Wydarzenia


Ekipa forum
Targ uliczny na Portobello Road
AutorWiadomość
Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]17.02.16 3:36
First topic message reminder :

Targ uliczny na Portobello Road

★★
Targ przy Portobello Road otwarty jest w każdy dzień tygodnia. Można natknąć się tutaj na różnych artystów i lokalnych, mocno ekstrawaganckich, mieszkańców, choć bez wątpienia nie uświadczy się tłumów. Zainteresowanie oferowanymi towarami czy usługami jest dużo mniejsze niż niegdyś, gdy stolicę zamieszkiwali nie tylko czarodzieje, a na targu można było znaleźć głównie wytwory mugoli. Stragany rozlokowane są po dwóch stronach wąskiej, aczkolwiek długiej, bo prawie dwumilowej ulicy Portobello Road, biegnącej do samego serca kolorowego Notting Hill; część z nich jest pusta i porzucona, część została rozebrana, wszak po przejściu targu w ręce czarodziejów nie ma tutaj aż tylu wystawców, by zajęli wszystkie stanowiska. W zależności od dnia pojawiają się tu różni wystawcy - przykładowo w każdy piątek odbywają się wyprzedaże magicznych rzeczy używanych, w tym szat najróżniejszych krojów i barw, natomiast w soboty odnaleźć tu można całe narzecza antyków, począwszy od mebli, a kończąc na mniejszych szpargałach. W powietrzu unosi się zapach świeżego pieczywa i wypieków, curry i pomarańczy, a także kredek i farb nielicznych artystów, którzy akurat tworzą coś na chodniku.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:32, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]08.03.17 14:03
Michael także miał złe przeczucia. To była tylko jedna taka sytuacja, ale w całym Londynie i w całym kraju mogło mieć miejsce znacznie więcej przypadków, gdy czarodzieje coraz odważniej okazywali swoją niechęć do mugoli. Bieżąca polityka, coraz bardziej antymugolska, a także poglądy krzewione wśród niektórych rodzin mogły mieć spory wpływ na to, że czarodzieje pragnący wyjść z ukrycia będą posuwać się do takich, albo nawet jeszcze gorszych rzeczy. Należało to powstrzymać, ale sami nie mogli zrobić wiele. Mogli spróbować coś zrobić, gdy byli świadkami jakiejś sytuacji, ale nic poza tym. Mogli próbować przekonać kilka osób, żeby zaniechały tego typu akcji, ale nie zmienią wszystkich. Zmiany musiałyby płynąć z samej góry, ale póki co były to raczej zmiany na gorsze, wręcz podjudzające ludzi, którzy wcześniej bardziej kryli się z poglądami, do obnoszenia się z postawami antymugolskimi. Michael bał się, że to będzie narastać. Bał się o swoją rodzinę będącą pochodzenia mugolskiego, a także o wielu innych mugoli i mugolaków, których jedyną winą było to, kim się urodzili. Najbardziej bał się o córkę, ale liczył, że jako czarodziejka półkrwi będzie bardziej bezpieczna, w dodatku uczyła się za granicą. Jeśli nadal będą dziać się dziwne rzeczy, zawsze mógł kazać jej zostać na wakacje u dalekiej rodziny jego zmarłej żony, którzy mieszkali we Francji i wcześniej pomagali mu w umieszczeniu Meagan w Beauxbatons. Miał nadzieję, że to nie będzie konieczne, bo bardzo stęsknił się za córką, ale jej bezpieczeństwo było dla niego rzeczą najważniejszą.
- Chyba trochę za bardzo odzywają się we mnie nauczycielskie nawyki i naiwny idealizm – mruknął. Pracował w tym zawodzie na tyle krótko, że wciąż pragnął wierzyć, że do młodych ludzi da się dotrzeć, na pewno łatwiej, niż do dorosłych, którzy od lat trwali przy skostniałych poglądach. Próbował to robić w Hogwarcie z różnym skutkiem, ale cieszyła go każda jedna młoda osoba, która przynajmniej zaczynała zastanawiać się nad swoim postępowaniem. Wiedział też jednak, że w obecnych czasach nie mógł już tak obnosić się ze swoim poczuciem misji. Pewnie często jeszcze będzie musiał patrzeć na krzywdzące przejawy dyskryminacji, bo obecna polityka już zaczynała odbijać się także na uczniach Hogwartu.
- Warto przynajmniej spróbować zmieniać to, co zmienić możemy - przytaknął.
Uśmiechnął się smętnie do Adriena i wytarł resztki gargulki ze swoich włosów i twarzy, po czym razem z nim ruszył dalej, przypominając sobie, że przecież miał go zaprowadzić dokądś w mugolskim świecie.

| zt.
Michael T. Tonks
Michael T. Tonks
Zawód : nauczyciel zaklęć
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1856-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t2738-poczta-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f213-lavender-hill-124 https://www.morsmordre.net/t2884-skrytka-bankowa-nr-448 https://www.morsmordre.net/t2154-michael-tonks
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]02.08.17 18:52
To był maj1 maja 1956 roku
Postać A: To działo się w nocy, z kwietnia na maj. Do pomieszczenia, w którym się znajdowałeś, wdarła się gęsta biała mgła. Przypominała osad po wybuchu, choć jego dźwięk - głośny łomot - usłyszałeś dopiero po chwili, tuż po nim usłyszałeś syk przypominający węża, otaczające cię podarte strzępy mgły zaczęły się formować w kształty tych stworzeń. Mgliste kobry natarły na ciebie z ogromną siłą, nic więcej nie pamiętałeś.
Obrażenia: zatrucia (20 co turę) od czarnej magii

Postać B: W nocy, z ostatniego dnia kwietnia na maj, niespodziewanie poczułaś przeraźliwy ból głowy; nagły, rwący, tak silny, że powalił cię na kolana. Nagle obraz przed twoimi oczyma zaszedł jasną, śnieżną bielą, która całkowicie cię oślepiła. Nic nie widzisz. Potrzebujesz eliksiru, który przywróci ci wzrok - i czasu, żeby przyzwyczaić się do otaczającej cię mgły. Zapachy wokół przestały być znajome, prawdopodobnie nie znajdowałaś się już w swoim domu. Nie miałaś jednak pojęcia, co się stało, ani gdzie mogłeś się znajdować.
Obrażenia: utrata wzroku
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]06.08.17 13:11
Miałem dużo nadziei związanych z nadchodzącym szybko majem. Kwiecień nie należał do najlepszych miesięcy w moim życiu, dając mi mocno w kość. Zasłużyłem, zdawałem sobie z tego sprawę. Pozaciągałem długi i zniknąłem na pół roku, szlajając się po świecie i nie dając znaku życia. Nic dziwnego, że reakcją rodziny nie były wiwaty, a ludzie, którym wisiałem pieniądze również lubowali się w bardzo dokładnym uświadamianiu mi co się ze mną stanie jeżeli nie spłacę swoich długów. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że w miesiącu tym obito mi buźkę więcej razy niż kiedykolwiek wcześniej, lecz wolałem nie ryzykować. Nie było co kusić losu. Pod koniec maja udało mi się doprowadzić kilka spraw do końca, oddać trochę pieniędzy dzięki udanym przekrętom i kradzieżom. Wszystko zaczynało układać się po mojej myśli. Z zadowoleniem więc przekręciłem kartkę z podartego kalendarza, który wyglądał jakbym go wyciągnął ze śmietnika (albo psu z gardła). W maju będzie lepiej - pomyślałem. Jakże bardzo się myliłem.
Nie bardzo wiedziałem co się działo. Nie bardzo miałem szansę wiedzieć co się dzieje, jakoś poprawnie to zinterpretować, czy zareagować. W pierwszej chwili moje serce ścisnęło niezrozumienie i strach. W drugiej już unosiłem różdżkę w stronę roztrzaskanego okna, lekko chwiejąc się, gdy doszedł do mnie huk, a dziwna mgła otoczyła mnie. Nie było czasu na myślenie, na rozumienie sytuacji. Musiałem się bronić, więc uniosłem różdżkę, chcąc wypowiedzieć jakieś zaklęcie. Nie zdążyłem. Była już tylko ciemność.
Nie pamiętam kiedy ostatnio uniesienie powiek było takie ciężkie. Początkowo miałem w głowie pustkę, gdy rozmazany obraz przede mną ukazywał beton, kawałek chodnika. Zdezorientowany umysł początkowo wyparł z pamięci wydarzenia przed utratą przytomności, próbując zastąpić je czymś znanym. Czułem się jak na kacu, na solidnym kacu. Ileż to razy budziłem się w podobnej sytuacji - na ziemi w mieszkaniu własnym lub u kogoś, obolały, z bólem głowy, ciężkim żołądkiem i dziurą w pamięci? Tym razem jednak coś było nie tak, coś było mocno nie tak. Do mojej głowy zaczęły napływać obrazy poprzedniego dnia...
- Co jest kur... - Dłońmi oparłem się o bruk i powoli, acz ciężko dźwignąłem się, by w końcu wstać. Złapałem się za głowę i rozejrzałem się, starając się przyzwyczaić wzrok do tego, co mnie otaczało. Była noc, a latarnie słabo oświetlały okolicę. Czy byłem tu sam? Co się wydarzyło, na tiarę Merlina?! Chciałem wierzyć, że to tylko kac lub efekt przedawkowania jakiejś magicznej używki. Zdarzało mi się to przecież nie raz i nie dwa razy. Ale nie pamiętałem, bym coś brał lub pił, a atmosfera dookoła zdawała się być ciężka, niepokojąca. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, jednak coś mówiło mi, że dzieje się coś bardzo złego. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu czegoś lub kogoś, kto mógłby mi pomóc, lecz o tej porze ulice były opustoszałe. Nie wiedziałem jeszcze, że wspomnienia sprzed utraty przytomności były prawdziwe, a opary trujące, zatruwające mój organizm z chwili na chwilę coraz bardziej. Póki co czułem się jak na solidnym kacu.

Żywotność: 214 (234 - 20)
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]06.08.17 22:14
Nie wiedziała co się z nią dzieje. Szykowała się właśnie pomału do snu w swym pokoju w Fenland, gdy nagle świat przed jej oczami zawirował. Miała wrażenie, że ból zaraz rozerwie jej głowę. Nie mogąc utrzymać się na giętkich nogach uklękła ściskając dłońmi skronie jakby miało to pomóc. Nigdy czegoś takiego nie czuła. Tego bólu nie mogła porównać do żadnego innego. Przez chwile pomyślała, że to może być kolejny atak jej Śmiertelnej Bladości, ale przecież on nie objawiał się w ten sposób. To musiało być coś innego... Niestety to nie był koniec. Nagle poczuła ogarniającą nią bezwładność. Znała bardzo dobrze to uczucie. Teleportowała się, ale na pewno nie na własne życzenie.
Następne co poczuła to szarpnięcie, a później ból w kolanach z momentem gdy upadła na twardą powierzchnię. Stęknęła głośno przyjmując jednak z radością fakt, że uporczywy ból głowy minął. Uniosła głowę i otworzyła oczy, aby zobaczyć co dokładnie się stało, ale nie zobaczyła nic. Kompletnie nic. Ogarnął ją strach. Nigdy nie czuła tak przerażającej niemocy jak teraz. Nie wiedziała gdzie jest, co się stało, czy coś jej grozi. Wszystkie bodźce docierały do niej z poważnym opóźnieniem. Zapachy mieszały się, a przed oczami nie widziała nic prócz szarawej mgiełki. Oślepła. Co do tego nie miała wątpliwości. Nie znała jednak przyczyny.
Odetchnęła głęboko zdając sobie w tym samym czasie sprawę, że wciąż kurczowo trzyma w dłoni różdżkę. Przynajmniej tyle... Starała się uspokoić. Opanować nerwy i drżące ciało. Zamykała i otwierała oczy z nadzieją, że ujrzy w końcu jakiś obraz przed sobą, niestety na próżno.
Dochodząc do wniosku, że użalanie się nad swym losem nic jej nie da wstała pomału na równe nogi poprawiając uchwyt na różdżce i materiał koszuli nocnej.
Czuła zimny powiew wiatru na skórze, czuła chodnik pod gołymi stopami, znany jej zapach farb.
Była na zewnątrz, na ulicy, co do tego wątpliwości nie miała. Próbowała nasłuchać cokolwiek, ale nic konkretnego nie dochodziło do jej uszu. Niepewnie wystawiła przed siebie dłoń, w której nie trzymała różdżki starając się odnaleźć cokolwiek co pozwoliłoby jej się choć trochę zorientować w terenie. Jej opuszki palców, w końcu dosięgły murowanej ściany, o którą się oparła. Musi dostać się do Munga. Gdziekolwiek, gdzie będą w stanie jej pomóc. Nie wiedziała jednak, czy teleportacja jest dobrym pomysłem. Czuła unoszącą się wokół magię. Wolała nie zagwarantować sobie na dokładkę jeszcze rozczepienia. Zresztą, coś musiało się wydarzyć skoro się tu znalazła i na dodatek straciła wzrok. Miała tylko nadzieję, że nie na stałe.
Nagle jej myśli zostały przerwane przez męski głos dobiegający z niedaleka. Od razu jej dłoń wystrzeliła do góry, wymierzając różdżką w przestrzeń. Jej oczy błądziły, nie mogąc dostrzec niczego, prócz tej przeklętej mgiełki. Pozostało jej tylko nasłuchiwać. Nie miała zamiaru się wychylać. Nie wiedziała gdzie jest, z kim i dlaczego... Z drugiej strony jednak jeśli ta osoba chciała wyrządzić jej jakąś krzywdę dlaczego nie odebrała jej różdżki. Może ślepca faktycznie nie trzeba się obawiać, nawet uzbrojonego? A może ten ktoś również znalazł się tu z tak samo niewyjaśnionych przyczyn co ona? Nie mogła mieć pewności.


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]07.08.17 0:46
Podniosłem się i nieco niepewnie, jakby lekko chwiejnie podreptałem kilka kroków przed siebie. Dalej nie rozumiałem co się stało, nie tylko nie wiedząc jak się tu znalazłem i skąd brało się moje złe samopoczucie, lecz również czując coś ciężkiego wiszącego w powietrzu i nie do końca potrafiąc to wyjaśnić. Postąpiłem krok, potem kolejny, i jeszcze jeden. Nawet darowałem sobie rozglądanie się dookoła, zakładając, że jestem sam, że mugole pewnie już śpią; nie wiedziałem więc, że był tu ktoś jeszcze i nie ja jeden nie potrafiłem wyjaśnić tego, co się wydarzyło.
Przystanąłem więc w miejscu i lekko skulony złapałem między palce swój podbródek. Mrużąc oczy, marszcząc brwi i czoło wpatrywałem się w jakiś punkt, rozmyślając na tyle intensywnie, na ile pozwalało mi złe samopoczucie i lekki ból głowy. Byłem w domu - znalazłem się na mugolskim targu, byłem w domu - znalazłem się na mugolskim targu, byłem w domu - znalazłem się na...
- Psidwacze kurdebele, który dzisiaj mamy? - mruknąłem sam do siebie, powoli czując, że jest to bardzo ważna kwestia. Jak nie najważniejsza. No bo gdybym wiedział który dzisiaj jest - rozwiązanie problemu stałoby się prostsze niż sądziłem. Według moich danych powinien być 1 maj, ale co jeśli przegapiłem jakąś ważną aktualizację? Złapałem się za głowę i zakaszlałem cicho, wychylając się i spoglądając w ciemne niebo, na którym nie były widoczne gwiazdy. - Ale musiałem dostać dobry tooowaaar! - Westchnąłem zażenowany i rozbawiony jednocześnie. No bo przecież - jeszcze nigdy nie miałem odlotu na tyle dużego, by obudzić się gdzieś kijwiegdzie tak daleko od domu, nie pamiętając nawet momentu zażywania samego środka odurzającego. Mało tego! Jeszcze nigdy haj nie trzymał mnie tak długo, a moje powoli pogarszające się samopoczucie pozwalało mi sądzić, że tak właśnie było... Wniosek był jeden - ale będę miał co opowiadać znajomym!
W tym momencie usłyszałem szurnięcie. Wyprostowałem się więc i rozejrzałem dookoła, dostrzegając jakąś postać majaczącą w oddali. Zmrużyłem oczy, przekręciłem łeb i przyjrzałem się temu jeszcze raz. Kobieta, okej. Najprawdopodobniej rudowłosa - ciężko było stwierdzić. Chwiała się, machała dziwnie łapami i... przytulała się do ścian. No i - na brodę Merlina - czy ona była w koszuli nocnej?! Lekko rozbawiony, postąpiłem parę kroków w przód, znacznie zwalniając tempo chodu im bliżej zjawiałem się ów niewiasty.
- Ty też jesteś na haju? - Spojrzałem na nią z nutą litości i pożałowania. Ach te współczesne kobiety - zero godności. - O Merlinie, ale to musiał być towar! - Westchnąłem z uwielbieniem, po chwili sycząc lekko, gdy ból głowy wzmocnił się, a obraz lekko się rozmazał. - Luz blus, mała. Zaraz Ci przejdzie. - Uspokajałem ją i samego siebie. To chwilowe, przecież zaraz nam przejdzie, nie?


Żywotność: 194 (-40) Kara do rzutu: -5
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]10.08.17 20:28
Początkowo nie była pewna czy mężczyzna jest mugolem, czy może czarodziejem tak jak i ona. Nie wiedziała gdzie jest, więc równie dobrze nie mogła mieć pewności na kogo wpadnie. Jednakże wspomnienie przez mężczyzny "Psidawki" w formie, jak zapewne przekleństwa, bądź powiedzonka dało jej jasno do zrozumienia, że ma do czynienia z czarodziejem. Przyjaciel, czy wróg? To się okaże.
W momencie gdy nieznany jej osobnik zwrócił się do niej, a przynajmniej tak właśnie uważała mimochodem cofnęła się o krok. Zauważył ją... Właśnie ta myśl szalała teraz po jej głowie powodując istny chaos.
Haj? Nie do końca rozumiejąc sens słów mężczyzny zmarszczyła lekko brwi. Dopiero nawiązując do pełnego kontekstu zdania pojęła o co mu chodziło. Pięknie... jeszcze jej tylko tu narkomana brakowało.
Ale czy na pewno mężczyzna ten był na "haju"? Może jemu też coś dolegało? Nie mogła tego jednak sprawdzić w swoim obecnym stanie.
- Nie jestem na "haju". - Powiedziała przez zęby kierując swe oczy w kierunku, jak sądziła, mężczyzny. Trudno było jej określić jego położenie wyłącznie ze słuchu.
- Oślepłam. - Powiedziała to całkowicie wypranym z emocji głosem jednakże w środku niemalże drżała. Obawiała się, że im dłużej jest w takim stanie, tym trudniej będzie odwrócić tego skutki. O ile już nie jest za późno... Nie wiedziała co dokładnie się stało. Jedynie czego była pewna to wszędobylskiej obecności magii. Coś musiało się wydarzyć... i to coś naprawdę złego.
- Byłam zupełnie gdzie indziej, gdy nagle znalazłam się tu. - Spróbowała wytłumaczyć zawile sama nie wierząc w nieprawdopodobieństwo swych słów. Gdyby tylko ta teleportacja była świadomą, albo przynajmniej wywołana znanym jej powodem, jak choćby taka czkawka. Jednak to nie było to... teleportacji towarzyszył atak bólu, otaczająca, silna magia, a teraz ślepota. Coś musiało się wydarzyć, teraz jednak mało ją to obchodziło. Najważniejsze w tym momencie dla niej było odzyskanie wzroku.
- Gdzie tak w ogóle jesteśmy? - Zapytała zdezorientowana próbując choć trochę odnaleźć się w sytuacji. Wiedziała jedynie to, że znajdowała się na ulicy, ale jakiej? Gdzie? W jakim mieście? Coraz więcej pytań, a tak mało odpowiedzi...
- I przede wszystkim: kim ty jesteś? - Nie wiedziała czy powie prawdę. Nie mogła mieć takiej pewności. Gdyby tylko miała wzrok mogłaby użyć legilimencji, ale i tak nie byłaby w stanie przewidzieć późniejszej reakcji mężczyzny. Nie musiała się jednak nad tą opcją nawet zastanawiać. Wciąż była ślepa.


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight


Ostatnio zmieniony przez Rowan Yaxley dnia 10.08.17 23:23, w całości zmieniany 1 raz
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]10.08.17 22:07
Nie jestem na haju.
Ta, jasne. Typowy tekst osoby lubującej się we wszelkiego rodzaju używkach. Wywróciłem więc oczami, nie mając pojęcia, że ona nie może tego zobaczyć. W głowie miałem już zakodowaną własną wersję wydarzeń, uważając ją za jedyną słuszną i w stu procentach zgodną z prawdą. Dostałem jakiś dobry towar, użyłem go, haj był na tyle mocny, że wyłączyło mnie z życia na niewiadomą ilość czasu i zapomniałem nawet o momencie zażywania. Wszystko do siebie pasowało. Obłoki w kształcie węży wdające się do mojego mieszkania brzmiały absurdalnie, a gdy wyjaśniało się je jako halucynacje - wszystko miało sens. Tak samo jak znalezienie się tutaj nie wiadomo jak. A ona? Ona najwyraźniej brała to samo, razem ze mną. A patrząc na jej ubiór mogłem tylko domyślać się, że prawdopodobnie do czegoś między nami doszło. Nie była brzydka, choć zdawała się być nieco starsza ode mnie. I ruda. Nie gustowałem w rudych, ale co tam.
- Oślepłaś? - Powtórzyłem zdziwiony. Jej słowa powstrzymały mnie przed rzuceniem jakiegoś głupiego tekstu. Ściągnąłem brwi. - No... z czymś takim jeszcze się nie spotkałem. - Podszedłem do niej, ale utrzymywałem pewną odległość, widząc jej skołowanie. Nie chciałem jej straszyć, wolałem ostrożnie do tego podejść. Byłem raczej cierpliwym typem, mogłem dać jej czas. Pokręciłem głową, a moje wargi wykrzywił uśmieszek pełen rozbawienia i pobłażania. Nie rozumiała, nic nie rozumiała. Czułem się w obowiązku jej wszystko wyjaśnić, naprostować. Byłem pewien, że "ślepota" także jest efektem magicznej używki. Może nawet tylko sobie wmawiała, że nic nie widzi?
- Jesteśmy w... - Rozejrzałem się jeszcze raz. - To mi wygląda na mugolski targ. Chyba byłem tu nawet kiedyś. - Odparłem, celowo ściszając głos przy słowie ,,mugolski". Kij wie czy jakiś niemag nie czaił się gdzieś za rogiem. - A ja jestem Leo. Po prostu Leo. - Dodałem bez namysłu, odruchowo wręcz podając moją ksywkę. Ileż razy ten odruch uratował mi tyłek, gdy wpadałem w kłopoty na Nokturnie! Podawanie prawdziwych danych obcym najczęściej nie kończyło się dobrze. - A Ty?
Zerknąłem na nią, obserwowałem przez chwilę, większą uwagę skupiając na jej twarzy. Miała błędny wzrok, nie patrzyła tam, gdzie powinna. Rzeczywiście oślepła? Ale jak to możliwe? Czując, że to może być w jakiś sposób prawdą - pozwoliłem sobie na dłuższe zawieszenie wzroku na pewnych partiach jej ciała, okrytych teraz jedynie przez cienki materiał koszuli nocnej. Aż zawiesiłem się na chwilę, gdy mój umysł wypełniły lubieżne myśli i wyobrażenia. Chyba musiałem jej pomóc. Oj tak, zdecydowanie musiałem jej pomóc, otoczyć ją baaaardzo dobrą opieką, uspokoić, wyjaśnić sytuację, dać oparcie, odprowadzić do domu, wejść na... na herbatkę...
- Słuchaj, mała. Sytuacja wygląda tak: Ty i ja, razem lub osobno, dostaliśmy jakiś dobry towar. Na tyle dobry, że nic nie pamiętamy, nawet momentu zażycia go. Nic dziwnego, że nie pamiętamy co tu robimy. Ja tam mam w głowie tylko wpadające mi do domu... obłoki? Coś w tym w stylu. I to zamieniło się w węże. Czaisz? W węże! Wniosek jest prosty - dobry towar. Twoja ślepota pewnie też zaraz Ci przejdzie, ja też się jakoś nieswojo czuję. - Gestykulowałem żywo. Wzruszyłem ramionami, ciągle zapominając o tym, że kobieta przede mną nie widziała. Albo wmawiała sobie niewidzenie. - Uspokoisz się, odprowadzimy Cię do domku, wszystko będzie dobrze. A może nawet zaradzimy jakoś na ten Twój wzrok... - Wyciągnąłem różdżkę. - Może Finite podziała? - Myślałem na głos. Denerwował mnie fakt, że czułem się jakoś kiepsko i choć powinno mi się polepszać, miałem wrażenie, że było coraz gorzej.

Żywotność: 174 (-60) Kara do rzutu: -10
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]10.08.17 23:19
Bezsilność to uczucie naprawdę przez nią znienawidzone. Bez możliwości zlokalizowania rozmówcy, ocenienia gdzie jest, mimiki mężczyzny, czuła się jak na celowniku. Nie wiedziała nawet gdzie miałaby skierować różdżkę. Co prawda słuch naprawdę pomagał. Mogła dzięki niemu mniej więcej oszacować gdzie mężczyzna jest i jaka odległość ich dzieli. Nawet teraz słysząc kroki mężczyzny oraz jego wzmagający się głos wiedziała, że ten właśnie się do niej przybliżył. Pomału i na zdecydowanie odpowiednią odległość, aby ją nie zaniepokoić. To jednak wciąż było za mało. Co z niej za obserwatorka jeśli nic nie widzi?
- Ja też nie. - Była niezwykle ciekawa jaka przyczyna stoi za tym wydarzeniem... co dokładnie się wydarzyło? Czy to spotkało tylko ich? Czując otulającą ich niczym mgiełkę magię zwątpiła w fakt, że tylko oni skończyli, tak jak skończyli. Nagle poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Tobias... co jeśli jemu również grozi niebezpieczeństwo. Musi jak najszybciej dostać się do Munga, a następnie wrócić do Fenland. Sprawdzić, czy nic mu nie jest, czy nic mu nie grozi.
Mugolski targ... czyli musiała być naprawdę daleko od Fenland. Zbyt daleko... Wiele razy miała chęć uciec stamtąd jak najdalej, teraz jednak marzyła wręcz o powrocie na moczary.
- Claire, też tak po prostu. - Nie miał najmniejszego zamiaru zdradzać mu kim jest. Co prawda mogła podać mu jedynie swoje imię, ale z tego co zauważyła było dość rzadkie, więc nie miała ochoty ryzykować. Kto wie, do jakich celów mężczyzna ten mógłby użyć wiedzy o jej prawdziwych personaliach?
- To ty słuchaj... - Przybliżyła się do niego o taką samą odległość jaką wcześniej się wycofała "spoglądając" na niego ze złością. A to niby ona jest tu ślepa...
- Prawdopodobnie oboje w jakiś sposób się tu przeteleportowaliśmy. Mało tego, nie wiemy z jakiego powodu i co nam obojgu może dolegać. Zresztą naprawdę nie wyczuwasz magii? Jest wszędzie.-
Ponownie wzięła głęboki wdech próbując załagodzić swoją frustrację. Irytowało ją to, że mężczyzna nie pojmował co się w ogóle dzieje, ale z drugiej strony dobrze wiedziała, że nie może się na nim wyżywać, a już tym bardziej wiedząc, że tylko on może jej pomóc.
- Raczej nie. Powinien to zobaczyć Uzdrowiciel. - Lepiej będzie jeśli zostawią jej oczy w spokoju, tak jak jest. Może faktycznie wzrok wróci jej po czasie? Tego nie wiedziała. On również nie.
- Nie znam cię, ale bez ciebie będzie mi trudno dostać się do jakiegokolwiek punktu medycznego. Pomożesz mi się tam dostać? - Nie miała niestety większego wyboru. Zgodnie ze słowami mężczyzny byli na mugolskim targu. Nawet jeśli na kogoś tu jeszcze trafi niekoniecznie może to być czarodziej, a mugole w żaden sposób nie będą mogli jej pomóc. Ba! Nawet nie będzie chciała ich pomocy. Nie wiedziała gdzie jest, więc awykonalnym było też znalezienie jakiegoś kominka, a teleportacji na pewno nie spróbuję. Rozczepienie jest ostatnią potrzebną jej rzeczą do szczęścia. Tak więc pozostał jej już tylko Leo... Nie znała go, tak więc i mu nie ufała. Znajdowała się w zupełnie obcej i dziwnej sytuacji, na dodatek ślepa i mając jego jako swojego jedynego towarzysza.
Nie przepadała za proszeniem, ale w tym stanie... była bezbronna. Nie jest głupia, dobrze zdaje sobie sprawę, że jedynie Leo może jej aktualnie pomóc.
Nie miała zbyt dużo czasu rozwodzić się nad swymi myślami, gdyż poczuła nagłe poderwanie się magii, głośny huk, a następnie uderzenie, które gwałtownie odepchnęło ją oraz zapewne mężczyznę od ściany, o którą jeszcze niedawno rudowłosa kobieta opierała się jak gdyby była to jej ostatnia deska ratunku. Duży błąd...


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]10.08.17 23:19
The member 'Rowan Yaxley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 21

--------------------------------

#2 'k100' : 49
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]11.08.17 16:57
Claire... Zanotowałem sobie w pamięci, bo choć wcale nie miałem pewności, czy kobieta nie skłamała (podobnie jak ja), podając mi swoje imię, to nie mogłem odmówić mu uroku. Przez chwilę nawet zastanawiałem się czy pasuje ono do niej, jednak odpuściłem sobie dość szybko. Po prostu wyszczerzyłem się szeroko i znów zapominając o tym, że kobieta nic nie widzi - skłoniłem się lekko, dość kameralnie, dla żartów.
- A więc miło mi poznać, po prostu Claire. - Nawet w tej sytuacji nie brakowało mi nastroju do dowcipkowania. Choć prawdopodobnie wynikało to z faktu mojego ciągłego braku zrozumienia sytuacji. Albo raczej złej interpretacji go. Byłem święcie przekonany, że to ona się myli, pozostając ciągle pod wpływem tajemniczej magicznej używki, którą wcześniej zażyliśmy. Ścisnąłem tylko usta w prostą linię i kiwałem się na boki, słuchając jej rzucanych z irytacją słów. Nawet wsadziłem sobie palec do ucha i pokręciłem nim lekceważąco, dając jej do zrozumienia, że jej słowa wpadają mi jednym uchem i wypadają drugim. Ciągle zapominałem, że była ślepa.
- Dobrze, księżniczko. Coś tam wyczuwam. Powiedzmy, że magię. - Przyznałem jej już dla świętego spokoju. Bo choć rzeczywiście coś wisiało w powietrzu, ja nadal uparcie zwalałem to na konsekwencje zażycia czegoś zbyt mocnego, tak samo tłumacząc sobie moje złe (pogarszające się) samopoczucie. Dużo łatwiej było mi uwierzyć w to, że się po prostu naćpałem i moje wspomnienia to czysta halucynacja, niż w to, że magia zwariowała robiąc nam to wszystko... i innym.
- Okej, skoro tak twierdzisz. - Schowałem różdżkę, odpuszczając sobie rzucanie Finite. - Pomogę. - Kiwnąłem głową, deklarując swoją zgodę. Bo choć nadal wierzyłem w swoją wersję wydarzeń - nie zamierzałem się kłócić. Może rzeczywiście potrzebny był jej medyk, by zdjąć z niej skutki tego, co razem z nim zażyła?
BOOM!
Nawet nie wiem co się wydarzyło, gdy ponownie w ciągu kilku godzin poczułem ból. W głowie piszczało mi niesamowicie, ból pulsował po czaszce i przez kilka sekund nie pozwalał myśleć. Przeżywałem deja vu, gdy znów z trudem opierałem się dłońmi o ziemię i z jeszcze większym trudem podnosiłem się z niej. Tym razem jednak zauważyłem kilka szkarłatnych kropel kapiących na chodnik, choć w słabym świetle wydawały mi się po prostu czarne. Dotknąłem swojego czoła i poczułem ciepłą, gęstą, kleistą posokę, która po nim spływała.
- Co jest do cholery... - Powtórzyłem jeszcze raz, do samego siebie. Rozejrzałem się, dostrzegając gruzy, rozwalony dom i wszechobecny pył wywołany tym całym bałaganem. Dostrzegłem też Rowan i, choć przychodziło mi to z pewnym trudem, podszedłem do niej, by pomóc jej wstać. Objąłem ją w pasie, jakby chcąc ją chronić, choć tak naprawdę to mi samemu stanie zaczęło sprawiać pewien problem.
- Okej, przyznaję się do błędu. Dzieje się tu coś złego - mruknąłem cicho, patrząc w stronę wyrwy, bo coś tam się poruszało. Normalnie zapewne odetchnąłbym z ulgą wiedząc, że jednak nie byłem na tyle głupi, by ćpać coś niebezpiecznego, ale nie teraz. - Coś się dzieje, lepiej się powoli stąd zmywajmy - szepnąłem, stawiając lekko chwiejne kroki do tyłu, ciągle jednak nie puszczając kobiety, która ze mną była. Wtedy z wyrwy wyszedł ktoś - mężczyzna w podartym ubraniu, trzęsący się i wydający z siebie głośne jęki. Nie były to jednak jęki bólu, ale zawodzenie pełne przerażenia.
- Co... co się ze mną dzieje?! - Wrzeszczał, machając rękami i łapiąc się za głowę. Odłamki rozwalonego budynku podnosiły się, upadały i wirowały dookoła, a czasem uderzały w różne rzeczy, odskakując w różnych kierunkach.
- Ej, Claire... On nie ma różdżki. Wygląda mi na... na mugola z... magią - szepnąłem z przerażeniem, cofając się razem z nią o kolejne kroki. Przez ten pył oddychanie było trudniejsze, lekko bolesne. A może to nie przez pył?

|Żywotność: 105 (-80 i -49) Kara do rzutu: -30
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]12.08.17 12:59
Takiego rozwoju sytuacji na pewno się nie spodziewała. Jej poziom dezorientacji wzrósł dziesięciokrotnie. Co się na Merlina właśnie wydarzyło?! Ponownie na zmianę otwierała i zamykała rozpaczliwie oczy z nadzieją, że przyniesie to jakiś skutek. Niestety, wciąż nic nie widziała. Próbowała się zorientować co w ogóle się stało, ale jak na razie nie dochodziły do niej żadne bodźce z zewnątrz. Czucie, słuch, węch, no i oczywiście wzrok... nic. Przez chwile przemknęło jej nawet przez myśl, że może nie żyje. Wpadła w wieczną otchłań, nicość, z której nie ma ratunku?
Zirytowało ją to. Nie mogła przecież umrzeć. Nie teraz, nie w taki sposób. Zacisnęła pięści mocno wbijając sobie długie paznokcie w skórę do momentu aż nie poczuła bólu. Ból ten jednak nie był tylko i wyłącznie przyczyną jej działań. Czuła go w całym ciele, tak samo zresztą jak coś gdzieniegdzie spływającego po jej skórze. krew. Wtedy właśnie pojęła, że leży na bruku. Była poobijana, szczególnie ucierpiały krwawiące ramiona i pulsujący wręcz bok. Żyła.
- Leo? - Zapytała cicho chrapliwym głosem. odchrząknęła kilka razy podnosząc z niemałym trudem głowę.
- Co się stało? - Zapytała rozglądając się na boki i próbując nasłuchać gdzie mężczyzna może się znajdować. Nic mu nie było? To w końcu od niego zależało to co się z nią teraz stanie, a w zaistniałych okolicznościach... Słysząc przekleństwo przekręciła głowę w kierunku, z którego dobiegał głos. On również żył. Kamień spadł jej z serca.
Nie czekając dłużej chciała się podnieść, jednakże nie było jej dane zrobić to całkowicie samodzielnie. Leo pomógł jej wstać, a następnie objął ją w pasie, w jak myślała obronnym geście.
Szybko odrzuciła myśl odepchnięcia go. Mężczyzna chciał jej pomóc i jak bardzo fakt, ze tej pomocy potrzebuje by jej nie denerwował powinna to docenić. Zresztą nawet gdyby podjęła się takowej próby wątpiła, aby ta przyniosła jakiś rezultat. Nie była silna, jej rodzeństwo nieraz naśmiewało się, ze sam podmuch wiatru mógłby zrzucić ją z nóg. Nie obrażała się, mieli racje. Śmiertelna bladość również dołożyła do tego swoje pięć galeonów. Ona może i nie była silna, inaczej sprawa jednak wyglądała z jej towarzyszem. Bez problemu mogła wyczuć, że mężczyzna nie należał do tych chuderlawych. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że wyrywanie się nie miało większego sensu.
Słysząc jego kolejne słowa przewróciła oczami. Przynajmniej nie myśli już, że są na "haju". Potrzebował naprawdę dosłownego bodźca, aby to do niego doszło...
- Jeśli to co mówisz jest prawdą powinno Nas już tu dawno nie być. - Najwidoczniej otaczająca ich magia nie oddziaływała wyłącznie na czarodziejów. Miała również jakiś wpływ na mugoli. Jeśli faktycznie ci mogą władać teraz magią to wróżyło poważne problemy dla magicznej Anglii. To nie była spokojna magia, darowana z pokolenie na pokolenie, to jednak... to był chaos.
- Chodźmy stąd. - Szarpnęła mężczyznę za ramie dając mu jasno do zrozumienia, że nie powinni zwlekać. Hałas wciąż rozpadającego się budynku i lament mężczyzny dawał jej jasno do zrozumienia, że powinni się stamtąd jak najszybciej ewakuować. Dla własnego dobra...
- Szybko

|Żywotność: 195 - 21 = 174


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]12.08.17 13:49
Nadal nie bardzo wiedziałem co tak właściwie się dzieje, skąd ta magia, skąd wybuch, czy tylko nas to dotknęło, czy innych też. I myślę, że nie byłem jedyny. Czy świat stawał na głowie czy pochylał się ku końcowi? Gdy doczłapałem się do niej, obejmując ją w pasie w geście nie nachalnym, nie mającym żadnego związku z obmacywaniem, złymi zamiarami czy co tam jeszcze można było sobie wymyślić, pociągnąłem ją lekko do tyłu, abyśmy oboje powoli cofali się od miejsca wybuchu. Dopiero po chwili postanowiłem odpowiedzieć na wcześniej zadane przez nią pytanie:
- Był wybuch, nie wiem dlaczego. Ktoś tam jest, ale mam złe przeczucia - wyjaśniłem cicho, niemalże szeptem, nieco mocniej zaciskając palce na jej biodrze, gdy postać ta zaczęła wyłaniać się z pyłu. Przyglądałem się jej uważnie, z niepokojem. Nie wiedziałem dlaczego miałem przeczucie, a niemalże pewność, że mężczyzna przed nami nie był czarodziejem. Może to mugolskie ubranie? Może to szok wymalowany na jego twarzy? A może fakt, że magia szalała dookoła niego, a on nawet nie miał różdżki w dłoniach?
- Tak, też tak sądzę. - Wycofywaliśmy się, ale jednak dość powoli i tyłem. Miałem złe przeczucia, wolałem mieć na oku mężczyznę, który właśnie wyłaził ze zgliszcz domu, a dookoła którego latały cegły jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić, w którą stronę lecieć. Jedną ręką podpierałem Rowan (a może to ja się podpierałem o nią?), w drugiej zaś ściskałem różdżkę.
- Obawiam się jednak, że nie jestem w pełni sił - szepnąłem zaraz po tym, jak "potknąłem się" i zachwiałem lekko. A przynajmniej tak powinna to odbierać ona, ja dobrze wiedziałem, że w tamtym momencie nic nie stanęło mi na przeszkodzie. - Albo to ten mugol coś robi, albo... - Nagle mnie olśniło. - Albo to ten dym, mgła czy co to tam było, które walnęło we mnie zanim się tu znalazłem. - Kręciło mi się w głowie, mdliło mnie tak, że miałem ochotę wymiotować. - Bądź moimi nogami, a ja będę Twoimi oczami, Claire. - Zaproponowałem, chcąc odwrócić się tyłem do mugola i jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Ten jednak jakby dopiero nas dostrzegł, wyciągnął dłoń w naszym kierunku.
- Ej! Ej wy! - Ryknął z desperacją. - Pomóżcie mi! Zróbcie coś, ja nie wiem co się... - Cegły i kamienie latały dookoła niego, a on zaczął zmierzać w naszym kierunku. Wyciągnąłem różdżkę w jego stronę.
- Nie zbliżaj się! Nie zbliżaj się, bo Cię walnę zaklęciem! - Różdżka drżała w mojej dłoni.
- Zaklęciem? O czym Ty...? - Teraz już byłem pewien, że mamy do czynienia z mugolem. Niemag uparcie szedł w naszym kierunku, krok za krokiem zbliżając się. Był szybszy od nas - to oczywiste, gdy brało się pod uwagę fakt, że jedno z nas było ślepe, a drugie mocno osłabione przez truciznę. W pierwszej kolejności chciałem rzucić Expeliarmus, jednak w porę przypomniałem sobie o tym, że człowiek przed nami nie miał różdżki.
- Drętwota!

|Żywotność: 85 (-100 i -49) Kara do rzutu: -40


Ostatnio zmieniony przez Oliver Bott dnia 16.08.17 23:16, w całości zmieniany 2 razy
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]12.08.17 13:49
The member 'Oliver Bott' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 84

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]17.08.17 16:45
Wybuch? Poczuła go dość dobrze. Czy wciąż groziło im niebezpieczeństwo? Oddałaby wszystko, aby jej zdolność widzenia znów powróciła.
Jej myśli zeszły na drugi plan czując jak jej towarzysz uwiesza się wręcz na niej. Chyba nie było z nim tak dobrze jak sugerował. Słuchała uważnie każdego jego słowa służąc mu aktualnie na podporę. Utrata sił, zawroty głowy, które ten na pewno posiadał, gdyż świadczyła o tym jego aktualna koordynacja, złe samopoczucie. To mogło być niemal wszystko, ale sugerując się jego opowieścią o mgle stawiałaby na zatrucie. Jeśli miała racje nie tylko ona potrzebowała natychmiastowej pomocy.
Na słowa Leo kiwnęła jedynie głową wyrażając zgodę. Oczy zdecydowanie były jej potrzebne, tak samo zresztą jak jemu dwie sprawne nogi. Muszą się stąd wynosić jak najszybciej.
Ponowne zabranie głosu przez winowajce całego wybuchu nie podniosło jej w żaden sposób na duchu.
Pytanie przez niego zadane dało jej już całkowitą pewność, że faktycznie był to mugol. Jeśli tak... to działo się tu coś naprawdę złego. I prawdopodobnie nie tylko i wyłącznie tu, a i gdzie indziej. Co mogło sprawić, że mugole zostali obdarowani magią? Co mogło sprawić, że losowi czarodzieje zostali przeteleportowani w tak samo losowe miejsca, na dodatek będąc w jakiś sposób ranni? Rudowłosa kobieta chyba nie do końca chciała znać prawdę...
razem z Leonem zaczęła się cofać. Fakt, że nie widziała dokąd idzie dość poważnie jej to utrudniał, ale postanowiła zaufać swojemu towarzyszowi. W końcu tu chodziło również o jego zdrowie, a nawet i życie.
Po słowach dwóch mężczyzn zrozumiała, że sytuacja stawała się coraz poważniejsza. Nie zbliżaj się, nie zbliżaj się, nie zbliżaj się... Wyłącznie ta jedna myśl szalała obecnie w jej głowie.
W momencie gdy wrzaskom nadszedł kres i usłyszała przed sobą huk upadku zatrzymała się uważnie nasłuchując.
- Udało ci się? - Zapytała szeptem, tak jakby bała się odpowiedzi. Leo wciąż twardo stał u jej boku, za to nie słyszała już głosu mugola, więc chyba się udało. A przynajmniej miała taką nadzieję.

|Żywotność: 174


Anguis in herba

But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
road - Targ uliczny na Portobello Road - Page 6 950bdbd896f0137f2643ae07dec0daf4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3571-rowan-yaxley https://www.morsmordre.net/t3601-magnus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-fenland-yaxley-manor https://www.morsmordre.net/t3917-skrytka-bankowa-nr-899 https://www.morsmordre.net/t3640-rowan-yaxley
Re: Targ uliczny na Portobello Road [odnośnik]19.08.17 1:45
Świat oszalał - tylko tak mogłem wytłumaczyć to, co się w tej chwili działo. Zrozumiałem to z opóźnieniem, ale teraz byłem boleśnie świadom tego, że magia szalała, wisiała w powietrzu, gęsta, wprawiająca w dyskomfort i niepokój. Nigdy nie byłem wybitnym uczniem, w czasach Hogwartu w głowie były mi bardziej żarty i wybryki niżeli słuchanie profesorów, jednak byłem niemalże pewny, że gdyby kiedykolwiek ktoś powiedział mi, że w przeszłości miejsce miały podobne incydenty - zapamiętałbym to. Tymczasem moja głowa kipiała pustkami, w dodatku boląc dotkliwie i zakłócając zdolność trzeźwego, logicznego myślenia. Choć moi kuzyni z pewnością powiedzieliby coś w stylu ,,nic nowego".
Dopiero teraz zacząłem zastanawiać się czy to, co właśnie działo się na moich oczach, działo się też w innych miejscach. Jakieś tajemnicze mgły, zatrucia, utrata wzroku, niekontrolowana teleportacja, magia wisząca w powietrzu, mugole z magią, wybuchy... Aż zaparło mi dech w piersiach, gdy dotarło do mnie, że moją rodzinę również mogło to dotknąć. Do toksyn, które krążyły po moim organizmie dołączyła jeszcze jedna, o wiele silniejsza, sprawiająca, że moje serce znacznie przyspieszyło tempo bicia - strach o bliskich. Choć dobrze wiedziałem, że w tej chwili najważniejsze było tu i teraz. A ono nie przedstawiało się zbyt kolorowo.
- No właśnie tak średnio - mruknąłem, podpierając się o biedną Rowan, czując wyrzuty sumienia i pewien uraz na dumie przez fakt, że musiałem polegać na kobiecie. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że w tej chwili było to konieczne. Współpraca albo... no właśnie - co?
- Trafiłem go, ale zaklęcie jakoś tak mi średnio wyszło. - A dziwne, w szkole byłem w nich całkiem niezły. Czy to wina szalejącej magii? A może to moja kiepska kondycja? - Ale wygląda na to, że zyskałem nam trochę czasu. Chodź, zmywamy się.
Pociągnąłem ją w stronę, która zdawała mi się odpowiednią drogą do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Szpital Świętego Munga... Mung... A potem rudera... - miejsca te pobrzmiewały w mojej głowie, gdy podtrzymując się o "Claire", a jednocześnie kierując jej krokami, by szła bezpiecznie, powoli oddalaliśmy się od tego miejsca. Jeszcze tylko raz zerknąłem na powoli podnoszącego się mugola, który teraz był tylko rozmazaną sylwetką w oddali. Nie byłem pewien czy chciałem przekonać się jak bardzo świat i magia wariowały.
- Mieliśmy trochę szczęścia. Nie chcę myśleć co by było, gdyby któreś z nas wylądowało tu samotnie. - Ja być może nie byłbym w stanie samodzielnie iść, ona natomiast błądziłaby po omacku nie wiadomo jak długo. Mogło się stać właściwie wszystko, a my powinniśmy dziękować Merlinowi za wyrzucenie nas blisko siebie. I musiałem to przyznać nawet, jeśli nie miałem na to ochoty.
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Targ uliczny na Portobello Road
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach