Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny elektrowni Battersea
Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
Valerij bez trudu rozdrobnił miksturę, rozdzielając ją pomiędzy runistów, którzy - zarówno Drew, jak i Antonia - przy pomocy wypitych eliksirów bez trudu bezszelestnie przedostali się do sąsiednich pomieszczeń - macki nie drgnęły, kraken nie zwrócił na nich większej uwagi. Nie niepokojeni przez stworzenie bez trudu - dzięki olbrzymiej posiadanej wiedzy - zarysowali runiczny znak, który lekko zalśnił w mroku srebrem: brakowało jeszcze trzeciej runy.
Konspiracji Drew i Antoniny nie podzielili jednak pozostali, głośna rozmowa zwróciła uwagę krakena - Cyneric nie zdołał jednak przestrzec pozostałych, nim w waszym kierunku uderzyła wywołana głośnym ruchem stworzenia fala wody, wody zabarwionej czernią, niewątpliwie będącą skutkiem zmieszania jej z czernidłem krakena: każdy z was zdawał sobie sprawę z tego, że ośmiornice potrafiły wydzielać tak zwany atrament o trujących właściwościach, ale tylko Yaxley mógł być pewny, że samo zetknięcie z nim będzie już niebezpieczne. Fala szła środkiem pseudopomieszczenia, w którym się znajdowaliście, ale bez wątpienia rozleje się falą w nim całym - i dosięgnie was, jeśli nic nie zrobicie.
Powietrze drżało, wibrując od magicznych anomalii, momentami wydawało wam się, że widzicie przestrzeń zakrzywioną - jak w szklance wody.
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia
Drew - bąblogłowa, 1 tura
Apo - bąblogłowa 4 tury
Valerij - lumos, bąblogłowa 4 tury
Cyneric - bąblogłowa, 4 tury
Valerij - bąblogłowa, 4 tury
Konspiracji Drew i Antoniny nie podzielili jednak pozostali, głośna rozmowa zwróciła uwagę krakena - Cyneric nie zdołał jednak przestrzec pozostałych, nim w waszym kierunku uderzyła wywołana głośnym ruchem stworzenia fala wody, wody zabarwionej czernią, niewątpliwie będącą skutkiem zmieszania jej z czernidłem krakena: każdy z was zdawał sobie sprawę z tego, że ośmiornice potrafiły wydzielać tak zwany atrament o trujących właściwościach, ale tylko Yaxley mógł być pewny, że samo zetknięcie z nim będzie już niebezpieczne. Fala szła środkiem pseudopomieszczenia, w którym się znajdowaliście, ale bez wątpienia rozleje się falą w nim całym - i dosięgnie was, jeśli nic nie zrobicie.
Powietrze drżało, wibrując od magicznych anomalii, momentami wydawało wam się, że widzicie przestrzeń zakrzywioną - jak w szklance wody.
- Mapa:
1 - wejście
2, 4, 6 - runy [ST 60]
3 - cokół
5 - anomalia
uniki: ST 50
- (nie)życie:
- • Antonia: 173/213, kara -5 (20 - psych, decelphage, 20 - tłuczone)
• Drew: 198/213 (15 - psychiczne); nóż
• Valerij: 173/208, kara -5 (20 - psychiczne, decephalgo), sinica x1; mapy
• Apollinare 169/214; -10 do rzutu (30 tłuczone, 25 cięte), sinica x1
• Cyneric 225/270; -5 do rzutu (10 - psychiczne, 30 - poparzenia, 5 - tłuczone); zlewka z brzozową wodą
• Magnus 194/280; kara -15 (17 - psychiczne, 44 - cięte, 20 - tłuczone, 5 - psychiczne, decelphage)
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia
Drew - bąblogłowa, 1 tura
Apo - bąblogłowa 4 tury
Valerij - lumos, bąblogłowa 4 tury
Cyneric - bąblogłowa, 4 tury
Valerij - bąblogłowa, 4 tury
Z napięciem wyczekiwał momentu, w którym coś pęknie. Antonia wraz z Drew radzili sobie znakomicie, przemykając pomiędzy złożonymi mackami krakena. Bezszelestnie, prawie jak cienie dotarli do wyznaczonych wykuszy i z łatwością poradzili sobie z odnowieniem run czyniących klątwę. Rowle nie wiedział, czy nakładają nowe znaki, czy wyłącznie poprawiają pękniętą formułę - jego uwagę przykuł błysk srebra, jaśniejący nagle na przeciwległych ścianach, dobrze, cokolwiek robili, najwyraźniej działało. Zyskawszy chwilę czasu - odkorkował fiolkę, z otrzymanym na początku wyprawy eliksirem niezłomności i wypił duszkiem swoją porcję. Valerij wspominał, że specyfik nie działał długo, ale jeśli nie teraz, to kiedy okaże się bardziej przydatny?
Z niedowierzaniem zmierzył Apollinaire'a ostrym spojrzeniem - chyba coś ci się pomyliło - zaczął, marszcząc brwi, kiedy Francuz rozpoczął spektakl wydawania dyspozycji. Swoją reprymendę urwał jednak tak prędko, jak ją zainicjował, gdyż woda wokół nich zagotowała się znacznie bardziej, aniżeli krucha cierpliwość Magnusa. Może i na szczęście dla Sauveterre, kraken mógł okazać się nawet lepszą opcją od rozeźlonego Rowle'a.
-Kurwa mać - warknął, w chwili, kiedy olbrzymie macki poszły w ruch, uderzając powierzchnię dotąd spokojnej wody i wzbierając ją w jedną, wielką falę, która płynęła prosto na nich. Wraz ze świeżym dodatkiem w postaci... atramentu tudzież innej wydzieliny pupilka czarnoksiężnika.
-Protego Totalum - zawołał, smagając różdżką skomplikowany wzór, roztaczając niewidzialny ochronny parasol nad Cynericem, Francuzem oraz nad samym sobą i licząc, że jego silna wola i odpowiednie skupienie na chęci uniknięcia niebezpieczeństwa wystarczą, by zażegnać kryzys - Dolohov, poradzisz sobie, Cyneric, spróbuj opanować to... to coś - wysapał, nieustannie trzymając wyciągniętą przed siebie różdżkę, drżącą od naporu magii oraz bliskiego sąsiedztwa anomalii.
Z niedowierzaniem zmierzył Apollinaire'a ostrym spojrzeniem - chyba coś ci się pomyliło - zaczął, marszcząc brwi, kiedy Francuz rozpoczął spektakl wydawania dyspozycji. Swoją reprymendę urwał jednak tak prędko, jak ją zainicjował, gdyż woda wokół nich zagotowała się znacznie bardziej, aniżeli krucha cierpliwość Magnusa. Może i na szczęście dla Sauveterre, kraken mógł okazać się nawet lepszą opcją od rozeźlonego Rowle'a.
-Kurwa mać - warknął, w chwili, kiedy olbrzymie macki poszły w ruch, uderzając powierzchnię dotąd spokojnej wody i wzbierając ją w jedną, wielką falę, która płynęła prosto na nich. Wraz ze świeżym dodatkiem w postaci... atramentu tudzież innej wydzieliny pupilka czarnoksiężnika.
-Protego Totalum - zawołał, smagając różdżką skomplikowany wzór, roztaczając niewidzialny ochronny parasol nad Cynericem, Francuzem oraz nad samym sobą i licząc, że jego silna wola i odpowiednie skupienie na chęci uniknięcia niebezpieczeństwa wystarczą, by zażegnać kryzys - Dolohov, poradzisz sobie, Cyneric, spróbuj opanować to... to coś - wysapał, nieustannie trzymając wyciągniętą przed siebie różdżkę, drżącą od naporu magii oraz bliskiego sąsiedztwa anomalii.
Ostatnio zmieniony przez Magnus Rowle dnia 02.02.18 21:53, w całości zmieniany 1 raz
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Cyneric nie wiedział wszystkiego. Nie przewidział, że rozmowa rozbudzi nieśpiącego krakena. Nie był nawet pewien czy stworzenie to miało jakikolwiek zmysł słuchu. Jednakże wszystkie znaki na niebie i ziemi dały mu do zrozumienia, że owszem. Był zły, że posiadał tak niewielką wiedzę na temat magicznych stworzeń. Winien się bardziej w tym kierunku dokształcić, lecz teraz było już na to za późno. Z niepokojem obserwował drogę jaką przebyli Drew oraz Antonia, aż wstrzymując na chwilę oddech kiedy prześlizgiwali się między mackami potwora. Odetchnął z ulgą dopiero wtedy, gdy udało im się namalować runiczne znaki.
Jednakże nie na długo. Kraken poruszył się niespokojnie, wnet wypuszczając na nich nie tylko wodę, lecz również czernidło. To był fatalny znak.
- Musimy się przed tym chronić - powiedział jedynie, chcąc dać do zrozumienia reszcie, że powinni uważać na wydzieliny stwora. Domniemywał, że mogliby się tego samego domyślić, lecz wolał nie ryzykować. I po prostu powiedzieć im to wprost.
- Conjunctivitis - rzucił niemal natychmiast, jeszcze zanim Magnus podjął się defensywy, uniemożliwiając przeniknięcie wody wprost na nich. Różdżkę skierował oczywiście na krakena, chociaż niestety wątpił w swój refleks. Musiał przynajmniej spróbować, jeszcze zanim szczelna kopuła zaklęcia ochronnego otoczy ich niemal wszystkich. Yaxley instynktownie przesunął się bliżej śmierciożercy, tuż po wypowiedzeniu inkantacji. Mógł mieć jedynie nadzieję, że magia tym razem posłucha jego żądań, nawet wbrew zebranemu do tej pory doświadczeniu. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Jednakże nie na długo. Kraken poruszył się niespokojnie, wnet wypuszczając na nich nie tylko wodę, lecz również czernidło. To był fatalny znak.
- Musimy się przed tym chronić - powiedział jedynie, chcąc dać do zrozumienia reszcie, że powinni uważać na wydzieliny stwora. Domniemywał, że mogliby się tego samego domyślić, lecz wolał nie ryzykować. I po prostu powiedzieć im to wprost.
- Conjunctivitis - rzucił niemal natychmiast, jeszcze zanim Magnus podjął się defensywy, uniemożliwiając przeniknięcie wody wprost na nich. Różdżkę skierował oczywiście na krakena, chociaż niestety wątpił w swój refleks. Musiał przynajmniej spróbować, jeszcze zanim szczelna kopuła zaklęcia ochronnego otoczy ich niemal wszystkich. Yaxley instynktownie przesunął się bliżej śmierciożercy, tuż po wypowiedzeniu inkantacji. Mógł mieć jedynie nadzieję, że magia tym razem posłucha jego żądań, nawet wbrew zebranemu do tej pory doświadczeniu. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 32
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 32
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Moc zaklęcia Magnusa zaiskrzyła wokół niego, jak również dwójki stojących mu najbliżej czarodziei pomijając samego alchemika. Nie miał za złe. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ich bezpieczeństwo było cenniejsze przez wzgląd na misję, której mieli sprostać. On sam był wsparciem.
Widząc zmierzającą ku sobie czarną falę, wyciągnął przed siebie różdżkę i nie mając nic do stracenia poruszył nią chcąc wywołać:
- Protego! - mając nadzieję, że te uchroni go przed niebezpieczeństwem. Nie miał za bardzo innych możliwości. Ucieczka nie wchodziła w grę.
Widząc zmierzającą ku sobie czarną falę, wyciągnął przed siebie różdżkę i nie mając nic do stracenia poruszył nią chcąc wywołać:
- Protego! - mając nadzieję, że te uchroni go przed niebezpieczeństwem. Nie miał za bardzo innych możliwości. Ucieczka nie wchodziła w grę.
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Mimo szalejącej w jej wnętrzu burzy udało jej się zachować spokój i przemknąć obok macek potwora całkowicie nie zauważona. Nie mogła powiedzieć, że serce nie drgnęło jej w przerażeniu gdy to robiła. Od samego początku ich wyprawy, od samego początku kiedy dowiedziała się, że na ich drodze może pojawić się kraken czuła, że będzie musiała prędzej czy później się z nim skonfrontować. Teraz czuła jedynie ulgę. Nie była głupia choć ostrożność także nie była jej rzeczą. Przykuwając nad runą skupiła się przede wszystkim na tym by odtworzyć ją jak najdokładniej. Łatwiej było malować coś od nowa. Znało się swoją dłoń, wiedziało się jak manipulować substancją by uzyskać porządane rezultaty. Teraz mogła jedynie spekulować. Widząc jednak, że runa odzyskuje swój kształt uspokoiła się. Antonia podniosła się by spojrzeć na Drew i sprawdzić czy on też skończył rysowanie runy, ale nie zdarzyła tego zrobić bo stwór się poruszył posyłając w stronę jej towarzyszy fale. Borgin zdążyła tylko usłyszeć, że powinni się przed tym bronić. Przez cały czas starała się leczyć wszystkich, dbać o wszystkich, tak by dotarli do miejsca, w którym aktualnie się znajdowali. Musiała też zadbać o siebie dlatego wyciągnęła z kieszeni szaty eliksir niezłomności i go wypiła. Potem niewiele myśląc postanowiła przenieść się trochę dalej (na 5), uważając przy tym by nie rozzłościć krakena jeszcze bardziej. Wracać nie mogła nawet jeśli mężczyznom zaklęcia miały się nie udać. Jeżeli kraken rozszalałby się na dobre to już nic nie byliby tu w stanie zrobić prócz walki. Zrobiła to najciszej jak umiała, z uwagą, która wcześniej pomogła jej przedostać się do runy. Miała nadzieje, że tym razem też się uda.
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 84
'k100' : 84
Magnus upił eliksir, który wzmocnił jego wytrzymałość. Czarodziej wywołał potężną tarczę, która kopułą miała schronić jego towarzyszy - i choć wydawało się, że kopuła była niemal materialna, to szybko pękła pod naporem wody. Nic dziwnego, Rowle nie posiadał wybitnych umiejętności z tego zakresu. Promień zaklęcia Cynerika wbił się w falę, po odgłosach macek uderzających w taflę bajora mógł się zorientować, że jego urok nie zadziałał. Co więcej, Yaxley nie uważał na posiadaną zlewkę z wodą, jej zawartość zmieszała się z nadchodzącą falą. Tarcza osamotnionego Valerija również nie okazała się dość silna - została skruszoną przez wodę. Wszyscy, Magnus, Apolinaire, Cyneric i Valerij, zostaliście powaleni na ziemię siłą fali i ubrudzeni czernidłem, od stóp po głowę, wasze twarze oblepiała gęsta, czarna maź, która po chwili zaczynała piec. Nie przypominało to bólu żrącej substancji, którą doskonale poznałby Valerij, Cyneric mógł podejrzewać, że trująca substancja właśnie przenikała do waszych organizmów, parzyła. Woda zmieszana z błotem i atramentem oblepiała wasze włosy i ubrania, zaczynały piec was dłonie, woda chlupotała wam też w butach. A kraken nie wyglądał na spokojnego.
Antonia w tym czasie udała się do sąsiedniego pomieszczenia, bez trudu unikając macki krakena, która błyskawicznie uderzyła w jej stronę. Znalazła się tuż przy bijącym źródle anomalii, tutaj powietrze wydawało się inne - drżące - chłodniejsze, ale z pasmami ciepła, wyrwa w przestrzeni przepełniona błyszczącym, pulsującym jak serce onyksem: Antonia musiała wiedzieć, że póki wokół istniało zagrożenie, z anomalią nie uda się nic zrobić.
Wtem jednak wszyscy poczuliście silniejsze wibracje powietrza, a uszach - dziwny pisk. Antonia straciła równowagę, upadła przed siebie - z dezorientacją zauważając, że nie miała przed sobą podłogi. Przyciągała ją ściana - ściana znajdująca się w odległości kilku metrów, upadek zaboli, jeśli czarownica nie zdecyduje się nic zrobić. Podobne uczucie ogarnęło Drew: znajdował się tuż przy runie, gdy nagle upadł prosto na nią, pod zmienioną siłą ciążenia - nie musiał się bronić, znajdował się wystarczająco blisko. Zarówno dla Drew, jak i dla Antoni, ściana stała się podłogą, w górze majaczył kraken w bajorze, przed sobą i za sobą mieli przeszkody pod postacią stalagnatowych ścian. Mogli poruszać się po bocznych krawędziach sześciokąta odczuwając ich krzywizny - w górę lub w dół.
Valerij i Cyneric nagle zaczęli spadać - prosto na głowę, grawitacja ściągnęła ich na sufit jamy. Miękki, świecący mech zapewnił im miękkie lądowanie, świat wywrócił się do góry nogami: to, co dotąd było dla nich sufitem, stało się ziemią: i odwrotnie. Cyneric przypuszczał, że macki krakena znajdującego się wysoko ponad nimi ich tutaj nie dostaną. Jad - być może, ale wyglądało na to, że woda miała w tym momencie inne pojęcie o grawitacji, niż wy. Mieliście wolną przestrzeń - pośrodku jamy nie było bajora.
Mistrz gry przypomina i prosi o dokładne opisywanie czynności dokonywanych przez postaci, rzuty nieopisane fabularnie nie będą uznawane.
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia, eliksir niezłomności 5 tur, eliksir kociego kroku 3 tury
Apo - bąblogłowa 3 tury,
Valerij - lumos, bąblogłowa 3 tury
Cyneric - bąblogłowa, 3 tury
Magnus - eliksir niezłomności, 5 tur;
Drew - eliksir kociego kroku 3 tury
Antonia w tym czasie udała się do sąsiedniego pomieszczenia, bez trudu unikając macki krakena, która błyskawicznie uderzyła w jej stronę. Znalazła się tuż przy bijącym źródle anomalii, tutaj powietrze wydawało się inne - drżące - chłodniejsze, ale z pasmami ciepła, wyrwa w przestrzeni przepełniona błyszczącym, pulsującym jak serce onyksem: Antonia musiała wiedzieć, że póki wokół istniało zagrożenie, z anomalią nie uda się nic zrobić.
Wtem jednak wszyscy poczuliście silniejsze wibracje powietrza, a uszach - dziwny pisk. Antonia straciła równowagę, upadła przed siebie - z dezorientacją zauważając, że nie miała przed sobą podłogi. Przyciągała ją ściana - ściana znajdująca się w odległości kilku metrów, upadek zaboli, jeśli czarownica nie zdecyduje się nic zrobić. Podobne uczucie ogarnęło Drew: znajdował się tuż przy runie, gdy nagle upadł prosto na nią, pod zmienioną siłą ciążenia - nie musiał się bronić, znajdował się wystarczająco blisko. Zarówno dla Drew, jak i dla Antoni, ściana stała się podłogą, w górze majaczył kraken w bajorze, przed sobą i za sobą mieli przeszkody pod postacią stalagnatowych ścian. Mogli poruszać się po bocznych krawędziach sześciokąta odczuwając ich krzywizny - w górę lub w dół.
Valerij i Cyneric nagle zaczęli spadać - prosto na głowę, grawitacja ściągnęła ich na sufit jamy. Miękki, świecący mech zapewnił im miękkie lądowanie, świat wywrócił się do góry nogami: to, co dotąd było dla nich sufitem, stało się ziemią: i odwrotnie. Cyneric przypuszczał, że macki krakena znajdującego się wysoko ponad nimi ich tutaj nie dostaną. Jad - być może, ale wyglądało na to, że woda miała w tym momencie inne pojęcie o grawitacji, niż wy. Mieliście wolną przestrzeń - pośrodku jamy nie było bajora.
Mistrz gry przypomina i prosi o dokładne opisywanie czynności dokonywanych przez postaci, rzuty nieopisane fabularnie nie będą uznawane.
- Mapa:
1 - wejście
2, 4, 6 - runy [ST 60]
3 - cokół
5 - anomalia
uniki: ST 50
- (nie)życie:
- • Antonia: 264/304, kara -5 (20 - psych, decelphage, 20 - tłuczone)
• Drew: 198/213 (15 - psychiczne); nóż
• Valerij: 158/208, kara -10 (20 - psychiczne, decephalgo, 15 - zatrucia), sinica x1; mapy
• Apollinare 144/214; -10 do rzutu (30 tłuczone, 25 cięte, 15 - zatrucia), sinica x1
• Cyneric 230/290; -10 do rzutu (10 - psychiczne, 30 - poparzenia, 5 - tłuczone, 15 - zatrucia); zlewka z brzozową wodą
• Magnus184/280; kara -15275/371 -10 do rzutu (22 - psychiczne, 44 - cięte, 20 - tłuczone, 15 - zatrucia, 5 - psychiczne, decelphage)
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia, eliksir niezłomności 5 tur, eliksir kociego kroku 3 tury
Apo - bąblogłowa 3 tury,
Valerij - lumos, bąblogłowa 3 tury
Cyneric - bąblogłowa, 3 tury
Magnus - eliksir niezłomności, 5 tur;
Drew - eliksir kociego kroku 3 tury
Zbyt skoncentrowany na próbie wyczarowania skutecznego zaklęcia zatracił się w myślach o pokonaniu krakena, zamiast uważać na zlewkę z brzozową wodą. Popełnił kolejny błąd, nie pozwalając sobie na koncentrację przy obu tych zagadnieniach. Wściekł się na siebie, o ile zdążył to w ogóle zrobić. Pomimo ściskania w palcach naczynia, jego wnętrze wymieszało się ze znajdującą się tam wcześniej wodą, o którą tak dzielnie walczył. Niech to druzgotek świśnie, Cyneric chyba zapomniał wziąć dziś swoją głowę. Czy raczej rozum.
Nie miał jednakże czasu na zastanawianie się oraz obwinianie o felerną kondycję w trakcie tej misji. Każde kolejne zdarzenie działo się zbyt szybko, nadciągało również niespodziewanie. Nie przewidział fali z czernidłem, tak jak wielu innych rzeczy. A mógł, gdyby tylko dostatecznie się skoncentrował. Zaklęcie zniknęło w falach nie odnosząc żadnego rezultatu, tarcza Magnusa pękła równie prędko co się pojawiła, zalewając ich porcją wody zmieszaną z trucizną.
To było straszne uczucie. Gorąc wywołany toksycznością jadu, który zetknął się z jego skórą, odebranie na długie sekundy tchu oraz cios potężnej fali, to wszystko powaliło go na łopatki. Modlił się jedynie o utrzymanie różdżki w dłoni, irracjonalnie w drugiej nadal próbował trzymać zlewkę, chociaż najprawdopodobniej jej zawartość była już bezużyteczna.
Starał się zwalczyć potęgujący się ból, odciąć od niego umysł, ruszyć przed siebie, ponawiając atak. Kiedyś musiało mu się udać, tak statystycznie rzecz ujmując. Lecz nie, komplikacje zaczęły się mnożyć powodując, że Yaxley zaczął spadać. Zdezorientowany całkowicie, ponieważ nie rozumiał skąd i dokąd miałby lecieć. Trzymał kurczowo zarówno różdżkę jak i naczynie, nie wiedząc nawet czy nie zostało już puste. To nie było aż tak ważne jak zatrzymanie tych dwóch rzeczy przy sobie. Wyraźnie brakowało mu bułki z pomidorem, jego talizmanu, który opuściwszy go zabrał ze sobą szczęście Cynerica. Od tej pory mogło być już tylko gorzej.
Uderzył o miękką ziemię, czując otępiający ból. Kolejny dzisiejszego dnia. Zerwał się na równe nogi, chcąc jak najszybciej działać, chociaż nie mógł przez chwilę rozeznać się w sytuacji. Przetarł dłonią oczy i obejrzał się za siebie, dostrzegając Valerija. I krakena nad nimi. Stało się coś absolutnie dziwnego oraz nieprawdopodobnego, na co uniósł brwi.
- Conjunctivitis - powtórzył po raz kolejny. Magiczny koniec drewna dzikiego bzu skierował nad siebie, ponownie na potwora. Tym razem mówił ciszej, nawet jeśli na środki ostrożności było już za późno. Zamierzał próbować do skutku lub do śmierci, przy czym druga opcja była mu wyjątkowo nie w smak. Na chwilę obecną i tak nie posiadał lepszego planu, nie mogli już zwlekać. Zmarnowali zbyt wiele czasu.
Nie miał jednakże czasu na zastanawianie się oraz obwinianie o felerną kondycję w trakcie tej misji. Każde kolejne zdarzenie działo się zbyt szybko, nadciągało również niespodziewanie. Nie przewidział fali z czernidłem, tak jak wielu innych rzeczy. A mógł, gdyby tylko dostatecznie się skoncentrował. Zaklęcie zniknęło w falach nie odnosząc żadnego rezultatu, tarcza Magnusa pękła równie prędko co się pojawiła, zalewając ich porcją wody zmieszaną z trucizną.
To było straszne uczucie. Gorąc wywołany toksycznością jadu, który zetknął się z jego skórą, odebranie na długie sekundy tchu oraz cios potężnej fali, to wszystko powaliło go na łopatki. Modlił się jedynie o utrzymanie różdżki w dłoni, irracjonalnie w drugiej nadal próbował trzymać zlewkę, chociaż najprawdopodobniej jej zawartość była już bezużyteczna.
Starał się zwalczyć potęgujący się ból, odciąć od niego umysł, ruszyć przed siebie, ponawiając atak. Kiedyś musiało mu się udać, tak statystycznie rzecz ujmując. Lecz nie, komplikacje zaczęły się mnożyć powodując, że Yaxley zaczął spadać. Zdezorientowany całkowicie, ponieważ nie rozumiał skąd i dokąd miałby lecieć. Trzymał kurczowo zarówno różdżkę jak i naczynie, nie wiedząc nawet czy nie zostało już puste. To nie było aż tak ważne jak zatrzymanie tych dwóch rzeczy przy sobie. Wyraźnie brakowało mu bułki z pomidorem, jego talizmanu, który opuściwszy go zabrał ze sobą szczęście Cynerica. Od tej pory mogło być już tylko gorzej.
Uderzył o miękką ziemię, czując otępiający ból. Kolejny dzisiejszego dnia. Zerwał się na równe nogi, chcąc jak najszybciej działać, chociaż nie mógł przez chwilę rozeznać się w sytuacji. Przetarł dłonią oczy i obejrzał się za siebie, dostrzegając Valerija. I krakena nad nimi. Stało się coś absolutnie dziwnego oraz nieprawdopodobnego, na co uniósł brwi.
- Conjunctivitis - powtórzył po raz kolejny. Magiczny koniec drewna dzikiego bzu skierował nad siebie, ponownie na potwora. Tym razem mówił ciszej, nawet jeśli na środki ostrożności było już za późno. Zamierzał próbować do skutku lub do śmierci, przy czym druga opcja była mu wyjątkowo nie w smak. Na chwilę obecną i tak nie posiadał lepszego planu, nie mogli już zwlekać. Zmarnowali zbyt wiele czasu.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Srebrzysta mgła formująca się w ochronną tarczę skryła za sobą trzech czarodziejów, lecz potężna fala wzniesiona przez rozeźlonego potwora bez trudu przebiła się przez migotliwą powłokę, oblepiając ich wszystkich lepką wodą, wymieszaną z czernidłem krakena. Magnus prędko podniósł się z kolan - silny bicz wodny dosłownie zwalił go z nóg - instynktownie wycierając rękawem ubrudzoną twarz, starając się, by substancja w żaden sposób nie dostała się do oczu. Dopiero po chwili dotarło do niego, że odczuwa niewyobrażalne pieczenie, jakby ktoś rozwarł mu ciało i do środka nalał wrzątku. Prócz tego mrowienie rąk spowodowane bólem utrudniało Rowle'owi prawidłowe utrzymanie różdżki, dłonie trzęsły mu się jak w delirium, ale mężczyzna zaciskał zęby, zdeterminowany, by doprowadzić tę misję do końca. Odwrócona grawitacja była tylko kolejnym niepokojącym sygnałem, lecz bardziej martwił się rozjuszonym krakenem, gotującym się do kolejnego ataku. W myślach modlił się, by Antonia i Drew pośpieszyli się z odnawianiem klątwy - dostrzegł jednak, że oboje zostali w różny sposób unieruchomieni zbyt daleko od właściwej wnęki, by ze swego miejsca zdołać coś podziałać. Rowle zacisnął pięść i zimnymi oczami zmierzył pomieszczenie, na jednym wdechu obliczając kroki. Musiał ryzykować; krew buchająca z nosa i nieznośne uczucie pieczenia nie zwiastowały mu długiego pozostania we względnym zdrowiu.
Ostrożnie stawiając stopy, wysunął się zza odgradzającej ich od środka komnaty skalnej półki, powoli przesuwając się obok wijących się po podłodze i - coraz częściej w nią uderzających macek krakena. Skradał się najciszej jak potrafił, z nadzieją, że potwór nie dostrzeże ofiary, pchającej mu się pod nos i skupi się nadal na dźwiękach i hukach zaklęć, dobiegających z groty, którą dopiero co opuścił. Przemieszczał się tak, by finalnie mieć czysty widok na Antonię, znajdującą się zdecydowanie najbliżej ostatniego, naruszonego miejsca klątwy. Z duszą na ramieniu wycelował w nią różdżką:
-Mobilicorpus - szepnął, już nie bacząc na celność i skutek, wytyczając ródżką drogę, jaką miałaby pokonać Borgin, gdyby jego czar się powiódł. W górę, do centrum komnaty, jednocześnie jak najbliżej działowej ścianki i zaraz za nią - wprost do docelowej niszy.
1. Zaklęcie
2. Ukrywanie się, poziom I
Ostrożnie stawiając stopy, wysunął się zza odgradzającej ich od środka komnaty skalnej półki, powoli przesuwając się obok wijących się po podłodze i - coraz częściej w nią uderzających macek krakena. Skradał się najciszej jak potrafił, z nadzieją, że potwór nie dostrzeże ofiary, pchającej mu się pod nos i skupi się nadal na dźwiękach i hukach zaklęć, dobiegających z groty, którą dopiero co opuścił. Przemieszczał się tak, by finalnie mieć czysty widok na Antonię, znajdującą się zdecydowanie najbliżej ostatniego, naruszonego miejsca klątwy. Z duszą na ramieniu wycelował w nią różdżką:
-Mobilicorpus - szepnął, już nie bacząc na celność i skutek, wytyczając ródżką drogę, jaką miałaby pokonać Borgin, gdyby jego czar się powiódł. W górę, do centrum komnaty, jednocześnie jak najbliżej działowej ścianki i zaraz za nią - wprost do docelowej niszy.
1. Zaklęcie
2. Ukrywanie się, poziom I
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'k100' : 2
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'k100' : 2
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Paliła. Czarna maź, która obkleiła jego twarz i odkryte skrawki skóry paliła, szczypała, wgryzała się w głąb. Powoli przesiąkała przez szaty. Świat mu pociemniał na kilka sekund, a potem wywrócił się do góry nogami. Dosłownie! Zaciskają oczy próbował zetrzeć z bąblogłowy resztki plugawego szlamu, który jakimś cudem przedostał się również do wnętrza bąbelkowej kuli otaczającej jego głowę. Stał przy tym nie mogąc pewnie ustać na nowym gruncie na którym chwilę wcześniej leżał,kiedy to (niewątpliwie) magiczna siła go na niego posłała.
Gdy rozchylił powieki czuł się nieco zagubiony w nowej perspektywie. Nie miał wątpliwości co do tego, że doświadcza jakiejś dziwnej magicznej grawitacji, którego źródła nie potrafił określić.
Jego towarzysze się przegrupowywali, kraken wierzgał i stanowił niebezpieczeństwo. Dolohov skierował w jego stronę różdżkę decydując spróbować ograniczyć ruch jego macek. Chociaż na chwilę.
- Orbis!
Gdy rozchylił powieki czuł się nieco zagubiony w nowej perspektywie. Nie miał wątpliwości co do tego, że doświadcza jakiejś dziwnej magicznej grawitacji, którego źródła nie potrafił określić.
Jego towarzysze się przegrupowywali, kraken wierzgał i stanowił niebezpieczeństwo. Dolohov skierował w jego stronę różdżkę decydując spróbować ograniczyć ruch jego macek. Chociaż na chwilę.
- Orbis!
Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź