Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki przy ścianie
AutorWiadomość
Stoliki przy ścianie [odnośnik]19.09.15 19:25
First topic message reminder :

Stoliki przy ścianie

★★
Kolejna część stolików, tym razem ulokowanych na obrzeżach sali. Są zwykle zajmowane przez stałych bywalców Dziurawego Kotła, osoby wynajmujące – często na stałe – pokoje na piętrze. Odcinają się tutaj od nadmiernego hałasu, w spokoju mogą wypić kufel piwa lub zjeść potrawę przyniesioną przez kelnerkę, przy czym mając doskonały widok na wszystkich gości w Kotle. Ciężko tutaj o wolne miejsce, lecz kto wie, może właśnie natrafiłeś na dobrą duszę, która pozwoli ci się przysiąść?

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, gargulki, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:19, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przy ścianie - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]08.11.18 19:37
Zdawkowe odwołanie się do swych uczuć względem Hogwartu w ogóle jej nie zdziwiło. Larsona otaczała aura pochmurnej obojętności, być może podobna do tej, jaka rozpościerała się wokół niej samej, wydawał się też przesadnie ostrożny i zachowawczy - podobne podobieństwa, chociaż bez wątpienia lepiej potrafiła kamuflować chłód emanujący aż od skrytych pod orientalną skórą kości. Przyjacielskie zagajenie powinno spotkać się z równie miłym odzewem, tak żyło się łatwiej; z biegiem lat nauczyła się już zakładania maski przeciętnej obywatelki, przylegającej teraz do jej twarzy tak ściśle, że momentami sama nabierała się na widoczny w zwierciadle czuły uśmiech. Koleżanka ze szkoły, koleżanka z Ministerstwa, koleżanka z urzędu, koleżanka z sąsiedniej kamienicy; egzotyczna, ale skromna i cicha, nie przyciągająca uwagi po pierwszym szoku związanym z dalekowschodnim pochodzeniem.
Może i Luke tak ją kiedyś postrzegał, ale nie było to teraz istotne. Skupiali się przecież wyłącznie na interesach, dokonując udanych negocjacji. W oczach Larsona odbijało się skupienie, zachowywał się jak profesjonalista: nie trzeba było chmurnych spojrzeń, walenia pięścią w stół i spluwania na podłogę, by dobrze prezentować się w dość przestępczym zawodzie. Otocznie także różniło się od przemytniczych spelun, ciepłe, przytulne, wypełnione zapachem przyzwoitej jakości alkoholu oraz świeżego ciasta, przygotowywanego już na kolację dla gości kilku niezniszczonych pokoi Dziurawego Kotła.
- Rozumiem, że jeśli zależałoby mi na wyjątkowo intensywnej dyskrecji, mogłabym na to liczyć? - upewniła się z przemiłym uśmiechem. W tej konkretnej sprawie nie potrzebowała aż takich zabezpieczeń, ale na przyszłość, jeśli to Larsonowi powierzałaby część istotnych zadań, wolała zebrać wszelkie dostępne informacje. - Liczę też, że nie współpracujesz z ludźmi, którzy kiedykolwiek...zepsuli robotę - Jak na dobrze wychowaną pannę przystało, użyła łagodniejszego słowa. Bezwzględność stanowiła doskonałego doradcę podczas prowadzenia jakichkolwiek działań handlowych, miała nadzieję, że doradzała także i siedzącemu naprzeciw niej organizatorowi nielegalnych transakcji. Przedmiot, o którym opowiadała Luke'owi miał dla niej cenną wartość sentymentalną i to nie ze względu na przeszłość a na przyszłość i dłonie, w które pragnęła złożyć amulet jako prezent. Zmrużyła na moment oczy, zastanawiając się nad ostatnim pytaniem mężczyzny. - Wolałabym furtkę zaledwie uchylić i to w wyjątkowych okolicznościach. Nie chcę przyciągać do tego przedmiotu i sposobu jego zdobywania większej uwagi. Zależy mi na czasie, ale także i płynności podróży medalionu do Wielkiej Brytanii - odparła ostrożnie, wierząc, że Luke zdoła odnaleźć w jej pragnieniach złoty środek. Gra była warta świeczki a także zapłaty, powinien zdawać sobie z tego sprawę, obserwował przecież jej rosnącą pozycję wśród Rycerzy. Jeśli otrzyma to, czego sobie zażyczyła, hojnie go opłaci. - Potrzebujesz jeszcze jakichś informacji? - dopytała, odgarniając kosmyki czarnych włosów znad czoła. Ktoś wszedł do Kotła, powiew chłodnego, wieczornego wiatru sięgnął aż do ich stolika, igrając nie tylko z fryzurą Deirdre, ale i z płomieniem lewitującej nad nimi świeczki, zrzucając z niej kroplę wosku. Wylądowała cicho tuż obok szklanki Tsagairt, ale kobieta i tak nie zamierzała kosztować dziś alkoholu. Przyszła tutaj w interesach - na wspominki szkolnych lat być może przyjdzie czas kiedyś indziej.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]10.11.18 20:03
Istotnie, kiedyś postrzegał ją kompletnie inaczej niż w tym momencie. Oprócz momentu kiedy zobaczył ją pierwszy raz na korytarzu. Jej egzotyczna uroda jak najbardziej przyciągnęła jego wzrok i przez moment jej się przyglądał. Jednak trwało to zaledwie kilka sekund. Napatrzył się i tyle. Miał jedenaście lat więc wtedy nie specjalnie zwracał uwagę na dziewczyny. Owszem, zdawał sobie sprawę iż jej uroda różni się od jego pozostałych koleżanek, ale to by było na tyle. Potem już w ogóle nie zwracał na nią uwagi, nie licząc tych poszczególnych sytuacji kiedy pracowali razem nad eliksirem lub dziwnym trafem ktoś znów ich połączył w parę na innych zajęciach. Była dla niego spokojną dziewczyną, która oprócz swojej oczywistej urody, nie zwracała na siebie uwagi.
Teraz patrzył na nią kompletnie inaczej. Była wyżej w hierarchii organizacji, zdawał sobie doskonale sprawę z tego, ze również posiadała większe zdolności od niego. Choć tego po sobie nie okazywał, był naprawdę zadowolony, że to jego poprosiła o pomoc. Jakby nie patrzeć, pod pewnym względem było to wyróżnienie.
- Jak najbardziej mogłabyś na to liczyć. - odparł spokojnie lekko przy tym kiwając głową - Jeśli potrzebowałabyś się upewnić, wystarczy, że porozmawiasz z Craig'iem, zleca mi czasami różne prace. - dodał po chwili i upił łyk alkoholu, nie zdziwiłby się gdyby Dei faktycznie chciała się upewnić, że mówi prawdę o swojej efektywności w pozbywaniu się niepotrzebnych gapiów. - Jeśli kiedyś pracowałem, to już tego nie robię. A ci, z którymi pracuję w tym momencie, wiedzą, że zepsucie roboty nie jest dla nich w żadnym stopniu opłacalne. - odpowiedział na jej kolejne pytanie.
Kiedy zaczynał w tym zawodzie nie raz natknął się na takich, którzy partaczyli robotę i odchodzili bezkarni, a on świecił oczyma. Zaledwie po dwóch latach, pękła mu żyłka kiedy ktoś znowu coś zepsuł i od tamtej pory mało kto dopuszczał by coś poszło nie tak. Larson był młody, miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, a mimo to udało mu się zdobyć szacunek wśród swoich pracowników, choć niektórzy byli od niego starsi czy nawet zdarzało się, że bardziej doświadczeni.
- Rozumiem. W takim razie postaram się być jak najbardziej przekonujący w ten bezpieczny sposób w razie jakichkolwiek kłopotów. Mam jednak nadzieję, że takowe się nie pojawią. - pokiwał lekko głową, a kącik jego ust lekko uniósł się ku górze, można powiedzieć, że uprzejmie się do niej uśmiechnął. - Znam odpowiednich ludzi do tej roboty, więc myślę, że przy dobrych wiatrach powianiem za jakiś tydzień, maksymalnie półtora się odezwać. Aktualnie nie mam żadnych innych zleceń więc zajmę się tym priorytetowo. - dopił alkohol i zerknął na jej wciąż pełną szklankę. - Może napijesz się czegoś innego? - zaproponował spokojnie zerkając w kierunku drzwi by zobaczyć kto przyszedł.
Stały klient, Tom sobie z nim poradzi. Z resztą on był na przerwie.
- W zasadzie to chciałbym wiedzieć chociaż orientacyjnie jak ten wisior wygląda by nie pomylić go z żadnym innym. Masz może jakiś rysunek? Lub po prostu mi przybliż jego wygląd. - poprosił patrząc na nią uważnie, jednocześnie lekko się przy tym uśmiechając, a nawet zaśmiał, gdyż kątem oka zauważył, że ktoś przy barze zwrócił na nich uwagę.
A byli przecież na przyjacielskim spotkaniu i rozmawiali sobie na spokojnie o wszystkim i o niczym. Więc uśmiech był jak najbardziej wskazany.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]10.11.18 21:12
Powiązania Larsona i Burke'a pozostawały dla niej nieoczywiste. W myślach szybko przewertowała to, co wiedziała na temat tych dwóch mężczyzn, starając się także przywołać ich wymianę zdań, toczoną podczas ostatniego spotkania Rycerzy Walpurgii. Działo się wtedy tyle, że nie potrafiła wyłuskać z kakofonii głosów tych dwóch konkretnych, kojarzyła jednak pewną suchą odpowiedź Craiga. Czyżby razem współpracowali? Przyjaźnili się? Luke wzbudził w niej lekką ciekawość, lubiła wiedzieć - nie była wścibska, po prostu bezpieczniej czuła się świadoma każdego aspektu zastanej sytuacji bądź relacji. - Długo znasz się z lordem Burke? - spytała lekko, próbując zwizualizować sobie ich jako parę przyjaciół, razem stawiających czoła wyzwaniom przemytniczego życia. Podejrzewała, że chodziło o kwestie sprowadzania opium lub niezbyt legalnych artefaktów do rodzinnego interesu dziedziców Durham, ale nie wypowiadała swych przemyśleń na głos. - Uczysz się na błędach, doskonale - skwitowała sugestię dotyczącą losu dawnych współpracowników Luke'a, także odbierających swoją nauczkę. Zapewne ostateczną, nie wnikała w metody Larsona, ciesząc się, że nie dawał drugiej szansy. Kto wie, może obecnie dyskutowana współpraca nie będzie pierwszą i ostatnią? Bardziej ufała Macnairowi, był starszy, miał więcej doświadczenia, ale z przezorności wolała dywersyfikować swych rozmówców. Drew należał także do mężczyzn bezkompromisowych, w pewien sposób jej bliskich, mogących wyciągnąć zbyt pochopne wnioski ze sprowadzenia medalionu.
Zastanowiła się chwilę w milczeniu nad terminem podanym przez mężczyznę, po czym leniwie kiwnęła głową. - Dwa tygodnie brzmią dobrze - odparła, miała nadzieję, że po tym czasie zdoła już otrzymać złoty amulet, a nawet jeśli nie - to chociaż szczegółowe informacje dotyczące postępów sprowadzania go z Bliskiego Wschodu. Znów pogrążyła się w myślach, prawie nie słysząc propozycji wypicia alkoholu. - Nie, dziękuję - odpowiedziała niezwykle grzecznie, wystukując na krawędzi szklanki powolny rytm swymi długimi, krwistoczerwonym paznokciami. - Nie chcę zbyt długo zawracać ci głowy - Był przecież w pracy, z której urwał się na krótką pogawędkę ze znajomą. Wykonywanie obowiązków barmana Dziurawego Kotła stanowiło zbyt dobrą przykrywkę, by mógł ją nadwyrężyć zaniedbywaniem klientów. Wyczuła uważniejszy wzrok skierowany na wchodzącego gościa, czas im uciekał a najważniejsze kwestie zostały poruszone. Oprócz tej jednej, właściwie najważniejszej. Pochyliła się nieco głębiej nad stolikiem, tak, jakby zamierzała podzielić się ze swoim przyjacielem jakąś pikantną ploteczką, usłyszaną w ministerialnych kuluarach. - Okrągły medalion, niewielkich rozmiarów. Kilka cali. Dość ciężki, z wyrzeźbionymi w kości rogowej nosorożca rycinami chińskich smoków - opisała go jak najdokładniej. Obca gałąź rodziny nie posiadała wielu drogocennych rzeczy, wątpiła, by przemytnik mógł pomylić cenną biżuterię z czymkolwiek innym. - Schowana w wykonanym z drewna zitan, ozdobnym pudełku, zamykanym na magiczną kłódkę - uściśliła, prostując się na krześle. Odwzajemniła uśmiech raz jeszcze, doskonale odgrywając zadowoloną z przekazanego sekretu kobietę. - Jeśli będziesz potrzebował czegoś jeszcze, napisz - rzuciła w ramach pożegnania, powoli podnosząc się z krzesła. Drzwi wejściowe otworzyły się ponownie, napływała wieczorna fala gości, szukających odprężenia po ciężkim dniu. Larson powinien wracać do pracy - zarówno tej za barem, jak i tej przygotowującej go do wypełnienia jej zamówienia. - Rozliczymy się, gdy dostanę medalion do ręki - uśmiechnęła się lekko, pewna, że nie odmówi: łączyła ich wspólna sprawa, nie uciekłaby bez zapłacenia, zresztą wątpiła, by taka idiotyczna myśl przyszła Luke'owi do głowy. Uprzejmie skinęła głową w geście pożegnania, po czym odwróciła się i ruszyła w kierunku głównych drzwi, pozostawiając za sobą prawie nietkniętą szklankę alkoholu.

| dei zt


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]13.11.18 21:47
Słysząc jej pytanie na temat jego znajomości z Burkiem zamyślił się na moment. Wcześniej jakoś się nad tym nie rozwodzi, ba, nawet nie pamiętał w jakiś okolicznościach się poznali. Craig zlecał mu różne rzeczy, a on wykonywał za co dostawał dobre wynagrodzenie, które sprawiało, że tym bardziej chciał wykonywać swoją robotę jak najlepiej.
- Już jakiś czas. - odparł spokojnie kiwając głową - Czasami wykonuje dla niego różne rzeczy. - powiedział zgodnie z prawdą patrząc na nią ze spokojem wymalowanym na twarzy.
Owszem, uczył się na błędach. Chociaż nie ukrywał, że w tym momencie starał się popełniać błędów jak najmniej. W jego zawodzie błędy były niedopuszczalne, a jeśli się takowe pojawiały należało to wszystko jak najszybciej naprawić. I właśnie tak działał Larson.
Kiedy odmówiła innego napoju skinął jedynie głową i uśmiechnął się delikatnie. Nie miał zamiaru przecież jej do niczego zmuszać. Zerknął na zegarek po jej kolejnych słowach. Co prawda przerwa mu jeszcze nie minęła, jednak faktycznie im szybciej wróci do pracy tym lepiej. Jednocześnie cieszył się, że czas jaki zaproponował jej na dostarczenie medalionu jej odpowiada. Specjalnie podał taki termin, w ten sposób robiąc sobie pewną furtkę czasową, bo jednak nigdy nie wiadomo jakie przeciwności może spotkać po drodze, a musiał być gotowy na wszystko. Nie zmieniało to jednak faktu, że miał nadzieję, że wszystko pójdzie ładnie i gładko.
Mając na względzie, że ten jegomość przy barze zerka na nich co chwila również lekko się do niej nachylił gdy dokładnie opisywała mu medalion. Zapamiętał każdy szczegół, chociaż wiedział, że jak wróci za bar, to pewnie spisze to sobie jeszcze na kartce by przypadkiem nie zapomnieć. Zamknięcie na magiczną kłódkę nie powinno stanowić problemu kiedy będzie chciał sprawdzić czy medalion faktycznie znajduje się na miejscu. Kwestią samego transportu chciał zająć się po powrocie do domu, bo nad tym musiał się głębiej zastanowić, a jednak skupienie się tutaj w pracy nie było zbyt proste przy tym gwarze i hałasie.
- Myślę, że wszystko mam, ale w razie gdyby coś to się odezwę. - odparł spokojnie kiwając głową z pięknie odegranym uśmiechem, po czym również podniósł się ze swojego miejsca. - Ależ naturalnie, innej opcji nie uwzględniałem. - dodał skinając głową w jej kierunku z uśmiechem, po czym odprowadził ją wzrokiem do drzwi.
Nie zakładał inaczej. Przeważnie dostawał wynagrodzenie po wykonanej pracy. Tylko w momencie kiedy wiedział, że robota nie będzie łatwa to żądał zaliczki. W tym wypadku nie było to potrzebne.
Poprawił krzesła przy stoliku, po czym wrócił do baru, jednocześnie po drodze odpalając papierosa.
- A pan nie ma gdzie oczu podziać? - uniósł brew ku górze na jegomości, który im się przyglądał.
- Ja tylko podziwiałem tą piękną panią. - zaśmiał się pijaczek.
- Nie dla psa kiełbasa. - warknął Larson, po czym już wrócił do pracy.

zt.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]18.12.18 12:33
7 września


Ktoś bez doświadczenia zapewne wybrałby miejsce bliżej baru lub nawet tuż przy samej ladzie, ponieważ to właśnie tam zazwyczaj opowiada się te najlepsze, najgłośniejsze historie i nie trzeba się wcale wielce wysilić, by zasięgnąć języka. Podchmieleni klienci zawsze chętnie rozprawiają przy kuflu o odwadze i męstwie swoim lub innego znajomego kuzyna siostry brata, od którego dana opowieść akurat pochodzi, nie jest to przecież żadną tajemnicą. Niestety, tego typu bajeczki niewiele mają przeważnie wspólnego z prawdą; zbyt podkoloryzowane i zasłyszane ze zbyt wielu źródeł pozostają już na zawsze jedynie plotkami.
Plotki nie były niestety tym, co interesowało Antares - ona potrzebowała prawdziwych, potwierdzonych informacji, a takich nie zdobywało się dzięki kolejnym szklaneczkom Ognistej, obiecywanym lokalnym moczymordom. O nie, takie należało wyłapać między wierszami, uważnie nasłuchując i jednocześnie nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. A nie było wieczorem w pubie nikogo bardziej przykuwającego wzrok niż młoda kobieta, oferująca darmowe drinki… I właśnie dlatego Greyback wybrała miejsce przy jednym ze stolików pod ścianą, z którego miała doskonały widok na resztę lokalu, a którego lokalizacja jej samej zapewniała względny spokój. Kończyła właśnie talerz zupy, kiedy gdzieś w tle jej umysł wychwycił znajome nazwisko.
Dziewczyna zamarła na ułamek sekundy, wytężając słuch, by upewnić się czy ten przypadkiem nie spłatał jej figla. Niestety, przez kolejne kilka minut nie udało jej się ustalić nic więcej, więc ostatecznie odłożyła łyżkę i wrzuciła ostały kawałek pieczywa do głębokiego talerza, a potem wytarła dłonie z okruchów i sięgnęła do kieszeni płaszcza, by wyciągnąć stamtąd wydobytą z sakiewki monetę. Wstając ostrożnie rzuciła ją na stolik, po czym chwyciła fałdę materiału na ramieniu i jednym, solidnym szarpnięciem naciągnęła kaptur na głowę. Mijając stoliki w drodze do wyjścia, przyjrzała się uważnie postaci, która - jak się Antares wydawało - wypowiedziała podejrzane słowo. Greyback...
Jej własne nazwisko w ustach kogoś obcego brzmiało może nie tyle podejrzenie, co po prostu niepokojąco, więc mimo wszystko czarownica postanowiła odsunąć sprawę wilkołaków na dalszy plan. No może nie do końca, bo taka już była przykra kolej rzeczy, że zazwyczaj tam, gdzie wspominano jej rodzinę, mówiło się także o lykantropi. Dlatego też brygadzistka uznała, że najlepiej będzie zaczekać na zewnątrz. Wzbudziłaby o wiele większe podejrzenia, gdyby zerwała się z miejsca zaraz po swojej ofierze niż wychodząc teraz, jako pierwsza.
Greyback nie oddaliła się zanadto od Dziurawego Kotła. Przystanęła na rogu i oparłszy się o ścianę w niedbałej pozie, odpaliła magicznego papierosa; teraz pozostało jej już tylko zaczekać. Przynajmniej ciemne niebo pozostawało dziś na tyle czyste, że mogła wypatrzeć na nim kilka migoczących gwiazd. Niestety, zapewne ku szczerej rozpacz matki, nie potrafiłaby ich złożyć w żadną, znaną konstelację.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]19.02.19 18:46
|14 X

Nie mogłem się spóźnić bo grzałem taboret przy barze już od blisko dwóch godzin lub może dłużej. Tak jakoś wyszło, że w locie nad Londynem skrzyżowałem swój podniebny szlak ze znajomym i ostatecznie zagnieździliśmy się w Dziurawym by zbić kufle co było mi ostatecznie bardzo na rękę. Sączyłem sobie portera Starego Dobrego Sue odpuszczając sobie tego dnia, a przynajmniej jak na razie, mocniejsze napitki. Jakby nie było czekałem tu na być może mojego przyszłego pracodawcę tak więc jednak wypadało pokazać się z tej lepszej strony. Ogólnie do całego spotkania podchodziłem w miarę lekko. Osobiście bardziej mi się podobał dotychczasowy brak zajęcia przeplatany zrywami konieczności kiedy zwyczajnie potrzebowałem pieniądza. To mi wystarczało do prowadzenia takiego życia jakie mi się podobało. Prawdopodobnie dalej by tak było, gdyby nie Lily i to, że jej jednak jej zdanie co do tego trochę rozmijało się z moim. Gdyby więc tylko udało mi się coś dorwać w miarę stałego, niepowiązanego z Nokturnem wiedziałem, że zrobiłoby to na niej realne wrażenie. Dlatego też mimo iż lekko podchodziłem do sprawy to zależało mi by ją złapać. Mógłbym wtedy popuścić wodze fantazji wyobrażając sobie różne sceny w której okazuje mi podziw i zaangażowanie. Mniej lub bardziej odważne. Heh.
Jak na razie jednak siedziałem. Humor mi dopisywał. Co jakiś czas przerzedzałem postawioną niemal na sztorc czuprynę na głowie, którą jakoś mi wywiało podczas podróży i jakoś wcale nie chciała opaść. Zaserwowano mi kilka żartów na ten temat. Na dwa się za śmiałem, a na trzeci z kolei skrzywiłem zatrzymując tym samym rozkręcającą się karuzelę śmiechu. Koło mnie, podparta o krawędź blatu leżała miotła dzięki której miałem być charakterystyczny. Zdając sobie sprawę, ze zbliża się czas co jakiś czas zerkałem za plecy gdy tylko ktoś głośniej trzasnął drzwiami.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]24.02.19 18:25
Wskazówka zapiętego na jego nadgarstku zegarka przesunęła się leniwie na lśniącą dwunastkę, znacząc tym samym czas rozpoczęcia umówionego na dzisiaj spotkania, ale mimo to Percival nie ruszał się jeszcze z miejsca, opierając się o ścianę w pobliżu głównych drzwi do Dziurawego Kotła. Chociaż pod lokalem pojawił się kilkanaście minut wcześniej, to przez dłuższą chwilę poważnie się wahał, uważnie obserwując wejście do budynku – jednak żaden z migających mu przed oczami czarodziejów nie pasował do podanego w liście opisu. Z jednej strony nie powinno go to dziwić, bo istniało prawdopodobieństwo, że jego rozmówca zjawił się na miejscu wcześniej, lub wszedł do środka od strony mugolskiej części miasta – ale te podszepty zdrowego rozsądku i tak nie były w stanie zagłuszyć panoszących się po jego głowie podejrzeń. Wywołanych głównie przez lakoniczność i skrótowość otrzymanej wiadomości, a podsyconych dodatkowo przez fakt, że w ciągu ostatnich kilku dni spotykał się głównie z odmową współpracy niż jej proponowaniem. Wątpliwa sława, jaką przysporzył mu artykuł w Proroku Codziennym, sprawiła, że wycofało się kilka osób, które do tej pory zdążył zwerbować, i chociaż coś burzyło się w nim za każdym razem, gdy odczytywał kolejny list z grzeczną rezygnacją, to w gruncie rzeczy wcale go to nie dziwiło – dołączenie do grupy działającej pod jego nazwiskiem oznaczało odwrócenie się od Ministerstwa Magii, a spora część znanych mu smokologów wciąż działała głównie z ramienia departamentu.
Gdyby lista nazwisk nie topniała mu w rękach aż tak gwałtownie, być może zignorowałby otrzymany przed paroma dniami list, nie chcąc wystawiać się na niepotrzebne ryzyko – w jego głowie wyraźnie rysował się scenariusz, w którym to któryś z rycerzy nieudolnie próbuje wyciągnąć go z kryjówki – ale w obecnej sytuacji nie bardzo mógł sobie na to pozwolić. Celowo zaproponował jednak spotkanie w jednym z najpopularniejszych pubów w Londynie, licząc na to, że nikt nie postanowi zaatakować go w miejscu publicznym – choć gdy przekraczał próg budynku, zgasiwszy wcześniej papierosa, wcale nie był już tego taki pewien.
Spodziewał się, że oparta o barową ladę miotła będzie pierwszą rzeczą, jaka zwróci jego uwagę, ale się mylił – bo ledwie znalazł się w środku, jego spojrzenie zatrzymało się na imponującej fryzurze siedzącego przy barze jegomościa, od czasu do czasu odwracającego się i zerkającego w stronę drzwi wejściowych. Postawione na sztorc kosmyki wyglądały, jakby ktoś porządnie je zmoczył, powiesił ich właściciela głową w dół, a następnie w ten sposób je wysuszył, i choć Percival bardzo starał się nie gapić, przez kilka sekund przypatrywał się włosom mężczyzny z zaciekawieniem, zastanawiając się mgliście, czy w pionie nie utrzymywało ich jakieś zaklęcie. Dopiero gdy ktoś przypadkowo popchnął go ramieniem, zorientował się, że zatarasował sobą przejście – ruszył więc do przodu, w międzyczasie dostrzegając i charakterystyczną miotłę. Zatrzymał się tuż obok, odchrząkując. – Panie Bott? – zapytał, z więcej niż jednym znakiem zapytania kryjącym się między głoskami; teraz, z bliska, wydawało mu się, że gdzieś widział już wcześniej barczystego czarodzieja – ale nie był w stanie przypomnieć sobie, gdzie dokładnie. Być może na którejś z wypraw, świat smokologów nie był w końcu aż taki duży, a jego rozmówca wspominał w liście, że miał doświadczenie ze smokami. Czy coś podobnego. – Zdaje się, że to z panem miałem się spotkać? – upewnił się. Istniało prawdopodobieństwo, że zaczepiał przypadkowego mężczyznę, który – sądząc po budowie – mógł mu w każdej chwili odwinąć za bezsensowne zakłócanie spokoju, ale było ono raczej niewielkie. A przynajmniej taką miał nadzieję.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]01.03.19 2:03
Nie bardzo się orientowałem w zawirowaniach politycznych. Przynajmniej tych świeżych. Ogólnie nie mogły nie dojść do mnie słuchy, że tak dla odmiany coś się nie spaliło, a zapadło pod ziemią. Nie zdawałem sobie jednak sprawy z wagi oraz powagi wydarzenia. Zapijaczone, beztroskie towarzystwo w jakim się obracałem skupiało się na tym co zabawne i godne szyderczego wykpienia. I tym była szlachta. Ponoć głupio im się zrobiło, że gazety huczą nawet o Nokturnie więc postanowili sobie na swojej herbatce rozjebać krąg starych kamieni polewając wykopany przez siebie dół polewą z dementorów i błyskawic - no, nie powiem, całkiem kreatywnie. Może za tydzień przejrzę na oczy i uwierzę, że to nie bajka. Teraz jednak toczyłem swój żywot parobka chcącego by być może mój przyszły pan nie okazał się skąpym chujem.
- Matt wystarczy - odwróciłem się do lady plecami, a twarzą do rozmówcy wyciągając do niego rękę z zamiarem sprzedania mu porządnego uścisku, a nie jakiegoś martwego śledzia - Darujmy sobie te grzecznosci na pan/pani. Jesteśmy w Dziurawym. Tu brzmi to co najmniej śmiesznie, Blake - dodaję lekko zsuwając się z barowego taboretu. Z typową dla siebie swobodą zwróciłem się bezpośrednio do czarodzieja. Chwyciłem w jedną rękę miotłę, a w drugą dopite do połowy piwo - Zamawiasz coś i siądziemy gdzieś na uboczu pogadać, czy jak? - trochę w sumie pytam tak na poważnie bo nie powiem, gość wyglądał na takiego trochę jakby mu nie przeszkadzało postać albo jakbyśmy mieli się przenieść z pogadanką gdzie indziej. Czekałem więc na jego decyzję - To nie erecto - mówię, widząc, że jakoś go dekoncentruje moja fryzura - W sensie włosy - to nie erecto. Lecąc wpadłem w jakieś magiczne wiatry i cholerstwo się trzyma do teraz. Nie czarowałem ich. Finite gówno daje. Ale i tak na farcie, że wleciałem w tą magię najpierw głową, heh - powtarzam wyjaśnienie już któryś raz z kolei doskonale zdając sobie sprawę co mu może chodzić po głowie. Na koniec sobie zażartowałem i w sumie to była z mojej strony świeża rozkmina, która rozbawiła i mnie samego więc się uśmiechnąłem. Siorbnąłem sobie piwa.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]02.03.19 12:12
Bezpośrednie podejście jego rozmówcy nieco go zaskoczyło, choć być może - nie powinno; wciąż miał w końcu w pamięci otrzymany przed kilkoma dniami list, zdecydowanie różniący się formą i stylem od tych, które zwykł dostawać. Chyba powinien zacząć się do tego przyzwyczajać - i chyba wcale mu ta perspektywa nie przeszkadzała, bo natychmiastowe przejście na ty zwalniało go z nieznośnej konieczności przeprowadzenia długiego procesu porzucania tytułów i przekraczania dystansu, który jeszcze do niedawna nieodłącznie towarzyszył niemal wszystkim jego zawodowym spotkaniom. Pewnie uścisnął Mattowi dłoń, gdzieś w tym całym powitaniu zapominając o swoich wcześniejszych podejrzeniach; Bott nie wyglądał mu na kogoś, kto mógłby odwalać brudną robotę dla Rycerzy, chyba że za galeony, ale w takim wypadku istniało prawdopodobieństwo, że byłby w stanie przebić ofertę. - Percy - przedstawił się. Percy, nie Percival - ten drugi został pogrzebany pod rozsypanymi kamieniami Stonehenge, powoli zacierając po sobie ślady również w prywatnej przestrzeni jego umysłu. Jednocześnie starał się nie krzywić, słysząc dźwięk swojego nowego nazwiska; wciąż wydawało mu się, że brzmiało dziwnie obco, kanciasto, nie tak. - Jasne, już do ciebie idę - przytaknął po chwili, odwracając się w stronę baru, a Mattowi pozostawiając wybór miejsc siedzących. Dołączył do niego parę minut później, w ślad za mężczyzną zamawiając kufel ciemnego piwa, które po raz ostatni pił chyba na którejś z wypraw - to znaczy, bardzo dawno.
Zajmując miejsce naprzeciwko czarodzieja wciąż zastanawiał się, gdzie mógł go już wcześniej widzieć - uporczywa myśl raz po raz szturchała go gdzieś w tył głowy, ale w żaden sposób nie dawała się uchwycić, odlatując za każdym razem, gdy próbował przypisać rysy twarzy do konkretnej osoby. Być może dlatego zagapił się odrobinę zbyt długo, wywołując potok płynących z ust Botta wyjaśnień. Zakończonych żartem z kategorii tych, które zapewne wywołałyby donośny wybuch śmiechu u Bena; Percy parsknął w rozbawieniu, ścierając w ten sposób własne zażenowanie. - Ja nie - to znaczy, zastanawiałem się po prostu, czy przypadkiem już razem nie pracowaliśmy. Wyglądasz znajomo - powiedział, co prawda nie do końca kłamiąc, ale też nie mówiąc całej prawdy. - Gdzie zajmowałeś się smokami? W którymś z rezerwatów, czy?.. - zapytał, zawieszając pytanie gdzieś w przestrzeni i pozostawiając mężczyźnie wolne pole do odpowiedzi. Jednocześnie odchylił się wygodniej na twardym krześle, upijając łyk piwa; smakowało dokładnie tak, jak pamiętał.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]02.03.19 13:45
Wybrałem jakiś stolik na uboczu z dala od znajomych mord tak by nie nastawiali ucha za bardzo gdy będziemy gadali o stawce. Jeszcze by uznali, że: hehe, wystarczająca by postawić kolejkę, co Bott? A ja nie miałem dziś nastroju do dzielenia się. Zwłaszcza, że nawet nie wiedziałem, czy pyknie czy nie pyknie ta robota. Nie do końca wiedziałem o jakie zwierzęta chodzi ale skoro radziłem sobie z mętami przy Nokturnowych barach to chyba ze wszystkim sobie dam radę. Nie straciłem wiec na pewności siebie. Lekko prowadziłem tą rozmowę sobie żartując co najwyraźniej spotykało się z uznaniem. Gdy usiadłem raz jeszcze spróbowałem ugłaskać bezskutecznie nieco burzę włosów, a potem upiłem trochę piwa słuchając czarodzieja. Uniosłem trochę brwi w zastanowieniu poświęcając jego twarzy nieco więcej uwagi i...cholera, przypał. Zamarłem na szczęście jedynie tak wewnętrznie,bo chyba tak zewnętrznie to udało mi się zachować jakieś pozory. W końcu nie zakrztusiłem się piwem ani nic. Postanowiłem trochę więc skłamać.
- Nie, raczej nie - zapamiętałbym - - zapewniłem go lekko - Nie miałem okazji jakoś pracować w jakimkolwiek rezerwacie kiedykolwiek, a co dopiero przy smokach. Chociaż raz byłem u takiego Rosiera przelotem w maju tam w tym jego Kent więc może wtedy ci śmignąłem przed oczami. Albo na tym meczu quddicha na Festiwalu Lata. Oglądałeś? Dałem tam trochę wtedy do pieca - pochwaliłem się jednocześnie mając nadzieję, że jeżeli skojarzy mnie z festiwalem lata to właśnie konkretnie z tym wydarzeniem sportowym, a nie połowem wianków. Chciałem utrzymać dobre wrażenie, które chyba udawało mi się robić, a tamto wydarzenie mogłoby je nieco skalać - Eeee.. chwila. Zajmujesz się smokami, tak...? Więc mając namyśli, że szukasz sprawnych nie cykających się czarodziei do pracy przy zwierzętach to tymi zwierzętami są te smoki, tak...? - przymrużyłem oczy, gdy udało mi się połączyć ze  sobą pewne fakty. Mówiłem oo nich na głos w nieco zwolnionym tempie, tak, jakbym nieco obawiał się że pominę coś istotnego ale jednocześnie tak, jakbym wciąż był w trakcie ich przetwarzania - Czyli że robiłbym przy smokach...?


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]02.03.19 15:11
Zagadka prawdziwej tożsamości jego rozmówcy, którą - jakby nie było - sam sobie zadał, wciąż nie dawała mu spokoju, gdy przełykał kolejną porcję gorzkiego piwa, jednak zaprzeczenie padające z ust Matta skutecznie rozwiało jakiekolwiek strzępki domysłów. Zmarszczył brwi, wysłuchując jego słów, wbrew pozorom zawierających zbyt wiele kluczowych informacji, by był w stanie od razu je wszystkie przetworzyć - póki co umknęło mu więc otwarte przyznanie się do braku doświadczenia w pracy ze smokami, wyparte z umysłu na rzecz rozbrzmiewającego wyraźnie nazwiska Tristana. Odstawił kufel na blat, może nieco zbyt gwałtownie - ale wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony. Albo przynajmniej miał taką nadzieję. - W Kent? U Tristana Rosiera? - upewnił się, choć nie musiał; nie było mowy o pomyłce, zbyt wiele faktów zgadzało się ze sobą. - Hm, może faktycznie tam się minęliśmy. - Zawahał się na sekundę, ale nie zdołał powstrzymać prędko uciekającego mu spomiędzy warg pytania. - Ale nie pracujesz już dla niego? - rzucił, licząc na to, że zabrzmiało to wystarczająco konwersacyjnie, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń, ani nie wywołać fali niewygodnych pytań. Na wszelki wypadek szybko uchwycił się kolejnego tematu. - A mecz oglądałem, faktycznie. W której drużynie grałeś? - Nie mógł sobie przypomnieć; niewiele zapamiętał w kwestii składu drużyn, nie licząc kilku zawodowych graczy, którzy postanowili pojawić się na festiwalu.
Nie od razu zrozumiał dziwne skonfundowanie swojego rozmówcy, potrzebując co najmniej paru sekund, żeby poskładać w całość niespodziewane zdziwienie, połączone z pytaniami, które wydawały mu się oczywistością; czy w listach, które wymienili, ani razu nie padło słowo smoki? A nawet jeżeli nie, to kto właściwie polecił Bottowi, by do niego napisał, nie mówiąc mu wcześniej, na czym ma polegać jego zajęcie? Teraz to na twarzy Percivala odbiła się wyraźna dezorientacja, ale starał się nie tracić rezonu. - No - tak - przytaknął, kiwając głową i unosząc wyżej jedną brew. - Dowodzę grupą łowców smoków - jeszcze w pełni nieistniejącą - i szukam czarodziejów chętnych do udziału w wyprawach. Człowiek, który cię do mnie skierował, nic ci nie powiedział? - zapytał, mając wrażenie, że było to już pytanie czysto retoryczne, ale i tak czekając na odpowiedź. - Właściwie, od kogo dostałeś moje nazwisko? - dopytał jeszcze, choć bez większego zainteresowania. Gdzieś za mostkiem poczuł ukłucie rozczarowania - naprawdę miał nadzieję, że dzisiejsze spotkanie o spory krok zbliży go do możliwości zorganizowania przynajmniej pierwszego wyjazdu. Lord Greengrass obdarował go sporym kredytem zaufania; kredytem, którego nie mógł nie spłacić - a żeby to zrobić, potrzebował ludzi.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]02.03.19 22:37
- No tak, to źle? - tak trochę brzmiało - Eeee... no nie. Inaczej by mnie chyba tu nie było, co nie - po co miałem szukać roboty, jak bym ją miał. Chociaż ja się w sumie nie znałem. Może tak się teraz robiło - nie puszczało się gałęzi póki nie złapało się drugiej ale to chyba nie o to chodziło. Jakiś problem był chyba z samym Kent lub jego zarządcą. Trochę lipa bo nie po to tak gładko wspiąłem się na wyżyny swego aktorstwa przekonując Perca, że się nie znamy by zaraz strzelić sobie nieświadomie kolano rewelacją o tym różanym facecie w pantoflach. O samym Rosierze wspomniałem dlatego, że on coś powiedział o rezerwatach, a z tymi to kojarzył mi się tylko ten konkretny, wymuskany gagatek.
- Jo Wrighta był kapitanem w mojej, a ja sam śmigałem jako pałkarz - pierwszy raz grałem w tą grę i szczerze mówiąc po czułem się fenomenalnie nawet jeśli ostatecznie przegraliśmy. Ciągle czułem satysfakcję z kilku moich obronno-masakrujących akcji. Chętnie bym to kiedyś powtórzył.
- Ach - mruknąłem pod nosem robiąc jakąś nieodgadnioną minę bo tak trochę starałem się myśleć. Nie powiem, że trochę mnie to podniosło na duchu bo trochę się obawiałem wizji, że właśnie odbywałem rozmowę na stajennego. Chyba bym udusił za taką przysługę mojego znajmego, który mi sprzedał cynk na robotę. Naturalnie nie miałem problemu z tym by ujawnić moje źródło informacji. W końcu nie proszono mnie o dyskrecję to tam co mi szkodziło - Znam Omhra, a ten zna Dealaya, a ten powiedział, że jakiś Blake wynurzył się znikąd i szuka kogoś ogarniania sporych zwierzaków. Myślałem, że jakiś z ciebie hodowca gryfów czy coś - wyznałem szczerze wzruszając ramionami. Omhr był takim trochę lewym sprzedawcą ingrediencji. Miał kontakty wśród różnych ludzi pracujących ze poczwarami różnego typu. Jednym z nich był właśnie Dealay, którego osobiście nawet na oczy nie widziałem. To jednak nie było teraz ważne - Ale kij z tym. Powiedz ty mi...- odstawiłem piwo na bok i nachyliłem się do niego nieco mocniej podpierając się na łokciach o stół - ...ile dajesz na start, co...?  


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]02.03.19 23:27
Zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią, nie do końca przekonany, czy miał ochotę odpowiadać szczerze - nawet jeżeli jego rozmówca ostatecznie okazał się nie mieć wiele wspólnego ze światem smokologów, to jeszcze go z tego powodu nie skreślał. W gruncie rzeczy naprawdę zależało mu na złożeniu grupy w całość, a aktualnie nie znajdował się na pozycji, na której mógłby pozwolić sobie na zbyt intensywne kręcenie nosem; nie palił się więc specjalnie do opowiadania Bottowi, że jego poprzedni pracodawca trzy dni temu obiecał mu śmierć w męczarniach. Coś mu mówiło, że byłaby to raczej kiepska reklama - nikt nie lubił obrywać rykoszetem za nieswoje sprawy. - Hm, nie - odpowiedział w końcu, orientując się, że nie mógł w nieskończoność przedłużać milczenia kolejnymi łykami alkoholu. - Po prostu wolałbym nie wchodzić mu w drogę. Działam pod zwierzchnictwem innego rezerwatu. - No, jeszcze nie do końca - przygotowany do wysłania list leżał od dwóch dni w szufladzie nocnej szafki, czekając na to, aż jego autor skończy żałosną sesję użalania się nad sobą. Wiadomość od Matta dosyć niespodziewanie wyrwała go z tego stanu, właściwie przywracając mu nawet nieco zapału i motywacji; obiecał sobie, że wyśle prośbę do lorda Greengrassa jeszcze dzisiaj. No, najpóźniej jutro.
Nie ciągnął tematu festiwalowego meczu, zamiast tego skupiając się na sprawie interesującej go najbardziej, to jest - czy było w ogóle o czym rozmawiać. Odtworzenie łańcucha wzajemnych kontaktów i powiązań, które były odpowiedzialne za to, że ich dzisiejsze spotkanie w ogóle doszło do skutku, zajęło mu chwilę, ale ostatecznie kiwnął głową - odpowiedź Botta miała sens. Wyjaśniała też nieco nieporozumienie co do drobnego szczegółu, jaki dla jego rozmówcy okazały się stanowić smoki. Przez moment Percival podejrzewał, że czarodziej od razu się wycofa, przerażony perspektywą pracowania przy magicznych stworzeniach, które mogły w ciągu sekundy zamienić go w resztki spalonego ciała - ale wyglądało na to, że albo rzeczywiście był nieustraszony, albo naprawdę bardzo potrzebował galeonów.
Kolejne pytanie wskazywało na prawdziwość opcji drugiej. Percy odchylił się wygodniej na krześle, niespiesznie upijając łyk piwa i unosząc z rozbawieniem brwi do góry. Odstawił kufel dopiero po chwili, również decydując się nieco przybliżyć. - To zależy - powiedział, rzucając Mattowi pytające spojrzenie. - Co potrafisz? - Naprawdę był ciekaw.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]03.03.19 0:39
No tak. Brzmiało to sensownie. Pokiwałem więc głową, że rozumiem i w sumie temat był dla mnie zamknięty. Trochę mnie zastanawiało jednak w jaki sposób rezerwaty mogą ze sobą konkurować. Chwalą się ilością odnalezionych na swoim terenie super rzadkich roślinek? Spłodzonych jajek? Wielkością wyhodowanych gadów? Organizowane są za to jakieś nagrody? Ciekawa sprawa. Może później nad tym podumam. Teraz to sobie jednak nawet odpuściłem wyjaśnianie natury mojej pracy dla Rosiera. Nie wiedziałem, czy to był typ człowieka przed którym można było się chwalić znajomością Nokturnu. Wolałem go do siebie nie zrażać zwłaszcza, że trochę już to zrobiłem zdradzając się tym, że tak średnio umiem w smoki. Mogłem lepiej to rozegrać, lecz chuj - leciałem dalej dając mimo wszystko do zrozumienia, że i tak jestem zainteresowany. Byłem trochę za głupi i lekkomyślny by się wystraszyć podobnej oferty. Być może jeżeli uda mi się ją zyskać to stracę nieco na pewności siebie, gdy zobaczę jakiegoś przerośniętego gada z odległości mniejszej niż dwadzieścia jardów. Eh, na bank odejdzie mi odwagi od dupy ale co zrobić. Potrzebowałem również pieniędzy. Miałem jakieś plany, chciałem też pokazać Lily, że umiem znaleźć legalną, stałą robotę i ją utrzymać. Po prostu byłem zdeterminowany by wzięto mnie na poważnie pod uwagę. Uśmiechnąłem się cwaniacko uznając, że chyba mi się to udało. Teraz musiałem się jakoś konkretnie sprzedać.
- Jestem tak sprawny, że innym mogę rozdawać kiwnięciem małegopalca u stopy niesprawność. Doskonale radzę sobie też z miotłą. Nawet po czterech piwach. Raz to nawet po obaleniu ognistej zrywałem sobie w locie czubki drzew nad Nottingham nocą i żadna driada chwycić mnie nie zdołała. Na ziemi też mam całkiem imponującą przeżywalność i żeby nie było umiem przetrwać spotkanie z takim większym zwierzęciem bo tak się składa, że miałem okazję spotkać się z dzikim trollem. Prócz tego umiem trochę w białą magię i orientuję się mocno w tym, jak poruszać się po mugolskim świecie. Waściowie jakoś z tego do tej pory sobie żyłem organizując wycieczki dla ciekawskich do tej niemagicznej części Londynu. Chociaż nie wiem, czy zdarza wam się robić wyprawy przez takie mugolskie aglomeracje ale no - umiem. Właściwie to czego nie umiem to nie problem mi się nauczyć. Możemy się ugadać więc na jakiś miesiąc próbny i sam zobaczysz. Tylko jakbym miał być jakąś chwilową zapchaj dziurą to tak średnio mi się to widzi. Zależny mi na czymś na bardziej stałe.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]03.03.19 17:42
Zazwyczaj wyrobienie sobie dosyć solidnej opinii na czyjś temat nie zabierało mu zbyt wiele czasu - większość ludzi był w stanie ocenić szybko i bez głębszego zastanowienia, kategoryzując ich według ułożonych we własnej głowie reguł - ale im dłużej siedział w zatłoczonym Dziurawym Kotle, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Matthew Bott całkiem poważnie pretendował do stania się wyjątkiem od tej zasady. Pozornie otwarty i bezpośredni, zaskakiwał go z częstotliwością co najmniej imponującą, wywołując na przemian lekką dezorientację i zdrowe rozbawienie, ale finalnie wywierając wrażenie plasujące się po stronie zdecydowanie pozytywnej. O dziwo - siedzący naprzeciwko niego czarodziej w żadnym stopniu nie wpisywał się cechami w obraz ustalony przez ludzi, z którymi zazwyczaj przychodziło mu pracować, ale może niekoniecznie musiało to być coś złego; Percival cenił sobie szczerość, a uważał, że mało kto przyznałby się na wstępie, że właściwie to nie bardzo wie, jak należy obchodzić się ze smokami. No i wydawało mu się, że Bottowi naprawdę zależało na dostaniu tej pracy - na tyle, że nie obawiał się rzucić w nieznane. Być może zmusiła go do tego prywatna sytuacja, może brawura - w to Percy jednak nie wnikał, nie chcąc wyjść przed samym sobą na hipokrytę; nie było nic złego w chęci zabrania się za coś od zera. - Nad Nottingham powiadasz? - mruknął z rozbawieniem, unosząc wyżej jedną brew; nie ciągnął jednak tematu, wspominanie rodzinnych stron wciąż jeszcze przypominało dmuchanie w ranę, która nie zdążyła się do końca zasklepić. - No dobra, Matt - odezwał się po chwilowej zadumie, w trakcie której trawił uzyskane właśnie informacje. Wbrew pozorom - wcale nie takie bezwartościowe; sprawność fizyczna i umiejętność latania na miotle były czymś, co zdecydowanie się przydawało (on sam powinien nieco poprawić kondycję, trzy lata spędzone za biurkiem pozostawiły po sobie przykry ślad), podobnie zresztą jak znajomość mugolskiego świata - zwłaszcza, że Percival kompletnie nie potrafił się w nim poruszać. Może i on mógł czegoś się od swojego towarzysza nauczyć. - Na samotną potyczkę z rogogonem węgierskim pewnie cię nie wyślę, ale właściwie przydałby mi się ktoś do pomocy przy organizowaniu zaplecza pod wyprawy. Tak, jak mówiłem, wciąż zbieram grupę w całość, gromadzę też ekwipunek - część trzymam u siebie, część trzeba będzie odebrać od dostawców i najprawdopodobniej ostatecznie dostarczyć na teren rezerwatu w Peak District, bo tam będziemy mieć swoją bazę wypadową - ale w tej kwestii jeszcze dałbym ci znać. - Miał nadzieję, że wkrótce. - Pierwszy wyjazd planuję na listopad, jeżeli się piszesz, zarezerwuj sobie co najmniej tydzień. Przed wyprawą zrobilibyśmy ci krótkie szkolenie, żebyś wiedział co robić, jak pikuje na ciebie ziejąca ogniem bestia. Wiedza o mugolskim świecie na pewno też nam się przyda. - Wyprostował się, ręką sięgając do wewnętrznej kieszeni kurtki, po czym wyciągnął z niej skrawek pergaminu i pióro; pochylił się nad blatem, przez sekundę starannie kaligrafując proponowaną kwotę. Wydawało mu się, że uczciwą - jako członek wypraw zarabiał podobnie. - Tyle mogę ci zaproponować na start, płatne początkiem każdego miesiąca. Za wyprawy wynagrodzenie liczymy osobno, bo dochodzi do tego dodatek za niebezpieczne warunki pracy - dodał, podsuwając mężczyźnie zwitek. Dał mu chwilę na odczytanie cyferek. - Jak by ci się to widziało? - zapytał wreszcie, zerkając na niego spod uniesionych pytająco brwi.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott

Strona 13 z 15 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next

Stoliki przy ścianie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach