Większa sala boczna
Strona 34 z 35 • 1 ... 18 ... 33, 34, 35
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Większa sala boczna
To największa spośród bocznych sal. Znajduje się tutaj duży kominek z dwoma zużytymi fotelami wokół, kilka stolików wraz z ławami z charakterystycznymi futrzanymi narzutami. Cztery skrzypiące schody prowadzą na podwyższenie, gdzie znajduje się kilka miejsc z doskonałym widokiem na salę. Całość sprawia zaskakująco przytulne wrażenie, wręcz należy mieć się na baczności, by nie zapomnieć, że to jednak wciąż Nokturn.
Możliwość gry w kościanego pokera
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Wsłuchałem się w słowa lorda Blacka i wolno przesunąłem spojrzenie na Zacharego, który informacji o morderstwie miał najwięcej. Nie chciałem już angażować się w tę sprawę, albowiem były w naszym gronie osoby znające się na podobnych sprawach o wiele lepiej niżeli ja. Mogłem coś zasugerować, podpowiedzieć, lecz unikałem podejmowania się nowości w chwili, kiedy osiągnięty rezultat był naprawdę istotny.
Nie miałem obaw zawierzyć Maghnusowi, iż z należytą starannością zbada ruiny i postara się odnaleźć owiany legendą, ukryty skarb. Znaliśmy się nie od dziś, niejednokrotnie też mogliśmy współpracować przy przekleństwach, manuskryptach oraz artefaktach, dlatego jego doświadczenie nie było dla mnie zagadką. Dodatkowo obecność Ramseya oraz lorda Burke, który zgodnie z rodzinną tradycją również spędzał godzinny nad pradawnymi przedmiotami była już w zasadzie gwarantem sukcesu. Rzecz jasna jeśli uzyskane informacje nie okażą się zwykłą mrzonką.
Podobał mi się sposób myślenia Manannana, który ani myślał o odwrocie. Skupiwszy się na korzyściach zignorował ewentualne zagrożenia, co dla mnie było dobrym znakiem. Szukał korzyści, respektował niestandardowe rozwiązania i elementy mogące przycisnąć wroga do podłogi – w tej kwestii byliśmy zgodni. -Tunele również można nafaszerować runicznymi inskrypcjami- uniosłem dość wymownie brew, a na mojej twarzy zagościł ironiczny uśmiech. Przez moment wyobraziłem sobie tych myślących o sobie, jak o szczęściarzach znających drogę ucieczki…
-Skontaktuję się w sprawie baz. Myślę, że musimy mieć ich sporą ilość, lecz wcześniej przemyślałbym jakie konkretnie przekleństwa będą nam najbardziej przydatne, byśmy nie dźwigali zbędnych fiolek- oznajmiłem Maghnusowi, który zamierzał pomóc mi w zabezpieczeniu tuneli. Jego pomoc może okazać się niezwykle ważna, gdyż nie tylko ograniczał nas czas, ale przede wszystkim rozpiętości podziemnych korytarzy.
Klarowny opis Sigrun sprawił, że w zasadzie nie było już nic do dodania w tej kwestii. Bal maskowy był świetną zasłoną dymną, a tunele rozdawały darmowe zaproszenia. Rad byłem, że drastyczne zabezpieczenia spotkały się z równie dobrym przyjęciem i nikt nie zgłosił żadnych wątpliwości, co do ich użyteczności. Ostatnio nie miałem nader przyjemnej passy, lecz wówczas zamierzałem to zmienić.
Skinąłem głową Mathieu, który rzeczowo opisał swoje zamiary. -W takim razie nie pozostaje nic tylko działać- skwitowałem doceniając równie szybką analizę najlepszego następcy. Jeżeli miał kogoś zaufanego i była to osoba lojalna naszej sprawie, to nie widziałem ku temu przeszkód.
-Plan terenu mamy, ale jak wspominałem istotne będzie ustalenie rozmiarów mugolskiej floty- zerknąłem w kierunku Rity, w której widziałem duży potencjał od momentu, kiedy przyszło nam się spotkać za sprawą Cassandry. -Szczegóły omówiłbym już w mniejszym gronie, aby nie zaprzątać innych osób nadmiarem informacji- rzuciłem bezpośrednio w kierunku czarownicy, po czym powiodłem wzrokiem do lorda Traversa oraz siedzącej tuż obok uzdrowicielki. Zdawałem sobie sprawę, że jeszcze brakowało jednej różdżki, abym mógł wcielić plan w życie, lecz podbój twierdzy wydawał się znacznie trudniejszym wyzwaniem zważywszy na samo jego położenie oraz liczbę stacjonujących tam mugoli i zdrajcy krwi. To właśnie tam winniśmy ulokować największe siły – fort i katedra również były niezwykle trudnymi punktami, lecz były znacznie mniejsze, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Pokręciłem przecząco głową, kiedy Ramsey zerknął w mym kierunku pytającym wzrokiem. Nic nowego bym nie wniósł, potrafiłem czytać mapy, lecz byłem przekonany, że równie dobrze poradzi sobie z tym lord Bukre. Kątem oka wdziałem, że nie było tam żadnych runicznych znaków, dlatego pozwoliłem im o ten temat zadbać między sobą.
-Przede wszystkim nie dotykajcie niczego podejrzanego- dodałem do słów Tristana, który posłał mi dość wymowne spojrzenie. Rzeczywiście mogłem wspomnieć o tym wcześniej, ale dla mnie osobiście była to sprawa oczywista, zapewne przez zawód, którym się parałem. -Nie byłbym zdziwiony, gdyby artefakty nafaszerowane były czarną magią. Przekażcie informacje o nich bezpośrednio nam lub do sklepu lorda Burke- rzuciłem Xavierowi porozumiewawcze spojrzenie. Być może będzie musiał zaangażować własnych pracowników w pomoc – nam może zabraknąć na to czasu, a jak lord Rosier dobrze zauważył tereny mogą obfitować w wartościowe przedmioty.
-Mam w swych zapasach dużą ilość eliksirów bojowych i leczniczych. Jeśli ktoś potrzebowałby cokolwiek, to niech pośle mi sowę. Sprawdzę, czy taki znajduje się na półce- zaproponowałem, bowiem nie byłem w stanie spamiętać tych wszystkich nazw. Moja wiedza o tej dziedzinie była godna pożałowania.
-Czy ktoś jeszcze ma jakieś pytania? Wątpliwości?- rzuciłem rozglądając się po zgromadzonych. Czas naglił, należało czym prędzej zabrać się do pracy. -Liczę, że odpowiednia ilość różdżek wesprze atak na twierdzę- dodałem zdając sobie sprawę, iż przy podziale na dwie grupy uderzeniowe ilość potrzebnych osób będzie większa. -Lordzie Burke, cóż dzieje się z Edgarem? Czy zamierza wesprzeć nas w ataku?- spytałem dość otwarcie.
| Rusza 5 kolejka. 48h na odpisik
Nie miałem obaw zawierzyć Maghnusowi, iż z należytą starannością zbada ruiny i postara się odnaleźć owiany legendą, ukryty skarb. Znaliśmy się nie od dziś, niejednokrotnie też mogliśmy współpracować przy przekleństwach, manuskryptach oraz artefaktach, dlatego jego doświadczenie nie było dla mnie zagadką. Dodatkowo obecność Ramseya oraz lorda Burke, który zgodnie z rodzinną tradycją również spędzał godzinny nad pradawnymi przedmiotami była już w zasadzie gwarantem sukcesu. Rzecz jasna jeśli uzyskane informacje nie okażą się zwykłą mrzonką.
Podobał mi się sposób myślenia Manannana, który ani myślał o odwrocie. Skupiwszy się na korzyściach zignorował ewentualne zagrożenia, co dla mnie było dobrym znakiem. Szukał korzyści, respektował niestandardowe rozwiązania i elementy mogące przycisnąć wroga do podłogi – w tej kwestii byliśmy zgodni. -Tunele również można nafaszerować runicznymi inskrypcjami- uniosłem dość wymownie brew, a na mojej twarzy zagościł ironiczny uśmiech. Przez moment wyobraziłem sobie tych myślących o sobie, jak o szczęściarzach znających drogę ucieczki…
-Skontaktuję się w sprawie baz. Myślę, że musimy mieć ich sporą ilość, lecz wcześniej przemyślałbym jakie konkretnie przekleństwa będą nam najbardziej przydatne, byśmy nie dźwigali zbędnych fiolek- oznajmiłem Maghnusowi, który zamierzał pomóc mi w zabezpieczeniu tuneli. Jego pomoc może okazać się niezwykle ważna, gdyż nie tylko ograniczał nas czas, ale przede wszystkim rozpiętości podziemnych korytarzy.
Klarowny opis Sigrun sprawił, że w zasadzie nie było już nic do dodania w tej kwestii. Bal maskowy był świetną zasłoną dymną, a tunele rozdawały darmowe zaproszenia. Rad byłem, że drastyczne zabezpieczenia spotkały się z równie dobrym przyjęciem i nikt nie zgłosił żadnych wątpliwości, co do ich użyteczności. Ostatnio nie miałem nader przyjemnej passy, lecz wówczas zamierzałem to zmienić.
Skinąłem głową Mathieu, który rzeczowo opisał swoje zamiary. -W takim razie nie pozostaje nic tylko działać- skwitowałem doceniając równie szybką analizę najlepszego następcy. Jeżeli miał kogoś zaufanego i była to osoba lojalna naszej sprawie, to nie widziałem ku temu przeszkód.
-Plan terenu mamy, ale jak wspominałem istotne będzie ustalenie rozmiarów mugolskiej floty- zerknąłem w kierunku Rity, w której widziałem duży potencjał od momentu, kiedy przyszło nam się spotkać za sprawą Cassandry. -Szczegóły omówiłbym już w mniejszym gronie, aby nie zaprzątać innych osób nadmiarem informacji- rzuciłem bezpośrednio w kierunku czarownicy, po czym powiodłem wzrokiem do lorda Traversa oraz siedzącej tuż obok uzdrowicielki. Zdawałem sobie sprawę, że jeszcze brakowało jednej różdżki, abym mógł wcielić plan w życie, lecz podbój twierdzy wydawał się znacznie trudniejszym wyzwaniem zważywszy na samo jego położenie oraz liczbę stacjonujących tam mugoli i zdrajcy krwi. To właśnie tam winniśmy ulokować największe siły – fort i katedra również były niezwykle trudnymi punktami, lecz były znacznie mniejsze, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Pokręciłem przecząco głową, kiedy Ramsey zerknął w mym kierunku pytającym wzrokiem. Nic nowego bym nie wniósł, potrafiłem czytać mapy, lecz byłem przekonany, że równie dobrze poradzi sobie z tym lord Bukre. Kątem oka wdziałem, że nie było tam żadnych runicznych znaków, dlatego pozwoliłem im o ten temat zadbać między sobą.
-Przede wszystkim nie dotykajcie niczego podejrzanego- dodałem do słów Tristana, który posłał mi dość wymowne spojrzenie. Rzeczywiście mogłem wspomnieć o tym wcześniej, ale dla mnie osobiście była to sprawa oczywista, zapewne przez zawód, którym się parałem. -Nie byłbym zdziwiony, gdyby artefakty nafaszerowane były czarną magią. Przekażcie informacje o nich bezpośrednio nam lub do sklepu lorda Burke- rzuciłem Xavierowi porozumiewawcze spojrzenie. Być może będzie musiał zaangażować własnych pracowników w pomoc – nam może zabraknąć na to czasu, a jak lord Rosier dobrze zauważył tereny mogą obfitować w wartościowe przedmioty.
-Mam w swych zapasach dużą ilość eliksirów bojowych i leczniczych. Jeśli ktoś potrzebowałby cokolwiek, to niech pośle mi sowę. Sprawdzę, czy taki znajduje się na półce- zaproponowałem, bowiem nie byłem w stanie spamiętać tych wszystkich nazw. Moja wiedza o tej dziedzinie była godna pożałowania.
-Czy ktoś jeszcze ma jakieś pytania? Wątpliwości?- rzuciłem rozglądając się po zgromadzonych. Czas naglił, należało czym prędzej zabrać się do pracy. -Liczę, że odpowiednia ilość różdżek wesprze atak na twierdzę- dodałem zdając sobie sprawę, iż przy podziale na dwie grupy uderzeniowe ilość potrzebnych osób będzie większa. -Lordzie Burke, cóż dzieje się z Edgarem? Czy zamierza wesprzeć nas w ataku?- spytałem dość otwarcie.
| Rusza 5 kolejka. 48h na odpisik
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
Działania w pojedynkę nigdy nie przynosiły skutku. Teraz mógł przyjrzeć się niemałemu zgromadzeniu osób, które wiązał jeden wspólny cel. Wszyscy gotowi byli podjąć działań, które okażą się skuteczniejsze im intensywniejsza współpraca będzie. Przeniósł powoli spojrzenie na Corneliusa, wspólnie z nim mógł zdziałać naprawdę wiele, a nie poddawał wątpliwości jego umiejętności i zdolności. To ważne, aby każdy mógł zaoferować od siebie tyle, ile tylko się dało. Z satysfakcją skinął mu głową.
- Jeśli legilimencja nie przyniosłaby skutku w pewnych przypadkach, poinformuj mnie. Znajdziemy inny sposób na zdobycie informacji. – powiedział spokojnym tonem. Jeśli współpracowali z kimś kto miał magiczne zdolności i będzie posiadał zdolność oklumencji sprawy mogły się skomplikować. Wtenczas z pewnością przydałyby się standardowe procedury, a Mathieu z przyjemnością połamie kilka kości, zawsze to przyjemniejsze urozmaicenie dnia. Przesłuchania były istotne, a im więcej uda im się wyciągnąć – tym lepiej dla nich.
- Jeśli w szturmie na zamek ma wziąć udział więcej osób, dołączę do tego grona. – zwrócił się w kierunku Tristana, przesuwając powoli wzrok na Sigrun. Zdobycie tego punktu było ważne, plan musiał być odpowiednio dobrany, a ich działania szybkie i skuteczne. Mathieu wiedział, że jego obecność w tak ważnym zadaniu była niemal obowiązkowa. Winien był skupić się najpierw na podjęciu działań związanych z baronem, a kiedy przyjdzie odpowiedni moment wraz z resztą Rycerzy Walpurgii, pod wodzą śmierciożerców zdobyć twierdzę. Nie widział innej możliwości. Spojrzał na Drew, który zwrócił się do niego, a później kiwnął mu głową. Oczywistym było, że Mathieu wykona to zadanie, nigdy nie sprzeciwiał się temu, co proponowane było na spotkaniach. Z czasem nawet zaczynał działać bardziej intensywnie, co nie umknęło uwadze. Jeśli będzie trzeba podjąć się egzekucji – zrobi to – ale szturm był rzeczą bardzo ważną. To będzie prawdziwa walka, musiało być ich tam wielu, aby przeważyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Nie mogli dopuścić do tego, aby stało się inaczej.
- Eliksir kociego wzroku mógłby mi się przydać, jeśli masz go w nadmiarze. – zwrócił się w kierunku Ramseya. Być może ktoś miał jeszcze jakieś eliksiry do zaoferowania. Mathieu sam niezbyt parał się tworzeniem eliksirów, nie miał na to ani czasu, ani zdolności, chociaż próbował z tymi najprostszymi. Niemniej jednak, miał okazję skorzystać z zasobów i zdolności obecnych tutaj, być może udałoby się coś przydatnego uzyskać.
- Jeśli legilimencja nie przyniosłaby skutku w pewnych przypadkach, poinformuj mnie. Znajdziemy inny sposób na zdobycie informacji. – powiedział spokojnym tonem. Jeśli współpracowali z kimś kto miał magiczne zdolności i będzie posiadał zdolność oklumencji sprawy mogły się skomplikować. Wtenczas z pewnością przydałyby się standardowe procedury, a Mathieu z przyjemnością połamie kilka kości, zawsze to przyjemniejsze urozmaicenie dnia. Przesłuchania były istotne, a im więcej uda im się wyciągnąć – tym lepiej dla nich.
- Jeśli w szturmie na zamek ma wziąć udział więcej osób, dołączę do tego grona. – zwrócił się w kierunku Tristana, przesuwając powoli wzrok na Sigrun. Zdobycie tego punktu było ważne, plan musiał być odpowiednio dobrany, a ich działania szybkie i skuteczne. Mathieu wiedział, że jego obecność w tak ważnym zadaniu była niemal obowiązkowa. Winien był skupić się najpierw na podjęciu działań związanych z baronem, a kiedy przyjdzie odpowiedni moment wraz z resztą Rycerzy Walpurgii, pod wodzą śmierciożerców zdobyć twierdzę. Nie widział innej możliwości. Spojrzał na Drew, który zwrócił się do niego, a później kiwnął mu głową. Oczywistym było, że Mathieu wykona to zadanie, nigdy nie sprzeciwiał się temu, co proponowane było na spotkaniach. Z czasem nawet zaczynał działać bardziej intensywnie, co nie umknęło uwadze. Jeśli będzie trzeba podjąć się egzekucji – zrobi to – ale szturm był rzeczą bardzo ważną. To będzie prawdziwa walka, musiało być ich tam wielu, aby przeważyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Nie mogli dopuścić do tego, aby stało się inaczej.
- Eliksir kociego wzroku mógłby mi się przydać, jeśli masz go w nadmiarze. – zwrócił się w kierunku Ramseya. Być może ktoś miał jeszcze jakieś eliksiry do zaoferowania. Mathieu sam niezbyt parał się tworzeniem eliksirów, nie miał na to ani czasu, ani zdolności, chociaż próbował z tymi najprostszymi. Niemniej jednak, miał okazję skorzystać z zasobów i zdolności obecnych tutaj, być może udałoby się coś przydatnego uzyskać.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Niczego nie dotykajcie, ta rada od Drew miała być chyba najcenniejszą, którą mieli wyciągnąć z dzisiejszego spotkania; niewątpliwie mial rację, pradawne artefakty mogły w sobie kryć przerażającą i straszliwą magię - a przede wszystkim, magię, która mogła osłabić ich wszystkich. Wiedzieli już, że cenę tego typu trudno było zapłacić. To, co wisiało nad nimi od wydarzeń w locus nihil, osłabiało wszystkich popleczników Czarnego Pana - z nimi na czele.
- Zwiad w okolicy zawsze może dostarczyć interesujących informacji - przytaknął na ciekawość Zachary'ego. - W godzinach dziesiątych, wieczorami, brama otwiera się na wjazdy dostaw - kontynuował, w tamtej chwili pojedynczy czarodziej mógł ją pokonać bez trudu. Nie był przekonany co do ataku, pewien, że wobec ataku - mogli ją po prostu wysadzić. - Ważna będzie subtelność, nie możemy uszkodzić przy tym więźniów, o których wciąż zbyt mało wiemy. Z lądu zadziałamy skuteczniej. - Nie był też pewien, czy mieli czarodziejów wystarczająco sprawnych, by dokonać ataku z powietrza; kilku animagów mogło wzbić się w przestworza, ale w tej postaci niewiele mogli dokonać. On nie latał na miotle wystarczająco sprawnie. Dobrze poruszał się na skrzydlatych koniach, lecz nie na tyle, by użyć ich w tym celu. Zachary miał latający dywan, ale Tristan nie wiedział o tej sztuce nic. Zmiana kształtu nie przynosiła mu trudności, jego zainteresowanie mocniej budzili pozostali.
- Kluczowe będą ustalenia z Coleshill. Skoro wykonują tam kary na tych, których pojmali, będziemy w stanie pojąć naturę jeńców i być może dojść do tego, co wróg próbuje osiągnąć. Bezpieczniej dla nich jest trzymać czarodziejów martwych, nie żywych. - A jeśli połączymy to z doniesieniami o laboratoriach, eksperymentach i niepokojących badaniach, zacznie rysować się iście przerażający obraz. Należało to wszystko zniszczyć, nim zabrnie za daleko, a przede wszystkim oswobodzić pojmanych. Skoro gnili za kratami, nie mogli być w dobrym stanie, skoro pozwolili się pojmać, pewnie nie byli nawet utalentowani. Ale będą żywym dowodem na okrucieństwo wroga, które wstrząśnie opinią publiczną i postawi znaki zapytania pod krystaliczność ich rzekomo prześladowanej natury.
Skinął głową Mathieu, który dołączył do szturmu na zamek.
- Zwiad w okolicy zawsze może dostarczyć interesujących informacji - przytaknął na ciekawość Zachary'ego. - W godzinach dziesiątych, wieczorami, brama otwiera się na wjazdy dostaw - kontynuował, w tamtej chwili pojedynczy czarodziej mógł ją pokonać bez trudu. Nie był przekonany co do ataku, pewien, że wobec ataku - mogli ją po prostu wysadzić. - Ważna będzie subtelność, nie możemy uszkodzić przy tym więźniów, o których wciąż zbyt mało wiemy. Z lądu zadziałamy skuteczniej. - Nie był też pewien, czy mieli czarodziejów wystarczająco sprawnych, by dokonać ataku z powietrza; kilku animagów mogło wzbić się w przestworza, ale w tej postaci niewiele mogli dokonać. On nie latał na miotle wystarczająco sprawnie. Dobrze poruszał się na skrzydlatych koniach, lecz nie na tyle, by użyć ich w tym celu. Zachary miał latający dywan, ale Tristan nie wiedział o tej sztuce nic. Zmiana kształtu nie przynosiła mu trudności, jego zainteresowanie mocniej budzili pozostali.
- Kluczowe będą ustalenia z Coleshill. Skoro wykonują tam kary na tych, których pojmali, będziemy w stanie pojąć naturę jeńców i być może dojść do tego, co wróg próbuje osiągnąć. Bezpieczniej dla nich jest trzymać czarodziejów martwych, nie żywych. - A jeśli połączymy to z doniesieniami o laboratoriach, eksperymentach i niepokojących badaniach, zacznie rysować się iście przerażający obraz. Należało to wszystko zniszczyć, nim zabrnie za daleko, a przede wszystkim oswobodzić pojmanych. Skoro gnili za kratami, nie mogli być w dobrym stanie, skoro pozwolili się pojmać, pewnie nie byli nawet utalentowani. Ale będą żywym dowodem na okrucieństwo wroga, które wstrząśnie opinią publiczną i postawi znaki zapytania pod krystaliczność ich rzekomo prześladowanej natury.
Skinął głową Mathieu, który dołączył do szturmu na zamek.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
- Wierzę, że wspólnie przygotujecie odpowiednia niespodziankę - odpowiedziała na słowa Drew, gdy podchwycił temat klątw. Zastawienie pułapek w ich postaci było dobrym pomysłem. Sigrun zaś nie znała lepszych i bardziej zaufanych zaklinaczy niż on i Bulstrode; pozostawiała to w ich rękach. Nie słysząc sprzeciwów kontynuowała: - Lordzie Travers, będę czekać na informacje od ciebie. Zajmiemy się wówczas zabezpieczeniem ich z lordem Bulstrode, bo to zajmie sporo czasu. Poinformuję cię o ich rodzaju i działaniu, na wypadek, gdyby twoi ludzie mieli z nich skorzystać udając się z Norfolk do Suffolk - powiedziała, zwracając się do Mannana. Potem przeniosła wzrok na Abraxasa. - Lordzie Malfoy, zorientuj się zatem w która środę ma odbyć się najliczniejszy bal i zorganizuj zaproszenia, jeśli będą niezbędne. Dla siebie i Tatiany. Chyba, że ktoś jeszcze was wesprze.
Wstępnie plan mieli przygotowany - pozostawało wcielić go w życie.
Uchwyciwszy spojrzenie Tristana, gdy zaoferowała swoje wsparcie podczas szturmu na zamek w Warwickshire, skinęła głowa na decyzję, by uderzyć na dwa fronty. Była to rozsądna taktyka.
- Oczywiście - przytaknęła, zgadzając się tym samym, by poprowadzić ludzi od dyskretniejszego przejścia. Zadeklarowanych różdżek było wciąż niewiele, wierzyła jednak, że to wyklaruje się z czasem. Jeszcze wiele szczegółów pozostało do uzgodnienia. - Przydadzą nam się mapy tej twierdzy. Rozkład komnat, pięter, okolic - zastanowiła się. W przypadku Kentwell Hall w rękach lorda Traversa pozostawiała zwiad, by zorientował się dokąd dokładnie prowadza tunele i co można w nich znaleźć. Tam jednak nie stacjonowało wojsko, a zwyczajni goście - w przypadku zamku w Warwickshire musieli być ostrożniejsi.
- Nie udało mi się zdobyć wiele, lecz jestem w posiadaniu krwi jednorożca, rogu garboroga i buchorożca, mam też trochę ognistych nasion. Dopytam Cassandry i Revny jaki użytek zdołają z tego zrobić. Skontaktujcie się z nimi w tej sprawie. Drew, Malghnusie... wiem, że ludzkie szczątki mogą okazać się wam przydatne - powiedziała na zaraz po Macnairze, gdy zaoferował swoje wsparcie w postaci zapasów eliksirów. Jej własne zaczynały się już kończyć. - Mathieu, mam fiolkę eliksiru kociego wzroku. Skontaktuję się z tobą - zaoferowała czarownica, skupiając wzrok na lordzie Rosier. Ten wywar, na tę chwilę, nie był jej niezbędny, mogła go oddać komuś, komu przyda się bardziej.
Upewniwszy się, że nikt nie potrzebuje odeń niczego więcej, a spotkanie dobiegało końca, wstała z miejsca i zaczęła naciągać płaszcz na grzbiet. - Gdyby potrzebna była moja różdżka, to wasze sowy mnie znajda. Oczekuję też, że odpowiecie na moje wezwanie, gdy zbadam sprawę w Minsmere - wyrzekła już do wszystkich. Do pomocy zgłosiła się jedynie panna Chang, to niewiele, lecz w pierwszej kolejności musieli zająć się odzyskaniem twierdzy Gauntów. Im szybciej, tym lepiej.
Krótko po tym opuściła Białą Wywernę.
| zt
Wstępnie plan mieli przygotowany - pozostawało wcielić go w życie.
Uchwyciwszy spojrzenie Tristana, gdy zaoferowała swoje wsparcie podczas szturmu na zamek w Warwickshire, skinęła głowa na decyzję, by uderzyć na dwa fronty. Była to rozsądna taktyka.
- Oczywiście - przytaknęła, zgadzając się tym samym, by poprowadzić ludzi od dyskretniejszego przejścia. Zadeklarowanych różdżek było wciąż niewiele, wierzyła jednak, że to wyklaruje się z czasem. Jeszcze wiele szczegółów pozostało do uzgodnienia. - Przydadzą nam się mapy tej twierdzy. Rozkład komnat, pięter, okolic - zastanowiła się. W przypadku Kentwell Hall w rękach lorda Traversa pozostawiała zwiad, by zorientował się dokąd dokładnie prowadza tunele i co można w nich znaleźć. Tam jednak nie stacjonowało wojsko, a zwyczajni goście - w przypadku zamku w Warwickshire musieli być ostrożniejsi.
- Nie udało mi się zdobyć wiele, lecz jestem w posiadaniu krwi jednorożca, rogu garboroga i buchorożca, mam też trochę ognistych nasion. Dopytam Cassandry i Revny jaki użytek zdołają z tego zrobić. Skontaktujcie się z nimi w tej sprawie. Drew, Malghnusie... wiem, że ludzkie szczątki mogą okazać się wam przydatne - powiedziała na zaraz po Macnairze, gdy zaoferował swoje wsparcie w postaci zapasów eliksirów. Jej własne zaczynały się już kończyć. - Mathieu, mam fiolkę eliksiru kociego wzroku. Skontaktuję się z tobą - zaoferowała czarownica, skupiając wzrok na lordzie Rosier. Ten wywar, na tę chwilę, nie był jej niezbędny, mogła go oddać komuś, komu przyda się bardziej.
Upewniwszy się, że nikt nie potrzebuje odeń niczego więcej, a spotkanie dobiegało końca, wstała z miejsca i zaczęła naciągać płaszcz na grzbiet. - Gdyby potrzebna była moja różdżka, to wasze sowy mnie znajda. Oczekuję też, że odpowiecie na moje wezwanie, gdy zbadam sprawę w Minsmere - wyrzekła już do wszystkich. Do pomocy zgłosiła się jedynie panna Chang, to niewiele, lecz w pierwszej kolejności musieli zająć się odzyskaniem twierdzy Gauntów. Im szybciej, tym lepiej.
Krótko po tym opuściła Białą Wywernę.
| zt
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Rzadko zabierała głos, ten jeden raz decydując się powstrzymać podszepty arogancji podpowiadające, że byłaby zdolna przydać się wszędzie, gdzie tylko zadeklarowałaby swój udział. Z uwagą przysłuchiwała się wymienianym uwagom, zdobytym informacjom, odpowiadając jedynie na te punkty, co do których miała stuprocentową pewność. Było ich tu dziś wystarczająco dużo, aby rozdzielić najistotniejsze obowiązki - teraz musieli się skupić na tym, aby zgromadzić i zjednać sobie ludność magiczną obu hrabstw, zyskać pionki, które łatwo byłoby przesuwać po metaforycznej szachownicy.
- Oczywiście, lordzie Black. Każde wsparcie jest nieocenione - rzuciła z nieznacznie tylko uniesioną brwią, subtelnym wyrazem ironii. Wiedziała już, że Perseus jest magipsychiatrą, nie miała jednak praktycznej wiedzy na temat jego przydatności w środowisku tak zróżnicowanym i nieprzewidywalnym jak kamienice pełne ubogich. Była jednak skłonna dać mu szansę i wypróbować jego zaangażowanie, ostatecznie każdy z tu obecnych uczył się przez doświadczenie. Dla jego własnego dobra lepiej, żeby się na nim nie zawiodła, ale o tym nie wspomniała już głośno, dochodząc do wniosku, że powinno to być oczywiste.
Znacznie mniej chętnie przyznała mężczyźnie przydatność w oględzinach zwłok i miejsca zbrodni, ponieważ preferowałaby przejąć tę działkę dla siebie. Jedno wymowne spojrzenie na Zachary'ego wystarczyło jednak, aby ostrożnie skinęła głową. Niech z nimi pójdzie. Niech się przyjrzy, niech coś od siebie doda, chociaż najbardziej narcystyczna część Elviry była przekonana, że doskonale poradziłaby sobie bez niego.
Upiła kolejny łyk wina, z cieniem uśmiechu na ustach obserwując wymianę zdań między Wren i Deirdre. Żadna z nich nie była wzorem konspiracji, nie bez odpowiednich zaklęć maskujących, ale zachowała wszelkie uwagi dla siebie. Chang zdawała się wyjątkowo chętna zaoferować swój udział w każdej możliwej akcji, a Elvira uznawała to za zachowanie godne dobrego sojusznika. Na tej drodze najszybciej trafi do towarzystwa wyższych rangą. Tak jak Elvira, która znalazła się w ogniu głównych wydarzeń szybciej nawet niż była na to gotowa.
Zwróciła spojrzenie na Tristana, gdy podjął temat zakonserwowanych ciał. Choć sama idea eksperymentów wzbudziła jej fascynację, zgadzała się ze śmierciożercą, że nigdy nie powinny one znaleźć się w brudnych, mugolskich rękach.
- Zajmę się tym - podjęła, zerkając na Zachary'ego i Perseusa. - Odbierzemy im wszystko, co zdążyli zgromadzić. Przy odpowiednim wsparciu i dobrze zaopatrzonym prosektorium mogę podjąć próbę rozszyfrowania ich zamiarów.
Cicho zgodziła się z Zacharym - musieli pogodzić się z myślą, że przyjdzie im rozdzielić się i działać w pojedynkę, aby zapewnić medyczne wsparcie wszystkim walczącym. Przechyliła głowę w stronę Drew, gdy zabrał głos, czekając na dogodny moment, aby zaoferować swój udział.
- Jeżeli tylko wyrazisz zgodę, wezmę udział w przygotowaniach do szturmu na fort. Zachary ma rację, musimy racjonalnie rozdzielić uzdrowicieli, zwłaszcza tych, którzy nie obawiają się ruszyć razem z walczącymi - Nie wyobrażała sobie biernie czekać na rannych, musiała pozostawać przy nich, gotowa, zdolna do obrony.
przepraszam za chaos, nadrabiam
- Oczywiście, lordzie Black. Każde wsparcie jest nieocenione - rzuciła z nieznacznie tylko uniesioną brwią, subtelnym wyrazem ironii. Wiedziała już, że Perseus jest magipsychiatrą, nie miała jednak praktycznej wiedzy na temat jego przydatności w środowisku tak zróżnicowanym i nieprzewidywalnym jak kamienice pełne ubogich. Była jednak skłonna dać mu szansę i wypróbować jego zaangażowanie, ostatecznie każdy z tu obecnych uczył się przez doświadczenie. Dla jego własnego dobra lepiej, żeby się na nim nie zawiodła, ale o tym nie wspomniała już głośno, dochodząc do wniosku, że powinno to być oczywiste.
Znacznie mniej chętnie przyznała mężczyźnie przydatność w oględzinach zwłok i miejsca zbrodni, ponieważ preferowałaby przejąć tę działkę dla siebie. Jedno wymowne spojrzenie na Zachary'ego wystarczyło jednak, aby ostrożnie skinęła głową. Niech z nimi pójdzie. Niech się przyjrzy, niech coś od siebie doda, chociaż najbardziej narcystyczna część Elviry była przekonana, że doskonale poradziłaby sobie bez niego.
Upiła kolejny łyk wina, z cieniem uśmiechu na ustach obserwując wymianę zdań między Wren i Deirdre. Żadna z nich nie była wzorem konspiracji, nie bez odpowiednich zaklęć maskujących, ale zachowała wszelkie uwagi dla siebie. Chang zdawała się wyjątkowo chętna zaoferować swój udział w każdej możliwej akcji, a Elvira uznawała to za zachowanie godne dobrego sojusznika. Na tej drodze najszybciej trafi do towarzystwa wyższych rangą. Tak jak Elvira, która znalazła się w ogniu głównych wydarzeń szybciej nawet niż była na to gotowa.
Zwróciła spojrzenie na Tristana, gdy podjął temat zakonserwowanych ciał. Choć sama idea eksperymentów wzbudziła jej fascynację, zgadzała się ze śmierciożercą, że nigdy nie powinny one znaleźć się w brudnych, mugolskich rękach.
- Zajmę się tym - podjęła, zerkając na Zachary'ego i Perseusa. - Odbierzemy im wszystko, co zdążyli zgromadzić. Przy odpowiednim wsparciu i dobrze zaopatrzonym prosektorium mogę podjąć próbę rozszyfrowania ich zamiarów.
Cicho zgodziła się z Zacharym - musieli pogodzić się z myślą, że przyjdzie im rozdzielić się i działać w pojedynkę, aby zapewnić medyczne wsparcie wszystkim walczącym. Przechyliła głowę w stronę Drew, gdy zabrał głos, czekając na dogodny moment, aby zaoferować swój udział.
- Jeżeli tylko wyrazisz zgodę, wezmę udział w przygotowaniach do szturmu na fort. Zachary ma rację, musimy racjonalnie rozdzielić uzdrowicieli, zwłaszcza tych, którzy nie obawiają się ruszyć razem z walczącymi - Nie wyobrażała sobie biernie czekać na rannych, musiała pozostawać przy nich, gotowa, zdolna do obrony.
przepraszam za chaos, nadrabiam
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Skinieniem głowy przyjęła zaoferowaną przez Ritę gotowość, zamierzała odezwać się do niej jak najszybciej to tylko możliwe, czuła instynktownie, że katedra tylko z pozoru będzie miejscem łatwym do przejęcia, że pod tymi murami kryje się siła większa, niźli mogli przepuszczać. Gardziła mugolami, uważała ich za podludzi, lecz przywiązani do swych ideałów oraz relikwi, zaślepieni gniewem związanym ze świętokradztwem, mogli okazać się zacietrzewionymi przeciwnikami. - Jeśli jesteś pewna, że nie sprowokujesz niechcianej podejrzliwości, możesz się tam udać - zwróciła się po chwili do Wren, zostawiająć jej decyzję; musiała brać odpowiedzialność za swoje czyny, najlepiej też znała swe możliwości oraz dokładność wykreowanej maski. Jeśli nie była przekonana, że jej przykrywka pozostanie niewzruszona, powinna się tam udać w milczeniu lub posłać tam jedną ze swych mugolek; mąż nie był niezbędny, zresztą, zgromadzeni przy stole mężczyźni byli powołani do ważniejszych zadań niż zbieranie informacji.
Żałowała, że nikt nie posiada mapy katedry; ta, którą przekazał Maghnus wyjaśniała wiele w kwestii poruszania się po tym terenie, lecz tamte rejony rządziły się innymi prawami niż środek miasteczka i wzniesiona w Bury St. Edmunds katedra. Zdobycie planów budynku w jakimś mugolskim urzędzie nie powinno być trudne; dopisała to też do swojej listy ważnych zadań. - Tak, katedra podobno nie jest chroniona, lecz nie wiemy, czy to się nie zmieni. Rozumiem, że do naszych najważniejszych miejsc wyruszymy razem, o tej samej porze, nie dając ewentualnym obrońcom szans na reakcję we wszystkich miejscach? - zerknęła na Ramseya, który wspomniał o katedrze, a potem na pozostałych śmierciożerców. - Czy te...relikwie lub artefakty, które znajdują się w kryptach pod katedrą, powinny zostać całkowicie zniszczone? Czy część z nich może się nam przydać? - zwróciła się do znawców tematu, ale także do pozostałych Rycerzy; artefakty, o których wspominali w kontekście ruin czy muzeum różniły się od tych, o których posiadła wstępną wiedzę ona, nie wydawały się tak cenne, wolała się jednak upewnić, nie będąc specjalistką. - Chyba, że w czasie ataku Augustus oceni ich przydatność - znów powróciła wzrokiem do Rookwooda, zastanawiając się, czy będzie na to czas. Później powolnym, trochę akceptującym, trochę z aurą wdzięczności, ruchem głowy przyjęła słowa Cilliana. Przelotnie zerknęła na Zachary'ego, przemawiał rozsądnie, nie dysponowali całymi zastępami uzdrowicieli, a do zabezpieczenia ataku na katedrę potrzebowali chociaż jednej biegłej w tej kwestii osoby. - Jeśli nie zdołacie rozdzielić uzdrowicieli także i do katedry, naszej grupie przydałaby się choć osoba znająca się na czarodziejskim ciele na tyle, by móc podać eliksiry wzmacniające bądź uzdrawiające - zwróciła się do Elviry i Zachary'ego. Jeśli ich przewidywania okażą się słuszne, zmiecenie kościoła z powierzchni ziemi nie będzie wymagało wielu trudności, lecz...to wydawało się pozornie za proste. - Gdyby ktoś podczas przygotowań potrzebował mego wsparcia, nie wahajcie się odezwać - dodała jeszcze, gotowa wspomóc swą różdżką walki oraz działania zarówno w Suffolk, jak i w Warwickshire. Chciała dać okazję do wykazania się sojusznikom, mierząc także swe siły na zamiary, lecz nie zamierzała spocząć na laurach. Później, gdy wszystkie najważniejsze rozmowy zostały dokończone, nieśpiesznie wstała z krzesła, krótkim gestem zaciskając dłoń na ramieniu Wren, niewerbalnie sugerując, że ta powinna ruszyć za nią. Nie przyniosła jej dziś wstydu, wykazała godne podziwu zaangażowanie, oby tylko nie przerodziło się ono w nadaktywność, mogącą doprowadzić do popełnienia błędu. Gdy dziewczyna w końcu powstała, Deirdre obróciła się na moment ku Tristanowi, spoglądając na niego przez moment w zagadkowy, poważny sposób, po czym skinęła mu z szacunkiem głową, powoli opuszczając Białą Wywernę.
| Dei zt, chyba, że ktoś mnie jeszcze będzie potrzebował
Żałowała, że nikt nie posiada mapy katedry; ta, którą przekazał Maghnus wyjaśniała wiele w kwestii poruszania się po tym terenie, lecz tamte rejony rządziły się innymi prawami niż środek miasteczka i wzniesiona w Bury St. Edmunds katedra. Zdobycie planów budynku w jakimś mugolskim urzędzie nie powinno być trudne; dopisała to też do swojej listy ważnych zadań. - Tak, katedra podobno nie jest chroniona, lecz nie wiemy, czy to się nie zmieni. Rozumiem, że do naszych najważniejszych miejsc wyruszymy razem, o tej samej porze, nie dając ewentualnym obrońcom szans na reakcję we wszystkich miejscach? - zerknęła na Ramseya, który wspomniał o katedrze, a potem na pozostałych śmierciożerców. - Czy te...relikwie lub artefakty, które znajdują się w kryptach pod katedrą, powinny zostać całkowicie zniszczone? Czy część z nich może się nam przydać? - zwróciła się do znawców tematu, ale także do pozostałych Rycerzy; artefakty, o których wspominali w kontekście ruin czy muzeum różniły się od tych, o których posiadła wstępną wiedzę ona, nie wydawały się tak cenne, wolała się jednak upewnić, nie będąc specjalistką. - Chyba, że w czasie ataku Augustus oceni ich przydatność - znów powróciła wzrokiem do Rookwooda, zastanawiając się, czy będzie na to czas. Później powolnym, trochę akceptującym, trochę z aurą wdzięczności, ruchem głowy przyjęła słowa Cilliana. Przelotnie zerknęła na Zachary'ego, przemawiał rozsądnie, nie dysponowali całymi zastępami uzdrowicieli, a do zabezpieczenia ataku na katedrę potrzebowali chociaż jednej biegłej w tej kwestii osoby. - Jeśli nie zdołacie rozdzielić uzdrowicieli także i do katedry, naszej grupie przydałaby się choć osoba znająca się na czarodziejskim ciele na tyle, by móc podać eliksiry wzmacniające bądź uzdrawiające - zwróciła się do Elviry i Zachary'ego. Jeśli ich przewidywania okażą się słuszne, zmiecenie kościoła z powierzchni ziemi nie będzie wymagało wielu trudności, lecz...to wydawało się pozornie za proste. - Gdyby ktoś podczas przygotowań potrzebował mego wsparcia, nie wahajcie się odezwać - dodała jeszcze, gotowa wspomóc swą różdżką walki oraz działania zarówno w Suffolk, jak i w Warwickshire. Chciała dać okazję do wykazania się sojusznikom, mierząc także swe siły na zamiary, lecz nie zamierzała spocząć na laurach. Później, gdy wszystkie najważniejsze rozmowy zostały dokończone, nieśpiesznie wstała z krzesła, krótkim gestem zaciskając dłoń na ramieniu Wren, niewerbalnie sugerując, że ta powinna ruszyć za nią. Nie przyniosła jej dziś wstydu, wykazała godne podziwu zaangażowanie, oby tylko nie przerodziło się ono w nadaktywność, mogącą doprowadzić do popełnienia błędu. Gdy dziewczyna w końcu powstała, Deirdre obróciła się na moment ku Tristanowi, spoglądając na niego przez moment w zagadkowy, poważny sposób, po czym skinęła mu z szacunkiem głową, powoli opuszczając Białą Wywernę.
| Dei zt, chyba, że ktoś mnie jeszcze będzie potrzebował
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
- Niewykluczone, że z tym też będę mogła pomóc. Są mi znane podstawy magii leczniczej, a wiedza anatomiczna pozwoliłaby w razie konieczności podać komuś bardziej złożony eliksir - odparła na poruszoną przez Deirdre kwestię uzdrowicielskiego wsparcia w gronie czarodziejów wyrażających chęć ruszenia na katedrę. Najpotężniejsze specyfiki zdecydowanie przekraczały jej możliwości, były zbyt zdradliwe, by ryzykowała ich dystrybucję w sytuacji zagrożenia życia, ale wierzyła, nauczona doświadczeniem, że z mniej wymagającymi wywarami poradziłaby sobie nawet na polu walki, wśród wrzasków, kwiczącego błagania i pyłu wzbijającego się w powietrze po zawalonych nawach budowli. - Byłoby dobrze tylko wiedzieć przed przypuszczeniem ataku, czy mam zwrócić na to uwagę i być w gotowości - dodała jeszcze, tym razem odrobinę ciszej. Wydarzenia ze Staffordshire pokazywały, że była w stanie kompletnie zatracić się w destrukcji, jeśli spuszczano ją ze smyczy z prostym przykazaniem obnażenia kłów i poczynienia użytku z miesięcy czarnomagicznych praktyk; wtedy nie liczyło się nic więcej. Z zainteresowaniem spojrzała więc po pozostałych, oczekująca na podobne deklaracje co do współdzielonych możliwości podawania eliksirów, lub na głos uzdrowiciela sygnujący chęć poświęcenia się akurat tej wyprawie.
Skinęła głową do Sigrun, która odniosła się do kwestii Minsmere. Osada rybacka istotnie nie porwała dziś tłumów, ale niewykluczone, że odpowiednio zasiane ziarno prędzej czy później wykiełkuje zainteresowaniem w większej liczbie niezdecydowanych jeszcze głów.
Spotkanie powoli dobiegło końca, Wren spojrzała kątem oka na dłoń ułożoną krótko na jej ramieniu, po czym odsunęła cicho krzesło, na jakim zasiadała, i powstała tak, jak uczyniła to Mericourt. Pod chłodną fasadą wrzały emocje - podekscytowanie, wdzięczność, a przede wszystkim i gorący szacunek żywiony do każdej osobistości zajmującej miejsce w tej komnacie Białej Wywerny.
Azjatka omiotła wzorkiem pustoszejącą salę i finalnie skinęła głową pozostałym, po czym poprawiła kołnierz ciemnego płaszcza i ruszyła za swoją mentorką, ciekawa reakcji, jaką miała otrzymać po tym wieczorze. Zanim jeszcze się tu zjawiły, obiecywała, że nie przyniesie jej wstydu - czy udało jej się podołać surowym, niekiedy brutalnym wymaganiom Śmierciożerczyni? Nie czuła się nieodpowiednio, gdy opuszczały lokal - czas pokaże.
zt, dziękuję bardzo! i wybaczcie, że tak krótko
Skinęła głową do Sigrun, która odniosła się do kwestii Minsmere. Osada rybacka istotnie nie porwała dziś tłumów, ale niewykluczone, że odpowiednio zasiane ziarno prędzej czy później wykiełkuje zainteresowaniem w większej liczbie niezdecydowanych jeszcze głów.
Spotkanie powoli dobiegło końca, Wren spojrzała kątem oka na dłoń ułożoną krótko na jej ramieniu, po czym odsunęła cicho krzesło, na jakim zasiadała, i powstała tak, jak uczyniła to Mericourt. Pod chłodną fasadą wrzały emocje - podekscytowanie, wdzięczność, a przede wszystkim i gorący szacunek żywiony do każdej osobistości zajmującej miejsce w tej komnacie Białej Wywerny.
Azjatka omiotła wzorkiem pustoszejącą salę i finalnie skinęła głową pozostałym, po czym poprawiła kołnierz ciemnego płaszcza i ruszyła za swoją mentorką, ciekawa reakcji, jaką miała otrzymać po tym wieczorze. Zanim jeszcze się tu zjawiły, obiecywała, że nie przyniesie jej wstydu - czy udało jej się podołać surowym, niekiedy brutalnym wymaganiom Śmierciożerczyni? Nie czuła się nieodpowiednio, gdy opuszczały lokal - czas pokaże.
zt, dziękuję bardzo! i wybaczcie, że tak krótko
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Kiedy wzrok wędrował po twarzach zgromadzonych, Dolohov zatrzymała się na moment przy Sigrun, dostrzegając drobne, niemalże ostrzegawcze ogniki w spojrzeniu wiedźmy; zupełnie gdyby utrzymywała gniew na uwięzi, cierpliwość na smyczy, nieodpowiednie słowa na końcówce języka. Przedsięwzięcie zamknięte pod nazwą bal niosło ze sobą sporą odpowiedzialność; Tatiana dostrzegała w tym jednak przede wszystkim okazję – do przyłożenia własnej ręki w odpowiedniej sprawie, do wykazania się taktem, który wbrew pozorom był dla niej przecież codziennością. Do odegrania kolejnej, świetnej roli, która miała pomóc im wszystkim sięgnąć po należne. Ekscytacja powodowała, że czuła się tak, jakby przygotowywała się do kolejnego spektaklu na deskach brytyjskiej krainy.
– Masz rację, należy odciąć im każdą potencjalną drogę ucieczki – odpowiedziała Rookwood, przytakując głową, gdy ta wspomniała o tunelach. Mugole nie mogli się deportować, nie mogli też sięgnąć po miotłę, świstoklik, proszek Fiuu czy inny rodzaj transportu. Kiedy wszystkie wyjścia z zamku staną się ślepą uliczką, co im pozostanie?
– To nie będzie problemem – kilka zaklęć, kilka słów, maskarada przeobrażona w cichą masakrę; mugolami zawsze łatwo było się bawić.
Wsłuchiwała się w słowa odnośnie trucizn, pamiętając nazwisko, o którym wspomniała Sigrun; słuchała także Drew kiedy powiedział o runach – nie wiedzieli ile tak naprawdę dziwów i mar mogły kryć podziemia, ale i sam zamek. Mugole także mogli nie zdawać sobie z tego wszystkiego sprawy.
– Ktoś od nas powinien dać znak w razie drobnych bądź większych komplikacji – dodała, zerkając na Abraxasa Malfoya; jeśli zauważą coś niepokojącego na powierzchni, wśród pięknych kreacji, pustych słów i nieświadomego szlamu, należało podzielić się tym prędzej. Zamek mógł nieść w sobie starą magię, nieokiełznane siły, których nie spodziewałby się żaden ze zwyczajnych śmiertelników.
Znów kiwnęła głową na słowa Rookwood, nim ta nie pożegnała się z resztą.
– Oficjalna droga do najrozsądniejsze wyjście – nie było sensu ryzykować zdemaskowania, oporu przed wpuszczeniem ich bez zaproszenia, czegokolwiek innego; choć mugolska ochrona nie była prawdziwym przeciwnikiem, mogła wydłużyć ich czas. A tego mieli niewiele, należało więc działać w sposób wyważony.
Przeniosła spojrzenie na syna Ministra Magii, wnosząc brew ku górze.
– Na bal uda się z nami ktoś jeszcze, czy tylko nasza dwójka, lordzie? – choć pytanie skierowała do niego, zwracała się do wszystkich; choć Rycerze Walpurgii nie wywodzili się całościowo z arystokracji, to nie stanowiło problemu przy odpowiedniej prezencji. Malfoy mógł mieć także odpowiednie kontakty wśród zacnych lordów angielskich, którzy nadaliby się do tego zadania.
– Masz rację, należy odciąć im każdą potencjalną drogę ucieczki – odpowiedziała Rookwood, przytakując głową, gdy ta wspomniała o tunelach. Mugole nie mogli się deportować, nie mogli też sięgnąć po miotłę, świstoklik, proszek Fiuu czy inny rodzaj transportu. Kiedy wszystkie wyjścia z zamku staną się ślepą uliczką, co im pozostanie?
– To nie będzie problemem – kilka zaklęć, kilka słów, maskarada przeobrażona w cichą masakrę; mugolami zawsze łatwo było się bawić.
Wsłuchiwała się w słowa odnośnie trucizn, pamiętając nazwisko, o którym wspomniała Sigrun; słuchała także Drew kiedy powiedział o runach – nie wiedzieli ile tak naprawdę dziwów i mar mogły kryć podziemia, ale i sam zamek. Mugole także mogli nie zdawać sobie z tego wszystkiego sprawy.
– Ktoś od nas powinien dać znak w razie drobnych bądź większych komplikacji – dodała, zerkając na Abraxasa Malfoya; jeśli zauważą coś niepokojącego na powierzchni, wśród pięknych kreacji, pustych słów i nieświadomego szlamu, należało podzielić się tym prędzej. Zamek mógł nieść w sobie starą magię, nieokiełznane siły, których nie spodziewałby się żaden ze zwyczajnych śmiertelników.
Znów kiwnęła głową na słowa Rookwood, nim ta nie pożegnała się z resztą.
– Oficjalna droga do najrozsądniejsze wyjście – nie było sensu ryzykować zdemaskowania, oporu przed wpuszczeniem ich bez zaproszenia, czegokolwiek innego; choć mugolska ochrona nie była prawdziwym przeciwnikiem, mogła wydłużyć ich czas. A tego mieli niewiele, należało więc działać w sposób wyważony.
Przeniosła spojrzenie na syna Ministra Magii, wnosząc brew ku górze.
– Na bal uda się z nami ktoś jeszcze, czy tylko nasza dwójka, lordzie? – choć pytanie skierowała do niego, zwracała się do wszystkich; choć Rycerze Walpurgii nie wywodzili się całościowo z arystokracji, to nie stanowiło problemu przy odpowiedniej prezencji. Malfoy mógł mieć także odpowiednie kontakty wśród zacnych lordów angielskich, którzy nadaliby się do tego zadania.
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Przytaknął głową słowom Mulcibera, nie potrafiąc się z nimi nie zgodzić. Naturalnie, mapa była doprawdy wiekowa, od czasu jej powstania wiele mogło się zmienić, nakreślone na niej linie i punkty charakterystyczne dawno już mogły zostać obrócone w pył - entuzjazm należało powściągnąć, poddać się wyłącznie chłodnej kalkulacji, tak dalekiej od rozemocjonowania często towarzyszącego młodym, niedoświadczonym poszukiwaczom artefaktów, które swą potęgą prawie zawsze przewyższały ich możliwości. Mapa rozrysowana na kruchym, nadszarpniętym zębem czasu pergaminie przechodziła przez kolejne dłonie, a Maghnus czekał cierpliwie na werdykt. Gra była jednak warta świeczki, nawet jeśli ostatecznie mieliby niczego nie odnaleźć, plułby sobie w brodę, że nie podjęli chociażby próby zdobycia pierścienia, który będąc owiany legendą, mógł zaskarbić poparcie wielu mieszkańców Warwickshire. Nie tylko brutalną siłą zdobywało się poddańczość i posłuszeństwo, nie tylko propagandą strachu czy dokonywanym przez bardziej empatyczne jednostki ułudnym laniem miodu na rany plebsu - lokalne historie należało wykorzystywać do cna, nigdy nie mogąc przewidzieć do końca jak potoczą się działania w danym regionie.
Ponownie skupił uwagę na temacie sieci tuneli łączących stróżówki, przyznając słuszność słowom Rookwood, która tkała z poszczególnych strzępów informacji spójny plan. Wyjście tunelem do Kentwell Hall i odcięcie drogi ewentualnej ucieczki dla gości mugolskiej maskarady było świetnym pomysłem - podobnie jak pomysł wspomożenia działań we wnętrzu posiadłości odrobiną odpowiednio wyselekcjonowanej trucizny. - Chętnie przedyskutuję z tobą dobór najodpowiedniejszych klątw, Drew, byśmy mieli pewność co do tego, czego dokładnie potrzebujemy - skierował słowa do Macnaira, sugerując jednocześnie, by uczynili to już po spotkaniu, w pełnym skupieniu, nie rozpraszając się rozbrzmiewającym wokół planom nie dotyczącym ich wspólnych działań; reszta zebranych zresztą też nie musiała tracić czasu na przysłuchiwanie się rozważaniom zaklinaczy. Uśmiechnął się krótko, kąciki jego ust powędrowały nieznacznie ku górze, jakby w odpowiedzi na ekscytację, która mimowolnie zaczynała mrowić w koniuszkach jego palców. Wyczekiwał tych dni, w których po raz wtóry mieli przelać krew tak wielu w słusznej sprawie, naznaczając tym samym kolejne obszary władzy Czarnego Pana na mapie kraju. - Pozostaję w zasięgu waszych sów, gdybyście potrzebowali ode mnie czegokolwiek - oznajmił, upewniwszy się, że jego obecność nie jest już wymagana przy końcowych ustaleniach, po czym pożegnał zebranych i opuścił Białą Wywernę, by pogrążyć się w przygotowaniach do nadchodzących misi.
zt, wybaczcie długość i jeśli coś pomijam
Ponownie skupił uwagę na temacie sieci tuneli łączących stróżówki, przyznając słuszność słowom Rookwood, która tkała z poszczególnych strzępów informacji spójny plan. Wyjście tunelem do Kentwell Hall i odcięcie drogi ewentualnej ucieczki dla gości mugolskiej maskarady było świetnym pomysłem - podobnie jak pomysł wspomożenia działań we wnętrzu posiadłości odrobiną odpowiednio wyselekcjonowanej trucizny. - Chętnie przedyskutuję z tobą dobór najodpowiedniejszych klątw, Drew, byśmy mieli pewność co do tego, czego dokładnie potrzebujemy - skierował słowa do Macnaira, sugerując jednocześnie, by uczynili to już po spotkaniu, w pełnym skupieniu, nie rozpraszając się rozbrzmiewającym wokół planom nie dotyczącym ich wspólnych działań; reszta zebranych zresztą też nie musiała tracić czasu na przysłuchiwanie się rozważaniom zaklinaczy. Uśmiechnął się krótko, kąciki jego ust powędrowały nieznacznie ku górze, jakby w odpowiedzi na ekscytację, która mimowolnie zaczynała mrowić w koniuszkach jego palców. Wyczekiwał tych dni, w których po raz wtóry mieli przelać krew tak wielu w słusznej sprawie, naznaczając tym samym kolejne obszary władzy Czarnego Pana na mapie kraju. - Pozostaję w zasięgu waszych sów, gdybyście potrzebowali ode mnie czegokolwiek - oznajmił, upewniwszy się, że jego obecność nie jest już wymagana przy końcowych ustaleniach, po czym pożegnał zebranych i opuścił Białą Wywernę, by pogrążyć się w przygotowaniach do nadchodzących misi.
zt, wybaczcie długość i jeśli coś pomijam
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Tego typu spotkania były potrzebne do wymiany doświadczenia, wspólnej analizy postępów i podejmowania decyzji. Wysnuwane propozycje wysłuchiwał każdy, jeśli miał coś do powiedzenia – mógł to wypowiedzieć. Pomysły, analizy, rozmowy – budowali jednocześnie fundamenty wspólnych działań, podbudowywali siebie nawzajem. Każdy zdolny w innej dziedzinie, a jednak łącząc się i jednocząc, byli silni razem. Dlatego warto było zasiąść w Białej Wywernie, odbyć rozmowę przemyśleć pewne kwestie. Mathieu był zadowolony z efektów tego spotkania. On posiadał informacje o Bristolu, Cornelius mógł dodać coś od siebie i wzajemnie byli przydani, łącząc siły mogą doprowadzić do zniszczenia organizacji, która tak zawzięcie zajmowała się wyzbywaniem czarodziei. Mathieu zależało na tym, aby tych ludzi znaleźć, pozbyć się i raz na zawsze ukrócić temat. Dla niego byli po prostu robactwem, którego należało się pozbyć dla świętego spokoju. Nie sądził, aby przejmował się kiedykolwiek ich losem. Z czasem przestawało go interesować cokolwiek. Jeszcze rok temu zapewne zastanowiłby się czy to właściwa droga. Dzisiaj nic nie stało mu na przeszkodzie.
Przesunął wzrok w stronę Sigrun, która zaoferowała mu eliksir kociego wzroku. Mógł podzielić się składnikami eliksirów, coś na ich temat wiedział, ale nie chciał wysadzić Różanego Zamku w powietrze przypadkiem, dlatego za eliksiry zwyczajnie się nie zabierał. Dobrze, że mieli możliwości i wymieniali się – jak nie składnikami, to eliksirami. Skinął jej głową. – Będę oczekiwał wiadomości od Ciebie. – dopowiedział, aby była jasność. Złożona przez nią oferta i obietnica kontaktu były jasną sprawą. Tym bardziej, że zaraz po tym wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia i zniknęła mu gdzieś w tłumie.
Tłumnie zebrani w Białej Wywernie powoli zaczęli opuszczać salę boczną. Mathieu nie zamierzał pozostawać tu dłużej, kiedy wszyscy wychodzą. Pożegnał się z pozostałymi i skierował swoje kroki do wyjścia. Nie czekał na Tristana, Manannana, Zachary’ego czy kogokolwiek z bliższych znajomych. Z Białej Wywerny zawsze wychodził sam, tak było i tym razem. Szczególnie, że przed powrotem do Kentu miał zamiar załatwić jeszcze jedną istotną sprawę.
ZT
Przesunął wzrok w stronę Sigrun, która zaoferowała mu eliksir kociego wzroku. Mógł podzielić się składnikami eliksirów, coś na ich temat wiedział, ale nie chciał wysadzić Różanego Zamku w powietrze przypadkiem, dlatego za eliksiry zwyczajnie się nie zabierał. Dobrze, że mieli możliwości i wymieniali się – jak nie składnikami, to eliksirami. Skinął jej głową. – Będę oczekiwał wiadomości od Ciebie. – dopowiedział, aby była jasność. Złożona przez nią oferta i obietnica kontaktu były jasną sprawą. Tym bardziej, że zaraz po tym wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia i zniknęła mu gdzieś w tłumie.
Tłumnie zebrani w Białej Wywernie powoli zaczęli opuszczać salę boczną. Mathieu nie zamierzał pozostawać tu dłużej, kiedy wszyscy wychodzą. Pożegnał się z pozostałymi i skierował swoje kroki do wyjścia. Nie czekał na Tristana, Manannana, Zachary’ego czy kogokolwiek z bliższych znajomych. Z Białej Wywerny zawsze wychodził sam, tak było i tym razem. Szczególnie, że przed powrotem do Kentu miał zamiar załatwić jeszcze jedną istotną sprawę.
ZT
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Zapadło wiele ważnych decyzji tego wieczoru. Decyzji, które miały przybliżyć ich ku zwycięstwu, ku zakończeniu wojny na ich korzyść. Burke był naprawdę zadowolony z przebiegu swojego pierwszego spotkania. Miał do czynienia z potężnymi i utalentowanymi czarodziejami oraz czarownicami. Wiedział, że nigdy nie rzucają oni słów na wiatr i każde z nich z pewnością przyłoży się do wypełniania swoich obowiązków.
Xavier wszystko co uważał za najważniejsze informacje zapisał w swoim notatniku, po czym schował go do kieszeni i skupił się już na nowo na tym co działo się przy stole. Słysząc, że Madame Mericourt postanowiła dołączyć do niego podczas jego działań związanych z młynem Clifton Mill, przeniósł na nią wzrok i skłonił lekko głową.
- Jestem przekonany, że pomoc Madame będzie nieoceniona. - odparł spokojnie, a kącik jego warg delikatnie uniósł się ku górze, miał dziwne wrażenie, że mimo misji, z jaką się tam oboje udadzą, nie obędzie się wspominek sytuacji z końca zeszłego roku.
Po chwili jednak, kiedyMaghnus wspomniał na nowo o mapie i wyciągnął stary pergamin, utkwił w nim wzrok. Widać było wyraźnie, że 300 lat dało się mapie we znaki, ale i tak była w całkiem niezłym stanie. Najwyraźniej każda osoba, w której posiadaniu się wcześniej znajdowała, dbał o nią jako tako.
- 300 lat to dużo i nie dużo zarazem, aczkolwiek z pewnością zaszły tam zmiany w krajobrazie. - zgodził się ze słowami Ramseya, a kiedy mapa przeszła przez wszystkie ręce, które miały pierwszeństwo, w końcu i on mógł się jej przyznać.
Wziął ją delikatnie w dłonie, jakby miała mu się zaraz rozpaść, i dokładnie jej się przyjrzał. Nie była specjalnie skomplikowana, jak również nie posiadała niezrozumiałych dla niego inskrypcji. Nie przewidywał więc aby mieli jakieś problemy z jej odczytaniem. Po zapoznaniu się z mapą oddał ją Maghnus’owi, by po chwili skinąć głową w kierunku Cilliana.
- Zabezpieczenie znalezionych przedmiotów i dokładne się z nimi obchodzenie jest istotne. Tak naprawdę nie wiadomo czego możemy się spodziewać po tych zbiorach. Jak najbardziej jest wielce prawdopodobne, że będą również to artefakty czarnomagiczne. - dodał jeszcze od siebie zarówno na słowa Macnaira jak i lorda Rosiera, na moment na tego drugiego przenosząc wzrok.
Wszystkie te działania były istotne. Przewidywał, że w najbliższym czasie czeka go dużo pracy. Z pewnością będzie to dużo siedzenia w księgach swoim gabinecie w Durham lub na tyłach sklepu, gdzie mieli przygotowaną do takich ewentualności odpowiednią pracownie. Do domu jednak mimo wszystko wolał nie znosić czarnomagicznych przedmiotów.
Słysząc pytanie skierowanie w jego stronę przez Drew odnośnie kuzyna, przez moment milczał.
- Jestem przekonany, że Edgar jak najbardziej wesprze nas w naszych działaniach. - odparł w końcu – Szczerze mówiąc mimo tego, że mieszkamy i pracujemy w jednym miejscu, nie mam z nim za dużo kontaktu. Ostatnio dochodził do siebie po tym jak pamięć przestała mu już płatać figle. Aczkolwiek jestem przekonany, że Nestor rodu Burke wspiera naszą sprawę. - dodał na spokojnie pewny swoich słów.
Wiedział, że kuzyn musiał mieć ważne powody, że nie dołączył do nich dzisiejszego wieczoru. Brat nadal dochodził do siebie po styczniowych wydarzeniach, więc rozumiał jego nieobecność. Z kuzynem ostatnio jednak nie rozmawiał za dużo. Nie rozmyślał jednak nad tym za dużo w tym momencie. Teraz miał o wiele ważniejsze rzeczy i tematy, które zaprzątały jego myśli. Czekało go wiele pracy. Z tą też myślą, wiedząc, że nie ma już nic do dodania przy stole, pożegnał się kulturalnie ze zgromadzonymi i opuścił Białą Wywernę.
zt. Dziękuję wam bardzo za moje pierwsze spotkanko <3
Xavier wszystko co uważał za najważniejsze informacje zapisał w swoim notatniku, po czym schował go do kieszeni i skupił się już na nowo na tym co działo się przy stole. Słysząc, że Madame Mericourt postanowiła dołączyć do niego podczas jego działań związanych z młynem Clifton Mill, przeniósł na nią wzrok i skłonił lekko głową.
- Jestem przekonany, że pomoc Madame będzie nieoceniona. - odparł spokojnie, a kącik jego warg delikatnie uniósł się ku górze, miał dziwne wrażenie, że mimo misji, z jaką się tam oboje udadzą, nie obędzie się wspominek sytuacji z końca zeszłego roku.
Po chwili jednak, kiedyMaghnus wspomniał na nowo o mapie i wyciągnął stary pergamin, utkwił w nim wzrok. Widać było wyraźnie, że 300 lat dało się mapie we znaki, ale i tak była w całkiem niezłym stanie. Najwyraźniej każda osoba, w której posiadaniu się wcześniej znajdowała, dbał o nią jako tako.
- 300 lat to dużo i nie dużo zarazem, aczkolwiek z pewnością zaszły tam zmiany w krajobrazie. - zgodził się ze słowami Ramseya, a kiedy mapa przeszła przez wszystkie ręce, które miały pierwszeństwo, w końcu i on mógł się jej przyznać.
Wziął ją delikatnie w dłonie, jakby miała mu się zaraz rozpaść, i dokładnie jej się przyjrzał. Nie była specjalnie skomplikowana, jak również nie posiadała niezrozumiałych dla niego inskrypcji. Nie przewidywał więc aby mieli jakieś problemy z jej odczytaniem. Po zapoznaniu się z mapą oddał ją Maghnus’owi, by po chwili skinąć głową w kierunku Cilliana.
- Zabezpieczenie znalezionych przedmiotów i dokładne się z nimi obchodzenie jest istotne. Tak naprawdę nie wiadomo czego możemy się spodziewać po tych zbiorach. Jak najbardziej jest wielce prawdopodobne, że będą również to artefakty czarnomagiczne. - dodał jeszcze od siebie zarówno na słowa Macnaira jak i lorda Rosiera, na moment na tego drugiego przenosząc wzrok.
Wszystkie te działania były istotne. Przewidywał, że w najbliższym czasie czeka go dużo pracy. Z pewnością będzie to dużo siedzenia w księgach swoim gabinecie w Durham lub na tyłach sklepu, gdzie mieli przygotowaną do takich ewentualności odpowiednią pracownie. Do domu jednak mimo wszystko wolał nie znosić czarnomagicznych przedmiotów.
Słysząc pytanie skierowanie w jego stronę przez Drew odnośnie kuzyna, przez moment milczał.
- Jestem przekonany, że Edgar jak najbardziej wesprze nas w naszych działaniach. - odparł w końcu – Szczerze mówiąc mimo tego, że mieszkamy i pracujemy w jednym miejscu, nie mam z nim za dużo kontaktu. Ostatnio dochodził do siebie po tym jak pamięć przestała mu już płatać figle. Aczkolwiek jestem przekonany, że Nestor rodu Burke wspiera naszą sprawę. - dodał na spokojnie pewny swoich słów.
Wiedział, że kuzyn musiał mieć ważne powody, że nie dołączył do nich dzisiejszego wieczoru. Brat nadal dochodził do siebie po styczniowych wydarzeniach, więc rozumiał jego nieobecność. Z kuzynem ostatnio jednak nie rozmawiał za dużo. Nie rozmyślał jednak nad tym za dużo w tym momencie. Teraz miał o wiele ważniejsze rzeczy i tematy, które zaprzątały jego myśli. Czekało go wiele pracy. Z tą też myślą, wiedząc, że nie ma już nic do dodania przy stole, pożegnał się kulturalnie ze zgromadzonymi i opuścił Białą Wywernę.
zt. Dziękuję wam bardzo za moje pierwsze spotkanko <3
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
Odpowiedział Deidre skinieniem głowy, kiedy ta zaakceptowała jego propozycję wsparcia sprawy Katedry. Dalej przeniósł spojrzenie na Wren, która wypowiedziała się na temat jego pomysłu karania mugoli podług historycznych inspiracji, jednocześnie też wyrażając swoje obawy, co do samego dokładania do tego roli krzyża. Po części miała racje, albo raczej - po części się z nią zgadzał. Mogło to być ryzykowne i zdawał sobie z tego sprawę, a jednak...
- Odnoszę wrażenie, że wszelkie próby wymierzone w ich religię czy osoby przewodzące kultowi, mogą zostać odebrane jako świętokradcze - ściągnął lekko usta, wyraźnie rozważając. Prawdę powiedziawszy, obroty jakie mogły przyjąć sprawy, zależały od tego jak słabi duchem ludzie gromadzili się na takich obrządkach.
Wzrok popłynął dalej, na jego sąsiadkę, podchwytując spojrzenie dużych, jasnych oczu Rity. Jej uniesione wyżej brwi zdawały się aż nazbyt jasno sugerować, czego od niego w tym momencie oczekiwała. Rookwood przez moment po prostu na nią patrzył, jakby mierząc się ze wszystkim, co czaiło się w jej oczach, aż wreszcie sam wywrócił swoimi. Szybko, wprawnie i tak, aby ten drobny, przekorny gest wyłapało jak najmniej osób trzecich.
- Cillianie - specjalnie zwrócił się najpierw do kuzyna - Rito, jeśli nie macie nic przeciwko, chętnie wam pomogę - jego uwaga jednak szybko wróciła do dialogu, który rozgrywał się pomiędzy Wren i Deidre. A podłapując słowa tej pierwszej, uśmiechnął się lekko, jakby rozbawiony jej propozycją. - Jeśli uważasz tego taktykę za właściwą i najlepszą, to mogę zagrać rolę twojego męża - odpowiedział Wren, po części w tych słowach drocząc się z wiadomą osobą, a po części kierując się zwyczajną ciekawością. Lepsze poznanie wroga i jego kultury na pewno nie mogło tutaj nikomu zaszkodzić.
- Mogę spróbować, jeśli tylko będzie na to czas. W razie braku takiego, proponowałbym zarekwirowanie ich i zbadanie w spokojniejszych warunkach. O ile oczywiście, zabranie ich stamtąd nie będzie kłopotliwe - odpowiedział Deirdre na kwestie badania relikwii. Nie miał nic przeciwko, o ile oczywiście warunku w katedrze okażą się ku temu odpowiednie.
- Odnoszę wrażenie, że wszelkie próby wymierzone w ich religię czy osoby przewodzące kultowi, mogą zostać odebrane jako świętokradcze - ściągnął lekko usta, wyraźnie rozważając. Prawdę powiedziawszy, obroty jakie mogły przyjąć sprawy, zależały od tego jak słabi duchem ludzie gromadzili się na takich obrządkach.
Wzrok popłynął dalej, na jego sąsiadkę, podchwytując spojrzenie dużych, jasnych oczu Rity. Jej uniesione wyżej brwi zdawały się aż nazbyt jasno sugerować, czego od niego w tym momencie oczekiwała. Rookwood przez moment po prostu na nią patrzył, jakby mierząc się ze wszystkim, co czaiło się w jej oczach, aż wreszcie sam wywrócił swoimi. Szybko, wprawnie i tak, aby ten drobny, przekorny gest wyłapało jak najmniej osób trzecich.
- Cillianie - specjalnie zwrócił się najpierw do kuzyna - Rito, jeśli nie macie nic przeciwko, chętnie wam pomogę - jego uwaga jednak szybko wróciła do dialogu, który rozgrywał się pomiędzy Wren i Deidre. A podłapując słowa tej pierwszej, uśmiechnął się lekko, jakby rozbawiony jej propozycją. - Jeśli uważasz tego taktykę za właściwą i najlepszą, to mogę zagrać rolę twojego męża - odpowiedział Wren, po części w tych słowach drocząc się z wiadomą osobą, a po części kierując się zwyczajną ciekawością. Lepsze poznanie wroga i jego kultury na pewno nie mogło tutaj nikomu zaszkodzić.
- Mogę spróbować, jeśli tylko będzie na to czas. W razie braku takiego, proponowałbym zarekwirowanie ich i zbadanie w spokojniejszych warunkach. O ile oczywiście, zabranie ich stamtąd nie będzie kłopotliwe - odpowiedział Deirdre na kwestie badania relikwii. Nie miał nic przeciwko, o ile oczywiście warunku w katedrze okażą się ku temu odpowiednie.
Augustus Rookwood
Zawód : Poszukiwacz Śmierci, badacz, naukowiec, numerolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Quiet, crawl to the in-between
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przysłuchiwałam się słowom Maghnusa, a następnie Tristana wiedząc, że na gospodarowaniu ludzkimi zasobami znali się z pewnością lepiej ode mnie, tak więc wierzyłam ich słowom. - Przekonamy szabrowników z Moulton, aby swe siły skierowali na Flatford, a w młynie umieścimy kogoś pewniejszego - podsumowałam plan działań w tej sprawie, spoglądając jeszcze na Cilliana, który to miał udać się ze mną na trakt handlowy. Teraz należało już tylko, albo aż działać. - Wierzę, że się nie mylisz. Szczegóły ustalimy potem - nie chciałam zabierać czasu na spotkaniu innym czarodziejom, którzy nie musieli przysłuchiwać się naszemu planowaniu i sprytnym kłamstwom. Zmarszczylam nieco brew, gdy Augustus oznajmił, że chce nam pomóc. Nie spodziewałam się tego, ale może był człowiekiem o talentach, o których nie wiedziałam. - W porządku. Szczegóły omówimy w mniejszym gronie - potwierdziłam i zaakceptowałam jego zaangażowanie w misję, w którą miałam udać się z Macnairem.
Przysłuchałam się informacjom posiadanym już przez Drew na temat fortu. To nie był pierwszy raz gdy mieliśmy współpracować, cały czas odnosiłam wrażenie, że szło nam to nadzwyczaj dobrze, tak jakbyśmy rozumieli własne toki myślenia. Ciekawe doświadczenie zważając na to, że poznaliśmy się zaledwie kilka miesięcy wcześniej. On znał jednak moje umiejętności, a ja znałam jego. - Udam się tam możliwie szybko i przygotuję dla ciebie raport, aby ewentualny szturm był skuteczniejszy - spoglądałam na niego ze spokojem, choć rósł we mnie dziwny niepokój, gdy to kątem oka zupełnie niespecjalnie muskałam Augustusa siedzącego tuż obok mnie.
A ten w jednym momencie zszokował mnie tak mocno, że coś w duszy chciało odwrócić się, aby spojrzeć mu w oczy i zapytać o powody. Nie rosła we mnie zazdrość, nie miałam ku niej powodów, ani tym bardziej motywacji, aby jej szukać, ale z pewnością byłam zwyczajnie zdziwiona. Oddychałam spokojnie i nie dawałam po sobie poznać, że jego postanowienie udawania męża Wren w jakikolwiek sposób mnie dotknęło. Milczałam, ale rzuciłam jedno spojrzenie w stronę Azjatki, gdy ta opuściła salę razem z Deirdre. Czym było to uczucie? Rozczarowaniem, a może zainteresowaniem? Jeszcze nie potrafiłam go zweryfikować. Chyba potrzebowałam na to więcej czasu. Zostawało nas coraz mniej przy stole, więc i ja powinnam się zbierać. Wstałam więc. - Do zobaczenia - kiwnęłam głową ogółowi wychodząc z sali samotnie, jednak nie odstępując dalej z Nokturnu, który dość dobrze znałam, czając się w jego murach, oczekując.
dziękuję bardzo, zt!
Przysłuchałam się informacjom posiadanym już przez Drew na temat fortu. To nie był pierwszy raz gdy mieliśmy współpracować, cały czas odnosiłam wrażenie, że szło nam to nadzwyczaj dobrze, tak jakbyśmy rozumieli własne toki myślenia. Ciekawe doświadczenie zważając na to, że poznaliśmy się zaledwie kilka miesięcy wcześniej. On znał jednak moje umiejętności, a ja znałam jego. - Udam się tam możliwie szybko i przygotuję dla ciebie raport, aby ewentualny szturm był skuteczniejszy - spoglądałam na niego ze spokojem, choć rósł we mnie dziwny niepokój, gdy to kątem oka zupełnie niespecjalnie muskałam Augustusa siedzącego tuż obok mnie.
A ten w jednym momencie zszokował mnie tak mocno, że coś w duszy chciało odwrócić się, aby spojrzeć mu w oczy i zapytać o powody. Nie rosła we mnie zazdrość, nie miałam ku niej powodów, ani tym bardziej motywacji, aby jej szukać, ale z pewnością byłam zwyczajnie zdziwiona. Oddychałam spokojnie i nie dawałam po sobie poznać, że jego postanowienie udawania męża Wren w jakikolwiek sposób mnie dotknęło. Milczałam, ale rzuciłam jedno spojrzenie w stronę Azjatki, gdy ta opuściła salę razem z Deirdre. Czym było to uczucie? Rozczarowaniem, a może zainteresowaniem? Jeszcze nie potrafiłam go zweryfikować. Chyba potrzebowałam na to więcej czasu. Zostawało nas coraz mniej przy stole, więc i ja powinnam się zbierać. Wstałam więc. - Do zobaczenia - kiwnęłam głową ogółowi wychodząc z sali samotnie, jednak nie odstępując dalej z Nokturnu, który dość dobrze znałam, czając się w jego murach, oczekując.
dziękuję bardzo, zt!
dobranoc panowie
Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Zwrócił z zainteresowaniem wzrok na Wren, przez moment rozważając, czy nie zwiedzić katedry jako jej fałszywy mąż. Zaręczyny z Deirdre pozwoliły mu nabrać niezbędnej wrażliwości i wprawy w pojawianiu się u boku Angielek o zgoła nieangielskich rysach twarzy, w wejściu w buty obrońcy i stanowczego gentlemana. Znał mugolskie obyczaje na tyle dobrze, by potrafić odegrać podobną rolę także w niemagicznym świecie - ale zarazem wiedział, że nie był już anonimowym czarodziejem, że stał się rozpoznawalny jako polityk. Czy również wśród mugoli? Gdyby chodziło o byle wioskę, czułby się pewnie - ale tym razem miał wkroczyć w gniazdo łowców czarodziejów, miał pojmać burmistrza i barona czynnie działających w ruchu antymagicznym. Jeśli jakimś cudem dorwali się do czarodziejskich gazet, mieli szansę poznać jego twarz. Bezpieczniej będzie się tam nie pokazywać bez wyższej konieczności - Deirdre miała rację, Wren nie potrzebowała mężczyzny, przekonująco odegra rolę potrzebującej pomocy.
-Wren ma rację, nie ma co robić z ludzi męczenników. Magia i zniszczenie przerażą ich równie mocno jak świętokradztwo, zaś to drugie może ich niezdrowo zapalić. Zdławimy ruch oporu, ale nie ma co dokładać sobie pracy. Burmistrz i baron mogą zaś posłużyć za przykład tego, co dzieje się z mugolami jawnie podnoszącymi rękę na czarodziejów. - zwrócił się po namyśle do Augustusa. Może i propaganda mugoli nie była tak efektywna jak czarodziejów - szczególnie jeśli mieli wybić tych mugoli - ale gdzieś zawsze znajdą się niedobitki i ocalali, gdzieś zawsze przetrwa opowieść, która może przerodzić się w mit. Wielka Brytania była pokaźna, hrabstwa także - zniechęcenie jest lepsze niż banda zapaleńców. Cesarz Neron popełnił podobny błąd, a Cornelius - nasłuchawszy się od najmłodszych lat wiele o rzymskich i druidzkich przodkach rodziny - nie miał zamiaru pozwolić na coś podobnego, nie jako propagandzista. Powinni natomiast wykorzystać przesłuchanie i egzekucję winnych, burmistrza i barona. Uśmiechnął się natomiast blado, gdy Deirdre zarządziła, że pan Rookwood pójdzie z nimi. Im więcej tym lepiej, szczególnie, że Sallow nie znał się na runach i potrafił zdejmować jedynie podstawowe zabezpieczenia.
Skinął lekko głową lordowi Mathieu Rosier, z wdzięcznością przyjmując propozycję pomocy.
-Dziękuję, lordzie. Legilimencja pozwala na wyciągnięcie precyzyjnych niuansów ze wspomnień najbardziej zatwardziałych przesłuchiwanych, ale faktycznie, tradycyjne przesłuchanie oszczędzi sporo czasu w przypadku bardziej pospolitych i mniej odpornych na ból jeńców. - przyznał niemalże wesoło. Najchętniej poddałby legilimencji każdego i przy każdej okazji, uwielbiał cudze wspomnienia i wychodził z założenia, że nie ma co bawić się w półśrodki i tortury jeśli można sięgnąć do źródła... ale był wśród zebranych jedynym legilimentą, a sztuka ta wymagała czasu i energii. Czas był zaś na wagę złota.
Wysłuchawszy dalszych ustaleń, pożegnał się z zebranymi i opuścił Białą Wywernę, uprzejmie pożegnawszy się przed wyjściem.
zt, też przepraszam jeśli kogoś pominęłam!
-Wren ma rację, nie ma co robić z ludzi męczenników. Magia i zniszczenie przerażą ich równie mocno jak świętokradztwo, zaś to drugie może ich niezdrowo zapalić. Zdławimy ruch oporu, ale nie ma co dokładać sobie pracy. Burmistrz i baron mogą zaś posłużyć za przykład tego, co dzieje się z mugolami jawnie podnoszącymi rękę na czarodziejów. - zwrócił się po namyśle do Augustusa. Może i propaganda mugoli nie była tak efektywna jak czarodziejów - szczególnie jeśli mieli wybić tych mugoli - ale gdzieś zawsze znajdą się niedobitki i ocalali, gdzieś zawsze przetrwa opowieść, która może przerodzić się w mit. Wielka Brytania była pokaźna, hrabstwa także - zniechęcenie jest lepsze niż banda zapaleńców. Cesarz Neron popełnił podobny błąd, a Cornelius - nasłuchawszy się od najmłodszych lat wiele o rzymskich i druidzkich przodkach rodziny - nie miał zamiaru pozwolić na coś podobnego, nie jako propagandzista. Powinni natomiast wykorzystać przesłuchanie i egzekucję winnych, burmistrza i barona. Uśmiechnął się natomiast blado, gdy Deirdre zarządziła, że pan Rookwood pójdzie z nimi. Im więcej tym lepiej, szczególnie, że Sallow nie znał się na runach i potrafił zdejmować jedynie podstawowe zabezpieczenia.
Skinął lekko głową lordowi Mathieu Rosier, z wdzięcznością przyjmując propozycję pomocy.
-Dziękuję, lordzie. Legilimencja pozwala na wyciągnięcie precyzyjnych niuansów ze wspomnień najbardziej zatwardziałych przesłuchiwanych, ale faktycznie, tradycyjne przesłuchanie oszczędzi sporo czasu w przypadku bardziej pospolitych i mniej odpornych na ból jeńców. - przyznał niemalże wesoło. Najchętniej poddałby legilimencji każdego i przy każdej okazji, uwielbiał cudze wspomnienia i wychodził z założenia, że nie ma co bawić się w półśrodki i tortury jeśli można sięgnąć do źródła... ale był wśród zebranych jedynym legilimentą, a sztuka ta wymagała czasu i energii. Czas był zaś na wagę złota.
Wysłuchawszy dalszych ustaleń, pożegnał się z zebranymi i opuścił Białą Wywernę, uprzejmie pożegnawszy się przed wyjściem.
zt, też przepraszam jeśli kogoś pominęłam!
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie próbował zbyt często zabierać głosu. Był tym, który wolał milczeć nie mając nic istotnego do powiedzenia. Dlatego był cicho, słuchając tylko wymiany zdań, póki ktoś nie zwracał się do niego bezpośrednio lub nie poruszał bardziej interesującej go kwestii. Spojrzał na Rosiera, kiedy podjął na głos kwestię fragmentów ciał o jakich wcześniej poinformował. Nadal wywoływało to u niego niechęć, ale rozumiał, że temu musiał przyjrzeć się ktoś, kto zdecydowanie lepiej znał się na anatomii. Części ciała zamknięte w formalinie, mogły dać odpowiedzi, czego konkretnie szukali mugolscy badacze. Skrzyżował spojrzenie ze Śmierciożercą i kiwnął głową w reakcji na jego słowa.
- Skontaktuje się, więc z uzdrowicielami, kiedy uporamy się z problemem w środku i wszystko zostanie zabezpieczone.- odparł, przenosząc wzrok na Shafiqa i Multon, chociaż to blondynce poświęcił odrobinę więcej uwagi. Wolałby przenieść wszystko w dogodniejsze miejsce i tam pokierować zainteresowanych znaleziskiem uzdrowicieli, a tym samym nie odkładać w czasie małej destrukcji na budynku. Wiedział jednak, że jeśli okaże się tego dużo, będzie musiał zrezygnować z odrobiny rozrywki w całości działań, jakich chciał się podjąć.
Odwrócił głowę w kierunku Xaviera, kiedy ten uzupełnił wypowiedź. Również liczył się z tym, że w środku znajdować się mogą czarnomagiczne artefakty, dlatego dobrze było, że Burke chciał tam iść. Dzięki temu zmniejszało się ryzyko, przykrych konsekwencji dla niego, przynajmniej w tej kwestii.
Zwrócił swoją uwagę na Ritę, słuchając jej słów, podsumowania tego, co miało być podjęte względem szabrowników. Ze wszystkich podejmowanych dziś kwestii i planów, grupa pazernych szabrowników, nie wydawała się największym wyzwaniem.
- Rzadko się mylę w podobnych kwestiach. Zwłaszcza gdy będziemy mieć więcej argumentów.- odparł, w pierwszej chwili może nieco butnie, ale taki już był. Poza tym dzięki temu potrafił przetrwać wśród szmuglerów, wszelakich przemytników, a również kanalii pokroju grupy szabrowników. Zgodził się z Runcorn, gdy postanowiła, że szczegóły omówią później. Faktycznie, lepiej było nie zabierać już czasu dzisiejszego spotkania, dodatkowo dawało to jeszcze chwilę na przemyślenie konkretów.
Przeniósł spojrzenie na Augustusa, słysząc swoje imię. Nie miał nic przeciwko pomocy i towarzystwu kuzyna. Przytaknął na jego propozycję, chociaż Rita już i tak podjęła decyzję, odpowiadając Rookwoodowi, ale w tym się najwyraźniej zgadzali.
- Skontaktuje się, więc z uzdrowicielami, kiedy uporamy się z problemem w środku i wszystko zostanie zabezpieczone.- odparł, przenosząc wzrok na Shafiqa i Multon, chociaż to blondynce poświęcił odrobinę więcej uwagi. Wolałby przenieść wszystko w dogodniejsze miejsce i tam pokierować zainteresowanych znaleziskiem uzdrowicieli, a tym samym nie odkładać w czasie małej destrukcji na budynku. Wiedział jednak, że jeśli okaże się tego dużo, będzie musiał zrezygnować z odrobiny rozrywki w całości działań, jakich chciał się podjąć.
Odwrócił głowę w kierunku Xaviera, kiedy ten uzupełnił wypowiedź. Również liczył się z tym, że w środku znajdować się mogą czarnomagiczne artefakty, dlatego dobrze było, że Burke chciał tam iść. Dzięki temu zmniejszało się ryzyko, przykrych konsekwencji dla niego, przynajmniej w tej kwestii.
Zwrócił swoją uwagę na Ritę, słuchając jej słów, podsumowania tego, co miało być podjęte względem szabrowników. Ze wszystkich podejmowanych dziś kwestii i planów, grupa pazernych szabrowników, nie wydawała się największym wyzwaniem.
- Rzadko się mylę w podobnych kwestiach. Zwłaszcza gdy będziemy mieć więcej argumentów.- odparł, w pierwszej chwili może nieco butnie, ale taki już był. Poza tym dzięki temu potrafił przetrwać wśród szmuglerów, wszelakich przemytników, a również kanalii pokroju grupy szabrowników. Zgodził się z Runcorn, gdy postanowiła, że szczegóły omówią później. Faktycznie, lepiej było nie zabierać już czasu dzisiejszego spotkania, dodatkowo dawało to jeszcze chwilę na przemyślenie konkretów.
Przeniósł spojrzenie na Augustusa, słysząc swoje imię. Nie miał nic przeciwko pomocy i towarzystwu kuzyna. Przytaknął na jego propozycję, chociaż Rita już i tak podjęła decyzję, odpowiadając Rookwoodowi, ale w tym się najwyraźniej zgadzali.
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Strona 34 z 35 • 1 ... 18 ... 33, 34, 35
Większa sala boczna
Szybka odpowiedź