Wydarzenia


Ekipa forum
Hyde Park
AutorWiadomość
Hyde Park [odnośnik]08.05.16 0:29
First topic message reminder :

Hyde Park

Hyde Park tętni życiem od świtu do późnego wieczoru, a czasem i dłużej, niezależnie od pory roku. To jeden z najbardziej znanych parków w Londynie zarówno wśród mugoli, jak i czarodziejów, między innymi z powodu regularnie organizowanych w nim koncertów czy też innych wydarzeń kulturalnych. Wiele osób właśnie tutaj spędza przerwę na lunch wraz ze znajomymi, a w wolne popołudnia dla relaksu poświęca się różnorakiej aktywności fizycznej. W Hyde Parku z łatwością można wdać się w niezobowiązującą dyskusję z osobą, z którą dzieli się ławkę, wypoczywa na zielonych połaciach soczyście zielonej trawy - w końcu to doskonałe miejsce do przypadkowych spotkań na świeżym powietrzu. Jednak na co dzień przez park tłumy londyńczyków zmierzają pośpiesznym krokiem do pracy, lub pragną jak najszybciej dostać się do domów po skończonej zmianie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hyde Park - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hyde Park [odnośnik]18.03.19 21:13
Kolejny raz zawiódł, poniósł tym razem porażkę w dziedzinie magii, którą uważał za swoją specjalność. Nie mógł sobie wybaczyć narażenia Gwen na takie niebezpieczeństwo, nawet jeśli racjonalnie rzecz ujmując nie zawinił, zwyczajnie zadziałała anomalia. Naprawdę chciał ją uczyć, podzielić się swoją wiedzą, aby była bezpieczna. Pokazać piękno patronusa choć raz, ale jego starania mogły się zmienić w kolejny koszmar.
Poczuł rozchodzące po całym ciele ciepło, kojące rany i uspokajające zbolałe nerwy. Dopiero po chwili spostrzegł, że sprawczynią tego uczucia była Gwen, przytulona do niego w opiekuńczy geście. To ona pokazała mu magię patronusa.
- Nic takiego - wyrwało mu się w pierwszej chwili, ale bezinteresownie chciała mu pomóc, więc zdobył się z trudem na prawdę. - Przypomniał mi się szczyt, tam też nie udało mi się wyczarować patronusa, mimo że był bardzo potrzebny. Zaczynam podejrzewać, że może już nie potrafię go wyczarować. Tak się czasem dzieje, to zaklęcie mocno jest powiązane z emocjami i szczęściem - mówił z pozoru spokojnie, jeszcze nikomu nie opowiadał o tych obawach. Najzwyczajniej w świecie coś się w nim popsuło, za bardzo zagłębił się w mrok? - Lord Voldemort przywołał błyskawicę, bardzo podobną do tej wywołanej przed chwilą, wokół zbierali się dementorzy... czułem się taki bezsilny, tyle osób nie zdołałem uratować... - kontynuował, ale zaraz zamilkł, nie chcąc zarazić jej tym smutkiem oraz poczuciem bezsilności.
Gwen zasługiwała na szczęście. Była bardzo wrażliwa, swoim ciepłe próbowała ogrzać też jego. Powinna cieszyć się życiem, a nie zajmować się aurorem, który nawet nie radził sobie z własną misją. Longbottom widział, że wywołał u niej poczucie winy, obwiniała się o jego własne słabości.
- Nie zadręczaj się. Bardzo mi pomogłaś, pozwoliłaś się oderwać od tego wszystkiego. Przy tobie ten świat nie wydaje się taki mroczny. - Artur nie chciał widzieć jej łez, dlatego też postawił na szczerość, może trochę zbyt bezpośrednią. Gwen byłaa wspaniałym człowiekiem i chyba materiałem na przyjaciółkę... jeśli już nią nie była.
- Wiesz co nie daje mi spokoju? - Artur poczuł, że musiał w końcu komuś o tym powiedzieć, wszelkie wcześniejsze próby kończyły się fiaskiem. Spojrzał gdzieś w dal, dobrze orientował się w stronach świata. Spoglądał w kierunku Stonehenge. - Ja go kiedyś poznałem, Gwen. Nim stał się Czarnym Panem

[bylobrzydkobedzieladnie]
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hyde Park - Page 10 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Hyde Park [odnośnik]19.03.19 1:44
To nie było nic takiego. Gdyby powiedział jej wcześniej… gdyby była bardziej zorientowana, gdyby tam była. Czy właściwie byłaby w stanie zmienić cokolwiek? Przecież to, co się tam zdarzyło było straszne, a z tego co Gwen zrozumiała, całe wydarzenie wiązało się z antymugolskimi poglądami. Co ona, córka niemagicznych ludzi, pozbawiona umiejętności pozwalających nawet na samodzielną obronę mogłaby tam zrobić? W najlepszym razie byłaby kulą u nogi Artura. W najgorszym… wolała nawet o tym nie myśleć.
Odruchowo wtuliła się w Artura mocniej, szukając słów czy czynów, które byłyby odpowiednie. Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji i nie wiedziała, jak powinna postąpić.
To nie może być prawda, Artur – powiedziała. Jej głos delikatnie drżał. – Po prostu… dużo przeszedłeś, to… to przecież zrozumiałe. Ale przecież wszystko przemija, prawda? Za jakiś czas pewnie wspomnienia zbledną… będzie lepiej. Musi być.
Mimo spokoju w jego głosie wiedziała, że nie jest mu łatwo o tym wszystkim mówić. I tak wyglądało na to, że dobrze sobie radzi z całym tym wydarzeniem. Przecież zaledwie chwilę wcześniej wydawał się tak pogodny.
Błyskawicę? – zmarszczyła brwi. Ktoś miał w ogóle siłę, by opanować taki żywioł? Odsunęła się odrobinę od Artura, aby lepiej widzieć jego twarz, jednak ich ciała dalej się stykały. – Ale przecież zrobiłeś wszystko, co w tamtym momencie mogłeś, prawda? Artur, przecież… to była… katastrofa. A w trakcie nich zwykle nie da się uratować wszystkich… inaczej nie byłyby katastrofami.
Musnęła palcami dłoń, w której zaledwie przed chwilą trzymał różdżkę. Chciała ją chwycić, jednak powstrzymała się w ostatniej chwili. Nie powinna… prawda?
Ja… cieszę się, że tak myślisz. Ale ja sama chyba błądzę po omacku, wiesz? Właściwie… nawet nie wiedziałabym, co się wydarzyło, gdyby nie… spotkanie z twoim kuzynem. – Zadrżała, wspominając tamten dzień. – Byłam na lekcji z Heathem, wiesz? Poszliśmy na stadion, tam było gdzie usiąść, a on chyba był zadowolony z tego wyboru. I wtedy… przyszedł Anthony. Zachowywał się… dziwnie. Trochę się pokłóciliśmy, nie chciał, bym była z Heathem na zewnątrz, potem wyciągnął różdżkę i… Heath wbiegł między nas, to było straszne. Potem… potem zaczęłam dopiero szukać informacji o Stonehenge. Nie czytam Proroka codziennie, umknęło mi… Dopiero wtedy trafiłam na twoje nazwisko w gazecie i… och, Artur, tak się bałam. – Znów wtuliła się w niego mocniej, przymykając oczy, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Ciało Gwen drżało delikatnie. Naprawdę nie potrafiła sobie wybaczyć swojej obojętności. – Nie powinieneś robić takich rzeczy bez mojego pozwolenia – dodała, pół żarem, pół serio.
Gdy Artur znów zaczął mówić, podniosła głowę. Niewiele brakowało jej, by wybuchnęła płaczem, ale starała się opanować. To przecież on przechodził trudne chwilę, nie ona. Podniosła wzrok.
Znałeś? Artur, właściwie kim on jest? Ja… och, nie powinnam być tak obojętna na to wszystko, naprawdę nie powinnam… Trafiałam na jego nazwisko w Proroku, ale… chyba chciałam go nie widzieć. Uznałam go za jednego z wielu złych, którzy chodzą po tym świecie i z którym sprawiedliwość prędko się rozprawi. Chyba nie powinnam być aż tak naiwna.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Hyde Park [odnośnik]21.03.19 1:14
Nie chciałby widzieć Gwen w tamtym miejscu. Ociekającym jadem i nienawiścią, teatrze podstępnych gier. Nigdy nie powinna się zniżać do takiego towarzystwa, była zbyt dobra, niewinna dziewczyna o złoty sercu. Zwolennicy lorda Voldemorta oraz reszta antymugolskiej szlachty uważali się za lepszych. Jakby w krwi mieli zapisaną wielkość, wyjątkowe miejsce ponad innymi. Nie mogli się bardziej mylić. Nikt nie rodził się wartościowym człowiekiem, takim można się było tylko stać. Ta jak Gwen.
Nie wiedział co się z nim właściwie dzieje, już myślał, że poradził sobie z tym wszystkim, ale teraz delikatnie drżał w mocnym uścisku Gwen. Jaka ona była ciepła, wspierając go w tych trudnych chwilach. Nie opierał na niej swojego ciężaru, ale jeśliby go teraz puściła, to chyba osunąłby się bezwładnie na ziemię.
- To nie koniec, Gwen. Szczyt niczego nie zakończył, on dopiero coś zaczął - rzucił smutno. Zdał sobie sprawę, że ona też mogła się bać, zagrożona przez swoje pochodzenie i poglądy. Łakomy kąsek dla tych okrutnych oprawców, którzy znajdują siłę w gnębieniu innych, obwinianiu o własne porażki niemagicznego świata. - Zrobię wszystko, żeby to zatrzymać - zapewnił, kładąc jej opiekuńczo dłoń na ramieniu. Czyżby pocieszali siebie nawzajem?
Zamknął na moment oczy, próbując to sobie wszystko poukładać. Normalnie byłby skrępowany bliskością Gwen, jeszcze by mogła sobie pomyśleć coś, co skończyłoby się dla niej boleśnie. Teraz jednak musiał zwalczyć własne demony, upiory ciągnięte od Stonehenge. Skradały się za nim w ciszy, gdy już się ich prawie pozbył, te zaatakowały z zaskoczenia.
- Próbowałem, ale okazałem się zbyt słaby. Zawsze można zrobić więcej - wyszeptał z trudem.
Poczuł muśnięcie palców Gwen, w swym nieżyciowym pragmatyzmie pomyślał, iż ta chce mu wyjąc różdżkę z ręki, żeby nic więcej nie zrobił. Rozmyśliła się jednak, przynajmniej tak sądził Longbottom. Nie miał pojęcia o prawdziwej naturze targających nią uczuć.
Zaśmiał się cicho, ale przy tym ciepło i serdecznie. Jej opowieść wydawała się jak baśń, nierealnie zabawna oraz szczęśliwa po przywołaniu wspomnień ze szczytu. Zapewne ta historia napędziła im wszystkim strachu, ale z perspektywy czasu przypominała niegroźne nieporozumienie.
- Heathowi nie można odmówić odwagi, choć przydałoby mu się trochę rozwagi - stwierdził łagodnie. - Mam nadzieję, że nic się nie stało. Anthony też bywa lekkomyślny... - zaczął, przypominając sobie co Macmillana spotkało podczas szczytu. Łagodne ciepło w jego głosie zmieniło się w smutek i współczucie. - Musisz wiedzieć, że tamtego dnia Anthony wiele przeżył. Więcej niż ja, chyba więcej niż ktokolwiek wtedy - wyjaśnił, nie chcąc, żeby ta posądzała jego kuzyna o wrogie zamiary. Nie widział jej łzy, skrytej za rudymi lokami.
Anthony doświadczył czegoś nie do opisania, sam Czarny Pan przełamał bariery jego umysłu oraz sprowadził na niego ogromny ból. Od takiego bólu większość wolałaby umrzeć. To samo spotkało Skamandera, drugiego sprawcę trzęsienia, ale nie widział potrzeby w aż takim wprowadzaniu jej w szczegóły.
Mimo wszystko zdołała odrobinę przegnać te ciemne chmury.
- Przemyślę to - odpowiedział, siląc się na pogodną nutę.
Wspomnienie młodego Toma go otrzeźwiło. Już zbyt długo trwał w jej uścisku, niezależnie jak pięknym gestem przyjaźni był. Nie chciał dawać jej złudnej nadziei, choć przecież zapewne takiej nie żywiła. Gwen miała w jego opinii coś z osoby kochającej cały świat. Poza tym, jak mu się wydawało, oboje wiedzieli, że był żonaty.
Takich ludzi jak powinno być zdecydowanie więcej. Wyślizgnął się z jej objęć delikatnie, uśmiechając się przy tym smutno.
- On nie jest jednym z wielu złych. Wielu ślepo wierzy w jego chore idee, tracąc rozum w obliczu jego potęgi. Nasz świat mógł nigdy nie znać kogoś tak niebezpiecznego jak on - odniósł się pokrótce na drugą część jej wypowiedzi. - Wiedza to nasz główny oręż, Gwen. Nie możemy zamknąć oczu przed czyhającym na nas widmem, to nie spowoduje jego zniknięcia - ciągnął łagodnie, nie chcąc jej robić wyrzutów, ale też pragnąc, aby nie utkwiła w zaprzeczeniu. Voldemort istniał i mógł wszystko zniszczyć. - Dziwnie to zabrzmi, ale nie byłem zdziwiony, gdy odkryłem jego tożsamość. Byłbym zdziwiony, gdyby tamten uczeń nie stał się w przyszłości kimś wielkim... i przerażającym - dodał w zamyśleniu.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hyde Park - Page 10 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Hyde Park [odnośnik]21.03.19 8:31
To wszystko nie mogło przecież wyglądać w ten sposób. Jak to możliwe, że miała takiego pecha? Wyglądało na to, że gdy skupiała się na mugolskim świecie w krainie magii było w miarę spokojnie, a gdy tylko uznała, że jednak chce spróbować znaleźć w niej miejsce, nagle pojawiał się taki szczyt. Ech, czy to ona przynosiła pecha temu światu? Wiedziała, jak irracjonalna jest ta myśl, ale właściwie chyba wcale by się nie zdziwiła.
Chyba wszyscy musimy – stwierdziła smutno. – Jedna osoba raczej tu nic nie zdziała, prawda?
Szkoda tylko, że zamiast pracować w Ministerstwie i pnąc się w górę, aby móc cokolwiek zmienić bądź też bronić magiczny świat przed krzywdami tak jak robił to Artur, ona była po prostu malarką. Artystką. Sztuka może poruszać góry i być zarzewiem dla narodu, ale Gwen ani nie była znana, ani poza tym nie miała żadnych szczególnych umiejętności. Musiała więc albo się wycofać albo takowe zdobyć i chyba skłaniała się ku temu drugiemu. Powinna nauczyć się lepiej wykorzystywać magię. Zdecydowanie powinna. Nie mogła stać przecież bezczynnie, gdy krzywda groziła nie tylko jej, ale też Arturowi, Heathowi, Johny’emu… nawet jej matce, tylko pozornie niezwiązanej ze światem czarodziejów.
Nawet tak nie myśl, Artur. Uratowanie jednej osoby… zawsze oznacza niemożność ocalenia drugiej. Zadręczanie się w takiej sytuacji to nie jest dobry pomysł – stwierdziła, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.
Uśmiechnęła się smutno, będąc zbyt przygaszona, aby dołączyć do śmiechu Artura. Z resztą, dla niej to wcale nie było do niego powodem. Widok cierpiącego Anthony’ego naprawdę nie był jej miły, podobnie jak ich sprzeczka, która przez chwilę powiesiła na włosku jej lekcje z Heathem.
Do rozwagi jeszcze pewnie dorośnie – stwierdziła, naprawdę mając nadzieję, że tak będzie. – Anthony… ja… wyobrażam sobie, że tak jest. Z nim… z nim naprawdę nie wszystko jest w porządku. Ale wiesz… to straszne, jak mały jest ten magiczny świat. Czytając „Proroka” trafiłam na… dość dużo znanych nazwisk. Znasz pewnie Percivala, prawda? Na przykład z nim… miałam jakiś czas temu bardzo dziwne spotkanie. A lord Shafiq pomagał mi przy Vardzie, choć chyba nie był z tego powodu zbyt zadowolony.
Jak na złość, obydwa spotkania nie należały do szczególnie przyjemnym. Percival potraktował ją naprawdę źle (z tego nie miała zamiaru żalić się Arturowi, miał na głowie poważniejsze problemu), a Shafiq… cóż, chyba sama się trochę o takie traktowanie prosiła, mogła pomyśleć wcześniej, kogo prosi o pomoc, prawda?
Gdy Artur ją od siebie odsunął, poczuła niemal fizyczny ból. Nie chciała się od niego oddalać choćby na chwilę, chociaż nie oponowała. W końcu w gruncie rzeczy ledwo się znali, tkwienie przez tyle czasu w uścisku było zarówno niezbyt grzeczne, jak i niekoniecznie wygodne. Ale tak bardzo brakowało jej ciepła drugiej osoby! Mieszkanie samotnie nie należało do tych najprzyjemniejszych aspektów jej pobytu w Londynie.
Stała jednak zaledwie kawałek dalej, delikatnie dotykając ręką jego ramienia. Tak, jakby to złączenie ciał miało im w jakiś sposób nawzajem pomóc.
Poznałeś go? Chodził do Hogwartu? – dopytała, jednocześnie dobrze już zdając sobie sprawę z tego, że nie może traktować magicznego świata z taką ignorancją jak do tej pory.
Chodźmy powoli – zaproponowała delikatnie. Nie chciała się z nim rozstawać, ale jednocześnie stanie na środku polany w Hyde Parku chyba nie było najlepszym z możliwych pomysłów. – Bo naprawdę zaraz zrobi się burza i będzie nieprzyjemnie. – Uśmiechnęła się ostrożnie. W głębi duszy liczyła, że Artur zaproponuje, by zatrzymali się choćby w kawiarni, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie tylko nie był jej nic winien, ale że poświęcił jej też naprawdę wiele czasu tego dnia. Pewnie miał jeszcze inne obowiązki.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Hyde Park [odnośnik]23.03.19 19:37
Pokiwał głową, miała całkowitą rację. Samotnie nikt nie zdołałby się przeciwstawić Czarnemu Panu. Nawet stryj Artura, Minister Magii Harold Longbottom, jeden z największych mistrzów obrony przed czarną magią, nie był w stanie nawet zadrapać Voldemorta. Jeśli jednak wspólnymi siłami znaleźliby jakąś lukę lub słabość... nikt nie był doskonały, nawet Tom Riddle. Razem byli silniejsi, a ON był sam, nawet ze swoimi poplecznikami. Człowiek władający terrorem i kreujący się na nadistotę kroczy samotną ścieżką. Czyżby zaczynał w pewnym sensie współczuć temu czarnoksiężnikowi?
- Jedna kropla nie wydrąży koryta rzeki, ale cała powódź już tak - stwierdził, odrobinę się przy tym uśmiechając. Nadal mieli nadzieję.
Były różne pola walki, nie wszyscy muszą walczyć bezpośrednio. Każdy może odegrać w tej opowieści istotną rolę, od aurora po artystkę.
- Pamiętam, jak mówiono o tym na kursie aurorskim. Wtedy wydawało się tak banalne i oczywiste - wyznał. - Dziękuję, że mi o tym przypomniałaś.
