Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki
AutorWiadomość
Stoliki [odnośnik]19.02.16 0:06
First topic message reminder :

Stoliki

★★★
Znajdujące się w ogromnym i wysokim, jasnym pomieszczeniu, którego ściany są w dużej mierze przeszklone, stoliki umieszczone w pewnym oddaleniu od wejścia na salę wydają się wyjątkowo małe. Tak naprawdę jednak większość z nich bez problemu umożliwi wspólny posiłek nawet czterem gościom. Przy stolikach szybko i dykretnie uwijają się kelnerzy, dla bardziej niecierpliwych przygotowane są zaś stoły bufetowe pełne słodkich i wytrawnych przekąsek.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:39, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki [odnośnik]03.05.19 16:50
To było jej przeznaczenie, zostać żoną. Lady miały ograniczony wybór w tych kwestiach, a te, które zbuntowały się w jakikolwiek sposób swoim ojcom czy Nestorom… Kończyły wydziedziczone. Kobieta miała słuchać, najpierw ojca, później męża, na końcu syna, jeśli mąż zginął tragicznie. Ich rola w świecie była ograniczona, a posłuszeństwo wymagane wśród dam od najmłodszych lat. Mathieu coś o tym wiedział, miał grono kuzynek, które musiały wykonywać polecenia. On był buntownikiem od najmłodszych lat, nikt mu nie bronił, choć niejednokrotnie kary były dotkliwie. Czasem przesadzał, czasem nie traktował spraw zbyt poważnie, czasem był po prostu nieodpowiedzialny. Do wszystkiego jednak musiał dojrzeć, a nie wszystkim dane było uczyć się na własnych błędach. Lady nie mogła popełniać błędu, musiała pozostawać nieskazitelna w oczach ojca, męża i wszystkich innych osób.
Uśmiechnął się pod nosem, a jedna brew powędrowała ku górze. Rozbawiony jej słowami, miał ochotę pokiwać głową i spytać czy próbuje oszukać jego czy samą siebie. Zabawne, ale nie przystawało Lordowi pytać damę o takie rzeczy, choć oboje wiedzieli, jaka padłaby odpowiedź na to pytanie. Dwórka nie była zachwycona zainteresowaniem z jego strony, być może ona już wiedziała o zbliżającym się spotkaniu Nestorów w Boreham. Niekoniecznie musiała wiedzieć, że chodzi o niego, wszak on sam o tym nie wiedział.
Czy grzechem było komplementowanie urody pięknej Lady? Nie dopuszczał się hańbiących czynów, zwracając uwagę na piękno jej ciała, delikatność rysów twarzy i te rumiane policzki. Blond włosy okalające jej głowę, przypominała opisywane w literaturze anioły, zawsze przedstawiane w ten właśnie sposób. Choć… Mógłby się pokusić o wysnucie teorii, że w żyłach Lady Selwyn płynie krew wilii, one charakteryzowały się wyjątkowym pięknym. Miał okazję spotkać kilka w swym życiu, wyjątkowe kobiety.
Rozmowa na temat smaków i zapachów herbat najwyraźniej była bliższa jej sercu, rozbudzając w niej więcej energii. Rosier nie lubił mówić, więc bardziej na rękę byłoby, gdyby to ona opowiadała o różnych smakach, kompozycjach czy zapachach.
- O jaśminie już wiemy. A co może mi Lady powiedzieć o róży? – spytał, przekręcając głowę w bok. Herbata różana istniała z pewnością? Zapach był niesamowity, przynajmniej jego zdaniem. Jego uwielbienie wobec tych kwiatów było ogromne. Zauważył, że lady Selwyn podziwiała piękno roślin, wystarczyło spojrzeć na jej reakcję, bardzo spontaniczną i żywą. – A Ty? Co jeszcze lubisz, lady? – wyraźne zaintrygowanie było widoczne w jego ciemnych tęczówkach. Nachylił się w jej kierunku, skoro ona w ten odważny sposób postąpiła, nie zamierzał pozostać jej dłużnym. Rozmawiali po francusku, a on mógł się tylko domyślać, jak ich rozmowa działa na nerwy dwórki, która mogła rozumieć jedynie pojedyncze słowa.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Stoliki [odnośnik]03.05.19 19:36
Choć bywała bardzo śmiała, to jednak w najskrytszych marzeniach nie odważyła się myśleć o wolności. O świecie, w którym kobieta szlachetnie urodzona może swobodnie podróżować przez życie i decydować o swoim losie. Niekiedy wzdychała do dziewcząt spoza arystokracji, których życie nie musiało być tak ciasno i sztywno wciśnięte w ramy najwyższej etykiety. Mogła mieć najpiękniejsze ogrody, mogła przywdziewać znakomite kreacje sprowadzane z dalekich stron, nie musiała męczyć rąk, pracować ani martwić się przyszłością. Wystarczyło, że godnie wypełniała rolę żony i rodziła dzieci, a także przynosiła w alkowach ukojenie zmęczonemu i zapracowanemu lordowie mężowi. Życie szlachcianki miało więc swoją cenę, ale i swoje dary. Dbano o jej bezpieczeństwo i kształcenie.
Nigdy nie była wilą, ale porównywanie jej z istotą tak czarującą i wyjątkową przyjęłaby z największą radością. Jej matka to piękna kobieta, po której zapewne urodę odziedziczyła i córka. Szkoda tylko, że na tej urodzie się kończyło. Charakterem przypominała bardziej pełnego pasji i głodnego wiedzy Lorda Selwyna. Z nim dzieliła miłość do nauki, choć on wolał nieco inną dziedzinę. Niemniej czasem wydawało się Isabelli, że gdyby choćby w ósmej części płynęła w niej krew wili, życie byłoby znacznie prostsze. O zwodniczej mocy i słodkim kuszeni tych istot chodziły przecież już legendy w świecie czarodziejów. Igrać z ogniem Isabella bardzo lubiła, a jako wila mogłaby igrać również i z mężczyzną.
Róże były Rosierowi bardzo bliskie. Czerwone. Nie znała ich stosunku do pozostałych kolorów tych kwiatów. Sama głębokim uwielbieniem darzyła róże białe, co łatwo było wywnioskować, gdy tylko zajrzało się do jej komnat (ale niestety prawie żaden mężczyzna nie miał tam wstępu – tym bardziej jakiś obcy lord).
- Napój różany odpędza smutki, pomaga przezwyciężyć jakże przykrą depresję. Pachnie bardzo charakterystycznie i miło – powiedziała wreszcie, choć mówiła głównie o wierzeniach ludowych, gdy opowiadała o właściwościach różanej herbatki. Tak naprawdę niewiele to miało wspólnego z prawdziwymi miksturami wpływającymi na zdrowie psychiczne. Udział roślin w lekarstwach leczniczych był jednak wyraźny. Isabella wiedziała o tym dobrze. Tego typu wywary stały w kręgu jej zainteresowań.
Nie dało się zaprzeczyć, że dziewczyna należała do dość żywych i rozmownych dam. Zastanawiała się, jak widzi ją ten młody lord. Nie chciało jej się wierzyć, że każdy szlachcic uważał te dworskie, grzeczne pogawędki za interesujące. Gdyby tylko cała arystokracja zrzuciła maskę fałszywej maniery, dworskie życie przeszłoby ożywczą rewolucję. To jednak nie było możliwe. Na pewno nie w tym stuleciu.
- Miotły – wyszeptała mu tak konspiracyjnie, jak szepcze się komuś w sekrecie. Jedno słowo, które mogło wyrządzić jej bardzo wiele kłopotów. Ojciec spaliłby się ze wstydu, gdyby na salonach pojawiła się plotka o wybrykach panny Isabelli.
Zaraz też taktownie się odsunęła, bo chrząknięcie Balbiny sprowadziło ją do porządku. Przed chwilą obydwoje bezwstydnie naruszyli granicę zalecanej odległości. Nawet w relacji przyjacielskiej nie godzono się na taką poufałość. Byli przecież obcymi ludźmi.  
Dopiła grzecznie herbatkę i popatrzyła na spokojniejszą dwórkę. – Lordzie, umiliłeś mi popołudnie swoim towarzystwem, ale będę musiała udać się w dalszą drogę – wyjaśniła, a w tym czasie Balbina wstała, żeby przygotować pelerynkę. Burza za oknem rozpętała się już na dobre. Bella wierzyła, że któregoś dnia wszystko wróci do normy. W tych anomaliach niszczał jej ukochany ogród i było je bardzo przykro.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 11 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Stoliki [odnośnik]05.05.19 16:30
Nie został wychowany na buntownika, jednak od dziecka wykazywał się wyjątkowym brakiem pokory i skłonnością do naginania zasad. Nie chciał jednak stracić swego szlacheckiego tytuły, który był mu niebywale drogi. Uciekał się do kłamstw, choć jego zdaniem o wiele lepiej brzmiało modyfikowanie prawdy, którą również sobie cenił, wbrew temu, co popularnie sądzono. Kobiety… Były w jego życiu od zawsze. Diana, matka Mathieu, która choć niejednokrotnie spoglądała w stronę ojca karcącym spojrzeniem, niewiele miała do powiedzenia. Później gdy zostali na świecie sami, a jej przyszły do głowy próby zapanowania nad rozhulanym chłopem… Rosier nigdy nie chciał sprawiać przykrości swojej rodzicielce, zawsze chciał dawać jej to, co mógł, aby była szczęśliwa. Nie mogła jednak zmienić jego charakteru, zniszczyć marzeń i pragnień. Był częścią rodu Rosier, nigdy nie mógłby odpuścić życia w Chateau, w pobliżu smoków, choć raz nawet Diana miała pomysł, aby wynieść się do Corbenic Castle. Chateau Rose było bliższe jego sercu i Nestor rodu nie pozwoliłby na to.
- Róża ma najpiękniejszą woń ze wszystkich, jakie znam. – odparł na jej słowa. Kwiaty… Właściwie nic poza różami go nie interesowało. Pamiętał jeszcze jak był dzieckiem, a ogrody w Chateau zakwitały czerwienią, zapach unosząc się nad krzewami i on, jako dziecko, wsparty o parapet i delektujący się wonią tych pięknych kwiatów. Pamiętał też, jak w trakcie nauk w szkole, po raz pierwsze miał okazję poczuć zapach amortencji, właśnie te róże wtedy poczuł, a później zapach popiołu… Wiele zakątków Rezerwatu pachniało spalenizną i popiołem, według niego równie piękny zapach.
Jak ją widział? Rzecz w tym, że inaczej niż większość szlachcianek. Zupełnie niedawno miał okazję przebywać z Lady Nott, której zachowanie było wręcz opanowane do perfekcji. Tak winny zachowywać szlachcianki. Dystyngowanie, pewnie i zgodnie z przekazywanymi przez pokolenia zasadami. Isabella taka nie była. Miała w sobie ogień, który był intrygujący i przepełniony pasją. Daleko jej było do przykładnej Lady, która to spotkanie winna zakończyć paląc ze wstydu rumiane policzki, szukając wsparcia w dwórce, kiedy tylko Lord wyciągnął rękę u niej, gdy ta leżała na podłodze. Lady Selwyn dała się wciągnąć w tą małą grę, dając poznać swoje inne oblicze. Miał nadzieję, że jej dwórka jest oddana Pani i nie wyśpiewa jej rodzinie co takiego dzisiaj miało miejsce.
Miotły… Zaraz, zaraz. Miotły? Uniósł brew ku górze, w pytającym geście, kiedy wspomniała o miotłach. Kobieta i latanie… Nie, wróć. Szlachcianka i latanie. Toż to praktyki zakazane dla młodych dam! Cwany uśmiech pojawił się na jego twarzy. Jakie jeszcze sekrety skrywała Lady Selwyn i czym mogłaby go zaskoczyć? Sam nie wiedział czy wspomnieniem o lataniu chciała go zniechęcić do siebie czy może osiągnąć inny efekt, jednego wiedział. Zaintrygowała go i na pewno zapadnie w jego pamięci.
Kiwnął głową ze zrozumieniem, choć wiedział, że to ponaglenie dwórki było głównym powodem tego wyjścia. Oboje wiedzieli, że gdyby tylko Selwyn chciała, ich rozmowa mogłaby trwać dłużej, a on na pewno posłuchałby o jej niedozwolonych praktykach.
- To ja dziękuję, Lady, że zgodziłaś się dotrzymać mi towarzystwa. – odparł, gdy już wstał z krzesła. Stanął przed lady Isabelle dość blisko, patrząc jej głęboko w oczy. Ujął jej dłoń i z wyuczoną subtelnością ucałował jej wierzch, nie spuszczając wzroku z jej pięknych tęczówek. Szarmancki ruch, nie da się ukryć i na to mógł sobie pozwolić. Miał oczywiście świadomość, że wiele oczu zwróciło się ku nim, ale to nie miało dla niego znaczenia. Dwórka pospiesznie nałożyła na Lady Selwyn odzienie wierzchni, a Mathieu nie pozostało nic innego, jak odprowadzić ją do wyjścia wzrokiem. Szkoda, że trwało to tak krótką chwilę.
Później sam założył płaszcz na ramiona i skierował się do wyjścia.

ZT x 2




Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Stoliki [odnośnik]04.10.20 15:50
15 lipca 1957, wtorek

Sala dzisiaj zdecydowanie nie była wypełniona po brzegi, jak to już bywało w Zaciszu Kirke w sali restauracyjnej. Chłód wnętrza pozwalał na schronienie się przed intensywnym, lipcowym słońcem, a elegancka karta kusiła kryształowymi kielichami pełnymi najlepszych cydrów, najwykwintniejszych win, srebrnymi platerami pełnych mięs najlepszej jakości i aromatycznych warzyw. Jednak tym razem ze stolika który wskazał Aquili kelner, miała może 2 czarodziejskie głowy w zasięgu wzroku. W pewnym sensie ta sytuacja była sprzyjająca, można było liczyć na intymność każdej rozmowy. Z drugiej strony jednak, miejsce traciło swój blask...
Dziewczyna poprawiła sukienkę, która w trakcie siadania zdążyła się krzywo ułożyć. Ze szmaragdowej torebki obitej aksamitem wyciągnęła, zwinięty w rulon, kawałek pergaminu. Przeczytała go szybko jeszcze raz, upewniając się co do jego treści, a także daty, godziny i miejsca proponowanego w tekście spotkania. Wszystko się zgadzało, była idealną minutę przed czasem.
Osoba z którą miała się spotkać znaczyła dla Aquili o wiele więcej niż potrafiła przed samą sobą przyznać. Pierwsze lata w Hogwarcie spędziła z nią na wielogodzinnych rozmowach w pokoju wspólnym Slytherinu, dzieląc się każdym problemem i pomysłem, aż w końcu dziewczyna stała się jej bliską przyjaciółką. Siła ich więzi zaczęła jednak słabnąć z wiekiem, pomimo pozostania w tym samym szlacheckim, szkolnym kręgu pań idealnych jakby niewidzialne nitki zaczęły powoli przerywać się pozostawiając między nimi mniej wspólnego. Po szkole nie straciły ze sobą kontaktu, nie można tego tak nazwać. Wyjazd Aquili do Francji zmusił je do utrzymania kontaktu w postaci wymiany listów, które w końcu z upływem czasu były coraz rzadsze i rzadsze...
Aquila uśmiechnęła się delikatnie do siebie przygryzając wnętrze policzków. Nie była pewna czego tak naprawdę ma spodziewać się po tym spotkaniu. Czy to tylko uprzejmość ze względu na upływ czasu, czy może którąś z przerwanych wcześniej nitek uda się odzyskać... Oczywiście wszystko byłoby o wiele prostsze gdyby nie to okropne nazwisko po mężu.
Wybiła pełna godzina, za chwilę powinna się tu zjawić Evandra Rosier.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [odnośnik]06.10.20 10:55
Długie letnie dni nastrajały pozytywnie, motywując do częstych spacerów i kreatywnych aktywności. Nawet na twarzy lady Rosier coraz częściej gościł szczery uśmiech, gdy po długich miesiącach zawieszenia w bezradności wreszcie zdecydowała się na powrót do życia. Odkurzenie starych, zaniedbanych znajomości było swojego rodzaju rytuałem, który miał jej pomóc w zamknięciu dotychczasowego rozdziału. Próbując przypomnieć sobie postacie, z którymi niegdyś miło spędzała czas, nie mogła zapomnieć o Aquili Black, przyjaciółce z Hogwartu, współlokatorce z dormitorium, powierniczce sekretów. Niegdyś były niemal nierozłączne, z czasem ich ścieżki zaczęły się rozchodzić, a mimo to wciąż starały się utrzymywać kontakt. Nie potrafiła określić dokładnego momentu, w którym ich kontakt się urwał, bo zwyczajnie rozmył się w pamięci mniej więcej w czasie zamążpójścia Evandry. Nie chcąc zbyt długo zwlekać, po prostu wzięła sprawy w swoje ręce.
Aquila nie odpisała na list, nie potwierdziła spotkania, a mimo to Evandra miała nadzieję, że panna Black pojawi się w umówionym miejscu. Czy będzie żywić do niej urazę czy też pozwoli negatywnemu wrażeniu odejść w niepamięć? Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Blackowie i Rosierowie nie pałali do siebie przesadną sympatią, ale przez wzgląd na dawną przyjaźń chyba można było przymknąć oko na niesnaski, czy tak? Dodatkowo nie od dziś było wiadomo, że Alphard zaleca się do Melisande. Tristan bardzo wyraźnie postawił mu warunki, które musiał spełnić, by nestor Rosierów spojrzał na niego przychylnym okiem i wszystko wskazywało na to, że połączenie rodów, a tym samym zażegnanie dawnych waśni zbliżało się wielkimi krokami. Evandra po cichu liczyła na to, że w trakcie spotkania z Aquilą uda się jej wybadać nastawienie lady Black i ewentualnie rozwiać wszelkie wątpliwości i uprzedzenia przyjaciółki.
Z lekkim zaniepokojeniem zatrzymała się w progu sali, chcąc najpierw odnaleźć przy stolikach znajomą sylwetkę. Nie było to specjalnie trudne o tej porze dnia, kiedy restaurację odwiedziło zaledwie parę osób. Gwar zebranych rzeczywiście nadawał tu zwykle żywej, wesołej atmosfery, której próżno szukać teraz na ulicach Londynu. Pomimo ciepłego, wakacyjnego klimatu można było wyczuć, że stan wojenny jest dość mocno osadzony w umysłach mieszkańców. Pomimo iż Rycerze Walpurgii zadbali o bezpieczeństwo miasta, a patrole przez cały czas pilnowały porządku, na twarzach czarodziejów wciąż jeszcze panowała niepewność. Nie zważając na własne wątpliwości Evandra ze wszystkich sił się swoją postawą pełnić funkcję reprezentacyjną. Obdarowywać uśmiechem, dobrym słowem, ciepłem i wsparciem. Co niektórzy doszukiwali się w jej zachowaniu sztuczności czy wymuszonych gestów i mieliby rację, gdyby nie fakt, że lady Rosier prawdziwie wierzyła we wszechobecne zmiany, które miały przynieść im nową, lepszą przyszłość.
- Lady Aquila Black - uśmiechnęła się, przystając przy stoliku zajmowanym przez kobietę. Kiedy ta podniosła się z miejsca, uścisnęła ją ciepło i przyjaźnie musnęła ustami jej policzek. Zaraz po tym usiadła na obitym atłasem krześle, poprawiając brzeg kremowej sukni zdobionej przy dekolcie gęstą, koronkową aplikacją. - Cieszę się, że zdecydowałaś się przyjść. Mam nadzieję, że nie czekasz zbyt długo. - Nawet jeśli czekała, to tylko dlatego, że przyszła zdecydowanie zbyt wcześnie! Evandra szczególnie ceniła sobie punktualność i nie pozwalała sobie na niedociągnięcia w tej kwestii. - Dni pozbawione twojego towarzystwa zdawały się być niepełne. Jeszcze raz przepraszam za brak kontaktu, liczę na to, że nie masz mi tego za złe. - Uniosła na nią wzrok przepełniony mieszaniną nadziei, ale i rozbawienia. Przed Aquilą nie mogła udawać niewzruszonej. Czuła, że może podzielić się z nią swoimi wątpliwościami, nawet jeśli nie miały ze sobą kontaktu przez tak długi czas.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Stoliki [odnośnik]09.10.20 1:29
Gdy ponad stolikami, na drugim końcu sali, Aquila zobaczyła znajomą twarz, do jej myśli wróciły wszystkie wspomnienia sprzed lat, a wyglądały one jak album z fotografiami. Widok bladej twarzy przyjaciółki gdy z zapałem kończyła pisanie pracy na transmutację i jej występ w szkolnym chórze w trakcie Nocy Duchów. Wspomniała wspólne śmiechy gdy, razem z innymi szlachetnie urodzonymi dziewczętami, plotkowały na temat każdego szlachetnie urodzonego chłopca, wymieniając się spostrzeżeniami na temat ich urody i wychowania. Do pamięci panny Black wróciło wspomnienie pierwszych łez złamanego serca, chociaż teraz wydawały się wręcz śmieszne, i każde ciepłe słowo które Lestrange wpajała jej do głowy, byleby tylko poprawić jej humor.
- Lestrange... - uśmiechnęła się ciepło i wyszeptała do siebie pod nosem gdy tylko jej towarzyszka znalazła się przy stoliku, po czym pośpiesznie wstała.
Ciepły uścisk jakim się wymieniły był taki sam jak lata temu. Nic się nie zmieniło, ale... zmieniło się wszystko. Przez twarz Aquili przeszedł lekki grymas, chociaż Lady Rosier nie miała możliwości go zauważyć, gdyż w tym momencie poprawiała swoją kremową suknię. Lady Rosier... Dziewczyna nie była zła na przyjaciółkę. Jak mogłaby być? Evandra wypełniła przecież wolę ojca, tak jak powinna...
- Evandro, przyznaję, że sytuacja i te potworne ataki obydwu nam dają się we znaki. Oczywiście, że nie mam nic za złe. Szczerość każe mi powiedzieć Ci, że ja sama mogłam się skontaktować wcześniej - zawahała się przez chwilę co powiedzieć dalej.
Jej przyjaciółka doskonale wiedziała w jakich stosunkach żyją rody Black i Rosier, a chociaż nigdy o tym nie rozmawiały, musiała domyślać się jak trudno jest Aquili, po latach wychowania przy Grimmauld Place, przyzwyczaić się do myśli, że spotkanie z przedstawicielką Państwa Rosier, nie zaczyna i nie kończy się od kąśliwych uwag i przeszywających wzroków nienawiści. Jednak przecież i tak wszystko miało się niedługo zmienić, dosłownie za tydzień, teraz wystarczyło to tylko zaakceptować.
- Przepraszam za brak odpowiedzi na Twój list - zaczęła biorąc głęboki oddech. - Chyba było mi po prostu wstyd, że sama nie wyszłam z tą propozycją. Zawsze o wiele lepiej niż ja radziłaś sobie w określaniu tego co się powinno - zapatrzyła się na jej bladą cerę. - Pod tym względem od dawna brakuje mi Twoich rad. Odniosłaś już taki tryumf... Wydałaś na świat potomka, jesteś żoną, uwielbianą na salonach...
Evandra osiągnęła sukces, tylko głupiec powiedziałby inaczej. Organizowała przyjęcia, bankiety, bale. Była prawdziwą damą, dumą swojej rodziny, dała Rosierowi syna. Zapewniła sobie bezpieczeństwo i pozycję dzięki której przez długie lata będzie mogła oddać się już tylko smakowaniu życia. Miała wszystko to co zostało im wpojone.
Do stolika przyszedł młody kelner, miał może 18 lat i był kompletnie przestraszony. Wyglądało jakby koledzy z kuchni wysłali go na pożarcie rekinom. Chłopakowi trzęsły się z ręce w których trzymał pióro i mały notesik by zapisać zamówienie, nie odezwał się jednak ani słowem, jedynie głośno przełknął ślinę. Najbardziej logicznym wnioskiem było to, że miał brudną krew i doskonale wiedział kogo obsługuje. Albo... po prostu to był jego pierwszy raz w tej pracy, w końcu wyglądał tak jakby ledwo co skończył szkołę.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [odnośnik]13.10.20 17:38
Sytuacja i te potworne ataki obydwu nam dają się we znaki. Podli zdrajcy czarodziejskiej społeczności, chuligańskie wybryki, morderstwa. Evandrze niepokój związany z sytuacją w kraju towarzyszył już od dłuższego czasu. Także z powodu młodego Evana, który w zadziwiająco szybkim tempie zaczął skradać serce swojej matki. Wciąż się przed tym broniła, nie mogąc uwierzyć, że jej pierwsze dziecko nie zostało poczęte z miłości. Do męża żywiła wiele bardzo skrajnych uczuć, których wciąż nie potrafiła nazwać. Pomimo niechęci wierzyła w jego słowa, gdy powtarzał, że walczą o nowy, lepszy świat dla nich wszystkich. Napawał ją nadzieją i optymizmem, które były tym, czego najbardziej teraz potrzebowała.
- Nie przejmuj się. - Machnęła ręką lekceważąco. - Istotne jest to, że znów możemy się spotkać i porozmawiać. Musisz mi koniecznie opowiedzieć co u ciebie zmieniło. - Poza zasłyszanymi podszeptami o badaniach, nad jakimi Aquila miała się w ostatnim czasie pochylać, niewiele wiedziała o tym jak się miewa jej przyjaciółka.
O stosunku Blacków do Rosierów zdążyła się już nasłuchać. Już w czasach szkolnych podczas rozmów o potencjalnych adoratorach i kandydatach na mężów, Aquila dzieliła się swoją niepochlebną opinią na temat Tristana. Nie pomagały też plotki krążące wokół jego postaci, a rozdarta między konwenansami a słowami przyjaciółki Wanda z coraz większym trudem przekonywała się do swojego obecnego męża. Obawiała się tej rozmowy, ale i wierzyła, że lady Black zrozumie sytuację, w końcu sama też mogłaby się w takiej znaleźć.
Odniosłaś już taki tryumf... Wydałaś na świat potomka, jesteś żoną, uwielbianą na salonach… Evandra zamarła, gdy rzeczywistość, od której tak bardzo starała się odciąć przy każdej możliwej okazji i tak ją znalazła. Spostrzegawcza Aquila dostrzegłaby nagłą zmianę na twarzy przyjaciółki, gdyby tylko spotkanie nie zostało im przerwane. Młody chłopak, który zatrzymał się przy ich stoliku momentalnie zwrócił uwagę lady Rosier. Przeniosła na niego wzrok, by przez krótką chwilę ocenić czy zna przedstawioną im twarz. Młodzieńcze rysy twarzy, głęboko osadzone brązowe oczy, pojedyncze kosmyki kruczoczarnych włosów uciekające spod gładko zaczesanej fryzury.  Nieśmiałe uniesienie pióra na znak gotowości do przyjęcia zamówienia i wstrzymany oddech. Kobieta zamrugała kilkakrotnie zanim jej usta na powrót wykrzywiły się w uśmiechu. W jej towarzystwie chłopcom często odbierało mowę, więc skojarzenie obawy związanej z krwią nawet nie przeszło przez jej myśl.
- Poproszę suflet czekoladowy i białą herbatę. Uwielbiam zaczynać od deseru - odezwała się wreszcie, przez moment nie spuszczając z chłopaka oczu. Nie potrafiła przypomnieć sobie momentu, w którym kiedykolwiek by go spotkała. Na szkolnym korytarzu? We foyer teatru? Od razu sobie uświadomiła, że nawet jeśli by się kiedyś spotkali, a Evandra i tak o nim zapomniała, to znaczyłoby tylko, że jej nie zainteresował. Niewinność oraz nieśmiałość może i cechowały ją samą, ale nie lgnęła do osób podobnych sobie. Wróciła spojrzeniem do Aquili, czekając na jej zamówienie. - Polecam tutejszą cytrynową tartę z bezą. Bardzo orzeźwiający. - Nie zamierzała przy chłopaku odpowiadać na jej słowa, nawet jeśli chciała powstrzymać się przed negatywnymi komentarzami odnośnie swojego życia. Nie będzie przecież narzekać na coś, czego inni pragną.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Stoliki [odnośnik]16.10.20 1:52
Z łagodnego spojrzenia Evandry Rosier zostawało coraz mniej, co przez lata mógł dostrzec tylko baczny obserwator albo bliska jej osoba, która od wielu długich miesięcy nie patrzyła jej prosto w oczy. Każdy nowy dzień jedynie oddalał od Aquili przyjemne wspomnienia o beztroskiej nauce w szkole, a każdy kolejny atak na czystokrwistych czarodziejów napawał ją nowym strachem, godzącym prosto w serce i grube szkło niezłamanej cierpliwości do własnego braku bezpośredniej reakcji.
- Zmieniło się u mnie o wiele mniej niż u Ciebie... - pogodnie uśmiechnęła się przygryzając policzki, co mogło wykrzywić jej twarz w dziwnym grymasie. - Robię dokładnie to samo co robiłam lata temu, niosę swoje nazwisko do potęgi, tak samo jak każdy członek mojego rodu - nie mogła się powstrzymać, chociaż niedługo potem ugryzła się w język.
Rosier... Historia skłócenia tych dwóch rodów sięgała wielu pokoleń wstecz i chociaż głęboko w sercu dla Aquili nie miało najmniejszego znaczenia jakie nazwisko nosi jej przyjaciółka (o ile jest ono czyste), to konwenanse wpajane jej w dzieciństwie dawały o sobie znać w najmniej odpowiednich sytuacjach.
- Piszę, jeżdżę, żyję życiem moich marzeń poznając nowe zakątki i mroczne tajemnice wspaniałej historii czarodziejskiej siły - podsumowała z kompletnie szczerym wyrazem dumy.
Ich życia różniły się niemal diametralnie. Panna Black, chociaż była młodsza o zaledwie pół roku, była wolną damą, która, we wsparciu ojca, miała szansę spełniać swoje pragnienia o odkrywaniu kolejnych kart przeszłości jej świata. Pani Rosier istniała w zupełnie innym świecie. Jako żona nie mogła sobie pozwolić na oddalenie się od męża i syna, ale po co miałaby to robić? Jej niebywała uroda spowodowała, że została żoną nestora rodu, a czyste serce i talent do obracania się wśród zasad i reguł przyjętych w ich środowisku, czyniły z niej jedną z najpopularniejszych dam o których przyjęciach mówiło wielu.
- Herbatę różaną i... i cytrynową tartę z bezą. - uśmiechnęła się do Evandry pogodnie, a młodzieniec zdążył już odejść do stolika kłaniając się nisko. - Pamiętasz jak byłyśmy na III..., a może IV roku i Perseus Crabbe wypił szklankę soku z cytryny? Niemal się wtedy nie udusił! - roześmiała się na wspomnienie o wykrzywionej twarzy swojego kuzyna który próbował wlać w siebie cały dzban soku dyniowego, byleby tylko załagodzić kwas utrzymujący się w jego gardle, a ostatecznie większość płynu i tak lądowała na jego koszuli.
Starała się nie wracać tak często do tych wszystkich wspomnień. Uwielbiała historię, była nią kompletnie zafascynowana, ale myśl o braku możliwości powrotu do nich i nieodwracalnych zmianach jakie zaszły w obydwu kobietach, napawała Aquilę niepewnością. Lubowała się w opowiadaniach sprzed lat, doskonale znała najważniejsze wydarzenia, wszystkie daty warte zapamiętania i każde nazwisko, które coś kiedyś znaczyło. Potrafiła wyciągać wnioski, była w stanie w sposób bardzo logiczny przewidywać jakie skutki mogą mieć obecne posunięcia wrogów czarodziejów. Przejmowała ją głupota jaką wykazywali się brudne, szlamowate świnie nie widząc co na siebie zsyłają i chociaż była pewna zwycięstwa dobra nad złem, nie wiedziała jak wiele cierpienia przyniesie to zwycięstwo.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [odnośnik]19.10.20 22:47
Niosę nazwisko do potęgi. Wyniosłe słowa, mające podkreślić zaangażowanie każdego z członków rodu ku chwale całej familii. Strofowana na każdym kroku Evandra dobrze znała ich znaczenie. W pierwszych latach swojego życia jeszcze ich nie rozumiała, a już recytowała niczym najpiękniejszą poezję, wprowadzając swych rodzicieli w zachwyt. Spójrz, kochana, jaką cudowną latorośl odchowaliśmy!, powtarzał ojciec przy każdym dygnięciu jasnowłosej dziewczynki, dla której pochwały były najwyższą z nagród. Niestety zbierane obecnie pochwały nie zadowalały jej już w takim samym stopniu. Gratuluję zamążpójścia! Cudowny syn! Piękna kreacja!, jakby miała na to jakikolwiek wpływ, jakby włożyła w to wielką pracę. Dlaczego nie dostaje już komplementów za własne osiągnięcia? Etiudy nie sprawiały już radości, nie motywowały do rozwoju. Czymże były taniec i śpiew, gdy wokół sami pochlebcy, którzy wolą przypodobać się jej ze względu na nazwisko zamiast podejść profesjonalnie do warsztatu?
- Brzmi fascynująco - powiedziała szczerze, słuchając słów Aquili. - I nikt… Czy nikt nie sprzeciwia się twojemu wymarzonemu życiu? - spytała powoli, chcąc zabrzmieć zgrabnie, a nie pretensjonalnie. Poszukiwanie mrocznych tajemnic było zajęciem, które pasowało do lady Black, jak do nikogo innego. Evandra często łapała się na zazdrości, gdy uświadamiała sobie, że podczas zdradzania własnych marzeń to plany Aquili miały wyższe prawdopodobieństwo ziszczenia się, niż jej własne. Zwłaszcza dziś, kiedy sama nie potrafiła już określić czego tak naprawdę chce. - To znaczy… Na pewno dbają o twoje dobre samopoczucie i spełniane pasje. - Z trudem przychodziło jej pytanie o to jak wyprosiła u swojego ojca brak nacisku na rychłe zaręczyny. Jej samej matka wspomniała, że chciała ofiarować jej chwilę swobody, ale i na nią przyszedł czas, podczas gdy dopiero co ukończyła naukę w Hogwarcie.
Parsknęła śmiechem, odruchowo zasłaniając dłonią usta i zerkając kontrolnie na obsługę lokalu czy przypadkiem nie ściągają na siebie zbyt wielkiej uwagi. - Jakże było mi go żal! - wyznała, próbując się uspokoić. - Zdaje mi się czy próbował tłumaczyć to zakładem? - Wtedy wszyscy się z niego śmiali, nawet ci, na których szaty spadły pojedyncze krople soku dyniowego. Nawet Evandra patrzyła na niego ni to z zachwytem ni z obrzydzeniem, świadoma tego, że sama nie pokusiłaby się o przyjęcie tak irracjonalnego zakładu. Komu i co miałaby tym udowadniać? Wtedy w przeszłości jak i po dzień dzisiejszy nie dawała się sprowokować ani wyprowadzić z równowagi. Raczej…
Powroty do przeszłości były dla Wandy wycieczkami pełnymi radości, ale i tęsknoty. Świadomość, że nigdy nie uda im się wrócić do minionych zdarzeń nie mieszała się z niepewnością, a z żalem. Czy uda się w to tchnąć odrobinę nadziei, która mogłaby przybrać na sile? Dziś potrzebowały jej więcej, niż dotąd.
Evandra uniosła wzrok na ciemne oczy przyjaciółki i westchnęła cicho. Lady Black była swojego czasu jedną z najbliższą jej osób, nie musiała niczego przed nią ukrywać. No, prawie niczego… - Jak myślisz, jak długo uda ci się utrzymać ten stan? - spytała nagle, trochę ściszonym głosem, nachylając się lekko ponad blatem przystrojonego obrusem stołu. Nawiązywała znów do przerwanej przed momentem rozmowy na temat wymarzonego życia. - Życzę ci oczywiście wszystkiego, co najlepsze - zastrzegła od razu. - Nie chciałabym jednak, by odbiło się to na honorze twoim czy całego rodu Blacków. - Nie, żeby koniecznie chciała uziemić przyjaciółkę, przywiązując ją do jakiejś wiekowej rezydencji u boku męża i gromadki dzieci, a zwyczajnie obawiała się, że  w jej wieku (!!) szlachetnie urodzona panna powinna słyszeć ostrzegawczy dzwonek.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Stoliki [odnośnik]20.10.20 14:50
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę gdy Evandra zadała pytanie. Czy nikt nie sprzeciwia się twojemu wymarzonemu życiu?" Kiedy miała 15 lat i opowiedziała matce o swoich planach ta tylko zaśmiała się cicho i pokręciła głową. Nie powiedziała tego na głos, ale Aquila doskonale wiedziała, że kobieta uważa, że powinna odłożyć swoje marzenia daleko na bok i skupić się na rzeczywistości która ją otacza. "Niedługo skończysz 17 lat" mówiła, "Gdy wyjdziesz za mąż Twoja głowa nie będzie już podróżowała po chmurach, zobaczysz."
- Nie robię nic co godziło by w moje dobre imię - powiedziała stanowczo. - Badam jedynie historię magii, tak jak bada się zielone rośliny, dostojne amulety... To nic wobec czego mój ojciec miałby zastrzeżenia... - nie była pewna ani jednego swojego słowa.
Ostatnie podróże, czas spędzony we Francji, dziwni czarodzieje z którymi miała wątpliwą przyjemność rozmawiać, to wszystko składało się na obrazek, który zdecydowanie odbiegał od typowej wizji młodej damy. Nie o wszystkim mówiła starszym rodu. Nie kłamała, co to to nie, nie mogłaby ich okłamać, ale... Ale nie zawsze poznawali całą prawdę. Evandra miała rację, jej ojciec dbał o dobre samopoczucie i pasje młodej szlachcianki. Po prostu jego priorytetem nie była książka dziewczyny, a jej zamążpójście. Ale na pewno chciał dla niej dobrze... Prawda?
- Tak! Wydaje mi się, że założył się z jakimś siódmoklasistą o głupiego galeona! - powiedziała ze śmiechem. - Ale ostatecznie wygrał. Na pewno był z siebie bardzo dumny, niczym paw polujący na oklaski.
Jakie znaczenie miały jeszcze te wspomnienia, oprócz miłego uczucia w przełyku, że kiedyś było inaczej? O ile Aquila mogła jeszcze czerpać z życia wolnej damy, tak Evandra Rosier wiodła już zupełnie inne życie. Nie dziwiły jej wątpliwości wysnuwane przez dawną przyjaciółkę. Ona już spełniła swoje powołanie. Jednak jej słowa o honorze Blacków wbiły szpilkę której Aquila nie spodziewała się. Nie wiedziała z czego mogłyby one wynikać. Nie robiła nic niezgodnego z etykietą...
- Evandro... Wiem, że czas policzył już moje dni i zgodzę się ze wszystkim co mówisz, ale... - zawahała się. - Ale słyszę wołanie moich nienarodzonych synów i dobrze wiem, że moje wybory wpływają na wszystko co się stanie.
Spojrzała w oczy kobiety próbując wyczytać z nich emocje jakie rządziły teraz myślami pani Rosier. Spodziewała się, że małżeństwo z Tristanem Rosier nie było tak idealne jak miało wyglądać. Pamiętała wyraźnie jej rozkojarzenie mężczyzną gdy była jeszcze nastolatką i przemiany jakie przechodziła niedługo potem. Stała się kruchym kwiatem z potrzebą troski, nie dziwnym więc było, że ojciec szybko wydał ją za mąż. Z dawnego płomyku fascynacji w oczach zostało już głównie wyniosłe spojrzenie szanowanej damy.
- Być może wrócisz do domu śmiejąc się w głos... - musiała wyrzucić z siebie te myśli, nawet jeśli czekały ją poważne konsekwencje, musiała. - Żyjesz w wieży, w wieży której mury mogą niedługo runąć. Żadna twierdza nie jest w stanie powstrzymać najstraszniejszej wojny, tak wynika z naszej historii. Wiem, że nasze oddechy są słabe, a nasze ciała wiotkie i być może powinnam wiedzieć od samego początku, że jestem słabsza niż oni. Bo to oni zbudują swoje mury, a my odegramy swoją rolę.
Wpatrywała się w oczy Evandry zaciskając mocno usta.
- Znam naszą słabość..., ale znam też nasz głos. - powiedziała twardo.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [odnośnik]22.10.20 22:55
Stanowczy ton Aquili momentalnie ją zmroził. W żadnym wypadku nie miała zamiaru jej zasmucać, ale też nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie zdradziła swoich obaw. Jedyne, co miała w tym momencie na uwadze, to dobro przyjaciółki. Żyjesz w wieży, w wieży której mury mogą niedługo runąć. To był pierwszy moment, który zasiał w sercu Evandry niepokój. Od tamtej chwili obawa przed wojną i zaburzonym porządkiem stawała się coraz większa, by wreszcie na stałe zagościć w codziennych rozterkach. Tyle że piętnastego dnia lipca lady Rosier nie do końca jeszcze zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji.
Nie chodziło jej przecież o nic niezgodnego z etyką, jak tylko z niepisanymi zasadami, których starsi arystokraci często pilnowali. Tradycja, bo tym się zasłaniali, nakazywała im tańczyć tak, jak grano, nawet pod groźbą utraty wpływów. Wciąż zaglądano innym w rodowody i pilnowano, by wszystko było zgodnie z tradycją. Czy dało się inaczej? Niektórzy próbowali, a jakże! Sam jej brat zaciągnął się przecież na morze bez żadnego słowa. Nie taką przyszłość dla syna uwidzieli sobie lordowie Thorness Manor, o czym niejednokrotnie mu przypominali. Jak to się na nich wszystkich odbije? Wystarczyło przecież jedno szepnięte słówko, by burzyły się imperia. Do czego będą zdolni, gdy usłyszą ich głos?
Blondynka miała wrażenie, że spojrzenie lady Black wwierca się w jej szeroko rozwarte w zdziwieniu oczy. Zdecydowanie nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Chciała usłyszeć plan awaryjny, może kilka słów o upatrzonych kawalerach, ale żeby taką walkę? Zamrugała kilkakrotnie, dosłownie nie wiedząc co odpowiedzieć. Nacisk powagi wcisnął ją w oparcie fotela, w którym tkwiła w bezruchu przez kilka drobnych sekund.
- Ja… Przepraszam - wydusiła z siebie, spuszczając wzrok na gładki obrus. - Nie powinnam była naciskać. - Co innego miała powiedzieć? Zupełnie tak, jakby wkroczyła do nieznanego jej świata, którego zasad jeszcze nie zdążyła poznać. Nasze oddechy są słabe, a nasze ciała wiotkie. Zaczęła zastanawiać się co tak naprawdę działo się z Aquilą przez ostatnie miesiące. Czy ona sama też się aż tak zmieniła? Nieznoszący sprzeciwu ton kobiety sprawił, że Wanda uniosła tylko dłoń, prosząc o chwilę wytchnienia od wielkich emocji. Świadomie kupowała tym sobie więcej czasu, gdy ponad ramieniem dostrzegła ich zamówienie, które wprowadzono na wielkiej tacy. Poszczególne elementy modnego serwisu do herbaty wylądowały na blacie stołu do kompletu z błyszczącymi widelczykami i łyżeczkami. Postawiony przed Evandrą suflet był obficie obsypany cukrem pudrem i wołał wręcz błagalnie, by go zjeść. W tym momencie wszystko było lepsze poza niekomfortową ciszą, a ta zaczęła się przedłużać… Srebrny widelczyk zagłębił się w samym sercu ciasta, miękko oddzielając od siebie dwie połówki. Gorąca czekolada rozpłynęła się po talerzyku, tym samym podtapiając suflet. Lady Rosier była wdzięczna przyjaciółce za chwilę przestrzeni i zrozumienia, choć nie mogła wykluczyć, że ta przez cały czas ją obserwowała, wyciągając wnioski. Wanda wykorzystała ten czas na przemyślenie dalszej części ich rozmowy, bo przecież nie możliwe, by jeden temat pogrzebał ich szanse na odświeżenie znajomości.
- Alphard rozmawiał z moim mężem. Tristan zgodził się go wysłuchać w kwestii oświadczyn. - Błyskawiczna zmiana tematu, przywrócenie do porządku. Ostrożnie wypowiadała imię lorda Rosier, dyskretnie sprawdzając reakcję Aquili. - Czy chciałabyś może pomóc mi z przygotowaniami do kolacji? Dawno nie wyprawiałam żadnej uroczystej kolacji, więc twoje wskazówki względem ulubionej kuchni rodziców z pewnością się przydadzą. - Nieśmiały uśmiech, bo nie chciała przecież jej urazić, bez względu na to co myślała o jej słowach. A może tak tylko uniosła się chwilą wzburzona drażliwością poruszonego przez Evandrę tematu?



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Stoliki [odnośnik]23.10.20 23:28
Jak wiele mogły powiedzieć te niewypowiedziane słowa i jak wiele można było z nich zrozumieć. Mimowolne reakcje organizmu, zwłaszcza spiętego, potrafiły dużo lepiej opisać każdą myśl, która musiała teraz widnieć w głowie Evandry Rosier, znacznie lepiej niż zdania które wypływały z jej ust. Jednak, to nie forma miała znaczenia, a jej interpretacja, a ta bywała złudna.
Przez chwilę Aquila zawahała się, głęboko nabierając w płuca haust powietrza, w którym znajdywała się zdecydowanie za mała ilość potrzebnego jej właśnie tlenu. Czyżby powiedziała za dużo? Nie chciała mówić nic, jednocześnie mówiąc wszystko to co myśli. Liczyła nie o tyle, że zasieje w głowie lady Rosier niepewność, co, że zasieje w niej ziarno potrzeby własnej interpretacji wszystkiego co usłyszała, a może i ostatecznie dojście do odpowiednich wniosków.
Nauczył ją tego Pollux Black. Mówił "Nie ważne co powiesz, ważne jak Cię usłyszą". Była to prawda życiowa która została w dziewczynie już na zawsze, chociaż w miarę upływu lat rozumiała ją coraz bardziej. Nawet w szkole, gdy przychodziło do negocjowania odpowiedniej oceny na koniec roku, nauki jej ojca bardzo się przydały, zwłaszcza w przypadku zielarstwa.
Wpatrywała się jeszcze chwilę w oczy Evandry zastanawiając się nad walką myśli która właśnie toczy się w jej głowie, ale gdy ta ją przeprosiła... Aquila oparła się tylko o krzesło uśmiechając się pogodnie.
- Nie musisz mnie przepraszać, Lady Rosier - docierało do niej co się stało. - Moje słowa nie miały na celu pokazać Ci oburzenia albo... sama nie wiem... złego nastroju. Chciałam tylko... Chciałam tylko pogratulować Ci raz jeszcze wspaniałego syna. - coś musiała powiedzieć.
Zastanawiała się czy, i kiedy, krzyk w głowie Wandy zacznie być głośniejszy. Znała ją od dziecka i chociaż ich kontakt przez ostatnie lata był, lekko mówiąc, dalszy niż kiedyś, to pewne cechy w człowieku zostają, nawet jeśli zostaną one przez niego zapomniane.
Na jej uniesioną rękę zamilkła. Nie miała najmniejszego zamiaru kłócić się z nią, a już zwłaszcza nie w takim miejscu i już zwłaszcza nie na taki temat. Zresztą... I tak ich zamówienie właśnie dotarło na stolik, a obie damy, w nieco niezręcznej ciszy, zajęły się kosztowaniem smakowitości serwowanych w Zaciszu Kirke. Cytrynowa tarta z bezą była rzeczywiście wyborna. Pod kruchą chmurką krył się cytrynowy syrop, lekko wyciekający na talerzyk przy wbiciu widelca. Zapewne smakowała by jeszcze lepiej gdyby nie atmosfera która zagęściła się wokół stolika. Na szczęście Evandra doskonale radziła sobie z przywoływaniem poprawnych tematów, chociaż wspomnienie o jej mężu, Tristanie Rosier, wcale nie budziło pozytywnych emocji, to jednak chodziło też o brata Aquili, Alpharda i jego niedługie zaręczyny z siostrą nestora Rosierów.
- Oczywiście, Evandro - skinęła lekko głową. - Z przyjemnością pomogę Ci w przygotowaniach - bzdura.
Doskonale rozumiała dlaczego ich rody zgodziły się zakopać pewne waśnie i połączyć tę dwójkę w małżeństwo, polityczne przesłanki były jak najbardziej odpowiednie, zwłaszcza w takich czasach. Jednak głęboka pycha jaka biła zarówno z Blacków i Rosierów oraz obustronna salonowa szarpanina w cichych szeptach i podsycanych sarkazmem komentarzach, zostawiła w głowie Aquili bardzo wyraźny obraz na to co powinna myśleć o Lordach z Chateau Rose.
- Powiedz mi proszę, co planujesz? Ma to być wystawna kolacja w wybornym towarzystwie czy może szykujesz się na o wiele głośniejsze przyjęcie?
Popiła kawałek ciasta herbatą różaną, która okazała się zdecydowanie zbyt gorąca by brać aż tak duży łyk. Aquila poczuła pieczenie na koniuszku języka, jednak nie miała najmniejszego zamiaru okazać po sobie, że najchętniej wystawiła by język daleko poza szczękę i próbowała ostudzić go podmuchami zimnego powietrza. Siedziała jak dama i cierpiała na ból poparzonego języka w ciszy. Jak na ironię...



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [odnośnik]27.10.20 9:50
”Z przyjemnością pomogę ci w przygotowaniach.” Przed spotkaniem naprawdę liczyła na to, że wspólnie zajmą się organizacją. Może i niewiele (w opinii Evandry, oczywiście) było tak naprawdę do zrobienia, to oczekiwała miło spędzonego czasu z przyjaciółką.
- Myślę, że okazja jest na tyle wyjątkowa, by uczcić ją w huczny sposób. - Zadowolenie na jej twarzy zupełnie nie wskazywało na to, że jeszcze chwilę temu niemal doszło do przekroczenia bardzo cienkiej granicy. - Padła jednak prośba, by ograniczyć się do kameralnego spotkania w mniejszym gronie. Kimże jestem, by się temu sprzeciwiać? - Po co ci te wszystkie tytuły, skoro nawet przyjęcia nie możesz wydać wedle własnego uznania? Miała w sobie szacunek dla cudzej decyzji i postawionych granic. Szacunek i wrażliwość nawet wobec tych, którzy z taktem niewiele mieli wspólnego. Evandra zdawała się zachowywać tak, jakby chciała zamknąć w sobie całą dobroć, żyjąc po to, by uszczęśliwiać innych - no bo co było piękniejszego od widoku uśmiechu na ich twarzach? Mówi się, że każdy ma swoje limity cierpliwości. W którym miejscu leży jej skraj w przypadku Evandry?
Zmiana tematu została przyjęta bez żadnego sprzeciwu. Aquila doskonale wiedziała jak zachować się w sytuacji, w której sprawianie pozorów było najważniejsze, ot sztuka konwersacji. Półwila przyjęła to początkowo z zadowoleniem, ciesząc się że nie musi mierzyć się z czymś, czego jeszcze nie rozumie. Nieznanych uczuć nie łatwo było nazwać, najtrudniej było jednak w przypadku tych, których czuć się nie powinno.
Jedna uporczywa myśl skrobała wewnątrz pałacu myśli, nie dawała spokoju, dając wrażenie niedomkniętej sprawy. Świeży zapach cytrynowego syropu dotarł do nozdrzy lady Rosier, gdy wcale-nie-bawiła-się-jedzeniem, grzebiąc od niechcenia widelcem w czekoladowym cieście. ”Nie musisz mnie przepraszać, lady Rosier.” Poważny ton i formalna formuła. Gratulacje z powodu narodzin Evana. No tak, przecież od zawsze o tym marzyła - o wielkiej, kochającej rodzinie. O wystawnych przyjęciach, kolorowych strojach, wielkiej miłości. Jak ci poszło, Evandro? Narastający ścisk w gardle nie pozwalał na przełknięcie choćby kęsa ulubionego deseru. Niewyjaśnione sytuacje powinno się rozwiązywać od razu.
Rozejrzała się dyskretnie po lokalu, jakby podejrzewając, że wśród nielicznie zebranych gości znajdzie się znajoma jej postać, która mogłaby zmącić ich spokój. Wszyscy zajęci byli własnymi sprawami, rozprawiając nad filiżankami. Obsługa Zaciszu Kirke jak zawsze stawała na wysokości zadania - niedostrzegalnie przemykali między stolikami, dbając o dobre samopoczucie i dyskrecję rozmów swoich gości. Jak wiele zmieniających światopogląd rozmów odbywało się w tym miejscu? Kto wyszedł stąd  obrażony, z krzykiem bądź z pretensjami? Na pewno nikt nie zniżył się do takiego nietaktu. Evandra nie chciała być pierwsza, a mimo to zaryzykowała kontynuowanie tematu.
- Cieszę się, że znów będziemy miały możliwość być po jednej stronie. Dziękuję. - Znów dwuznaczności, których żaden z postronnych obserwatorów nie mógłby zinterpretować poprawnie. Spojrzenie Evandry spoczęło na ciemnych oczach Aquili, chcąc mieć pewność, że kobieta słucha jej z uwagą. - Dobrze wiesz, że zawsze ceniłam sobie twoje zdanie. Potrzebuję świeżego spojrzenia, zwłaszcza w tak ważnej kwestii. - Nachyliła się nad stolikiem i wysunęła rękę, by delikatnie ująć dłoń brunetki. - Mogę nie orientować się jeszcze we wszystkich niuansach, dlatego chciałabym, byś znów była mi siostrą. - Siostrą, która wyciąga z tarapatów, przypomina o powinności, sprowadza na słuszne tory. Siostrą, która w momencie kryzysu wesprze dobrym słowem i zruga, gdy zajdzie taka potrzeba. Nie wrócą już do Hogwartu, tamte czasy odeszły na dobre, ale nikt nie mówił, że powstałe wtedy więzi także muszą odejść w niepamięć.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Stoliki [odnośnik]27.10.20 21:15
Szczere zadowolenie Evandry mogło świadczyć albo o tym, że czuje ulgę na myśl o przeniesieniu części odpowiedzialności za organizację takiego wydarzenia, albo o niebywałej radości z możliwości przebywania ze starą przyjaciółką. Aquila jednak posądzała ją o to pierwsze, zwłaszcza w obliczu rozmowy która odbyła się zaledwie chwilę temu i pozostawiła po sobie gęstą atmosferę napięcia.
- Evandro, jestem przekonana, że przyjęcie zaręczynowe które wyprawisz będzie jednym z najpiękniejszych wydarzeń tego roku - właściwie naprawdę tak myślała.
Tego typu spotkania, pomijając jak niebywale sztucznie będzie musiało ono wyglądać w przypadku połączenia rodu Blacków i Rosierów, często były dla dziewczyn pokroju Aquili miejscem do towarzyskich uniesień, oderwania się od ponurej londyńskiej rzeczywistości i odbijającej się głęboko samotności.
Wymiana uprzejmości i sztuczność w jaką wpadły obydwie damy, pomimo zażyłości sprzed lat, powodowała niezręczną ciszę, raz na jakiś czas przerywaną cichym postukiwaniem widelców o talerze. Aquila dopiła tylko ostatni łyk herbaty, próbując zabić słodycz skończonej przed chwilą cytrynowej tarty. Na pewno próba udawania, że nic się nie stało, a ostatniej rozmowy nie było poszła jej o wiele lepiej niż Evandrze Rosier. Ta jedynie bawiła się jedzeniem, aż podniosła głowę znad talerza rozglądając się uważnie wokół siebie.
Słowa które wypowiedziała kobieta nachylając się nad stolikiem i chwytając dłoń brunetki nie były takie oczywiste jak w pierwszej chwili myślała panna Black. Jeśli by zastanowić się głębiej, były kompletnie nieoczywiste. Aquila spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Wiesz, że zawsze będę służyć Ci radą - zmrużyła oczy. - Jeśli kiedykolwiek będziesz jej potrzebować... - chwyciła mocniej dłoń przyjaciółki wypowiadając te słowa.
Nie była pewna znaczenia tego wszystkiego, nie chciała ryzykować kolejnych słów, które mogłyby zostać odebrane źle, a już zwłaszcza po jej ostatniej wypowiedzi. Niewypowiedziane myśli dręczyły najbardziej, a każde słowo które nie padło z jej ust było głośniejsze niż jakikolwiek szum w tej drogiej restauracji. Aquila jeszcze przez chwile patrzyła Evandrze w oczy wahając się czy nie powiedzieć więcej, czy nie dodać jeszcze jeszcze jednego ziarnka prochu, ale ostatecznie wycofała się z tej myśli uznając, że jej analizy znów wybiegły zbyt daleko, a pochłonięcie możliwymi scenariuszami tej sytuacji okaże się całkowicie zgubne. Tego by nie chciała.
- Więc... Pomyślałam, że mogłybyśmy wynająć śpiewaczkę, najlepiej solistkę... O! Albo... - oddała się rozważaniom o przyjęciu zaręczynowym.

zt x2 Stoliki - Page 11 2573766412



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [odnośnik]04.11.20 19:15
15 lipca?

Kilka miesięcy spędzonych w Paryżu było najlepszą decyzją, jaką podjęła w ostatnim czasie. Poza oczywistym odpoczynkiem i pozostawieniem w tyle wielu uprzykrzających życie sytuacji, tchnięciem w swoje projekty świeżości i odkrycia nowych pokładów kreatywności, zdobyła przede wszystkim nową wiedzę, kontakty i renomę na francuskim rynku. I kiedy wszystko kierowało się ku dobremu, ciężka praca zaczęła przynosić coraz więcej korzyści, nie mogła zareagować inaczej na pełen żalu list ciotki, niż tymczasowym i natychmiastowym powrotem na angielskie włości.
Nie podejrzewała jednak, że jej powrót niemal natychmiastowo przyniesie za sobą nowe zlecenia i zainteresowanie w obrębie magicznych ubraniach, nad którymi rozpoczęła pracę już wiele miesięcy temu. Rozentuzjazmowana tym faktem czuła się zobowiązana wobec Ramseya, który w pewnym stopniu przyłożył się do jej sukcesu a przede wszystkim to pod jego okiem mogła kontynuować swój rozwój, zwłaszcza teraz, kiedy resztę mentorów pozostawiła w odległym kraju.
Przemieszczająca się ulicami Londynu blondynka czuła, jak przenikało ją uczucie zimna, tym dotkliwsze, im bliżej była otumanionego wojną centrum. Chociaż wcześniej stroniła od podobnych wycieczek i miejsce wybrane przez Mulcibera nie było jej do końca na rękę, wiedziała, że nieprędko nadejdzie okazja do ponownego spaceru i przekonania się ile prawdy przekazywały gazety. Z każdym kolejnym krokiem dochodziła do zaskakującego wniosku, że o ile wcześniej stolica pozbawiona była względnego spokoju i nawet wieczorem w niektórych rejonach panował harmider, o tyle teraz, gdy wojna zbierała swoje żniwo, przyniosła za sobą niepokojącą ciszę. We wskazanym lokalu znalazła się niemal o czasie, zatrzymując się na piętrze, z którego rozpościerał się widok na salę. Chociaż swojego towarzysza odszukała niemal od razu – nawet teraz, po latach, będąc pewną, że również w ciemnościach byłaby w stanie rozpoznać jego sylwetkę – nie zadecydowała się podejść. Wyraźnie pochłonięty myślami odznaczał się na tle beztrosko rozmawiających osób, kobiet, które kierowały ku niemu powłóczyste spojrzenia, ale równie szybko to ona skradła uwagę otoczenia, świadoma nieznacznego poruszenia obecnością półwili. Aura potomkini wyczuwalna była w powietrzu, szafirowa sukienka układana w plisy spływała do ziemi, niezmiernie wydłużając drobną postać, włosy zaś pozostawione w niewymuszonym nieładzie, wyjątkowo nieupięte w elegancki kok, opadały filuternie na odsłonięte obojczyki. Niewiele zastanawiała się nad kolejnym ruchem: prostując się, pokonała dzielącą ich odległość stawiając pewne kroki na miękkim dywanie. Kiedy zaś znalazła się obok, z nieco tajemniczym, ale wciąż urokliwym, uśmiechem nachyliła się ku mężczyźnie.
Dobrze wyglądasz – powiedziała i w ramach powitania nachyliła się, całując Ramseya w policzek; raz, nie dwa, jak zwykle było we francuskim zwyczaju. – Ubrania leżą wreszcie tak, jak powinny albo znalazłeś sobie nową, utalentowaną krawcową, która je poprawiła – podsumowała z niby podejrzliwą miną, ale zaraz rozpromieniła się i zajęła miejsce naprzeciwko.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki - Page 11 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Strona 11 z 12 Previous  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Next

Stoliki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach