Sala balowa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala balowa, służąca również za pokój muzyczny
Sala z nieodstępującym w tej posiadłości motywem kwiatowym na ścianach. Zwykle jest to sala służąca za pokój muzyczny. Kiedy nie odbywają się tu bale, na środku stoi piękny fortepian i kilka krzeseł wokół, zaś kiedy przychodzi co do bankietów, czy wystawnych bali, w pomieszczeniu pojawiają się wygodne krzesła, czy stoły. Fortepian przesuwany jest pod ścianę, zaraz obok podestu dla orkiestry, chociaż nie raz, na wszelkich uroczystościach, akompaniamentują również i sami Rosierowie.
Sala z nieodstępującym w tej posiadłości motywem kwiatowym na ścianach. Zwykle jest to sala służąca za pokój muzyczny. Kiedy nie odbywają się tu bale, na środku stoi piękny fortepian i kilka krzeseł wokół, zaś kiedy przychodzi co do bankietów, czy wystawnych bali, w pomieszczeniu pojawiają się wygodne krzesła, czy stoły. Fortepian przesuwany jest pod ścianę, zaraz obok podestu dla orkiestry, chociaż nie raz, na wszelkich uroczystościach, akompaniamentują również i sami Rosierowie.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Druella nie była przykładem idealnej szlachcianki. Nikt nie postawiłby jej za wzór do naśladowania na salonach ani kiedy była dzieckiem, ani gdy wyszła za Cygnusa, bo i tak pamiętano jej wybryki lat młodszych. A i Dru niespecjalnie zależało na tym, by ktokolwiek widział w niej damę. Nigdy się też do podobnej roli nie poczuwała. Od herbatki u Crouchów zdecydowanie wolała mecz Quidditcha, od balu u Nottów zabawę w wyścigi konne na dworze. Ale każdy wreszcie wyrasta, a trójka dzieci zobowiązuje. Małżeństwo również, ale nie oznacza, że tępi język, może czas, żeby ktoś to panience Carrow wytłumaczył.
- W takim razie przyjmij radę od kogoś z najdłuższym stażem małżeńskim - jeżeli mąż chowa cię przed swoimi kuzynkami, to powinnaś z nim o tym poważnie porozmawiać.
Odwróciła głowę od Megary uśmiechając się lekko przeniosła wzrok na Evandrę, która tym razem, w imię większego dobra okazałą się być jej sojuszniczką. Bo chodziło o Darcy. Tylko żeby sobie panna Lestrange sobie zbyt wiele nie wyobrażała, nigdy nie zaakceptuje jaj jako pani Rosier. Druella była gotowa na dalszą wymianę zdań, jeśli zajdzie potrzeba. Na oblewanie się winem czy walki w błocie też, z chęcią zobaczyłaby te wszystkie piękne blond głowy umazane brązową breją. Marzenia jednak należało odłożyć na bok. Przynajmniej na chwilę, ponieważ przyszła jej kolej na czytanie wiersza. Spojrzała na księgę, która wybrała jej ten sam utwór, co Evandrze. Jak na jeden dzień chyba dosyć się zintegrowały i zachowały wystarczająco zgodnie, Tristan i Caesar powinni być dumni. Zanim jednak przeczytała wybrany satyr, uniosła kieliszek z winem w kierunku Darcy i puściła oko Inarze.
- W takim razie przyjmij radę od kogoś z najdłuższym stażem małżeńskim - jeżeli mąż chowa cię przed swoimi kuzynkami, to powinnaś z nim o tym poważnie porozmawiać.
Odwróciła głowę od Megary uśmiechając się lekko przeniosła wzrok na Evandrę, która tym razem, w imię większego dobra okazałą się być jej sojuszniczką. Bo chodziło o Darcy. Tylko żeby sobie panna Lestrange sobie zbyt wiele nie wyobrażała, nigdy nie zaakceptuje jaj jako pani Rosier. Druella była gotowa na dalszą wymianę zdań, jeśli zajdzie potrzeba. Na oblewanie się winem czy walki w błocie też, z chęcią zobaczyłaby te wszystkie piękne blond głowy umazane brązową breją. Marzenia jednak należało odłożyć na bok. Przynajmniej na chwilę, ponieważ przyszła jej kolej na czytanie wiersza. Spojrzała na księgę, która wybrała jej ten sam utwór, co Evandrze. Jak na jeden dzień chyba dosyć się zintegrowały i zachowały wystarczająco zgodnie, Tristan i Caesar powinni być dumni. Zanim jednak przeczytała wybrany satyr, uniosła kieliszek z winem w kierunku Darcy i puściła oko Inarze.
Gość
Gość
The member 'Druella Black' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Przyglądałam się wszystkiemu swoimi wielkimi oczętami. Zastanawiałam się czy czułam się tu tak obco ze względu na fakt, że się spóźniłam? Tak, to zapewne to. Rodzice wychowywali mnie na damę już od malutkiej. Bywałam na przyjęciach i balach zapewne znacznie częściej i wcześniej niż damy tu obecne. Nie możliwym więc było, aby peszyła mnie ta uroczystość, choć z pewnością było to spotkanie nieco różniące się od tych, na których zwykłam bywać. W głowie jednak ciągle miałam te nieszczęsne minutki spóźnienia oraz prezent, który podałam skrzatowi, a który mógł być lekko zniszczony przez pewien niefortunny wypadek. Wzdychałam sobie cichutko, pamiętając jednak o tym, aby uśmiechnąć się kiedy trzeba, kiwnąć głową kiedy trzeba, dygnąć kiedy trzeba i odpowiedzieć, kiedy trzeba. Niektórych pań tutaj zebranych nie znałam, zaś one zdawały się znać bardzo dobrze.
Ach, Isabelle! Nie martw się, zapewne będzie lepiej, tylko wszystko musi się "rozkręcić".
Z cichą nadzieją w sercu sięgnęłam po swój los, omalże nie przewracając się z zaskoczenia, kiedy książka nagle się odezwała. To nie tak, że przestraszyłam się gadającej książki, o nie, nie! Nie byłam tchórzliwa, a skądże! Tkwiłam też w świecie magicznym od dziecka, a więc gadające, ruszające się przedmioty były dla mnie codziennością. Moje drgnięcie było skutkiem zaskoczenia, jakie wywołała u mnie księga. No cóż. Odetchnęłam z ulgą, kładąc dłonie na piersi i przymykając oczy. Potem zaś zerknęłam na fragment, który został mi dany. Miałam nadzieję na piękny wiersz o miłości, fragment powieście romantycznej, którą zapewne bym znała, czym mogłabym się poszczycić wśród zebranych dam. Mój uśmiech jednak rzedł, w miarę im dalej moje oczy wędrowały po linijkach tekstu. Westchnęłam z rozczarowaniem, nie wierząc własnym oczom. Mój fragment był okrutnie nudny! Na Merlina, czemu akurat mi trafiło się coś takiego?!
O mój boże, ale porażka. Wyczerpałyście wszystkie dobre kostki!
Ach, Isabelle! Nie martw się, zapewne będzie lepiej, tylko wszystko musi się "rozkręcić".
Z cichą nadzieją w sercu sięgnęłam po swój los, omalże nie przewracając się z zaskoczenia, kiedy książka nagle się odezwała. To nie tak, że przestraszyłam się gadającej książki, o nie, nie! Nie byłam tchórzliwa, a skądże! Tkwiłam też w świecie magicznym od dziecka, a więc gadające, ruszające się przedmioty były dla mnie codziennością. Moje drgnięcie było skutkiem zaskoczenia, jakie wywołała u mnie księga. No cóż. Odetchnęłam z ulgą, kładąc dłonie na piersi i przymykając oczy. Potem zaś zerknęłam na fragment, który został mi dany. Miałam nadzieję na piękny wiersz o miłości, fragment powieście romantycznej, którą zapewne bym znała, czym mogłabym się poszczycić wśród zebranych dam. Mój uśmiech jednak rzedł, w miarę im dalej moje oczy wędrowały po linijkach tekstu. Westchnęłam z rozczarowaniem, nie wierząc własnym oczom. Mój fragment był okrutnie nudny! Na Merlina, czemu akurat mi trafiło się coś takiego?!
O mój boże, ale porażka. Wyczerpałyście wszystkie dobre kostki!
Ostatnio zmieniony przez Isabelle Nott dnia 14.04.16 0:55, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
The member 'Isabelle Nott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 18
'k100' : 18
Książka niecierpliwie przewracała kartkami w dłoniach Megary, szukała dla niej odpowiedniego tekstu, w końcu zatrzymała się na jednym i marszcząc kartki, zaginając je trochę tak, jakby próbowała się przeciągnąć, chwilę potem rozprostowała stronice zacinając trochę delikatne opuszki palców dziewczyny z okrzykiem:
— Och, witaj, piękna pani! Mam dla pani idealną treść. Proszę się nie krępować, proszę czyta… — zanim jednak książka skończyła swoją wypowiedź, zatrzebiotała jeszcze raz stronicami, klapiąc okładką.
— Panie Eagle! Ja wszystko widzę! — zahuczała, ale nie powiedziała o co jej chodzi, więc lokaj jeszcze przez chwilę mógł się czuć bezpieczny, mimo, że skórzana okładka książki najeżyła się w palcach panienki Carrow, żyjąc własnym życiem, zaraz się znów wygładziła, literki, które w pierwszej kolejności rozstrzeliły się po kartce w obrazek bardzo chaotycznego, wizualizującego wewnętrzną wściekłość kleksa, teraz złożyły się znów w tekst, jaki wylosowała sobie Megara.
— Przepraszam, najdroższa pani, proszę czytać.
Jeśli wylosowałaś:
1-25 – trudno powiedzieć, jaka jest tego przyczyna (zdaj się na swoją inwencję twórczą), ale czytany przez Ciebie tekst idzie Ci tak tragicznie, kartka aż spala Ci się w dłoniach, a książka pluje Ci popiołem w twarz, brudząc Cię sadzą!
26-50 – czytany tekst wyraźnie nie trafił w Twój gust, recytując go ciężko oddzielić Ci towarzyszące Tobie emocje wobec jego treści, dlatego czasami przez maskę profesjonalizmu przebija się Twoja niewypowiedziana opiniotwórczość, niekoniecznie zgodna z czytanym tekstem,
51-75 – zabierasz się do czytania, idzie Ci bardzo dobrze, ale niestety mimo dobrych chęci książka cały czas Ci przerywa, wcina się w Twoją recytację, a ty nie możesz zaprezentować swoich umiejętności oratorskich,
76-100 – Twój indywidualny sposób na wizualizowanie czytanej treści wyraźnie przypadł do gustu magicznej książce, zauroczona Twoją osobowością powoduje, że słuchacze z łatwością są w stanie wyobrazić sobie dokładnie to, co ty, śledząc wzrokiem ten tekst; jego treść aż ukazuje się w eterycznej, magicznej projekcji w pomieszczeniu, a słuchacze mogą oglądać przebieg opowiadanej przez Ciebie historii, niczym w mugolskim kinie, odgrywanym przez duchów, jako aktorów.
Książka działa na przekór Lyrze, długo nie mogła się na nic zdecydować. Zatrzymała swoje kartki na jednej stronie, wydawało się, że jej wybór padł na poemat heroikomiczny, ale zanim Lyra przystąpiła do czytania, tomik się rozmyślił. Tym samym podrzucił dziewczynie do czytania jednak erotyk i tym razem próżno było czekać aż znów się rozmyśli. Książka zdecydowała.
Wszyscy rzucają jednocześnie kością 'k6' i 'k100' w tym poście.
— Och, witaj, piękna pani! Mam dla pani idealną treść. Proszę się nie krępować, proszę czyta… — zanim jednak książka skończyła swoją wypowiedź, zatrzebiotała jeszcze raz stronicami, klapiąc okładką.
— Panie Eagle! Ja wszystko widzę! — zahuczała, ale nie powiedziała o co jej chodzi, więc lokaj jeszcze przez chwilę mógł się czuć bezpieczny, mimo, że skórzana okładka książki najeżyła się w palcach panienki Carrow, żyjąc własnym życiem, zaraz się znów wygładziła, literki, które w pierwszej kolejności rozstrzeliły się po kartce w obrazek bardzo chaotycznego, wizualizującego wewnętrzną wściekłość kleksa, teraz złożyły się znów w tekst, jaki wylosowała sobie Megara.
— Przepraszam, najdroższa pani, proszę czytać.
Jeśli wylosowałaś:
1-25 – trudno powiedzieć, jaka jest tego przyczyna (zdaj się na swoją inwencję twórczą), ale czytany przez Ciebie tekst idzie Ci tak tragicznie, kartka aż spala Ci się w dłoniach, a książka pluje Ci popiołem w twarz, brudząc Cię sadzą!
26-50 – czytany tekst wyraźnie nie trafił w Twój gust, recytując go ciężko oddzielić Ci towarzyszące Tobie emocje wobec jego treści, dlatego czasami przez maskę profesjonalizmu przebija się Twoja niewypowiedziana opiniotwórczość, niekoniecznie zgodna z czytanym tekstem,
51-75 – zabierasz się do czytania, idzie Ci bardzo dobrze, ale niestety mimo dobrych chęci książka cały czas Ci przerywa, wcina się w Twoją recytację, a ty nie możesz zaprezentować swoich umiejętności oratorskich,
76-100 – Twój indywidualny sposób na wizualizowanie czytanej treści wyraźnie przypadł do gustu magicznej książce, zauroczona Twoją osobowością powoduje, że słuchacze z łatwością są w stanie wyobrazić sobie dokładnie to, co ty, śledząc wzrokiem ten tekst; jego treść aż ukazuje się w eterycznej, magicznej projekcji w pomieszczeniu, a słuchacze mogą oglądać przebieg opowiadanej przez Ciebie historii, niczym w mugolskim kinie, odgrywanym przez duchów, jako aktorów.
Książka działa na przekór Lyrze, długo nie mogła się na nic zdecydować. Zatrzymała swoje kartki na jednej stronie, wydawało się, że jej wybór padł na poemat heroikomiczny, ale zanim Lyra przystąpiła do czytania, tomik się rozmyślił. Tym samym podrzucił dziewczynie do czytania jednak erotyk i tym razem próżno było czekać aż znów się rozmyśli. Książka zdecydowała.
- Pokaż treść erotyku:
- Charles Baudelaire
Wąż tańczący
O droga moja, moja obojętna,
Chcę, by twe ciało
Niby materia lśniąca, skrętom chętna,
Zamigotało!
Brodzący w twoich warkoczy gęstwinie,
Gorzko pachnących,
W morzu błękitu, brązu, który płynie
W falach ginących,
Ja, niby okręt, ja, nagle ocknięty
O świcie, w wichrze,
Chcę, by mnie morskie poniosły odmęty
W niebo najcichsze.
Oczy twe żadnej prawdy nie odkryją
Łzą, czy pieszczotą,
To dwa klejnoty z lodu, a w nich żyją
I stal i złoto.
Widzę, jak krok twój spręża się, rozpręża,
Zwija, rozwija,
Zda się, że widzę tańczącego węża
Na końcu kija.
Ciężar twych myśli główkę twą dziewczęcą
Łagodnie kłoni,
Chwiejesz się lekko i tak, jak się wdzięczą
Młodziutkie słonie,
Pochylasz ciało, wysmuklasz się cała,
Przy tobie płynę,
A ty tuż przy mnie wzdłuż mojego ciała
Sięgasz w głębinę.
Ta nawałnica, słyszę, groźnie śpiewa,
Grzmi lodowcami,
Gdy wilgoć twoich ust nagle polśniewa
Między zębami!
Wiem, gorzkie wino zawsze zwyciężało,
Pite szklankami,
Niebo wilgotne teraz mi usiało
Serce gwiazdami!
Wszyscy rzucają jednocześnie kością 'k6' i 'k100' w tym poście.
I show not your face but your heart's desire
Och, Merlinie! Dochodzę czasem do wniosku, że jakaś magiczna siła wyższa chyba jednak mnie nienawidzi. Próżno mi było szukać czegoś, co mogłabym nazwać życzliwością lub prezentem z jej strony. Podsyłała mi pod nogi same kłody, których niekiedy nie umiałam przeskoczyć! Najpierw TEN wypadek w drodze na wieczorek, potem okazało się, że nie udało mi się nadrobić czasu przez niego straconego i haniebnie spóźniłam się na te małe, ale uroczyste wydarzenie. Ja! Dama salonów! Lady Nott, od małej wychowywana w dobrych manierach, od małej przygotowywana do bytowania na przyjęciach i balach! Ach, cóż za wstyd, Merlinie! Miałam ochotę zapaść się pod ziemią i tylko fakt, że już tutaj przyszłam i bynajmniej nie byłam tu sama, powstrzymywał mnie przed machnięciem różdżką, za którego pomocą utworzyłabym ów dołek i schowała się w nim. A przecież to nie był koniec wrażeń!
Choć z magią miałam do czynienia właściwie od zawsze, widok gadającej, jeżącej się i wyprawiającej różne cuda książki nieco mnie rozpraszał. Wyprowadzał mnie z równowagi, a także powodował lekkie ukłucia strachu, do którego nie przyznałabym się na głos, nie, nie. Zerkałam ukradkiem na inne panie, zaciskając usta w prostą linię i analizując, czy one również miały obawy co do magicznej księgi. Mój zmysł obserwacji był jednak nikły i nie wywnioskowałam absolutnie nic! Miast tego podskoczyłam w miejscu, od razu przenosząc spojrzenie wystraszonych oczu na krzyczącą księgę. MERLINIE, CÓŻ ZA PRZERAŻAJĄCY PRZEDMIOT! Niepewnie sięgnęłam po swój fragment i zaczęłam czytać. Głos mi się trząsł a fakt, że nie potrafiłam tego opanować, jedynie zwiększał moje zdenerwowanie. Zaczęłam czuć, że robi mi się coraz duszniej, a z mojej twarzy wyraźnie schodzą kolory. "Nie możesz się denerwować, Isabelle!" powtarzałam w myślach niczym mantrę, przez co czytanie szło mi jeszcze gorzej. Nie mogłam stracić nad sobą panowania i pozostawać w nerwach zbyt długo. Moja choroba, choć teraz będąca w fazie chwilowego uśpienia, mogła odezwać się w każdej chwili. Nie chciałam, by ktokolwiek się o niej dowiedział. Nie tak mnie uczyli rodzice.
Wszystko jednak nagle się skończyło. Zniecierpliwiona i zniesmaczona książka zrobiła swoje. Krzyknęłam cicho, kiedy kawałek papieru zaczął palić się w moich rękach. Odruchowo upuściłam go, a już po chwili dostałam czymś w twarz. Zachłysnęłam się i zaczęłam kaszleć, machając rękami spanikowana.
- Och, Merlinie! Za co?! - Jęknęłam. Omal się tu nie rozpłakałam. Co za wstyd! Co za upokorzenie! Moje oczy załzawiły, lecz nikomu nie dane było dowiedzieć się czy to przez sadzę, czy przez okrutne samopoczucie, które zaczęło mi towarzyszyć przez to, co się stało. Miałam ochotę rozpłakać się i z płaczem wybiec stąd. Cóż za okropny wieczór! Ale wstyd!
Rozejrzałam się jedynie w poszukiwaniu chusteczek, aby wytrzeć twarz. Może ktoś mi ją życzliwie poda. A jeżeli nie - zaczęłam w panice przegrzebywać torebkę w ich poszukiwaniu. Musiałam wytrzeć oczy, by nie piekły.
Choć z magią miałam do czynienia właściwie od zawsze, widok gadającej, jeżącej się i wyprawiającej różne cuda książki nieco mnie rozpraszał. Wyprowadzał mnie z równowagi, a także powodował lekkie ukłucia strachu, do którego nie przyznałabym się na głos, nie, nie. Zerkałam ukradkiem na inne panie, zaciskając usta w prostą linię i analizując, czy one również miały obawy co do magicznej księgi. Mój zmysł obserwacji był jednak nikły i nie wywnioskowałam absolutnie nic! Miast tego podskoczyłam w miejscu, od razu przenosząc spojrzenie wystraszonych oczu na krzyczącą księgę. MERLINIE, CÓŻ ZA PRZERAŻAJĄCY PRZEDMIOT! Niepewnie sięgnęłam po swój fragment i zaczęłam czytać. Głos mi się trząsł a fakt, że nie potrafiłam tego opanować, jedynie zwiększał moje zdenerwowanie. Zaczęłam czuć, że robi mi się coraz duszniej, a z mojej twarzy wyraźnie schodzą kolory. "Nie możesz się denerwować, Isabelle!" powtarzałam w myślach niczym mantrę, przez co czytanie szło mi jeszcze gorzej. Nie mogłam stracić nad sobą panowania i pozostawać w nerwach zbyt długo. Moja choroba, choć teraz będąca w fazie chwilowego uśpienia, mogła odezwać się w każdej chwili. Nie chciałam, by ktokolwiek się o niej dowiedział. Nie tak mnie uczyli rodzice.
Wszystko jednak nagle się skończyło. Zniecierpliwiona i zniesmaczona książka zrobiła swoje. Krzyknęłam cicho, kiedy kawałek papieru zaczął palić się w moich rękach. Odruchowo upuściłam go, a już po chwili dostałam czymś w twarz. Zachłysnęłam się i zaczęłam kaszleć, machając rękami spanikowana.
- Och, Merlinie! Za co?! - Jęknęłam. Omal się tu nie rozpłakałam. Co za wstyd! Co za upokorzenie! Moje oczy załzawiły, lecz nikomu nie dane było dowiedzieć się czy to przez sadzę, czy przez okrutne samopoczucie, które zaczęło mi towarzyszyć przez to, co się stało. Miałam ochotę rozpłakać się i z płaczem wybiec stąd. Cóż za okropny wieczór! Ale wstyd!
Rozejrzałam się jedynie w poszukiwaniu chusteczek, aby wytrzeć twarz. Może ktoś mi ją życzliwie poda. A jeżeli nie - zaczęłam w panice przegrzebywać torebkę w ich poszukiwaniu. Musiałam wytrzeć oczy, by nie piekły.
Gość
Gość
The member 'Isabelle Nott' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k6' : 1
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k6' : 1
Chwilowo dziwna atmosfera napięcia została zażegnana. Darcy zgarnęła w dłoń lampkę wina, ktorą w końcu Adam łaskawie postanowił nalać. Obserwowała go chwilę. Wydawał się dzisiaj mocno zagubiony. Jakby zupełnie zapomniał wszystkie swoje kompetencje jednego dnia. Dziwne, bo jak dotąd, pomimo ich średnio miłej przeprowadzonej wspólnie pogawędki, jak dotąd jego powinności szły mu nadzwyczaj dobrze. Jej wzrok nie był mocno krytyczny, ale odrobinę ponaglający, może nawet trochę pokrzepiający, zanim zwróciła go znów na swoich gości. Skinęła nieznacznie swojej siostrze, uśmiechając się do niej z wdzięcznością za doprowadzenie sytuacji do porządku, a chwilę potem słuchała już wystąpień innych pań. Ku jej zaskoczeniu, Megara, chociaż we wstępie zaaferowana bardziej w rozmowę z kuzynką, teraz dość zaangażowała się w recytowanie tekstu, bowiem wszystkie dziewczęta miały okazję obserwować, jak projekcja tekstu rysuje się przed ich oczami. Po niej nastąpiło wystąpienie Isabelle. Biedna Iss miała wysoko postawioną poprzeczkę. Nie było się czemu dziwić, że jej wystąpienie nie było aż tak pomyślne. Oburzony tomik opluł ją sadzą, a Darcy, zanim jeszcze instynktownie zdążyła zareagować, zwróciła twarz do Adama.
— Panie Eagle, mógłby pan pomóc panience Nott? — zasugerowała mu, że jednak był tu w jakimś celu, a nie tylko, żeby obserwować co miało tu miejsce. Wstała, wymieniając się z Isabelle i posłała jej pokrzepiający uśmiech,
— To wina tej wrednej książki — zapewniła ją, chociaż w gruncie rzeczy jej zdanie oscylowało gdzieś pomiędzy słabymi umiejętnościami oratorskimi Isabelle, a odpowiedzialnością książki za ten przebieg wydarzeń. Sama Darcy przekonała się jednak już w kilka minut później, ze współpraca z nią to wcale nie tak prosta rzecz. Już samo nazwisko, które wyczytała we wstępie odczytywania obudziło w niej dziwne wrażenie niepokoju dla czytanego tekstu. Im dalej w czytana treść, tym pewniejsza była, że tomik w akcie odwetu za jej niemiłe słowa uraczył ją tekstem erotycznym. Naprawdę? Jakby to nie starczyło, książka przerywała jej śmiało:
— W twych ciężkich, wonnych włosów grzywie gęstej! — okrzyknął tomik za Darcy, zupełnie niepotrzebnie, bo przecież Rosier, mimo niekomfortowo wylosowanego tekstu, podeszła do niego z pełnym profesjonalizmem, czytając o nocnych igraszkach i fantazjach autora w sposób zupełnie spokojny, z odpowiednią ekspresją — ach, to ulubione porównanie Baudelaire’a — mruknął tomik, przeszkadzając panience Darcy w czytaniu tekstu, marszcząc kartki przy takich zakrzyknięciach, aż ciężko było znaleźć wers, na którym się skończyło.
— Nie wątpię, że wiesz najlepiej — zapewniła tomik, próbując dopieścić jego męskie ego. Ta zarozumiała kupa papieru musiała mieć męską dumę. Była tak bezczelna, niewychowana i chichotała głupio do czytanego przez Rosier erotyku, że określenie płci tego tomiszcza wydawało się trywialnie proste. Szczególnie, że tomik powtórzył po Darcy najbardziej bezpośrednie słowa: ssać, z sutek, z piersi. Czy to naprawdę wymagało powtórzenia? Wrażliwe ucho Rosier czy wzrok i tak wyłapywały tego rodzaju sformułowania i rysowały sobie w głowie pewne obrazy, których już teraz nie dało się wyrzucić. Powtarzanie ich po kilka razy jedynie pogłębiało te wizje.
— Panie Eagle, mógłby pan pomóc panience Nott? — zasugerowała mu, że jednak był tu w jakimś celu, a nie tylko, żeby obserwować co miało tu miejsce. Wstała, wymieniając się z Isabelle i posłała jej pokrzepiający uśmiech,
— To wina tej wrednej książki — zapewniła ją, chociaż w gruncie rzeczy jej zdanie oscylowało gdzieś pomiędzy słabymi umiejętnościami oratorskimi Isabelle, a odpowiedzialnością książki za ten przebieg wydarzeń. Sama Darcy przekonała się jednak już w kilka minut później, ze współpraca z nią to wcale nie tak prosta rzecz. Już samo nazwisko, które wyczytała we wstępie odczytywania obudziło w niej dziwne wrażenie niepokoju dla czytanego tekstu. Im dalej w czytana treść, tym pewniejsza była, że tomik w akcie odwetu za jej niemiłe słowa uraczył ją tekstem erotycznym. Naprawdę? Jakby to nie starczyło, książka przerywała jej śmiało:
— W twych ciężkich, wonnych włosów grzywie gęstej! — okrzyknął tomik za Darcy, zupełnie niepotrzebnie, bo przecież Rosier, mimo niekomfortowo wylosowanego tekstu, podeszła do niego z pełnym profesjonalizmem, czytając o nocnych igraszkach i fantazjach autora w sposób zupełnie spokojny, z odpowiednią ekspresją — ach, to ulubione porównanie Baudelaire’a — mruknął tomik, przeszkadzając panience Darcy w czytaniu tekstu, marszcząc kartki przy takich zakrzyknięciach, aż ciężko było znaleźć wers, na którym się skończyło.
— Nie wątpię, że wiesz najlepiej — zapewniła tomik, próbując dopieścić jego męskie ego. Ta zarozumiała kupa papieru musiała mieć męską dumę. Była tak bezczelna, niewychowana i chichotała głupio do czytanego przez Rosier erotyku, że określenie płci tego tomiszcza wydawało się trywialnie proste. Szczególnie, że tomik powtórzył po Darcy najbardziej bezpośrednie słowa: ssać, z sutek, z piersi. Czy to naprawdę wymagało powtórzenia? Wrażliwe ucho Rosier czy wzrok i tak wyłapywały tego rodzaju sformułowania i rysowały sobie w głowie pewne obrazy, których już teraz nie dało się wyrzucić. Powtarzanie ich po kilka razy jedynie pogłębiało te wizje.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Darcy Rosier' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'k6' : 6
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'k6' : 6
A jednak napięcie nieco opadło. Chyba. Z uśmiechem odwzajemniła oczko, które puściła jej Dru, by zaraz potem skupić uwagę na pierwszych wystąpieniach. Oczarowała ją interpretacja Meg, z nieskrywaną dumą przysłuchując się i obserwując jej poczynania, z niemal widoczną wizualizacją recytowanych słów. Śliczna Isabell, chociaż spotkała się z nieprzychylnością książkowej istoty, wybrnęła z dumą, nie pozwalając, by większe emocje doszły do głosu, chociaż - mieszanka kumulacyjna przemknęła przez jasne lica, niby fala.
No i Darcy. W pewien sposób, stanęła przed krnąbrnością magicznego tomiszcza, w podobnej perspektywie - jak ona sama, chociaż - tematyka wymagała pokładów cierpliwości i...opanowania, przed falą napływających wizji. Szczególnie, jeśli miało się zbyt rozbudowaną wyobraźnię. Tę artystyczną oczywiście.
Satyr, tak? Miała wrażenie, że książka coś niewerbalnie próbowała przekazać Inarze, bo kiedy w końcu dostała w dłonie tomiszcze, odczuwała dziwne mrowienie w palcach, zupełnie, jakby coś mknęło przez jej skórę, wprost do głowy, zaglądając bezczelnie w zakamarki, o których zapomniała. Zanim więc zaczęła czytać, czuła ciężkość słów, które przecież miała powiedzieć lekko, bez napięcia, które wdarło się w ton jej głosu.
Poprawności jej nie brakowało, ale - na tym się kończyło, gdy kolejny raz tomik zatrzymał jej słowa, swoją własną wypowiedzią i interpretacją.
Bo dostaniesz w bat! - mimo drgnienia, jakie wywołały słowa i drwiącemu chichotowi, jaki wydobywał się z książki, panna Carrow, przymknęła oczy. Krótki moment pozwolił powtórzyć zdanie, tym razem - to ona nadała treści ulotne wrażenie, że kierowane są ku pożółkłym stronicom, które właśnie z furkotem przemykały jej przed nosem w kolejnym przerywniku. Oczywiście.
Zakończyła płynnie, oddając rozbestwionego, pisemnego niewdzięcznika kolejnej uczestniczce. Zupełnie, jakby własnie ścięła się z niewybrednym, bezczelnym i zawyżonym ego - mężczyzną. Trochę..przypomniał jej w tym Douga. Chociaż - musiała przyznać z rozbawieniem - mogłaby zakwalifikować w podobną rolę, jeszcze kilka znamiennych osobistości.
No i Darcy. W pewien sposób, stanęła przed krnąbrnością magicznego tomiszcza, w podobnej perspektywie - jak ona sama, chociaż - tematyka wymagała pokładów cierpliwości i...opanowania, przed falą napływających wizji. Szczególnie, jeśli miało się zbyt rozbudowaną wyobraźnię. Tę artystyczną oczywiście.
Satyr, tak? Miała wrażenie, że książka coś niewerbalnie próbowała przekazać Inarze, bo kiedy w końcu dostała w dłonie tomiszcze, odczuwała dziwne mrowienie w palcach, zupełnie, jakby coś mknęło przez jej skórę, wprost do głowy, zaglądając bezczelnie w zakamarki, o których zapomniała. Zanim więc zaczęła czytać, czuła ciężkość słów, które przecież miała powiedzieć lekko, bez napięcia, które wdarło się w ton jej głosu.
Poprawności jej nie brakowało, ale - na tym się kończyło, gdy kolejny raz tomik zatrzymał jej słowa, swoją własną wypowiedzią i interpretacją.
Bo dostaniesz w bat! - mimo drgnienia, jakie wywołały słowa i drwiącemu chichotowi, jaki wydobywał się z książki, panna Carrow, przymknęła oczy. Krótki moment pozwolił powtórzyć zdanie, tym razem - to ona nadała treści ulotne wrażenie, że kierowane są ku pożółkłym stronicom, które właśnie z furkotem przemykały jej przed nosem w kolejnym przerywniku. Oczywiście.
Zakończyła płynnie, oddając rozbestwionego, pisemnego niewdzięcznika kolejnej uczestniczce. Zupełnie, jakby własnie ścięła się z niewybrednym, bezczelnym i zawyżonym ego - mężczyzną. Trochę..przypomniał jej w tym Douga. Chociaż - musiała przyznać z rozbawieniem - mogłaby zakwalifikować w podobną rolę, jeszcze kilka znamiennych osobistości.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k6' : 1
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k6' : 1
Musiałam przyznać, że Megara przeczytała swój tekst w bardzo ładny sposób. Jednak od jej czytania bardziej zainteresowało mnie to, co działo się później. Książka trafiła bowiem w dłonie panienki Nott, która chyba za bardzo się ze stresowała i mimo, że dziewczyna bardzo się starała, to widać było, że z trudem panuje nam emocjami. Widocznie dzisiejszy dzień nie był dla mniej zbyt uprzejmy. Dalej, swoją część przeczytała Darcy. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc jej głos oraz to, jak książka wtórowała jej przy bardziej pikantnych momentach. Panna Rosier poradziła sobie wyśmienicie, a książce powinno być głupio, że tak próbowała ją sprowkować. Dalej Inara, która swój tekst również przeczytała bardzo ładnie. Fragment był dosyć zabawny, więc odbierałam od niej książkę z wesołym uśmiechem na ustach. Teraz przyszła kolej na mnie.
Książka przewróciła kartkami, a ja po spojrzeniu na pierwsze wersy już chyba wiedziałam z czym mam do czynienia. Bo czy ktoś taki jak ja nie rozpoznałby w tych kilku słowach powieści romatycznej?
- Ona jest chora. Pewnie dlatego nie chciała się położyć. Do licha! Dosyć już mam chorób w tym domu! Dlaczego wyszłaś na deszcz? - zaczęłam.
Starałam się tak modulować głos, aby moje towarzyszki wczuły się w historię razem ze mną. Nie musiałam się jednak zbytnio wysilać, już po chwili czytałam z takim zapałem, że sama zapomniałam, że czytam to komuś. Tak bardzo starałam się wczuć, że w tych najbardziej tkliwych momentach, całą sobą starałam się oddać atmosferę czytanego fragmentu.
- Puścił jej krew, kazał dawać tylko kleik owsiany na wodzie i serwatkę i pilnować, żeby nie rzuciła się z okna lub ze schodów. Potem odjechał. Miał bowiem ciężką pracę w okolicy, gdzie przeciętna odległość pomiędzy gospodarstwami wynosiła parę mil - skończyłam, czując żal, że to już.
Jeszcze raz spojrzałam na tytuł fragmentu, już wiedząc, że będę musiała sprowadzić dla siebie tą książkę, aby przeczytać ją całą i podałam tomik dalej.
Książka przewróciła kartkami, a ja po spojrzeniu na pierwsze wersy już chyba wiedziałam z czym mam do czynienia. Bo czy ktoś taki jak ja nie rozpoznałby w tych kilku słowach powieści romatycznej?
- Ona jest chora. Pewnie dlatego nie chciała się położyć. Do licha! Dosyć już mam chorób w tym domu! Dlaczego wyszłaś na deszcz? - zaczęłam.
Starałam się tak modulować głos, aby moje towarzyszki wczuły się w historię razem ze mną. Nie musiałam się jednak zbytnio wysilać, już po chwili czytałam z takim zapałem, że sama zapomniałam, że czytam to komuś. Tak bardzo starałam się wczuć, że w tych najbardziej tkliwych momentach, całą sobą starałam się oddać atmosferę czytanego fragmentu.
- Puścił jej krew, kazał dawać tylko kleik owsiany na wodzie i serwatkę i pilnować, żeby nie rzuciła się z okna lub ze schodów. Potem odjechał. Miał bowiem ciężką pracę w okolicy, gdzie przeciętna odległość pomiędzy gospodarstwami wynosiła parę mil - skończyłam, czując żal, że to już.
Jeszcze raz spojrzałam na tytuł fragmentu, już wiedząc, że będę musiała sprowadzić dla siebie tą książkę, aby przeczytać ją całą i podałam tomik dalej.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Rosalie Yaxley' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'k6' : 3
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'k6' : 3
Dziewczęta recytowały swoje teksty, a Lyra, słuchając ich, czuła coraz większy stres. Co, jeśli jej także książka wybuchnie prosto w twarz albo w trakcie recytacji będzie jej przerywać, wtrącając swoje uwagi, tak, jak czyniła to przy niektórych z panien? Wtedy pewnie nie potrafiłaby się skoncentrować na poprawnym czytaniu, zdecydowanie wolałaby, żeby nikt i nic jej wtedy nie przerywało i nie utrudniało skupienia. Chociaż kiedy się tu pojawiła, wydawało jej się, że wyrecytowanie czegoś nie jest wcale takie trudne, to jednak teraz nie była już tego pewna. A mimo wszystko przejmowała się tym w jakiś sposób, bo zdawała sobie sprawę, że porażka, nawet w czymś tak błahym, jak recytacja, mogłaby zostać odebrana jako brak należytego obycia. Musiała być równie dobra jak inne panny. Uniosła dumnie podbródek, starając się ukryć swoją niepewność. Czekała dalej, starając się rozluźnić.
To przecież tylko recytacja. Tylko odczytywanie na głos tekstu.
Kiedy jednak książka trafiła w jej dłonie, długo nie mogła zdecydować się na wybrany tekst, ale po chwili w końcu wygładziła się i znieruchomiała, otwarta na stronie z tekstem. Lyra jeszcze nie przeczuwała, co będzie dalej. Dopiero, gdy zaczęła recytować, na jej policzki wstąpiły lekkie rumieńce i uświadomiła sobie złośliwość księgi, która zapewne w jakiś sposób wyczuła jej nieśmiałość i małą pewność siebie, i zaproponowała tak odważny oraz budzący w niej mieszane uczucia tekst.
- O droga moja, moja obojętna, Chcę, by twe ciało, Niby materia lśniąca, skrętom chętna, Zamigotało! – recytowała dalej. Nie mogła tak po prostu przerwać i odłożyć książki, musiała czytać do końca, choć jej policzki z każdym kolejnym wersem były coraz bardziej zaczerwienione, a końcówki włosów na moment zmieniły swój kolor. Cóż, łatwo ulegała speszeniu.
- Och – westchnęła tylko, gdy już skończyła i z ulgą przekazała księgę dalej. Cóż, chociaż tyle dobrze, że ta nie wybuchła i nie ubrudziła jej popiołem, ani nic do niej nie mówiła podczas recytacji. Mogła to zrobić w spokoju.
To przecież tylko recytacja. Tylko odczytywanie na głos tekstu.
Kiedy jednak książka trafiła w jej dłonie, długo nie mogła zdecydować się na wybrany tekst, ale po chwili w końcu wygładziła się i znieruchomiała, otwarta na stronie z tekstem. Lyra jeszcze nie przeczuwała, co będzie dalej. Dopiero, gdy zaczęła recytować, na jej policzki wstąpiły lekkie rumieńce i uświadomiła sobie złośliwość księgi, która zapewne w jakiś sposób wyczuła jej nieśmiałość i małą pewność siebie, i zaproponowała tak odważny oraz budzący w niej mieszane uczucia tekst.
- O droga moja, moja obojętna, Chcę, by twe ciało, Niby materia lśniąca, skrętom chętna, Zamigotało! – recytowała dalej. Nie mogła tak po prostu przerwać i odłożyć książki, musiała czytać do końca, choć jej policzki z każdym kolejnym wersem były coraz bardziej zaczerwienione, a końcówki włosów na moment zmieniły swój kolor. Cóż, łatwo ulegała speszeniu.
- Och – westchnęła tylko, gdy już skończyła i z ulgą przekazała księgę dalej. Cóż, chociaż tyle dobrze, że ta nie wybuchła i nie ubrudziła jej popiołem, ani nic do niej nie mówiła podczas recytacji. Mogła to zrobić w spokoju.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
The member 'Lyra Weasley' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 52
--------------------------------
#2 'k6' : 5
#1 'k100' : 52
--------------------------------
#2 'k6' : 5
Sala balowa
Szybka odpowiedź