Zakłopotał się własnym śmiechem, w końcu dla Gwen całe zajście mogło nie być ani trochę zabawne. Powinien zachować większą rozwagę, ale ostatnie wydarzenia zachwiały jego wewnętrzną równowagą.
- Magiczny świat rzeczywiście jest malutki... choć niektórzy uparcie chcą sądzić, że to jedyny liczący się - wyznał spokojnie, zaraz jednak przykuły jego uwagę znajome imiona. - Znam go trochę, co się takiego stało? - zapytał odruchowo, nie podejrzewając jak dziwna to była przygoda. Na wieść o lordzie Shafiqu drgnął, spoglądając na nią uważnie. - Lepiej na niego uważaj - ostrzegł.
Stała blisko niego, dotykając ręką jego ramienia, jakby ten prosty gest miał być ostatnim śladem wcześniejszego uścisku. Tyle mógł jej dać, bezpieczną odrobinę ciepła.
- Tak, był starszy ode mnie, chyba o jakieś trzy lub cztery lata, jeśli dobrze pamiętam. Większość nauczycieli go lubiła, może tylko poza profesorem Dumbledorem. On zawsze potrafił przejrzeć człowieka - wspomniał z napięciem w głosie, ale nieco się rozluźnił na wspomnienie profesora, jego nazwisko wymówił z kryjącą się gdzieś głęboko tęsknotą. Po chwili jednak zamilkł i spojrzał z niepokojem na Gwen. - Nie wiem czy to do końca bezpieczna wiedza. Może okazać się przydatna i pomóc, ale niesie ze sobą ryzyko. Na pewno chcesz wiedzieć? - Artur pozostawił wybór pannie Grey. Szanował ją, mogła decydować o własnym losie i ryzyku. Nadal raczej nie wprowadziłby jej do Zakonu, ale to był wyjątkowo niebezpieczny los.
Pokiwał głową, zerkając na niebo. Też najchętniej by się ruszył, zostawił za sobą wspomnienie kolejnego nieudanego patronusa. Swojej klątwy.
- Zgoda - przytaknął, idąc wolnym krokiem razem z Gwen. Miał jeszcze czas, choć raczej po głowie nie chodziło mu zatrzymywanie się w kawiarni. - Mam do odebrania przesyłkę w księgarni, może znajdziemy przy okazji dla ciebie jakiś poradnik obrony? Mogłabyś pod moją nieobecność bezpiecznie ćwiczyć... - zaproponował nieśmiało, wybierając opcję godną prawdziwego Krukona.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hyde Park - Page 10 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Hyde Park [odnośnik]24.03.19 22:45
Gwen właściwie nie miała na myśli Czarnego Pana jako takiego – ten w jej umyśle wciąż był człowiekiem być może strasznym i złym, ale jednocześnie jednym z wielu takich. To, co stało się na szczycie, przerażało ją i zasmucało, ale była wciąż zbyt oddalona od całej sytuacji, by rozumieć ją tak, jak powinna. Raczej chodziło jej po prostu o naprawę sytuacji związanej z czarodziejami o antymugolskich poglądach. Nie czytając jednak w myślach Artura, nie dyskutowała z nim na ten temat, jedynie kiwając głową na jego słowa.
Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa.
Może jeszcze będzie ze mnie trener aurorów – stwierdziła, niezbyt poważnie. – Tylko chyba musiałbyś mi naprawdę w tym pomóc.
Oczywiście, że Artur kojarzył wymienionych przez nią mężczyzn. W końcu widzieli się przynajmniej raz, tam, w tamten okropny, mroczny dzień. Nie powinna się więc chyba dziwić, że przynajmniej część z nich jest mu znajoma. Ale to dalej było tak nienaturalnie dziwne... Nie miała jednak zamiaru podawać Arturowi szczegółów swojego spotkania z Percivalem. To była mimo wszystko sprawa między nią, a panem, byłym już, Nottem.
Nic szczególnego – stwierdziła, wzruszając ramionami. – Powiedzmy, że kiepsko mu idzie dotrzymywanie słowa, ale to naprawdę niewarte wspominania. – Jej ton wyraźnie sugerował, że nie chce o tym raczej więcej rozmawiać.
Na wspomnienie uzdrowiciela, machnęła ręką.
On i tak nie chce mnie raczej więcej widzieć, a ja nie mam powodów, by znów się z nim kontaktować. – Wzruszyła ramionami. Akurat o Zacharego Artur nie musiał się martwić.
Wysłuchała ze spokojem słów aurora na temat Czarnego Pana.
Ale właściwie czemu jego tożsamość jest taką tajemnicą? Skoro chodził ze wszystkimi do szkoły… i w ogóle. – Zmarszczyła brwi. – Chyba nie trudni kogoś takiego zidentyfikować, prawda?
Czy chciała wiedzieć? Właściwie było to jej kompletnie obojętne. Gwen nie zdawała sobie w pełni sprawy z tego, jak duże niebezpieczeństwo mogło jej grozić z jego strony, nawet jeśli obiecała sobie, że będzie sprawniej poruszać się w magicznym świecie. W końcu nie tak łatwo oduczyć się nawyków myślowych, które miało się od lat. Szczególnie, że Gwen potrzebowałaby w tym celu większej dawki wiedzy, którą dopiero musiała zdobyć.
No wiesz… możesz mi powiedzieć. Chociaż czy to cokolwiek zmieni? Nie zrobię mu przecież krzywdy brzmieniem jego prawdziwego nazwiska… – Przygryzła wargi, marszcząc brwi. Nie chciała, aby Artur źle ją odebrał, ale jego pytanie sprawiło, że trochę się pogubiła.
Ruszając, odsunęła się od niego jeszcze bardziej, tak aby nie wadzić mu w ruchach. Co prawda niechętnie, ale przecież co by sobie pomyślał, gdyby była do niego cały czas przyklejona? Może to, co chciałaby, aby sobie pomyślał… Tylko była w tej chwili zbyt niepewna zarówno jego odczuć, jak i swojej stabilności emocjonalnej, dlatego wolała nie wywoływać dwuznacznych sytuacji.
Jasne! – stwierdziła bez wahania. – Ostatnio mam u siebie coraz więcej książek z „Esów i Floresów”. Jak jechałam do Francji musiałam pozbyć się większości – wyjaśniła.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Hyde Park [odnośnik]30.03.19 22:46
Artur odwzajemnił jej uśmiech, rozbawiony jej stwierdzeniem.
- Niezła myśl - odpowiedział. - Świetnie sobie radzisz. Jeszcze kilka lekcji i bez trudy rozłożysz mnie na łopatki - zażartował, choć naprawdę uważał, że Gwen była dobrą uczennicą.
Wyczuł, że temat Percy'ego nie był dla panny Grey przyjemny. W duchu zastanawiał się co takiego były Nott mógł zmalować, co właściwie go z nią łączyło. Wyraźnie zasugerowała, że nie chce o tym rozmawiać, więc Artur jako dżentelmen uszanował jej wolę.
Temat Zachary'ego też zostawili, przyjął jej wyjaśnienia. Skinął jedynie z ulgą, wolałby nie widzieć Gwen w towarzystwie kogoś tak niebezpiecznego. Był z gatunku tych najbardziej niepokojących, bowiem potrafił zgrabnie operować słowem, ukrywając swoją naturę za maską uprzejmości. Pamiętał go ze Szczytu, ten lord świetnie opanował sztukę dyplomacji.
- Trudno powiedzieć, chyba nie bez przyczyny Voldemort chce tytułować się lordem - zaczął ostrożnie. - Może jego prawdziwe pochodzenie nie jest tak bez skazy, co napawa go w jakiś niesłuszny sposób wstydem - wyjaśnił. - Czarny Pan jest nadal tajemniczą postacią, działa z cienia, jego wystąpienie na Szczycie było zaskakująco jawne.
Artur od zawsze pożądał wiedzy, stanowiła dla niego wielkie dobro, dar ratujący przed ignorancją i błędami. W niej upatrywał potęgi zdolnej ratować życie, zmieniać świat. Zdawał jednak sobie sprawę, że potrafiła ona być niebezpieczna, niektóre sekrety mogłyby okazać się ryzykowane.
- Posłuchaj mnie uważnie, to delikatna sprawa. Najlepiej nikomu nie mów, że znasz jego prawdziwe nazwisko. To twój atut, ukryta broń. Nie ściągaj nią niepotrzebnie uwagi - przestrzegł trochę enigmatycznie, ale jego ton nie wskazywał na bagatelizowanie. - Nazywał się Tom Riddle, należał do Slytherinu - szepnął, nie zdradzając nic więcej, jakby obawiając się każdego słowa.
Chyba ta informacja wywarła na Gwen jakieś wrażenie, odrobinę się odsunęła. Artur nie miał pojęcia co jej tak naprawdę chodziło po głowie, zajęty mrocznymi sprawami wielkiego świata, pozostając ślepy na coś tak... normalnego?
- Postanowione - ucieszył się i razem ruszyli na Pokątną.

| ztx2 ?
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hyde Park - Page 10 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Hyde Park [odnośnik]17.07.19 23:46
28.12

Jak miał pracować, gdy Bertie był w śmiertelnym niebezpieczeństwie?
Nie wiedział nawet, nad czym konkretnie pracują Zakonnicy. Im mniej wiedział, tym bezpieczniej dla wszystkich. Ale przecież nie studziło to jego niepokoju. Całą noc nie spał, zamartwiając się o przyjaciela, aż nad ranem...zasnął i zaspał.
Zerwał się na równe nogi jakąś godzinę po normalnej pobudce. Świetnie! Może i miał swoje troski, ale przecież nie chciał spóźnić się do pracy. Ba, chciał jak najprędzej znaleźć się w pracy i dostać jak najbardziej pracochłonne obowiązki, aby móc skupić się na łamaniu klątw i móc choć na moment zapomnieć o Bertiem i reszcie Zakonników. Żałował, że nie może pomóc im naprawdę, zrobić czegoś naprawdę pożytecznego. Pozostawało mu pomaganie aurorm i petentom w Ministerstwie, nawet jeśli niektóre z obowiązków nie należały do szczególne pasjonujących.
Ubrał się w pośpiechu i zbiegł po schodach na półpiętro. Tam przystanął i syknął pod nosem - zapomniał, że miał uważać na złamaną w połowie grudnia nogę! Medycy nastawili mu kość udową i podobno się zrosła, ale miał jej nie nadwyrężać póki obok magii nie zadziała też natura. Niezadowolony, rozprostował nogi, a potem szybkim (choć ostrożnym krokiem) udał się do pracy skrótem, przez park.
Był tak zaprzątnięty spóźnieniem, że dopiero w połowie drogi zwrócił uwagę na niezwykły deszcz. I na to, że wkoło jest dziwnie jasno. Przystanął na moment, zdumiony. Podniósł wzrok do góry i ujrzał, że przez chmury nieśmiało przebija się słońce. Wirujące w powietrzu krople deszczu i odłamki lodu lśniły dziwnym blaskiem. Steffen znał już czarną moc anomalii, naprawiał w końcu ich ogniska. Od razu zrozumiał, że ten nowy deszcz jest nasycony przeciwną mocą, białą magią. Podobną energią do tej, której sam używał do naprawy anomalii.
Na myśl przyszedł mu Bertie i Zakonnicy oraz ich tajemnicza misja. Czy to zjawisko miało z tym coś wspólnego? Czy ta dobra energia znaczy, że się im...udało?
Na twarz chłopaka wstąpił nieśmiały uśmiech. Nie chciał cieszyć się przedwcześnie, nie zanim usłyszy wieści od Bertiego lub innych. Chętnie zostałby tu dłużej, ale czas ruszyć do pracy. Zanim wyrwał się z radosnego namysłu, ujrzał jednak kawał lodu, lśniący na alejce. Postanowił przyjrzeć się mu bliżej, a bryłka - na jego oczach! - uformowała się w kryształ. Włożył znalezisko do kieszeni płaszcza i pokrzepiony pomaszerował do pracy.

/zt


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Hyde Park [odnośnik]14.03.20 1:32
20 kwietnia, wychodzę z MM
link do przemiany(całkowita przemiana łącznie z tęczówkami i głosem) wizerunek Daisy

Felix Felicis wypełniał ją całą szczęściem. Czuła je, miała wrażenie, że wszystko stoi przed nią otworem, a ona sama jest w stanie sprostać każdemu wyzwaniu. W innej twarzy, niczym aktor po raz pierwszy wchodziła w nową rolę. Złożyła różdżkę wraz z naręczem dokumentów u mężczyzny, niewiele starszego od niej - jeśli w ogóle - i uśmiechnęła się do niego uprzejmie, mając nadzieję, że nie będzie drążył, ani pytał. Ale zdawało się, że towarzyszyło jej szczęście w nieszczęściu. Zrozumiała to w momencie, kiedy w uprzejmej - powierzchownie rozmowie - ten zasugerował spotkanie przy kawie. Patrzyła na niego, nie ściągając z ust uśmiechu, coś podpowiadało jej, że odmowa nie jest najlepszym pomysłem. Rozejrzała się na boki widząc kolejki ustawione do innych urzędników. Feliks cicho szeptał, że należy się zgodzić. Więc zrobiła to, odpowiadając, że dobra kawa w odpowiednim towarzystwie zawsze jest czymś, na co ma ochotę. Jakby wiedziała, że właśnie te konkretne słowa będą odpowiednie. Że dokładnie te, chce usłyszeć mężczyzna. I dokładnie tak było. Mężczyzna zadowolony uśmiechnął się do niej od ucha do ucha, ciesząc się z odpowiedzi. Poprosił, żeby poczekała, jego zmiana miała niedługo się skończyć. Skinęła łagodnie głową kierowana eliksirem i dygnęła lekko, uśmiechając się raz jeszcze. Odwróciła się na pięcie odchodząc, kręcąc niewymuszenie biodrami - nie obejrzała się, żeby sprawdzić czy patrzy. Zamiast tego skręciła w jeden z korytarzy by odnaleźć toalety tam weszła, poprawiając upięcie w lustrze i wyciągnęła z torebki schowaną wcześniej czerwoną szminkę, którą przeciągnęła wargi.
- Dasz radę, J… Daisy - mruknęła, w porę zatrzymując nieodpowiednie słowo. Teraz była Daisy, nie mogła o tym zapomnieć. Westchnęła cierpiętniczo, randka była ostatnim, na co miała ochotę. Ale potrzebowała zarejestrowanej różdżki. Potrzebowała jej i choć wiedziała, że samo dotarcie na Nokturn się przeciągnie, nie była w stanie nic z tym poradzić. Dzisiaj mogła wypróbować nowe nawyki, sposób mówienia sprawdzić czy i jak działają. Niczym testując nowy zapach perfum, który swoją drogą też miała na sobie. Te, pachniały lawendą, podczas gdy te umiłowane przez nią w swoim składzie miały wrzosy. To było małe rzeczy, może nawet niewielkie, jednak mogły mieć duże znaczenie, kiedy myśleć trzeba było o wszystkim.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Hyde Park - Page 10 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Hyde Park [odnośnik]14.03.20 1:44
Edward był młodziutkim stażystą w Ministerstwie, gdy na stołówce zaczął widywać Daisy, śliczną Daisy. Może i nie była ideałem piękna z tymi piegami i nieco zbyt zakrzywionymi brwiami, ale jemu strasznie się podobała. Zawsze miał zresztą słabość do nieco dziwacznych rzeczy i aktywności, co z upodobaniem wypominali mu Ślizgoni. Sam był cichym Puchonem i trzymał się w Hogwarcie na uboczu, wychowanków Domu Węża traktując z ostrożnym dystanem. Dlatego przegapił w szkole niewiele młodszą od siebie ślicznotkę, a los zetknął go z nią dopiero w Ministerstwie.
Ładnie się uśmiechała i była dla niego miła.
Niewiele osób było dla niego miłych. Nawet matka wypominała mu, że za wolno działa i - co gorsza - za wolno myśli. Kilka lat temu nie pomyślał nawet, że Daisy może tak po prostu zniknąć zanim ośmieli się zagadać do niej w stołówce. Czasami jadał z nią przy jednym stoliku w zatłoczonej kantynie, ale zawsze brakowało mu tematów do rozmowy. Więc milczeli, a ona uśmiechała się miło, gdy podnosił na nią wzrok.
Dlaczego zniknęła? Miała dobrą pracę, w przeciwieństwie do niego. On tylko nosił papiery z piętra na piętro i parzył kawę, aż przeniesiono go do Komisji Rejestracji Różdżek, bo na gwałt potrzebowano tam rąk do pracy. Podejrzewał, że brakło im lepszych i szybciej myślących ludzi, ale i tak traktował nowe obowiązki jako swojego rodzaju awans. Przeglądając cudze papiery, czuł się ważny i poważany. Chyba podświadomie wyczuwał strach i nerwowość stojących w kolejkach ludzi. Daisy nie była jednak nerwowa, biła od niej aura pewności siebie, uśmiech nadal był łagodny i miły. Edowi szybciej zabiło serce, gdy zobaczył ją po tak wielu miesiącach. Nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek odnowią kontakt. Wspólna praca była jego jedyną nadzieją na zbliżenie się do dziewczyny, nie był przecież typem faceta, który znienacka wysłałby jej sowę z kwiatami. Chociaż zwykle nieśmiałość dławiła go przy niej w gardle, to przeglądając jej nieskalane papiery zadziwiająco szybko doszedł do wniosku, że to jego szansa. Zanim zdążył się namyśleć, zaproponował kawę... a ona się zgodziła!
Rozpromieniony, spotkał się z nią w parku.
-No... hej, Daisy. Kupiłbym ci kwiatki, ale dopiero skończyłem zmianę. - wytłumaczył się niezręcznie. Jeszcze nigdy nie był na randce.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hyde Park - Page 10 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hyde Park [odnośnik]14.03.20 2:12
Wiedziała, że zakładając maskę, która należała do kogoś, będzie musiała udźwignąć ciężar przeszłego życia które należało do tej twarzy. Wiedziała też, że nie ma najmniejszego pojęcia o tym, jak ono wyglądało a to, musiała dopiero odkryć, jednocześnie nie zdradzając się z tym, że nie była tą, za którą się podawała. Miała tylko suche fakty, którymi mogła się kierować - jednak, jak niewiele dawało to tak naprawdę? Musiała stać się nią, odnaleźć w sobie drugą osobowość, nie tyle co grać, ale być - co wcale nie mogło należeć do łatwych. Zrozumiała to już w momencie kiedy przed nią pojawiła się pierwsza przeszkoda w postaci mężczyzny u którego stanęła, by zarejestrować różdżkę. Felix podpowiadał co robić i jak działać, czuła jak jeszcze jego resztki znajdują się w jej organizmie, ale nie mogła polegać tylko na nim. Ze spokojem oczekiwała przed budynkiem Ministerstwa na mężczyznę którego widziała po raz pierwszy w życiu. Uśmiechała się łagodnie za sprawą i przy pomocy Felixa decydując się zgodzić na spotkanie - wyjście na kawę - o które poprosił. Czy może bardziej zaproponował. Potrzebowała zarejestrowanej różdżki, a on zdawał się nie sprawiać zagrożenia. Chociaż maszerowanie po ulicach Londynu bez magicznego narzędzia przy sobie sprawiało, że zarówno Just jak i Daisy, którą była przyprawiało to o niepewność. Szczęśliwie dla siebie zabrała ze sobą jeszcze inną różdżkę. Tak dla pewności - na wszelki wypadek - tą należącą do Morgotha, ale nie chciała po nią sięgać. Miała nadzieję, że nie będzie musiała. Kiedy nad jej głową rozległ się głos, uniosła spojrzenie ciemnych oczu ku górze. Wzrok zawisł na mężczyźnie, który szybkim krokiem znajdował się coraz bliżej ławki, na której zasiadła. Tak dziwnie było słuchać, jak ktoś zwraca się do niej inaczej, niż robiono to przez ostatnie prawie trzy dekady. Ale i do tego musiała przywyknąć i zacząć naturalnie reagować na nowe imię.
Daisy.
Daisy teraz była nią. Podniosła się, obdarzając mężczyznę łagodnym, niewymuszonym uśmiechem. Pokręciła przecząco, powoli głową.
- To nic. - odpowiedziała nie przestając się uśmiechać. Podniosła się przesuwając spojrzeniem wokół by wrócić wzrokiem do mężczyzny. - To… co chciałbyś zrobić? Mówiłeś coś o kawie? - przypomniała, nie pytając o imię. Fakt, że on znał jej mogło mieć dwoiste znaczenie - albo znał ją - ją Daisy, albo wyczytał z jej papierów. Na ten moment wolała nie poruszać tego tematu.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Hyde Park - Page 10 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Hyde Park [odnośnik]14.03.20 21:49
To naprawdę był jego szczęśliwy dzień. Daisy była jeszcze piękniejsza i sympatyczniejsza niż zapamiętał. Ed nie był nigdy orłem z nauk magicznych i nigdy , przenigdy nie wpadłoby mu do głowy, że jego wymarzona randka jest efektem ubocznym metamorfomagii i Felix Felicis. Gdyby rejestratorzy różdżek byli szkoleni lepiej, może wpadłoby im do głowy sprawdzać tożsamość petentów za pomocą Veritas Claro. Edward nie umiał jednak nawet rzucić Veritas Claro. Choć był czarodziejem, to najlepiej szła mu papierkowa robota, wymagająca precyzji, ale nie myślenia. A chociaż był czarodziejem czystej krwi i członkowie jego rodziny chełpili się magicznym rodowodem, to w okresie anomalii jakoś zniechęcił się do ćwiczenia trudniejszych zaklęć - latające wszędzie pioruny napawały go zrozumiałym przerażeniem.
Z uśmiechem zapatrzył się na jej uśmiech, szczerze zachwycony tym spotkaniem. On i Daisy, po raz pierwszy sam na sam, po raz pierwszy poza murami Ministerstwa. Kto by pomyślał! I w dodatku nie gniewała się o kwiaty i w ogóle wydawała się być w dobrym humorze.
-Hm, tutaj niedaleko jest taka mała kawiarnia, ze stoliczkami na zewnątrz... może być? Ładna dziś pogoda... i serwują dobrą kawę z mlekiem, pamiętam z Ministerstwa, że zawsze piłaś białą... - uśmiechnął się blado, speszony nieco całą sytuacją. "Daisy" mogła zaś wywnioskować, że ma do czynienia z kimś znajomym, z dawnej pracy. Kolejne słowa Eda tylko utwierdzały ją w tym przypuszczeniu.
-To... co u ciebie, czym się teraz zajmujesz? Zniknęłaś z Ministerstwa tak nagle... - zagaił nieśmiało, kiepsko maskując smutek, a nawet rozczarowanie w swoim głosie. Nigdy był dobry w improwizacji, więc jego plan walki o serce Daisy był długoterminowy. Spontaniczne randki kawiarni nie mieściły się w tym planie i Ed podświadomie przeczuwał, że ich spotkanie może być jednorazowe - o ile nie zrobi dziś dobrego wrażenia i nie zdobędzie się dziś na heroiczną odwagę, by zaprosić Daisy na kolejną randkę. Tylko, czy mu się uda, czy wrodzona nieśmiałość go nie pokona? Czy naprawdę dziś był jego szczęśliwy dzień?


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hyde Park - Page 10 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hyde Park [odnośnik]14.03.20 22:57
Justine nie miała pojęcia, że Edward - kimkolwiek był, a jak się okazywało mężczyzną który rejestrował jej różdżkę - znał Daisy. Daisy, którą właśnie była. Musiała jednak zrobić wszystko, żeby nie wzbudzić jego podejrzeń i zadowolić go tak, by jutro z rana mogła odebrać zarejestowaną różdżkę. Nie chciała więcej zwlekać. Zwłaszcza, że mało kto spodziewał się tego, że właśnie w takim czasie - momencie kiedy Malfoy wraz ze stojącymi za nim Rycerzami przejęli kontrolę nad Londynem, jakiś mugolak w ogóle pomyśli nad wejściem na najniebezpieczniejszą z ulic. Ale nie zamierzała zaprzestać własnych działań snując już kolejne plany. Wiedziała co kolejno musi - a może raczej powinna zrobić. Na razie jednak, potrzebowała zarejestrowanej różdżki.
Uśmiech, który rozpromieniał jego twarz zdawał się mówić, że jeśli nie zboczy zbytnio i pozwoli by to on jednak prowadził wszystko powinno być dobrze. Dlatego postanowiła zaufać instynktowi i kobiecej mocy. Daisy, była śliczna, ładniejsza niż sama Just, co ta przyznawała bez zgryzoty. Miała umiejętności by stać się taką, jaką marzyła, jednak niezmiennie najlepiej czuła się w swojej wyjściowej formie.
Skinęła lekko głową, kiedy mężczyzna zadał jej pierwszy pytanie.
- Prowadź. - poprosiła jedynie, uśmiechając się promiennie. Kolejne słowa sprawiły, że pozwoliła brwiom naturalnie unieść się do góry. Choć jej plecy przebiegł zimny dreszcz. Znał ją - ją Daisy - z Ministerstwa. Mogła się spodziewać tego, że w końcu wpadnie na kogoś, dla kogo jej twarz była znajoma, jednak nie spodziewała się, że będzie to tak szybko, a całość zaplanuje ona sama. Nie opuściła jednak uśmiechu, który krążył wokół jej ust. - Dobrze pamiętasz. - powiedziała usłużnie. Szczęśliwie dla niej samej, Daisy miała podobny gust do niej - choć Just była w stanie wypić kawę w każdej postaci. Kolejne pytanie jednak było jeszcze trudniejsze.
- Ja… - zawahała się. - Wybacz… - spojrzała na niego, jakby oczekując by przypomniał jej swoje imię, ale nie prosząc o to. - Wolałabym o tym nie mówić. - przyznała zgodnie z prawdą, uśmiechając się trochę speszona, dokładnie wykalkulowanym gestem. - Szukam pracy, tak właściwie. - przyznała, co było zgodne z prawdą zawieszając tęczówki na towarzyszącym mu mężczyźnie.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Hyde Park - Page 10 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Hyde Park [odnośnik]15.03.20 1:07
Najbardziej podobała mu się w Daisy nie tyle jej uroda, co pewna aura sympatii, która - jego zdaniem - emanowała z dziewczyny. Nie znał prawdziwej Daisy, podobnie jak Justine. Nie wiedział więc, czy dziewczyna uśmiechała się do niego z litości, czy rozsądnie starała się utrzymywać dobre relacje ze współpracownikami, czy w ogóle pamiętała jego imię. W jego oczach drobne gesty urosły jednak do wielkich obietnic. Wyidealizował sobie Daisy, choć niewiele o niej wiedział. Na szczęście dla Justine, marzenia Eda oznaczały, że jej zadanie było właściwie dość łatwe. Nie musiała wcielać się teraz w Daisy, a w fantazję Edwarda. Sądząc po jego nieśmiałości i ekscytacji, uprzejme uśmiechy i nieco trzepotania rzęsami powinny wystarczyć, by przeprowadzić ją przez tą niechcianą randkę.
W dodatku, z każdą minutą Ed obnażał nieco swoją gardę - szczere emocje brały górę nad aktorską grą nieudolnego flirtu. Niestety dla niego, przy okazji wychodziło na jaw, że nie jest zbyt bystry. Nie przypomniał jej swojego imienia, bo nie zauważył nawet, że tego oczekiwała. Sam nie wiedział, czy łudził się, że Daisy pamięta jego imię... ale w tej sytuacji nie wyczuł po prostu aluzji. Nie rozumiał kobiet ani aluzji - między innymi dlatego nie miał jeszcze dziewczyny.
Wyczuł za to smutek i speszenie w jej głosie i natychmiast speszył się sam.
-Och... to ty wybacz, nie chciałem być wścibski! - przeprosił ze szczerą skruchą. O nie, o nie, to miała być taka miła randka, a on już zdążył spłoszyć biedną Daisy! Musi jej to jakoś zrekompensować. Na szczęście, sama podsunęła mu pomysł.
Wyprężył się dumnie.
-W Ministerstwie szukają nadal wielu pracowników, jeśli zechcesz tam kiedyś wrócisz... Wiesz, niekoniecznie do swojego dawnego działu. Sam zostałem przeniesiony do Komisji Rejestracji Różdżek, przyda się nam więcej rąk do pracy... - zaoferował, usłużnie odsuwając krzesło, aby dziewczyna mogła siąść. Gestem dłoni przywołał kelnerkę, mając nadzieję, że ciastko i kawa w tym miejscu nie nadwyrężą jego kruchego budżetu. Mama gotowała mu kolacje, a obiady jadał w Ministerstwie, więc rzadko wychodził na miasto.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hyde Park - Page 10 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hyde Park [odnośnik]15.03.20 19:58
Mieli szczęście, że pogoda dzisiaj nie była brutalnie okrutna. Z nieba nie spadały litry wody, mocząc przy okazji nieprzyjemnie głowy i płaszcze. Dziś, nawet słońce nieśmiało wyglądało zza chmur jakby sprawdzając, czy to już czas na to, by wyjść i zostać nad głowami mieszkańców na dłużej. Nie znaczyło to, że było nad wyraz ciepło. Nie zwracała na to jednak uwagi przyzwyczajona do funkcjonowania w różnych warunkach i o różnych porach roku. Nie spuszczała z uśmiechu wędrując obok mężczyzny ze spokojem, splatając dłonie przed sobą. Zmieniła chód, który stał się bardziej płynny, lżejszy, delikatniejszy. Dbała o to, by wszystko zgrywało się ze sobą odpowiednio. Kiedy padły pierwsze słowa dla podkreślenie akcentu przygryzła odrobinę zawstydzona wargę. Szczera skrucha w głosie mężczyzny przyciągnęła jej brązowe - teraz - spojrzenie. Zawiesiła wzrok na twarzy odczytując nie tylko w głosie ale i twarzy szczerą skruchę. Uśmiechnęła się zaraz, unosząc dłoń by położyć ją na chwilę na jego ramieniu.
- Nic się nie stało. Nie wiedziałeś. - zapewniła go od razu, a na jej twarzy nie zajaśniał nawet cień wyrzutu czy złości. Oczywiście, że nie wiedział. Tak jak ona nie wiedziała co robiła przez ostatnie miesiące. Daisy, mogła zginąć na skutek anomalii, mogło spotkać ją mnóstwo rzeczy, mogła któregoś dnia powrócić odbierając swoje miejsce - ale na ten moment wolała o tym nie myśleć. Kawiarnia znajdowała się coraz bliżej. To na niej skupiła na razie swoje spojrzenie kierując kroki właśnie w tą stronę. Uniosła dłoń łapiąc się na tym, że ma zamiar dotknąć włosów, zamiast tego jednak zmusiła ją, by podrapała policzek.
- Papierkowa praca chyba nie do końca jest dla mnie. - przyznała zgodnie z prawdą, może nie samej Daisy, ale Just. Uśmiechnęła się w podziękowaniu za odsunięcie krzesła, zasiadając na nim i czekając aż i on zajmie swoje. - Ty też lubisz białą? - zapytała chcąc poprowadzić dalej rozmowę, potrzebowała, żeby był zadowolony. Głównie dlatego, że potrzebowała swojej różdżki. - Kawę. - uściśliła, splatając ręce na kolanach. Siedziała wyprostowana, urocza, pewna i piękna. Miała dużo szczęścia, że udało jej się uzyskać dostęp do kobiety budową tak niewiele różniącą się od niej. W innym wypadku zmiana byłaby dużo bardziej wymagająca. Choć, już teraz była. Zmiana koloru tęczówek była wyzwaniem, któremu dzisiaj podołała. Wiedziała, że musi więcej ćwiczyć. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, miała rozpocząć drugie życie, co oznaczało często zmiany.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Hyde Park - Page 10 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Strona 10 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13  Next

Hyde Park
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach