Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia
Dolina Glendalough
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Glendalough
Glendalough to malownicza dolina położona w irlandzkich górach Wicklow. U ich podnóży rozpościerają się dwa jeziora: Upper Lake i Lower Lake, nad którymi często zawisa gęsta mgła, czyniąc tutejsze widoki wręcz mistycznymi. Jednak nie tylko to ma wpływ na panujący tu niezwykły, baśniowy nastrój; pomimo pięknych krajobrazów, z jakiegoś powodu dolina nie jest zbyt często odwiedzana przez mugolskich turystów. Być może to miejsce budzi w nich niepokój, w końcu ptaki w koronach drzew ćwierkają z dziwnym przejęciem, a na powierzchni jeziora znikąd pojawiają się rozległe kręgi. Mówi się, że Upper Lake zostało zamieszkałe przez druzgotki oraz trytony, które są wyjątkowo nieskore do kontaktów z czarodziejami. Z tego właśnie powodu niezalecane są kąpiele w tych czarujących, choć wybitnie niebezpiecznych wodach.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 30.12.17 21:14, w całości zmieniany 2 razy
Jedynie Matthew zdołał umknąć przed śnieżką, którą posłał w jego stronę Penny. Za to drużyna biała zdobyła za trafienie Josepha i Lunary kolejne 10 punktów. Szala coraz bardziej przechylała się na stronę zwycięscy, ale połowa zgromadzenia duchów, która była po stronie drużyny żółtej, nie zaprzestała energicznie jej dopingować! Sędzia gwizdnął głośno i wskazał Josephowi, by zszedł z boiska. Rolę kapitana drużyny białej przejęła Justine.
W drużynie żółtej doskonały, śnieżny mur zbudowali Florean, Pomona, Hannah i Alexander. Wzmocniony trzema bardzo dobrze rzuconymi zaklęciami powstrzymał wiatr i ochronił całą drużynę. Wśród graczy drużyny białej tylko Benjamin zdołał postawić zaklęciem mur i chociaż był on mocną ochroną, rozpadł się, gdy uderzyła w niego wichura, później mknąc na członków drużyny żółtej, by w końcu rzucić ich na plecy i nabić kilka kolejnych siniaków.
Pogodowa anomalia szybko minęło, a zza chmur znów wyjrzało słońce, zalewając zziębnięte twarze graczy odrobiną ciepła. Sędzia gwizdnął na Sophię, by poprowadziła swoją drużynę dalej do boju - zaczynali.
| Czas na odpis wynosi 24h. Zaczyna drużyna żółta - pierwszy post zamieszcza Sophia.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 70:20
W drużynie żółtej doskonały, śnieżny mur zbudowali Florean, Pomona, Hannah i Alexander. Wzmocniony trzema bardzo dobrze rzuconymi zaklęciami powstrzymał wiatr i ochronił całą drużynę. Wśród graczy drużyny białej tylko Benjamin zdołał postawić zaklęciem mur i chociaż był on mocną ochroną, rozpadł się, gdy uderzyła w niego wichura, później mknąc na członków drużyny żółtej, by w końcu rzucić ich na plecy i nabić kilka kolejnych siniaków.
Pogodowa anomalia szybko minęło, a zza chmur znów wyjrzało słońce, zalewając zziębnięte twarze graczy odrobiną ciepła. Sędzia gwizdnął na Sophię, by poprowadziła swoją drużynę dalej do boju - zaczynali.
| Czas na odpis wynosi 24h. Zaczyna drużyna żółta - pierwszy post zamieszcza Sophia.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 70:20
- Życia:
L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Sophia Carter - + 270/270 2. Frederick Fox + + 270/270 3. Edna Stalk - + 216/216 4. Penny Vause + + 227/232 5. Pomona Sprout + + 207/207 6. Hannah Wright + + 210/215 7. Alexander Selwyn + + 215/215 8. Florean Fortescue - + 200/210 9. Billy Moore- - -
Drużyna Samuela:L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Maxine Desmond- - - 2. Samuel Skamander- - - 3. Joseph Wright- - - 4. Justine Tonks - + 217/232 5. Brendan Weasley- - - 6. Lunara Greyback - + 154/174 (-5) 7. Bertie Bott- - - 8. Matthew Bott + + 184/194 9. Benjamin Wright - + 290/290
Sama nie wiedziała, czemu zaklęcie nie wyszło, choć z zaklęciami z zakresu obrony przed czarną magią radziła sobie nadzwyczaj dobrze, ta dziedzina była jej nieustannie potrzebna w pracy i bardzo dbała o rozwijanie tych umiejętności. Promień jej zaklęcia nie uformował muru, z różdżki wypadła jedna licha cegła, która potoczyła się po śniegu i zdecydowanie nie mogła uchronić nikogo przed wiatrem. Na szczęście inni poradzili sobie z wyzwaniem dużo lepiej i drużyna uniknęła przewrócenia przez silny wiatr, choć ich przeciwnicy mieli mniej szczęścia.
Wiatr po chwili ustał, gdy duchy najwyraźniej zdały sobie sprawę że tym sposobem tylko przeszkadzają graczom i uniemożliwiają im kontynuowanie bitwy. Sophia szybko zerknęła w stronę przeciwników; zostało ich zaledwie czworo, podczas gdy jej drużyna liczyła sobie dwukrotnie więcej graczy.
- Świetna robota, drużyno! – pochwaliła z aprobatą stworzony przez nich mur oraz wcześniejsze poczynania podczas uników i ataku. – Ale, choć zostało nas więcej, to jeszcze nie koniec gry. Nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika, nawet gdy wydaje się, że mamy przewagę. Zbliżamy się do decydującego momentu gry, więc nie możemy spocząć na laurach, czas kontynuować to, co tak dobrze zaczęliśmy, i odesłać resztę naszych przeciwników do domu!
Znów nabrała garść śniegu, formując śnieżkę.
- Do dzieła! – krzyknęła, posyłając śniegową kulę w stronę postawnego Benjamina, który wydawał się dość groźnym rywalem.
| 1 - retoryka, 2 - rzut
Wiatr po chwili ustał, gdy duchy najwyraźniej zdały sobie sprawę że tym sposobem tylko przeszkadzają graczom i uniemożliwiają im kontynuowanie bitwy. Sophia szybko zerknęła w stronę przeciwników; zostało ich zaledwie czworo, podczas gdy jej drużyna liczyła sobie dwukrotnie więcej graczy.
- Świetna robota, drużyno! – pochwaliła z aprobatą stworzony przez nich mur oraz wcześniejsze poczynania podczas uników i ataku. – Ale, choć zostało nas więcej, to jeszcze nie koniec gry. Nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika, nawet gdy wydaje się, że mamy przewagę. Zbliżamy się do decydującego momentu gry, więc nie możemy spocząć na laurach, czas kontynuować to, co tak dobrze zaczęliśmy, i odesłać resztę naszych przeciwników do domu!
Znów nabrała garść śniegu, formując śnieżkę.
- Do dzieła! – krzyknęła, posyłając śniegową kulę w stronę postawnego Benjamina, który wydawał się dość groźnym rywalem.
| 1 - retoryka, 2 - rzut
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 22, 11
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
#1 'k100' : 22, 11
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
Słowa Sophie były motywujące do działania, ale sędzia gwizdnął donośnie z dezaprobatą.
Drużyna Sophii nie zdobywa bonusu w tej kolejce.
| To był tylko post uzupełniający, możecie swobodnie grać dalej!
Drużyna Sophii nie zdobywa bonusu w tej kolejce.
| To był tylko post uzupełniający, możecie swobodnie grać dalej!
Naprawdę się udaje. Piękne machnięcie różdżką piękną stylistyką nadgarstka, wyraźnie wypowiedziana formuła zaklęcia i nagle staje się cud. Aż nie mogę wyjść z podziwu, wyczarowywanie powietrza nie poszło mi tak dobrze. Widocznie niektóre zaklęcia mi wychodzą, inne nie. Gorzej, że rzucanie śnieżek w ataku też nie jest moją mocną stroną, ale to nic. Mimo wszystko udaje mi się wcelować w Lunarę, co także mnie dziwi, bo ta moja kula to nie za szybko leciała. I tak jestem z siebie dumna. Uśmiecham się serdecznie ciesząc się zimowym szaleństwem. Z przeciwnej drużyny odpada kolejna osoba i zostają na polu walki raptem cztery osoby. Z początku wydawało mi się, że to my będziemy drużyną przegraną, ale czas pokazuje coś zupełnie innego. Jednak mam w pamięci, że nie wszystko jest jeszcze stracone i grupa biała może nas z powodzeniem jeszcze przetrzebić. Ta myśl dodaje mi motywacji.
Wichura mija, mury stoją pewnie, przynajmniej te nasze. Niestety nasi przeciwnicy znów mają mniej szczęścia. Wiatr niemal zmiata ich z powierzchni ziemi, czy raczej powoduje wyłożenie się na niej. Krzywię się, bo to bez dwóch zdań musi boleć. Poprawiam jeszcze czapkę i oddycham z ulgą wraz z widokiem przegonionych chmur oraz jasnego słońca świecącego na niebie. Od razu robi się cieplej, chociaż muszę przyznać, że to niewielka pociecha. Stoimy tutaj już tak długo, że zdążyłam trochę zmarznąć. Podskakuję więc trochę w miejscu w celu rozgrzania się. Niestety przemowa naszej kapitan nie jest ani trochę inspirująca tym razem, ale to nie szkodzi. I tak zamierzamy przecież dać z siebie wszystko.
Tym razem moim celem staje się Matt, gdyż wszystkich innych z drużyny żółtej już próbowałam sięgnąć. Nie chcę zostać uznana za wredną lub kogoś, kto się uwziął na daną osobę. Obawiam się tylko, że właśnie w tym momencie kończy mi się wybór. Nic to, jakoś sobie poradzimy. Może akurat zaraz zejdę z boiska do pysznych przekąsek i nie będę mieć więcej takiego dylematu. Zobaczymy. Teraz potrzeba pląsów trochę utrudnia celowanie. Dobrze, że muzyka jest super.
Wichura mija, mury stoją pewnie, przynajmniej te nasze. Niestety nasi przeciwnicy znów mają mniej szczęścia. Wiatr niemal zmiata ich z powierzchni ziemi, czy raczej powoduje wyłożenie się na niej. Krzywię się, bo to bez dwóch zdań musi boleć. Poprawiam jeszcze czapkę i oddycham z ulgą wraz z widokiem przegonionych chmur oraz jasnego słońca świecącego na niebie. Od razu robi się cieplej, chociaż muszę przyznać, że to niewielka pociecha. Stoimy tutaj już tak długo, że zdążyłam trochę zmarznąć. Podskakuję więc trochę w miejscu w celu rozgrzania się. Niestety przemowa naszej kapitan nie jest ani trochę inspirująca tym razem, ale to nie szkodzi. I tak zamierzamy przecież dać z siebie wszystko.
Tym razem moim celem staje się Matt, gdyż wszystkich innych z drużyny żółtej już próbowałam sięgnąć. Nie chcę zostać uznana za wredną lub kogoś, kto się uwziął na daną osobę. Obawiam się tylko, że właśnie w tym momencie kończy mi się wybór. Nic to, jakoś sobie poradzimy. Może akurat zaraz zejdę z boiska do pysznych przekąsek i nie będę mieć więcej takiego dylematu. Zobaczymy. Teraz potrzeba pląsów trochę utrudnia celowanie. Dobrze, że muzyka jest super.
( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
- Przepraszam - powiedziałem do Hannah, chcąc pomóc jej wstać, jednak poradziła sobie sama. Było mi głupio, kropnie głupio, lecz jednocześnie wspomnienie było zbyt realistyczne, za bardzo prawdziwe, abym przeszedł obok niego obojętnie. Byłem dość poruszony. - Naprawdę przepraszam, nie chciałem cię przewrócić, ani przestraszyć. Przypomniało mi się coś nie do końca przyjemnego i chyba na moment odleciałem - powiedziałem, jednocześnie starając się jakoś wpaść na to, co mógłbym zrobić w zamian zadośćuczynienia. Próba była bowiem dziwnym tematem, nie byłem pewien czy nie napawała mnie czasem za bardzo lękiem, mimo iż uważałem ją za coś niezwykle dobrego, co mogło mi się w życiu przytrafić. Nadała mojemu życiu sens, kiedy nie mogłem znaleźć go w czymkolwiek innym. Teraz miałem jednak wyrzuty sumienia, nie miałem zamiaru nikogo przecież poturbować, a i Jaimie na pewno nie będzie tym zdarzeniem zachwycony.
Nadal kręciłem się koło Wrightówny, kiedy nadeszło kolejny sygnał do ataku. Naszych przeciwników została już tylko garstka, mieliśmy wygraną już praktycznie w garści - ale tylko pod warunkiem, że nie spoczniemy na laurach. Pogoda zmieniała się momentalnie, toteż pozwoliłem sobie w czasie lepienia śnieżki i wsłuchiwania się w zagrzewającą nas do walki Sophię wystawić twarz do słońca. Poczułem się prawie jak w czerwcu, na kilka chwil przypominając sobie, że nie mamy właśnie stycznia tylko tak właściwie początek lata.
Przeraźliwy dźwięk gwizdka przerwał moje pogodowe dywagacje - tym razem mowa naszej pani kapitan nie spodobała się za bardzo sędziemu, bowiem zagwizdał doniośle. Wzruszyłem na to tylko ramionami, po czym wziąłem zamach i posłałem śnieżkę w kierunku Justine.
- Orientuj się, Tonks! - zawołałem, poniekąd ostrzegając czarownicę przed atakiem.
Nadal kręciłem się koło Wrightówny, kiedy nadeszło kolejny sygnał do ataku. Naszych przeciwników została już tylko garstka, mieliśmy wygraną już praktycznie w garści - ale tylko pod warunkiem, że nie spoczniemy na laurach. Pogoda zmieniała się momentalnie, toteż pozwoliłem sobie w czasie lepienia śnieżki i wsłuchiwania się w zagrzewającą nas do walki Sophię wystawić twarz do słońca. Poczułem się prawie jak w czerwcu, na kilka chwil przypominając sobie, że nie mamy właśnie stycznia tylko tak właściwie początek lata.
Przeraźliwy dźwięk gwizdka przerwał moje pogodowe dywagacje - tym razem mowa naszej pani kapitan nie spodobała się za bardzo sędziemu, bowiem zagwizdał doniośle. Wzruszyłem na to tylko ramionami, po czym wziąłem zamach i posłałem śnieżkę w kierunku Justine.
- Orientuj się, Tonks! - zawołałem, poniekąd ostrzegając czarownicę przed atakiem.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Trochę zrzedła mi mina, kiedy zamiast potężnej wiązki światła z mojej różdżki ulotniły się strzępki mgły, nakazując mi zapomnieć o rzuceniu skutecznego zaklęcia na czas - na szczęście Zakonnicy wykazali się więszym sprytem, stawiając silny mur także przede mną. Oczyma wyobraźni niemal widziałem ostre jak brzytwa spojrzenie Hani, świętującej moją porażkę.
- Zawsze uważałem, że miarą dobrej zabawy są pamiątki na ciele. Jeśli wyjdę stąd bez żadnych siniaków, okaże się, że była to niezbyt rozrywkowa bitwa. - Postanowiłem uprzedzić ją z komentarzem, materializując się gdzieś w pobliżu, obok Selwyna, na którego po chwili przeniosłem nieco badawcze spojrzenie, zastanawiając się, co go rozproszyło.
Przerzedzona drużyna przeciwników wyglądała dość marnie, nie pozostawiając mi zbyt wielkiego wyboru na kolejny cel. Mój wzrok zatrzymał się na Lunarze, przypominając sobie, że wisiałem jej odwet - i to w jej kierunku posłałem swoją śnieżkę.
- Zawsze uważałem, że miarą dobrej zabawy są pamiątki na ciele. Jeśli wyjdę stąd bez żadnych siniaków, okaże się, że była to niezbyt rozrywkowa bitwa. - Postanowiłem uprzedzić ją z komentarzem, materializując się gdzieś w pobliżu, obok Selwyna, na którego po chwili przeniosłem nieco badawcze spojrzenie, zastanawiając się, co go rozproszyło.
Przerzedzona drużyna przeciwników wyglądała dość marnie, nie pozostawiając mi zbyt wielkiego wyboru na kolejny cel. Mój wzrok zatrzymał się na Lunarze, przypominając sobie, że wisiałem jej odwet - i to w jej kierunku posłałem swoją śnieżkę.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Śnieżki znów przecięły powietrze - Sophia wycelowała w Bena (ST=76), Frederick w Lunarę (ST=115), Pomona w Matta (ST=25), a Alexander w Justine, ale coś musiało mu przesłonić na chwilę wzrok, bo biała kulka wylądowała na nosie Laverne de Montmorency. Czarownica zaszlochała gorzko, strzepując ze swojej jasnej twarzy śnieg i zaraz nabrała świeżego w swoje dłonie, by ulepić z niego pocisk, który wycelowała w Alexandra.
- Damy w opresji się ratuje, a nie atakuje, młodzieńcze! - zawołała do niego oburzona, otrzepując palce z białego puchu.
W związku z tym, że Joseph został trafiony i musiał zejść z boiska, jego miejsce jako kapitana musiała zająć Justine.
| Czas na odpis wynosi 24h. Zaczyna drużyna biała - pierwszy post zamieszcza Justine (rzut na retorykę, duszne psoty oraz atak). Reszta drużyny wykonuje unik. Prócz tego w tej kolejce posta zamieszcza Alexander, ponieważ leci w niego śnieżka od posągu - ST uniku wynosi 40.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 70:20
- Damy w opresji się ratuje, a nie atakuje, młodzieńcze! - zawołała do niego oburzona, otrzepując palce z białego puchu.
W związku z tym, że Joseph został trafiony i musiał zejść z boiska, jego miejsce jako kapitana musiała zająć Justine.
| Czas na odpis wynosi 24h. Zaczyna drużyna biała - pierwszy post zamieszcza Justine (rzut na retorykę, duszne psoty oraz atak). Reszta drużyny wykonuje unik. Prócz tego w tej kolejce posta zamieszcza Alexander, ponieważ leci w niego śnieżka od posągu - ST uniku wynosi 40.
Punktacja drużyn (żółta:biała) 70:20
- Życia:
L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Sophia Carter - + 270/270 2. Frederick Fox + + 270/270 3. Edna Stalk - + 216/216 4. Penny Vause + + 227/232 5. Pomona Sprout + + 207/207 6. Hannah Wright + + 210/215 7. Alexander Selwyn + + 215/215 8. Florean Fortescue - + 200/210 9. Billy Moore- - -
Drużyna Samuela:L.p. Postać Życie I Życie II Obraż., PŻ i kary 1. Maxine Desmond- - - 2. Samuel Skamander- - - 3. Joseph Wright- - - 4. Justine Tonks - + 217/232 5. Brendan Weasley- - - 6. Lunara Greyback - + 154/174 (-5) 7. Bertie Bott- - - 8. Matthew Bott + + 184/194 9. Benjamin Wright - + 290/290
I nagle nie wiedząc kiedy, nie wiedząc jak, próbując dopasować się do poszczególnych sytuacji, od rzucania śnieżek, przez unikanie ich po różne przygody serwowane nam przez duchy zrozumiałam, że to ja zostałam kapitanem, a nasza została znacznie uszczuplona. Rozejrzałam się po boisku zatrzymując spojrzenie na Benie, by zaraz zerknąć na Matta na na końcu na Lunarę.
Ja i przemowy? Trudno mi było to sobie wyobrazić, ale przecież, jakoś powinnam zagrzać tych, co pozostali.
- Tego się nie spodziewałam. - mruknęłam do siebie najpierw, jakby jeszcze trawiąc to co się zdarzyło, ż tylu osób o odrobinę silniejszym charakterem to ja miałam teraz wygłaszać przemowy. I jak zwykle, jedynie pustka towarzyszyła mi wtedy, gdy miałam coś powiedzieć. Jak zwykle genialnie.
- No dobra! - podniosłam trochę głos, już właściwie krzyczałam, do tych ostatnich, trzech osób które razem ze mną jeszcze walczyły. - Siła wroga jest dwukrotnie większa, ale czyż na niemożliwym świat jest postawiony? - spróbowałam wykrzesać z siebie jakieś pokrzepiające słowa, ale chyba wskazywanie na to jak wielu jest ich, a jak mało nas nie było dobrym pomysłem. - Celujmy więc jakby tak, jak celować potrafimy. Poślijmy chociaż kilku z nich na śniegową śmierć! - zaśmiałam się nerwowo, nie bardzo wiedząc skąd i jakim cudem owy śmiech wydarł się z moich ust. Ale nie kwestionowałam tego. Odpuściłam, schylając się po śnieg który ulepiłam w okrągły śnieżny pocisk i posłałam go w stronę Fox'a, właściwie nie będąc pewną, czemu za cel obrałam właśnie jego.
Ja i przemowy? Trudno mi było to sobie wyobrazić, ale przecież, jakoś powinnam zagrzać tych, co pozostali.
- Tego się nie spodziewałam. - mruknęłam do siebie najpierw, jakby jeszcze trawiąc to co się zdarzyło, ż tylu osób o odrobinę silniejszym charakterem to ja miałam teraz wygłaszać przemowy. I jak zwykle, jedynie pustka towarzyszyła mi wtedy, gdy miałam coś powiedzieć. Jak zwykle genialnie.
- No dobra! - podniosłam trochę głos, już właściwie krzyczałam, do tych ostatnich, trzech osób które razem ze mną jeszcze walczyły. - Siła wroga jest dwukrotnie większa, ale czyż na niemożliwym świat jest postawiony? - spróbowałam wykrzesać z siebie jakieś pokrzepiające słowa, ale chyba wskazywanie na to jak wielu jest ich, a jak mało nas nie było dobrym pomysłem. - Celujmy więc jakby tak, jak celować potrafimy. Poślijmy chociaż kilku z nich na śniegową śmierć! - zaśmiałam się nerwowo, nie bardzo wiedząc skąd i jakim cudem owy śmiech wydarł się z moich ust. Ale nie kwestionowałam tego. Odpuściłam, schylając się po śnieg który ulepiłam w okrągły śnieżny pocisk i posłałam go w stronę Fox'a, właściwie nie będąc pewną, czemu za cel obrałam właśnie jego.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
--------------------------------
#3 'k100' : 63
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Duszne psoty' :
--------------------------------
#3 'k100' : 63
Walka szło mocno nie tak a szanse białych na zwycięstwo malały z każdą chwilą. Chwilą niezwykle dramatyczną, bowiem reprezentanci nieskazitelnej drużyny topnieli w oczach, zasilając szeregi osób znajdujących się na polance tuż obok. Na placu boju ostała się ich zaledwie garstka - a Wright głębokim westchnięciem rozpaczy pożegnał oddalającego się w siną dal brata. Na szczęście na miejscu ciągle znajdowała się Hania, cóż z tego, że w drużynie przeciwnej. Zebrał się więc w sobie, obserwując czyhające na niego niebezpieczeństwa w postaci śnieżek lub złośliwych duszków. Ewentualnie załamania pogody, które przed momentem dosłownie rozwiały jego nadzieję na wygranie tego okrutnego sparingu. On sam zdołał się ochronić przed murem, ale reszta popadała jak kawki. Zamierzał nadrobić straty oraz ustać na nogach, chociaż robiło się mu coraz zimniej. Porwał kubek gorącej herbaty, oferowanej przez organizatorów, po czym, rozgrzany szaleńczą przemową Tonks - no, nie wyszła jej najlepiej, właściwie poczuł się jeszcze bardziej zmarnowany niż przedtem - postanowił umknąć z toru szybko mknącej w jego stronę śnieżki, posłanej przez Sophię.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Dolina Glendalough
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Irlandia