Wydarzenia


Ekipa forum
Sala zachodnia
AutorWiadomość
Sala zachodnia [odnośnik]09.10.15 15:44
First topic message reminder :

Sala zachodnia

★★★
Prywatna galeria sztuki Laidan Avery już od dwudziestu lat jest stałym punktem na artystycznej mapie magicznego Londynu. Początkowo ściany dawnego teatru zdobiły wyłącznie prace lady Avery, ale z czasem - i budowaniem pozycji w świecie uduchowionych wielbicieli piękna - zaczęły pojawiać się tutaj dzieła innych artystów, także debiutantów. Galeria sztuki słynie z urządzanych co kwartał wernisaży połączonych z aukcjami dzieł najświeższych gwiazdek świata sztuki: nie tylko malarstwa ale i rzeźby. Często wystawy są połączone z koncertami i zakulisowymi zagrywkami politycznymi, wdzięcznie rozgrywającymi się w zacisznych pomieszczeniach dawnego amatorskiego teatru. Do Sali Zachodniej wchodzi się z Sali centralnej lub sali południowej.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:11, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala zachodnia - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala zachodnia [odnośnik]01.11.19 20:52
6.03

Zgodnie z radą Gwen, Steffen postanowił pogłębić swoją znajomość rysopisów oraz strojów szlachty. Skoro zaczął zlecać ilustracje do swoich artykułów, to wypadało aby wyglądały wiarygodnie. Galeria sztuki zawsze była odpowiednim miejscem, by popodpatrywać ludzi z wyższych sfer. W jesieni odwiedził mugolską część British Museum i wspominał tamto doświadczenie z lekkim zażenowaniem, więc z ulgą znalazł się znów w swoim żywiole: wśród obrazów, które się ruszały.
Ubrał się w swój najlepszy płaszcz, a pod szyją zawiązał modną i artystyczną apaszkę - wzorem swojego bardziej utalentowanego kolegi, Bojczuka.
Udał się tutaj głównie w celu obserwowania arystokratycznych strojów i twarzy, ale miał również nadzieję na jakiś soczysty artykuł. Jako człowiek, nie wtapiał się w otoczenie równie dobrze jak szczur (szkoda, że kogoś z pewnością zaalarmowałby gryzoń w tym luksusowym miejscu), ale nadal wyglądał niepozornie i uwielbiał podsłuchiwać. Bardzo wolnym krokiem przechadzał się więc między co-lepiej-ubranymi gośćmi, chłonąc fragmenty ich rozmów i licząc na jakieś soczyste ploteczki. Żałował, że nie miał szans dostania się na jakiś prawdziwy bal lub Sabat (redakcja "Czarownicy" wyśmiała jego pomysł z eliksirem wielosokowym, a jako szczur wolał nie ryzykować), gdzie mógłby podsłuchać prawdziwe, pikantne sekrety, ale musiał pracować z tym, co ma. Notował w pamięci podsłuchane słowa, licząc, że w domu będzie w stanie je spisać w sensowny artykuł.
Rozglądając się bacznie, nagle zobaczył seledynowy szal, zsuwający się z ramion damy w bardzo-drogiej-sukni. Oczy mu rozbłysły, gdy zorientował się, że "dama" jest niewiele młodsza od niego. Mając za przykład Isabellę Selwyn, liczył na to, że z młodszymi szlachciankami łatwiej się porozumieć i przełamać lody. Może mógłby zabawić się w bohatera i zainicjować bezpośrednią rozmowę? O ile mu wiadomo, Jamie McKinnon do dzisiaj się nie zorientowała, że przeprowadził z nią wywiad.
Gdy dama się odwróciła, Steff schylił się i szybko podniósł jej zgubę. Z fascynacją przesunął palcami po mięciutkim jedwabie. Chyba nigdy nie trzymał w dłoniach czegoś tak drogiego!
Ruszył za młodą lady, która sama chyba zorientowała się, że coś zgubiła, bo nagle odwróciła się i zaczęła iść z powrotem w jego stronę. Steffen przybrał więc na twarzy uśmiech wybawiciela, przyśpieszył kroku i znalazł się tuż przed nią.
-Przepraszam, mademoiselle, chyba pani coś zgubiła! - obwieścił, popisując się zerową nikłą znajomością francuskiego z historycznych romansideł z biblioteczki swojej mamy.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Sala zachodnia [odnośnik]02.11.19 1:59
Najwyraźniej była tak bardzo pogrążona w myślach, że nie zauważyła, kiedy śliski szal zsunął się z jej ramion i spadł na ziemię. Dopiero w sali obok, gdy chciała go poprawić i otulić się nim szczelniej zorientowała się, że już go nie miała i nie pamiętała momentu, kiedy mógł opuścić jej ramiona. Nie chciała go zgubić, bo choć miała mnóstwo eleganckich szali, ten wyjątkowo lubiła i w dodatku otrzymała go od swojej zmarłej niedawno przyjaciółki, więc tym bardziej był dla niej cenny i nie mogła go poświęcić, pozwolić by przywłaszczył go sobie ktoś obcy.
Wróciła się, zauważając młodego mężczyznę, który podnosił szal z ziemi. Nieznajomy mógł być najwyżej parę lat starszy od niej i już na pierwszy rzut oka było widać, że nie pochodził z wyższych sfer. Członków socjety można było rozpoznać z daleka, ubierali się i zachowywali w tak charakterystyczny sposób, że nie dało się ich przegapić. W dodatku Elise była Nottem, Skorowidz Czystości Krwi stanowił dla niej świętość, więc dobrze radziła sobie z rozpoznawaniem członków rodów choćby po ich rodowych barwach lub charakterystycznych zdobieniach. Bo samych tych ludzi jako debiutantka dopiero poznawała podczas swoich wyjść na salony, nie z każdym życie zetknęło ją w szkole bądź w okresie letnich wakacji. Sabaty były dla niej dostępne dopiero od ukończenia Hogwartu, wcześniej jedynie mogła marzyć o otrzymaniu pierwszego zaproszenia nakreślonego ręką jej szacownej ciotki Adelaide.
Nie wiedziała, kim był, nie pamiętała go ze szkoły; w końcu nie zwracała zbyt wielkiej uwagi na członków innych domów, obracając się wśród niemal samych Ślizgonów i czasem łaskawie dopuszczając do siebie Krukonów o rozsądnych poglądach i rzecz jasna czystej krwi. Nie było go w tym gronie, gdyby był kimkolwiek znaczącym pewnie pamiętałaby go, chyba że był z Beauxbatons, ale jego udawany francuski akcent brzmiał zbyt nieudolnie jak na absolwenta tej placówki. Zlustrowała go wzrokiem, mając chociaż nadzieję, że nie był mugolakiem i że nie zostawił jakichś odmugolskich zarazków na jej szalu. Jej spojrzenie było wyniosłe i oceniające, podbródek uniesiony; prezentowała się jak typowa lady, piękna, ale i dumna. Mimo młodego wieku swą postawą nie odbiegała od wielu starszych dam. Niemniej jednak jako lady była dobrze wychowana, więc wypadało podziękować za zwrócenie zguby kimkolwiek młodzieniec był, w końcu zachował się jak należało. A oni, wysoko urodzeni, musieli lśnić przykładem, skoro już wynosili się ponad pospólstwo i rościli sobie prawa do wyjątkowej pozycji w społeczeństwie.
- Och tak, przez nieuwagę musiał zsunąć się z mych ramion! Dziękuję za jego znalezienie i zwrócenie – rzekła, pewnie i z gracją wyciągając smukłą dłoń, by przyjąć swój szal. Jednocześnie nadal dyskretnie mu się przyglądała, naprawdę mając nadzieję że nie był szlamą. Gardziła szlamami i wszystkim co pochodziło ze świata mugoli. Nawet nie przypuszczała, że ma przed sobą kogoś powiązanego z „Czarownicą”, którą rzecz jasna czytała, łasa wszelkich ploteczek. – Ale chyba nie był pan nigdy we Francji, prawda? Tak czy inaczej... dziękuję – dodała, odnosząc się do jego słów, po czym chwyciła dłońmi materiał, myśląc z pewną tęsknotą o osobie, która jej go podarowała.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Sala zachodnia [odnośnik]02.11.19 7:30
Steffen oddał szal i podniósł oczy na młodą damę, uważnie omiatając wzrokiem każdy detal jej stroju i sylwetki, do późniejszego spisania i przekazania Gwen. Ślicznie wystylizowane brązowe włosy, lekko zadarty nosek, pełne usta i szeroko rozstawione, duże oczy... Zielona suknia idealnie pasowała do szala i wyglądała równie kosztownie. Zastanawiał się, jak wiele sukni mają szlachcianki w swoich szafach (i jak wiele pieniędzy...potencjalnie...i czysto teoretycznie... musiałby zaoferować zwykły czarodziej, aby jakąś do siebie przyciągnąć, nawet za cenę wydziedziczenia), nieświadom, że lady lustruje wzrokiem również jego. Dopiero po kilku sekundach wychwycił w jej mimice pewną rezerwę, tak niepodobną do Isabelli, Julii, czy nawet wyniosłego lecz uprzejmego lorda Ollivandera. Nie wiedział, czy to wyniosłość, czy zwykła ostrożność wobec nieznajomych, ale instynkt i tak kazał mu łgać i udawać kogoś lepszego i bardziej ciekawego, niż był w istocie. Chciał porozmawiać chwilę z młodą damą, wyciągnąć z niej jakiekolwiek ciekawostki do artykułu - nawet jeśli miało to by być jej zdanie o modzie. Nie mógł więc wyjść na prostego szaraka, od którego zaraz ucieknie.
-Nie ma za co, milady! - może taki tytuł był lepszy niż mademoiselle? Uniósł lekko brwi na wzmiankę o Francji i w samoobronie postanowił natychmiast zaprzeczyć słowom Elise. Nigdy nie był za granicą, ale gładko odparł. -Ach, latem zeszłego roku portretowałam regularnie damy na wzgórzu Montmartre w Paryżu, ale wróciłem do Anglii, bo przyciąga mnie uroda tutejszych kobiet. Widzi panienka, jestem artystą! - zełgał, przed oczyma mając Jonathana Bojczuka i jego artystyczną prezencję. Zresztą, pisanie ciekawych plotek to też sztuka.
-A panienka wygląda jak dzieło sztuki... na przykład to! - spontanicznie wskazał dłonią wiszący w galerii portret innej damy w zielonej sukni. Sportretowana lady uśmiechnęła się pomachała do nich wesoło, rada, że ktoś zwrócił uwagę na jej podobiznę. Steffen nie mógł wiedzieć, że jej odzienie wyszło z mody ponad pół wieku temu i że sama dama była o ładnych kilka lat starsza od Elise. Ani że pochodzi ze skłóconego z Nottami rodu Slughorn - w końcu nie zaprzątał sobie głowy czytaniem podpisu pod obrazem i nie zdążył jeszcze wydobyć danych personalnych od samej Elise.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Sala zachodnia [odnośnik]02.11.19 13:15
Elise bardzo dbała o swoją prezencję, uważała urodę za jeden z największych atutów. Była na tyle płytka i powierzchowna, by przykładać większą wagę do takich kwestii, jak dobry wygląd, status krwi czy zasobność sakiewki niż do umiejętności i mądrości. Wychodziła z założenia że nie musi być mądra i obeznana w tych wszystkich nudnych rzeczach, które próbowano wtłoczyć do jej głowy w nielubianej szkole. Najważniejsze było przecież to, że pochodziła z dobrego rodu, miała też urodę, wdzięk i talenty artystyczne. To były cechy o wiele bardziej użyteczne na salonach i cenione u dobrych kandydatek na żonę. Mężczyźni z reguły nie lubiły kobiet zbyt mądrych, marnujących czas na ślęczenie nad zakurzonymi księgami, a wiedza ze szkoły na salonach się nie przydawała, dlatego Elise, zamiast uczyć się do owutemów, w ostatnich miesiącach szkoły głównie rozmyślała o nadchodzącym debiucie i o tym, jaką włoży suknię. Bale i sukienki mocno absorbowały jej umysł, nie lubiła rozmyślać o sprawach przykrych bądź zwyczajnie nudnych.
Najprawdopodobniej była ucieleśnieniem stereotypu lady, istoty pięknej, ale rozkapryszonej, roszczeniowej i niezbyt mądrej. Nie kryła się ze swoim pochodzeniem, była z niego bardzo dumna, więc jej kreacje były drogie i dobrej jakości, dbała o to nawet podczas zwykłych wyjść, choć najstrojniejsze kreacje były zarezerwowane na sabaty i bale. Ale i dziś wyglądała dobrze w długiej, zielonej sukni i w biżuterii nawiązującej do symboliki Nottów, tak aby nikt nie miał wątpliwości, że pochodziła z rodu najlepszych gospodarzy w czarodziejskim świecie.
Nie była jak członkowie rodów szlamolubnych. Jak na swój młody wiek była bardzo konserwatywna, doskonale świadoma wagi rodowych obowiązków i swojej uprzywilejowanej pozycji, z której korzystała bez cienia wyrzutów sumienia. Naprawdę wierzyła w rodowe idee i w to, że była lepsza od gminu, ale wiedziała też, że gmin był potrzebny, ktoś w końcu musiał w tym społeczeństwie pracować i robić wszystko to, czym szlachetne damy nie mogły kalać swoich delikatnych rączek. Dlatego, mimo swojej wyższości, tolerowała czarodziejów niższego statusu, z wyjątkiem mugolaków, którzy nigdy nie powinni być traktowani na równi z prawdziwymi czarodziejami.
- Więc jest pan artystą? – zapytała, gdy się odezwał, nieświadoma tego, że kłamał. – Na pewno widział pan zatem czarodziejskie galerie sztuki w Paryżu.Nawet jeśli nie zdążył pan nauczyć się francuskiego, dodała w myślach, nie chcąc póki co być aż tak niemiłą. Choć Elise nie dostąpiła szczęścia nauki w Beauxbatons zamiast w tym okropnym Hogwarcie, w któreś wakacje miała okazję odwiedzić Francję z matką i kilkoma jej krewnymi, więc oczywiście nie obyło się bez zaliczenia paryskich przybytków sztuki czarodziejskiej, nie tylko muzycznych, ale i malarskich. – Jakie damy miał pan okazję portretować w Anglii? – spytała trochę podchwytliwie, czy w ogóle znał jakieś damy i jeśli tak, to które uważał za piękne. W swoim mniemaniu to ona była jedną z najpiękniejszych pereł na angielskich salonach.
Zaraz też spojrzała na portret który wskazał, ale dama na nim namalowana nosiła suknię, której fason był od lat niemodny, w dodatku według podpisu pod portretem pochodziła z rodu Slughorn, za którym Elise nie przepadała, zwłaszcza za jedną jego przedstawicielką, paskudną, wredną starą panną o niegodnych kobiety zapędach. Lady z portretu także nie była młódką, mogła mieć dobrych trzydzieści lat, a z jej nastoletniego punktu widzenia był to wiek znaczący. Zmarszczyła kształtny nosek.
- Ten krój sukni na portrecie wyszedł z mody już lata temu. Naprawdę pańskim zdaniem wyglądam tak... niemodnie? I staro? – poskarżyła się; choć młodzieniec zapewne chciał sprawić jej komplement, niezbyt mu to wyszło i zdradziło jego brak obeznania z aktualnymi trendami. Choć czarodzieje rzecz jasna pozostawali w tyle za mugolami (o czym sama Elise nie wiedziała i się nie przejmowała, znając tylko ten jeden świat, jedyny słuszny), szlachcianki, jeśli nie liczyć pojedynczych niedbających o wygląd dziwadeł, były na bieżąco z trendami dyktowanymi przez Dom Mody Parkinson, gdzie młodziutka Nottówna kupowała swoje suknie i inne dodatki, by były z najwyższej półki. Sklep madame Malkin był zbyt plebejski, każdy mógł sobie pozwolić na ubrania stamtąd, a ona nie mogła być jak każdy. Była wyjątkowa i potrzebowała równie wyjątkowej oprawy.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Sala zachodnia [odnośnik]02.11.19 23:01
Mile zaskoczyło go, że dziewczyna łyknęła jego kłamstwo niczym młody, zielony (dosłownie) pelikan. Jednak miał talent do tej pracy. Zaniepokoiło go tylko to, że zaczęła wypytywać o jego zmyśloną podróż do Francji i równie zmyśloną karierę. Pozytywnym znakiem było to, że nie urwała rozmowy, ale jednak powinni rozmawiać o niej, nie o jego fikcyjnym życiu. Artykuł sam się nie napisze.
-Joachim Boj..czen, do usług. - przedstawił się z lekkim ukłonem, używając zupełnie niepowiązanego z nikim rzeczywistym nazwiska. Bojczen, ugh, jak to brzmi. No, ale musiał pracować z tym, co wymyślił spontanicznie.
-Moja rodzina pochodzi z dalekiej Estonii, ale moją ojczyzną jest Anglia, właśnie dlatego wolę tutejszy klimat oraz tutejsze...galerie sztuki. - wybrnął, nadając trochę egzotyki swojej skromnej osobie. Nie był dokładnie pewien, gdzie leży Estonia (w Rosji?), ale brzmiała odpowiednio intrygująco. No i desperacko chciał odwrócić temat od Paryża. -To właśnie Londyn najbardziej sprzyja inspiracji. Na przykład panienka wygląda szalenie inspirująco, czy ta głęboka zieleń to barwy panny rodu, panno...? - nie znał się na heraldyce, ale znał się na arystokratkach na tyle, aby wiedzieć, że uwielbiają popisywać się swoimi sukniami oraz nazwiskami. Miał nadzieję, że skomplementowanie sukni pozwoli mu wydobyć od damy jej nazwisko. Chociaż pisał do "Czarownicy" anonimowo, nie mógł pisać o anonimowych osobach. Desperacko próbował zgadnąć, z jakiego rodu może pochodzić urocza panienka, ale wolał nie obrażać jej nietrafnym strzałem. Była młodziutka, pewnie dlatego nie widział jej jeszcze w towarzyskich kronikach "Czarownicy" i nie potrafił przyporządkować twarzy do osoby.
Odetchnął z ulgą, mając nadzieję, że uniknął dwóch niewygodnych tematów. Z satysfakcją zauważył również, że udało mu się wskazać obraz angielskiego (albo amerykańskiego? W każdym razie nie francuskiego!) malarza i...
...I wpadka. Zamrugał, zdezorientowany i zmieszany. Naprawdę, dama na obrazie wyglądała niemodnie i nieatrakcyjnie? Jemu wyglądała się bardzo ładna.
Sportretowana kobieta również wyglądała na urażoną porównaniem oraz słowami samej Elise. Posłała Steffenowi pełne wyrzutu spojrzenie, a następnie bardzo dojrzale pokazała język samej Elise i zniknęła za ramą obrazu. Poszła pożalić się innym dziełom na grubiaństwo zwiedzających.
-Och, och, co za...brak manier wykazywali ludzie... hm, jakiś czas temu. - rozdziawił buzię Steff, który nie miał pojęcia, z jakiego okresu pochodzi obraz. Jak dla niego wyglądał dość nowocześnie, ale nie znał się przecież na sztuce.
-Proszę wybaczyć niefortunne porównanie, miałem oczywiście na myśli, że wygląda panienka na tyle spektakularnie, by być sportretowaną na tak wielkim płótnie! - poprawił się, rad, że wybrał obraz naprawdę pokaźnych rozmiarów. -Wyglądałaby na nim panienka o wiele lepiej niż tamta grubiańska dama, która nie jest nawet w stanie usiedzieć w swojej ramie...


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Sala zachodnia [odnośnik]03.11.19 2:35
Cóż, Elise nie należała do najmądrzejszych osób. A skoro go nie pamiętała ze szkoły, póki co nie miała powodu, by kłamstwo zakwestionować. Byli w galerii sztuki, młody mężczyzna mógł być artystą. Na pierwszy rzut oka nawet do takiego obrazu pasował, niektórzy artyści nieszlachetnego stanu podobno byli bardzo dziwnymi ludźmi. Mógłby się zatem wpasować w jej wyobrażenie artysty z gminu, odmiennego od dystyngowanych twórców znanych jej ze środowiska salonowego. Wiele młodych dam i nie tylko malowało, pisało lub tworzyło muzykę; sztuka była jednym z nielicznych zajęć, którymi takim jak ona wypadało się zajmować. Elise była naprawdę utalentowaną pianistką, ale nie wypadało jej wystawiać się na publiczny pokaz dla gawiedzi, więc o jej talencie wiedziało głównie grono rodziny i przyjaciół rodu, którzy mieli ten przywilej posłuchać jej gry.
Nottówna też nie była pewna, gdzie leży Estonia, ale zabrzmiało to jak nazwa jakiegoś odległego kraju, może nawet egzotycznego. Jego nazwisko też brzmiało obco. Bojczen, nigdy takiego nie słyszała, a więc i nie potrafiła przyporządkować do niego statusu krwi. Jeśli chodzi o nazwiska brytyjskie, te ze Skorowidzu były całkowicie jasne, ale i w przypadku innych dało się powiedzieć, czy istniała taka czarodziejska rodzina, czy też nie. Nazwiska których nie kojarzyła jako czarodziejskie budziły w niej dystans i podejrzliwość, ale zagraniczne były problematyczne.
- Lady Elise Nott – przedstawiła się, z dumą wypowiadając zarówno tytuł, jak i nazwisko. Była dumna ze swoich korzeni, wspaniałego rodowodu, ale i wielkiego dokonania jednego z krewnych, jakim było stworzenie i opublikowanie Skorowidzu Czystości Krwi. Nosiła swoje pochodzenie jak koronę, była prawdziwą lwicą Nottów. – To rodowa zieleń, oczywiście. Jeśli mieszka pan w Anglii, mniemam że to nazwisko jest panu doskonale znane, panie Bojczen. Nie ma na tych wyspach znamienitszego rodu gospodarzy szlacheckich przyjęć, zawsze pielęgnującego właściwe wartości – dodała równie dumnie, przekonana że rozmowa z nią powinna być dla niego zaszczytem. Prewettowie próbowali z nimi konkurować, ale w jej opinii czynili to nieudolnie, w końcu nadal nie zabronili wstępu na swoje festiwale szlamom i propagowali niedorzeczną ideę równości. Ich poglądy były mocno kontrowersyjne i niegodne, nic więc dziwnego że od lat istniał konflikt pomiędzy Nottami a nimi.
Slughornowie mimo godnych poglądów też nie znajdowali się w gronie przyjaciół Nottów. Może dlatego, że trwonili czas, babrząc się w śmierdzących eliksirach zamiast skupić się na salonowym życiu. Ta Slughornówna, którą miała okazję jakiś czas temu poznać, była wyjątkowo paskudną jednostką która zamiast wyjść za mąż nurzała dłonie w brudnej krwi w ramach pracy wybitnie nie przystającej damie. Nic dziwnego, że Elise nie spodobało się porównanie jej do kobiety z tego rodu, nawet jeśli namalowanej i żyjącej dobre pół wieku temu, skoro przywiodło to skojarzenia z pewną głęboko pogardzaną starą panną.
- Z pewnością – zgodziła się, ale w jej spojrzeniu nadal malowała się uraza, zwłaszcza po tym, jak zachowała się dama z portretu. Ale komplementy przyjemnie łechtały jej ego. Uwielbiała być wychwalana. – Jestem pewna, że to tylko kwestia czasu, aż jakiś wielki artysta ozdobi swe płótno moją podobizną – dodała; uważała że dobrze prezentowałaby się na obrazie. Miała nawet parę przeciętnej wielkości portretów w Ashfield Manor, ale żadnego w galerii sztuki, co było ogromną stratą dla tych, którzy nie mogli podziwiać jej urody. Nie zaproponowała jednak mężczyźnie, by to on ją sportretował; nie wiedziała czy miał dostatecznie czystą krew i wystarczająco duży talent, aby dostąpić zaszczytu namalowania jej. Nie mogła jej przecież malować miernota, zwłaszcza o brudnej krwi. Pozwoliłaby się sportretować tylko sprawdzonemu mistrzowi w malarskiej sztuce, który na pewno dobrze oddałby na obrazie jej urodę. – Czy gdzieś tu znajduje się jakiś pański obraz? Chętnie poznałabym pańską twórczość – zapytała więc, a jej spojrzenie zdradzało, że chciała przekonać się, co potrafił i czy rzeczywiście był takim artystą jak twierdził. Poza tym było to powodowane grzecznością, nawet jeśli coś jej nie interesowało wypadało pozorować zainteresowanie. Czy w ogóle znał się na klasycznej sztuce, czy może tworzył odrażające bohomazy wzorowane na, pożal się Merlinie, sztuce mugoli? Słyszała że plebejscy artyści często ulegali niegodnym nowomodnym zapędom, dlatego najbardziej ufała twórcom o szlachetnej lub przynajmniej czystej krwi. Dobrze, że w miejscu takim jak to nie groziło jej obcowanie z mugolską sztuką.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Sala zachodnia [odnośnik]05.11.19 22:18
Nie wiedział nawet, jak szczęśliwym zbiegiem okoliczności było to, że nie przedstawił się brytyjskim nazwiskiem. Nie widząc jednak ani zdumienia ani zdegustowania na twarzy Elise, doszedł do wniosku, że Bojczen z Estonii był prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Jeśli zdoła utrzymać przykrywkę aż do wyjścia z galerii, chyba włączy tę fałszywą biografię do swojego stałego repertuaru. Może nawet podpyta Johnatana Bojczuka o jakieś wskazówki, aby być bardziej wiarygodnym?
Z satysfakcją wydobył od dziewczyny jej dane osobowe - zaczynał mieć materiał do krótkiego artykułu o szlachciankach w galerii sztuki.
-A więc przedstawicielka najznamienitszego angielskiego rodu! Jestem zaszczycony, mademoiselle. - skłonił się lekko. Po tonie i słowach młodej lady wyczuł, że jest łasa na pochwały swojej osoby oraz rodziny. Postanowił jej nie zawieść, w swoje komplementy wkładając nawet przesadną egzaltację. -Od lat słyszę legendy o tym, jakie wspaniałe i niezapomniane są Wasze sabaty. Czy mogę ośmielić się spytać, jak udał się tegoroczny Sylwester? - redaktorka wyściskałaby go za plotki z pierwszej ręki! Nawet jeśli od Sylwestra minęło już sporo czasu, można wykorzystać je w specjalnym wydaniu o modzie. -Czy również nosiła panienka na nim rodową zieleń? - podpytywał dalej, w istocie pragnąc poznać przebranie Elise, a może i temat całej imprezy.
Zachowanie damy z obrazu nie na żarty go zaniepokoiło, ale z ulgą zobaczył, że Elise nie zdążyła się poważnie obrazić. W końcu nadal kontynuowała rozmowę!
-Kwestia czasu? Mon dieu, czy to znaczy, że jeszcze nikt panienki nie malował?Myślałem, że artyści ustawiają się do takiej piękności w kolejce - ta klasa, ten szyk! - podlizywał się dalej, przed oczyma mając już nagłówek: "Kryzys sztuki czy kryzys szlachty? Zamiast pozować do portretów, debiutantki muszą oglądać obrazy w publicznej galerii..."
Nie wiedział, że Elise ma już swoje portrety w Ashfield Manor - źle zinterpretował jej słowa, nie widząc zresztą jej podobizny w galerii.
Przenikliwe pytanie i spojrzenie szlachcianki nieco go speszyły, ale starał się nie dać tego po sobie poznać.
-Prawdę mówiąc, dopiero co wróciłem z Francji i zakończyłem edukację, więc dopiero wyrabiam sobie nazwisko i styl! - przyznał skromnie, gorączkowo chcąc utrzymać uwagę Elise. -Ale w Londynie pracuje mój... przyjaciel i mistrz, wirtuoz pędzla Johnatan Bojczuk. Jego kalendarz zamówień jest już pełen na... cały rok, ale może zrobiłby wyjątek dla pięknej i znamienitej damy? - zmyślał, licząc, że Bojczuk mu za to podziękuje.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Sala zachodnia [odnośnik]06.11.19 0:35
Gdyby przedstawił się jako Cattermole Elise wiedziałaby, że to żadna szanowana rodzina, a najzwyklejszy plebs. Najbardziej szanowała rodziny o krwi szlachetnej, w dalszej kolejności znajdowały się niektóre rodziny czystej krwi, te które dbały o odpowiednie tradycje i wyznawały odpowiednie poglądy. Nie mogła wiedzieć, jakiej krwi byli przedstawiciele rodziny Bojczen, ale kto wie, może byli szanowaną rodziną czystej krwi w swoich stronach? Nic nie wiedziała o estońskich czarodziejach i gdyby ją zapytać, nawet nie potrafiłaby wskazać takiego kraju na mapie. Na wszelki wypadek pozostała uprzejma, żeby nie okazało się, że obraziła jakiegoś szanowanego czarodzieja z obcego kraju, ale nie traktowała go też na równi z członkami brytyjskich szlachetnych rodów.
Jego komplementy przyjemnie łechtały jej ego, lubiła słuchać że jej ród jest najlepszy, a także pochwały pod adresem swojej urody.
- Zaiste są wspaniałe. Moja najdroższa ciotka, lady Adelaide, zawsze dba o to, by były niezapomniane – zapewniła, znów dumnie unosząc podbródek. – Sylwester również był niezapomniany, a jego oprawa naprawdę wyjątkowa – dodała. Była przekonana że żaden ród nie mógł się poszczycić równie wspaniałymi przyjęciami. Sabaty pozostawały też elitarne, nie dopuszczano do nich byle kogo. Czarodzieje niższych stanów mogli jedynie pomarzyć, by się tam znaleźć, a Elise nie musiała się bać zetknięcia z brudną krwią. – Nie, tamtego dnia wyjątkowo nie, ale zapewniam, że moja kreacja została wykonana z najwyższą starannością i dbałością o szczegóły, i wywierała odpowiednie wrażenie na innych gościach. – Elise nie miała na sobie tamtego dnia zieleni, a czernie mające pasować do motywu matagota, który wybrała dla niej ciotka. Musiała przyznać że lady Adelaide wybrała dla niej ładny motyw przewodni, zdecydowanie wolała być matagotem niż jakimś brzydkim, pokracznym stworzeniem. Ale nie mogła też zdradzać zbyt wiele komuś z zewnątrz, sabaty nie na darmo były wydarzeniami zamkniętymi i niewielu obcych wiedziało, jak dokładnie wyglądały i co tam się działo.
- Malowali, oczywiście, ale moje portrety nie cieszą niczyich oczu w galerii. Jeszcze, bo wierzę że pewnego dnia ulegnie to zmianie – odpowiedziała. Miała kilka portretów, malowanych gdy była młodsza i jeden tuż po debiucie, ale chętnie zapozowałaby znowu, może namalowałby ją artysta naprawdę wielkiego formatu? – To zadziwiająca zbieżność nazwisk – zauważyła, gdy wspomniał niejakiego Johnatana Bojczuka, który dziwnym trafem nazywał się dość podobnie do Joachima Bojczena. Może to było alter ego mężczyzny, z którym rozmawiała? Nie mogła wykluczyć, że ów jegomość cierpiał na rozdwojenie jaźni lub przynajmniej pogrywał sobie z damą, ale i tak zadała pytania odnośnie owego Bojczuka, kimkolwiek był i o ile w ogóle istniał. – Czy ów twórca zna się na prawdziwej, klasycznej sztuce godnej salonów? I czy jest czystej krwi? – Nie kojarzyła tego nazwiska jako czystokrwiste, nie było w gronie tych szanowanych rodzin z renomą. – Proszę zrozumieć, naprawdę nie chciałabym, by moją urodę uwieczniał na płótnie... ktoś nieodpowiedni. – W tych czasach to szczególnie istotne. Elise, zanim pozwoliłaby się komukolwiek namalować, oczywiście nalegałaby na przedstawienie czarodziejskiego rodowodu. – Poza tym sztuka z nizin jest, jakby to powiedzieć... niestosowna i nadmiernie postępowa, łamiąca dobre, sprawdzone obyczaje.
Zmarszczyła kształtny nosek i znów uważniej przyjrzała się nieznajomemu. Cóż, nie kryła się ze swoimi dość konserwatywnymi poglądami.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Sala zachodnia [odnośnik]06.11.19 4:37
Słuchał uważnie słów Elise, notując je w pamięci i zamierzając użyć ich w nadchodzącym artykule. No, ale może nie dosłownie, bo panna Nott wypowiadała się nieco monotematycznie i bardzo ogólnikowo. Stwierdzenie, że Sylwester był "niezapomniany", nic nie powie jego czytelnikom. Przynajmniej opis kreacji był bardziej konkretny.
-Czy to prawda, że lady Adelaide Nott co roku wybiera... niezapomniany motyw przewodni? - dociekał. Liczył na to, że Elise nie skojarzy nadchodzącej kroniki towarzyskiej "Czarownicy" z postacią Joachima Bojczena - a nawet jeśli, to nie istniał przecież w Londynie nikt o takim nazwisku, a sam Steff lubił myśleć, że jest z twarzy podobny zupełnie do nikogo.
-Och, to szkoda aby tak piękne portrety tak pięknej damy pozostawały zamknięte za ścianami pałacu! Z niecierpliwością będę ich wypatrywał tutaj, gdzie ich miejsce. - dalej wczuwał się w rolę, z której tylko na moment wybiło go jakże trafne spostrzeżenie Elise. Może i obiektywnie nie była wybitnie inteligentna, ale bardzo inteligentnie zauważyła zbieżność nazwisk. Steff zapamięta teraz, że będzie musiał wykazywać się większą kreatywnością przy swoich fałszywych tożsamościach.
-Och, Bojczukowie to gałąź rodziny od strony mojego stryjecznego prapradziadka. - zełgał na poczekaniu. Każde dobre kłamstwo powinno być okraszone odpowiednią ilością detali oraz jednym prawdziwym faktem, więc dodał jeszcze: -W osiemnastym wieku nasza rodzina pozostała w Estonii, a oni wyemigrowali na wschodnie ziemie Rzeczpospolitej. Odnowiłem kontakt z Johnatanem ze względu na nasze zainteresowanie malarstwem. - cholibka, jeśli ta dama faktycznie zainteresuje się Bojczukiem to musiał zapamiętać tą łzawą historyjkę i przedstawić ją malarzowi!
-Oczywiście, mademoiselle, Bojczukowie to rodzina czystej krwi, z tradycjami. - zapewnił, nie mijając się zresztą z prawdą. Wiedział, że Johnatan jest mugolakiem, ale został przecież adoptowany przez czarownicę czystej krwi i godnie nosił jej nazwisko.
-To mój mistrz, ostatnio zatrudniono go nawet w La Fantasmagorie. - Steffen o mało nie posikał się ze śmiechu jak to usłyszał, ale teraz przedstawiał osiągnięcia kumpla z należytą egzaltacją. -Doskonale rozumiem, sądzę, że osoby o nieodpowiednich poglądach i... brudzie w duszy, nigdy nie będą w stanie oddać prawdziwego piękna. - dodał, poważniejąc i święcie wierząc we własne słowa. Tyle, że dla niego dobrymi poglądami były te tolerancyjne, a brudem w duszy były uprzedzenia. No cóż, mijali się tutaj z Elise. Nie chciał jednak z niej drwić, a po prostu wykonać swoją pracę i przeprowadzić wywiad, korzystając z okazji przypadkowej rozmowy i przedłużając ją jak najbardziej. A gdy nadarzyła się okazja - spontanicznie pomóc przyjacielowi. Był mu to winien. Za pewną zjedzoną książkę.





intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Sala zachodnia [odnośnik]06.11.19 14:47
Elise uznała, że tyle mu wystarczy. Co prawda chętnie rozprawiała o sabatach i balach, ale najchętniej z równymi sobie. Nie zdradzała dokładnych szczegółów osobom, które nie były godne, by dostąpić zaszczytu otrzymania zaproszenia. To były ich wydarzenia, ich świat, niedostępny dla czarodziejów bez rodowodu, nawet takich o czystej krwi. Podsycała jedynie tajemniczo atmosferę, komplementując wspaniałą uroczystość ciotki, pozwalając mężczyźnie z gminu snuć fantazje i jedynie marzyć o tym, że mógłby coś takiego przeżyć.
- Każdy sabat jest niepowtarzalny – zapewniła, a jej oczy błysnęły. Ciotka zawsze się o to starała, by następujące po sobie uroczystości nie były takie same, a się czymś różniły. Nie zawsze były to jednak bale maskowe, choć tym razem rzeczywiście dodało to sylwestrowi aury tajemnicy, bo Elise nawet nie wiedziała z kim akurat przychodziło jej zatańczyć lub porozmawiać.
Elise nie grzeszyła wysoką inteligencją, ale czasem zdarzało jej się zabłysnąć spostrzegawczością i wyłapać jakiś szczegół, a na nazwiska akurat była wyczulona, skoro jedną z jej pierwszych lektur w dzieciństwie był „Skorowidz Czystości Krwi” i od maleńkości uczyła się tego, które nazwiska są wartościowe, a które oznaczają osobę z gminu, szarą i nieznaczącą jednostkę. Zawsze zwracała na to uwagę, bo miała przykrą, ale jakże normalną w jej środowisku tendencję oceniania ludzi przez pryzmat pochodzenia i statusu krwi.
Ale mężczyzna dość zręcznie z tego wybrnął, choć zaczęła się zastanawiać, czy na pewno był z nią całkowicie szczery. Zmarszczyła lekko brwi, ale skinęła głową. Czy to istotne? I tak zaraz rozejdą się w swoje strony i być może nigdy więcej nie spotkają. Młodziutka Nottówna musiała odszukać swoje krewne, które pewnie już zauważyły że gdzieś im zniknęła.
- Oczywiście, z chęcią to sprawdzę, zanim skontaktowałabym się z owym panem Bojczukiem – powiedziała. Jeśli było tak jak mężczyzna mówi, to na pewno w jakiejś książce była wzmianka o takiej rodzinie. Rodziny czarodziejskie pozostawiały jakieś ślady w historii nawet jeśli nie dostąpiły łaski włączenia do Skorowidzu, która przypadła tylko rodom o najdłuższych korzeniach i najbardziej czystych drzewach genealogicznych. Ale bycie sportretowaną przez kogoś o czystej krwi nie byłoby wstydem, choć oczywiście zostałoby to zweryfikowane zanim pozwoliłaby się namalować. – I wypytam o niego w Fantasmagorii, tak się składa, że regularnie tam bywam. – Było to w końcu miejsce powiązane z rodziną jej matki, podarowane jej kuzynce przez męża, eleganckie i elitarne. Lubiła podziwiać tamtejsze występy baletowe i pokazy syren. – My, szlachetnie urodzeni, gustujemy jedynie w prawdziwej, wysokiej sztuce.
Dla Elise brudem była mugolska krew, zaś ideologia czystości krwi była tą jedyną słuszną, wywyższającą takich jak ona ponad całą resztę. A bardzo jej odpowiadało być tą lepszą, dlatego w jej przypadku rodowe idee trafiły na wyjątkowo podatny grunt. Już jako dziecko nie była tolerancyjna, gdy trafiła do Hogwartu i pierwszy raz zetknęła się z dziećmi nieczystej krwi. Zadzierała nosa i była rozkapryszona, i nawet siedem lat w tej żałosnej, tolerancyjnej szkółce nie zawróciło jej z właściwej drogi, a jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że szlachetna krew naprawdę znaczyła najwięcej. Miejsce mugolaków znajdowało się na samym dnie społecznej hierarchii, i tak naprawdę nie powinni w ogóle mieć prawa nauki w magicznych szkołach, jak przed wiekami chciał tego założyciel jej dawnego domu.
Nagle w sali pojawiła się jej siostra, Ophelia. Elise pożegnała się więc z Joachimem Bojczenem, jeszcze raz podziękowała mu za zwrot szala i ruszyła za siostrą, która zaniepokoiła się jej nieobecnością.

| zt. x 2
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Sala zachodnia [odnośnik]14.12.19 13:20
| 8 marca

Jak na pierwszą połowę marca, poranek był całkiem ciepły. To jednak wcale nie poprawiało stanu panny Grey, która idąc do galerii, bezustannie ziewała. Przez ostatnie kilka dni nie miała ani chwili dla siebie, a i ten dzień miał obfitować w zadania. Jak zazwyczaj, nie potrafiła prędko zasnąć, a pora była zdecydowanie nie jej. W trakcie drogi marzyła więc przede wszystkim o powrocie do ciepłego łóżka.
Czuła jednak potrzebę obcowania ze sztuką: ostatnio wiele tworzyła i potrzebowała odpowiedniej dawki motywacji, aby nie zwalniać tempa. Wiedziała jednak doskonale, że poza dzisiejszym rankiem, prawdopodobnie nie znajdzie prędko chwili, aby po drodze odwiedzić galerię. Zmusiła się więc do wcześniejszego wyjścia z domu, mając nadzieję, że wyprawa się opłaci.
W samej galerii rozpięła beżowy płaszcz, pod którym ukryta była niebiesko-zielona sukienka w kratkę, ozdobiona szerokim paskiem i pozłacanymi guzikami. Dość prosta, ale wystarczająco elegancka, aby Gwen czuła się w galerii swobodnie. W kieszeni płaszcza dziewczyny spoczywała różdżka, a dłoń panny Grey regularnie sprawdzała, czy przedmiot wciąż jest na swoim miejscu.
Kręciła się po salach galerii, co rusz zatrzymując się przy obrazach, które zwróciły jej uwagę. Podziwiała perspektywy, dobór kolorów, czy tematów. Analizowała pociągnięcia pędzla i zastanawiała się, co z tych dzieł mogłaby przenieść do swojej twórczości. Przez pracę dla „Czarownicy” w ostatnim czasie skupiała się przede wszystkim na prostych ilustracjach, które musiały pojawiać się tak szybko, jak pojawiały się nowe wydania pisma. Nie miała więc czasu na tworzenie wielkoformatowych dzieł, ale bezustannie pracowała nad mniejszymi, starając się cały czas pracować nad swoją techniką. Mogła być dobra w swoim fachu, ale wciąż była młodą dziewczyną, szukającą możliwości rozwoju swoich umiejętności.
W sali zachodniej zainteresował ją szczególnie obraz przedstawiający zamglone jezioro o świcie. W tle majaczyły ruiny jakiegoś zamku, a cały pejzaż delikatnie drżał; Gwen wypatrzyła wiewiórkę, która skakała po jedynym widocznym na malunku drzewie. Westchnęła cicho. Uwielbiała światło, które dawał świt, ale zazwyczaj nie potrafiła wstać na tyle wcześnie, aby móc go uchwycić na żywo.
Z zamyślenia została wyrwana przez magicznie wzmocniony głos kogoś z obsługi. Z powodów awarii systemów bezpieczeństwa wszystkie sale zostają zamknięte. Nałożone zostały także czary uniemożliwiające korzystania z magii. Przepraszamy za niedogodności i prosimy o zachowanie spokoju. Awaria powinna zostać usunięta w ciągu piętnastu minut. Dziękujemy za zrozumienie – dotarło do uszu dziewczyny. Gwen zrobiła krok w tył, marszcząc brwi i zaczęła wzrokiem szukać zegara. Nie miała szczególnie wiele czasu. Przygryzła więc nerwowo wargę, licząc w duchu, że te piętnaście minut to maksymalny czas rozwiązania problemów. Chociaż kto wie. Trudno było to ocenić bez poznania źródła awarii.
Poza nią w pomieszczeni znajdował się tylko jeden człowiek: pora nie była szczególnie sprzyjająca i galeria świeciła pustkami. Gwen złapała jego spojrzenie i zrobiła krok w jego stronę.
Dzień dobry – powiedziała dość śmiało, z grzecznym uśmiechem na twarzy: – chyba tkwimy w tym razem? – zauważyła nader błyskotliwie, marszcząc brwi.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight


Ostatnio zmieniony przez Gwendolyn Grey dnia 05.01.20 17:55, w całości zmieniany 1 raz
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sala zachodnia [odnośnik]05.01.20 16:23
W galerii sztuki pojawił się odwiedzając ciotkę, lady Avery roztaczała swoją opiekę nad tym miejscem już od wielu lat, obdarzając młodych artystów mniej lub bardziej znaczącą opieką; wybrał na tę okoliczność porę późną, o której wiedział, że w tym czasie będzie mógł zostać Laidan na miejscu, ale i porę, w której wewnątrz galerii nie powinno być wielu petentów, a czarownica będzie miała dla niego czas. Przyjaźniła się z jego matką - a zapadnięta po śmierci męża Cedrina potrzebowała jej wsparcia. Ostatnie wydarzenia zebrały wiele śmierci, codzienne życie nie pozostawało na to obojętne: ale to wszystko było konieczną drogą ku nowemu wspaniałemu światu, pozbawionemu niedoskonałości brudnej krwi.
Miał w sobie sporo artystycznej wrażliwości, jednak to właśnie sztuka malarska była mu najdalsza - nie znał się na niej, nie wiedział wiele o sławnych artystach, nie rozpoznawał poszczególnych nurtów; mógł jedynie oddać się cichej kontemplacji tego, co rozumiał po swojemu, bez sita istotnych znaczeń historii i rozwoju sztuki. Zawsze jednak chętnie słuchał - być może dlatego w pół kroku zatrzymał się na dłużej przy mrocznym krajobrazie jeziora i otaczającej go mgły, o którym przed momentem wspominała mu lady Avery. Ponoć był nowym nabytkiem, namalowanym pędzlem już doświadczonego artysty, którego nazwisko, zawieszone poniżej ramy, nic mu zupełnie nie mówiło. Obraz rzeczywiście robił wrażenie, Tristna prześlizgnął się wzrokiem po sylwetce rudowłosej dziewczyny, która podziwiało płótno, po czym ruszył w kierunku wyjścia, gdy i jego - w pół kroku - zatrzymał komunikat obsługi.
- Niech to... - mruknął, niechętnie, zły, dusząc przekleństwo na krańcu języka, nie mając zwyczaju odwoływać się do języka rynsztoku. Nie miał czasu przesiedzieć w galerii połowy dnia - miał nadzieję, że po kwadransie rzeczywiście wszystko wróci do normy; nie mógł zresztą obyć się bez pewnego niepokoju co do rzeczywistych przyczyn awarii; odkąd jednak Ministerstwo Magii stanęło po stronie Voldemorta, nieszczególnie musiał martwić się o swoją przyszłość, przynajmniej tę najbliższą. Mimo to - mimowolnie - wysunął z kieszeni różdżkę, niewerbalnie przywołując inkantację zaklęcia avis, chcąc jedynie upewnić się, czy magia rzeczywiście odmówiła posłuszeństwa - obszerne pole antymagiczne musiało pozbawić go mocy zgodnie z zapewnieniami. Nie mógł nawet cofnąć się do lady Avery, wyglądało na to, że został tutaj uwięziony - z rudowłosym dzieckiem, wspaniale.
- Na to wygląda - odparł niedbale, przysiadłszy na jednym z krzeseł; drogo skrojona szata mogła być podpowiedzią co do jego statusu, nie mniejszą, co brosza złotej róży przyczepiona pod białym fularem oraz złoty sygnet z błyszczącym rubinem na prawej dłoni - symbol rodu, któremu przewodził; nestorski pierścień. - Pracujesz tu? - Wyglądała na młodą, mało rozgarniętą, a odcień włosów kazał zamknąć ją w pewnych stereotypach, schematach, przed którymi przestrzegał Walczący Mag. Wyglądała jakby niedawno ukończyła Hogwart, więc zwrócił się do niej per ty. W jego głosie wybrzmiała władcza nuta, przywykł do wydawania rozkazów. - Jak długo to może potrwać? Możesz tu kogoś przywołać, teraz? - Po cóż mieli czekać, jeśli mogli wyjść innym wyjściem, poprowadzeni przez kierownika lub inszą osobę, która się tym zajmowała. Nie był przyzwyczajony do czekania, jakiegokolwiek.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala zachodnia - Page 8 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala zachodnia [odnośnik]05.01.20 19:30
Co jak co, ale Gwen dzieckiem się nie czuła. Wprawdzie rude włosy i raczej miękkie rysy twarzy raczej ją odmładzały, a Hogwart skończyła wcale nie tak dawno temu, ale przecież od blisko roku utrzymywała się w Londynie zupełnie sama. Radziła sobie bez niczyjej pomocy i choć wszelakie wpadki oraz drobne problemy zdarzały jej się regularnie to raczej nie narzekała na swoje życie. Wprawdzie czasem brakowało jej wsparcia ze strony kogoś starszego i bardziej doświadczonego, ale koniec końców jakoś dawała sobie radę i bez tego.
Nie pochodziła więc do Tristana z nadmiernym dystansem. Lord Rosier w końcu wciąż był młodym mężczyzną, a nieznająca go dziewczyna nie wiedziała, jaką dokładnie pełni funkcję. Wprawdzie już z daleka wydawał się być dobrze ubrany, ale porządny strój nie oznacza przecież od razu nestora arystokratycznego rodu.
Uwagę Gwen prędko zwróciła złota brosza przypięta do stroju mężczyzny. Podobne wzory widziała u poznanego jakiś czas temu Mathieu Rosiera. Wzór wydał się jej więc znajomy, jednak nie była w stanie od razu skojarzyć pokrewieństwa obydwu mężczyzn. W końcu Mathieu nie był dla niej nikim bliskim. Widziała go zaledwie dwa razy w życiu, z czego ostatnio kilka tygodni temu. Wspomnienie spotkania zdążyło już się zatrzeć.
Co? – spytała odruchowo zaskoczona jego pytaniem, marszcząc brwi. Po chwili pokręciła głową: – Nie, absolutnie nie.
Na twarzy dziewczyny pojawił się grzecznościowy, przepraszający uśmiech. Niestety, nie mogła mu pomóc. Tkwiła w tej sytuacji tak samo, jak on i właściwie obydwoje mieli takie same możliwości. No, może nie do końca. Rosier był w końcu starszym od niej mężczyzną. Jemu było wolno trochę więcej, nawet w takiej sytuacji.
Przepraszam, ale naprawdę nie wiem. Nie pracuję tutaj – powtórzyła. Czyżby bycie przewodnikiem tak weszło jej w krew, że wszyscy wokół mieli ją teraz za takowego brać? Nawet, jeśli nie pracowała już w muzeum? – Ale mówili, że piętnaście minut… to wcale nie długo! – zapewniła, bardziej siebie samą, niż jego. Naprawdę nie miała nadmiaru czasu.
Rozejrzała się po sali, po czym westchnęła przeciągle.
Przynajmniej to galeria sztuki, można nacieszyć oko – mruknęła, bardziej do siebie, niż do niego, aby następnie dodać głośniej: – Ale często mają tu jakieś problemy. Parę miesięcy temu zatrzasnęłam się w pracowni z jakąś dziewczyną. Śliczną, naprawdę, choć jej nadmiar dumy wcale nam nie pomógł. Wypuścili nas w miarę szybko, ale chwilę panikowała. W każdym razie, przynajmniej mogłybyśmy wyjść oknem, gdyby miała na to ochotę, ale strój był dla niej chyba zbyt ważny. A wolałam nie zostawiać jej tam samej… jeszcze by zemdlała i obwiniła mnie o nieudzielenie pierwszej pomocy. Chyba byłaby w stanie. – Zaśmiała się cicho. Mówiła swobodnie i w miarę, patrząc to na lorda Rosiera, to na otaczające ich obrazy. Czas jeszcze nie minął, nie miała po co siać paniki. A rozmowa, bądź – w tym przypadku – krótki monolog, miały szansę po prostu zabić czas.
Zrobiła krok w stronę jednego z najbliższych obrazów. Namalowana w realistycznym stylu scena rodzajowa, przedstawiała grupę elegancko ubranych młodzieńców, szykujących się na polowanie. Przepych bił z ich strojów, które niewątpliwie nie pomagały w swobodzie ruchów.
Realizm… ale tylko w pędzlu. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Nawet na tym obrazie nie próbują wsiadać w siodła. Nigdy nie byłam na polowaniu, ale w tych strojach chyba prędzej zrobiliby krzywdę sobie, niż zwierzynie.
Ona sama, choć często sięgała po nierealistyczne motywy, jeśli malowała coś rzeczywistego, wolała trzymać się prawdy. Tej swojej, oczywiście. W końcu każdy interpretował rzeczywistość na swój sposób.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sala zachodnia [odnośnik]27.01.20 2:38
- Proszę - poprawił ją odruchowo, nie bacząc na to, czy rzeczywiście była gościem, czy jednak pracownicą - żadna z tych ról nie zwalniała jej przecież z kultury słowa. Nie odpowiada się na żadne pytanie zwrotem co, nie omieszkał wejść jej w słowo, nawet jeśli jej późniejsze przeczące obrócenie głową odzierało go z wszelkich złudzeń. Od niej pomocy nie uzyska. - Czas niektórych ludzi wart jest więcej niż knuta, panno... ? - Uniósł lekko brew, spoglądając na nią pytająco, jeśli nie była pracownicą, wciąż musiała być kimkolwiek - a jeśli mieli spędzić tu razem kwadrans, ten kimkolwiek musiał zamienić się na imię. Nieco ją lekceważył, choć obiektywnie nie miał ku temu powodów - z natury nie szanował ludzi, których nazwisk nie znał, a tu wystarczyło spojrzeć na barwę włosów i ubiór, by nabrać takiej pewności - młodziutka buzia mogła w niej jedynie utwierdzić. Nie sądził, by rzeczywiście straciła na kwadransie, w trakcie którego mieli zostać tutaj zamknięci - podczas gdy on śpieszył przecież na spotkanie. Raz jeszcze poruszył rożdżką, upewniając się, że nie może się stąd po prostu aportować - jednak niezależnie od tego, z jakim zapałem sięgałby po swoją magię, każda próba kończyła się wyłącznie fiaskiem. Spojrzał zatem na dziewczynę, która zaczęła snuć swój monolog, doprawdy, takie usterki zdarzały się częściej? Winien przy najbliższej okazji pomówić o tym z ciotką, być może nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Zatem zasadzki to dla panny chleb powszedni - skwitował jej opowieść, ponownie przysiadając na jednej z kanap - wygodnie, mocno opierając się o miękką część tylną i nie szczędząc sobie miejsca. Faktem było, że Tristan potrafił znaleźć rozrywkę w rozmowie, a wiele wskazywało na to, że innej w tym momencie nie znajdzie. - Teraz przynajmniej wiem, że to nie ja sprowadziłem na nas pecha - dodał z zastanowieniem, skoro przydarzało jej się to częściej, widocznie i tym razem przyciągnęła nieszczęście. Nie, nie mówił wcale poważnie, w rzeczywistości nie wierzył w zabobony ani też ciążące fatum o ile nie wynikało z klątwy, którą zdjąć się dało. - Niewiele w pannie empatii - dodał z zastanowieniem, dopiero teraz na dłużej, intensywniej przeciągając wzrok ku jej twarzy, jego własna nie zdradzała wielu emocji. - Bardziej panne martwią oskarżenia niż samopoczucie... koleżanki? - Nie miał pojęcia, o kim mogła mówić, strojniś nie brakowało przecież we wszystkich klasach społecznych - a jego samego nudziły dziewczęce problemy i zmartwienia skupione na strojach. Przez moment wahał się, jak określić bohaterkę historii, jednak wsłuchawszy się w jej słowa doszedł do wniosku, że mogła być najwyżej w podobnym jej wieku.
Później powiódł wzrokiem za Gwen ku obrazowi, na którym się skupiła, przyglądając się płótnu przez chwilę w milczeniu.
- Nie znam się na malarstwie - przyznał szczerze, miał w sobie artystyczną wrażliwość, był artystą, jednak skupionym na zgoła odmiennych dziedzinach. W galerii sztuki najczęściej bywał w celach bądź bo bądź towarzyskich, najczęściej załatwiając interesy. Zupełnie inaczej, niż na polowaniach. Realizm, być może, tym właśnie był obraz. - Ale to nazywamy strojem jeździeckim - stwierdził arogancko, nieco jak do dziecka. - Prawdziwe polowanie jest nie tylko sportem, ale i uroczystością, którą należy odpowiednio celebrować - objaśniał dalej, utkwiwszy wzrok na malunku. - Absurdem byłoby przywdziać ubranie stajennego - dodał niechętnie. - Tegoroczny sezon nie był zbyt udany, anomalie płoszyły zwierzynę. Lub zabijały zanim zrobił to czarodziej - Wzruszył lekko ramieniem, odruchowo sięgając na którejś ze ścian zegara - nie dostrzegając go ku własnej rozpaczy.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala zachodnia - Page 8 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala zachodnia [odnośnik]30.01.20 20:39
Zaskoczona dziewczyna nawet nie pomyślała o dodaniu do będącego wyrazem zdziwienia pytania słowa „proszę” i sama poprawka nieznajomego nieszczególnie ją obeszła. Bardziej zajmowała ją sama awaria, niż nauka grzeczności ze strony nieznajomego mężczyzny, nawet jeśli ten wydawał się zamożnym i eleganckim człowiekiem.
…Grey. Gwen Grey – uzupełniła natychmiast z grzecznym uśmiechem na ustach i nieco nerwowym tonem głosu. – Czas chyba z założenia jest wart więcej, prawda? – Uniosła brew.
Cofnięcie go było przecież niezwykle trudne, a przeżyć tak czy siak nie dało się wrócić. Chociaż może? Nigdy nie zgłębiała technik związanych z jakimikolwiek podróżami w czasie. W każdym razie, czas był czymś co najmniej bezcennym. Wdawanie się jednak w filozoficzne rozważania z osobą dopiero co napotkaną w galerii nie wydawało się dziewczynie najlepszym pomysłem, dlatego została przy tym jednym, pytaniu.
Zaśmiała się, kiwając głową.
Niewątpliwie, to nie był pan. To w końcu nie mój pierwszy raz… Aportacje do złych miejsc, zabieranie kocich animagów do domu wbrew ich woli, wysadzanie własnej kuchni… jestem do usług, jeśli szuka pan małej katastrofy. – Dygnęła delikatnie. Odrobina humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a Gwen zdecydowanie wolała zająć myśli czymś innym, niż awarią. – Och, ależ to było empatyczne szanowny panie! Przecież właśnie nie chciałam zrobić jej krzywdy. Gdyby musiała mnie oskarżyć tylko bardziej by się wściekła, a złość przecież piękności szkodzi! – wyjaśniła, wciąż całkiem radosnym tonem. Zachowanie Elise było, zwłaszcza z perspektywy czasu, całkiem zabawne, choć Gwen nigdy nie nazwałaby dziewczyny koleżanką. Nie sądziła, by ktoś taki jak ona miał ochotę na budowanie głębszych relacji z kimkolwiek.
Przygryzła wargę, odrywając wzrok od obrazu, spoglądając w stronę lorda Rosiera.
Nie trzeba się znać, by oceniać – powiedziała, wzruszając ramionami. – Przynajmniej jeśli chodzi o sztukę. Emocje i własna estetyka są chyba ważniejsze, nie sądzi pan?
Wysłuchała jednak uważnie słów mężczyzny. Nie miała pojęcia o polowaniach. Mimo że kilka pierwszych lat życia spędziła na wsi, była dzieckiem z miasta. Jej rodzice nigdy nie parali się rolnictwem czy hodowlą zwierząt, a co dopiero łowami zwierzyny w lesie. Nie miała zamiaru więc udawać, że cokolwiek na ten temat wie.
Naprawdę? A da się w tym w ogóle poruszać? – spytała, ponownie spoglądając na obraz. Poruszający się mężczyźni naprawdę nie wyglądali, jakby mogli bez problemu kucnąć czy wykonać jakikolwiek gwałtowniejszy ruch. – W takim razie całe szczęście, że już minęły. Ten sezon może będzie bardziej udany? Często pan poluje? – pytała. Nie sądziła, aby była w stanie czerpać radość z takiego zajęcia, ale rozumiała jego istotę i nie miała zamiaru oponować. Przynajmniej tak długo, jak polowanie naprawdę było właśnie polowaniem. Pewnym uwieńczeniem tradycji, połączonym ze zdobyciem koniecznego pożywienia i szacunku do lasu. Zbędna przemoc zawsze była czymś obrzydliwym, nie ważne, czy kierowano ją w stronę ludzi czy zwierząt.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042

Strona 8 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Next

Sala zachodnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach