Tor przeszkód
Strona 1 z 18 • 1, 2, 3 ... 9 ... 18
AutorWiadomość
Tor przeszkód
Zarówno mistrzowie piruetów na lodowej tafli jak i zwykli sympatycy niewyczynowego łyżwiarstwa mogą sprawdzić swoje umiejętności na torze przeszkód. Niedługo po północy zaczyna się bowiem wyścig będący już od dawna noworoczną tradycją w Dolinie Godryka. Mimo że każdy może wziąć w nim udział, konkurs nie należy do najprostszych - uczestnicy muszą wykazać się nie tylko zwinnością oraz szybkością, ale też stalowymi nerwami i refleksem. Każdego roku organizatorzy wymyślają coraz niebezpieczniejsze przeszkody i utrudnienia; kto wie, jakie atrakcje przygotowali na dziś?
Niedługo po wybiciu północy zaproszono na tor przeszkód wszystkich chętnych do udziału w tegorocznym wyścigu. Sędzia przyjrzał się krytycznie co poniektórym uczestnikom, ale powstrzymał się od komentarza - w końcu tym razem niedoświadczeni zawodnicy mogli konkurować ze sławnymi sportowcami i wybitnymi łyżwiarzami. Część zaangażowanych widzów gromadzących się licznie na widowni postawiła nawet drobne sumy pieniężne na swoich faworytów.
W pobliżu lodowej tafli przygotowano kilka budek służących za wypożyczalnię łyżew. Wkoło znajdowało się kilka rzędów ławek przeznaczonych publiczności; wśród zgromadzonych przechadzała się starsza kobieta pchająca wózek przepełniony słodkościami, która za symboliczną opłatę oferowała najznamienitsze smakołyki.
Sędzia niespokojnie kręcił się nieopodal linii startu, bacznie się rozglądając i oczekując na to, aż wszyscy uczestnicy przygotują się do startu. Stojący tuż przy widowni zegar wskazywał dwadzieścia pięć minut po północy. Na niebie wciąż jaśniały magiczne, wielobarwne fajerwerki, które układały się w przeróżne kształty i wzory.
Do rozpoczęcia wyścigu pozostało pięć minut.
| Uczestnicy wyścigu! Macie 24h na zebranie się na linii startu. Wyścig na łyżwach rozpocznie się o północy z 6.07 na 7.07.
Do tego czasu wszyscy sylwestrowi goście mogą zakładać się, kto zwycięży wyścig.
W pobliżu lodowej tafli przygotowano kilka budek służących za wypożyczalnię łyżew. Wkoło znajdowało się kilka rzędów ławek przeznaczonych publiczności; wśród zgromadzonych przechadzała się starsza kobieta pchająca wózek przepełniony słodkościami, która za symboliczną opłatę oferowała najznamienitsze smakołyki.
Sędzia niespokojnie kręcił się nieopodal linii startu, bacznie się rozglądając i oczekując na to, aż wszyscy uczestnicy przygotują się do startu. Stojący tuż przy widowni zegar wskazywał dwadzieścia pięć minut po północy. Na niebie wciąż jaśniały magiczne, wielobarwne fajerwerki, które układały się w przeróżne kształty i wzory.
Do rozpoczęcia wyścigu pozostało pięć minut.
| Uczestnicy wyścigu! Macie 24h na zebranie się na linii startu. Wyścig na łyżwach rozpocznie się o północy z 6.07 na 7.07.
Do tego czasu wszyscy sylwestrowi goście mogą zakładać się, kto zwycięży wyścig.
- zasady wyścigu:
- Wyścig będzie składał się z pięciu etapów - każdy z nich poprzedza post Mistrza Gry. Podczas każdego z etapów zawodnicy są zobowiązani do napisania posta i jednego rzutu kością k100. Liczbę oczek sumuje się z punktami statystyki sprawności, a następnie przyrównuje do ST wymaganego na danym etapie. Jeżeli liczba oczek jest niewystarczająca, postać przewraca się. Ma możliwość próby podniesienia się dowolną ilość razy, jednak każdy upadek skutkuje utratą 15 punktów w ogólnym rankingu wyścigu. Każdy etap trwa 48 godzin, nieodpisanie na czas skutkuje dyskwalifikacją.
Jeżeli postać jadąca przed Tobą wywróci się, możesz albo odczekać, aż się podniesie, albo spróbować ją wyminąć - wtedy ST wymagane na danym etapie jest wyższe o 5. Kiedy przewrócą się przed Tobą i nie podniosą dwie osoby, ST zwiększa się o 10, kiedy trzy - o 15 itd. Punkty te są odejmowane od sumy w rankingu.
Osoba, która napisze na danym etapie posta jako pierwsza, otrzymuje dodatkowe 15 punktów doliczone do wyniku rzutu kością. Druga osoba dostaje 10 punktów, a trzecia 5 punktów. Krytyczna porażka równa się upadkowi, który kończy się poważną kontuzją i dyskwalifikacją, a krytyczny sukces gwarantuje dodatkowe 15 punktów w ogólnym rankingu wyścigu.
Zwycięzcą wyścigu zostanie osoba, która po ostatnim jego etapie znajdzie się na pierwszym miejscu w rankingu.
Północ. Przemówienie Pani Minister a następnie ogłoszenie przygotowania się do startu w wyścigu łyżwiarskim. Z niebywałą ciekawością wysłuchałam tego co miała do powiedzenia kobieta rządząca, kilkukrotnie zdobywając się nawet na delikatny uśmiech, po czym jako jedna z pierwszych udałam się na lodowisko. Przed wejściem na taflę starannie zawiązałam sznurowania łyżew, upewniając się przy tym, że na najbliższym zakręcie nie wypadnę za bandę lub nie skręcę kostki. Dwa małe kółka, kilka obrotów - byłam gotowa. Zatrzymałam się więc w wyznaczonym miejscu, taksując wzrokiem nowo przybyłych, kolejno skreślając ich z listy potencjalnych osób, mogących zagrozić mej wygranej.
Gość
Gość
Nie interesowała się polityką nigdy i w tej materii raczej nic nie miało się zmienić. Po szaleństwie ślubnym Teddy i Franka oraz przemówieniu minister magii, któremu nie przysłuchiwała się zbyt uważnie, szybko oddelegowała Philippe i Charliego do domu, by - jak na małolatów przystało - grzecznie zapakowali się do łóżek. Było wszak już po północy. Następnie razem z resztą śmiałków mających ochotę na odrobinę rywalizacji sportowej, ruszyła w kierunku toru przeszkód, by dokładnie zasznurować łyżwy i wskoczyć na lodową taflę. Odbiła się płozą od powierzchni lodowiska, raz, drugi i trzeci. Sunęła do przodu, pomiędzy rozgrzewającymi się ludźmi, by ostatecznie zakręcić ostro, wbić ząbki w taflę i przystanąć nieopodal linii startu. Czuła się tak, jakby się przeniosła do czasów szkolnych - pytanie tylko, czy umiejętności łyżwiarskie z tamtych czasów wciąż były w miarę aktualne.
I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home
until you come back home
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn’
all bright things must burn’
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Po przemowie pani minister wciąż była w szoku. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała, więc stała na placu wyraźnie zbita z tropu. Te słowa tak bardzo nie pasowały do tego, co wiedziała o działalności ministerstwa! Nagła zmiana frontu była cokolwiek zaskakująca i jeszcze bardziej niepokojąca, na myśl przychodziły jej nawet takie scenariusze, jak sterowanie decyzjami ministerstwa za pomocą zaklęcia Imperius, przez kogoś, kto najwyraźniej chciał namieszać. Tylko dlaczego w taki sposób i właśnie teraz?
Oczywiście, nic nie zrobiła. Stojąc w tłumie, była jak zwykle opanowana i rzeczowa. Ukrywała prawdziwe emocje, choć trybiki w jej głowie pracowały szybko. Później, po zakończeniu mowy, drgnęła jednak i ruszyła powoli w stronę toru przeszkód, gdzie miały odbyć się wyścigi na łyżwach. Co prawda po tym wszystkim straciła ochotę na dalszą zabawę, chciała wrócić do domu i jak najszybciej porozmawiać z siostrą, ojcem i może nawet wujem, który kilka lat temu sam był ministrem, jednak należało utrzymać pozory, że wszystko jest w normie. Że nic się nie dzieje. Przecież sama pracowała w ministerstwie, chociaż miała wrażenie, że składała swoje podanie do innej pracy, niż ta, w której najważniejsza osoba nawołuje wprost do nienawiści do mugoli i przejęcia władzy przez czarodziejów.
Tak czy inaczej, pojawiła się w miejscu, gdzie miał odbyć się wyścig i zaczęła się przygotowywać. Wypożyczyła łyżwy i zaczęła je zakładać, starannie dopasowując sznurowania, żeby nie ześlizgnęły jej się z nóg. W swoim życiu kilka razy jeździła już na łyżwach z siostrą, i choć było to dosyć dawno, wydawało jej się, że pamięta, w jaki sposób należy się poruszać, żeby sprawnie przemieszczać się po lodowej tafli. Dookoła przygotowywali się już także inni uczestnicy, jednak Luna póki co nie zwracała na nich większej uwagi, zajęta swoimi myślami.
Oczywiście, nic nie zrobiła. Stojąc w tłumie, była jak zwykle opanowana i rzeczowa. Ukrywała prawdziwe emocje, choć trybiki w jej głowie pracowały szybko. Później, po zakończeniu mowy, drgnęła jednak i ruszyła powoli w stronę toru przeszkód, gdzie miały odbyć się wyścigi na łyżwach. Co prawda po tym wszystkim straciła ochotę na dalszą zabawę, chciała wrócić do domu i jak najszybciej porozmawiać z siostrą, ojcem i może nawet wujem, który kilka lat temu sam był ministrem, jednak należało utrzymać pozory, że wszystko jest w normie. Że nic się nie dzieje. Przecież sama pracowała w ministerstwie, chociaż miała wrażenie, że składała swoje podanie do innej pracy, niż ta, w której najważniejsza osoba nawołuje wprost do nienawiści do mugoli i przejęcia władzy przez czarodziejów.
Tak czy inaczej, pojawiła się w miejscu, gdzie miał odbyć się wyścig i zaczęła się przygotowywać. Wypożyczyła łyżwy i zaczęła je zakładać, starannie dopasowując sznurowania, żeby nie ześlizgnęły jej się z nóg. W swoim życiu kilka razy jeździła już na łyżwach z siostrą, i choć było to dosyć dawno, wydawało jej się, że pamięta, w jaki sposób należy się poruszać, żeby sprawnie przemieszczać się po lodowej tafli. Dookoła przygotowywali się już także inni uczestnicy, jednak Luna póki co nie zwracała na nich większej uwagi, zajęta swoimi myślami.
Mijam szczęśliwych ludzi – ja, nieszczęśliwa całe życie lub niepotrafiąca cieszyć się z rzeczy małych i wielkich – wirujących wokół mnie w tańcu beztroski, opiewających nowy rok, radujących się bez reszty. Płaczących. Oczy też mam zaszklone, ale to od wiatru, który wieje mi prosto w twarz, gdy słabymi dłońmi wiążę figurówki.
Krytycznie słuchałam przemówienia minister. Czułam niepokój – jej słowa jak nóż cięły atmosferę wesołości, były ukoronowaniem tego dziwnego roku licznych zmian. Jednak odpędzam negatywne myśli, bo ani trochę mnie to dotyczy, żaden z dekretów nie wpłynął ni trochę na moje życie. Może wprowadziły tylko odrobinę irytacji z braku możliwości czarowania na Pokątnej i Hogmseade, ale wszystko jest w normie.
Uśmiecham się jednak, czarująco i niemal radośnie w kierunku dziewcząt, przy których zatrzymuję się niepewnie – na drżących z zimna nogach.
-Czy dobrze słyszałam, że przed północą jakaś para wzięła ślub? - pytam się niby konspiracyjnie, ciekawa, kto był na tyle szalony, by porwać się na coś takiego. Nie, wcale nie pomyślałam – głupotę. Choć potępiam decyzje podjęte pod wpływem emocji. Są nierozsądne i nie zwiastują niczego dobrego.
Ale chwila, chwila – przecież właśnie rozpoczął się nowy rok, trochę więcej radości!
I mniej sceptycyzmu.
Krytycznie słuchałam przemówienia minister. Czułam niepokój – jej słowa jak nóż cięły atmosferę wesołości, były ukoronowaniem tego dziwnego roku licznych zmian. Jednak odpędzam negatywne myśli, bo ani trochę mnie to dotyczy, żaden z dekretów nie wpłynął ni trochę na moje życie. Może wprowadziły tylko odrobinę irytacji z braku możliwości czarowania na Pokątnej i Hogmseade, ale wszystko jest w normie.
Uśmiecham się jednak, czarująco i niemal radośnie w kierunku dziewcząt, przy których zatrzymuję się niepewnie – na drżących z zimna nogach.
-Czy dobrze słyszałam, że przed północą jakaś para wzięła ślub? - pytam się niby konspiracyjnie, ciekawa, kto był na tyle szalony, by porwać się na coś takiego. Nie, wcale nie pomyślałam – głupotę. Choć potępiam decyzje podjęte pod wpływem emocji. Są nierozsądne i nie zwiastują niczego dobrego.
Ale chwila, chwila – przecież właśnie rozpoczął się nowy rok, trochę więcej radości!
I mniej sceptycyzmu.
Gość
Gość
Po rozmowie z nowo poznaną osobą, obie udały się na lodowisko, gdzie miał rozpocząć się konkurs, a dokładnie wyścig w jeździe na łyżwach. Monique nie miałą przy sobie swoich łyżew, dlatego poszła je wypożyczyć, a kiedy znalazły się już na jej nogach, ruszyła w stronę linii startu.
Jazda na łyżwach była prosta, w szkole często dziewczęta na nich jeździły, także Moni, podczas dni wolnych, więc nie było tak, że kompletnie nie umiała. Aczkolwiek patrząc na inne osoby, miała wątpliwości, czy ze swoją posturą ma jakiekolwiek szanse. Widziała członka drużyny Quidditcha i jej oczom ukazała się postać bardzo sławnej baletnicy. Serce zabiło jej mocniej, ustawiła się obok panny Goyle, mając nadzieję, że zbierze w sobie tyle odwagi, aby do niej zagadać. Zastanawiała się, czy może widziała jej występ?
Jazda na łyżwach była prosta, w szkole często dziewczęta na nich jeździły, także Moni, podczas dni wolnych, więc nie było tak, że kompletnie nie umiała. Aczkolwiek patrząc na inne osoby, miała wątpliwości, czy ze swoją posturą ma jakiekolwiek szanse. Widziała członka drużyny Quidditcha i jej oczom ukazała się postać bardzo sławnej baletnicy. Serce zabiło jej mocniej, ustawiła się obok panny Goyle, mając nadzieję, że zbierze w sobie tyle odwagi, aby do niej zagadać. Zastanawiała się, czy może widziała jej występ?
Gość
Gość
Stwierdzenie, że zbiło go z tropu przemówienie, w które mimowolnie wsłuchiwał się w niezwykłą uwagą, byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Nie wierzył w to, co słyszał - już kolejny raz w tym miesiącu - i przez chwilę musiał się zastanowić, czy przypadkiem nie śnił; spojrzał z obawą na stojącą nieopodal Margaux i z trudem zdusił w sobie potrzebę zabrania jej jak najdalej stąd, w miejsce, gdzie byłaby bezpieczna, choć nie miał pojęcia, czy jakikolwiek zakątek Wysp mógłby to jeszcze zagwarantować.
Nie podobało mu się to. Wcale.
Najchętniej zrezygnowałby z dalszego udziału w zabawach, bo i tak nie potrafił się skupić na niczym poza rozmyślaniem; pojedynczy wypity kieliszek szampana (przechodził samego siebie, wykazując się wstrzemięźliwością) nie potrafił odgonić niepokoju, który sprawił, że nie był do końca świadomy, dokąd idzie.
Trzeba porozmawiać z Zakonem. Poruszyć temat przemówienia.
Tak bardzo mu się to nie podobało.
W końcu doszli do tafli lodowiska, by wziąć udział w wyścigu, co do którego nie był pewien, czy jeszcze go obchodził; błądził spojrzeniem, gubił się w myślach, nieświadomie oddzielając się od innych grubym murem. Stanął do kolejki po łyżwy, przelotnie życzył Margaux powodzenia (nie omieszkując przy tym wspomnieć, że i tak z nią wygra - nawet pomimo połamanych nóg), po czym ustawił się na linii startu, oczekując na rozpoczęcie wyścigu.
Ale myślami był daleko, daleko stamtąd.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Nie podobało mu się to. Wcale.
Najchętniej zrezygnowałby z dalszego udziału w zabawach, bo i tak nie potrafił się skupić na niczym poza rozmyślaniem; pojedynczy wypity kieliszek szampana (przechodził samego siebie, wykazując się wstrzemięźliwością) nie potrafił odgonić niepokoju, który sprawił, że nie był do końca świadomy, dokąd idzie.
Trzeba porozmawiać z Zakonem. Poruszyć temat przemówienia.
Tak bardzo mu się to nie podobało.
W końcu doszli do tafli lodowiska, by wziąć udział w wyścigu, co do którego nie był pewien, czy jeszcze go obchodził; błądził spojrzeniem, gubił się w myślach, nieświadomie oddzielając się od innych grubym murem. Stanął do kolejki po łyżwy, przelotnie życzył Margaux powodzenia (nie omieszkując przy tym wspomnieć, że i tak z nią wygra - nawet pomimo połamanych nóg), po czym ustawił się na linii startu, oczekując na rozpoczęcie wyścigu.
Ale myślami był daleko, daleko stamtąd.
[bylobrzydkobedzieladnie]
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
Ostatnio zmieniony przez Garrett Weasley dnia 06.07.16 16:55, w całości zmieniany 1 raz
Razem z białowłosą dziewczyną idę na lodowisko, licząc, że nie przyciągnie ona na nas kolejnych ataków niedorozwojów umysłowych. Spacer odbywa się jednak bez przeszkód i po chwili docieramy na miejsce, a naszym oczom ukazuje się przygotowany tor. Rzadko czuję się niepewnie, toteż nie truchleję ani na moment, choć przecież to będzie... który raz, kiedy ubieram łyżwy na nogi? Wolę się do tego nie przyznawać: panowie z wypożyczalni szybko znajdują mój numer (pewnie dlatego, że ładnie się do nich uśmiecham), te pasują jak ulał, więc razem z Monique ustawiam się na linii startu, już odrobinę zniecierpliwiona. Na razie nic nie wskazuje na to, by wyścig miał się wkrótce rozpocząć... Wzdycham ciężko i kieruję spojrzenie na jakąś kobietę, której uporczywie przygląda się Monique.
-Kto to? - pytam się Moni, bo nie obchodzi mnie przecież, czy w jej oczach wyjdę na ignorantkę. Zapewne to pierwszy i ostatni raz, kiedy się widzimy, więc może o mnie myśleć co chce.
-Kto to? - pytam się Moni, bo nie obchodzi mnie przecież, czy w jej oczach wyjdę na ignorantkę. Zapewne to pierwszy i ostatni raz, kiedy się widzimy, więc może o mnie myśleć co chce.
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Nieaktywni
Nie za bardzo wiedział jak dotarł na taflę. Opary Ognistej nie przesłaniały mu widoku - był odporny na działanie alkoholu dzięki zaprawieniu w pijackich bojach na Nokturnie - tak samo jak szara mgła z papierosowego dymu. Powietrze skrzyło się nieznośną przejrzystością, odbijając w chmurkach mrozu taflę lodowiska. Albo odwrotnie? Wright wydawał się obojętny na uroki sylwestrowej nocy. Chwilowe wyrwanie z marazmu przez Minnie nie trwało długo i Benjamin pojawiał się na linii startowej z tym samym wyrazem nieco zdezorientowanej niechęci. Ominął jak najdalej błyszczące bielą włosy Harriett, dystansując się także od rudej czupryny przyjaciela - nie miał ochoty na żadne rozmowy. Chciał skupić się wyłącznie na wyścigu, zawiązaniu mocno łyżew i krótkiej rozgrzewce, mającej przygotować go na lodowiskowe starcia. Wysiłek fizyczny zawsze pomagał w ukojeniu psychiki, dlatego Ben wyrzucał z umysłu niewesołe myśli, przyglądając się rozpościerającemu się przed nimi torowi przeszkód.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wciąż się uśmiechała, mieszając się ze zgromadzonymi na tafli zawodnikami, choć serce biło jej niespokojnie, a zaczerwienione od mrozu policzki stały się jakby bledsze. Po sylwestrowej beztrosce, która towarzyszyła jej przez cały wieczór, nie pozostał nawet ślad; rozproszyła się wśród wirujących płatków śniegu i nawet imponujący pokaz fajerwerków nie potrafił już zmazać złego przeczucia, które pozostawiło po sobie noworoczne przemówienie minister magii. Wiążąc łyżwy, czuła na sobie zaniepokojone spojrzenie błękitnych oczu i głównie dlatego dołożyła wszelkich starań, żeby powstrzymać ręce przed drżeniem oraz wargi przed nerwowym zaciskaniem. Przekomarzając się z Garrettem wesoło, rzucając zabawnym komentarzem na temat jego połamanych nóg i obiecując, że w razie czego poskłada go do kupy, udawała, że nie zauważyła antymugolskiego wydźwięku, przelewającego się przez każdą linijkę oficjalnej przemowy.
Doskonale wiedziała, że nie oszukała w ten sposób nikogo.
Ustawiła się na linii startu, próbując wykrzesać z siebie chociaż cząstkę poprzedniego entuzjazmu; uśmiechnęła się ciepło w stronę Harriett, pomachała przyjaźnie Benowi i posłała całusa Minnie. W innych okolicznościach być może przejęłaby się profesjonalnym poziomem co poniektórych uczestników wyścigu, ale teraz, prawdę mówiąc, marzyła tylko o tym, żeby się skończył – co prawda nie podejrzewała, że coś mogłoby jej zagrozić na placu pełnym ludzi, ale nie potrafiła strząsnąć z siebie tego dziwnego wrażenia odsłonięcia i oddałaby wiele, żeby znaleźć się już w czterech ścianach ciepłego mieszkania.
Doskonale wiedziała, że nie oszukała w ten sposób nikogo.
Ustawiła się na linii startu, próbując wykrzesać z siebie chociaż cząstkę poprzedniego entuzjazmu; uśmiechnęła się ciepło w stronę Harriett, pomachała przyjaźnie Benowi i posłała całusa Minnie. W innych okolicznościach być może przejęłaby się profesjonalnym poziomem co poniektórych uczestników wyścigu, ale teraz, prawdę mówiąc, marzyła tylko o tym, żeby się skończył – co prawda nie podejrzewała, że coś mogłoby jej zagrozić na placu pełnym ludzi, ale nie potrafiła strząsnąć z siebie tego dziwnego wrażenia odsłonięcia i oddałaby wiele, żeby znaleźć się już w czterech ścianach ciepłego mieszkania.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Nie był pewien do samego końca, czy w ogóle uczestniczyć w łyżwiarskim wyścigu. Z jednej strony - nadal szumiało mu w głowie od natłoku wrażeń podczas ceremonii ślubnej Franka i Teddy, a potem...gniewnie marszcząc brwi usłyszał o czym mówiła Minister Magii. Nie dowierzał wypuszczanym z ust kobiety słowom i tym mocniej utrwalał przekonanie, że niestety nie mylił się w pierwszej ocenie, którą zasugerował podczas ostatniego spotkania w Zakonie. pani Wilhelma nie mogła przecież z tak radosnym entuzjazmem opowiadać o rzeczach, które burzyły coraz mocniej i dzieliły czarodziejski świat. Prawie zgrzytną zębami, opuszczając przemowę i wzrokiem wbitym w przestrzeń powędrował na miejsce startu. I był pewien, że nie tylko on miał podobne wrażenia, dlatego - na sylwestrowym konkursie pojawił się w większej potrzebie czujności, jakby przewidywał zamieszanie. Zatrzymał się w pobliży toru przeszkód, przeczesując spojrzeniem zbierających się zawodników i nierówne otoczenie. Szukał jakichkolwiek oznak zagrożenia, zapominając całkowicie, że nie był w pracy. Słyszał głośnie drgania melodii płynącej gdzieś z oddali i łomoczące w uszach dudnienie serca wieszczące adrenalinowy skok. Miał jednak cichą, tląca się jeszcze nadzieję, że jego aurorskie przewrażliwienie, nie zapowiadało większych kłopotów. Ale dziś - nic nie toczyło się wedle jakiegokolwiek pisanego schematu, więc - musiał pilnować tak siebie, jak i innych, odnotowując narastającą odpowiedzialność za zebranych, by w razie konieczności, móc działać. Pytanie tylko brzmiało - czy tylko w zabawie, czy miało wydarzyć się coś więcej.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Rok 1955 skończył się wspaniale. W drodze na główny plac, Florence wciąż ocierała policzki z gorących łez wzruszenia. Ściskała w dłoni wyczarowany przez siebie bukiet i nie mogła nacieszyć się szczęściem swoich bliskich. Choć zwykle była tą która mówi najwięcej, milczała prawie przez całą drogę, zbyt poruszona, by wydobyć z siebie coś więcej niż zdawkowe noworoczne życzenia dla przyjaciół. Jej serce wypełniała radość, gdy stała na środku placu, otoczona przez najbliższe sobie osoby i razem z nimi odliczała ostatnie sekundy roku. Później niebo wybuchło wszystkimi znanymi jej kolorami, a zimny szampan lał się strumieniami.
Na tym jednak skończyła się dobra zabawa. Jej wspaniały nastrój zrujnowała doszczętnie przemowa pani pożal-się-Merlinie-Minister. Wcześniejszą radość zastąpiła irytacja w równych proporcjach wymieszana z niepokojem. Jeśli jakimś cudem mogłaby jeszcze wątpić w misję Zakonu Feniksa, teraz z pewnością by przestała. Nie doczekała nawet do końca przemówienia. Szybko przepchnęła się przez tłum i odeszła byle dalej od sceny - obawiając się, że lada moment mogłaby rzucić swoim kieliszkiem w uśmiechniętą szefową Ministerstwa. A to przecież byłby bardzo zły pomysł...
Przybyła na tor nieco wcześniej niż inni, ale nie mogła ustać w miejscu. Żeby rozchodzić złość, przespacerowała się do parku i z powrotem. Lodowaty wiatr nieco ostudził gotującą się w niej krew, ale nic nie mogło jej już zwrócić wcześniejszego szampańskiego nastroju. Dość poważnie zamarzyła o powrocie do domu. Albo chociaż o przeniesieniu imprezy do Dziurawego Kotła, gdzie mogliby w cieple i spokoju opić świeżo zawarty związek państwa Carter (i na moment zapomnieć o tym naprawdę przerażającym przemówieniu). Brakowało jej chęci do współzawodnictwa, ale i tak stanęła w kolejce po łyżwy. Kiedy miała je już na nogach, pozostało jej tylko wejść na lód. Zima była jej najmniej ulubioną porą roku, więc nie była mistrzynią w żadnym z zimowych sportów. Lubiła jednak łyżwy, bo przypominały jej o matce, która poruszała się na nich z niedościgłym wdziękiem. Brała udział w wyścigu głównie po to, by uczcić pamięć pani Fortescue.
Zrobiła na lodzie małą ósemkę na rozgrzewkę, a potem podjechała w stronę linii startu. Gdzieś po drodze uśmiechnęła się słabo do Garretta i Margaux (nie próbując się specjalnie kryć ze swoim ponurym nastrojem); pomachała też do Samuela, ale na tym jej interakcje z otoczeniem się zakończyły.
Na tym jednak skończyła się dobra zabawa. Jej wspaniały nastrój zrujnowała doszczętnie przemowa pani pożal-się-Merlinie-Minister. Wcześniejszą radość zastąpiła irytacja w równych proporcjach wymieszana z niepokojem. Jeśli jakimś cudem mogłaby jeszcze wątpić w misję Zakonu Feniksa, teraz z pewnością by przestała. Nie doczekała nawet do końca przemówienia. Szybko przepchnęła się przez tłum i odeszła byle dalej od sceny - obawiając się, że lada moment mogłaby rzucić swoim kieliszkiem w uśmiechniętą szefową Ministerstwa. A to przecież byłby bardzo zły pomysł...
Przybyła na tor nieco wcześniej niż inni, ale nie mogła ustać w miejscu. Żeby rozchodzić złość, przespacerowała się do parku i z powrotem. Lodowaty wiatr nieco ostudził gotującą się w niej krew, ale nic nie mogło jej już zwrócić wcześniejszego szampańskiego nastroju. Dość poważnie zamarzyła o powrocie do domu. Albo chociaż o przeniesieniu imprezy do Dziurawego Kotła, gdzie mogliby w cieple i spokoju opić świeżo zawarty związek państwa Carter (i na moment zapomnieć o tym naprawdę przerażającym przemówieniu). Brakowało jej chęci do współzawodnictwa, ale i tak stanęła w kolejce po łyżwy. Kiedy miała je już na nogach, pozostało jej tylko wejść na lód. Zima była jej najmniej ulubioną porą roku, więc nie była mistrzynią w żadnym z zimowych sportów. Lubiła jednak łyżwy, bo przypominały jej o matce, która poruszała się na nich z niedościgłym wdziękiem. Brała udział w wyścigu głównie po to, by uczcić pamięć pani Fortescue.
Zrobiła na lodzie małą ósemkę na rozgrzewkę, a potem podjechała w stronę linii startu. Gdzieś po drodze uśmiechnęła się słabo do Garretta i Margaux (nie próbując się specjalnie kryć ze swoim ponurym nastrojem); pomachała też do Samuela, ale na tym jej interakcje z otoczeniem się zakończyły.
I wish you were the one
Florence G. Fortescue
Zawód : współwłaścicielka lodziarni
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Sometimes the only payoff for having any faith - is when it’s tested again and again everyday
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Silna, zwarta i gotowa: Minnie pojawiła się na linii startu toru przeszkód chwilę przed czasem, witając się kolejno z napotkanymi Zakonnikami. Wspaniale było ich spotkać tutaj tak tłumnie - być może samotny sylwester nie musiał być wcale aż tak zły? Trzymała łyżwy przewieszone przez ramię za sznurówki, nie słyszała przemowy Minister Magii, spędzając ten czas gdzie indziej; nie żałowała, nie miała najlepszego zdania o pani minister, a jej przemówienie z pewnością zostanie wydrukowane w Proroku, choć pogłoski, jakie mimowolnie słyszała wśród rozmawiających czarodziejów, wydawały się naprawdę ponure i okropne. Nie miała jednak czasu, żeby dopytać o szczegóły, które, notabene, wydawały się coraz to bardziej intrygujące - na swój iście przerażający sposób. Pogłoski o jej szaleństwie z dnia na dzień wydawały się coraz to bardziej wiarygodne. Zgoła odmienne były plotki o minionym ślubie w kasztanowym parku, szczęście innych zawsze radowało również innych!
Przysiadła na jednej z ławeczek, zgarniając dłonią nieco śnieżnego puchu i zdjęła buty, wsuwając stopy w łyżwy, mocno je sznurując. W przeciwieństwie do zabawy w lepienie bałwanków, tutaj nie liczyła na wielkie zwycięstwo, chciała wziąć udział w zabawie dla samej siebie. Lubiła łyżwy, a długi tor wydawał się doskonałą atrakcją i pięknym miejscem, z którego można będzie podziwiać kolejne wystrzeliwane fajerwerki. Po prostu - uciec myślami, zapomnieć. Odpocząć. Sznurując łyżwy, odnalazła wśród uczestników dziewczynę, której figury obserwowała na zamarzniętej tafli jeziora, zanim podeszła do Bena. Miło będzie znów zobaczyć, jak sunie po lodzie. Była też Bleach, z którą lepiła bałwanka. I naprawdę dużo osób z Zakonu. Już z łyżwami na nogach prześlizgnęła się na linię mety.
Przysiadła na jednej z ławeczek, zgarniając dłonią nieco śnieżnego puchu i zdjęła buty, wsuwając stopy w łyżwy, mocno je sznurując. W przeciwieństwie do zabawy w lepienie bałwanków, tutaj nie liczyła na wielkie zwycięstwo, chciała wziąć udział w zabawie dla samej siebie. Lubiła łyżwy, a długi tor wydawał się doskonałą atrakcją i pięknym miejscem, z którego można będzie podziwiać kolejne wystrzeliwane fajerwerki. Po prostu - uciec myślami, zapomnieć. Odpocząć. Sznurując łyżwy, odnalazła wśród uczestników dziewczynę, której figury obserwowała na zamarzniętej tafli jeziora, zanim podeszła do Bena. Miło będzie znów zobaczyć, jak sunie po lodzie. Była też Bleach, z którą lepiła bałwanka. I naprawdę dużo osób z Zakonu. Już z łyżwami na nogach prześlizgnęła się na linię mety.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
Podobno to całe noworoczne przemówienie to jakaś niezwykle istotna sprawa. Prawdopodobnie powinienem posłuchać go uważnie, w końcu pracuję z ramienia Ministerstwa. Niestety niespecjalnie byłem w nastroju na uważne słuchanie, a nawet świętowanie Nowego Roku. Prawda jest taka, że z pewnego swojego świetnego planu zmieniałem się powoli w kłębek nerwów. Nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem i wątpliwości stopniowo rozwijały we mnie swoje korzenie. Wszak cała ta spontaniczność raczej nie należała do moich czołowych cech. Chociaż umiałem tak działać, w końcu w pracy aurora nie ma zbyt wiele miejsca na dokładne rozważanie wszystkich kroków, to i tak wolałem postępować ostrożnie, najlepiej ze stuprocentową gwarancją sukcesu.
Cóż jednak zrobić, stało się, słowa padły. Pozostawało mi mieć nadzieję, że wszystko rzeczywiście potoczy się według mojej myśli. Trochę nieprzytomnie z tego wszystkiego pojawiłem się na linii startu wyścigu. Może chociaż na chwilę oczyści to mój umysł i wtedy wszystko pójdzie dobrze. Dodawałem sobie w ten sposób otuchy, a jeszcze więcej jej dało mi ujrzenie w tłumie rudej głowy, która mogła należeć tylko do jednej osoby.
- A ty nie na tym fantastycznym spotkanku szlachty? - pytam znienacka pojawiając się obok niego. Moja dłoń gwałtownie ląduje na ramieniu Garretta, a ja szczerzę zęby w powitalnym uśmiechu. Skoro muszę patrzyć na mojego uroczego znajomego z pracy to nie mogę jednocześnie przeszukiwać tłumu w poszukiwaniu Amelle, cudownie sobie to wymyśliłem. Nawet nie specjalnie zależy mi na odpowiedzi Weasleya, bo wydaje mi się, że minę ma jakąś nietęgą. Po prostu cieszę się, że mogę chwilę lub dwie poudawać, że się nie stresuję. Sprawdzam, czy na pewno dobrze zasznurowałem łyżwy, aby nie wywinąć widowiskowego orła już na samym początku. Niech to już się zacznie. I najlepiej już skończy.
Cóż jednak zrobić, stało się, słowa padły. Pozostawało mi mieć nadzieję, że wszystko rzeczywiście potoczy się według mojej myśli. Trochę nieprzytomnie z tego wszystkiego pojawiłem się na linii startu wyścigu. Może chociaż na chwilę oczyści to mój umysł i wtedy wszystko pójdzie dobrze. Dodawałem sobie w ten sposób otuchy, a jeszcze więcej jej dało mi ujrzenie w tłumie rudej głowy, która mogła należeć tylko do jednej osoby.
- A ty nie na tym fantastycznym spotkanku szlachty? - pytam znienacka pojawiając się obok niego. Moja dłoń gwałtownie ląduje na ramieniu Garretta, a ja szczerzę zęby w powitalnym uśmiechu. Skoro muszę patrzyć na mojego uroczego znajomego z pracy to nie mogę jednocześnie przeszukiwać tłumu w poszukiwaniu Amelle, cudownie sobie to wymyśliłem. Nawet nie specjalnie zależy mi na odpowiedzi Weasleya, bo wydaje mi się, że minę ma jakąś nietęgą. Po prostu cieszę się, że mogę chwilę lub dwie poudawać, że się nie stresuję. Sprawdzam, czy na pewno dobrze zasznurowałem łyżwy, aby nie wywinąć widowiskowego orła już na samym początku. Niech to już się zacznie. I najlepiej już skończy.
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 1 z 18 • 1, 2, 3 ... 9 ... 18
Tor przeszkód
Szybka odpowiedź