Palarnia
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.[bylobrzydkobedzieladnie]
Palarnia
Jest to elegancki, drogi lokal, którego klientelę stanowią głównie panowie; wewnątrz kłębi się szary nikotynowy dym, a zapach tytoniu wydaje się nadzwyczajnie ostry. Wnętrze pomieszczenia, utrzymane w klasycznej architekturze, wypełnione jest niskimi, wąskimi stolikami oraz otaczającymi ich miękkimi fotelami, czasem kilkoma, a czasem pojedynczymi. Ściany zdobią portrety wpływowych czarodziejów, obsługa lokalu nosi się elegancko, tego samego wymagając od gości - bez wyjściowych szat nie wpuszczamy. Na miejscu można zakupić tytoń wysokiej klasy pod różną postacią, podawane są także drogie alkohole. Na scenie na froncie pomieszczenia znajduje się fortepian, na którym zwykle ktoś przygrywa aktualnie śpiewającej w lokalu gwiazdce.
Palarnia wydaje się idealnym miejscem na załatwianie męskich spraw i interesów.
Palarnia wydaje się idealnym miejscem na załatwianie męskich spraw i interesów.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:41, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Żarty teoretycznie prawie zawsze mogły być na miejscu, nawet teraz - w obliczu wypaczonej magii. Nawet jeżeli to tak naprawdę Zakon był odpowiedzialny za majowy wybuch to każdemu potrzebna była jakaś odskocznia, nawet jeżeli w moim listownym wykonaniu była dość rozpaczliwa i pisana z przygryzanym wnętrzem policzka. Miło było zobaczyć, że wysłuchała mojej prośby co do ubioru - uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust w cieniu kaptura, nim nie wskoczyłem do wnętrza palarni. Magiczna bariera roztoczyła się wokół mnie, osłaniając od wiatru i deszczu. Wichura napierała jednak z niebywałą siłą - popatrzyłem w bok na Jackie i zobaczyłem jak jej zaklęcie ledwo się rozwinęło - aurorka została zmieciona przez wichurę, lądując boleśnie na progu. Nie byłem na tyle nieempatyczny by zostawić ją z tym samą, tak samo jak nie byłem aż tak zwariowany, żeby samodzielnie stawiać czoła anomalii. Jasne, teoretycznie mógłbym spróbować - głupio by było jednak, gdyby w razie niepowodzenia jacyś Rycerze, którzy ewentualnie by się tu przypałętali, mieli znaleźć moje ciało.
Wycofałem się do Rineheart, osłaniając ją swoim zaklęciem.
- Chodź, bo marnie to wygląda. A że nie chadzam na randki z takimi mokrymi kurami to coś trzeba by w tym temacie zrobić, przy okazji mogę opowiedzieć ci o tym przeklętym Stonehenge - dodałem na końcu, wyciągając w stronę Rineheart dłoń, przy okazji rozglądając się uważnie dookoła. Wciąż było grubo po godzinie policyjnej, nie mówiąc już o tym, ze za samo przebywanie obok palarni ktoś mógł nas zgarnąć.
Może faktycznie przyciągaliśmy pecha? Albo to po prostu Jackie nie była w stanie zniwelować działania ciągnącego się za mną fatum.
| zt x2
Wycofałem się do Rineheart, osłaniając ją swoim zaklęciem.
- Chodź, bo marnie to wygląda. A że nie chadzam na randki z takimi mokrymi kurami to coś trzeba by w tym temacie zrobić, przy okazji mogę opowiedzieć ci o tym przeklętym Stonehenge - dodałem na końcu, wyciągając w stronę Rineheart dłoń, przy okazji rozglądając się uważnie dookoła. Wciąż było grubo po godzinie policyjnej, nie mówiąc już o tym, ze za samo przebywanie obok palarni ktoś mógł nas zgarnąć.
Może faktycznie przyciągaliśmy pecha? Albo to po prostu Jackie nie była w stanie zniwelować działania ciągnącego się za mną fatum.
| zt x2
O palarni słyszał już dawno, ale nie było mu po drodze. Sinica ograniczyła jego możliwości, a eksperymentalne leczenie wyłączyło go na kilka dobrych dni. Wciąż był osłabiony, wciąż zdarzały mu się niekontrolowane krwotoki, ale krew zabarwiona była czernią, która opuszczała jego ciało; chorobą, pasożytem, który zalęgł się w nim. Wszystko wskazywało na to, że leczenie Cassandry przynosiło skutki, jego ciało nie reagowało już tak na użycie czarnej magii. To był przełom, nie dało się tego ukryć, a jej odmówić sukcesu, który niewątpliwie osiągnęła ciężką pracą. Był już silniejszy, rany po spotkaniu z kamiennym łabędziem już się zagoiły, nie były głębokie, a krwi nie stracił dużo. Drew wciąż znajdował się w Mungu i wciąż pozostawał nieprzytomny, ale był pewien, co do tego, że był w dobrych rękach.
Wysłał sowę do Magnusa, wiedział, że palarnia mogła być miejscem, w którym wcześniej bywał, a to mogło okazać się bardzo pomocne, nie był pewien, co tu zastaną. Pogłoski chodziły różne, ale był przekonany, że po przezwyciężeniu anomalii w Azkabanie te wszystkie inne były jej marną namiastką.
Czekał na niego na miejscu, paląc papierosa — Magnus pojawił się szybko, szybciej niż zdołał skończyć. Odrzucił więc niedopałek i przygniótł go butem. Na sobie miał długi, czarny płaszcz, który spływał z szerokich ramion mrocznym potokiem; na palcu nosił malachitowy pierścień - nie rozstawał się z nim wcale. W pasie opinającym spodnie, ukryta w klamrze spoczywała czarna perła. Nie miał ze sobą ani eliksirów, ani białego kryształu, który pozostawił w mieszkaniu Ignotusa, w którym spędził poprzednią noc.
— Gotów?— spytał, poprawiając naciągnięty na głowę kaptur. Na twarz nałożył maskę - maskę śmierciożercy, którą nosił z dumą i godnością. Wyciągnął różdżkę, a po tym zdecydował się wejść do środka.
To, co mogli ujrzeć w środku go nie zaskoczyło. Elegancka palarnia była doszczętnie zniszczona, wewnątrz szalały burze, wiatry, na obrazach sztormy. Pelerynę szarpał wiatr, który był tak silny, że mógłby przewrócić go na ziemię.
– Caleum— zażądał od swojej różdżki, unosząc ją wyżej. Wiedział, że to nie działało na magiczne deszcze i wichury, że zaklęcie nie chroniło przed pogodą, którą wywoływała magia. I w normalnej sytuacja nawet nie próbowałby ryzykować czymś takim, ale anomalie odstawały od normy. Wywoływały potężne nawałnice, które nie były wcale magiczne, ale wzmocnione magią. To miejsce aż do niej kipiało, byli przy źródle. Jeśli przyłożyła się do tego choćby namiastka natury — miało szansę się udać.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ministerstwo nadal nie odzyskało kontroli. Polityczny przewrót nie zakończył wcale niebezpiecznej atmosfery, ani nie ukrócił działania niestabilnej magii. W pewnych wyrwach wciąż była ona niespokojna, burzliwa - zwyczajnie niebezpieczna, a obywatelskie służby nie radziły sobie z nią tak za rządów Longbottoma, jak i za dyktanda Malfoya. Owładnięte chaosem miejsca stały się za to jakby łatwiej dostępne; jak wydawało się Rowle'owi, minister dawał im wolną rękę do działania. Musiał coś wiedzieć, na szczycie padły słowa, jego młodsi krewniacy intensywnie wspierali ich sprawę i służyli Czarnemu Panu. Ot, drobny ukłon w stronę tego, który wyniósł go na podszyty reprezentacyjnością piedestał. O palarni Magnus dowiedział się mimochodem, kiedy dwóch aspirujących młodzików narzekało na czasowe wycofanie z użytku owego lokalu - musieli przenieść się do miejsca, gdzie "szlamu jest tyle, że trzeba uważać, aby się nie poślizgnąć". Informacja była cenna, odpuścił im ręczne wypisywanie kopert, mimo że uważał się za pierwszego obrońcę starannej kaligrafii w tej obrzydłej erze mechanicznego kopiowania.
Czekał na dogodny moment i odpowiedniego człowieka. Mulciber się nadawał, Mulciber nie odmawiał. Nie, kiedy szło o rozkazy Czarnego Pana. Nie, kiedy w miłej perspektywie było urwanie kilku rączek albo nóżek. Zmaterializował się we wskazanym zaułku nieco przed czasem, ale i tak Ramsey go ubiegł. Magnus zmarszczył nieco brwi, ciaśniej owijając się ciemną szatą - październikowe wieczory stawały się coraz chłodniejsze.
-Wywołujesz we mnie poczucie nagannego spóźnienia - rzekł, instynktownie już sięgając do kieszeni płaszcza, aby wyczuć pod długimi palcami smukłe drewno. Lada chwila będzie go potrzebować, nie słyszał już, co zastanie w środku. W milczeniu skinął głową, każda chwila wydawała się odpowiednia, by otworzyć drzwi i zmierzyć się z szalejącym żywiołem. Również zakrył swe oblicze maską śmierciożercy, na głowę nasunął ciężki kaptur. Wiedziano o nim, lecz cechą bohatera była przecież anonimowość.
Ledo przekroczył próg, a uderzyło w niego deja vu z morskich nawałnic przeżywanych na pokładzie Wiekuistego Krakena. Smak soli uderzał w nozdrza, niemal słyszał trzaski łamanych belek, wodę przelewającą się przez sterburtę. Eleganckie pomieszczenie znajdowało się w samym centrum potężnego sztormu, przez zniszczone obrazy na ścianach wypływały gwałtowne fale, a wiatr gwizdał tak mocno, że prawie przygwoździł go do podłogi. Niestandardowe procesy pogodowe wymagały równie niestandardowych reakcji, toteż uniósł różdżkę, z zamiarem poskromienia tego szkwału.
-Caelum - zażądał, skupiając się na uciszeniu aury tego miejsca, uspokojenia morza, wytępienia przecinającego deszczu.
|i mam ze sobą wszystkie eliksiry z ekwipunku
Czekał na dogodny moment i odpowiedniego człowieka. Mulciber się nadawał, Mulciber nie odmawiał. Nie, kiedy szło o rozkazy Czarnego Pana. Nie, kiedy w miłej perspektywie było urwanie kilku rączek albo nóżek. Zmaterializował się we wskazanym zaułku nieco przed czasem, ale i tak Ramsey go ubiegł. Magnus zmarszczył nieco brwi, ciaśniej owijając się ciemną szatą - październikowe wieczory stawały się coraz chłodniejsze.
-Wywołujesz we mnie poczucie nagannego spóźnienia - rzekł, instynktownie już sięgając do kieszeni płaszcza, aby wyczuć pod długimi palcami smukłe drewno. Lada chwila będzie go potrzebować, nie słyszał już, co zastanie w środku. W milczeniu skinął głową, każda chwila wydawała się odpowiednia, by otworzyć drzwi i zmierzyć się z szalejącym żywiołem. Również zakrył swe oblicze maską śmierciożercy, na głowę nasunął ciężki kaptur. Wiedziano o nim, lecz cechą bohatera była przecież anonimowość.
Ledo przekroczył próg, a uderzyło w niego deja vu z morskich nawałnic przeżywanych na pokładzie Wiekuistego Krakena. Smak soli uderzał w nozdrza, niemal słyszał trzaski łamanych belek, wodę przelewającą się przez sterburtę. Eleganckie pomieszczenie znajdowało się w samym centrum potężnego sztormu, przez zniszczone obrazy na ścianach wypływały gwałtowne fale, a wiatr gwizdał tak mocno, że prawie przygwoździł go do podłogi. Niestandardowe procesy pogodowe wymagały równie niestandardowych reakcji, toteż uniósł różdżkę, z zamiarem poskromienia tego szkwału.
-Caelum - zażądał, skupiając się na uciszeniu aury tego miejsca, uspokojenia morza, wytępienia przecinającego deszczu.
|i mam ze sobą wszystkie eliksiry z ekwipunku
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 49
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 49
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Słuszna i trafna uwaga Magnusa nie rozproszyła go wcale, obrzucił go jedynie szybkim spojrzeniem. Przestał się spóźniać, rzeczywiście. Wszędzie był na czas. Przez ostatnie tygodnie to ciągle on na coś czekał, na kogoś — był cierpliwy, ale wypadniecie z harmonogramu momentów spędzonych w Departamencie Tajemnic sprawiło, że nagle miał ogrom czasu, który musiał poświęcić na coś innego. Przesiadywał w Gwiezdnym Proroku, z dziećmi, obserwując ich zachowanie i robiąc notatki na temat własnych badań. Pozbywszy się wszystkich woluminów z własnego mieszkania, to właśnie tam analizował nowe teorie i zgłębiał arkana czarnej magii. To też tam od dłuższego czasu zaznajamiał się z magią czarodziejskiego umysłu i potężnymi praktykami wnikania do ludzkich głów — legilimencja była trudną sztuką, ale niezwykle pociągającą. Oklumencja, ochrona przed nią była silną umiejętnością, która potrafiła blokować niepożądaną ingerencję. Jej wpływ na ludzi, jej możliwości, zakres — to wszystko pochłonęło go bez reszty, lecz to wciąż nie była praca, której niewątpliwie mu brakowało.
Magia, którą wydobyli z siebie nie zaburzyła bardziej mocno zachwianej równowagi i nie wpłynęła na nich negatywnie. Bariera ochronna osłoniła ich przed wiatrami i sztormami, targane wiatrem płaszcze zaczynały się uspokajać, ale to był dopiero początek. Przybyli tu, by pokonać anomalię, która najwyraźniej zadomowiła się tu na dobre.
—Nie będę pytać, co robiłeś, że musiałem tyle czekać — poinformował go po dłuższej chwili, pochylając różdżkę. Bariera przed czynnikami atmosferycznymi nie była już potrzebna.
Rozejrzał się wkoło, przez chwilę koncentrując uwagę na anomaliach. Badał jej moc przez chwilę, oceniał. Założył, że powinni dać sobie radę bez problemu. Wyciągnął różdżkę przed siebie, skierował ją w centrum, w miejsce, które według jego podejrzeń było najbardziej na działanie wrażliwe i podjął się stabilizacji zaburzonej energii. Magia w tym miejscu zdawała się przelewać z jednej strony na drugą, nie mogąc złapać harmonii i równowagi doprowadzała to miejsce do ruiny, ale zamierzali uporządkować cząsteczki mocy i zrobić to tak, aby wszyscy Rycerze mogli na tym w przyszłości skorzystać.
| Metoda Rycerzy, oczywiście! Poziom III.
Magia, którą wydobyli z siebie nie zaburzyła bardziej mocno zachwianej równowagi i nie wpłynęła na nich negatywnie. Bariera ochronna osłoniła ich przed wiatrami i sztormami, targane wiatrem płaszcze zaczynały się uspokajać, ale to był dopiero początek. Przybyli tu, by pokonać anomalię, która najwyraźniej zadomowiła się tu na dobre.
—Nie będę pytać, co robiłeś, że musiałem tyle czekać — poinformował go po dłuższej chwili, pochylając różdżkę. Bariera przed czynnikami atmosferycznymi nie była już potrzebna.
Rozejrzał się wkoło, przez chwilę koncentrując uwagę na anomaliach. Badał jej moc przez chwilę, oceniał. Założył, że powinni dać sobie radę bez problemu. Wyciągnął różdżkę przed siebie, skierował ją w centrum, w miejsce, które według jego podejrzeń było najbardziej na działanie wrażliwe i podjął się stabilizacji zaburzonej energii. Magia w tym miejscu zdawała się przelewać z jednej strony na drugą, nie mogąc złapać harmonii i równowagi doprowadzała to miejsce do ruiny, ale zamierzali uporządkować cząsteczki mocy i zrobić to tak, aby wszyscy Rycerze mogli na tym w przyszłości skorzystać.
| Metoda Rycerzy, oczywiście! Poziom III.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Rozleniwienie ostatnich dni musiało znaleźć ujście; narodziny syna i zapaść żony nie były ani usprawiedliwieniem, ani ucieczką od faktycznych obowiązków, jakie miał względem Czarnego Pana, a także i względem ich. Swojej rodziny, którą obiecał chronić, zapewnić im byt, pozwolić wieść życie szczęśliwe i pozbawione trosk. Wielka Brytania nie zapewniała im żadnego schronienia, chociaż Beeston było twierdzą. Anglię ogarniała rewolucja, a nic nie przemawiało równie głośno, jak trupy ścielące się na ruinach Stonhenge. Umarli podobno nie posiadają głosu, lecz krzyk tych duchów, wstrząsnął Magnusem do reszty. Padały ostatnie świętości, pękały przysięgi, kruszały sojusze. Mrok spływał na wszystkich równomiernie, a Rowle nie zamierzał dopuścić, by dopadł także jego najbliższych.
-Przyszedłem przed czasem - burknął, gdy zakasane rękawy opadły, a powietrze zrobiło się lżejsze - na urodziny sprawię ci porządny zegarek - zaofiarował, część pracy za nimi, ochronny parasol zadziałał, więc nabrał pewności, chociaż widział jak wściekłe fale rozbijały się kroplami wody o ściany niewidzialnej bariery, a porywisty wiatr nadal wył przeraźliwie, świszcząc między drewnianymi deskami. Mogli swobodnie zająć się resztą, częścią najtrudniejszą i najbardziej wymagającą. Poskromienie anomalii wymagało od nich nie tylko magicznej energii; każdorazowo osłabiało Magnusa, który czuł się, jakby tracił sporą część swej witalności. Wsłuchał się w wibracje drżącej mocy, skoncentrował się na ujarzmieniu jej, rozbiciu źródła zakłóceń i przywrócenia magii do jej pierwotnego, należytego stanu. Uniósł różdżkę, zaskoczony widzialnością niestabilnej energii i skupił się na przelaniu w nią własnej magii, naprawy tych zakłóceń, oczyszczenia z niedoskonałości. Powietrze nasycone huraganem drgało, jakby oczekując na uderzenie, chcąc się z nim zmierzyć, ale oni byli przecież znacznie subtelniejsi. Współpracując z Mulciberem, Rowle wykluczył margines błędu, każdy z nich posiadł odpowiednią wiedzę, by poradzić sobie z niepokornym żywiołem i zaprowadzić ład w zniszczonym przez anomalię miejscu. Z korzyścią dla Rycerzy, a więc z korzyścią dla wszystkich.
-Przyszedłem przed czasem - burknął, gdy zakasane rękawy opadły, a powietrze zrobiło się lżejsze - na urodziny sprawię ci porządny zegarek - zaofiarował, część pracy za nimi, ochronny parasol zadziałał, więc nabrał pewności, chociaż widział jak wściekłe fale rozbijały się kroplami wody o ściany niewidzialnej bariery, a porywisty wiatr nadal wył przeraźliwie, świszcząc między drewnianymi deskami. Mogli swobodnie zająć się resztą, częścią najtrudniejszą i najbardziej wymagającą. Poskromienie anomalii wymagało od nich nie tylko magicznej energii; każdorazowo osłabiało Magnusa, który czuł się, jakby tracił sporą część swej witalności. Wsłuchał się w wibracje drżącej mocy, skoncentrował się na ujarzmieniu jej, rozbiciu źródła zakłóceń i przywrócenia magii do jej pierwotnego, należytego stanu. Uniósł różdżkę, zaskoczony widzialnością niestabilnej energii i skupił się na przelaniu w nią własnej magii, naprawy tych zakłóceń, oczyszczenia z niedoskonałości. Powietrze nasycone huraganem drgało, jakby oczekując na uderzenie, chcąc się z nim zmierzyć, ale oni byli przecież znacznie subtelniejsi. Współpracując z Mulciberem, Rowle wykluczył margines błędu, każdy z nich posiadł odpowiednią wiedzę, by poradzić sobie z niepokornym żywiołem i zaprowadzić ład w zniszczonym przez anomalię miejscu. Z korzyścią dla Rycerzy, a więc z korzyścią dla wszystkich.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
— Zegarek?— spytał, jakby go nie dosłyszał; rzeczywiście w podmuchach wiatru, które wstrząsnęły tym pokojem mógł go nie dosłyszeć, ale po tym jak udało im się powstrzymać, zagłuszyć szalejącą anomalię musiał być pewien, że to nie on ma problemy ze słucham, ale to Rowle ma kłopot z wymyśleniem adekwatnego prezentu. Uniósł brew. Nie był mu potrzebny, na czasie znał się dobrze, dawniej spóźniał się, bo doba miała zbyt mało godzin, by zdołał w jej ciągu zrobić wszystko. — Cudownie, o ile dobrze pamiętam ten dzień się zbliża. Masz mało czasu — podjął, zamiast zaprzeczyć; oj nie, Magnusie, sam chciałeś. — Mam nadzieję, że będzie to zegarek godny Rowle'a i nie jesteś skąpcem. Nie musi być wysadzany drogocennymi kamieniami, jestem człowiekiem raczej skromnym, wystarczy srebro.— Jeśli liczył, że na ten żart odmówi z powodu urażonej dumy to się przeliczył; zamierzał skorzystać z jego obietnicy.
Udało im się ustabilizować magię; to miejsce zaczynało się uspokajać, a sztormy, wiatry i morskie burze powoli powracały tam, skąd się wzięły — do malowideł na ścianach. Ruszył dalej, kierując się do centrum palarnii, kiedy dotarł do niego głos.
— Magnusie?— podniósł głos, obracając się za siebie, w pierwszej chwili myląc głos kapitana statku z arystokratą. Ten wyglądał jednak na takiego, który nie zamierzał żartować z tej sytuacji. Po chwili dopiero dostrzegł marynarza na jednym z okrętów. Mężczyzna wyglądał dość dostojnie, jak na wilka morskiego. Nie rozpoznał mężczyzny od razu, dopiero po chwili przypomniał sobie sprawę, z którą był związany - bunt goblinów.
— Przybyliśmy tu w pokojowej sprawie, kapitanie — odezwał się do obrazu, zerkając przez ramię na Magnusa. Wolał stąd odejść, ale postać z obrazu wyglądała na wściekłą, a to mogło mieć wpływ na pobudzenie mocy w tym miejscu, przez co cały ich wysiłek poszedłby na marne. Nigdy nie uważał gobliny za równych sobie, ale nie zamierzał prawić szczerej rozmowy z marynarzem. — Pomagałes goblinom w 1752roku przedostać się na ląd — wyciągnął papierosy, zapalił jednego ze spokojem, przyglądając mu się. — Odważne działania, niebywałe poświęcenie. Gdyby nie twoja pomoc w krwawych walkach padłoby znacznie więcej ofiar. Wielki czyn. Wielkiego kapitana — mruknął nie wysilając się za bardzo, by być przekonywującym; część z tego wychodziła mu naturalnie. Fakt faktem, niewiele pamiętał z tego wydarzenia - było jak bezsensowna plama na historii Wielkiej Brytanii.
| Historia magii I
Udało im się ustabilizować magię; to miejsce zaczynało się uspokajać, a sztormy, wiatry i morskie burze powoli powracały tam, skąd się wzięły — do malowideł na ścianach. Ruszył dalej, kierując się do centrum palarnii, kiedy dotarł do niego głos.
— Magnusie?— podniósł głos, obracając się za siebie, w pierwszej chwili myląc głos kapitana statku z arystokratą. Ten wyglądał jednak na takiego, który nie zamierzał żartować z tej sytuacji. Po chwili dopiero dostrzegł marynarza na jednym z okrętów. Mężczyzna wyglądał dość dostojnie, jak na wilka morskiego. Nie rozpoznał mężczyzny od razu, dopiero po chwili przypomniał sobie sprawę, z którą był związany - bunt goblinów.
— Przybyliśmy tu w pokojowej sprawie, kapitanie — odezwał się do obrazu, zerkając przez ramię na Magnusa. Wolał stąd odejść, ale postać z obrazu wyglądała na wściekłą, a to mogło mieć wpływ na pobudzenie mocy w tym miejscu, przez co cały ich wysiłek poszedłby na marne. Nigdy nie uważał gobliny za równych sobie, ale nie zamierzał prawić szczerej rozmowy z marynarzem. — Pomagałes goblinom w 1752roku przedostać się na ląd — wyciągnął papierosy, zapalił jednego ze spokojem, przyglądając mu się. — Odważne działania, niebywałe poświęcenie. Gdyby nie twoja pomoc w krwawych walkach padłoby znacznie więcej ofiar. Wielki czyn. Wielkiego kapitana — mruknął nie wysilając się za bardzo, by być przekonywującym; część z tego wychodziła mu naturalnie. Fakt faktem, niewiele pamiętał z tego wydarzenia - było jak bezsensowna plama na historii Wielkiej Brytanii.
| Historia magii I
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
-Zegarek - potwierdził znużonym tonem, nieco unosząc głos, by przebił się przez szum fal rozbijających się o twarde, drewniane ramy obrazów - karta podarunkowa do Paliczków byłaby miła, ale na odpierdol - stwierdził jasno, kiedy już sprawiał komuś prezenty, przygotowywał się do tego pieczołowicie. Oby tylko Mulciber robił z rzeczonego użytek, nie znosił trwonienia złota w tak nieprzemyślany sposób - posądzasz m n i e o bycie sknerą? - spytał, unosząc brew, nieprzyjemnie się zaskoczył. Wymagania, jakie Ramsey mu stawiał raczej go bawiły, koncept rozwinął się od kpiny, aczkolwiek Magnus dotrzymywał raz danych obietnic - srebro, ewentualnie białe złoto. Nic przesadzonego, jeszcze pomyślą, że komuś go ukradłeś - ocenił. Przeciętność Mulcibera bez wątpienia była atutem w ich walce, lecz Rowle wcale nie pożądał jej rozpaczliwie. W swojej skórze czuł się dobrze, a odziewaniem się w odcienie różu podkreślał tym wyraźniej związek z konkretnym rodem.
Drobiny anomalii spotulniały, a jej ośrodek przestał wibrować jak szalony, udało im się go ugłaskać, przynajmniej na chwilę. Gwiżdżący wiatr ucichł, morze przestało wypluwać z siebie wściekłe ilości wody, niebo na portretach błękitniało, a fale pokornie cofały się w ramy pejzaży. Szkwał przestał im zagrażać, więc z różdżką w pogotowiu skierował się w głąb palarni, aby sprawdzić, czy moc dosięgnęła wszystkich jej zakamarków.
-Ramsey? - rzucił w odpowiedzi, pytająco, dopiero po chwili zauważając, że wcale nie są sami. Zza dzioba statku wyłonił się mężczyzna z ogorzałą, brodatą, opaloną twarzą i trójgraniastym kapeluszu. Wypisz wymaluj stereotypowy wilk morski, pomijając elegancki surdut i całkiem interesującą manierę w głosie, niepasującą zupełnie do wizerunku prostego marynarza. Po momencie zawstydzającego zawieszenia, w lot pojął, z kim mają do czynienia, lecz Mulciber uprzedził go w tej konwersacji. Zerknął na niego z ukosa, gotów przerwać mu w każdej chwili. Filius był wariatem i gdyby tylko dostał się w ręce ówczesnego rządu, skończyłby w Azkabanie albo skazano by go na znacznie podlejszą i upokarzającą śmierć za pomoc rebeliantom. Ich poglądy różniły się diametralnie, lecz kapitan miał im się jeszcze przysłużyć.
-Twoje wyczyny do dziś są stawiane za wzór bohaterskiej postawy - dodał, nie wyjaśniając, że jedynie spośród jednej ze szkół, stanowiących marną opozycję na wymarciu. Gobliny nie posiadały zbyt wielu wielbicieli, ich miejsce w hierarchii czarodziejskiego świata zostało już ustalone i było służebne - uratowałeś wiele istnień, zapobiegając niepotrzebnej rzezi. My także próbujemy powstrzymać... bunt - dokończył, poza namalowanym kapitanem w pokoju brakło śladów zdezorientowanej magii. Jeśli zapakuje się z powrotem do portretu ze swej inicjatywy, ułatwi im to robotę i nawet nie pobrudzą rąk.
Drobiny anomalii spotulniały, a jej ośrodek przestał wibrować jak szalony, udało im się go ugłaskać, przynajmniej na chwilę. Gwiżdżący wiatr ucichł, morze przestało wypluwać z siebie wściekłe ilości wody, niebo na portretach błękitniało, a fale pokornie cofały się w ramy pejzaży. Szkwał przestał im zagrażać, więc z różdżką w pogotowiu skierował się w głąb palarni, aby sprawdzić, czy moc dosięgnęła wszystkich jej zakamarków.
-Ramsey? - rzucił w odpowiedzi, pytająco, dopiero po chwili zauważając, że wcale nie są sami. Zza dzioba statku wyłonił się mężczyzna z ogorzałą, brodatą, opaloną twarzą i trójgraniastym kapeluszu. Wypisz wymaluj stereotypowy wilk morski, pomijając elegancki surdut i całkiem interesującą manierę w głosie, niepasującą zupełnie do wizerunku prostego marynarza. Po momencie zawstydzającego zawieszenia, w lot pojął, z kim mają do czynienia, lecz Mulciber uprzedził go w tej konwersacji. Zerknął na niego z ukosa, gotów przerwać mu w każdej chwili. Filius był wariatem i gdyby tylko dostał się w ręce ówczesnego rządu, skończyłby w Azkabanie albo skazano by go na znacznie podlejszą i upokarzającą śmierć za pomoc rebeliantom. Ich poglądy różniły się diametralnie, lecz kapitan miał im się jeszcze przysłużyć.
-Twoje wyczyny do dziś są stawiane za wzór bohaterskiej postawy - dodał, nie wyjaśniając, że jedynie spośród jednej ze szkół, stanowiących marną opozycję na wymarciu. Gobliny nie posiadały zbyt wielu wielbicieli, ich miejsce w hierarchii czarodziejskiego świata zostało już ustalone i było służebne - uratowałeś wiele istnień, zapobiegając niepotrzebnej rzezi. My także próbujemy powstrzymać... bunt - dokończył, poza namalowanym kapitanem w pokoju brakło śladów zdezorientowanej magii. Jeśli zapakuje się z powrotem do portretu ze swej inicjatywy, ułatwi im to robotę i nawet nie pobrudzą rąk.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Od tej pory to ustabilizowane za pomocą czarnej magii miejsce staje się terenem sprzyjającym rzucaniem czarów przez wszystkich Rycerzy Walpurgii. Sukces zagwarantował wszystkim poplecznikom Czarnego Pana bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców podczas kolejnych gier w tej lokacji. Zostanie wam to zapamiętane.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
Anomalia się uspokajała, bez wątpienia, dobrze poradzili sobie z jej okiełznaniem. Czuł, że wszystko powoli cichnie, uspokaja się. Powinni schować różdżki, nie drażnić się z kapryśną mocą. Pozostanie tu na miejscu, jeszcze przez chwilę było wskazane. Mogli dzięki temu upewnić się, że wykonali zadanie tak, jak trzeba było, od początku do końca.
— Ani przez chwilę nie pomyślałem nawet o Paliczkach. Nie przegapiłbyś okazji, żeby się nie pokazać z jak najlepszej strony, więc liczę, że i złota ci na mnie nie szkoda— mruknął z całym przekonaniem, zerkając po stopniowo uspokajających się obrazach. Sztorm cichł, wiatr już zelżał, a fale zatrzymały się w pozłacanych ramach. Oburzenie Magnusa go rozbawiło, ale nie na tyle, by nie mógł skontrolować uśmiechu, który powstrzymany, ostatecznie nie wykwitł na jego twarzy. W podobny sposób, również z uniesioną brwią odpowiedział Magnusowi spojrzeniem wścibskiego i czepialskiego urzędnika.— A wpłaciłeś datek na odbudowę Białej Wywerny? – spytał, przypominając sobie, jak musieli zbierać galeon do galeona, by odbudować przybytek, jak żebracy gromadzić środki, chociaż wysoko urodzeni przedstawiciele mieli szansę wykazać się szczodrością i zasponsorować większą część inwestycji. — Niech będzie lekki, nie chcę żeby mi ciążył na ręce— grymasił, ale skoro miał już ten luksus wyrażania kaprysów odnośnie urodzinowego prezentu nie zamierzał Magnusowi tego ułatwiać. Nie potrzebował ani złotego zegarka, ani prezentów od Magnusa, ale przekomarzanie się z nim wydawało mu się ciekawsze niż konwersacja z marynarzem, którego nie mógł zaskoczyć wiedzą. Na szczęście stary wilk morski szybko podłapał temat. Wzbudzenie w nim zainteresowania starą historią prawdopodobnie rozbudziło jego wspomnienia na nowo. Niewiele wiedział ani o kapitanie ani o okręcie, na którym został uwieczniony, lecz musiał zareagować szybko. Musieli uspokoić magię, utrzymać zachowaną równowagę, którą kapitan w swoich nerwach mógł zburzyć na nowo. Zerknął kątem oka na Magnusa, który się odezwał, pewien, że jego wiedza w tym zakresie mogła zapewnić im bezpieczny odwrót. Pozwolił mu więc mówić, nie tylko nie wtrącając się w krótką wymianę zdań, ale również nie zdradzając się z tym, jak mała o tej postaci była jego wiedza.
Kapitan rozgadał się, a on nieszczególnie go słuchał. Rozglądał się dookoła po portretach, przytakując raz na jakiś czas, udając umiarkowane zainteresowanie, póki kapitan okrętu nie zdecydował się powrócić do siebie. A kiedy to uczynił, było już po wszystkim.
— Łatwo poszło — skomentował krótko, wycofując się z palarni, powoli, w kierunku wyjścia. Jego płaszcz był nieco mokry, pachniał morzem — ale nie zamierzał go próbować wyczyścić przy dopiero co uspokojonym ognisku anomalii. — Tak swoją drogą, wyglądasz jak siedem nieszczęść. Żona o ciebie nie dba — zauważył, kątem oka oceniając jego stan. Miał podkrążone oczy, był blady. Nigdy nie widział w żadnym z odbić siebie, ale słyszał diagnozy Cassandry nie raz.
— Ani przez chwilę nie pomyślałem nawet o Paliczkach. Nie przegapiłbyś okazji, żeby się nie pokazać z jak najlepszej strony, więc liczę, że i złota ci na mnie nie szkoda— mruknął z całym przekonaniem, zerkając po stopniowo uspokajających się obrazach. Sztorm cichł, wiatr już zelżał, a fale zatrzymały się w pozłacanych ramach. Oburzenie Magnusa go rozbawiło, ale nie na tyle, by nie mógł skontrolować uśmiechu, który powstrzymany, ostatecznie nie wykwitł na jego twarzy. W podobny sposób, również z uniesioną brwią odpowiedział Magnusowi spojrzeniem wścibskiego i czepialskiego urzędnika.— A wpłaciłeś datek na odbudowę Białej Wywerny? – spytał, przypominając sobie, jak musieli zbierać galeon do galeona, by odbudować przybytek, jak żebracy gromadzić środki, chociaż wysoko urodzeni przedstawiciele mieli szansę wykazać się szczodrością i zasponsorować większą część inwestycji. — Niech będzie lekki, nie chcę żeby mi ciążył na ręce— grymasił, ale skoro miał już ten luksus wyrażania kaprysów odnośnie urodzinowego prezentu nie zamierzał Magnusowi tego ułatwiać. Nie potrzebował ani złotego zegarka, ani prezentów od Magnusa, ale przekomarzanie się z nim wydawało mu się ciekawsze niż konwersacja z marynarzem, którego nie mógł zaskoczyć wiedzą. Na szczęście stary wilk morski szybko podłapał temat. Wzbudzenie w nim zainteresowania starą historią prawdopodobnie rozbudziło jego wspomnienia na nowo. Niewiele wiedział ani o kapitanie ani o okręcie, na którym został uwieczniony, lecz musiał zareagować szybko. Musieli uspokoić magię, utrzymać zachowaną równowagę, którą kapitan w swoich nerwach mógł zburzyć na nowo. Zerknął kątem oka na Magnusa, który się odezwał, pewien, że jego wiedza w tym zakresie mogła zapewnić im bezpieczny odwrót. Pozwolił mu więc mówić, nie tylko nie wtrącając się w krótką wymianę zdań, ale również nie zdradzając się z tym, jak mała o tej postaci była jego wiedza.
Kapitan rozgadał się, a on nieszczególnie go słuchał. Rozglądał się dookoła po portretach, przytakując raz na jakiś czas, udając umiarkowane zainteresowanie, póki kapitan okrętu nie zdecydował się powrócić do siebie. A kiedy to uczynił, było już po wszystkim.
— Łatwo poszło — skomentował krótko, wycofując się z palarni, powoli, w kierunku wyjścia. Jego płaszcz był nieco mokry, pachniał morzem — ale nie zamierzał go próbować wyczyścić przy dopiero co uspokojonym ognisku anomalii. — Tak swoją drogą, wyglądasz jak siedem nieszczęść. Żona o ciebie nie dba — zauważył, kątem oka oceniając jego stan. Miał podkrążone oczy, był blady. Nigdy nie widział w żadnym z odbić siebie, ale słyszał diagnozy Cassandry nie raz.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Palarnia
Szybka odpowiedź