Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Dolina Glendalough
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Glendalough
Glendalough to malownicza dolina położona w irlandzkich górach Wicklow. U ich podnóży rozpościerają się dwa jeziora: Upper Lake i Lower Lake, nad którymi często zawisa gęsta mgła, czyniąc tutejsze widoki wręcz mistycznymi. Jednak nie tylko to ma wpływ na panujący tu niezwykły, baśniowy nastrój; pomimo pięknych krajobrazów, z jakiegoś powodu dolina nie jest zbyt często odwiedzana przez mugolskich turystów. Być może to miejsce budzi w nich niepokój, w końcu ptaki w koronach drzew ćwierkają z dziwnym przejęciem, a na powierzchni jeziora znikąd pojawiają się rozległe kręgi. Mówi się, że Upper Lake zostało zamieszkałe przez druzgotki oraz trytony, które są wyjątkowo nieskore do kontaktów z czarodziejami. Z tego właśnie powodu niezalecane są kąpiele w tych czarujących, choć wybitnie niebezpiecznych wodach.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 30.12.17 21:14, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Rozminąłem się ze śnieżką, ponieważ na całe szczęście kiedy przelatywała w miejscu gdzie jeszcze przed momentem stałem, ja już bezpiecznie znalazłem się w miękkim - chociaż nadal tak samo zimnym - śniegu. Byłem bardziej niż zadowolony z tego stanu rzeczy, bo byłem święcie przekonany, że oberwawszy śnieżką od Bena w najlepszym razie musiałbym się sam sobie wpisać do akt jako pacjenta. Swoją drogą cieszyłem się też, że wyszedłem z domu - siedząc nad książkami w domu lub w pracy nie miałem ostatnimi czasy zbyt wiele okazji do przebywania na świeżym powietrzu. Kiedy rozległy się gwizdy sędziego rozejrzałem się pobieżnie po boisku. Niestety Bertie został trafiony przez posąg i nie miałem okazji odwdzięczyć mu się za śnieżny prezent. Z naszej drużyny natomiast odpadł Moore - kolejny z graczy quidditcha obecnych na dzisiejszej bitwie.
Wstałem z ziemi i otrzepałem się ze śniegu, z lekkim niezadowoleniem stwierdzając, że zaczęły przemakać mi buty. Ogólnie zrobiło mi się jakoś zimniej - dopiero po chwili spostrzegłem, dlaczego. Wiatr nasilał się z każdą chwilą, zaczynając sypać nam śniegiem w oczy i przeszywać chłodem pomimo wielu warstw ciepłej odzieży. Instynktownie wycofałem się do reszty grupy, wyciągając w tym czasie różdżkę.
- Murusio! - wypowiedziałem po innych inkantację z niemą prośbą do Wendeliny, aby mi się udało. Miałem ważenie deja vu - wszędzie wkoło było biało, a ja miałem czułem się tak, jakbym zamarzał. Moje serce przyspieszyło znacznie rytmu gdy rozejrzałem się z przestrachem w oczach po twarzach otaczających mnie ludzi, jakbym nagle miał ujrzeć wśród nich mojego ojca. To wszystko było zbyt podobne. Czy moja Próba mogła okazać się prorocza? W bojowej gotowości zgrabiałe palce zacisnęły się na różdżce a oddech uwiązł w gardle, zaś kiedy potykając się straciłem równowagę już myślałem, że zarywa się pode mną lód. Zamknąłem oczy, wpadając przypadkiem na Hannah - zaraz jednak obróciłem się na pięcie i uniosłem różdżkę celując przez chwilę w kobietę, dopóki do mojego umysłu nie dotarło, że to nie jest Próba. Opuściłem oręż i wykrzywiłem usta w przepraszającym uśmiechu, nie wiedząc nawet czy w ogóle powinienem się z tego dziwnego zachowania tłumaczyć, bo nie do końca wiedziałem, jak.
Wstałem z ziemi i otrzepałem się ze śniegu, z lekkim niezadowoleniem stwierdzając, że zaczęły przemakać mi buty. Ogólnie zrobiło mi się jakoś zimniej - dopiero po chwili spostrzegłem, dlaczego. Wiatr nasilał się z każdą chwilą, zaczynając sypać nam śniegiem w oczy i przeszywać chłodem pomimo wielu warstw ciepłej odzieży. Instynktownie wycofałem się do reszty grupy, wyciągając w tym czasie różdżkę.
- Murusio! - wypowiedziałem po innych inkantację z niemą prośbą do Wendeliny, aby mi się udało. Miałem ważenie deja vu - wszędzie wkoło było biało, a ja miałem czułem się tak, jakbym zamarzał. Moje serce przyspieszyło znacznie rytmu gdy rozejrzałem się z przestrachem w oczach po twarzach otaczających mnie ludzi, jakbym nagle miał ujrzeć wśród nich mojego ojca. To wszystko było zbyt podobne. Czy moja Próba mogła okazać się prorocza? W bojowej gotowości zgrabiałe palce zacisnęły się na różdżce a oddech uwiązł w gardle, zaś kiedy potykając się straciłem równowagę już myślałem, że zarywa się pode mną lód. Zamknąłem oczy, wpadając przypadkiem na Hannah - zaraz jednak obróciłem się na pięcie i uniosłem różdżkę celując przez chwilę w kobietę, dopóki do mojego umysłu nie dotarło, że to nie jest Próba. Opuściłem oręż i wykrzywiłem usta w przepraszającym uśmiechu, nie wiedząc nawet czy w ogóle powinienem się z tego dziwnego zachowania tłumaczyć, bo nie do końca wiedziałem, jak.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Mowa może i nie poszła Joey'owi za dobrze (czego się akurat spodziewał, bo o ile miał "gadane", to w roli przywódcy się po prostu nie czuł), ale za to rzut śnieżką w końcu wyszedł mu jak na ścigającego przystało. Mimo więc zjawiskowego uniku Bill'a, pocisk bezbłędnie dosięgnął swój cel. I o ile Joe w pierwszej chwili uśmiechnął się zwycięsko, to już w następnej trochę pożałował, że jego przyjaciel musi teraz zejść z boiska. Rozłożył bezradnie ręce w przepraszającym geście. Taka gra. Pewnie i tak zaraz sam do niego dołączy, bo ileż pociągnie z tym swoim "jednym życiem"?
Nagle poczuł silniejszy powiew i odwrócił się od przeciwników, chcąc sprawdzić co się kroi. Alarmujące wołanie Bena zresztą nie było tu bez znaczenia.
Niebo zasnuły trochę nienaturalnie szybko kłębiące się czarne chmury, wiatr wzmagał się coraz bardziej, a na polu śnieżnej bitwy nie było gdzie się schować. Część osób jednak zdążyło już sięgnąć po różdżki. Dobrze kombinowali z tym murem, więc Joe również postanowił dorzucić do zaklęć swoją cegiełkę.
- Murusio! - zawołał starając się przekrzyczeć szum nadciągającego wiatru.
Zerknął jeszcze w stronę odchodzącego Moore'a nie będąc pewnym czy i jego nie dosięgnie wichura i chyba tylko dzięki temu jakimś łutem szczęścia dosłownie w ostatnim momencie dostrzegł nadciągającą w jego stronę śnieżkę ciśniętą przez Lisa. Odruchowo uchylił się przed nią starając uniknąć bliskiego spotkania z białym pociskiem i przy okazji zachować to swoje marne "jedno życie".
1 - zaklęcie
2 - unik
Nagle poczuł silniejszy powiew i odwrócił się od przeciwników, chcąc sprawdzić co się kroi. Alarmujące wołanie Bena zresztą nie było tu bez znaczenia.
Niebo zasnuły trochę nienaturalnie szybko kłębiące się czarne chmury, wiatr wzmagał się coraz bardziej, a na polu śnieżnej bitwy nie było gdzie się schować. Część osób jednak zdążyło już sięgnąć po różdżki. Dobrze kombinowali z tym murem, więc Joe również postanowił dorzucić do zaklęć swoją cegiełkę.
- Murusio! - zawołał starając się przekrzyczeć szum nadciągającego wiatru.
Zerknął jeszcze w stronę odchodzącego Moore'a nie będąc pewnym czy i jego nie dosięgnie wichura i chyba tylko dzięki temu jakimś łutem szczęścia dosłownie w ostatnim momencie dostrzegł nadciągającą w jego stronę śnieżkę ciśniętą przez Lisa. Odruchowo uchylił się przed nią starając uniknąć bliskiego spotkania z białym pociskiem i przy okazji zachować to swoje marne "jedno życie".
1 - zaklęcie
2 - unik
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'k100' : 61
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'k100' : 61
Duchy zdecydowanie potrzebowały atencji i było to w jakiś sposób jednocześnie ciekawe, jak momentami irytujące. Jednak przecież nie mogłam za bardzo kręcić nosem prawda? Zresztą, zdawało mi się też, że mam ważniejsze sprawy. Radość wpadała do mnie tylko na chwilę, by pozwolić zaatakować ponownie przygnębieniu, które zdawało się zostać stałą mojej jednostki i odchodziło ode mnie tylko na chwile, czasem sekundy, prawdziwej, niczym nie zmąconej radości która zgubiła już chyba drogę w moją stronę. Uniosłam zdziwione spojrzenie, by zaraz dobyć różdżki spoczywającej pewnie w kieszeni płaszcza. Zmarszczyłam lekko nos, zastanawiając się co należy zrobić i dokładnie jak uprzednio odpowiedź przyniosły mi głosy innych ludzi na boisku.
- Murusio! - wypowiedziałam więc, wykonując dłonią odpowiedni gest i mając nadzieję, że tym razem różdżka mnie posłucha.
- Murusio! - wypowiedziałam więc, wykonując dłonią odpowiedni gest i mając nadzieję, że tym razem różdżka mnie posłucha.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 9
'k100' : 9
Nawet Lunara zaczęła lekko przytupywać, kiedy tylko doleciała do niej ta przedziwna rymowanka. Cóż, musiała przyznać, że przeciwna drużyna miała nie tylko niezłego cela ale i pomysłowością mogli się pochwalić. Nie uśpiło to jednak jej czujności. Uważnie obserwowała grupę z żółtymi chustkami, niemal boleśnie będąc świadomą, jak dużą przewagę mają. Kolejne starcie nie miało być jednak jeszcze tym rozstrzygającym - ona przynajmniej nie zamierzała do tego dopuścić. Kiedy więc tylko znów dostrzegła, że w jej kierunku leci śniegowa kula... spróbowała uskoczyć, uważając jednocześnie by nie wpaść twarzą w śnieżny puch! To w końcu nie pora była na robienie aniołów na ziemi...
Lunara niemal czuła pod skórą, że ich bitwa prędzej czy później znów zostanie czymś przerwana. Niemal jak na zawołanie, na niebie pojawiły się zaraz czarne chmury a porywisty wiatr zaczął szarpać jej ubraniem. Westchnęła tylko cicho, próbując jakoś przytrzymać włosy by nie wpadały jej do oczu. No jak nic! Zwyczajnie się przeziębi na tych śnieżkach, i to tak porządnie! Nie namyślając się wcale więcej, ponownie wyciągnęła z kieszeni różdżkę, unosząc ją w górę. Oby tym razem magia okazała się nieco bardziej usłuchana!
- Murusio! - zawołała.
#1 unik, #zaklęcie
Lunara niemal czuła pod skórą, że ich bitwa prędzej czy później znów zostanie czymś przerwana. Niemal jak na zawołanie, na niebie pojawiły się zaraz czarne chmury a porywisty wiatr zaczął szarpać jej ubraniem. Westchnęła tylko cicho, próbując jakoś przytrzymać włosy by nie wpadały jej do oczu. No jak nic! Zwyczajnie się przeziębi na tych śnieżkach, i to tak porządnie! Nie namyślając się wcale więcej, ponownie wyciągnęła z kieszeni różdżkę, unosząc ją w górę. Oby tym razem magia okazała się nieco bardziej usłuchana!
- Murusio! - zawołała.
#1 unik, #zaklęcie
You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
The member 'Lunara Greyback' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 15, 33
'k100' : 15, 33
Mogłaby przysiąc, że widziała, jak Matt uchylił się dokładnie we właściwej sekundzie, umożliwiającej mu uniknięcie śnieżnego pocisku.
-Skurczybyk- mruknęła z uznaniem, szybko przerzucając jednak swoją uwagę na plecy schodzącego właśnie z boiska Billy'ego.
-Na Merlina, Moore, znowu muszę ratować honor drużyny!- Rzuciła na wpół żartobliwie, a na wpół gderliwie, posyłając jednak poległemu na polu śnieżnej bitwy zawodnikowi szeroki uśmiech. Ta strata wymagała zemsty; zanim jednak zdążyła chociażby schylić się po śnieg lub przeczesać wzrokiem tłum w poszukiwaniu ofiary, pole widzenia zamigotało nagle i stało się zupełnie czarne. Zaklęła pod nosem, niecierpliwym gestem odgarniając z twarzy burzę loków (niektóre z nich musiała w sposób bynajmniej nieelegancki wypluć z ust) i rozglądając się dookoła. Dopiero wtedy, ocuciwszy się odrobinę z ferworu walki, dostrzegła, jak silnie pociemniało niebo pozbawione dotychczasowych promieni słońca. Mogłaby znieść tę ciemność, gdyby tylko nie przeklęty wiatr, wdzierający się pod raczej lichą osłonę płaszcza i szczypiący i tak zmarzniętą już skórę policzków. Zimno, jak się okazało, również nie miało pozostać największą przyczyną jej zmartwień; chwilę później bardziej gwałtowny podmuch powietrza przesunął ją o dobry cal w śniegu, w upokarzający sposób przypominając, że jej postura skrzata domowego nie była absolutnie niczym w starciu z siłami przyrody. Wymamrotała pod nosem przekleństwo, które zresztą wiatr natychmiast wtłoczył jej na powrót do ust, po czym zgrabiałą z zimna ręką wysupłała z kieszeni płaszcza różdżkę.
-Murusio!- Zawołała bez przekonania, próbując wykonać delikatny tylko ruch dłonią, co pod wpływem zamieci przypominało raczej opętańcze, usilne staranie wetknięcia tejże różdżki w czyjeś oko. Mogła jedynie mieć nadzieję, że zaklęcie zamierzało istotnie zadziałać i ukrócić jej rozpaczliwe próby pozostania na nogach.
-Skurczybyk- mruknęła z uznaniem, szybko przerzucając jednak swoją uwagę na plecy schodzącego właśnie z boiska Billy'ego.
-Na Merlina, Moore, znowu muszę ratować honor drużyny!- Rzuciła na wpół żartobliwie, a na wpół gderliwie, posyłając jednak poległemu na polu śnieżnej bitwy zawodnikowi szeroki uśmiech. Ta strata wymagała zemsty; zanim jednak zdążyła chociażby schylić się po śnieg lub przeczesać wzrokiem tłum w poszukiwaniu ofiary, pole widzenia zamigotało nagle i stało się zupełnie czarne. Zaklęła pod nosem, niecierpliwym gestem odgarniając z twarzy burzę loków (niektóre z nich musiała w sposób bynajmniej nieelegancki wypluć z ust) i rozglądając się dookoła. Dopiero wtedy, ocuciwszy się odrobinę z ferworu walki, dostrzegła, jak silnie pociemniało niebo pozbawione dotychczasowych promieni słońca. Mogłaby znieść tę ciemność, gdyby tylko nie przeklęty wiatr, wdzierający się pod raczej lichą osłonę płaszcza i szczypiący i tak zmarzniętą już skórę policzków. Zimno, jak się okazało, również nie miało pozostać największą przyczyną jej zmartwień; chwilę później bardziej gwałtowny podmuch powietrza przesunął ją o dobry cal w śniegu, w upokarzający sposób przypominając, że jej postura skrzata domowego nie była absolutnie niczym w starciu z siłami przyrody. Wymamrotała pod nosem przekleństwo, które zresztą wiatr natychmiast wtłoczył jej na powrót do ust, po czym zgrabiałą z zimna ręką wysupłała z kieszeni płaszcza różdżkę.
-Murusio!- Zawołała bez przekonania, próbując wykonać delikatny tylko ruch dłonią, co pod wpływem zamieci przypominało raczej opętańcze, usilne staranie wetknięcia tejże różdżki w czyjeś oko. Mogła jedynie mieć nadzieję, że zaklęcie zamierzało istotnie zadziałać i ukrócić jej rozpaczliwe próby pozostania na nogach.
Penny Vause
Zawód : ścigająca Jastrzębi z Falmouth
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Holy light, oh, burn the night, oh keep the spirits strong
Watch it grow, child of wolf
Keep holdin' on
Watch it grow, child of wolf
Keep holdin' on
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Penny Vause' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Jak to się stało — wciąż nie wiedziała, nie potrafiła pojąć jak do tego doszło. Kiedy spojrzała w bok twarda jak skała śnieżka trafiła Moore'a, a to oznaczało tylko jedno — została sama na polu bitwy. Nie było jej już do śmiechu. Szeroko otwartymi oczami, z posępną miną śledziła go wzrokiem, gdy schodził z boiska, oddala się. Nie lubiła tego — patrzeć na jego plecy, obserwować jak odchodzi. Za każdym razem bała się, że tak już zostanie, a on nie wróci, nawet nie obejrzy się na nią przez ramię, pójdzie dalej, zostawiając ją gdzieś za sobą. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu trwoga wstrząsała jej sercem, gula ściskała gardło, nie pozwalając wydobyć z siebie dźwięku. Nie zorientowała się, gdy pogoda uległa całkowitej zmianie. Spojrzała w kierunku nieba, które nagle przysłoniło się chmurami i zmarszczyła brwi. Wiatr rozwiał jej grzywkę, a zaraz po niej włosy, kolił zmrużone oczy. Do tego wszystkiego coś uderzyło ją z boku. Zachwiała się i upadła w śnieg, zupełnie zdezorientowana takim obrotem spraw. Z zaskoczeniem spojrzała na Alexandra, który celował w nią różdżką.
— Co u licha...
Rozchyliła usta, nie będąc w stanie nic powiedzieć, jedynie wpatrywała się w niego pełna szoku i niezrozumienia. Przepraszający uśmiech na niewiele się zdał, ale oprzytomniała w porę i podniosła się z ziemi, zerkając na Selwyna. Wyciągnąwszy po raz kolejny różdżkę odruchowo skierowała ją w nieboskłon.
— Murusio!
— Co u licha...
Rozchyliła usta, nie będąc w stanie nic powiedzieć, jedynie wpatrywała się w niego pełna szoku i niezrozumienia. Przepraszający uśmiech na niewiele się zdał, ale oprzytomniała w porę i podniosła się z ziemi, zerkając na Selwyna. Wyciągnąwszy po raz kolejny różdżkę odruchowo skierowała ją w nieboskłon.
— Murusio!
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Poetyckie dywagacjie skończyły się równie szybko, jak zaczęły, a historia - o dziwo - zdawała się mieć nawet puentę. Pod nosem gdzieś nawet zabłąkał mi się uśmiech, zaś wzrok meandrował między śnieżkami przerzucanymi przez linie boiska, czuwając nad tym, czy aby żadna nie zmierza w moim kierunku. Byłem niemal pewien, że ta wyrzucona przeze mnie dosięgnęła Joego, choć mogła minąć go o cal - młodszy z Wrightów był jednak nieco mniejszą powierzchnią do wycelowania, a ponadto nie raz widziałem już tę bahankę wykazującą się nienajgorszą zwinnością.
Zamiast jednak skupiać się na werdykcie sędziów, musiałem przenieść uwagę na wzmagający się wiatr i nagłe załamanie pogodowe, dochodząc do wniosku, że duchy posiadały iście specyficzne poczucie humoru.
- Murusio! - poszedłem w ślad za pozostałymi, licząc na to, że bariera okaże się skuteczna.
Zamiast jednak skupiać się na werdykcie sędziów, musiałem przenieść uwagę na wzmagający się wiatr i nagłe załamanie pogodowe, dochodząc do wniosku, że duchy posiadały iście specyficzne poczucie humoru.
- Murusio! - poszedłem w ślad za pozostałymi, licząc na to, że bariera okaże się skuteczna.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Dolina Glendalough
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia