Pomieszczenie pierwsze
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Pomieszczenie pierwsze
Gdy wchodzisz do pomieszczenia, drzwi prowadzące na zaplecze zostają zakryte przez ścianę, która ożyła dosłownie na kilkanaście sekund. Jeśli przypatrzysz jej się uważnie, zauważysz, że kremowa farba zaczęła już odpryskiwać od tynku. Na pierwszy rzut oka w pokoju nie ma nic więcej poza czterema ścianami, zagrzybionym sufitem i skrzypiącą pod ciężarem twojego ciała drewnianą podłogą, którą czas zdążył już przyprószyć kurzem.
Lecz nagle pomieszczenie znowu ożywa, a na przeciwległym krańcu pokoju pojawiają się stare drzwi pokryte wyblakłą, żółtą farbą. Nie możesz teleportować się tuż obok framugi. Pozostaje ci więc jedynie przejście tych kilku łokci.
Z całą pewnością zdajesz sobie sprawę, że coś tu nie gra. Gdzieś musi być ukryty haczyk, prawda?
Jeśli zaczynasz się wahać, intuicja cię nie zawiodła. Być może to zasługa wzmożonej czujności albo po prostu miałeś sporo szczęścia – w pewnym momencie dostrzegasz dziwne migotanie w powietrzu, a gdy przyjrzysz się uważniej, zauważysz bezbarwną, cieniutką powłokę rozciągniętą przez środek pomieszczenia – od jednej ściany do drugiej. Nie sposób ją ominąć, jeśli chcesz dostać się do drzwi.
Kiedy zdecydujesz się na przejście przez ten dziwny twór, z początku nie poczujesz niczego niezwykłego. Dopiero po chwili niemal obezwładni cię uczucie paraliżującego strachu, a niepokojąca aura tej części pomieszczenia utrudni ci logiczne myślenie. Skoncentrujesz się na swoim największym lęku (ukrytym na samym dnie serca). A potem nieopodal ciebie pojawi się jego przerażająco realistyczna wizualizacja.
Masz dwa dni na odpis. Posty nie muszą być długie.
Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
Lecz nagle pomieszczenie znowu ożywa, a na przeciwległym krańcu pokoju pojawiają się stare drzwi pokryte wyblakłą, żółtą farbą. Nie możesz teleportować się tuż obok framugi. Pozostaje ci więc jedynie przejście tych kilku łokci.
Z całą pewnością zdajesz sobie sprawę, że coś tu nie gra. Gdzieś musi być ukryty haczyk, prawda?
Jeśli zaczynasz się wahać, intuicja cię nie zawiodła. Być może to zasługa wzmożonej czujności albo po prostu miałeś sporo szczęścia – w pewnym momencie dostrzegasz dziwne migotanie w powietrzu, a gdy przyjrzysz się uważniej, zauważysz bezbarwną, cieniutką powłokę rozciągniętą przez środek pomieszczenia – od jednej ściany do drugiej. Nie sposób ją ominąć, jeśli chcesz dostać się do drzwi.
Kiedy zdecydujesz się na przejście przez ten dziwny twór, z początku nie poczujesz niczego niezwykłego. Dopiero po chwili niemal obezwładni cię uczucie paraliżującego strachu, a niepokojąca aura tej części pomieszczenia utrudni ci logiczne myślenie. Skoncentrujesz się na swoim największym lęku (ukrytym na samym dnie serca). A potem nieopodal ciebie pojawi się jego przerażająco realistyczna wizualizacja.
Masz dwa dni na odpis. Posty nie muszą być długie.
Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Podskakując wesoło w rytm moich dzwoneczków w końcu doszłam do wyznaczonych drzwi. Spożyty alkohol przytłumił uczucie ekscytacji ale i tak już nie mogłam się doczekać na to co mnie czeka. Gdy weszłam do środka od razu otoczył mnie pół mroku. Przez chwilę przyglądałam się pomieszczeniu powoli tracąc nadzieję, że wydarzy się coś ciekawego. Byłam pewna tylko tego, że jeśli szukałam odmiany od wielkich, strojnych rezydencji to trafiłam w dobre miejsce. Kilka sekund później z nikąd wyrosły stare brudne drzwi. Nie pozostało mi nic innego jak przejść te kilka kroków. Tylko w tym momencie przypomniałam sobie gdzie jestem. Musiałam na siebie uważać nawet jeśli wszystko z pozoru wyglądało dość nijako. Wyostrzyłam wzrok by lepiej zbadać otoczenie. To właśnie wtedy dostrzegłam tą dziwną poświatę. Podeszłam bliżej uważnie przyglądając się dziwnej materii. Przeszukałam wszystkie szufladki w mózg próbując sobie przypomnieć czy kiedyś spotkałam się z czymś podobny. Nic…żadnych danych. To coś nowego. Jeśli chciałam iść dalej musiałam przez to przejść. Tyle, że bardziej od tego co czeka mnie za żółtymi drzwiami interesowało mnie działanie powłoki. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Kilka sekund później poczułam jak ręce zaczynają mi drżeć a gardło zaciska się nerwowo. To były objawy strachu…tylko dlaczego? Miałam swoją odpowiedź. W pomieszczeniu pojawiło się łóżko a w nim dwie postacie. Yaxley i Carrow zabawiali się ze sobą tuż przed moim nosem. Wydawało się, że już nigdy nie będę wstanie złapać oddechu. Jeden zawrót głowy a potem drugi i strach zaczął mieszać się z gniewem. Furia odebrała mi resztki racjonalnego myślenia. Wyciągnęłam różdżkę planując rzucić w nich jakimś bardzo bolesnym zaklęciem. Wybrałam już nawet jedno gdy do mojej świadomości zaczął się dobijać obraz panny Yaxley. Ta grzeczna, ułożona panienka nigdy nie pozwoliłaby się zhańbić w podobnym sposób. Mogłoby do tego dojść tylko w momencie gdyby zajęła moje miejsce po mojej śmierci. Ale ja żyje, przecież tu stoję a ból w klatce wyraźnie mi o tym przypomina. Więc to może być…
-Riddikulus - wycelowałam w stronę mary myśląc tylko i wyłącznie o Deimosie ubranym w moją różową sukienkę.
-Riddikulus - wycelowałam w stronę mary myśląc tylko i wyłącznie o Deimosie ubranym w moją różową sukienkę.
The member 'Megara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Nic z tego, zaklęcie przeszło bez najmniejszego echa, jak gdyby Megara w ogóle go nie wypowiedziała. Widok, jaki miała przed sobą, nie stał się ani trochę bardziej zabawny niż był. Na domiar złego w pomieszczeniu niemal echem przetaczały się jęki i westchnienia pary przy akompaniamencie skrzypnięć łóżka. I te szepty... nie zauważywszy Megary w pokoju, naśmiewali się z niej - z jej naiwności, głupoty... I to wcale nie przerywając przy tym swych łóżkowych igraszek. Czy to na pewno bogin? Czy to na pewno iluzja? Może panna Yaxley wcale nie była tak niewinna, za jaką ją miała? Może wykorzystywali właśnie okazję pod nieobecność pani Carrow w domu? Bo tak, i otoczenie było Megarze znane - to już nie był ten obcy, pusty pokój, a jej sypialnia.
(Masz dwa dni na odpis. Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5)
(Masz dwa dni na odpis. Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5)
I show not your face but your heart's desire
Nie mogę oddychać tylko ta jedna myśl krążyła po mojej głowie. Żadnych obelg, żadnych złorzeczeń tylko to jedno wrażenie pustki w płucach. Każdy dźwięk, skrzypnięcie czy szept powodowało przeraźliwy ból. Miałam rażenie, że wszystkie moje organy są rozrywane na miliony kawałku. Jeszcze chwila i już mnie nie będzie. Spłonę z bólu i wstydu. Moja różdżka opadła na ziemię. Ciężko było mi ją utrzymać. Nie mogąc już wytrzymać pochyliłam się do przodu by w końcu upaść na kolana. Jak on mógł mi to zrobić. I to z nią…wszystkie tylko Ne ona. Gdy zdobyłam się na to by otworzyć oczy okazało się, że klęczę na własnym dywanie. Otaczały mnie dobrze znane meble i kolory. Drżącymi dłońmi chwyciłam za różdżkę próbując walczyć z wszechogarniającym przerażeniem. Musiałam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam. Dotknęłam twarzy ale nie poczułam skóry lecz maskę. Ściągnęłam to co zasłaniało mi twarz z załzawionymi oczami przyglądając się dziwnemu kształtowi. Skąd ja to wzięłam? Dla czego teraz miałam to na sobie. - Halloween szepnęłam cicho na chwilę wybudzając się z dziwnego amoku. To wszystko przecież nie istaniało…to wszystko było jedynie grą. Zacisnęłam palce na różdżce powoli się podnosząc. Jestem Megara Carrow i nie dam się pokonać żadne blond włosej trollicy…i bogimowi.
- Riddikulus- - przywołałam obraz Deimosa z końską twarzą.
- Riddikulus- - przywołałam obraz Deimosa z końską twarzą.
Ostatnio zmieniony przez Megara Carrow dnia 02.01.16 22:41, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Megara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Przerażenie odbierało jej dech, nasilało ból w piersi. Walka z własnym lękiem nie należała do najłatwiejszych szczególnie w obecnej sytuacji. Obraz, jaki miała przed sobą był tak wyraźny i realistyczny, że ciężko było wątpić w jego prawdziwość tym bardziej, że zaklęcie znów nie podziałało. Nadzieja, że to tylko zwykły bogin umarła właśnie w tym momencie.
Jednak tym razem panika nie opanowała całej świadomości Megary. Z niewiadomych przyczyn przez myśl przemknęła jej wizja wspierających ją zawsze przyjaciół. Może gdyby skupiła się właśnie na niej, odegnałaby od siebie tą żywą scenerię, którą miała przed sobą?
Tylko jak tu myśleć o przyjaciołach? Deimos odwrócił się nagle dostrzegając Megarę i patrząc jej prosto w oczy, z szyderczym uśmiechem na ustach zaczął całować nagie, kobiece ciało. Westchnienia Yaxley stawały się coraz głośniejsze, ale nie zagłuszyły szeptów służby zza zamkniętych drzwi, że dobrze się dzieje, że Megara nie jest żadną panią domu, a już szczególnie domu Carrowa, że Yaxleyówna nadaje się do tego o wiele lepiej.
(Masz dwa dni na odpis. Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5)
Jednak tym razem panika nie opanowała całej świadomości Megary. Z niewiadomych przyczyn przez myśl przemknęła jej wizja wspierających ją zawsze przyjaciół. Może gdyby skupiła się właśnie na niej, odegnałaby od siebie tą żywą scenerię, którą miała przed sobą?
Tylko jak tu myśleć o przyjaciołach? Deimos odwrócił się nagle dostrzegając Megarę i patrząc jej prosto w oczy, z szyderczym uśmiechem na ustach zaczął całować nagie, kobiece ciało. Westchnienia Yaxley stawały się coraz głośniejsze, ale nie zagłuszyły szeptów służby zza zamkniętych drzwi, że dobrze się dzieje, że Megara nie jest żadną panią domu, a już szczególnie domu Carrowa, że Yaxleyówna nadaje się do tego o wiele lepiej.
(Masz dwa dni na odpis. Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5)
I show not your face but your heart's desire
Nie zadziało! Jakim cudem ja się pytam nie zadziałało! Moim ciałem zawładnęły pierwsze oznaki gniewu. Miałam ochotę rzucić w Deimosa jakimś wazonem i patrzeć jak kawałki porcelany rozcinają tą głupią twarz. Ale nie. Wciąż ogarniał mnie paraliż i nawiedzająca myśl, że to wszystko jest naprawdę. Ale skoro jest to czy nie mogłabym po prostu stąd wyjść i nigdy nie wracać. Ukazać światłu dziennemu ten ich romans i upokorzyć obydwoje? Nie…bo to właśnie o to chodziło prawda. Oto, że ktoś się dowie. Że wybrał tę, której nigdy nie dam rady dorównać. Bez względu na to jak bardzo będę się starać. Patrzyłam na nich coraz bardziej pustym wzrokiem. Nie miałam już siły na płacz czy krzyk. Nie miałam siły żeby się buntować i żeby walczyć. Zapomniałam o tym, że wystarczy dwa krótkie słowa by to wszystko przerwać. Patrzyłam na te oznaki ludzkich uczuć, które nigdy nie były skierowane w stosunku do mnie. Słyszałam te ciche szepty, które miały w sobie tyle prawda. Jak miałam być dobrą panią skoro nigdy mnie tam nie było? Wolałam ukrywać się w cieniach nokturna lub wydawać pieniądze na bibeloty, których i tak nigdy nie użyje. Nie byłam Lady Carrow bo Malfoyem zostaje się do końca . Gdy przypomniałam sobie słowa mojej siostry wizja moich przyjaciół stała się dużo silniejsza. Sam, Lily, Mort, Allison i Astoria patrzyli na mnie każdy w inny sposób i każdy z nich miał inne słowa na ustach. Docierało do mnie nie wiele ale przynajmniej miałam siłę by zrobi kilka kroków tak by stanąć tuż obok ciała Yaxley. Jeden prosty uch wystarczył by moje długie palce mocno zacisnęły się na jej szyi. Może to była tylko iluzja, która zniknie gdy tylko jej dotknę. Jeśli nie może uda mi się pozbyć największego problemu. Już nikt nigdy więcej nie będzie mnie do niej porównywał. Nigdy nie będę musiała się mierzyć z progiem do, którego nie doskoczę. Co ze świadkami? Zawsze jest jeszcze zaklęcie zapomnienia.
The member 'Megara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
Na wspomnienie przyjaciół szepty zza drzwi nagle umilkły. Deimos zaś uniósł brwi wyżej, jakby z niedowierzaniem, że Megara ma czelność do nich tak po prostu podejść. Z bliska wydał się dziwnie rozmyty. Naga kobieta wyraźnie pobladła, a może zwyczajnie stała się przezroczysta? W każdym razie ręka Megary nie napotkała żadnego oporu, przeniknęła przez szyję dziewczyny, jak gdyby Yaxley nigdy tam nie było. Obraz też momentalnie zniknął. Rozmył się w powietrzu i pozostawił Megarę w pustym pomieszczeniu o nijakich ścianach. Cicho szczęknął zamek żółtych drzwi, od których nie dzieliło jej nic. Megara może wydostać się z pomieszczenia.
(Masz dwa dni na odpis. To ostatni post w tym pomieszczeniu. W prywatnej wiadomości dostaniesz link do następnego pokoju, do którego wejdzie Megara. Możesz napisać również posta na zapleczu, ale nie jest to wymagane.)
(Masz dwa dni na odpis. To ostatni post w tym pomieszczeniu. W prywatnej wiadomości dostaniesz link do następnego pokoju, do którego wejdzie Megara. Możesz napisać również posta na zapleczu, ale nie jest to wymagane.)
I show not your face but your heart's desire
Gdy moje ręka przeszła przez gardło blondynki nie mogłam się powstrzymać od lekko ironicznego uśmieszku. Łzy, ból i zmęczenie nie miały już teraz najmniejszego znaczenia. Liczyło się, że kolejny demon został pokonany. Wolałam nawet nie myśleć o tym jak głęboką poczułam ulgę, że to zdarzenie nigdy nie miało miejsca. To co było koszarem miało już nim pozostać. Z każdą sekundą mój uśmiech robił się coraz większy i większy. W końcu obraz sypialni całkowicie zniknął a ja znów znajdowałam się w tym dość ponurym pomieszczeniu. Podniosłam z ziemi swoją maskę i to właśnie wtedy doszedł do mnie szczęk otwieranego zamka. Byłam wolna. Ostrożnie, po cichu obawiając się, że coś jeszcze na mnie czeka ruszyłam w stronę żółtych drzwi. W końcu położyłam dłoń na klamce i pociągnęłam za nią. Znalazłam się na zapleczu gdzie już nic mi nie groziło. Tylko, że później trzeba było wejść przez kolejne drzwi i zmierzyć się z nowymi demonami. Miałam na to wszystko siłę? Oczywiście...w końcu żyję się raz.
/zt
/zt
Do pomieszczenia wchodzi Samuel.
Postępujesz zgodnie z opisem tematu. Masz dwa dni na odpis. Rzucasz kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
Postępujesz zgodnie z opisem tematu. Masz dwa dni na odpis. Rzucasz kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5.
I show not your face but your heart's desire
Kolejne drzwi, kolejne wyzwanie, kolejna porcja niewiadomego bólu...a Samuel bez zastanowienia nacisnął klamkę. Nie zalała go ciemność, jak za pierwszym razem, dlatego uważnie rozejrzał się po pokoju, w którym się znalazł. Wciąż miał w pamięci głosy, które poprzednio go dręczyły, ale i w tym przypadku, nie dotarły go żadne odgłosy, nie licząc twardego echa jego kroków po podłodze.
Przed nim - niby nic nadzwyczajnego - kolejne drzwi, które swoim prostym wyglądem, tak ochoczo zapraszały Samuela do ich otwarcia. Na tyle ochoczo...że auror musiał się zastanowić, co w tym wszystkim było nie tak. Bo było, prawda? Nie uwierzyłby, że z taką prostotą pozwolą mu przejść dalej...
Zatrzymał swoje kroki gdzieś przed połową długości podłogi. Przykucnął, najpierw sprawdzając samą ziemię, potem - z niższej perspektywy obserwując przestrzeń, która go otaczała. I to była dobra decyzja. Nienaturalnie przeźroczysta mgiełka zajmowała pole przed jego oczami, blokując tym samym dotarcie do celu - bez uprzedniego zanurzenia się w niej. I mimo prób odnalezienia dodatkowej wskazówki ominięcia przeszkody, pozostała mu tylko droga na przełaj.
Podniósł się, słysząc wyraźnie skrzypnięcie pod stopami, na moment zastanawiając się, czy nie zapalić najpierw papierosa, który zniwelowałby rosnące obawy, co do źródła zjawiska przed nim. Skoro jednak sam pisał się na takie atrakcje...ruszył do przodu.
Alarm w jego głowie zapalił się z sekundowym opóźnieniem. Coś ciężkiego ucisnęło mu krtań, tak wyraźnie sygnalizując, że właśnie wchłania go strach. Paraliż był chwilowy, przełamując go gwałtownym zaciśnięciem pięści i cichego zgrzytnięcia zębów, szczególnie, gdy przed jego oczami, powoli, niby obrazy z fotografii, materializowały się kolejne postaci, które na jego oczach upadały, rażone zaklęciami, niewidzialnych wrogów. A Samuel stał unieruchomiony, niby na wpół-żywa statua, której kazano obserwować, jak przez niego giną ci, których miał chronić. martwa Gabrielle, której nie zdążył ocalić, Wood, starszy auror, który zginał przez jego niemoc, martwe ciał układały się w winę, sięgając śmiertelną avadą nawet tych, którzy przecież żyli! Judith, Elizabeth, Cressida, Ignatius...wszyscy oni leżeli pod stopami Samuela z pustym spojrzeniem, skierowanym wprost w czarne - tym razem w przerażeniu - oczy Skamandera.
- To wszystko kłamstwo - chciałby powiedzieć, ale usta poruszyły się bezgłośnie, próbując wyrwać się z okowów lęku. Przecież on zawsze walczył, a strach był pierwszym wrogiem, z którym od zawsze się ścierał.
Przed nim - niby nic nadzwyczajnego - kolejne drzwi, które swoim prostym wyglądem, tak ochoczo zapraszały Samuela do ich otwarcia. Na tyle ochoczo...że auror musiał się zastanowić, co w tym wszystkim było nie tak. Bo było, prawda? Nie uwierzyłby, że z taką prostotą pozwolą mu przejść dalej...
Zatrzymał swoje kroki gdzieś przed połową długości podłogi. Przykucnął, najpierw sprawdzając samą ziemię, potem - z niższej perspektywy obserwując przestrzeń, która go otaczała. I to była dobra decyzja. Nienaturalnie przeźroczysta mgiełka zajmowała pole przed jego oczami, blokując tym samym dotarcie do celu - bez uprzedniego zanurzenia się w niej. I mimo prób odnalezienia dodatkowej wskazówki ominięcia przeszkody, pozostała mu tylko droga na przełaj.
Podniósł się, słysząc wyraźnie skrzypnięcie pod stopami, na moment zastanawiając się, czy nie zapalić najpierw papierosa, który zniwelowałby rosnące obawy, co do źródła zjawiska przed nim. Skoro jednak sam pisał się na takie atrakcje...ruszył do przodu.
Alarm w jego głowie zapalił się z sekundowym opóźnieniem. Coś ciężkiego ucisnęło mu krtań, tak wyraźnie sygnalizując, że właśnie wchłania go strach. Paraliż był chwilowy, przełamując go gwałtownym zaciśnięciem pięści i cichego zgrzytnięcia zębów, szczególnie, gdy przed jego oczami, powoli, niby obrazy z fotografii, materializowały się kolejne postaci, które na jego oczach upadały, rażone zaklęciami, niewidzialnych wrogów. A Samuel stał unieruchomiony, niby na wpół-żywa statua, której kazano obserwować, jak przez niego giną ci, których miał chronić. martwa Gabrielle, której nie zdążył ocalić, Wood, starszy auror, który zginał przez jego niemoc, martwe ciał układały się w winę, sięgając śmiertelną avadą nawet tych, którzy przecież żyli! Judith, Elizabeth, Cressida, Ignatius...wszyscy oni leżeli pod stopami Samuela z pustym spojrzeniem, skierowanym wprost w czarne - tym razem w przerażeniu - oczy Skamandera.
- To wszystko kłamstwo - chciałby powiedzieć, ale usta poruszyły się bezgłośnie, próbując wyrwać się z okowów lęku. Przecież on zawsze walczył, a strach był pierwszym wrogiem, z którym od zawsze się ścierał.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Kłamstwo? Czy aby na pewno? Blade ciała zabitych, wciąż żywy obraz przerażenia na zawsze zamarły na ich twarzach i te puste oczy... usidlające go lodowatymi mackami przerażenia. Oni tam byli. Leżeli u jego stóp, wszyscy martwi. Mógł ich dotknąć, poczuć chłód z każdą chwilą coraz bardziej wdzierający się w ich ciała.
Patrzył na to wszystko i nawet nie zareagował? Czemu nie przyszedł im z pomocą? Przecież powinien. Co z niego za auror, skoro nie potrafi uchronić od takiego losu swoich najbliższych? Czy w ogóle zasługiwał na to miano? Zginęli na jego oczach, a on nawet nie sięgnął po różdżkę. Żałosne...
A jednak... po pierwszej paraliżującej go fali przerażenia, powoli zaczyna odzyskiwać nad sobą panowanie. Nie pozbywa się wrażenia, że to tylko wytwór jego własnej wyobraźni czy iluzja pomieszczenia, ale stopniowo się uspokaja. Jak wtedy, kiedy przypomina sobie wciąż żywą Gabrielle uśmiechającą się do niego delikatnie i czule wypowiadającą jego imię.
(Masz dwa dni na odpis. Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5)
Patrzył na to wszystko i nawet nie zareagował? Czemu nie przyszedł im z pomocą? Przecież powinien. Co z niego za auror, skoro nie potrafi uchronić od takiego losu swoich najbliższych? Czy w ogóle zasługiwał na to miano? Zginęli na jego oczach, a on nawet nie sięgnął po różdżkę. Żałosne...
A jednak... po pierwszej paraliżującej go fali przerażenia, powoli zaczyna odzyskiwać nad sobą panowanie. Nie pozbywa się wrażenia, że to tylko wytwór jego własnej wyobraźni czy iluzja pomieszczenia, ale stopniowo się uspokaja. Jak wtedy, kiedy przypomina sobie wciąż żywą Gabrielle uśmiechającą się do niego delikatnie i czule wypowiadającą jego imię.
(Masz dwa dni na odpis. Pamiętaj, aby rzucić kostką k100. Jeśli dodasz post w przeciągu 24 godzin, do wyniku rzutu kostką dolicza się 5)
I show not your face but your heart's desire
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pomieszczenie pierwsze
Szybka odpowiedź