Wydarzenia


Ekipa forum
Sala obrad
AutorWiadomość
Sala obrad [odnośnik]24.03.16 20:32
First topic message reminder :

Sala obrad

Wstęp do sali obrad posiadają wyłącznie członkowie Gwardii Zakonu.

Drzwi, które prowadzą do sali obrad, zupełnie nie pasują do całości starej chaty. Duże, brązowe wrota z ornamentami w kształcie feniksa w płomieniach znacznie bardziej pasowałyby do Hogwartu. Podobnie jak wnętrze i sam charakter tego magicznego pomieszczenia. Przyjmuje ono bowiem rozmiary takie, jakie w danej chwili są potrzebne; stół wydłuża się wraz z przybyciem kolejnych osób. Każdy może liczyć na krzesło. Na tej samej ścianie co drzwi wiszą pióra feniksa, na których, jeśli się przyjrzeć, przeczytać można imię i nazwisko każdego członka Zakonu.
Do sali obrad wejść może każdy członek Gwardii - aby to uczynić, musi położyć na odpowiedniej ścianie w chacie (zaraz naprzeciw drzwi wejściowych) rękę, którą zdobi pierścień Zakonu. Wtedy pod jego dłonią pojawi się klamka, a po jej naciśnięciu - zarys całych wrót. Znikną one jednak zaraz po przekroczeniu progu i ich zatrzaśnięciu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala obrad - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala obrad [odnośnik]07.04.16 20:38
Ollivander maskowała się na wiele sposób ze swoją metamorfomagią, toteż gdy Lilith o niej wspomniała, skrzywiła się nieznacznie. Niewiele było takich osób, które miały świadomość jej daru, bo najzwyczajniej w świecie preferowała jasne sytuacje, w których nie musiałaby uwidaczniać swojej emocjonalności, a to pomimo, że uśpiona, cóż... Była najczęstszym powodem do tego, by w ogóle począć zmiany, które naturalnie przychodziły jej z większym trudem i niechęcią.
Spojrzała także na Minnie, której pomysł brzmiał dla niej najrozsądniej, wszak znajdowali się tutaj także aurorze, a co za tym szło - ze spokojem można było podjąć się próby ryzykownej, ale zapewne skutecznej. Przygryzła policzek od środka, a zaraz potem uniosła spojrzenie na Garretta i Herewarda.
-Pomysł z próbą improwizacyjnego złapania się w ich pułapkę i zapędzenia do Tower nie jest wcale taki zły - powiedziała zgodnie z własnymi przekonaniami, a zaraz potem skrzyżowała ręce na piersi. -O ile na wstępie nikogo z nas nie skatują - zawyrykowała dość pesymistycznie i skrzywiła się nieznacznie, bo przecież doskonale wiedziała, że czasami służby nadużywają własnych przywilejów. Nie chciała żeby komukolwiek stała się krzywda, wszak była dość subtelna, może delikatna, ale jako auror nie miała żadnych skrupułów. -Biorąc jednak za pewnik, że po prostu trafimy do celi, to... Dlaczego nie spróbować? Jeżeli udało się wam ucieć, drogi Herewardzie, to może w ryzyku jest metoda? - rzuciła jeszcze luźno, ale przekonywała się ku całej ideii. Wiedziała, że jest ona niebezpeiczna, ale ktoś taki jak Lady Ollivander, która przez ponad rok żyła w Oslo i na własnej skórze przekonała się o sile zaklęć czarnomagicznych, to nie cofnęłaby się przed niczym, by pomóc tym, którzy na to zasługiwali. Posłała jeszcze przeciągły uśmiech Samuelowi, gdy ich spojrzenia się spotkały, a zaraz potem odwróciła wzrok, bo wiedziała, że spotkanie z nim musi jeszcze trochę poczekać.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sala obrad [odnośnik]07.04.16 22:38
Plany. Konkretne plany, które chociaż ryzykowne, można było zrealizować z powodzeniem. Selwyn przysłuchiwał się bardzo uważnie, zwłaszcza, gdy pojawił się pomysł z podszywaniem się pod policjantów. W głowie mu zatańczyła myśl wręcz samobójcza, jednak wiedział, że nadawał się do tego zadania. Korzystając z dłuższej chwili zamieszania, przywołał we wspomnieniach postać, z którą miał okazję zatłuc parę akromantul, po czym jego rysy twarzy zaczęły się zmieniać, tak samo kolor włosów, proporcje ciała, nawet wzrost. W pomieszczeniu zamiast Alexa stał Theodore Barrowick. No, prawie, ale to szczegół.
- Robercie - zwrócił się do mężczyzny, który jak wynikało z rozmowy musiał być jednym z członków magicznej policji. - Współpracowałem z Barrowickiem przy okazji październikowego zamieszania ze złodziejami. Jeżeli tego dnia, gdy pójdziemy do Tower, nie będzie go w pracy, mógłbym bez większego problemu się pod niego podszyć - powiedział, pod koniec pozwalając sobie na lekki uśmiech. - O ile oczywiście jestem wystarczająco przekonujący - dodał, mając nadzieję, że się nie błaźni.
- A co do skatowania, to można zawsze stworzyć iluzję, że już zostali zbici. W razie czego to mamy tu paru uzdrowicieli z Munga, na pewno dołożymy starań, żeby chociaż zminimalizować ewentualne obrażenia - powiedział, słowa swoje kierując zarówno do Katyi, jak i innych.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala obrad - Page 5 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sala obrad [odnośnik]08.04.16 4:10
Podążając krok w krok za Samem dotarł...tutaj. W tłumie młodych. W tłumie młodych konspirujących. W tłumie młodych konspirujących wśród których mógł dostrzec decydowanie zbyt wiele znajomych twarzy. Każdemu kto wrócił nań uwagę obdarzył powitalnym skinieniem głowy oraz nieznacznym uśmiechem. Tak wielu ich było, że w pewnym momencie obawiał się czy nie nabawi się szczękościsku. Ewentualnie palpitacji serca słysząc te wszystkie pomysły. Nie robił jednak min. Przynajmniej się starał, bo sytuacja nie wydawała się być zbyt kolorowa, a do tego prosta. Właściwie...powiedzieć, że czuł się wyobcowany lub też niczym główny bohater jakiegoś czeskiego filmu to mało - zdecydowanie. Stał więc przy Skamanderze, słuchając i próbując ułożyć wszystko to w jakąś spójną całość oraz powstrzymując się od skomentowania co niektórych wypowiedzi. Bezskutecznie, a przynajmniej w tej pierwszej kwestii bo wstrzemięźliwości to mu zdecydowanie nie brakowało. A mógł siedzieć w domu i grać z brydża ze zmarłym mężem swej kuzynki ale nie, zachciało mu się przygód.
W każdym razie stał tak i patrzył, jak patrzą na niego ci co go znają. Już po oglądnięciu paru twarzy widok kolejnych znajomych przestawał go dziwić, a zaczął frustrować, jak całe to zamieszanie. Chrząknął nachylając się nad ucho Skamandera przy którego boku ciągle stał.
- Słodki Jezu, Sam, powiem ci, że się rozmyśliłem - poczęstuj mnie tym papierosem bo kolejnego kwadransa niewiedzy nie zdzierżę z obecnym spokojem. - Powiedział to uśmiechając się życzliwie, lecz auror doskonale wiedział, że Carrowem prawdopodobnie aż nosiło od wewnątrz. Bo nosiło. Nie lubił tego stanu w jakim tkwił teraz - niewiedzy. Był tu i nie wiedział czemu, po co i dlaczego oraz w jakim celu. Czuł się niczym dziecko zależne od rodzica, bądź kukiełka od woli swego właściciela. Denerwowało go to nieludzko.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Sala obrad [odnośnik]08.04.16 9:36
Zanim wszedł do kwatery Zakonu, nawet nie podejrzewał, że dostrzeże tyle nowych twarzy, z czego - niektóre znał. Początkowe zamieszanie i emocje, które nim targały, nie pozwalały na przyglądanie się znajdującym się w pomieszczeniu postaciom, ale wystarczyło kilka kolejnych, wypowiadanych przez obce głosy zdań, by zaczął się orientować - co się działa. Przynajmniej względnie. Zdecydowanie zgadzał się z odpowiedzią Garreta, którego "Szlag" idealnie odzwierciedlał potok myślowy, sączący się w jego głowie.
- Wyciągnął nas Rogers - znowu patrzył Garretowi w oczy - Cała dekretowa decyzja należała do Minister Magii, więc - to przy niej musimy szukać "źródła". I wiem..może to myślenie zbyt pochopne, ale stawiałbym, że KTOŚ dba o to, żeby tak absurdalne decyzje powstawały w jej głowie - zwiesił głos, bynajmniej nie dla zwiększenia i tak wysokiego napięcia - Stawiałbym na Imperius - dopowiedział ciszej.
Jego oblicze nieco złagodniało, gdy zbliżyła się ku niemu, jego jasnowłosa przyjaciółka Megara. Dziś - tym mocniej czuł się za nią odpowiedzialny. To co się działo, mogło przecież sięgnąć i po nią, ale - wierzył, że podjął słuszną decyzję.
- Dobrze, że w ogóle się w jakichś okolicznościach spotykamy - odpowiedział, starając się wpleść w słowa, dawną, znana tylko im obojgu - ciepłą złośliwość. Pokręcił głową, gdy przyglądała się jego twarzy. Później będzie czas na ewentualne sprawdzanie siniaków. Szczególnie, że było o czym słuchać i - względni zgadzał się z rzucanymi pomysłami. Obdarzył dłuższym spojrzeniem Katyę, ciesząc się w duchu, że bez kłopotów trafiła na miejsce. Z radością przygarnąłby ją do siebie, ale - w tłumie, który się kręcił, ciężko było próbować być na tyle nieuprzejmym, by przepychać się do aurorki. Odetchnął też z ulgą, gdy - oczywiście - dostrzegł twarz Lilith, która bardzo sprytnie, przemknęła pomiędzy zebranymi.
- Wolałbym wszystkich w takim widzieć - odpowiedział równie przyciszonym głosem, by zaraz przenieść wzrok na towarzyszącego mu Adriena - Tylko wyjdziemy, a możemy wypalić wszystko co mi zostało - rozumiał zdezorientowanie uzdrowiciela, sam co chwile gubił się w tym co i do kogo mówił. Kiwnął głową Alanowi, który także pojawił się przy nim - Wierz mi, to nic takiego. Kilka obić i siniaków, które zniknął nim się zorientuję - bo o nich zapewne zapomni -..ale dziękuję - posłał mu lekko krzywy uśmiech. Doceniał jego zawodową troskę, ale teraz, nie miał głowy do zastanawiania się nad swoją sytuacją.
W jakimś momencie, gdy pobieżnie przyglądał się zebranym, ledwie słyszalnie - wstrzymał powietrze. Verethe. Co ONA tu robiła?. Otworzył usta, by się odezwać, ale zamknął je równie szybko, pozostawiając jednak wpatrzone w dziewczynę spojrzenie, zapewne odzwierciedlając zaskoczenie, które i w jej oczach dostrzegał. Ta sama co kiedyś - fala niezidentyfikowanych emocji i wspomnień, zalała jego głowę, ale - kolejne głosy przywróciły go do rzeczywistości. Z dziwny trudem, odwrócił twarz, by skupić się na wypowiedziach zebranych.
- Garret - zacisnął na chwilę szczękę - ani ja, ani Adrien nie możemy wrócić do Tower, bo cała przykrywka poszłaby się...ehm..- zacisnął usta. I chociaż rzeczywiście coś go strzelało, na samą myśl, że nie on sam wróci po Cressidę. To wiedział, że byłaby to najgłupsza rzecz, jaką by zrobił - Za dużo im tam pyskowałem. Rozpoznają i mnie i Adriena - dodał na wydechu - ale mogę wam trochę powiedzieć... - przymknął oczy, starając się wyciągnąć z pamięci te elementy, które nie sprowadzały się do drażnienia strażników.

* Jeśli kogoś pominęłam, a ktoś coś do Samuela mówił - to mnie szturchnijcie!


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sala obrad - Page 5 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Sala obrad [odnośnik]08.04.16 18:33
Kręcił się, wiercił, nie umiał znaleźć miejsca. Cały czas go nosiło, czuł nieodpartą chęć wstania, wyjścia na zewnątrz i wypalenia całej paczki papierosów (nawet kilku naraz, tęsknota była ogromna), zaciągnięcia się doskonale znanym - z lekka drapiącym zapachem dymu, którego wciąż domagały się jego płuca i gardło. Tak, Roger Elliott miał ochotę
d z i a ł a ć, a tymczasowe rozmowy, dywagacje, przepuszczał jak przez sito - cedził wyłącznie strzępki rozmów, resztę zaś odbierał jako niewyraźne, wypuszczając drugim uchem; jedynie zlepki przypadkowych głosek, niekiedy nawet dźwięków nieartykułowanych w jego odbiorczym mniemaniu. W całym tym ruchomym bezruchu, kiedy wysłuchiwał wypowiedzi innych (och, jakiś nieznany człowiek, wspomniał o metamorfomagach i animagach!; serce Rogera na wieść o drugim wypełniło się po brzegi motywacją), zauważył swojego przyjaciela Roberta. Wiedział już, co zrobi. Wiedział doskonale, lecz zanim słowa miały przyoblec się w czyny, należało przyjść do przyjaciela i parę słów powiedzieć.
- Witam! - orzekł od razu z wymalowanym na twarzy uśmiechem, kierując słowa również do Magrit. Poczuł przyjacielskie klepnięcie; rety rety, oni naprawdę wszyscy, oni... Cieszył się, że spotkał tutaj Roberta, naprawdę się cieszył i poczuł tysiąc razy pewniej, niż gdyby był samotny (nadal spoglądał kątem oka na Maisie, niech sobie nie myśli, że może jak reszta się wyrywać!). Bo właściwie rzecz ujmując, ostatnio nie działo się dobrze, nawet gorzej niż dobrze, gorzej niż gorzej, niż źle, t r a g i c z n i e. Zawalił sprawę i to niemal całkowicie.
- Dużo spraw wyszło, nie? - spytał, wyłącznie częściowo uważny - jak zresztą miałby mu odmówić? Zbyt dużo do rozmów, zbyt dużo do tłumaczeń, zbyt mało kontaktu z tytoniem, nie mówiąc już o pełnym kuflu piwa. Choć rzecz jasna, najpierw obowiązki. Koledzy Roberta powariowali, a raczej powariował ktoś, kto sterował z nimi z góry - kolejna sprawka pani minister jakiejś tam? Miał już tego serdecznie dość. Słysząc, jak inni wyrażają swoje chęci, nie miał ochoty dłużej milczeć. Chyba nikt z jego kolegów po fachu nie sądził, że Roger Elliott może pozostać biernym wobec takich wydarzeń? Miał taką nadzieję, bo tak być absolutnie nie mogło.
- Jeśli chodzi o Tower - odezwał się głośniej, odwodząc spojrzenie od Roberta i kierując uwagę na ogół ludzi, by w końcu jego wzrok spoczął na Garrettcie - zgłaszam się.
W jego głosie nie było żadnego drżenia, żadnego zawahania - z ryzykiem obcował na co dzień i byłoby co najmniej dziwnym, gdyby postanowił je jakoś ominąć.
- Znam to miejsce - dodał. - Poza tym, gdyby trzeba było się zmniejszyć i gdzieś dostać, do usług. - Bycie animagiem miało w końcu wiele zalet. Dalej już tylko zamilkł, gdy przyszedł czas na opowieść Samuela. Od razu się ożywił, myśląc na ten temat po raz kolejny. Do diaska, najchętniej znalazłby się w murach Tower, aby wszystkim planom stało się już zadość. Miał nadzieję tylko, że nie będzie musiał współpracować z panią nieudolnie zagadującą, a i również co poniektóre osoby przestaną go mieć wyłącznie jako głównego winowajcę komplikacji.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala obrad [odnośnik]09.04.16 14:49
- Przyznaj, że tak naprawdę fascynuje cię ciemna strona mocy. - Rzuciłem, jednym okiem podejrzliwie łypiąc na pannę od transmutacji. - Muchy to najbardziej irytujące insekty na ziemi. Szkoda tylko, że tak łatwo zgnieść ich kruche ciałka. Żebyśmy tylko tutaj nie zaczęli padać jak one. Całe szczęście, że Dumbledore przemyślał nazwę zakonu i wybrał za patrona feniksa, nie muchę!
Na wspomnienie o zębach mimowolnie złapałem się za szczękę, leniwie odprowadzając wzrokiem Minnie, która już transmutowała piórko kolejnej osoby. Złapałem się na tym, że na moment zupełnie odkleiłem się od spekulacji, które odbywały się przy stole, tylko dlatego, że zapatrzyłem się na dziewczynę. Cóż za brak profesjonalizmu! I pewnie tylko dlatego umknęło mi porozumiewawcze mrugnięcie Lilith.
Niemniej, omawiana sprawa odbicia więźniów wydała mi się istotna. Może nie powinienem był się aż tak nadto angażować, zwłaszcza, iż dopiero co zostałem wtajemniczony w sekretną wojnę z Grindewaldem. Nie zamierzałem jednak siedzieć i troszczyć się o własny ogon. Zwłaszcza, kiedy moi druhowie aż palili się do tego zadania, które ani trochę nie pachniało jak rurki z kremem...
- Idę z wami. Ze swoimi umiejętnościami mogę przemknąć jako więzień w towarzystwie strażnika. - Tu spojrzałem na młodego mężczyznę, którego nazwisko nie było mi jeszcze znane, niemniej z jego wypowiedzi wywnioskowałem, że również urodził się metamorfomagiem. - Wydaje mi się jednak, że dostanie się do Tower nie stanowi problemu. Pytanie brzmi – jak się z niego wydostaniemy, razem z pozostałymi?    


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala obrad - Page 5 Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Sala obrad [odnośnik]09.04.16 18:12
Martwiły go słowa Sama, z już w szczególności te najśmielsze, wysuwające przerażające teorie, które, o zgrozo, mogły okazać się właściwymi.
- Tylko kto mógłby... - ale czy to nie oczywiste?; odpowiedź sama nasuwała się na usta, choć z jakiegoś powodu zatrzymał ją na języku, przydusił, jakby śmiałe wypowiedzenie jej na głos miało uczynić ją prawdziwą.
Zaraz wrócił uwagę na Verethe, która postanowiła zabrać głos, a każdą wypowiedzianą zgłoskę zdawał się analizować osobno, ważąc i mierząc inną miarą, starając się już na tym etapie dostrzec potencjalne wady i zalety. Bo przecież nie mogli pozwolić sobie na błąd - nie w takiej chwili, gdy na szali ważyło się ludzkie życie. Już miał zamiar otworzyć usta, by dodać coś w formie odpowiedzi, kiedy głos zabrał Cassian; Garry mimowolnie parsknął cichym śmiechem, wsłuchując się w jego pomysł: z jednej strony irracjonalny, z drugiej zaś... genialny w swej prostocie.
Być może w innych, mniej złożonych okolicznościach zadziałałby bez zarzutu.
- Verethe - zwrócił się do kobiety, a w jego głosie wciąż pobrzmiewało echo rozbawienia, gasnące dopiero z upływającymi sekundami - pozostaje tylko pytanie, co w momencie, gdy już dostaniemy się do środka. Jeżeli dostrzegą nas wtedy strażnicy, będą świadomi, że jesteśmy intruzami i w tym momencie improwizacja będzie raczej zgubna w skutkach.
Skinął głową na słowa Alana, choć obawiał się, że tym razem lawirowanie wśród więziennych korytarzy nie uszłoby im płazem. W końcu aktualnie ministerstwo zdawało się całkiem nieprzewidywalne - skoro jeden kaprys mógł zdecydować o złamaniu wszystkich praw przysługujących czarodziejom, to czy inny nie mógł wysłać ich na ścięcie za najmniejszy popełniony błąd, nieprzychylne spojrzenie, nieprzemyślany gest?
- Z każdą chwilą zdaje się coraz większe - rzucił gorzko po pierwszym z pytań Michaela, bo przecież nie znał odpowiedzi - nie mógł znać, co pozostawiało zatrważająco wielkie pole do namysłów. - Ta część ministerstwa, która wie o zakonie, znajduje się teraz w tej sali - dodał po chwili, choć tu też nie miał pewności; bezpodstawne oskarżanie kogokolwiek o zdradę mocno godziłoby jednak w morale, skoro nie tak dawno mowa była o tym, że powinni sobie ufać.
Wysłał Benowi uśmiech, choć nie był pewien, czy jego... charakterystycznie spore gabaryty były dokładnie tym, czego potrzebowali najbardziej w trakcie próby niespostrzeżonego wkradnięcia się do Tower. Skinął też na Roberta, bo dokładny plan więzienia był dla nich zbawieniem. Może dostrzegą na nim punkty mogące potencjalnie służyć za kryjówkę?
- Gorzej, jeżeli ci prawdziwi funkcjonariusze będą wtedy na służbie - zauważył racjonalnie, choć pomysł Lilith nie był głupi; w końcu musieli jakoś wejść do środka. Najlepiej nie wzbudzając zbyt wielu podejrzeń. - Z tym, że w Tower nie znajduje się tylko jedna cela - odezwał się do Katyi, przecierając twarz w geście jednoczesnego zmęczenia i zastanowienia. - Jeżeli zamkną nas na drugim końcu więzienia... nigdy nie przedrzemy się przez miliony korytarzy.
Przemiana Alexa nie umknęła uwadze Garretta, ale nie skomentował jej, pogrążony w rozmyślaniach. Metamorfomagia już dawno przestała go zadziwiać - od zawsze otaczało go tak wielu posiadaczy tego niezwykłego daru, że zabrakłoby mu palców u jednej dłoni, by wszystkich zliczyć.
- Rozumiem - odpowiedział Samuelowi, bo rzeczywiście rozumiał; jego ponowne pojawienie się w Tower byłoby tak podejrzane, że zakrawałoby o czysty idiotyzm. - Więc mów. Wiesz, gdzie dokładnie byliście trzymani? I czy Luno i Cressida nie zostali w międzyczasie przeniesieni do innej celi?
Skinął głową na słowa Rogera - ufał mu, a być może niewielkiemu kotu uda się pozostać niezauważonym w harmidrze, jaki, miejmy nadzieję, zapanuje na więziennych korytarzach.
- Wejściem - odpowiedział na pytanie Freda, bo innej opcji rzeczywiście nie było - do Tower dało się przecież wejść i wyjść tylko w jednym miejscu. - Nie wiem, w jakim stanie będą Cressida i Luno, ale gdyby... spróbować ich w coś przetransmutować? - rzucił, wiedząc, że to marny pomysł, ale lepszego naprawdę nie miał.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala obrad - Page 5 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Sala obrad [odnośnik]10.04.16 14:13
Tak się Pan spieszył, a teraz Pan siedzi i nic nie mówi?
Słucham.
Ach... I co?
Za niedługo wybieram się na misję, która zagraża całej mojej karierze aurora, mojej żonie i dzieciom, nie mówiąc o moim życiu.
To nic dziwnego. Zawsze Pan taki był. To niebezpieczne przebywać w Pana głowie. Wychodzę.
I wyszedł. A ja nadal w sali.
W sali, w której działo się tak dużo, że pan Brand musiał naprawdę chwilę posiedzieć i zanalizować całą tę sytuację. Po jakimś czasie zrozumiał, że musi podejść do Herewarda i poprosić go o przetransmutowanie jego piórka w pierścień. Tak też zrobił. Fridtjof fanem męskiej biżuterii nigdy nie był, przeszkadzała w pracy. Dlatego to, co dla innych wydawało się ledwo zauważalnym symbolem przynależności do Zakonu, dla siwego mężczyzny było łatwo zauważalną, nagłą zmianą stylu, którego trzymał się przez ponad połowę swojego pięćdziesięcioletniego życia. Ale to przecież zwyczajny mały sygnecik. Sygneciątko. Gdy podszedł do niego, zagadał:
- Witaj Hereward! Czy możesz? – zamienić piórko oczywiście – Jak tam w pracy? Moje dobrze się uczą? – kiedy spotykamy się na partyjkę szachów? jak tam samopoczucie? wszyscy zdrowi? Taka rozmowa. - Poważna sprawa... – mruknął, wsłuchując się znów w gorącą dyskusję na temat, jak się okazuje, akcji odbicia sojuszników z Tower.
Zamyślił się. Seria retorycznych, jak się okazuje, pytań w stronę swojego dobrego znajomego, stała się w ogóle nieważna. Zakonnicy chcą uratować kogoś z więzienia. To stawia ich w pozycji... Ach, zresztą, już i bez tego są poza prawem. Carrow? Co tutaj robi Carrow? Dwoje nawet. Fridtjof zbyt pochopnie ocenia brytyjską szlachtę i to kolejny raz, kiedy mógł się o tym przekonać.
- Dziękuję. – uśmiechnął się, odbierając sygnet i zwrócił się do Garretta kiedy usłyszał o transmutacji – Och, jak ostatni raz próbowałeś tego na sobie, nie wyszło zbyt dobrze, Garretcie. – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Akcja w portierni zakończyła się porażką. Nie ma w tym nic śmiesznego. A jednak uśmiech zostaje.
- Cokolwiek chcecie zrobić w Tower, będzie się to wiązało z niewyobrażalnymi konsekwencjami. Albo wyobrażalnymi, jak ktoś lubuje się w wymyślaniu czarnych scenariuszy. Musicie mnie wziąć ze sobą. Pracuję w tym zawodzie dłużej, niż niektórzy z was żyją. Kiedyś muszę się podłożyć Ministerstwu, przecież nie mogę cały czas żyć tak spokojnie! – mówiąc to, szedł już na swoje miejsce.
- Nie może nas być więcej niż sześć osób. Czy ktoś może potrafi używać teleportacji zbiorowej? – wysłał pytanie w eter, ale po chwili pokręcił głową, wkładając na palec sygnet – W sumie, to może nie podziałać. Nie wiemy jakich czarów zabezpieczających użyto w Tower...
Nawet on nie wiedział. Cóż, nigdy nie planował akcji odbijania więźniów.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala obrad [odnośnik]10.04.16 15:23
Choć mój luźny pomysł został odrzucony, niezrażona dalej przysłuchiwałam się dyskusji. Jak wspominałam, strateg ze mnie bywał żaden. W  meczach stawiałam bardziej na szczęście, którym symbolicznie pozostawał Deimos, oraz na zabawę, więc bardziej bywała ze mnie ryzykantka niż chłodno myśląca tajna agentka, co nie powstrzymywało mnie przed walczeniem o to, w co wierzyłam.
Prawie nic nie powstrzymywało, bo takich trytonów to ja bym wolała unikać, a ktoś coś wspomniał o wodzie… Miałam jednakże nadzieję, iż w Tower nie zatrudniają tych istot, bo byłoby to stresujące.  Wątpiłam też, by te istoty zamierzały być zatrudniane przez kogokolwiek. I tak, oczywiście, zamierzałam się zgłosić do tej akcji, jakkolwiek nie wyglądałby nasz plan.
Ja się zgłaszam niezależnie od tego jak będzie wyglądał ostateczny plan. Kobieta w zespole musi być – odparłam, rzucając [u]Cassianowi[/i] rozbawione spojrzenie. Tak naprawdę obsesyjnie nie dążyłam do równouprawnienia, ale docenianie kobiecych atutów by się przydało. Kobietki drobne były, zwinniejsze i solidniejsze w niektórych sprawach… Rozumiałam również, że Cassian musiał się nagadać, bo inaczej nie byłby sobą. Przynajmniej miał dzięki temu zostać zapamiętanym osobnikiem.
Mogę na dodatek podkraść kilka fiolek eliksiru wzmacniającego z Munga. Myślę, że może się przydać na czas wydostawania się z Tower, o ile nie przemienimy rannych w puchate króliczki czy coś… – zaproponowałam, wzruszając ramionami. Władze szpitala i tak za mną nie przepadały, więc jeśli już jakimś cudem ktoś by mnie przyłapał… Zaś eliksiry miały przynieść pomoc potrzebującym, więc poniekąd me sumienie zostało nakarmione należycie.
To chyba tyle... - pomyślałam, opierając swe dłonie na biodrach. Jeśli ktoś będzie miał przeciwko mojemu udziałowi, to byłam gotowa walczyć o swoje. Mogłam również uciekać się do słodkich szantażów.


» Ratujmy Ziemię! «
To jedyna planeta, na której występuje czekolada.
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala obrad - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Sala obrad [odnośnik]12.04.16 13:43
Przepraszam, nie wiem nic, dlatego mój post niczego nie wniesie, ale jestem tu! Sad

Na sali zaczęło panować coraz większe poruszenie. Tak jak podejrzewałem, jedne słowa były słyszalne, inne niknęły pośród innych pozostając niezauważonymi, niedosłyszanymi. Nie przejmowałem się tym zbytnio; byłem i tak wciąż w wielkim szoku. Nie codziennie w nocy wyrywa cię z łóżka pieśń, nie codziennie biegasz w ciemnościach po mieście z piórem feniksa i nie codziennie dajesz się zamknąć w chacie z grupą nieznajomych ludzi o nieznanym ci celu i pobudkach. No, dobrze, później je poznajesz, ale to nie znaczy, że od tej pory w twym umyśle gości jedynie jasność i zrozumienie. Bynajmniej w moim tak nie było; wciąż zalegały w nim widma pytań oraz wątpliwości, lecz dostrzegłszy jeszcze kilka mniej lub bardziej znajomych twarzy pozwoliło mi na to, żeby poniekąd oswoić się z tą sytuacją.
Dlatego też przytaknąłem Herewardowi, dlaczego miałbym nie pomóc z przetransmutowaniem pierścieni? Ta dziedzina magii była mi akurat wyjątkowo bliska, dlatego zacząłem przechadzać się między ludźmi, słuchać ich życzeń, a także je spełniać; kilka gestów różdżki i zaklęć załatwiło sprawę. Aż do końca, kiedy to zająłem się swoim nowym sygnetem wytworzonym z pióra, zatopionym w srebrze szlakiem drobnych, ognistych kamieni. Muszę przyznać, że wszystkie błyskotki robiły niesamowite wrażenie, ograniczone jedynie przez wyobraźnię posiadaczy. Zaś kiedy całość procesu dobiegła końca usiadłem na jednym z wolnych miejsc przysłuchując się rozmowom, ale nie mówiąc już nic.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala obrad - Page 5 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Sala obrad [odnośnik]13.04.16 2:25
- Nie wiem, w jakim stanie będą Cressida i Luno.... - Powiedział Garreth, a gdy skończył myśl, podobnie zresztą jak Brand, uzdrowiciel pozwolił sobie chrząknąć znacząco w celu zwrócenia uwagi na swoją osobę. Następnie utkwił pewnie wzrok w Garrecie. Tutejszym "mózgu", jak przypuszczał.
- Ale ja wiem. - Zaczął rzeczowo, czekając aż oczy zainteresowanych skupią się na nim - Stan Cressidy nie zagraża życiu. Gdy wychodziliśmy była przytomna i w pełni świadoma, jednak co do tego młodzieńca...jeżeli ktoś tam się opamięta, że ta manifestacja kontroli zabrnęła za daleko i wyślą go na blok szpitalny to prawdopodobnie nie trzeba się specjalnie troskać, lecz jeśli nie...- sposępniał - Był nieprzytomny, nieświadomy, jego oddech był płytki. Liczne urazy twarzy mogą wskazywać na wstrząśnienie mózgu. Złamana szczęka, nos - ciągle obficie krwawił. Starałem się go zabezpieczyć tak, by zminimalizować prawdopodobieństwo, że utopi we własnej posoce swoje płuca. - Wymieniał sucho, typowo medycznym tonem nie wyrażającym nic ponad chęć przekazania informacji. Zrobił przerwę by złapać oddech. - Liczne urazy klatki piersiowej - połamane żebra, niewykluczone poważniejsze krwotoki, jak i urazy wewnętrzne z podejrzeniem między innymi pękniętej trzustki. - Przywiódł wspomnieniami obraz napuchniętej lewej części ciała młodzieńca. - Nie chcę bawić się we wróżbitę, lecz jeśli nie udzielono mu pomocy to najbliższa doba może okazać się dla niego decydująca.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Sala obrad [odnośnik]14.04.16 11:15
Westchnął, wiedząc, że czeka go długa rozmowa, podczas której będzie musiał się tłumaczyć i ciągle przepraszać. Nie odpowiadało mu to już nawet nie tylko z samego faktu, że coś takiego nigdy nie było niczym przyjemnym. On po prostu nadal uważał, że nie zrobił nic złego. Nie powiedział jej o tym, że był parę dni temu w więzieniu i co z tego? Nie potrafił sobie wyobrazić nawet tego, jak miałby zacząć taką rozmowę. ,,Hej, wiesz, ostatnio zamknęli mnie w Tower no i nawiałem"? Zupełnie tak, jakby prosił się, aby złapała głośno oddech z przejęcia, pogłaskała go po głowie i zaczęła wyśpiewywać całe litanie o tym, jaki to on jest biedny. Nie, to stanowczo nie było w jego stylu.
Łypnął na nią groźnie, kiedy odezwała się ponownie, choć zauważył, że nie była to jedynie czysta złośliwość, ale ponownie się rozzłościła. Jej włosy zdradzały wszystko. Czy kiedyś nauczy się nad tym panować na tyle, by nie zdradzać mu niektórych rzeczy? Odkąd pamiętał zawsze to się działo. Nie potrafiła ukrywać niektórych emocji, co czasem nie było dla niej korzystne. Jako dzieci często się z tego śmiali, ale teraz czasem mogło jej to przysporzyć nieprzyjemności.
- Tak, najwyraźniej tęsknię za tym miejscem. - Syknął po cichu, ale na tyle głośno, by usłyszała. Nie zamierzał zawsze się z nią zgadzać. Czasem i on dostawał bojowego nastroju, z którym to sprzeciwiał jej się. Ściągnął brwi, patrząc na nią z ukosa z nieustępliwością w oczach. Wtedy zajął się Samuelem, ale gdy ten stwierdził, że nic mu nie jest, Bennett kiwnął jedynie głową. Skoro twierdził, że nic mu nie jest, zamierzał to uszanować. Zamiast tego już po chwili wlepił oczy pełne niedowierzania w Lilith. Jego zawziętość nagle znikła nie wiadomo gdzie, a on już po chwili był przy niej. Złapał ją za materiał ubrania dyskretnie i pociągnął lekko, by zwrócić na nią swoją uwagę. Pochylił się nieznacznie w jej kierunku.
- Chyba nie myślisz, że zgodzę się na to, abyś ładowała się w coś tak niebezpiecznego. Jeśli będzie trzeba - wezmę Cię na ręce i siłą wyniosę z sali, robiąc Ci pełno wstydu. Wybij to sobie z głowy - Wyszeptał ostro, nachylając się nad jej uchem. Upór, gdy mówił o pójściu do Tower był nieporównywalny z tym, jaki wstąpił w niego teraz. Była dla niego ważna, cholernie ważna. Nie pozwoli jej sie ładować w cokolwiek równie niebezpiecznego. Był gotów na naprawdę wiele, by osiągnąć swój cel i przeszkodzić jej w realizacji pomysłu.
Wyprostował się i nasłuchiwał resztę. Kiwał głową, z niektórymi rzeczami się zgadzając. Jego medyczne serce aż zamarło, kiedy słyszał o obrażeniach niejakiego Luno. Cholera. Nie wiedział kim był ten człowiek (nie był świadom, że to ten, który ich ocalił w Restauracji), jednak nie potrafił słuchać czegoś takiego z obojętnością. Ta osoba mogła umrzeć, a oni nie mogli nic zrobić? Zacisnął pięść na materiale własnego ubrania, aż zbielały mu knykcie. CHOLERA!
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Sala obrad [odnośnik]14.04.16 13:53
Stary Roger, kope lat, Robert poklepał go po ramieniu. Jak miał inaczej dać mu do zrozumienia, że nie ma pojęcia co tu robi? Nie wiedział kim była panna Cressida i czy Luno to ten sam, który raz czy dwa pojawił się w Kotle, kiedy pił więcej niż powinien. Nie wiedział nawet czy jest sens iść do więzienia po ludzi zupełnie mu obcych i przez to obojętnych. Przecież przez kilka lat siedział w więzieniu i jedyne czego się wtedy nauczył to żeby liczyć tylko na siebie. Nie ufać wszystkim. Garrett wydawał się być przekonany, że trzeba wrócić po tamtych dwóch ludzi. Może miał rację, ale Robert pomyślał, że najłatwiej będzie dostać się tam podstępem. Ktoś już rzucił taki pomysł, ale nie kojarzył twarzy.
- Jeżeli tak wielu z was dysponuje umiejętnością metaromagii, powinniście wejść do więzienia pod przykrywką: dwóch z was może zamienić się w Barrowicka i mnie.  Z tego co pamietam Barrowick chyba został przydzielony do Tower. To dobry policjant, myślę, że nie bedzie utrudniał wam działania. Jeżeli będe z nim na zmianie, to będziemy w stanie ulotnić się na czas akcji- podziękował za pomysł Alexandra  - Kolejne osoby mogą być już tylko więźniami zaaresztowanymi za wykroczenie. Wcześniej dostaniecie mapę, więc nauczycie sie jej i będziecie dobrze wiedzieli gdzie iść i co mówić, żeby trafić do celi ze Skeeterem i tą dziewczyną
Spojrzał jeszcze po osobach, które się zgłosiły.
- Wyjście nie musi być też trudne, musicie tylko uważać, żeby nie rzucać się w oczy, ale nie być tez zbyt spokojnymi. Dopiero po ósmej godzinie więzienia człowiek przestaje tracić wiarę w uwolnienie, a wy będziecie tam tylko trochę. Eliksiry to dobry pomysł, ale musicie mieć plan B. Jeżeli kogoś z was wezmą odrazu na przesłuchanie, nie możecie zarzucić całego planu i robić rozróby, bo z twierdzy Tower nie da się zdobyć siłą
Robert Lupin
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2333-robert-lupin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-abbey-road-13 https://www.morsmordre.net/t3834-robert-lupin#71624
Re: Sala obrad [odnośnik]16.04.16 12:57
Mój post pewnie nic nie wniesie do zebrania, bo się ogólnie pogubiłam troszkę Laughing

Potter chyba nie za wiele mógł to zrobić. Nie mógł brać udziału w tej akcji, a przynajmniej nie powinien. Był aurorem, gdyby wpadł mógłby pożegnać się z pracą gdziekolwiek, a na razie musiał też myśleć o swojej żonie i dziecku, które było w drodze. Ale naprawdę chciał coś wymyślić. Tylko kompletnie nie wiedział co. Nie było go wtedy, nie znał wielu szczegółów sprawy, za co pewnie sam siebie chciał ochrzanić. Mógłby się zasłaniać swoim życiem prywatnym, ale każdy je miał. Więc Potter nie był jakimś wyjątkiem. Zmarszczył czoło słuchając tego co mówił Lupin. To miało jakiś sens. Barrowick na pewno by się zgodził. Nie mniej jednak nie chciał się wtrącać, bo nie miał nic mądrego do powiedzenia, chociaż oczywiście, jeżeli będzie mógł pomóc, to naturalnie wszyscy mogą liczyć na jego pomoc. Co do tego nie było wątpliwości.
W ogóle Charlus bardzo martwił się sytuacją w ministerstwie. Ten dekret, aresztowania, trzecia siła i Grindewald. To jakoś musiało być połączone, ale jeszcze nie wiedział jak. I to prawdopodobnie ta niewiedza doprowadzała go do szewskiej pasji.
Charlus Potter
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t798-charlus-potter https://www.morsmordre.net/t879-sowa-o-dumnym-imieniu-sowa#4044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-west-country-dolina-godryka-74 https://www.morsmordre.net/t2779-skrytka-bankowa-nr-230#44919
Re: Sala obrad [odnośnik]18.04.16 23:36
Wysłuchał w milczeniu uwag, skinął na większość z nich głową, lecz nie przestawał się wahać - ryzykowali w końcu wiele, ale czy troska o swoich ludzi nie powinna być ich, Zakonu, priorytetem? Nie zostawią nikogo z tyłu, nie skażą go na cierpienie, zapomnienie i, być może, okrutną śmierć w męczarniach; w końcu Adrien wspomniał o nie najlepszym stanie Luno, a ta uwaga spowodowała, że jakaś niewidzialna siła zacisnęła się na gardle Garretta.
Nie marnował jednak czasu na rozważanie nad tragizmem tej sytuacji; trzeba było działać, snuć plany, nie zatrzymywać się na potencjalną żałobę.
- Nie możemy ruszać od razu, powinniśmy odczekać kilka dni - rzucił, bo choć sam nie chciał zwlekać, zdawał sobie sprawę, że w tym wypadku pośpiech nie był ich przyjacielem. A jeszcze większe zaszkodzenie Cressidzie i Luno z pewnością nie było tym, czego potrzebowali najbardziej.
Z drugiej jednak strony, Garrett musiał walczyć z rozsądkiem, bo ten raz za razem podpowiadał, że w Tower zatrzymywano przecież osoby zagrażające porządkowi publicznemu, a nie przypadkowych przechodniów - czy nie powinna zatem istnieć duża szansa, że wkrótce magiczna policja zreflektuje się i szybko wypuści przypadkowych więźniów?
Ale trudno polegać na rozsądku: czy jakiekolwiek ostatnie działania Ministerstwa można było nazwać logicznymi?
Sugestia Samuela była odważna, ale może nie odchodziła za daleko od prawdy - co jeżeli za lekkomyślnymi i pozbawionymi głębszego sensu decyzjami Minister rzeczywiście stała osoba trzecia, której celem było działanie wyłącznie na swoją korzyść?
Ruszył z miejsca, tknięty nagle wcześniejszą uwagą Alexa, bo choć uzyskane informacje przypominały raczej rozrzucone chaotycznie elementy układanki, usilnie próbował złożyć je w całość. Powędrował spojrzeniem po ścianie, analizując kolejne nazwiska - swoje, Herewarda, Samuela, Luno i Cressidy, a także wszystkich innych osób zgromadzonych w sali. Nie spieszył się, by w końcu zauważyć dwie rzeczy; choć niewątpliwie zdziwiły go zwęglone powierzchnie piór podpisanych nazwiskami Bena i Ronana (do Wrighta powędrował pytającym, nierozumiejącym i pełnym lekkiej rezerwy spojrzeniem), to brak pióra Perseusa oprócz zaskoczenia przyniósł też wżerający się w umysł niepokój. Garrett starał się nie nadinterpretować wydarzeń poprzednich tygodni, ale złość mimowolnie ujawniała się mu zmarszczką na czole, a usta zacisnęły się w wąską linię. - Uważajcie na Perseusa Avery'ego - rzucił w końcu, nie rozumiejąc, ale chcąc zachować pełną ostrożność.
Bo miał pewność, że to nie skończy się dobrze.
Wkrótce wrócił do stołu, by kontynuować snucie planów z osobami, które wyraziły chęć wzięcia udziału w akcji odbicia więźniów z Tower; im dłużej się nad tym zastanawiał, tym mniej przemyślane mu się to zdawało, ale nie było już możliwości odwrotu.
Zresztą... w dzisiejszych czasach nie ma miejsca na racjonalność.

| to koniec - dziękuję wszystkim za zjawienie się na spotkaniu i sprawne odpisy! było nas na nim bardzo dużo i łatwo było się pogubić w natłoku postów, ale udało nam się zwycięsko dobrnąć do końca. na dniach ruszy akcja z Tower, a w fabularnym styczniu zaczną się misje dla zakonników niezaangażowanych w odbicie więźniów.
wkrótce też Mistrz Gry wynagrodzi Was punktami doświadczenia za udział w spotkaniu zakonu <3


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala obrad - Page 5 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311

Strona 5 z 19 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12 ... 19  Next

Sala obrad
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach