Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Na pełnym morzu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Na pełnym morzu
Morze: raz ciche i spokojne, innym razem targają nim rozszalałe fale. To właśnie na nim postanowiono wznieść konstrukcje mogące służyć za boisko Quidditcha. Bardzo nieprofesjonalne, za to dość niebezpieczne, szczególnie dla tych, którzy nie są zawodowymi graczami. Obręcze wbite są na dużą głębokość w grząski grunt pod taflą wody. Ramę boiska stanowią metalowe konstrukcje przypominające trybuny. Nad nimi widnieje ogromna tablica, na której zapisywane są punkty dla poszczególnych drużyn. Całość wygląda niestabilnie i tak jest w rzeczywistości. Na szczęście woda jest głęboka, dlatego upadek w nią nie grozi poważniejszym kontuzjom - w przeciwieństwie do zetknięcia się z murawą. Nieco gorzej przedstawia się odległość boiska od brzegu - ta jest znacząca.
W jednej chwili siedzisz i starasz się utrzymać w miejscu pomimo silnego wiatru, a w drugiej jesteś zmuszony rzucić się ku piłce. Ważne było to by ją złapać i nie dać się przypadkowo razem z nią przeciągnąć przez obręcz co w moim przypadku nie było to takie trudne. W końcu, czego sam się nieco wstydziłem, należałem do tych drobnych i lekkich mężczyzn co wcale mnie nie pocieszało, gdy posłyszałem świst kafla przecinającego powietrze posłanego ku mnie przez Traversa. Przełknąłem jednak ślinę i zmusiłem się by ruszyć ku morderczej piłce chcąc tym samym obronić swe obręcze.
Gość
Gość
The member 'Józef Wroński' has done the following action : rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Uśmiechnęłam się beztrosko, napotykając rozbawione spojrzenie Anthony'ego, po czym zerknęłam na nieprzyzwoicie proporcjonalny profil Bastiana, nawet nie zastanawiając się nad tym, czy robię coś źle. Co z tego, że na meczu towarzyszy mi ktoś inny niż mój wiecznie zapracowany mąż? Czy nie mogę przez parę godzin oddalić od siebie widma wiankowych dramatów i po prostu cieszyć się czasem spędzonym w gronie przyjaciół?
- Cóż, w takim razie będę oryginalna i będę dzielnie obstawać przy swoim zdaniu. - oświadczyłam z pełną powagą, w tym wypadku w niewielkim poszanowaniu mając opinie, które nie pokrywały się z moimi. Przesunęłam spojrzeniem po Teagan i Eilis, namiętnie dyskutujących o urazowości gry i niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą Quidditch i ledwie powstrzymałam od nieznacznego skrzywienia się. Ile to razy moje zajęcze serce niemalże wyrywało się z klatki piersiowej, gdy na boisku działy się dantejskie sceny z udziałem Bena? Zawsze twierdziłam i twierdzić będę aż do śmierci, że żaden sport, żadna chwała, żadne trofeum nie jest warte ani jednej złamanej kości.
- Postaram się osłodzić ją jak najbardziej, wujaszku. - obiecałam, ściszając konspiracyjnie głos przy ostatnim słowie, wyartykułowanym powoli i dokładnie, pomimo mojego rozbawionego tonu i sięgając przy tym chętnie po musa świstusa. Chwilę później nastąpił jednak nieoczekiwany zwrot akcji, a nieco ospałe Ramory ruszyły do boju, by nadrobić straty punktowe. Uśmiech na mych ustach nieco posmutniał, gdy patrzyłam, jak Morgan bezlitośnie odbiera kafla i pruje do przeciwległych pętli, by zaatakować obrońcę Krabów. Musiałam oddać jej honor, była szalenie zdolna i skuteczna w swoich działaniach. Z wrażenia aż nie skonsumowałam smakołyku od Teagan. - Ech, może jednak to ty będziesz musiał osładzać mi przegraną. - westchnęłam ciężko, nie chcąc się godzić na porażkę, która jeszcze przed chwilą wydawała mi się być niemożliwa. Wbiłam pełne nadziei spojrzenie w Selinę i Glaucusa, by dostrzec również, jak fale łapczywie pochłaniają trzecią ścigającą Krabów. Z moich ust wyrwało się pełne przejęcia "och", gdy Rudolf ruszył na ratunek młodej zawodniczce. Z obserwowania tej emocjonującej akcji ratunkowej wyrwało mnie dopiero zamieszanie mające swoje źródło o wiele bliżej; Eilis krzyknęła, podrywając się z miejsca w kierunku brykającego Setha, który nie wiadomo kiedy zrezygnował z oglądania meczu i był o krok od spadnięcia ze schodów na trybunach. Momentalnie wyplątałam swoją rękę spod ramienia Bastiana i wstałam, by przedostać się do siostrzenicy Anthony'ego upominającej Setha, nie rozumiejąc dalej co właściwie się stało i jakim cudem. - Eilis, nie wiem jak ci dziękować. - zwróciłam się z wdzięcznością do panny Sykes, jednocześnie przeczesując palcami ciemne loki na głowie Charlesa Setha Naifeha, nad którym pochyliłam się, by wyszeptać mu do ucha parę upominających słów. Chwilę później wyprostowałam się, by spojrzeć spod zmarszczonych brwi na pannę Moore, która jak gdyby nigdy nic oglądała mecz przez omniokulary, które jeszcze znajdowały się w rączce Setha zanim znudził się Quidditchem. Przestąpiłam parę kroków, by stanąć centralnie przed magiczną lornetką i zasłonić widok w taki sposób, by kobieta zmuszona była odsunąć ją od oczu i na mnie spojrzeć.
- Panno Moore, na wypadek gdyby zastanawiała się pani, co powinna teraz zrobić, informuję, że jest to odpowiedni moment na powrót do domu i spakowanie swoich rzeczy. Pani zaniedbanie jest wprost niedopuszczalne. - rzekłam w stronę mojej byłej już guwernantki cicho, by nie robić zbędnej afery na połowę trybun. Żadnej satysfakcji nie sprawiało mi patrzenie, jak kobieta blednie i zbiera się posłusznie do opuszczenia naszego towarzystwa, jednak czekałam cierpliwie, aż zniknie z horyzontu, by dziękując Eilis po raz kolejny, odebrać od niej Setha i wrócić na swoje miejsce, gdzie usadziłam nieco zasmuconego synka na swoich kolanach, narzekając na nieodpowiedzialność, brak solidnych pracowników i nieposkromioną niesforność swojego pierworodnego.
- Cóż, w takim razie będę oryginalna i będę dzielnie obstawać przy swoim zdaniu. - oświadczyłam z pełną powagą, w tym wypadku w niewielkim poszanowaniu mając opinie, które nie pokrywały się z moimi. Przesunęłam spojrzeniem po Teagan i Eilis, namiętnie dyskutujących o urazowości gry i niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą Quidditch i ledwie powstrzymałam od nieznacznego skrzywienia się. Ile to razy moje zajęcze serce niemalże wyrywało się z klatki piersiowej, gdy na boisku działy się dantejskie sceny z udziałem Bena? Zawsze twierdziłam i twierdzić będę aż do śmierci, że żaden sport, żadna chwała, żadne trofeum nie jest warte ani jednej złamanej kości.
- Postaram się osłodzić ją jak najbardziej, wujaszku. - obiecałam, ściszając konspiracyjnie głos przy ostatnim słowie, wyartykułowanym powoli i dokładnie, pomimo mojego rozbawionego tonu i sięgając przy tym chętnie po musa świstusa. Chwilę później nastąpił jednak nieoczekiwany zwrot akcji, a nieco ospałe Ramory ruszyły do boju, by nadrobić straty punktowe. Uśmiech na mych ustach nieco posmutniał, gdy patrzyłam, jak Morgan bezlitośnie odbiera kafla i pruje do przeciwległych pętli, by zaatakować obrońcę Krabów. Musiałam oddać jej honor, była szalenie zdolna i skuteczna w swoich działaniach. Z wrażenia aż nie skonsumowałam smakołyku od Teagan. - Ech, może jednak to ty będziesz musiał osładzać mi przegraną. - westchnęłam ciężko, nie chcąc się godzić na porażkę, która jeszcze przed chwilą wydawała mi się być niemożliwa. Wbiłam pełne nadziei spojrzenie w Selinę i Glaucusa, by dostrzec również, jak fale łapczywie pochłaniają trzecią ścigającą Krabów. Z moich ust wyrwało się pełne przejęcia "och", gdy Rudolf ruszył na ratunek młodej zawodniczce. Z obserwowania tej emocjonującej akcji ratunkowej wyrwało mnie dopiero zamieszanie mające swoje źródło o wiele bliżej; Eilis krzyknęła, podrywając się z miejsca w kierunku brykającego Setha, który nie wiadomo kiedy zrezygnował z oglądania meczu i był o krok od spadnięcia ze schodów na trybunach. Momentalnie wyplątałam swoją rękę spod ramienia Bastiana i wstałam, by przedostać się do siostrzenicy Anthony'ego upominającej Setha, nie rozumiejąc dalej co właściwie się stało i jakim cudem. - Eilis, nie wiem jak ci dziękować. - zwróciłam się z wdzięcznością do panny Sykes, jednocześnie przeczesując palcami ciemne loki na głowie Charlesa Setha Naifeha, nad którym pochyliłam się, by wyszeptać mu do ucha parę upominających słów. Chwilę później wyprostowałam się, by spojrzeć spod zmarszczonych brwi na pannę Moore, która jak gdyby nigdy nic oglądała mecz przez omniokulary, które jeszcze znajdowały się w rączce Setha zanim znudził się Quidditchem. Przestąpiłam parę kroków, by stanąć centralnie przed magiczną lornetką i zasłonić widok w taki sposób, by kobieta zmuszona była odsunąć ją od oczu i na mnie spojrzeć.
- Panno Moore, na wypadek gdyby zastanawiała się pani, co powinna teraz zrobić, informuję, że jest to odpowiedni moment na powrót do domu i spakowanie swoich rzeczy. Pani zaniedbanie jest wprost niedopuszczalne. - rzekłam w stronę mojej byłej już guwernantki cicho, by nie robić zbędnej afery na połowę trybun. Żadnej satysfakcji nie sprawiało mi patrzenie, jak kobieta blednie i zbiera się posłusznie do opuszczenia naszego towarzystwa, jednak czekałam cierpliwie, aż zniknie z horyzontu, by dziękując Eilis po raz kolejny, odebrać od niej Setha i wrócić na swoje miejsce, gdzie usadziłam nieco zasmuconego synka na swoich kolanach, narzekając na nieodpowiedzialność, brak solidnych pracowników i nieposkromioną niesforność swojego pierworodnego.
I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home
until you come back home
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn’
all bright things must burn’
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Wszystko zadziało się w błyskawicznym tempie. Nawet nie zdążył mrugnąć, a co dopiero przyjąć postawę do obrony. Tłuczek odbity przez Branda poszybował w jego stronę z morderczą prędkością i Avery mógł jedynie przyglądać się jak leci ku niemu. W bezwiednym odruchu zacisnął mocniej dłoń na miotle. Być może właśnie to uratowało go przed upadkiem z miotły. Piłka uderzyła go z takim impetem, że zachwiał się niebezpieczne. Utrzymał jednak równowagę łapczywie nabierając powietrze, które uderzenie wycisnęło z jego płuc. Ból był ostry, nieprzyjemny i pulsujący, ale bardziej niż tym przejął się faktem, czy aby nic sobie nie złamał. Po pierwszych oględzinach stwierdził, że chyba tym razem obeszło się bez połamanych żeber. Odetchnął z ulgą, ale od razu tego pożałował, bo przeszyła go nowa fala bólu. Zbieranie się do kupy tak go zaabsorbowało, że nie zauważył kolejnego ataku tłuczku. Melvin spróbował obronić Gewn, ale pomylił się o centymetr, ale na szczęście jej samej udało się umknąć piłce. Mniej szczęście miał Amodeus. Søren powstrzymał uśmiech, który cisnął mu się na usta. Już słyszał to narzekanie, którym ten go uraczy po meczu. Przecież wiedział, na co się pisze, a skoro byli ustawieni po przeciwnych stronach barykady to nie miał zamiaru mu pomagać. Cóż, najwyżej wynagrodzi mu to później.
Tymczasem zaczął dalej okrążać boisko starając się ignorować nieprzyjemny ból mostka.
Tymczasem zaczął dalej okrążać boisko starając się ignorować nieprzyjemny ból mostka.
okay, i hated you but even when you left, there was never a day that i’ve forgotten about you and even though i actually miss you, i’m gonna erase you now cause that’ll hurt way less
than blaming you
Soren Avery
Zawód : pałkarz Os z Wimbourne
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
jest szósta mojego serca
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
a po kątach trudno pozbierać wczorajszy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Mimo, że była w ciągłym ruchu odczuwała zimno panujące w atmosferze. Nie zdziwiłaby się gdyby następnego dnia złapało ją jakieś choróbsko i musiałaby poczęstować się jakimś ohydnym eliksirem. Jak w szkole nie potrafiła żadnego uwarzyć, tak taką samą antypatią darzyła ich spożywanie. Jednak teraz musiała się skupić na aktualnych wydarzeniach, gdyż żaden ze szukających nie był bliżej złapania znicza. Mecze mogą trwać nawet kilka dni, ale miała nadzieję, że akurat to ich nie czeka. Obserwowała jak Travers – wykazując się zaskakującym instynktem strzeleckim – zdobywa kolejne punkty. Po tej udanej akcji przeciwników od razu dopadła kafla kierując się w stronę pętli Krabów. Po chwili podoła kafla do jednego ze ścigających z jej drużyny.
The member 'Elizabeth Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 1
'k100' : 1
Stracili kolejną bramkę, a Kraby tym samym wyszły na dziesięciopunktowe prowadzenie. Pomknął do przodu, licząc na podanie od Gwen lub Lizzie. Tak też się stało. Gdy tylko Józek zdobył kafla, podał go do kuzynki Alexa, a ten przyjmując od niej piłkę, poleciał w stronę obręczy bronionych przez Helenę i wziął zamach, po czym wypuścił kafla w kierunku lewej obręczy.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
Rudolf nie dość, że odbił tłuczek lecący do Diany i skierował go w stronę Gwendolyn, to jeszcze podciągnął Rowston na miotłę. Dzięki temu ścigająca Krabów mogła wciąż grać, o ile niestraszne było jej przemoczenie i chłód wiatru. Samuelowi nie udało się odbić tłuczka mknącego do Amodeusa. Również unik Prince'a był nieskuteczny i tłuczek uderzył go boleśnie w ramię. Więcej szczęścia w uniku miała Morgan, która bezbłędnie uciekła przed niezbyt przyjazną piłką. To dobrze, bo na Melvina nie mogła liczyć. Zaskoczeniem był celny rzut na bramkę Glaucusa, którego kafel dosłownie o milimetry minął wyciągnięte dłonie Józefa. Kraby zdobyły kolejne punkty. Ramory nie pozostawały dłużne, ponieważ jakiś czas potem to Alexander zaatakował obręcz swoich przeciwników. Czy Helenie uda się go powstrzymać?
W najgorszej sytuacji była Elizabeth, którą wiatr podczas lotu popchnął w jedną z obręczy. Fawley gruchnęła w nią z całej siły, bokiem. Kilka sekund później wpadła ze złamanym żebrem w morską toń. Na szczęście Magiczne Pogotowie Ratunkowe było czujne i szybko zgarnęło zawodniczkę do szpitala Św. Munga. Ramory muszą grać w okrojonym składzie.
Szukającym wciąż nie udało się złapać zniczy.
Selina ma usprawiedliwioną nieobecność.
Aktualny wynik: 40:30 dla Krabów
Celne trafienia tłuczków: Cynthia (1), Soren (2), Alexander (2), Melvin (1), Samuel (1), Glaucus (1), Amodeus (1)
Aktualne ofiary tłuczków: Selina i Cynthia. Ich ST wynosi 2.
Koniec rundy szóstej, rozpoczęła się runda siódma, pamiętajcie o odpisach.
W najgorszej sytuacji była Elizabeth, którą wiatr podczas lotu popchnął w jedną z obręczy. Fawley gruchnęła w nią z całej siły, bokiem. Kilka sekund później wpadła ze złamanym żebrem w morską toń. Na szczęście Magiczne Pogotowie Ratunkowe było czujne i szybko zgarnęło zawodniczkę do szpitala Św. Munga. Ramory muszą grać w okrojonym składzie.
Szukającym wciąż nie udało się złapać zniczy.
Selina ma usprawiedliwioną nieobecność.
Aktualny wynik: 40:30 dla Krabów
Celne trafienia tłuczków: Cynthia (1), Soren (2), Alexander (2), Melvin (1), Samuel (1), Glaucus (1), Amodeus (1)
Aktualne ofiary tłuczków: Selina i Cynthia. Ich ST wynosi 2.
Koniec rundy szóstej, rozpoczęła się runda siódma, pamiętajcie o odpisach.
Miotła zawsze była fascynującym środkiem lokomocji. Szczególnie podczas meczu, w deszczu, silnym wietrze..i na pełnym morzu. Nie spodziewał się lekkiego, powietrznego spacerku, ale coraz silniejsze podmuchy sprawiały, że czasem ciężko było zapanować nad ..sobą. Nie był w stanie obserwowac wszystkich akcji, jakie wokół niego miały miejsce, widział udany rzut Galucusa i skrzywioną minę przyjaciela, gdy nie udało się obronić obręczy. Dostrzegł, że ich ścigająca w końcu trafiła - choć mokra od morskiej toni - na miotłę. Na Rudolfa zdecydowanie można było liczyć. Uniósł rękę w jego stronę i zawisł w takiej pozycji, gdy wiatr szarpnął gwałtownie i rzucić Elizabeth o obręcze. Zawrócił miotłę, by pognać za jej upadająca do wody sylwetką, ale - medycy nie próżnowali. Był pewien, że aurorka nie będzie zadowolona z takiego - dla niej - zakończenia meczu.
Nie mógł się za długo skupiać na ścigającej drużyny przeciwników...bo mecz trwał dalej i tym razem to ich bramka była atakowana, a tłuczki - nie próżnowały, choć tym razem, wydawały się mnie..natarczywe? Spojrzeniem dał znak swemu towarzyszowi, że rusza i pognał w kierunku piłki, która celowała w Selinę. Skorzystał z dobrego wiatru i wykonał zamaszysty cios, który miał posłać tłuczek w kierunki Józka. Choć czuł zgrzyt, trafiając w przyjaciela, to..przecież wciąż pozostawało to w ramach gry, na której zasady wszyscy się pisali. No i obiecał mu oberwanie tłuczkiem, a nie mógł złamać obietnicy danej przyjacielowi!
Nie mógł się za długo skupiać na ścigającej drużyny przeciwników...bo mecz trwał dalej i tym razem to ich bramka była atakowana, a tłuczki - nie próżnowały, choć tym razem, wydawały się mnie..natarczywe? Spojrzeniem dał znak swemu towarzyszowi, że rusza i pognał w kierunku piłki, która celowała w Selinę. Skorzystał z dobrego wiatru i wykonał zamaszysty cios, który miał posłać tłuczek w kierunki Józka. Choć czuł zgrzyt, trafiając w przyjaciela, to..przecież wciąż pozostawało to w ramach gry, na której zasady wszyscy się pisali. No i obiecał mu oberwanie tłuczkiem, a nie mógł złamać obietnicy danej przyjacielowi!
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 06.12.15 15:51, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Szliśmy łeb w łeb, zdobyta na początku meczu przewaga powoli zaczynała się zacierać. I choć wyrównana gra z całą pewnością była zasługą profesjonalistów w obu drużynach, to jednak musiałam przyznać, że nasi amatorzy radzili sobie niewiele gorzej. Kafel posłany w moim kierunku przez Selwyna, mógłby być równie dobrze rzutem zawodowego ścigającego.
Ach, właśnie. Kafel. Pochylam się do przodu, wyostrzając wzrok i po raz kolejny bronię bramek.
Ach, właśnie. Kafel. Pochylam się do przodu, wyostrzając wzrok i po raz kolejny bronię bramek.
Helena McKinnon
Zawód : Obrońca harpii i felietonistka
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
But you'll come back each time you leave
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Helena McKinnon' has done the following action : rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Czyżby pani kapitan popisała się brakiem empatii, bez większego zawahania kontynuując grę, gdy młoda Harpia wisiała na ostatnich włoskach miotły? Cóż, najwyraźniej młoda Rowston dostała to, na co zasłużyła, prawda? W końcu jak śmiała zjednoczyć się z dogryzkami Gwendolyn?! Nie była zdziwiona, gdy przez wiatr przebił się głuchy odgłos, gdy tłuczek uderzył w drewnianą pałkę. Zdołała już na tyle zaufać obu pałkarzom, że nawet nie odwróciła się, by spojrzeć, gdzie poleciała piłka. Szkoda, że zawróciła w jej stronę. Ale i tym nie musiała się martwić.
Najwyraźniej na Traversa działała motywacja negatywna, bo już po chwili na ich konto wpłynęło kolejne dziesięć punktów. Uśmiechnęła się z ulgą, przyjmując tą przewagę z niejaką radością. Szybka akcja Ramor i kafel znajdował się jednak niechybnie po drugiej stronie. Rzuciła się w pościg, po raz pierwszy doceniając wątpliwe umiejętności McKinnon, która choć jednej bramki postanowiła nie przepuścić. Skinęła jej głową, gdy okrążała obręcz i wyłapywała kafla, który minął obręcze o cale.
Poszybowała w kierunku obrońcy wroga, zupełnie jak tłuczek, który leciał w jego kierunku. W ostatniej chwili podała kafel do jednego ze ścigających ze swojej drużyny.
Najwyraźniej na Traversa działała motywacja negatywna, bo już po chwili na ich konto wpłynęło kolejne dziesięć punktów. Uśmiechnęła się z ulgą, przyjmując tą przewagę z niejaką radością. Szybka akcja Ramor i kafel znajdował się jednak niechybnie po drugiej stronie. Rzuciła się w pościg, po raz pierwszy doceniając wątpliwe umiejętności McKinnon, która choć jednej bramki postanowiła nie przepuścić. Skinęła jej głową, gdy okrążała obręcz i wyłapywała kafla, który minął obręcze o cale.
Poszybowała w kierunku obrońcy wroga, zupełnie jak tłuczek, który leciał w jego kierunku. W ostatniej chwili podała kafel do jednego ze ścigających ze swojej drużyny.
I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Selina Lovegood' has done the following action : rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Na pełnym morzu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset