Wydarzenia


Ekipa forum
Łuk Durdle Door
AutorWiadomość
Łuk Durdle Door [odnośnik]07.11.15 18:42
First topic message reminder :

Łuk Durdle Door

Nieco oddalony od Weymouth rozległy piaszczysty brzeg plaży, na którym co jakiś czas wznoszą się ostre, niebezpieczne skały, spośród których największą jest wapienny łuk Durdle Door. Mnogość naturalnych przeszkód uczyniła to miejsce trudnym szlakiem konnym wytyczonym dla doświadczonych jeźdźców, którzy już od wieków pokonują się wzajemnie w pomysłach na ominięcie piętrzących się na plaży kamieni, dosiadając skrzydlatych rumaków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 48 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]10.08.22 19:59
- Przypuszczam, że wystarczy zwykłe "tak" - uciął, nie wdając się w słowna przepychankę. Mógłby podnieść głos, zgrać się z wibrującym napięciem w słowach zakonnika. Mógł wykorzystać ciężar zwyczajowych zachowań, gdy młodzi kursanci przekładali emocje nad rozum, te same, jakie sam otrzymał. Ale komplet szkolenia otrzymał na życzenie własnych wyborów. Marcelius, na żadne podobne się nie pisał. Działał po swojemu. I mimo dostrzeżenia błędów, które każdy młody popełniał, trzymał w ryzach ocenę, chociaż towarzysz nieświadomie prawdopodobnie, podważał słuszność intencji, z jakimi się pojawił. Nie negował niczego, co otrzymał w słowach, a jednak - wciąż odbierano go proporcjonalnie odwrotnie.
Kusiło go, by dowiedzie się więcej na temat okoliczności, które sprawiły, że czarodziejowi udało się wyciągnąć dziewczynę. I nie dlatego, że potrzebował raportu i wystawienia oceny. Sam czuł opór, gdy podobne przyklejano do jego osoby. Każdy miał swoje sposoby na działanie, niekoniecznie z każdymi by się zgadzał, tak, jak wielu nie zgadzało się na jego metody. I cieszyło go, ze tak młodzi ludzi w dobie wojennej zawieruchy, wciąż chcieli przeciwstawiać się wrogom i zdradzie. Na podstawie dzisiejszej wymiany przypuszczał scenariusz, jaki miał dalej nastąpić - Jak udało ci się do niej dostać? - zaczął - ze szczegółami będziesz mógł się podzielić, jeśli będziesz chciał mnie zaangażować w pomoc i zgodnie z tym co wspomniałeś, kiedy sprawdzisz informacje. Ale na podstawie dotychczasowych działań, wierzę, że poradzisz. - robiło się coraz chłodniej, a słony wiatr i niosący z nim piasek, rysował na kamienistej ziemi rozmazane wzory. I mimo prób, nie był w stanie odczytać ich właściwej natury. Nie przeszkadzałoby mu to. Wplatany w dziwną sieć zdarzeń, sam zdecydował wyjaśnić przynajmniej kilka kwestii.
- Sądzę, że mi nie ufasz, bo mnie nie znasz i nie wiesz czego się po mnie spodziewać. Po prostu. Ale nie ma to związku z tym o czym mówimy - wyprostował się, na moment zamiast w oczy zakonnika, spoglądając za jego plecy - nie zauważyłem, żebyś ukrywał cokolwiek o co pytałem - dla niego było to jasne, fakty na jakich operował, nie szukając dopisanych interpretacji, czy brzydko ukrytych intencji - Znasz prawdę o Celine, o tym czego dokonałeś i co dla niej zrobiłeś. Dlatego spotkałem się z Tobą, nie z nim - czuł dudniące zmęczenie, ale wciąż podchodził procesowo. Nikt o zdrowych zmysłach, w pracy jaką pełnił, nie decydowałby zaledwie po jednej wiadomości, co się wydarzyło. Zostałby wyśmiany, gdyby szukał rozwiązania na tak chwiejnej podstawie. To, że zwracał się do Marceliusa, w jego ocenie było wyrazem szacunku, a nie, jak mu sugerowano - oskarżenia - Naprawdę sądzisz, że miałbym podstawy na bazie listów przyjąć za prawdziwe wszystko o czym napisał? - uniósł brew. Naprawdę brał go za takiego głupca? Zdrada zawsze bolała, ale nie miał podstaw, by wierzyć, ze Skamander dał się w ciągnąć w gierkę Thomasa. I właśnie dlatego - tutaj był. Nie dbał o to, jaka była interpretacja jego postepowania, chociaż ułatwiłoby to ogólne porozumienie. Nie był ojcem młodzieńca, by wyznaczać mu ścieżki, chociaż wiedział, ze miał do tego tendencję. Czy tak szybko zapomniał, jak on sam był młody, jak buta prowadziła jego postrzeganie?
- Jestem aurorem. Biegłym w ofensywie i białej magii - jeśli potrzebujesz bojowego wsparcia, czy zabezpieczeń - przeniósł cień ślepi ponownie na młodego czarodzieja - mam też sporo znajomości - dodał - zrobisz z tym co zechcesz - zakończył. Nie miał więcej do powiedzenia. Nie planował drążyć. Rolę bohatera zostawiał zakonnikowi.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 48 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]13.08.22 1:09
Zastanawiał się, czy auror uważał, że kiedy sam sobie odpowiadał, słowa brzmiały lepiej; udzielił mu już przecież odpowiedzi na to pytanie, ale Skamander nie uwierzył jego słowom. Jak miał go przekonać? Skąd jego nagła zmiana zdania? Autorytet aurora sprawił jednak, że Marcel pozwolił mu na ostatnie słowo i wycofał się z pyskówki; ostatecznie uznał, że Celine była bezpieczna - przyczyny tej decyzji zachowując dla siebie. Lecz jak wobec tego braku zaufania miał mu powiedzieć prawdę o tym, jak odnalazł Celine? Ścieżka do niej była mętna, pozbawiona heroicznych czynów, za to pełna szarości. Wiodła przestępczym światkiem, a tacy jak Samuel Skamander byli dla tego światka obcy. Nie spodziewał się, by Skamander był w stanie to zrozumieć, tym bardziej nie sądził, że zaufa Marcelowi na tyle, by ocenić całość jednoznacznie.
- Przypadkiem - odpowiedział lakonicznie, ostatecznie nie kłamiąc. Po prostu nie mówiąc całej prawdy. Wierzył, że Skamander ze swoim doświadczeniem mógłby go dużo nauczyć, gdyby tylko chciał - lecz czy chciał? Traktował go przecież lekceważąco. Zbywał jego słowa. Był przyzwyczajony do podobnego traktowania, podchodzono tak do niego całe jego dorosłe życie; dziecko z cyrku, chłopiec z ulicy, dorosły bez ukończonej szkoły. Bezpański i osierocony kundel. Taki widzi niechęć w każdym, kto sam nie okaże się innym. - Działają na terenie Londynu. Wydaje mi się, że trzeba tam wejść po cichu - przyznał, nie miał doświadczenia, możliwości, które pozwalały mu odrzucić propozycję Samuela, który z pewnością obrałby lepszą strategię. Lecz czy mógł sobie pozwolić na zapuszczenie się w samo serce wrogiego reżimu? Znali jego twarz, znali jego osobę. Byłby tam w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Marcel nie miałby śmiałości prosić go o taką przysługę, ale nie miałby też śmiałości tej przysługi odrzucić. - Wyślę ci szczegóły, kiedy je poznam. Podejmiesz decyzję, co dalej - odparł, wiedząc, że nie była to kwestia, którą powinien dyskutować. Wydawało mu się, że sobie poradzi, że skoro wynajęto go do tej roboty, miał wszystkie potrzebne przymioty. Ale wydawało mu się też oczywiste, że auror wiedział lepiej od niego.
Uniósł nieznacznie brew, kiedy Skamander zaczął go analizować. Nie rozumiał go. Jego słów też nie. Oczywiście, że mu ufał, był przodownikiem rebelii, bohaterem z plakatów w Londynie, a ostrożności Marcel dopiero się uczył. Dlaczego zarzucał mu brak zaufania? Co takiego zrobił?
Nie odpowiedział, kiedy zapytał, czy uznał, że Samuel wziął za prawdę rewelacje Thomasa, zamiast tego uniósł ku niemu spojrzenie, gdy wspomniał o swoich zdolnościach. Przecież wiedział, że był aurorem. Nie miał śmiałości zapytać, o jakich znajomościach mówił. Ale w jego oczach pobłyskiwały gniewne iskry, kiedy wygodnie zbył temat pieniędzy, o których wspomniał Marcel. Taki się czuł za nią odpowiedzialny - ale kiedy przyszło do konkretów, cofnął się o krok. To nic. Sam się tym zajmie. Celine stanie na nogi bez pomocy duchów przeszłości.
- Pójdę już - rzucił, nerwowym ruchem zawieszając miotłę w powietrzu. Spojrzał na Skamandera, lecz gdy ten go nie zatrzymał - wzbił się w powietrze, zamierzając wrócić do domu.

/zt x2


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]20.10.22 21:02
20 VI

Monumentalny łuk Durdle Door odznaczał się na tle rozżarzonego nieba; przez chwilę pożałował, że nie wziął ze sobą peleryny, bo wiatr smagał ciało silnymi uderzeniami. Nie stał na samym brzegu, niezupełnie pewien, jak wygląda w tym miejscu kwestia przypływów i odpływów; nie chciał ryzykować.
Znalazł się w bezpiecznej odległości, bliżej Weymouth; dotarcie do wybrzeża zajęło mu zdecydowanie więcej czasu niż powinno, z trudem usiedział na niewygodnej miotle, szarpanej wiatrem tak mocnym, że musiał cały czas obniżać lot, bo nie kontrolował jej, jak powinien.
Zalakowany pieczęcią Prewettów list otrzymał wczoraj wczoraj; nie miał wątpliwości, że to Rhennard o nim wspomniał, nie znał nikogo innego ze środowiska arystokratycznego, kto mógłby to zrobić.
Został mu ostatni srebrny gwiezdny pył z uszczuplonych licznymi zleceniami zapasów; od pamiętnego spotkania z Sallowem każdą wolną chwilę zapełniał sobie kolejnymi zamówieniami, co w połączeniu z cyrkowymi obowiązkami i występami było równoznaczne z tym, że nieustannie funkcjonował w trybie ciągłej pracy. Nic innego mu jednak nie zostało; musiał zebrać wystarczająco dużo funduszy, żeby być w stanie zakupić coś, co kiedyś stanie się jego domem. Znajdującym się jak najdalej od Londynu. I oczyszczonych regionów.
W pudełkach, w których gromadził stare, zniszczone przedmioty, nadające się na przetransmutowanie w świstokliki, znalazł skromną broszę w kształcie liścia, który od biedy mógłby przypominać paproć. Doczyścił ją rękawem szaty na tyle, na ile to było możliwe, i wraz z nią oraz wszystkimi niezbędnymi przedmiotami wyruszył w pobliże Durdle Door.
Nie miał jak schować się tu przed słońcem, godzina ciągnęła się więcej dłużej niż zwykle, a on pozostawał skoncentrowany na swojej pracy. W końcu też poczuł, że sieć translokacyjna oplata przedmiot szczelnie; to był ten moment, w którym mógł już przechodzić do finału. - Portus! - wyszeptał, wykonując kolisty ruch dłonią wokół trzymanej w lewej ręce broszy. Srebrny gwiezdny pył zdążył już na niej osiąść, wysypany odpowiednio wcześniej skrzył się mocno, odbijając refleksy Słońca.

/ próbuję stworzyć świstoklik typu pierwszego i zużywam srebrny gwiezdny pył, przedmiot: stara brosza w kształcie liścia paproci




gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Laurence Morrow
Laurence Morrow
Zawód : numerolog, twórca świstoklików
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
all that we see or seem
is but a dream within a dream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
standing upright but my shadow is crooked~
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11212-laurence-morrow https://www.morsmordre.net/t11246-houdini#346121 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f424-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t11252-szuflada#346152 https://www.morsmordre.net/t11248-laurence-morrow#346126
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]20.10.22 21:02
The member 'Laurence Morrow' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 60

--------------------------------

#2 'Zdarzenia' :
Łuk Durdle Door - Page 48 ES147D1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 48 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]20.10.22 21:23
Drobiazgowość i perfekcjonizm nie pozwoliły mu zakończyć pracy, zanim nie upewnił się, że ładunek translokacyjny nie przekracza normy, a sam przedmiot odpowiada kontrolowanymi, łagodnymi drżeniami na magię wydobywającą się z jego różdżki. W tym przypadku musiał mieć absolutną pewność, że nie popełnił najmniejszego błędu - gdyby zaszła taka potrzeba, nestor Prewettów musiał dotrzeć do wybranego przez siebie miejsca w jednym kawałku.
Upewnił się jeszcze dwukrotnie, że wszystko jest w najlepszym porządku, i dopiero wtedy otoczył świstoklik chusteczką, ostrożnie, tak, by nieuszkodzony przetrwał podróż w drugą stronę. Na szczęście tym razem z pomniejszoną, włożoną już do kieszeni miotłą mógł po prostu teleportować się w okolice Londynu. Nie musiał dłużej nabijać sobie siniaków, z trudem utrzymując się na niewygodnym drewnie.
Nim jednak wyruszył w drogę powrotną, kolejny silny podmuch wiatru przyniósł ze sobą kartkę, po którą wyciągnął pospiesznie dłoń, przechwytując ją w locie, niemalże u swych stóp. Rozchwiane emocjami pismo układało się w słowa, obok których nie potrafił przejść obojętnie; wiedział, czym było rozpaczliwe poszukiwanie bliskich, niepewność co do ich losów. Tę ulotkę napisał w rozpaczy mąż, a może któreś z dzieci? Bądź siostra? Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w łagodne spojrzenie uchwycone na fotografii, zapamiętując twarz kobiety. Dla pewności zdecydował się jednak złożyć ulotkę na pół i wziąć ją ze sobą; włożył ją do drugiej kieszeni koszuli, może przywiesi ją w Dolinie Godryka, w tym miejscu, w którym widział, że niektórzy zostawiają podobne fotografie?

Już w cyrku pochylił się nad pergaminem, pospiesznie kreśląc kilka słów do lorda nestora. Rzucił Houdi kilka ziaren, żeby przegryzła coś jeszcze przed podróżą, a potem przekopał cały wagon, by znaleźć czystą kopertę, którą nie wstyd wysłać arystokracie. Dokopał się do takiej z zagiętym rogiem, ale to musiało wystarczyć, nic innego chyba już tu nie ma. Broszka znalazła się w tej samej chusteczce, złożył ją jednak raz jeszcze, mniej niechlujnie, na płaskiej powierzchni - i dopiero wtedy wsunął do koperty. Wraz z listem. Zaadresowana przesyłka była już gotowa; jeszcze tylko przez kilka minut pogłaskał Houdini, nim otworzył jej drzwi, aby mogła ruszyć w drogę. Sam ledwie zdążył na próbę generalną, na którą wybiegł chwilę później.

/zt; przekazuję listownie stworzony post wyżej świstoklik




gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Laurence Morrow
Laurence Morrow
Zawód : numerolog, twórca świstoklików
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
all that we see or seem
is but a dream within a dream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
standing upright but my shadow is crooked~
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11212-laurence-morrow https://www.morsmordre.net/t11246-houdini#346121 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f424-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t11252-szuflada#346152 https://www.morsmordre.net/t11248-laurence-morrow#346126
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]10.11.23 13:10
13 sierpnia wieczorem

Słońce powoli znikało za horyzontem, tonąc w spokojnym jak nigdy morzu. Tego wieczoru nie było fal, a tafla wody przypominała nieruchome jezioro. Bezwietrzna pogoda sprawiała, że na plaży wydawało się cieplej pomimo chłodu nadchodzącej nocy. Spektakl na niebie, na którym błękity przechodziły w fiolety, a te w czerwienie i granaty zapierał dech w piersi. Jarmarki pustoszały, ludzie tłumnie gromadzili się na brzegu i plaży, by podziwiać ostatni spokojny zachód słońca — od jutra wszystko miało znów się zmienić, a ziemia spłynie krwią — a potem tradycyjny wyścig, który był widowiskiem, którego bezwzględnie nikt nie chciał przegapić. Czarodzieje i czarownice siadali na rozgrzanym piachu, w dłoni trzymając puchary z miodem i jedzeniem przyniesionym z rozstawionych wciąż kramów. Kiedy lokowali się za blisko wody byli proszeni o oddalenie się w stronę łąk, gdzie z czasem zgromadziła się niemała widownia złożona z dziesiątek czarodziejów. Śmiali się głośno i bawili. W niektórych miejscach grupki przygrywały na gitarze, w innych pomagały przy rozpaleniu ognisk. Grajkowie, który do tej pory dbali o tańce przy ogniskach przygrywali wesoło, wciąż pozytywnie nastrajając wszystkich członków festiwalu Lughnasadh.

Czarodzieje odpowiedzialni za pomoc w organizacji tradycyjnego wyścigu przy łuku Durdle Door szykowali tor przeszkód od samego rana, chcąc stworzyć jak najwięcej atrakcji dla wszystkich chętnych — zarówno amatorów jak i zawodowców, czarodziejów obeznanych w wyścigach i tych, którzy zwyczajnie chcieli tego wieczoru zabawić się wśród znajomych. Dzieciaki, które wstawały wcześniej niż bawiące się całą noc latorośle podglądały ich prace, chcąc wiedzieć, co czeka wszystkich śmiałków. Kiedy wracali do namiotów krzyczeli o niezwykłym wieczorze i płomieniach i zimnych ogniach i roślinach i falach i chmurach i skałach i wszystkich ekscytujących niebezpieczeństwach jakie czekały na śmiałków. Wyścig był niebezpieczny, ale to nie zniechęcało czarodziejów do wzięcia udziału.

Kiedy słońce schowało się za horyzont, a wokół zrobiło się szaro na chwilę — zapłonęły pochodnie i ogniska, które wyznaczały wstępny tor, prowadzący wpierw przez brzeg, a potem w wodę aż w stronę łuku. Wedle doniesień wszystkie konie pozbawione skrzydeł i wszyscy chętni jeźdźcy proszeni byli o towarzyszenie członkom wyścigu w początkowym cwale po plaży aż do momentu, kiedy konie wzbiją się w powietrze i ruszą na wodę. Na miejsce przybywali właściciele koni i Jaetonanów. Schodzili się też właściciele stadnin, którzy zgodzili się użyczyć rumaków na sam wyścig. Aetonany i bezskrzydłe konie stały z boku, zdała od gromad ludzi, na piasku, przywiązane do drewnianych słupków, czekając aż zostaną wybrane przez czarodzieja. Właściciele krążyli między nimi, zachęcając śmiałków do wyboru, bo ten, który wygra miał szansę na prestiżowy tytuł najlepszego aeotana festiwalu. Każdy zachwalał swojego, ukrywając jednak jego przywary.

Czarodzieje spacerujący po terenie festiwalu byli zaciągani przez innych, przypadkowych ludzi na plażę ze słodką obietnicą na ustach wyjątkowego wydarzenia. Nawet ci, którzy nie byli zainteresowani wyścigiem, kierowali się tam po to, by spotkać się ze znajomymi, pośpiewać, pokibicować lub napić się ostatni raz pitnego miodu i posłuchać żwawej, celtyckiej muzyki.


Aeotany i konie:

Mistrz Gry wita wszystkich na tradycyjnym wyścigu przy łuku Durdle Door. Wziąć udział w wydarzeniu może każda postać, która nie przebywa jednocześnie w Waltham na czuwaniu (wydarzenia rozgrywają się w tym samym czasie). Multikonta mogą pojawić się w tym samym temacie, ale zobowiązane są do unikania interakcji między sobą. Czas na odpis upływa: 14 listopada o godz: 18:00, do tej pory możecie napisać tyle postów, ile macie ochotę, toczyć ze sobą rozmowy, wchodzić w inne interakcje. Wydarzenie nie zagraża zdrowiu i życiu postaci.

Wziąć udział w wydarzeniu mogą uczestnicy wyścigu na aetonanach, galopie konno po plaży a także widzowie lub niezwiązani z wydarzeniem przypadkowi czarodzieje.

Playlista dla wydarzenia: tutaj

Ramsey Mulciber

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 48 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]10.11.23 19:22
No nie bądź taki, nie mów, że się boisz!
Na Merlina, nie można po prostu powiedzieć, że nie ma się na coś ochoty? Roger szedł z tyłu, za dwójką mężczyzn w podobnym wieku, z których obydwoje byli już trochę wstawieni. Wykorzystując ostatni dzień festiwalu, chciał tylko spotkać się ze starymi znajomymi, których nie widział od powrotu do Anglii. Okazało się jednak, że po jedenastu latach rozłąki nie są już tymi samymi kumplami. Albo właśnie są. Tylko on nie był… W każdym razie nawet nie wiedział kiedy mężczyźni zaczęli kroczyć chybotliwym krokiem, gdy on czuł tylko lekkie rozluźnienie wypitym piwem. I tak naprawdę miał już wracać do siebie, gdy tłum zaczął ciągnąć ich w stronę plaży. Mężczyźni zaś, zauważając konie i nie zważając na swój stan, od razu podjęli decyzję, że na takowe wsiądą, ciągnąc Bennetta za sobą. Mógłby co prawda odmówić, ale obawiał się, że jeśli zostaną sami, wpadną na coś jeszcze głupszego, a w tym tłumie trudno było nawet znaleźć spokojne miejsce, by bez problemu deportować się pod mieszkanie.
Mężczyzna pilnujący konie spojrzał jednak na męskie trio, unoszą brew.
Ty możesz ― powiedział na Rogera. ― Wy nie, panowie, pić trzeba było mniej… ― mruknął.
Ale ja wcale… ― zaczął detektyw, jednak to na nic się zdało. Decyzja zapadła: koledzy wypchali go do zagrody z końmi, a mężczyzna stojący wewnątrz podał mu wodze jednego z koni. Roger spoglądał na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie miał pojęcia, jak na to w ogóle wsiąść, a co dopiero mówić o tym, żeby to coś na cholerę b i e g ł o, kiedy on będzie na tym siedział?
Spojrzał za siebie, szukając wsparcia znajomych, jednak niewiele z tego wyniknęło. Jeden z mężczyzn pokazał mu uniesionego w górę kciuka, a drugi już zagadywał do jakiejś czarownicy, idąc za nią. Roger westchnął. Chyba nie było już dobrego wyjścia z tej sytuacji. Kręcąc głową, podrapał ganasze wierzchowca. Nie zabijesz mnie, co? ― pomyślał.
To Harcerz ― powiedział mężczyzna pilnujący całego tego zamieszania. ― Taki gniadosz jak on nieczęsto się trafia, sam się pan przekona.
Wspaniale. Harcerz. Imię mogło sugerować odwagę i zaradczość, jednak tak po prawdzie to Rogerowi bardziej by się przydał jakiś [i]Leniwiec[/u], który nawet nie ruszyłby się z miejsca… Bennett mógł się wciąż wycofać, oczywiście, że mógł, jednak czuł, że wtedy naprawdę przyznałby się do lęku, a przecież nie mógł się bać jakiegoś konia! Nie mógł, prawda?
Widział kiedyś na magicznych obrazach, jak szlachcice wsiadali na konie. Robili to jakoś od boku, o, tych tam, podnóżków używali. Tylko jak? Spróbował sięgnąć nogą do strzemienia, jednak to było zdecydowanie zbyt wysoko, a nieobeznany z budową czegoś takiego, jak siodło Bennett nawet nie wpadł na to, że powinien je po prostu pociągnąć w dół. Gapił się więc to na konia, to na siodło, zastanawiając się, w co on się, do licha, tutaj wpakował. Skoro nawet nie może na to zwierzę wejść, to jak jeszcze ma przecież na nim po całej długości plaży?! Rozejrzał się wokół, próbując zaczaić, w jaki sposób inni uczestnicy planowali wsiąść na tak wysokie zwierzęta.

| Roger bierze udział w cwale po plaży na koniach. Nie posiada biegłości jazdy konnej.



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]10.11.23 19:22
The member 'Roger Bennett' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 48 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]10.11.23 20:57
Artemis dopijał ostatnie łyki miodu z ciężkiego, metalowego pucharu. Był to bez wątpienia trójniak, dało się to rozpoznać po jego umiarkowanie słodkim smaku. Tego wieczora, na niedługo przed nieuniknionym powrotem wojny, alkohol nie za bardzo Artemisowi smakował. Podobnie zresztą nie podobała mu się ta pozornie spokojna noc. Wszystko było jakieś... nie na swoim miejscu. Jakby wyrwane z kontekstu, pozbawione swej ostrości, myślał, przecierając raz po raz kąciki ust. Artemis pił bez przyjemności i z nietęgą miną. Puchar miodu był aktualnie jego jedynym towarzyszem. Naburmuszony Lovegood potrzebował wyrwać się z sideł swoich myśli, co do tego nie było wątpliwości.
Przybył tu sam, by wziąć udział w wyścigu. Niech serce zabije mu z innego powodu niż trwoga. Ta nawiedzi go jutro. Artemis nie posiadał specjalnych umiejętności jeździeckich, a na końskim grzbiecie siedział zaledwie kilka razy. Szukał jednak nowego zainteresowania, odskoczni ― może właśnie wypróbuje jazdy konnej? Dziś jest dzień próby. Nie chodzi oczywiście o żadne spektakularne wyczyny ― byleby Artemis utrzymał się na koniu. Będąc pod wpływem alkoholu, bez szczególnego doświadczenia i z wypożyczonym wierzchowcem mogło być bardzo różnie. Wygraną będzie przetrwanie w jednym kawałku. Artemis parsknął sam do siebie, wkopując szubki swoich butów w piasek.
Chwilę później dostrzegł Rogera Benetta, który szedł w towarzystwie dwóch nieznajomych mu mężczyzn. Roger, podobnie jak Artemis, nie wyglądał jakby był najweselszym kwiatkiem w festiwalowym ogródku. Lovegood nie odezwał się do niego, jeno uniósł dłoń w geście pozdrowienia, ale mężczyźni odeszli w stronę stadnin. Nie dostrzegli go, zajęci przedrzeźnianiem siebie nawzajem i piciem piwa.
Artemis podążył ich śladami do zagrody, by wybrać konia. Dookoła było gwarno od ludzkich okrzyków, choć sam Lovegood nie odezwał się tego wieczoru jeszcze ani słowem. Jeden ze stajennych wypożyczał właśnie Rogerowi Harcerza, gdy drugi, młodszy pracownik zagrody zjawił się tuż przed Artemisem.
Dla pana mamy Wiosenkę! ― ujął go za ramię i pewnym ruchem poprowadził w stronę takowej ― gorącokrwista holenderka! Bez obaw, bez obaw, co pan taki smutny, proszę ją poklepać. Jeśli Wiosenka nie polubi to będzie starała się uszczypnąć!
I zaśmiał się, chyba rozczulony. Widać, że Wiosenkę kochał. Zabrał od Artemisa pusty już kufel po pitnym miodzie i cofnął się o krok. Bacznie obserwował tworzącą się nową relację. Zagadywał Artemisa, zadając pytania, na które ten odpowiadał zdawkowo, bo pojęcia o danym temacie nie miał prawie wcale. Wiosenka zaś spoglądała na całe zamieszanie ze spokojem. Nie była to dla niej pierwszyzna.
Nie była też największym koniem, jakiego Artemis widział w swoim życiu. Ale dzięki temu poczuł się pewniej, więc poklepał ją parokrotnie po szyi. Miała piękne kasztanowe umaszczenie, choć w świetle pochodni nie było tego tak widać.
Artemis otrzymał siodło od stajennego, który instruował go, jak takowe założyć. Łęk siodła musi być z przodu, ale, ale! Siodło to trzeba delikatnie na grzbiecie postawić! Pasy muszą być zapięte w ten i w ten sposób...
Artemis słuchał uważnie, dając sobie pomóc, aż w końcu mógł spróbować osiodłać Wiosenkę! No i hop!


Ostatnio zmieniony przez Artemis Lovegood dnia 05.12.23 15:59, w całości zmieniany 2 razy
Artemis Lovegood
Artemis Lovegood
Zawód : archiwista
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
W skroni szum i tętent
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11947-artemis-lovegood https://www.morsmordre.net/t11998-fado https://www.morsmordre.net/t12220-artemis-lovegood#376218 https://www.morsmordre.net/f304-somerset-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t12046-skrytka-bankowa-2593 https://www.morsmordre.net/t12030-artemis-lovegood
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]10.11.23 20:57
The member 'Artemis Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 48 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]11.11.23 12:44
O trzynastej trzynaście być może nie czuła się najlepiej, jednak kilka godzin później, gdy z żołądka już dawno zniknęły resztki nieświeżego eliksiru, była w nastroju zdecydowanie lepszym. Zwłaszcza że choć nic nie było jak dawniej, trochę jednak było, bo Kerry zgodziła się na odwiedzenie Durdle Door, przy którym miał odbywać się wyścig. Gwen usłyszała o nim, gdy odwiedzała letni festiwal poprzedniego dnia i naprawdę zapragnęła to zobaczyć; nigdy nie widziała tego konia w locie. Nie sądziła jednak, że będzie miała z kim tam pójść, a jednak Kerstin nie miała nic przeciwko.
Z entuzjazmu nawet zapomniała o tym, jak kończyły się dla niej ostatnie wydarzenia tego typu. Sylwester sprzed półtora roku był już tylko cieniem wspomnienia, a zeszłoroczny festiwal przecież nie skończył się AŻ TAK źle. Prawie zginęła, ale żyła, poza tym nic złego się nie stało. Być może powinna, biorąc pod uwagę okoliczności, martwić się o niewładającą magią Tonks, jednak jakoś ta kalkulacja nie przeszła jej przez myśl, a poza tym przecież była obok. Miała różdżkę, mogła walczyć za nie dwie. Zwłaszcza że biorąc pod uwagę wcześniejsze dolegliwości, i tak czuła się lepiej, mając u swojego boku doświadczoną już pielęgniarkę.
Nie wiedziała jednak nawet kiedy tłum zaciągnął je prosto na plaże; w oddali było widać już łuk, przez który latające konie miały przefruwać. Już samo wyobrażenie tej sytuacji sprawiało, że na plecach Gwen pojawiły się ciarki. Jakiej odwagi to by wymagało!
Patrz, Kerry! Tam mają te konie! – powiedziała i nie czekając na odpowiedź, zaczęła ciągnąć pannę Tonks właśnie w stronę magicznych stworzeń. Im bliżej ich były, tym tłum stawał się mniejszy i tym lepszy był widok na aetonany.
Przystanęła, wpatrując się w majestatyczne, skrzydlate konie. Jej szczęka opadła w dół, do płuc dotarło upalne, duszne powietrze. Pamiętała swoją wycieczkę do rezerwatu jednorożców; biła od nich szlachetność, siła i czystość. Aetonany były jakby przepełnione nieco mniejszą magią, ale przez to wydawały się bardziej namacalne, bardziej… dostępne i to sprawiało, że były dla panny Grey nie mniej atrakcyjne.
Pochodzą z Grecji –  wyjaśniła Kerstin, nie wiedząc, czy Tonks słyszała o nich coś więcej: – Niektórzy mówią na nie pegazy, ale aetonany to chyba ładniejsza nazwa. Bardziej tajemnicza, no nie? –  spytała, odrywając od nich na chwilę wzrok, aby spojrzeć na przyjaciółkę i wybadać jej emocje związane z całym tym wydarzeniem. Wiedziała, że Kerstin nie boi się magii, wszak ta od dawna ją otaczała; czy jednak kiedykolwiek widziała te konie na żywo? Gwen się zdarzyło, ale wyłącznie z daleka; jej wiedza na temat magicznych stworzeń była głównie teoretyczna.
Nie dane jednak było Gwen zbyt długo czekać na odpowiedź Kerstin, bo dotarł do niej głos jednego z opiekunów magicznych koni.
No wszyscy na panią czekamy! Może tu w końcu pani podejść? – Mężczyzna był wyraźnie rozdrażniony.
Ale że ja? –  spytała Gwen odruchowo, marszcząc brwi.
No pani, proszę tu za mną!
Posłała Kerstin spojrzenie, które niewątpliwie było niemym wołaniem o pomoc, po czym ruszyła w stronę mężczyzny. Chwilę później w jej dłoni pojawiły się wodze, a Gwen spoglądała to na mężczyznę, to na Kerstin.
Czy on ją z kimś pomylił? Chyba… chyba tak? Na Merlina, przecież nigdy nie siedziała na końskim grzbiecie! To było niebezpieczne i… i w ogóle! Z drugiej strony od konia bił prawdziwy majestat i to mogła być jedyna taka okazja w życiu i…
–  Jak on się nazywa? – spytała mężczyznę, spoglądając na rudawą sierść zwierzęcia. Jego kolor był prawie taki sam, jak jej włosów.
To ona. Nauroch to klacz.

| onms II, brak biegłości jazdy konno, wybieram aetonana


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight


Ostatnio zmieniony przez Gwendolyn Grey dnia 11.11.23 12:58, w całości zmieniany 1 raz
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]11.11.23 12:44
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 48 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]11.11.23 18:05
Distant rhythm of the drum
As we drifted towards the storm

Była zmęczona, ale nie mogła odmówić Gwendolyn radości obserwowania wyścigu ostatniego dnia festiwalu w Weymouth. Właściwie pojawiła się tutaj tylko i wyłącznie przez wzgląd na swoją dopiero co odzyskaną przyjaciółkę, bo nie miała żadnego zamiaru znowu przychodzić na plażę. Nie potrafiła cieszyć się tym wszystkim tak jak większość odpoczywających od wojny czarodziejów; w ostatnim czasie w ogóle mało czym się jeszcze cieszyła. W pierwotnym planie powinna już o tej godzinie siedzieć przy domowym kominku z kotem i kocem na kolanach, robiąc coś pieczołowicie na drutach - żeby zająć myśli. A tak przechadzała się po miękkim piasku wybrzeża w poszukiwaniu miejsca, z którego wygodnie będzie obserwować całe widowisko. Bo tylko to mogła wszak robić - obserwować. Nie umiała jeździć konno, nawet się trochę tych koni bała, a już na pewno latających. Były piękne, sama wydała z siebie parę westchnień zachwytu, kiedy je zauważyła, ale skoro doszła już do tego, że nienawidzi latania (nauczyła ją tego miotła Michaela), to wątpiła, aby żywe zwierzę robiące (pewnie) okropny wiatr wielkimi skrzydłami w jakikolwiek sposób ją uspokoiło.
Dała się jednak pociągnąć Gwen bez protestu, poprawiając po drodze prostego warkocza, którego zrobiła naprędce przed wyjściem z lecznicy. Nie postarała się, grzywka opadała jej na oczy.
- Och? Och, no - potwierdziła pomrukiem, ale nie chciała podchodzić zbyt blisko. Uśmiechnęła się jednak szczerze na entuzjazm Gwendolyn. Po tym okropnym rozstroju żołądka, którego doświadczyła wcześniej, Kerry cieszyła się, że już z nią wszystko w porządku. - Słyszałam o pegazach... o aetonanach nie bardzo - Jako dziecko czytywała bajki, czasem nawet te magiczne, które mama przynosiła dla jej rodzeństwa, ale nie zapamiętała z nich znowu aż tak wiele; jako dziecko szybko obraziła się na magię, gdy dowiedziała się, że los poskąpił jej mocy. Gwen mogła dostrzec jej niepewność, ale Kerstin nie kryła się też z tym, że obserwowanie koni z bezpiecznej odległości sprawia jej jakąś ciekawską przyjemność. - Powiedz mi jeszcze... - przerwał im, bardzo nieuprzejmie, obcy mężczyzna.
Kerstin na moment sparaliżował lęk, ale szybko dostrzegła, że czarodziej, choć opryskliwy, nie ma wobec nich złych zamiarów. Spodziewała się, że Gwendolyn, ewidentnie przecież zaskoczona, wyprowadzi go z błędu, więc nic dziwnego, że chwilę później otworzyła z niedowierzaniem usta, gdy przyjaciółka pozwoliła pociągnąć się w stronę koni. Sama nie chciała się tam zbliżać, ale krzyknęła za nią.
- Gwen! Ale... ale jesteś pewna? - zająknęła się i przycisnęła dłonie do serca. Skoro przyjaciółka dała sobie wsadzić wodze do ręki i zaczęła oglądać skrzydlatego konia, to przecież nie mogła tego tak całkiem nie chcieć, prawda?
Jak on się nazywa?
Och Gwen...
Stała tak więc, zaniepokojona i zarumieniona, nie zauważając nawet, że zawadza ludziom w przejściu i powinna znaleźć sobie już jakieś miejsce na rozłożenie koca.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]11.11.23 19:10
Nie, żeby panna Grey paliła się do samego wyścigu. Nie interesowała jej nagroda, nawet jeśli takowa była, wcale nie podobała jej się wizja lotu nad tym kamiennym czymś, ale z drugiej strony, taka okazja naprawdę mogła się już nigdy w życiu nie powtórzyć. Dotknęła szyi konia; miał przyjemnie jedwabistą sierść i cienką skórę; pod palcami czuła jego mięśnie. Czuła, jak wypełnia ją zachwyt; chociaż przez chwilę to mógł być jej wierzchowiec. Jak mogła temu odmówić?
Była przecież czarownicą, potrafiła latać na miotle; nie miała lęku wysokości i choć nie czuła się w tym wyjątkowo pewnie to była w stanie korzystać z tego środka transportu. Koń zaś wydawał się zdecydowanie stabilniejszą od miotły opcją; grzbiet miał na pewno wygodniejszy, niż trzonek miotły.
Na pytanie Kestrin pokręciła jednak głową.
Ale Kerry, to się potem może nie powtórzyć… widzisz, jaki on… ona… jest ładna? – Dotknęła konia ponownie, na co ten spróbował chwycić zębami jej dłoni. – Ej, Nauroch! Nic ci nie zrobię! Damy sobie radę… co? – spytała konia. – Kerry, chcesz ją pogłaskać? – spytała, chcąc, aby przyjaciółka również poczuła się nieco pewniej i coś z tego całego wydarzenia miała.
Kasztanka jednak machnęła gwałtownie pyskiem, znów strasząc swoją tymczasową właścicielkę zębami. Gwen skrzywiła się.
To może lepiej nie… – Westchnęła. – Mogłabym ci dać aparat, ale nie wzięłam, jest cały czas u Macmillanów… – Nie wiedziała, czy Kerry potrafiła robić zdjęcia, ale tak mogłyby przynajmniej sobie wspólnie coś zrobić na pamiątkę. Albo ona mogłaby uwiecznić pannę Tonks ze skrzydlatym koniem.
Wzięła głęboki oddech i przygryzła na chwilę wargi.
Nic mi nie będzie, Kerry, to chyba tylko zabawa… nie będę się ścigać po wygraną, ale skoro już mam okazję… – mówiła cicho, tak aby mężczyzna krążący cały czas wokół jej nie usłyszał.
Wtem mężczyzna ponownie pojawił się obok, spoglądając to na pannę Grey, to na konia, po czym zadecydował:
To ja pomogę wsiąść.
I już po chwili Gwen spoglądała na świat z innej, wyższej perspektywy. W pierwszej chwili czuła się zupełnie nieswojo, czując pod sobą poruszające się ciało żywego zwierzęcia, po czym uznała, że to właściwie… całkiem fajne. Od skrzydlatego konia biło ciepło i energia. Podekscytowana, spojrzała na przyjaciółkę:
Jak tu jest wysoko! – rzuciła podekscytowana. Po chwili dodała jednak ciszek: – Eee… Kerry, wiesz, jak tym się kieruje? W książkach zawsze ciągną za wodze jak chcą zwolnić… chyba tak… – Pociągnęła mocno, na co koń zaczął cofać i machać łbem. – Spokojnie, Nauroch, ja nie będę już tak mocno, obiecuję! No i… jak przyśpieszają to… dają łydkę, ale ja nie mam pojęcia… mam ją po prostu kopnąć, czy jak? – Gwen zmarszczyła brwi, sprawdzając możliwości ruchu na skrzydlatym koniu, co zdecydowanie mu się nie podobało; zwierzę przenosiło ciężar ciała z nogi na nogę, zdenerwowane.

| onms II, brak biegłości jazdy konno, wypadł mi nr 3 - aetonan dość energetyczny - jest czujny, ale charakterny, ciągnie do przodu, chętny do szybkiego lotu, ale wyraźnie nie lubi innych rumaków; gryzie


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]12.11.23 21:03
Roger był początkowo zbyt skupiony na kolegach; ledwo zdołał unieść rękę na powitanie Artemisowi, próbując ogarnąć jakoś cały ten chaos, który wokół nich powstał. A potem skupił się na Harcerzu i trzymanych w dłoni wodzach na tyle, że zorientował się, dopiero gdy mężczyzna w zagrodzie zaoferował mu konia. Nim jednak sam doszedł do wniosku, że niewiele zdziała samodzielnie, koń młodszego znajomego był już osiodłany i gotowy do biegu, tak samo jak koń Bennetta.
Artemis, też się piszesz na to szaleństwo? ― spytał. ― Wiesz może, jak się na to… ten… wsiada? ― spytał, podpatrując, że inni uczestnicy krótkim ruchem wydłużali strzemiona. Roger zrobił to samo; faktycznie to jedno opadło, sprawiając jednak, że koń aż podskoczył ze zdziwienia i kłapnął zębami. Zmarszczył brwi. To wcale nie zapowiadało owocnej współpracy…
Nie znał się na koniach; w ogóle na zwierzętach się nie znał. Kiedyś, lata temu, w Dolinie Godryka przemykały przez ich dom jakieś czworonogi, ale Bennett nie za bardzo się nimi interesował. Pogłaskał, nakarmił, jak matka kazała, ale to zdecydowanie nie była jego fascynacja. Miał sowę i ta zdecydowanie mu wystarczała. Ale podejrzewał, że kłapiące zębiskami konisko naprawdę może nie być dobrym wyborem dla takiego amatora jak on. Czy o to chodziło mężczyźnie, gdy mówił o wyjątkowości Harcerza?
Postanowił jednak, że samodzielnie podejmie próbę. Zauważył, że musiał włożyć w strzemię nogę, która znajdowała się dalej od konia, po czym odbił się od ziemi, przytrzymał siodła… i jakimś cudem znalazł się na górze. Przez chwilę siedział nieruchomo, trochę w szoku, po czym oznajmił:
To chyba nie było jednak takie trudne. ― Wzruszył ramionami, a koń zrobił kilka kroków do przodu. Odruchowo chwycił za wodze, szarpiąc nimi zdecydowanie zbyt mocno. Koń na szczęście po prostu się zatrzymał, a Bennett postanowił, że postara się nie robić nadmiaru ruchów. Spróbował uspokoić oddech.
W co on się tutaj sam wpakował? Przecież mógł po prostu tę całą farsę oglądać z boku. No ale cóż, najwyżej zleci. Jazda konna nie mogła być znowu taka niebezpieczna, skoro pozwalali wsiadać osobom, które nie znały się na tych zwierzętach.



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641

Strona 48 z 60 Previous  1 ... 25 ... 47, 48, 49 ... 54 ... 60  Next

Łuk Durdle Door
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach