Wydarzenia


Ekipa forum
Wenlock Edge
AutorWiadomość
Wenlock Edge [odnośnik]08.05.16 23:51
First topic message reminder :

Wenlock Edge

Porośnięte soczystą zielenią, przecinające Shropshire od północy na południe strome pasmo nie jest zwyczajnym wybrzuszeniem terenu, a wapienną skarpą, chętnie poddawaną badaniom przez rozmaitych naukowców, poszukujących w wyjątkowym podłożu rzadkich skamielin, minerałów i surowców, a także doskonale czujących się na wapiennym podłożu roślin i ziół, często niespotykanych w innych rejonach Wielkiej Brytanii. Duża część stoków pokryta jest nietkniętym lasem liściastym, u podnóża skarpy płynie rwący, tylko pozornie płytki strumień o zdradzieckim nurcie. W południowej części górującego nad poziomem morza pasma zbudowano wieżę obserwacyjną - ta jednak dostępna jest tylko dla nielicznych, a dzięki specjalnie nałożonym zaklęciom, w oczach pozostałych jest tylko marną ruiną. W pogodne dni można z jej szczytu dostrzec nawet tereny walijskie. Według legendy, jeśli stanie się w ciszy na krawędzi najbardziej stromego zbocza, nieopodal szesnastowiecznego dworku Wilderhope Manor, można usłyszeć niesione przez wiatr przejmujące jęki zmarłego w tym miejscu lorda Fineasa Rowle, którego koń w trakcie szarży na polowaniu na terenach Averych nieszczęśliwie runął w dół przepaści, kończąc żywot zarówno swój, jak i dziedzica Cheshire.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wenlock Edge - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wenlock Edge [odnośnik]24.06.17 0:13
Nie była już dzieckiem, które śmiało się wniebogłosy, wkradało się do łóżka rodzicom w czasie burzowych nocy, czytała na głos matce, która gotowała za jej plecami pyszny gulasz, który z każdą chwilą nabierał wyraźniejszego aromatu. Nie była już dzieckiem nieświadomym zła czającego się niedaleko ich małej chatki, w której jednak odnaleźli swoje szczęście – byli razem, w czwórkę, rozkochani w sobie, rozkochani w kawałku świata, jaki zajmowali. Dorosła. Życie nauczyło ją rozwagi, choć wciąż jeszcze wyciągała od niego tyle nauk, ile tylko znalazła miejsca w kieszeniach płaszcza; nauczyło ją ostrożności, choć nie potrafiła do końca wybyć się dziecięcej naiwności, która przecież była jej znakiem rozpoznawczym; nauczyła się nieufności wobec nieznanego, przyjmowania nieprzewidywalnych oznak losu z ogromnym dystansem. Chciała być dorosła. Podejmować świadome decyzje, chwytać się spraw, które były dla niej zupełnie nieosiągalne.
A jednak dobrze było wrócić dzisiaj do sielanki sprzed dwudziestu lat, kiedy mama nie zwracała uwagi na pustkę ziejącą w miejscu, gdzie jeszcze kilka chwil temu była górna jedynka, i mówiła ci, że jesteś najpiękniejszym kwiatem na świecie. Teraz Eileen wszystkie zęby miała na swoim miejscu, ale komplement wciąż brzmiał tak samo pokrzepiająco. Dlatego uśmiechnęła się - być może nieco wstydliwie, być może z charakterystyczną dla siebie dziecinnością. Prawie trzydzieści lat na karku? Jakie to ma znaczenie, kiedy przed tobą siedzi twoja mama?
Tak miło oglądało się ją, kiedy odejmowało się z jej barków ciężar troski i doświadczeń. Roześmiała się, kiedy Roana tak daleko popłynęła w swoich marzeniach. Przecież matka nie była aż taka pomysłowa, żeby naprawdę kupić eliksir wspomagający udane życie intymne… prawda?
Oczywiście, że prawda. A skoro tak, to jej droga córka nie zamierzała traktować tego poważnie.
- Koniecznie! – żart? Jak nic. – I jestem pewna, mamo, że nie jednemu dorównałabyś swoją siłą. Jeszcze pomożesz mi te wnuki wychować i będziesz razem ze mną patrzyła, jak dorastają – cudowna baśń pędziła przed siebie, zbierając coraz większe żniwo w umyśle Eileen. Była tak nierealna, że aż się w niej rozpływała. – Zaproszę Barty’ego. Nie wiem, czy nie będzie miał obiekcji, ale zaproszę go. Tata nie będzie miał nam za złe, że urządzamy jego urodziny dwa tygodnie wcześniej, prawda?

Została do wieczora. Zjadła razem z nimi kolację, chociaż miała wrażenie, że ojciec, przygnieciony niezręcznością tej sytuacji i obecnością córki, której nie spodziewał się ujrzeć w progach swojego domu, zdawał się być nieco pogubiony. Wykonała jednak pierwszy krok do odnowienia z nimi relacji, do sprawienia, że być może będą takie jak kiedyś.
Miała się pożegnać i odejść, a tymczasem wyszło zupełnie na opak.

| zt


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wenlock Edge - Page 2 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Wenlock Edge [odnośnik]08.04.20 15:34
sigrun & lyall25 kwietnia/
Musiał przyznać, że odkąd tylko Randall pojawił się w drzwiach jego domu, Lyall spędzał tam jeszcze mniej czasu niż zazwyczaj. Nawet podarował sobie nocowanie, bo noce spędzał na patrolach, za dnia za to przysypiał w sumie gdzie tylko mógł znaleźć chwilę czasu dla siebie. Utracona przez bliźniaka praca oraz wpisanie go na czarną listę Ministerstwa Magii oznaczało tylko jedno — problemy. Randy był jednym wielkim kłopotem i można było do tego przywyknąć, jednak aktualna sprawa różniła się od poprzednich wybryków byłego policjanta. Lupin nie chciał mieć żadnego związku z tymi popaprańcami z Zakonu Feniksa, którzy jak lunatycy myśleli, że zbawią świat wbrew jego woli. Nie zamierzał też popierać samozwańczego Lorda Voldemorta, któremu najwyraźniej znudziła się codzienność. Nie chciał też znać powodów, dla których jego starszy brat wplątał się w wydarzenia podczas nocy pozbywania się mugoli z Londynu, ale nie musiał też specjalnie o nie pytać. Wiedział, że z ich dwójki to właśnie Randall lubił wikłać się w niezrozumiałe wydarzenia, strzec uciśnionych, być bohaterem. Od zawsze był narwany, dlatego Lyall nie mógł nawet udawać zaskoczenia, gdy zobaczył znajomą facjatę na swoim progu. Randy cały obity i osłabiony wyglądał jak sto nieszczęść, jednak brygadzista nie miał specjalnie serca dla aurora. Sam się w to wpakował i sam musiał odpowiedzieć za swoje decyzje. Jako krewny, jako brat Lyall mógł mu dać dach nad głową, ale nie zamierzał dla niego kłamać. Już dawno przestali mieć te dwadzieścia lat, gdy wydawało się, że można było przenosić góry samą siłą woli. Teraz czarodziej wiedział, że tylko upór i ciężka praca mogła sprowadzić lawinę — nic innego się dla niego nie liczyło, bo to właśnie ich potrzebował, żeby osiągnąć swój cel. Cel, do którego było mu coraz bliżej, a jednocześnie coraz dalej.
Kwiecień okazał się miesiącem, w którym zachodziło tak wiele zmian i zwrotów akcji, że Lyall nie wiedział, czy w ogóle był sens zastanawiania się nad nimi wszystkimi. Wpierw spotkanie z Caelanem rozbudziło w nim uśpione nadzieję na odnalezienie swojego wilkołaka, później rozmowa z Giovanną, a jeszcze na dokładkę zadanie ścigania Tonksa. Miał tropić uznanego za wroga aktualnej władzy, dawnego aurora i potraktować go jak każdego innego wilkołaka. Każdego innego zbrodniarza... Wiedział, że w swoich aktach miał wspomnianą współpracę z Michaelem i sądził, że właśnie dlatego został wybrany — to była próba lojalności i oddania sprawie. Czy zamierzał buntować się tym rozkazom i dać się ponieść emocjonalnej więzi wywiązanej między nim a z mężczyzną, którego uważał za sojusznika? Może inni w niego wątpili, ale Lupin wiedział, że to nie relacje z ludźmi stały dla niego na pierwszym miejscu i nie ckliwe pobudki motywowały go do działania. To nie było marnowanie czasu. Siedzenie na ogonie tym, którzy wciąż pozostawali na wolności. Taka była jego praca i chciał, żeby trwała już wiecznie, bo przecież bez niej nie miał nic. Nie obchodziła go polityka, szalejące dokoła konflikty, przepychanki między wielkimi. Chciał własnego zaspokojenia gniewu i nienawiści, które rosły w nim od długiego czasu — im silniejszy zapach rzucanej mu przynęty, tym więcej siły w sobie odnajdywał, żeby nie ustępować.
To właśnie jego cel zaprowadził go na ziemię rodu Averych do Wenlock Edge. Co prawda nie panowała noc, a pełnia już została za plecami łowcy, trop uciekającego człowieka nie różnił się zbyt wiele od tego, zostawianego przez zwierzęta. Wręcz przeciwnie — był jeszcze łatwiejszy do znalezienia. Poszukiwany przez niego Blishwick był osłabiony po przemianie, ale nie oznaczało to, że leżał gdzieś i odpoczywał. Lyall znał tego wilkołaka, bo był niedomkniętą sprawą sprzed ponad dwóch lat i tym bardziej irytował brygadzistę fakt, że nikt jej nie dokończył. Nieważne jak, zamierzał przymknąć tego starego cudaka i przybić na jego papierach status złapany. Nie spodziewał się, że ktokolwiek miał mu w tym przeszkodzić, a na pewno nie na takim odludziu jak to.


i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
Lyall Lupin
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7715-lyall-lupin#213633 https://www.morsmordre.net/t7739-lyallowa-poczta#214472 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-dolina-godryka-old-place-91 https://www.morsmordre.net/t7727-skrytka-bankowa-nr-1851#214132 https://www.morsmordre.net/t7738-lyall-lupin#214470
Re: Wenlock Edge [odnośnik]13.04.20 20:44
Coraz chętniej i częściej pojawiała się w Ludlow, na ziemiach należących do Averych, zawsze wydających się zdecydowanie bardziej opustoszałe od pozostałych hrabstw - może poza nawiedzonymi lasami, które okalały zamek Beeston w Cheshire, nikt o zdrowych zmysłach się tam nie zapuszczał, rodzina prawdziwego dziadka Sigrun, lorda Rowle, zadbała o to, by skutecznie się odizolować od pozostałych, nie życzyli sobie żadnych gości - nawet od jej rodzinnego Harrogate w północnym Yorku. Ród ten, stary, czystokrwisty i szanowany, uchodził za wyjątkowo gniewny. Averym lepiej było nie wchodzić w drogę. Nie bez przyczyny ich rodowe zawołanie brzmiało: niech nienawidzą, byleby się bali.
Sigrun, podobnie jak i Lupin, nie spodziewała się, że napotka na swojej drodze tej nocy inną żywą duszę, niż ścigany wilkołak. Od wielu miesięcy, niekiedy, ścieżki czarownicy krzyżowały się z tymi, które należały do Brygadzistów z ramienia Ministerstwa Magii. Bardzo często znała tych ludzi. Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku pracowali razem. Do niektórych z nich wciąż żywiła szacunek, do bardzo nielicznych kiedyś czuła coś na kształt sympatii, ale ze zdecydowaną większością od zawsze była na wojennej ścieżce. To mało powiedziane, by rzec, że wśród łowów wilkołaków od zawsze dominowali mężczyźni. To jeden z zawodów od wieków uważanych za męskie. Czarownica w ich szeregach była taką rzadkością jak ktoś zwierzęcousty, czy prawdziwy jasnowidz (choć co do tego miała odmienne zdanie - znała więcej jasnowidzów z prawdziwym darem przepowiadania przyszłości niż znała historia magii). Sigrun uparła się jednak i dopięła swego. Dostała na kurs, odbyła staż, stała się pełnoprawną Brygadzistką - ale dopiero wtedy zaczęła się jej mordęga. Każdego dnia musiała udowadniać, że wcale nie jest gorsza, że podoła, że w niczym mężczyznom w Biurze Kontroli Wilkołaków nie ustępuje - co w parze z jej wybuchowym, szorstkim charakterem i skłonnością do agresji zwiastowało jedynie kolejnych wrogów i liczne awantury.
Opuszczenie przez nią Biura Kontroli Wilkołaków - a raczej ciche wydalenie za incydent na placu Picadilly Circus, który z braku dowodów rozszedł się po kościach, pomimo wtrącenia Rookwood na jedną noc do Azkabanu - z pewnością ucieszyło wielu Brygadzistów, ale i tak musieli znów stanąć z nią twarzą w twarz. Może i nie pracowała z ramienia Ministerstwa Magii, nie przestała jednak ścigać wilkołaków.
Nadal tropiła je wytrwale, niczym piekielny ogar, może nawet jeszcze bardziej zaciekle - świadoma, że teraz może pozwolić sobie na więcej, znacznie więcej, gdy nie ograniczały ją ministerialne procedury.
Tamtej kwietniowej nocy odłączyła się od swojej grupy. Nakazała im pójść w inną stronę, nawet Harveyowi, który był jej prawą ręką - właściwie od początku jej pracy dla lorda Avery. Przemierzała zarośnięte tereny wzgórzystego pasma Wenlock Edge z różdżką w dłoni, czujna i skupiona, z amuletem, który miał rzekomo pomóc jej trafić na ślad Blishwicka - poczuła jak drży pod palcami lewej dłoni, gdy skręciła na północ i w pewnym momencie naprawdę dostrzegła zarys ludzkiej sylwetki w bladym świetle gwiazd. Księżyc jeszcze nie wychynął zza chmur, ale przecież wilkołak powinien mimo wszystko się przemienić.
- Stój - nakazała władczo, celując w nieznajomą, obcą sylwetkę różdżką, głośno i na tyle donośnie, by ją usłyszał. - Lumos maxima - wyrzekła cicho, by kula światła uniosła się wysoko i zawisła w połowie dystansu jaki ich dzielił.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]23.04.20 10:55
Powrót do Wielkiej Brytanii nie cieszył go w żadnym razie, ale nie spodziewał się, że będzie napotykał tyle przeszkód. I to praktycznie codziennie. Jeśli ktoś się przypadkowo nie teleportował prosto pod łapy wilkołaka, to jakaś panna spadła z konia i należało się nią zająć. A jeśli nie to, to podczas zwyczajnego przesłuchania z jedną z setek czarownic dopadało go dziwne wrażenie, że... Nie. Potrząsnął głową, nie chcąc, by wspomnienie o tamtej kobiecie znów pojawiło się w jego myślach. Musiał skupić się na zadaniu i niczym więcej. Zależało mu przecież jedynie na wykonaniu odpowiednio powierzonej mu misji, którą miał w papierach uznać za zamkniętą i to najlepiej właśnie dzisiaj. Wydawało mu się, że odkąd wyjechał, Brygada Ścigania Wilkołaków zrobiła się jakaś ociężała i powolna. Jakby główny cel elitarnej jednostki stał się tematem pobocznym, a jedyną wartość miało bycie na każde zawołanie kolejnego z Ministrów Magii. Może odnosił takie wrażenie, może wszystko rozwinęło się po prostu po swojemu, a on — przez lata samotności — nawykł i rozwinął umiejętności w inny sposób od swoich kolegów po fachu. Z nazwy byli brygadą pracującą w grupie, jednak Lupin przyzwyczaił się do samotnego trybu. Nie tylko zawodowego, lecz również i życia. Kiedyś miał Skamandera, który jako jego mentor świetnie potrafił opanować i poprowadzić młodego łowcę wilkołaków, lecz wraz z jego śmiercią, wszystko zaczęło się zmieniać. Lyall sądził, że może poprzez żałobę pojawi się coś dobrego, jednak był naiwnym dzieciakiem. Nic nie wiedział o czymkolwiek, a trzymanie się nadziei było, z jego aktualnej perspektywy, żałosne. Nie potrafił nawet siebie samego obronić — nie mówiąc o innych. Zignorował wszelkie wcześniejsze nauki, związał z kimś swój los, a teraz... Był właśnie w tym miejscu, przebiegając przez dolinę ze strumieniem i niosąc w sobie jedynie gniew wraz z nienawiścią. I chociaż mógł próbować ukrywać przed samym sobą, że nie tęsknił za dawnymi dniami, niektóre uczucia wciąż się w nim tliły. Spragnione tęsknoty...
To jednak była przeszłość, a liczyła się teraźniejszość wraz z przyszłością. Dla nich znajdował się w tym miejscu. Chociaż oczywiste było, że to było działanie ukierunkowane dla siebie... Podczas drogi ku osamotnionej wieży na jednym ze wzniesień Lyallowi wydawało się, że słyszał poruszenie przed sobą. Jego palce mocniej złapały drwa różdżki, a całe ciało spięło się w oczekiwaniu. W końcu mógł mieć do czynienia ze szwendającym się bez celu Blishwickiem? Oczywiście brygadzista zdawał sobie sprawę, że byłby to jakiś cud, ale nie wykluczał takowej możliwości. Wolał jednak jeszcze poczekać i wtedy... Stój. Lupin nie zdążył zareagować, gdy promień światła rozjaśnił boleśnie ciemności, powodując chwilowe oślepienie. Tego się nie spodziewał. Wykrzywił się od tego nieprzyjemnego powitania, ale nie czuł żadnych innych skutków, dlatego kogokolwiek spotkał najwidoczniej nie zamierzał atakować. Jeszcze. Głos i działania nie były charakterystyczne dla tchórzliwego poszukiwanego. A więc ktoś jeszcze go szukał czy było to jedynie przypadkowe spotkanie? - Sprawy Ministerstwa - warknął w końcu w odpowiedzi, zasłaniając ręką oczy, żeby jakoś zniwelować mocne światło rzucone przez kobietę. Jeśli chciała go oślepić, to brawo. Udało się. Nie obchodziło go, czy była sojuszniczką aktualnej władzy, czy była buntownikiem — wykonywał swoją pracę i mogłaby być na tyle łaskawa, żeby mu nie przeszkadzać. W końcu nie ścigał kobiet z dziećmi, a chodziło o coś znacznie poważniejszego. - Szukam zbiega.


i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
Lyall Lupin
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7715-lyall-lupin#213633 https://www.morsmordre.net/t7739-lyallowa-poczta#214472 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-dolina-godryka-old-place-91 https://www.morsmordre.net/t7727-skrytka-bankowa-nr-1851#214132 https://www.morsmordre.net/t7738-lyall-lupin#214470
Re: Wenlock Edge [odnośnik]05.05.20 18:30
Brygadę Ścigania Wilkołaków wspominała mając dość mieszane uczucia. Nie dało zaprzeczyć się temu, że spotkało ją tam wiele upokorzeń. Pracującym tam czarodziejom trudno było zaakceptować kobietę, która nie dość, że dostała się na kurs, to jeszcze z sukcesem go ukończyła. Droga ku samodzielności w tym Biurze była niczym bieg przez rozżarzone węgle. Wszyscy próbowali ją odwieść od tego pomysłu, później zniechęcić, udowodnić, że nic nie wie, że się nie zna, że się nie nadaje. Ciągle musiała udowadniać, że się mylą. Sigrun nie brakowało jednak upartości godnej osła; kiedy już się na coś zawzięła, to dążyła do celu po trupach, z zaciśniętymi zębami znosząc wszystkie uwagi, komentarze i przeskakując pod podstawianymi nogami. Trud się opłacił, w końcu zdobyła tam uznanie przełożonych, niektórych kolegów po fachu, choć nie wszystkich. Niektórym wciąż sama jej obecność przez rację płci działała na nerwy. Zapomniała o tym na jakiś czas, kiedy wysłano ją do Rumunii, przystała na to chętnie, głównie ze względu na Christophera, gorąco pragnącego wyjechać - bo nie wyobrażała sobie wtedy tej pracy bez niego. Bliźniaczy brat nigdy nie stawał w obronie Sigrun, wiedząc, że sobie tego nie życzy. Chciała poradzić sobie sama - przyjmując jego wsparcie udowodniłaby, że się nie mylą, że kobiety są zwyczajnie słabsze.
Powrotu do Anglii nie żałowała, choć zaledwie dwa miesiące później rozstała się z Ministerstwem Magii - nie zdążyła się w pełni przekonać jak bardzo kolejni Ministrowie zmienili Brygadę Ścigania Wilkołaków, bo z końcem czerwca przestała być tam zatrudniona przez incydent na Picadilly Circus. Zapewne teraz Sigrun mogłaby wrócić, wystarczyło pociągnąć za kilka sznurków, Ministerstwo Magii tkwiło w rękach Czarnego Pana, ale... Po co?
Praca dla Avery'ego to najlepsza rzecz jaka mogła się przytrafić jej karierze zawodowej.
- Ministerstwa? - powtórzyła za nim, umyślnie przeciągając samogłoski, podchodząc jeszcze bliżej; spojrzenie brązowych tęczówek zawisło na męskiej sylwetce, próbując uważniej przyjrzeć się twarzy, którą znała - ale to jeszcze do niej nie dotarło, pomimo kuli światła jaka między nimi zawisła. Może to przez ten ton głosu, warkliwy i pewny siebie, jakiego nie słyszała u niego przed laty, jego brzmienie nie przywiodło wiedźmie na myśl konkretnego nazwiska. - Możesz się wylegitymować? - spytała opryskliwym tonem, nie opuszczając przy tym różdżki. Nie sądziła, aby na myśli miał kogokolwiek innego, niż zbiegłego wilkołaka - musiała mieć zatem do czynienia z kimś z Brygady Ścigania Wilkołaków. - To Ludlow - wyrzekła takim tonem, jakby tłumaczyła oczywistości małemu dziecku, oświecając go o podstawowych prawach rządzących tym światem. - Lord Avery nie potrzebuje pomocy Ministerstwa Magii na swoich ziemiach podczas pełni - oświadczyła śmiało, unosząc wyżej podbródek i nie wahając się, by przemawiać w imieniu swojego pracodawcy. Nie bez powodu lord Shropshire wciąż utrzymywał pokaźną grupę łowców wilkołaków, płacąc im za ściganie tych mieszańców; wszystkie, które ośmieliły się położyć swoje brudne łapsko na jego ziemiach, należały do nich.
Jeśli mężczyzna stojący naprzeciw niej także ścigał Blishwicka - to najwyraźniej mieli problem.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]15.05.20 21:22
Brygada miała też być miejscem dla Lyalla i Randalla. Obu braci idących ramię w ramię przez całe życie od kołyski przez szkołę aż po zawodowe osiągnięcia. Nigdy nie dopuszczali do siebie myśli o rozstaniu, bo przecież gdy jeden się potykał, drugi go podnosił. Zawsze. Tak się jednak nie stało, gdy nadeszły egzaminy końcowe i podczas gdy młodszy z bliźniaków szedł prosto do celu, drugi w pewnym momencie odbił i już na wspólną ścieżkę nie wrócił. Przez jakiś czas młody brygadzista wyrzucał sobie, że może powinien był złapać brata i go wspomóc, zmusić do powrotu. Mimo ciągłego myślenia o wyborach życiowych Randyego Lyall szybko zdał sobie sprawę, że może i współdzielili dzień urodzin oraz matkę; nie współdzielili jednak umysłu. Byli oddzielnymi jednostkami, które dorastając wykształtowały w sobie zupełnie inne priorytety - podczas gdy młodszy wiedział, czego pragnął, starszy pozostawał niezdecydowany i niepewny. Koniec końców to nie chaotyczny Randall został z dłońmi umoczonymi w krwi najbliższych. Gdyby pozostali zawsze razem, być może obaj nieśliby to brzemię. Ale o tym brygadzista wolał nawet nie myśleć... W przeciwieństwie do bliźniaczych Rookwoodów rozminęli się z powołaniem i już zawsze mieli być swoimi satelitami, które jednak nigdy nie parły w jedną stronę. Owszem, teraz bracia mieli na celowniku mordercę siostry, którego tropili wspólnie, ale Lupin nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że miałoby się to zakończyć inaczej niż rozlewem krwi. Nie zamierzał jednak nigdy mówić bratu, że cokolwiek by się nie działo, nie miał dać mu szansy stania się zabójcą. Lyall już nim był i mógł ponieść konsekwencje po raz drugi. Tak naprawdę zrobiłby to z przyjemnością, wiedząc, że pozbywał się kogoś, kto śmiał podnieść rękę na ich Betty. Do tego momentu dopiero miało dojść, podczas śledztwa miało zajść wiele zmian, a Lupinowie mieli zmierzyć się z samymi sobą. Co czekało ich na końcu, tego nie wiedział nikt.
Teraz brygadzista znajdował się na wpół oślepiony w nieznanych sobie lasach naprzeciw postaci, która miała nad nim przewagę. Jednak czy to w jakikolwiek sposób go przerażało? Nawet gdyby tam zginął tej nocy, jedyną emocję, jaką by czuł to nienawiść do samego siebie, że nie osiągnął postawionych sobie celów. Nie były one wygórowane. Bo czy schwytanie poszukiwanych i pozbycie się ich raz na zawsze było czymś wygórowanym w tych czasach? Gdy ostry głos przeszył powietrze, Lyall sięgnął powoli do wewnętrznej kieszeni płaszcza, nie zamierzając w żaden sposób prowokować kobiety naprzeciwko. Sytuacja i tak była niecodzienna, a ona wyglądała na zahartowaną. Jej twarz nie zdobiły żadne skazy, jednak nie zdziwiłby się, gdyby pod szatą czaiło się ciało pokryte bliznami. Ktoś taki jak ona nie próbowałby ich zatuszować, wręcz przeciwnie. Przypominała mu jedną z kobietę z kursu rok niżej i zapewne właśnie z nią miał do czynienia — jej obecność wzbudzała sensację, chociaż Lupinowi była obojętna. Potrzebowali zdolnych rąk do pracy, a czy należały one do mężczyzny, czy do kobiety, nie miało to większego znaczenia. Najistotniejsze było przejście wszystkich egzaminów i dowiedzenie swojej wartości. Jej się to właśnie udało i dobrze dla nich. Wciąż żyła, a to znaczyło, że dobrze wykonywała swoje obowiązki. Rzucił jej swoją legitymację, żeby mogła się ze wszystkim zapoznać. Nie miał nic do ukrycia i w sumie nie interesowało go nawet to, jeśli kobieta miała wykorzystać te informacje. Do czego? Nie miał nic do ukrycia a tym bardziej do powiedzenia.
Lord Avery nie potrzebuje pomocy Ministerstwa Magii na swoich ziemiach podczas pełni.
Czyli i oni mają swoje psy, przemknęło mu przez głowę, jednak nie zamierzał wypowiadać tych słów na głos. Nikt nie musiał i nie chciał znać jego opinii. Postąpił jednak parę kroków w jej stronę, stając bliżej i patrząc wprost na ten nieprzyjemny grymas, który nie opuszczał kobiecej twarzy. - To nie Ministerstwo ma pomóc, to wy stoicie mi na drodze. - Nie musiał mówić, że ścigali się z czasem. Czarownica na pewno znała się na fachu, skoro zatrudnił ją jakiś tam lord, jednak nie słyszał o żadnych wykluczeniach terenów Ludlow spod protekcji brygadzistów. I nie prywatnych najemników, a tych będących z ramienia Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami.


i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
Lyall Lupin
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7715-lyall-lupin#213633 https://www.morsmordre.net/t7739-lyallowa-poczta#214472 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-dolina-godryka-old-place-91 https://www.morsmordre.net/t7727-skrytka-bankowa-nr-1851#214132 https://www.morsmordre.net/t7738-lyall-lupin#214470
Re: Wenlock Edge [odnośnik]26.05.20 16:06
Najwyraźniej łączyło ich coś więcej, niźli tylko wykonywany zawód i bezsenne noce w każdą pełnię, spędzane na wędrówkach po lasach, bądź pilnowaniu zarejestrowanych wilkołaków. W Brygadzie Ścigania Wilkołaków Sigrun także znalazła się za sprawą swojego brata. Tyle, że to nie był środek do celu, nie miała mordercy siostry do odszukania, wtedy nie miała właściwie żadnego celu. Po śmierci męża korzystała z odzyskanej wolności, traciła jego majątek, staczała się, zatracała w nicości - Christopher nadał jej życiu sens niemal siłą zaciągając siostrę na kurs brygadzisty. Gdyby nie on, to nie było w tym miejscu dziś i Sigrun. Razem ukończyli naukę i razem pracowali przez długie lata. Wtedy byli nierozłączni i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Myślała, że jest dla niej jak powietrze - i nie mogłaby funkcjonować nie oddychając. Myliła się. To już ponad rok, kiedy go nie było, ona zaś znalazła się dalej i wyżej, niż kiedykolwiek sądziła. Stała się o wiele silniejsza, potężniejsza, niezależna. Po części wciąż była mu wdzięczna, to za jego sprawą nie runęła w otchłań, lecz swoją moc dziś zawdzięczała jedynie sobie i Czarnemu Panu.
- Zadałam ci pytanie. - W głosie kobiety rozbrzmiała jeszcze twardsza nuta. Zaczynała przyzwyczajać się do tego, że to inni słuchali jej rozkazów, a odmowa wzbudzała weń irytację. Jeśli był z Ministerstwa Magii, powinien się wylegitymować, czyż nie? Nie zaprzeczył temu w sposób bezpośredni. Odpowiedź mężczyzny wydawała się Sigrun kluczeniem naokoło, byleby się jej pozbyć. Nie tak szybko. - To nie jest twoja droga, więc spieprzaj stąd, bo to mój teren - warknęła. Nie potrzebowała tutaj pomocy niczyjej innej, niż własnej grupy. Oni wystarczyli, by schwytać Blishwicka. Jeśli pałętali się tutaj Brygadziści z Ministerstwa Magii, to będą jedynie przeszkadzać. Tereny Ludlow nie były, oczywiście, wykluczone oficjalnie spod protekcji Biura Kontroli Wilkołaków, ale nieoficjalnie... Cóż, Rookwood była pewna, że lord Avery by się z nią zgodził. Nie po to przecież zatrudniał własnych łowców wilkołaków. Chciał mieć pewność, że obrzydliwe mieszańce, będące na tyle bezczelne, by wtargnąć na jego ziemię, skończą odpowiednio. Martwe.
Sigrun podeszła jeszcze bliżej, mierząc bez przerwy w mężczyznę różdżką, na tyle blisko, by mógł rozpoznać jej twarz - przez te dwa lata niemal wcale się nie zmieniła. Wciąż miała ciężkie powieki, ostre kości policzkowe i nieprzychylne spojrzenie. Teraz jeszcze bardziej niż poprzednio. Blizny naprawdę kryła pod ciemną szatą.
- Lupin - wyrzekła w końcu, kiedy i ona przyjrzała mu się bliżej, z uwagą i już otwierała usta, by powiedzieć coś więcej, kiedy w oddali rozległo się wycie. Obojgu im doskonale znane. Silniejszy wiatr przegnał chmury i księżyc w pełni skąpał łowców w swoim bladym blasku.
Poderwała głowę i różdżkę w tamtym kierunku. Tak, to prawda, ścigali się z czasem i teraz pozostało im go jeszcze mniej. - Ascendio! - zawołała Rookwood, celując w kierunku źródła wycia, by dostać się na brzeg leśnej gęstwiny jak najszybciej. Mogła się zdematerializować, przemienić w strzęp czarnej mgły, jednakże nie chciała odkrywać przed Lupinem wszystkich swych kart, choć Mroczny Znak nosiła na przedramieniu z największą dumą.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]31.05.20 19:59
Nie wstąpił w szeregi brygady dla zemsty. Ta pojawiła się o wiele później i dopiero od niedawna zaczęła trawić nie tylko umysł, lecz również i ciało Lupina. Nie oznaczało to jednak, że nie zaadaptował się w niej w odpowiedni sposób wbrew wszelkim przypuszczeniom. W przeciwieństwie do Sigrun Lyall nie chciał kierować się agresywnymi działaniami a przynajmniej nie od początku swojego kursu. Wolał stawiać na łagodniejsze decyzje, uczenie się zrozumienia natury przeklętych i naznaczonych wilczym genem. W końcu kiedyś widział w wilkołakach jedynie postaci całkowicie odcięte od świata czarodziejów w sposób, nad którymi nie miały kontroli. Patrząc jednak na dawnego siebie, czarodziej widział jedynie słabości. Naiwności niedoświadczonego chłopca, który sądził, że w łagodny sposób będzie potrafił rozprawić się z bestiami czyhającymi w mrokach nocy. Nauki jego mentora zdały się na nic - w końcu Skamander dał się zabić, podążając ścieżką ów pokoju. Może i potrafił utrzymać się na nogach przez wiele lat, jednak koniec końców stracił czujność na chwilę i umarł. A Lyall nie był na tyle silny, żeby go wtedy obronić. Ale czy obrona tych, którzy nie umieli walczyć w ogóle, miała jakikolwiek sens? Czy nie pozwalało się w ten sposób na pogłębianie słabości i braku istoty? Mnożenia bezsensu? A skoro ziemię miałaby zaludnić głupota, kto wystrzegałby się wilkołaków? Nie zależało to jednak od czystości krwi, bo debili nie brakowało po jednej jak i po drugiej stronie aktualnego konfliktu i żadna płomienna mowa nie miała przekonać brygadzisty do zmiany zdania. Zgadzał się jednak z Sigrun w jednym - na końcu tylko najsilniejsi mieli przetrwać. I to nie bez powodu. Nic więc dziwnego, że dążyła do władzy i coraz większej potęgi. Robiła to jednak w imię zupełnie odmienne od tego, które przyjął na siebie czarodziej.
To nie jest twoja droga, więc spieprzaj stąd, bo to mój teren.
- Już nie twojego lorda? - zakpił, doskonale wiedząc, że suki potrafiły bronić swojego terytorium o wiele zażarciej od psów. Nie oznaczało to jednak że zamierzał tak po prostu przed nią uciec. Gdyby go zaatakowała, odpowiedziałaby za to przed Ministerstwem, a raczej jej pan nie chciał się z tego tłumaczyć. Lupin wątpił, że ktokolwiek by się tak naprawdę przejął jego osobą, ale nie w tym rzecz - każdy lubił dbać o swoje interesy. W tym przypadku były to sojusznicze strony na scenie politycznej, a ścierały się o pieprzonego wilkołaka. Jednak Lyall miał prawo iść dalej. Słysząc swoje nazwisko, mruknął jedynie niechętnie niczym rozdrażniony pies. - Rookwood - odparł głęboko, przypominając sobie już ten ostry wyraz twarzy, który przez wielu wskazywany był w przeszłości. Z tego co pamiętał, była na kursie ze swoim bratem - nierozłączna para bliźniaków. Zazdrościł jej przez jakiś czas temu, że miała na kim polegać i na kim się oprzeć podczas ciężkiej próby zawalczenia o swoje miejsce w szeregach elitarnej grupy. Później jednak przyjął, że samotność była jednak najcenniejszym sojusznikiem. Na ludziach nie można było polegać. Z tą czarownicą mijali się na kursie, mijali się w Ministerstwie Magii, jednak nigdy nie współpracowali wspólnie. Brygada nie miała wielu członków, ale nie oznaczało to, że zachodziły częste rotacje - najczęściej pozostawali w stałych gronach, ucząc się ze sobą współpracować, poznając swoje słabości i uzupełniać się wzajemnie. O bliźniakach Rookowood słyszał, że byli silni i skuteczni - nigdy jednak nie widział ich w akcji i nie mógł powiedzieć, że żałował. Konwersacja jednak została przerwana znajomym wyciem. A więc przemiana już się dokonała - podczas gdy ona traciła cholerny czas na jakimś spieraniu się o pierdoloną granicę wpływów. Kobieta była szybsza i pierwsza sięgnęła po zaklęcie, ale Lupin nie został w tyle. Zmaterializował się tuż koło niej, wiedząc, że miała go usłyszeć. - Ma stanąć przed Ministerstwem. Nie przed wami - warknął, milknąc szybko i wsłuchując się w szelest. Nie tylko wydawany przez poruszanie się wilkołaka, ale również i ludzi. Nie czekając na dalsze przyzwolenie, pobiegł w tamtą stronę - dzieliło ich już zaledwie kilkadziesiąt metrów - zdając sobie sprawę, że miał zapewne dotrzeć za późno. Z odgłosów wnioskował, że Blishwick był w sidłach. Ich sidłach. Pieprzeni najemnicy.


i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
Lyall Lupin
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7715-lyall-lupin#213633 https://www.morsmordre.net/t7739-lyallowa-poczta#214472 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-dolina-godryka-old-place-91 https://www.morsmordre.net/t7727-skrytka-bankowa-nr-1851#214132 https://www.morsmordre.net/t7738-lyall-lupin#214470
Re: Wenlock Edge [odnośnik]29.06.20 21:48
- Trzeba ci wykładać jak dziecku, że sprawuję nad nimi pieczę w jego imieniu? - na jego kpiący ton odpowiedziała tym samym, rzucając mu pobłażliwe spojrzenie, niby niezbyt bystremu i nierozumnemu dziecku. Sprytnie łapał ją za słówka, lecz nie zamierzała pozwolić, by rozmowa toczyła tak się takim torem. Czuła się na tyle pewnie, że to ona chciała dyktować warunki i nie zamierzała ustąpić. Zarówno jako człowiek lorda Avery, jak i czarownica. - Owszem. Rookwood - potwierdziła Sigrun z satysfakcją, nic nie robiąc sobie z tego, że poznał jej personalia. Nie miała przecież powodów, by się ukrywać, czy robić z tego w tym momencie wielką tajemnicę. Mogła być z siebie dumna. Lord Avery wszak sam zabiegał, by zaczęła dla niego pracować, a niedługo później wyróżnił ją spośród innych po pół roku awansując na dowódcę swojej grupy. - Kopę lat - stwierdziła, a w jej głosie znów rozbrzmiała kpina. Długo się nie widzieli, to prawda, chyba jeszcze dłużej nie rozmawiali. Po powrocie z Rumunii dla Ministerstwa zdążyła przepracować zaledwie kilka tygodni, nim nieszczęsne aresztowanie podczas potyczki z Zakonem Feniksa położyło kres jej karierze w Ministerstwie Magii, minęli się wtedy. A przed nim i tak wymieniali jedynie kilka zdawkowych zdań podczas wspólnych spotkań Biura Kontroli, bo nigdy nie współpracowali ze sobą przy żadnym śledztwie. Aż dziwne, mieli na karku po kilka lat doświadczenia, a Brygadziści nie byli najliczniejszą grupą. Może dlatego, że nie każdy nadawał się do tej roboty, a kurs i szkolenie były cholernie ciężkie. Należało mieć twardą dupę, by przez nie przejść. Dlatego choć wydawała się arogancka, to nie lekceważyła żadnego z Brygadzistów, Lupina także - musieli mieć przecież w sobie siłę, by wykonywać ten zawód.
Tylko gdzie miał swojego partnera? Szczerze wątpiła, aby był sam. Polowanie na wilkołaka w pojedynkę to czysta głupota. Ona sama się tu nie pojawiła, zresztą było to słychać, gdy oboje zbliżyli się do skraju lasu. Krzyki brzmiały dla wiedźmy znajomo.
- Och, naprawdę? - spytała ironicznie, rzucając mu kpiące spojrzenie znad ramienia, kiedy znalazł się bliżej. - To spróbuj nam go odbić. Zobaczymy ci się uda - rzuciła wyzywająco, po czym sama puściła się biegiem w stronę źródła głosów i błysków promieni zaklęć, które rozpraszały ciemność między drzewami raz po raz.
Ani myślała oddawać Blishiwcka w ręce Lupina. Nie chowała do niego personalnej urazy, ponosił raczej zbiorową odpowiedzialność za bycie mężczyzną i zachowanie innych mężczyzn w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, które musiała znosić przez długie lata.
Znalazłszy się znów w kręgu światła, w gęstym lesie, ujrzała szamoczącego się wilkołaka, odbijającego raz po raz od barier, które między wyczarowali łowcy z każdej strony - otaczali go, nie pozwalając mu uciec w żadną ze stron. Sigrun uniosła różdżkę, celując w szeroką pierś bestii.
- Decollatio - wyrzekła z mocą, mając zamiar posłać promień tego okrutnego zaklęcia w lewą nogę wilkołaka.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]29.06.20 22:19
Słysząc słowa kobiety, nie odpowiedział. Nie zamierzał wplątywać się w tę bezsensowną wymianę zdań, na której oboje tracili czas. Lyall nie chciał spędzać więcej czasu w towarzystwie czarownicy, jednak nie z uwagi na jej charakter - mogłaby być nawet najbardziej odpowiedzialną postacią w dziejach, ale Lupin nie znosił ludzi. Wszystkich. A tych, którzy wchodzili mu w drogę jeszcze mocniej. Pracował i żył w samotności, nie zamierzając specjalnie zmieniać swoich przyzwyczajeń, chociażby z tego względu, że tak było najlepiej. Dla niego. Nie musiał słuchać irytujących głosów, opinii, gówna wypływającego z ust zapatrzonych w fikcyjną rzeczywistość czarodziejów - właśnie przez to często żałował tego, że pozwolił na zamieszkanie u siebie Randallowi. Sądził, że może jego brat, chociaż odrobinę się zmienił, ale było to pobożne życzenie. Gadał i zawracał głowę młodszemu bliźniakowi tak samo jak wtedy, gdy byli dziećmi. Aktualnie jednak różnica była taka, że Lyall nie był już cierpliwy czy wybaczający - nawet nie potrafił tak szczerze wrócić do dawnej wersji siebie w myślach. To było okropne, paskudne, najgorsze. Faktycznie był jak dziecko, jednak słowa Sigrun odnosiły się do tego, co było. Nie do tego, co się działo. Dlatego gdyby miał poczucie humoru, zapewne uniósłby kącik ust w wyrazie rozbawienia, ale tak się jednak nie stało. Zamiast tego stali naprzeciw siebie, rozpoznając w swoich twarzach cienie przeszłości, które przewijały się gdzieś w tle. Nigdy nie zderzyli się w sposób warty zapamiętania. Aktualnie spotykali się również na stopie zawodowej, ale w o wiele mniej sympatycznych warunkach. Wysłannik odpowiedniego departamentu nie orientował się, na jakich zasadach działały sprawy związane z prywatyzacją zawodu brygadzistów ani czy było to do końca legalne. Nie martwiło go to w żaden sposób prócz jednego faktu - wpieprzania się w drogę innym łowcom. I to takim, którzy działali z ramienia Ministerstwa Magii. Nie byli lepsi czy bardziej wyszkoleni lub upoważnieni - Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami a szczególnie ich biuro nie współpracowało z niezależnymi jednostkami, a to oznaczało, że takie bandy jak ta, którą właśnie spotkał, nie posiadały rozpiski oraz aktualizacji systemowych. Oznaczało to ni mniej, ni więcej, że utrudniali robotę, zamiast ją ułatwiać. Jak teraz.
Obserwowanie złapanego w sidła likantropa nie wywoływało w Lyallu żadnych emocji, które kazałyby mu współczuć lub odczuwać żal za całą sytuację. Drażniło go tylko i wyłącznie niespełnienie - ktoś go ubiegł, a to było poniżej wszelkiej kategorii. I to jeszcze najemni pracownicy, którzy wymachiwali różdżkami na prawo i lewo popisując się swoimi umiejętnościami. Bo to, co zrobiła Rookwood, nie było tak naprawdę potrzebne. Było to dla niej czy dla niego? Nie zareagował na jej słowa o odbijaniu, a przynajmniej nie w sposób, w który zapewne wydałby się jej satysfakcjonujący. - Jak skończysz się bawić, odeślij to, co zostanie. - Lupin nawet na nią nie spojrzał, wpatrując się w szarpiącego się wilkołaka. I kto tu był dzieckiem? Nie zamierzał się o niego bić z bandą najemników, szczególnie że żaden kundel nie był tego wart. Lyall zresztą zwodził się jak większość ich pieprzonego społeczeństwa - wiedział, kiedy się wycofać i to, że Sigrun była na wyższej pozycji, było bardziej niż pewne. Sęk w tym, że mogła wykonać swoją pracę, a nie pastwić się nad wilkołakiem. I chociaż tej nocy wrócił z pustymi rękami, zrozumiał, że nie był całkowicie bestią.

|zt


i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
Lyall Lupin
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7715-lyall-lupin#213633 https://www.morsmordre.net/t7739-lyallowa-poczta#214472 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-dolina-godryka-old-place-91 https://www.morsmordre.net/t7727-skrytka-bankowa-nr-1851#214132 https://www.morsmordre.net/t7738-lyall-lupin#214470
Re: Wenlock Edge [odnośnik]04.07.20 14:23
Oczywiście, że mogła wykonywać swoją pracę i nie pastwić się nad wilkołakiem, lecz nudziłoby ją to ogromnie.
Sigrun nie marzyła o ścieżce łowcy wilkołaków od najmłodszych lat. Polowania były w jej rodzinie tradycją, pasją ojca, którą zdołał córkę zarazić, jednakże długo nie wiedziała czym mogłaby zająć się zawodowo. Zwłaszcza, że Normund wcale jej tego nie ułatwiał, wprost przeciwnie, życzył sobie, by jedynym zawodem córki była żona i matka, dlatego zmusił ją do małżeństwa z Alphardem Montague. Nakierował ją bliźniaczy brat, pomógł odnaleźć drogę, na której zaczęła się spełniać. Głównie dlatego, że dawało jej to możliwość znęcania się nad innymi w sposób legalny i jeszcze zarabiała na tym złote galeony. Od dawna uchodziła w Biurze Wilkołaków za brutalną i wybuchową, wielokrotnie naruszała procedury i była upominana, że nadużywa swoich uprawnień. Przez lata czuła się ograniczona i dopiero, gdy zaczęła pracować dla lorda Avery'ego poczuła jak okowy ministerialnych procedur pękają. Teraz była w swoim żywiole i naprawdę nie obchodziło jej to, czy jako najemnicy działają legalnie, czy też nie. Od dawien dawna Avery zajmowali się tropieniem lykantropów, na własną rękę zatrudniali łowców, by ich w tym wspierali, nawet kiedy obowiązywał jeszcze kodeks tajności, na długo przed Grindelwaldem, gdy Ministerstwo Magii odchodziło od tradycji. Nikt nie śmiał wchodzić w tej rodzinie w drogę. Teraz, kiedy władza tkwiła w rękach Cronusa Malfoya, a właściwie to Czarnego Pana, tym bardziej nikt nie śmie zakwestionować legalności działań najemników.
Wiedźma czuła się bezkarna. Sięgnęła po czarną magię, oficjalnie nie będącą jeszcze legalną, lecz niespecjalnie dbała już o to, by się z tym kryć, nawet przed Lupinem. Posłała w kierunku spętanego wilkołaka okrutne zaklęcie, którego promień podciął mu nogę w stawie kolanowym. Krew trysnęła obficie jak z fontanny, wilkołak zaś zawył z bólu i wściekłości, tym razem rzucił się ku ucieczce, lecz znów odbił od niewidzialnej bariery. Rookwood spojrzała na Lupina nonszalancko znad ramienia, ciekawa, czy podejmie rękawicę i w pojedynkę spróbuje odbić im Blishiwicka, lecz najwyraźniej nie zależało mu na nim aż tak.
- Ani mi się śni - odpowiedziała pogodnie na jego polecenie, stawiając sytuację jasno. Nie zamierzała na tę chwile współpracować z Departamentem Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Nie widziała w tym żadnej korzyści ani dla siebie, ani dla lorda Avery.
Mogła się chociaż nad Blishwickiem nie pastwić, ale właściwie dlaczego nie? Nienawidziła mieszańców, a lubiła się zabawić. Łączyła przyjemne z pożytecznym, czyż nie? Trudne do pojęcia dla kogoś takiego jak Lupin, który szybko się zbył, lecz nie miała zamiaru mu tego przecież tłumaczyć. Gdy zniknął rzuciła jedynie niewerbalnie Homenum Revelio, by mieć pewność, że nie kręci się w pobliżu, po czym dołączyła do swojej grupy - skutecznie rzucone na Blishwicka Silencio nie niepokoiło innych zwierząt w leśnej gęstwinie, kiedy potraktowali go tak jak wilkołaka potraktować należało.
I to faktycznie nie on okazał się tej nocy bestią.

| zt


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]08.05.21 20:15
27 X 1957 - misja poboczna

Po kilku miesiącach walk stoczonych na ulicach Londynu, krwawych i pochłaniających liczne ofiary, wreszcie mogli powiedzieć, że miasto to znalazło się niemalże w całości pod władaniem Czarnego Pana i Rycerzy Walpurgii. Funkcjonariusze magicznej policji kontrolowali, aby po mieście nie włóczył się nikt nie pożądany, a wszelkie, najcichsze nawet głosy sprzeciwu były natychmiast tłumione - tak jak miało to miejsce przeszło dwa tygodnie wcześniej w Parszywym Pasażerze, o czym poinformował Sigrun Goyle. Stolica Wielkiej Brytanii należała do nich, lecz to było stanowczo za mało. Czarnemu Panu nie wystarczy jedno miasto. Miał zawładnąć całymi Wyspami. Rookwood zamierzała zaś uczynić wszystko, aby mu w tym pomóc. Ich zadaniem, obowiązkiem było zniszczenie Zakonu Feniksa, Harolda Longbottoma i jego rebeliantów. Ostatniego głosu sprzeciwu wobec Lorda Voldemorta w tym kraju. Niestety wciąż zdecydowanie za głośnego i silnego. Z pomocą przyszły im rody, które znalazły się w spisie sporządzonym przez lorda Notta, rody szlacheckie - zdradzając tym samym własną krew i tradycję. Zamiast odpowiedzieć na wezwanie Malfoya i Ministerstwa Magii, sprzeciwiły im się, dołączając do dziwnego, niezrozumiałego sojuszu, któremu początek dał rudy Prewett.
Wojna, jaka wybuchła w stolicy, rozlała się zatem na cały kraj i miała potrwać. Pochłonąć jeszcze więcej ofiar i krwi.
Większość rodzin obiecała jednak wsparcie Ministerstwu, a zarazem Czarnemu Panu - na całe szczęście. Wśród nich byli, rzecz jasna, Avery, Sigrun nie spodziewała się po rodzinie swego pracodawcy niczego innego. Niewielu odnosiło się do szlamu z równą wrogością i jeszcze mniej tak aktywnie działało na rzecz przywrócenia czarodziejom należnego im miejsca w świetle dnia. Shropshire poddało się nowej władzy jako jedno z pierwszych, lecz niestety wciąż pozostawało niewolne od szlamu, zdrajców krwi i innych, którzy im pomagali. Sigrun nie mogła pozostać na to obojętna. To nie był jej rodzinny York, lecz Shropshire stało się dla niej ważne. Dzięki Averym mogła kontynuować pracę w zawodzie, rozwijała się, otrzymała jeszcze więcej władzy, galeonów i możliwości. Była swemu pracodawcy coś winna, lecz przede wszystkim - była zobowiązana wobec Czarnego Pana, aby walczyć z wszystkimi, którzy mu się sprzeciwiali.
Z początkiem października dotarły do niej wieści o rodzinie Leffordów, czystokrwistych czarodziejów, którzy rzekomo obiecali Averym wsparcie i w pełni popierali wszelkie podjęte przez nich działania. Po kryjomu jednak, w swym zakłamaniu, pomagali przedostawać się mugolom i mugolakom na bezpieczniejsze ziemie Greengrassów - Sigrun nie mogła tego zignorować. Czuła, że powinna się tym zająć, zaś Leffordowie powinni stać się przestrogą. Ostrzeżeniem, by nie działać za ich plecami, nie zdradzać własnej krwi. Nie wyruszyła ku nim od razu, nie chciała, aby się jej spodziewali. Odczekała jakiś czas, obserwowała ich, zdobyła więcej dowodów. Dopiero w drugiej połowie października wezwała innego Rycerza Walpurgii, chciała mieć wsparcie i świadka, kiedy wywlecze Leffordów na środek ich wioski i odpowiednio ukarze - na oczach wszystkich.
Ich dom znajdował się u podnóża pasma Wenlock Edge, był zabezpieczony, lecz Rookwood potrafiła radzić sobie z takimi czarami - umiała je przełamać. Zajęło jej to trochę czasu, nie zdążyło jednak jeszcze wzejść słońce, nim wdarli się do środka domu z czerwonej cegły. Cichego, pogrążonego we śnie.
Sigrun, obleczona od stóp do głów w czerń, zsunęła kaptur z głowy, odsłaniając maskę Śmierciożercy, zwróciła twarz w stronę swego towarzysza.
- Gotów? - upewniła się. Wiedziała jednak, że pytanie to było zbędne.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]12.05.21 18:51
Dni Friedricha mijały niezwykle monotonnie, można by nawet rzec, iż zwyczajnie nudno. Wyszukiwał odpowiednie ofiary, zbierał informacje ora dowody by finalnie wymierzyć sprawiedliwość wobec tych, którzy działali przeciwko Ministerstwu Magii.  Codziennie to samo, codziennie podobne sytuacje, codziennie krew spływała pod jego stopami a on przeklinał tych wszystkich buntowników oraz rebeliantów, za niezwykły brak jakiejkolwiek finezji. Wszyscy w oczach znudzonego szmalcownika zdawali się działać podobnie, według tych samych schematów, popełniając podobne błędy.  
Monotonia powoli zaczynała przytłaczać, czego nie zmieniły nawet wczorajsze urodziny mężczyzny, których dokładnego ciągu wydarzeń nie był w stanie pamiętać. Uważał jednak, doskonale wiedząc, iż następnego dnia ma zadanie do wykonania. Zadanie które może w końcu wniesie trochę rozrywki od przepełnionych tymi samymi działaniami oraz podobnymi schematami. W zasadzie liczył na odrobinę rozrywki, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, od kogo otrzymał wezwanie. Na miejscu stawił się kilka minut wcześniej, z wiernym futrzakiem u boku pewien, iż ten może im się dzisiaj przydać.
Zielone ślepia uważnie przyglądały się śmierciożerczyni, gdy ta wyjaśniała mu kim był ich cel, a dziwny pomruk zamyślenia wyrwał się z jego piersi. Kolejni, którzy sądzili, że są sprytniejsi od reszty. Kolejni, którzy sądzili, iż wszystko ujdzie im płazem i niemal wywrócił ślepiami, dostrzegając kolejny schemat, jakich widział już całkiem sporo w ciągu ostatnich kilku miesięcy w Anglii. Odziany w czarną szatę ruszył w kierunku domu, z którego towarzysząca mu czarownica zdążyła zdjąć zabezpieczenia. Tuż przed drzwiami zatrzymał się, przenosząc spojrzenie na towarzyszącego mu psa, uważnie kroczącego koło tuż koło jego nogi.
- Bewache die tür. - Wypowiedział w ojczystym języku, tym samym wydając psu polecenie pilnowania wejścia do domu, by nikt z podejrzanych przypadkiem nie wymknął im się z domu, gdy powoli, każdego kolejnego będą wyłapywać, by finalnie zakończyć ich żywot w krwawej ofierze podniosłej idei. Idei jednej z wielu, wpojonej Friedrichowi przez jego ojca, przynoszącej niezwykle korzystne zyski.
A gdy pytanie doleciało do jego uszu kiwnął głową, zielone ślepia na chwilę lokując w masce, jaką miała na sobie Sigrun. Niektóre tradycje wydawały się mu dziwne, nawet jeśli szkolne lata spędził w Hogwarcie, nadal bardziej utożsamiając się z kulturą austriacką. Nie rozumiał sensu noszenia maski przez kogoś, kogo personalia winny być znane; kogoś, kto powinien poruszać się z dumnie uniesioną głową ku górze, nie skomentował jednak tego w żaden sposób pewien, że w tym momencie mieli ważniejsze sprawy na głowie - buntowników, którzy opowiadali się po przeciwnej stronie, którymi należało się zająć, najlepiej jak najszybciej, nim wybudzą się ze snu.
Z kolejnym pomrukiem jaki wyrwał się z jego ust, gestem pokazał towarzyszącej mu czarownicy, iż sprawdzi parter. Chciał poznać rozkład mieszkania; poszukać możliwej ukrytej piwnicy, jakie zwykły znajdować się w mieszkaniach podobnych ewenementów. Ruszył przed siebie. Uważnie stawiając kroki, dokładnie rozglądał się po niewielkim salonie, sprawdzając każdą, nawet najmniejszą rzecz, która mogła okazać się podejrzana. Przejrzał kilka listów (lecz nie znalazł w nich nic interesującego), przejrzał kilka półek, by finalnie ruszyć w kierunku kuchni. I tu rozejrzał się za możliwymi wskazówkami, uważnie przyjrzał się deskom podłogowym, by finalnie przyklęknąć i spróbować unieś z jedną  z nich, która wydała dziwny dźwięk pod jego stopą, ta jednak nie skrywała w sobie żadnej skrytki. Dziwne. Gdzieś musiało być miejsce, w którym przetrzymywali obciążające ich dowody. W kuchni zauważył parę drzwi, to też podszedł do nich ostrożnie, cichutko uchylając je, by zauważyć kogoś, pogrążonego we śnie.
- Drętwota. - Wypowiedział cicho inkantację, chcąc jak najszybciej unieszkodliwić podejrzaną osobę. Na karę przyjdzie czas później, gdy  w imię sprawiedliwości przyjdzie im odebrać ich życie. Teraz interesowało go co innego - możliwe poszlaki, wskazówki które doprowadzą go do kolejnych osób.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Wenlock Edge [odnośnik]12.05.21 18:51
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 50
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wenlock Edge - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wenlock Edge [odnośnik]23.05.21 9:30
Z zainteresowaniem zerknęła na psa, który towarzyszył Schmidtowi. Nawet w półmroku wczesnego poranka rozpoznawała w nim gończego austriackiego; wybór rasy bynajmniej jej nie dziwił, pies myśliwski wywodzący się z rodzinnych stron szmalcownika pasował doń jak ulał. Fried zawsze wydawał mu komendy w języku niemieckim. Nie rozumiała go, lecz Otto zawsze był mu bezwzględnie posłuszny, zagadka więc prędko się rozwiązywała. Sigrun była jedynie ciekawa, czy gończy rozumie komendy w języku angielskim - chyba zdążył już przywyknąć do tego kraju. Z drugiej jednak strony czyż nie powinien słuchać wyłącznie swojego właściciela? Zaczęła żałować, że w tę podróż nie zabrała swego wiernego owczarka niemieckiego, Saby, lub ulubionej suczki Sveid - śpieszyła się jednak, a transport zwierząt, nawet magiczny, bywał problematyczny, gdy człowiek nie zamierzał używać świstoklików lub sieci Fiuu.
- Muszę pokazać ci mojego matagota w akcji. To niezapomniany widok - wyrzekła cicho, a w głosie wyraźnie rozbrzmiała duma, gdy odprowadzała Otto zaintrygowanym spojrzeniem.
Matagoty były niezwykłymi stworzeniami. Nigdy nie przepadała za kotami, lecz one... Okazały się tak szybkie i śmiercionośne, że człowiek musiałby być ślepy by nie dostrzec piękna w ich pełnych wdzięku ruchach i bezwzględności. Rookwood uśmiechnęła się lekko, choć Schmidt nie mógł tego zobaczyć. Nie nosiła maski dlatego, że chciała ukryć swoje personalia. Czuła się dumna z Mrocznego Znaku noszonego na przedramieniu. Z tego kim była. Nie ukrywała już tego, nie było dla niej wszak większego zaszczytu - chodziło zgoła o co innego, co zrozumieć mogli tylko Śmierciożercy. W noc, kiedy Czarny Pan wypalił Mroczny Znak na lewym przedramieniu Sigrun podarował jej nowe życie - a symbolem tego była nowa twarz, którą wykuła z czaszki swojej ofiary. Nowa twarz, nowe życie - stała się kimś nowym, potężniejszym, bezwzględnie wiernym swemu Panu. Tam, gdzie pojawiała się w Jego imieniu, miała pojawiać się z właściwą twarzą. Jego posłańca, Śmierciożercy. Maska ta miała budzić szacunek i trwogę.
Zamilkła ruszając przed siebie. Na wszelki wypadek na zamek rzuciła jeszcze zaklęcie, aby je otworzyć; oboje wkroczyli cicho do pogrążonego w mroku korytarza, Sigrun pozostawiła sprawdzenie parteru Schmidtowi, sama zaczęła wspinać się po schodach ściskając w palcach cisowe drewno. Tu powinny być sypialnie Leffordów. Głęboko wątpliwe, aby przezornie sypiali gdzie indziej, musieli dbać o pozory, wydawali się aż zbyt pewni siebie. Kroczyła cicho po korytarzach, pchnęła pierwsze drzwi, które były lekko uchylone - w środki dziecinnego pokoju dostrzegła dwa łóżka, a w nich spały dwie dziewczynki. Wydawały się za młode, aby uczęszczać do Hogwartu, musiały mieć mniej niż jedenaście, dziesięć lat. Kącik ust Sigrun uniósł się lekko, palce świerzbiły, najpierw jednak zamierzała znaleźć rodziców. Pociągnęła za sobą klamkę, przymykając lekko drzwi, szukała dalej. Drzwi do sypialni państwa Lefford odnalazła na końcu korytarza. Mężczyzna i kobieta wydawali się pogrążeni w głębokim śnie. Sigrun zrobiła kilka kroków w stronę łóżka, mierząc różdżką w Lefforda.
- Imperio - wyszeptała.
Promień czaru wydawał się słabszy, bardziej wątły niż zazwyczaj, przez co Śmierciożerczyni zmarszczyła brwi, lecz kiedy tylko wniknął w mężczyznę poczuła, że ma władzę nad jego umysłem. Przebudził się, zabroniła mu krzyczeć, wydała za to szeptem kilka poleceń, on zaś musiał skinąć głową. Sigrun wycofała się, zeszła z powrotem po schodach, w salonie odnalazła Schmidta.
- Znalazłeś cos? - zwróciła się do niego szeptem.


(imperio połowicznie udane)


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Wenlock Edge
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach