Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Leśna polana
Popioły z rytualnych, rozpalanych podczas Festiwalu Lata ognisk, są każdego poranka zbierane do urn i zanoszone do namiotu rozstawionego na zacienionej polanie. Namiot wykonany jest z czarnego, ciężkiego materiału, który o zmroku zdaje się niemal stapiać z gwieździstym niebem i cieniami drzew.
Codziennie o zachodzie słońca na polanie ustawiają się kolejki - po zmroku w namiocie wróży z popiołów wiedźma, wprawiona w sztuce spodomancji. Nikt nie wie, skąd przybyła ta czarownica, jak ma na imię, ani ile ma lat. Pojawia się w Weymouth co roku i pamiętają ją nawet najstarszy bywalcy Festiwalu Lata, którzy zarzekają się, że jej wróżby się sprawdzają. Choć wiedźma ma pomarszczoną twarz i garba, to w namiocie, w świetle świec zmarszczki zdają się wygładzać, a plecy prostować.
W namiocie płoną świece, oświetlając hebanowy stół nakryty białym materiałem. Na stole leżą niewielkie kości zwierząt, poświęconych w rytuałach Festiwalu Lata. Do środka wchodzi się pojedynczo. Pod czujnym okiem wiedźmy, każdy może nabrać garść popiołu i rozsypać go na zwierzęcych kościach.
Popiół układa się w obrazy, czasem abstrakcyjne, a czasem przerażająco realistyczne. Czarownica służy pomocą w interpretacji wróżb.
Aby otrzymać wróżbę, rzuć kością k15:
- Wróżby:
- 1: Przez mgnienie sekundy widzisz kształt ponuraka, a potem popiół ześlizguje się ze zwierzęcych kości i nie widać już nic. Wiedźma jedynie kręci głową z posępną miną.
2: Popiół rozsypuje się w kształt przypominający chmury. Zejdź na ziemię, bo nigdy się nie obudzisz - szepcze wiedźma.
3: Kształt przypomina głowę kota. Strzeż się zdrady, otacza cię fałszywość - wyrokuje czarownica.
4: Okrągły kształt kojarzy się z jajkiem. Nowy początek, nowe życie. - wiedźma uśmiecha się ciepło, choć jej oczy pozostają nieobecne.
5: Popioły układają się w Twoją własną twarz, zadziwiająco realistyczną. W miejscu oczodołów lśnią zwierzęce kości. Zdejmij wreszcie maskę, bo zrośniesz się z nią na stałe. - starucha wznosi oczy do góry.
6: Na kościach lśni ciemny kształt jabłka, z lekko nierównym bokiem. Miłość może być darem, lecz może być też trucizną. - wyrokuje czarownica.
7: Popioły rozsypują się szeroko, przy odrobinie skupienia możesz z nich wyłonić kształt orła. Mierz wysoko, a zajdziesz daleko. - wiedźma przygląda ci się z niekrytym zainteresowaniem.
8: Rozsypany popiół wygląda trochę jak motyl z rozłożonymi skrzydłami. To czas zmian, transformacji. Zrzuć kokon i stań się motylem. - tłumaczy wróżbitka.
9: Popiół układa się w idealny okrąg, w którego środku znajduje się jedna z kości. To obrączka lub zamknięty krąg. Za rok o tej porze znajdziesz szczęście rodzinne albo znajdziesz się w pułapce bez wyjścia. - wiedźma mruży oczy, dwojako interpretując znak.
10: Popioły rozsypują się wszędzie, punktowo, niczym gwiazdy na niebie. Czeka cię szczęście, ale musisz je znaleźć samodzielnie. - uśmiecha się czarownica.
11: Popioły układają się w symbol nierównego trójkąta, górskiego szczytu. Ciężka praca i nowe wyzwania. Jeśli nie zdołasz wspiąć się na szczyt, spadniesz boleśnie. - interpretuje wiedźma.
12: Kształt z popiołów przypomina kołyskę, przeciętą w połowie jedną ze zwierzęcych kości. Jeśli nic nie zmienisz, będziesz tylko narzędziem swoich przodków. - krzywi się czarownica.
13: Popioły rozsypują się w poziomą linię, która urywa się na jednej ze zwierzęcych kości. Twoja droga podąża w ślepy zaułek. - marszczy brwi wróżbitka.
14: Popioły wyglądają jak koło otoczone promieniami. Słońce zwiastuje szczęście i przypływ majątku. - uśmiecha się starucha.
15: Popiół układa się w zadziwiająco wyrazisty obraz smoka. Wzbijesz się wysoko, gdy spopielisz przeszłość w ogniu. - spojrzenie czarownicy jest mgliste, a głos ochrypły.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 13.02.23 0:27, w całości zmieniany 3 razy
- Świst przypominający krzyk? - mruknął, idealnie odtwarzając odgłos skrzydeł wielkiego smoka. Nie spodziewał się reakcji, ale mężczyzna lekko kiwnął głową. Gdy to zrobił, Yaxley przeniósł spojrzenie na Lynn. Nie musiał odpowiadać. W jego oczach czaiło się potwierdzenie jej pytania. Przedłużający się odgłos zdeformowanego wysokiego wrzasku. Właśnie tak to było. Jednak Morgoth znowu lekko się spiął, gdy mężczyzna się poruszył. Zaczął swój wywód, który zapewne znowu nie miał w sobie nic godnego uwagi. A przynajmniej jedynie pozornie, bo to co usłyszeli w ogóle nie przeszłoby im przez myśl. Pewnie niedługo po ślubie ,co? Patrzysz na mnie tak jakbym miał ją zaraz porwać, uwięzić, albo zatruć…
- Kończy nam się czas - warknął po długiej sekundzie ciszy, chociaż nie zamierzał. Jednak wspomnienie o zawartym związku małżeńskim, które nigdy nie miało ani nie miało mieć miejsca, uderzyło w niego. Czuł się jakby ktoś grubym kijem uderzył go w potylicę i to najbrutalniej. I chociaż nie pociemniało mu do tego w oczach ani nikt za nim nie stał, ból promieniował po całym ciele. Wpatrywał się usilnie w czarodzieja, byle tylko nie przenieść uwagi na Selwyn. Ruszył w stronę gospodarza i stanął przed nim, szukając odpowiedzi. - Obchodziłeś po tym dom? Okolicę? - spytał, chcąc zapomnieć o jego słowach. Musiał się skupić na wspomnianym trzasku. Musiał. Trzask łamanych gałęzi? Drzewa? A może... Trzask zaklęcia?
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Przejechał spojrzeniem po czarodzieju i z mieszanym niesmakiem na ustach odsunął się od niego, by przejść do jednego z okien. Zaraz jednak widząc dzieło wielkiej bestii, przeszedł w stronę drzwi. Usłyszał głos Lynn, odwracając się w jej kierunku. Mogli zbyć to wszystko milczeniem, ale i tak wiedzieli, że dotknęło to ich dwojga. Obojętnie jak bardzo - po prostu to wiedzieli. Nie wytrzymał mimo to i wyszedł pierwszy, zostawiając otwarte na oścież drzwi wejściowe. Przeszedł przód ogrodu, by obejściem dostać się na tył, a gdy to zrobił, stanął bez ruchu. Nie zareagował również gdy poczuł bliskość Lucindy. Przenosił spojrzenie na rozorane wielkim ogonem pola, na zarysowane w grubym konarze dębu wgłębienia, na zdewastowany do ostatniej drzazgi płot. Przejście tornada lub... Serce podeszło mu do gardła, a coś ścisnęło go w tym miejscu. Odetchnął dopiero po chwili wstrzymywania oddechu. To nie wyglądało na czysty przelot. Gostir upadł i... Był wleczony. Nie zauważając obecności Selwyn, zaczął iść w kierunku zniszczeń.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Nie wiedział co Lynn myślała o pomyłce czarodzieja. Domyślał się jedynie, że wolałaby umrzeć niż stać się kimś, kto nosił jego nazwisko. Samoistnie stałaby się żoną mordercy i kłamcy, za którego go miała. Nie zamierzał wspominać o tym słowem. Nie potrafili nawet dojść do porozumienia. Jakim więc cudem mieliby kiedykolwiek ponownie dobrze współpracować? Jego uwagę od tych spraw odciągnęło to, co zobaczył. Zapomniał o poruszonej, niezręcznej sprawie możliwego związku pomiędzy ich dwójką. Zapomniał nawet o obecności dwójki osób za swoimi plecami. Nie zauważył też rzucanego przez Lynn zaklęcia, gdy szedł wciąż do przodu w stronę przewróconego płotu i nadszarpniętego, wielkiego dębu. Dopiero po dłuższej chwili zareagował na jej pytanie, chociaż nie odwrócił się w jej stronę. W ogóle się nie poruszył.
- Został ściągnięty - odparł, marszcząc brwi. Zupełnie jakby widział to oczami wyobraźni. Jak skryty w cieniu człowiek zarzuca różdżką magiczne, palące lasso na otumanionego już i tak smoka, by poddać go swojej woli. By ściągnąć go mocno w stronę ziemi. Yaxley czuł dosłownie zaciskający się czarodziejski sznur na szyi, po której przejechał nieświadomie dłonią, a chwilę później ruszył w stronę drzewa. Zupełnie jakby musiał go dotknąć, bo wydarzyłoby się coś złego. Gdy to zrobił, ostry ból przeszył jego lewę ramię. Cofnął rękę, ale było już za późno. Zaklęciem rozciął rękaw płaszcza i marynarki, by zobaczyć jak biała wcześniej koszula pokryła się mokrą, lepką krwią.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
- Zostaw! - odparł chłodno, praktycznie niemal warcząc na nią. Wiedział, że nie mógł pozwolić jej się przyjrzeć przez wzgląd na Mroczny Znak. Ale nie zamierzał również w żaden sposób widzieć w niej współczucia. Nie chciał tego. Nie chciał, by patrzyła na niego przez pryzmat litości. Ponownie. Upokorzony i słaby. Taki właśnie dla niej był, a nie zamierzał się takim pokazywać nikomu nigdy. Czując jak ręka zaczyna mu powoli drętwieć, poruszał palcami. I chociaż równało się to z bólem, wiedział, że nie powinien mu się poddawać. Zupełnie jakby nie zauważając tej całej sytuacji, odsunął się od Lucindy i skierował swoje kroki dalej ku kierunkowi, gdzie został zawleczony smok. Spuścił dłoń wzdłuż ciała, wiedząc, że krew dalej skapywała na ziemię. Nie był jednak ranny, a ból nie zamierzał go powstrzymać przed dowiedzeniem się co się stało z jego smokiem. Na samą myśl o tym, że Gostir został tak brutalnie potraktowany, skręcało go w żołądku. Szedł pewnie, chcąc oddalić się równocześnie od Selwyn, chociaż gdyby ktoś nie znał sytuacji pomiędzy nimi mógł uznać, że po prostu coś znalazł. I może tak właśnie było... Byli na dobrej drodze. Lub właściwie on był.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Stłumił syk bólu, gdy szarpnęła go za ramię, a nogi lekko mu się ugięły. Nie tylko połączenie z Gostirem dawało o siebie znać, ale rany po pazurach wilkołaka również dość długo się goiły. Za długo. I chociaż już powoli się zabliźniły, podskórny ból dalej pozostał. Nie był przytępiony, nie był uśmierzony. Palił żywym ogniem, a dodatkowo złamane(?) kości wydawały się poruszać między mięśniami dodając jedynie temu okrutnych męczarni. Zacisnął oczy, nie chcąc, by ani jedna łza bólu się przez nie przedostała. Nigdy nie miał okazywać słabości. Już nigdy więcej, chociażby nie wiadomo co. Ani przy niej, ani przy kimkolwiek innym. Zassał gwałtownie powietrze, po czym spojrzał prosto w zielone tęczówki Lucindy. W jego czaił się gniew wymieszany z bólem, co tworzyło okrutną mieszankę najgorszych negatywnych odczuć. Nigdy go takim nie widziała. Nie wiedziała, co działo się podczas ich rozłąki. Tak naprawdę w ogóle już nie znała Morgotha Yaxley'a ani tego do czego był zdolny. Jednak czy kiedykolwiek mogli powiedzieć, że się znali? Czy nie wytworzyli doskonałych obrazów siebie samych? Jacy byli naprawdę? Zacisnął zęby, ściskając po raz kolejny oczy. Wyprostował się, pokonując ból, który nieświadomie lub świadomie mu zadała, by zwrócić jego uwagę. Tylko dlaczego zadawała te pytania skoro znała już odpowiedź? Jej twarz, jej słowa, jej gesty. Wszystko mówiło, że wiedziała. Nie popełnił żadnego przestępstwa, rzucając tamten czar. Po prostu coś poszło nie tak. To wszystko. Ale czy był to powód do przerywania poszukiwań? Musieli go znaleźć czym prędzej. Musieli... On musiał. Ona mogła robić, co chciała.
- Zostaw mnie! - powtórzył, chociaż teraz kładł nacisk właśnie na swoją osobę. Czuł się silniejszy po tym momencie bólu. Zupełnie jakby krew ponownie popłynęła mu w żyłach, ale z o wiele większą siłą i mocą. Krwawienie ustępowało, a razem z nim dolegliwości. Patrzył na nią teraz z góry, czując jak wszystko odchodzi. Jak znowu czuje się dobrze jak poprzednio. Ale coś się zmieniło. Zupełnie jakby nie krew, a ogień wędrował mu wewnątrz naczyń krwionośnych. I chociaż kolejny raz powiedział, by go puściła, nie wyszarpnął się. Im mocniej zaciskała palce, tym on czuł coraz mniej.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
- Miałabyś jedno zmartwienie mniej - powiedział zimno, po czym po raz ostatni przejechał spojrzeniem po jej twarzy i odwrócił się, by pójść dalej w stronę, w którą ktoś zawlókł jego smoka. A ona... Ona mogła robić, co uważała za słuszne.
|zt x2
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Jednym z tradycyjnych elementów Festiwalu Lata jest konkurs alchemiczny, odbywający się w malowniczej i spokojnej scenerii jednej z leśnych polan. Organizatorzy zadbali o to, by odpowiednio oznaczyć drogę dojścia do polany; w powietrzu unoszą się niewielkie świece i bukieciki kwiatów, a na końcu ścieżki znajduje się przestronna, pachnąca kwieciem polana, już przygotowana do alchemicznych zmagań. Na samym środku znajduje się duży stół, na którym czekają ingrediencje i przybory alchemiczne, a także główny punkt programu - maliny zebrane pierwszego dnia festiwalu. Na bokach stołu znajdują się stanowiska alchemiczne, na każdym z nich znajduje się już kociołek. Polana jest ocieniona przez drzewa, nie docierają tu też dźwięki festiwalu. Atmosfera zdaje się idealnie sprzyjać skupieniu niezbędnemu do uwarzenia mikstur. Zgodnie z tematyką festiwalu będą to wywary mające sprzyjać romantycznej aurze.
Na dużym stole pośrodku polany znajdują się rozmaite ingrediencje. Każdy z alchemików musi spośród nich wybrać ingrediencje roślinne i zwierzęce. Sercem wywaru będą zebrane uprzednio maliny.
ST znalezienia składników najwyższej jakości wynosi 50. Do rzutu liczą się odpowiednio biegłości zielarstwa (ingrediencje roślinne) i opieki nad magicznymi stworzeniami (ingrediencje zwierzęce). Udany rzut skutkuje dodatkowym bonusem do punktacji (5 punktów), a do rzutu doliczana jest wyższa biegłość - zielarstwa lub ONMS. Gracz nie musi wypisywać, jakie ingrediencje losuje, nie będzie nimi ograniczony w następnych etapach.
Każdy z alchemików ma do uwarzenia trzy eliksiry do wyboru spośród dostępnych receptur. W zależności od poziomu trudności są różnie punktowane. Wybrany eliksir nie może się powtarzać. Za osiągnięcie ST eliksiru odpowiada zawsze pierwsza kość. Nieosiągnięcie ST skutkuje brakiem punktów za eliksir. Eliksiry ze ST powyżej 60 są dostępne tylko dla postaci mających co najmniej 5 punktów statystyk.
W jednej turze postać może uwarzyć jeden eliksir. W poście musi zostać określone, jaki to eliksir i jaką ma moc.
Alchemik przy odpowiednich umiejętnościach może mieć wpływ na moc eliksiru.
Podwójna moc - ST 60
Potrójna moc - ST 100
Poczwórna moc - ST 140
Za moc eliksiru odpowiada zawsze druga kość. Żeby osiągnąć wymaganą moc należy osiągnąć ST (rzut plus bonus za biegłość astronomii). Nieosiągnięcie ST skutkuje obniżeniem wartości eliksiru; wywar taki nie ma zwiększonej mocy i otrzymuje punktację zgodną z poniższym spisem.
(2 roślinne i 2 zwierzęce)Prosty w przygotowaniu napar o przyjemnej czerwonej barwie i charakterystycznym zapachu malin. Poprawia nastrój, rozwesela.
(2 roślinne i 2 zwierzęce)Miętowy zapach tej nalewki orzeźwia i przegania ponure myśli. Wprawia w dobry nastrój i dodaje energii do działania, zwiększa śmiałość - zwłaszcza jeśli chodzi o wyznawanie uczuć.
(2 roślinne i 2 zwierzęce)Po jego zastosowaniu w czarodzieju budzi się ogromna ochota do śpiewania wybrankowi lub wybrance piosenek o miłości. Nie wymaga biegłości śpiewu, poprawia głos nawet najgorzej śpiewającej osoby.
(2 roślinne i 2 zwierzęce)Po zastosowaniu tego eliksiru czarodziej odkrywa w sobie iście poetycki nastrój i chęć deklamowania wybrankowi lub wybrance miłosnych poematów. Nie wymaga biegłości tworzenia poezji, choć jej posiadanie niewątpliwie pomoże oczarować ukochaną osobę.
(2 roślinne i 2 zwierzęce)To bardzo łagodny eliksir miłosny, wprawiający raczej w stan zauroczenia i lekkiej fascynacji wobec osoby znajdującej się najbliżej pijącego. Wydziela przyjemny zapach róż i ma bladoróżowy kolor o lekko perłowym połysku.
(2 roślinne i 2 zwierzęce)Silniejszy eliksir miłosny na bazie waleriany. Wprawia w stan zauroczenia przywodzącego na myśl miłość od pierwszego wejrzenia. Prawidłowo warzony wydziela upojną woń waleriany.
(2 roślinne i 2 zwierzęce)Najsilniejszy z eliksirów możliwych do uwarzenia w konkursie. Używa się go jak perfumy; osoba, która się nim posmaruje, wydaje się równie piękna jak wila i budzi fascynację płci przeciwnej. Działa również w przypadku mężczyzn.
Polana została przygotowana, a drogi do niej odpowiednio oznaczone. Wszystko było gotowe na nadejście alchemików – stół z ingrediencjami, a także stanowiska, przy których już stały kociołki i inne niezbędne przybory. Kiedy czarodzieje schodzili się – zarówno alchemicy, jak i kibicujący ich staraniom bliscy i przyjaciele, pokierowani do wydzielonej części polany – na środek wystąpił starszawy czarodziej o potarganej grzywie siwych włosów, Eugene Waffling, doświadczony alchemik, który uczestniczył w prowadzeniu ministerialnych kursów dla młodych adeptów tej trudnej sztuki.
- Miło mi powitać wszystkich zainteresowanych wspaniałą i subtelną sztuką, jaką jest warzenie mikstur – zaczął, dłonią poprawiając krzywo osadzone na nosie okulary. – Zanim jednak oddamy się jakże sielskiej atmosferze festiwalu i spróbujemy uwarzyć te cudowne mikstury wspomagające dobry, romantyczny nastrój... Warto pamiętać o niedawnych wydarzeniach i tragedii, która się rozegrała, a która dotknęła także naszą małą, alchemiczną społeczność. Uczcijmy minutą ciszy Billy’ego Havishama, ubiegłorocznego zwycięzcę tej konkurencji, a także kilku innych alchemików, którzy ofiarowali swoje umiejętności Ministerstwu Magii i zginęli w tragicznym pożarze.
Eugene zamilknął, podobnie jak inni. Minutą ciszy uczczono pamięć tych, którzy zginęli. Dopiero później staruszek przywołał na twarz nieco smutny uśmiech i klasnął w dłonie.
- Wszystkich chętnych spróbować swoich sił zapraszam do wyznaczonych stanowisk. Ingrediencji i przyborów wystarczy dla każdego – zachęcił ich. Nie tylko profesjonaliści mogli spróbować uwarzyć mikstury, Eugene liczył na rozpropagowanie wspaniałej sztuki alchemii i zachęcenie do niej także amatorów.
| Na odpis macie 48 h. W pierwszej turze rzucacie na losowanie składników.
Stanęła gdzieś z boku, na razie tylko oglądając stanowiska, przy których niedługo śmiałkowie mieli uwarzyć zabarwione odrobiną romantyzmu mikstury. Gdy na środek wyszedł prowadzący (poznała go po tych charakterystycznych, zmierzwionych włosach, lśniących zawsze na zdjęciach tylnych okładek popularnych książek dla początkujących eliksiroznawców), spojrzenie mimowolnie przeniosła na niego. Milczała, kiedy mówił, i milczała tym bardziej, kiedy poprosił o minutę ciszy, chociaż nie do końca wiedziała, czemu miało to służyć. Dlaczego nikt nie cieszył się ze spalonego Ministerstwa Magii? Czy to nie na popiołach stratowanych budowli budowano kolejne potęgi?
Westchnęła cicho, gdy zaproszono zgłoszonych do stanowisk, wcześniej pozwalając im na wybranie spośród zgromadzonych ingrediencji tych najlepszych. W głowie zaczynała układać sobie plan, więc dobór odpowiednich składników był już dla niej o wiele łatwiejszy. Podeszła do głównego stołu z niewielkim koszykiem podarowanym jej przez jakąś wyjątkowo miłą (skąd się brali tacy ludzie?) asystentkę i zaczęła wzrokiem omiatać zgromadzone alchemiczne dobra.
| i w zielarstwie i w onms mam II poziom, więc bonus +10
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
'k100' : 83
Dla relaksu decyduję się na wzięcie udziału w konkursie alchemicznym. Nie uśmiecha mi się zawitanie do Weymouth oraz konkurencja z wszelkimi osobnikami poza stanem szlacheckim, ale potrzebuję teraz odskoczni od ciągłych myśli na temat własnej przyszłości. Z początku wydaje mi się, że miałem nad tym kontrolę, ale jak teraz się nad tym zastanawiam, to muszę przyznać, że to nieprawda. Od zawsze steruje mną nestor wraz z innymi męskimi potomkami i chociaż od zawsze jestem im posłuszny, to mimo wszystko pozostaje pewne ukłucie niezadowolenia czy raczej zawodu, że pozorne bycie kowalem swego losu to nadal utarty, nic nieznaczący schemat. Nieprawdziwy.
Mam lekką tremę, gdyż nie uważam się za mistrza eliksirotwórstwa. Ba, moim umiejętnościom wiele brakuje do perfekcji, dlatego na pewno nie olśnię wszystkich swoimi niesamowitymi, utalentowanymi dłońmi. Nie martwi mnie to, ale to prawda, chciałbym być najlepszy. Mam w sobie ślizgońską ambicję, miałem ją już w szkole, a uczestnictwo w Klubie Ślimaka u profesora Slughorna tylko podsycało chęć wybicia się ponad innych. Nic się w tej materii nie zmieniło, ale podchodzę do sprawy zdroworozsądkowo. Czy też jak kto woli, pesymistycznie. Wszędzie i zawsze węszę porażkę, dlatego nie nastawiam się na nic szczególnego. Po prostu cieszę się z kolejnej okazji do podreperowania swoich umiejętności. Jeśli uda mi się nie wywołać eksplozji eliksiru to już wtedy będę zadowolony ze swojego wyniku.
Zbieram się na polanie wraz z innymi uczestnikami, rozglądając się za znajomymi twarzami. Jest ich kilka, każdemu uprzejmie kiwam głową na powitanie. Chwilę później wsłuchuję się już w słowa Wafflinga rozpoczynającego konkurs. Zgodnie z jego wolą rzeczywiście milczę ku pamięci osób, które kiedyś znałem. Później na wydany znak staję przy pierwszym lepszym stoisku, na którym już znajdują się bezpieczne przybory oraz maliny. Potem kieruję swoje kroki do wielkiego, alchemicznego stołu z rozłożonymi ingrediencjami. Oglądam je skrupulatnie w nadziei, że uda mi się odsiać te gorsze oraz odnaleźć takie, które posiadają najwyższą jakość. Co może być niestety trudne ze względu na ograniczony czas oraz sporą ilość składników widniejących na blacie.
I powiedziała więcej niż słowa.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset