Sala balowa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Sala balowa
Okazała sala balowa w rezydencji Lady Adelaide Nott gościła niejeden sabat. To jedno z ważniejszych miejsc dla młodych szlachciców, bowiem każdy, kto pragnie zaistnieć w świecie arystokracji musi choć raz zatańczyć na marmurach Hampton Court. Sala jest bardzo jasna, z akcentami kolorystycznymi charakterystycznymi dla rodu Nottów; na podwyższeniu w jednym z rogów sali stoją instrumenty gotowe zagrać najpiękniejszą muzykę do tańca, znajdująca się na półpiętrze arkada, na którą prowadzą szerokie i kręte marmurowe schody umożliwia dogodne obserwowanie parkietu, a gdzie nie gdzie pod ścianami stoją sofy o skórzanych obiciach, zapraszające zmęczonych tancerzy do chwili wypoczynku. Jednak zdecydowanie najbardziej kunsztowny element wystroju stanowią bogate żyrandole, mieniące się tysiącami kryształów umieszczonych na ramionach ze szczerego złota.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
The member 'Isabelle Carrow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
- Strój przedstawia topielicę, pośród których najsłynniejszą niewątpliwie była Ofelia; brawa dla młodej damy! - Lady Nott tymczasem położyła dłoń na ramieniu Zachary'ego, by zajął miejsce na parkiecie.
Junona otrzymuje punkt za odgadnięcie właściwej odpowiedzi, Elaine za to, że jej strój został odgadnięty. Zachary oraz wybrana przez niego partnerka mają na odpis 48 godzin, pozostali mają 72 godziny od odpisu ostatniej postaci z pary (lub od upływu 48-godzinnego terminu) na odgadnięcie właściwych odpowiedzi.
Osoby chętne i przygotowane na prezentację swojego stroju proszone są o zgłaszanie się drogą pw do mg prowadzącego (Tristana).
Junona otrzymuje punkt za odgadnięcie właściwej odpowiedzi, Elaine za to, że jej strój został odgadnięty. Zachary oraz wybrana przez niego partnerka mają na odpis 48 godzin, pozostali mają 72 godziny od odpisu ostatniej postaci z pary (lub od upływu 48-godzinnego terminu) na odgadnięcie właściwych odpowiedzi.
Osoby chętne i przygotowane na prezentację swojego stroju proszone są o zgłaszanie się drogą pw do mg prowadzącego (Tristana).
Spokój towarzyszył mu, gdy stał pośród tłumu oczekującego na otwarcie zimowego balu. Maska skrywała twarz podobnie jak wszystkich innych; nie korzystał jednak z okazji i nie wpatrywał się bezczelnie w każde oblicze. Obojętnie wodził wzrokiem, mając baczenie jedynie na własne bezpieczeństwo. Choć anomalie dobiegły końca, nie mógł mieć całkowitej pewności, że tak podniosłe wydarzenie nie stanie się miejscem tragedii. Mnogość katastrof w ostatnich miesiącach nie napawała go entuzjazmem skrzętnie skrywanym za porcelanową maską. Obojętne spojrzenie nie przejawiało ni ekscytacji, ni strachu; wodził wzrokiem za co atrakcyjniejszymi przebraniami oraz pomniejszymi wydarzeniami mającymi miejsce jeszcze w holu, by po zawitaniu gospodyni podążyć jedynie za barwnym pochodem postaci, swoje miejsce odnajdując w zasadzie gdziekolwiek, wędrując za innymi dość obojętnie.
Znalazłszy się w środku sali balowej, przez moment podziwiał wystrój tego miejsca, na znacznie dłużej zatrzymując się spojrzeniem na tańczących parach. Uważnie obserwował kroki stawiane przez kolejne pary, zapamiętując je, porównując do tych, które sam stawiał na gorących piaskach pustyni. Niemal natychmiast uznał je za dość dziwne, nie mając w sobie dość zaparcia, by odebrać lekcje tańca. Choć bywał na angielskich salonach dostatecznie długo i często, nie przyjął tej lekcji właściwie. Skryty za maską mógł jedynie przynieść wstyd samemu sobie, świadom tego, że tożsamość skrytą za porcelaną znała jedynie gospodyni. Poza nim nie było nikogo spośród rodu. Powitanie lady Nott jasno zaznaczyło priorytety nestora, a jego samego uczyniło tym, który wypowiadał się w jak najlepszym interesie rodziny. Konsekwencje, które miał za to ponieść, traktował jako coś, co miało nadejść; w przypadku balu były jednak nieco przesadzone. Bal, na którym żegnali okrucieństwa roku i radośnie witali kolejny, traktował jako zabawę, nie polityczne zapędy, toteż wyzbywał się ich. Miał jednak na uwadze fakt, że finalnie nie da się uniknąć tego w tak wielkim zgromadzeniu. Wystarczyło zaledwie tknąć słowem wrażliwej kwestii, by wpaść w pułapkę. Póki co, na jego szczęście, gospodyni wiodła prym, rozpoczynając zabawę w odgadywanie strojów.
Miejsce, które zajął Zachary znajdowało się dość na uboczu. Znajdowanie się w blasku światła było mu na rękę jedynie w Egipcie, gdzie rzeczywiście słoneczne promienie mieniły jego skórę. Tutaj, w zamkniętej komnacie balowej był jednym z wielu gości zaproszonych na uroczystości. W obecnej sytuacji był niemal w stanie wyrecytować z pamięci każde słowo, które przekazała mu lady Nott. Jej uszczypliwości pragnął potraktować jako najczystszą w świecie obrazę, lecz nie potrafił. Ubawił się przednio, nawet teraz na jego twarzy błądził uśmiech, gdy przypominał sobie list z zaproszeniem. Dołączony doń bilecik wydał mu się abstrakcyjny. Miał wiele wątpliwości, czy motyw przebrania był jedynie kolejnym świadomym przytykiem. Niewątpliwie zgromadzona tu śmietanka towarzyska odgadnie przebranie, które na siebie włożył wraz z tabunem służących mających zapewnić całkowitą wiarygodność. Stojąc pośród innych przysłuchiwał się kolejnym spostrzeżeniom padającym w stronę par wybranych przez gospodynię. Nie brał udziału w zabawie, jeszcze. Nie miał w sobie dostatecznie dużo chęci, by samemu zaproponować nazwę przebrania, ale obserwacja zabawy była dla niego wystarczającą rozrywką. Do momentu, w którym lady Nott nie stanęła przy nim i nie położyła dłoni na ramieniu, wskazując go jako następnego. Poczynił zaledwie pół kroku w stronę parkietu, wyciągając ramię ku stojącej opodal przebranej damie.
— Pani — zwrócił się ku niej, lekko pochylając głowę i zapraszając na parkiet, by w jej towarzystwie znaleźć się na środku, w centrum uwagi tych, którym zależało na zwycięstwie, samemu spoglądając jedynie przez szpary w masce na damę przed nim. Były dość wąskie, jakby zmrużone, ale pozwalały mu swobodnie widzieć. Porcelana zakrywała niemal całą głowę, mając imitować postać pozbawioną włosów. W swym pierwszym wyrazie nie różniła się zbytnio od ludzkiego wyrazu widzianego na co dzień, choć była całkowicie niebieska i miała lekko odstające, spiczaste uszy; ozdobiona nieco jaśniejszymi pociągnięciami pędzla, by miała jak najbardziej realny, nieco demoniczny wyraz mający przerazić tego, kto nieroztropnie zbliży się. Niemal cała jego szata podążała tym samym, niebieskim odcieniem. Koszula upięta pod samą szyję, uwydatniająca każdy detal ciała skryty pod materiałem. Mankiety zachodziły pod szerokie, złote obręcze ciasno zaciśnięte na nadgarstkach, pełne runicznych zdobień niby klątwa. Z obu zwisały krótkie, złote, urwane łańcuchy, brzdękające, gdy się poruszał. Spodnie były nieco luźniejsze, spięte złotym pasem z identycznymi zdobieniami kończyły się tuż pod kostkami i również były zaciśnięte obręczami z obciętymi łańcuchami. Demon, który imitował człowieka, chodził w płaskich, złotych butach z noskami ostro zagiętymi ku górze. Dość lekko stawiał kroki w tańcu, jakby w ogóle nie dotykał ziemi, a jeśli to robił, czynił z wyraźną obawą o własne zdrowie. O zdrowie tańczącej z nim towarzyszki nie martwił się w ogóle. Potrafił w końcu o to zadbać.
Znalazłszy się w środku sali balowej, przez moment podziwiał wystrój tego miejsca, na znacznie dłużej zatrzymując się spojrzeniem na tańczących parach. Uważnie obserwował kroki stawiane przez kolejne pary, zapamiętując je, porównując do tych, które sam stawiał na gorących piaskach pustyni. Niemal natychmiast uznał je za dość dziwne, nie mając w sobie dość zaparcia, by odebrać lekcje tańca. Choć bywał na angielskich salonach dostatecznie długo i często, nie przyjął tej lekcji właściwie. Skryty za maską mógł jedynie przynieść wstyd samemu sobie, świadom tego, że tożsamość skrytą za porcelaną znała jedynie gospodyni. Poza nim nie było nikogo spośród rodu. Powitanie lady Nott jasno zaznaczyło priorytety nestora, a jego samego uczyniło tym, który wypowiadał się w jak najlepszym interesie rodziny. Konsekwencje, które miał za to ponieść, traktował jako coś, co miało nadejść; w przypadku balu były jednak nieco przesadzone. Bal, na którym żegnali okrucieństwa roku i radośnie witali kolejny, traktował jako zabawę, nie polityczne zapędy, toteż wyzbywał się ich. Miał jednak na uwadze fakt, że finalnie nie da się uniknąć tego w tak wielkim zgromadzeniu. Wystarczyło zaledwie tknąć słowem wrażliwej kwestii, by wpaść w pułapkę. Póki co, na jego szczęście, gospodyni wiodła prym, rozpoczynając zabawę w odgadywanie strojów.
Miejsce, które zajął Zachary znajdowało się dość na uboczu. Znajdowanie się w blasku światła było mu na rękę jedynie w Egipcie, gdzie rzeczywiście słoneczne promienie mieniły jego skórę. Tutaj, w zamkniętej komnacie balowej był jednym z wielu gości zaproszonych na uroczystości. W obecnej sytuacji był niemal w stanie wyrecytować z pamięci każde słowo, które przekazała mu lady Nott. Jej uszczypliwości pragnął potraktować jako najczystszą w świecie obrazę, lecz nie potrafił. Ubawił się przednio, nawet teraz na jego twarzy błądził uśmiech, gdy przypominał sobie list z zaproszeniem. Dołączony doń bilecik wydał mu się abstrakcyjny. Miał wiele wątpliwości, czy motyw przebrania był jedynie kolejnym świadomym przytykiem. Niewątpliwie zgromadzona tu śmietanka towarzyska odgadnie przebranie, które na siebie włożył wraz z tabunem służących mających zapewnić całkowitą wiarygodność. Stojąc pośród innych przysłuchiwał się kolejnym spostrzeżeniom padającym w stronę par wybranych przez gospodynię. Nie brał udziału w zabawie, jeszcze. Nie miał w sobie dostatecznie dużo chęci, by samemu zaproponować nazwę przebrania, ale obserwacja zabawy była dla niego wystarczającą rozrywką. Do momentu, w którym lady Nott nie stanęła przy nim i nie położyła dłoni na ramieniu, wskazując go jako następnego. Poczynił zaledwie pół kroku w stronę parkietu, wyciągając ramię ku stojącej opodal przebranej damie.
— Pani — zwrócił się ku niej, lekko pochylając głowę i zapraszając na parkiet, by w jej towarzystwie znaleźć się na środku, w centrum uwagi tych, którym zależało na zwycięstwie, samemu spoglądając jedynie przez szpary w masce na damę przed nim. Były dość wąskie, jakby zmrużone, ale pozwalały mu swobodnie widzieć. Porcelana zakrywała niemal całą głowę, mając imitować postać pozbawioną włosów. W swym pierwszym wyrazie nie różniła się zbytnio od ludzkiego wyrazu widzianego na co dzień, choć była całkowicie niebieska i miała lekko odstające, spiczaste uszy; ozdobiona nieco jaśniejszymi pociągnięciami pędzla, by miała jak najbardziej realny, nieco demoniczny wyraz mający przerazić tego, kto nieroztropnie zbliży się. Niemal cała jego szata podążała tym samym, niebieskim odcieniem. Koszula upięta pod samą szyję, uwydatniająca każdy detal ciała skryty pod materiałem. Mankiety zachodziły pod szerokie, złote obręcze ciasno zaciśnięte na nadgarstkach, pełne runicznych zdobień niby klątwa. Z obu zwisały krótkie, złote, urwane łańcuchy, brzdękające, gdy się poruszał. Spodnie były nieco luźniejsze, spięte złotym pasem z identycznymi zdobieniami kończyły się tuż pod kostkami i również były zaciśnięte obręczami z obciętymi łańcuchami. Demon, który imitował człowieka, chodził w płaskich, złotych butach z noskami ostro zagiętymi ku górze. Dość lekko stawiał kroki w tańcu, jakby w ogóle nie dotykał ziemi, a jeśli to robił, czynił z wyraźną obawą o własne zdrowie. O zdrowie tańczącej z nim towarzyszki nie martwił się w ogóle. Potrafił w końcu o to zadbać.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jeszcze nie zdążyła się ucieszyć ze swojej małej wygranej, gdy okazało się, że to ona ma wejść teraz na scenę. W pierwszej chwili chciała odmówić i nie ważne, że jeszcze kilka minut temu rozważała swoje pojawienie się na scenie. To, co działo się obecnie w głowie młodej lady, Travers można było porównać do wielkiej bitwy pomiędzy dwoma wrogimi obozami. Jeden z nich optował za natychmiastową ucieczkom nie zważając na możliwe następstw w postaci okropnego upokorzenia. Drugi z nich na jednym sztandarze niósł honor a na drugim, co prawa mało rycerskie hasło, ale idealnie oddające problematykę całej sytuacji a mianowicie, „co ci szkodzi”. Każda możliwość niosła za sobą szansę sporego upokorzenia. Jednak mimo wszystko bardziej prawdopodobne było, że straci zęby uciekając niż wchodząc na scenę. W razie czego przecież zawsze mogło to być jej ostatnie publiczne wystąpienie. Słyszała o ludziach, którzy twierdzą, że nie mogą opuścić własnych domów. Przy odrobinie auto perswazji Juno spokojnie mogła stać się jedną z tych osób.
Ciężko powiedzieć czy zachowaniem Juno kierowało szlacheckie wychowanie czy też chęć spróbowania nieznanego, ale w końcu skinęła głową w geście zgody. Żadne słowa nie były potrzebne, może to i lepiej, na tym etapie nie było jeszcze wiadomo czy zdołałaby cokolwiek wykrztusić. Ruszyła ze swoim towarzyszem w kierunku sceny. Trzeba było przyznać, że w porównaniu do jej typowego zachowania była bardzo spokojna i pewna siebie. Może to kwestia stroju, w, którym mimo wszystko czuła się bardzo swobodnie. Miała na sobie srebrno niebieską suknię z krótki trenem ozdobionym delikatnymi błyszczącymi kamieniami. Podobne ozdoby znajdowały się również na szerokich rękawach, których materiał delikatnie spływał wzdłuż tułowia. Choć suknia było mocno opięta w pasie nie krępowało to w żaden sposób ruchów młodej arystokratki. Dlatego gdy oboje stanęli na scenie i rozpoczęła się prezentacja strojów Juno bez żadnych przeszkód poddała się dźwiękom muzyki oraz oczywiście woli partnera. Dopiero podczas tańca można było dojrzeć, że jej pantofle są zrobione z bardzo cienkiego materiału dając niemal złudzenie, że młoda dama jest bosa. Jutro prawdopodobnie nie będzie mogła tego wytłumaczyć, ale nie wahała się patrzeć wprost na swojego partnera. Uśmiechała się, choć spod prostej porcelanowej maski, która swoim wyglądem przypominała twarze antycznych posągów, nie można było tego dostrzec. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się nawet myśl, że może powinna wziąć pod uwagę sugestię lady Nott i częściej brać udział w podobnych wydarzeniach. To naprawdę niesamowite co przebranie może zrobić z człowiekiem. Młoda panna Travers dopiero zaczynała rozumieć ile może dać przybranie innej twarzy zaledwie na kilka godzin. To prawda,że większość jej rówieśniczek przyswaja podobne lekcje już w dzieciństwie ale przecież nigdy nie jest za późno na naukę.
Ciężko powiedzieć czy zachowaniem Juno kierowało szlacheckie wychowanie czy też chęć spróbowania nieznanego, ale w końcu skinęła głową w geście zgody. Żadne słowa nie były potrzebne, może to i lepiej, na tym etapie nie było jeszcze wiadomo czy zdołałaby cokolwiek wykrztusić. Ruszyła ze swoim towarzyszem w kierunku sceny. Trzeba było przyznać, że w porównaniu do jej typowego zachowania była bardzo spokojna i pewna siebie. Może to kwestia stroju, w, którym mimo wszystko czuła się bardzo swobodnie. Miała na sobie srebrno niebieską suknię z krótki trenem ozdobionym delikatnymi błyszczącymi kamieniami. Podobne ozdoby znajdowały się również na szerokich rękawach, których materiał delikatnie spływał wzdłuż tułowia. Choć suknia było mocno opięta w pasie nie krępowało to w żaden sposób ruchów młodej arystokratki. Dlatego gdy oboje stanęli na scenie i rozpoczęła się prezentacja strojów Juno bez żadnych przeszkód poddała się dźwiękom muzyki oraz oczywiście woli partnera. Dopiero podczas tańca można było dojrzeć, że jej pantofle są zrobione z bardzo cienkiego materiału dając niemal złudzenie, że młoda dama jest bosa. Jutro prawdopodobnie nie będzie mogła tego wytłumaczyć, ale nie wahała się patrzeć wprost na swojego partnera. Uśmiechała się, choć spod prostej porcelanowej maski, która swoim wyglądem przypominała twarze antycznych posągów, nie można było tego dostrzec. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się nawet myśl, że może powinna wziąć pod uwagę sugestię lady Nott i częściej brać udział w podobnych wydarzeniach. To naprawdę niesamowite co przebranie może zrobić z człowiekiem. Młoda panna Travers dopiero zaczynała rozumieć ile może dać przybranie innej twarzy zaledwie na kilka godzin. To prawda,że większość jej rówieśniczek przyswaja podobne lekcje już w dzieciństwie ale przecież nigdy nie jest za późno na naukę.
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kiedy zdołał już zaspokoić nieco swoją ciekawość odnośnie salonowych plotek, pozwolił sobie oddalić się od rozmawiających ze sobą o trudnych kobietach lordów i powrócił w pełni do bawiących się osób. Kalambury chyba w bardziej odpowiedni sposób zajmowały jego myśli niż dolegliwości świadczące o złapaniu memortkowych figlii przez jednego ze szlachciców. Był bliski odczucia osobistego tryumfu na myśl, że nie oddawał się popędliwie pożądaniu ja inni, choć nie zawsze było to przez innych traktowane jako atut. Czasem w męskim gronie budził ogromne zdumienie, kiedy nie wykazywał chęci do jak najszybszego udania się do Wenus.
Chyba jednak jego szczęście wyczerpało się. Nawet jeśli rozpoznawał odpowiednie motywy strojów, to jednak odpowiedź wcześniej wypadała z cudzych ust. Te bardziej zagadkowe kreacje sprawiały mu problem, ale pocieszała go myśl, że nie tylko dla niego stanowiły niemałą zagwozdkę. Ze spokojem obserwował jak odgadnięta już para schodzi z parkietu, a kolejna po chwili wstępuje na jej miejsce. Lady Nott odnalazła ofiarę tejże zabawy w kolejnym z lordów, ten z kolei pociągnął do tańca damę, która jeszcze nie miała okazji zaprezentować swojego stroju. Spojrzenie Blacka od razu przyciągnął niebieski odcień towarzyszący męskiej kreacji. To właśnie ten kolor wydawał się najważniejszym elementem, a więc musiał stanowić najbardziej istotną wskazówkę. Niebieska twarz, niebieskie odzienie. Upięta pod samą szyję koszula dawała wrażenie, jakby miała emitować skórę. Istota o niebieskiej skórze. Złote łańcuchy i kajdany wokół nadgarstków i kostek. Czy tylko jemu wydawało się to oczywiste? Zapewne nie, dlatego chciał odpowiedzieć jak najszybciej. Popędliwie wyrzucił z siebie jedno słowo: – Dżin.
Przez to nie zdążył przyjrzeć się uważnie kobiecemu przebraniu, jednak nie miał najwidoczniej do tych wielkiego szczęścia. Wciąż balowe suknie dam wręcz go porażały tym wielkim kunsztem, jaki towarzyszył ich wykonaniu, jakby każda z nich stanowić miała sama w sobie dzieło sztuki, lecz niekoniecznie całkowite bez swojej właścicielki. Najwidoczniej brakowało mu wyczucia, skoro nie pozostawał zagorzałym miłośnikiem podobnej sztuki użytkowej.
Chyba jednak jego szczęście wyczerpało się. Nawet jeśli rozpoznawał odpowiednie motywy strojów, to jednak odpowiedź wcześniej wypadała z cudzych ust. Te bardziej zagadkowe kreacje sprawiały mu problem, ale pocieszała go myśl, że nie tylko dla niego stanowiły niemałą zagwozdkę. Ze spokojem obserwował jak odgadnięta już para schodzi z parkietu, a kolejna po chwili wstępuje na jej miejsce. Lady Nott odnalazła ofiarę tejże zabawy w kolejnym z lordów, ten z kolei pociągnął do tańca damę, która jeszcze nie miała okazji zaprezentować swojego stroju. Spojrzenie Blacka od razu przyciągnął niebieski odcień towarzyszący męskiej kreacji. To właśnie ten kolor wydawał się najważniejszym elementem, a więc musiał stanowić najbardziej istotną wskazówkę. Niebieska twarz, niebieskie odzienie. Upięta pod samą szyję koszula dawała wrażenie, jakby miała emitować skórę. Istota o niebieskiej skórze. Złote łańcuchy i kajdany wokół nadgarstków i kostek. Czy tylko jemu wydawało się to oczywiste? Zapewne nie, dlatego chciał odpowiedzieć jak najszybciej. Popędliwie wyrzucił z siebie jedno słowo: – Dżin.
Przez to nie zdążył przyjrzeć się uważnie kobiecemu przebraniu, jednak nie miał najwidoczniej do tych wielkiego szczęścia. Wciąż balowe suknie dam wręcz go porażały tym wielkim kunsztem, jaki towarzyszył ich wykonaniu, jakby każda z nich stanowić miała sama w sobie dzieło sztuki, lecz niekoniecznie całkowite bez swojej właścicielki. Najwidoczniej brakowało mu wyczucia, skoro nie pozostawał zagorzałym miłośnikiem podobnej sztuki użytkowej.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Zakończyłem swój taniec, po którym bez problemu zostało odgadnięte moje przebranie. Głos mężczyzny, który rozpoznał we mnie bazyliszka brzmiał znajomo. Odszukałem go w tłumie masek, by zapamiętać tę należącą do niego. A potem szybko zwróciłem ponownie całą uwagę na swoją partnerkę w stroju topielicy. Bardzo ładnej skądinąd.
- Dziękuję lady za zaszczycenie mnie tańcem - skłoniłem się przed nią, gdy opuściliśmy środek sali. - Czy w ramach wdzięczności mogę przynieść ci coś, pani, do picia? - Nie łamałem chyba żadnego szlacheckiego protokołu, prawda? Oczywiście oprócz tego związanego z samą moją obecnością na sabacie. Wzrokiem poszukałem tacy z napojami, w razie gdyby moja partnerka w tańcu faktycznie zechciała zwilżyć gardło. W tym czasie na parkiecie nasze miejsce zajęła kolejna para wirująca w tańcu, dwie osoby skryte pod maskami. Mężczyzna w egzotycznym stroju natychmiast obudził w moim umyśle ciąg skojarzeń, który zakończył się na jednej postaci, którą szybko potwierdził jeden z zebranych na sali mężczyzn. Jego partnerka przywdziała podobne barwy.
- Dżin i nimfa? - Zapytałem z delikatnym uśmiechem, którego nie było widać spod maski, ale dało usłyszeć się w moim głosie. Zabawne połączenie w gruncie rzeczy. Płynęli przez środek sali w krokach dość powtarzalnego tańca, które większość obecnych zdawała się znać znacznie lepiej niż ja. Przyglądałem się ich misternych strojom, łowiąc kolejne szczegóły, w które bogaty były wszystkie przebrania. Swojemu także nie poskąpiłem detali, choć w gruncie rzeczy całość była dość prosta, bez dodatkowych udziwnień. Prosta jak wąż, w którego skórze czułem się bardzo wygodnie. Nie miałem pojęcia, co wiedziała o mnie Adelaida, że wybrała dla mnie tak doskonałe przebranie, byłem jej jednak wdzięczny. W skórze dżina albo jeźdźca bez głowy z pewnością nie odnalazłbym się równie dobrze, co tej wężowej. Pasującej nawet do mojego wychudzonego ciała.
- Dziękuję lady za zaszczycenie mnie tańcem - skłoniłem się przed nią, gdy opuściliśmy środek sali. - Czy w ramach wdzięczności mogę przynieść ci coś, pani, do picia? - Nie łamałem chyba żadnego szlacheckiego protokołu, prawda? Oczywiście oprócz tego związanego z samą moją obecnością na sabacie. Wzrokiem poszukałem tacy z napojami, w razie gdyby moja partnerka w tańcu faktycznie zechciała zwilżyć gardło. W tym czasie na parkiecie nasze miejsce zajęła kolejna para wirująca w tańcu, dwie osoby skryte pod maskami. Mężczyzna w egzotycznym stroju natychmiast obudził w moim umyśle ciąg skojarzeń, który zakończył się na jednej postaci, którą szybko potwierdził jeden z zebranych na sali mężczyzn. Jego partnerka przywdziała podobne barwy.
- Dżin i nimfa? - Zapytałem z delikatnym uśmiechem, którego nie było widać spod maski, ale dało usłyszeć się w moim głosie. Zabawne połączenie w gruncie rzeczy. Płynęli przez środek sali w krokach dość powtarzalnego tańca, które większość obecnych zdawała się znać znacznie lepiej niż ja. Przyglądałem się ich misternych strojom, łowiąc kolejne szczegóły, w które bogaty były wszystkie przebrania. Swojemu także nie poskąpiłem detali, choć w gruncie rzeczy całość była dość prosta, bez dodatkowych udziwnień. Prosta jak wąż, w którego skórze czułem się bardzo wygodnie. Nie miałem pojęcia, co wiedziała o mnie Adelaida, że wybrała dla mnie tak doskonałe przebranie, byłem jej jednak wdzięczny. W skórze dżina albo jeźdźca bez głowy z pewnością nie odnalazłbym się równie dobrze, co tej wężowej. Pasującej nawet do mojego wychudzonego ciała.
Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss. The abyss gazes also into you.
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Strój mężczyzny był wspaniały! Nie mogła oderwać spojrzenia od tych egzotycznych akcentów, od tak przedziwnej maski i tych jakże zabawnych, tak nieznanych Isabelli kształtów kryjących stopy lorda. Od razu przyszedł jej do głowy dżin, chociaż przez chwilę wahała się, błądząc między znakomitymi sylwetkami przeróżnych mitologicznych stworów. Podobało jej się to, że był to jeden z nielicznych dotąd lordowskich przebrań, które nie posiadały wyraźnych znamion ponurości, czarnych i mrocznych tkanin. Wiedziała, że mężczyźni lubili kryć się za potężnymi, morderczymi widmami budzącymi grozę, ale z wielką radością przyjęła tym razem zupełnie inne przebranie. A dama? Och, z damą znów był problem. Padały już pierwsze głosy za dżinem, ale dziewczę kryło się w dość tajemniczym stroju. Wyłapywała wyjątkowe elementy kreacji: łączyły jej się te prawie bose stopy skryte w bardzo delikatnych pantoflach z mieniącymi się kamieniami pokrywającymi zarówno część spódnicy jak i rękawy. Obserwując taniec tej pary, starała się dojrzeć też jak najwięcej szczegółów maski. Była dość dziwna, blada. Isabella zrobiła krok do przodu i później przeszła kawałek, by móc się jej przyjrzeć pod innym kątem. Dotąd stroje kobiece sprawiały mnóstwo trudności odgadującej szlachcie. Były to odpowiedzi, po które zresztą sama sięgała, nawiązujące do postaci baletowych, literackich, skupione wokół motywu fantastycznych kobiet, rusałek, wróżek i innych magicznych sylwetek o ludzkich, przepięknych kształtach. Próbowała i tym razem dopasować do siebie te elementy. Zauważyła, że lider tych zgadywanek również nie podał żadnej propozycji dotyczącej tego kobiecego stroju. Bazyliszkowy lord zaś wspomniał o nimfie. To mogła być nimfa, ale Belli zabrakło kilku bardziej charakterystycznych elementów. Srebro i odcienie niebieskiej barwy znów skojarzyły jej się z oceanami, z niebem, ale też nie widziała żadnych śladów wilgoci – tak jak to miało miejsce w przypadku poprzedniego stroju. Kimże była ta piękna towarzyszka dżina? Kamienie przypominały łuski, do tego te stopy… Do tej pory nie udało jej się odgadnąć poprawnie i w dobrym czasie żadnego ze strojów, obawiała się więc, że i teraz zabłądzi bardzo daleko od poprawnego motywu, ale postanowiła mimo to spróbować. Padło na…
– To syrena – odezwała się wreszcie, lekko zaciskając usta w ekscytacji. W tym stroju i z sercem wyrywającym się co rusz do odpowiedzi, jej narzeczony z łatwością ją odnajdzie, ale może jednak będzie miała trochę szczęścia i wcale nie śledził on wydarzeń w balowej sali.
– To syrena – odezwała się wreszcie, lekko zaciskając usta w ekscytacji. W tym stroju i z sercem wyrywającym się co rusz do odpowiedzi, jej narzeczony z łatwością ją odnajdzie, ale może jednak będzie miała trochę szczęścia i wcale nie śledził on wydarzeń w balowej sali.
Czy faktycznie w męskim ubiorze miała chodzić o Oni? Tego demona z japońskiej mitologii, o którym niegdyś Una czytała? Miała ochotę się niemal roześmiać z tego zbiegu okoliczności.
Po ostatniej porażce szybko się pozbierała — w końcu wielu ją motywowało (zwłaszcza kobieta, która pomimo pomyłki przyznała jej rację). Teraz pozostało tylko odgadnąć i upewnić się, co za motyw trafił się tańczącemu obecnie mężczyźnie. Podstawy już miała, więc co ze szczegółami?
Rzekomo demony tego rodzaju mogły być niebieskie — kolor zatem się zgadzał. Spiczaste uszy? Również tutaj były. Materiał stroju w pewnym miejscu natomiast przypominał jej drugą skórę... Czy miał wskazywać, że stworzenie to było częściowo nagie? Najwyraźniej. Złote obręcze i te runiczne dekoracje najprawdopodobniej za to wskazywały na swego rodzaju demona. Wszystko więc układało się w logiczną całość.
Swoją drogą, z tego co wyczytała z przygodowych książek, Oni były przez pewien czas nawet szykanowane... Uważało się je za zło wcielone, wierzono, że powodowały wszędzie, gdzie się zjawiły, choroby i nieszczęścia. Nie wspominając, że w niektórych książkach widywała ich jako tych, którzy porywali duszę złego do szpiku kości delikwenta.
Czy miało to coś wspólnego z tym, kto potencjalnie był właścicielem tego motywu? Długo się nad tym zastanawiała. Nie wiedziała kto to, ale musiał być zapewne niemile przyjmowany w tym społeczeństwie.
Ponadto rzekomo były bardzo lekkie i latały. Aczkolwiek w to akurat Una niezbyt wierzyła. Nie wierzyła nawet, że istota temu podobna w ogóle istnieje. Sceptycznie podchodziła do wszystkiego, co nigdy nie ukazało się jej oczom — może dlatego nigdy nie przyswoiła dostatecznie wiedzy z zakresu opieki nad magicznymi stworzeniami?
Mężczyzna okazał się mieć jednak motyw dżina. Kolejne pudło. Brawo, Una.
Za to kobieta... Czyżby chodziło o hipokampusa? Te kamienie przypominały odrobinę łuski, więc może to właśnie to.
— Czy to... hipokampus? — spytała z lekkim zawahaniem. Znowu źle? Nigdy dotąd nie była tak zestresowana. Poddawano ją wielu próbom, ale tej, gdzie ponosi porażkę? Jakże rzadko.
Po ostatniej porażce szybko się pozbierała — w końcu wielu ją motywowało (zwłaszcza kobieta, która pomimo pomyłki przyznała jej rację). Teraz pozostało tylko odgadnąć i upewnić się, co za motyw trafił się tańczącemu obecnie mężczyźnie. Podstawy już miała, więc co ze szczegółami?
Rzekomo demony tego rodzaju mogły być niebieskie — kolor zatem się zgadzał. Spiczaste uszy? Również tutaj były. Materiał stroju w pewnym miejscu natomiast przypominał jej drugą skórę... Czy miał wskazywać, że stworzenie to było częściowo nagie? Najwyraźniej. Złote obręcze i te runiczne dekoracje najprawdopodobniej za to wskazywały na swego rodzaju demona. Wszystko więc układało się w logiczną całość.
Swoją drogą, z tego co wyczytała z przygodowych książek, Oni były przez pewien czas nawet szykanowane... Uważało się je za zło wcielone, wierzono, że powodowały wszędzie, gdzie się zjawiły, choroby i nieszczęścia. Nie wspominając, że w niektórych książkach widywała ich jako tych, którzy porywali duszę złego do szpiku kości delikwenta.
Czy miało to coś wspólnego z tym, kto potencjalnie był właścicielem tego motywu? Długo się nad tym zastanawiała. Nie wiedziała kto to, ale musiał być zapewne niemile przyjmowany w tym społeczeństwie.
Ponadto rzekomo były bardzo lekkie i latały. Aczkolwiek w to akurat Una niezbyt wierzyła. Nie wierzyła nawet, że istota temu podobna w ogóle istnieje. Sceptycznie podchodziła do wszystkiego, co nigdy nie ukazało się jej oczom — może dlatego nigdy nie przyswoiła dostatecznie wiedzy z zakresu opieki nad magicznymi stworzeniami?
Mężczyzna okazał się mieć jednak motyw dżina. Kolejne pudło. Brawo, Una.
Za to kobieta... Czyżby chodziło o hipokampusa? Te kamienie przypominały odrobinę łuski, więc może to właśnie to.
— Czy to... hipokampus? — spytała z lekkim zawahaniem. Znowu źle? Nigdy dotąd nie była tak zestresowana. Poddawano ją wielu próbom, ale tej, gdzie ponosi porażkę? Jakże rzadko.
How long ago did I die?
Where was I buried?
- Mężczyzna jest dżinem - zgodziła się lady Nott, obłaskawiając spojrzeniem Alpharda - A w przypadku damy... choć niektórzy - Skinęła głową na Bazyliszka i Feniksa - znaleźli się blisko właściwej odpowiedzi, to żadna poprawną nie była.
Alphard i Zachary otrzymują po punkcie, przebranie Junony wciąż można zgadywać.
Alphard i Zachary otrzymują po punkcie, przebranie Junony wciąż można zgadywać.
Elise miała to do siebie, że czasem była nadgorliwa i spieszno jej było do odpowiedzi, za co ciotka ją zganiła, choć żadna z jej odpowiedzi nie była dobra. Mężczyzna nie był zwykłym wężem, ani nie smokiem czy jaszczurką, a bazyliszkiem. Mgliście słyszała o tym legendarnym stworzeniu i jakby się dobrze zastanowić, kostium swą złowieszczą aurą mógł przywodzić na myśl króla węży. Ciekawe, komu lady Nott wybrała taki motyw?
Kobieta z kolei nie była rusałką ani też nimfą. Ale słusznie miała skojarzenie z wodą, skoro dama była topielicą, Ofelią. Niestety maska uniemożliwiała Nottównie rozpoznanie Elaine, która nie mieszkała już w Ashfield Manor, więc nie wyprawiała się na sabat razem z nimi, a z Averymi.
W międzyczasie udało jej się dyskretnie przysłuchać rozmowie znajdujących się nieopodal dam. Szczególnie jedna wzmianka padająca w ich rozmowie zainteresowała ją, więc postanowiła ją zapamiętać z zamiarem późniejszego szepnięcia ciotce. Chciała, by lady Adelaide mogła być z niej dumna po jej pierwszym sylwestrowym sabacie. Właśnie dlatego najmłodsza z lwic próbowała angażować się w zabawę, by ciotka, z pewnością doskonale wiedząca, pod jakim strojem się kryła, mogła później być zadowolona, że jej młoda krewniaczka potrafiła odnaleźć radość w wydarzeniu zorganizowanym w Hampton Court. Po to tu była, by dobrze się bawić i cieszyć się młodością, początkami swej dorosłości.
Kolejna para znalazła się na parkiecie. Strój mężczyzny rzucał się w oczy najbardziej swym osobliwym kolorem i wyglądem. I u niej pojawiło się skojarzenie z dżinem, ale ktoś zdążył już ją ubiec w odpowiedzi, więc skupiła wzrok na przebraniu kobiecym. Znowu kojarzącym jej się, no cóż, z wodą. Ale i to nie była nimfa ani syrena, a takie określenia już padły. Młodziutka Nottówna pogrzebała więc z pamięci, poszukując innych istot kojarzących się z żywiołem wody. Nie nimfa, nie syrena, więc co? Może to nie stworzenie, a jakaś postać historyczna kojarząca się z wodą? Przypomniała sobie o czarownicy według opowieści zdolnej do przemiany w morską falę.
- Może... Cliodna? – rzuciła w ciemno, pamiętając już, by udzielić tylko jednej odpowiedzi. Zaraz się okaże, czy miała rację. Nawet jeśli nie, to nie szkodzi, zabawa trwała dalej, a biorąc pod uwagę ilość obecnych na sali czarodziejów odzywało się stosunkowo niewielu z nich, ciągle słyszała jedne i te same głosy, rzadko dołączał do nich jakiś inny. Czyżby się wstydzili lub obawiali? A może rozrywka zaproponowana przez jej ciotkę nie przypadła im do gustu?
Kobieta z kolei nie była rusałką ani też nimfą. Ale słusznie miała skojarzenie z wodą, skoro dama była topielicą, Ofelią. Niestety maska uniemożliwiała Nottównie rozpoznanie Elaine, która nie mieszkała już w Ashfield Manor, więc nie wyprawiała się na sabat razem z nimi, a z Averymi.
W międzyczasie udało jej się dyskretnie przysłuchać rozmowie znajdujących się nieopodal dam. Szczególnie jedna wzmianka padająca w ich rozmowie zainteresowała ją, więc postanowiła ją zapamiętać z zamiarem późniejszego szepnięcia ciotce. Chciała, by lady Adelaide mogła być z niej dumna po jej pierwszym sylwestrowym sabacie. Właśnie dlatego najmłodsza z lwic próbowała angażować się w zabawę, by ciotka, z pewnością doskonale wiedząca, pod jakim strojem się kryła, mogła później być zadowolona, że jej młoda krewniaczka potrafiła odnaleźć radość w wydarzeniu zorganizowanym w Hampton Court. Po to tu była, by dobrze się bawić i cieszyć się młodością, początkami swej dorosłości.
Kolejna para znalazła się na parkiecie. Strój mężczyzny rzucał się w oczy najbardziej swym osobliwym kolorem i wyglądem. I u niej pojawiło się skojarzenie z dżinem, ale ktoś zdążył już ją ubiec w odpowiedzi, więc skupiła wzrok na przebraniu kobiecym. Znowu kojarzącym jej się, no cóż, z wodą. Ale i to nie była nimfa ani syrena, a takie określenia już padły. Młodziutka Nottówna pogrzebała więc z pamięci, poszukując innych istot kojarzących się z żywiołem wody. Nie nimfa, nie syrena, więc co? Może to nie stworzenie, a jakaś postać historyczna kojarząca się z wodą? Przypomniała sobie o czarownicy według opowieści zdolnej do przemiany w morską falę.
- Może... Cliodna? – rzuciła w ciemno, pamiętając już, by udzielić tylko jednej odpowiedzi. Zaraz się okaże, czy miała rację. Nawet jeśli nie, to nie szkodzi, zabawa trwała dalej, a biorąc pod uwagę ilość obecnych na sali czarodziejów odzywało się stosunkowo niewielu z nich, ciągle słyszała jedne i te same głosy, rzadko dołączał do nich jakiś inny. Czyżby się wstydzili lub obawiali? A może rozrywka zaproponowana przez jej ciotkę nie przypadła im do gustu?
Nie hipokampus... Zatem co? Miało coś wspólnego z nimfą i syreną, to na pewno. Jakaś istota, która umie oczarowywać i jest związana z wodą to na pewno.
Wygładziła suknię, chcąc ukryć nerwowość. Przemierzała wszelkie zakątki swojego umysłu w poszukiwaniu prawidłowej odpowiedzi. Ale ta suknia była taka dziwna! Kamienie błyszczące na kilometr nawet nie przypominały kamieni, tylko–
Miała ochotę uderzyć głową w filar, obok którego stała. Przecież to oczywiste! Sukienka miała przypominać niebo, kamienie gwiazdy. Chodziło o postać związaną z astronomią, a Bulstrode w pierwszej kolejności skupiła się na oceanach. Bohaterka ta była poniekąd również związana z morzem, to akurat dziewiętnastolatka musiała przyznać.
Niemal westchnęła z ulgą. Tą zapomnianą przez wszystkich postacią była Urania, jedna z orszaku muz występujących w mitologii. Jej strój zawsze zdobiły maleńkie gwiazdy, jakby była ich matką. Materiał sukni tańczącej niedawno kobiety kolorem przypominał nawet nieboskłon, z tymi błyszczącymi niczym gwiazdy kamieniami.
– Czy chodzi o Uranię, jedną z muz? – podsunęła, starając się utrzymać emocje na wodzy.
Co do wodnego powiązania... Rzeczywiście – Urania była przecież często widywana w towarzystwie syren. Do tego chyba był mit dotyczący tego, że z góry jej poświęconej, wypływa magiczna woda? Una nie szczególnie to jednak pamiętała, bo się tym nie interesowała, woląc zdecydowanie legendy bardziej realistyczne.
Owijanie sobie mężczyzn wokół palca również pasowało – muzy zawsze były obłędnie pięknie. Do tego były wiecznie młode. Nie wspominając o tym, że ich pomoc kilkukrotnie przydawała się zdesperowanym młodzieńcom. Kto nie chciałby skorzystać z pomocy tego rodzaju kobiety?
Ostatni element – mianowicie wyglądające na bose stopy – wydawał się wszystko dopełniać. Muzy nigdy nie były przecież przedstawiane jak arystokratki. Ilekroć o nich czytała, miały luźne szaty i nie nosiły obuwia. Przez to zdawały się bardziej utożsamiać z naturą niż zwykli śmiertelnicy.
Czy więc Urania mogła być źródłem tutejszej balowej problematyki? Miała nadzieję, że tak, bo powoli wszystkim kończyły się pomysły.
Wygładziła suknię, chcąc ukryć nerwowość. Przemierzała wszelkie zakątki swojego umysłu w poszukiwaniu prawidłowej odpowiedzi. Ale ta suknia była taka dziwna! Kamienie błyszczące na kilometr nawet nie przypominały kamieni, tylko–
Miała ochotę uderzyć głową w filar, obok którego stała. Przecież to oczywiste! Sukienka miała przypominać niebo, kamienie gwiazdy. Chodziło o postać związaną z astronomią, a Bulstrode w pierwszej kolejności skupiła się na oceanach. Bohaterka ta była poniekąd również związana z morzem, to akurat dziewiętnastolatka musiała przyznać.
Niemal westchnęła z ulgą. Tą zapomnianą przez wszystkich postacią była Urania, jedna z orszaku muz występujących w mitologii. Jej strój zawsze zdobiły maleńkie gwiazdy, jakby była ich matką. Materiał sukni tańczącej niedawno kobiety kolorem przypominał nawet nieboskłon, z tymi błyszczącymi niczym gwiazdy kamieniami.
– Czy chodzi o Uranię, jedną z muz? – podsunęła, starając się utrzymać emocje na wodzy.
Co do wodnego powiązania... Rzeczywiście – Urania była przecież często widywana w towarzystwie syren. Do tego chyba był mit dotyczący tego, że z góry jej poświęconej, wypływa magiczna woda? Una nie szczególnie to jednak pamiętała, bo się tym nie interesowała, woląc zdecydowanie legendy bardziej realistyczne.
Owijanie sobie mężczyzn wokół palca również pasowało – muzy zawsze były obłędnie pięknie. Do tego były wiecznie młode. Nie wspominając o tym, że ich pomoc kilkukrotnie przydawała się zdesperowanym młodzieńcom. Kto nie chciałby skorzystać z pomocy tego rodzaju kobiety?
Ostatni element – mianowicie wyglądające na bose stopy – wydawał się wszystko dopełniać. Muzy nigdy nie były przecież przedstawiane jak arystokratki. Ilekroć o nich czytała, miały luźne szaty i nie nosiły obuwia. Przez to zdawały się bardziej utożsamiać z naturą niż zwykli śmiertelnicy.
Czy więc Urania mogła być źródłem tutejszej balowej problematyki? Miała nadzieję, że tak, bo powoli wszystkim kończyły się pomysły.
How long ago did I die?
Where was I buried?
Z zainteresowaniem łowiła domysły innych, z ciekawością, choć dyskretnie, przyglądała się przebraniu swojego partnera. Zdawało się bardzo naturalnie współgrać z jego sposobem bycia, co dobrze świadczyło o wykonaniu, nie przybliżało jej jednak w żadnym stopniu do odgadnięcia kto właściwie znajdował się pod nim. Na salonach nigdy nie brakowało węży, lecz kto dzisiaj był ich królem? Co wreszcie o niej samej mówiło jej przebranie? Nie czuła się dość młoda, by być Ofelią, ich historie zresztą nazbyt się różniły. Na ile daleki był jej jednak wizerunek topielicy en large? Jak daleko rzeczywiście była od dna rozpaczy?
- Dziękuję za zaproszenie. Ostrzeżenie poczynione przez lorda przed pierwszymi krokami muszę jednak po fakcie uznać za czystą kokieterię. - Może odważna uwaga, ale bal maskowy zapewniał specyficzny rodzaj poczucia bezpieczeństwa, z którego Elaine miała zwyczaj czerpać bez szczególnych wyrzutów sumienia. - Tym chętniej przyjmę tego rodzaju... wynagrodzenie.
Nie pozostawiając wątpliwości co do powagi własnych słów, pierwszy raz od dawna pozwoliła sobie w towarzystwie na prawdziwie promienny uśmiech. Dużo bardziej niż mógłby alkohol, upajające było dla niej samo narastające poczucie swobody. Owszem, potrafiła odnaleźć się w różnych okolicznościach jako lady Avery, nauczyła się też znosić jarzmo tytułu wdowy, ale wyzbycie się tego wszystkiego na jedną noc... było zniewalające.
- A więc dżin... - wymruczała z uznaniem, kiedy podejrzenia jej partnera i jeszcze jednego mężczyzny okazały się trafne. Nie podzieliła się jednak swoim przeczuciem, ani też nie przykładała się szczególne do odgadnięcia dokładnie kim była jego partnerka. Bardziej interesowało ją jak była. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych prezentujących się, jej uwaga poświęcona była bardziej jej zachowaniu niż temu, jako kto miała się prezentować. Była ciekawa z kim będzie mieć do czynienia, kiedy maski obyczajów zastąpią te zupełnie dosłowne. Póki co, bal zapowiadał się bardzo interesująco.
- Gin brzmi całkiem dobrze, czyż nie? - zwróciła się do bazyliszka, unosząc lekko jedną brew. Była ciekawa, czy wykorzysta dwuznaczność pytania.
- Dziękuję za zaproszenie. Ostrzeżenie poczynione przez lorda przed pierwszymi krokami muszę jednak po fakcie uznać za czystą kokieterię. - Może odważna uwaga, ale bal maskowy zapewniał specyficzny rodzaj poczucia bezpieczeństwa, z którego Elaine miała zwyczaj czerpać bez szczególnych wyrzutów sumienia. - Tym chętniej przyjmę tego rodzaju... wynagrodzenie.
Nie pozostawiając wątpliwości co do powagi własnych słów, pierwszy raz od dawna pozwoliła sobie w towarzystwie na prawdziwie promienny uśmiech. Dużo bardziej niż mógłby alkohol, upajające było dla niej samo narastające poczucie swobody. Owszem, potrafiła odnaleźć się w różnych okolicznościach jako lady Avery, nauczyła się też znosić jarzmo tytułu wdowy, ale wyzbycie się tego wszystkiego na jedną noc... było zniewalające.
- A więc dżin... - wymruczała z uznaniem, kiedy podejrzenia jej partnera i jeszcze jednego mężczyzny okazały się trafne. Nie podzieliła się jednak swoim przeczuciem, ani też nie przykładała się szczególne do odgadnięcia dokładnie kim była jego partnerka. Bardziej interesowało ją jak była. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych prezentujących się, jej uwaga poświęcona była bardziej jej zachowaniu niż temu, jako kto miała się prezentować. Była ciekawa z kim będzie mieć do czynienia, kiedy maski obyczajów zastąpią te zupełnie dosłowne. Póki co, bal zapowiadał się bardzo interesująco.
- Gin brzmi całkiem dobrze, czyż nie? - zwróciła się do bazyliszka, unosząc lekko jedną brew. Była ciekawa, czy wykorzysta dwuznaczność pytania.
It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Stupid and brutal
But I do not
I do not
- Niestety nie... - lady Nott zwróciła się do dam, które podjęły próbę podania właściwej odpowiedzi; prawidłowa wciąż nie padła.
Strój Junony wciąż można odgadywać, postaci, które wypowiadały się w poprzednich turach, mogą zabrać głos ponownie.
Strój Junony wciąż można odgadywać, postaci, które wypowiadały się w poprzednich turach, mogą zabrać głos ponownie.
Towarzyszka dżina okazała się trudną zagadką dla zgromadzonych wokół arystokratów. Para wciąż tańczyła, a lady Nott kiwała tylko głową, odpowiadała przeczącą na wszelkie odpowiedzi. Czy to naprawdę mogło być aż tak skomplikowane oblicze? Przeszła kawałek dalej, ten strój nie dawał jej spokoju. Przywołała nawet propozycje padające wcześniej przy tych pozostałych, wcześniej prezentowanych kreacjach, ale naprawdę już nic nie przychodziło jej do głowy. Należało znaleźć odpowiednie połączenie dla nimfy i syreny. Przekaźnikiem syreny była woda, a nimfa wskazywała na magiczną istotę. Dodatkowo antyczne rysy, za którymi kryła się prawdziwa twarz tej damy, skłaniały do śmiałego postawienia na mitologię. To wszystko trzeba było tylko połączyć. Milczała wcześniej, obawiając się, że znów wpadnie na istotę daleką od tej będącej motywem stroju. Z każdym obrotem czarującej pary padało jednak mniej odpowiedzi, a uwielbiające takie zabawy serce Isabelli nie chciało już kryć się w cichym kąciku. Do tej pory wierzyła jeszcze, że skryta za filarem nie wzbudzi niczyjej uwagi, że zdoła uchronić się przed rozpoznaniem, ale po tych kilku turach stało się jasne, że ta namiętność mocno nad nią zapanowała i nie było już odwrotu.
Przy poprzedniej parze obstawiła, że partnerka bazyliszka to pewna postać zrodzona z mitologii, a dziś królująca na wielkich scenach operowych. Wtedy była prawie pewna, że Ofelia jest Ondyną. Może właśnie to jest prawidłowa odpowiedź? Popatrzyła po maskach przyglądających się lawirującej na środku balowej sali parze. Jeśli ponownie wysunie to samo imię i ono znów okaże się błędne, poczuje wielkie rozczarowanie i na zawsze zapomni o mitycznej wodnej nimfie. Ryzykowała, ale chyba tylko tak można było cokolwiek ugrać. Ten strój nie posiadał zbyt wielu charakterystycznych szczegółów. Podpowiedzi gospodyni przyjęcia pomagały. Nie miała zbyt wielkiej pewności, stawiając tym razem na Ondynę, wierzyła, że dopisze jej szczęście. Właśnie, gdzie się ono podziało? Do tej pory albo nie zdążyła odpowiedzieć jako pierwsza albo jej odpowiedzi nie były prawidłowe. O, Wendelino, pomóż! Żeby tylko tym razem się udało. To już chyba ostatnia postać, która łączyła w sobie klasyczne cechy ze wskazówkami lady Nott. Zresztą zauważyła, że inne damy również stawiały na postać wywodzącą się z mitologii. Może jako córka płomienia nie miała prawa radzić sobie z tymi wodnymi przebraniami? Oby ogień tym razem zdołał zbliżyć się do żywiołu błękitnych fal.
– A może to tym razem mamy do czynienia z Ondyną? – spytała trochę niepewnie, ale była pewna, że czułe ucho lady Nott usłyszy jej słowa.
Przy poprzedniej parze obstawiła, że partnerka bazyliszka to pewna postać zrodzona z mitologii, a dziś królująca na wielkich scenach operowych. Wtedy była prawie pewna, że Ofelia jest Ondyną. Może właśnie to jest prawidłowa odpowiedź? Popatrzyła po maskach przyglądających się lawirującej na środku balowej sali parze. Jeśli ponownie wysunie to samo imię i ono znów okaże się błędne, poczuje wielkie rozczarowanie i na zawsze zapomni o mitycznej wodnej nimfie. Ryzykowała, ale chyba tylko tak można było cokolwiek ugrać. Ten strój nie posiadał zbyt wielu charakterystycznych szczegółów. Podpowiedzi gospodyni przyjęcia pomagały. Nie miała zbyt wielkiej pewności, stawiając tym razem na Ondynę, wierzyła, że dopisze jej szczęście. Właśnie, gdzie się ono podziało? Do tej pory albo nie zdążyła odpowiedzieć jako pierwsza albo jej odpowiedzi nie były prawidłowe. O, Wendelino, pomóż! Żeby tylko tym razem się udało. To już chyba ostatnia postać, która łączyła w sobie klasyczne cechy ze wskazówkami lady Nott. Zresztą zauważyła, że inne damy również stawiały na postać wywodzącą się z mitologii. Może jako córka płomienia nie miała prawa radzić sobie z tymi wodnymi przebraniami? Oby ogień tym razem zdołał zbliżyć się do żywiołu błękitnych fal.
– A może to tym razem mamy do czynienia z Ondyną? – spytała trochę niepewnie, ale była pewna, że czułe ucho lady Nott usłyszy jej słowa.
- Ondyna! Doskonale - pochwaliła młodą lady, skinąwszy głową Zachary'emu i Junonie; nadszedł czas na kolejną parę, a dłoń lady Nott spoczęła na ramieniu Isabelle Carrow.
Isabelle i Junona otrzymują po punkcie; Isabelle oraz wybrany przez nią partner mają na odpis 48 godzin, pozostałe postaci mają od odpisu drugiej postaci z pary lub od upływu terminu 72 godziny na odgadnięcie ich przebrań.
Postaci, które są gotowe i chcą zaprezentować swój strój, proszone są o zgłoszenie się do mistrza gry prowadzącego (Tristan) drogą pw.
Isabelle i Junona otrzymują po punkcie; Isabelle oraz wybrany przez nią partner mają na odpis 48 godzin, pozostałe postaci mają od odpisu drugiej postaci z pary lub od upływu terminu 72 godziny na odgadnięcie ich przebrań.
Postaci, które są gotowe i chcą zaprezentować swój strój, proszone są o zgłoszenie się do mistrza gry prowadzącego (Tristan) drogą pw.
Sala balowa
Szybka odpowiedź