Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny elektrowni Battersea
Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
Magnusowi udało się zaatakować tajemniczą istotę i pożywić się jej energią; Drew zdołał przeciąć jego skórę - czarna krew trysnęła, obryzgując pierś czarodzieja, rozległ się krzyk - rozpaczliwy i wściekły zarazem. Antonia wyszła z ukrycia i dołączyła do pozostałych, uspokajając lekko Rowle'a. Niekończąca się walka zapewne trwałaby dalej - jedna z istot była dogorywająca, ale wciąż żywa i zdeterminowana, druga odniosła zaledwie lekkie obrażenia - gdyby nie przezorny ruch Cynerika; wysoki mur odgrodził czarodziejów od pozostałych istot, odgradzając jednych od drugich. Mur nie był wytrzymały, z pewnością nie wytrzyma długo, ale podaruje wam cenne sekundy, które z całą pewnością są wam potrzebne.
Francuz nie zdołał wyprowadzić ataku, a zaklęcie Valerija nie odniosło pożądanego skutku.
Alarm wył nieprzerwanie - aż nagle się urwał; dziwnie, niepokojąco. Wraz z nim zgasły światła, a moment później ziemia zatrzęsła się ponownie, zwalając z nóg was wszystkich. Trzęsienie było najsilniejsze ze wszystkich, jakie dotąd zaznaliście. Grupa znajdująca się wciąż przy wejściu do elektrowni poczuła gruzy lecące z chwiejnego muru - za moment się rozsypie - nie tylko z muru, sypał się również sufit, elektrownia zaczynała się zawalać. Jeśli zostaniecie w tym samym miejscu - prawdopodobnie zginiecie. Valerij i Apo słyszeli trzask wyłamanych drzwi, istniała jednak szansa, że murusio rzucone przez alchemika pozostało stabilne. Nikt z was nie widział nic oprócz ciemności - Apo nie wiedział, co robi człowiek z łopatą ani czy w tym momencie wymierza w jego kierunku cios. Gdzieś z głębi, z podziemi, wydobył się dziwaczny dźwięk przypominający nisko dmącą tubę wywołującą u każdego z was dreszcz grozy, którego nie potrafiliście zrozumieć.
Francuz nie zdołał wyprowadzić ataku, a zaklęcie Valerija nie odniosło pożądanego skutku.
Alarm wył nieprzerwanie - aż nagle się urwał; dziwnie, niepokojąco. Wraz z nim zgasły światła, a moment później ziemia zatrzęsła się ponownie, zwalając z nóg was wszystkich. Trzęsienie było najsilniejsze ze wszystkich, jakie dotąd zaznaliście. Grupa znajdująca się wciąż przy wejściu do elektrowni poczuła gruzy lecące z chwiejnego muru - za moment się rozsypie - nie tylko z muru, sypał się również sufit, elektrownia zaczynała się zawalać. Jeśli zostaniecie w tym samym miejscu - prawdopodobnie zginiecie. Valerij i Apo słyszeli trzask wyłamanych drzwi, istniała jednak szansa, że murusio rzucone przez alchemika pozostało stabilne. Nikt z was nie widział nic oprócz ciemności - Apo nie wiedział, co robi człowiek z łopatą ani czy w tym momencie wymierza w jego kierunku cios. Gdzieś z głębi, z podziemi, wydobył się dziwaczny dźwięk przypominający nisko dmącą tubę wywołującą u każdego z was dreszcz grozy, którego nie potrafiliście zrozumieć.
- (nie)życie:
- • Antonia: 203/213 (5- psychiczne - decephalgo, 5 - psychiczne)
• Drew: 208/213 (5 - psychiczne); nóż
• Valerij: 188/208 (20 - psychiczne, decephalgo), sinica x1; mapy
• Apollinare 179/214; -5 do rzutu (30 tłuczone, 5 cięte)
• Cyneric 230/270; -5 do rzutu (10 - psychiczne, 30 - poparzenia) bułka z pomidorem
• Magnus 189/260; -10 do rzutu (17 - psychiczne, 19 - cięte, 30 - poparzenia)
Odczuwał boleśnie skutki zadarcia ze stworem, ucierpiał najdotkliwiej, lecz mimo powtarzających się ataków, żył. I był we względnie dobrej formie, chociaż czuł, jak przez palce ulatuje z niego moc, odebrana nie tylko przez zdeformowanych mugoli, władających prymitywnym rodzajem magii, ale również i przez jego własne, czarnomagiczne czary. Ryzykował, korzystając z nich i godził się na to, chociaż w obliczu anomalii, kiedy każde zaklęcie mogło spowodować katastrofę nie było to najrozsądniejszym działaniem. Nie zważając na to, próbował niezmordowanie, usiłując napełnić się energią - skutkowało na ludzi, ale czy pożarcie aury potwora da mu tyle samo sił? - i udało mu się to. Dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa Magnusa, wyprostował się nagle, wzrok z nieco mętnego na powrót stał się iskrzący uważny. Również dzięki Antonii, która odegnała część niepokoju, co pozwoliło Rowle'owi na chwilę skupienia i zebrania myśli. Walka gorzała dalej, Drew skutecznie atakował potwora nożem, czarna krew bryzgała dookoła, ochlapując ubranie mężczyzny i najbliższą ścianę, żałował, że nie mieli czasu, by pobrać ją bezpośrednio z żył monstrum i zbadać, co takiego wywołało w mugolach, bezrozumnych zwierzętach mutacje, czyniące z nich stworzenia groźne nawet dla czarodziejów. Podczas krwawych zmagań, Cyneric powarzył się na ryzykowany krok i oddzielił przestrzeń wysokim, choć na oko niezbyt stabilnym murem, zdawało się jednak, iż wystarczająco wytrzymałym, by zdołać zbiec przed uwięzionymi w drugiej części pokoju mutantami. Jeden z nich był już dogorywający, przy odrobinie szczęścia zdechnie, nim zdoła ich dogonić. Mógł już czuć się spokojnie, gdyby nie porażający wstrząs, trzęsący podłogą i posyłającym Magnusa wprost na ziemię. Niespodziewający się tego ataku Rowle upadł, nieco boleśnie tłukąc kolana i instynktownie przeczesując włosy, z których wyłowił spore kawałki tynku, sypiącego się z pękającego sufitu. Waliło się. Poczuł uderzenie gorąca, trafiające w klatkę piersiową, lecz nie mające nic wspólnego z oparzeniami, jakich doznał wcześniej; jeśli chcieli przeżyć, musieli natychmiast uciekać.
-Spierdalamy - wrzasnął, spoglądając przez ramię na swych kompanów, nie potrafił oszacować, ile mieli czasu. Miał żywą nadzieję, że Valerij wraz z Apollinaire'em przetarli im szlak i zostawili czystą drogą, by jak najprędzej mogli do nich dołączyć. Niski, wibrujący dźwięk, który rozległ się niemal równocześnie z odgłosami pękających ścian wywołał w Magnusie silny dyskomfort, potęgowany zniknięciem światła. Zgasło nagle, zostawiając ich w zupełnych ciemnościach. Wedle map, które pokazał im Valerij oraz tego, co mówił, powinien przebiec przez najbliższy pokój i przejść do kolejnego, ułożonego równolegle. Dalszych planów nie znał, lecz łudził się, że Dolohov pozostawił jakiś ślad - najchętniej otwarte drzwi - by wiedzieli, którędy mają się kierować. Biegł więc trochę po omacku, szybko, lecz ostrożnie, nie chciał wpaść na żadne sprzęty, ale nie mógł roztkliwiać się nad swoim ewentualnie posiniaczonym ciałem, nie, kiedy gruz leciał im na głowy. Chciał pokonać jak największy dystans, by skrócić do minimum odległość, dzielącą go od Valerija i Sauveterre'a.
-Lumos - szepnął, wyciągając różdżkę przed siebie i pokładając ogromne nadzieje w swej magii, błyskające światło miało go poprowadzić i - komiczne, ale jednak - uratować życie.
-Spierdalamy - wrzasnął, spoglądając przez ramię na swych kompanów, nie potrafił oszacować, ile mieli czasu. Miał żywą nadzieję, że Valerij wraz z Apollinaire'em przetarli im szlak i zostawili czystą drogą, by jak najprędzej mogli do nich dołączyć. Niski, wibrujący dźwięk, który rozległ się niemal równocześnie z odgłosami pękających ścian wywołał w Magnusie silny dyskomfort, potęgowany zniknięciem światła. Zgasło nagle, zostawiając ich w zupełnych ciemnościach. Wedle map, które pokazał im Valerij oraz tego, co mówił, powinien przebiec przez najbliższy pokój i przejść do kolejnego, ułożonego równolegle. Dalszych planów nie znał, lecz łudził się, że Dolohov pozostawił jakiś ślad - najchętniej otwarte drzwi - by wiedzieli, którędy mają się kierować. Biegł więc trochę po omacku, szybko, lecz ostrożnie, nie chciał wpaść na żadne sprzęty, ale nie mógł roztkliwiać się nad swoim ewentualnie posiniaczonym ciałem, nie, kiedy gruz leciał im na głowy. Chciał pokonać jak największy dystans, by skrócić do minimum odległość, dzielącą go od Valerija i Sauveterre'a.
-Lumos - szepnął, wyciągając różdżkę przed siebie i pokładając ogromne nadzieje w swej magii, błyskające światło miało go poprowadzić i - komiczne, ale jednak - uratować życie.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Wszystko zdawało się już od jakiegoś czasu walić. Zaryzykował bym nawet stwierdzeniem, że proporcjonalnie do upływającego czasu. A reszty naszej grupy nie było nadal widać. Zaś łopata przydzwoniła mi na tyle mocno, że nadal odczuwałem jej uderzenie. Wyjący alarm nie pomagał w tym wszystkim a ciemność która nas nagle zaatakowała wraz z rzuceniem na podłogę była zdecydowanie zaskoczeniem. Zakląłem po francusku pod nosem. Mimo otwartych oczu widziałem jedynie ciemność. Trzask wyłamywanych drzwi nie wróżył nic dobrego. Musieliśmy jak najszybciej ruszać dalej.
- Lumos maxima. - zarządziłem wykonując odpowiedni gest różdżka jeszcze na siedząco, by zaraz potem podeprzeć się dłońmi i spróbować podnieść się i ruszyć w kierunku Valerija, a przynajmniej tam, gdzie zdawało mi się, że był ostatnio. Chwilo zapominając o człowieku z łopatą, liczyłem jedynie na to, że uda nam się przejść dalej, zanim budynek zawali nam się na głowy i pogrzebie nas żywcem nim wykonamy zlecone nam zadanie.
- Lumos maxima. - zarządziłem wykonując odpowiedni gest różdżka jeszcze na siedząco, by zaraz potem podeprzeć się dłońmi i spróbować podnieść się i ruszyć w kierunku Valerija, a przynajmniej tam, gdzie zdawało mi się, że był ostatnio. Chwilo zapominając o człowieku z łopatą, liczyłem jedynie na to, że uda nam się przejść dalej, zanim budynek zawali nam się na głowy i pogrzebie nas żywcem nim wykonamy zlecone nam zadanie.
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Urok nie podziałał. Valerij fuknął coś po rosyjsku pod nosem. Narastało w nim zniecierpliwienie - rzucony urok nie wyszedł, ciągle był sam, alarm wciąż wył. Nagle problem tego ostatniego został rozwiązany. Gdy elektrownią zatrzęsło poczuł przestrach wielki. Ta chwila, gdy wszystko zamilkło budząc nieprzyjemne zgrzyty, plując gruzem z sufitu, trzask drewna, ryk czegoś...? Wciąż był sam. Tym razem spowity, wszechobecną ciemnością. Zrobił mu się gorzej. Skończ co zacząłeś - ta myśl przebiła się przez szumiącą za uszami krew. Jesteś tu bo Mu obiecałeś. Skończ. Dopingował,upominał sam siebie i być może tylko dlatego wciąż stał w miejscu nie próbując uciekać pomimo wzbierającego w nim niepokoju. Spokojnie. Zrobi to co ciągle robił do tej pory - będzie sunął do przodu torując drogę innym. Miał otworzyć drzwi. Miały tam być schody. Mogło być coś więcej, kolejna przeszkoda. Jeśli tak, to musiał o tym wiedzieć od razu. Teraz bardziej niż kiedykolwiek liczył się czas. Sięgnął więc do swej torby. Miał tam wiele eliksirów, lecz jedynie dwa upchnięte luzem - kociego wzroku i kroku. Po kształcie fiolki rozpoznał ten pierwszy. Nie mogąc korzystać ze wzroku upewnił się o tym jeszcze poprzez zapach. Gdy był pewny upił zawartość fiolki. Napar powinien umożliwić mu widzenie w ciemnościach. Dolohov miał nadzieję, że dzięki niemu, jeśli uda mu się otworzyć drzwi to od razu będzie mógł dostrzec potencjalnie kolejny problem. Nie czekając jednak na to aż zacznie działać rękę oparło drzwi znajdujące się na przeciw niego. Dokładnie te, które już raz próbował sforsować. Przyłożył różdżkę do wymacanego wcześniej zamka.
- Sezam Materio
- Sezam Materio
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 52
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 52
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zdołałby już odnotować kolejną porażkę na swoim koncie gdyby nie łaskawość magii, która postanowiła jednak coś zdziałać na ich korzyść. Mur wyrastający za nimi, zaś przed mugolami nie wyglądał ani imponująco, ani trwale, lecz dzięki niemu mogli uciekać przynajmniej chwilowo nie przejmując się zdeterminowanymi potworami. Dzięki pobożnym życzeniom samego siebie Cyneric stwierdził, że wolałby już nigdy więcej tych kreatur nie spotkać, lecz niestety los bywał okrutnie wręcz przewrotny.
Nie zastanawiał się długo, zwłaszcza, że nagle alarm umilkł całkowicie, zaś dookoła nich pojawiły się bezkresne ciemności. Yaxley zamrugał i tak naprawdę tylko tyle zdołał zrobić, nim podłoga zatrzęsła się w posadach zrzucając wszystkich na siebie. Poczuł ból, szczególnie w starciu ze świeżymi oparzeniami, jednakże był człowiekiem zdeterminowanym. Dlatego szybko dźwignął się na nogi, przez cały czas nie wypuszczając różdżki z dłoni, czego nauczył się podczas swojego dotychczasowego jestestwa.
- Lumos - mruknął wyraźnie, po czym rzucił się do biegu. Miał już o tyle łatwiej, że przed nim znajdowały się drobne punkty światła wyczarowane przez innych Rycerzy, zatem wiedział gdzie biec, chociaż prawdopodobnie i tak poradziłby sobie z tym zadaniem, nawet w ciemnościach. Nie stał daleko od wyjścia, pamiętał w którą stronę powinien podążać. Bał się tylko dalszej części elektrowni, przyległego pomieszczenia oraz chlupotu, jaki się wydobywał z następnego pokoju. Mimo to wziął się w garść i po prostu biegł za innymi, czyli tam, gdzie wcześniej udali się Valerij i Apollinare. Mając nadzieję, że zdąży przed zawaleniem się sufitów, ścian i właściwie wszystkiego.
Nie zastanawiał się długo, zwłaszcza, że nagle alarm umilkł całkowicie, zaś dookoła nich pojawiły się bezkresne ciemności. Yaxley zamrugał i tak naprawdę tylko tyle zdołał zrobić, nim podłoga zatrzęsła się w posadach zrzucając wszystkich na siebie. Poczuł ból, szczególnie w starciu ze świeżymi oparzeniami, jednakże był człowiekiem zdeterminowanym. Dlatego szybko dźwignął się na nogi, przez cały czas nie wypuszczając różdżki z dłoni, czego nauczył się podczas swojego dotychczasowego jestestwa.
- Lumos - mruknął wyraźnie, po czym rzucił się do biegu. Miał już o tyle łatwiej, że przed nim znajdowały się drobne punkty światła wyczarowane przez innych Rycerzy, zatem wiedział gdzie biec, chociaż prawdopodobnie i tak poradziłby sobie z tym zadaniem, nawet w ciemnościach. Nie stał daleko od wyjścia, pamiętał w którą stronę powinien podążać. Bał się tylko dalszej części elektrowni, przyległego pomieszczenia oraz chlupotu, jaki się wydobywał z następnego pokoju. Mimo to wziął się w garść i po prostu biegł za innymi, czyli tam, gdzie wcześniej udali się Valerij i Apollinare. Mając nadzieję, że zdąży przed zawaleniem się sufitów, ścian i właściwie wszystkiego.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Wszystko im mówiło, że powinni się jak najszybciej stąd zabierać. Jej nogi mówiły, żeby iść, ale wszystko inne skutecznie blokowało ją w miejscu. Nie mogli zostawić tego co nie skończone skoro ciągle coś odciągało ich uwagę od celu i prawdziwego problemu, który ciągle mieli przed sobą. Widząc, że tym razem wszystkie ich zaklęcia się powiodły i w końcu rosnąca w niej nadzieja mogła znaleźć ujście na ruszenie dalej ucieszyła się. Radość nie trwała zbyt długo. Alarm, do którego nawet zdążyła się już przyzwyczaić nagle ucichł. To nie była przyjemna cisza; tak zwana cisza przed burzą, a na burzę nie musieli już długo czekać. Przez silne trzęsienie ziemi straciła grunt pod nogami. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z takimi skutkami żywiołu. W Wielkiej Brytanii trudno o trzęsienia ziemi dlatego nieprzyzwyczajona do takich sytuacji na początku nie mogła się odnaleźć. Ciężko było się jej ruszyć. Dopiero zaalarmowana kawałkami gruzu spadającymi na ziemię podniosła się i ruszyła za resztą wyciągając różdżkę przed siebie. Nadal bolała ją głowa, nadal niepewnie stawała kroki w ciemności, ale wiedziała, że jeżeli się stąd nie ruszą… w ogóle stąd nie wyjdą. Zawodzili. Mogłoby się wydawać, że niemal na każdym kroku. Miała nadzieje, że to koniec niepowodzeń dlatego zacisnęła mocno zęby i rzuciła trochę światła na drogę, którą jeszcze mieli przed sobą. - Lumos
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Trafił. Ostrze noża zatopiło się w skórze potwora i tuż po jego wyciągnięciu, paskudnie wyglądająca krew, obryzgnęła jego szatę pozostawiając cuchnącą plamę. Unosząca się woń sprawiła, że momentalnie odskoczył do tyłu, bowiem tak okropnego zapachu dawno już nie przyszło mu poczuć. Nie potrafił przyporządkować go do żadnych znanych, a każdy kolejny haust "świeżego" powietrza sprawiał, że zaczynało piec go w płucach, jakoby był zasłonięty cholernym dymem.
Alarm ucichł i choć powinno go to uspokoić poczuł niepewność. Rozejrzał się na boki, jakoby szukał na twarzach towarzyszy odpowiedzi na nurtujące go pytania, gdy momentalnie światło zgasło pozostawiając po sobie tylko ciemność - paskudną mgłę mrożącą krew w żyłach. Zacisnąwszy mocniej palce był gotów wypowiedzieć zaklęcie, kiedy ziemią ponownie zatrzęsło; mocniej i zdecydowanie bardziej niebezpiecznie. Upadł słysząc tylko szczęk innych, którzy z łoskotem opadli na kamienną posadzkę nie pozostawiającej po sobie oraz leżących odłamach sufitu żadnych złudzeń - musieli uciekać. Pędzić ile sił w nogach.
Zerwawszy się z podłogi wykonał ruch różdżką, a następnie skierował się do pokoju, w którym ostatni raz widział Francuza i Rosjanina. Mniej więcej pamiętał drogę, którą mieli podążyć, ale wciąż starał się przypomnieć sobie mapę jaką pokazywał im Valerij, w końcu teraz już mieli świadomość, iż zaznaczone punkty należało omijać, dzięki czemu odnalezienie odpowiedniej trasy wydawało się prostsze. -Lumos!- rzucił nie przestając biec wraz z innymi Rycerzami, których różdżki mieniły się światłem, wiedział, iż liczyła się każda sekunda.
Alarm ucichł i choć powinno go to uspokoić poczuł niepewność. Rozejrzał się na boki, jakoby szukał na twarzach towarzyszy odpowiedzi na nurtujące go pytania, gdy momentalnie światło zgasło pozostawiając po sobie tylko ciemność - paskudną mgłę mrożącą krew w żyłach. Zacisnąwszy mocniej palce był gotów wypowiedzieć zaklęcie, kiedy ziemią ponownie zatrzęsło; mocniej i zdecydowanie bardziej niebezpiecznie. Upadł słysząc tylko szczęk innych, którzy z łoskotem opadli na kamienną posadzkę nie pozostawiającej po sobie oraz leżących odłamach sufitu żadnych złudzeń - musieli uciekać. Pędzić ile sił w nogach.
Zerwawszy się z podłogi wykonał ruch różdżką, a następnie skierował się do pokoju, w którym ostatni raz widział Francuza i Rosjanina. Mniej więcej pamiętał drogę, którą mieli podążyć, ale wciąż starał się przypomnieć sobie mapę jaką pokazywał im Valerij, w końcu teraz już mieli świadomość, iż zaznaczone punkty należało omijać, dzięki czemu odnalezienie odpowiedniej trasy wydawało się prostsze. -Lumos!- rzucił nie przestając biec wraz z innymi Rycerzami, których różdżki mieniły się światłem, wiedział, iż liczyła się każda sekunda.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Alchemik wypił eliksir, dzięki któremu był w stanie przejrzeć przez otaczającego go ciemności. Widział mężczyznę z łopatą - który wciąż zbierał się z podłogi, wyglądając na przerażonego. Apolinaire, ignorując ból, mógł odnaleźć Valerija po jego głosie - wpadł na czarodzieja w momencie, w którym usłyszeliście trzask zamka blokującego drzwi. Rozchyliły się z cichym skrzypnięciem. Zaklęcie Franzuca nie było udane, Apolinaire wciąż nic nie widział - słyszał jedynie chlupot wody i poczuł nieprzyjemny zapach zgnilizny. Valerij był w stanie określić jego źródło - dobiegał z dołu, przed którym się znalazł. Zapewne było to coś w rodzaju kanalizacji, pozbawione jednak krat i z powyginaną drabinką prowadzącą w dół: niestety, zniszczoną i niezdatną do użytku. Na dnie owej dziury widać było jedynie wodę. Nierówne krawędzie zejścia, osmolone krawędzie i brak jakiegokolwiek zabezpieczenia sugerowały, że coś powiększyło to zejście.
Antonia miała wiele szczęścia; moc wykorzystana do rzucenia prostego zaklęcia poddała się wciąż drżącym w przestrzeni anomaliom i obróciła się mocą na korzyść czarownicy, odpędzając nieznośny ból głowy. Wszyscy rycerze rzucili zaklęcie lumos; taka ilość drobnych świateł pozwalały wam dobrze orientować się w przestrzeni. Gruzy sypały się tuż za waszymi plecami, ledwie wyszliście z pokoju, w którym pojawił się mur, kiedy sufit nad nim runął. Wpadliście do pomieszczenia zalanego wodą, wchodząc w wodę po kolana - sufit wciąż drżał, na wasze głowy spadały gruzy, doskonale wyczuwaliście w powietrzu unoszący się kurz. Sąsiednie pomieszczenie również runęło. Z zalanego pomieszczenia mogliście kierować się prosto przed siebie - do zamkniętych drzwi - lub odejść w lewo, gdzie drzwi były otwarte. Wypatrujący podobnych oznak Magnus rozpoznał we wnętrzu coś w rodzaju składziku wypełnionego beczkami.
Valerij - eliksir kociego wzroku, 3 tury
Antonia miała wiele szczęścia; moc wykorzystana do rzucenia prostego zaklęcia poddała się wciąż drżącym w przestrzeni anomaliom i obróciła się mocą na korzyść czarownicy, odpędzając nieznośny ból głowy. Wszyscy rycerze rzucili zaklęcie lumos; taka ilość drobnych świateł pozwalały wam dobrze orientować się w przestrzeni. Gruzy sypały się tuż za waszymi plecami, ledwie wyszliście z pokoju, w którym pojawił się mur, kiedy sufit nad nim runął. Wpadliście do pomieszczenia zalanego wodą, wchodząc w wodę po kolana - sufit wciąż drżał, na wasze głowy spadały gruzy, doskonale wyczuwaliście w powietrzu unoszący się kurz. Sąsiednie pomieszczenie również runęło. Z zalanego pomieszczenia mogliście kierować się prosto przed siebie - do zamkniętych drzwi - lub odejść w lewo, gdzie drzwi były otwarte. Wypatrujący podobnych oznak Magnus rozpoznał we wnętrzu coś w rodzaju składziku wypełnionego beczkami.
- (nie)życie:
- • Antonia: 213/213
• Drew: 208/213 (5 - psychiczne); nóż
• Valerij: 188/208 (20 - psychiczne, decephalgo), sinica x1; mapy
• Apollinare 179/214; -5 do rzutu (30 tłuczone, 5 cięte)
• Cyneric 230/270; -5 do rzutu (10 - psychiczne, 30 - poparzenia) bułka z pomidorem
• Magnus 189/260; -10 do rzutu (17 - psychiczne, 19 - cięte, 30 - poparzenia)
Valerij - eliksir kociego wzroku, 3 tury
Eliksir zaczął działać szybciej niżby się tego alchemik spodziewał. Tym samym, jeszcze przed otworzeniem drzwi kątem oka wypatrzył człowieka gramolącego się na ziemi i pląsającego w ciemności francuskiego towarzysza. W pierwszym, nerwowym odruchu pomachał mu nawołująco. Szybko się jednak zreflektował nad bezsensownością tego gestu. Wydał kilka nawołujących dźwięków. Ulżyło mu trochę, gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie jest sam. Być może dlatego magia tym razem go usłuchała - drzwi stały przed nimi otworem.
- Commotio w zaklęte w rury trzymają, lecz o schodach to nie słyszeli, a kanały to dla nich piwnice...psidwak by to wszystko trącał.. - zamarudził wiedząc, że tym razem nie jak paranoik sam do siebie bo nie był sam - wprowadził do pomieszczenia ostrożnie Apollinara uważając by nieopatrznie ten nie znalazł się za blisko dziury - Wykrzesaj dla siebie, przyjacielu, trochę światła. Ja wszystko widzę pomimo ciemności. Upoiłem się eliksirem. Zobaczysz, że to nie wygląda ciekawie. To co coś zrobiło z tym zejściem...Tak poza tą myślą to nie jest najgorzej. Jak się uprzeć to i dałoby radę się tam zsunąć bo nie głębiej niż cztery metry się zdaje być do dna - mówił mu nie będąc pewny czy dostrzeże to przy pomocy zaklęcia lumos - spróbuję coś jednak na to poradzić by było ci łatwiej... - ponuro to wszystko brzmiało, jeszcze bardziej ponuro gdy w głowie majaczyła myśl o tym, że i tak nie mają wyboru i będą musieli zejść pod ziemię, jeżeli mieli uchronić się przed zasypaniem żywcem przez gruz. Szansa na to, że fundamenty dźwignął tą tragedię były nie najmniejsze, a więc szansa na to że ich cel wciąż znajdował się w ich zasięgu również.
- Reparo - rzucił na powyginaną drabinkę, chcąc by odzyskała jakąś użyteczność. Nie mogąc zrobić więcej, nie mając pomysłu na to by móc zrobić coś więcej powiedział - Idę wyczekiwać reszty - i stanął w drzwiach tego małego pokoiku. Niepokoiło go to, że wciąż ich nie było. Martwił się również tym, że sala była przepastna. Zaczął więc rzucać w ciemność nawołujące co jakiś czas "hej, hej" i "tu na przeciwko" kierowane w ciemność, która dla niego ciemnością nie była. Mógł sobie na to jeszcze pozwolić, na wiarę, że jeśli są gdzieś w tej ciemności to on stanie się dla nich stanie drogowskazem tak jak wcześniej stał się nim dla Francuza. Nie obawiał się przy tym człowieka z łopatą. Dzięki eliksirowi nie musiał się wytężać by go widzieć. Ciemność mu sprzyjała. Wątpił jednocześnie w to by w tej sytuacji przekładał swoje życie ponad agresję.
- Commotio w zaklęte w rury trzymają, lecz o schodach to nie słyszeli, a kanały to dla nich piwnice...psidwak by to wszystko trącał.. - zamarudził wiedząc, że tym razem nie jak paranoik sam do siebie bo nie był sam - wprowadził do pomieszczenia ostrożnie Apollinara uważając by nieopatrznie ten nie znalazł się za blisko dziury - Wykrzesaj dla siebie, przyjacielu, trochę światła. Ja wszystko widzę pomimo ciemności. Upoiłem się eliksirem. Zobaczysz, że to nie wygląda ciekawie. To co coś zrobiło z tym zejściem...Tak poza tą myślą to nie jest najgorzej. Jak się uprzeć to i dałoby radę się tam zsunąć bo nie głębiej niż cztery metry się zdaje być do dna - mówił mu nie będąc pewny czy dostrzeże to przy pomocy zaklęcia lumos - spróbuję coś jednak na to poradzić by było ci łatwiej... - ponuro to wszystko brzmiało, jeszcze bardziej ponuro gdy w głowie majaczyła myśl o tym, że i tak nie mają wyboru i będą musieli zejść pod ziemię, jeżeli mieli uchronić się przed zasypaniem żywcem przez gruz. Szansa na to, że fundamenty dźwignął tą tragedię były nie najmniejsze, a więc szansa na to że ich cel wciąż znajdował się w ich zasięgu również.
- Reparo - rzucił na powyginaną drabinkę, chcąc by odzyskała jakąś użyteczność. Nie mogąc zrobić więcej, nie mając pomysłu na to by móc zrobić coś więcej powiedział - Idę wyczekiwać reszty - i stanął w drzwiach tego małego pokoiku. Niepokoiło go to, że wciąż ich nie było. Martwił się również tym, że sala była przepastna. Zaczął więc rzucać w ciemność nawołujące co jakiś czas "hej, hej" i "tu na przeciwko" kierowane w ciemność, która dla niego ciemnością nie była. Mógł sobie na to jeszcze pozwolić, na wiarę, że jeśli są gdzieś w tej ciemności to on stanie się dla nich stanie drogowskazem tak jak wcześniej stał się nim dla Francuza. Nie obawiał się przy tym człowieka z łopatą. Dzięki eliksirowi nie musiał się wytężać by go widzieć. Ciemność mu sprzyjała. Wątpił jednocześnie w to by w tej sytuacji przekładał swoje życie ponad agresję.
Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź