Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent
Podziemia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Podziemia
Rozbudowane w czasach napoleońskich oraz podczas II Wojny Światowej podziemne korytarze sięgają trzech pięter wgłąb ziemi. Na wzgórzu znajduje się kilka wylotów, które prowadzą do dwóch najwyższych poziomów. Trzeci, najniższy i najmniej znany znajduje się pod starą warownią. Podczas II wojny światowej funkcjonował tutaj szpital polowy i przeprowadzane były tajne operacje wojskowe, ale ponoć działania te zakończyły się w momencie, w którym mugole przypadkiem przekopali się do tuneli należących do goblinów. W rzeczywistości zdarzenie to nie miało miejsca, a pogłoskę o goblinach wymyślono, by trzymać czarodziejów agresywnie nastawionych wobec niemagicznych z dala od prowizorycznego szpitala. Dziś okoliczna ludność czarodziejów spokrewnionych z mugolami, wciąż korzystając z kłamliwej protekcji potencjalnego niebezpieczeństwa, spotyka się pod ziemią na potańcówki w wyjątkowej scenerii.
Podziemia nie są bezpieczne, trudno jest ku nim zejść, a jeszcze trudniej wyjść - chwiejna drabinka nie daje poczucia stabilności, a o gruzy nietrudno jest się potknąć. Nie przeszkadza to amatorom mocnych wrażeń.
Podziemia nie są bezpieczne, trudno jest ku nim zejść, a jeszcze trudniej wyjść - chwiejna drabinka nie daje poczucia stabilności, a o gruzy nietrudno jest się potknąć. Nie przeszkadza to amatorom mocnych wrażeń.
The member 'Isolde Bulstrode' has done the following action : rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Do waszych uszu dotarł głośny huk wystrzału.
Isolde pchnięta przez Alfreda w tym samym momencie, w którym próbowała rzucić protego, wypuściła różdżkę z dłoni i zanim zdążyła się za nią obejrzeć, magiczna siła poderwała jej ciało na wysokość dwóch metrów – zaklęcie Elsie trafiło w nią, gdy upadała na ziemię, więc uniosła się w pozycji półleżącej. Najszybciej i najbardziej skutecznie z całej grupy zareagował Carrow, który odbił pocisk zmierzający w kierunku drobnej szlachcianki tym samym ratując ją od niechlubnej śmierci. Rosier, który próbował unieszkodliwić policjanta, trafił w ziemię tuż obok niego wywołując kolejne, tym razem chaotyczne strzały. Mężczyzna kierował lufę pistoletu w źródło zagrożenia: Rosiera i stojącego tuż obok niego Parkinsona. Był przestraszony i wyraźnie zdezorientowany, więc nie patrzył, w kogo konkretnie celuje.
Isolde, oglądasz zmagania swoich kompanów lewitując dwa metry nad ziemią w pozycji leżącej, nie masz w dłoni różdżki, a zejść na ziemię będziesz mogła dopiero wówczas, gdy ktoś skończy działanie rzuconego na Ciebie zaklęcia – najlepiej osoba, która Cię nim potraktowała. Przy czym podkreślam, że osoba, która rzuciła zaklęcie, zdejmując je, nie musi rzucać kością.
Tristan, st uniknięcia ataku wynosi 16.
Alfred, st uniknięcia ataku wynosi 2.
Pamiętajcie, że na odpis macie 48 godzin! <3
Isolde pchnięta przez Alfreda w tym samym momencie, w którym próbowała rzucić protego, wypuściła różdżkę z dłoni i zanim zdążyła się za nią obejrzeć, magiczna siła poderwała jej ciało na wysokość dwóch metrów – zaklęcie Elsie trafiło w nią, gdy upadała na ziemię, więc uniosła się w pozycji półleżącej. Najszybciej i najbardziej skutecznie z całej grupy zareagował Carrow, który odbił pocisk zmierzający w kierunku drobnej szlachcianki tym samym ratując ją od niechlubnej śmierci. Rosier, który próbował unieszkodliwić policjanta, trafił w ziemię tuż obok niego wywołując kolejne, tym razem chaotyczne strzały. Mężczyzna kierował lufę pistoletu w źródło zagrożenia: Rosiera i stojącego tuż obok niego Parkinsona. Był przestraszony i wyraźnie zdezorientowany, więc nie patrzył, w kogo konkretnie celuje.
Isolde, oglądasz zmagania swoich kompanów lewitując dwa metry nad ziemią w pozycji leżącej, nie masz w dłoni różdżki, a zejść na ziemię będziesz mogła dopiero wówczas, gdy ktoś skończy działanie rzuconego na Ciebie zaklęcia – najlepiej osoba, która Cię nim potraktowała. Przy czym podkreślam, że osoba, która rzuciła zaklęcie, zdejmując je, nie musi rzucać kością.
Tristan, st uniknięcia ataku wynosi 16.
Alfred, st uniknięcia ataku wynosi 2.
Pamiętajcie, że na odpis macie 48 godzin! <3
Starał się nie patrzeć na lewitującą w górze Isoldę, nie chciał dać się rozproszyć dziejącemu się obok zamieszaniu, które nie do końca pojął i nie do końca był w stanie zaobserwować. Metalowa zabawka mugola, początkowo przez niego lekceważona, okazała się o wiele bardziej niebezpieczna, niż Tristan początkowo sądził - a może to tylko wrażenie, tylko ich popłoch wywołany nieznanym atakiem? Nie wiedział, widząc jednak, że lufa żywotnego policjanta celuje w jego kierunku, powtórzył chybione wcześniej zaklęcie.
- Confringo - celując w ten sam trzymany przez niego metalowy przedmiot. Wciąż nie wiedział, czy broń była w ogóle niebezpieczna - ale przezorny zawsze ubezpieczony, być może któryś z jego towarzyszy lepiej znał się na podobnych urządzeniach, stąd popłoch. A może to kwestia huku - hałas zawsze uruchamiał mechanizmy obronne. Irytował go ten mugol coraz bardziej, zajął im zbyt dużo czasu - i jak na mugola wydawał mu się wyjątkowo zaradny, bo być może niegrzecznie byłoby przyznać, że to po prostu oni byli zbyt nieporadni.
- Confringo - celując w ten sam trzymany przez niego metalowy przedmiot. Wciąż nie wiedział, czy broń była w ogóle niebezpieczna - ale przezorny zawsze ubezpieczony, być może któryś z jego towarzyszy lepiej znał się na podobnych urządzeniach, stąd popłoch. A może to kwestia huku - hałas zawsze uruchamiał mechanizmy obronne. Irytował go ten mugol coraz bardziej, zajął im zbyt dużo czasu - i jak na mugola wydawał mu się wyjątkowo zaradny, bo być może niegrzecznie byłoby przyznać, że to po prostu oni byli zbyt nieporadni.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Wszystko działo się w ułamku sekundy. Alfred leżał na ziemi, niesamowicie zmrożonej trzeba przyznać, a Isolde lewitowała w powietrzu. Cóż, przynajmniej była bezpieczna. Chciał już wstać, otrzepać się i wyrwać gardło policjantowi, ale jego dziwne urządzenie znów wydało z siebie dziwne dźwięki. Naprawdę po co tyle hałasu? Uniósł jeszcze głowę, sprawdzając, czy Isolde nie oberwała tym dzikim hukiem, a potem dopiero zorientował się, że policjant uwziął się na niego i na Rosiera. Na niego to chociaż można było liczyć. Alfred nie wiedział z czym walczy, ale kolejny huk był dla niego sygnałem, że zaklęcie musiało się udać. Dopadła go niesamowita żądza zemsty. Czy ten mugol był naprawdę na tyle głupi, aby machać tym swoim metalowym czymś jak popadnie?
- Slugulus Erecto - wskazał na namolnego troglodytę, który dawno powinien zrozumieć, że czas odpuścić. Alfred uznał, że wymiotowanie ślimakami to o wiele gorsze uczucie niż drętwienie ciała.
- Slugulus Erecto - wskazał na namolnego troglodytę, który dawno powinien zrozumieć, że czas odpuścić. Alfred uznał, że wymiotowanie ślimakami to o wiele gorsze uczucie niż drętwienie ciała.
If I risk it all,
could You break my fall?
could You break my fall?
The member 'Alfred Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 43
'k100' : 43
Gdy Lorne dostrzegł, jak zaklęcie Elsie poderwało gwałtownie Isoldę w powietrze, poczuł zdradliwe uczucie, iż jego siostra jest teraz bezpieczna. Nic bardziej mylnego. Chciałby odetchnąć z ulgą, lecz mugolski sprzęt wciąż wypluwał z siebie niewidoczne pociski, które z hukiem siały zamęt tuż przy wejściu do podziemi. Czy to może działać bez przerwy?
W sile rażenia tego przeklętego sprzętu był teraz Alfred i Tristan, którzy w skupieniu starali się nie postradać własnego życia. Może gdy uda im się przeżyć, docenią nieco niemagicznych? Albo chociaż poznają nieco ich technologię? Wszak nie tylko czarna magia była śmiercionośna. Musieli przyjąć do świadomości fakt, że wszyscy ludzie bronią się wedle własnych możliwości. I tak naprawdę dwie nic nieznaczące istoty o najgorszej ze krwi mogą zagrozić piątce czystokrwistych. Nie mogli do tego dopuścić. Gdyby tylko ojciec widział, jak bardzo nieudolnie Lorne chroni swą młodszą siostrę. Wzgardziłby nim jeszcze bardziej, niż robił to przez całe życie.
Gniew, który ogarnął Lorne'a, gdy zobaczył biedną Isolde lewitującą nad ich głowami, był nie do opanowania. Zrzuciwszy gwałtownym ruchem plecak, zrobił krok w stronę zdezorientowanego mugola, wycelował w niego różdżką i ryknął:
- Igne Inferiori!
W sile rażenia tego przeklętego sprzętu był teraz Alfred i Tristan, którzy w skupieniu starali się nie postradać własnego życia. Może gdy uda im się przeżyć, docenią nieco niemagicznych? Albo chociaż poznają nieco ich technologię? Wszak nie tylko czarna magia była śmiercionośna. Musieli przyjąć do świadomości fakt, że wszyscy ludzie bronią się wedle własnych możliwości. I tak naprawdę dwie nic nieznaczące istoty o najgorszej ze krwi mogą zagrozić piątce czystokrwistych. Nie mogli do tego dopuścić. Gdyby tylko ojciec widział, jak bardzo nieudolnie Lorne chroni swą młodszą siostrę. Wzgardziłby nim jeszcze bardziej, niż robił to przez całe życie.
Gniew, który ogarnął Lorne'a, gdy zobaczył biedną Isolde lewitującą nad ich głowami, był nie do opanowania. Zrzuciwszy gwałtownym ruchem plecak, zrobił krok w stronę zdezorientowanego mugola, wycelował w niego różdżką i ryknął:
- Igne Inferiori!
Ostatnio zmieniony przez Lorne Bulstrode dnia 20.03.16 14:05, w całości zmieniany 4 razy
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lorne Bulstrode' has done the following action : rzut kością
'k100' : 84
'k100' : 84
Isolda była bezpieczna, lewitowała sobie kawałek nad ziemią i zdawało się, że jest już bezpieczna. Wszyscy jednak rzucili się na pomoc kobiecie, nikt nie zwrócił uwagi na to, że przecież ten mugol nadal jest przytomny i nadal może być niebezpieczny. Chyba tak bardzo się wystraszył, że zaczął tą swoją śmieszną, metalową zabawką wypuszczać kolejne zaoblone… kamyki? Elsie nawet nie wiedziała jak to nazwać.
Póki co jednak, nie mogła pomóc swoim kompanom, w końcu nadal trzymała w powietrzy lady Bulstrode. Spojrzała na nią, wyglądała komicznie, ale nie mogła jej tak trzymać w nieskończoność. Zaczęła opuszczać ją na ziemię, powoli, żeby tylko szanownej lady nie uszkodzić. Elsie nie rozumiała co taka kobieta robi w ich kręgach i do czego mogłaby się przydać. Chociaż, miała umiejętności magomedyczne, więc zawsze jakiś plus jest.
Kiedy była kilka centymetrów, może ze dwa, albo trzy, nad ziemią, Elsie machnęła różdżką ściągając czar. Zaraz szybko kucnęła obok kobiety, im niżej będą, tym będzie bezpieczniej.
- Nic ci nie jest? - zapytała. - Gdzie masz różdżkę? Tylko nie podnoś się, dopóki go nie załatwią.
Czuła dziwny obowiązek, kiedy wszyscy teraz skupili się na mugolu, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Miała dziwne wrażenie, że Isolda by sobie sama nie poradziła.
Póki co jednak, nie mogła pomóc swoim kompanom, w końcu nadal trzymała w powietrzy lady Bulstrode. Spojrzała na nią, wyglądała komicznie, ale nie mogła jej tak trzymać w nieskończoność. Zaczęła opuszczać ją na ziemię, powoli, żeby tylko szanownej lady nie uszkodzić. Elsie nie rozumiała co taka kobieta robi w ich kręgach i do czego mogłaby się przydać. Chociaż, miała umiejętności magomedyczne, więc zawsze jakiś plus jest.
Kiedy była kilka centymetrów, może ze dwa, albo trzy, nad ziemią, Elsie machnęła różdżką ściągając czar. Zaraz szybko kucnęła obok kobiety, im niżej będą, tym będzie bezpieczniej.
- Nic ci nie jest? - zapytała. - Gdzie masz różdżkę? Tylko nie podnoś się, dopóki go nie załatwią.
Czuła dziwny obowiązek, kiedy wszyscy teraz skupili się na mugolu, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Miała dziwne wrażenie, że Isolda by sobie sama nie poradziła.
Gość
Gość
Zastanawiałem się tylko dlaczego ci mugole jeszcze żyją ? Unoszę brwi i spoglądam na Isoldę i jeżeli Rockwood zdoła skończyć to zaklęcie z jakąś gracją, to chętnie złapię narzeczoną Cezara. Prędzej bezpieczna będzie w moich ramionach niż pchana jako pożywka dla mugolskiego ścierwa. Stoję gdzieś nieopodal Rockwood i niby wiem, że sobie poradzi, ale wolałbym się upewnić i dlatego stoję w gotowości odbicia jakiegokolwiek a t a k u ze strony mugoli. Nie, to zabawne, że oni jeszcze żyją. Tak mi się wydaje, że to bardzo zabawne. Kręcę głową i stwierdzam, że zajaram sobie papierosa.
No bo chyba nie musze pomagać mężczyznom, którzy twierdzą że nadają się do bycia rycerzami, prawda?
- Spokojnie, spokojnie mi tam - zarechotałem w stronę Elise i Isoldy, które gdzieś za moimi plecami się skryly i graly biedne istotki. No cóż, liczyłem na coś więcej.
No bo chyba nie musze pomagać mężczyznom, którzy twierdzą że nadają się do bycia rycerzami, prawda?
- Spokojnie, spokojnie mi tam - zarechotałem w stronę Elise i Isoldy, które gdzieś za moimi plecami się skryly i graly biedne istotki. No cóż, liczyłem na coś więcej.
Jeżeli misja ta ma udowodnić wszystkim mężczyznom (i kobietom najwyraźniej też, chociaż miałam nadzieję na większe zrozumienie w kwestii realizacji własnych ambicji!), że nadaję się na Rycerza, to jak do tej pory idzie mi nadzwyczaj doskonale. Udało mi się nie rzucić prostego protego i polewitować w powietrzu. Dzięki Merlinowi, że dla wygody włożyłam spodnie, jeszcze obecni tutaj panowie poznaliby kolor mojej bielizny prędzej niż mój własny narzeczony.
Czuje się tak żałośnie upokorzona, że jedynie poczucie humoru może powstrzymać mnie przed rzuceniem się z klifu. To by dopiero była historia, jak z Hardy'ego.
- Dziękuję - mówię jednak do Elsie i Deimosa, do Alfreda, Tristana i co najważniejsze, do mojego brata, bo wyglada na to, że każde z nich uratowało mi życie. I kiwam głową na sugestię Rockwood, nie ruszam się z miejsca, próbując wypatrzeć różdżkę. Jeśli do tej pory przydałam się jedynie w kategorii damy z opresji, nie będzie lepiej kiedy okaże się, że jej nie znajdę.
W każdej powieści jest miejsce dla humorystycznej postaci wiecznie wpadającej w kłopoty - nie sądziłam jednak, że ta zaszczytna rola przypadnie własnie mnie. Czy to wina wzrostu?
Czuje się tak żałośnie upokorzona, że jedynie poczucie humoru może powstrzymać mnie przed rzuceniem się z klifu. To by dopiero była historia, jak z Hardy'ego.
- Dziękuję - mówię jednak do Elsie i Deimosa, do Alfreda, Tristana i co najważniejsze, do mojego brata, bo wyglada na to, że każde z nich uratowało mi życie. I kiwam głową na sugestię Rockwood, nie ruszam się z miejsca, próbując wypatrzeć różdżkę. Jeśli do tej pory przydałam się jedynie w kategorii damy z opresji, nie będzie lepiej kiedy okaże się, że jej nie znajdę.
W każdej powieści jest miejsce dla humorystycznej postaci wiecznie wpadającej w kłopoty - nie sądziłam jednak, że ta zaszczytna rola przypadnie własnie mnie. Czy to wina wzrostu?
Pociski minęły dwójkę czarodziejów nie robiąc im najmniejszej krzywdy. Nie byli oni jednak dłużni – Tristan ponowił zaklęcie, które trafiło w wycelowany przedmiot, w wyniku czego broń eksplodowała policjantowi w uścisku z jeszcze głośniejszym hukiem niż same wystrzały oraz następującym tuż po wrzaskiem mężczyzny. Pistolet trzymał w obu dłoniach, po których pozostały jedynie tryskające krwią, sięgająca niemal do łokci, poszarpane kikuty. Posoka lała się także z jego wykrzywionej twarzy: nie zdążyliście jednak przyjrzeć się oparzeniom i licznym skaleczeniom. Mugol tarzał się na ziemi, przez co kolejne zaklęcie – ku szczęściu biedaka? - trafiło w ziemię tuż obok niego, lecz kolejne, to rzucone przez Lorne, ugodziło w plecy. Policjant wił się z bólu tuląc szczątki rąk do klatki piersiowej jednocześnie wydając z gardła nieludzkie, zwierzęce wręcz krzyki, pomiędzy którymi pojawiały się pojedyncze pomocy, błagam czy proszę. Pewnym było, że nie pozostało mu zbyt wiele czasu, krwawił obficie z rozszarpanych kikutów, a zaklęcie lorda Bulstrode dopełniało zemsty, którą zbyt śmiałemu mugolowi wymierzyli czarodzieje. Elsie udało się sprowadzić Isoldę na ziemię, która swoją różdżkę dostrzegła leżącą kilka metrów dalej i bez trudu mogła po nią sięgnąć. Pozostało wam jedynie posprzątać po sobie – i może czym prędzej uciszyć wrzeszczącego wniebogłosy mężczyznę – nie zapominając o nieprzytomnym policjancie leżącym tuż przy kratach oraz krwi barwiącej cienką warstwę topniejącego śniegu czy znajdującą się pod jego ciałem trawę.
Pamiętajcie, że na odpis macie 48 godziny!
Pamiętajcie, że na odpis macie 48 godziny!
Krzyk, krew, krzyk, krew. Błaganie mugola było niesamowitą muzyką dla uszu Alfreda, ale nie pojawili się tu, aby szukać swoich ofiar i udowadniać wyższość mugoli. Parkinon jęknął z obrzydzeniem, ale po chwili kiwnął z wdzięcznością do wszystkich, którzy potrafili zgrać się w jedną grupę.
- Może zrzucić ich z klifu? Pozbędziemy się ciał, usuniemy ślady stóp i sprzątniemy krew. Nie powinni nas złapać - skomentował sieczkę, którą zrobił każdy z nich. Alfred wstał z ziemi, otrzepał się z tych resztek śniegu i zapewne jeszcze raz sprawdził, czy Isolde jest cała. Będą mieli dwa trupy na sumieniu, wystarczy im wrażeń na całe poszukiwania księgi.
- Zacznę zacierać ślady - wymruczał z udawanym podekscytowaniem. Póki nie usną ciał, nie miał co sprzątać krwi, bo mugol zakłócał szkarłatnym płynem biel śniegu. - Vestitio - już był zmęczony, już go wszystko bolało. Co tak naprawdę ich jeszcze czeka? Miał nadzieje, że ślady w śniegu powoli zaczynają znikać.
- Może zrzucić ich z klifu? Pozbędziemy się ciał, usuniemy ślady stóp i sprzątniemy krew. Nie powinni nas złapać - skomentował sieczkę, którą zrobił każdy z nich. Alfred wstał z ziemi, otrzepał się z tych resztek śniegu i zapewne jeszcze raz sprawdził, czy Isolde jest cała. Będą mieli dwa trupy na sumieniu, wystarczy im wrażeń na całe poszukiwania księgi.
- Zacznę zacierać ślady - wymruczał z udawanym podekscytowaniem. Póki nie usną ciał, nie miał co sprzątać krwi, bo mugol zakłócał szkarłatnym płynem biel śniegu. - Vestitio - już był zmęczony, już go wszystko bolało. Co tak naprawdę ich jeszcze czeka? Miał nadzieje, że ślady w śniegu powoli zaczynają znikać.
If I risk it all,
could You break my fall?
could You break my fall?
The member 'Alfred Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
- Oh, Carrow. Przestałbyś w końcu rechotać jak ta żaba - powiedziała, podnosząc się z ziemi i kompletnie ignorując krzyki mugola, które rozniosły się po okolicy.
Jego prośby i błagania o litość nie robiły na niej większego wrażenia. Nie były to osoby, którymi powinna się przejmować. Jeden leżał nieprzytomny, drugi wił się na ziemi, przerażony, że w jednej chwili z jego rąk zostało samo mięso, odsłaniając piękne, białe kości. Może widok nie był najcudowniejszy i w pierwszej chwili zrobiło jej się nie dobrze. Nawet przez moment zachciała zostawić sprzątanie mężczyznom, ale jego krzyki i prośby o szybką śmierć, tylko zaczęły ją denerwować.
Obróciła się na pięcie, w stronę tego mugola, który krzyczał najgłośniej. Wyciągnęła różdżkę i zaczęła iść w jego kierunku wolno, marszcząc brwi z każdym jego wrzaskiem. Powoli zaczynała dostawać bólu głowy. Ah ten Parkinson, zabrał się za czyszczenie, zamiast od razu pozbyć się tego przeklętego mugola. Stanęła nad nim i patrzyła na niego z pewnym politowaniem.
- Trzeba było się wychylać? - zapytała, chociaż pewnie był w takim stanie, że nie bardzo rozumiał jej słowa.
Alfred miał rację. Trzeba było się ich jak najszybciej pozbyć, posprzątać i wejść w końcu do tych podziemi.
- Zajmijcie się tym drugim - powiedziała do towarzyszy, sama unosząc różdżkę na tego, obok którego stała. - Nie wierć się tak, to nie zrobię ci nic złego. Mobilicorpus.
Chciała unieść mugola i wyrzucić go za skały. Będzie miał długi i przyjemny lot, o ile tylko trafi tego wiercącego się śmiecia.
Jego prośby i błagania o litość nie robiły na niej większego wrażenia. Nie były to osoby, którymi powinna się przejmować. Jeden leżał nieprzytomny, drugi wił się na ziemi, przerażony, że w jednej chwili z jego rąk zostało samo mięso, odsłaniając piękne, białe kości. Może widok nie był najcudowniejszy i w pierwszej chwili zrobiło jej się nie dobrze. Nawet przez moment zachciała zostawić sprzątanie mężczyznom, ale jego krzyki i prośby o szybką śmierć, tylko zaczęły ją denerwować.
Obróciła się na pięcie, w stronę tego mugola, który krzyczał najgłośniej. Wyciągnęła różdżkę i zaczęła iść w jego kierunku wolno, marszcząc brwi z każdym jego wrzaskiem. Powoli zaczynała dostawać bólu głowy. Ah ten Parkinson, zabrał się za czyszczenie, zamiast od razu pozbyć się tego przeklętego mugola. Stanęła nad nim i patrzyła na niego z pewnym politowaniem.
- Trzeba było się wychylać? - zapytała, chociaż pewnie był w takim stanie, że nie bardzo rozumiał jej słowa.
Alfred miał rację. Trzeba było się ich jak najszybciej pozbyć, posprzątać i wejść w końcu do tych podziemi.
- Zajmijcie się tym drugim - powiedziała do towarzyszy, sama unosząc różdżkę na tego, obok którego stała. - Nie wierć się tak, to nie zrobię ci nic złego. Mobilicorpus.
Chciała unieść mugola i wyrzucić go za skały. Będzie miał długi i przyjemny lot, o ile tylko trafi tego wiercącego się śmiecia.
Gość
Gość
Podziemia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kent