Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Jarmark
Jarmark w trakcie obchodów Lughnasadh ściągnął kupców z czterech stron świata. Pośród wielobarwnych straganów dało się znaleźć niemal wszystko, od pięknych sukien i materiałów, wyjątkowej jakości choć drogich tkanin, mioteł i kociołków, przez naczynia, tak rytualne, jak kuchenne, księgi i manuskrypty, nierzadko bardzo cenne, a nawet fantastyczne i nie tylko zwierzęta oferowane przez handlarzy, w końcu eliksiry, skończywszy na żywności pachnącej tak pięknie jak chyba nigdy dotąd. Wielu czarodziejów przybyło w tym roku na obchody nie po to, by zarobić, a po to, by pomóc. Niektóre ze straganów nie prowadziły sprzedaży, a wydawały ciepłe posiłki lub koce i ubrania, inne aktywizowały, ucząc gości prostych zawodów, praktycznych umiejętności lub prowadząc zbiórki pieniężne ukierunkowane przede wszystkim na poszkodowanych przez ostatnie działania wojenne.
Życie na jarmarku, jak wszędzie indziej, tak naprawdę rozpoczynało się po zmroku, gdy pomiędzy stolikami migotały jasne świetliki.
Aby zakupić przedmiot ze sklepiku w jarmarku należy napisać w niniejszym temacie wiadomość i zalinkować ją jako uzasadnienie w temacie z rozwojem postaci.
Przedmiot | Działanie | Cena (PD) | Cena (PM) |
Ciekawskie oko | Magiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie. | 30 | 60 |
Czarna perła | Trzymana blisko ciała (może być w kieszeni, choć niektórzy wolą z nich robić wisiory, bransolety i broszki) dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność). | 150 | - |
Gogle "Tajfun 55" | Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu. | 30 | 60 |
Gramofon "Wrzeszczący żonkil" | Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby. | 10 | 40 |
Jojo dowcipnisia | Niepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos. | 10 | 40 |
Konewka bez dna | Jeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach. | 20 | 50 | Letnia edycja szachów czarodziejów | Dostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia. | 10 | 40 |
Lusterko dobrej rady | Pozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem"). | 10 | 40 |
Magiczny album | Dostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością. | 10 | 40 |
Magiczny zegarek na nadgarstek | Zminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. | 30 | 60 |
Medalion humoru | W naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. | 30 | 60 |
Mroźny wachlarz | Idealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie. | 20 | 50 |
Muszla Czaszołki | Ściśnięta w dłoni pozwala lepiej skupić myśli i wspomaga koncentrację (+3 do rzutów na uzdrawianie). | 150 | - |
Muszla echa | Sporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię. | 20 | 50 |
Muszla magicznej skrępy | Niewielka muszla w kształcie stożka, która epatuję ciepłą, dobrą energią (+3 do rzutów na OPCM) | 150 | - |
Muszla przewiertki kameleonowej | Jej barwa zmienia się, dostosowując się do padającego światła, a kolce zdają się zmieniać swoją długość. Noszona na szyi zapewni +3 do rzutów na transmutację. | 150 | - |
Muszla porcelanki | Założona jako biżuterię przez kilka sekund pozwala usłyszeć kojący szum morza, który pozwala skuteczniej skupić myśli (+3 do rzutów na uroki). | 150 | - |
Muszla wieżycznika | Jej ścianki są wyjątkowo wytrzymałe na działanie przeróżnych substancji, a jednocześnie pozostają neutralne magicznie. Alchemicy cenią sobie ich właściwości i używają ich jako pomocniczych mieszadeł (+3 do rzutów na alchemię). | 150 | - | Pan porządnicki | Stojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie. | 10 | 40 |
Poduszki zakochanych | Rozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu. | 10 | 40 |
Pukiel włosów syreny | Bransoleta z włosem syreny, noszona na nadgarstku lub kostce poprawia płynność ruchów (+3 do rzutów na zwinność). | 150 | - |
Ruchome spinki | Para spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami. | 10 | 40 |
Terminarz-przypominajka | Ładnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie. | 10 | 40 |
Zaklęty fartuszek | Stworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała. | 10 | 40 |
Zwierzęca kostka | Amulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku. | 30 | 60 |
Na czas Festiwalu Lata wielu hodowców bydła i magicznej fauny przygotowało stoiska na świeżym powietrzu w handlowej części skweru. Drewniane lady skrywają w szufladach księgi rachunkowe, odgrodzone od słońca kolorowymi płachtami materiału rozwieszonymi ponad głowami sprzedawców. Większe zagrody zajęły krowy, świnie, kozy, owce czy osły, w mniejszych natomiast można obejrzeć kury, kaczki, gęsi i kolorowe dirikraki. Dzieci trudno jest odgonić od płotów - z zafascynowaniem przyglądają się zwierzętom, podczas gdy rodzice pogrążeni są w rozmowach i negocjacjach z handlarzami, którzy skorzy byli do oferowania okazyjnych cen.
W trakcie trwania Festiwalu Lata można zakupić zwierzęta gospodarskie z każdej kategorii (duże, średnie, małe) ze zniżką 10%.
Pachnący żniwami skwerek pod jednym z większych namiotów jest miejscem zabawy przygotowanej z okazji Festiwalu Lata. Drewniane stoły przykryte kolorowymi obrusami uginają się tutaj od mnogości ingrediencji i elementów w wiklinowych koszykach, z których można własnoręcznie stworzyć coś na pamiątkę uroczystości. Podczas gdy gwar rozmów miesza się z szelestem i brzękiem, a dłonie pracują w hołdzie letniej kreatywności, doświadczone wiejskie gospodynie pokazują jak spleść ze sobą gałązki, liście kukurydzy, włóczkę, siano i kwiaty, by te przeistoczyły się w niedużych rozmiarów, proste lalki. Tak wykonane kukiełki - zaimpregnowane magicznie, by wzmocnić ich trwałość - można zabrać ze sobą, albo zostawić w drewnianej skrzyni ozdobionej polną roślinnością, skąd trafią do osieroconych dzieci, których rodzice zginęli na wojnie.
Symboliczny knut to nazwa loterii usytuowanej przy stoisku ręcznie rzeźbionym z drewna przyozdobionym sianem i malowanym farbami stoisku. Rzeźby na nim przedstawiają dwie postaci ubrane w dawne szaty, na skroniach których widnieją okazałe wianki. Wrzucenie monety do drewnianej skarbonki ukształtowanej na wzór słońca uprawnia do odebrania jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez sympatyczne starsze panie: kuleczki złożone z nitek siana i przewiązane wstążkami skrywają w środku ilustracje przedstawiające drobne upominki przygotowane specjalnie z myślą o Festiwalu Lata. Nagrody wręczane są w koszyczkach ozdobionych polnymi kwiatami, a zysk z loterii ma wesprzeć poszkodowanych na wojnie.
Każda postać może wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k10 i odpowiednio zinterpretować wynik.
- Wyniki:
- 1: magicznie spreparowany wianek, którego kwiaty nie więdną
2: kolorowy latawiec w kształcie feniksa z połyskującym ogonem
3: słomkowy kapelusz ozdobiony kwiatami i wielobarwnymi koralikami
4: metalowa, malowana broszka w kształcie kwiatu stokrotki
5: ceramiczny kubek z namalowanym letnim krajobrazem
6: wonne kadzidełko pachnące lasem i leśnymi owocami
7: papierowy wachlarz w drewnianej ramie, przedstawiający ilustracje celtyckich mitów o Lughnasadh
8: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
9: kartka papieru, na której magia najpierw odbija twoją twarz, kiedy się jej przyglądasz, dokładnie ilustrując twoje zaskoczenie, rysy twojej twarzy po chwili zmieniają się przeobrażając twój wizerunek w zabawną zdziwioną karykaturę
10: możliwość przejażdżki na aetonanie u jednego z hodowców przy targu zwierzęcym
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:02, w całości zmieniany 4 razy
Dobiegł aż na jarmark, a jego oczy zaczęły przypominać bardziej złote galeony. Tutaj było już niesamowicie dużo osób i niesamowicie dużo rzeczy i niesamowicie dużo zapachów i niesamowicie dużo kolorów. Szedł spokojnym krokiem wzdłuż straganów, podziwiając błyszczące się kamienie i pachnące ziołowe mieszanki. Zatrzymał się na dłużej przy miniaturkach zwierząt, chcąc mieć na własność absolutnie wszystkie. Postawiłby je na półce w pokoju albo w pobliżu klatki Heliosia, żeby miał towarzystwo. Wtedy zauważył obok siebie bardzo dziwną kobietę. Miała jasne włosy, ale takie jasne jakich Antonin jeszcze nigdy nie widział. Wyglądała jak postać z bajki - nie mógł oderwać od niej wzroku. Czy tak wygląda wila o której opowiadał mu kiedyś ojciec? A gdyby tak złapał ją za nadgarstek i do niego zaciągnął? Na pewno byłby z niego dumny, w końcu sam mówił, że to bardzo cenne stworzenia. Jednak zanim podjął decyzję, zauważył jak ta niezwykła czarownica wsuwa do kieszeni chyba jeszcze wspanialszy kamień i daje za niego ogromną sumę pieniędzy. Ogromną! Odeszła, a Antonin zaczął cicho iść za nią. Nie było to proste, bo wokół nich było mnóstwo ludzi, ale już nie takie rzeczy zdarzało się Antoninowi robić. W końcu udało mu się podejść bardzo blisko, delikatnie wsunął swoją drobną rączkę do jej kieszeni (serce nieco przyspieszyło swój bieg, adrenalina pomału wpadała do żył) i zacisnął ją na zimnym kamieniu.
A teraz biegiem!
'Anomalie - DN' :
Nie byłem fanem Festiwalu Lata; Prewettowie od dawna wzbudzali moje wątpliwości i owe zwątpienie potwierdziło się jakiś czas temu, kiedy (zapewne przez przyjaźń z Weasleyami) ich polityka względem mugoli stała się łagodniejsza. Już sam fakt, że na swoje tereny zapraszali dosłownie wszystkich było sporym nietaktem. Dużo bardziej podobały mi się przyjęcia u Nottów, ale polityka rodziny nie pozwalała na afront w postaci wypięcia się na ceremonię. Przybyłem więc do Weymouth na prośbę Aurelii, a potem miałem zjawić się tutaj ponownie przez Marine oraz inne bliskie mi osoby, ale jeszcze dzisiaj twierdziłem, że byłem tutaj po raz ostatni.
Spacerowaliśmy powoli wzdłuż wyznaczonych dróżek, a ja próbowałem nie krzywić się za każdym razem, gdy mijaliśmy wątpliwego urodzenia osoby. Raz czy dwa z moich ust wyrwało się westchnięcie, ale nie chciałem marudzić kuzynce podczas spotkania; mieliśmy miło spędzić czas. Miała ona zresztą ostatnio dostatecznie dużo problemów, nie zamierzałem jeszcze skupiać jej uwagi na niewartych naszej uwagi osobnikach.
- Wiesz, jak zwykle – stwierdziłem od niechcenia, nie komentując radości z przybycia na festiwal. – Ideał jest trudny to znalezienia – dodałem już znacznie lżej, uśmiechnąłem się nawet. – Tak jak słyszałaś, przez pierwszomajową noc zginął Cadmus – zacząłem inny temat, wydawało mi się, że dużo lepszy. Nie obejmował ani życia uczuciowego, ani tej nieszczęsnej opery. Nie chciałem zwrócić uwagi na śmierć wierzchowca, to miał być tylko wstęp do mojej prośby. – Do tej pory nie zebrałem się, by wybrać odpowiednio godnego następcę. Bardzo chciałbym cię poprosić, byś mnie do tego zmobilizowała. Potrzebuję nowego aetonana, doskwiera mi ta niemożność wzbicia się w powietrze – zakończyłem zgrabnie. Miotła to coś zupełnie innego od konia, Aurelia na pewno rozumie to doskonale. Weszliśmy właśnie w rzędy stoisk. – Szukamy czegoś konkretnego? – spytałem, zerkając pobieżnie na pierwszy wystawiony stół.
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie
Te pour cela préfère l’Impair.
Czy to nie jest oczywiste, że jak ktoś powie ‘Festiwal Lata’ to na myśl przychodzi od razu jarmark? Heath nie mógł sobie odpuścić takiej atrakcji. Co prawda nacieszyć się nią w pełni też nie mógł, bo chwilę przed karnawałem przehulał wszystkie swoje zaskórniaki na słodycze i jakieś inne duperele, więc był totalnie spłukany, normalnie bez złamanego sykla przy duszy. No ale skąd mógł wiedzieć, że ta cała impreza będzie już zaraz!? Nikt mu nie powiedział! Jakby go ktoś ostrzegł to może by sobie coś zostawił na czarną godzinę, a tak tylko mu pozostało oglądanie różnych cudeniek i bibelotów. Na szczęście to nic a nic nie kosztowało.
Oczywiście, że nie przybył na targowisko sam, towarzyszyła mu któraś z guwernantek. Trzeba przyznać, że robotę miała niewdzięczną. Bo spróbuj upilnować ruchliwego z natury i do tego wszystkiego podekscytowanego dzieciaka w takiej gęstwinie ludzi. Przekichane. W końcu musiał gdzieś jej zniknąć z oczu.
Sam zainteresowany niespecjalnie się przejął. Ot kiedyś zrobi się luźniej, guwernantka bez niego do domu raczej nie wróci, a on może sobie spokojnie sam połazić. Może przy okazji dopadnie, któregoś wujka i go na coś naciągnie? Szanse zawsze jakieś są. W każdym razie nie zamierzał stać w jednym miejscu tylko przechodził od jednego kramu do drugiego, uważając by go przy okazji tłuszcza przez przypadek nie zdeptała. Co jakiś czas co jakiś czas przystawał przy straganie, gdy akurat coś ciekawego wpadło mu w oko. Największe wrażenie zrobiły na nim zrobiły na nim zaczarowane zwierzęta, a w szczególności gronostaje. Dobrą chwilę stał wgapiając się w widowisko jakie robiły świetliste cienie. Przy drugi kramie, gdzie również spędził sporo czasu, sprzedawano zapachowe mieszki. Nie mógł się zdecydować, który zapach bardziej mu się podoba. Ten w którym bardziej dominowała morska bryza czy może raczej palone drewno? Cóż, na szczęście, albo na nieszczęście, zależy jak na to patrzeć nie musiał rozwiązywać tego dylematu. Nie było go stać ani na jedno ani na drugie. Chociaż wcale sobie z tego powodu nie krzywdował. Ot, cieszył się atmosferą jarmarku, póki trwał.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Heath Macmillan dnia 30.06.18 21:57, w całości zmieniany 2 razy
'Anomalie - DN' :
Po nocy spędzonej z Aydenem, po wiankach, i pożegnaniu się z nim przez pewien czas czuła się szczęśliwa, lecz uczucie to szybko ustąpiło miejsca nieokreślonym wyrzutom sumienia, zniechęcenia i potępienia do tego, jak potoczył się wczorajszy wieczór. Chociaż nie zrobili nic złego – tak przynajmniej stwierdziłaby półwila sprzed lat – uznała, że najlepiej będzie, jeśli po prostu nie będzie się doń odzywać, jak zwykle rzucając się w wir pracy, zleceń i przygotowań do ślubu Odette. Nie zamierzała jednak przyznać przed nikim ani przed sobą samą, że zwyczajnie uciekała przed konsekwencjami, z którymi teraz musieli się zmierzyć, gdy nie miała absolutnie żadnego pojęcia jak ta noc wpłynie na ich znajomość – bo o przyjaźni już raczej nie mogła mówić.
Zadecydowała też, że na festiwalu nie pojawi się już więcej, jednak chęć zakupienia pamiątki na jarmarku przeważyła nad wszelkimi postanowieniami zaledwie po jednym dniu; od kilku minut krążyła niezdecydowana pomiędzy stoiskami i w ogromnym zamyśleniu, gdy nagle poczuła jak coś zderza się z jej nogami. Wyrwana gwałtownie z zamyślenia, powiodła zdezorientowanym wzrokiem w dół a gdy jej jasnoniebieskie tęczówki natrafiły na małego lorda, miała wrażenie jak jej żołądek wiąże się na supeł.
– Heath, nic ci nie jest? – Spytała łagodnie, kucając przed dzieckiem i mimowolnie poprawiając jego ubranie a świńskiego ryjka zdawała się w ogóle nie zauważać, kiedy próbowała wyłapać w tłumie Aydena, z którym zapewne tutaj był. Ten jednak się nie zjawiał, nie zjawiała się również żadna opiekunka, co wydało jej się niezwykle niepokojące, zważając na podwojoną opiekę nad dziećmi od czasu wybuchu anomalii.
– Jesteś tutaj sam? – Dodała więc, skupiając się już tylko i wyłącznie na dziecku. Przypominając sobie jego ostatnią ucieczkę z domu na plażę i widok biednej guwernantki, gubiącej w dzikim pędzie kapelusz, miała świadomość, że żadna odpowiedź jej już chyba nie zaskoczy. Cieszyła się, że trafił akurat na nią; w tłumie ludzi przecież nikt mógłby nie zwrócić uwagi na jedno z wielu biegających po festiwalu dzieci.
[bylobrzydkobedzieladnie]
ain't enough.
Ostatnio zmieniony przez Solene Baudelaire dnia 30.06.18 13:04, w całości zmieniany 2 razy
Pochłonięty własnymi niewesołymi myślami nie patrzył jak i dokąd idzie i w końcu wpadł w kogoś. Gdy podniósł wzrok zauważył, że na szczęście była to Solene. Ona przynajmniej nie będzie się nabijać z jego nosa, a może da radę mu pomóc. Nie to co wujkowie. Jakby go tak zobaczyli to pewnie by o tym wspominali przez następne pół roku. Chociaż, może jednak nie? W końcu mieli ciekawsze rzeczy do roboty, prawda?
-Cześć- rzucił w jej kierunku, uśmiechając się trochę niemrawo. – Nie… chyba nie. – odpowiedział na jej pierwsze pytanie. Potem spojrzał na nią z ukosa i jakby coś rozważając w duchu i po chwili postanowił jednak zadać kobiecie nurtujące go pytanie.
-Myślisz, że to za chwilę przejdzie? – zapytał wskazując na ryjek. Solene mogła bez problemu się zorientować, że chłopiec nie jest zachwycony swoim nowym wyglądem. Zresztą zawsze łatwo było odczytywać jego emocje. Nie potrafił się z nimi kryć i chyba nigdy się nie nauczy. – swędział mnie trochę nos, a potem nagle się zmienił- dodał jeszcze.
-Co? A… nie. Była ze mną guwernantka, ale nas rozdzielił tłum. Nie wiem gdzie poszła, ale jak się zrobi trochę luźniej to mnie znajdzie, a mnie się nie chciało stać w miejscu nie wiadomo ile – odpowiedział po prostu Solene. Można powiedzieć, że teraz nie wykombinował nic specjalnego.
-Nie chcę zostać z ryjkiem- jęknął dalej miętosząc dłońmi nos. Oby Miriam go tak nie zobaczyła. Czy jakiś inny dzieciak, który go kojarzy. Teraz Heath żałował, że nie ma jakiejś kurtki z kapturem czy coś.
'Anomalie - DN' :
Pogłaskała chłopca po głowie, delikatnie przesuwając palcami wzdłuż żuchwy, żeby na koniec ostrożnie ująć podbródek Heatha.
– Zniknie, na pewno, musisz być cierpliwy, jak prawdziwy zawodnik Quidditcha – uśmiechnęła się pokrzepiająco; gdy słuchała opowieści dziecka, z niewielkiej torby wyjęła apaszkę, nieodłączny element podczas każdego spaceru, i narzuciła ją na drobne ramionka chłopca. – Pamiętasz jak się umawialiśmy? – westchnęła, zawiązując materiał tak, by nie zsunął się na ziemię – za każdą ucieczkę miałam cię łaskotać, ale teraz to niepotrzebne. Nosek jest wystarczającą karą za gubienie uroczej opiekunki, prawda? Pewnie teraz umiera ze strachu. – Wydęła zabawnie dolną wargę, nim jednak zdołała podnieść się z ziemi i podać rękę dziecku, poczuła nieprzyjemne ukłucie miliona igieł w całe ciało. Odsunęła się szybko, bo niewiele zajęło jej domyślenie się, że źródłem czegoś, co przypominało porażenie prądem, było dziecko a potwierdzenie domysłów przyszło szybko: wciąż przecież znajdowali się w tłumie ludzi, dlatego wiele osób przechodzących obok również zostało kopniętych rzucając im rozwścieczone spojrzenia.
– Chodź ze mną, nie możemy siedzieć na środku drogi – zarządziła łagodnie, z trudem jednak powstrzymując się od bolesnego grymasu, który pogłębiał się z każdą kolejną chwilą. Wstała więc i ruszyła w miejsce możliwie najbardziej pozbawione ludzi; ośla łączka za stoiskami wydawała się najlepszym wyborem. – Widziałeś coś ciekawego na jarmarku? – Spytała z zaciekawieniem, siadając na ziemi i próbując zachować w miarę duży, ale nie podejrzliwie duży, dystans pomiędzy nimi, zauważając, że gdy znajdowała się kilka kroków za chłopcem, ból był mniejszy lub znikał całkowicie.
186/216
ain't enough.
– Zamierzasz kupić nowego aetonana? – Spytała, chcąc upewnić się, czy dobrze zrozumiała prośbę Flaviena, niespotykaną zresztą. Jak na niego. – Czy to ma związek z wyścigiem? Chcesz zaprezentować nowego pupila i zgarnąć mi wygraną sprzed nosa? – Uśmiechnęła się z pozorną powagą, bo oczywiście żartowała; na ten moment nie była nawet pewna, czy weźmie udział w wyścigu. Nie czuła się ostatnio na siłach ani fizycznych, ani psychicznych, zauważając coraz to większe i niepokojące rozdrażnienie oraz niemożność skupienia się na podstawowych czynnościach, co przypłaciła już kilkukrotnym upadkiem z grzbietu na leśną ściółkę. Nie wiązała tego jednak z niepewnością dotyczącą jej bliskich zaręczyn, ani tym bardziej możliwością, że Alphard zaczął wkradać się niespodziewanie do jej chronionego grubym murem serca. Ot, wszystkiemu winne były przecież anomalie.
– Raczej nie, chciałam tylko pooglądać i... – przerwała szybko, puszczając ramię kuzyna. Jej wzrok bowiem padł na magiczną uprząż, która właściwie wcale nie była jej potrzebne, ale wyglądała dostojnie i porządnie a ona, niemalże jak sroka, lubiła wszelkie błyskotki. – Myślisz, że powinnam sobie zrobić prezent? – Czuła na sobie pobłażliwe spojrzenie Lestrange'a, nie musiała więc nań spoglądać, by wiedzieć, że właśnie w myślach wyśmiewa jej wyjątkowość; nie doceniała zbytnio rozmaitych sukni, materiałów, kreacji i wymyślnych projektów, większe piękno odnajdując w akcesoriach jeździeckich, co było dla wielu osób niezrozumiałe. To piękno dostrzegła właśnie teraz, lecz westchnęła zrezygnowana i splotła ręce za plecami, gdy przypomniała sobie słowa matki i podważanie jej umiejętności do integrowania się z ludźmi.
– Niedługo wianki, upatrzyłeś którąś damę? – Kolejna zmiana tematu nie powinna wcale zaskoczyć Flaviena, gdy szlachciankę cechowała umiejętność do przeskakiwania po różnych dziedzinach w ciągu pięciu minut. A życie miłosne jej kuzyna było niezwykle... interesujące. Zauważyła już dawno, że miał niezwykle kochliwe serce lub był nieodporny na próby niewinnego flirtu, które wcale jej nie dziwiły. Był przecież przystojnym mężczyzną, do tego w dobrym wieku, z dobrego domu i kawalerem – czekała wprost z niecierpliwością na ogłoszenie jego zaręczyn.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Don't underrate it.
Ostatnio zmieniony przez Aurelia Carrow dnia 30.06.18 12:32, w całości zmieniany 1 raz
Gdy dostał apaszkę od kobiety od razu obwiązał nią sobie twarz. Musiał wyglądać osobliwie, ale w sumie pięciolatkom różne dziwne pomysły przychodziły do głowy i raczej nikt nie zwracał uwagi na nieco ekscentryczny dodatek do garderoby Heatha.
-Wcale nie uciekłem- zaprotestował niemrawo na słowa Solene. No bo przecież czysto teoretycznie nie uciekł tylko się zgubił w tłumie. Fakt, pewnie powinien gdzieś poczekać i się nie ruszać żeby opiekunka go znalazła. A jakby to trwało godzinę? Umarłby w międzyczasie z nudów. Także czarodziejka może i miała trochę racji. W sumie to ciekawe, czemu guwernantka chłopca nie wyznaczyła jakiegoś miejsca spotkania, żeby się odnaleźć w razie rozdzielenia. Może nie pomyślała?
W pewnym momencie Heath znów poczuł dziwne uczucie. Jakby zaczęły po nim chodzić stada maleńskich mrówek. Trochę się wystraszył, że teraz to w ogóle cały zamieni się w małego różowego prosiaka. Także trochę mu ulżyło gdy zobaczył jak iskry (czy jak je nazwać) przeskakiwały mu po skórze. W sumie widok był dość ciekawy. Heath zaabsorbowany tym widokiem nie zwrócił uwagi na to co się dzieje obok niego, więc nie wiedział, że o ile jemu samemu nic się nie dzieje, tak jego najbliższe otoczenie cierpi od kopnięć prądem. Dlatego też nie zorientował się, że Solene w pewnym momencie się od niego odsunęła.
-Oh... okej. - zgodził się z Solene i podreptał grzecznie za nią na łączkę za kramami.
-Tutaj jest dużo ciekawych rzeczy! - odpowiedział czarownicy podekscytowany. Swoją drogą całkiem nieźle jej szło odwracanie uwagi Heatha od anomalii.
-Najbardziej podobały mi się zaczarowane zwierzęta, widziałaś je? I te mieszki z zapachami też są niezłe... I w ogóle super był Pazur Gryfa - zaczął opowiadać co widział. Przynajmniej chwilowo zapomniał o świńskim ryjku ozdabiającym jego twarz. Za to zorientował się, że Solene trochę inaczej się zachowuje. Tak jakby była nieco nieobecna, a do tego nieco spięta...
-Wszystko okej? - zapytał spoglądając na nią swoimi niebieskimi oczętami.
'Anomalie - DN' :
– Zwierzęta? Nie widziałam, gdzie one były? – Dopytywała. – Widziałam piękne kamenie, kolorowe i o ciekawych właściwościach. I elfy. Wiedziałeś, że ten elf potrafi śpiewać? – Dla niej wprawdzie statuetka elfa była przerażająca, ale dzieci lubiły zazwyczaj wszystko to, co nie podobało się dorosłym. Tak sądziła.
Kiedy znowu poczuła to nieprzyjemne uczucie, zacisnęła mocno zęby i podniosła się z ziemi, zauważając, że być może zachowany dystans zaledwie dwóch metrów wcale przed niczym jej nie chronił.
– Wszystko w porządku skarbie – odpowiedziała, siląc się na naturalny ton głosu – poczekaj tutaj chwilę, dobrze? Pójdę sprawdzić, czy twoja opiekunka gdzieś się tu nie kręci, zaczynam się martwić, że może ktoś ją porwał – uśmiechnęła się, lecz zarazem posłała chłopcu nie znoszące sprzeciwu spojrzenie, dobrze mu znane. Zgodnie ze swoimi słowami odeszła kilka metrów w stronę jarmarku, wciąż jednak znajdowała się na tyle blisko, by mieć chłopca na oku. Jej odejście nie wiązało się zresztą tylko i wyłącznie z próbą znalezienia guwernantki, ale też z chęcią pozbycia się tego nieznośnego uczucia, które raniło całe jej ciało; miała zresztą wrażenie, że zrobiła się odrobinę słabsza, niż jeszcze przed spotkaniem Heatha – czyżby dzieci po wybuchu anomalii potrafiły wysysać z człowieka życie? Odczekała chwilę i wróciła do chłopca, jednak nie usiadła a w instynktownym odruchu zatrzymała się parę metrów obok, pod pretekstem zerwania z ziemi polnych kwiatów.
– Słyszałam, że wyłowiłeś wianek małej lady Prewett. Nie bałeś się wejścia do wody? Była przecież lodowata. – Spytała, za wszelką cenę chcąc dalej odwrócić uwagę chłopca od anomalii i swojego dziwnego zachowania. Zerwane kwiaty zaczęła składać w niewielki bukiet. – Opowiedz mi o tym dniu. Miriam na pewno się ucieszyła. Może podarujesz jej takie mieszki? – Wizja dwójki dzieci biorących udział w tej tradycyjnej zabawie wydała jej się niezwykle urocza, dlatego pożałowała, że nie widziała tego na własne oczy.
156/216
ain't enough.
-Elf? - zdziwił się - nie widziałem go. Gdzie był- dopytywał.
-Uhm, dobrze - zgodził się. Solene miała znacznie większy posłuch u Heatha niż jakaś guwernantka. Może to dlatego, że młody ją po prostu lubił i nie chciał jej robić specjalnie na złość.
Co do samej guwernantki ta spostrzegła już nieobecność Heatha i zaaferowana przetrząsała tereny na których odbywał się jarmark. Przed chwilą zresztą dostrzegła chłopca na polance i właśnie szła w ich stronę przedzierając się przez tłum. Trochę jej to pewnie zajmie.
Gdy Solene odeszła spostrzegł w trawie całkiem sporego żuka i przyglądał się jego wędrówce. Co ciekawe gdy chłopiec podszedł do niego parę kroków to zaczął uciekać.
-Trochę się bałem- wyznał czarownicy- ale w sumie wszyscy wchodzili do tej wody, to przecież nie mogło być tak źle prawda? - zadał retoryczne pytanie.
-Mhm, ucieszyła się- wyszczerzył zęby w uśmiechu - myślisz, że jej się spodobają? - dociekał dalej, ale po chwili trochę stracił zapał. W końcu i tak nie miał za co ich kupić. No i musiałby się w końcu zdecydować na to który zapach mu się bardziej podoba. Ten gdzie dominowała bryza czy palone drewno. Ot dylematy. Miał zamiar opowiedzieć dalej co się działo, ale w tym momencie dobiegła do niego zaginiona opiekunka. Chwilowo ignorowała Solene, bo była cała zaaferowana. Wyciągnęła rękę w kierunku materiału którym miał obwiązaną twrz, tak jakby chciała go poprawić.
-Tak się martwiłam! Dlaczego na mnie nie poczekałeś jak... - nie dokończyła swoich słów, bo poczuła mocne kopnięcie prądem. Cofnęła szybko rękę z cichym okrzykiem i na wszelki wypadek wycofała się parę kroków. Dopiero teraz spojrzała pytająco na czarownicę, która była z chłopcem. Chociaż domyśliła się, że mają do czynienia z jakąś anomalią. Pytanie ile to jeszcze potrwa?
'Anomalie - DN' :
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset