Mniejsza sala
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Mniejsza sala
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.
Możliwość gry w kościanego pokera
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 18:44, w całości zmieniany 1 raz
Gdy Craig wspominał o śmierci Larsona, Amadeus pozwolił sobie na nieznaczne uniesienie brwi, choć nie skomentował jego słów na głos – taki był już los tych, których nie chroniły polityczne wpływy, nazwisko czy fortuna. Miejsce Larsona w ich szeregach szybo miał zająć ktoś inny, zwłaszcza że przy stole zasiadło dziś tak wielu nowych sojuszników Rycerzy Walpurgii.
Przysłuchiwał się też uważnie słowom Blacka, starając się odsunąć na bok niechęć, którą czuł do Alpharda. Skoro udało mu się zrobić to w Stonehenge, mógł zrobić to i teraz; mimo wszystko nie powinien był lekceważyć wpływów Blacków, które – połączone z wpływami Crouchów – mogły przynieść korzyści dla ich wspólnej sprawy.
- Lordzie Black, mogę zaoferować lordowi pomoc w kwestii Wizengamotu i procesu – powiedział, spoglądając na Blacka. Choć jego ton był neutralny, spojrzenie miał chłodne, bo wypowiedzenie tych słów nie przyszło mu łatwo.
Kiedy Sigrun poruszyła kwestię złożenia Macmillanowi wizyty, o której Crouch wspomniał już wcześniej, przeniósł na nią spojrzenie błękitnych tęczówek, zastanawiając się przez moment nad odpowiedzią. Wiedział, gdzie mieszkał ród zdrajców i podróż do Puddlemere nie byłaby problemem, lecz ewentualną wizytę wypadałoby dobrze przemyśleć. Rodzinne miasteczko Macmillanów było dość oczywistym wyborem i niewykluczone, że dla bezpieczeństwa Anthony mógł schronić się gdzie indziej.
- Macmillanowie zamieszkują Puddlemere w Kornwalii – zwrócił się do Sigrun. - To niewielkie miasteczko, a jeśli dobrze pamiętam, gdzieś na jego obrzeżach znajduje się dwór Macmillanów. Całkiem prawdopodobne, że spodziewają się odwiedzin, nawet jeśli Anthony został oficjalnie uniewinniony. Dlatego dwór może być zabezpieczony silnymi zaklęciami, ale są inne sposoby, by dać im znać, że mieli gości i że znajdują się pod obserwacją – zrobił krótką pauzę, przypominając sobie pomysły, które zdążyły już paść podczas spotkania. - Macmillan’s Firewhisky, stary browar będący chlubą rodu. Być może on również powinien stanąć w płomieniach – zasugerował. To byłby cios dla Macmillanów, dla których produkcja whisky stanowiła rodowe dziedzictwo. - Gdybyś zdecydowała się tam wybrać – lub ktokolwiek z pozostałych – mógłbym wspomóc tę wyprawę – dodał, choć był ostrożny z deklaracjami. Za bardzo się wyróżniał; gdyby coś poszło nie tak, mógłby zostać oskarżony i straciłby wpływy w Londynie, które miały wartość dla Rycerzy Walpurgii. Z drugiej strony nie ukrywał, że chętnie pomściłby śmierć swojego kuzyna, pozbawiając Macmillanów rodowego dorobku.
Słysząc pytanie Ramseya, przeniósł na niego spojrzenie, znów uśmiechając nieznacznie.
- Naczelnik rozporządza znacznymi sumami pieniędzy, które Crouchowie przeznaczają na Tower. Jako lordowie County of London, jesteśmy poniekąd zobowiązani, aby dbać o instytucje znajdujące się na naszych ziemiach, więc jeśli naczelnikowi zależy na tych dotacjach i sprawnym funkcjonowaniu więzienia, musi mu także zależeć na dobrych relacjach z Crouchami. Myślę, że mógłbym mu to subtelnie wypomnieć, gdyby nie był skory informować nas o poczynaniach aurorów – odpowiedział Ramseyowi, po czym skinął mu krótko głową, gdy Mulciber wspomniał o kartotekach. Następnie jego spojrzenie znów podążyło ku Sigrun. - Niewykluczone, że udzieliłby mi tej informacji. Mogę zawrzeć taką prośbę w oficjalnym piśmie, które do niego wyślę.
Nie od dzisiaj wiadomo było, że Crouchowie wojowali piórem, a nie mieczem, dlatego Amadeus był pewien, że zdoła podołać zadaniu.
Gdy zamilkł, wsłuchał się ponownie w dyskusję na temat lady Carrow i Percivala – choć rozmawiali o ciężarnej damie, która w przeciwieństwie do swojego męża nie została oskarżona o zdradę, Amadeus sądził, że przy odpowiednich środkach ostrożności można było ją wykorzystać. Wysłuchał także ze skupieniem słów czarodzieja o silnym rosyjskim akcencie - mimo że sam nie znał magii od naukowej strony, uwagi mężczyzny były zbyt cenne, by je zignorować. Pokiwał też głową, gdy padł pomysł utworzenia ich własnych kartotek, lecz podzielał zdanie innych – musieli dobrze je zabezpieczyć, by nie trafiły w nieodpowiednie ręce.
Przysłuchiwał się też uważnie słowom Blacka, starając się odsunąć na bok niechęć, którą czuł do Alpharda. Skoro udało mu się zrobić to w Stonehenge, mógł zrobić to i teraz; mimo wszystko nie powinien był lekceważyć wpływów Blacków, które – połączone z wpływami Crouchów – mogły przynieść korzyści dla ich wspólnej sprawy.
- Lordzie Black, mogę zaoferować lordowi pomoc w kwestii Wizengamotu i procesu – powiedział, spoglądając na Blacka. Choć jego ton był neutralny, spojrzenie miał chłodne, bo wypowiedzenie tych słów nie przyszło mu łatwo.
Kiedy Sigrun poruszyła kwestię złożenia Macmillanowi wizyty, o której Crouch wspomniał już wcześniej, przeniósł na nią spojrzenie błękitnych tęczówek, zastanawiając się przez moment nad odpowiedzią. Wiedział, gdzie mieszkał ród zdrajców i podróż do Puddlemere nie byłaby problemem, lecz ewentualną wizytę wypadałoby dobrze przemyśleć. Rodzinne miasteczko Macmillanów było dość oczywistym wyborem i niewykluczone, że dla bezpieczeństwa Anthony mógł schronić się gdzie indziej.
- Macmillanowie zamieszkują Puddlemere w Kornwalii – zwrócił się do Sigrun. - To niewielkie miasteczko, a jeśli dobrze pamiętam, gdzieś na jego obrzeżach znajduje się dwór Macmillanów. Całkiem prawdopodobne, że spodziewają się odwiedzin, nawet jeśli Anthony został oficjalnie uniewinniony. Dlatego dwór może być zabezpieczony silnymi zaklęciami, ale są inne sposoby, by dać im znać, że mieli gości i że znajdują się pod obserwacją – zrobił krótką pauzę, przypominając sobie pomysły, które zdążyły już paść podczas spotkania. - Macmillan’s Firewhisky, stary browar będący chlubą rodu. Być może on również powinien stanąć w płomieniach – zasugerował. To byłby cios dla Macmillanów, dla których produkcja whisky stanowiła rodowe dziedzictwo. - Gdybyś zdecydowała się tam wybrać – lub ktokolwiek z pozostałych – mógłbym wspomóc tę wyprawę – dodał, choć był ostrożny z deklaracjami. Za bardzo się wyróżniał; gdyby coś poszło nie tak, mógłby zostać oskarżony i straciłby wpływy w Londynie, które miały wartość dla Rycerzy Walpurgii. Z drugiej strony nie ukrywał, że chętnie pomściłby śmierć swojego kuzyna, pozbawiając Macmillanów rodowego dorobku.
Słysząc pytanie Ramseya, przeniósł na niego spojrzenie, znów uśmiechając nieznacznie.
- Naczelnik rozporządza znacznymi sumami pieniędzy, które Crouchowie przeznaczają na Tower. Jako lordowie County of London, jesteśmy poniekąd zobowiązani, aby dbać o instytucje znajdujące się na naszych ziemiach, więc jeśli naczelnikowi zależy na tych dotacjach i sprawnym funkcjonowaniu więzienia, musi mu także zależeć na dobrych relacjach z Crouchami. Myślę, że mógłbym mu to subtelnie wypomnieć, gdyby nie był skory informować nas o poczynaniach aurorów – odpowiedział Ramseyowi, po czym skinął mu krótko głową, gdy Mulciber wspomniał o kartotekach. Następnie jego spojrzenie znów podążyło ku Sigrun. - Niewykluczone, że udzieliłby mi tej informacji. Mogę zawrzeć taką prośbę w oficjalnym piśmie, które do niego wyślę.
Nie od dzisiaj wiadomo było, że Crouchowie wojowali piórem, a nie mieczem, dlatego Amadeus był pewien, że zdoła podołać zadaniu.
Gdy zamilkł, wsłuchał się ponownie w dyskusję na temat lady Carrow i Percivala – choć rozmawiali o ciężarnej damie, która w przeciwieństwie do swojego męża nie została oskarżona o zdradę, Amadeus sądził, że przy odpowiednich środkach ostrożności można było ją wykorzystać. Wysłuchał także ze skupieniem słów czarodzieja o silnym rosyjskim akcencie - mimo że sam nie znał magii od naukowej strony, uwagi mężczyzny były zbyt cenne, by je zignorować. Pokiwał też głową, gdy padł pomysł utworzenia ich własnych kartotek, lecz podzielał zdanie innych – musieli dobrze je zabezpieczyć, by nie trafiły w nieodpowiednie ręce.
Wróg, o którym coraz więcej słyszał, wydawał się nie tyle urastać w siłę, co w liczebność. Avery mimowolnie zmarszczył brwi. Istniało aż tylu szlamolubów, gotowych walczyć za brud, który sprowadzali? Magia była przecież darem, wywyższającym ich - czarodziejów ponad pospólstwo. A fakt, że wypaczenie mocy, która dotknęła niemagiczny szlam, tylko potwierdzało, w jego mniemaniu, wspomniane fakty. Szkodniki, które rozpleniały się na włościach pana, mogły zostać tylko wyeliminowane, nim zaleją trucizną to, czego się dotkną. Każdy powinien znać swoje miejsce, a ich wrogowie, wydawali się o tym całkowicie zapominać, nawet, jeśli wśród wymienianych znajdowali się ci, którzy z natury powinni podążać za właściwym porządkiem świata - zdradzali.
Nieco uważniej zwrócił uwagę na dwie sylwetki, jak się okazywało - badaczy. Wzmocnienie różdżki, dzięki mocy anomalii? Mieli w szeregach niezwykłe umysły. Słyszał już deklaracje pomocy badaczom, ale zdecydował się zaoferować i własne towarzystwo i umiejętności - skoro odsłonił się z nimi, nie miał zamiaru wycofywać - Jeśli przyda wam się moja różdżka i umiejętności - spojrzał na czarnowłosą uzdrowicielkę, potem na alchemika - wystarczy wiadomość - nie znał większości zebranych, rozpoznawał wszystkich ze szlacheckich rodów co najmniej z salonów, ale musiał to zmienić. Wzrok przesuwał po twarzach zebranych, kolejno tych mówiących, ale od czasu do czasu chwytając w źrenice tych bardziej milczących. Tak, jak brat, którego jeszcze dziś nie słyszał. Nie rozpraszał jednak uwagi analizą ciszy. Interesowały go fakty, dlatego to te pociągały jego spojrzenie najszybciej. Legilimencja. fascynująca umiejętność, ale w jakiś sposób - brzydził się faktem zaglądania w czyjeś myśli. Cenił sobie wiedzę i zdobywane informacje, ale sam - wolał atakować inaczej i stosować bardziej bezpośrednie środki perswazji.
- Być może, jako łowca mógłbym zasięgnąć informacji w sprawie wspomnianej wyprawy tego zdrajcy - tu, odnalazł wzrokiem Eddara, który o tym wspomniał - jeśli jest to oficjalna sprawa, to jako potencjalny uczestnik, mógłbym otrzymać informacje na ten temat - wielokrotnie brał udział w wyprawach, których status przeciągano na swoiste polowanie, a w tym, Dorian sprawdzał się doskonale. Być może informacja o poszukiwaniach mogły znaleźć się wśród dostępnych mu ogłoszeniach. Kojarzył nazwisko zdrajcy ledwie z pismaków i względnych, sabatowych znajomości. Był jednak zbyt młody, by poznać go osobiście. I wciąż gorzko żałował, że nie znalazł się wśród uczestników Stonehage. Przyjdzie mu za to odpokutować w inny sposób. Tego był pewien.
Nieco uważniej zwrócił uwagę na dwie sylwetki, jak się okazywało - badaczy. Wzmocnienie różdżki, dzięki mocy anomalii? Mieli w szeregach niezwykłe umysły. Słyszał już deklaracje pomocy badaczom, ale zdecydował się zaoferować i własne towarzystwo i umiejętności - skoro odsłonił się z nimi, nie miał zamiaru wycofywać - Jeśli przyda wam się moja różdżka i umiejętności - spojrzał na czarnowłosą uzdrowicielkę, potem na alchemika - wystarczy wiadomość - nie znał większości zebranych, rozpoznawał wszystkich ze szlacheckich rodów co najmniej z salonów, ale musiał to zmienić. Wzrok przesuwał po twarzach zebranych, kolejno tych mówiących, ale od czasu do czasu chwytając w źrenice tych bardziej milczących. Tak, jak brat, którego jeszcze dziś nie słyszał. Nie rozpraszał jednak uwagi analizą ciszy. Interesowały go fakty, dlatego to te pociągały jego spojrzenie najszybciej. Legilimencja. fascynująca umiejętność, ale w jakiś sposób - brzydził się faktem zaglądania w czyjeś myśli. Cenił sobie wiedzę i zdobywane informacje, ale sam - wolał atakować inaczej i stosować bardziej bezpośrednie środki perswazji.
- Być może, jako łowca mógłbym zasięgnąć informacji w sprawie wspomnianej wyprawy tego zdrajcy - tu, odnalazł wzrokiem Eddara, który o tym wspomniał - jeśli jest to oficjalna sprawa, to jako potencjalny uczestnik, mógłbym otrzymać informacje na ten temat - wielokrotnie brał udział w wyprawach, których status przeciągano na swoiste polowanie, a w tym, Dorian sprawdzał się doskonale. Być może informacja o poszukiwaniach mogły znaleźć się wśród dostępnych mu ogłoszeniach. Kojarzył nazwisko zdrajcy ledwie z pismaków i względnych, sabatowych znajomości. Był jednak zbyt młody, by poznać go osobiście. I wciąż gorzko żałował, że nie znalazł się wśród uczestników Stonehage. Przyjdzie mu za to odpokutować w inny sposób. Tego był pewien.
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Miał silne powody by milczeć. Dopiero zasłychnął o prawdziwej wojnie, która toczyła się wewnątrz Rycerzy Walpurgii, o Zakonie, o ich działaniach z anomaliami. Ten temat wybitnie go zainteresował, w końcu odczuwał skutki tej magii każdego dnia, w pogodzie, w magii, również w chorobie, która go dotknęła parę lat temu. Wydawało się, że magia jakoś wpływała na jego stan. Czuł się nieco jakby ból wzrastał, gdy magia robiła się bardziej niespokojna.
Jego spojrzenie powędrowało na Sigrun, której najwyraźniej przeszkadzało to, że niewiele mówił. Jakby nie patrzeć, powiedział, że jego różdżkę mają do dyspozycji i uważał, że słowa w tym temacie były zbędne w momencie, gdy niektórzy, choć deklarowali swoją pomoc, nie kwapili się do niej później. Mężczyzna założył nogę na nogę i zerknął na siedzącego po jego lewicy Alpharda.
- Również sprawdzę dane Zakonników w moim Departamencie. Uważam, że nie będzie z tym problemu. Przy poznaniu nazwisk mogę również blokować inwestycje przez nich dokonywane na rzecz Magicznych Gier i Sportów. - powiedział. Mieli w swoich aktach dane choćby graczy Quidditcha, Brytyjskie drużyny podlegały pod nich. Raczej nie będzie miał problemu ze znalezieniem odpowiednich dokumentów, zwłaszcza, jeśli dokonywali inwestycji na jakieś patenty. - Dodatkowo będę chętny by naprawiać kolejne anomalie.
Był teraz w dobrym zdrowiu. Zdecydowanie lepszym niż w zeszłym miesiącu, więc mógł bez problemu podjąć się walki, nawet jeśli anomalie niezbyt mu sprzyjały. Nie był jednak pewien czy chce pomóc przy burzeniu przedsiębiorstw. Nawet popierał ten pomysł, blokowałoby im to dostęp do pieniędzy i zdecydowanie poburzyło morale, co byłoby naprawdę dobrym rozwiązaniem. Ludzie bez chęci do walki walczą z mniejszym zacięciem, co może odbić się na ich powodzeniu. Nie powinien jednak wychylać się na tyle, by ktokolwiek dostrzegł go przy takim postępowaniu. Wesprze działania Rycerzy na tyle ile będzie mógł, jednak używania siły chciałby uniknąć, ponieważ nadal chciałby występować w ich imieniu publicznie.
Jego spojrzenie powędrowało na Sigrun, której najwyraźniej przeszkadzało to, że niewiele mówił. Jakby nie patrzeć, powiedział, że jego różdżkę mają do dyspozycji i uważał, że słowa w tym temacie były zbędne w momencie, gdy niektórzy, choć deklarowali swoją pomoc, nie kwapili się do niej później. Mężczyzna założył nogę na nogę i zerknął na siedzącego po jego lewicy Alpharda.
- Również sprawdzę dane Zakonników w moim Departamencie. Uważam, że nie będzie z tym problemu. Przy poznaniu nazwisk mogę również blokować inwestycje przez nich dokonywane na rzecz Magicznych Gier i Sportów. - powiedział. Mieli w swoich aktach dane choćby graczy Quidditcha, Brytyjskie drużyny podlegały pod nich. Raczej nie będzie miał problemu ze znalezieniem odpowiednich dokumentów, zwłaszcza, jeśli dokonywali inwestycji na jakieś patenty. - Dodatkowo będę chętny by naprawiać kolejne anomalie.
Był teraz w dobrym zdrowiu. Zdecydowanie lepszym niż w zeszłym miesiącu, więc mógł bez problemu podjąć się walki, nawet jeśli anomalie niezbyt mu sprzyjały. Nie był jednak pewien czy chce pomóc przy burzeniu przedsiębiorstw. Nawet popierał ten pomysł, blokowałoby im to dostęp do pieniędzy i zdecydowanie poburzyło morale, co byłoby naprawdę dobrym rozwiązaniem. Ludzie bez chęci do walki walczą z mniejszym zacięciem, co może odbić się na ich powodzeniu. Nie powinien jednak wychylać się na tyle, by ktokolwiek dostrzegł go przy takim postępowaniu. Wesprze działania Rycerzy na tyle ile będzie mógł, jednak używania siły chciałby uniknąć, ponieważ nadal chciałby występować w ich imieniu publicznie.
Rinnal Bulstrode
Zawód : ekonomista
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Nie wiem o czym myśleć mam,
żeby mi się przyśnił taki świat,
w którym się nie boję spać.
żeby mi się przyśnił taki świat,
w którym się nie boję spać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Milczał, nie podejmując już żadnego tematu. Nie miał nic więcej do powiedzenia, dlatego wolał posłuchać niż wtrącać się w coś, co go nie dotyczyło w większym stopniu ani na co nie miał wpływu. Zamierzał skupić się na razie głównie na tym ile przydatnych informacji będzie w stanie wyciągnąć z Ministerstwa i przekazać je dalej. Był zdecydowany działać, chociaż wiedział dobrze, że na razie nie przedstawia wartości, które mogły być przydatne dla Rycerzy. Nie miało to jednak nic wspólnego z biernością, a skupiało się wokół ostrożności w rzucaniu zapewnieniami czy deklaracjami działania. W końcu czasami lepiej milczeć, a zgłosić się do działania później, niż zarzekać o przydatności i zawieść z kretesem. Zwłaszcza że na dzisiejszym spotkaniu, zbyt wiele było już przyznawania się do błędów lub braku efektów w najwyraźniej powierzanych wcześniej zadaniach.
Przeniósł wzrok na lorda Shafiq, gdy usłyszał, że mężczyzna przyjmie pomoc w przeglądaniu kartotek. Nie znał się na dziedzinie uzdrawiania ani niczym z nią związanym, ale w wyłapywaniu ciekawszych informacji był już lepszy. Poza tym zawsze mógł poszerzyć swoją wiedzę, nawet przy takiej okazji jak ta teraz.
- Mogę pomóc, wystarczy tylko informacja kiedy, lordzie Shafiq – zdecydował się. Może przydatne będzie zadziałać również na innym polu, gdy równocześnie zacznie umiejętnie psuć krwi wspólnym wrogom w miejscu pracy i samemu wertować co ciekawsze akta, do których uda mu się zdobyć dostęp.
Przy pozostałych wymianach zdań, pozostał znów cichy. Skupiając wzrok na każdej osobie, która zabierała głos. Anomalie nadal były kuszące, ale póki co odpuszczał próbę opanowywania ich, chociaż wiedział już, do kogo może podesłać sowę w razie zmiany decyzji.
Wracający temat lady Carrow wzbudzał lekką mieszankę niechęci, że zamierzali wykorzystać ciężarną kobietę, ale po części się temu nie dziwił. Nie można było przebierać w środkach, jeśli było się do tego w jakiś sposób zmuszanym. Dawniej miał dobre relacje z rodem Carrow z oczywistych względów i nadal pozostawał przychylny im, lecz nie wiedział, jak obecnie wygląda to z drugiej strony, jednak planował dowiedzieć się, aby w razie czego zadziałać i na tym poziomie, jeśli dotarcie do Isabelli okaże się bardziej problematycznie.
Przeniósł wzrok na lorda Shafiq, gdy usłyszał, że mężczyzna przyjmie pomoc w przeglądaniu kartotek. Nie znał się na dziedzinie uzdrawiania ani niczym z nią związanym, ale w wyłapywaniu ciekawszych informacji był już lepszy. Poza tym zawsze mógł poszerzyć swoją wiedzę, nawet przy takiej okazji jak ta teraz.
- Mogę pomóc, wystarczy tylko informacja kiedy, lordzie Shafiq – zdecydował się. Może przydatne będzie zadziałać również na innym polu, gdy równocześnie zacznie umiejętnie psuć krwi wspólnym wrogom w miejscu pracy i samemu wertować co ciekawsze akta, do których uda mu się zdobyć dostęp.
Przy pozostałych wymianach zdań, pozostał znów cichy. Skupiając wzrok na każdej osobie, która zabierała głos. Anomalie nadal były kuszące, ale póki co odpuszczał próbę opanowywania ich, chociaż wiedział już, do kogo może podesłać sowę w razie zmiany decyzji.
Wracający temat lady Carrow wzbudzał lekką mieszankę niechęci, że zamierzali wykorzystać ciężarną kobietę, ale po części się temu nie dziwił. Nie można było przebierać w środkach, jeśli było się do tego w jakiś sposób zmuszanym. Dawniej miał dobre relacje z rodem Carrow z oczywistych względów i nadal pozostawał przychylny im, lecz nie wiedział, jak obecnie wygląda to z drugiej strony, jednak planował dowiedzieć się, aby w razie czego zadziałać i na tym poziomie, jeśli dotarcie do Isabelli okaże się bardziej problematycznie.
Hesperos Crouch
Zawód : znawca prawa międzynarodowego, tłumacz
Wiek : 38 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie żyje. Nazwisko Larsona zamajaczyło mu w głowie, lecz nie potrafił skojarzyć go mocniej, aniżeli ze słów, które dzisiaj między nimi padły. Każdy zmarły był jednak symbolem porażki, każdy zmarły załamywał morale i pokazywał ich błędy. Nie powiedział nic, należało uszczelnić luki w ich szeregach, wzmacniając najsłabsze ogniwa. Cięzko było to zrobić - łatwo było kierować gorzkie słowa w kierunku Antonii, choć należało przyznać, że jako jedyna pośród obecnych tu czarodziejów zapytała, co zrobić może i zamierzała to uczynić. Skinął na jej odpowiedź głową, nie dziwiąc się milczeniu Eshter - zdawała się należeć do czarownic, które nieszczególnie radzą sobie w miejscach takich jak to. Bardziej jednak zadziwiło go milczenie wszystkich pozostałych; ciszę przełamał Mathieu.
- Pójdziesz z Antonią, podejdziecie pod cukiernię Botta - nie proponował, podejmował decyzję, czas się kurczył i ktoś ją podjąć musiał. - Craig upewni się, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem - Odnalazł spojrzeniem twarz śmierciożercy, który zaoferował się do pomocy. - Grupy muszą rozejść się równocześnie, inaczej wcześniejsza zaalarmuje właściciela drugiego lokalu. Browar będący chlubą rodu będzie znacznie trudniejszy do zdobycia - odparł na słowa starszego Croucha, odnajdując twarz krewnego. - Może być lepiej strzeżony. Zanim przejdziemy do działań - ktoś musi się rozejrzeć w jego okolicy, zrobić zwiady i sprawdzić zabezpieczenia. - Obrzucił zebranych rycerzy spojrzeniem - mógł to zrobić każdy, wystarczyło tylko przejść się po okolicy, nie zwracając na siebie większej uwagi, jednak biorąc pod uwagę las rąk rycerzy zgłoszonych do poprzedniego zadania, nie spodziewał się wiele. Amadeus jednak oferował swoją pomoc - a że zrobił to jako jedyna osoba, nawet jeśli pokątnie, wybrał jego. Z lekkim zawodem, że żaden inny rycerz nie podjął się tego zadania bez dodatkowej zachęty. Przegrali bitwę, nie zamierzali przegrać wojny - musieli zacząć działać. - Amadeus i Eshter odwiedzą lodziarnię Fortescue. Potrzebują opieki. - Przeniósł spojrzenie na siedzącą u szczytu stołu Sigrun, wiedząc, że wiedźma nie zamierzała próżnować, kiedy inni się dobrze bawili. Dostrzegał w jej oczach iskry poruszenia i znał ją zbyt dobrze, by nie wiedzieć, co oznaczały.
- Przyjaciele właścicieli tych lokali nie mają odebrać tego jako przypadkowego ataku - podjął słowa Craiga - muszą się dowiedzieć, że wiemy o ich działalności. Że czekają ich za to konsekwencje. Że najlepiej zrobią, jeśli wycofają się z walki. Te wizyty mają nieść pewne przesłanie. Dezinformacja nie pozwoli nam osiągnąć sukcesu, czarodzieje mają zginąć, a Zakon przyjąć tę tragedię zgodnie z naszą intencją.
W milczeniu wsłuchiwał się w słowa badaczy, Valerij ujawnił swoją kompetencję wystarczająco wiele razy, by nie szukać luk w jego słowach.
- Jeśli istnieje choćby najlichsza szansa, że taki ładunek powstrzyma ich przed zajęciem anomalii, powinniśmy zrobić wszystko, by skorzystać z takiej możliwości - podjął jego słowa. - I ja służę swoją różdżką, jeśli tylko okaże się przydatna. - Nie znał się na tym i nie rozumiał połowy słów wypowiadanych przez Dolohova, ale jeśli powie mu, w którym kierunku wycelować moc, jak i kiedy - zrobi to.
- Jeśli dowiecie się, co to za wyprawa, rad będę za informację - zwrócił się do Eddarda oraz Doriana; podzielał smoczą pasję Percivala, namierzenie wyprawy i uderzenie w nią nie stanowiło dla niego problemu. Nie mógł jednak szukać dawnego Notta na ślepo po całej Anglii. - Na czym opierasz sąd, że Percival nie wyjechał do Peru? - Ucieczka tak naprawdę była jedynym, co mogło go ocalić. Chciał pozostać blisko Isabelle? Carrowowie i tak nie pozwolą im się spotykać.
- Pójdziesz z Antonią, podejdziecie pod cukiernię Botta - nie proponował, podejmował decyzję, czas się kurczył i ktoś ją podjąć musiał. - Craig upewni się, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem - Odnalazł spojrzeniem twarz śmierciożercy, który zaoferował się do pomocy. - Grupy muszą rozejść się równocześnie, inaczej wcześniejsza zaalarmuje właściciela drugiego lokalu. Browar będący chlubą rodu będzie znacznie trudniejszy do zdobycia - odparł na słowa starszego Croucha, odnajdując twarz krewnego. - Może być lepiej strzeżony. Zanim przejdziemy do działań - ktoś musi się rozejrzeć w jego okolicy, zrobić zwiady i sprawdzić zabezpieczenia. - Obrzucił zebranych rycerzy spojrzeniem - mógł to zrobić każdy, wystarczyło tylko przejść się po okolicy, nie zwracając na siebie większej uwagi, jednak biorąc pod uwagę las rąk rycerzy zgłoszonych do poprzedniego zadania, nie spodziewał się wiele. Amadeus jednak oferował swoją pomoc - a że zrobił to jako jedyna osoba, nawet jeśli pokątnie, wybrał jego. Z lekkim zawodem, że żaden inny rycerz nie podjął się tego zadania bez dodatkowej zachęty. Przegrali bitwę, nie zamierzali przegrać wojny - musieli zacząć działać. - Amadeus i Eshter odwiedzą lodziarnię Fortescue. Potrzebują opieki. - Przeniósł spojrzenie na siedzącą u szczytu stołu Sigrun, wiedząc, że wiedźma nie zamierzała próżnować, kiedy inni się dobrze bawili. Dostrzegał w jej oczach iskry poruszenia i znał ją zbyt dobrze, by nie wiedzieć, co oznaczały.
- Przyjaciele właścicieli tych lokali nie mają odebrać tego jako przypadkowego ataku - podjął słowa Craiga - muszą się dowiedzieć, że wiemy o ich działalności. Że czekają ich za to konsekwencje. Że najlepiej zrobią, jeśli wycofają się z walki. Te wizyty mają nieść pewne przesłanie. Dezinformacja nie pozwoli nam osiągnąć sukcesu, czarodzieje mają zginąć, a Zakon przyjąć tę tragedię zgodnie z naszą intencją.
W milczeniu wsłuchiwał się w słowa badaczy, Valerij ujawnił swoją kompetencję wystarczająco wiele razy, by nie szukać luk w jego słowach.
- Jeśli istnieje choćby najlichsza szansa, że taki ładunek powstrzyma ich przed zajęciem anomalii, powinniśmy zrobić wszystko, by skorzystać z takiej możliwości - podjął jego słowa. - I ja służę swoją różdżką, jeśli tylko okaże się przydatna. - Nie znał się na tym i nie rozumiał połowy słów wypowiadanych przez Dolohova, ale jeśli powie mu, w którym kierunku wycelować moc, jak i kiedy - zrobi to.
- Jeśli dowiecie się, co to za wyprawa, rad będę za informację - zwrócił się do Eddarda oraz Doriana; podzielał smoczą pasję Percivala, namierzenie wyprawy i uderzenie w nią nie stanowiło dla niego problemu. Nie mógł jednak szukać dawnego Notta na ślepo po całej Anglii. - Na czym opierasz sąd, że Percival nie wyjechał do Peru? - Ucieczka tak naprawdę była jedynym, co mogło go ocalić. Chciał pozostać blisko Isabelle? Carrowowie i tak nie pozwolą im się spotykać.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Musiała przyznać przed samą sobą, że snute podczas zebrania plany zaczynały ją ekscytować. Oczywiście, wciąż ciężko było jej przełknąć bycie traktowaną niemalże jak dziecko, które należy zbesztać za ignorowanie poleceń, jednak w żaden sposób nie zamierzała okazywać faktu, iż jej duma zaczynała odrobinę cierpieć. Stawka była zbyt wysoka, by ryzykować wszystko to, co ceniła sobie najbardziej, dla postawienia na swoim i obronienia swojego zdania oraz opinii. Zamierzała w najbliższym czasie pokazać im wszystkim, że jest cennym nabytkiem wśród Rycerzy. Zamierzała udowodnić, że nie jest jedynie kolejną osobą, która dołączyła do szeregów dla płynących z przynależności do grupy przywilejów. Chociaż to podejście kłóciło się ze wszystkim, w co wierzyła, bowiem nigdy nie lubiła robić czegokolwiek tylko i wyłącznie ku zadowoleniu innych ludzi, możliwość zaprezentowania swojej wartości była niemożliwa do zignorowania.
Pierwszym zadaniem było spotkanie z Isabelle Carrow; nie była pewna, czego może się po kobiecie spodziewać, bo od czasów szkolnych minęło przecież już sporo czasu i nie wątpiła w to, iż wiele uległo zmianie. Pokładała jednak wiarę we własne możliwości i nie zamierzała spocząć, dopóki lady Carrow nie zacznie tańczyć do wygrywanej przez niej muzyki.
- Nikt nie mówi o zabijaniu jej dziecka – odpowiedziała na słowa lorda Rosiera, krzywiąc się nieznacznie. Nie była przecież okrutna, nie zamierzała doprowadzać do niepotrzebnego rozlewu krwi, szczególnie gdy istniały inne sposoby na osiągnięcie pożądanych efektów – Zgadzam się, że jej dziecko będzie dla niej najważniejsze. To właśnie dlatego zwróciła się do mnie o pomoc – dodała, zgadzając się ze słowami lorda Notta – Wróżbiarstwo opiera się w dużej mierze na odpowiedniej interpretacji znaków, jednak nawet ono ma swoje granice. Postaram się odpowiednio przekazać jej to, co odczytam, w sposób, który będzie pomocny naszej sprawie. Jeśli nadarzy się okazja, Percival zostanie przedstawiony jako osoba niegodna jej zaufania – przytaknęła, jednocześnie podejrzewając, iż wiele z obecnych sceptycznie podchodzi do sztuki, którą się zajmowała. Nie zamierzała jednak otwarcie przyznawać się do tego, iż oddanie wróżbiarstwu nie pozwalało jej na ignorowanie przekazywanych jej znaków. Na jej szczęście potrafiła odpowiednio dobierać słowa w sposób, który zdecydowanie ułatwi jej wykonanie zadania.
Na otrzymane wspólnie z Antonią zadanie jedynie kiwnęła głową, potwierdzając zrozumienie wiadomości. Odrobinę ulżyło jej, gdy więcej osób okazało się chętnymi do wzięcia udziału w planowanej akcji. Nie miała problemów z tym, o co ją proszono, jednak zdecydowanie wolała działanie w towarzystwie osób, które czuły się o wiele pewniej. Kiedy padło imię lorda Croucha uniosła lekko brwi, przenosząc na krótką chwilę spojrzenie w stronę mężczyzny. Nie wiedziała o nim zbyt wiele i nie była pewna, czego może się od niego spodziewać, jednak nie zamierzała protestować. Mimo wszystko ceniła sobie odrobinę ryzyka, a przypisane jej zadanie zdawało się być dokładnie tym, co mogło zaspokoić jej potrzeby.
Pierwszym zadaniem było spotkanie z Isabelle Carrow; nie była pewna, czego może się po kobiecie spodziewać, bo od czasów szkolnych minęło przecież już sporo czasu i nie wątpiła w to, iż wiele uległo zmianie. Pokładała jednak wiarę we własne możliwości i nie zamierzała spocząć, dopóki lady Carrow nie zacznie tańczyć do wygrywanej przez niej muzyki.
- Nikt nie mówi o zabijaniu jej dziecka – odpowiedziała na słowa lorda Rosiera, krzywiąc się nieznacznie. Nie była przecież okrutna, nie zamierzała doprowadzać do niepotrzebnego rozlewu krwi, szczególnie gdy istniały inne sposoby na osiągnięcie pożądanych efektów – Zgadzam się, że jej dziecko będzie dla niej najważniejsze. To właśnie dlatego zwróciła się do mnie o pomoc – dodała, zgadzając się ze słowami lorda Notta – Wróżbiarstwo opiera się w dużej mierze na odpowiedniej interpretacji znaków, jednak nawet ono ma swoje granice. Postaram się odpowiednio przekazać jej to, co odczytam, w sposób, który będzie pomocny naszej sprawie. Jeśli nadarzy się okazja, Percival zostanie przedstawiony jako osoba niegodna jej zaufania – przytaknęła, jednocześnie podejrzewając, iż wiele z obecnych sceptycznie podchodzi do sztuki, którą się zajmowała. Nie zamierzała jednak otwarcie przyznawać się do tego, iż oddanie wróżbiarstwu nie pozwalało jej na ignorowanie przekazywanych jej znaków. Na jej szczęście potrafiła odpowiednio dobierać słowa w sposób, który zdecydowanie ułatwi jej wykonanie zadania.
Na otrzymane wspólnie z Antonią zadanie jedynie kiwnęła głową, potwierdzając zrozumienie wiadomości. Odrobinę ulżyło jej, gdy więcej osób okazało się chętnymi do wzięcia udziału w planowanej akcji. Nie miała problemów z tym, o co ją proszono, jednak zdecydowanie wolała działanie w towarzystwie osób, które czuły się o wiele pewniej. Kiedy padło imię lorda Croucha uniosła lekko brwi, przenosząc na krótką chwilę spojrzenie w stronę mężczyzny. Nie wiedziała o nim zbyt wiele i nie była pewna, czego może się od niego spodziewać, jednak nie zamierzała protestować. Mimo wszystko ceniła sobie odrobinę ryzyka, a przypisane jej zadanie zdawało się być dokładnie tym, co mogło zaspokoić jej potrzeby.
Saw the stars out in front of you
Too tempting not to touch but even though it
shocked you something's electric in your blood
shocked you something's electric in your blood
Larson był martwy. Kolejna zła informacja na tym spotkaniu. Zmniejszała się ich liczebność; potrzebowali lojalnych i oddanych sprawie sojuszników, przede wszystkim mądrych. Wróg posiadał w swoich szeregach czarodziejów, których nie należało lekceważyć. Przez chwilę zastanawiał się, czy Percival zdołałby w jakiś sposób uwierzyć w zdradę brata — on sam na jego miejscu nie uczyniłby tego. I on zapewne spodziewa się ataku, poszukiwań. Na pewno przygotował dla siebie odpowiednie środowisko.
— Caelanie, sprawdź czy w ostatnim czasie wypływał statek do Peru, dowiedź się, kto był jego kapitanem. Kiedy wróci, będzie trzeba z nim porozmawiać.— Tak na wszelki wypadek. Goyle miał szansę zaciągnąć języka wśród marynarz, a Percival mógł udać się w podróż, ucieczka była jedynym rozsądnym rozwiązaniem w tej sytuacji, ale wątpił, aby było to Peru. — Ale gdyby Percival uciekał przed zemstą nie wskazałby prawdziwego kierunku swojej wędrówki. — Trop musiał być mylny. Udał się zupełnie gdzie indziej lub nie wyruszył w żadną wyprawę, to zaś byłoby wyjątkowym przejawem głupoty. Percival już udowodnił, że postępował idiotycznie, jeśli znalazł sprzymierzeńców, którzy obiecali mu bezpieczeństwo, mógł mieć dodatkowy powód ku temu, by zostać.— Skoro interesował się smoczą wyprawą z pewnością nie zamierzał uczynić tego sam, miał lub ma współpracowników, werbował ludzi. — Słowa Eddarda mogły wskazać kolejny kierunek, który powinni obrać w jego kwestii. Oni powinni coś wiedzieć. Wieść o tym musiała krążyć więc między ludźmi, ktoś z pewnością o tym słyszał. Spojrzał na Doriana, mógł nie zwracając na siebie zbytniej uwagi zasięgnąć języka. — Nawet jeśli nie jest to oficjalna wyprawa, zrób to.
Nie był zwolennikiem dzielenia się informacjami, wiedzą. Nie lubił tego robić, lecz przekazanie wszystkim Rycerzom Walpurgii wiedzy o znajomych mu członkach Zakonu Feniksa było jego obowiązkiem. Powinni zgromadzić o nich jak najwięcej informacji i podzielić się nimi, ktoś przypadkiem mógł natrafić na któregoś z członków Zakonu, ta informacja mogła zmienić przebieg takiego spotkania.
— Posiadasz myślodsiewnię?— zwrócił się do Caley, jako legilimentka prawdopodobnie była w jej posiadaniu. Mogła posłużyć im do rozpoznania twarzy, część nazwisk była im wciąż nieznana, a być może i stworzenia portretów pamięciowych. Jeśli nie uda im się dotrzeć do kartotek i zdobyć odpowiednich fotografii, rysunki będą mogły im pomóc w rozpoznaniu. Londyn był ogromny, ale nie na tyle, by nie istniał cień szansy na przypadkowe spotkanie na moście, czy ulicy. Okazja czyni złodzieja, jak to mawiają.
— Zajmę się Selwynem — poinformował. Musial znaleźć sposób na to, by pozbyć się robactwa. Już raz wziął jego umysł we władanie, drugi raz nie uda mu się ujść z życiem. Jego los był przesądzony, Alexander powinien być już dawno martwy, tymczasem był wrzodem, który nie chciał dać się usunąć. Najwyższa pora, by ktoś mu w tym pomógł. Podstępne jednostki na Nokturnie go nie dziwiły. Też rozpocząłby obserwację od tego miejsca, próbując odnaleźć wzorcowe sieci pomiędzy tamtejszymi jednostkami.
— Jeśli Justine Tonks jest dobrym metamorfomagiem, zna całkiem dobrze niektórych z nas, jak mnie, czy ciebie — skierował się do Drew.— Kwestią czasu będzie wykorzystanie tego daru na Alei Śmiertelnego Nokturnu, a może i poza nim. — Być może zbierają informacje wykorzystując do tego ich wygląd. Wątpił, by zdecydowali się wejść między Rycerzy pod sztuczną postacią. Niezależnie od tego, czy zdecydowaliby się to zrobić, mogli wcielić się w każdą osobę, nie budząc niczyich wątpliwości, wpasowując się idealnie w otoczenie. — Powinniście być wyczuleni na każdy niepokojący sygnał i nie bierzcie wszystkiego za pewnik.— Być może osoba, o której wspomniał Mathieu była aurorem wypełniającym swoje obowiązki, ale każdy obcy to wróg. Liczył na to, że deklarację Lyanny i Zachary'ego nie pozostaną tylko nimi. Musieli wiedzieć o wszystkich wątpliwych ruchach na swoim terenie. Zerknął na badaczy, na Valerija i Cassandrę, na której na chwilę zatrzymał wzrok. Byli szczególnie narażeni na niechciane towarzystwo. Przytaknął Craigowi. — I lecznica. — Która może stanowić pozornie łatwy kąsek, źródło informacji. Byliby głupcami, gdyby próbowali się tam wedrzeć z bojowym nastawieniem, ale dostanie się tam i obserwowanie, słuchanie, szukanie śladów wydawało się dość łatwe i mało niebezpieczne. — Naszym obowiązkiem jest trzymanie ich z dala od badaczy. — Nie wątpił, że nie byli w stanie sobie poradzić z natrętami, ale nie mogli zagrażać czarodziejom, którzy byli dla nich cenni. Czarny Pan ich potrzebował, musieli zapewnić im bezpieczeństwo.
— Jeśli zamkniemy im przejście Bathilda Bagshot z pewnością znajdzie jakiś sposób, by ich stamtąd ściągnąć— Odpowiedział Valerijowi. Czarny Pan bez trudu to uczynił. Nie zamierzał porównywać jej do Voldemorta, był potężny, ale ona z pewnością sprytna i inteligentna, nie posłałaby ich na pewną śmierć. Tym sposobem zadziałaliby jedynie na zwłokę. — Znając miejsce moglibyśmy na nich poczekać.— Po powrocie z Azkabanu z pewnością będą osłabieni, niezdolni do walki. Mogliby przygotować na nich zasadzkę. Zamyślił się nad słowami alchemika. Kiedy w czerwcu dotarli do źródła anomalii wykorzystali całą swoją moc, by ją okiełznać, ale okazała się potężniejsza, była najpotężniejszą z jaką dotąd się spotkał — źródłem ich wszystkich, początkiem i końcem. — Znając specyfikę anomalii można spróbować dostosować do niej taki ładunek, aby nie działał na jej szkodę, a jedynie destabilizował ją bardziej, zbuforować go, a potem wysłać — zgodnie z tym, co proponował Valerij. Badali cząsteczki anomalii, mogli tę wiedzę wykorzystać. — Wtedy prawdopodobieństwo jej zniszczenia byłoby mniejsze, doprowadziłoby to do eskalacji mocy i zainicjowało wybuch mogący ziścić ten plan. Próba spętania anomalii doprowadziła do takiego wybuchu już raz. — Jeśli mogli ich w ten sposób powstrzymać, lub zabić — powinni spróbować. Nie mieli już nic do stracenia, Zakon Feniksa zamierzał dotrzeć do Azkabanu i pokrzyżować im plany.
Wykorzystanie naczelnika więzienia uważał za podstawę niezbędna do zachowania przede wszystkim ich bezpieczeństwa. Jeśli którykolwiek Rycerzy zostanie schwytany przez służby powinien zostać wypuszczony. Teraz, kiedy ministrem był Malfoy nic nie powinno stać na przeszkodzie, Crouch powinien zrobić wszystko, aby żaden z Rycerzy nie stał się więźniem Tower. Był też cennym źródłem informacji, liczył na to, że lord uczyni wszystko, by informacje o poczynaniach aurorów lądowały na jego biurku. Esther wiedziała, co powinna zrobić, odpowiednio przekazane słowa powinny wpłynąć na lady Carrow.
— Caelanie, sprawdź czy w ostatnim czasie wypływał statek do Peru, dowiedź się, kto był jego kapitanem. Kiedy wróci, będzie trzeba z nim porozmawiać.— Tak na wszelki wypadek. Goyle miał szansę zaciągnąć języka wśród marynarz, a Percival mógł udać się w podróż, ucieczka była jedynym rozsądnym rozwiązaniem w tej sytuacji, ale wątpił, aby było to Peru. — Ale gdyby Percival uciekał przed zemstą nie wskazałby prawdziwego kierunku swojej wędrówki. — Trop musiał być mylny. Udał się zupełnie gdzie indziej lub nie wyruszył w żadną wyprawę, to zaś byłoby wyjątkowym przejawem głupoty. Percival już udowodnił, że postępował idiotycznie, jeśli znalazł sprzymierzeńców, którzy obiecali mu bezpieczeństwo, mógł mieć dodatkowy powód ku temu, by zostać.— Skoro interesował się smoczą wyprawą z pewnością nie zamierzał uczynić tego sam, miał lub ma współpracowników, werbował ludzi. — Słowa Eddarda mogły wskazać kolejny kierunek, który powinni obrać w jego kwestii. Oni powinni coś wiedzieć. Wieść o tym musiała krążyć więc między ludźmi, ktoś z pewnością o tym słyszał. Spojrzał na Doriana, mógł nie zwracając na siebie zbytniej uwagi zasięgnąć języka. — Nawet jeśli nie jest to oficjalna wyprawa, zrób to.
Nie był zwolennikiem dzielenia się informacjami, wiedzą. Nie lubił tego robić, lecz przekazanie wszystkim Rycerzom Walpurgii wiedzy o znajomych mu członkach Zakonu Feniksa było jego obowiązkiem. Powinni zgromadzić o nich jak najwięcej informacji i podzielić się nimi, ktoś przypadkiem mógł natrafić na któregoś z członków Zakonu, ta informacja mogła zmienić przebieg takiego spotkania.
— Posiadasz myślodsiewnię?— zwrócił się do Caley, jako legilimentka prawdopodobnie była w jej posiadaniu. Mogła posłużyć im do rozpoznania twarzy, część nazwisk była im wciąż nieznana, a być może i stworzenia portretów pamięciowych. Jeśli nie uda im się dotrzeć do kartotek i zdobyć odpowiednich fotografii, rysunki będą mogły im pomóc w rozpoznaniu. Londyn był ogromny, ale nie na tyle, by nie istniał cień szansy na przypadkowe spotkanie na moście, czy ulicy. Okazja czyni złodzieja, jak to mawiają.
— Zajmę się Selwynem — poinformował. Musial znaleźć sposób na to, by pozbyć się robactwa. Już raz wziął jego umysł we władanie, drugi raz nie uda mu się ujść z życiem. Jego los był przesądzony, Alexander powinien być już dawno martwy, tymczasem był wrzodem, który nie chciał dać się usunąć. Najwyższa pora, by ktoś mu w tym pomógł. Podstępne jednostki na Nokturnie go nie dziwiły. Też rozpocząłby obserwację od tego miejsca, próbując odnaleźć wzorcowe sieci pomiędzy tamtejszymi jednostkami.
— Jeśli Justine Tonks jest dobrym metamorfomagiem, zna całkiem dobrze niektórych z nas, jak mnie, czy ciebie — skierował się do Drew.— Kwestią czasu będzie wykorzystanie tego daru na Alei Śmiertelnego Nokturnu, a może i poza nim. — Być może zbierają informacje wykorzystując do tego ich wygląd. Wątpił, by zdecydowali się wejść między Rycerzy pod sztuczną postacią. Niezależnie od tego, czy zdecydowaliby się to zrobić, mogli wcielić się w każdą osobę, nie budząc niczyich wątpliwości, wpasowując się idealnie w otoczenie. — Powinniście być wyczuleni na każdy niepokojący sygnał i nie bierzcie wszystkiego za pewnik.— Być może osoba, o której wspomniał Mathieu była aurorem wypełniającym swoje obowiązki, ale każdy obcy to wróg. Liczył na to, że deklarację Lyanny i Zachary'ego nie pozostaną tylko nimi. Musieli wiedzieć o wszystkich wątpliwych ruchach na swoim terenie. Zerknął na badaczy, na Valerija i Cassandrę, na której na chwilę zatrzymał wzrok. Byli szczególnie narażeni na niechciane towarzystwo. Przytaknął Craigowi. — I lecznica. — Która może stanowić pozornie łatwy kąsek, źródło informacji. Byliby głupcami, gdyby próbowali się tam wedrzeć z bojowym nastawieniem, ale dostanie się tam i obserwowanie, słuchanie, szukanie śladów wydawało się dość łatwe i mało niebezpieczne. — Naszym obowiązkiem jest trzymanie ich z dala od badaczy. — Nie wątpił, że nie byli w stanie sobie poradzić z natrętami, ale nie mogli zagrażać czarodziejom, którzy byli dla nich cenni. Czarny Pan ich potrzebował, musieli zapewnić im bezpieczeństwo.
— Jeśli zamkniemy im przejście Bathilda Bagshot z pewnością znajdzie jakiś sposób, by ich stamtąd ściągnąć— Odpowiedział Valerijowi. Czarny Pan bez trudu to uczynił. Nie zamierzał porównywać jej do Voldemorta, był potężny, ale ona z pewnością sprytna i inteligentna, nie posłałaby ich na pewną śmierć. Tym sposobem zadziałaliby jedynie na zwłokę. — Znając miejsce moglibyśmy na nich poczekać.— Po powrocie z Azkabanu z pewnością będą osłabieni, niezdolni do walki. Mogliby przygotować na nich zasadzkę. Zamyślił się nad słowami alchemika. Kiedy w czerwcu dotarli do źródła anomalii wykorzystali całą swoją moc, by ją okiełznać, ale okazała się potężniejsza, była najpotężniejszą z jaką dotąd się spotkał — źródłem ich wszystkich, początkiem i końcem. — Znając specyfikę anomalii można spróbować dostosować do niej taki ładunek, aby nie działał na jej szkodę, a jedynie destabilizował ją bardziej, zbuforować go, a potem wysłać — zgodnie z tym, co proponował Valerij. Badali cząsteczki anomalii, mogli tę wiedzę wykorzystać. — Wtedy prawdopodobieństwo jej zniszczenia byłoby mniejsze, doprowadziłoby to do eskalacji mocy i zainicjowało wybuch mogący ziścić ten plan. Próba spętania anomalii doprowadziła do takiego wybuchu już raz. — Jeśli mogli ich w ten sposób powstrzymać, lub zabić — powinni spróbować. Nie mieli już nic do stracenia, Zakon Feniksa zamierzał dotrzeć do Azkabanu i pokrzyżować im plany.
Wykorzystanie naczelnika więzienia uważał za podstawę niezbędna do zachowania przede wszystkim ich bezpieczeństwa. Jeśli którykolwiek Rycerzy zostanie schwytany przez służby powinien zostać wypuszczony. Teraz, kiedy ministrem był Malfoy nic nie powinno stać na przeszkodzie, Crouch powinien zrobić wszystko, aby żaden z Rycerzy nie stał się więźniem Tower. Był też cennym źródłem informacji, liczył na to, że lord uczyni wszystko, by informacje o poczynaniach aurorów lądowały na jego biurku. Esther wiedziała, co powinna zrobić, odpowiednio przekazane słowa powinny wpłynąć na lady Carrow.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ostatnio zmieniony przez Ramsey Mulciber dnia 21.05.19 15:24, w całości zmieniany 2 razy
Tego wieczoru w Biało Wywernie padło wiele słów, lecz ile z nich zostało rzucone jedynie na wiatr? Oby jak najmniej. Nie mogli dłużej tolerować składanych obietnic, pozostającymi jedynie obietnicami bez pokrycia. Nowe informacje, cenne uwagi, wymiana opinii; dyskusja przy długim stole trwała w najlepsze, wciąż jednak nie przynosiła wielu konkretów. Niektórzy uparcie zachowywali milczenie, wbijając spojrzenie w stoły, licząc, że problem zostanie rozwiązany bez ich udziału. Nie zdecydowała się tego już komentować, ciągnąć dorosłych ludzi za języki, jeśli nie wiedzieli po co się tu znaleźli, to zabraknie dla nich miejsca przy tym stole. Z drugiej strony – potrzebowali szeregowych żołnierzy, którzy bez zawahania wykonają rozkaz.
Na propozycję towarzyszenia Antonii przez Mathieu uśmiechnęła się lekko; po krewnym najwyższego rangą Śmierciożercy nie spodziewała się niczego innego jak gorliwego działania, powinien stanowić przykład dla innych, gdy wysuwał kolejne inicjatywy.
Utkwiła spojrzenie na twarzy Amadeusa, z uwagą wysłuchując jego słów o Macmillanach, zamieszkujących ponoć Kornwalię. Włamanie do dworu arystokracji z pewnością nie byłoby proste, musieli dobrze chronić zarówno jego, jak i rodzinny dobytek, na co słusznie zwrócił uwagę lord Rosier. Skinęła głową z lekkim zawodem, zamach na coś tak dużego był dużym ryzykiem, wspomnieli już, ze nie mogli działać pochopnie, nie chcieli wzbudzać kolejnej fali niechęci wobec nowej władzy i siły Czarnego Pana – tę musieli wszak właśnie stłumić. Będą mieli jednak okazję, by się wykazać. Uchwyciła spojrzenie Tristana, pewna, że zrozumie. A Macmillana dopadną prędzej, czy później. – Z przyjemnością będę im towarzyszyć, sir – odparła na jego słowa, uśmiechając się kącikiem ust. – Dowiedzą się o tym – obiecała Śmierciożercy; Craig wysuwał propozycję, aby zepchnąć winę na barki rebeliantów, lecz to nie była trafiona. Członkowie Zakonu Feniksa dawno już powinni byli dostać jasny przekaz – że nie warto angażować się w tak głupią działalność, karą za nią będzie śmierć.
– Pozostaniemy w listownym kontakcie – mówiąc te słowa spoglądała na Craiga, który miał przewodzić drugiej grupie. Musieli działać w porozumieniu, jednocześnie, tak jak zauważył Tristan. Zamierzała wysłać listy do wszystkich już nazajutrz. Spojrzała to na Esther, to na lorda Crouch. To będzie dla nich okazja, aby się zrehabilitować, zamierzała dopilnować tego osobiście. Potrzebowali ich. Wiedzy, wpływów i mądrości Amadeusa, trzeciego oka Esther i jej talentu do tworzenia w cudzym umyśle fałszywych wizji. Czarownica zobowiązała się przekazać Isabelle obraz przyszłości, który będzie im na rękę. Dla Sigrun nie musiał mieć nic wspólnego z prawdą, oby tylko pomógł im w schwytaniu Percivala.
- Jeśli ktokolwiek wejdzie w posiadanie informacji o zdrajcy, informujmy się wzajemnie. Jeśli wyjechał – podobnie jak i Mulciber sądziła, że jedynie głupiec informowałby o swych prawdziwych zamiarach, że Peru może być fałszywym tropem – z drugiej jednak strony, czy Percival zdradzając ich, wymawiając posłuszeństwo Czarnemu Panu nie wykazał się porażającą głupotą? - dowiemy się gdzie i znajdziemy go choćby i na krańcu świata – wycedziła, a między głoskami rozbrzmiała nienawiść. Nie spoczną, dopóki go nie odnajdą – za zdradę musiał ponieść karę. –Dorianie, jeśli usłyszysz pogłoski o werbowanych śmiałkach do tej wyprawy, poinformuj mnie – może uda mi się tam przeniknąć – wielokrotnie proponowała już, że wykorzysta swoje umiejętności. Nie miała doświadczenia ze smokami, lecz posiadała wiedzę dość obszerną, aby podjąć choć próbę – zresztą to nie smok byłby jej celem.
- Spotkanie z Megarą mogłoby posłużyć także jako zasadzka na Zakon Feniksa, to warte rozważenia. Pomówimy o tym jeszcze, sir - odparła po krótkim zastanowieniu; jeśli Megara była członkiem Zakonu Feniksa, być może zdoła zwabić ich w pułapkę. Będzie potrzebowała jak najwięcej informacji - lord Yaxley obiecał je przekazać; kilka wskazówek co do zachowania lady niewątpliwie będzie również niezbędne... Czuła, że zabawa w szlachciankę może być trudniejsze, niż przypuszczała. Spojrzała z ciekawością na Dolohova, zapytanego, czy istniał eliksir, który by jej to ułatwił.
- Wszyscy, którzy mają dostęp do akt, niech sprawdzą je bezzwłocznie, musimy dowiedzieć się o wrogu jak najwięcej - powtórzyła, podsumowując i zamykając temat wykorzystania dostępu do archiwów, akt i dokumentów, jakie posiadali obecni w tej sali politycy i lordowie; dość już deklaracji, pora przekuć je w czyn. Liczyła, że już niebawem ich sowy przyniosą im listy z konkretnymi informacjami, którymi będą mogli uzupełnić wspomniane wcześniej akta - a zapoznać się z nimi powinni byli wszyscy Rycerze Walpurgii.
- Sprawdźcie to - przytaknęła na propozycję Mathieu, podobnie odniosła się do słów Lyanny. Na ulicy Śmiertelnego Nokturnu zawsze, o każdej porze dnia i nocy, kręciło się mnóstwo podejrzanych osób, lecz teraz musieli zachować szczególną ostrożność. Zakon Feniksa znał ich nazwiska, miał metamorfomagów, mógł podjąć ryzykowną decyzję przeniknięcia na Nokturn - nie mogli im na to pozwolić. Zwłaszcza lecznica Cassandry i legowisko Dolohova musiały pozostać bezpieczne; potrzebowali ich tęgich głów i utalentowanych rak.
- Czas nas goni. Skupmy się na zlokalizowaniu przejścia i uniemożliwieniu im powrotu - stwierdziła z rezygnacją. Deirdre miała słuszność, nie mogli znów oczekiwać, aby badacze spędzali dnie i noce bez snu prowadząc badania nad przejętymi przez Zakon Feniksa anomaliami; raz już podsunęli im pod nos rozwiązanie problemu - a oni zawiedli. Skończył im się na to czas. Nie rozumiała wielu słów, które padły, nie poddawała ich jednak w wątpliwość; zarówno Cassandra, Valerij, jak i Ramsey w tej kwestii posiadali znacznie obszerniejszą wiedzę i ufała ich słowom - jeśli będą potrzebować jej różdżki, to mieli ją, obiecała to już.
- To powinno być dla nas priorytetem. Oczywiście, nie mniej ważne pozostają wciąż anomalie. Tylu jest wśród was chętnych, liczę, że dogadacie się pomiędzy sobą bez cudzej pomocy i przekujecie słowa w czyn. Na następnych spotkaniu pragniemy usłyszeć o waszych sukcesach i przejętych ogniskach anomalii - powiedziała Sigrun, podsumowując wszystkie słowa i deklaracje, które dziś przy tym stole padły. Wierzyła, że więcej w kwestii anomalii dodawać już nie musi. - Ruch oporu musi zostać stłumiony jak najszybciej. Rebelianci poniosą dotkliwą karę, a czarodzieje muszą uwierzyć w nową władzę - nie zamierzała długo rozwodzić się nad polityką, na której nie znała się na tyle dobrze. Poszczególne zadania zostały już rozdzielone. Posiadali wiele tropów, którymi powinni byli podążyć. - Miejcie oczy i uszy otwarte. Tropcie, węszcie, przyglądajcie się innym - musimy odnaleźć Percivala, Skamandera, Macmillana i Longbottoma. Im więcej dowiemy się o Zakonie Feniksa, tym lepiej - przypomniała. - Działajcie, współpracujcie, uczcie się od siebie wzajemnie - jeśli jeszcze raz ktoś przy tym stole oświadczy, że nie podjął choćby próby nauki, straci cierpliwość. - Przypominam, że genialne odkrycia naszych badaczy pozwoliły nam się wzmocnić - wykorzystajcie to. - Ona sama była w trakcie prac nad wzmocnieniem różdżki z cisowego drewna, Ci, którym udało się przejąć moc anomalii powinni uczynić to samo. - Jeśli pragniecie podjąć jeszcze jakiś temat, to odpowiednia chwila. Jeśli nie - możecie przekazać alchemikom ingrediencje, rozdzielić eliksiry - powiedziała, co było jednoznaczną sugestią, że spotkanie dobiegło końca.
Gdy inni zaczęli się rozchodzić, sięgnęła do przyniesionej ze sobą skórzanej torby; nie miała wiele do przekazania, ale oddała Valerijowi fiolkę krwi jednorożca i róg garboroga, przekonana, że zrobi z nich dobry użytek.
| To już ostatnia tura spotkania. Dziękujemy za udział! Oczywiście możecie dyskutować, dzielić się eliksirami i ingrediencjami dalej.
oddaję Valerijowi krew jednorożca i róg garboroga ze swojego ekwipunku
Na propozycję towarzyszenia Antonii przez Mathieu uśmiechnęła się lekko; po krewnym najwyższego rangą Śmierciożercy nie spodziewała się niczego innego jak gorliwego działania, powinien stanowić przykład dla innych, gdy wysuwał kolejne inicjatywy.
Utkwiła spojrzenie na twarzy Amadeusa, z uwagą wysłuchując jego słów o Macmillanach, zamieszkujących ponoć Kornwalię. Włamanie do dworu arystokracji z pewnością nie byłoby proste, musieli dobrze chronić zarówno jego, jak i rodzinny dobytek, na co słusznie zwrócił uwagę lord Rosier. Skinęła głową z lekkim zawodem, zamach na coś tak dużego był dużym ryzykiem, wspomnieli już, ze nie mogli działać pochopnie, nie chcieli wzbudzać kolejnej fali niechęci wobec nowej władzy i siły Czarnego Pana – tę musieli wszak właśnie stłumić. Będą mieli jednak okazję, by się wykazać. Uchwyciła spojrzenie Tristana, pewna, że zrozumie. A Macmillana dopadną prędzej, czy później. – Z przyjemnością będę im towarzyszyć, sir – odparła na jego słowa, uśmiechając się kącikiem ust. – Dowiedzą się o tym – obiecała Śmierciożercy; Craig wysuwał propozycję, aby zepchnąć winę na barki rebeliantów, lecz to nie była trafiona. Członkowie Zakonu Feniksa dawno już powinni byli dostać jasny przekaz – że nie warto angażować się w tak głupią działalność, karą za nią będzie śmierć.
– Pozostaniemy w listownym kontakcie – mówiąc te słowa spoglądała na Craiga, który miał przewodzić drugiej grupie. Musieli działać w porozumieniu, jednocześnie, tak jak zauważył Tristan. Zamierzała wysłać listy do wszystkich już nazajutrz. Spojrzała to na Esther, to na lorda Crouch. To będzie dla nich okazja, aby się zrehabilitować, zamierzała dopilnować tego osobiście. Potrzebowali ich. Wiedzy, wpływów i mądrości Amadeusa, trzeciego oka Esther i jej talentu do tworzenia w cudzym umyśle fałszywych wizji. Czarownica zobowiązała się przekazać Isabelle obraz przyszłości, który będzie im na rękę. Dla Sigrun nie musiał mieć nic wspólnego z prawdą, oby tylko pomógł im w schwytaniu Percivala.
- Jeśli ktokolwiek wejdzie w posiadanie informacji o zdrajcy, informujmy się wzajemnie. Jeśli wyjechał – podobnie jak i Mulciber sądziła, że jedynie głupiec informowałby o swych prawdziwych zamiarach, że Peru może być fałszywym tropem – z drugiej jednak strony, czy Percival zdradzając ich, wymawiając posłuszeństwo Czarnemu Panu nie wykazał się porażającą głupotą? - dowiemy się gdzie i znajdziemy go choćby i na krańcu świata – wycedziła, a między głoskami rozbrzmiała nienawiść. Nie spoczną, dopóki go nie odnajdą – za zdradę musiał ponieść karę. –Dorianie, jeśli usłyszysz pogłoski o werbowanych śmiałkach do tej wyprawy, poinformuj mnie – może uda mi się tam przeniknąć – wielokrotnie proponowała już, że wykorzysta swoje umiejętności. Nie miała doświadczenia ze smokami, lecz posiadała wiedzę dość obszerną, aby podjąć choć próbę – zresztą to nie smok byłby jej celem.
- Spotkanie z Megarą mogłoby posłużyć także jako zasadzka na Zakon Feniksa, to warte rozważenia. Pomówimy o tym jeszcze, sir - odparła po krótkim zastanowieniu; jeśli Megara była członkiem Zakonu Feniksa, być może zdoła zwabić ich w pułapkę. Będzie potrzebowała jak najwięcej informacji - lord Yaxley obiecał je przekazać; kilka wskazówek co do zachowania lady niewątpliwie będzie również niezbędne... Czuła, że zabawa w szlachciankę może być trudniejsze, niż przypuszczała. Spojrzała z ciekawością na Dolohova, zapytanego, czy istniał eliksir, który by jej to ułatwił.
- Wszyscy, którzy mają dostęp do akt, niech sprawdzą je bezzwłocznie, musimy dowiedzieć się o wrogu jak najwięcej - powtórzyła, podsumowując i zamykając temat wykorzystania dostępu do archiwów, akt i dokumentów, jakie posiadali obecni w tej sali politycy i lordowie; dość już deklaracji, pora przekuć je w czyn. Liczyła, że już niebawem ich sowy przyniosą im listy z konkretnymi informacjami, którymi będą mogli uzupełnić wspomniane wcześniej akta - a zapoznać się z nimi powinni byli wszyscy Rycerze Walpurgii.
- Sprawdźcie to - przytaknęła na propozycję Mathieu, podobnie odniosła się do słów Lyanny. Na ulicy Śmiertelnego Nokturnu zawsze, o każdej porze dnia i nocy, kręciło się mnóstwo podejrzanych osób, lecz teraz musieli zachować szczególną ostrożność. Zakon Feniksa znał ich nazwiska, miał metamorfomagów, mógł podjąć ryzykowną decyzję przeniknięcia na Nokturn - nie mogli im na to pozwolić. Zwłaszcza lecznica Cassandry i legowisko Dolohova musiały pozostać bezpieczne; potrzebowali ich tęgich głów i utalentowanych rak.
- Czas nas goni. Skupmy się na zlokalizowaniu przejścia i uniemożliwieniu im powrotu - stwierdziła z rezygnacją. Deirdre miała słuszność, nie mogli znów oczekiwać, aby badacze spędzali dnie i noce bez snu prowadząc badania nad przejętymi przez Zakon Feniksa anomaliami; raz już podsunęli im pod nos rozwiązanie problemu - a oni zawiedli. Skończył im się na to czas. Nie rozumiała wielu słów, które padły, nie poddawała ich jednak w wątpliwość; zarówno Cassandra, Valerij, jak i Ramsey w tej kwestii posiadali znacznie obszerniejszą wiedzę i ufała ich słowom - jeśli będą potrzebować jej różdżki, to mieli ją, obiecała to już.
- To powinno być dla nas priorytetem. Oczywiście, nie mniej ważne pozostają wciąż anomalie. Tylu jest wśród was chętnych, liczę, że dogadacie się pomiędzy sobą bez cudzej pomocy i przekujecie słowa w czyn. Na następnych spotkaniu pragniemy usłyszeć o waszych sukcesach i przejętych ogniskach anomalii - powiedziała Sigrun, podsumowując wszystkie słowa i deklaracje, które dziś przy tym stole padły. Wierzyła, że więcej w kwestii anomalii dodawać już nie musi. - Ruch oporu musi zostać stłumiony jak najszybciej. Rebelianci poniosą dotkliwą karę, a czarodzieje muszą uwierzyć w nową władzę - nie zamierzała długo rozwodzić się nad polityką, na której nie znała się na tyle dobrze. Poszczególne zadania zostały już rozdzielone. Posiadali wiele tropów, którymi powinni byli podążyć. - Miejcie oczy i uszy otwarte. Tropcie, węszcie, przyglądajcie się innym - musimy odnaleźć Percivala, Skamandera, Macmillana i Longbottoma. Im więcej dowiemy się o Zakonie Feniksa, tym lepiej - przypomniała. - Działajcie, współpracujcie, uczcie się od siebie wzajemnie - jeśli jeszcze raz ktoś przy tym stole oświadczy, że nie podjął choćby próby nauki, straci cierpliwość. - Przypominam, że genialne odkrycia naszych badaczy pozwoliły nam się wzmocnić - wykorzystajcie to. - Ona sama była w trakcie prac nad wzmocnieniem różdżki z cisowego drewna, Ci, którym udało się przejąć moc anomalii powinni uczynić to samo. - Jeśli pragniecie podjąć jeszcze jakiś temat, to odpowiednia chwila. Jeśli nie - możecie przekazać alchemikom ingrediencje, rozdzielić eliksiry - powiedziała, co było jednoznaczną sugestią, że spotkanie dobiegło końca.
Gdy inni zaczęli się rozchodzić, sięgnęła do przyniesionej ze sobą skórzanej torby; nie miała wiele do przekazania, ale oddała Valerijowi fiolkę krwi jednorożca i róg garboroga, przekonana, że zrobi z nich dobry użytek.
| To już ostatnia tura spotkania. Dziękujemy za udział! Oczywiście możecie dyskutować, dzielić się eliksirami i ingrediencjami dalej.
oddaję Valerijowi krew jednorożca i róg garboroga ze swojego ekwipunku
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Spojrzał na Eshter, gdy zabrała głos, jednak nie odpowiedział na jej słowa; jedynie cicho westchnął z nadzieją, że w przyszłości poświęci tym spotkaniom więcej uwagi i będzie na bieżąco z tematami rozmów przy stole.
Przeniósł wzrok ku prowadzącym spotkanie, wpierw ku Ramseyowi, zapobiegawcze sprawdzenie okrętów wydawało mu się rozsądne; zdawało mu się, że bracia nawiązali bliską więź, czy Percival sądził, że wciąż mógł ufać Eddardowi? Sam Eddard mógł to ocenić najlepiej - zdanie się na jego ocenę wydawało się jednym rozsądnym rozwiązaniem. Z zainteresowaniem też wsłuchiwał się w nowiny o smoczej wyprawie, o żadnej w ostatnim czasie nie słyszał, ale ze smoczymi wydarzeniami był przecież na bieżąco. I wiedział już, że jeżeli cokolwiek objawi się na horyzoncie - będzie mógł zyskać okazję do przeprowadzenia dwóch łowów, nie jednego. Selwynem należało się zająć, bez dwóch zdań, wierzył, że Mulciber się tego podejmie. Słusznie także uczynił, przestrzegając ich przed mocami metamorfomagii - dar ten był mu obcy i choć istniały elikisry naśladujące jego działanie, musiał pamiętać, by zachować baczenie - mieć pewność, z kim rozmawia.
Skinął spokojnie głową Sigrun, rad, że wiedźma nie zawiodła - nigdy zawodziła. W milczeniu wysłuchał ostatnich słów, zastanawiając się nad słowami, które padły i planami, które miały zostać zrealizowane; nie działo się dobrze, zawiedli Czarnego Pana i sprowadzili nad Anglię kolejny kataklizm. Być może to nad jego istotą powinni skupić się badacze - ale nie było sensu prosić ich o więcej, jeśli Valerij zamierzał podjąć próbę zlokalizowania przejścia Zakonu, powinien włożyć w to swój cały wysiłek.
Krótkim spojrzeniem przeciągnął po Deirdre, kiedy wzniósł się już gwar, a kolejne krzesła zaczęły odsuwać się od stołu. W końcu powstał, nieśpiesznie obchodząc stół - stanąwszy za krzesłem Valerija zostawił przed nim, na stole, pękatą sakiewkę złota.
- Pracuj najszybciej, jak się da - poprosił spokojnie, następnie skinął w pożegnalnym geście głową stojącym nieopodal śmierciożercom prowadzącym dziś spotkanie - po czym opuścił Białą Wywernę.
300 pm dla Valerija
zt
Przeniósł wzrok ku prowadzącym spotkanie, wpierw ku Ramseyowi, zapobiegawcze sprawdzenie okrętów wydawało mu się rozsądne; zdawało mu się, że bracia nawiązali bliską więź, czy Percival sądził, że wciąż mógł ufać Eddardowi? Sam Eddard mógł to ocenić najlepiej - zdanie się na jego ocenę wydawało się jednym rozsądnym rozwiązaniem. Z zainteresowaniem też wsłuchiwał się w nowiny o smoczej wyprawie, o żadnej w ostatnim czasie nie słyszał, ale ze smoczymi wydarzeniami był przecież na bieżąco. I wiedział już, że jeżeli cokolwiek objawi się na horyzoncie - będzie mógł zyskać okazję do przeprowadzenia dwóch łowów, nie jednego. Selwynem należało się zająć, bez dwóch zdań, wierzył, że Mulciber się tego podejmie. Słusznie także uczynił, przestrzegając ich przed mocami metamorfomagii - dar ten był mu obcy i choć istniały elikisry naśladujące jego działanie, musiał pamiętać, by zachować baczenie - mieć pewność, z kim rozmawia.
Skinął spokojnie głową Sigrun, rad, że wiedźma nie zawiodła - nigdy zawodziła. W milczeniu wysłuchał ostatnich słów, zastanawiając się nad słowami, które padły i planami, które miały zostać zrealizowane; nie działo się dobrze, zawiedli Czarnego Pana i sprowadzili nad Anglię kolejny kataklizm. Być może to nad jego istotą powinni skupić się badacze - ale nie było sensu prosić ich o więcej, jeśli Valerij zamierzał podjąć próbę zlokalizowania przejścia Zakonu, powinien włożyć w to swój cały wysiłek.
Krótkim spojrzeniem przeciągnął po Deirdre, kiedy wzniósł się już gwar, a kolejne krzesła zaczęły odsuwać się od stołu. W końcu powstał, nieśpiesznie obchodząc stół - stanąwszy za krzesłem Valerija zostawił przed nim, na stole, pękatą sakiewkę złota.
- Pracuj najszybciej, jak się da - poprosił spokojnie, następnie skinął w pożegnalnym geście głową stojącym nieopodal śmierciożercom prowadzącym dziś spotkanie - po czym opuścił Białą Wywernę.
300 pm dla Valerija
zt
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Na pytanie, czy istniał eliksir mogący pomóc w teatrze kłamstw momentalnie pojawiła mu się w głowie nazwa odpowiedniego eliksiru, który tak w zasadzie miał przy sobie.
- Wężowe usta powinny pomóc. Tak się składa, że mam je nawet przy sobie. Gdy na zebranie będzie zbliżało się ku końcowi zachęcam do skorzystania - zapowiedział, a chwilę później zaczął snuć wizję swojego pomysłu, problemów. Szukał rozwiązań słuchając aprobaty oraz rozwinięcia pomysłu wnoszonego przez Mulcbera z którym po części się zgadzał, a po części nie.
- Nie chciałbym uzależniać ładunku od mocy tętniącej tam anomalii - zapowiedział wprost - To wszystko i tak będzie bazować na szczęściu. Dużym. Nie mamy w końcu pojęcia kiedy zamierzają przeprowadzić akcje, kiedy chcą tam się udać, którego otworzą przejście i przede wszystkim na jakim etapie wyprawy będą w chwili w której tam dotrzemy i wyślemy w ich kierunku ładunek. Równie dobrze anomalia może wciąż tętnić życiem, może im się nawet nie udać to co planują, lecz należy wziąć pod uwagę, że wcale tak być nie musi i mogą zdążyć ją spętać. Ładunek oparty na reakcji z tą nie rozsadzi wówczas nawet ściany. Oczywiście mogę spróbować stworzyć ładunek mieszany, lecz na chwilę obecną nie jestem w stanie oszacować tego ile czasu oraz nakładów będzie wymagało jego stworzenie, a im mniej skomplikowany tym szybszy w konstrukcji, a też nie wiemy ile w zasadzie mamy czasu - można było wyłapać w rosyjskiej angielszczyźnie nasilającą się nerwowość naukowca. Doskonale zdawał sobie sprawę jaki ładunek byłby najlepszy. O jakim działaniu. Tylko im bardziej ten miał być skomplikowany tym więcej czasu należało w skonstruowanie go poświecić. Same anomalie panowały w Anglii już od maja, a wiec zakładając że od tego momentu druga strona czyniła kroki mające przybliżyć ich do rozwiązania problemu to mieli przeszło pół roku przygotowań, a on w tym momencie nie wiedział czy ma chociaż tydzień. Nie miał również czasu na testy, nadmierne kontemplowanie tego co stanie się z anomalią, jak ta zareaguje na eksplozję mocy - Będę próbował robić wszystko co w mojej mocy, jednak przestrzegam, że nie mam pojęcia jakiego efektu możemy się spodziewać - zapowiedział nie chcąc by wszyscy ci, którzy zawiedli przy tkaniu bariery mającej nie dopuścić zakonników do Azkabanu myśleli, że jest w stanie wymazać konsekwencje ich opieszałości. Nie mógł, a to czego się podejmował to było jedno wielkie szaleństwo opierające się na lichej nadziei, że mogli jeszcze coś zrobić - Potrzebuję by ktoś podjął się badaniom lub jakimkolwiek innym działaniom których efektem będzie odnalezienie przejścia Zakonników, którym przejdą do Azkabanu lub innej drogi jaką chcą się tam udać. Mogę spróbować i tego się podjąć, lecz wówczas nie jestem pewien czy podołam - oświadczył szczerze wiedząc, że pracy może być zbyt wiele, a gdy już stworzy ładunek to jakoś wypadałoby go przetransportować do docelowego miejsca. Osobiście powierzyłby to zadanie Cassandrze, jednak nie zbyt chętnie przychodziła mu myśl o tym, że miałby ją w stanie błogosławienia obciążać taką odpowiedzialnością.
Kiedy podniósł się gwar, a czarodzieje zaczęli podnosić się ze swoich krzeseł Dolohov wyłożył na stół eliksiry wsłuchując się tym samym również w zamówienia rycerzy względem tychże, jak również przyjmując od nich ingrediencje oraz...złoto. Spojrzeniem pełnym wdzięczności pożegnał sylwetkę tak hojnego dla niego Rosiera. Wzrokiem szukał zaraz potem Edgara, któremu wisiał pieniądze i dług ten zamierzał uregulować
- Wężowe usta powinny pomóc. Tak się składa, że mam je nawet przy sobie. Gdy na zebranie będzie zbliżało się ku końcowi zachęcam do skorzystania - zapowiedział, a chwilę później zaczął snuć wizję swojego pomysłu, problemów. Szukał rozwiązań słuchając aprobaty oraz rozwinięcia pomysłu wnoszonego przez Mulcbera z którym po części się zgadzał, a po części nie.
- Nie chciałbym uzależniać ładunku od mocy tętniącej tam anomalii - zapowiedział wprost - To wszystko i tak będzie bazować na szczęściu. Dużym. Nie mamy w końcu pojęcia kiedy zamierzają przeprowadzić akcje, kiedy chcą tam się udać, którego otworzą przejście i przede wszystkim na jakim etapie wyprawy będą w chwili w której tam dotrzemy i wyślemy w ich kierunku ładunek. Równie dobrze anomalia może wciąż tętnić życiem, może im się nawet nie udać to co planują, lecz należy wziąć pod uwagę, że wcale tak być nie musi i mogą zdążyć ją spętać. Ładunek oparty na reakcji z tą nie rozsadzi wówczas nawet ściany. Oczywiście mogę spróbować stworzyć ładunek mieszany, lecz na chwilę obecną nie jestem w stanie oszacować tego ile czasu oraz nakładów będzie wymagało jego stworzenie, a im mniej skomplikowany tym szybszy w konstrukcji, a też nie wiemy ile w zasadzie mamy czasu - można było wyłapać w rosyjskiej angielszczyźnie nasilającą się nerwowość naukowca. Doskonale zdawał sobie sprawę jaki ładunek byłby najlepszy. O jakim działaniu. Tylko im bardziej ten miał być skomplikowany tym więcej czasu należało w skonstruowanie go poświecić. Same anomalie panowały w Anglii już od maja, a wiec zakładając że od tego momentu druga strona czyniła kroki mające przybliżyć ich do rozwiązania problemu to mieli przeszło pół roku przygotowań, a on w tym momencie nie wiedział czy ma chociaż tydzień. Nie miał również czasu na testy, nadmierne kontemplowanie tego co stanie się z anomalią, jak ta zareaguje na eksplozję mocy - Będę próbował robić wszystko co w mojej mocy, jednak przestrzegam, że nie mam pojęcia jakiego efektu możemy się spodziewać - zapowiedział nie chcąc by wszyscy ci, którzy zawiedli przy tkaniu bariery mającej nie dopuścić zakonników do Azkabanu myśleli, że jest w stanie wymazać konsekwencje ich opieszałości. Nie mógł, a to czego się podejmował to było jedno wielkie szaleństwo opierające się na lichej nadziei, że mogli jeszcze coś zrobić - Potrzebuję by ktoś podjął się badaniom lub jakimkolwiek innym działaniom których efektem będzie odnalezienie przejścia Zakonników, którym przejdą do Azkabanu lub innej drogi jaką chcą się tam udać. Mogę spróbować i tego się podjąć, lecz wówczas nie jestem pewien czy podołam - oświadczył szczerze wiedząc, że pracy może być zbyt wiele, a gdy już stworzy ładunek to jakoś wypadałoby go przetransportować do docelowego miejsca. Osobiście powierzyłby to zadanie Cassandrze, jednak nie zbyt chętnie przychodziła mu myśl o tym, że miałby ją w stanie błogosławienia obciążać taką odpowiedzialnością.
Kiedy podniósł się gwar, a czarodzieje zaczęli podnosić się ze swoich krzeseł Dolohov wyłożył na stół eliksiry wsłuchując się tym samym również w zamówienia rycerzy względem tychże, jak również przyjmując od nich ingrediencje oraz...złoto. Spojrzeniem pełnym wdzięczności pożegnał sylwetkę tak hojnego dla niego Rosiera. Wzrokiem szukał zaraz potem Edgara, któremu wisiał pieniądze i dług ten zamierzał uregulować
- Elki:
Nie zgłaszajcie wziętych eliksirów samodzielnie w aktualizacjach. Ja to zrobię na koniec zbiorczo. Możecie składać mi też zamówienia na eliksiry. Jeżeli chodzi o ingrediencje chętnie przyjmuję bezoar, włosie buchorożca, sproszkowany róg buchorożca
- Eliksir kameleona (3 porcje, stat. 21) - efekty: powoduje znikanie ciała prócz oczu, brwi i prawej dłoni, nieczucie organizmu prócz kończyn dolnych; efekt utrzymuje się 3 tury (eliksir prawie udany)
- Zmarzlina (moc powiększona o 5, obrażenia 36/tura - 3 porcje, stat. 21)
- Wężowe usta (2 porcje, stat. 21)
- Eliksir mopsusa (1 porcja, stat. 21, moc +10)
- Eliksir odtworzenia (3 porcje, stat. 32)
- Eliksir uspokajający (2 porcja, stat. 32)
- [?] Antidotum na niepowszechne trucizny (1 porcja, stat. 32)
- Eliksir euforii (5 porcji, stat. 32)
- Smoczy eliksir (4 porcje, stat. 32)
- Eliksir Dyńka (4 porcje, stat. 32)
Czuła się zmęczona, długie pozostawanie w bezruchu jej nie służyło, tak samo jak nagromadzenie trudnych emocji. Dyskusja doprowadziła ich do wielu deklaracji, wspólnie utworzyli zarys planu działania, co przynosiło lekką ulgę, niebędąca jednak w stanie przesłonić goryczy porażki. Niezadowolenia wywołanego zawodem, utraceniem zaufania Czarnego Pana, słusznie obdarzającego ich ostrą krytyką, nieudzieloną osobiście, lecz Deirdre widziała go przecież, pamiętała dokładnie lodowaty, pogardliwy ton głosu. Odruchowo kuliła ramiona na wspomnienie tych kilku słów, wypowiedzianych przez Lorda Voldemorta. Musieli zrobić wszystko, by naprawić swe błędy i liczyła na to, że to spotkanie otworzy nieco oczy niektórym Rycerzom Walpurgii na powagę ich wspólnej służby. Odpowiadali za siebie wzajemnie, ale to na barkach śmierciożerców ciążył obowiązek odpowiadania przed Jego obliczem. Także za błędy zbyt niefrasobliwych lub lekkomyślnych popleczników.
Słuchała podsumowania Sigrun w milczeniu, przyglądając się osobom, którym przydzielono konkretne działania – miała nadzieję, że niedługo zobaczy płomienie, trawiące Pokątną – oraz wypowiadającemu się Valerijowi. Eliksiry mogły bardziej przydać się młodszym stażem i niedoświadczonym Rycerzom, dlatego nie sięgała po zamkniętą w fiolkach moc. – Jeśli ktoś z was potrzebuje wsparcia w zgłębianiu tajemnic czarnej magii, służę pomocą – zaoferowała już niemalże tradycyjnie: niektóre anomalie wymagały wyjątkowych umiejętności, a dostrzeżenie subtelnego piękna mrocznej sztuki było przecież przywilejem, a nie smutnym, naukowym obowiązkiem. Nie czyniła tego tylko z poczucia obowiązku: potrzebowała dystrakcji, nowych bodźców, czegoś, co oderwie ją od piętrzących się przed nią trudności. Uosabianych przez Rosiera, opuszczającego miejsce obok niej: uparcie wpatrywała się przed siebie, czując krótkie, ale intensywne spojrzenie mężczyzny. Nie mogła i nie chciała na niego patrzeć, podniosła się z miejsca dopiero w chwili, w której opuścił już podziemną komnatę. Skinęła głową zgromadzonym, na dłużej zatrzymując spojrzenie na Zachary’m, po czym wyminęła krzesło, przelotnie kładąc dłoń na ramieniu Rinnala. W geście nie tyle wspierającym, co napominającym: musiał się jeszcze wiele nauczyć, ale nie wątpiła, że to uczyni, był mądrym, odpowiedzialnym czarodziejem, płynnie odnajdującym się na wzburzonych wodach polityki.
Później – nasunęła na głowę kaptur i wyszła z sali, z ciągłym niepokojem w sercu, kojonym jednak przez wiarę w to, że tym razem ich działania przyniosą odpowiednie rezultaty, zadowalające ich wspólnego Pana.
| zt
Słuchała podsumowania Sigrun w milczeniu, przyglądając się osobom, którym przydzielono konkretne działania – miała nadzieję, że niedługo zobaczy płomienie, trawiące Pokątną – oraz wypowiadającemu się Valerijowi. Eliksiry mogły bardziej przydać się młodszym stażem i niedoświadczonym Rycerzom, dlatego nie sięgała po zamkniętą w fiolkach moc. – Jeśli ktoś z was potrzebuje wsparcia w zgłębianiu tajemnic czarnej magii, służę pomocą – zaoferowała już niemalże tradycyjnie: niektóre anomalie wymagały wyjątkowych umiejętności, a dostrzeżenie subtelnego piękna mrocznej sztuki było przecież przywilejem, a nie smutnym, naukowym obowiązkiem. Nie czyniła tego tylko z poczucia obowiązku: potrzebowała dystrakcji, nowych bodźców, czegoś, co oderwie ją od piętrzących się przed nią trudności. Uosabianych przez Rosiera, opuszczającego miejsce obok niej: uparcie wpatrywała się przed siebie, czując krótkie, ale intensywne spojrzenie mężczyzny. Nie mogła i nie chciała na niego patrzeć, podniosła się z miejsca dopiero w chwili, w której opuścił już podziemną komnatę. Skinęła głową zgromadzonym, na dłużej zatrzymując spojrzenie na Zachary’m, po czym wyminęła krzesło, przelotnie kładąc dłoń na ramieniu Rinnala. W geście nie tyle wspierającym, co napominającym: musiał się jeszcze wiele nauczyć, ale nie wątpiła, że to uczyni, był mądrym, odpowiedzialnym czarodziejem, płynnie odnajdującym się na wzburzonych wodach polityki.
Później – nasunęła na głowę kaptur i wyszła z sali, z ciągłym niepokojem w sercu, kojonym jednak przez wiarę w to, że tym razem ich działania przyniosą odpowiednie rezultaty, zadowalające ich wspólnego Pana.
| zt
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Spotkanie dobiegało końca. Nie dało się nie zauważyć, że atmosfera była dziś wyjątkowo nerwowa i to chyba nawet bardziej niż zwykle, co mogło być skutkiem porażki i gniewu Czarnego Pana. Na nich wszystkich spoczywała teraz presja, by następnym razem nie zawieść w swoich działaniach. Musieli ugruntować pozycję organizacji, zwłaszcza skoro obecna władza im sprzyjała, a ich różne występki łatwiej mogły przejść niezauważone. To miłośnicy szlamu powinni teraz drżeć w strachu i uświadomić sobie, że popełnili błąd, popierając przegraną stronę.
Zamierzała działać. Podjąć kolejne (oby skuteczne) próby naprawy anomalii, a także rozmówić się z Diggorym. Planowała też zacząć częściej odwiedzać Nokturn i uważnie obserwować, co tam się dzieje i kto się tam pojawia. Od czegoś należało zacząć, a przy odrobinie szczęścia można było zdobyć nowe przydatne informacje. W końcu istniało duże prawdopodobieństwo, że na Nokturnie mogą węszyć aurorzy, zwolennicy Longbottoma lub członkowie Zakonu Feniksa, a każdy z nich byłby tutaj elementem niepożądanym. Lyanna wolałaby ich postrzegać w złym świetle, w końcu kto mądry i rozsądny mógłby lubić mugoli i mugolaków i chcieć się dla nich poświęcać, ale nie mogli ich lekceważyć, oni także mogli wiedzieć coś na ich temat.
- Sprawdzimy – odpowiedziała na słowa Sigrun, odnotowując, że po spotkaniu warto byłoby pomówić z mężczyzną który również wysunął propozycję obserwowania sytuacji na Nokturnie. Siedział obok niej, mogła go zaczepić i ustalić w miarę szybki termin wspólnego rekonesansu.
Na sposobach powstrzymania Zakonników mogących chcieć dostać się do anomalii w Azkabanie się nie znała, nie posiadała numerologicznej wiedzy. Ale zamierzała w nadchodzącym czasie kontynuować swoje nauki dotyczące run, zaklinania i czarnej magii. Wiedza i umiejętności mogły być jej największym atutem, skoro nie miała nazwiska ani koneksji, a żeby tak się stało musiały rzeczywiście być ostre, niezawodne i przydatne. Wyprawę na anomalie miała zamiar zaproponować samej Sigrun, która naprawdę wiele ją nauczyła, jeśli chodzi o czarną magię oraz ujarzmianie anomalii metodą opartą właśnie na ciemnej mocy.
Nie było już żadnej kwestii które mogłaby poruszyć przy wszystkich. Po spotkaniu zaczepiła więc Mathieu Rosiera, by zaproponować mu wspólną obserwację Nokturnu. Podeszła też do Valerija, biorąc od niego jedną porcję eliksiru wężowe usta i jedną eliksiru euforii. Później opuściła salę, a następnie budynek Białej Wywerny.
| zt.
Biorę:
- Wężowe usta (1 porcja, stat. 21)
- Eliksir euforii (1 porcja, stat. 32)
Zamierzała działać. Podjąć kolejne (oby skuteczne) próby naprawy anomalii, a także rozmówić się z Diggorym. Planowała też zacząć częściej odwiedzać Nokturn i uważnie obserwować, co tam się dzieje i kto się tam pojawia. Od czegoś należało zacząć, a przy odrobinie szczęścia można było zdobyć nowe przydatne informacje. W końcu istniało duże prawdopodobieństwo, że na Nokturnie mogą węszyć aurorzy, zwolennicy Longbottoma lub członkowie Zakonu Feniksa, a każdy z nich byłby tutaj elementem niepożądanym. Lyanna wolałaby ich postrzegać w złym świetle, w końcu kto mądry i rozsądny mógłby lubić mugoli i mugolaków i chcieć się dla nich poświęcać, ale nie mogli ich lekceważyć, oni także mogli wiedzieć coś na ich temat.
- Sprawdzimy – odpowiedziała na słowa Sigrun, odnotowując, że po spotkaniu warto byłoby pomówić z mężczyzną który również wysunął propozycję obserwowania sytuacji na Nokturnie. Siedział obok niej, mogła go zaczepić i ustalić w miarę szybki termin wspólnego rekonesansu.
Na sposobach powstrzymania Zakonników mogących chcieć dostać się do anomalii w Azkabanie się nie znała, nie posiadała numerologicznej wiedzy. Ale zamierzała w nadchodzącym czasie kontynuować swoje nauki dotyczące run, zaklinania i czarnej magii. Wiedza i umiejętności mogły być jej największym atutem, skoro nie miała nazwiska ani koneksji, a żeby tak się stało musiały rzeczywiście być ostre, niezawodne i przydatne. Wyprawę na anomalie miała zamiar zaproponować samej Sigrun, która naprawdę wiele ją nauczyła, jeśli chodzi o czarną magię oraz ujarzmianie anomalii metodą opartą właśnie na ciemnej mocy.
Nie było już żadnej kwestii które mogłaby poruszyć przy wszystkich. Po spotkaniu zaczepiła więc Mathieu Rosiera, by zaproponować mu wspólną obserwację Nokturnu. Podeszła też do Valerija, biorąc od niego jedną porcję eliksiru wężowe usta i jedną eliksiru euforii. Później opuściła salę, a następnie budynek Białej Wywerny.
| zt.
Biorę:
- Wężowe usta (1 porcja, stat. 21)
- Eliksir euforii (1 porcja, stat. 32)
20 PD za organizację spotkania otrzymują: Sigrun i Ramsey
10 PD otrzymują: Tristan, Valerij, Drew, Morgoth, Deirdre, Cassandra, Craig, Amadeus, Zachary, Caley, Alphard, Esther, Lyanna, Eddard, Caelan, Mathieu, Hesperos, Antonia, Dorian.
5 PD otrzymuje: Magnus
Wciąż możecie pisać posty kończące lub kontynuować rozgrywkę.
Nie czuł zmęczenia. Mimo długiej podróży i pospiechu, by zdążyć na czas, jedyne w czym Dorian odnajdował uwagę, to rozgrywająca się przed nim spotkanie i zwrotna ilość informacji, którą musiał przyswoić. O dopowiedzenia, będzie prawdopodobnie musiał dopytać, chociaż jego pozycja w zastałym gronie, sprowadzała go niemal na sam, szary koniec hierarchii. Był ambitny i za punkt honoru stawiał sobie urastanie w siłę, by w przyszłości - zasłużyć na zaufanie Czarnego Pana. Nie widział dla siebie innej drogi, miał jednak świadomość, jak wiele pracy jeszcze przed nim czekało. i wierzył też mocno, że jego brat będzie mu w tym towarzyszył.
Słysząc swoje imię, zwrócił spojrzenie ku Sigrun - Tak zrobię - skinął głową, nie dodając nic więcej. Prawda było, że nie miał żadnych wieści na temat organizowanych w Londynie wyprawach, ale bazował na padających słowach Notta. Jeśli jakakolwiek informacja miała być oficjalnie dostępna dla potencjalnych uczestników wyprawy, spróbuje dowiedzieć się o jej losach. Powtórnie odnalazł sylwetkę brata, który od dłuższego czasu milczał. Znał go zbyt dobrze, żeby uwierzyć, że nie miał nic do powiedzenia. Coś, musiało go do tego zmusić.
Z zainteresowaniem wysłuchał słów badacza. Mężczyzna kogoś mu przypominał, ale nie odnalazł w pamięci właściwego profilu. Zapamiętał jednak rzucone fakty. Pracowali nad czymś potężnym, czymś co miało przeszkodzić wrogiej frakcji w osiągnięciu celu. Spojrzał także na wyciągnięty asortyment eliksirów. Te, z doświadczenia, potrafiły uratować skórę - Jeśli się przydadzą - odezwał się, sięgając do płaszcza i jednej z wewnętrznych kieszeni. Wysunął nieduże zawiniątko, w którym znajdowały się osobno zawinięte ingrediencje - Włosie akromantuli oraz fiolka z krwią jednorożca - jeśli uda się wykonać z nich coś pożytecznego, będę zobowiązany - podsunął pakunek alchemikowi. jako łowca, miał dużo łatwiejszy dostęp do składników pochodzenia zwierzęcego, ale - nie tylko on. Ze stołu, wziął za to dwie fiolki eliksirów, które wsunął na wcześniejsze miejsce ingrediencji, do kieszeni płaszcza.
Wstał od stołku, widząc coraz większy ruch i kolejne znikające sylwetki. Sam wyszedł chwilę później, na uboczu czekając na brata. Musieli porozmawiać.
| zt
Oddaję: Włosie akromantuli, krew jednorożca
Biorę: Zmarzlina x1, Smoczy eliksir x1
Słysząc swoje imię, zwrócił spojrzenie ku Sigrun - Tak zrobię - skinął głową, nie dodając nic więcej. Prawda było, że nie miał żadnych wieści na temat organizowanych w Londynie wyprawach, ale bazował na padających słowach Notta. Jeśli jakakolwiek informacja miała być oficjalnie dostępna dla potencjalnych uczestników wyprawy, spróbuje dowiedzieć się o jej losach. Powtórnie odnalazł sylwetkę brata, który od dłuższego czasu milczał. Znał go zbyt dobrze, żeby uwierzyć, że nie miał nic do powiedzenia. Coś, musiało go do tego zmusić.
Z zainteresowaniem wysłuchał słów badacza. Mężczyzna kogoś mu przypominał, ale nie odnalazł w pamięci właściwego profilu. Zapamiętał jednak rzucone fakty. Pracowali nad czymś potężnym, czymś co miało przeszkodzić wrogiej frakcji w osiągnięciu celu. Spojrzał także na wyciągnięty asortyment eliksirów. Te, z doświadczenia, potrafiły uratować skórę - Jeśli się przydadzą - odezwał się, sięgając do płaszcza i jednej z wewnętrznych kieszeni. Wysunął nieduże zawiniątko, w którym znajdowały się osobno zawinięte ingrediencje - Włosie akromantuli oraz fiolka z krwią jednorożca - jeśli uda się wykonać z nich coś pożytecznego, będę zobowiązany - podsunął pakunek alchemikowi. jako łowca, miał dużo łatwiejszy dostęp do składników pochodzenia zwierzęcego, ale - nie tylko on. Ze stołu, wziął za to dwie fiolki eliksirów, które wsunął na wcześniejsze miejsce ingrediencji, do kieszeni płaszcza.
Wstał od stołku, widząc coraz większy ruch i kolejne znikające sylwetki. Sam wyszedł chwilę później, na uboczu czekając na brata. Musieli porozmawiać.
| zt
Oddaję: Włosie akromantuli, krew jednorożca
Biorę: Zmarzlina x1, Smoczy eliksir x1
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nie bał się podjąć ryzyka, chciał działać i pokazywał to całym sobą. Zachary wyraził zainteresowanie pomocą, a w odpowiedzi na jego słowa Rosier kiwnął głową. Dobrze mieć na kogo liczyć, a w tych trudnych czasach dobór przyjaciół mógł okazać się kluczowym elementem. Znali się długo, ufał mu i wiedział co robi. Tristan również był tego zdania, że powinni działać, rozdzielili to odpowiednio. Nie miał w tej kwestii wiele do powiedzenia, wykonywał rozkazy tych, którzy byli bardziej doświadczeni od niego, mieli większą świadomość procesu działania Rycerzy. Sam należał do ugrupowania od niedawna, choć kusiło go wcześniejsze zainteresowanie się sprawami. Najistotniejszym był fakt, że kuzyn dostrzegł w nim potencjał… To właśnie on wprowadził go do tego grona, pokazując zaufanie wobec rodziny. Obaj chcieli dumnie reprezentować Rosierów, a trzeba przyznać, że Mathieu aspirował wysoko. Miał iść do cukierni razem z Antoniną, a Craig miał wszystko nadzorować. Przekaz był jasny, a zadanie nie wydawało się być wyjątkowo trudne.
Sigrun przystała na jego słowa i zatwierdziła sprawdzenie podejrzanego mężczyzny. Lepiej było zapobiegać niż leczyć, dlatego uznał, że to dobry pomysł, aby sprawdzić wszelkie zagrażające ewentualności. Kiwnął głową również jej, skoro zajęła miejsce w tej sprawie. Spotkanie dobiegało końca, Mathieu nie zamierzał bawić się w zbędne formalności i przedłużanie kwestii rozmów. Wszystkie sprawy zostały wyjaśnione, zadania rozdzielone. Najwyższy czas zbierać się i udać w drogę do Chateau. Miał jeszcze do załatwienia sprawę z Lyannę, która wyraziła chęć sprawdzenia tego z nim. Przy wyjściu zamienił z kobietą kilka słów i ustalili wspólny termin. Rosier przekazał jej wszelkie informacje, które w tej kwestii mogły być przydatne. Musieli podjąć ostrożne kroki, nie chcieli zostać zdemaskowani, ani tym bardziej napotkać na drodze niepotrzebnych problemów.
Narzucił ciemny kaptur na głowę. Nic więcej nie miał do załatwienia w Londynie, a chciał odpowiednio przygotować się do powierzonych mu zadań. Istotną sprawą była organizacja wszystkiego, dlatego chciał załatwić to jak należy. Drzwi zamknęły się za nim powoli, kiedy opuścił Białą Wywerne.
ZT
Sigrun przystała na jego słowa i zatwierdziła sprawdzenie podejrzanego mężczyzny. Lepiej było zapobiegać niż leczyć, dlatego uznał, że to dobry pomysł, aby sprawdzić wszelkie zagrażające ewentualności. Kiwnął głową również jej, skoro zajęła miejsce w tej sprawie. Spotkanie dobiegało końca, Mathieu nie zamierzał bawić się w zbędne formalności i przedłużanie kwestii rozmów. Wszystkie sprawy zostały wyjaśnione, zadania rozdzielone. Najwyższy czas zbierać się i udać w drogę do Chateau. Miał jeszcze do załatwienia sprawę z Lyannę, która wyraziła chęć sprawdzenia tego z nim. Przy wyjściu zamienił z kobietą kilka słów i ustalili wspólny termin. Rosier przekazał jej wszelkie informacje, które w tej kwestii mogły być przydatne. Musieli podjąć ostrożne kroki, nie chcieli zostać zdemaskowani, ani tym bardziej napotkać na drodze niepotrzebnych problemów.
Narzucił ciemny kaptur na głowę. Nic więcej nie miał do załatwienia w Londynie, a chciał odpowiednio przygotować się do powierzonych mu zadań. Istotną sprawą była organizacja wszystkiego, dlatego chciał załatwić to jak należy. Drzwi zamknęły się za nim powoli, kiedy opuścił Białą Wywerne.
ZT
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Ostatnio zmieniony przez Mathieu Rosier dnia 07.06.20 11:20, w całości zmieniany 2 razy
Mniejsza sala
Szybka odpowiedź