Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]26.11.12 0:12
First topic message reminder :

Kuchnia

Kuchnia po odbudowie stała się taka, jak kiedyś zapewne była i cała chata: niewielka, czysta, schludna, przytulna i utrzymana w jasnej kolorystyce, można rzec, że w typowo angielskim stylu. Zdecydowaną większość przestrzeni wypełnia pomalowany na ciepły, jasny kolor solidny, drewniany stół, otoczony wianuszkiem krzeseł - te jednak są ciemne i na pierwszy rzut oka widać, że pochodzą z dwóch niepełnych kompletów; razem tworzą jednak dość estetyczną całość. W kuchni znajduje się całe wyposażenie, które niezbędne jest do przygotowania posiłku. Szafki - zarówno wiszące jak i stojące - są w takim samym ciepłym, stonowanym kolorze co stół. Pierwsza z nich, znajdująca się przy drzwiach, mieści w sobie różnobarwne kubki. Każdy Zakonnik może znaleźć tam kubek opatrzony odrobinę koślawymi literami układającymi się w jego własne imię. Na drzwiach do malutkiej spiżarni przytwierdzone zostały haczyki, na których wiszą kolorowe ścierki kuchenne, niektóre z nich w dość fikuśne wzorki. Pod sufitem gdzieniegdzie przywieszone zostały suszące się zioła i kolorowe szkiełka, które wraz z zasłonami w kolorze przyjemnej dla oka żółci nadają kuchni domowej przytulności. Pomieszczenie oświetla zwisająca z jednej z sufitowych belek samotna lampa w kolorze butelkowej zieleni. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu. W

W tym pomieszczeniu znajduje się myślodsiewania
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kuchnia [odnośnik]04.04.18 0:47
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 57
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]04.04.18 1:12
Doświadczenie z robienia podłogi na coś jej się przydało. Dzięki temu poradziła sobie z nowym wyzwaniem, jakim była ściana, bo wiedziała już, jak obchodzić się z młotkiem i gwoździami. Na samym początku może parę razy uderzyła się lekko w palec, gdy zbyt raptownie uderzyła w trzymany gwóźdź, ale nie pozwoliła sobie na żaden jęk skargi, tylko szybko dopracowała swoją technikę uderzania. Ewentualne siniaki szybko znikną, w domu miała zresztą maść na nie, bo rzucanie zaklęć na siebie traktowała jako ostateczność odkąd zaczęły się anomalie. Te nie raz już pokrzyżowały jej szyki także w pracy, bo nie znało się dnia ani godziny, gdy postanowią się odezwać.
Dlatego też podczas odbudowy korzystała z pracy własnych rąk, nie z magii. Pewnie wielu z nich pomogłoby sobie magią, gdyby nie anomalie, ale było to zbyt ryzykowne, dlatego lepiej było odłożyć różdżkę na bok i zrobić coś na sposób całkowicie niemagiczny, za to niegrożący zniszczeniem materiału lub obrażeniami przy pracy. Jej ręce też wyrobiły się już na tyle, że nie miała zakwasów, zresztą jako aurorka musiała dbać o formę, a praca pomagała w jej utrzymaniu.
Kieran Rineheart nie krytykował jej dotychczasowych efektów pracy – a tu już starczało za pochwałę. Skoro nie miał powodu, żeby wyrażać swoje niezadowolenie i dezaprobatę, to znaczy, że nie miał do jej pracy większych zarzutów, w każdym razie jak na niego. Gdyby miał, na pewno już by o tym wiedziała; była dość spostrzegawcza, by łatwo wychwytywać emocje na twarzach innych. Sama też mogła być zadowolona, bo chciała wypełnić zadanie z należytą starannością; Sophia Carter nie miała w zwyczaju robić niczego na pół gwizdka. Praca posuwała się sprawnie; zaczynała odczuwać zmęczenie, ale nie przerywała pracy; chciała dziś skończyć ściany w tym pomieszczeniu, by nie zostawiać zadania rozgrzebanego w połowie. Jeśli dobrze pójdzie, może jeszcze tego lata kwatera zostanie w całości wybudowana.
Zrobiła drugą ścianę do momentu, do którego była w stanie dosięgnąć, a potem nastąpiła kolejna zamiana i zabrała się za trzecią ścianę. Przybiła listwy, a potem zabrała się za deski, zaczynając od podłogi i pnąc się w górę, tak, jak pokazał jej starszy auror.
- Ja nie byłam – odezwała się. – Anomalie zniszczyły ją, zanim mnie tu przyprowadzono po raz pierwszy, ale po majowym spotkaniu zgłosiłam się, by pomóc w pracach. Przez czerwiec sporo tu zrobiono.
Szybko jednak ucichła, wiedząc, że nie ma co liczyć na dłuższą rozmowę i na dowiedzenie się czegoś więcej o Rinehearcie-zakonniku. Wiedziała tylko tyle, że był w organizacji już wcześniej, ale nie wiedziała nic o jego działalności na jej rzecz. Nie zapytała, spodziewając się, że i tak nie uzyska odpowiedzi, bo mężczyzna nie był wylewny. Nawet poza Biurem Aurorów pozostawał do bólu rzeczowy i konkretny, więc zaangażowała się w pracę, i trzecią ścianę robiąc aż do momentu, do którego dosięgała. I dopiero wtedy znów poprosiła o zmianę, by zająć się za czwartą, ostatnią ścianę.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]04.04.18 10:58
Wzmianka o anomaliach nie wzbudziła w nim żadnych większych odczuć. Niepokojące zjawisko nie przerażało go dogłębnie, nie klął też na nadchodzące czasy. Przyjął nowy porządek rzeczy na spokojnie, przede wszystkim wierząc, że sytuacja w końcu się ustabilizuje. Magia jest nieprzewidywalna, ale zawsze zmierza ku równowadze. Co nie znaczyło, że nie trzeba jej dopomóc w odnalezieniu harmonii. To zadanie spoczęło na barkach czarodziejów, a próby okiełznania dzikiej energii przynosiły różne rezultaty.
Oderwał się od swojej ściany, pokrytej już boazerią w większej części i przejął pieczę nad tą, przy której jeszcze niecałą minutę temu pracowała Sophia. Szybko zabrał się za jej wykańczanie, wbijając w listwy kolejne deseczki, gwoździami o małych główkach, które zaraz niknęły z oczu. Aktualne zajęcie Kierana ktoś mógłby uznać za bardzo monotonne, lecz on był innego zdania. Przede wszystkim nie pozostawał bezczynny i miał okazję ukoić nerwy.
Stawiamy na starych fundamentach – oznajmił dość spokojnie, co znaczyło tylko, że temat zdołał przykuć jego uwagę. Może to przez to, że zaangażowanie Carter zrobiło na nim wrażenie, w końcu brała się za odbudowę siedziby, której wcześniej nie widziała nawet na oczy. – Zgodnie z planami nowa siedziba nie ma być specjalnie większa, ale ktoś postulował za dodaniem balkonu – na tę wzmiankę zmarszczył brwi z niezadowolenia. Oczywiście rozumiał, że nie budują baraku ani fortecy, jednak niepotrzebne odsłanianie się mogło w przyszłości przynieść bolesne skutki, jeśli przyjdzie się komuś schronić w tym miejscu przed atakiem. Robili wszystko, aby zapobiec takiemu scenariuszowi, dlatego po postawieniu budynku od razu mieli zabrać się za umocnienie zaklęć ochronnych nałożonych niegdyś przez Dumbledore’a. Budowali jednak dom, miejsce pełne ciepła, które zawsze pomoże odnaleźć zagubionym członkom Zakonu sens ich działań. Choć pośród członków Zakonu znajdowali się aurorzy, o różnym stopniu doświadczenia, organizacja skupiała też wiele osób nieskorych do otwartej walki. Każdy działał według swego uznania i mierząc własne siły. – I rozmieszczenie pomieszczeń będzie takie samo. Zmieni się tylko to, że nic nie będzie wyglądało na specjalnie stare i zakurzone.
Gdy dokończył montowanie boazerii na górnych partiach ściany, powrócił do tej swojej, na chwilę porzuconej, gdzie też zostało mu już tylko zajęcie się górą. Kątem oka widział, że zaraz pozostanie położyć górne rzędy ozdobnych deseczek na ostatniej ścianie, czym zakończą powierzone im zadanie pełnym sukcesem.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Kuchnia [odnośnik]04.04.18 11:48
Na samym początku anomalie budziły w Sophii prawdziwy niepokój. Choć nigdy nie była osobą strachliwą, a kurs aurorski przygotował ją na wiele, anomalie były czymś, co wykraczało poza jej dotychczasowe pojęcie o świecie. Były groźne i nieprzewidywalne, ale musieli się nauczyć sobie z nimi radzić, tak samo jak z kapryśnością pogody. Przez sporą część czerwca Londyn i reszta kraju były ukryte pod śniegiem, a teraz zaś znowu wróciła pogoda, którą można było uznać za letnią. Śnieg od paru dni był wspomnieniem, ale nie było takie pewne, że nagle nie wróci. Nie było też pewne, czy nie przydarzy się kolejny wybuch jak ten z nocy pierwszego maja, który zniszczył kwaterę i wiele innych miejsc, i uczynił wiele krzywdy zarówno czarodziejom, jak i mugolom. Ale ktoś w końcu musiał znaleźć sposób, jak się z nimi uporać. Może nawet Zakon? Pozostawało czekać na dalsze wieści, bo Sophia na ten moment miała pustkę w głowie. Żyła z dnia na dzień, oddając się aurorskiej pracy czy pomocy w odbudowie kwatery. Choć miała możliwość, by wyjechać, jak jej brat, nie zamierzała tego robić, bo ktoś musiał zostać i mierzyć się z nową rzeczywistością. Sophia nie potrafiłaby spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby stchórzyła i uciekła.
Słysząc jego słowa, skinęła głową. Stare fundamenty prawdopodobnie przetrwały, ale pewnie niewiele poza nimi. Drewniana chatka rozpadła się dosłownie jak domek z kart, nawet wiele metrów dalej można było znaleźć fragmenty belek czy wyposażenia, które jednak z pewnością już uprzątnięto szukając rzeczy wciąż nadających się do użytku i mogących przydać się w odbudowie.
- Mam nadzieję, że nowa kwatera okaże się dostatecznie solidna – rzekła, pracowicie przybijając deseczki. Wiedziała, że budowali ją w sporej części amatorzy tacy jak ona, więc pozostawało mieć nadzieję, że budynek nie zawali się znowu, choć na ile mogła to ocenić swoim niewprawnym okiem, ściany i podłogi wyglądały dobrze, a budowa postępowała. – I że będzie bezpiecznym schronieniem dla każdego członka Zakonu.
Wiedziała też, że po ukończeniu budowy mają zostać ponownie nałożone zaklęcia, które ukryją to miejsce przed niepowołanymi osobami. Oby nie musieli obawiać się żadnego ataku, ale nawet zaklęcia nie były czymś w stu procentach pewnym, zwłaszcza że prawdopodobnie nikt z nich nie był tak silnym czarodziejem, jak Dumbledore.
Pracowała dalej, a czwarta ściana stopniowo pokrywała się deseczkami. Minęło już z pewnością dobrych kilka godzin odkąd zaczęli; nie wiedziała, ile dokładnie, bo straciła poczucie czasu. Prawdopodobnie było już popołudnie, ale letnie dni były długie, więc trudniej było dokładnie określić czas. Niedługo później przybiła ostatnią deskę, odsuwając się, by wysoki mężczyzna mógł dokończyć górną część ściany. Prawie ukończona kuchnia wyglądała dużo lepiej, a Sophia mogła czuć satysfakcję z pracy. Mimo oschłości Rinehearta pracowało się z nim dobrze i sprawnie uporali się z zadaniem bez zbędnego rozpraszania się.
A kiedy prace na dzisiaj zostały ukończone, skinęła mu lekko głową i pożegnała się. Mogli wracać do swoich spraw z poczuciem spełnionego obowiązku.

| zt. x 2



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]05.04.18 12:29
24. vi

Wielki wybuch pozostawił po sobie krwawe żniwo; dosłownie, stracił rękę, stracił przyjaciół, a chwilowo stracił nawet wiarę w Zakon. Wciąż pozostawał jednym z nielicznych, którzy wiedzieli, co naprawdę stało się tamtej nocy - a obciążenie tamtymi wydarzeniami wydawało się go całkowicie przytłaczać. Nie potrafił kłamać, czuł się winny, a z tej winy rodziło się tylko zgorzknienie i gniew. Unikał Zakonników, kiedy nie musiał, omijał ich towarzystwo i przez niespełna dwa miesiące ani na chwilę nie pojawił się w okolicach kwatery, którą trzeba było odbudować - przez nich. Dlaczego kazał to robić za siebie innym? Przysiadł na jednym z podbudowanych schodków, rozkładając zdrową dłonią plany nowej-starej chaty, podtrzymując je od boku wciąż zawiniętym w bandaż kikutem utraconej prawej dłoni. Wszystko byłoby prostsze, gdyby mogli skorzystać z magii bez ryzyka wysadzenia tego miejsce w powietrze - ponownie. Tak po prawdzie, to w ogóle nie znał się na budowie - ale wczytywał się we wskazówki pozostawione tak przez Bathildę, jak i przez innych Zakonników, czując się trochę jak dziecko, któremu ktoś sprezentował puzzle o ilości elementów nieadekwatnych do jego wieku: bezradny. Nigdy nie miał sposobności wykonywać podobnych prac, podobnie jak nigdy nie przebywał pomiędzy mugolami, dla których mogła to być przykra szara codzienność. Dwie drabina, sterta desek, kilka belek podtrzymujących, musieli tylko to wszystko zamontować - to nie mogło być takie trudne, przekonywał sam siebie, unosząc wzrok ku błękitnemu niebu rozprzestrzeniającymi się ponad nimi zamiast dachu, który powinien wznieść się ponad piętrem, po którym jeszcze nie było nawet śladu. Skrzywił się lekko, zaciskając zdrową dłoń, posługiwał się nią coraz pewniej - miał nadzieję, że wystarczająco pewnie, żeby trafić młotkiem w gwóźdź, nie we własną rękę. Nigdy nie był dobry w manualnych pracach, a wykonywanie ich lewą ręką, będąc przez całe życie praworęcznym, niosło za sobą pewne ryzyko.
- Jesteś - powitał Kierana, unosząc wzrok nad planów, kiedy czarodziej nadszedł; wstał, by uścisnąć mu na powitanie dłoń, po czym przekazał plany, by i on mógł się z nimi zapoznać. - Najpierw podciągi - wskazał na planach oznaczenia belek stropowych, odruchowo zamiast dłoni unosząc ku mapie kikut dłoni, wskazując je raczej topornie. Obiło mu się o uszy, że starszy Rineheart nieco się na tym znał, poczuł się więc trochę jak podczas kursu, kiedy recytował wyuczone formułki - dziś już bez nerwów, Kieran nie był już jego przełożonym, co jednak nigdy nie sprawiło, by Brendan wyzbył się szacunku do jego ogromnego i imponującego doświadczenia. - Potem ułożymy na tym stelaż i wypełnimy... drewnem - zakończył po chwili zawahania, zapewne te deski miały fachową nazwę, której nigdy w życiu nie słyszał. Słowo podciągi ktoś wymalował tuszem na planach, więc wypowiedział je bez zająknięcia. Wydawało się to dziwnie proste, ale podejrzewał, że schody miały się dopiero zacząć - nie tylko w momencie, kiedy przypomni sobie, że ma tylko jedną chwytną rękę. - Zaczynamy? - Tak naprawdę było to pytanie retoryczne; obaj byli skoncentrowani na pracy, im szybciej się do niej wezmą, tym szybciej będzie zrobione. Odszedł parę kroków, by pochylić się nad stertą belek, odsuwając większą z nich; skinął na Kierana głową, przyda się pomoc, żeby ustawić ją pionowo.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Kuchnia [odnośnik]05.04.18 15:46
Z pewnością nie rozumiał rozterek innych ludzi, nie miał w sobie zbytnio rozwiniętej empatii, jednak pewne dramaty był w stanie zrozumieć. Nad nikim się nie użalał i nikomu nie współczuł. Gdy więc obok budowanego nowego konstrukcji na starych fundamentach zobaczył Brendana, bez wahania uścisnął jego dłoń. Dobrze, że wziął się w garść i jest w miejscu, gdzie być powinien. Nie, ten Weasley nie może stracić zapału, bo czyż nie jest synem swego ojca?
Podciągi mówisz – mruknął pod nosem i zerknął uważnie na plany konstrukcyjne. Rzeczywiście, podciągi były wyraźnie zaznaczone, co może odrobinę go zaskoczyło, przez co zmarszczył nieco brwi. Nie do końca rozumiał sens ich postawienia, w końcu Stara Chata miała nadal pozostać niezbyt wielka, więc nie było potrzeby szukać dodatkowej podpory dla belek stropowych, kiedy równie dobrze w tej roli odnajdywały się ściany nośne i zgodnie ze wszelkimi obliczeniami spokojnie dałyby radę utrzymać ciężar całego piętra. Dzięki podciągom uzyskają większą rozpiętość stropu, co teoretycznie pozwoli im stworzyć większe otwarte przestrzenie wewnątrz domu, ale rozmieszczenie pomieszczeń wcale się nie zmieniło, jak pokazywał plan. No może kuchnia rzeczywiście wydała się nieco większa, ale kosztem salonu. Jednak trzydzieści lat spełniania się w zawodzie aurora nauczyło go, że rozkazów się nie podważa. Skoro coś zostało ustalone wcześniej i uzyskało aprobatę samej Bathildy Bagshot, oznacza to, że tak ma być i koniec pieśni. – Stelaż – powtórzył za nim spokojnie i mimowolnie uśmiechnął się zaledwie kącikiem ust, trochę kpiąco, bo zabawnymi terminami operował Brendan. Z drugiej strony sam nie znał wszystkich terminów, dziadek objaśniał mu tajniki ciesielskiej sztuki o wiele chętniej w praktyce. – Zatem rozstaw podciągów ma wynosić trzy metry, a rozstaw belek stropowych pół – wyczytał z planu, po czym zaraz rozejrzał się po placu budowy za wspomnianymi belkami, które zaraz dostrzegł. Jak to dobrze, że mieli już odpowiednio przyszykowane przy wcześniejszym etapie pracy materiały. Nawet deski na podłogę były już gotowe. Raz jeszcze zerknął na plan, próbując mniej więcej zapamiętać, gdzie ma się znajdować otwór w stropie na klatkę schodową. Tam muszą dać podwójne belki stropowe.
A co do tego twojego wypełnienia drewnem, nazywa się to poszyciem. Przybijemy deski do belek stropowych i położymy podłogę. Ale najpierw strop.
Ruszył zaraz ku niemu i wspólnymi siłami udało się poderwać belkę do piony. To akurat nie było żadnym problemem, wyczynem będzie ją przenieść w stronę chaty. Jeśli miał jakiekolwiek wątpliwości co do skuteczności ich pracy, które mogłyby wynikać z braku u Brendana prawej dłoni, nie podzielił się nimi. Do cholery, to dorosły mężczyzna i musi sobie jakoś poradzić z nieszczęściem, jakie go spotkało. Wciąż może się ruszać, więc znaczy, że może działać.
Najpierw część stropu nad kuchnią. Trzymaj chwilę tę belkę w pionie.
Puścił sporych rozmiarów belkę, po czym chwycił obie drabiny i jedną wsparł o wewnętrzną ścianę kuchni, drugą zaś o ścianę zewnętrzną domu, dokładnie na tej samej szerokości. Łatwiej byłoby podźwignąć belkę za pomocą magii, ale to rozwiązanie odpadało, niestety. Wrócił do belki i przykucnął, aby pochwycić jej jeden koniec.
Robimy tak, włazimy na drabiny, opieramy podciąg o ściany i szalunek. Jak za pierwszym razem załapiemy, to już będzie łatwizna.
To rozwiązanie może i nie było najlepsze, ale na całe szczęście mieli już na budowie przygotowany szalunek pod strop, aby móc podeprzeć na nim również podciągi. Potem elementy szalunku, czyli drewniane słupy, zabierze się, gdy tylko strop zostanie dokończony całkowicie. W końcu nie mogli się posiłkować magią, aby przenosić największe elementy konstrukcji, więc musieli korzystać z mugolskich rozwiązań.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Kuchnia [odnośnik]05.04.18 16:46
Brendan jedynie lekko wzruszył ramieniem, słysząc krytyczne powtórzenie nazwy - przez chwilę zawahał się, czy nie pomylił jej z pociągami, ale że był prawie pewien, że nie, to odpuścił. Domyślał się, że podtrzymywały dach i nie namyślał się zanadto nad sensem ich stawiania - i tak nie miał kompetencji, które pozwoliłby mu to ocenić. Na litość, był aurorem, nie budowniczym, ale jeśli trzeba było to zrobić - zamierzał to zrobić. Skinął głową, trzy i pół metra, wyczytanie tego z planu zajęło Brendanowi nieco więcej czasu, niż jemu, ale na własne szczęście przyszedł wystarczająco wcześnie, żeby się temu przyjrzeć. - Poszycie, czy przyszycie, grunt żeby trzymało się kupy. - Z charakteru był skrupulatny, ale przeważnie nie przykładał zbyt dużej wagi do teorii, nie widział w tym sensu. Jego praca, jego życie, nawet jego uczestnictwo w Zakonie, to wszystko opierało się na działaniu. Gdyby więcej czasu poświęcał na czytanie o technikach ścigania złoczyńców, niż na faktycznym pościgu za nimi, w Azkabanie kilka więcej celi świeciłoby dzisiaj pustką. Wierzył jednak w ocenę Kierana, jako człowiek, który znał się na tym znacznie lepiej niż on z pewnością będzie kontrolował cały proces odbudowy, nie tylko dzisiejszy, okiem wystarczająco mądrym, by ustrzec ich przed błędami. Powtórzenie tego procesu, całej odbudowy chaty, gdyby teraz zawiedli przez własną niedokładność, byłoby niezwykle żmudne i kłopotliwe.
Uniósłszy belkę- z pomocą Rinehearta - w przeniesieniu jej znajdował zapewne mniejszy kłopot, wciąż był od Kierana znacznie silniejszy fizycznie, we dwoje musieli dać radę bez większego trudu; nie mógł jej uchwycić dłonią, ale mógł wesprzeć ją od dołu kikutem. Wymagało to nieco więcej nakładu sił - ale na swoje szczęście wciąż miał ich bardzo wiele. Przystanął z belką, słysząc głos aurora - oglądając się na jego poczynienia przez ramię. Nic z nich nie rozumiał.
- Co robimy? - przesunął ku niemu pytające spojrzenie, szalunek brzmiał nieco jak meldunek - w tym drugim był znacznie lepszy, ale coś podpowiadało mu, że jedno z drugim jednak nie miało wiele wspólnego. Podążył  spojrzeniem za wzrokiem Kierana, usiłując nadążyć za jego tokiem myślowym, nie było to w cale aż tak trudne: bo nie było też wielu możliwości, wspomniany szalunek musiał być ową konstrukcją. Na krótko spojrzał na drabinę, szacując, czy miał większą szansę wywołać katastrofę wykorzystując jedyną dłoń na uchwycenie belki, na przytrzymanie się drabiny - ostatecznie uznał, że jest w stanie zachować równowagę bez ręki. - Dobra -  Ostrożnie przechylili belkę do pozycji pionowej, kierując się ku ustawionym wcześniej przez Rinehearta drabinom. Przydałby się ktoś do ich asekuracji, mniej martwił się potłuczeniem siebie, co zniszczeniem beli: Zakonnicy mocno się napracowali nad ich zdobyciem. Stawiał więc kroki ostrożnie, powoli, na górze równie ostrożnie manewrując belą, moc sprawczą oddając Kieranowi - pomagając mu siłą, ale zgodnie z jego zaleceniami. Dopiero, kiedy pierwsza z belek wisiała stabilnie, paroma susami zeskoczył z drabiny, z umiarkowanym entuzjazmem spoglądając na raczej nieskromną kupę pozostałego drewna. Nie było tego mało, ale wysiłek fizyczny bynajmniej nie był mu obcy - wszak to fizyczność kształcił u świeżych aurorskich rekrutów i to ją upatrywał za jedną ze swoich najsilniejszych stron. On był silny, a Kieran wiedział, co robią: jakoś to pójdzie. - Długa i żmudna robota, ale nie wydaje się skomplikowana - ocenił, spoglądając wzwyż, sufit nie był mały - ale wszystko było jedynie kwestią czasu. Sterta gruzów zaczynała znowu wyglądać jak dom, małymi krokami. - Dużo wiesz na ten temat - rzucił, nim pochylili się po kolejną z beli. - Robiłeś to już kiedyś?


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Kuchnia [odnośnik]05.04.18 18:52
Nazewnictwo rzeczywiście nie miało większego znaczenia, choć Kieran przywiązywał do niego wagę zapewne przez wzgląd na młodzieńcze lata, kiedy to dziadek postanowił nauczyć go czegoś pożytecznego – podstaw budowania drewnianych konstrukcji. Opiekun zasypywał go fachowymi określeniami w czasie praktyki, aby nie tracić czasu na mozolne tłumaczenia. Doskonale pamiętał jak za przekręcenie jakiegokolwiek wyrazu obrywał po głowie. Raz nawet został uderzony – może i niezbyt mocno, ale jednak – deską w czoło, przez o mały włos nie spadł z drabiny. Miał surowego nauczyciela, lecz patrząc na to z obecnej perspektywy był wdzięczny za szorstkość dziadka. Nauka nie poszła w las, dzięki niej był w stanie przysłużyć się Zakonowi. Krótkim skinieniem głowy przyznał Brendanowi rację, bo rzeczywiście ważniejsze było to, aby po prostu wiedzieli co mają robić, nie babrząc się w nazywaniu wszystkich wykonywanych czynności. Obaj chcieli uporać się z zadaniem jak najszybciej. Organizacji naprawdę brakowało siedziby, dzięki której organizowanie jej całej działalności było łatwiejsze. Nawet zostawienie głupiej notatki na tablicy ogłoszeń ułatwiało komunikacje członkom różnych zawodów i z różnych środowisk.
Po prostu wspieramy tę wielką belę o obie ściany i na tych drewnianych słupach – wyjaśnił jak najprostszym językiem, po ludzku, dostosowując komunikat do poziomu odbiorcy. Choć ręką go świerzbiła, aby wziąć przykład z dziadka i po prostu zdzielić po głowie Brendana. Może gdyby w taki sposób wziął się za wychowanie Vincenta… Samo wspomnienie jego osoby sprawiło, że skrzywił się prawie boleśnie. Nie będzie marnował czasu na rozmyślanie o tym nieudaczniku. – Ktoś już wcześniej postawił je we wnętrzu chaty jako podporę na czas budowy stropu – dodał jeszcze, może niepotrzebnie, ale niezbyt się tym przejmował, bardziej skupiając myśli na przeniesieniu belki. Ta część zadania nie okazała się kłopotliwa, bo Brendanowi wcale nie brakowało siły. Cóż, był młody i wyćwiczony, jednak Rineheartowi przyszło z zadowoleniem stwierdzić, że wcale aż tak bardzo nie odstaje od szczeniaka. Weasley był już poważnym mężczyzną i Kieran miał o nim wyrobioną bardzo dobrą opinię, mimo to spora różnica wieku sprawiała, że nadal widział w nim młodzika. Ale czy to była jakaś wielka ujma? Niekoniecznie.
To podniesienie belki było wyzwaniem, ale udało się. Młodszy auror użył siły, starszy zaś pokierował ich ruchami tak, aby podciąg znalazł się w odpowiednim miejscu, czyli w przygotowanych zawczasu pustych miejscach, jakby zagłębieniach, w ścianach nośnych. Z drabiny zszedł wręcz automatycznie, niewiele myśląc o tej czynności. Potem szybko je przesunęli drabiny w odpowiednie miejsca, czyli dalej o te trzy metry.
Miałem dziadka, co był cieślą z zamiłowania, więc trochę się od niego nauczyłem – odpowiedział spokojnie, kiedy wraz z Brendanem złapali za drugą z potężnych belek i ruszyli z nią ku chacie. – Kto by pomyślał, że kiedyś będę mógł się wykazać nabytymi od niego umiejętnościami.
Cóż, legilimencji całkiem często używał, a też przecież tej sztuki nauczył się od dziadka. Wolał tej kwestii nie poruszać, ponownie dając się pochłonąć myśli o wykonaniu zadania. Udało im się uporać z kolejną belką przy użyciu dokładnie tej samej metody, co przy pierwszej. Siła Brendana, precyzja Kierana, przesunięcie drabin, przejście po kolejną belkę i zaraz mieli podciągi wyłożone w kuchni. Trza było z drabinami przejść do kolejnego pomieszczenia i padło na salon.
Że też trzeba uważać nawet przy rzuceniu cholernego Wingardium Leviosa – mruknął pod nosem gniewnie, kiedy nieśli kolejną belkę, aby umieścić ją na jej miejscu. – Chociaż praca fizyczna uczy pokory. Czujesz się już pokorniejszy, Brendan? – spytał żartobliwie, co wcale nie było zjawiskiem zbyt częstym.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Kuchnia [odnośnik]05.04.18 21:18
Niczym myśliciel podrapał się po brodzie, kiedy Kieran przemówił w języku jego ludu; ta belka, tamta belka i jeszcze tamto dużo belek wydawało mu się dużo bardziej zrozumiałymi określeniami, niżeli fachowe słownictwo Rinehearta. Oczywiście, nie lekceważył posiadanej przez niego wiedzy, ale na ten moment problemów nawarstwiło się wystarczająco wiele, by niekoniecznie przyswajać sobie wiedzę z zakresu stolarstwa. Jeśli tylko łaskawie nie zniszczy tego miejsca po raz drugi, nie będzie musiał go po raz drugi odbudowywać. Kątem oka dostrzegł skrzywienie na twarzy towarzysza, krótkie, przemknęło jak cień, ale aurorskie oko było spostrzegawcze - i w mig wychwytywało ekspresje.
- Wszystko w porządku? - zapytał, bez troski w głosie, rutynowo, informacyjnie, anomalie różnie oddziaływały na czarodziejów i choć nie wątpił w to, że Rineheart był niezwykle wytrzymały, to sam po sobie wiedział najlepiej, że moc anomalii znacznie przekraczała ludzką wytrzymałość. Sam nie wiedział, czemu to o tym pomyślał w pierwszej kolejności - wydawało mu się to najbardziej odpowiednie. - Teraz rozumiem - dodał, również informacyjnie, na dłużej zatrzymując wzrok na pomocniczych podporach. Wciąż zdumiewało go, jak wiele solidarności wywołała ta katastrofa, Zakonnicy dali piękny popis wewnętrznej siły, szybko i sprawnie organizując się do pomocy. Mógł pomóc wcześniej, przeszło mu przez myśl, mógł, ale nie był na to gotowy. Nie potrafił kłamać. Spojrzenie komukolwiek w oczy po nieszczęściu, którego był przecież przyczyną, potwornie go przerastało - miał ochotę wykrzyczeć światu prawdę, ale Bathilda zobowiązała go do milczenia.
Za pierwszym razem wszystko wydawało się najtrudniejsze, manipulacja długimi deskami, trudny do oszacowania ciężar, olbrzymie puzzle złożone ze zbyt wielu elementów, późniejsze powtórzenie tej czynności przyszło już łatwiej: było jak ostrożne poruszanie się po wciąż nieznanym, ale już nie tajemniczym terenie. Wiedział, czego się spodziewać i co może go zaskoczyć, a tak prościej było mierzyć się z wrogiem: w tym przypadku z drewnem.
- Nie znasz dnia, ani godziny - Szanował wiedzę, jako dziecko lubił się uczyć. To siła wygrywała wojny, nie umysł, ale głupia siła bardzo łatwo tuż po zwycięstwie, z rozpędu, spadała prosto w przepaść. Sam zdążył się nauczyć, że nawet pozornie błahe zdolności mogą przybrać na znaczeniu w trudniejszych chwilach i niespodziewanie ocalić z opresji. - Był czarodziejem? - zagadnął, bo też nie mógł wiedzieć, na ile podobne techniki wywodzą się z kultury mugolskiej; nie wiedział, jakiego pochodzenia był Rineheart i też nigdy go to szczególnie nie obchodziło, znał ciekawsze kryteria według których mógł oceniać ludzi: intelektu, serca, odwagi. Niemniej, mugolski świat, choć zwykle bezbarwny, czasem zaskakiwał. - Trudno mi uwierzyć, że oni w taki sposób stawiają swoje wieżowce. To praca na długie lata, Shell Mex House ma dwanaście pięter. - Był tam jakiś czas temu, stąd o tym wiedział - przy okazji aurorskiej interwencji, najbardziej brutalnej czarnej magii najwięcej było tam, gdzie znajdowali się mugole. Nie doceniali ich, wznoszone przez nich konstrukcje, bez użycia magii, niekiedy imponowały - a kiedy widział po sobie, jak wiele wkładali w to wysiłku, zaczynał odczuwać względem nich większy szacunek.
Zerknął na niego spode łba, kiedy wspomniał o braku możliwości rzucenia zaklęć, dość szybko uciekając spojrzeniem przed siebie - pod pretekstem wchodzenia na drabinę z kolejną już deską. Każde windgardium leviosa działałoby jak zawsze, gdyby tylko Gwardia Zakonu Feniksa miała w sobie mniej pośpiechu, a więcej rozsądku.
- Pomyślmy - mruknął, wspinając się na szczyt drabiny, ponownie manewrując belką w myśl wskazówek Kierana. Brendan nigdy nie był typem buntownika. W szkole nie zarobił więcej niż trzech szlabanów, z czego przynajmniej jeden niesłusznie, dużo się uczył, zawsze chciał iść w ślady ojca, na aurorskim kursie nigdy nie podpadał przełożonym. A teraz... - Buduję kwaterę tajnego ugrupowania rebelianckiego dążącego do unicestwienia szlacheckiej dyktatury i skorumpowanego Ministerstwa Magii. Czy da się wzniecić bunt pokorą? - Oksymoron nie był jednak tym, co wprawiło go w największe zadumanie, dziwnie układają się ludzkie losy. - Jestem arystokratą, na nas to nie działa - Bo arystokratów miał za leniwych, ospałych i śpiących na chwale minionych dziejów, równie dalekich od ciężkiej pracy, jak i od pokory. Nie uśmiechnął się, ale nie mówił poważnie. Nie identyfikował się z kastą, z której rzekomo pochodził, owa kasta zresztą również nie identyfikowała się z nim: choć wciąż uparcie nie chcieli ich wykreślić z tego zabawnego skorowidza. - Za to tobie dopisuje dobry humor. Powrót do przeszłości? - Jeśli to dziadek uczył go ciesielstwa, musiał zajmować się tym za młodu.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Kuchnia [odnośnik]05.04.18 21:18
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 27
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]06.04.18 1:15
W jak najlepszym – odpowiedział nieco bezwiednie, nie chcąc wracać do gorzkich myśli. Zresztą, miałby pokusić się o szczerość i na głos wspomnieć o swojej największej życiowej porażce, jaką okazał się jego syn? Za każdym razem, gdy łapał się na myśleniu o tym tchórzu, co bez słowa uciekł z rodzinnego domu, tylko się wściekał. Tym razem musiał jednak zapanować nad uśpionymi pokładami gniewu, jakie poruszył jedynie przypadkiem. Jeden głęboki wdech, krótkie mrugnięcie powiekami i było lepiej. Skupił się na celu, jaki został przed nim postawiony na dziś – postawienie stropu Starej Chaty, a raczej jej nowej, bardziej bezpiecznej wersji. Zniszczenie siedziby przez anomalie miało w sobie jedną korzyść, podczas odbudowy mieli okazję uczynić ją jeszcze mocniejszą, aby żadna siła nie mogła już jej ruszyć. Lecz niemożność użycia magii w trakcie budowy niezwykle utrudniała osiągnięcie tego efektu. Mimo wszystko nową konstrukcję wznosili ludzie mający niewielkie pojęcie o budownictwie. I wciąż opierali większość prac na drewnie, co było spowodowane ograniczeniem kosztów. Zbudowanie prawdziwych murów byłoby bardziej czasochłonne i cholernie drogie. Robili wszystko, co tylko mogli, mierząc siły na zamiary.
Pytanie o dziadka odrobinę go zaskoczyło, wyrwało na kilka sekund z narzuconego już tempa pracy. Szybko zwalczył własne oszołomienie, czyniąc je tylko ulotnym wrażeniem. – Był – wyrzucił z siebie niby beznamiętnie, lecz w jego głosie czaiła się szorstkość. Jest, poprawił się w myślach. Stary Rineheart przecież jeszcze żył w Irlandii, udając, że nie ma już żadnych krewnych, po prostu zamknął się w wybudowanym przez siebie domu i gapił zdjęcia krewnych, którzy już odeszli. – Czarodziej czystej krwi, który poślubił mugolkę – dodał jeszcze, wcale się tego faktu nie wstydząc. Ponoć tym uczynkiem zakończył dobrą passę czysto krwistej rodziny. Mówiono nawet, że za to ściągnął na siebie klątwę i dlatego jego żona zmarła młodo, potem synowa, a potem ukochana Kierana. I chyba coś w tym było. Straszne fatum. – To jeszcze nic. W Nowym Jorku jest budynek, który ma ponad 100 pięter, najwyższy na świecie. Tylko za cholerę nie pamiętam, kto mi o tym powiedział. Chyba Atteberry strasznie się tym przechwalał, nawet przyniósł mugolską gazetę do Biura – jakoś zapamiętał ten fakt o niemagicznym świecie, bo wydał mu się niezwykle imponujący. Z drugiej strony nie próbował dociekać, jakim cudem mugolom udało się zbudować ten monstrualny wieżowiec, ani ile im to zajęło. Teraz przekonywał się na własnej skórze, że magia wiele ułatwia, ale można też osiągnąć takie same efekty bez niej, choć potrzebna na to więcej sił i czasu. Manewrował więc belką własnymi rękoma i nie było to wcale takie złe.
To po prostu kwestia wychowania – uznał po chwili namysłu. – Ty jakoś nie jesteś zepsutym paniczykiem. Trochę pokory każdy powinien w sobie mieć.
I Kieran nie miał dobrego zdania o najwyższej warstwie czarodziejskiego społeczeństwa, osobniki o szlacheckich tytułach drażniły go strasznie. Ale Weasleyowie czy Longbottomowie byli porządnymi ludźmi. Wszystko zależy od wychowania, wśród jakich wartości przyjdzie człowiekowi wzrastać. Zeszli z drabin, przesunęli je i ruszyli po kolejną belkę, w międzyczasie poruszając nowy temat w rozmowie.
Do młodości – zdecydował się szczerze odpowiedzieć, szybko jednak kończąc nawet z minimalnym rozczuleniem, które zwyczajnie do niego nie pasowało.  Skupił się na tym, aby kolejną belkę umieścić na odpowiednim miejscu. – Zawsze uważałem za dziwne to, że ludzie zawsze najchętniej wspominają swoją młodość i to niezależnie od tego, na jakie czasy ona przypadła, lepsze czy gorsze.
Specjalnie nie zdradził własnego stosunku do swoich młodych lat. Jako nastolatek słyszał o wielu różnych wojnach, utracił matkę i pochował ojca, mimo to czasem zdarzało mu się wracać do tamtych wspomnień, kiedy jeszcze nie martwił się o tak wiele kwestii, co w dorosłym już życiu. Przy okazji ruszyli po kolejną belkę i kolejną, znów zmienili pomieszczenie. Pierwszy raz przyszło mu stać w sali obrad, zarazem miał nadzieję, że szybko uda mu się znaleźć w niej ponownie, kiedy już cały dom stanie.
W końcu udało im się założyć wszystkie podciągi, więc przyszła kolej na belki stropowe.
Rozstaw co pół metra – przypomniał. Złapał za młotek, wcisnął między zaciśnięte wargi gwoździe i ruszył z trzema deskami, aby obładowany materiałami wejść po drabinie i zacząć przybijać odpowiednio kolejne elementy konstrukcyjne, już o wiele lżejsze.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Kuchnia [odnośnik]06.04.18 1:15
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 78
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]06.04.18 13:26
wybudowaliśmy 16*27+7*78=432+546=978 pkt budowlanych

Skinął głową, nie zamierzał naciskać, nie miał też powodów, by nie ufać jego zapewnieniom; nawet gdyby, Brendan nie należał do osób, które naciskają na zwierzenia, sam wydawał się raczej skryty i nieszczególnie rozmowny. Głęboki wdech wzięty przez niego później mógł być alarmujący - ale zamierzał uszanować jego wolę i nie wracać do tematu ani myślą ani słowem. Na wspomnienie dziadka Kierana przez twarz Brendana przemknął jedynie cień uśmiechu, bynajmniej nie miał duszy romantyka, nie poruszały go romantyczne historie, a nie zaznawszy nigdy miłości nie do końca pojmował to uczucie, ale każde zagranie na nosie konserwatywnemu czystokrwistemu społeczeństwu było dla niego na swój sposób urokliwe. Pochodził z czystokrwistej rodziny, ale takiej, która ze swojej czystokrwistości nigdy nie robiła cyrku: był absolutnie pewien tego, że wśród jego przodków tak naprawdę znajdowało się przynajmniej kilkunastu mugoli, podobnie jak wśród przodków każdej rodziny ujętej w skorowidzu czystości krwi. Fałszowanie historii przeczyło statystykom - i światu, który znali. Podobne małżeństwa nie były zresztą dla niego niczym nowym, działająca aktywnie w Zakonie Eileen była córką jego wujka, który zrzekł się nazwiska Eileen i charłaczki Roany, która robiła najlepszy sernik na świecie - i była otwartą na ludzi, pracowitą i szczodrą kobietą o złotym sercu.
- Od niej się tego nauczył? - Nie wiedział nic o mugolskim świecie, nigdy nie zetknął się z nim na poważniej niż rozmawiając z mugolakami. Nie do końca pojmował ich sposób życia, nigdy też się nim bardziej nie interesował, nie rozumiał ich społeczeństwa ani zasad, według których żyli. Nie był świadomy, że palnął głupotę - że w mugolskim świecie kobietom wykonywać męskie prace było jeszcze trudniej, niż w zaczarowanym, bo nie mogli pomóc sobie magią. Przekonanie o naturalności występowania sztuki magicznej było w nim na tyle silne, że nie dostrzegał tego nawet w momencie, w którym przekonywał się o jej braku na własnej skórze, wykonując cięższe prace budowlane. - Sto pięter - powtórzył za Kieranem, z podziwem zmieszanym z niedowierzaniem, odruchowo unosząc spojrzenie wzwyż, na drewnianą konstrukcję. Sto pięter budowanych w ten sposób, jedno po drugim. - Wzniesienie tej budowli musiało im zająć rok  - stwierdził z zaskoczeniem, znów nieświadomy, że budynek z całą pewnością wznoszono dłużej, że rok to niewiele na mugolskie budownictwo, z magią wszystko było znacznie prostsze. - Były zdjęcia? Jak wyglądał? Taki moloch musi potwornie zasłaniać słońce - Pomimo podziwu dla budownictwa i zaradności mugoli, dostrzegał również ich wady: znacznie mniej szanowali przyrodę, niż czarodzieje - zdawało się, że nie potrafią żyć zgodnie z jej prawami, zupełnie jakby stawiając swoje zadymione miasta usiłowali z nią walczyć zamiast dojść do porozumienia. - Chyba zapytam go o tę gazetę - mruknął z zamyśleniem, już bardziej do siebie, chciałby to zobaczyć - ciekawość świata nie była mu obca.
- Niektórzy rodzą się z alergią na pokorę - odparł bez zająknięcia, dźwigając kolejną z beli; zgadzał się z nim, pokora była w życiu ważna i każdy powinien się nią cechować, ale czy można było to nazwać kwestią wychowania? Foxa wychowano jak każdego Malfoya, a mimo to potrafił wyjść na ludzi - inni poddawali się indoktrynacji jak bezmyślne owce. Weaselyowie nie parzyli się od wieków chowem wsobnym z Blackami, ich krew była inna, mniej skażona szaleństwem, mniej kazirodcza, do ich rodziny dołączyło wiele czarownic czystej krwi, z rodzin wywodzących się spoza skorowidzu; fakt, że przetrwali w linii czystej do dnia dzisiejszego był wyłącznie dziełem przypadku i odizolowania od mugoli przez wieki. Jego usta pozostały lekko uniesione, kiedy Kieran przyznał się do powrotu do młodości; młodość Brendana wciąż trwała, ale czasem miał wrażenie, że on urodził się stary.
- Nie jest tak, że chodzi o brak trosk i zmartwień? Wydaje się, że kiedy było się dzieckiem, problemów było mniej - Kiedy żyli oboje rodzice, a wojna jeszcze się nie rozpoczęła. - Nie dlatego, że faktycznie było ich mniej, a dlatego, że nikt nie zrzuca ich na dzieci. - Ale wojna trwa od wieków. Czystokrwiści czarodzieje zawsze występowali przeciwko mugolom i to się nie skończy, póki jedna z tych grup nie wyginie. - A może z czasem o minionych problemach po prostu się zapomina i aktualne wydają się ważniejsze. - Ciężko zniósł śmierć ojca, dziś był jedynie cieniem, za którym pragnął podążać, istniejącym silniej w jego wyobraźni niż w pamięci. Zeskoczył z drabiny, wycofując się, by upewnić się, że pokryli cały sufit - to pomieszczenie było skończone, wolnym krokiem przeszedł wraz z Kieranem do kolejnego, sala obrad. Zatrzymał się na chwilę przy progu, obrzucając jej wnętrze niepewnym spojrzeniem - to wciąż było dla niego trudne. To tutaj wszystko się zaczęło. To tutaj popełnili błąd.
To tutaj została otwarta puszka Pandory, która sprowadziła na świat te wszystkie nieszczęścia.
Z zamyślenia wytrącił go głos Rinehearta, skinął głową, przechodząc do belek stropowych - kilka gwoździ w usta, młotek w jedyną dłoń, deski pod pachę... nie, to nie miało szans działać; nie będzie w stanie wyjść w ten sposób po drabinie - wsunął młotek za skórzany pas spodni, zostawiając wolną dłoń, by wydrapać się na górę i przejść do ostatniego etapu tworzenia stropu. Zmęczenie zaczynało powoli doskwierać, ale Brendan przywykł do zmęczenia. Dopiero na górze zdał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie pomóc na tym etapie. Do wbicia gwoździa potrzebował dwóch rąk - choć próbował wpierw wbić go w deskę, potem dobić, chwytając młotek, to za każdym razem przekrzywiał go, powodując więcej szkód niż pożytku. W końcu, nie wypowiedziawszy na ten temat ani słowa  - dość miał litości, mocniej irytowały go pobłażliwe spojrzenia ludzi przekonanych, że sobie nie radzi, niż faktyczny brak ręki, tym mocniej drażniły go chwile, które udowadniały, że mieli rację - przesunął deski Kieranowi, zeskakując z drabiny.
- Przyniosę resztę - zaproponował bez wyjaśnienia, nie patrząc na niego, wydawało się to sensownym podziałem prac. Nosić te cholerne deski - wciąż mógł.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Kuchnia [odnośnik]06.04.18 22:25
Obecny podział czarodziejskiego społeczeństwa był mu cierniem w oku. Nie uważał, aby o wartości człowieka mogło decydować tylko jego pochodzenie. Czy czystość krwi rzeczywiście definiowała czarodzieja? Nie krew była ważna, to potencjał w jego mniemaniu powinien mieć rolę kluczową. Przynajmniej teoretycznie każdy ma szansę na zostanie dobrym człowiekiem. Jednak różne czynniki kształtują osobowość – choćby rodzina, bo rodzice jako pierwsi przedstawiają dziecku pewną wizję świata, kreują ją przed młodym umysłem, przy okazji podsuwając pożądany przez nich model zachowani i hierarchię wartości. Ale odpowiednie wzorce wypływające z rodzinnego domu nie zawsze wystarczają, wystarczy wpaść w złe towarzystwo w szkole, aby wypaczyć pogląd na świat, bądź zły już pogląd wynaturzyć jeszcze bardziej. Choć postulował za tym, aby nikogo nie oceniać przez pryzmat tego, z jakiej rodziny się wywodzi, to jednak sam przedstawiał negatywny stosunek do reprezentantów najwyższej kasty magicznego świata. I, co ciekawe, to na dobrze urodzonych mężczyzn zawsze spoglądał podejrzliwie, jakby każdy z nich był siedliskiem zła. Szlachetne panny były mu obojętne, wszak nie dawano im zbyt wiele swobody, więc i raczej nie pchały się do działania, swoje myśli zajmując spotkaniami towarzyskimi, sukniami, sztuką. Po prostu niewiele miał w życiu okazji na spotkanie żywych wyjątków od reguły, która brzmiała: osoby mogące pochwalić się szlachetnie czystą krwią są do szpiku kości złe. Za mało chodzi po świecie Weasleyów, Longbottomów czy Prewettów.
Skądże – zaprzeczył szybko. Nie znał zbyt wielu opowieści o swojej babci, wiedział jednak, że była kobietą ciepłą, delikatną, ale przy tym i śmiałą, znającą się na ziołach i gwiazdach, a swą wiedzą niezwykle zaimponowała przyszłemu mężowi już przy pierwszym spotkaniu w lesie. To nie ona odpowiadała za to, że mężczyźni w ich rodzinie chętnie sięgali po drewno, aby nagiąć je według własnej woli za pomocą siły własnych rąk. Choć może jej pochodzenie mogło mieć wpływ na to, dlaczego wiele czynności stary Rineheart wykonywał bez użycia magii. – To zdecydowanie męskie zajęcie, bo jednak potrzeba sporo krzepy, aby postawić budynek – wcale nie chciał nieść kobietom żadnej ujmy, po prostu tak wyglądała rzeczywistość. Nie bez powodu natura sprawia, że osobniki różnej płci, choć tego samego gatunku, różnią się już w swojej fizjonomii. – Chyba nawet było zdjęcie. W sumie to taki smukły, podłużny budynek.
Już tylko wzruszył ramionami, w ten sposób kończąc jeden wątek rozmowy, aby w końcu przejść do drugiego. I skinął zaraz głową na słowa towarzysza. – Z całą pewnością tak jest – mruknął już niezbyt konwersacyjnym tonem. Powinni skupić się na pracy, dlatego zaczęli umieszczać kolejne belki robiące za podciągi. Zauważył dziwną konsternację na twarzy Brendana, kiedy znaleźli się w miejscu, gdzie była stara, jak i miała stanąć nowa sala obrad. Być może młodszy dwa razy auror miał jakieś dylematy, ale widoczne gołym okiem było to, że nie chciał się nimi dzielić. A Kieran nie był człowiekiem, który miał w zwyczaju wypytywać innych o ich rozterki. Wiedział jednak, że członkowie Gwardii od początku maja byli czymś wyraźnie strapieni.
Przeszli do kolejnego etapu stawiania stropu i dopiero wówczas Weasley natknął się na spore trudności. Rineheart kątem oka obserwował jego niepowodzenie, niespodziewanie wykazując się wyrozumiałością, tak do niego niepodobną. W innym przypadku darłby się już na idiotę, co śmiał zmarnować dobrego gwoździa. Ale usta i tak zacisnął w wyrazie niezadowolenia. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby dodać Brendanowi otuchy, po prostu obaj się do tego nie nadawali. Jeden litości nie chciał, a drugi już dawno się pobłażliwości wyparł.
Dobra – odburknął w ramach aprobaty, lecz jego głos zabrzmiał tak jak najczęściej bywa, surowo. Nie narzekał, bo podział pracy przynosił okazji. W pierwszej kolejności Kieran poprosił o wiadro z gwoździami, które zaczął trzymać obok siebie, zazwyczaj kładąc je na którejś ze ścian. Brendan przynosił deski, on układał je jako belki stropowe. Najpierw wyłożył je nad kuchnią, później nad salonem, potem nad salą obrad, zaś na sam koniec nad korytarzem, tutaj pamiętając, aby zostawić otwór na klatkę schodową, gdzie ułożył podwójne belki stropowe. Podczas pracy nie wchodził już w konwersację, uznał, że na pogawędki po prostu szkoda czasu.
Już był całkiem zadowolony z efektów ich pracy, choć zostało im jeszcze do zrobienia poszycie. Nie zamierzał już korzystać tak często z drabiny, po prostu wszedł na górę i manewrował po belkach stropowych, znajdując w nich stabilny grunt.
Podawaj mi deski, a ja będę je przybijał.
Ich role nie zmieniły się wcale, ale nie było to takie złe. Raz dwa zrobią tę podłogę na piętrze. A potem pozostaje im tylko złożyć szalunek spod stropu i mieć nadzieję, że zgodnie z planami konstrukcja będzie stabilna.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 14 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Kuchnia [odnośnik]07.04.18 17:59
Przeniósł ku niemu spojrzenie, słysząc zaprzeczenie i jedynie skinął głową, nie był typem człowieka, który ciągnął za język, więc porzucił ucięty temat. Zawsze ciekawiło go, jak dwa światy, czarodziejski i mugolski, potrafią się przenikać i mieszać: nie dlatego, że interesowała go kultura niemagicznych, a dlatego, że wierzył, że obie te grupy są w stanie koegzystować w jednym świecie, w jednym miejscu, pozbawieni błahych konfliktów o podłożu uprzedzeń; wierzył, że na zgodzie i pokoju mogli zbudować coś większego, trwalszego i przełomowego, czarodzieje posiadali magię, która wydawała się wszechpotężna, podczas gdy mugolscy konstruktorzy potrafili kształtować rzeczywistość podług własnej woli bez użycia magii. Nie tak skutecznie, zapewne w sposób bardziej ograniczony, ale istnienie stumetrowego budynku potwierdzało, że granice możliwości zanikały również dla nich. Mugole od lat pojawiali się w świecie czarodziejów, pomimo rygorystycznego Kodeksu Tajności pewne sytuacje były nie do uniknięcia - sytuacja Kierana jedynie to potwierdzała. Wyłapał jego niezbyt konwersacyjny ton głosu i nie zamierzał naciskać, pojął, że starszy Rineheart wolał skupić się na pracy. Tak naprawdę działanie w ciszy nie przeszkadzało również i jemu, lubił milczeć i lubił, kiedy ten stan nie wprawiał w konsternację jego towarzysza. A teraz - milczeć zwyczajnie chciał.
Czuł wstyd, że nie każdemu zadaniu był w stanie sprostać; chciał, naprawdę chciał, irytowało go, kiedy ludzie traktowali go jak porcelanę i odbierali wypełnianie najprostszych zadań, chciał im udowodnić, że pomimo wypadku potrafi i będzie samodzielny. Niestety, chcieć to nie zawsze móc, a trzy kończyny nigdy nie będą czterema - z pewnymi ograniczeniami będzie się musiał pogodzić. I, powoli, godził. Wolał to jednak czynić w samotności, nie na oczach innych - wtedy porażka bolała bardziej. Nie wyzbył się jednak nadziei całkiem, miał w pamięci, że kiedy tylko magia zostanie ustabilizowana, większość z tych czynności, do których w tym momencie potrzebował obu rąk, będzie w stanie wykonać przy pomocy magii. Póki jednak była nieprzewidywalna, sięgać po nią byłoby bardzo niemądrze. Surowy ton głosu przyjął tak naprawdę z ulgą, niczego ostatnimi czasy nie bał się równie mocno, co litości. Nie po to kształcił się na aurora, nie po to objął pracę w tym fachu, by wzbudzać u innych zażenowanie własną bezradnością. Surowość i oschłość Rinehearta nie sprawiały, że przestał odczuwać wstyd, ale bez wątpienia nieco podnosiły go na duchu - dawały iluzję wygody niewidoczności.
Postępował zgodnie ze wskazówkami Kierana, wpierw przyniósł gwoździe, podając mu w górę ciężkie blaszane wiadro, potem pokonywał kolejne trasy, tam i z powrotem, nosząc lżejsze, ale wciąż uciążliwe deski, które wkrótce wypełniły sufit ponad wszystkimi pomieszczeniami kwatery. Budynek wreszcie znowu przypominał dom - ich starą chatę - piętro pozostało nietknięte, ale parter tak naprawdę zdolny już był przyjąć gości; mogli spokojnie zwołać w tych pomieszczeniach już kolejne zebranie. Bez luksusów, w kurzu i brudzie, a przede wszystkim w zimnie, jeśli w tym czerwcu znowu spadnie śnieg. Ale jeśli będą potrzebowali stabilnej kryjówki, mieli już jej zarys. O ile nikt jej nie dojrzy, zaklęcia obronne były wszak naruszone i wymagały odnowienia; ale brać się za to było sens dopiero na końcu, kiedy całość będzie już wyglądała czysto i schludnie.
Był nieco zmęczony, czuł ciężki pot, którym zrosił koszulę, ale wysiłek się opłacił - wykonali kawał dobrej roboty.
- Zostało nam zabrać te deski, tak? - rzucił na głos, stanąwszy tuż przy jednym z elementów drewnianej konstrukcji. Zdawała się trzymać to wszystko w kupie i choć ufał zmysłowi Kierana, nieco obawiał się ściągać szkielet. Gdyby to wszystko runęło mu na łeb, mniej byłoby mu szkoda własnej głowy, a bardziej - włożonej w odbudowę pracy. - Do dzieła - westchnął, przystąpiwszy do ostatniego etapu, oczekując wpierw komendy Rinehearta - z pewnością najlepiej wiedział, jak się do tego zabrać, nie niszcząc wszystkiego.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242

Strona 14 z 19 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 19  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach