Salon
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
- Noo... tak wyszło. Okazyjnie w sumie. Choć rodzice twierdzą, że dałem się naciągnąć. - może i nawet sam sprzedający tak w głębi duszy uważał, ale to dla Bertiego nie ma żadnego znaczenia. Nawet najmniejszego, on wiedział, że to była świetna decyzja, a jego stara rudera odżyje i nabierze duszy. Na pewno!
Oferta pomocy ze strony kuzyna sprawiła, że twarz Botta się jeszcze bardziej rozweseliła. Jasne! Znaczy... w sumie to próba zrobienia części po mugolsku może być śmieszna! A jak się znudzi to po prostu machnie różdżką, nie? Z resztą nie wszystko może zrobić magicznie. Niektóre deski trzeba pewnie wymienić i tak dalej, a właśnie po to się teraz szykuje. Mugol budowniczy się przyda! Szczególnie, że jakie by to jego doświadczenie budowlane nie było, i tak na sto procent jest większe, niż Bottowe.
- Umówiłem się na sobotę ze znajomym. Chcesz wpaść wtedy też? Im więcej osób tym zawsze lepiej. - stwierdził zadowolony, bo i faktycznie Bertiwgo zawsze ciągnęło do towarzystwa w ilości możliwie jak największej i wygłupów możliwie jak najwięcej. Becketta z resztą dawno nie widział, a warto go zapoznać z nowo poznaną częścią Bottowej familii, skoro ta wydaje się taka... wpasowana! Tak. Poza tym może się lepiej uwiną.
- Dwa pokoje na dole. I pomieszczenie z którego można zrobić pokój albo jakąś graciarnię. Kuchnia, łazienka, takie tam. No i na górze też trochę. No, dosyć spory. Szukam lokatorów, żeby trochę wypłynąć z długów. No i, bo po co mi cały dom? Jakbyś chciał uciec od wuja to wbijaj. - wzruszył ramionami, po raz kolejny szeroko się uśmiechając i przygotowując im obu herbaty. Sobie zrobił taką samą, bo w sumie to czemu nie.
Oferta pomocy ze strony kuzyna sprawiła, że twarz Botta się jeszcze bardziej rozweseliła. Jasne! Znaczy... w sumie to próba zrobienia części po mugolsku może być śmieszna! A jak się znudzi to po prostu machnie różdżką, nie? Z resztą nie wszystko może zrobić magicznie. Niektóre deski trzeba pewnie wymienić i tak dalej, a właśnie po to się teraz szykuje. Mugol budowniczy się przyda! Szczególnie, że jakie by to jego doświadczenie budowlane nie było, i tak na sto procent jest większe, niż Bottowe.
- Umówiłem się na sobotę ze znajomym. Chcesz wpaść wtedy też? Im więcej osób tym zawsze lepiej. - stwierdził zadowolony, bo i faktycznie Bertiwgo zawsze ciągnęło do towarzystwa w ilości możliwie jak największej i wygłupów możliwie jak najwięcej. Becketta z resztą dawno nie widział, a warto go zapoznać z nowo poznaną częścią Bottowej familii, skoro ta wydaje się taka... wpasowana! Tak. Poza tym może się lepiej uwiną.
- Dwa pokoje na dole. I pomieszczenie z którego można zrobić pokój albo jakąś graciarnię. Kuchnia, łazienka, takie tam. No i na górze też trochę. No, dosyć spory. Szukam lokatorów, żeby trochę wypłynąć z długów. No i, bo po co mi cały dom? Jakbyś chciał uciec od wuja to wbijaj. - wzruszył ramionami, po raz kolejny szeroko się uśmiechając i przygotowując im obu herbaty. Sobie zrobił taką samą, bo w sumie to czemu nie.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Bertie dał się naciągnąć na kupno starej, rozwalającej się rudery? Machnąłem tylko ręką. Na pewno nie. To świetny pomysł, żeby nabyć dom zniszczony taniej, a potem samemu go wyremontować. Nawet nie samemu, ale z przyjaciółmi i... być może także ze mną, kto wie? Byłoby fantastycznie... byle po sesji rzecz jasna.
W sobotę? Zamyśliłem się, ale dosłownie na sekundę, bo już po chwili z uśmiechem na twarzy pokiwałem energicznie głową.
- Jasne - zgodziłem się. Potem będę miał jeszcze całą niedzielę na naukę na poniedziałkowy egzamin, nie? Dam radę na luzie.
- To gdzieś w Londynie? - zagadnąłem jeszcze zaciekawiony. A może w jakimś czarodziejskim miejscu jak Pokątna? Byłoby kosmicznie! Jakoś już zdążyłem zapomnieć o tym, co mi się przytrafiło ostatnio w magicznym świecie.
Kiedy zaczął wymieniać kolejne pomieszczenia, gwizdnąłem z podziwem. No, tego się nie spodziewałem.
- Kawał domu - skwitowałem, już przeliczając to w głowie na czas jaki trzeba będzie poświęcić na remont takiego domiszcza.
Szmat czasu sam mieszkałem w domu, ale był niewielki. Nawet mniejszy od mieszkania stryjka.
W sobotę? Zamyśliłem się, ale dosłownie na sekundę, bo już po chwili z uśmiechem na twarzy pokiwałem energicznie głową.
- Jasne - zgodziłem się. Potem będę miał jeszcze całą niedzielę na naukę na poniedziałkowy egzamin, nie? Dam radę na luzie.
- To gdzieś w Londynie? - zagadnąłem jeszcze zaciekawiony. A może w jakimś czarodziejskim miejscu jak Pokątna? Byłoby kosmicznie! Jakoś już zdążyłem zapomnieć o tym, co mi się przytrafiło ostatnio w magicznym świecie.
Kiedy zaczął wymieniać kolejne pomieszczenia, gwizdnąłem z podziwem. No, tego się nie spodziewałem.
- Kawał domu - skwitowałem, już przeliczając to w głowie na czas jaki trzeba będzie poświęcić na remont takiego domiszcza.
Szmat czasu sam mieszkałem w domu, ale był niewielki. Nawet mniejszy od mieszkania stryjka.
Make love music
Not war.
Not war.
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
Nieaktywni
Niedzielę to Bott Mugol spędzi na kacu. Ale on jeszcze o tym nie wie. Niech myśli, że wróci wczesnym wieczorem, trochę się ogarnie, pójdzie spać, a kolejnego dnia od rana będzie się uczył. Naiwny.
- Dolina Godryka. W sumie pół mugolskie, pół magiczne okolice. Ale chcę podłączyć kominek do sieci Fiuu, więc nie miałbyś problemów z dojazdami. No i jest Błędny Rycerz, jechałeś nim już? To najlepszy środek transportu świata. - stwierdził pełen entuzjazmu, bo uwielbiał to cudactwo. Co prawda Lou nie mógłby wezwać Rycerza, ale co za problem, żeby jakiś czarodziej czy to Bott, czy inny lokator jaki się znajdzie machnął na magiczny autobus za niego?
- Nom. Zmieści się sporo ludzi. - stwierdził widocznie z tego faktu zadowolony. Musi jeszcze zorganizować jakieś miejsce dla Sally, to będzie chyba najbardziej problematyczna część całego remontu, bo żadna dobudówka mogąca pełnić funkcję garażu jeszcze nie istnieje i Bertie wciąż trzyma motor u rodziców. Nie zostawiłby przecież miłości swojego życia na mrozie na zbyt długo! Ale nie no, to jedna z ważniejszych rzeczy, jakie musi sobie zorganizować.
- Jakbyś się zdecydował, wbijaj. Pooglądasz w sobotę z resztą. - stwierdził, przyłączając się w końcu do poszukiwania narzędzi. - Wiem, że powinna istnieć jakaś skrzynka. Taka, jak te mugolskie. Tylko nie jest mugolska, więc uważaj, bo ponoć jest wredna. Czarna i w niej ma być większość rzeczy.
Wuj pisał, że ją zaczarowano, żeby nie ważyła za wiele, ale poza spadkiem wagi dostała niestety charakterku. Tak to już magiczne przedmioty miewają niestety.
- Dolina Godryka. W sumie pół mugolskie, pół magiczne okolice. Ale chcę podłączyć kominek do sieci Fiuu, więc nie miałbyś problemów z dojazdami. No i jest Błędny Rycerz, jechałeś nim już? To najlepszy środek transportu świata. - stwierdził pełen entuzjazmu, bo uwielbiał to cudactwo. Co prawda Lou nie mógłby wezwać Rycerza, ale co za problem, żeby jakiś czarodziej czy to Bott, czy inny lokator jaki się znajdzie machnął na magiczny autobus za niego?
- Nom. Zmieści się sporo ludzi. - stwierdził widocznie z tego faktu zadowolony. Musi jeszcze zorganizować jakieś miejsce dla Sally, to będzie chyba najbardziej problematyczna część całego remontu, bo żadna dobudówka mogąca pełnić funkcję garażu jeszcze nie istnieje i Bertie wciąż trzyma motor u rodziców. Nie zostawiłby przecież miłości swojego życia na mrozie na zbyt długo! Ale nie no, to jedna z ważniejszych rzeczy, jakie musi sobie zorganizować.
- Jakbyś się zdecydował, wbijaj. Pooglądasz w sobotę z resztą. - stwierdził, przyłączając się w końcu do poszukiwania narzędzi. - Wiem, że powinna istnieć jakaś skrzynka. Taka, jak te mugolskie. Tylko nie jest mugolska, więc uważaj, bo ponoć jest wredna. Czarna i w niej ma być większość rzeczy.
Wuj pisał, że ją zaczarowano, żeby nie ważyła za wiele, ale poza spadkiem wagi dostała niestety charakterku. Tak to już magiczne przedmioty miewają niestety.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Cicho, cicho. Na pewno wszystko pójdzie po mojej myśli i w niedzielę przysiądę do nauki. A co do kominka... momentalnie się uśmiechnąłem.
- O, super! Kominkowe portale już mam obcykane - pochwaliłem się momentalnie. - Tak się dostaję do Dziurawego Kotła - wyszczerzyłem się w najlepsze. Niech wie, że nie ma do czynienia z laikiem... a przynajmniej niech myśli tak chociaż przez chwilę, bo już w następnym momencie zmarszczyłem brwi. Nowa nazwa. I jak zwykle zakręcona, jeśli szło o czarodziei.
- Błędny Rycerz? A co to? - zapytałem momentalnie, a oczy błysnęły mi z ciekawości. Czasami zdawało mi się, że wiem o świecie magii tyyyyyyle rzeczy, ale za każdym razem potrafił mnie zaskoczyć czymś nowym. To było niemal tak samo fascynujące jak kosmos. No... może na równi z kosmosem. Może trochę bardziej? A niech to czarna dziura pochłonie, nie umiałem zdecydować.
Tak czy siak zostawiłem kubek z herbatą na stole i zabrałem się za przeszukiwanie kuchni. Czarna skrzynka z narzędziami? Zawahałem się w momencie, kiedy akurat schylałem, żeby otworzyć kolejną szafkę.
- Skrzynki na bank nie widziałem... nie w kuchni - zawyrokowałem w końcu znów się zamyśliwszy. W bibliotece też było, w moim pokoju też, ani w przedpokoju, ani w łazience - rzuciłaby mi się w oczy na pewno.
- Może na strychu? Widziałem, że jest taka klapa w suficie na górze - zaproponowałem. Tam mnie nie było, więc w sumie istniała szansa, że tam ją właśnie stryj schował.
- O, super! Kominkowe portale już mam obcykane - pochwaliłem się momentalnie. - Tak się dostaję do Dziurawego Kotła - wyszczerzyłem się w najlepsze. Niech wie, że nie ma do czynienia z laikiem... a przynajmniej niech myśli tak chociaż przez chwilę, bo już w następnym momencie zmarszczyłem brwi. Nowa nazwa. I jak zwykle zakręcona, jeśli szło o czarodziei.
- Błędny Rycerz? A co to? - zapytałem momentalnie, a oczy błysnęły mi z ciekawości. Czasami zdawało mi się, że wiem o świecie magii tyyyyyyle rzeczy, ale za każdym razem potrafił mnie zaskoczyć czymś nowym. To było niemal tak samo fascynujące jak kosmos. No... może na równi z kosmosem. Może trochę bardziej? A niech to czarna dziura pochłonie, nie umiałem zdecydować.
Tak czy siak zostawiłem kubek z herbatą na stole i zabrałem się za przeszukiwanie kuchni. Czarna skrzynka z narzędziami? Zawahałem się w momencie, kiedy akurat schylałem, żeby otworzyć kolejną szafkę.
- Skrzynki na bank nie widziałem... nie w kuchni - zawyrokowałem w końcu znów się zamyśliwszy. W bibliotece też było, w moim pokoju też, ani w przedpokoju, ani w łazience - rzuciłaby mi się w oczy na pewno.
- Może na strychu? Widziałem, że jest taka klapa w suficie na górze - zaproponowałem. Tam mnie nie było, więc w sumie istniała szansa, że tam ją właśnie stryj schował.
Make love music
Not war.
Not war.
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
Nieaktywni
- To dobrze, któregoś razu cię w nim schleję.
Zapowiedział. I to nie tak, że dziewięćdziesiąt procent życia Botta to chlanie. On po prostu lubi się bawić, a z alkoholem często jest weselej, to wszystko.
Pytanie jakie zadał Lou zaraz wywołało na twarzy Bertiego szeroki uśmiech. Chyba ma pomysł!
- Nie powiem, musisz sprawdzić. Jedziesz ze mną dzisiaj albo wpadnę po ciebie w sobotę jak wolisz i do mnie dotrzesz Błędnym Rycerzem. I nie waż się kogokolwiek pytać, niespodzianki są najlepsze.
Ostatnie zdanie wypowiedział jakże poważnym tonem, unosząc przy tym palec wskazujący i wpatrując się w poszukiwania, jakie sam przerwał tylko na chwilę. Zadziwiające, że tak wiele mugolskich rzeczy było w domu wuja. Właściwie to to mieszkanie było w większości mugolskie! Czyżby wuj większość normalnych (bo w końcu normalność rzeczą względną) zabrał ze sobą? Może nawet i dla bezpieczeństwa Lou. Choć sam Bertie chętnie wrzuciłby go w typowo magiczne miejsce, tak po prostu, dla żartów! Do swojego domu ma zamiar kupić masę śmiesznych rzeczy. Na pewno jakiś fajny portret. I lustro. A z resztą, wszystko się zobaczy.
- Strych. W sumie to brzmi sensownie. - stwierdził, ruszając zaraz we właściwą stronę. Kiedy też dostał się do pomieszczenia, uśmiechnął się szeroko. - Wuj pochował co fajniejsze rzeczy, żeby ci nie dokuczały. - stwierdził. Jasne, Lou pewnie słyszał czasem stukanie, pukanie, drapanie czy jakieś inne oznaki życia ze strychu. A może nie? Może wu wyciszył pomieszczenie? Albo ostrzegł, że przekłada tego typu bzdury? A może one tutaj były już przedtem?
- Serio? Dywan? Myślałem, że tylko dziadek jeszcze ma te graty. - pokręcił głową na widok dywanu, który stetryczałym czarodziejom służyłby zapewne do latania. Ludzie, dywan?! Oby to była tylko pamiątka.
Zaczął tak chodzić i oglądać przedmioty - magiczne i mugolskie graty, zabawki i inne bzdury. W końcu jego wzrok natrafił na czarną skrzynkę, która kiedy tylko znalazł się na metr przed nią, zaczęła się nerwowo trząść i kłapnęła ostrzegawczo klapą, w którą ewidentnie miała ochotę zatrzasnąć czyjeś palce.
Zapowiedział. I to nie tak, że dziewięćdziesiąt procent życia Botta to chlanie. On po prostu lubi się bawić, a z alkoholem często jest weselej, to wszystko.
Pytanie jakie zadał Lou zaraz wywołało na twarzy Bertiego szeroki uśmiech. Chyba ma pomysł!
- Nie powiem, musisz sprawdzić. Jedziesz ze mną dzisiaj albo wpadnę po ciebie w sobotę jak wolisz i do mnie dotrzesz Błędnym Rycerzem. I nie waż się kogokolwiek pytać, niespodzianki są najlepsze.
Ostatnie zdanie wypowiedział jakże poważnym tonem, unosząc przy tym palec wskazujący i wpatrując się w poszukiwania, jakie sam przerwał tylko na chwilę. Zadziwiające, że tak wiele mugolskich rzeczy było w domu wuja. Właściwie to to mieszkanie było w większości mugolskie! Czyżby wuj większość normalnych (bo w końcu normalność rzeczą względną) zabrał ze sobą? Może nawet i dla bezpieczeństwa Lou. Choć sam Bertie chętnie wrzuciłby go w typowo magiczne miejsce, tak po prostu, dla żartów! Do swojego domu ma zamiar kupić masę śmiesznych rzeczy. Na pewno jakiś fajny portret. I lustro. A z resztą, wszystko się zobaczy.
- Strych. W sumie to brzmi sensownie. - stwierdził, ruszając zaraz we właściwą stronę. Kiedy też dostał się do pomieszczenia, uśmiechnął się szeroko. - Wuj pochował co fajniejsze rzeczy, żeby ci nie dokuczały. - stwierdził. Jasne, Lou pewnie słyszał czasem stukanie, pukanie, drapanie czy jakieś inne oznaki życia ze strychu. A może nie? Może wu wyciszył pomieszczenie? Albo ostrzegł, że przekłada tego typu bzdury? A może one tutaj były już przedtem?
- Serio? Dywan? Myślałem, że tylko dziadek jeszcze ma te graty. - pokręcił głową na widok dywanu, który stetryczałym czarodziejom służyłby zapewne do latania. Ludzie, dywan?! Oby to była tylko pamiątka.
Zaczął tak chodzić i oglądać przedmioty - magiczne i mugolskie graty, zabawki i inne bzdury. W końcu jego wzrok natrafił na czarną skrzynkę, która kiedy tylko znalazł się na metr przed nią, zaczęła się nerwowo trząść i kłapnęła ostrzegawczo klapą, w którą ewidentnie miała ochotę zatrzasnąć czyjeś palce.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nie byłbym w stanie się powstrzymać nawet, gdybym próbował, więc po prostu parsknąłem serdecznym śmiechem na tą jego obietnicę. Szczerze? To zapewne nie będzie takie trudne.
Tak czy inaczej picie z czarodziejami wydawało mi się wyjątkowo zabawną perspektywą.
Niespodzianki są najlepsze - przytaknąłem energicznym pokiwaniem głową. W porządku, mogę nikogo nie pytać o Błędnego Rycerza aż do soboty. Chętnie przekonam się czym jest w praktyce.
- To wpadnij po mnie w sobotę - uśmiechnąłem się szeroko. Najlepsze było w tym wszystkim to, że po samej nazwie nawet nie mogłem wpaść na pomysł co to będzie. Czarodzieje są super!
Podreptałem zaraz za Bertie'm na górę, by dostać się na strych. Szczerze mówiąc jakoś mnie nie kusiło do tej pory, żeby tam zaglądać. Samemu. Nie, żebym się bał, ale faktycznie czasami dobiegały stamtąd dziwne odgłosy. Poza tym co będę grzebał po nie swoim strychu, prawda? Wszystko czego potrzebowałem, miałem w mieszkaniu.
Teraz mogłem swobodnie wejść na górę i się rozejrzeć po zakurzonym strychu czarodziei. Na pierwszy rzut oka wyglądał po prostu normalnie... jak wszystko w magicznym świecie w sumie. Trochę nieśmiało zacząłem się krzątać wokół i przyglądać zgromadzonym tu przedmiotom. Między innymi temu nieszczęsnemu dywanowi. Bo dywan jak dywan, czemu Bertie w ogóle zwrócił na niego uwagę? Z czystej ciekawości podszedłem i stanąwszy na nim spróbowałem ręką strzepnąć z niego kurz na tyle, by zobaczyć jaki ma pod spodem wzór... i to był błąd.
Nie miałem szans zareagować - dywan nagle wysunął mi się spod stóp i runąłem jak długi na ziemię. Nim jednak o nią uderzyłem, dywan niczym żywy owinął się wokół mnie niczym boa dusiciel rzeczywiście dusząc... choć przede wszystkim tym nieszczęsnym kurzem.
Oczy momentalnie mnie zaczęły szczypać, choć najgorsze było to, że nie mogłem złapać tchu zanosząc się kaszlem w środku zrolowanego wokół mnie dywanu.
- Be-ehehehehe-rtie! Kheehehehe! Ratuuuuuj! Khehehehhe! - zawyłem z wnętrza krztusząc się i dławiąc.
Tak czy inaczej picie z czarodziejami wydawało mi się wyjątkowo zabawną perspektywą.
Niespodzianki są najlepsze - przytaknąłem energicznym pokiwaniem głową. W porządku, mogę nikogo nie pytać o Błędnego Rycerza aż do soboty. Chętnie przekonam się czym jest w praktyce.
- To wpadnij po mnie w sobotę - uśmiechnąłem się szeroko. Najlepsze było w tym wszystkim to, że po samej nazwie nawet nie mogłem wpaść na pomysł co to będzie. Czarodzieje są super!
Podreptałem zaraz za Bertie'm na górę, by dostać się na strych. Szczerze mówiąc jakoś mnie nie kusiło do tej pory, żeby tam zaglądać. Samemu. Nie, żebym się bał, ale faktycznie czasami dobiegały stamtąd dziwne odgłosy. Poza tym co będę grzebał po nie swoim strychu, prawda? Wszystko czego potrzebowałem, miałem w mieszkaniu.
Teraz mogłem swobodnie wejść na górę i się rozejrzeć po zakurzonym strychu czarodziei. Na pierwszy rzut oka wyglądał po prostu normalnie... jak wszystko w magicznym świecie w sumie. Trochę nieśmiało zacząłem się krzątać wokół i przyglądać zgromadzonym tu przedmiotom. Między innymi temu nieszczęsnemu dywanowi. Bo dywan jak dywan, czemu Bertie w ogóle zwrócił na niego uwagę? Z czystej ciekawości podszedłem i stanąwszy na nim spróbowałem ręką strzepnąć z niego kurz na tyle, by zobaczyć jaki ma pod spodem wzór... i to był błąd.
Nie miałem szans zareagować - dywan nagle wysunął mi się spod stóp i runąłem jak długi na ziemię. Nim jednak o nią uderzyłem, dywan niczym żywy owinął się wokół mnie niczym boa dusiciel rzeczywiście dusząc... choć przede wszystkim tym nieszczęsnym kurzem.
Oczy momentalnie mnie zaczęły szczypać, choć najgorsze było to, że nie mogłem złapać tchu zanosząc się kaszlem w środku zrolowanego wokół mnie dywanu.
- Be-ehehehehe-rtie! Kheehehehe! Ratuuuuuj! Khehehehhe! - zawyłem z wnętrza krztusząc się i dławiąc.
Make love music
Not war.
Not war.
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
Nieaktywni
Już zamierzał zabrać się za pacyfikowanie skrzynki, kiedy usłyszał za sobą trzepnięcie i sam aż zakaszlał przez nagły ruch dywanu, który chyba leżał tu całe lata. A może to jeszcze dywan dziadka? Jeśli tak to bogu dzięki, że już nim nie lata.
- No, po cholerę go uruchamiałeś?
Bertie pokręcił głową, bo to przecież oczywiste, że nie wolno ruszać cudzych dywanów! A jednak zaśmiał się pod nosem, bo Bott w wersji naleśnik zawijany okazał się całkiem niezłym widokiem. Po chwili jego śmiech przeplatał się już z kaszlem, bo kurzu było więcej i więcej. Nawet ludzik w starym zegarze zaczął się krztusić i schował do środka mimo, że Bertie doskonale pamięta, że zegar wylądował na strychu, bo ludzik się zaciął i nie dało się go ruszyć!
- Ej, ja nie wiem jak to wyłączyć. - stwierdził i podszedł do dywanu, który jak przystało na wredną cholerę, odsunął się odpowiedni kawałek. Jasne, uciekaj!
- Pewnie zabezpieczony, żeby nikt nie ukradł. Jakby takie graty w ogóle ktoś miał kraść. - prychnął, a dywan jakby oburzony jego słowami poruszył się gwałtownie kilka razy w górę i w dół. Bertie zaśmiał się pod nosem, bo to przecież całkiem zabawne, że on dywan zaczepia, a obrywa za to ktoś inny, nie?
- Spróbuję go złapać i rozkręcić, ale nie obiecuję, że się nie zaciśnie mocniej. - ostrzegł i faktycznie wykonał skok na dywan, żeby go złapać, zanim ten nawieje i zmusił go do opadnięcia na podłogę, przyciskając kolanem. Co z tego, że pewnie Lu też na tym ucierpiał? Cel osiągnięty! Po części chociaż. Zaraz zaczął się siłować, zadeptując końcówkę i usiłując popchnąć rulon do rozwinięcia, choć to wcale łatwe nie było! Dywan może i stary ale w pełni sił!
- No, po cholerę go uruchamiałeś?
Bertie pokręcił głową, bo to przecież oczywiste, że nie wolno ruszać cudzych dywanów! A jednak zaśmiał się pod nosem, bo Bott w wersji naleśnik zawijany okazał się całkiem niezłym widokiem. Po chwili jego śmiech przeplatał się już z kaszlem, bo kurzu było więcej i więcej. Nawet ludzik w starym zegarze zaczął się krztusić i schował do środka mimo, że Bertie doskonale pamięta, że zegar wylądował na strychu, bo ludzik się zaciął i nie dało się go ruszyć!
- Ej, ja nie wiem jak to wyłączyć. - stwierdził i podszedł do dywanu, który jak przystało na wredną cholerę, odsunął się odpowiedni kawałek. Jasne, uciekaj!
- Pewnie zabezpieczony, żeby nikt nie ukradł. Jakby takie graty w ogóle ktoś miał kraść. - prychnął, a dywan jakby oburzony jego słowami poruszył się gwałtownie kilka razy w górę i w dół. Bertie zaśmiał się pod nosem, bo to przecież całkiem zabawne, że on dywan zaczepia, a obrywa za to ktoś inny, nie?
- Spróbuję go złapać i rozkręcić, ale nie obiecuję, że się nie zaciśnie mocniej. - ostrzegł i faktycznie wykonał skok na dywan, żeby go złapać, zanim ten nawieje i zmusił go do opadnięcia na podłogę, przyciskając kolanem. Co z tego, że pewnie Lu też na tym ucierpiał? Cel osiągnięty! Po części chociaż. Zaraz zaczął się siłować, zadeptując końcówkę i usiłując popchnąć rulon do rozwinięcia, choć to wcale łatwe nie było! Dywan może i stary ale w pełni sił!
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Zrolowany przez dywan! Czy ktokolwiek w ogóle wie co to za uczucie? Nie dość, że ciasno jak cholera, nie można ruszyć ani ręką, ani nogą, to jeszcze ciemno, duszno i brudno. A wszechobecny kurz, którego w tej chwili wdychałem więcej niż powietrza, był o-krop-ny! Co chwilę zanosiłem się kaszlem. A niech ktoś próbuje kaszleć w ścisku! Co więcej, teraz już wcale nie było mi do śmiechu. Sytuacja może pozornie zabawna, stawała się z każdą chwilą coraz bardziej tragiczna.
Jeszcze niewyraźnie słyszałem co mówił do mnie kuzyn. A jeśli dawał mi jakieś cenne rady?
- Co?! - zapytałem między jednym a drugim atakiem kaszlu. Żeby jeszcze do tego dostać darmową karuzelę, bo dywan postanowił sobie poskakać. Bertie znów coś powiedział, a potem wszystko się zatrzęsło i rymsnąłem w dywanowym naleśniku na ziemię, żeby zaraz potem zostać do niej wgniecionym.
- Litości... - jęknąłem, kiedy mój kochany kuzyn (na pewno to on!) wyciskał z moich płuc resztki powietrza. Potem dywan zaczął się chwiać i w mig pojąłem co Bertie kombinuje. Z całych sił starałem mu się pomóc w rozprostowywaniu dywanu, choć zważywszy na moje położenie, możliwości miałem w tej chwili niewielkie. Mimo to wydawało mi się, że był postęp i dywan, choć dzielnie stawiał opór, to jednak powoli dawał za wygraną.
W ostatecznym rozrachunku energicznie się rozwinął, a ja wyturlałem się z niego znów zanosząc się kaszlem i starając złapać oddech, równowagę (nie ma to jak próby powstania, kiedy kręci się człowiekowi w głowie) i jak najszybciej oddalić się od szatańskiego przedmiotu.
Dopiero kiedy zobaczyłem niewinnie leżący teraz dywan, a obok Bertiego... parsknąłem niepohamowanym śmiechem omal przy tym nie tracąc z trudem utrzymywanej równowagi.
Jeszcze niewyraźnie słyszałem co mówił do mnie kuzyn. A jeśli dawał mi jakieś cenne rady?
- Co?! - zapytałem między jednym a drugim atakiem kaszlu. Żeby jeszcze do tego dostać darmową karuzelę, bo dywan postanowił sobie poskakać. Bertie znów coś powiedział, a potem wszystko się zatrzęsło i rymsnąłem w dywanowym naleśniku na ziemię, żeby zaraz potem zostać do niej wgniecionym.
- Litości... - jęknąłem, kiedy mój kochany kuzyn (na pewno to on!) wyciskał z moich płuc resztki powietrza. Potem dywan zaczął się chwiać i w mig pojąłem co Bertie kombinuje. Z całych sił starałem mu się pomóc w rozprostowywaniu dywanu, choć zważywszy na moje położenie, możliwości miałem w tej chwili niewielkie. Mimo to wydawało mi się, że był postęp i dywan, choć dzielnie stawiał opór, to jednak powoli dawał za wygraną.
W ostatecznym rozrachunku energicznie się rozwinął, a ja wyturlałem się z niego znów zanosząc się kaszlem i starając złapać oddech, równowagę (nie ma to jak próby powstania, kiedy kręci się człowiekowi w głowie) i jak najszybciej oddalić się od szatańskiego przedmiotu.
Dopiero kiedy zobaczyłem niewinnie leżący teraz dywan, a obok Bertiego... parsknąłem niepohamowanym śmiechem omal przy tym nie tracąc z trudem utrzymywanej równowagi.
Make love music
Not war.
Not war.
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
Nieaktywni
Bertie nie widział problemu w całej sytuacji i sam zaśmiewał się z biednego znaleśniczonego kuzyna jeszcze, kiedy ten stanowił jakże torturowane nadzienie. W sumie to w tej wersji podobał się swojemu kuzynowi bardziej, był zabawniejszy ale niech już będzie, uwolnić go trzeba! Kiedy ten się wreszcie wyturlał (rzecz jasna, że z impetem, w końcu dywan jak już doszedł do wniosku, że i tak przegra, musiał ostatecznie okazać swoje oburzenie), blondyn otworzył niewielkie okienko w nadziei, że chociaż część kurzu stąd wyleci, bo cholernie chciało mu się już pić, a uczucie w oblepionych kurzem ustach nie było za fajne.
- Brawo, Lou, tym oto sposobem podpadłeś gratowi dziadka. Chyba dziadka. - stwierdził wesoło, zerkając jak dywan ostrzegawczo porusza się na nazwanie go gratem i zaśmiał się pod nosem. Charakterna bestia! I może za jakieś pięćdziesiąt lat na nowo będzie coś warta jako antyk? Może faktycznie lepiej jej nie wywalać? Eh, nie jego sprawa, wujkowa graciarnia okazała się jednak całkiem-spoko.
Klepnął wyższego chłopaka w plecy w drodze znów do skrzynki.
- A ja zdążyłem znaleźć tę cholerę. Tylko ona ma ochotę udziabać mi palce, więc pewnie ma w środku wiele fajnych rzeczy. - nie miał bladego pojęcia, w jaki sposób zaczarowano przedmioty. Obstawiał, że wredna skrzynka miała być lekka i pojemna, bardziej niż swoja mugolska wersja, a charakterku nabrała przez przypadek, w trakcie prób. A może już go miała? Nie ważne z resztą.
Na szczęście ją o wiele łatwiej było po prostu zaklęciem unieruchomić, więc Bertie machnął swoim magicznym patykiem, wypowiedział zaklęcie i już trzymał przedmiot zwycięsko! Noo... będzie musiał pozwolić jej się ruszać, jak będzie chciał coś wyjąć, a to nie będzie łatwe. Ale no, zobaczy się w domu, na pewno znajdzie się na nią jakaś metoda!
- Doobra. Myślę, że lepiej jak stąd zejdziemy zanim się okaże, że lampa ma mordercze skłonności, a radio dusi przybyszy swoim kablem czy coś w ten deseń. - stwierdził. Już dość przedmiotów ich tu napadło! Ruszył zaraz z powrotem do klapy.
- Brawo, Lou, tym oto sposobem podpadłeś gratowi dziadka. Chyba dziadka. - stwierdził wesoło, zerkając jak dywan ostrzegawczo porusza się na nazwanie go gratem i zaśmiał się pod nosem. Charakterna bestia! I może za jakieś pięćdziesiąt lat na nowo będzie coś warta jako antyk? Może faktycznie lepiej jej nie wywalać? Eh, nie jego sprawa, wujkowa graciarnia okazała się jednak całkiem-spoko.
Klepnął wyższego chłopaka w plecy w drodze znów do skrzynki.
- A ja zdążyłem znaleźć tę cholerę. Tylko ona ma ochotę udziabać mi palce, więc pewnie ma w środku wiele fajnych rzeczy. - nie miał bladego pojęcia, w jaki sposób zaczarowano przedmioty. Obstawiał, że wredna skrzynka miała być lekka i pojemna, bardziej niż swoja mugolska wersja, a charakterku nabrała przez przypadek, w trakcie prób. A może już go miała? Nie ważne z resztą.
Na szczęście ją o wiele łatwiej było po prostu zaklęciem unieruchomić, więc Bertie machnął swoim magicznym patykiem, wypowiedział zaklęcie i już trzymał przedmiot zwycięsko! Noo... będzie musiał pozwolić jej się ruszać, jak będzie chciał coś wyjąć, a to nie będzie łatwe. Ale no, zobaczy się w domu, na pewno znajdzie się na nią jakaś metoda!
- Doobra. Myślę, że lepiej jak stąd zejdziemy zanim się okaże, że lampa ma mordercze skłonności, a radio dusi przybyszy swoim kablem czy coś w ten deseń. - stwierdził. Już dość przedmiotów ich tu napadło! Ruszył zaraz z powrotem do klapy.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Ja? Podpadłem?!
- Nic mu nie zrobiłem! - uderzyłem od razu w obronny ton. No bo co? Tylko dotknąłem dywanu i ten się na mnie rzucił! Teraz za to poruszył się ostrzegawczo, więc na wszelki wypadek cofnąłem się jeszcze bardziej. Przeklęta bestia! Bardzo dobrze, że stryj ją tutaj zamknął.
Szybko jednak kuzyn odwrócił moją uwagę od ustrojstwa i spojrzałem w stronę skrzynki na narzędzia. No proszę, znalazła się. Uśmiechnąłem się tryumfalnie.
- Wszystkie magiczne przedmioty tylko czyhają, żeby zrobić komuś krzywdę? - zapytałem rozbawiony słowami Bertiego. Widać nie tylko w stosunku do mnie w takich niepozornych na pierwszy rzut oka rzeczach odzywały się mordercze zapędy, to nawet pocieszające.
Zgodziłem się jednak skwapliwie na ulotnienie się ze strychu, co zresztą uczyniłem jako pierwszy. Na dziś miałem dość przeżyć tym bardziej, taki nieprzytomny po szmacie czasu bez snu. No i na dole czekały na nas herbaty.
- Nic mu nie zrobiłem! - uderzyłem od razu w obronny ton. No bo co? Tylko dotknąłem dywanu i ten się na mnie rzucił! Teraz za to poruszył się ostrzegawczo, więc na wszelki wypadek cofnąłem się jeszcze bardziej. Przeklęta bestia! Bardzo dobrze, że stryj ją tutaj zamknął.
Szybko jednak kuzyn odwrócił moją uwagę od ustrojstwa i spojrzałem w stronę skrzynki na narzędzia. No proszę, znalazła się. Uśmiechnąłem się tryumfalnie.
- Wszystkie magiczne przedmioty tylko czyhają, żeby zrobić komuś krzywdę? - zapytałem rozbawiony słowami Bertiego. Widać nie tylko w stosunku do mnie w takich niepozornych na pierwszy rzut oka rzeczach odzywały się mordercze zapędy, to nawet pocieszające.
Zgodziłem się jednak skwapliwie na ulotnienie się ze strychu, co zresztą uczyniłem jako pierwszy. Na dziś miałem dość przeżyć tym bardziej, taki nieprzytomny po szmacie czasu bez snu. No i na dole czekały na nas herbaty.
Make love music
Not war.
Not war.
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
Nieaktywni
- Pomyślał, że chciałeś go ukraść. Wiesz, odlecieć. Co jest idiotyczne, bo już tylko stare pryki używają dywanów.
Objaśnił, bo w sumie Lou ma pełne prawo się nie znać. Pewnie dla właściciela cały ten dywan był całkiem przyjazny, ale skoro już uznał, że chcą go ukraść to dla złodziei już miły nie był. Trzeba przyznać, całkiem nieźle go dziadek (chyba dziadek) zabezpieczył.
- Nie wszystkie. Dywan się wkurzył, bo zabezpieczony. A skrzynka to już wuj pisał, że wredna. Większość moich rzeczy w pracy jest super, dzięki temu też dobrze idzie. Porządnie zaczarowane. Przy skrzynce coś poszło nie tak. Do domu z resztą chcę kupić trochę magicznego badziewia, bo będzie pasowało. I trochę, żeby powkurzać Matta. Też Bott, też go pewnie nie znasz, a jak znasz, masz go za dupka. Ale w głębi duszy jest całkiem okej.
Zakończył swój monolog jak już dotarł na dół i złapał za kubek, który prawie od razu opróżnił - był nieźle spragniony od tego wdychania kurzu!
- Będę się chyba zwijał. Do soboty? - dodał i uśmiechnął się szeroko - taki był zadowolony z poznania nowego Botta w rodzinie! No, jak pięknie. Zaraz jednak ruszył do drzwi.
zt
Objaśnił, bo w sumie Lou ma pełne prawo się nie znać. Pewnie dla właściciela cały ten dywan był całkiem przyjazny, ale skoro już uznał, że chcą go ukraść to dla złodziei już miły nie był. Trzeba przyznać, całkiem nieźle go dziadek (chyba dziadek) zabezpieczył.
- Nie wszystkie. Dywan się wkurzył, bo zabezpieczony. A skrzynka to już wuj pisał, że wredna. Większość moich rzeczy w pracy jest super, dzięki temu też dobrze idzie. Porządnie zaczarowane. Przy skrzynce coś poszło nie tak. Do domu z resztą chcę kupić trochę magicznego badziewia, bo będzie pasowało. I trochę, żeby powkurzać Matta. Też Bott, też go pewnie nie znasz, a jak znasz, masz go za dupka. Ale w głębi duszy jest całkiem okej.
Zakończył swój monolog jak już dotarł na dół i złapał za kubek, który prawie od razu opróżnił - był nieźle spragniony od tego wdychania kurzu!
- Będę się chyba zwijał. Do soboty? - dodał i uśmiechnął się szeroko - taki był zadowolony z poznania nowego Botta w rodzinie! No, jak pięknie. Zaraz jednak ruszył do drzwi.
zt
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Salon
Szybka odpowiedź