Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent
Podziemia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Podziemia
Rozbudowane w czasach napoleońskich oraz podczas II Wojny Światowej podziemne korytarze sięgają trzech pięter wgłąb ziemi. Na wzgórzu znajduje się kilka wylotów, które prowadzą do dwóch najwyższych poziomów. Trzeci, najniższy i najmniej znany znajduje się pod starą warownią. Podczas II wojny światowej funkcjonował tutaj szpital polowy i przeprowadzane były tajne operacje wojskowe, ale ponoć działania te zakończyły się w momencie, w którym mugole przypadkiem przekopali się do tuneli należących do goblinów. W rzeczywistości zdarzenie to nie miało miejsca, a pogłoskę o goblinach wymyślono, by trzymać czarodziejów agresywnie nastawionych wobec niemagicznych z dala od prowizorycznego szpitala. Dziś okoliczna ludność czarodziejów spokrewnionych z mugolami, wciąż korzystając z kłamliwej protekcji potencjalnego niebezpieczeństwa, spotyka się pod ziemią na potańcówki w wyjątkowej scenerii.
Podziemia nie są bezpieczne, trudno jest ku nim zejść, a jeszcze trudniej wyjść - chwiejna drabinka nie daje poczucia stabilności, a o gruzy nietrudno jest się potknąć. Nie przeszkadza to amatorom mocnych wrażeń.
Podziemia nie są bezpieczne, trudno jest ku nim zejść, a jeszcze trudniej wyjść - chwiejna drabinka nie daje poczucia stabilności, a o gruzy nietrudno jest się potknąć. Nie przeszkadza to amatorom mocnych wrażeń.
- Lorne... - zaczął słabo, kiedy kłąb dymu opadł, przedstawiając im majestatyczną lamę. Piękne zwierzę, ale niekoniecznie poręczna forma kilka metrów pod ziemią. I już zastanawiał się co robić, obejrzał na zaklęcia towarzyszy, ciekaw ich efektów, gdy wtem jaskinia zadrżała w posadach. Coś zwolniło mechanizm; definitywnie w ich kierunku musiało zbliżać się coś nie ktoś, zwierzę lub bestię przecież by usłyszeli. Cóż, miał nadzieję, że lamy przynajmniej szybko biegają - szkoda że nie koń, wtedy poniósłby ich wszystkich.
Ucieczka, choć rozsądna, nie wydawała mu się do końca trafionym pomysłem. Cokolwiek to było, mogło na zawsze zablokować im przejście dalej, a przecież byli tutaj w konkretnym celu. Mogło też zatrząść ścianami porządnie, kiedy uderzy w jedną ze ścian - grzebiąc ich tutaj na zawsze.
- Reducto! - krzyknął więc, rzucając zaklęcie na ślepo, wgłąb korytarza.
I wróćcie po nas, jeśli uda wam się uciec.
Ucieczka, choć rozsądna, nie wydawała mu się do końca trafionym pomysłem. Cokolwiek to było, mogło na zawsze zablokować im przejście dalej, a przecież byli tutaj w konkretnym celu. Mogło też zatrząść ścianami porządnie, kiedy uderzy w jedną ze ścian - grzebiąc ich tutaj na zawsze.
- Reducto! - krzyknął więc, rzucając zaklęcie na ślepo, wgłąb korytarza.
I wróćcie po nas, jeśli uda wam się uciec.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Asellus nie był tak optymistycznie nastawiony co do tego pomieszczenia jak reszta. Dlatego wolał rzucić zaklęcie sprawdzające, które upewni ich, że nic się tam nie znajduje. Nie wiedział co było jednak gorsze. To, że nie udało mu się zaklęcie, które bez problemu powinno wyjść, czy fakt, że tuż po tym jak Deimos Carrow rzucił jeszcze jedno z zaklęć pomieszczenie nagle zrobiło się wypełnione jakby mgłą i błysnęło światło. Po chwili dojścia do siebie Asellus zobaczył, że Lorne, który chciał rzucić zaklęcie transmutujące przemienił się w lamę... Serio stary, lama w podziemiach? Ciekawe jak Rycerze Walpurgii mają być szanowani, skoro jeden z nich podczas ważnej misji staje się... lamą. Jednak złość na mężczyznę trwała bardzo krótko, bo nagle w odległym korytarzu dało się usłyszeć, że coś się porusza w ich kierunku. Nie mogła to być w sumie istota żywa, w końcu nikt nie wiedział ile ten mechanizm tkwił w miejscu. Niewiele myśląc nad tym, że bezpieczniej byłoby po prostu uciec Asellus wycelował w korytarz z którego pochodził hałas machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie. - Bombarda Maxima!
Asellus Black
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Słońce świeci, ptaszek kwili
Może byśmy się zabili?
Może byśmy się zabili?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asellus Black' has done the following action : rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Przez ułamek sekundy Lorne był naprawdę zadowolony. Myślał, że zaklęcie się powiodło, wszak zaczął się transmutować! Trudna do wyobrażenia była jego panika, gdy ciało zaczęło przyjmować formę o wiele zbyt dużą na kota, a przy okazji o wiele zbyt obłą jak na ich aktualnie położenie. Kolejna sekunda minęła na tym, jak wszyscy Rycerze patrzyli wprost ku niemu w oszołomieniu. Trwało to bardzo krótko, bowiem sytuacja zagrożenia wymuszała na nich działanie. Lorne nie miał pojęcia co się dzieje, chciał coś zakrzyknąć, choć z jego pyszczka wydobyło się jedynie żałosne porykiwanie. Lama Lorne splunęła (bo tak robią zdenerwowane lamy), a chwilę potem ogarnięta podwójną paniką (ktoś ich gonił!) rzuciła się do ucieczki za Elsie i Alfredem. Jakże niewygodnie było być lamą! Szczególnie w takich wąskich korytarzach. Na brodę Merlina!
Młody Bulstrode nie zdawał sobie sprawy z tego, jak komicznie musiało to wyglądać. Autentycznie bał się o swoje życie. W dodatku trochę śmierdział. W tej chwili skupiał się tylko na tym, żeby nie potknąć się o własne kończyny. Nieprzywykły do długiej szyi zarzucał nieco głową, tak więc wszystko wirowało.
Lama. Los go nienawidził. To będzie plama nie do zmycia na kartach historii jego rodu. Na pewno go wydziedziczą.
Mknął przed siebie, a wśród chaotycznych myśli kłębiących się w zwierzęcej łepetynie myślał o tym, że Isolde może zginąć. Oby ktoś się nią zajął! Dostrzegł też, że Tristan pozostał na swej dawnej pozycji - chciałby go wesprzeć, swego przyjaciela! Ale przecież był tylko lamą. Oby Rosier wybaczył mu kolejny wybryk!
Młody Bulstrode nie zdawał sobie sprawy z tego, jak komicznie musiało to wyglądać. Autentycznie bał się o swoje życie. W dodatku trochę śmierdział. W tej chwili skupiał się tylko na tym, żeby nie potknąć się o własne kończyny. Nieprzywykły do długiej szyi zarzucał nieco głową, tak więc wszystko wirowało.
Lama. Los go nienawidził. To będzie plama nie do zmycia na kartach historii jego rodu. Na pewno go wydziedziczą.
Mknął przed siebie, a wśród chaotycznych myśli kłębiących się w zwierzęcej łepetynie myślał o tym, że Isolde może zginąć. Oby ktoś się nią zajął! Dostrzegł też, że Tristan pozostał na swej dawnej pozycji - chciałby go wesprzeć, swego przyjaciela! Ale przecież był tylko lamą. Oby Rosier wybaczył mu kolejny wybryk!
Ostatnio zmieniony przez Lorne Bulstrode dnia 14.04.16 17:55, w całości zmieniany 2 razy
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lorne Bulstrode' has done the following action : rzut kością
'k100' : 51
'k100' : 51
- Lorne!
Widząc jak lama będąca niegdyś moim bratem rzuca się w pęd za Alfredem, żołądek zwinął mi się w kulkę i zrobiło mi się niedobrze - co jeśli się zgubi? Wbiegnie w inną uliczkę, połamie nogi, wpadnie w pułapkę, w sieć pająka, kto wie co czeka w tych przeklętych korytarzach podziemnego tunelu. Durne. Durne Dover! Nigdy więcej tu nie wrócę!
Nie wiedziałam co dzieje się teraz z umysłem mojego brata. Pewnie jest przerażony i zawstydzony, kierowany nie do końca zrozumiałym, zwierzęcym instynktem. A co jeśli wróci do swojej naturalnej formy i szok spowoduje zanik pamięci? Mnie nie będzie obok, sam w ciemnym tunelu, muszę go znaleźć.
- Arresto Momentum! - krzyczę z wściekłością w stronę niezidentyfikowanego obiektu, słysząc, jak Deimos, Tristan i Black planują go zniszczyć. To ja jestem tą, która zapomniała jak używa się różdżki, nie ma wątpliwości, że im się uda. Ale może mnie uda się uchronić nas przed oberwaniem odłamkami, jesli zatrzymam to wystarczajaco wcześnie? Jeśli - to dobre określenie.
Szkoda tylko, że nie dowiemy się co nas zaatakowało. Z drugiej strony, czy to aż tak ważne?
Nie ważne teraz - teraz muszę jak najszybciej znaleźć brata.
Widząc jak lama będąca niegdyś moim bratem rzuca się w pęd za Alfredem, żołądek zwinął mi się w kulkę i zrobiło mi się niedobrze - co jeśli się zgubi? Wbiegnie w inną uliczkę, połamie nogi, wpadnie w pułapkę, w sieć pająka, kto wie co czeka w tych przeklętych korytarzach podziemnego tunelu. Durne. Durne Dover! Nigdy więcej tu nie wrócę!
Nie wiedziałam co dzieje się teraz z umysłem mojego brata. Pewnie jest przerażony i zawstydzony, kierowany nie do końca zrozumiałym, zwierzęcym instynktem. A co jeśli wróci do swojej naturalnej formy i szok spowoduje zanik pamięci? Mnie nie będzie obok, sam w ciemnym tunelu, muszę go znaleźć.
- Arresto Momentum! - krzyczę z wściekłością w stronę niezidentyfikowanego obiektu, słysząc, jak Deimos, Tristan i Black planują go zniszczyć. To ja jestem tą, która zapomniała jak używa się różdżki, nie ma wątpliwości, że im się uda. Ale może mnie uda się uchronić nas przed oberwaniem odłamkami, jesli zatrzymam to wystarczajaco wcześnie? Jeśli - to dobre określenie.
Szkoda tylko, że nie dowiemy się co nas zaatakowało. Z drugiej strony, czy to aż tak ważne?
Nie ważne teraz - teraz muszę jak najszybciej znaleźć brata.
The member 'Isolde Bulstrode' has done the following action : rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Alfred, Elsie i Lorne – dotarliście do rozwidlenia. Nie widzieliście już reszty drużyny, gdy się odwróciliście, dostrzegaliście tylko słabe przygaszające strumienie światła – zapewne były to zaklęcia. Przed wami usłyszeliście jednak znajomy dźwięk – systematyczne tupnięcia, coraz to bliższe, coraz to głośniejsze. Możecie wrócić do swoich towarzyszy lub skręcić w szerszy i wyższy korytarz, lecz nie macie przy sobie mapy i nie wiecie dokąd prowadzi.
Deimos, Isolde, Asellus i Tristan – zaklęcia, które wyczarowaliście, wystrzeliły świetlistym strumieniem w kierunku wąskiego korytarza, aby opaść... nie na kamienistą podłogę, którą przed chwilą kroczyliście, a w przepaść? Mieliście wrażenie, że to co się zbliża, znajduje się tuż przed wami.
Aktualizacja mapy – gdzie się znajdujecie?
Mapa nadal znajduje się w posiadaniu Tristana.
Alfred, twój kompas wariuje i nie wskazuje żadnego z korytarzy.
Na odpis macie 48 godzin!
Deimos, Isolde, Asellus i Tristan – zaklęcia, które wyczarowaliście, wystrzeliły świetlistym strumieniem w kierunku wąskiego korytarza, aby opaść... nie na kamienistą podłogę, którą przed chwilą kroczyliście, a w przepaść? Mieliście wrażenie, że to co się zbliża, znajduje się tuż przed wami.
Aktualizacja mapy – gdzie się znajdujecie?
Mapa nadal znajduje się w posiadaniu Tristana.
Alfred, twój kompas wariuje i nie wskazuje żadnego z korytarzy.
Na odpis macie 48 godzin!
Gdzie jest mapa, gdzie jest Tristan? Skąd w Elsie było tyle sił? Biegła jak szalona, a Alfred za nią. Ten stukot kopyt lamy jednocześnie go rozśmieszał i rozpraszał. Nie patrzył, kto biegnie razem z nimi. Wolał uciec, ale nie jak tchórz. Słyszał trzeszczenie, huki, co nie zwiastowało dobrze, patrząc na to, że znajdowali się w dziwnym labiryncie korytarzy. Zatrzymał się przy rozwidleniu, chcąc złapać trochę powietrza. Kobieta, lama i on. Idealna trójca do zadań specjalnych.
- Lorne, spróbujemy cię potem odczarować, teraz nie ma czasu - obiecał mu, a gdy usłyszał kolejną falę stukotów, huków i innych niepokojących dźwięków, zerknął w obydwa korytarze. Gdzie mają iść?
- Musimy skręcić, tak będzie bezpieczniej - podpowiada mu logika, przecież nie wrócą do pozostałych. Trzymał w swoich dłoniach kompas, trząsając nim, zmieniając pozycje. - Nie wiem, co się dzieje, wydałem na niego mnóstwo galeonów, miał działać, jak zobaczę tego sprzedawcę... - urwał gniewnie, bo o tym mógłby sobie podyskutować ze swoim kuzynem, ale nie z Elsie. Dlaczego aż tak bardzo trzymał kobiety na dystans? Miała czystą krew, nie chciał się bawić w rycerza, może nie ufał aż tak mocno jej umiejętnościom, ale w głębi serca bał się o nie, tak samo jak o Isoldę, która została z resztą. Caesar mu tego nie wybaczy. Uniósł wzrok na Lornego.
- To pogadaliśmy... - ciągle zapominał, że to lama zabierała mu przestrzeń osobistą, a nie sylwetka kuzyna. Był tego jeden plus, Alfred nie musiał patrzeć na niego z góry. - Elsie, jesteś cała? - spytał kontrolnie, lecz w jego tonie nie było słychać troski. Ot co, rzeczowe pytanie, oczekujące konkretnego raportu. Skręcił w prawo, zatrzymując się na chwilę - Idziecie?
nie wiem, czy mam na coś rzucać kością, ale najwyżej się to zignoruje ♥
- Lorne, spróbujemy cię potem odczarować, teraz nie ma czasu - obiecał mu, a gdy usłyszał kolejną falę stukotów, huków i innych niepokojących dźwięków, zerknął w obydwa korytarze. Gdzie mają iść?
- Musimy skręcić, tak będzie bezpieczniej - podpowiada mu logika, przecież nie wrócą do pozostałych. Trzymał w swoich dłoniach kompas, trząsając nim, zmieniając pozycje. - Nie wiem, co się dzieje, wydałem na niego mnóstwo galeonów, miał działać, jak zobaczę tego sprzedawcę... - urwał gniewnie, bo o tym mógłby sobie podyskutować ze swoim kuzynem, ale nie z Elsie. Dlaczego aż tak bardzo trzymał kobiety na dystans? Miała czystą krew, nie chciał się bawić w rycerza, może nie ufał aż tak mocno jej umiejętnościom, ale w głębi serca bał się o nie, tak samo jak o Isoldę, która została z resztą. Caesar mu tego nie wybaczy. Uniósł wzrok na Lornego.
- To pogadaliśmy... - ciągle zapominał, że to lama zabierała mu przestrzeń osobistą, a nie sylwetka kuzyna. Był tego jeden plus, Alfred nie musiał patrzeć na niego z góry. - Elsie, jesteś cała? - spytał kontrolnie, lecz w jego tonie nie było słychać troski. Ot co, rzeczowe pytanie, oczekujące konkretnego raportu. Skręcił w prawo, zatrzymując się na chwilę - Idziecie?
nie wiem, czy mam na coś rzucać kością, ale najwyżej się to zignoruje ♥
If I risk it all,
could You break my fall?
could You break my fall?
The member 'Alfred Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 8
'k100' : 8
Zaklęcia zniknęły w mglistej przepaści, a dziwny mechanizm... dziwny mechanizm... chwila, co było na tej mapie? Ach, tak...
- Winda - stwierdził trzeźwo, z lekkim niedowierzaniem, naprawdę uciekali przed windą? Czy naprawdę dopiero co rozmawiali o możliwości stanięcia oko w oczy z akromantulą, kiedy bali się zwykłej windy? Mechanizm nie był im przecież obcy, w Ministerstwie Magii działał podobny, choć dużo... spokojniejszy, cichszy. Ta tutaj trzęsła całym poziomem, mogła być bardzo starym mechanizmem - albo bardzo zniszczonym. Ale co dziwniejsze, jej mechanizm nie mógł przecież uruchomić się sam. Czy to ich zaklęcia wywołały poruszenie? A może - ktoś trzeci? Pozostała nadzieja, że żadne z ich zaklęć nie uszkodziły machiny.
- Lumos - świsnął różdżką pewnie i choć wiedział, że ryzykował - bo nie musiał wcale mieć racji - to zawierzył swojej intuicji.
- Winda - stwierdził trzeźwo, z lekkim niedowierzaniem, naprawdę uciekali przed windą? Czy naprawdę dopiero co rozmawiali o możliwości stanięcia oko w oczy z akromantulą, kiedy bali się zwykłej windy? Mechanizm nie był im przecież obcy, w Ministerstwie Magii działał podobny, choć dużo... spokojniejszy, cichszy. Ta tutaj trzęsła całym poziomem, mogła być bardzo starym mechanizmem - albo bardzo zniszczonym. Ale co dziwniejsze, jej mechanizm nie mógł przecież uruchomić się sam. Czy to ich zaklęcia wywołały poruszenie? A może - ktoś trzeci? Pozostała nadzieja, że żadne z ich zaklęć nie uszkodziły machiny.
- Lumos - świsnął różdżką pewnie i choć wiedział, że ryzykował - bo nie musiał wcale mieć racji - to zawierzył swojej intuicji.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
- No to zaraz się dowiemy kto z niej wyjdzie- wzrusza ramionami Deimos i czeka, bo właściwie to nie widział innej opcji, skoro i tak już to coś się do nich zbliżało. Chyba lepiej jest zużyć przedmioty, które są na drodze, niż biegać na oślep, albo co gorsza uciekać przed jakimiś dźwiękami. No w każdym razie stoi i nie robi nawet Lumosa, skoro już i tak Rosier sobie zapalił.
Spogląda jeszcze w stronę korytarza w którą pobiegł Lorne-Lama (Lo-La) a później na chwilę na Izoldę. Nie mówi, żeby była spokojna, bo chyba nie musi się nią tak opiekować, by ją pocieszać? Sam sie zreszta zastanawia co będzie z Lornem. Ale no trudno, narazie sie nie dowie. Byleby to nie był kreteński labirynt, bo najpewniej minotaur chętnie wszamałby taką małą lamę.
Spogląda jeszcze w stronę korytarza w którą pobiegł Lorne-Lama (Lo-La) a później na chwilę na Izoldę. Nie mówi, żeby była spokojna, bo chyba nie musi się nią tak opiekować, by ją pocieszać? Sam sie zreszta zastanawia co będzie z Lornem. Ale no trudno, narazie sie nie dowie. Byleby to nie był kreteński labirynt, bo najpewniej minotaur chętnie wszamałby taką małą lamę.
Nie było czasu, żeby go odczarować?! Czy Alfred sobie żartował? Naprawdę miał przemierzać te niebezpieczne korytarze w formie lamy? Był zdecydowanie za duży i zbyt niezgrabny!
Lorne potrząsnął gniewnie łbem i wydał z siebie niezadowolony ryk. Ze stukotem swych kopyt podszedł do Alfreda i ugryzł go w ucho. Niechże coś zrobią! Jaki był z niego pożytek będąc tym wielkim wielbłądopodobnym stworzeniem? Mógł jedynie kogoś staranować i to było jego jedyna siła! Gdyby ich przeciwnikami byli ludzie to mieliby nawet przewagę. Ale dla magicznych stworzeń, które są kilka ładnych razy większe od największej lamy, nie stanowiło to żadnej różnicy!
Splunął na Alfreda i przebierał kopytami w miejscu. Do jasnej cholery!
Poddenerwowany rzucał gniewne spojrzenia, kołysał pyskiem i pomrukiwał (lub wydawał z siebie inne, bliżej nieokreślone lamie dźwięki). Po chwili dał za wygraną. Może faktycznie należało wpierw działać. Lamie spojrzenie było pełne wyrzutu. Wciąż miał jednak prawo głosu, dlatego zrobił parę kroków przed siebie, wskazując, że powinni iść do przodu. Mieli dwie różdżki i potencjał stratowania człowieka przez lamę. Nie ma na razie sensu wracać do pozostałych.
Lorne potrząsnął gniewnie łbem i wydał z siebie niezadowolony ryk. Ze stukotem swych kopyt podszedł do Alfreda i ugryzł go w ucho. Niechże coś zrobią! Jaki był z niego pożytek będąc tym wielkim wielbłądopodobnym stworzeniem? Mógł jedynie kogoś staranować i to było jego jedyna siła! Gdyby ich przeciwnikami byli ludzie to mieliby nawet przewagę. Ale dla magicznych stworzeń, które są kilka ładnych razy większe od największej lamy, nie stanowiło to żadnej różnicy!
Splunął na Alfreda i przebierał kopytami w miejscu. Do jasnej cholery!
Poddenerwowany rzucał gniewne spojrzenia, kołysał pyskiem i pomrukiwał (lub wydawał z siebie inne, bliżej nieokreślone lamie dźwięki). Po chwili dał za wygraną. Może faktycznie należało wpierw działać. Lamie spojrzenie było pełne wyrzutu. Wciąż miał jednak prawo głosu, dlatego zrobił parę kroków przed siebie, wskazując, że powinni iść do przodu. Mieli dwie różdżki i potencjał stratowania człowieka przez lamę. Nie ma na razie sensu wracać do pozostałych.
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Podziemia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent