Wydarzenia


Ekipa forum
Wenlock Edge
AutorWiadomość
Wenlock Edge [odnośnik]08.05.16 23:51
First topic message reminder :

Wenlock Edge

Porośnięte soczystą zielenią, przecinające Shropshire od północy na południe strome pasmo nie jest zwyczajnym wybrzuszeniem terenu, a wapienną skarpą, chętnie poddawaną badaniom przez rozmaitych naukowców, poszukujących w wyjątkowym podłożu rzadkich skamielin, minerałów i surowców, a także doskonale czujących się na wapiennym podłożu roślin i ziół, często niespotykanych w innych rejonach Wielkiej Brytanii. Duża część stoków pokryta jest nietkniętym lasem liściastym, u podnóża skarpy płynie rwący, tylko pozornie płytki strumień o zdradzieckim nurcie. W południowej części górującego nad poziomem morza pasma zbudowano wieżę obserwacyjną - ta jednak dostępna jest tylko dla nielicznych, a dzięki specjalnie nałożonym zaklęciom, w oczach pozostałych jest tylko marną ruiną. W pogodne dni można z jej szczytu dostrzec nawet tereny walijskie. Według legendy, jeśli stanie się w ciszy na krawędzi najbardziej stromego zbocza, nieopodal szesnastowiecznego dworku Wilderhope Manor, można usłyszeć niesione przez wiatr przejmujące jęki zmarłego w tym miejscu lorda Fineasa Rowle, którego koń w trakcie szarży na polowaniu na terenach Averych nieszczęśliwie runął w dół przepaści, kończąc żywot zarówno swój, jak i dziedzica Cheshire.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wenlock Edge - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wenlock Edge [odnośnik]03.06.21 20:25
Uśmiech wyrysował się na ustach Austriaka, gdy jakże przyjemne słowa dotarły do jego uszu. Doskonale wiedział, że Sigrun jak nikt inny potrafiła docenić wspaniałość zwierząt, zwłaszcza jeśli chodzi o te, których używało się podczas polowań. Friedrich był na tyle przywiązany do swojego psa, iż zabierał go wszędzie, gdzie tylko się dało - głównie za sprawą faktu, iż było to zwierzę wyuczone w poszukiwaniach ofiar; wiedzące jak tropić oraz wrażliwe na niewielkie wskazówki, które mogło przeoczyć czarodziejskie oko. Otto bywał niezwykle pomocy w wyszukiwaniu jego ofiar, jednocześnie swoją obecnością utrzymujący otoczkę polowań, które były tak bliskie zimnemu sercu Friedricha Schmidta.
- Teraz nie masz już innego wyjścia. - Odpowiedział równie cicho, z rozbawieniem goszczącym w głębokim, basowym głosie. Jeśli sądziła, że po tej ofercie odpuści była w błędzie - z przyjemnością przyjrzałby się matagotowi w akcji, zwłaszcza temu, który wyszedł spod ręki Rookwood. I z pewnością nie zapomni złożonej propozycji, niezwykle ciekawy zwierzęcia oraz sposobów jego działania. Po tym przyjemnym akcencie ruszył do środka, by rozejrzeć się po dolnej części domostwa. Był niemal pewien, że Sigrun posiada już odpowiednie dowody, nie potrafił jednak powstrzymać się przed sprawdzeniem kilku, doskonale znanych mu zakamarków - większość skrywała obciążające ich dowody w podobnych miejscach, jakby nie byli w stanie wymyślić niczego lepszego bądź choćby odrobinę oryginalnego. Usta Austriaka wykrzywiły się, gdy wiązka zaklęcia zawiązała się, lecz była na tyle słaba, by nie sięgnąć jego ofiary. Co było z tą magią? Już wcześniej również płatała mu paskudne figle. Śpiący osobnik poruszył się, to też szmalcownik zacisnął mocniej dłonie na rękojeści różdżki.
- Drętwota. - Wypowiedział cicho, tym razem dopinając swojego celu. Wiązka zaklęcia uderzyła w śpiącą osobę, paraliżując jej ciało. Teraz mógł spokojnie pracować. Wpierw przyjrzał się osobie, do tej pory pozostającej pod okryciem miękkiej kołdry. Mężczyzna, na oko koło pięćdziesiątki. Friedrich dokładnie przeszukał szafki koło łóżka oraz kilka innych szuflad, by finalnie, udać się do salonu w towarzystwie skrawka papieru oraz przeniesionego starszego mężczyzny w piżamie. Bystre spojrzenie zielonych ślepi powędrowało w kierunku Sigrun, gdy ta zeszła z piętra.
- Tego tu i list. W jego pokoju nie było różdżki. - Odpowiedział również szeptem, nie będąc pewnym, czy w ogóle istniał powód do szeptów - mieszkańcy tego domu byli na straconej pozycji, ich łasce oraz nie łasce. Wyciągnął dłoń w kierunku śmierciożerczyni, by przekazać jej list, w którym eleganckim pismem spisano słowa:

Dostawy towaru przyjmujemy w co drugi czwartek. Zależy nam na najwyższej świeżości eksportowanych towarów, to też jeszcze tego samego dnia wysyłamy je do naszych odbiorców za morzem. Z tego względu prosimy o odpowiednie przygotowanie oraz opisanie towarów, łącznie z wybranym przez państwa docelowym krajem sprzedaży, w którego walucie prześlemy zapłatę. W razie jakichkolwiek pytań prosimy o wysłanie sowy na podany wcześniej adres - odpowiemy na wszystkie pytania, dotyczące wysyłki towarów.

Friedrich poczekał chwilę, by Sigrun zapoznała się z treścią listu, po czym wydobył z piersi cichy pomruk zastanowienia.
- Wiesz, czy coś tworzą? W obu przypadkach możemy uznać list oraz tego tutaj za dowód, wystarczy odpowiednio przedstawić to szerszemu gronu... - Mruknął szeptem, zielone ślepia kierując w otwory maski, zza których winny spoglądać na niego brązowe oczy towarzyszącej mu czarownicy. Odrobinę nie przypadł mu go gustu fakt, iż nie był w stanie dostrzec jej mimiki, spojrzeń oraz niewielkich grymasów, pomagających mu rozszyfrować - Co pragniesz z nimi zrobić? Wyeliminować tutaj po cichu czy publicznie, aby wszyscy widzieli, co czeka zdrajców? - Spytał z błyskiem w zielonych ślepiach, gotów pobrudzić sobie dłonie by wymierzyć im taką karę, jaką tylko wybrała sobie jasnowłosa czarownica. Nie przypominał sobie, by Sigrun dokładnie wspomniała o tym, czego mieli z nimi dokonać, nie uznał więc tego za złe pytanie. I gdzieś w środku miał nadzieję, że Sigrun wybierze drugą opcję - im obu nie brakowało finezji, aby uczynić dzisiejszy dzień niezwykle interesującym, przynajmniej dla nich. Złapani z pewnością będą przeklinać ten dzień, przynajmniej przez kilka godzin, póki nie zdechną z bólu. - Mogę mieć kilka pomysłów... - Dodał nadal szepcząc, jednocześnie wzruszając umięśnionym ramieniem, jakoby nie było to nic wielkiego. Na ustach szmalcownika pojawił się jednak wilczy uśmieszek.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Wenlock Edge [odnośnik]25.06.21 15:06
Na słowa Schmidta odpowiedziała pełnym samozadowolenia uśmiechem. Nie miała nic przeciwko temu, aby trzymał ją za słowo; to ona decydowała, czy go dotrzyma, czy też nie, lecz akurat w tym przypadku zamierzała to zrobić. Posiadanie tak potężnej istoty jak matagot napełniało Sigrun radością i dumą, zadowoleniem, chciała się nim pochwalić. Zaprezentować innym do czego zdolne były magiczne bestie i jak skutecznie mogli je wykorzystać w walce z Zakonem Feniksa, rebelią Harolda Longbottoma. W przypadku Schmidta miała chociaż pewność, że będzie potrafił dostrzec jego piękno i docenić jak należy. Sam był łowcą, a chociaż na magicznych bestiach nie znał się tak dobrze jak na tropieniu mugoli, to znał wartość dobrego, zwierzęcego towarzysza. Niemal nie rozstawał się ze swoim wiernym psem i Sigrun w pełni to rozumiała. Sama lubiła mieć przy sobie swoje psy, nigdy jej nie przeszkadzały. Stanowili dobry duet. Zarówno Schmidt i jego Otto, jak i ona oraz Schmidt. Wiedziała kogo poprosić o pomoc w tej delikatnej sprawie. Kogoś, kto potrafił być cicho, a działał bezwzględnie i skutecznie.
Pogłoski to za mało. Chciała mieć więcej dowodów na zdradę Leffordów, dlatego po zaczarowaniu mężczyzny odesłała go póki co do łóżka i sama zeszła na dół, gdzie przeszukiwanie przeprowadzał szmalcownik. Gdyby chodziło wyłącznie o jej pragnienie zemsty za zdradzanie swojej krwi - już byłby martwy, lecz wiedziała, że jako Rycerze Walpurgii musieli zrobić to porządniej. Zadbać o reputację. Aby przekonać do siebie magiczne społeczeństwo, do słuszności ich walki z rebelią Harolda Longbottoma, musieli mieć na to jakiś dowód.
Stąpając cicho podeszła do Friedricha, wyciągnęła rękę po list, aby go odczytać. Może nie musiała szeptać, rzeczywiście, zrobiła to raczej instynktownie, bez głębszego przemyślenia. Włamali się tu przecież. Świt dopiero nadchodził. Na pełnych ustach Śmierciożerczyni pojawił się kpiący uśmiech, gdy zapoznała się z treścią listu.
- Lefford, z tego co wiem, tworzy amulety. Jego żona chyba trochę szyje, może magiczne szaty. Pewnie przy ich pomocy wydostawali stąd mugoli. Godne pożałowania wykorzystanie magii - wyrzekła z pogardą. Sigrun kusiło, aby zgnieść list i wrzucić go do kominka, spalić, lecz zamiast tego złożyła go starannie i wsunęła do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Zachichotała, kiedy Fried spytał co zamierza z nimi uczynić. Szmalcownik chyba wiedział jakiej odpowiedzi się spodziewać, tak sądziła po jego minie i tonie głosu. - Zasłużyli na bardzo surową karę zdradzając własną krew, swoje hrabstwo, sprzeciwiając się Ministerstwu Magii i Averym. Nie zabijemy ich po cichu. Wszyscy mają się dowiedzieć co czeka tych, którzy dopuszczają się podobnej zdrady i jakie konsekwencje wiążą się z ukrywaniem mugoli. Z chęcią wysłucham twoich pomysłów, Fried, tak jak zawsze. Póki co zrobimy tak: zabierzemy ich do najbliższej wioski. Zbudzą mieszkańców zamiast piania koguta, co o tym sądzisz? Gdy się obudzą, będą mieli wspaniały przykład tego jaka kara czeka za zdradę - obwieściła Sigrun, spoglądając na w stronę korytarza i schodów; wystarczyło, że nakaże Leffordowi by przyprowadził do wioski swoją rodzinę. Resztą zajmą się sami.
Zanim jednak opuścili ich dom, zanim nakazała Leffordowi przebrać się i wyprowadzić rodzinę, to uniosła różdżkę i wyrzekła: - Dissendium.
Skrzypnęło coś wówczas i uchylił się regał książek, odsłaniając przejście do ukrytej komnaty. Sigrun pierwsza ruszyła w tamtym kierunku z uniesioną wciąż różdżką, lecz komnata okazała się pusta. Znalazła tam jedynie mugolskie ubrania, prowizoryczne posłania, pościel i puste kubki. Obejrzała się na Schmidta.
- Więcej dowodów chyba nie potrzebujemy - mruknęła.
Zanim nad Shropshire wstało słońce wszyscy dotarli do najbliższej wioski nieopodal Wenlock Edge zamieszkiwanej głównie przez czarodziejów. Pogrążona była w ciszy, większość mieszkańców musiała jeszcze spać. Lefford prowadził swoją zdezorientowaną żonę i córki w głąb wioski, na niewielki placyk z fontanną, gdzie stał także posąg Laverne de Montmorency. Sigrun i Schmidt trzymali się na dystans, lecąc za nimi na miotłach. Wiedźma zawisła w powietrzu i spojrzała na swego towarzysza.
- Czy to ten moment, kiedy opowiesz mi o swoich pomysłach? - spytała zaczepnie.
To była ta chwila i wierzyła, że Friedrich zaskoczy ją swoją kreatywnością.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]04.07.21 10:36
Austriak niezwykle cenił sobie odpowiednią współpracę. Co prawda zwykle wybierał towarzystwo wiernego psa, który nie zamęczał go nikomu nie potrzebnym small talkiem bądź niemal desperacką chęcią zagłuszenia ciszy, która Schmidtowi zupełnie nie przeszkadzała, tak potrafił docenić współpracę z jasnowłosą śmierciożerczynią. Sigrun znała się na polowaniach, jednocześnie będąc osobą konkretną, skupioną na zadaniu, nawet jeśli jej fanatyzm był czymś, na co Friedrich patrzył z odpowiednią dozą sceptyzmu oraz zupełnym brakiem samokrytyki. Był przecież Austriakiem, przedstawicielem najlepszej możliwej linii genetycznej będącej ponad innymi, w dodatku z rodziny o niezwykle długotrwałych tradycjach - a to w jego oczach czynilo zeń istny ideał, pozbawiony wszelkich skaz.
I on wiedział, że tę sprawę należało wykonać odrobinę inaczej, niż jego modus operandi, polegający na brutalnym przesłuchaniu oraz zdjęciu głowy z ramion by otrzymać odpowiednią zapłatę za fatygę. Friedrich lubił złoto, a złoto lubiło jego.
Zielone ślepia niczym zahipnotyzowane przyglądały się postaci Sigrun, gdy ta przesuwała spojrzeniem po kolejnych słowach spisanych na znalezionym przez niego pergaminie. Możliwości było kilka, lecz tych zdecydowanie podejrzanych było o wiele więcej niż tych, które mogłyby uratować biednego Lefforda. Nie widział jednak sensu nawet zastanawiać się nad tymi, najlepszymi dla niego możliwościami, zwyczajnie pragnąc rozlewu krwi oraz odrobiny rozgrywki w tym monotonnym świecie.
- Skoro przemycają robactwo, istnieje spora szansa, że dobijali targu z naszym wrogiem... A nawet jeśli nie, z pewnością podobny zarzut będzie wiarygodnym. - Odpowiedział wzruszając szerokim ramieniem. On nie potrzebował wiele, aby wysnuć odpowiednie wnioski, a w tym przypadku nie sądził, aby cokolwiek uratowało istnienie tej rodziny - równie dobrze mogli dodać kilka win, ot tak, na wszelki wypadek, gdyby ktoś wątpił w słuszność ich decyzji.
Uważnie wsłuchiwał się w kolejne słowa wypowiadane przez słodką Sigrun, a zielone ślepia błysnęły dziwnym blaskiem. Na to dokładnie liczył. Coś innego; coś będącego odmianą od szarej, monotonnej codzienności. Coś, co pozwoli się rozerwać, jednocześnie mając na celu coś większego. - Nie mogę się doczekać. - Mruknął jedynie, w głowie już opracowując kolejny, śmiały plan zabawienia się z nieposłuszną rodzinką. Był katem; posłańcem śmierci, stworzonym do niesienia chaosu, a co gorsza, był cholernie znudzony monotonną, angielską codziennością. Uważnie obserwował poczynania Śmierciożerczyni, gdy sam związał znalezionego przez siebie czarodzieja, nadal będącego pod zaklęciem drętwoty. Nie podążył za Rookwood w kierunku niewielkiej skrytki, miast tego wyszedł przed dom zwalniając psa ze służby i przygotowując miotły, zajęty rozważaniem tego, w jaki sposób powinni ukarać złapanych czarodziejów.
Jakiś czas później byli już w wiosce znajdującej się najbliżej w Wenlock Edge. Bystre ślepia zielonych oczu uważnie obserwowały otoczenie, gdy leciał na miotle tuż koło Sigrun. Otto biegł gdzieś z boku, nie puszczając brązowych ślepi z pojmanych czarodziejów, gotów skoczyć ku nim gdyby tylko podjęli decyzję o ucieczce. Usta szmalcownika wygięły się w wilczym uśmiechu, a spojrzenie powędrowało ku masce, za którą skrywała się urocza buzia jego jasnowłosej towarzyszki.
- Dzieci obedrzemy ze skóry, są niewielkie więc pójdzie sprawnie. Ich rodzice będą na to patrzeć, powinni zrozumieć swoje błędy... Spodoba ci się ich reakcja. -Wysnuł spokojnie, zupełnie jakby opowiadał o pogodzie bądź tym, co przygotuje na obiad, a nie o mordowaniu malutkich istotek, które zapewne nawet nie wiedziały o tym, co wyprawiali ich rodzice - to jednak w tej chwili się nie liczyło. - Dorosłych możemy torturować, choć osobiście chcę się zabawić. Robiłaś kiedyś zwierzęta z ludzi? Za pomocą noża, nie transmutacji? Jeśli nie, z przyjemnością pokażę Ci, na czym to polega. - Dodał odrobinę tajemniczo, mając nadzieję, że Sigrun zgodzi się na jego propozycję. Tak z pewnością byłoby ciekawiej, przynajmniej dla niego, zmęczonego monotonnością oraz brakiem wyzwań, jaki wkradał się w jego zawodowe pole. - Z pewnością pojawią się gapie, będziesz na tyle miłą, by wyjaśnić im przewinienia naszych owieczek? Ja nie jestem w tym dobry. - Dodał jeszcze, gdy powoli wlatywali na plac z pomnikiem czarownicy, której imię oraz nazwisko wyleciało mężczyźnie z głowy. Nigdy nie był hipogryfem w zapamiętywaniu mało opłacalnych informacji.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Wenlock Edge [odnośnik]04.07.21 20:59
Sigrun, podobnie jak i Friedrich, nie potrzebowała niepodważalnego dowodu, aby zabić. Wystarczyłaby jej pogłoska, plotka, podejrzenie. Urodziła się ze skrzywionym kręgosłupem moralnym i w przeciągu niespełna trzydziestu lat życia właściwie to chyba się go pozbyła w ogóle. Sigrun Rookwood była kimś, kogo człowiek nie chciał spotkać na swojej drodze - stała się potworem. Odbierała życie bez mrugnięcia okiem, bez najmniejszych wyrzutów sumienia, niezależnie od tego, czy myliła się w swojej ocenie, czy też nie. Jeśli okazywało się, że nie - cóż, uznawała to za wypadek przy pracy, operacyjną stratę, konieczność. Trudno, wzruszała ramieniem, zapominała. Nie zliczyłaby ilości żyć, które zdążyła już odebrać. Nie przywiązywała do tego wagi. Sigrun uznawała to za konieczność, taka była cena prowadzenia wojny, przynajmniej tak odpowiedziałaby zapytana. Rzeczywistość malowała się w bardziej krwawych barwach - ona po prostu czerpała z tego sadystyczną przyjemność, nienormalną radość. Syciła się poczuciem kontroli, tą władzą, gdy spoglądała w przepełnione strachem oczy.
Sytuacja polityczna w kraju zmuszała jednak Rookwood do zmiany podejścia. Jeśli chcieli wygrać wojnę, zniszczyć Zakon Feniksa szybciej, musieli zdobyć poparcie społeczeństwa. Ono pragnęło zaś sprawiedliwości - dostaną ją, choć może w nieco innej formie, niż się tego spodziewali. Jeśli do wymierzenia kary potrzebny był dowód, to zdobędą go. Sigrun uczyniła to ze Schmidtem włamując się do domu Leffordów. List, mugolskie ubrania - to wystarczyło w zupełności, aby wymierzyć tę sprawiedliwość. Teraz pozostało jedynie przekucie tego wyroku w czyn.
Śmierciożerczyni powoli zsiadła z miotły, oparła ją o ścianę pierwszego lepszego domu, wciąż patrząc na Austriaka, który zaproponował, aby dzieci obedrzeć ze skóry i obserwować reakcję rodziców. Uśmiechnęła się do niego promiennie, choć nie mógł tego dostrzec, o czym przypomniała sobie po chwili; pokiwała zatem z aprobatą głową, zgadzając się na to. Nie było wszak większej kary dla rodziców niż obserwowanie cierpienia własnych dzieci. Lefford mógł o tym myśleć wcześniej. Mógł zadbać o bezpieczeństwo swojej rodziny. Najwyraźniej jednak brud i szlam były dla niego ważniejsze.
- Nie. Co masz dokładnie na myśli? - spytała zaintrygowana. W jaki sposób Schmidt miał zamiar użyć noża, by zmusić Leffordów do zwierzęcego zachowania? Mogła wydać czarodziejowi rozkaz, lecz propozycja Friedricha wydawała się interesująca. - Tak. Zajmę się tym, kiedy tylko się pojawią. Dzieci posłużą im dzisiaj za pianie koguta - zaśmiała się Sigrun, zbliżając do Lefforda, stojącego z rodziną przy fontannie w centralnym punkcie miasteczka. Cicho wydała mu rozkaz, aby przytrzymał żonę, powstrzymał ją, jeśli zapragnie rzucić się w kierunku swoich córek, drżących na październikowym chłodzie. Pozwoliła mu jednak reagować prawdziwie - mógł płakać, wrzeszczeć, prosić. Nie mógł jedynie uczynić nic, by ją powstrzymać. Śmierciożerczyni uniosła różdżkę i wycelowała nią w starszą dziewczynę, nastoletnią.
- Corio - wyrzekła spokojnym, pewnym tonem, promień czarnomagicznego zaklęcia zaś rozbłysnął mocno w półmroku poranka i pomknął ku dziewczynie. Nastolatka odwróciła się wówczas ku niej i próbowała uchylić przed zaklęciem, lecz była za wolna. Trafiło ją w odsłoniętą szyję i obojczyk - zerwało bladą, gładką skórę odsłaniając mięśnie i kość. Wrzasnęła najpierw ona, po chwili jej młodsza siostra i rodzice, kiedy tylko zorientowali co się stało. Pani Lefford, zgodnie z podejrzeniami Rookwood, rzuciła się córkom, powstrzymały ją jednak silne ramiona męża. Ich młodsza córka krzyknęła przerażona i rzuciła się do ucieczki, lecz i ją dosięgnął czar jasnowłosej wiedźmy. - Prevaricator ossis - zawołała, za cel obierając prawą nogę dziewczynki; nawet z odległości kilkunastu metrów i fontanny krwi zdołała dostrzec wystającą, białą kość.
Leffordowie krzyczeli, jedni z bólu fizycznego, matka i ojciec z bólu jaki sprawiał im widok cierpiących córek. Sigrun i Friedrich trwali zaś obok, czekając aż na placu pojawią się pierwsi gapie - nie czekali długo. Kilka osób opuściło domostwa. Niektóre kobiety zasłoniły usta dłońmi, mężczyźni nie wiedzieli co robić. Sigrun podeszła wówczas bliżej.
- To Leffordowie. Zdrajcy Shropshire i rodu Averych. Zdrajcy swojej krwi. Ukrywali szlamy, mugoli i innych zdrajców krwi. Pomagali rebeliantom Harolda Longbottoma i szaleńcom z Zakonu Feniksa, którzy dążą eskalacji wojny i chaosu w kraju, którzy są przeciwnikami pokoju i magii - wyrzekła głośno i donośnie, tak, aby jej głos dotarł do wszystkich, którzy odważyli się wyjść z domu i tych, którzy obserwowali wszystko jedynie przez okno, bo i takich dostrzegła kątem okna. - Kara spotka wszystkich, kto zdradzi jedynego prawowitego Ministra Magii, Cronusa Malfoya oraz swoją własną krew. Kara będzie dotkliwa - zagrzmiała.
Spojrzała wówczas na Friedricha, oczekując, że przystąpi do działania - Leffordowie czekali.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]12.07.21 15:33
Wojna bywała kapryśną kochanką - tak przynajmniej zwykł mawiać stary Hugo Schmidt w najdalszych wspomnieniach swojego syna. Austriacki dyplomata maczał palce w niejednym konflikcie, zwykle zamiatając wszystko pod dywan tak, aby jawić się w barwach bohatera. Sam Friedrich nie był nigdy dyplomatą - brakowało mu kwiecistej mowy, przyjaźniejszego spojrzenia oraz tego subtelnego poczucia taktu, wymaganego do prowadzenia politycznych gierek. On wolał inne zabawy, poczynając od szantażu na zwykłym, dobrym mordowaniu kończąc. W tym wszystkim jednak przez ostatnie miesiące brakowało mu tego czegoś, co rozpędziło by paskudne pazury marazmu oraz monotonii powiązanej z brakiem jakiejkolwiek finezji ze strony wroga. Dzisiejszy dzień jednak miał dostarczyć mu tej odrobiny emocji, których mu brakowało.
Karykatura tajemniczego, wilczego uśmiechu wykrzywiła usta Austriaka, gdy jego słodka towarzyszka wyraziła aprobatę dotycząca podsuniętego planu.
- Zobaczysz,meine liebe. - Odpowiedział, nie zdradzając jeszcze tajemnicy działań, jakich miał się dziś dopuścić. To jednak w swoim czasie, bowiem wpierw wykazać miała się śmierciożerczyni, dając nauczkę córkom nieposłusznego Lefforda. Friedrich Schmidt również zsiadł z miotły, bystrym spojrzeniem zielonych ślepi uważnie rozglądając się po otoczeniu, w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby przydać mu się w wymierzaniu kary. Wioska była niewielka, a to dawało nadzieję na kilka, niewielkich, lecz barwnych możliwości. Otto dumnie siedział u jego boku, obserwując złapaną przez nich zwierzynę. Tak, to co uczyniła dzieciom Sigrun z pewnością było widokiem, którego Leffordowie, jak i mieszkańcy niewielkiej wioski, nie zapomną przez długie miesiące. Kto wie, może i nawet do końca swoich istnień? To z pewnością byłaby odpowiednia przestroga, w ciągu swojego życia nauczył się jednak nie żywić zbyt wielkich oczekiwań względem drugiego czarodzieja. Kość błysnęła swoją bielą, krew trysnęła z rozcięć wywołanych potężną, czarną magią. Friedrich podziwiał podobną znajomość tego, z najmroczniejszych arkan magii, samemu jakoś nigdy nie mając okazji aby w pełni się z nimi zapoznać. Po części wiązało się to ze zwykłą sympatią do własnoręcznego, bardziej namacalnego odbierania życia, jaką wyniósł z tych wszystkich, rodzinnych polowań na które zabierał go jego ojciec. Było w tym uczuciu wbijanego w mięso noża, co niezwykle przypadło mu do gustu. I zapewne gdyby był bardziej obyty w tej materii, wysnułby jakieś filozoficzne teorie bądź anegdoty. Miast tego był mrukiem… Któremu właśnie w oko wpadło coś. Rzecz, która błysnęła gdzieś w nikłym świetle, przykuwając jego uwagę. Rzecz, która miała mu pomóc zrobić prawdziwe, krwawe show. Austriak wykonał kilka kroków aby, bez jakiegokolwiek pytania, złapać za siekierę wbitą w pieniek, by z tryufalnym spojrzeniem wrócić do Sigrun. Słowa, jakie wypowiadała o wiele lepiej oddały powagę sytuacji od tego, co zapewne on mógłby rzec, posłał jej więc spojrzenie pełne aprobaty, by przejść do swojej części. Bezceremonialnie złapał panią Lefford za włosy, by siłą wyrwać ją z ramion męża. Ten nie był w stanie już jej uchronić, a Schmidt miał wrażenie, że powinien pocierpieć jeszcze trochę. Szmalcownik podprowadził kobietę do widzianego wcześniej niewielkiego pieńka, by rzucić ją nań, pewien, że nie spróbuje się mu wyrwać - Otto już czuwał, gotów ruszyć w pogoń w każdej chwili. Ramiona szmalcownika uniosły się, by ostrze mogło opaść dwukrotnie, swobodnie na plecy kobiety, wywołując nieprzyjemny odgłos pękających kości. Nie uderzył jednak przypadko, o nie, dokładnie wybrał miejsce, chcąc oddzielić żebra od kręgosłupa, po obu strochach. Miało boleć, lecz nie zabić, do tego pozostała długa droga. W kolejnym ruchu wyjął z kieszeni nóż, by powiększyć nacięcia, przez które sięgnął kości. Te wyłamał nie chcąc, aby przypadkiem przebiły jakiś organ przyspieszając moment odejścia kobiety. W kolejnym kroku ostrożnie, z niezwykłą precyzyjnością, włożył silne dłonie wpierw w rozcięcie po lewej stronie by wyciągnąć przez nie płuco kobiety, układając je na jej ramieniu. Czynność tę powtórzył, by bystrym spojrzeniem zielonych ślepi przyjrzeć się wykonanej pracy. No, całkiem nieźle. Friedrich dodał jeszcze kilka, niewielkich detali w postaci uszkodzonego języka oraz kilku fragmentów zdartej skóry (to wykonał dla zebranych gapiów, by makabra bardziej zapadła im w pamięć) aby móc przejść do kolejnej ofiary, będącej samy Leffordem, który jeszcze nie wycierpiał tyle, ile powinien. Podły uśmieszek zatańczył na jego ustach.
- Żałujesz swoich win? - Spytał z silnym, niemieckim akcentem który sprawił, iż słowa wydały się jeszcze bardziej złowrogie. Pan Lefford w swoim życiu popełnił wiele błędów, z nich wszystkich jednak najgorszym był brak odpowiedzi na zadane przez Friedricha pytanie. Austriak wiedział, że mężczyzna został psychicznie niemal doszczętnie złamany, to jednak nie było wystarczającą karą. A tę Friedrich wymierzał przez kolejne dwie godziny - począwszy od łamania męskich kości, przez obdzieranie ze skóry, aż po wypalenie z jego czaszki jednego oka. Starał się zadać mu jak najwięcej cierpienia przez czas będący jak najdłuższym, aby ten dogłębnie mógł zrozumieć popełnione przez siebie błędy, by pozostawić go w postaci bezkształtnego worka, jedynie odrobinę przypominającego ludzką postać. Gdy skończył, z dłońmi oraz koszulą splamionymi krwią zdrajców.
- Każdego kto się nad nimi zlituje bądź im pomoże czeka taki sam los. - Wygrzmiał z niezmiennym, niemieckim akcentem tonem, wskazującym na to, iż nie kłamie. Doskonale wiedział, jak winno się tropić i był pewien, że z pewnością odnajdzie wszystkich, którzy stali po przeciwnej stronie barykady. Zielone ślepia powędrowały w kierunku Śmierciożerczyni z zaciekawieniem oraz oczekiwaniem na dalszy plan działania.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Wenlock Edge [odnośnik]12.07.21 23:49
Na obietnicę Friedricha odpowiedziała jedynie skinięciem głowy, pod maską zaś uśmiechnęła się drapieżnie. Sigrun nie należała do kobiet cierpliwych, teraz jednak miała pewność, że długo nie będzie czekać na jej spełnienie, że to lada chwila. Nie wątpiła w pomysłowość i talenty Austriaka w zadawaniu bólu. Zdążyła się już przekonać na własne oczy jak potrafił być bezwzględny i okrutny, na własne uszy o tym jaki sadyzm w nim tkwił. Nie mniejszy głód krwi niż w niej samej. Dobrze, że był tu z nią dzisiaj - mogli połączyć przyjemne z pożytecznym. Dopełnili swoich obowiązków. Odnaleźli winnych, odnaleźli dowód na winę, teraz należało wymierzyć im karę - tak, aby wieść o niej dotarła do najdalszych zakamarków Shropshire. Rookwood miała pewność, że nie wzbudzi to sprzeciwu w lordzie nestorze rodu Avery - czyż ich rodowym zawołaniem nie było niech nienawidzą, byleby się bali? Mogła właściwie powiedzieć, że niemal utożsamiała się z tymi słowami. Pragnęła też, by znaczyły coś więcej. Niech naprawdę się boją, jeśli nie potrafili myśleć logicznie, z sensem. Jeśli wciąż w Shropshire czaił się cień zdrady własnej krwi, to chciała go stłamsić. Zastraszyć. Zmusić do tego, aby bał się podjąć jakiekolwiek działanie - z obawy przed karą jaka będzie za to czekać.
Wokół placu, na którym stała fontanna, zaczęli zbierać się mieszkańcy wioski. Słuchali z uwagą słów czarownicy, na ich twarzach zaś malowało się pewne zdezorientowanie. Na początku nie wiedzieli co się dzieje i dlaczego. Niektórzy jednak zdawali się znać Leffordów, szeptali coś między sobą,
- Protego kletva - zażądała od swojej różdżki, zerkała jednak jednocześnie w stronę Schmidta i zdekocentrowana nie rzuciła zaklęcia poprawnie. Prędko naprawiła swój błąd powtarzając tę samą inkantację. Wzniosła się wówczas przed biegnącymi w stronę pani Lefford i Schmidta niewidzialna bariera od której się odbili. Pozbawieni czarnomagicznego przedmiotu nie mogli jej przekroczyć. Najwyraźniej jednak lękali się unieść na nich różdżki. Przystanęli jak sparaliżowani i stali się milczącymi obserwatorami przedstawienia Friedricha. Kilka kobiet zaczęło krzyczeć, prosić o litość dla Leffordów, unosić dłonie do ust i odwracać wzrok. Mężczyźni spuścili spojrzenia, zaciskając dłonie w pięści. Jeden tylko, najwyraźniej mający więcej odwagi niż rozumu, rzucił się w stronę Sigrun wykrzykując frazesy o bezmyślnym okrucieństwie. Wycelowała więc weń różdżką i wyrzekła: - Somniumante.
Nie chciała zabijać czarodzieja, przelewać magicznej krwi, zginąć mieli dziś wy łącznie Leffordowie - taka była kara za zdradę i zbrodnię przeciwko Ministerstwu Magii i Shropshire, przeciwko Averym. Rookwood nie miała zamiaru dotkliwie go ranić, chciała jednak, aby zapamiętał strach i lęk jaki wiąże się ze sprzeciwem. Promień czaru uderzył go prosto w pierś i nieznajomy mężczyzna upadł z szeroko otwartymi oczyma pełnymi przerażenia. Co widział? Tego wiedzieć nie mogła, lecz była pewna, że to, czego lękał się najmocniej.
Mając go z głowy pełnię uwagi poświęciła Schmidtowi, który chwyciwszy za siekierę spełnił swoją obietnicę i pokazał jak przy pomocy ostrza zmienić panią Lefford w zwierzę. Wyła jak zarzynana świnia, krew zaś polała się obficie wokół niej. Jej córki wrzeszczały, nieznajoma czarownica osunęła się na ziemię tracąc przytomność - na co Sigrun zareagowała uśmiechem ukrytym pod maską Śmierciożercy. Chciała zrobić na nich wrażenie. Chciała, aby zapamiętali to naprawdę dobrze.
- W Shropshire nie ma miejsca dla zdrajców krwi, dla szlam i mugoli. W Shropshire ceni się tradycję. Shropshire wyjdzie z mugolskiego cienia i będzie przestrzenią dla czarodziejów - zagrzmiała Sigrun. Mówiła głośno i stanowczo, a choć nigdy nie była krasomówcą, to coraz pewniej czuła się przemawiając do tłumu. Może za sprawą władzy jaką zyskiwała, może dzięki mocy jaką zdobywała - a może coraz częściej wysuwała się na przód i przejmowała taką inicjatywę, ucząc się od lepszych. Wciąż nie nadawała się na dyplomatkę, ale jej słowa nie były wcale uprzejme - w głosie Sigrun wyraźnie rozbrzmiewała groźba i gniew. Jeśli nie chcieli po dobroci, to zamierzała ich zastraszyć. Tak dotkliwie tylko się dało.
Wciąż miała władzę nad Leffordem dzięki zaklęciu Imperio. Nakazała mu więc, aby przyznał się do win. Mężczyzna uniósł ręce i sam zaczął mówić szlochliwym tonem - o tym co robił i co planował. O mugolach ukrywanych we własnym domostwie i przerzuconym na tereny Longbottomów.
- Za zbrodnię należy ponieść karę - wyrzekła Sigrun twardym tonem. Uniosła na niego różdżkę, nie pozwoliła, aby się bronił, próbował uniknąć zaklęcia. - Vulnerario.
Niewidzialny miecz wbił się prosto w brzuch Lefforda, a on osunął się na kolana, nie mogąc nawet dłońmi spróbować zatamować obfitego krwawienia.
- Zajmiesz się także dziewczynkami? - spytała Friedricha. Małżonce Lefforda nie zostało wiele czasu, Sigrun chciała zaś, by zdążyła popatrzeć na córki.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wenlock Edge [odnośnik]13.07.21 18:21
Skupiony na swoim zadaniu Friedrich przestał zwracać uwagę, na otaczających go gapiów. Zielone ślepia nie odrywały się od jego ofiar, tak samo jak myśli Austriaka nie wędrowały w innym kierunku. Było tylko tu i teraz; on oraz zdrajcy krwi, którym musiał wymierzyć odpowiednią karę. Zapewne gdyby pracował sam, zauważyłby pędzących w jego stronę gapiów teraz jednak był pewien, iż Sigrun nie dopuści, aby ktokolwiek przeszkodził w publicznej egzekucji. Otto zjeżył się i zawarczał w stronę jednego ze znajdujących się bliżej mężczyzn, szybko jednak jego właściciel został oddzielony od niezadowolonych mieszkańców wioski magiczną tarczą. Zielone ślepia odwróciły się od ofiary jedynie w momencie, w którym ktoś rzucił nieodpowiednie słowa kierowane w stronę jego towarzyszki. Gdzieś w środku przeszła mu myśl, by zabrać na warsztat również i jego; szybko jednak zauważył, iż Rookwood zdążyła sobie ze wszystkim poradzić. Zdolna dziewczyna. Zdolna oraz niebezpieczna - z pewnością dobrze było mieć ją po swojej stronie, jako niezwykle przyjemnego sojusznika.
Minuty mijały, a on skrupulatnie wykonywał karę, jaką nałożyli na Leffordów by finalnie, z dłońmi oraz koszulą splamioną zdradziecką krwią, przenieść zielone ślepia w kierunku słodkiej Sigrun. Pomruk zadowolenia wyrwał się z jego piersi gdy i ona dodała kilka słów od siebie, a Austriak cmoknął na swojego psa, przywołując go bliżej. Bystre spojrzenie powiodło po makabrycznej scenie, zatrzymując się na dwóch dziewczynkach, by chwilę później usłyszeć kolejne słowa Rookwood.
- Z przyjemnością. - Odpowiedział, a wilczy uśmiech wyrysował się na jego wargach. Nie mogli i im odpuścić, a pani Lefford będzie zdychać co najmniej jeszcze kilka godzin... Nie mogli pozwolić, aby się nudziła, czyż nie? - Eins, zwei, Polizei... Drei, vier, Offizier... - Wymruczał pod nosem w ojczystym języku, palcem wodząc między jedną, a drugą z dziewczynek, chcąc wybrać tę, od której powinien zacząć. I dodać odrobiny napięcia; tego specyficznego przestrachu, jaki zobaczył w ich oczach. - Fünf, sechs, alte Hex... - A może powinien zabić obie jednocześnie? Z pewnością znalazłby sposób, aby tego dokonać. Tylko czy powinien odebrać im życie szybko czy powoli? -Sieben, acht, gute Nacht. - Palec Schmidta zatrzymał się przed buzią starszej z dziewczynek, by silne łapy mogły zacisnąć się na jej szyi. W jednym, precyzyjnym ruchu skręcił jej kark uznając, iż tak wymęczona zwierzyna nie będzie interesującą. Z drugą, młodszą dziewczynką było jednak inaczej - skrupulatnie, krok po kroku ściągał skórę jej twarzy, trzymając niewielką istotkę tak, by oczy jej matki wbite były w ten właśnie widok. Skończył dopiero, gdy cała skóra została ściągnięta z małej twarzyczki.
Domyślał się, że ten widok wzbudzi więcej litości - słyszał krzyki oraz błagania, dobiegające od gapiów, to też postanowił zadbać, aby nikt nie próbował uratować spisanej na straty dziewczynki. Z podłym uśmieszkiem wypisanym na ustach, rzucił bezwiedne ciało na ziemię, by roztrzaskać niewielką czaszkę pod naciskiem skórzanego buta. Austriak, dopilnowawszy tego, by wszystko było tak jak powinno, a ostatnia żywa przedstawicielka rodziny Lefford wydała na świat ostatnie tchnienie, ruszył w kierunku swojej towarzyszki.
- Chodź na drinka. - Rzucił, nim opuścili wioskę, której główny plac plamiła krew oraz to, co kiedyś było szczęśliwą rodziną zdrajców.

| zt.x2 serce


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Wenlock Edge [odnośnik]02.10.21 12:48
30 stycznia
Owoce śnieguliczki białej krążyły po głowie panny Bagman już od dłuższego czasu. W poprzednim tygodniu otrzymała wyjątkowo intratne zamówienie na wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu - i chociaż przygotowywała tę miksturę już niejednokrotnie wcześniej, zasuszone zioła z jesiennych zbiorów zdawały się jej nie satysfakcjonować w pełni, a otrzymany eliksir nie miał w jej oczach stuprocentowo zadowalającej barwy. Nie lubiła niedoróbek, gardziła półśrodkami, niechlujstwem i niedbalstwem. W świecie alchemicznym o sukcesie często decydowały skłonności do dążenia do perfekcji, każdy ruch nadgarstka musiał być zdecydowany, acz płynny, ilość ingrediencji skrupulatnie odważona, a czas gotowania odmierzony co do sekundy. Krótka chwila nieuwagi, jeden błąd i wszystkie trudy potrafiły spełznąć na niczym, a cały proces okazywał się być po prostu jednym wielkim marnotrawstwem komponentów. By mieć pewność co do wysokiej jakości ingrediencji, które miały bezpośrednio przekładać się również na jakoś eliksirów, ufała tylko i wyłącznie zbiorom dokonywanym samodzielnie. Każdą roślinę przed ususzeniem oglądała uważnie w poszukiwaniu ewentualnej skazy, podobnie jak i wciąż ciepłe truchła zwierząt, które myśliwi przynosili jej do wycięcia części dla niej przydatnych.
Zima nie sprzyjała jednak zbiorom roślin, a gdy ususzone wiązki ziół nie sprawdzały się, musiała poszukać krzewów, które mimo niekorzystnych warunków atmosferycznych trwały nieporuszone. Szukała głogu w Delamere, lecz bezskutecznie, podobnie zresztą jak i w przypadku śnieguliczki, pamiętała jednak wyraźnie, że okolice Wenlock Edge ulokowanego w sąsiednim hrabstwie podległym Averym obfitują w różnorodność roślin chętnie rosnących na wapiennym podłożu bogatym w minerały. Postanowiła spróbować swych sił w poszukiwaniach, a Rangvaldr krążył wysoko ponad lasem, pohukując, jakby siarczysty mróz przypominał mu lata spędzone w Skandynawii. Wiatr smagał jej policzki, gdy podążała nabrzeżem potoku przecinającego dolinę, rozglądając się czujnie na boki. Bezskutecznie; zaczynała już powoli odczuwać narastające zmęczenie wędrówką w wysokim śniegu, gdy spostrzegła w miękkim puchu trzy pary śladów. Odciski butów, dwie pary większe i jedna mniejsza, zdecydowanie dziecięca. Ślady były świeże, wirujące na wietrze płatki nie zdążyły ich przysypać. Powiodła spojrzeniem dalej, w kierunku, w którym zmierzały i dostrzegła nad brzegiem strumienia trzy sylwetki, mężczyzny, kobiety i, faktycznie, dziecka. Mężczyzna stał tuż przy potoku z wędką dłoni, pozostała dwójka gromadziła chrust nieopodal, pewnie z zamiarem rozpalenia ogniska i upieczenia świeżo złowionej ryby. Revna cicho i niepostrzeżenie przemknęła w stronę linii drzew, by skrywając się pomiędzy pniami, podejść na wysokość nieznajomych, którzy wyglądali... dziwnie, nie pasowali do tego miejsca, ani oni, ani podejrzane ubrania, w jakie byli ubrani. Przyglądała się tej osobliwej scenie przez dłuższą chwilę, lecz gdy kobieta rozpoczęła próbę rozpalania ognia, uderzając o siebie dwoma kamieniami, aż do wykrzesania iskry, zamiast posiłkować się banalnie prostym zaklęciem, Bagman nie miała już wątpliwości. Mugole. Cofnęła się za gruby pień jodły, by z kieszeni płaszcza wyciągnąć skrawek pergaminu i napisać na nim krótką wiadomość.
- Rangvaldr - przyzwała sowę tak cicho, jak się dało, lecz naburmuszone ptaszysko udawało atak głuchoty. - Rangvaldr! - powtórzyła z naciskiem i gdy pierzasty stwór w końcu zaszczycił ją swą obecnością, pospiesznie przytroczyła zwitek do jego nóżki. - Pędź do Rity, najszybciej jak się da - poleciła nagląco i chociaż sowa zbierała się do lotu dość opieszale, gdy już wzbiła się w powietrze, szybko zniknęła z jej oczu. Teraz pozostawało już tylko czekać i liczyć na to, że Runcorn nie okaże się zbyt zajęta.
Revna Bagman
Revna Bagman
Zawód : alchemik, łowca ingrediencji
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
let it hurt
until it can't hurt anymore
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10569-revna-bagman#320253 https://www.morsmordre.net/t10660-rangvaldr#323147 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f401-cheshire-delamere-forest-lesniczowka https://www.morsmordre.net/t10659-skrytka-bankowa-nr-2333#323142 https://www.morsmordre.net/t10661-revna-bagman#323148
Re: Wenlock Edge [odnośnik]02.10.21 13:34
Tego dnia akurat leciałam nad hrabstwami Parkinsonów, aby wytropić jednego z uciekinierów z Tower. Nie był groźnym przestępcą, z tego co wiedziałam, ukradł skrzynkę jabłek z targu sierpniowego poranka, lecz miał służyć za przykład. Nie próbowałam zastanawiać się nad tym, robiłam to, za co mi płacili, aczkolwiek te misja, którą mi powierzono wydawała się być zwyczajnie nudna. Gdy więc na mojej miotle nagle usiadła sowa, nieco zdębiałam, zatrzymując ją gwałtownie w powietrzu i wpatrując się w ślepia zwierzęcia. Kojarzyłam te uszy i wredny wyraz twarzy. Nie minęła sekunda, jak ptaszysko wbiło dziób w mój palec, który trzymałam na trzonku miotły.
- Ała! - pisnęłam, bo rozerwana obok paznokcia skóra otworzyła ranę, z której pociekła krew. Sowa szybko wręczyła mi list i odfrunęła, obserwując jak zbliżał się do nas Raido. Przeczytałam notkę nieco zdziwiona, nie spodziewałabym się takiej wiadomości dzisiaj, ale to szczególnie mnie ucieszyło. Uśmiechnęłam się pod nosem i podziękowałam w duszy za to. Dzień przynajmniej zapowiadał się ciekawiej. Wiedziałam gdzie jest Wenlock Edge, jako szpieg znałam tak naprawdę większość rozpoznawalnych punktów Anglii, zwróciłam więc miotłę i pognałam w jej stronę, szczęście, że nie było to daleko. Nawet czując zmęczenie, nie dawałam tego po sobie poznać, zwyczajnie lecąc w kierunku miejsca, o którym napisała, aż dotarłam na skraj lasu, gdzie to miotłę zabezpieczyłam w jednym punkcie i na dwóch nogach, przeskakując pomiędzy gałęziami i konarami, próbowałam wytropić lokację Revny, albo chociaż mugoli. Wtem dostrzegłam tył głowy ciemnowłosej kobiety, a trzymana przez mnie różdżka skierowała się w dół, gdy ja niczym cień przemykałam za nią, aby w końcu stanąć niedaleko. Nie mogłam się na nią rzucić, bo zdradziłaby naszą pozycję gwałtowną reakcją. W zamian za to wypowiedziałam więc szeptem jej imię.
- Revna - spokojny ton od samego początku miał dać jej znać, że nie jestem wrogiem, aby nie zareagowała instynktownie i nas nie wydala. - Masz wredną sowę... Byłam w pobliżu... Skoro to mugole, to po co ci ja? - spytałam z przekąsem, nie wydawało mi się, aby kobieta była zbyt bojaźliwa, nie znałyśmy się nader dobrze, ale jednak wystarczająco, abym nie miała jej za lękliwą dziewczynkę z miasta. Wzrok zawiesiłam na jej oczach, może coś wstrzymywało ją przed atakiem? Wiedziałam, że jest alchemiczką, ale równie dobrze potrafiła sobie radzić z polowaniem. Co więc stało jej na przeszkodzie, aby samodzielnie oczyścić ziemię? Nigdy nie rozmawiałyśmy na temat tego jak się do nich odnosi, ale według mojej wiedzy była wychowana w rodzinie z wartościami, w rodzinie takiej jak Runcorni. Świdrujące spojrzenie moich oczu spoczęło w końcu na mugolach, o których wspominała, teraz doskonale ich widziałam. Siedzieli przy ognisku, racząc się posiłkiem, tak jakby byli na biwaku, a obok nie czaiło się stado wrogów gotowych rozerwać im tchawice.
- Czego ode mnie potrzebujesz? - spytałam spokojnie, nie byłam pewna, jaki jest plan tej dziewczyny, czy wystraszyła się ich, a może chciała pochwalić? Nie wykluczałam możliwości, że jest wręcz sadystką, która pragnęła pastwić się nad ich losem. Ja działałam szybko, nie rozczulałam się nad zbrodnią i karą, preferowałam proste rozwiązania, ale skuteczne.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Wenlock Edge [odnośnik]03.10.21 17:25
Rangvaldr powrócił z wyprawy, nie niosąc jednak żadnej odpowiedzi, co pozwoliło jej sądzić, że nie spotka się z odmową, pomimo enigmatyczności swego zaproszenia. Czekała więc cierpliwie, uważnie śledząc rozwój wypadków. Chłopiec wydawał się być dość chudy, w przypływie nudy kopał kamienie na brzegu, a za duże ubrania wisiały na nim jak worek ziemniaków. Brzydko uczesanej kobiecie udało się ostatecznie wykrzesać iskrę, która osiadając na garści suchej trawy stała się podstawą rozpalającego się powoli ogniska, lecz mężczyźnie nie dopisywało szczęście z połowem - pierw ryba nie brała, później z kolei żyłka wędki zerwała się, a mugol w zdenerwowaniu nawijał nową, by podjąć kolejną próbę. Dopiero ona była udana, lecz odłowiona ze strumienia płoć nie była pokaźnych rozmiarów. Patroszył ją bardzo nieudolnie, w kryjącej się za grubym pniem drzewa Bagman aż wszystko się skręcało na ten widok. Usłyszała w końcu znajomy głos i odwróciła się w kierunku jego źródła, by ciemnymi tęczówkami odnaleźć znajomą postać - oraz jej rozharatany palec.
- Wybacz, Rangvaldr jest dość... nieustępliwy - oznajmiła niepocieszona faktem, że zranił kolejnego odbiorcę jej korespondencji. - Chyba powinnam zacząć wysyłać opatrunki wraz z listami - westchnęła po chwili, chociaż musiała przyznać, że z jakiegoś nie do końca zrozumiałego powodu miała do tego ptaszyska sentyment. Może dlatego, że był ostatnią, namacalną cząstką tego, co pozostawiła za sobą. Zacisnęła usta w wąską linię, słysząc pytanie. Nie była bojaźliwa, chociaż bezpośrednie starcia czy pojedynki w żadnym razie nie były tym, do czego dążyła. Pewnie czuła się w pracy ze zwierzętami - jeszcze pewniej, z roślinami, ludzie, a zwłaszcza mugole, stanowili dla niej swojego rodzaju niewiadomą, kompletnie nieobliczalną na domiar tego. Nie lubiła prosić o pomoc. - Ostatni mugol, na jakiego się natknęłam, miał jakąś dziwną broń - wspomniała intruza, kręcącego się na samych obrzeżach lasu, zapewne w poszukiwaniu zwierzyny. -Taką rurkę, małą i hałaśliwą, strzelała czymś dziwnym - a ona sama prawie przekonała się na własnej skórze jak tak broń działa. Nie wiedziała czy para nad potokiem dysponuje czymś podobnym, nie chciała wiedzieć, będąc tu tylko w pojedynkę. - Zostawiłam kuszę w leśniczówce, przyszłam tu po śnieguliczkę - wyjaśniła krótko i zwięźle, teraz uświadamiając sobie, że nie zabranie broni myśliwskiej było błędem. - Wiesz, że dziedzinom, w których się specjalizuję, daleko jest od ofensywnych - uściśliła dodatkowo, zdając sobie sprawę z tego, że brak kuszy mógł brzmieć niepoważnie w uszach osoby biegle posługującej się urokami, z którymi jednak sama Revna nigdy nie czuła się zbyt pewnie.
- Ale skoro już tu są, szkoda by było zmarnować sposobność, szczątki ludzkie są teraz w cenie - przeszła do meritum, ponownie obrzucając spojrzeniem niczego nieświadomych mugoli. Zaczynali dopiero posiłek, skromny, ale przynajmniej ciepły. Ciekawe, dokąd zmierzali dalej. - Mogę ich zaatakować, ale nie chcę, żeby uciekli - w pojedynkę nie byłaby w stanie temu zapobiec. - Chcę całą trójkę. Mężczyzna łysieje - wskazała palcem, mugol chwilę wcześniej zdjął czapkę, by pochylić się nad ogniskiem, a ona bez trudu dostrzegła wcinające się aż do szczytu czaszki potężne zakola. Włos łysego, znała paru zaklinaczy, którzy chętnie by taki zakupili. - Kobieta pewnie będzie płakać nad dzieckiem lub własnym losem - bo przecież nie nad mężczyzną. Łzy rozpaczy lub bólu również potrafiła spieniężyć. - Może któreś z nich ma kamienie nerkowe lub nowotwór - gdybała dalej, jakby przesuwając się w dół istniejącej tylko w jej pamięci listy ingrediencji. Mówiła przyciszonym głosem, by nie zdradzać ich obecności, szybko i bez emocji - mugole byli niczym zwierzęta, a te były wszak głównie źródłem niezbędnych komponentów, które ochoczo pozyskiwała. - Paliczki i skóra z twarzy też się przydadzą - zakończyła makabryczną wyliczankę, odmalowując w końcu swój cel. Przyszła po białe jagody, lecz pragnęła wynieść o wiele więcej.
Revna Bagman
Revna Bagman
Zawód : alchemik, łowca ingrediencji
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
let it hurt
until it can't hurt anymore
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10569-revna-bagman#320253 https://www.morsmordre.net/t10660-rangvaldr#323147 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f401-cheshire-delamere-forest-lesniczowka https://www.morsmordre.net/t10659-skrytka-bankowa-nr-2333#323142 https://www.morsmordre.net/t10661-revna-bagman#323148
Re: Wenlock Edge [odnośnik]05.10.21 2:13
Nie dziwiło mnie zobaczenie jej tak schowanej, cieszyłam się, że nie biegła niczym sarenka w stronę gromady mugoli, bo nie była zaprawioną w walce czarownicą. Nikt nie wiedział, jak taka przygoda mogłaby się skończyć. Kojarzyłam rurki, o których mi mówiła, były bolesne.
- Jak zobaczysz takiego z pikawką - wierzyłam, że tak właśnie nazywa się to urządzenie - rzucaj Confundus - powiedziałam spokojnie, przy okazji ucząc kobietę nieco strategii w terenie. Nie mogłam uwierzyć, że wszystko zawierza kuszy, gdy w dłoń mogła chwycić różdżkę i udać się w pojedynek. Nie każdy był do tego stworzony, to również było jasne. Ja nie zamierzałam jej namawiać. Słuchałam każdego słowa Revny coraz mocniej otwierając oczy. Przylecenie tu było więc dobrym pomysłem, nawet jedynie po to, aby poobserwować sobie, ile pasji drzemie w dziewczęciu. Pasji do ludzkich szczątek? Jedną brew uniosłam wyżej, szybko jednak opuszczając ją, bo nie planowałam oceniać jej zachować. Czasy były trudne, ale właściwie to rozumiałam potrzebę nauki, choć sama nie byłam mózgiem. Wolałam aktywności fizyczne. Widziałam jednak Cassandrę przy pracy i jej fascynację rzeczami, na które ja nigdy nie zwróciłabym uwagi.
- Niech zjedzą w spokoju - odpowiedziałam wysłuchując wszystkiego, co kobieta ma do powiedzenia. Mrużyłam oczy zastanawiając się skąd w Bagman tak wiele chęci do obdarcia ich ze skóry. Czyżby mugole szczególnie jej za nią zaszli, czy była wyraźnie znudzona? Nie do końca wyobrażałam sobie, co znaczy życie w leśniczówce, o której wspomniała. Zawsze byłam dziewczyną z miasta, jeśli przez miasto rozumieć dom na przedmieściach, przez lata skrzętnie chowany przed mugolami, dziś jeden z nielicznych zamieszkanych przy mojej ulicy. To jednak nie było nawet w jednym stopniu porównywalne do życia w głuszy. Zawsze lubiłam ciszę, ale zdawało mi się, że taka byłaby dla mnie aż zbyt przytłaczająca. Dodatkowo miałabym szczególnie daleko do pracy. Obserwowałam więc trójkę ludzi, zastanawiając się co z nimi zrobić. Nie było moim celem jak najszybsze sprzątnięcie takowych. Nie lubiłam mugoli, obrzydzali mnie, byli papką na tym świecie, której chciałabym się pozbyć, jednak widziałam ich szare twarze i zmarznięte skostniałe palce, nawet jeśli jeszcze żyli, to niedługo wykończy ich mróz, choroba, albo inne cholerstwo, które akurat postanowi się przypałętać. Nie było mi ich żal, ale nie świerzbiła mnie wiodąca dłoń, gdy różdżkę przekładałam pomiędzy palcami, w oczekiwaniu aż mugole rzeczywiście się posilą. Być może było to dziwne, że dawałam im na to przestrzeń, ale ja ten czas chciałam poświęcić na obserwację.
- Czyli ściągnęłaś mnie tu po to, abym ułatwiła ci pozyskanie ich włosów? - po jakimś czasie podsumowałam to co wcześniej powiedziała Revna, uśmiechając się nieco tajemniczo. Nie było to dla mnie szczególnie upokarzające, nawet schlebiało mi, że w takim terenie zwróciła się do mnie. - Chcesz ich rozebrać na części i co? Ugotować kapuśniak na mugolskich kościach? - parsknęłam krótkim śmiechem, choć ten przerodził się bardziej w szept, niż rzeczywisty sygnał. Nie było nad czym się zastanawiać. Widziałam, że już nie jedli, a jedynie ogrzewali dłonie przy ognisku. Wypadało przyjść, się przywitać. - No już dobrze, w takiej grupie są niegroźni, ale gdy łączą się w formacje, wtedy stanowią problem - przebiegła myśl o poćwiczeniu własnych umiejętności na trójce niewinnych ożywiła mój umysł. Nie miałam wątpliwości wobec tego, czy świat powinien zostać oczyszczony z mogolskiego brudu, jednak nie byłam sadystką. Revna za to zdecydowanie puściła wodzę fantazji. Mogłam po prostu wbić im nóż w serce i zobaczyć co się stanie, mogłam zabawić się ich kosztem, a mogłam też rozegrać to na zimno. - Chyba nie będziesz tak stała... Mam ci ich wystawić po te twoje kamienie i nowotwory, czy idziesz ze mną? - byłam pewna siebie i butna z jakiegoś powodu. Może błędnie, to miało się dopiero okazać.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Wenlock Edge [odnośnik]05.10.21 21:18
Pikawki, a więc tak się nazywała ta dziwna broń, którą władali niektórzy mugole? Skinęła głową w potwierdzeniu, że przyswaja sobie tę okoliczność jako odpowiednią do zastosowania Confundusa, liczyła jednak na to, że tym razem nie zaistnieje taka potrzeba. Różdżka, choć towarzyszyła jej wiernie, zdecydowanie częściej służyła jej w pracowni alchemicznej i przy pracy w terenie, jednak gdy sprawa tyczyć się miała polowań (na zwierzęta czy na mugoli, różnicy zbyt wielkiej nie było, jedno i drugie było na odstrzał), o wiele pewniej czuła się ze smukłym drewnem dobrze wyważonej kuszy w dłoni. To była jej wina, jej i niczyja inna; różdżka wszak wyprodukowana została nienagannie i w wiodącej dziedzinie nie zwykła kaprysić, Bagman zaniedbała jednak szereg innych umiejętności, nie wierząc nigdy w to, że znajdzie się w środku wojennej zawieruchy i niezbędna dla niej będzie zdolność pojedynkowania się. Była wszak rzemieślnikiem, handlarzem, starała się być naukowcem, choć to określenie nie do końca kojarzyło jej się z doglądaniem roślinności na ziemiach bajecznie bogatego szlachcica. Chęć zarabiania własnych pieniędzy, niepowiązanych przepływem z osobą jej dobrodzieja, kroczyła tuż obok chęci samodoskonalenia się i zdobywania wiedzy. Rzadko samodzielnie pozyskiwała ludzkie szczątki, lecz byłaby chora, gdyby pozwoliła podobnej sposobności przejść jej przed nosem - egoistyczne pobudki przyświecały jaśniej niż wydumane idee szerzone przez popleczników Czarnego Pana, chociaż oczywiście, połączenie obecności mugoli i faktu, że psuli jej wyprawę samym swoim istnieniem, oddziaływało na jej psychikę w znaczącym stopniu.
- Cóż to za przypływ łaski? - zapytała z ciekawością, gdy Runcorn zadecydowała, by pozwolić trójce zjeść do końca. Czy z pełnymi brzuchami było umierać przyjemniej? Alchemiczka powiodła spojrzeniem ponownie w kierunku trójki, tym razem skupiając uwagę na chłopcu, zupełnie jakby rozważała co też ciekawego mogła uzyskać z jego drobnego ciałka. Wtem przez głowę przebiegła jej inna myśl, zwróciła się więc raz wtóry w stronę Rity. - Nie wzrusza cię chyba los chłopca? - zapytała szeptem i choć nie było w jej przyciszonym głosie nagany, kwestia ta żywo ją interesowała; jej samej roztkliwienie na widok dzieci było kompletnie obce, może z racji braku młodszego rodzeństwa, może chłodnego chowu, a może własnych deficytów emocjonalnych, które pielęgnowała w sobie wytrwale, wmawiając sobie przy tym, że tak było bezpieczniej.
- Pomyślałam, że przyda ci się odrobina sportu - skontrowała w odpowiedzi na pytanie, a kąciki jej ust mimowolnie powędrowały ku górze w nieznacznym uśmiechu. Zdusiła w sobie chęć wybuchnięcia śmiechem, który niewątpliwie rozbrzmiałby za głośno i zwrócił na nie przedwcześnie niepożądaną uwagę. - Niewątpliwie ów kapuśniak byłby wyjątkowo paskudną trucizną - może nie śmiertelną, lecz z pewnością wywołującą wyjątkowo dotkliwy rozstrój żołądka, co do tego nie miała nawet najmniejszych wątpliwości. Wyjrzała ponownie zza grubego pnia, mugole rozprawili się już z niewielką zdobyczą, wyznaczając porę na podjęcie działań. - Idę, oczywiście, że idę - zareagowała na zapytanie, nie wyobrażając sobie scenariusza, w którym miałaby po prostu siedzieć w krzakach i czekać. - Prosiłam cię o wsparcie, nie wyrękę - dodała jeszcze wyjaśniająco, by i Runcorn nie myślała, że mogłaby stchórzyć.
- Odetnijmy im drogę ucieczki - zaproponowała, dostrzegając w ich położeniu możliwość wykorzystania terenu na własną korzyść. - Zakradnijmy się od drugiej strony - wskazała palcem dwa punkty znajdujące się w pewnej odległości od siebie. - Zagonimy ich w stronę potoku i gdy znajdą się w klinczu, zaatakujemy ich - nakreśliła plan, szukając w chłodnych tęczówkach Rity śladów jego akceptacji, gotowa już po chwili zacząć przemykać możliwie jak najciszej pomiędzy drzewami, by podkraść się jak najbliżej i zaskoczyć ich nagłością ataku, zyskując tym samym znaczącą przewagę - lub w razie potrzeby zmodyfikować swe założenia podług doświadczeń bojowych Runcorn.
Revna Bagman
Revna Bagman
Zawód : alchemik, łowca ingrediencji
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
let it hurt
until it can't hurt anymore
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10569-revna-bagman#320253 https://www.morsmordre.net/t10660-rangvaldr#323147 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f401-cheshire-delamere-forest-lesniczowka https://www.morsmordre.net/t10659-skrytka-bankowa-nr-2333#323142 https://www.morsmordre.net/t10661-revna-bagman#323148
Re: Wenlock Edge [odnośnik]12.10.21 21:39
Wzruszyłam ramionami na jej pytanie. Sama nie byłam pewna skąd taki mój wyrok na sytuację, że chciałam, aby dokończyli jedzenie. Z jednej strony żal mi było jedzenia, ale nie ruszyłabym go po tym jak dotykały go mugolskie ręce. Chyba wolałam, żeby się nie zmarnowało, bo naprawdę nie sądziłam, że odzywa się we mnie jakaś resztka sumienia wobec ich wszystkich. Byli brudem na naszej ziemi, w to zresztą wierzyłam. Przewróciłam więc jedynie oczami i odwróciłam wzrok od kobiety, przyglądając się dzieciakowi, który wgryzał się w jedynie świeże pożywienie, jakie zapewne widział od długiego czasu. Czas wojny odbierał dostęp do produktów, które jeszcze rok, albo dwa temu nie były wcale trudne do zyskania. Ja jednak nie mogłam narzekać tak jak oni. Pracując w Ministerstwie, będąc Rycerzem Walpurgii, miałam łatwiej niż parszywy mugol, czy szlama.
- Nie wzrusza - odpowiedziałam szybko, zgodnie zresztą z prawdą, ale coś ścisnęło mi żołądek. Nie było mi szkoda tego dzieciaka, nie omieszkałabym wbić mu noża w krtań i rozciąć płat skóry, ale nie mogłam przestać myśleć o Lysandrze. Byłam dumna, mogąc walczyć o to, aby wychowywała się w świecie wolnym od szlamu. - Ale najedzony ma więcej sił, a to oznacza więcej zabawy - wyszeptałam z drwiącym uśmieszkiem, bo już miałam plan na to co stanie się potem. Póki co jednak trwałam w ciszy, oczekiwałam i spoglądałam, przygotowywałam w swojej głowie scenariusz możliwej potyczki w założeniu, że mają bronie, które mogą nas zranić. Na szczęście my miałyśmy magię, chociaż wiedziałam, że umiejętności Revny wcale nie były bojowe. Nie zamierzałam jednak uciekać przed trzema mugolami... Bez przesady... Cieszyłam się jednak, że chce mi pomóc w walce. Z podstawami defensywy i ofensywy powinna sobie zresztą poradzić wystarczająco.
- Mądrala - uśmiechnęłam się unosząc górną wargę w górę, aby odsłonić zęby w uśmiechu. - Dobry pomysł, musisz nieźle polować - zamyśliłam się, widać wiedza o zwierzynie i ich zachowaniach miała swoje przełożenie na mugoli. Odcięcie drogi ucieczki spodobało mi się o tyle, że nasze ofiary nie mogłyby użyć ani świstoklików, ani się teleportować. Zwyczajnie tego nie potrafili. Znałam swoje umiejętności, potrafiłam doskonale się skradać i wiedziałam, że moje przemknięcie między drzewami pozostanie niezauważone. W głowie sama nakreślała się strategia tego pojedynku, choć zapewne miał on być jednostronny. - Przestraszę ich i zgonię w tamtą stronę, a ty poczekaj tutaj, zaatakujesz od boku, jasne? - mrugnęłam jeszcze na sam koniec do kobiety, ale nie czekając na jej odpowiedź, ścisnęłam mocniej różdżkę i ruszyłam przed siebie, omijając krzaki, skrywając się za pniami drzew, przeskakując przez mały strumień, aż w końcu znalazłam się w punkcie, w którym mieli tylko dwie drogi ucieczki. Jedną odcinała Revna, zaś drugą była zimna woda, gotowa doprowadzić ich do odmrożenia. Nie miałam zamiaru udawać zwierzyny, ani naśladować przerażających dźwięków. W zamian za to wolałam zwyczajnie wyjść niepostrzeżenie z lasu i wycelować w nich różdżką. Nie bałam się odsłonić twarzy, bo wiedziałam, że dla nich będę tylko przerażającą czarownicą. Nie odezwałam się ani słowem, zwyczajnie patrzyłam w ich oczy, gdy powoli na twarzach malował się strach.
- Lancea - wypowiedziałam czar pragnąc uformować włócznię w ognisty promień, aby nieco rozgrzać atmosferę i trafić w mężczyznę. Wiedziałam, że nie mogę ich zbyt mocno skrzywdzić, niech Revna też ma swoją rozrywkę... A gdy czar leciał w jego stronę, sama ruszyłam dwa kroki do przodu, na co oni instyntkwonie, zgodnie z tym co planowała moja towarzyszka, ruszyli tyłem w stronę potoku.

em: 49/50


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Wenlock Edge [odnośnik]18.10.21 17:54
Nie drążyła już dłużej tematu zbytego wzruszeniem ramionami Runcorn i nie dociekała bezsensownie jakie były powody (o ile w ogóle jakiekolwiek były), dla których decydowała się wspaniałomyślnie dokończyć im posiłek, mający stać się ich ostatnim. Bez dalszych dywagacji przyjęła informację, że los chłopca pozostaje ciemnowłosej obojętny, choć jej następne słowa rozbawiły Bagman i wygięły jej usta w nieco drapieżnym uśmiechu, który bynajmniej nie zwiastował niczego dobrego dla trójki wciąż nieświadomych zagrożenia mugoli. Dla nich był to po prostu kolejny dzień ciężkiej do przetrwania zimy, gołym okiem widać było, że im się nie przelewa, że ich ruchom brakuje sprężystości i siły dobrze odżywionego człowieka, lecz mimo wszystko nie była w stanie im współczuć, nigdy nie wykształciwszy tej części osobowości, która sprawić by mogła, że Revna zdolna by była dostrzec w mugolach pełnowartościowych ludzi. Tak jednak nie było, wychowywano jej w pogardzie dla istot niemagicznych, w wierze, że należy je miażdżyć niczym robactwo nim zalęgnie się i rozpełznie dalej.
- Na nadmiar niepowodzeń nie narzekam, chociaż pewnie minie jeszcze trochę czasu nim samodzielnie wybiorę się na ambitniejsze łowy - oznajmiła w odpowiedzi, nie zagłębiając się jednak w szczegóły odnośnie tego, ile razy faktycznie udaje jej się zakraść blisko czujnej zwierzyny, a ile razy jeden fałszywy ruch psuje całą zabawę nim ta jeszcze na dobre się zacznie. Rita nie musiała o tym wiedzieć, być może nawet w jej oczach Revna faktycznie mogłaby zyskać miano całkiem sprawnego łowcy, sama wszak była istotą typowo miejską, a życie lasu i tajemnice poruszania się po nim były jej obce. Okazywało się jednak, że mugole niewiele różnili się od zwierząt i to tych praktycznie bezbronnych; o ile pozbawieni byli pikawek, niewiele właściwie byli w stanie zrobić, wystarczyło więc ich zagonić w dogodne miejsce niczym myśliwy na polowaniu i dokonać mniej lub bardziej widowiskowego mordu ku własnej uciesze, a oni sami mogli się tylko zdać na łaskę i niełaskę oprawców, którzy już dawno temu przesądzili o ich losie. - Nie pozwólmy im dłużej bawić się samodzielnie - skinęła ostatni raz głową, przyjmując finalny zarys planu, który wyklarował się w parę chwil. Odprowadziła Runcorn wzrokiem, nie mając wątpliwości w to, że bez problemów przemknie się niezauważona koło niczego się niespodziewających mugoli, a po chwili sama zaczęła przemieszczać się ostrożnie pomiędzy kolejnymi pniami drzew, by przejść w kierunku drugiego z umówionych punktów i odciąć jedyną możliwą drogę ucieczki, gdy Rita ujawniła swoją obecność i zaczęła ich zaganiać nad lodowaty strumień, do którego z pewnością nie zamierzali wejść. Bagman również wyszła spomiędzy drzew, idąc w kierunku przerażonej rodziny krokiem spokojnym i zdecydowanym. Ciemne oczy śledziły ruchy mugoli, zatrzymały się chwilę na ramieniu kobiety, którym przyciągała bliżej siebie chłopca, zapewne już świadoma tego, że znaleźli się w potrzasku. Revna schyliła się na krótką chwilę, by chwycić w dłoń jeden z oszlifowanych przez wodę kamieni wyrzuconych przez potok na brzeg - był zbyt idealny, by z niego nie skorzystać. Podrzuciła go jednokrotnie w dłoni, pragnąc złapać odpowiednie wyczucie, a następnie zamachnęła się, celując kamieniem w krtań mężczyzny.

k1 na rzut do celu Smile
Revna Bagman
Revna Bagman
Zawód : alchemik, łowca ingrediencji
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
let it hurt
until it can't hurt anymore
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10569-revna-bagman#320253 https://www.morsmordre.net/t10660-rangvaldr#323147 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f401-cheshire-delamere-forest-lesniczowka https://www.morsmordre.net/t10659-skrytka-bankowa-nr-2333#323142 https://www.morsmordre.net/t10661-revna-bagman#323148
Re: Wenlock Edge [odnośnik]18.10.21 20:45
Plan Revny zakładał zadanie mugolowi ciężkich obrażeń za pomocą celnego rzutu w krtań - kamień, który odnalazła nadawał się do tego idealnie, zaokrąglony w jednej części i układający się w gładki stożek po drugiej. Zamachnęła się, przekonana, że w rzeczy tak prostej nic nie może potoczyć się źle; los jednak po raz kolejny udowodnił jak potrafi być przewrotny. W momencie rzutu stopa Revny natrafiła na wilgotny konar wyrzucony na brzeg. Czarownica zachwiała się, a choć zdołała uratować się przed wylądowaniem na plecach, kamień zamiast w szyję mugola uderzył w najbliższe drzewo z impetem wystarczającym, by rozdrażnić zamieszkałe w jego dziupli szerszenie. Wielkie owady wylatywały wpierw jeden za drugim, potem - całą chmarą. Ich złowieszcze buczenie zwiastowało bolesne ukłucia.

Interwencja Mistrza Gry w związku z wyrzuceniem krytycznej porażki. Revna, szerszenie obrały sobie ciebie za cel. Jeżeli nie uda ci się przed nimi obronić (wybrane zaklęcie możesz rzucić w szafce), otoczą cię chmurą i zadadzą ci 20 punktów obrażeń kąsanych. Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wenlock Edge - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Wenlock Edge
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach