Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent
Podziemia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Podziemia
Rozbudowane w czasach napoleońskich oraz podczas II Wojny Światowej podziemne korytarze sięgają trzech pięter wgłąb ziemi. Na wzgórzu znajduje się kilka wylotów, które prowadzą do dwóch najwyższych poziomów. Trzeci, najniższy i najmniej znany znajduje się pod starą warownią. Podczas II wojny światowej funkcjonował tutaj szpital polowy i przeprowadzane były tajne operacje wojskowe, ale ponoć działania te zakończyły się w momencie, w którym mugole przypadkiem przekopali się do tuneli należących do goblinów. W rzeczywistości zdarzenie to nie miało miejsca, a pogłoskę o goblinach wymyślono, by trzymać czarodziejów agresywnie nastawionych wobec niemagicznych z dala od prowizorycznego szpitala. Dziś okoliczna ludność czarodziejów spokrewnionych z mugolami, wciąż korzystając z kłamliwej protekcji potencjalnego niebezpieczeństwa, spotyka się pod ziemią na potańcówki w wyjątkowej scenerii.
Podziemia nie są bezpieczne, trudno jest ku nim zejść, a jeszcze trudniej wyjść - chwiejna drabinka nie daje poczucia stabilności, a o gruzy nietrudno jest się potknąć. Nie przeszkadza to amatorom mocnych wrażeń.
Podziemia nie są bezpieczne, trudno jest ku nim zejść, a jeszcze trudniej wyjść - chwiejna drabinka nie daje poczucia stabilności, a o gruzy nietrudno jest się potknąć. Nie przeszkadza to amatorom mocnych wrażeń.
No cóż, przykra sprawa z tymi nieśmialkami. Carrow aż się uśmiałby, gdyby nie to, że nagle zaczął pojmować jak absurdalne jest to całe zdarzenie. Wszedł do podziemi, wyszedł przy wodospadzie. A do tego znalazł jakieś dziwne poszlaki, których nie mógł nawet sprawdzić, bo jakieś nieśmiałki stanęły im na drodze. Dobrze, że przynajmniej Bulstrode nieco ocuciło.
Stworzonka zostają jedynie trzy, ale wciąż sterczą jak głupie przed nimi, zabraniając im przejść.
-Ebulbio- mówi w takim razie Deimos, absolutnie niewzruszony tym, że musi pozabijać jakieś stworzonka. Nie dało rady po dobroci, no to będzie siłą!
Swoją drogą, usłyszał, że Rockwood użyła świetnego zaklęcia. Nie słyszał go nigdy,szkoda tylko że nie udało się go rzucić. Czyżby niesmialek znów chciał zaplątać się w jej długie włosy?
Nie wolno oceniać skutków działania zaklęć, o tym decyduje MG
Stworzonka zostają jedynie trzy, ale wciąż sterczą jak głupie przed nimi, zabraniając im przejść.
-Ebulbio- mówi w takim razie Deimos, absolutnie niewzruszony tym, że musi pozabijać jakieś stworzonka. Nie dało rady po dobroci, no to będzie siłą!
Swoją drogą, usłyszał, że Rockwood użyła świetnego zaklęcia. Nie słyszał go nigdy,
Nie wolno oceniać skutków działania zaklęć, o tym decyduje MG
The member 'Deimos Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Tristan
Ścieżka cały czas płatała figle, kusząc Tristana, aby nią ruszył. Początek zaczynał się tuż pod stopami mężczyzny. Ścieżka podążała z każdym jego krokiem aż do skał podziemi. Te jako jedyne wydawały się prawdziwe. Szorstkie kamienie boleśnie zahaczały o dłonie Tristana. Na początku każda szczelina była znacząca. Przypatrywał się wgłębieniom dłuższą chwilę, nie wiedząc, czego szukać. Dopiero jak z dystansem spojrzał na skałę zauważył coś dziwnego: dwie, duże szczeliny układające się w fale. Wykryte jakby dłutem, być może było to spowodowane magią? Nagle szum wodospadu w jego głowie nabierał na sile. Odbijał się echem, przeszkadzał w zbieraniu myśli. Siła głosu rosła, sprawiając wrażenie jakby głowa miała za chwilę wybuchnąć. Czy słyszał go naprawdę? Po dokładnie trzydziestu sekundach szum ucichł do kojącego dźwięku. Przy samej ziemi na skale był wyryty napis: „woda ta magiczna jest, czekaj na jej działanie”.
Elsie, Deimos, Lorne
Ryzykowny ruch Lorna okazał się łutem szczęścia. Perfekcyjne wcelował w kilku calową istotę. Nieśmiałek w mgnieniu oka zajął się ogniem, nie zostawiając na twarzy mężczyzny żadnych oparzeń. Malutkie ciałko stworzenia zleciało na ziemię. Piszczał i skomlał, błagając o litość, aż w końcu został po nim tylko popiół. Pozostałe nieśmiałki przerażone skalą zagrożenia nie schowały się do korony drzew. Ocenione przez nich niebezpieczeństwo okazało się realne, a kolejne działania Rycerzy udowodniły ich rację. Te jeszcze bardziej wściekłe, stały się agresywniejsze. Jeden z nich zeskoczył na Deimosa, pozostawiając na jego szyi krwawy ślad po pazurze, drugi zaś zaplątał się we włosach Elsie. Nawet wypowiedziane zaklęcia przez Carrowa i Rookwood niewiele dały. Elsie nie trafiła w magiczne stworzenie. Siła zaklęcia uderzyła w kamień, który w ułamek sekundy zniknął z ich oczu. Natomiast z różdżki Deimosa nie wydobyły się żadne iskry. Walka o życie stała się również walką o skupienie. Lorne mógł przyglądać się ich zmaganiom, został bowiem jedyną osobą, która stojąc z boku, mogła trzeźwo ocenić sytuację i podjąć najbardziej skuteczne działania. Jednak to nie powinno zniechęcić zaatakowaną dwójkę.
Chciałam Wam tylko przypomnieć, że nie wolno edytować postów podczas rzucania kością ani tym bardziej oceniać skutki działania zaklęć. Kolejna taka sytuacja będzie wiązała się z konsekwencjami.
Jak zwykle jestem otwarta na wszystkie Wasze pytania! Życzę Wam powodzenia, a przede wszystkim miłych kostek. ♥
Na odpis macie jak zwykle 48 h.
Ścieżka cały czas płatała figle, kusząc Tristana, aby nią ruszył. Początek zaczynał się tuż pod stopami mężczyzny. Ścieżka podążała z każdym jego krokiem aż do skał podziemi. Te jako jedyne wydawały się prawdziwe. Szorstkie kamienie boleśnie zahaczały o dłonie Tristana. Na początku każda szczelina była znacząca. Przypatrywał się wgłębieniom dłuższą chwilę, nie wiedząc, czego szukać. Dopiero jak z dystansem spojrzał na skałę zauważył coś dziwnego: dwie, duże szczeliny układające się w fale. Wykryte jakby dłutem, być może było to spowodowane magią? Nagle szum wodospadu w jego głowie nabierał na sile. Odbijał się echem, przeszkadzał w zbieraniu myśli. Siła głosu rosła, sprawiając wrażenie jakby głowa miała za chwilę wybuchnąć. Czy słyszał go naprawdę? Po dokładnie trzydziestu sekundach szum ucichł do kojącego dźwięku. Przy samej ziemi na skale był wyryty napis: „woda ta magiczna jest, czekaj na jej działanie”.
Elsie, Deimos, Lorne
Ryzykowny ruch Lorna okazał się łutem szczęścia. Perfekcyjne wcelował w kilku calową istotę. Nieśmiałek w mgnieniu oka zajął się ogniem, nie zostawiając na twarzy mężczyzny żadnych oparzeń. Malutkie ciałko stworzenia zleciało na ziemię. Piszczał i skomlał, błagając o litość, aż w końcu został po nim tylko popiół. Pozostałe nieśmiałki przerażone skalą zagrożenia nie schowały się do korony drzew. Ocenione przez nich niebezpieczeństwo okazało się realne, a kolejne działania Rycerzy udowodniły ich rację. Te jeszcze bardziej wściekłe, stały się agresywniejsze. Jeden z nich zeskoczył na Deimosa, pozostawiając na jego szyi krwawy ślad po pazurze, drugi zaś zaplątał się we włosach Elsie. Nawet wypowiedziane zaklęcia przez Carrowa i Rookwood niewiele dały. Elsie nie trafiła w magiczne stworzenie. Siła zaklęcia uderzyła w kamień, który w ułamek sekundy zniknął z ich oczu. Natomiast z różdżki Deimosa nie wydobyły się żadne iskry. Walka o życie stała się również walką o skupienie. Lorne mógł przyglądać się ich zmaganiom, został bowiem jedyną osobą, która stojąc z boku, mogła trzeźwo ocenić sytuację i podjąć najbardziej skuteczne działania. Jednak to nie powinno zniechęcić zaatakowaną dwójkę.
Chciałam Wam tylko przypomnieć, że nie wolno edytować postów podczas rzucania kością ani tym bardziej oceniać skutki działania zaklęć. Kolejna taka sytuacja będzie wiązała się z konsekwencjami.
Jak zwykle jestem otwarta na wszystkie Wasze pytania! Życzę Wam powodzenia, a przede wszystkim miłych kostek. ♥
Na odpis macie jak zwykle 48 h.
Mógł zdecydować się na któreś z defensywnych lub odstraszających zaklęć. Dotarło do niego, iż podjął nieco pochopną decyzję. Teraz było już za późno na jakiekolwiek dywagacje. Należało unieszkodliwić te najbardziej agresywne z nieśmiałków, a reszta winna ugiąć się i pozwolić im odejść. Adrenalina pozwoliła Lorne'owi działać, wybudził się z otępienia, z czego na pewno ucieszyli się jego kompani. Co parę chwil musiał poprawiać nie swój płaszcz, by nie świecić golizną. Było to nieco niewygodne - gdy będą mieli chwilę dla siebie wyczaruje sobie chociaż parę butów. Przydałoby się.
Lorne w głębi duszy marzył o tym, aby powrócić do swego domostwa i tygodniami wieść życie szlacheckiego panicza. Nudne bale czy wernisaże nagle nabrały kolorytu. Od wielu godzin napotykali jedynie trudności, a wszelkie małe sukcesy przyćmiewane były kolejną dawką beznadziejnych przypadków.
Lorne krzyknął, by uważali. Byli w nieco gorszym położeniu, tak więc na nim ciążyła presja - ach, odpoczynku nieco by się zdało na tym ziemskim padole! Żyć ciężko i umierać ciężko! I wstydliwie, gdy wyszłoby na jaw, że zginęli od przerośniętych patyczaków.
- Panno! - krzyknął Lorne, celując różdżką gdzieś między Deimosa i Elsie. Iluzja czegoś przeraźliwego mogłaby ostudzić nieco mordercze zapały drewnianych istotek. Pytanie tylko, czy dobra passa zaklęć Bulstorde będzie trwać?
Lorne w głębi duszy marzył o tym, aby powrócić do swego domostwa i tygodniami wieść życie szlacheckiego panicza. Nudne bale czy wernisaże nagle nabrały kolorytu. Od wielu godzin napotykali jedynie trudności, a wszelkie małe sukcesy przyćmiewane były kolejną dawką beznadziejnych przypadków.
Lorne krzyknął, by uważali. Byli w nieco gorszym położeniu, tak więc na nim ciążyła presja - ach, odpoczynku nieco by się zdało na tym ziemskim padole! Żyć ciężko i umierać ciężko! I wstydliwie, gdy wyszłoby na jaw, że zginęli od przerośniętych patyczaków.
- Panno! - krzyknął Lorne, celując różdżką gdzieś między Deimosa i Elsie. Iluzja czegoś przeraźliwego mogłaby ostudzić nieco mordercze zapały drewnianych istotek. Pytanie tylko, czy dobra passa zaklęć Bulstorde będzie trwać?
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lorne Bulstrode' has done the following action : rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
Przymknął oczy, wsłuchując się w kojący dźwięk, tuż po tym, jak zabrzmiała cisza; pół minuty, nie więcej. Dokładnie tyle, ile trwało poruszenie posągów, dokładnie tyle, ile czasu potrzebowała ścieżka, żeby zawrócić - czy to oznaczało, że szedł w dobrym kierunku, czy może to tylko wyobraźnia płatała mu figle? Czy to zabezpieczenia, czy jedynie lep, zagadka nie do rozwiązania, która miała go tutaj zatrzymać? Gdzie byli Asellus i Izolda? Dokąd trafili pozostali? Czy Carrow zdołał wyjść? Czy kiedykolwiek zdołają wyjść? Albo - czy Tom by ich tutaj wysłał, gdyby nie wierzył, że podołają temu zadaniu?
Napis, który przeczytał półszeptem, jasno nakazywał czekać. Pozostał więc przy skałach i ostrożnie wyciągnął dłoń, pragnąc dotknąć znaków w momencie, w którym winien rozpocząć się szum w jego głowie, sprawdzając, czy ruch mógł aktywować magię. Nasłuchiwał: czy szum wydobywał się z konkretnego miejsca? czy ciągnął go w jakimś kierunku?
- Veritas Claro - szepnął przy tym, prawą ręką czyniąc gest, bez większej nadziei. Obrona przed czarną magią nigdy nie była silną stroną Tristana, a to zaklęcie nie należało do najłatwiejszych, niezależnie od tego, jak bardzo przydatne mogło mu się teraz wydać.
Napis, który przeczytał półszeptem, jasno nakazywał czekać. Pozostał więc przy skałach i ostrożnie wyciągnął dłoń, pragnąc dotknąć znaków w momencie, w którym winien rozpocząć się szum w jego głowie, sprawdzając, czy ruch mógł aktywować magię. Nasłuchiwał: czy szum wydobywał się z konkretnego miejsca? czy ciągnął go w jakimś kierunku?
- Veritas Claro - szepnął przy tym, prawą ręką czyniąc gest, bez większej nadziei. Obrona przed czarną magią nigdy nie była silną stroną Tristana, a to zaklęcie nie należało do najłatwiejszych, niezależnie od tego, jak bardzo przydatne mogło mu się teraz wydać.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Trochęsię zdenerwowałem tym, że mi nie wyszło nic z zaklęcia, to pewnie dlatego, że oniemiałem na szalonego Lornego, który tak dowalił nieśmiałkowi, że chyba już żaden się do niego nie zbliży. No, miejmy nadzieję, że to szok, a nie to, że jestem taki delikatny, że nie chcę jakiegoś stworzenia zaciumkać. Dlatego jeszcze raz próbuję wydobyć z różdżki trujące bańki. Przedewszystkim dlatego, że ostatnio się nauczyłem tego zaklęcia i chciałem nim przyszpanować przed kolegą i koleżanką.
-Ebulbio- mówię więc ze złości aż trochę może za głośno, jak znów mi nie wyjdzie, to przynajmniej wszyscy inni się nauczą. Czuję się nieco jak na zajęciach.
Tylko, że tam nieśmiałki nie atakowały skóry. Przykładam dłoń do szyji, żeby sprawdzić jak bardzo krwawię. Chyba nie bardzo, ale piecze jak cholera.
-Ebulbio- mówię więc ze złości aż trochę może za głośno, jak znów mi nie wyjdzie, to przynajmniej wszyscy inni się nauczą. Czuję się nieco jak na zajęciach.
Tylko, że tam nieśmiałki nie atakowały skóry. Przykładam dłoń do szyji, żeby sprawdzić jak bardzo krwawię. Chyba nie bardzo, ale piecze jak cholera.
The member 'Deimos Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 16
'k100' : 16
Pomysł był dobry. Szkoda, że zaklęcie minęło te nieśmiałki i trafiło w kamień, jakby akurat niewidzialny kamień był im teraz potrzebny. Przez jej ruch i przez ruch Lorne, stworzenia się zdenerwowały. Ponownie się na nich rzuciły, kolejny stworek wplątał się we włosy dziewczyny, zapewne chcąc ją ich pozbawić. Elsie zaczęła się szamotać, próbując go z siebie zrzucić. Czy naprawdę jej włosy były tak ciekawe, że akurat one stawały się celem ataku?
- Złazić! - warknęła.
Ale jak na złość nieśmiałek się chyba zaplątał. No nic, trzeba podziałać trochę agresywniej. Ściskając mocniej różdżkę wycelowała ją w swoje włosy, a dokładnie w szamoczącego się w nich nieśmiałka. Starała się go jakoś złapać i przytrzymać, aby chociaż przez sekundę się nie ruszał, albo przynajmniej nie zmieniał położenia za bardzo.
- Drętwota - powiedziała.
Liczyła na to, że trafi dobrze i w końcu to wszystko się skończy. Ciekawa była jak radziła sobie reszta grupy. Gdzie w tym momencie był Tristian, Isolda, Asellus. Gdzie podziewał się Alfred?
- Złazić! - warknęła.
Ale jak na złość nieśmiałek się chyba zaplątał. No nic, trzeba podziałać trochę agresywniej. Ściskając mocniej różdżkę wycelowała ją w swoje włosy, a dokładnie w szamoczącego się w nich nieśmiałka. Starała się go jakoś złapać i przytrzymać, aby chociaż przez sekundę się nie ruszał, albo przynajmniej nie zmieniał położenia za bardzo.
- Drętwota - powiedziała.
Liczyła na to, że trafi dobrze i w końcu to wszystko się skończy. Ciekawa była jak radziła sobie reszta grupy. Gdzie w tym momencie był Tristian, Isolda, Asellus. Gdzie podziewał się Alfred?
Gość
Gość
The member 'Elsie Rookwood' has done the following action : rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Elsie, Lorne, Deimos
Mięśnie powoli zaczynały drżeć z wycieńczenia. Niewiedza, ile czasu pozostało stracone na poprzednich etapach przygody, była nieznośna. Odzywała się nie tylko chęć przeżycia, ale również zjedzenia ciepłego posiłku, który wypełni pusty żołądek. Kojący szum wodospadu kontrastował z odgłosami walki. Niestety zaklęcie Deimosa nie trafiło w nieśmiałka. Bańki z trucizną wbiły się w ziemię, stając się ledwie zauważalne pośród traw. Biada temu, kto na nie nadepnie. Nieśmiałek próbował wydostać się z długich włosów Elsie, wyrywając przez to kilka kosmyków. Gdy kobieta wypowiedziała inkantacje zaklęcia, tylko cal dzielił ją od nietrafienia w nieśmiałka. Sztywne ciałko wciąż trzymało się włosów, a dopiero po odplątaniu go, spadło z łoskotem na ziemię. Na pomoc z ostatnim nieśmiałkiem przyszedł Lorne, który z wyjątkową precyzją wyczarował iluzję. Drwal zmaterializował się tuż przed nimi, a wszystkie nieśmiałki jak na zawołanie rzuciły się na niego.
Cała trójka była już bezpieczna. Mogła ominąć iluzję wraz ze stworzeniami, aby przejść w bezpieczniejsze rejony polany z dużą ilością drzew. Tylko pierwsze z drzew były chronione przez nieśmiałki, więc nie były zauważalne już inne stworzenia. Każda osoba z trójki miała własną ścieżkę, która wiła się pod stopami i z kolejnym krokiem zmieniała swój bieg. Czy warto było jej ufać? Otaczająca iluzja narastała z każdą sekundą. Nie wiedzieliście, czy jesteście na prawdziwej polanie. Ta dopasowała się pod potrzeby, dokładnie co trzydzieści sekund zmieniając układ drzew.
Tristan
Dotykając skały, Tristan przed swoimi oczami nie widział dłużej polany. Za każdym razem kiedy ją puszczał, ścieżka wydeptana wśród traw od razu pojawiała się pod jego stopami. Nie opuszczał go szum wodospadu. Mógł go zlokalizować, nasłuchując źródła dźwięku. Z południa towarzyszył mu tylko huk uderzających o siebie skał – może to tylko lawina albo kolejna próba iluzji, aby stracił wszystkie zmysły. Od zachodu znajdowała się skała, o którą mógł się oprzeć. Natomiast od wschodu narastał odgłos falującej trawy. W końcu od północy dobiegał delikatny szum wodospadu. Dźwięki pochodzące z południa oraz wschodu były niesłyszalne, gdy dłonie Tristana opierały się o skały.
Za każdym razem gdy przestawał dotykać kamiennej ściany, co trzydzieści sekund w jego głowie narastały kolejno dźwięki: spadających kamieni, ciszy, szumu traw oraz wodospadu. Dźwięki nabierały na sile tak jak poprzednim razem i nie były do wytrzymania. Jedyny sposób, aby przechytrzyć mechanizm było dotykanie kamiennej skały. Chociaż Tristan chciał wygrać z iluzją, podziemia oraz związane z nimi przeżycia, wpłynęły na to, że zaklęcie się nie udało. Z różdżki wyszły tylko iskry, a dalsza podróż leżała tylko w kwestii Tristana.
Pamiętacie jeden post = jedna akcja. Cokolwiek nie robicie, rzucacie kością k’100’.
Stopień trudności znalezienia znaków wynosi 40. Opiszcie również, gdzie ich szukacie.
Jeśli pojawią się jakiekolwiek pytania, coś jest niejasno napisane, śmiało piszcie!
Życzę Wam powodzenia, a przede wszystkim miłych kostek ♥
Na odpis macie jak zwykle 48 h.
Mięśnie powoli zaczynały drżeć z wycieńczenia. Niewiedza, ile czasu pozostało stracone na poprzednich etapach przygody, była nieznośna. Odzywała się nie tylko chęć przeżycia, ale również zjedzenia ciepłego posiłku, który wypełni pusty żołądek. Kojący szum wodospadu kontrastował z odgłosami walki. Niestety zaklęcie Deimosa nie trafiło w nieśmiałka. Bańki z trucizną wbiły się w ziemię, stając się ledwie zauważalne pośród traw. Biada temu, kto na nie nadepnie. Nieśmiałek próbował wydostać się z długich włosów Elsie, wyrywając przez to kilka kosmyków. Gdy kobieta wypowiedziała inkantacje zaklęcia, tylko cal dzielił ją od nietrafienia w nieśmiałka. Sztywne ciałko wciąż trzymało się włosów, a dopiero po odplątaniu go, spadło z łoskotem na ziemię. Na pomoc z ostatnim nieśmiałkiem przyszedł Lorne, który z wyjątkową precyzją wyczarował iluzję. Drwal zmaterializował się tuż przed nimi, a wszystkie nieśmiałki jak na zawołanie rzuciły się na niego.
Cała trójka była już bezpieczna. Mogła ominąć iluzję wraz ze stworzeniami, aby przejść w bezpieczniejsze rejony polany z dużą ilością drzew. Tylko pierwsze z drzew były chronione przez nieśmiałki, więc nie były zauważalne już inne stworzenia. Każda osoba z trójki miała własną ścieżkę, która wiła się pod stopami i z kolejnym krokiem zmieniała swój bieg. Czy warto było jej ufać? Otaczająca iluzja narastała z każdą sekundą. Nie wiedzieliście, czy jesteście na prawdziwej polanie. Ta dopasowała się pod potrzeby, dokładnie co trzydzieści sekund zmieniając układ drzew.
Tristan
Dotykając skały, Tristan przed swoimi oczami nie widział dłużej polany. Za każdym razem kiedy ją puszczał, ścieżka wydeptana wśród traw od razu pojawiała się pod jego stopami. Nie opuszczał go szum wodospadu. Mógł go zlokalizować, nasłuchując źródła dźwięku. Z południa towarzyszył mu tylko huk uderzających o siebie skał – może to tylko lawina albo kolejna próba iluzji, aby stracił wszystkie zmysły. Od zachodu znajdowała się skała, o którą mógł się oprzeć. Natomiast od wschodu narastał odgłos falującej trawy. W końcu od północy dobiegał delikatny szum wodospadu. Dźwięki pochodzące z południa oraz wschodu były niesłyszalne, gdy dłonie Tristana opierały się o skały.
Za każdym razem gdy przestawał dotykać kamiennej ściany, co trzydzieści sekund w jego głowie narastały kolejno dźwięki: spadających kamieni, ciszy, szumu traw oraz wodospadu. Dźwięki nabierały na sile tak jak poprzednim razem i nie były do wytrzymania. Jedyny sposób, aby przechytrzyć mechanizm było dotykanie kamiennej skały. Chociaż Tristan chciał wygrać z iluzją, podziemia oraz związane z nimi przeżycia, wpłynęły na to, że zaklęcie się nie udało. Z różdżki wyszły tylko iskry, a dalsza podróż leżała tylko w kwestii Tristana.
Pamiętacie jeden post = jedna akcja. Cokolwiek nie robicie, rzucacie kością k’100’.
Stopień trudności znalezienia znaków wynosi 40. Opiszcie również, gdzie ich szukacie.
Jeśli pojawią się jakiekolwiek pytania, coś jest niejasno napisane, śmiało piszcie!
Życzę Wam powodzenia, a przede wszystkim miłych kostek ♥
Na odpis macie jak zwykle 48 h.
Podziękowałem Lornemu spojrzeniem. Troche to przykre, że nie trafiłem moimi super bańkami, chętnie bym się napatrzył na nieśmiałki spalające się w tej truciźnie. Taki mały fetysz. Szkoda, że nie mam apratu, zrobiłbym zdjęcie dla Samanty. Ona lubi takie klimaty.
Tak czy siak, po ingerencji Lornego, nawet włosy Elsie były już bezpieczne. Rzucam spojrzeniem w stronę drogi, którą mieliśmy kontynuuować, ale coś dziwnego chyba się stało. Marszczę czoło, mrugam i nagle zupełnie inaczej wygladała ta droga.
- Dzieje się tutaj coś absolutnie pojebanego, chodźmy przed siebie - proponuje niewybrednym słownictwem, które pewnie Elsie zgorszy, nie lubię bowiem jak coś mi się spod kontroli wymyka. Tak czy siak proponuję, żebyśmy szli w tę stronę w którą jesteśmy zwróceni twarzą. Pokazuję ręką, macham właściwie i idę. Może znajdę jakieś kolejne znaki?
Tak czy siak, po ingerencji Lornego, nawet włosy Elsie były już bezpieczne. Rzucam spojrzeniem w stronę drogi, którą mieliśmy kontynuuować, ale coś dziwnego chyba się stało. Marszczę czoło, mrugam i nagle zupełnie inaczej wygladała ta droga.
- Dzieje się tutaj coś absolutnie pojebanego, chodźmy przed siebie - proponuje niewybrednym słownictwem, które pewnie Elsie zgorszy, nie lubię bowiem jak coś mi się spod kontroli wymyka. Tak czy siak proponuję, żebyśmy szli w tę stronę w którą jesteśmy zwróceni twarzą. Pokazuję ręką, macham właściwie i idę. Może znajdę jakieś kolejne znaki?
The member 'Deimos Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 3
'k100' : 3
Uderzenie skał kojarzyło mu się z niebezpieczeństwem, czymś nieprzewidywalnym i brutalnym; nieznanym, a nieznanego w podobnym miejscu lękać winien się każdy. Szum wody - przeciwnie - z czymś łagodnym, wręcz delikatnym; jak szum fal u wybrzeży Dover, które utulały go do snu, kiedy jeszcze był dzieckiem. Nie był jednak pewien, czy to za bezpiecznym powinien iść; nie wiedział wszak czym była ta pułapka - labirynt - po co powstał, czego dokładnie strzegł ani w jakim celu. Nie wiedział, czym były zabezpieczenia - wiodły go na manowce, czy prowadziły do celu? Nie wiedział nawet, która z rzeczywistości, ta po dotknięciu skały, czy ta wcześniej, była tą realną - w żadnej z nich nie dostrzegł swoich towarzyszy. A może ten huk wciąż był hukiem strażników strzegących tego dziwnego przejścia? ... czy to w ogóle było przejście?
Był zagubiony, ale i zdeterminowany do osiągnięcia celu. Wyciągnął dłoń, kładąc ją na skale, która dawała ukojenie w tej kakofonii dźwięków i ostrożnie ruszył w kierunku północy, w miarę możliwości nie odejmując dłoni od skał, podążając za źródłem szumu. Obserwował skały, poszukując symboli podobnych pierwszemu, wypierając z głowy lęk i wszystkie inne myśli: liczyło się tylko tu i teraz, śmierć lub życie.
Był zagubiony, ale i zdeterminowany do osiągnięcia celu. Wyciągnął dłoń, kładąc ją na skale, która dawała ukojenie w tej kakofonii dźwięków i ostrożnie ruszył w kierunku północy, w miarę możliwości nie odejmując dłoni od skał, podążając za źródłem szumu. Obserwował skały, poszukując symboli podobnych pierwszemu, wypierając z głowy lęk i wszystkie inne myśli: liczyło się tylko tu i teraz, śmierć lub życie.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Podziemia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent