Taras
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Taras
Jest za gorąco, żeby siedzieć w środku i masz ochotę wyjść na zewnątrz? Oczywiście! Sprzedawca wyprowadza cię na taras zadaszony plątaniną zielonych, okwieconych bluszczy, wskazuje ci gustowne krzesło i prosi o chwilę cierpliwości. Zapach herbaty i słodkich deserów czuć nawet tutaj. Wycisz się i posłuchaj śpiewu ptaków. Możesz również zamówić mrożoną herbatę z kostkami lodu i plasterkiem cytryny. Lub tego, na co tylko masz ochotę.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Oczekiwanie się przedłużało, ale nie miała zamiaru pospieszać mężczyzny wiedząc, że zapoznanie się ze wszystkim wymagało czasu. Zastanowienie się z czym może powiązać symbole, czy wie jak się zwą lub czy miał z nimi kiedyś styczność. Każda wskazówka czy nawet przebłysk myśli był na wagę złota. Nim zacznie poszerzać swoje poszukiwania chciała poznać opinie innych. Nie kwestionowała żadnych pomysłów uważając, że za którymś z nich może kryć się wskazówka, która poprowadzi ją dalej. Delektowała się więc w spokojem miejsca i zerkała w stronę kwiatów, które zdobiły stoliki. Często szukała inspiracji do tworzenia talizmanów. Stawiała na indywidualność, więc zależało jej, aby każdy wykonany na zamówienie artefakt wyglądał inaczej. Wzory kwiatowe oraz geometryczne były teraz bardzo modne. Zaś te w kształcie stworzeń zaczynały tracić na popularności. Musiała być wyczulona na potrzeby klientów i wychodzić im naprzeciw. Kiedy studiowała układ płatków w kwiatostanie chabrów doszedł ją głos czarodzieja.
-Podróżnicy i runiści, jak najbardziej. - Nawet jeżeli nie spędzali w ten sposób większość swojego życia, to spora część przedstawicieli rod Burke podróżowało przez jakiś czas i praktycznie wszyscy poznawali świat run i dobrze się w ich poruszali. Jednak nawet wtedy potrzebowali drugiej opinii. Tak jak ona w tej chwili. - O samozwańczych szamanach nie słyszałam. - Choć nie zdziwiłaby się, gdyby ktoś z przodków i tym tematem się zainteresował. -Dlaczego pan pyta? - Co takie odkrył czy zobaczył w symbolach leżących na blacie stolika. Obok nich zaraz kelnerka ustawiła ich zamówienie. Sięgnęła po lemoniadę. Odstawiła ją na bok by lepiej przyjrzeć się wskazanym znakom. Nieznacznie zmarszczyła brwi w zamyśleniu. -Nie jest tajemnicą, że Anglicy są zafascynowani egzotyką oraz skarbami i tajemnicami Egiptu. Jeżeli takowe znaki były używane właśnie tam nie dziwi mnie to, że zostały użyte też w Durham. - Podążyła wzrokiem za wskazywanymi runami. -A może ktoś liczył, że połączy te znaki, z tymi, które są typowymi używanymi w czasach celtyckich. - Zwróciła uwagę na te, co do których nie ma miała żadnej wątpliwości. -Jeżeli chciałaby pan zamknąć na wieczność bardzo silną, nieobliczalną moc, w dobrze ukrytym miejscu, tak żeby nigdy się nie wydostała. - Uniosła na niego szarozielone spojrzenie; czujne. -Co by pan zrobił?
-Podróżnicy i runiści, jak najbardziej. - Nawet jeżeli nie spędzali w ten sposób większość swojego życia, to spora część przedstawicieli rod Burke podróżowało przez jakiś czas i praktycznie wszyscy poznawali świat run i dobrze się w ich poruszali. Jednak nawet wtedy potrzebowali drugiej opinii. Tak jak ona w tej chwili. - O samozwańczych szamanach nie słyszałam. - Choć nie zdziwiłaby się, gdyby ktoś z przodków i tym tematem się zainteresował. -Dlaczego pan pyta? - Co takie odkrył czy zobaczył w symbolach leżących na blacie stolika. Obok nich zaraz kelnerka ustawiła ich zamówienie. Sięgnęła po lemoniadę. Odstawiła ją na bok by lepiej przyjrzeć się wskazanym znakom. Nieznacznie zmarszczyła brwi w zamyśleniu. -Nie jest tajemnicą, że Anglicy są zafascynowani egzotyką oraz skarbami i tajemnicami Egiptu. Jeżeli takowe znaki były używane właśnie tam nie dziwi mnie to, że zostały użyte też w Durham. - Podążyła wzrokiem za wskazywanymi runami. -A może ktoś liczył, że połączy te znaki, z tymi, które są typowymi używanymi w czasach celtyckich. - Zwróciła uwagę na te, co do których nie ma miała żadnej wątpliwości. -Jeżeli chciałaby pan zamknąć na wieczność bardzo silną, nieobliczalną moc, w dobrze ukrytym miejscu, tak żeby nigdy się nie wydostała. - Uniosła na niego szarozielone spojrzenie; czujne. -Co by pan zrobił?
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Fakt, że ktoś używał czysto arabskich symboli w angielskiej grocie początkowo był przez niego uważany za pomyłkę. W momencie, w którym lady Burke przekazała mu pergamin z ciemnymi kształtami, wspomniała o Durham, i o specyficznym miejscu, elementy nadal nie łączyły się w całość. Stanowiły puzzle z odległych krain, skrawki zupełnie nieskładnej układanki, jednocześnie jakaś część łączyła się – lub mogła się łączyć – z jego dziedzictwem. Pomiędzy ściągnięciem brwi a charakterystycznym stukotem filiżanki o spodeczek starał się dostrzec szczegóły. Znaleźć pominięty moment, dowód na to, że i on i ona się mylili.
Ale charakterystyczne wstęgi, w które układała się przedstawiona przez nią runa faktycznie wyglądały niemal tak samo jak te, które spotykał w pospolitych grobowcach. Które wyryto na kamieniach, skrzyniach, czasem magicznie zaklętych drzwiach.
– Dlatego, że świadomego runistę nie podejrzewałbym o taki błąd lub niewiedzę – wyjawił wprost, podnosząc na nią spojrzenie – Kto używałby podstawowego zabezpieczenia, jeśli chciał ukryć coś cennego? A wierzę, że coś takiego musiało znajdować się we wspomnianym przez lady miejscu, inaczej nie byłoby lady tutaj – kącik ust drgnął ku górze. Ułożył dłoń na pergaminie, po chwili go podniósł i raz jeszcze przyjrzał kształtowi, który nakreśliła Primrose. Kultury przecierały swoje szlaki i krzyżowały się ze sobą, podróżnicy stale poszukiwali czegoś więcej, runiści stale pragnęli odkryć coś, co zrewolucjonizowałoby ich dotychczasową wiedzę – nikt nie znał wszelkich znaków tego świata, nikt nie dosięgnął magii, która płynęła każdą rzeką doczesności.
– Być może właśnie tak było – dodał, podchwytując jej słowa, wobec których skinął głową – Być może ktoś, kto nałożył runy i ukrył miejsce, o którym lady wspomina, pragnął posiłkować się wszystkimi znanymi sposobami. Połączyć runy celtyckie z tymi, które pochodzą z daleka. Być może nieświadomie, nie wiedząc czy taki zestaw faktycznie zadziała? – zasugerował, unosząc brew ku górze i ponownie sięgając po filiżankę. Ludzie posuwali się do wszelakich działań, często nieprzemyślanych i wręcz desperackich, kiedy na czymś im zależało. Niewiedza i pośpiech często szły w parze, nie przynosząc jednak zwykle sprzyjających efektów.
– Gdybym ja miał w ręku coś… takiego, dołożyłbym wszelkich starań, by przypieczętować zamknięcie. Wszelkimi środkami – pojedyncza zmarszczka przemknęła po czole i zniknęła – Nie takimi runami. Być może…. autor o tym nie wiedział – nie wiedział gdzie leżała granica, czym była moc, po którą sięgał, a co podpowiadała mu czysta desperacja – To mogła być zwyczajna, ludzka pomyłka. Błąd podyktowany emocjami. W końcu, po czym tłumaczyć możemy chociażby nasze spotkanie? Temu, kto ukrył grotę i to, co w niej, nie do końca się to udało.
Ale charakterystyczne wstęgi, w które układała się przedstawiona przez nią runa faktycznie wyglądały niemal tak samo jak te, które spotykał w pospolitych grobowcach. Które wyryto na kamieniach, skrzyniach, czasem magicznie zaklętych drzwiach.
– Dlatego, że świadomego runistę nie podejrzewałbym o taki błąd lub niewiedzę – wyjawił wprost, podnosząc na nią spojrzenie – Kto używałby podstawowego zabezpieczenia, jeśli chciał ukryć coś cennego? A wierzę, że coś takiego musiało znajdować się we wspomnianym przez lady miejscu, inaczej nie byłoby lady tutaj – kącik ust drgnął ku górze. Ułożył dłoń na pergaminie, po chwili go podniósł i raz jeszcze przyjrzał kształtowi, który nakreśliła Primrose. Kultury przecierały swoje szlaki i krzyżowały się ze sobą, podróżnicy stale poszukiwali czegoś więcej, runiści stale pragnęli odkryć coś, co zrewolucjonizowałoby ich dotychczasową wiedzę – nikt nie znał wszelkich znaków tego świata, nikt nie dosięgnął magii, która płynęła każdą rzeką doczesności.
– Być może właśnie tak było – dodał, podchwytując jej słowa, wobec których skinął głową – Być może ktoś, kto nałożył runy i ukrył miejsce, o którym lady wspomina, pragnął posiłkować się wszystkimi znanymi sposobami. Połączyć runy celtyckie z tymi, które pochodzą z daleka. Być może nieświadomie, nie wiedząc czy taki zestaw faktycznie zadziała? – zasugerował, unosząc brew ku górze i ponownie sięgając po filiżankę. Ludzie posuwali się do wszelakich działań, często nieprzemyślanych i wręcz desperackich, kiedy na czymś im zależało. Niewiedza i pośpiech często szły w parze, nie przynosząc jednak zwykle sprzyjających efektów.
– Gdybym ja miał w ręku coś… takiego, dołożyłbym wszelkich starań, by przypieczętować zamknięcie. Wszelkimi środkami – pojedyncza zmarszczka przemknęła po czole i zniknęła – Nie takimi runami. Być może…. autor o tym nie wiedział – nie wiedział gdzie leżała granica, czym była moc, po którą sięgał, a co podpowiadała mu czysta desperacja – To mogła być zwyczajna, ludzka pomyłka. Błąd podyktowany emocjami. W końcu, po czym tłumaczyć możemy chociażby nasze spotkanie? Temu, kto ukrył grotę i to, co w niej, nie do końca się to udało.
the sun is hiding
and if you do not have a name, you have nothing
and if you do not have a name, you have nothing
Nie dziwiło jej wykorzystanie przez runistów licznych symboli. Znawcy run i zaklinacze byli znani z tego, że łączyli wiele znaków z różnych kultur i nie wahali się eksperymentować. Nie raz takie próby powiązania różnych symboli opłacali życiem albo rozumiem. To sprawiało, że kolejne pokolenia miały szanse rozwoju i mogły pogłębia swoją wiedzę. Anglicy byli zafascynowani kulturą wschodu, co było widoczne w kuchni, w strojach, wystroju domostw. Tym bardziej nie było niczym dziwnym, że sięgali też ku niej w magii.
Spotkanie z lordem Shafiq sprawiło, że mogła spojrzeć na całą sprawę szerzej, poszukać innych powiązań. Jeżeli cienie były mieszaniną magii z różnych krańców świata to by tłumaczyło powiązanie run. Istniała jeszcze opcja, że ktoś chciał związać cienie magią, z której nie były stworzone. Taki zapis mógł wiele zdziałać, tylko należało wiedzieć jakich zapisów używać.
-Z tego co słyszę, można stwierdzić, że pojawia się kolejna teoria. - Upiła łyk lemoniady, a następnie odstawiła na blat stołu. -Coś zamknięte w grocie, nie należało do naszej magii lub zamknięcie tego czegoś lub kogoś chciano związać obcą magią licząc, że zabezpieczeń nie przełamie.
Czarodziej dopatrywał się w tym ludzkiego błędu, braku wiedzy i emocji. Ona zaś starała się zrozumieć czym kierowała się osoba decydująca się na użycie takiego połączenia. Nie wykluczała pośpiechu ani desperacji, tylko coś tu nie pasowało. -Nie mogło to być dzieło tworzone w panice i na czas. - Odparła rozsiadając się wygodniej w krześle. -Pieczołowitość z jaką każda runa została wyryta na ścianie, dokładność splecenia zaklęcia klatki wskazuje na to, że była to praca jednej lub paru osób, która przez jakiś czas trwała. Szykowali się na to. To oznacza, że byli przekonani o słuszności swojej decyzji. I jak nam pokazuje sytuacja mieli poniekąd rację. Miejsce to było ukryte i dopiero ostatnie wydarzenia ukazały wnętrze groty, a badania wykazały, że bariera została złamana nie tak dawno. - Doskonale pamiętała pulsowanie wody, przedziwne cienie, szepty i zwidy jakich doświadczyła. Odchorowała pobyt tam, ale nie miała zamiaru udawać, że problemu nie ma. Jako lady Burke, była odpowiedzialna za mieszkańców miasta i tego co ich spotyka. Ciężar ją czasami przygniatał, ale nie mogła zawieść ani brata ani innych, którzy na niej polegali. -Jakich run byś użył, lordzie Shafiq? - Ta wiedza mogła okazać się dla niej zbawienna i konieczna do wykorzystania, gdy przyjdzie się jej mierzyć z cieniami.
Spotkanie z lordem Shafiq sprawiło, że mogła spojrzeć na całą sprawę szerzej, poszukać innych powiązań. Jeżeli cienie były mieszaniną magii z różnych krańców świata to by tłumaczyło powiązanie run. Istniała jeszcze opcja, że ktoś chciał związać cienie magią, z której nie były stworzone. Taki zapis mógł wiele zdziałać, tylko należało wiedzieć jakich zapisów używać.
-Z tego co słyszę, można stwierdzić, że pojawia się kolejna teoria. - Upiła łyk lemoniady, a następnie odstawiła na blat stołu. -Coś zamknięte w grocie, nie należało do naszej magii lub zamknięcie tego czegoś lub kogoś chciano związać obcą magią licząc, że zabezpieczeń nie przełamie.
Czarodziej dopatrywał się w tym ludzkiego błędu, braku wiedzy i emocji. Ona zaś starała się zrozumieć czym kierowała się osoba decydująca się na użycie takiego połączenia. Nie wykluczała pośpiechu ani desperacji, tylko coś tu nie pasowało. -Nie mogło to być dzieło tworzone w panice i na czas. - Odparła rozsiadając się wygodniej w krześle. -Pieczołowitość z jaką każda runa została wyryta na ścianie, dokładność splecenia zaklęcia klatki wskazuje na to, że była to praca jednej lub paru osób, która przez jakiś czas trwała. Szykowali się na to. To oznacza, że byli przekonani o słuszności swojej decyzji. I jak nam pokazuje sytuacja mieli poniekąd rację. Miejsce to było ukryte i dopiero ostatnie wydarzenia ukazały wnętrze groty, a badania wykazały, że bariera została złamana nie tak dawno. - Doskonale pamiętała pulsowanie wody, przedziwne cienie, szepty i zwidy jakich doświadczyła. Odchorowała pobyt tam, ale nie miała zamiaru udawać, że problemu nie ma. Jako lady Burke, była odpowiedzialna za mieszkańców miasta i tego co ich spotyka. Ciężar ją czasami przygniatał, ale nie mogła zawieść ani brata ani innych, którzy na niej polegali. -Jakich run byś użył, lordzie Shafiq? - Ta wiedza mogła okazać się dla niej zbawienna i konieczna do wykorzystania, gdy przyjdzie się jej mierzyć z cieniami.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Przejęcie, które malowało się na jej twarzy, a które śledził nieustannie w czujnym spojrzeniu, wydawało się jakby ewoluować. Dryfowało na niedopowiedzeniach i dywagacjach, wyobrażeniach, które stanowiły zaledwie strzępek tego, czego doświadczyła lady Burke. Orbitowało na jej wizjach i jego doświadczeniu, przypuszczeniach i całym morzu potencjalnych rozwiązań – fakt, że zwróciła się o pomoc do niego jasno wskazywał na to, że rozwiązania swojej zagadki pragnęła szukać daleko poza granicami Anglii. Wschodnie i południowe wpływy na magię czarowników z Wysp nie były niczym zaskakującym, użycie run, które rozpoznał po jej szkicach, owszem.
Wertował jej słowa i dopasowywał do własnych schematów, pragnąc odnaleźć wspólny rys dla tego, co ukryte w kamiennej grocie Durham do tego, co spoczywało pod wiecznymi piaskami pustyń. Czy była to desperacja, czy zwyczajny błąd – nie mógł nad tym dywagować, nie znając całego kontekstu; widząc jedynie skrawek układanki, nie jej całość z lotu ptaka.
– Co zatem sugerujesz, lady Burke? Co czaiło się w intencjach zaklinacza, lub, jak mówisz, całej grupy która za wszelką cenę pragnęła ukryć w grocie to… coś? – twór materialny czy wiązkę czystej energii, klątwę czy skarby z całego świata – nie wiedział o jakim sekrecie mówiła Primrose.
Raz jeszcze sięgnął po filiżankę z letnią herbatą, nie odejmując spojrzenia od ciemnowłosej kobiety, która nakreślała przed nim kolejne szczegóły sytuacji.
– Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, lady Primrose – wyjawił, pomiędzy krótkim westchnięciem a nutą uśmiechu – Nie znając kontekstu, nie widząc tego na własne oczy, nie mając pojęcia co było, bądź jest ukryte w miejscu, które pragniesz zbadać – nie miał pojęcia z czym do niego przyszła – jaki był zasięg problemu i czego tak naprawdę dotykał – Tym samym dywagowanie o sposobach, którymi ja osobiście zabezpieczyłbym daną grotę, jest bezcelowe – podkreślił, a porcelana z brzdękiem spoczęła na nowo na spodeczku. Dłoń na chwilę sięgnęła po skrawek pergaminu, później odłożył jej rysunki na blat stoliczka.
– Użyłbym runicznych ciągów pisma hieroglificznego, tych samych, które po dziś dzień pieczętują faraońskie miejsca spoczynku – jak takowe miałyby się jednak do tego co dzieje się w Anglii? Nie mam pojęcia – błądził w spostrzeżeniach niemal na oślep, tym samym podsuwanie jej rozwiązań nie mogło przynieść jakiegokolwiek skutku – Nie znając szerszej perspektywy, nie jestem w stanie wydawać osądów w twej sprawie, lady Burke. Nie mogę wyjawić ci jak ukryć to, co nie wiem wszakże czym naprawdę jest – dopasowywanie rozwiązań do nieodkrytej sprawy mogło nie tyle nie przynieść jej żadnej pomocy, co w pewnych przypadkach zwyczajnie zaszkodzić.
– Jaka jest twoja wersja zdarzeń? Teraz, gdy wiesz, że runa, którą pokazałaś, nie ma w sobie wielkiej mocy.
Wertował jej słowa i dopasowywał do własnych schematów, pragnąc odnaleźć wspólny rys dla tego, co ukryte w kamiennej grocie Durham do tego, co spoczywało pod wiecznymi piaskami pustyń. Czy była to desperacja, czy zwyczajny błąd – nie mógł nad tym dywagować, nie znając całego kontekstu; widząc jedynie skrawek układanki, nie jej całość z lotu ptaka.
– Co zatem sugerujesz, lady Burke? Co czaiło się w intencjach zaklinacza, lub, jak mówisz, całej grupy która za wszelką cenę pragnęła ukryć w grocie to… coś? – twór materialny czy wiązkę czystej energii, klątwę czy skarby z całego świata – nie wiedział o jakim sekrecie mówiła Primrose.
Raz jeszcze sięgnął po filiżankę z letnią herbatą, nie odejmując spojrzenia od ciemnowłosej kobiety, która nakreślała przed nim kolejne szczegóły sytuacji.
– Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, lady Primrose – wyjawił, pomiędzy krótkim westchnięciem a nutą uśmiechu – Nie znając kontekstu, nie widząc tego na własne oczy, nie mając pojęcia co było, bądź jest ukryte w miejscu, które pragniesz zbadać – nie miał pojęcia z czym do niego przyszła – jaki był zasięg problemu i czego tak naprawdę dotykał – Tym samym dywagowanie o sposobach, którymi ja osobiście zabezpieczyłbym daną grotę, jest bezcelowe – podkreślił, a porcelana z brzdękiem spoczęła na nowo na spodeczku. Dłoń na chwilę sięgnęła po skrawek pergaminu, później odłożył jej rysunki na blat stoliczka.
– Użyłbym runicznych ciągów pisma hieroglificznego, tych samych, które po dziś dzień pieczętują faraońskie miejsca spoczynku – jak takowe miałyby się jednak do tego co dzieje się w Anglii? Nie mam pojęcia – błądził w spostrzeżeniach niemal na oślep, tym samym podsuwanie jej rozwiązań nie mogło przynieść jakiegokolwiek skutku – Nie znając szerszej perspektywy, nie jestem w stanie wydawać osądów w twej sprawie, lady Burke. Nie mogę wyjawić ci jak ukryć to, co nie wiem wszakże czym naprawdę jest – dopasowywanie rozwiązań do nieodkrytej sprawy mogło nie tyle nie przynieść jej żadnej pomocy, co w pewnych przypadkach zwyczajnie zaszkodzić.
– Jaka jest twoja wersja zdarzeń? Teraz, gdy wiesz, że runa, którą pokazałaś, nie ma w sobie wielkiej mocy.
the sun is hiding
and if you do not have a name, you have nothing
and if you do not have a name, you have nothing
Poszukiwanie wiedzy i informacji nigdy nie było łatwe ani proste. Miała tego całkowitą świadomość, wychowywana domu poszukiwaczy artefaktów, osób, którym nie były obce łamigłówki widziała nie raz jak długo dochodziło się do prawidłowych wniosków. Jednak czasami miała nadzieję, że jakiś etap będzie łatwiejszy. Jakiś element układanki prawie wpadnie w jej dłonie samoistnie. Rozmowa z lordem Shafiqiem wzbudzała pewna frustrację i bolączkę, ponieważ niczego nie ułatwiła. Sprawiła jedynie, że kobieta zaczęła zastanawiać się czy dobrą ścieżkę obrała. Może należało zacząć od innej strony, a może coś przeoczyła i właśnie błądziła, choć odpowiedź była na wyciągnięcie ręki.
-Nie wiem czym było to coś, albo czym jest. - Możliwe, że gdyby posiadała tę wiedzę cała rozmowa byłaby o wiele łatwiejsza. Krążyła po omacku. Więzień nie zostawił żadnych śladów albo ona zwyczajnie ich nie dostrzegała. Uśmiechnęła się smutno, z lekką rezygnacją i zmęczeniem. Od kiedy opuściła grotę, od dnia gdy jej umysł mierzył się z przedziwnymi wizjami nie spała dobrze, a obowiązków przybywało. Chciała krzyczeć z bezsilności, z poczucia, że drepcze w miejscu, ale nie mogła. Okazanie słabości było przyznaniem się do porażki, a tej jeszcze nie widziała. Daleka była od tego. Czuła się w obowiązku dowiedzieć się, co się wydarzyło, czym lub kim było coś zamknięte w grocie. I gdzie teraz jest. Sięgnęła ku rysunkom, aby je złożyć. Na nic teraz się jej zdadzą, kiedy wiedziała, że nic więcej się nie dowie. -Przyznaję, że teraz mam więcej pytań niż tez. Praktycznie wszystkie odpadły w trakcie naszej rozmowy. - W jej głosie dało się wyczuć nutę zmęczenie zmieszaną z rozczarowaniem. Schowała rysunki. -Nie wiem co się tam wydarzyło. Wcześniej sądziłam, że runy miały na celu wzmocnienie przestrzeni, utrzymanie tego czegoś lub kogoś w grocie. Teraz… skoro mogą nie mieć żadnej mocy, nie wiem w jakim celu zostały napisane. - To nie miało żadnego sensu. Zawsze był jakiś cel, zwłaszcza w takim miejscu jak tamto. Tej wielkiej klatce jaką zobaczyła, a te runy były dosłownie wszędzie, mieniły się bursztynowym blaskiem. Nie mogły być jedynie i wyłącznie dla ozdoby. Czy ileś razy napisane, stojące obok siebie, nabierały mocy? Czy zarówno ona jak i czarodziej nie dostrzegali szerszej perspektywy tkwiąc jedynie w pojedynczym symbolu. -Ozdobienie całych ścian tymi runami musiało mieć jakiś cel. - Oznajmiła chwytając się tej myśli jak tonący koła ratunkowego. - Być może zapędzam sama siebie w kozi róg. Sprawiam, że umyka mi coś innego, bardziej istotnego, ale na razie nie widzę innej opcji.- Uniosła spojrzenie na mężczyznę, a tym razem na jasnej twarzy zagościł delikatny uśmiech. -Dziękuję za pana czas. Rozmowa ta pozwoliła mi spojrzeć na zagadnienie z innej perspektywy. Mam nadzieję, że ułatwi mi odnalezienie odpowiedzi. - Bo tej miała zamiar szukać uparcie i wytrwale, tak długo jak będzie trzeba. -Nie będę zabierać więcej cennego czasu. - Z tymi słowami uniosła się ze swojego miejsce sięgając po kapelusz, który teraz nałożyła na skronie przysłaniając tym samym twarz cieniem z ronda.
-Nie wiem czym było to coś, albo czym jest. - Możliwe, że gdyby posiadała tę wiedzę cała rozmowa byłaby o wiele łatwiejsza. Krążyła po omacku. Więzień nie zostawił żadnych śladów albo ona zwyczajnie ich nie dostrzegała. Uśmiechnęła się smutno, z lekką rezygnacją i zmęczeniem. Od kiedy opuściła grotę, od dnia gdy jej umysł mierzył się z przedziwnymi wizjami nie spała dobrze, a obowiązków przybywało. Chciała krzyczeć z bezsilności, z poczucia, że drepcze w miejscu, ale nie mogła. Okazanie słabości było przyznaniem się do porażki, a tej jeszcze nie widziała. Daleka była od tego. Czuła się w obowiązku dowiedzieć się, co się wydarzyło, czym lub kim było coś zamknięte w grocie. I gdzie teraz jest. Sięgnęła ku rysunkom, aby je złożyć. Na nic teraz się jej zdadzą, kiedy wiedziała, że nic więcej się nie dowie. -Przyznaję, że teraz mam więcej pytań niż tez. Praktycznie wszystkie odpadły w trakcie naszej rozmowy. - W jej głosie dało się wyczuć nutę zmęczenie zmieszaną z rozczarowaniem. Schowała rysunki. -Nie wiem co się tam wydarzyło. Wcześniej sądziłam, że runy miały na celu wzmocnienie przestrzeni, utrzymanie tego czegoś lub kogoś w grocie. Teraz… skoro mogą nie mieć żadnej mocy, nie wiem w jakim celu zostały napisane. - To nie miało żadnego sensu. Zawsze był jakiś cel, zwłaszcza w takim miejscu jak tamto. Tej wielkiej klatce jaką zobaczyła, a te runy były dosłownie wszędzie, mieniły się bursztynowym blaskiem. Nie mogły być jedynie i wyłącznie dla ozdoby. Czy ileś razy napisane, stojące obok siebie, nabierały mocy? Czy zarówno ona jak i czarodziej nie dostrzegali szerszej perspektywy tkwiąc jedynie w pojedynczym symbolu. -Ozdobienie całych ścian tymi runami musiało mieć jakiś cel. - Oznajmiła chwytając się tej myśli jak tonący koła ratunkowego. - Być może zapędzam sama siebie w kozi róg. Sprawiam, że umyka mi coś innego, bardziej istotnego, ale na razie nie widzę innej opcji.- Uniosła spojrzenie na mężczyznę, a tym razem na jasnej twarzy zagościł delikatny uśmiech. -Dziękuję za pana czas. Rozmowa ta pozwoliła mi spojrzeć na zagadnienie z innej perspektywy. Mam nadzieję, że ułatwi mi odnalezienie odpowiedzi. - Bo tej miała zamiar szukać uparcie i wytrwale, tak długo jak będzie trzeba. -Nie będę zabierać więcej cennego czasu. - Z tymi słowami uniosła się ze swojego miejsce sięgając po kapelusz, który teraz nałożyła na skronie przysłaniając tym samym twarz cieniem z ronda.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Co kryło się pod powierzchnią ziemi, co malowało szarawe cienie pod oczami lady Burke, co kwitło w skalnej grocie, pieczętując skrywaną magię lub skarb – rozbudzała jego ciekawość, spojrzenie ślizgało się po rysunkach, po dłoniach chowających skrawki pergaminu, w końcu po twarzy Primrose, która dopiero teraz wydawała mu się specyficznie zmęczona. Czy pochylała się nad tą sprawą od wielu tygodni, tracąc sen i spokój – najwidoczniej.
Obserwował ją bacznie, czerpiąc z wypowiadanych słów, czynionych gestów i specyficznej mimiki, która zdradzała jej konsternację – nie wiedziała co kryło się w grocie; być może dotarła tylko do danego miejsca, pewnego poziomu złożonej konstrukcji, którą zabezpieczono magią i runami – z tym drugim mógł jej pomóc, choć mając do dyspozycji tylko kilka kształtów nakreślonych węgielnym ołówkiem, nie mógł prowadzić osądów i wysnuwać rozwiązania.
– Przykro mi, lady Burke – odpowiedział na jej słowa, w drobnym uniesieniu kąciku ust zdradzając coś na kształt wyrozumiałości – Ale widząc tylko to, zaledwie skrawek tajemnicy, którą pragniesz zbadać, niewiele mogę ci powiedzieć – wytłumaczył raz jeszcze, w międzyczasie zerkając na kelnerkę, która lawirując między stolikami porwała pustą filiżankę po herbacie – Niewiele też zasugerować; runy to potężne narzędzie, nieodpowiedni krok może zakończyć się katastrofą – a nie mógł jej narażać, nawet jeśli przyniesione rysunki zinterpretował jako podstawowe formy zabezpieczeń – Być może w całej układance kryje się więcej. Może nie samymi runami powinnaś się martwić – brew lekko drgnęła ku górze. Mówiła, że cała grota była wymalowana runami – po co jednak ktoś miałby naznaczać skalne jaskinie podstawowymi zabezpieczeniami? – Może służyły jako swego rodzaju… odwrócenie uwagi? Rozpraszacz, maska dla tego, co rzeczywiście ważne? – mogły także stanowić pewne kombinacje, niezbadane połączenia wpływów celtyckich z tymi z dalekiego wschodu czy – jak widywał – delty Nilu.
– To swobodne dywagacje, lady Primrose – jak powiedziałem, nie mógłbym orzekać w takiej sprawie, nie widząc całości sytuacji. Sam szkic niewiele mi powie – z drobnym westchnięciem posłał jej raz jeszcze uśmiech, na skraju uprzejmości i zrezygnowania. Kiedy się podniosła, podążył za nią spojrzeniem, finalnie kiwając głową.
– Gdyby do rąk lady wpadło coś więcej, więcej materiałów, służę pomocą – zaproponował, samemu wstając z miejsca i prostując się, by w kurtuazyjnym geście wysunąć ramię i ująć jej dłoń, na której złożył subtelny pocałunek.
– Dziękuję za spotkanie, liczę, że prędko odnajdzie lady wyjaśnienie swojej zagadki.
zt x2 <3
Obserwował ją bacznie, czerpiąc z wypowiadanych słów, czynionych gestów i specyficznej mimiki, która zdradzała jej konsternację – nie wiedziała co kryło się w grocie; być może dotarła tylko do danego miejsca, pewnego poziomu złożonej konstrukcji, którą zabezpieczono magią i runami – z tym drugim mógł jej pomóc, choć mając do dyspozycji tylko kilka kształtów nakreślonych węgielnym ołówkiem, nie mógł prowadzić osądów i wysnuwać rozwiązania.
– Przykro mi, lady Burke – odpowiedział na jej słowa, w drobnym uniesieniu kąciku ust zdradzając coś na kształt wyrozumiałości – Ale widząc tylko to, zaledwie skrawek tajemnicy, którą pragniesz zbadać, niewiele mogę ci powiedzieć – wytłumaczył raz jeszcze, w międzyczasie zerkając na kelnerkę, która lawirując między stolikami porwała pustą filiżankę po herbacie – Niewiele też zasugerować; runy to potężne narzędzie, nieodpowiedni krok może zakończyć się katastrofą – a nie mógł jej narażać, nawet jeśli przyniesione rysunki zinterpretował jako podstawowe formy zabezpieczeń – Być może w całej układance kryje się więcej. Może nie samymi runami powinnaś się martwić – brew lekko drgnęła ku górze. Mówiła, że cała grota była wymalowana runami – po co jednak ktoś miałby naznaczać skalne jaskinie podstawowymi zabezpieczeniami? – Może służyły jako swego rodzaju… odwrócenie uwagi? Rozpraszacz, maska dla tego, co rzeczywiście ważne? – mogły także stanowić pewne kombinacje, niezbadane połączenia wpływów celtyckich z tymi z dalekiego wschodu czy – jak widywał – delty Nilu.
– To swobodne dywagacje, lady Primrose – jak powiedziałem, nie mógłbym orzekać w takiej sprawie, nie widząc całości sytuacji. Sam szkic niewiele mi powie – z drobnym westchnięciem posłał jej raz jeszcze uśmiech, na skraju uprzejmości i zrezygnowania. Kiedy się podniosła, podążył za nią spojrzeniem, finalnie kiwając głową.
– Gdyby do rąk lady wpadło coś więcej, więcej materiałów, służę pomocą – zaproponował, samemu wstając z miejsca i prostując się, by w kurtuazyjnym geście wysunąć ramię i ująć jej dłoń, na której złożył subtelny pocałunek.
– Dziękuję za spotkanie, liczę, że prędko odnajdzie lady wyjaśnienie swojej zagadki.
zt x2 <3
the sun is hiding
and if you do not have a name, you have nothing
and if you do not have a name, you have nothing
Taras
Szybka odpowiedź