Wydarzenia


Ekipa forum
Kącik kawiarniany
AutorWiadomość
Kącik kawiarniany [odnośnik]13.09.15 18:56
First topic message reminder :

Kącik kawiarniany

★★
Zastawa z indyjskimi ornamentami, imbryczki latające wysoko nad sufitem, by móc uzupełnić herbatę w filiżance, pobrzękiwanie widelczyków o opróżnione talerzyki, aromat słodkich ciast i drobnych deserów, pachnąca para unosząca się nad głowami zakochanych w piciu herbaty czarodziejów. Czujesz ten klimat? Na pewno masz ochotę wejść i zamówić jedną filiżankę lub dwie. Wygodne, skórzane fotele i stoliki przykryte białymi obrusikami jeszcze cię do tego zachęcają. Usiądź, rozgość się i czekaj na gorący napar.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kącik kawiarniany - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]19.02.16 21:42
Jakimś cudem powstrzymał słowa, nim te wypłynęły mu z ust.
Męczyła go ta rozmowa - pod każdym niemal względem. Może był ignorantem, przeklętym hipokrytą lub nadętym bufonem, a może szowinistyczną kumulacją tego wszystkiego; nie obchodziło go to jednak, nie w perspektywie nudy, która ściskała mu płuca, zatruwała umysł i prowokowała bezczelne myśli do obijania się po czaszce.
- Zapamiętam tę cennę radę - dodał tylko po chwili, ponownie sięgając po filiżankę - pustą. Podesłał przechodzącej nieopodal kelnerce uprzejmy uśmiech, co zadziałało lepiej od pstryknięcia palcami, zadzwonienia dzwoneczkiem i rzucenia najsilniejszego accio. Zamówił kolejną filiżankę Earl Grey'a, a potem spojrzał przelotnie na dziennikareczkę; skuszony wizją wysyłania jej wybitnie sprzecznych sygnałów, zdecydował się zaryzykować: - A co dla pani, panno Apollinaire? - rzucił rozkosznie, uśmiechając się także w jej stronę.
Gdy zaraz jasnowłosa, ładna czarownica o włosach splecionych w gruby warkocz przyniosła mu gorący napój, a porcelana dźwięcznie rozbrzmiała, uderzając o drewniany blat stołu, zerkął na rozmówczynię raz jeszcze. I trudno już było stwierdzić, czy z sympatią, czy z kpiną - wszystko przelewało się w jego spojrzeniu, mieszało i buzowało jak w cynowym kociołku, sprawiając wrażenie raczej nieprzyjemne. Albo wręcz przeciwnie; nie dało się określić, jakie miał zamiary. Prawdopodobnie sam tego nie wiedział.
- Trudno w moim przypadku mówić o niechęci do kobiet - zauważył, lekko marszcząc brwi. I wziął łyk herbaty, zanim zdąży wystygnąć. - Z tego co słyszałem, tych, którzy darzą je niechęcią, spotyka raczej chemiczna kastracja - i słusznie, bardzo słusznie, niech ci fetyszyści nie zatruwają mi powietrza - przeszło mu przez myśl, gdy odstawiał naczynie z powrotem na stół.
- Nie wiem, na jakiej podstawie zrobiła pani tę dogłębną analizę, ale, niestety, nie trafiła pani. Żadnym słowem.
Póki co nie wypowiedział ani zgłoski więcej.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]03.03.16 12:17
Liczenie do trzech nie pomogło w opanowaniu pragnienia zrobienia mu krzywdy, przedłużenie liczenia do dziesiątki przyniosło odmienny skutek, a przy sześćdziesiątce uznałam, że milczenie przedłuża się za bardzo, by wyglądało na normalną chwilę zastanowienia. Wiedziałam już, że z rozmowy nic nie wyjdzie; szowinistyczna natura mojego rozmówcy w starciu z moim feministycznym - a jakże, feminizm nie był w Anglii w modzie, w przeciwieństwie do Francji, ale to przecież nie znaczyło, że miałam zrezygnować ze swoich wartości, prawda? - mogła doprowadzić wyłącznie do wybuchu, a tego właściciele herbaciarni raczej sobie nie życzyli. Pozostawało mi więc zgrzytanie zębami (w ciszy) i ciskanie w stronę Jonesa błyskawic (w oczach, niestety). Darowałam sobie przypadkowe kopnięcie go pod stołem, bo nawet mój narwany charakter i szalony francuski temperament miały swoje granice.
Zignorowałam jego uśmiech posłany kelnerce, zignorowałam jego pytanie skierowane do mnie i chciałam już zignorować jego kolejny protekcjonalny tekst, którym zamierzał mnie zirytować, wyprowadzić z równowagi i być może ośmieszyć, gdy w ostatniej chwili coś mnie powstrzymało. Uśmiechnęłam się nie mniej uroczo od niego, zastanawiając się przez chwilę, gdy miał wyjątkowo trudne dzieciństwo i żadne dziecko nie chciało się z nim bawić (a raczej żadna dziewczynka), czy po prostu urodził się dupkiem do kwadratu, którego celem jest szerzenie szowinizmu i męskiej pseudoprzewagi nad kobietami. Przewagi oczywiście pozornej, bo co do tego chyba nikt nie miał żadnych wątpliwości - mężczyźni mogli sobie być głowami zarośniętymi bujną czupryną lub łysiejącymi z nadmiaru testosteronu, ale chcieli tego czy nie, to kobiety zawsze były szyjami, które te głowy podtrzymywały. Ciekawa byłam, jak jaśnie pan Bzyczący radził sobie w życiu będąc taką biedną, małą główką bez żadnego oparcia.
- Na pewno mógłby pan mi wiele opowiedzieć o tym, co jeszcze ponoć pan słyszał - podkreśliłam ostatnie słowo tak wyraźnie i dobitnie, by nie miał wątpliwości, co sądzę o tym jego słyszeniu. Ciekawe czy idąc do lekarza z problemem groszopryszczki na klejnotach rodowych również zaczynał swoją rozmowę od słyszałem, że mój kolega ma taką dolegliwość.... O nie, nie, nie, panie Jones, nie ze mną te numery. - Ale niestety - kontynuowałam już ironicznie smutnym tonem, wstając z miejsca i rozglądając się po stoliku obok - nasz czas minął. To była niezwykle produktywna rozmowa - zakończyłam z uśmiechem na ustach, odwracając się na pięcie i powstrzymując przed tym, by nie wylać mu na twarz szklanki jakiegoś ciemnego soku. Może to ostudziłoby jego płomienne uczucie, jakim darzył kobiety.

z/t
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]07.03.16 13:45
Minęło już trochę czasu. Powinnam być spokojniejsza, bardziej wyważona, skoncentrowana na tym, co chcę osiągnąć. Lecz nic z tego. W nocy prawie nie spałam odkąd uzyskałam informację, że Caroline da mi jednak szansę i jest gotowa na spotkanie. Chodziłam roztrzęsiona po domu i nawet Jowisz nie był w stanie uspokoić moich rozedrganych nerwów. Sytuacja malowała mi się jako dramatyczna, bo wciąż nie wiedziałam nawet, czy to co dziewczyna mówiła jest prawdą. Równie dobrze mogła być oszustką, która podszywa się pode mnie, a przyłapana na gorącym uczynku wymyśla historię o siostrze bliźniaczce. Wciąż tylko nie mogłam wymyślić powodu takiego zachowania; ani nie jestem znaną gwiazdą, ani dziedziczką wielkich majątków, ani w ogóle kimkolwiek wartym uwagi. Może właśnie to o to chodziło? O bycie niewidzialnym za wszelką cenę?
Nie, to było tak niedorzeczne, że nie mogło być prawdziwe. To właśnie te słowa wmawiałam sobie szykując się do wyjścia. Długo patrzyłam w lustro zastanawiając się czy to nie jest chory wymysł mojego umysłu. Czy szaleństwo jest zaraźliwe? Czy ojciec mógł mnie nim zakazić? Nie, to tylko nerwy. To one podsyłają mi te wszystkie czarne scenariusze kiedy każdy jeden jest bardziej absurdalny od drugiego. Wzięłam głęboki wdech mając nadzieję, że jakoś to będzie. Nadzieja jest tak złudna...
To chyba oczywiste dlaczego wybrałam Czerwony Imbryk. Czułam się tutaj najbezpieczniej, zaraz po domu moim i Aarona. Towarzyszyło mi poczucie, że w razie czego nie jestem sama. Nie zabrałam nawet Jowisza, co zawsze oznacza, że czuję się pewnie. Sama ze sobą, kiedy obronić mogą mnie jedynie umiejętności magiczne, a nie wierny towarzysz wyposażony w ostre kły. Wiedziałam, że nic nie stoi na przeszkodzie, by zabrać go ze sobą, ale... czyżbym podświadomie nie chciała jej wystraszyć? Naprawdę gubiłam się w tym pokrętnym gąszczu emocji.
Dosyć nerwowo usiadłam przy jednym ze stolików umieszczonych w rogu herbaciarni. Tyłem do okna, nie chcąc obserwować nadchodzących do wnętrza klientów. Uśmiechnęłam się niepewnie do Imbryka wstrzymując się z zamówieniem. Może w ostatniej chwili stchórzy i nie przyjdzie? To byłoby... zaskakująco rozczarowujące.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]08.03.16 0:17
Ciekawe ile musiałoby minąć czasu, żeby Caro zdecydowała się zrobić pierwszy krok i wyciągnąć rękę do siostry. Wprawdzie Roger przekonał ją co do tego, żeby nie poddawała się tak łatwo jak miała zamiar początkowo zrobić, ale blokada przed spotkaniem z Belloną uniemożliwiała jej zrobienie czegokolwiek - póki co! - wmawiała sobie czasem.
Doznała szoku. Gdy tylko dostała wiadomość o tym, że siostra chce się z nią spotkać, poczuła się naprawdę dziwnie. To była mieszanka nieopisanego szczęścia, ulgi i... strachu. Nie wiadomo, co ta dziewczyna sobie wymyśliła. Przecież Caro zupełnie jej nie znała. Jedna, krótka rozmowa - to naprawdę nie dało Caro nawet połowicznego obrazu osoby, która... Merlinie! Była jej siostrą bliźniaczką! Pojawiła się nadzieja, ale z drugiej strony także obawa. Co jeśli Bellona szykowała jakąś niemiłą niespodziankę w postaci dodatkowych Greybacków? Co jeśli przyprowadzi swoich rodziców? Naszych... Caro nie miała pojęcia, czego się może spodziewać. Tak naprawdę posiadała tylko szczątkowe informacje o tej rodzinie. Tylko tyle, co przekazała znajoma jej rodzonej matki, a raczej tyle, ile z tego przekazali jej państwo Pougetowie. To były takie trochę wiadomości w formie plotki. Co jednak miała zrobić? Nie zgodzić się? Po tym wszystkim? W końcu Roger nie na darmo tyle pisał i mówił, ona nie na darmo tyle rozmyślała i żałowała zerwania kontaktu, a Bellona... Caro nie mogła zapomnieć o własnej siostrze! Istniała przecież możliwość, że dziewczyna najzwyczajniej w świecie pożałowała pochopnej decyzji. Nie można przecież w kółko snuć podejrzeń. Co będzie to będzie! Caro stwierdziła, że najwyżej niemiło przekona się o słuszności swoich złych przeczuć. Zaryzykować jednak było trzeba! Gdy ktoś prosi o drugą szansę w takiej sprawie, należy nie mieć serca, żeby tak po prostu odmówić!
Szła pewnym krokiem Ulicą Pokątną, mijając różne sklepy i jadłodajnie. Cel był jeden - zaproponowany przez Bellonę Czerwony Imbryk, w którym Caro nie bywała, ponieważ nie miała w zwyczaju picia herbaty. Od kiedy zamieszkała w Anglii, coraz częściej była zmuszona sięgać po ten napój, choć jej zdaniem ona sama nigdy nie zostanie typowym brytyjskim fanem herbaty.
Gdy była już na miejscu, przystanęła na moment, zaglądając do środka lokalu. Od razu zauważyła siebie siedzącą tyłem. Była sama. Czyli jednak w tej kwestii nie miała racji. Caro otworzyła spokojnie drzwi, a dzwonek bezczelnie oznajmił wszystkim gościom i gospodarzom znajdującym się na sali, że oto przybyła druga taka, co już tu od jakiegoś czasu siedzi. Jak ja nie znoszę tych dzwoneczków!
Podeszła do stolika z miną chyba niezbyt wesołą. Serce biło jej tak mocno! Wolała jednak powstrzymać entuzjazm, by nie wyjść na idiotkę, gdy Bellona wywinie jakiś niesmaczny numer.
- Witam, mam nadzieję, że się nie spóźniłam - wreszcie pozwoliła sobie na drobny uśmiech.
Usiadła naprzeciwko dziewczyny tak bardzo do niej podobnej, a jednak znacznie różniącej się od jej lustrzanego odbicia. To było dziwne. Naprawdę specyficzne i nieco dezorientujące.
No i co teraz? - pytała samą siebie. Nie była pewna zamiarów Bellony. Ba! Zupełnie nie miała pojęcia, jakie ona ma zamiary. To było straszne, ale równocześnie... fascynujące?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]11.03.16 13:26
To prawda, dosyć spontanicznie napisałam list do Caroline z prośbą o spotkanie. Którego tak naprawdę do końca nie przemyślałam. Wciąż uważałam, że jeżeli to wszystko jest prawdą (a umacniałam się w tym coraz bardziej) to lepiej byłoby dla mojej siostry aby pozostawała z dala od Greybacków, a zwłaszcza ode mnie. Nie byłam ani duszą towarzystwa, ani prostą w obsłudze osobą. Bałam się ludzi, bałam się więzi z nimi, bałam się kolejnego bólu, którego mogłabym doświadczyć. Zamknęłam się szczelnie i naprawdę nie do końca byłam gotowa na wpuszczanie do środka ludzi. Wpuściłam Aarona i wydawało mi się, że to aż nadto; tymczasem istniała szansa, że mogę zyskać kolejną bliską osobę, a to było... złe. Złe z tego względu, że obawiałam się o brak akceptacji z jej strony. Odkryłaby pewnie całkiem niebawem, że nie zachowuję się jak każda inna osoba napotkana na drodze. Gdyby zaś zaczęła na mnie naciskać, a ja w przypływie emocji wyznałabym jej prawdę, byłabym przerażona. Przerażona faktem, że kolejna osoba będzie wiedzieć, że tym razem może być ona nie tak wyrozumiała jak Lovegood. Bałam się oskarżycielskich słów, wzroku pełnego osądzania, obrzydzenia i pogardy. Nic więc dziwnego, że tak bardzo emocjonalnie podchodziłam do całej tej siostrzanej sytuacji. Byłam jednym wielkim lękiem, niegotowa ani na spotkanie, ani na jego konsekwencje.
Pomyślałam nawet przez chwilę, aby nieelegancko zmyć się z tego spotkania, a po powrocie napisać list pełen przeprosin; na szczęście uznałam to za absurdalne, a zaraz potem do herbaciarni przyszła ona. Wymusiłam na sobie pełen obaw uśmiech, ale rzecz jasna zaprosiłam Caroline do stolika, biorąc przy okazji głęboki oddech.
- Cześć. Nie, jesteś w samą porę - wydukałam na początek rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu pomocy. - Zamawiamy coś? - spytałam niezobowiązująco. Lub raczej zobowiązująco, skoro niejako nakłaniałam do wydawania pieniędzy, nie wiedząc nawet, że moja siostra nie lubi herbaty. Jeżeli kiedyś to odkryję, będzie mi przykro. I głupio.
- Bo... chyba mamy trochę do pogadania? - dodałam niepewnie. W formie pytania. Bo może ona wcale nie chciała rozmawiać? Chciała tylko oznajmić, że ma mnie gdzieś, ale nie wypadało podobnych słów pisać w liście? Nerwowo splotłam palce w oczekiwaniu na to, co nieuchronne.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]11.03.16 18:41
Czyżby Bellona naprawdę chciała naprawić swój błąd, popełniony, kiedy to tak po prostu spławiła siostrę po wysłuchaniu jej historii? Zachowała się jak dzikie zwierze. Dlaczego? Caro naprawdę nie miała pojęcia. Zupełnie nie znała Bellony, nie wiedziała co przeżyła i jakie zachowanie jest dla niej typowe. Pewnie gdyby były przypadkowymi dziewczynami, których drogi niespodziewanie się skrzyżowały, w ogóle nie zależałoby jej na poznaniu Greyback. Jednak ta świadomość, że są siostrami, ich podobny wygląd - to wszystko sprawiało, że chcąc nie chcąc Caro w jakiś sposób już czuła się z nią związana. Myślała sobie: to przecież głupie, ale nic nie mogła na to poradzić. Serce nie sługa, a uczuć nie dało się zmienić tak łatwo.
- Myślę, że tak - odparła na pytanie o zamówienie, rozglądając się po sali. Wszędzie unosił się cudowny zapach. Prawie jak w zielarni. Caro mogła skusić się na małą filiżankę herbaty. Może za nią nie przepadała, ale to już tradycja - gdzie się nie pójdzie, tam zaraz serwują gorący, aromatyczny napój. - Zdam się na twój gust - uśmiechnęła się szczerze. Caro nie znała się na rodzajach herbaty, a Bellona pewnie tak. Ciekawe czy zasmakuje jej to samo co bliźniaczce.
CHYBA miały ze sobą do pogadania. No bo CHYBA siostra nie ściągnęła jej tu tylko na degustację parzonych ziół? Trochę strasznie było tak odwlekać ten czas. Jeśli Bellona miała na celu coś konkretnego, to chyba lepiej, żeby od razu to powiedziała. Naprawdę chciała wycofać się z tamtych słów? Caro miała nadzieję, że jej bliźniaczka postanowiła dać ich relacji jakąś szansę. Przecież mogły spróbować się zaprzyjaźnić. Może obie dziewczyny postanowiły zawalczyć o rodzinę? Roger miał wielką rację! Właśnie tak należało uczynić, a nie od razu się poddawać.
- Wydaje mi się, że trochę mamy - przyznała niepewnie, po czym dodała już z większym przekonaniem: - W końcu gdybyśmy sądziły inaczej, to by nas tu nie było. Czyżbyś stwierdziła, że próba zapomnienia o tamtym spotkaniu nie była najlepszym rozwiązaniem? - bo ja byłam tego pewna od początku!
Z poważną miną wpatrywała się w niebieskie oczy siostry - niemalże identyczne jak te jej. Ciągle nie mogła przywyknąć do tego, że spotkała kogoś tak podobnego do siebie. To było odrobinę straszne.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]14.03.16 14:09
Myśli galopowały jak szalone. Tylko sęk tkwił w tym, że żadnej nie potrafiłam przetworzyć na zrozumiałe tory. To z kolei powodowało moją dekoncentrację. Uśmiechnęłam się chcąc zatrzeć złe wrażenie, ale coś mi mówiło, że będzie trudno. Ciężko nie zauważyć nerwowe ściskanie palców, rozbiegany wzrok, nabieranie dużej ilości powietrza w płuca, byleby tylko dodać sobie nieco odwagi. To zaskakujące, że tak mocno przeżywałam owe spotkanie; sama nie wiedziałam czy bardziej chciałam wypaść dobrze, czy może jednak chciałam Caroline od siebie odstraszyć. Przecież wiem co dla niej dobre twierdziłam w kółko. Nic się nie zmieniło w tym względzie; spotkanie raczej miało pomóc mi po pierwsze w dochodzeniu prawdy, po drugie... miało zaspokoić moją ciekawość, tak to sobie przynajmniej tłumaczyłam.
Zda się na mój gust. Mój gust? Nie miałam go wcale. Aaron wielokrotnie opowiadał mi o herbatach, w dzieciństwie piłam ich naprawdę wiele z powodu jego ojca, ale czy byłam znawczynią? Nie. Rozplotłam więc palce, chwyciłam za niewielkie "menu" i przejechałam wzrokiem po dostępnych naparach. Tak było łatwiej, w dodatku nie musiałam wciąż patrzeć na swoją podobiznę siedzącą po drugiej stronie stolika, a to dodawało mi więcej pewności siebie. Tylko co tak właściwie pasuje do tych okoliczności? Och.
- Czarną z owocami leśnymi razy dwa - zadecydowałam wreszcie, kiedy przyszedł kelner. Nie miałam wcale pewności co do słuszności mojego wyboru, ale owoce leśne dobrze mi się kojarzyły, dlatego przynajmniej jedna z nas będzie zadowolona ze swojej herbaty.
Była najlepszym rozwiązaniem przeszło mi przez myśl, kiedy słuchałam słów Caroline. Odłożyłam kartę gdzieś na bok znów splatając ze sobą palce i zastanawiałam się czy szczerość popłaca. Zazwyczaj byłam krytyczna i sarkastyczna, ale obawiałam się, że tego ta cienka nić porozumienia mogłaby nie wytrzymać. Należało być zatem delikatną?
- Nie bierz tego personalnie, po prostu... nie jestem dobrym materiałem na siostrę czy przyjaciółkę, ledwie na znajomą - wyrzuciłam z siebie; subtelność nie była moją mocną stroną jak widać. - Ale to nie zmienia faktu, że możemy trochę porozmawiać, poznać się, nie wiem... to znaczy, jeżeli ty tego chcesz. Bo nie mam pojęcia jakie masz oczekiwania - zakończyłam wbijając w nią wzrok. Bo może zupełnie się w tej kwestii rozmijamy?



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]15.03.16 12:37
I znowu to samo. Ta dziewczyna była jakaś dzika. Owszem, sprawiała pozory ułożonej damy - nie dąsała się, jej wypowiedzi miały odpowiednią formę, jednak w pewnym sensie dało się wyczuć coś niepokojącego. Caro była pewna, że to zwykłe zdenerwowanie. Sama również czuła się bardzo niepewnie. Sytuacja była trudna, ale obie stały po tej samej stronie, czyż nie? Wbrew pozorom, wcale nie były wrogami. Siedziały naprzeciwko siebie nie jako przeciwniczki grające w szachy; miały ze sobą współpracować, żeby pokonać wspólne problemy. Niestety Caro odnosiła wrażenie, że obie co chwilę muszą sobie o tym przypominać. Ona nie miała zamiaru utrudniać tego ani Bellonie, ani tym bardziej sobie. A co zamierzała jej siostra? Tego nie wiedziała, a ta niepewność ją nieco przerażała. Musiała przezwyciężyć to uczucie, bo zależało jej na tym, żeby rozmowa wypadła pozytywnie.  
Bellona wpatrywała się uważnie w spis serwowanych w lokalu napojów. Caro jednak nie zależało na herbacie. Równie dobrze mogłaby nic nie pić, ale skoro były w herbaciarni i Bellona zaproponowała, żeby coś zamówić, nie należało wprowadzać nawet małego dysonansu w postaci odmowy. Rzecz drobna, ale chyba nieco nietaktowna. Poza tym czarna z owocami leśnymi brzmiała dobrze i pewnie tak też smakowała. Swoją aprobatę Caro wyraziła przyjaznym uśmiechem.
W trakcie gdy Bellona odpowiadała na pytanie, Caro zastanawiała się nad jedną rzeczą: Nie jesteś dobrym materiałem, nie chcesz być czy może tylko tak mówisz, żeby mnie odstraszyć? Naprawdę tylko po to ją zaprosiła? Żeby jeszcze raz przekazać tę informację, tylko tym razem w delikatniejszy sposób? Caro miała wrażenie, że jedynym powodem ich spotkania są wyrzuty sumienia siostry. No tak, mogła się tego spodziewać. Bellona w celu zaspokojenia poczucia, że źle potraktowała bliźniaczkę, postanowiła nakarmić ją kojącymi słowami. Pewnie nawet przekonać do swoich racji. Czyżby dziewczyna, która stanęła nagle na jej drodze aż tak jej zawadzała, że postanowiła się jej pozbyć bez względu na to, że jest ona jej siostrą? A może właśnie dlatego?...
Greyback! To przecież córka ludzi, którzy się mnie pozbyli. Dlaczego Bellona miałaby nie być taka sama jak oni? Caro naprawdę łudziła się, że chodzi o coś innego. To było naprawdę smutne, a scenariusz okazał się jednym z najgorszych. Roger miał rację - należało walczyć. Dlatego podjęła próbę walki. I co? Nie wyszło. W takim razie do widzenia, a może raczej - żegnam.
Lecz wtem: myśli Caro odwróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Czyżby się przesłyszała? Bynajmniej. To była jakaś forma grzeczności? Coś w stylu: Jakby co, to masz drugą opcję, ale lepiej jej nie wybieraj? Jeszcze jakiś czas temu by odpuściła - tak samo jak odpuściła za pierwszym razem. Czuła jednak na sobie spojrzenie Rogera, którego nawet tutaj nie było. Wiedziała jednak, że nie może zlekceważyć tego, co jej powiedział o rodzinie. W końcu go całkowicie poparła. Kim była, żeby nagle zmienić zdanie i znowu się poddać? miała idealny punkt zaczepienia!
- Bellono, ależ ja nie mam co do ciebie żadnych oczekiwań - odpowiedziała jakby broniła się przed jakimiś oskarżeniami. - Chcę cię poznać. Obojętnie jak oceniasz swoje predyspozycje do nawiązania jakiejś głębszej relacji. Bo... ja nie wiem. Naprawdę nie wiem tak samo jak ty. Nie mam pojęcia, co nam z tego wyjdzie, ale jestem pewna, że jeśli nie spróbujemy się poznać, to nigdy się nie dowiemy. - Powiedziała wszystko i poczuła jakąś dziwną ulgę. Nie zataiła niczego, a całą prawdę zawarła w krótkiej, prostej wypowiedzi. Nawet jeśli Bellona nagle by wstała i wyszła, to nic nie szkodzi, bo Caro czuła, że wreszcie zrobiła wszystko, co mogła. - Powiesz mi coś o sobie? - spytała mile zaskoczona, że tamta nie ruszyła się z miejsca. - Czym się zajmujesz? - Powiesz mi coś o naszej rodzinie? - chciała dodać, ale jakoś nie miała... odwagi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]16.03.16 11:49
Nie wiedziałam co kotłuje się w głowie Caroline, ale po krótkiej, dosyć strachliwej obserwacji wywnioskowałam, że dużo myśli i analizuje. Waży słowa będąc przy tym jednocześnie pewną siebie; tylko tyle wystarczyło, abym zaczęła jej zazdrościć. I poczuć cichą tęsknotę za czasami kiedy byłam niemal taka sama. Wtedy życie było prostsze, lżejsze oraz zdecydowanie ciekawsze. Miałam wielu wrogów, ale także przyjaciół, którzy teraz rozmyli się na wietrze jak bańka mydlana. Nieustanna samotność nie wpływała dobrze na moje obycie wśród ludzi i naprawdę mimo szczerych chęci nie potrafiłam zachowywać się należycie. Inaczej. Byłam jaka byłam, dziewczyna mogła albo wziąć to, co miałam, albo po prostu odejść. Nie przymuszałam jej do niczego, chociaż miałam lekkie wyrzuty sumienia; nie wiedziała przecież czego się może spodziewać. Po nieznanej osobie. Może jej wyobrażenia na mój temat były zupełnie inne? Widziała mnie jako niemal idealną, ale wredną pannicę uważającą się za największy skarb Greybacków? Lub normalną, wesołą dziewczynę z którą mogłaby porozmawiać? Nie wpasowywałam się w żadne ramy i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Skoro zatem nie spełniam wyżej wymienionych oczekiwań, dlaczego nie miałabym powiedzieć o niezasadności dalszego poznawania się? Można było powiedzieć o mnie wiele, ale szczerość to moja dominująca cecha. Niestety, nie umiałam jej podawać w wysublimowanej formie; byłam raczej drwalem, który brutalnie ciosa prawdę nie odbierając jej szorstkości. Och, jakież to poetyckie niemalże.
Kelner odszedł, znów zostałyśmy same, a ja bardzo próbowałam dostosować się do nowej sytuacji. Mocniej zacisnęłam palce co pozwalało mi skupić myśli. I wzrok na Caroline, która postanowiła się wreszcie odezwać, po, jak mniemam, zaciekłej walce ze swoimi myślami. Z jednej strony nie powinnam oczekiwać, że nie będzie chciała się niczego dowiedzieć, to przeczyłoby wszystkim prawom logiki na świecie; z drugiej bałam się i nie wiedziałam jak bardzo mam dawkować informacje i gdzie położyć granicę, której nie należy przekraczać. Czy powinnam mówić o śmierci rodziców? O tym, że matka była wilkołakiem i że zabił ją jej własny mąż, który potem zbzikował? I że rodzina Spencer-Moon od tamtej pory nieszczególnie chce mieć z nami kontakt? Czy powinnam mówić o krzywdzie, która mnie spotkała po V klasie i zwalić winę za swoje zachowanie właśnie na to zdarzenie? Że rozmawiam z psami? To wszystko było dziwne, szokujące lub dramatyczne, a nic dobrego zwyczajnie nie przychodziło mi do głowy. Poczułam napływającą falę paniki zalewającą każdą komórkę ciała; na pierwsze pytanie wręcz serce przyspieszyło ze swoim biciem. Dopiero kolejne pytanie nieco mnie rozluźniło. Wydawało się być proste?
- Mam hodowlę chartów angielskich, które również tresuję. Dostałam także rodzinną firmę produkującą magiczne kusze, ale uznałam, że sama nie udźwignę tego wszystkiego i oddałam ją mojemu... naszemu kuzynowi - odpowiedziałam. Zawierając przy okazji nieco zawoalowaną informację, że nasi rodzice nie żyją. Nie wiedziałam, czy robię dobrze, ale wydawało mi się, że Caroline i tak dociekłaby skąd młoda dziewczyna w tych czasach ma swój własny interes, nie było sensu tego ukrywać. - A ty? - To pytanie było oczywistym następstwem tego, co zapoczątkowała. I co zostało zwieńczone przybyciem herbat na stolik.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]17.03.16 17:29
Od kiedy Caro poznała siostrę, jej myślenie się zmieniło. Jeszcze wtedy, gdy po raz pierwszy dziewczyny się spotkały, na wspomnienie o swej bliźniaczce czuła swego rodzaju obrzydzenie. Do tamtej chwili miała o niej różne wyobrażenia. Nie trzeba chyba dodawać, że nie najlepsze? Wszystko zmieniło się podczas tamtej rozmowy, gdy gotowa jakby do walki Caro, poczuła smutek. Zrobiło jej się przykro z powodu Bellony. Ona nic nie wiedziała, a kiedy siostra uświadomiła jej prawdę, zachowała się jak normalny człowiek - jak ja... Przez tę empatię zupełnie zmieniła podejście do siostry. Zdała sobie sprawę, że w ogóle jej nie zna i zupełnie nic o niej nie wie. Wcześniej mogła sobie wmawiać, że historia drugiej bliźniaczki jest oczywista i piękniejsza od jej historii, ale gdy stała się światkiem wielkiego szoku dziewczyny, poczuła na własnej skórze, że nie ma prawa snuć nawet spekulacji na jej temat. To zdarzało się dość rzadko, a właśnie wtedy doświadczyła tego strasznego uczucia głębokiej niewiedzy. Jakby życie zaśmiało się jej prosto w twarz, krzycząc: Nic nie wiesz, Caroline Pouget!
Dlatego teraz Caro nie miała już żadnych oczekiwań. Wolałaby, żeby Bellona chciała utrzymywać z nią kontakt, miała nadzieję dobrze się z nią dogadywać. Nie twierdziła jednak, że ona coś powinna. Nie miała także marzeń co do jej charakteru. Czuła, że nie ma prawa niczego żądać ani od Bellony, ani od losu. Co będzie to będzie i oby tylko jej siostra miała podobne podejście.
Fakt, że była skora do rozmowy, bardzo ucieszył Caro. Przed chwilą miała silne obawy, że to koniec, a Bellona nie ma najmniejszego zamiaru czegokolwiek jej mówić. Na szczęście się pomyliła. Dziewczyna sama z siebie udzieliła jej wielu informacji.
No, no, no... Greyback była widocznie pracowitą kobietą. Hodowla psów to nie byle zajęcie. Kusze - czyli tym zajmowała się ich rodzina? Jednak to, co naprawdę ubodło Caro, to właśnie słowo sama. Rodziło ono mnóstwo pytań i niepewności, których jakoś nie miała ochoty teraz rozwiewać. Drążyć mogła zacząć nieco później, zwłaszcza jeśli chodzi o tak ryzykowne tematy. Lepiej było po prostu opowiedzieć coś o sobie:
- Jestem aurorem. Przedtem pracowałam we Francji, ale zostałam przeniesiona tutaj. Jeszcze kilka lat temu nawet nie pomyślałabym, że mogę zajmować się czymś takim, ale życie pisze różne scenariusze, a ta praca okazała się być stworzona dla mnie - wyjaśniła, podobnie jak siostra rozwijając temat. - Albo ja dla niej - dodała, uśmiechając się tajemniczo.
- Mmm, dobra! - pochwaliła wybór Bellony, popijając zbyt gorącą herbatę. Zignorowała jednak parzące uczucie, które zostało wywołane zbyt pochopnym sięgnięciem po napój. Wszytko przez to zdenerwowanie. Ta rozmowa była o wiele trudniejsza niż by się mogło wydawać postronnemu obserwatorowi. Ale zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej spokojnie zaczęły o sobie opowiadać, choć Caro czuła się niespokojnie. Jakby jeden fałszywy krok mógł wszystko zniszczyć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]18.03.16 13:02
Dopiero się poznawałyśmy, nie mogłyśmy wiedzieć o sobie zbyt wiele. Ciekawiło mnie natomiast ile wie sama Caroline, bo jak się okazało, więcej ode mnie. Została oddana do rodziny we Francji z powodu chorowitości. Zapytałabym kto tak teraz robi, przecież te czasy dawno minęły... ale kiedy widziałam przed oczami mojego... naszego ojca wiedziałam, że to dość prawdopodobne. Miał w pewnym sensie fioła na punkcie zdrowego życia, byleby mieć kondycję i umieć przetrwać w dzikim świecie nawet, jeżeli jego choroba nasiliła się dosyć późno. Coraz mocniej wierzyłam w tą pokrętną historię, bo tak, wciąż była ona dosyć groteskowa. Czy byłam naiwna? Nie zaprzeczam, że zawładnęło mną pragnienie posiadania na nowo rodziny, bez względu na wszystko. Nawet jeśli oznaczało to raptem niezobowiązujące rozmowy od czasu do czasu.
Ujęłam ucho kubka w dłonie dmuchając na herbatę, by ostatecznie wziąć kilka niewielkich łyków. Nie słodziłam, z zasady, a napar i tak miał cudowny smak. Nie napotkałam jeszcze takiej herbaty, która by mi nie smakowała; owoce leśne z kolei dodawały czynności picia ciepłego wydźwięku wspomnień z tego, co się naprawdę lubi.
Słuchałam w tym czasie tego, co ma do powiedzenia Caroline. Cóż, ja również nie spodziewałam się tego, że dziewczyna mierzy aż tak wysoko. Przemknęło mi przez myśl to, że wbrew pozorom wiele nas łączy. Kąciki ust lekko drgnęły ku górze.
- To gratuluję, bycie aurorem to ciężki kawałek chleba. W dodatku trzeba było zdać dobrze wiele egzaminów. Lubisz naukę, czy to tylko środek do osiągnięcia celu? - skomentowałam. Nie mogłam się powstrzymać, po prostu byłam ciekawa jak to wygląda od podszewki. Plus, dzięki temu nie musiałam mówić, a jedynie słuchać, co wychodziło mi z natury lepiej. - Cieszę się, że ci smakuje - dodałam już ciszej, bardziej do siebie.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]20.03.16 14:33
To Caro była tą odrzuconą i niechcianą. To ją musieli wychować zupełnie obcy ludzie w zupełnie obcym kraju. Czy to jednak ona miała gorzej? Przecież ci zupełnie obcy ludzie okazali się pełni miłości i poświęcenia, zapewnili nieswojemu dziecku cudowne dzieciństwo. Zupełnie obcy kraj stał się dla niej ojczyzną, do której czuła przywiązanie. Pochodziła z Anglii, urodziła się w Anglii, biegle mówiła w języku angielskim, ale całym sercem była Francuzką. O wiele częściej myślała po francusku, uwielbiała tamtejszą kulturę i najlepiej czuła się właśnie tam. Francja była jej domem, a Pougetowie jej rodziną. Caro była pewna, że nic nie jest w stanie tego zmienić.
Bellona wychowała się w zupełnie innym świecie i to właśnie do tego świata należała. Może uda nam się zaprzyjaźnić, ale nigdy nie zostaniemy siostrami - Caro było przykro z tego powodu, bo wydawało jej się, że niemożliwe jest aż takie zbliżenie bliźniaczek rozdzielonych na tak przerażająco długo.
W miarę upływu czasu, Caro odnosiła coraz większe wrażenie, że napięcie powoli opada. Początkowe zdenerwowanie ustępowało miejsca otwieraniu się przez sobą nawzajem. Caro była ciekawa spraw dotyczących jej siostry, a Bellona na pewno także odczuwała podobne zainteresowania swoją bliźniaczką. Jeszcze kilka tygodni temu wyśmiałaby kogoś, kto przepowiedziałby taki obrót spraw.
- Och, nauka przede wszystkim! - odparła z entuzjazmem. - Tak naprawdę na wybór zawodu zdecydowałam się prawie w ostatniej chwili, a póki chodziłam do szkoły, nie wybiegałam myślami aż tak daleko. Po prostu się uczyłam, bo chciałam znać się na magii. Bellono, dobrze wspominasz czasy Hogwartu? - To jasne, że jej siostra właśnie tam się uczyła - przecież mieszkała w Londynie (lub gdzieś niedaleko), a poza tym całkiem niedawno poznana przez Caro Alice Elliott wspomniała o tym podczas ich rozmowy, a raczej małej awantury, gdy dziewczyna zbyt żywiołowo zareagowała na to, że jej kuzyn Roger gości kogoś, z kim ta chyba się nie lubi. Swoją drogą, Caro zastanawiała ta nie do końca jasna sprawa, ale nie chciała drażnić siostry nazwiskiem, które być może wywołałoby u niej podobne emocje. Bo choć wolała wierzyć w to, że jej siostra zawsze zachowuje się jak dama, nie chciała prowokować ewentualnych negatywnych zachowań, ani niechęci do siebie. Na pewno nie w tej rozmowie.
Wypiła kolejny łyk aromatycznej herbaty. Tym razem Caro uważała na to, żeby się nie poparzyć. Jej twarz nabrała łagodniejszego wyrazu, ponieważ obawy prawie całkowicie zniknęły. Mówiło jej się coraz lepiej, a słuchało jeszcze przyjemniej.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]21.03.16 13:05
Gdyby postronny obserwator zdobył się na komentarz, podejrzewam, że widziałby jedynie zwykłą siostrzaną rozmowę, podczas której jedna z dziewczyn jest może nieco zdenerwowana, ale przecież coś mogło ją zdenerwować. Czy wyglądały w ogóle jak osoby, które dopiero co się poznają i widzą drugi raz w życiu? Mi się wydawało, że wszyscy doskonale znają tę sytuację i patrzą na nas z zaciekawieniem; kiedy z kolei się obracałam, widziałam osoby zajęte swoim życiem. Dlaczego miałyby się interesować właśnie nami? To było niedorzeczne, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że tak właśnie się dzieje. Że jesteśmy na celowniku. Chciałam zdusić w sobie tę paranoję i całkowicie skupić się na poznaniu. Przecież musiałyśmy mieć sobie wiele do powiedzenia po takim czasie zupełnej niewiedzy. Niestety, bałam się brnąć z pytaniami do przodu; zdawałam sobie sprawę z tego, że każde pytanie ciągnie za sobą pytanie zwrotne, a to mogło prowadzić do wielu, hm, niebezpieczeństw. Rozmowy o dzieciństwie, dorosłości, teoretycznie wszystko mogło stanowić grząski grunt, w którym nie chciałam się babrać. Wbrew pozorom wcale nie chciałam Caroline odstraszać tak na dzień dobry, nawet, jeżeli to był bardzo dobry pomysł.
Uśmiechnęłam się lekko słysząc słowa dziewczyny; skupienie się na piciu herbaty także pomagało w uspokojeniu nerwów. Dzięki czemu powoli się odprężałam, a główne obawy krążyły wokół tajemnic i chęci niechlapnięcia czegoś głupiego.
- Też się dużo uczyłam - stwierdziłam na odpowiedź Caroline. To wynikało z moich ambicji, a widzę, że i ona je miała, nawet, jeżeli nie od początku były one nakierowane na bycie aurorem. Cóż, mnie wtedy ciągnęło w bardziej mroczne rejony, ale teraz... teraz to wszystko było mi dalece obojętne. - Hogwart... tak, było ciekawie. Zwłaszcza, że byłam bardzo nieznośnym dzieciakiem, raczej z tych, co dokuczali innym. Zawsze będąc w środku zamieszania nie narzekałam na nudę. Ty zapewne chodziłaś do Beauxbatons? Jak tam jest? Masz jakieś talenty artystyczne? - odpowiedziałam, zaraz biorąc moją towarzyszkę w ogień pytań. Wydawało mi się, że to normalne, tak mimo wszystko.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]22.03.16 19:37
O ile wiadomość o zamiłowaniu do nauki wpłynęła pozytywnie na opinię Caro o swojej siostrze, informacja o nieznośnej naturze w czasach dzieciństwa znacznie ostudziła jej zapał. Pougetowie wpoili jej do głowy przekonanie, że powinna być grzeczną dziewczynką, a ona nigdy nie czuła potrzeby, żeby buntować się przeciwko odgórnie ustalonym zasadom. Zawsze rozumiała, że reguły są po coś, a ona wcale nie jest mądrzejsza od tych, którzy je ustalili. Poza tym większość przepisów bardzo jej się podobała. Caro lubiła, gdy traktowano ją z szacunkiem, nie znosiła chaosu i wariactwa. Oczywiście nie uważała się za osobę świętą ani niepozwalającą na luźne podejście. Bezkrytyczna postawa była dla niej czymś zupełnie głupim, a zachowywanie zasad dla samego zachowywania zasad absolutnie bezsensowne.
Za czasów szkolnych była posłuszną uczennicą, która nie sprawiała problemów. Nawet, gdy coś ją nudziło, albo zupełnie jej się nie chciało, starała się trzymać fason, a jej zachowanie było nienaganne. Jeśli chodzi o rówieśników, zawsze najlepiej dogadywała się z ludźmi o podobnym poglądzie na te sprawy. Poczuła lekki zawód, gdy okazało się, że jako dziecko mogłaby nie lubić Bellony. Pocieszające jednak było to, że dziewczyny miały aktualnie dwadzieścia cztery lata i na pewno obie zmądrzały. Przynajmniej Caro nabrała więcej dystansu i tolerancji względem ludzi, a jej siostra pewnie wyrosła z nieznośności. Choć sądząc po słowach Alice - niekoniecznie. Nie było jednak sensu tego rozważać. Caro postanowiła się nie uprzedzać i samodzielnie sprawdzić, wyrabiając własną opinię na temat bliźniaczki. Zobaczymy! - obiecała sobie w duchu.
- Tak. W mojej szkole również było bardzo interesująco - nagle poczuła chęć opowiedzenia Bellonie o tak wielu rzeczach. Powstrzymała się jednak przed wybuchem niekończącej się opowieści. To by było infantylne z jej strony, gdyby jakby nigdy nic, zaczęła ot tak sobie opowiadać. Nie znała siostry i obawiała się, że dziewczyna może to źle odebrać. Co jeśli wolała mówić niż słuchać? Caro jeszcze nie odkryła jak to jest naprawdę, a nie chciała doprowadzać do nieprzyjemnych sytuacji. - Nie powiedziałabym jednak, że mam talent - zawstydziła się nieco. - Raczej duże zamiłowanie sztuką oraz pewne umiejętności, które nabyłam dzięki licznym zajęciom w szkole i pozytywnemu podejściu. - Umiejętności te balansowały między poziomem całkiem niezłym a nie najgorszym. - Jestem raczej odbiorcą niż artystką. - Zwłaszcza, że w szkole uczyła się tego co związane głównie z malarstwem, rysunkiem oraz rzeźbą, a prywatnie bardziej zachwycała się innymi dziedzinami sztuki.
Caro cieszyło to, że Bellona zainteresowała się jej przeszłością. Ona również liczyła na to, że siostra wiele jej o sobie opowie. Przynajmniej tyle na tym wszystkim zyskają - poznają się i nawet jeśli nic szczególnego nie wyniknie z tej znajomości, to przynajmniej zostanie im wiedza o swojej bliźniaczce. Pewna dziwna dziewczyna, która wygląda jak ja nie byłaby wówczas jedną wielką niewiadomą w życiu każdej z nich. Ta wizja była pocieszająca.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kącik kawiarniany [odnośnik]24.03.16 11:45
Tak, gdybym tylko wiedziała jaka była i jest moja siostra, przytaknęłabym jej w jednym: nie polubiłybyśmy się w dzieciństwie. Zresztą, wtedy świat był inny, my byłyśmy inne, a teraz... teraz znów wszystko się zmieniło, albo raczej ja się zmieniłam. Nie do końca, bo przecież wciąż trzymają się mnie problemy i tarapaty najogólniej rzecz biorąc, ale jestem przekonana, że nikt nie przypisałby do mnie tej małej dziewczynki siejącej zamęt w Hogwarcie. Kojarzyli mnie tylko nieliczni i to było dobre. Nie musiałam się z niczego tłumaczyć, nawet nie miałam na to ochoty. Wciąż nie mam. Staram się oddalać od przeszłości tak mocno, jak jest to tylko możliwe i za nic w świecie nie chcę tam wracać. Obojętnie w jakiej formie. Chciałabym nawet wszystko wymazać, zacząć od początku... niestety nie jest to możliwe. Dlatego pozostaje mi sztuczne zadowolenie z tego, co było.
To przypominało trochę zabawę w chowanego. Starałam się chować uczucia, fakty, które wydawały mi się zbyt brutalne bądź zbyt prywatne. Lecz kiedy Caroline mnie dostrzegała, zastępowałam te niezbyt wyjściowe poniekąd prawdy jakimiś mało istotnymi szczegółami. Chociaż dla sióstr, które dopiero się poznają, wszystko może być ważne. Nie wiem, jestem w takiej sytuacji po raz pierwszy i nie, żebym nie lubiła mojego nowo odnalezionego rodzeństwa, ale mam nadzieję, że po raz ostatni. Za dużo jest w tym wszystkim emocji i niezręczności.
Słuchałam uważnie tego, co mówi, jednocześnie zupełnie nie wiedząc co myśli. Szukałam jakiegokolwiek znaku w jej mimice czy spojrzeniu, ale przecież nie mogłam się gapić jak sroka w gnat, dlatego nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Zastanawiałam się jednocześnie nad tym jak dobrym aurorem jest Caroline i czy widziała moje akta. Nagle przez myśl przeszło mi miliony scenariuszy dotyczące śledztwa i tego jak najszybciej byłoby wydobyć ze mnie informacje. Nie, wróć, to przecież nonsens...
- Rozumiem - odpowiedziałam gdzieś pomiędzy jednym łykiem herbaty a drugim. - A którą dziedzinę sztuki lubisz najbardziej? - spytałam. Chcąc wciąż stąpać po bardzo neutralnym gruncie.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570

Strona 5 z 15 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 15  Next

Kącik kawiarniany
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach