salon - urodziny polki
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pola ma dziewiętnaście lat, ale już niebawem stanie się dwudziestoletnią panienką. Usta Poli mówią mądrzej niż na dziewiętnastolenią przystało, a oczy jej widziały też za dużo - stąd nikogo już nie dziwi, to że z wyczekiwaniem największym krzątano się w ostatnich dniach na ulicy Roberta Adama. Pola do urodzin podchodzi niezwykle poważnie, bardzo lubi je celebrować, a chociaż nie miała ku temu sposobności podczas nauki w Beauxbutons (bo wakacje!), to teraz zamierza sobie odbić. Cały dom przystroiła w brokacie, który zawieszony na wysokości oczu, sprawia że czujemy się, jakbyśmy pływali w wódce ze złotem. Światła są przygaszone, w jednej części pokoju podkręcony kolor mieni brokat na czerwieni kawalątki. Wszędzie ciepłe poduchy i wielkie popielniczki, lpłynąca z niewiadomego źródła muzyka zrelaksuje każdego gościa. Kilka dobrych przekąsek ma się może jednak nijak do wszechogarniającego zapachu alkoholowych mieszanek, ale tak na prawdę czy jedzenie jest tak ważne? Sama Polka siedzi w fotelu przy wejściu do domu i w nim czeka na najbliższych gości gromadkę. A niedługo będzie tak jak na obrazku, bo się zaoferował przyjaciel co przygrywa na gitarze, że się tak zniszczy, jakby jutro miało nie być.
(krótkie posty <3)
Pola ma dziewiętnaście lat, ale już niebawem stanie się dwudziestoletnią panienką. Usta Poli mówią mądrzej niż na dziewiętnastolenią przystało, a oczy jej widziały też za dużo - stąd nikogo już nie dziwi, to że z wyczekiwaniem największym krzątano się w ostatnich dniach na ulicy Roberta Adama. Pola do urodzin podchodzi niezwykle poważnie, bardzo lubi je celebrować, a chociaż nie miała ku temu sposobności podczas nauki w Beauxbutons (bo wakacje!), to teraz zamierza sobie odbić. Cały dom przystroiła w brokacie, który zawieszony na wysokości oczu, sprawia że czujemy się, jakbyśmy pływali w wódce ze złotem. Światła są przygaszone, w jednej części pokoju podkręcony kolor mieni brokat na czerwieni kawalątki. Wszędzie ciepłe poduchy i wielkie popielniczki, lpłynąca z niewiadomego źródła muzyka zrelaksuje każdego gościa. Kilka dobrych przekąsek ma się może jednak nijak do wszechogarniającego zapachu alkoholowych mieszanek, ale tak na prawdę czy jedzenie jest tak ważne? Sama Polka siedzi w fotelu przy wejściu do domu i w nim czeka na najbliższych gości gromadkę. A niedługo będzie tak jak na obrazku, bo się zaoferował przyjaciel co przygrywa na gitarze, że się tak zniszczy, jakby jutro miało nie być.
(krótkie posty <3)
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
- Zostań koniecznie, przekonam Billego, on nie jest aż taki straszny - zapewniam kiwając ochoczo głową i szukając potwierdzenia w oczach innych, ale oni nie znają Billego niestety. Śmiechłabym, gdybym usłyszała, że ktoś wreszcie wziął mnie za kobiece usta. Narazie wszyscy traktują mnie jak dziecko, a do dziś byłam nastolatka, więc właściwie to mieli ku temu powody!
- Masz siorę w USA! Jaka jest, duzo czyta wierszy?!??! Bo ja mam cały tomik bitników - podnieciłam się, a kiedy Jozuef tłumaczy Lyrze, to otwieram Zippo i podpalam znów skręta. To wszystko wokół mnie już do mnie dotarło, więc kiedy krztuszę się trochę dymem, to nagle uśmiecham się błogo, bo już nic nie rozumiem z tego co powiedział Jozuef, ale chyba jest bardzo mądry. - Ja jestem Polką i czytam w myślach - rozmarzyłam się, bo jeżeli Jozuef ma takie myśli jak mam ja, ze on ma, to będzie nam się tutaj cudownie razem mieszkało. Tylko musi koniecznie chodzić bez koszulki, bo inaczej to chyba nie umiem czytać w myślach.
Później Lyra znów coś mówi, ale jej słowa są dla mnie zagwozdką, macham głową bardzo powoli i ociężałą ręką podaję jej Zippo i skręta, którego nie paliła. W moich myślach pokazuje się drukowanymi literami J O Z U E F. Wow, co za świetne imię. Opieram się chyba o ścianę, ale ta ściana trochę pachnie jak Barry, chociaż nie znałam jak pachnie Barry, póki się nie oparłam o tę ścianę.
- Barry, pokażesz nam jak sie pali opioma? - proszę odchylając głowę do ściany, niech mi wybaczy, że nie skontaktuję teraz, że może nie chce palić przy siostrze. Co się dzieje u Polki, zostaje u Polki!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Można tak powiedzieć, że dzisiaj każdy przyszedł i dostał jakąś niespodziankę od Polki. Barry na przykład ujrzał swoją siostrę. Ona miała pewnie podobnie. W głębi ducha cieszył się, że nie było tu nigdzie Garretta.
Skinął głowę Józefowi i uśmiechnął się wesoło słysząc toast. Podniósł lekko szklankę.
-Pewnie.- odrzekł, po czym wypił kilka łyków. Poczuł, jak to powoli zaczyna na niego działać. O tak, chciał znów doznać tych cudownych wrażeń. nie ważne, że tu nie było Milicenty. Jedynie pójdzie do niej, by dotrzymać jej towarzystwa.
Zdążył wypić toast, gdy zauważył jak Polka o niego się opiera. Początkowo myślał, że straciła równowagę czy coś, ale ta nie chciała zmienić swej pozycji. Lecz to nie było wszystko. Słysząc jej pytanie, chciał ją normalnie zamordować. Na Merlina, jeszcze Lyra mogła to usłyszeć! Aby nie wydać siebie przed własną siostrą, roześmiał się podnosząc nieco drinka nad Polką, aby potem drugą dłonią zmusić ją do obrócenia się.
-Kochana, chyba mnie z kimś pomyliłaś.- powiedziawszy, obniżył rękę ze swoim drinkiem i wypił kilka łyków, a następnie pochylił się do jej ucha. -Zgłupiałaś... nie przy mojej siostrze idiotko.- wyszepnął po czym posłał jej jeszcze stanowcze spojrzenie. -To co, po drinku dla każdej panienki i pana? - powiedział do reszty. Uśmiechnął się wesoło, lecz w głowie już swoje obmyślił. Polka chciała opium? To dostanie narkotyk, tylko że lepszy! Ale niech zatrzyma grono przy sobie, aby mógł spokojnie dorzucić parę centów do każdej szklanki.
Skinął głowę Józefowi i uśmiechnął się wesoło słysząc toast. Podniósł lekko szklankę.
-Pewnie.- odrzekł, po czym wypił kilka łyków. Poczuł, jak to powoli zaczyna na niego działać. O tak, chciał znów doznać tych cudownych wrażeń. nie ważne, że tu nie było Milicenty. Jedynie pójdzie do niej, by dotrzymać jej towarzystwa.
Zdążył wypić toast, gdy zauważył jak Polka o niego się opiera. Początkowo myślał, że straciła równowagę czy coś, ale ta nie chciała zmienić swej pozycji. Lecz to nie było wszystko. Słysząc jej pytanie, chciał ją normalnie zamordować. Na Merlina, jeszcze Lyra mogła to usłyszeć! Aby nie wydać siebie przed własną siostrą, roześmiał się podnosząc nieco drinka nad Polką, aby potem drugą dłonią zmusić ją do obrócenia się.
-Kochana, chyba mnie z kimś pomyliłaś.- powiedziawszy, obniżył rękę ze swoim drinkiem i wypił kilka łyków, a następnie pochylił się do jej ucha. -Zgłupiałaś... nie przy mojej siostrze idiotko.- wyszepnął po czym posłał jej jeszcze stanowcze spojrzenie. -To co, po drinku dla każdej panienki i pana? - powiedział do reszty. Uśmiechnął się wesoło, lecz w głowie już swoje obmyślił. Polka chciała opium? To dostanie narkotyk, tylko że lepszy! Ale niech zatrzyma grono przy sobie, aby mógł spokojnie dorzucić parę centów do każdej szklanki.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Ano nie było Milcenty, bo najwyraźniej coś się musiało zdarzyć, że Polka jej nie zaprosiła. Może najzwyczajniej w świecie zapomniała? Miała tylu żuli do wykąpania, że nic dziwnego, że się nie zainteresowała specjalnie zapraszaniem pewnych osób. Pewnie Barry by się uradował na jej widok, pewnie pies też by się uradował, ale Pola to jest Pola, kto tam wie, co jej w głowie siedzi. Teraz siedzi jej to, co wyczytała w głowie Jozuefa, czyli jego klata na jej kanapie jak jutro będzie robić sobie jajka sadzone. To będzie taki widok, że można się już zechcieć trochę kłaść spać.
Aleale, nie ma tak dobrze, trzeba się bawić. Kiedy Barry-ściana, się tak oburzył, że powiedziała to przy Lyrze, ona pokręciła głową. - Nie wolno kłamać, wiesz - ale mówi to wtedy, kiedy on mówi, więc kiwa posłusznie głową, zagłuszona przez jego stanowczy ton. Wyrzuca dłonie w powietrze i zaczyna się gibać do powolnej muzyczki, a Barry niechże idzie dosypać wróżkowego pyłu do drineczków każdego gościa.
Aleale, nie ma tak dobrze, trzeba się bawić. Kiedy Barry-ściana, się tak oburzył, że powiedziała to przy Lyrze, ona pokręciła głową. - Nie wolno kłamać, wiesz - ale mówi to wtedy, kiedy on mówi, więc kiwa posłusznie głową, zagłuszona przez jego stanowczy ton. Wyrzuca dłonie w powietrze i zaczyna się gibać do powolnej muzyczki, a Barry niechże idzie dosypać wróżkowego pyłu do drineczków każdego gościa.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Lyrze z zaintrygowania aż zaświeciły się oczy.
- O jejku... Naprawdę? - zapytała, żałując jednocześnie, że sama nigdy nie widziała nic poza Anglią. A naprawdę by chciała, tym bardziej, że tyle osób dookoła snuło jej takie ciekawe wizje. Najpierw Glaucus, a teraz Józek w swoich opowieściach o siostrze. Może kiedyś, kiedy (jeśli?) zostanie znaną malarką i będzie ją na to stać? - A ten przedmiot, ta "zapalniczka"... Jest naprawdę... Niezwykła. Nigdy wcześniej takiej nie widziałam.
Na szczegółach niestety i tak się nie znała, więc przyjmowała za pewnik wyjaśnienia kolegi. Dla niej nawet takie drobnostki, dla mugoli i mugolaków pewnie całkowicie normalne przedmioty, były niezwykłe, niczym z jakiegoś innego świata, który istniał obok, ale z którym przez lata nie miała okazji się zetknąć.
Józef zresztą poszedł za nią, towarzyszył jej także przy spotkaniu z Barrym. Lyra obserwowała ich, uśmiechając się lekko i od czasu do czasu wtrącając w ich wymianę zdań, ale później jej brat znowu został zaczepiony przez Polly. Zajęta rozmową z Józefem, nie słyszała ich, tym bardziej, że w pomieszczeniu było głośno i trzeba było się bardzo skupić, żeby wyłapać cokolwiek. Szczęśliwie dla Barry'ego. Miała jednak wrażenie, że trochę się sprzeczali. Przesunęła się lekko w ich stronę, ale nadal nie wyłapała sensu. Cóż, trudno.
- Tak, troszeczkę widać - odpowiedziała na pytanie znajomego, jednak wciąż zerkała na Polly i Barry'ego. - Nie ma sprawy, możemy porozmawiać później. Mam nadzieję, że będzie lepiej.
Nie ciągnęła go za język. Na pewno jeszcze będą mieć dużo okazji do rozmów. Zresztą, tutaj byli po to, żeby dobrze bawić się na urodzinach panny Havisham, nie dołować jakimiś problemami. Szkoda tylko, że nie wiedziała, co takiego planował jej brat, bo pewnie próbowałaby go jednak od tego odwieść. Zabawa zabawą, ale... No cóż, Barry jednak dobrze pilnował swoich tajemnic.
- O jejku... Naprawdę? - zapytała, żałując jednocześnie, że sama nigdy nie widziała nic poza Anglią. A naprawdę by chciała, tym bardziej, że tyle osób dookoła snuło jej takie ciekawe wizje. Najpierw Glaucus, a teraz Józek w swoich opowieściach o siostrze. Może kiedyś, kiedy (jeśli?) zostanie znaną malarką i będzie ją na to stać? - A ten przedmiot, ta "zapalniczka"... Jest naprawdę... Niezwykła. Nigdy wcześniej takiej nie widziałam.
Na szczegółach niestety i tak się nie znała, więc przyjmowała za pewnik wyjaśnienia kolegi. Dla niej nawet takie drobnostki, dla mugoli i mugolaków pewnie całkowicie normalne przedmioty, były niezwykłe, niczym z jakiegoś innego świata, który istniał obok, ale z którym przez lata nie miała okazji się zetknąć.
Józef zresztą poszedł za nią, towarzyszył jej także przy spotkaniu z Barrym. Lyra obserwowała ich, uśmiechając się lekko i od czasu do czasu wtrącając w ich wymianę zdań, ale później jej brat znowu został zaczepiony przez Polly. Zajęta rozmową z Józefem, nie słyszała ich, tym bardziej, że w pomieszczeniu było głośno i trzeba było się bardzo skupić, żeby wyłapać cokolwiek. Szczęśliwie dla Barry'ego. Miała jednak wrażenie, że trochę się sprzeczali. Przesunęła się lekko w ich stronę, ale nadal nie wyłapała sensu. Cóż, trudno.
- Tak, troszeczkę widać - odpowiedziała na pytanie znajomego, jednak wciąż zerkała na Polly i Barry'ego. - Nie ma sprawy, możemy porozmawiać później. Mam nadzieję, że będzie lepiej.
Nie ciągnęła go za język. Na pewno jeszcze będą mieć dużo okazji do rozmów. Zresztą, tutaj byli po to, żeby dobrze bawić się na urodzinach panny Havisham, nie dołować jakimiś problemami. Szkoda tylko, że nie wiedziała, co takiego planował jej brat, bo pewnie próbowałaby go jednak od tego odwieść. Zabawa zabawą, ale... No cóż, Barry jednak dobrze pilnował swoich tajemnic.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
- Życie mi ratujesz. - Posłałem ciepły uśmiech tej, która obiecała, że pogada z nijakim Billego i, że kimną mnie na kanapie. Z wdzięcznością przyjąłem ofertę, czując, że los się dzisiejszego dnia do mnie wbrew pozorom uśmiechnął. Miałem wszak gdzie spać, a w zamian musiałem się trochę pokręcić, napić, coby nie psuć ludziom zabawy. Osobiście nie przepadałem za tego typu uroczystościami, lecz potrafiłem je przetrwać. Byłem wszak Polakiem.
- Hah, tak. Zjechała do Anglii na początku sierpnia. Ciekawe czy ciągle się gdzieś tu kręci...I więcej maluje. Jest malarką. Choć założę się, że wiele też czyta. - Kompletnie nie zrozumiałem czym są bitki, lecz to nie było takie istotne. Uśmiechnąłem się, pokiwałem głową, przypomniało mi się, że kiedyś jadłem bitki wołowe i to było coś w stylu kotletów. Zaburczało mi więc w brzuchu gdyż myśl o czytaniu kotletów wydała mi się wyjątkowo apetyczna.
- Polka? Cieszę się więc, że trafiłem z prezentem. Prawie jak przeznaczenie. - Powiedziałem po polsku, czując pewne zakłopotanie swymi słowami. No ale fakt, że towarzystwo jest tu w stanie różnym, dodawał mi odwagi i rozplątywał język. Wyszczerzyłem się więc zawadiacko, by zaraz wznieść toast za dodatkowe zajęcia z eliksirów. Upiłem zawartości butelki. Chrząknąłem, bo naturalnie nie pomyślało mi się o zapojce. No ale, bywało gorzej. Uśmiechnąłem się ku Lyrze. opowiem jej wszystko, gdy znajdzie się chwilka, a teraz...Jakoś tak patrząc na Polly zacząłem nieśmiało wybijać rytm stopą. Ostatecznie upiłem większego łyka, przepraszająco spojrzałem na Lyrę, odstawiłem butelkę na kawału czegoś i ruszyłem w stronę Polki, już pewniej kiwając się się w rytm muzyki. Lubiłem tańczyć, więc chętnie ująłem solenizantkę porywając ją w pląsy i będąc jednocześnie podparciem dla jej mało trzeźwego stanu.
- Hah, tak. Zjechała do Anglii na początku sierpnia. Ciekawe czy ciągle się gdzieś tu kręci...I więcej maluje. Jest malarką. Choć założę się, że wiele też czyta. - Kompletnie nie zrozumiałem czym są bitki, lecz to nie było takie istotne. Uśmiechnąłem się, pokiwałem głową, przypomniało mi się, że kiedyś jadłem bitki wołowe i to było coś w stylu kotletów. Zaburczało mi więc w brzuchu gdyż myśl o czytaniu kotletów wydała mi się wyjątkowo apetyczna.
- Polka? Cieszę się więc, że trafiłem z prezentem. Prawie jak przeznaczenie. - Powiedziałem po polsku, czując pewne zakłopotanie swymi słowami. No ale fakt, że towarzystwo jest tu w stanie różnym, dodawał mi odwagi i rozplątywał język. Wyszczerzyłem się więc zawadiacko, by zaraz wznieść toast za dodatkowe zajęcia z eliksirów. Upiłem zawartości butelki. Chrząknąłem, bo naturalnie nie pomyślało mi się o zapojce. No ale, bywało gorzej. Uśmiechnąłem się ku Lyrze. opowiem jej wszystko, gdy znajdzie się chwilka, a teraz...Jakoś tak patrząc na Polly zacząłem nieśmiało wybijać rytm stopą. Ostatecznie upiłem większego łyka, przepraszająco spojrzałem na Lyrę, odstawiłem butelkę na kawału czegoś i ruszyłem w stronę Polki, już pewniej kiwając się się w rytm muzyki. Lubiłem tańczyć, więc chętnie ująłem solenizantkę porywając ją w pląsy i będąc jednocześnie podparciem dla jej mało trzeźwego stanu.
Gość
Gość
Świat wkoło drżał w posadach, lecz z jakiegoś powodu nie przeszkadzało mi to wcale - porwałam ze stołu którąś z kolorowych butelek o boskiej zawartości, w drugą dłoń chwyciłam chłodną strukturę kieliszka, delektując się w milczeniu podniosłością tej chwili. Kilka nie do końca stabilnych i prostych kroków później opierałam się już o ścianę, przeklinając w duchu fakt, że pomimo rozchwianych obrazów rozpościerających się przed oczami i promili dudniących bestialsko w krwiobiegu, moje myśli wciąż pozostawały (względnie) trzeźwe; raz za razem dobijała mnie mdłość i patetyczność tego przyjęcia, więc zatopiłam ją w kolejnym monstrualnym łyku trunku.
Zjechałam w dół wzdłuż ściany, siadając tuż pod nią i dopiero teraz zauważając, że koło mnie spoczywał (spał? konał?) nie do końca czysty, nie do końca ogolony i nie do końca młody jegomość, od którego poczułam mocną woń alkoholu.
- Przepraszam - mruknęłam, gdy przez przypadek szturchnęłam go łokciem w ramię, jednak on nie zareagował, wciąż trwając w kompletnym bezruchu. Przez chwilę przeszło mi nawet przez myśl, że nie żyje, ale nie przejęłam się tym zbytnio - towarzystwo martwych nigdy mi nie przeszkadzało, więc wzniosłam tylko toast, stuknęłam kieliszkiem o jego głowę (dalej nawet nie drgnął) i znów napiłam się, zaraz potem po raz kolejny napełniając naczynie.
Przypomniałam sobie nagle o obecności pozostałych w pomieszczeniu, co przywołało tylko na moją twarz niepowstrzymany grymas. Zmierzyłam ich wzrokiem, z niezadowoleniem dostrzegając cztery rude, piegowate istoty (zdawały mi się mnożyć w oczach, czy to jakiś zlot płomiennowłosych nieudaczników?) i mimowolnie zauważając, że Polly świergoliła jeszcze bardziej uciążliwie, niż zwykle. Zamknęłam oczy, by świat przestał kręcić się jak na najpiękniejszej z karuzel - dlaczego czarodziejski alkohol musiał być taki mocny? a może na mój stan miały tylko wpływ nieprzyzwoite ilości trunku, które wlałam w siebie w przeciągu pięciu minut? - jednak tylko po to, by zaraz znowu je otworzyć.
- To tylko zapalniczka, nie wiem, czym się ekscytujesz - wyburczałam zadziwiająco sensownie w stronę którejś z rudych dziewczyn (nie wiedziałam już, która z tych trzech była prawdziwa, a która wyłącznie wytworem mojej rozpijaczonej wyobraźni), a potem spojrzałam na żula siedzącego tuż koło mnie. - Ty żyjesz czy nie żyjesz? - spytałam go egzystencjalnie, odstawiając kieliszek na podłogę. Podciągnęłam kolana pod brodę, objęłam nogi ramionami i z nienawiścią spoglądałam na czarodziejów stłoczonych w pokoju.
Zjechałam w dół wzdłuż ściany, siadając tuż pod nią i dopiero teraz zauważając, że koło mnie spoczywał (spał? konał?) nie do końca czysty, nie do końca ogolony i nie do końca młody jegomość, od którego poczułam mocną woń alkoholu.
- Przepraszam - mruknęłam, gdy przez przypadek szturchnęłam go łokciem w ramię, jednak on nie zareagował, wciąż trwając w kompletnym bezruchu. Przez chwilę przeszło mi nawet przez myśl, że nie żyje, ale nie przejęłam się tym zbytnio - towarzystwo martwych nigdy mi nie przeszkadzało, więc wzniosłam tylko toast, stuknęłam kieliszkiem o jego głowę (dalej nawet nie drgnął) i znów napiłam się, zaraz potem po raz kolejny napełniając naczynie.
Przypomniałam sobie nagle o obecności pozostałych w pomieszczeniu, co przywołało tylko na moją twarz niepowstrzymany grymas. Zmierzyłam ich wzrokiem, z niezadowoleniem dostrzegając cztery rude, piegowate istoty (zdawały mi się mnożyć w oczach, czy to jakiś zlot płomiennowłosych nieudaczników?) i mimowolnie zauważając, że Polly świergoliła jeszcze bardziej uciążliwie, niż zwykle. Zamknęłam oczy, by świat przestał kręcić się jak na najpiękniejszej z karuzel - dlaczego czarodziejski alkohol musiał być taki mocny? a może na mój stan miały tylko wpływ nieprzyzwoite ilości trunku, które wlałam w siebie w przeciągu pięciu minut? - jednak tylko po to, by zaraz znowu je otworzyć.
- To tylko zapalniczka, nie wiem, czym się ekscytujesz - wyburczałam zadziwiająco sensownie w stronę którejś z rudych dziewczyn (nie wiedziałam już, która z tych trzech była prawdziwa, a która wyłącznie wytworem mojej rozpijaczonej wyobraźni), a potem spojrzałam na żula siedzącego tuż koło mnie. - Ty żyjesz czy nie żyjesz? - spytałam go egzystencjalnie, odstawiając kieliszek na podłogę. Podciągnęłam kolana pod brodę, objęłam nogi ramionami i z nienawiścią spoglądałam na czarodziejów stłoczonych w pokoju.
Gość
Gość
- Twoja siostra jest jakaś idealna ! - ekscytuję się dalej, może nawet nieco bardziej niż tą całą zapalniczką. - Ty też jesteś artystą!? - wpadłam na ten świetny trop, bo jestem mistrzem dedukcji i wiem, że jak ktoś jest artysta, to zwykle jest dziedziczone. A Józef przecież jest wierszokletą. Poetą. To romantyczniejsze od wszystkiego! Tańcujemy teraz w parze, gdybym się bardziej przejmowała (gdybym była trzeźwa), to bym popchnęła Barrego, by zatańczył z Bernadette, bo wtedy tańczylibyśmy wszyscy razem, a Lyra mogłaby tańczyć z Linette, ale Linette nie widzę. Może zatkała się w toalecie? Parskam śmiechem na tę myśl, jestem w cieszącej me nietrzeźwe myśli odległości od Jozuefa, który tańczy przednie tańce, jak prawdziwy znawca tańców z lat 50. Z miłością do muzyki chyba nie ma żadne z nas problemu, bo znamy nawet kolejne dźwięki.
- A ty powiedz jeszcze coś tak śmiesznie, jak przed chwilą - proszę bardzo Jozuefa, bowiem rozbawiły mnie jego śmieszne szelesty. - To ostatnie słowo było ładne - przyznaję kiwając głową trochę bardziej zamaszyście niż taniec z lat 50. na to pozwala, bo on jest bardzo trudny, ale oczywiście nie tańczymy super pląsów, bo muzyczkę mam powolną, nasz taniec to raczej ja się ledwo gibię na nózkach, ale wydaje mi się, że jestem królową parkietu, a on mnie trzyma, a ja wpadam na niego bardziej i kładę głowę zmęczoną na ramieniu i oczy otwieram zdziwione. - Jozuef, jak tak trzymam głowę, to mi się kręci, jakbym była okropnie nietrzeźwa. Ale to wstyd, Billy będzie bardzo na mnie zły, bo już mu obiecałam, że nie będę tak chodziła, bo to nie pomaga w życiu - unoszę głowę z pomocniczego ramienia Jozuefa i radośnie się uśmiecham. - Jak się cieszę, że zamieszkasz u nas w domu!
Dairine na ziemi, gdyby nie to, że mnie Jozuef trzyma, to też bym pewnie wylądowała na ziemi.
- A ty powiedz jeszcze coś tak śmiesznie, jak przed chwilą - proszę bardzo Jozuefa, bowiem rozbawiły mnie jego śmieszne szelesty. - To ostatnie słowo było ładne - przyznaję kiwając głową trochę bardziej zamaszyście niż taniec z lat 50. na to pozwala, bo on jest bardzo trudny, ale oczywiście nie tańczymy super pląsów, bo muzyczkę mam powolną, nasz taniec to raczej ja się ledwo gibię na nózkach, ale wydaje mi się, że jestem królową parkietu, a on mnie trzyma, a ja wpadam na niego bardziej i kładę głowę zmęczoną na ramieniu i oczy otwieram zdziwione. - Jozuef, jak tak trzymam głowę, to mi się kręci, jakbym była okropnie nietrzeźwa. Ale to wstyd, Billy będzie bardzo na mnie zły, bo już mu obiecałam, że nie będę tak chodziła, bo to nie pomaga w życiu - unoszę głowę z pomocniczego ramienia Jozuefa i radośnie się uśmiecham. - Jak się cieszę, że zamieszkasz u nas w domu!
Dairine na ziemi, gdyby nie to, że mnie Jozuef trzyma, to też bym pewnie wylądowała na ziemi.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Barry zaraz po zgodzie Polki, opuścił jej towarzystwo i poszedł do stoiska, gdzie ludzie robili sobie drinki. Przygotował szklanki dla każdej obecnej tu osoby i wyjął z marynarki swój proszek. Dziś wszystkim spełnią się życzenia, czy to nie cudowne? Z pewnością Polka będzie zachwycona, gdy wszystko będzie szło po jej myśli. Stał tyłem do ludzi, więc dopiero, gdy toś podejdzie, to może zauważyć woreczek z białym proszkiem. Nalał wpierw trochę alkoholu, potem soku, dodał szczyptę proszku oraz skomponował parasolki. Jak to mugole nazywają? Daiquiri. Dał jeszcze kawałek limetki, którą wcześniej pokroił. Woreczek zaraz schował na jego wcześniejsze miejsce, po czym uśmiechnął sie zadowolony widząc swój efekt. Gdyby ktoś nie wiedział, Daiquiri jest na bazie białego rumu, syropu cukrowego i soku z limetki. A skąd takie rzeczy wie, i skąd je wziął u Polki - niech to pozostanie owiane tajemnicą. I tak przecież nie powie. Położył szklanki do znalezionej blisko tacy i niczym kelner, podszedł do dziewczyn trzymając tacę na prawej dłoni. Uśmiechnął się przy tym i spojrzał na Polkę.
- To co, czas wznieść toast za naszą jubilatkę, chyba że tak staro się nie czujesz.- zaśmiał się i wyciągnął tacę do przodu, aby wszyscy mogli wziąć drinka, jeśli tego zechcą.
- To co, czas wznieść toast za naszą jubilatkę, chyba że tak staro się nie czujesz.- zaśmiał się i wyciągnął tacę do przodu, aby wszyscy mogli wziąć drinka, jeśli tego zechcą.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Kto wie. - Odparłem wymijająco. Co prawd bratałem się z liryką oraz prozą, jednak wolałem się tym nie obnosić. Szukający, skrobiący białe wiersze przed snem...brzmiało to absurdalnie, a nie chciałem się narażać na ewentualny brak zrozumienia - zwłaszcza ze strony członków mej drużyny. Dlatego uniknąłem tematu coby oddać się po chwili dyktowaniu Polce zasad quiddicha w ojczystym dla siebie języku. Przez chwilę było mi głupio, że pomyślałem, iż solenizantka mówi o swym pochodzeniu, jednak uśmiechałem się, zachowałem zimną krew i prawdopodobnie nikt, prócz mnie nie spostrzegł mej wtopy.
Wolałem tego jednak nie roztrząsać, dlatego zachęcony melodią postanowiłem porwać Polkę w pląsy. Warto zaznaczyć, że prócz zamiłowania do tańców w chwili obecnej zrodziła się we mnie również troska. Byłem wszak niemal pewny, że jeśli ktoś nie zamontuje na niej jakiegoś ruchomego podparcia, to zaraz poleci ku podłodze, z impetem podobnym do tego, z którym to ja wleciałem przez okno. Obłapiłem ją więc bardziej zuchwale, niżbym tego chciał. Świadomość tego sprawiała, że gubiłem rytm, a kołnierz koszuli wydał mi się nagle wyjątkowo przyciasny. Nie miałem jednak wyboru. Nie chciałem przecież zamiatać nią podłogi na której w chwili obecnej znajdowało się...wszystko wymieszane z niektórymi. Dosłownie. I tak pocieszające było to, że nie należałem do najsłabszych, więc takie asekurowanie Polly nie było dla mnie szczególnym wyzwaniem.
- O-och...- Bąknąłem bezrozumnie, bo mózg mi się na chwilę wyłączył, gdy tak dystans między nami drastycznie zmalał, a jej perfumy zmieszane z oparami alkoholu owinęły mą szyję. - To może zwolnij, co? Alkohol jest jedną z tych rzeczy, która nie ucieknie z butelki póki się mu w tym nie pomoże. Nie wyparuje. Poczeka nawet, aż lepiej się poczujesz. Daję ci słowo. - Próbowałem być dla niej żartobliwy głosem rozsądku, lecz powiedzieć, że sytuacja w której się znajdowałem była dla mnie krępująca to mało. Swego rodzajem ratunkiem, okazał się być zbliżający się toast. Zatrzymałem się, choć i tak właściwie od pewnego czasu bujaliśmy się w miejscu.
- Nie pij może do dna. - Osobiście wolałbym by nie piła niczego i położyła się w łóżku, lecz nie byłem typem osoby, który śmiałby wydawać rozkazy nieznajomym. Zasugerowałem, jej tak szeptem, nim Barry do nas podszedł. Chwyciłem proponowaną mi szklankę. Nie wypadało przecież się wyłamywać.
Wolałem tego jednak nie roztrząsać, dlatego zachęcony melodią postanowiłem porwać Polkę w pląsy. Warto zaznaczyć, że prócz zamiłowania do tańców w chwili obecnej zrodziła się we mnie również troska. Byłem wszak niemal pewny, że jeśli ktoś nie zamontuje na niej jakiegoś ruchomego podparcia, to zaraz poleci ku podłodze, z impetem podobnym do tego, z którym to ja wleciałem przez okno. Obłapiłem ją więc bardziej zuchwale, niżbym tego chciał. Świadomość tego sprawiała, że gubiłem rytm, a kołnierz koszuli wydał mi się nagle wyjątkowo przyciasny. Nie miałem jednak wyboru. Nie chciałem przecież zamiatać nią podłogi na której w chwili obecnej znajdowało się...wszystko wymieszane z niektórymi. Dosłownie. I tak pocieszające było to, że nie należałem do najsłabszych, więc takie asekurowanie Polly nie było dla mnie szczególnym wyzwaniem.
- O-och...- Bąknąłem bezrozumnie, bo mózg mi się na chwilę wyłączył, gdy tak dystans między nami drastycznie zmalał, a jej perfumy zmieszane z oparami alkoholu owinęły mą szyję. - To może zwolnij, co? Alkohol jest jedną z tych rzeczy, która nie ucieknie z butelki póki się mu w tym nie pomoże. Nie wyparuje. Poczeka nawet, aż lepiej się poczujesz. Daję ci słowo. - Próbowałem być dla niej żartobliwy głosem rozsądku, lecz powiedzieć, że sytuacja w której się znajdowałem była dla mnie krępująca to mało. Swego rodzajem ratunkiem, okazał się być zbliżający się toast. Zatrzymałem się, choć i tak właściwie od pewnego czasu bujaliśmy się w miejscu.
- Nie pij może do dna. - Osobiście wolałbym by nie piła niczego i położyła się w łóżku, lecz nie byłem typem osoby, który śmiałby wydawać rozkazy nieznajomym. Zasugerowałem, jej tak szeptem, nim Barry do nas podszedł. Chwyciłem proponowaną mi szklankę. Nie wypadało przecież się wyłamywać.
Gość
Gość
Lyra ożywiła się.
- Twoja siostra jest malarką? – zapytała Józefa, zanim ten jeszcze zniknął. Ta wzmianka od razu ją zainteresowała z wiadomego względu, sama też malowała i zawsze chętnie poznawała inne artystyczne dusze. Najchętniej od razu zarzuciłaby go mnóstwem pytań, ale później jednak Józek poszedł tańczyć z Polly. Nie zatrzymywała go, przyglądając się wszystkiemu z boku, z lekkim uśmiechem na widok ich nieco nieporadnego tańca. Polly wyglądała już na lekko wstawioną, ale z pewnością wypiła więcej niż Lyra, która miała za sobą zaledwie jeden kieliszek trunku i była co najwyżej przyjemnie rozluźniona. Już miała zagadać Barry’ego, ale ten też gdzieś poszedł, by po jakimś czasie wrócić z tacą zastawioną szklaneczkami wypełnionymi drinkami, częstując nimi wszystkich obecnych. Także Lyra wzięła swój, nie chcąc wychodzić na dzieciucha, gdyby była jedyną niepijącą osobą. I tak pewnie była najmłodszą osobą w pomieszczeniu, za tydzień miała skończyć osiemnaście lat, i czasami irytowało ją to, że niektórzy traktowali ją jak dzieciaka.
Nie wiedząc, że Barry dosypał do szklanek pyłu, upiła łyk, posyłając mu lekki uśmiech, żeby o nic się nie martwił. Józek wciąż tańczył z Polly, więc mu nie przeszkadzała, zamiast tego stanęła gdzieś na uboczu, w miejscu skąd widziała większość pomieszczenia, od czasu do czasu popijając ze szklaneczki i czując wpływ alkoholu oraz zawartego w nim dodatku na siebie i swoje zachowanie, szybciej i bardziej niż po poprzednim trunku. Zaczęło jej się też lekko kręcić w głowie, więc usiadła na pierwszej lepszej rzeczy, jaka była w pobliżu i odłożyła niedopitą szklaneczkę na niewielki stolik.
- Twoja siostra jest malarką? – zapytała Józefa, zanim ten jeszcze zniknął. Ta wzmianka od razu ją zainteresowała z wiadomego względu, sama też malowała i zawsze chętnie poznawała inne artystyczne dusze. Najchętniej od razu zarzuciłaby go mnóstwem pytań, ale później jednak Józek poszedł tańczyć z Polly. Nie zatrzymywała go, przyglądając się wszystkiemu z boku, z lekkim uśmiechem na widok ich nieco nieporadnego tańca. Polly wyglądała już na lekko wstawioną, ale z pewnością wypiła więcej niż Lyra, która miała za sobą zaledwie jeden kieliszek trunku i była co najwyżej przyjemnie rozluźniona. Już miała zagadać Barry’ego, ale ten też gdzieś poszedł, by po jakimś czasie wrócić z tacą zastawioną szklaneczkami wypełnionymi drinkami, częstując nimi wszystkich obecnych. Także Lyra wzięła swój, nie chcąc wychodzić na dzieciucha, gdyby była jedyną niepijącą osobą. I tak pewnie była najmłodszą osobą w pomieszczeniu, za tydzień miała skończyć osiemnaście lat, i czasami irytowało ją to, że niektórzy traktowali ją jak dzieciaka.
Nie wiedząc, że Barry dosypał do szklanek pyłu, upiła łyk, posyłając mu lekki uśmiech, żeby o nic się nie martwił. Józek wciąż tańczył z Polly, więc mu nie przeszkadzała, zamiast tego stanęła gdzieś na uboczu, w miejscu skąd widziała większość pomieszczenia, od czasu do czasu popijając ze szklaneczki i czując wpływ alkoholu oraz zawartego w nim dodatku na siebie i swoje zachowanie, szybciej i bardziej niż po poprzednim trunku. Zaczęło jej się też lekko kręcić w głowie, więc usiadła na pierwszej lepszej rzeczy, jaka była w pobliżu i odłożyła niedopitą szklaneczkę na niewielki stolik.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Wszyscy, dosłownie wszyscy chcieli wiedzieć, co też maluje siostra Jozuefa. Jeżeli maluje conajmniej w połowie tak dobrze jak wygląda jej brat, to musi być gdzieś z sir Joshua Reynoldsem w komitywie. Mnie, jako dopiero co wchodząca w dorosłość (20!) najbardziej i tak interesowało to, żeby mi Jozuef szeleścił śmieszne rzeczy i trzymał mnie, bo zaraz upadnę.
Słuchając zasad quiddicha po polsku chichotałam lekko, bo nie wiedziałam, że moje imię może dla niego znaczyć tak wiele, dlatego zadałam głupie pytanie: - A właściwie dlaczego ty tak śmiesznie mówisz, Jozuef? Pochodzisz z jakiś węgier? Nigdy nie słyszałam, żeby mój sąsiad węgier tak mówił. On ciągle tylko mówi egészségére i to jak zaczyna pić wino.
Lekko, bo lekko, ale stąpam mu trochę po stopach, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczy, wszak pozwalam mu spać u siebie na kanapie. Gorzej, gdybym dowiedziała się, że wolałby, żebym zamiast z nim tańczyć, to rozłożyła się na łóżku. Nie sądziłam, że sprowadzam do domu takich chłopców. Billy by go zbił na kwaśne jabłko!
- O, naprawdę? - zdziwiłam się jego logicznym myśleniem i kiwam głową - Masz absolutną rację, Jozuef! - a na potwierdzenie tego łapię drinka od Barrego odpowiadając mu przy okazji - Ja się czuję bardzo młoda, ale nie odmówię, bo widzę, że się napracowałeś! - i zupełnie nieświadoma, że dosypał tam (wróżowego pyłu chyba, bo jak to tak ŚNIEŻKĘ? No chyba, że w zamian zabierze wszystkie moje perły), wychylam NIECAŁEGO. A ponieważ jestem z siebie dumna, to mrugam porozumiewawczo do Jozuefa. - Barry, jakie to smakowite, co to było? - a mój uśmiech z sekundy na sekundę robi się bardziej rozleniwiony i pewnie zaraz serio zemdleję i pójdę w kimę. Naćpali Polke. Więc opieram się jeszcze bardziej o ścianę nazywaną Jozuefem i kiwam głową. - Ty Barry, to jesteś okropnie niepozorny. Niby taki Wizlej, ale wcale bym na pierwszy rzut oka nie powiedziała. Powiedz mi, jesteś taki jakby.. arystokratyczny? - niech mi to wyjaśni, jak oddaję szklankę do Jozuefa, żeby potrzymał, bo ja muszę machać ręką jak mówię do Barrego.
Słuchając zasad quiddicha po polsku chichotałam lekko, bo nie wiedziałam, że moje imię może dla niego znaczyć tak wiele, dlatego zadałam głupie pytanie: - A właściwie dlaczego ty tak śmiesznie mówisz, Jozuef? Pochodzisz z jakiś węgier? Nigdy nie słyszałam, żeby mój sąsiad węgier tak mówił. On ciągle tylko mówi egészségére i to jak zaczyna pić wino.
Lekko, bo lekko, ale stąpam mu trochę po stopach, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczy, wszak pozwalam mu spać u siebie na kanapie. Gorzej, gdybym dowiedziała się, że wolałby, żebym zamiast z nim tańczyć, to rozłożyła się na łóżku. Nie sądziłam, że sprowadzam do domu takich chłopców. Billy by go zbił na kwaśne jabłko!
- O, naprawdę? - zdziwiłam się jego logicznym myśleniem i kiwam głową - Masz absolutną rację, Jozuef! - a na potwierdzenie tego łapię drinka od Barrego odpowiadając mu przy okazji - Ja się czuję bardzo młoda, ale nie odmówię, bo widzę, że się napracowałeś! - i zupełnie nieświadoma, że dosypał tam (wróżowego pyłu chyba, bo jak to tak ŚNIEŻKĘ? No chyba, że w zamian zabierze wszystkie moje perły), wychylam NIECAŁEGO. A ponieważ jestem z siebie dumna, to mrugam porozumiewawczo do Jozuefa. - Barry, jakie to smakowite, co to było? - a mój uśmiech z sekundy na sekundę robi się bardziej rozleniwiony i pewnie zaraz serio zemdleję i pójdę w kimę. Naćpali Polke. Więc opieram się jeszcze bardziej o ścianę nazywaną Jozuefem i kiwam głową. - Ty Barry, to jesteś okropnie niepozorny. Niby taki Wizlej, ale wcale bym na pierwszy rzut oka nie powiedziała. Powiedz mi, jesteś taki jakby.. arystokratyczny? - niech mi to wyjaśni, jak oddaję szklankę do Jozuefa, żeby potrzymał, bo ja muszę machać ręką jak mówię do Barrego.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Sam wcześniej nie dopił drinka, który był łagodny w porównaniu do tego, ale teraz uważnie obserwował, jak inni się zachowują. Dla niektórych to nie jest zbyt duża dawka, ale są też i takie osoby, które od razu odczuwają skutki. Uśmiechał się do tych osób, które brały kieliszek z narkotykiem. Gdy pozostał jeden, wziął go do ręki i odłożył tacę. Podszedł do Polki delektując się smakiem swojego wyrobu. Zaczął zaraz się uśmiechać wesoło.
-To było kochana, drink a'la Polka.- cicho zażartował śmiejąc się wesoło. Ważne, że to zapamięta i gdy poprosi o przepis, to wyśle ją do Billa, który odpowiednio nią się zajmie. Bo tu miał ewidentny dowód na to, że lubi ćpać. No ale nie będzie tego rozgłaszać.
-Może i jestem arystokratą... Ale tytuły mnie nie interesują.- powiedział krótko zerkając na siostrę, która zajęła miejsce. Chyba powinien ją uprzedzić, aby zbyt szybko tego nie piła. Sam ponownie wziął kolejnego łyka pamiętając, aby zbyt wiele od razu nie pić.
-Chyba trochę za mocny zrobiłem, także lepiej pij powoli.- powiedział do Polki, lecz też spojrzał na Józefa dając mu znać, aby nie pozwolił jej zaraz całego napoju wypić. To może potem nie wyjść jej na zdrowie.
-To było kochana, drink a'la Polka.- cicho zażartował śmiejąc się wesoło. Ważne, że to zapamięta i gdy poprosi o przepis, to wyśle ją do Billa, który odpowiednio nią się zajmie. Bo tu miał ewidentny dowód na to, że lubi ćpać. No ale nie będzie tego rozgłaszać.
-Może i jestem arystokratą... Ale tytuły mnie nie interesują.- powiedział krótko zerkając na siostrę, która zajęła miejsce. Chyba powinien ją uprzedzić, aby zbyt szybko tego nie piła. Sam ponownie wziął kolejnego łyka pamiętając, aby zbyt wiele od razu nie pić.
-Chyba trochę za mocny zrobiłem, także lepiej pij powoli.- powiedział do Polki, lecz też spojrzał na Józefa dając mu znać, aby nie pozwolił jej zaraz całego napoju wypić. To może potem nie wyjść jej na zdrowie.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Tak, jest malarką. W sumie rzeczywiście ci o tym nie wspominałem. Jeśli jest ciągle w Anglii to jeśli chcesz mogę ją poprosić by oceniła Twoje prace okiem malarza. Ma większe rozeznanie ode mnie. - W końcu praktykowała malunek na co dzień. Nie byłem jednak pewny czy to co zaproponowałem to dobry pomysł. Ma siostra była wszak specyficzną osobą, artystką w pełni tego słowa znaczeniu. Nie zmieniało to jednak faktu, że jeżeli Lyra chciała podążać tą samą ścieżką to mogła okazać się skarbnicą wiedzy. Nie pociągnąłem jednak tematu dalej, zauważając, że solenizantką zbyt nie pewnie się chybocze w swych solowych pląsach to żem pognał z pomocą.
- Może się dławi? - Rozbawiła mnie. - Z Polski jestem. W Anglii mieszkam ponad 10 lat. - Wyjaśniłem, a po chwili również przestrzegłem, bądź pouczyłem, lecz nie spodziewałem się, że Polka na raz upije połowę drinka, kiedy to ja ledwie obłapiłem swą szklankę. Nic jednak nie powiedziałem. W ciszy przytrzymałem jej szklankę i wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z Barrym, robiąc przy tym za podparci. Oboje najwyraźniej zgadzaliśmy się co do tego, że panienka Polly powinna zwolnić nieco obrotów, jeśli ta noc miała się dla niej zaraz nie skończyć. Poczułem się w sumie, jak matka przyjmująca sugestię swego męża odnośnie dobra dziecka. Skinąłem głową, upijając nieco tego drinka. I rzeczywiście był mocny, jak i taki jakiś...dziwny. Nie żebym jako sportowiec miał okazję pijać alkoholi na litry i moja opinia miała jakieś pokrycie.
- Może usiądziesz gdzieś na chwilę przy jakimś oknie lub się położysz? - Patrzę na nią i widzę, że się pokłada na stojąco i chyli ku ziemi więc proponuję.
- Może się dławi? - Rozbawiła mnie. - Z Polski jestem. W Anglii mieszkam ponad 10 lat. - Wyjaśniłem, a po chwili również przestrzegłem, bądź pouczyłem, lecz nie spodziewałem się, że Polka na raz upije połowę drinka, kiedy to ja ledwie obłapiłem swą szklankę. Nic jednak nie powiedziałem. W ciszy przytrzymałem jej szklankę i wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z Barrym, robiąc przy tym za podparci. Oboje najwyraźniej zgadzaliśmy się co do tego, że panienka Polly powinna zwolnić nieco obrotów, jeśli ta noc miała się dla niej zaraz nie skończyć. Poczułem się w sumie, jak matka przyjmująca sugestię swego męża odnośnie dobra dziecka. Skinąłem głową, upijając nieco tego drinka. I rzeczywiście był mocny, jak i taki jakiś...dziwny. Nie żebym jako sportowiec miał okazję pijać alkoholi na litry i moja opinia miała jakieś pokrycie.
- Może usiądziesz gdzieś na chwilę przy jakimś oknie lub się położysz? - Patrzę na nią i widzę, że się pokłada na stojąco i chyli ku ziemi więc proponuję.
Gość
Gość
Kiwam głową i pokazuję kciukiem, że bardzo mi się podoba - Daj mi przepis! - pewnie zbankrutuję jak każdemu będę stawiała takiego drinka ala polka.
- Czyli żadnego umawianego ślubu ci mama nie złatwia i nie musisz calymi dniami leżeć i pachnieć?? - dopytuję się Barrego, który obiecał, że nie chce mieć tytułu. Gardzę szlachcicami, niech lepiej o tym wie! Szkoda, ze nie ma linety, to by posłuchała jak zaraz zacznę tyrać szlachciców. Judith jest, to posłucha.
- Polski!? To musi być dobre państwo, skoro ma w nazwie moje imie - ujawniam swój narcyzm i tak sobie nucę pod nosem piękną melodię z pięknej Ameryki, kiedy oddaję drinka zgodnie z zaleceniem Barrego-ściany-lekarza.
Jozuef mnie tu chce do łóżka ciągnąć, ale ja i mój sprany mózg łączymy rzeczy niebanalnie.
- Mam się położyć w oknie?! - uznałam to za świetny pomysł, zresztą obiecywałam, że będzie jak na foteczce, także nim się ktokolwiek zdążył zoriętować, otwieram okno na oścież i wychylam się przez nie, a zaraz obkręcam i mówię, a właściwie to wołam - Jakie piękne dziś gwiazdy! Bernadette, ty się znasz na gwiazdach, powiedz mi, co to jest! - pokazuję palcem nad siebie i odpływam trochę, trochę mi się oczy przymykają.
- Czyli żadnego umawianego ślubu ci mama nie złatwia i nie musisz calymi dniami leżeć i pachnieć?? - dopytuję się Barrego, który obiecał, że nie chce mieć tytułu. Gardzę szlachcicami, niech lepiej o tym wie! Szkoda, ze nie ma linety, to by posłuchała jak zaraz zacznę tyrać szlachciców. Judith jest, to posłucha.
- Polski!? To musi być dobre państwo, skoro ma w nazwie moje imie - ujawniam swój narcyzm i tak sobie nucę pod nosem piękną melodię z pięknej Ameryki, kiedy oddaję drinka zgodnie z zaleceniem Barrego-ściany-lekarza.
Jozuef mnie tu chce do łóżka ciągnąć, ale ja i mój sprany mózg łączymy rzeczy niebanalnie.
- Mam się położyć w oknie?! - uznałam to za świetny pomysł, zresztą obiecywałam, że będzie jak na foteczce, także nim się ktokolwiek zdążył zoriętować, otwieram okno na oścież i wychylam się przez nie, a zaraz obkręcam i mówię, a właściwie to wołam - Jakie piękne dziś gwiazdy! Bernadette, ty się znasz na gwiazdach, powiedz mi, co to jest! - pokazuję palcem nad siebie i odpływam trochę, trochę mi się oczy przymykają.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Lyra, ze względu na to, że regularnie zażywała eliksiry na skutki pozaklęciowe, zawsze odczuwała tego typu rzeczy szybciej i mocniej niż inni. Początkowo odczuwała silne pobudzenie. Wstała z tej kanapy czy na czym tam siedziała i krążyła po pokoju, próbując spożytkować nadmiar energii. Otoczenie wydawało jej się jakby bardziej kolorowe, zarysy były ostrzejsze, dźwięki mocniej wdzierały się w uszy. W którymś momencie potknęła się o coś, chyba o czyjeś nogi, wpadła twarzą w jedną z kolorowych poduch leżących na podłodze. Sama zaśmiała się z własnej niezdarności, bo wszystko wydawało jej się teraz bardziej zabawne, nawet takie sytuacje. Podniosła się szybko, odsuwając z twarzy niesforne włosy. Znowu ruszyła przed siebie, obraz zaczynał falować, a przedmioty wydawały zmieniać swoje położenie. Gdzieś obok mignęła jej ruda czupryna brata, więc ruszyła w jego stronę, prawie na niego wpadając i niemal wytrącając mu z rąk kieliszek. Musiała przytrzymać się go, żeby znowu się nie potknąć.
- Barry - szepnęła do niego. Patrzyła na jego twarz, jego rude włosy też wydawały się poruszać. Roześmiała się, nie mogła się pohamować, choć w zasadzie sama nie wiedziała, z czego się śmiała.
- Barry - powtórzyła znowu, ale po chwili odsunęła się, nagle otwierając szerzej oczy, które zatrzymały się na oknie, na granatowym prostokącie nieba poza nim.
Polly była w otwartym oknie, widziała gwiazdy. Lyra także je zobaczyła, z jakiegoś powodu wydawały jej się większe, bardziej błyszczące niż zwykle, drżały na granatowym niebie. Także chciała podejść i zobaczyć je wyraźniej, więc ruszyła w tamtą stronę.
- Gwiazdy się poruszają, Barry! Popatrz! - wskazała na nie, chwytając rękę brata, a raczej myśląc, że go chwyciła, bo jej dłoń tylko przecięła powietrze.
- Barry - szepnęła do niego. Patrzyła na jego twarz, jego rude włosy też wydawały się poruszać. Roześmiała się, nie mogła się pohamować, choć w zasadzie sama nie wiedziała, z czego się śmiała.
- Barry - powtórzyła znowu, ale po chwili odsunęła się, nagle otwierając szerzej oczy, które zatrzymały się na oknie, na granatowym prostokącie nieba poza nim.
Polly była w otwartym oknie, widziała gwiazdy. Lyra także je zobaczyła, z jakiegoś powodu wydawały jej się większe, bardziej błyszczące niż zwykle, drżały na granatowym niebie. Także chciała podejść i zobaczyć je wyraźniej, więc ruszyła w tamtą stronę.
- Gwiazdy się poruszają, Barry! Popatrz! - wskazała na nie, chwytając rękę brata, a raczej myśląc, że go chwyciła, bo jej dłoń tylko przecięła powietrze.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
salon - urodziny polki
Szybka odpowiedź