Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny elektrowni Battersea
Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
Wciąż. Za słabo. W myślach ciął reprymendę na ostre, nieprzyjemne i zgrzytliwie brzmiące frazy, raniące dumę i wydęte ego, z powrotem sprowadzając je do rozsądnych - bezpiecznych? - rozmiarów. Inkantacja niewybaczalnej klątwy spłynęła z wąskich ust pewnie, jednakże różdżka nie rozbłysła mocnym światłem, z jej końca nie wydostało się wystarczająco dużo mocy, by mugolka stała się marionetką, połączoną silnymi sznurkami z umysłem Magnusa. Nie potrafił poddać kontroli zwykłego zwierzęcia, żałosne; musiał ćwiczyć, jeszcze więcej, doskonalić się w czarnomagicznych sztukach i zgłębiać arkana najmroczniejszej magii, by już nigdy nie dopuścić do tak deprymującego... potknięcia. Zaklął, co nie przystawało szlachcicowi, lecz uczynił to cicho: z pewnością wulgarne słowa przytłumiły wściekłe inkantację uroków Appolinaire'a i Drew. Także nieudanych. Rowle uniósł brwi z pewną rezygnacją, gdyż nie wierzył w takie zbiegi okoliczności. Pewni czarnoksiężnicy nagle zawodzili, a on - razem z nimi. Może triumf po wyścigu o list do Grindelwalda uderzył mu wodą sodową do głowy, lecz przecież nie poddał się jednorazowemu zwycięstwu, odkładając trofeum na zakurzoną półkę. Nie leżał i nie pachniał, działał - dziś wyjątkowo trefnie. Wysłuchał Valerija, tłumaczącego zawiłości korytarzy elektrowni, sam nie orientował się w mugolskich mapach zbyt dobrze, więc każda wskazówka, nawet od półkrwi mieszańca była cenna. Ruszył za nim, musieli wyglądać radośnie i cudownie karykaturalnie, dziwaczny orszak pod przewodnictwem nokturnowego obdartusa. Słysząc Cynerica zmarszczył czoło i zacisnął mocniej palce na różdżce, wolał mierzyć się z napastnikami przygotowany. Świadomość, że czekają była właściwie pokrzepiająca, gdyż nie musieli mierzyć się z nieznanym. Zachowując czujność i ostrożność, przeszedł za mężczyznami przez uchylone drzwi, by skręcić w prawo i przedostać się do majaczących nieopodal wrót. Starał się przemykać w cieniu, wykorzystywać ciemną pelerynę, by wtopić się w otoczenie, poruszać się jak najciszej i najbardziej dyskretnie.
|biegłość: ukrywanie; +5 do rzutu
|biegłość: ukrywanie; +5 do rzutu
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Rycerze bez trudu przeskoczyli biurko, po trzeszczącym szkle przemykając pod drzwi, za którym zniknęła dziewczyna: najpierw Valerij, za nim Apollinare i Cyneric, na końcu - Magnus; usiłowali nie tracić czujności i baczyć na wskazówki - słusznie, dzięki temu dostrzegli, że ledwie postawili w pomieszczeniu pierwsze kroki, a prosto w nich celowało dwóch mężczyzn - ubranych tak samo, jak ci znajdujący się wcześniej na straży przed wejściem do elektrowni - bronią identyczną do tej, którą posiadali ich poprzednicy. Magnus nie zdążył się ukryć, rozległ się huk wystrzałów. Nie traciliście czujności: byliście dość ostrożni, by zdążyć na nie zareagować.
Wynurzający się na przedzie Valerij kątem oka dostrzegł, że wytyczona przez niego trasa okazała się poprawna: drzwi znajdowały się dokładnie tam, gdzie zgodnie z mapą winny się znajdować, choć z daleka wyglądały na zamknięte. Na prawo od grupy rycerzy znajdowała się dziwna wysoka szafa o metalowo-białych brzydkich wykończeniach i długim, plastikowym uchwycie - wyglądała topornie i nieładnie. Naprzeciw was znajdowało się biurko z dostawionym krzesłem, na jego blacie stała dziwna kwadratowa przeszklona od waszej strony puszka - za jej szybą migotały dziwne dziwne białe światła, które bardziej oślepiały niż układały się w jakikolwiek kształt - z puszką połączona była dziwaczna aparatura, z której wystawało dużo pokręteł, światełek i kabli. W głębi pomieszczenia, wzdłuż przeciwległej ściany, na całą jej długość ustawiono jeszcze jedną zamykaną szafkę, pod którą, na okrągłym stole zakrytym kraciastą ceratą, ktoś zostawił dwie szklanki; powietrze pachniało kawą. Drzwi rzekomo prowadzące wgłąb elektrowni wydawały się solidniejsze od tych, przez które mieliście zamiar przemknąć - obite blachą, grube, ale tym razem posiadające zamek na klucz.
Drew został przy biurku portierki, wertując jego zawartość; dokumenty, które wpadały mu w ręce, nie mówiły mu kompletnie nic - jakieś listy, jakieś cenniki, na pierwszy, drugi, a nawet trzeci rzut oka nie przypominało to niczego przydatnego. Może takich dokumentów tutaj nie było, a może - jeszcze nie udało mu się do nich dotrzeć. Drew zachował nóż i przez cały czas wciąż słyszał dźwięk w słuchawce cudacznej aparatury:
- Emily? Emily? Emily, odezwij się, jesteś tam?
Antonia odkryła kolejną aparaturę: urządzenia mugoli wydawały się dziwne, niecodzienne, inne niż cokolwiek, co dotąd znaliście; nijak nie zaznajomieni z mugolskim światem nie wiedzieliście absolutnie nic o technice, mechanice i nowoczesności. A maszyny otaczały was zewsząd. Tym razem na pierwszy plan najeżonej strasznymi kablami aparatury wysuwały się trzy zębate pokrętła - nad którymi widniały trzy przejrzyste szybki. Przy próbie przekręcenia pokrętłami na onych szybkach pojawiały się cyfry, od 1 do 9.
Wynurzający się na przedzie Valerij kątem oka dostrzegł, że wytyczona przez niego trasa okazała się poprawna: drzwi znajdowały się dokładnie tam, gdzie zgodnie z mapą winny się znajdować, choć z daleka wyglądały na zamknięte. Na prawo od grupy rycerzy znajdowała się dziwna wysoka szafa o metalowo-białych brzydkich wykończeniach i długim, plastikowym uchwycie - wyglądała topornie i nieładnie. Naprzeciw was znajdowało się biurko z dostawionym krzesłem, na jego blacie stała dziwna kwadratowa przeszklona od waszej strony puszka - za jej szybą migotały dziwne dziwne białe światła, które bardziej oślepiały niż układały się w jakikolwiek kształt - z puszką połączona była dziwaczna aparatura, z której wystawało dużo pokręteł, światełek i kabli. W głębi pomieszczenia, wzdłuż przeciwległej ściany, na całą jej długość ustawiono jeszcze jedną zamykaną szafkę, pod którą, na okrągłym stole zakrytym kraciastą ceratą, ktoś zostawił dwie szklanki; powietrze pachniało kawą. Drzwi rzekomo prowadzące wgłąb elektrowni wydawały się solidniejsze od tych, przez które mieliście zamiar przemknąć - obite blachą, grube, ale tym razem posiadające zamek na klucz.
Drew został przy biurku portierki, wertując jego zawartość; dokumenty, które wpadały mu w ręce, nie mówiły mu kompletnie nic - jakieś listy, jakieś cenniki, na pierwszy, drugi, a nawet trzeci rzut oka nie przypominało to niczego przydatnego. Może takich dokumentów tutaj nie było, a może - jeszcze nie udało mu się do nich dotrzeć. Drew zachował nóż i przez cały czas wciąż słyszał dźwięk w słuchawce cudacznej aparatury:
- Emily? Emily? Emily, odezwij się, jesteś tam?
Antonia odkryła kolejną aparaturę: urządzenia mugoli wydawały się dziwne, niecodzienne, inne niż cokolwiek, co dotąd znaliście; nijak nie zaznajomieni z mugolskim światem nie wiedzieliście absolutnie nic o technice, mechanice i nowoczesności. A maszyny otaczały was zewsząd. Tym razem na pierwszy plan najeżonej strasznymi kablami aparatury wysuwały się trzy zębate pokrętła - nad którymi widniały trzy przejrzyste szybki. Przy próbie przekręcenia pokrętłami na onych szybkach pojawiały się cyfry, od 1 do 9.
- (nie)życie:
- • Antonia: 193/213 (20- psychiczne - decephalgo)
• Drew: 198/213 (15 - psychiczne); nóż
• Valerij: 208/208; mapy
• Apollinare 214/214
• Cyneric 270/270
• Magnus 260/260
Valerij pokonał biurko prowadząc swoich towarzyszy przez drzwi. Nie był naiwny by myśleć, że dalej będzie łatwiej. Może i z umiłowaniem spędziłby dzisiejsza noc z kotłem w towarzystwie butelki palącego trzewia trunku, lecz był też złodziejem. Co prawda nie czuł się w obecnej sytuacji jak ryba w wodzie, niemniej potrafił się w niej odnaleźć. Starał zachować się czujność. Przekroczyli próg pokoju. Dostrzegł drzwi, które go interesowały, a zaraz potem kolejnych mugoli. Celowali w nich ze swoich metalowych różdżek. Nie rozglądając się, skupiając się na nich był w stanie zareagować na huk wystrzałów co też zrobił wychodząc ich salwie na przeciw zaklęciem:
- Telum
- Telum
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 25
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Parli naprzód, zostawiając za sobą Drew i Antonię; o dziewczynę Magnus był w pełni spokojny, widział ją w akcji, wierzył, że podoła, choć chętniej widziałby ją u swego boku. Tworzyli dość zgrabny duet, Borgin miała pewną rękę, a podczas tej prawie samobójczej misji, jej umiejętności okazywały się więcej, niż przydatne. Dawał jej więc sześćdziesiąt szans na przeżycie, oby ich dogoniła, oby oni sami, czwórka rosłych, postawnych mężczyzn (z drobnymi wyjątkami, ale to niekulturalnie pokazywać palcem), nie skończyli podziurawieni jak sito w starciu z nieznanymi mugolskimi ustrojstwami. Poruszając się prędko, niezbyt równo brzmiącym marszem, wchodząc do kolejnego pomieszczenia kątem oka zdołał objąć jak najwięcej szczegółów. Brzydka, obdrapana szafka, niezidentyfikowane urządzenie z jakiego wibrowały oślepiające błyski, dużo przycisków, kabli i ogólnie, technologii, przyprawiającej Magnusa o ostre zawroty głowy, jakby zaskoczyła go zmiana ciśnienia. Znajomy pozostał zapach kawy i... wymierzone w nich lufy metalowych pałeczek, trzymanych przez dwóch mugolskich strażników. Niemal równo z nimi, gdy ci nacisnęli na odstające dzyndzle przy swojej broni, Magnus wymierzył różdżką w mężczyznę stojącego dalej od drzwi, wyglądających na ciężkie i trudne do sforsowania.
-Sectumsempra - wygłosił pewnie formułę zaklęcia, nie potrzebowali przewodników, a wolał już teraz unieszkodliwić niepotrzebnego, niż bawić się w kotka i myszkę z mugolskim ścierwem. T e r a z; nie mieli na to czasu. Od powodzenia tej misji zależała pomyślność zadania Śmierciożerców, nie mogli zawieść już na tym etapie.
-Sectumsempra - wygłosił pewnie formułę zaklęcia, nie potrzebowali przewodników, a wolał już teraz unieszkodliwić niepotrzebnego, niż bawić się w kotka i myszkę z mugolskim ścierwem. T e r a z; nie mieli na to czasu. Od powodzenia tej misji zależała pomyślność zadania Śmierciożerców, nie mogli zawieść już na tym etapie.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 81
--------------------------------
#2 'k10' : 1
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 81
--------------------------------
#2 'k10' : 1
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Przeskoczył biurko, nadeptywał z chrzęstem na odłamki szkła, szedł raźno przed siebie. Tak szybko, na ile pozwalały mu na to warunki, obecność na przedzie Valerija oraz wszechobecne, mugolskie maszyny. Drażniły go swoim skomplikowaniem, błyszczeniem oraz topornością. Tym, że w ogóle tu były siejąc zamęt w jego głowie. Cyneric doskonale wiedział, że za nic nie zdołałby ujarzmić tych metalowych bestii, nie rozgryzłby ich działania i prawdopodobnie to denerwowało go najmocniej. Z drugiej strony i tak nie chciałby dotykać niczego skażonego takim brudem. Krew w jego żyłach wrzała, denerwował się coraz mocniej. Mimo to starał się pozostać czujny oraz precyzyjny. Niestety emocje zgubiły go, nie wykonał poprawnie zaklęcia, później zaś niedokładnie rozglądając się po wnętrzach elektrowni. Być może przegapił coś bardzo istotnego. Przestał o tym jednakże myśleć wraz z przekroczeniem kolejnego pomieszczenia, z kolejnymi cudacznymi maszynami. I bezczelnymi szlamami ośmielającymi znów do nich strzelać z tych metalowych puszek. Zdążył raptem zmarszczyć czoło nim wykonał odpowiedni ruch ręką.
- Telum - powtórzył za alchemikiem, mając nadzieję, że tym razem magia go nie zawiedzie. Zaraz po wypowiedzeniu inkantacji oraz zatoczeniu w powietrzu okręgu nadgarstkiem odsunął się bardziej na lewo, przykucając w tym miejscu, skrywając się za czymś na lewo stojącym. Nie miał czasu rozpoznać co to było, w każdym razie odłączył się od grupy postanawiając, że to właśnie stamtąd będzie atakować lub się bronić. Im mniej pozostawali na widoku tym lepiej. Co prawda brakowało mu pewności, czy mugolskie pociski nie potrafią zawracać lub sięgać celu nawet, kiedy ten się porusza, lecz musiał grać tym, co miał. Cały czas pozostawał czujny, w gotowości do podejmowania kolejnych decyzji oraz ich realizacji.
- Telum - powtórzył za alchemikiem, mając nadzieję, że tym razem magia go nie zawiedzie. Zaraz po wypowiedzeniu inkantacji oraz zatoczeniu w powietrzu okręgu nadgarstkiem odsunął się bardziej na lewo, przykucając w tym miejscu, skrywając się za czymś na lewo stojącym. Nie miał czasu rozpoznać co to było, w każdym razie odłączył się od grupy postanawiając, że to właśnie stamtąd będzie atakować lub się bronić. Im mniej pozostawali na widoku tym lepiej. Co prawda brakowało mu pewności, czy mugolskie pociski nie potrafią zawracać lub sięgać celu nawet, kiedy ten się porusza, lecz musiał grać tym, co miał. Cały czas pozostawał czujny, w gotowości do podejmowania kolejnych decyzji oraz ich realizacji.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Podążałem zaraz za prowadzącym nas alchemikiem, miałem wręcz irracjonalne wrażenie, że gdybym zrobił kilka szybszych kroków - a może nawet tylko jeden - to dosłownie, deptałbym mu po piętach. Nie chciałem jednak stracić go z oczu, mimo tego, że jak mantrę powtarzałem przekazane przez niego instrukcje, tak w kwestii poruszania się po elektrowni nadal jemu wierzyłem bardziej niż sobie. Minęliśmy biurko, a zaraz potem wejście do kolejnego z pomieszczeń, które pokonaliśmy sprawnie, stając na przeciw kolejnym dwóm strażnikom. Najpierw był huk, który wiedzieliśmy już do czego prowadzi, chociaż żadne z nas na całe szczęście nie musiało się jeszcze przekonać o tym, co kulki lecące z ich pałek robią.
- Telum. - zarządziłem od mojej różdżki, mając nadzieję, że tym razem zaklęcie okaże się skuteczne. Jak do tej pory mało co mi wyszło. A właściwie, mimo jednego udanego zaklęcia sam określiłbym to jako nic. Nie potrafiłem wyjaśnić swojej niemożności, coraz mocniej byłem pewien, że wpływ na to musi mieć to dziwne miejsce.
- Telum. - zarządziłem od mojej różdżki, mając nadzieję, że tym razem zaklęcie okaże się skuteczne. Jak do tej pory mało co mi wyszło. A właściwie, mimo jednego udanego zaklęcia sam określiłbym to jako nic. Nie potrafiłem wyjaśnić swojej niemożności, coraz mocniej byłem pewien, że wpływ na to musi mieć to dziwne miejsce.
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Traktujcie to jako drugą połowę kolejki, chłopaki mogą odpisać drugi raz
Zaklęcia Valerija, Apollinare'a i Cynerika błysnęły w powietrzu i powstrzymały pociski, które z brzdękiem opadły na posadzkę. Klątwa Magnusa - który natychmiast odczuł ostrzegawcze skutki czarnomagicznego zaklęcia, kiedy poczuł pod nosem gęstą strużkę krwi - trafiło mugola; biegły w mrocznej sztuce Rowle rzucił naprawdę silne zaklęcie. Mugol zaczął krzyczeć, kiedy wzdłuż jego twarzy nagle rozciągnęła się szrama, z której trysnęła krew - ubranie nie dawało jeszcze podpowiedzi odnośnie stanu jego ciała poniżej twarzy. Krew obudziła jeszcze jeden krzyk - krzykliwy, kobiecy i owładnięty paniką - zdradzając położenie sekretarki, która kryła się pomiędzy stolikiem a szafką po przeciwległej stronie pomieszczenia.
Zaklęcia Valerija, Apollinare'a i Cynerika błysnęły w powietrzu i powstrzymały pociski, które z brzdękiem opadły na posadzkę. Klątwa Magnusa - który natychmiast odczuł ostrzegawcze skutki czarnomagicznego zaklęcia, kiedy poczuł pod nosem gęstą strużkę krwi - trafiło mugola; biegły w mrocznej sztuce Rowle rzucił naprawdę silne zaklęcie. Mugol zaczął krzyczeć, kiedy wzdłuż jego twarzy nagle rozciągnęła się szrama, z której trysnęła krew - ubranie nie dawało jeszcze podpowiedzi odnośnie stanu jego ciała poniżej twarzy. Krew obudziła jeszcze jeden krzyk - krzykliwy, kobiecy i owładnięty paniką - zdradzając położenie sekretarki, która kryła się pomiędzy stolikiem a szafką po przeciwległej stronie pomieszczenia.
- (nie)życie:
- • Antonia: 193/213 (20- psychiczne - decephalgo)
• Drew: 198/213 (15 - psychiczne); nóż
• Valerij: 208/208; mapy
• Apollinare 214/214
• Cyneric 270/270
• Magnus 245/260 (15 - psychiczne)
Valerij przez chwilę odniósł wrażenie, że jego ciało nie zdoła nadążyć za myślami, a jednak - zaklęcie telum błyskiem ulotniło się z różdżki gnając na przeciw pociskowi zatrzymując i unieszkodliwiając. Metalowe ziarno szczęknęło na podłodze. Nie było to jednak słyszalne w momencie, gdy pokój zalała kakofonia dźwięków - krzyków. Krzyczał bowiem jeden z mugoli rozorany przez magię klątwy, krzyczała również i kobieta. Valerij jej jednak nie widział odnotowując jej istnienie. Rosjanin skupił się na drugim mugolu, tym nieranionym, a dokładniej jego broni. Z ich dwójki miał jaśniejszy umysł, być może zdezorientowany makabryczną krzywdą swojego przyjaciela, lecz to mogło lada chwila ulec zmianie. Dolohov kierując więc różdżkę na jego broń wypowiedział:
- Confundus - był słaby w dziedzinie magi ofensywnej, jednak w ten sposób miał nadzieje, że poprzez rozbrojenie przeciwnika ułatwi zadanie swoim towarzyszom.
- Confundus - był słaby w dziedzinie magi ofensywnej, jednak w ten sposób miał nadzieje, że poprzez rozbrojenie przeciwnika ułatwi zadanie swoim towarzyszom.
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 42
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 42
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Kapryśna magia tym razem stanęła po jego, po ich stronie. Wraz z mocą umykając z wibrującej różdżki, rosła pewność Magnusa; wykrzesał z siebie dość siły, by czarnomagiczna formuła z pełnym impetem uderzyła w mugolskiego strażnika. Z ukontentowaniem obserwował smugę zaklęcia, błyszczący promień trafiający w ciało podobne ludzkiemu: piękny spektakl, okraszony podziwem klakiera. Oklaski, nic innego, krzyki i wrzaski były symfonią, miłą uchu Rowle'a, skoncentrowanego na krwi, bólu i zniszczeniu. Ledwie początek tego, co miało ich spotkać, słodkie preludium życia pod butem czarodziejskich panów z nałożonym jarzmem niewolnika. Lekceważący ruch nadgarstka wystarczył, by zadać straszliwe cierpienie, wystarczał także do przejęcia w dłoń bata w dosłownym - i upokarzającym - znaczeniu tego słowa. Zlekceważył ostrzegawczy symptom, liczył się z groźbą każdego dnia, a używanie zakazanych sztuk niosło za sobą rozsądną cenę, na jaką godził się pokornie. Otarł wierzchem dłoni jeszcze ciepłą, gęstniejącą krew; kilka kropli ozdobiło mankiet koszuli w niedbałym asymetrycznym wzorze, lecz wyjątkowo Rowle nie zwrócił uwagi na to niechlujstwo. Poczuł się - zbyt wcześnie? - bezpiecznie. Pociski spadły na podłogę nie czyniąc nikomu krzywdy, czyż nie stawali się właśnie panami sytuacji? Wiedział, że jego klątwa ugodziła w mugola z mocą większą niż zwykle, że otrzymał potężny cios czarnoksięskimi wyładowaniami, lecz mógł tylko się domyślać, jak to zniesie. Czy powinien odliczać sekundy, aż omdleje, czy raczej postarać się o skuteczniejsze wyeliminowanie z gry zawszonego mugola? Twarz zalana krwią zmieniła się w groteskową maskę i dawała pewne nadzieje; Rowle musiał więc pójść za ciosem i wykorzystać swoją przewagę, zaskoczenie i popłoch w jaki wpadli strażnicy. Wykorzystując... także i tę głupią kobietę, piszczącą jak zarzynana świnia. Najpierw należałoby uciszyć właśnie ją, krzyki strachu i błagalne jęki owszem, były pokrzepiające. Na deskach teatru trzech aktorów, w wyciszonej piwnicze rodowego dworku, w opuszczonym przez ludzi i zapomnianym przez Merlina miejscu. Nie tutaj, gdzie w istocie zależało im na dyskrecji.
-Aquassus - zażądał stanowczo, wskazując różdżką tym razem drugiego z żołnierzy. Jednego spisał na straty, może przedwcześnie, lecz za nim stali przecież jeszcze ludzie, niepozbawieni magicznego zmysłu. Valerij już działał, więc on mógł swobodnie kontynuować swoje małe arcydzieło.
-Zamknij się - warknął głośno, kierując ostre spojrzenie dokładnie w kierunku, z jakiego dochodziło żałosne, kobiece skomlenie - im głośniej wrzeszczysz, tym gorszy los sobie gotujesz, rozumiesz? - kontynuował litanię, choć mówiąc do mugolki powinien przybrać raczej protekcjonalny ton nauczyciela, tłumaczącego oczywistości niedorozwiniętemu dziecku - możecie wszyscy umierać w powolnych męczarniach. Możecie zginąć bardzo szybko i bezboleśnie, jeśli tylko będziecie grzeczni - poinformował ich tonem lodowatego spokoju, choć oczy Magnusa przybrały podekscytowaną, zgniłozieloną barwę, wyzierającą na wierzch szaleńcze błyski - możecie nawet przeżyć - oznajmił radośnie, wykrzywiając wąskie usta w kpiącym uśmiechu - odsuń się od tego. Ręce złóż na głowie - rozkazał żołnierzowi, jakiego wcześniej potraktował klątwą - odpowiecie nam na parę pytań. Nie będziecie wchodzić w drogę. Zdobędziecie nam czas. A my w zamian za to pozwolimy wam odejść - zaproponował radośnie, nie dodając do umowy nawet i małego druczku, gdzie konkretnie pośle te trzy mugolskie ciała - sprawdźmy waszą chęć współpracy: przed jakimi pomieszczeniami zostali rozstawieni strażnicy? - spytał konkretnie, domagając się dowodu, że rzeczywiście warto było w ogóle dawać im szansę.
-Aquassus - zażądał stanowczo, wskazując różdżką tym razem drugiego z żołnierzy. Jednego spisał na straty, może przedwcześnie, lecz za nim stali przecież jeszcze ludzie, niepozbawieni magicznego zmysłu. Valerij już działał, więc on mógł swobodnie kontynuować swoje małe arcydzieło.
-Zamknij się - warknął głośno, kierując ostre spojrzenie dokładnie w kierunku, z jakiego dochodziło żałosne, kobiece skomlenie - im głośniej wrzeszczysz, tym gorszy los sobie gotujesz, rozumiesz? - kontynuował litanię, choć mówiąc do mugolki powinien przybrać raczej protekcjonalny ton nauczyciela, tłumaczącego oczywistości niedorozwiniętemu dziecku - możecie wszyscy umierać w powolnych męczarniach. Możecie zginąć bardzo szybko i bezboleśnie, jeśli tylko będziecie grzeczni - poinformował ich tonem lodowatego spokoju, choć oczy Magnusa przybrały podekscytowaną, zgniłozieloną barwę, wyzierającą na wierzch szaleńcze błyski - możecie nawet przeżyć - oznajmił radośnie, wykrzywiając wąskie usta w kpiącym uśmiechu - odsuń się od tego. Ręce złóż na głowie - rozkazał żołnierzowi, jakiego wcześniej potraktował klątwą - odpowiecie nam na parę pytań. Nie będziecie wchodzić w drogę. Zdobędziecie nam czas. A my w zamian za to pozwolimy wam odejść - zaproponował radośnie, nie dodając do umowy nawet i małego druczku, gdzie konkretnie pośle te trzy mugolskie ciała - sprawdźmy waszą chęć współpracy: przed jakimi pomieszczeniami zostali rozstawieni strażnicy? - spytał konkretnie, domagając się dowodu, że rzeczywiście warto było w ogóle dawać im szansę.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź