Sala balowa
Każdy sabat u lady Adelaide Nott słynie ze swojego przepychu, którego nie mogło zabraknąć i w wyborze alkoholi czekających na spragnionych dobrej zabawy czarodziejów. Złote tace lewitowały po sali, pokryte szkłem różnej maści, w którym kryły się rozmaite rodzaje trunków. W tym roku, ze względu na skrywane za maskami tożsamości gości, koktajle kryły w sobie dodatkowe magiczne efekty czyniące całun tajemnicy okrywający całą zabawę jeszcze grubszym.
Aby pochwycić kieliszek z przelatującej obok tacy, należy w pierwszym poście na wydarzeniu wykonać rzut k20, a następnie zinterpretować go zgodnie z poniższą rozpiską.
- Wybór kieliszka:
- 1. Goblin
Ten koktajl z soku jabłkowego, szampana oraz rozpuszczonego marcepanu podaje się w wysokim kieliszku, którego rant zamoczony w wódce obsypano cukrem. Smak jabłek delikatnie przebija się przez bąbelki i już jeden łyk wystarcza, by magiczny napój zadziałał, obdarzając Cię skrzekliwym głosem. Odnosisz wrażenie, jakby twój wzrost rzeczywiście pasował do standardów goblinów.
2. Wróżka
Migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Celestyna
Już pierwszy łyk zaskakuje cię unikalnym połączeniem cytrusów oraz słodkiego wina doprawionego mocnym aromatem pieczonych kasztanów. Dopada cię błogi, piosenkarski nastrój godny samej Celestyny Warbeck, która nagle staje się twoją idolką. Nie możesz oprzeć się chęci zanucenia jej najlepszych hitów do spółki z tanecznym krokiem piosenkarki, zyskując także nieco z jej pięknego głosu.
4. Troll
Gorzkiej woni unoszącej się znad kryształowego kielicha towarzyszy równie identyczny smak absyntu. Na dnie unosi się kilka listków piołunu, które jedynie podbijają kwaskowatość. Język piecze niemal do samego końca, kiedy spływa na Ciebie nuta słodkiego, nierozpuszczonego w pełni cukru, a głos brzmi bardziej charcząco, jakby coś w gardle utrudniało Ci mówienie.
5. Eteryczna formuła
Charakterystyczny biały dym unosi się znad kieliszka niczym z wrzącego kociołka. Delikatne szkło jest ciepłe, a jego zawartość smakuje doskonałym i jedynym w swoim rodzaju szampanem zmieszanym z sokiem żurawinowym oraz sokiem z cytrusów.
Raptem kilka niewielkich łyków, które pomieścił w sobie smukły kieliszek, wprowadziło cię w głębokie przemyślenia, iście eteryczne tyrady o czasie, przestrzeni, nieskończonym ogromie kosmosu, którego fragmentu dostrzegasz w suficie wysoko ponad tobą. Twój ton głosu brzmi wzniośle, iście filozoficznie.
6. Błazen
Mieszanka ciemnego ale oraz whiskey skropiona dodatkiem słodkiego koziego mleka budzi w tobie rozbawienie. Każdy kolejny łyk przybliża Cię do śmielszych chichotów, które jesteś w stanie powstrzymać z niemałym trudem. Wesoła atmosfera wieczoru udziela Ci się znacznie szybciej niż pozostałym gościom.
7. Oddech smoka
Tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
8. Kapitan
Mieszanka najlepszego rumu bogata w sok z najlepszych cytrusów z dodatkiem imbiru zaostrzającego smak. Raptem kilka łyków wystarcza, by Twój głos obniżył swoją barwę i stał się przyzwoicie melodyjny, a przy tym dostatecznie przekonujący i pewny siebie dla słuchacza.
9. Trzecie oko
Biała zawartość kieliszka jest nieco mętna, gęsta. Smakuje egzotycznym mlekiem kokosowym, białą czekoladą oraz wytrawnym winem. Każdy łyk sprawia, że odsuwasz się nieco od otaczającej Ciebie rzeczywistości. Chwilami odnosisz wrażenie, jakby sprawy doczesne nie miały najmniejszego znaczenia, a jedyny interesujący zbieg wydarzeń znajduje się w bliżej nieokreślonej przyszłości.
10. Mantra
Ziołowy zapach amaro pozostawia po sobie gorzki posmak na języku, który przełamuje mus z kandyzowanych owoców. Od pierwszego łyku wiesz, że Twoje słowa stają się nieco cichsze, a krzyk jest wręcz nieosiągalny. Towarzyszy Ci błogi spokój, opanowanie. Nawet największa awantura nie jest w stanie wykrzesać z Ciebie upustu przygaszonych emocji.
11. Creme de la creme
Likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
12. Gorący kociołek
Smak ginu z tonikiem jest znany każdemu, kto choć raz pojawił się na przyjęciu z dobrze zaopatrzonym barem. Gorycz ciągnie się wzdłuż języka, powoli, niemalże boleśnie wypalana przez gin. Twoje gardło po wypiciu kilku łyków nienaturalnie ściska się, a głos powoli wybrzmiewa niższe tony. W miarę upływu czasu staje się także coraz bardziej zachrypnięty, jakby Twoje ciało trawiła choroba albo, co gorsza, wspólny wieczór spędzony przy wyśpiewywaniu największych hitów Celestyny Warbeck.
13. Błękitna Laguna
Przyjemne połączenie wódki, pomarańczowego likieru Blue Curracao oraz lekko gazowanej wody cytrynowej podawane w wysokim kieliszku z plastrem cytryny umieszczonym na jego brzegu. Ogarnia Cię błogość i lekkość, jakbyś unosił się na przejrzystych wodach błękitnej laguny. Barwa głosu zmienia się na wysoką, aczkolwiek jasną o średniej sile dźwięków. Przypominają Ci się wizyty w operze, gdzie najwspanialsze diwy wyśpiewują swoje arie, a teraz czujesz, że możesz być jedną z nich i zachwycić towarzyszy ariettą najwyższej klasy.
14. Królowa Śniegu
Intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
15. Grzywa aetonana
Alkohol w kieliszku jest gęsty i mleczny, spieniony u góry. Jest słodki: wśród aksamitnego jak grzywa aetonana mleka wyczuwasz orzechowy likier i rozgrzewające nuty kawy i czekolady. Przyjemne uczucie rozlewa się za twoim mostkiem, zaś twój głos zyskuje niższe, lecz lekkie i ciepłe brzmienie, od którego słuchania nie można się oderwać.
16. Erato
Kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
17. Egzaltacja
Najwyższej jakości burbon oraz mocny earl grey stanowią połączenie znane przez każdego, szanującego się Brytyjczyka; podobno. Smak alkoholu podsyca rozpuszczony miód, którego gęsta struktura pozostaje wyczuwalna na języku. Ciebie zaś ogarnia nieprzerwane deklamowanie każdego słowa. Nadajesz mu barwę, dodatkowe emocje. Napotykasz trudność w oparciu się poczuciu przemawiania o wydarzeniach ważnych, istotnych, a przede wszystkim wygranej wojnie o czystość krwi.
18. Burleska
Słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
19. Pożoga
Intensywna czerwień soku malinowego w efektowny sposób łączy się z kolorem soku pomarańczowego, a ostrości dodaje czysta wódka zawierająca w sobie drobinki brokatu. Przyjemnie chłodzony kruszonym lodem drink podawany jest w szkle sprawiającym wrażenie płonącego. Skład wzbogacono o składnik wywołujący intensywne, silne wzruszenie, które wraz z ostatnią kroplą drinka przemienia się w niewyobrażalny zachwyt.
20. Łyk niewinności
Z pozoru lekkie wino niosące posmak prawdziwego Toujour Pur skrywa w sobie niewielką ilość pikanterii dość mocno palącej w gardło. Szybko ogarnia Cię poczucie młodzieńczej niewinności, chęć cofnięcia się z powrotem do szkolnej ławy i płatania figli. Poczucie zabawy towarzyszy Ci w każdym kroku. Twój głos przyjmuje barwę o kilka tonów wyższą.
Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
Pozostały 0/3 jagody.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
Dopiero później zebrałem się w sobie i ruszyłem bliżej parkietu. To właśnie wtedy ponownie dostrzegłem gospodynię, tym razem z ręką na ramieniu lady Carrow. Poznałbym ją wszędzie, choć niestety dziś głównie wyróżniała ją zaawansowana ciąża. Zobaczywszy w arystokratce zmieszanie oraz dezorientację, podszedłem do niej pewnym krokiem i wyciągnąłem ku niej dłoń.
- Zechcesz ze mną zatańczyć, lady? – spytałem, uśmiechając się nieco, czego jednak nie można było dostrzec na skrytej twarzy. Nie spodziewałem się rozpoznania, ale zamierzałem sam się ujawnić; prawdopodobnie po tańcu, bo teraz byłoby to jednak nietaktem. Wystarczająco dużo ich dziś popełniłem, wolałem nie brnąć w tę stronę jeszcze bardziej.
Skłoniłem się, nim poprowadziłem Isabelle na środek oraz rozpocząłem prowadzenie w tańcu. Czułem się idiotycznie z tak wieloelementowym przebraniem, ale przełknąłem swój dyskomfort w celu uratowania damy z opresji, jak szybko zacząłem o tym myśleć. Zastanawiałem się też, czy czuła obawę patrząc na groźnie wyglądającą maskę oblekającą niemalże całą twarz. W barwie jasnobrązowej, z wypustkami na oczy w kształcie migdałów; nos był wyraźnie zaznaczony, szeroki, płaski oraz dość długi, kończący się czarnym trójkątem z wierzchołkiem skierowanym ku dołowi. Pod nim domalowane były jasne wibrysy, niżej wąskie usta z wystawionymi paroma kłami. Górę tułowia zdobiła elegancka szata z drogiego materiału, ciemnobrązowego, mającego być imitacją krótkiej sierści. Dłonie obleczone w czarne, skórzane rękawice o jedynie dwóch palcach miały wyjątkowo ciężko podczas manewrów, ale powtarzałem sobie, że to tylko chwilowe. Spodnie przypominały górę stroju, ale wyróżniały się na jej tle zielonymi, zawijanymi wzorami, ciągnącymi się przez całą długość materiału. Wyglądały jak matowe, gadzie łuski.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
Czy Adelaide właśnie się z niej naigrywała, mszcząc się za to, że nie była dla Percivala dostatecznie dobrą żoną? Być może prawdziwa i silniejsza szlachcianka zatrzymałaby go przy sobie...
Czy powinna upokorzyć się i zatańczyć z własnym ojcem, licząc, że nikt nie pozna go pod maską? Przytłoczona, stała przez moment bezradnie, aż pojawił się przed nią tajemniczy wybawca. Wciąż oszołomiona, skinęła głową, zmuszając usta do uśmiechu. Spoglądała na mężczyznę z wyraźną ulgą, usiłując odgadnąć z kim ma do czynienia - ale maska skrywała przecież twarz, tłumiła głos. Czyżby to był któryś z Blacków, albo Eddard? A może zlitował się nad nią ktoś prawie nieznajomy?
-Dziękuję, sir. - szepnęła, ujmując jego dłoń. Przeszła za lordem na parkiet, falując swoją wielką krynoliną - w założeniu suknia miała ukrywać ciążę, w praktyce tak zaawansowaną ciążę ledwo dało się ukryć. Ciemnozielony materiał układał się luźno na krynolinie, pozorując niechlujność przemyślanego stroju. Dekolt i rękawy zakrywała dopasowana, jasnoszara opończa. Włosy Isabelle były rozpuszczone i spływały swobodnie prawie do pasa - czuła się nieco nieswojo, albowiem nigdy nie pokazywała się publicznie w takiej fryzurze, ale służlka zapewniła ją, że to lepsze niż doczepianie sztucznych loków. Trzy-czwarte twarzy zakrywała maska w kolorze zgniłej zieleni. Otwory na oczy były obwiedzione czerwoną obwódką, a pod nimi, na policzkach, były wymalowane łzy. Isabelle nie czuła się w swoim stroju ani pięknie ani komfortowo, ale pewną pociechę przyniosło jej to, że jej partner - podobnie jak wielu innych gości - również prezentował się... osobliwie.
♪
- To bardzo uprzejme, pani - mój głos był nieco przytłumiony, by dotrzeć do czyichkolwiek uszu, najpierw musiał pokonać barierę stworzoną przez moją bazyliszkowatą twarz. Nie miałem pojęcia, kim była naprawdę Ofelia, z którą uroczo konwersowałem, wątpiłem jednak, bym ją znał. Niewiele znałem kobiet, które mógłbym spotkać w miejscu takim jak to - pełnym przepychu, elegancji i snobizmu. Odkąd opuściłem więzienie niespecjalnie obracałem się w towarzystwie arystokratek. Tym lepiej. Ani ja nie musiałem się martwić całą rozmową, ani moja towarzyszka, żadne z nas nie znało drugiego i cokolwiek miałoby w niej nie paść, nie miało specjalnego wpływu ani na naszą relację, ani na przyszłą bytność w towarzystwie. Która w moim przypadku była akurat znacznie bardziej wątpliwa niż w przypadku Ofelii.
- Z tonikiem? - Doceniłem grę słów, a niewidoczny pod maską uśmiech, tym razem wybrzmiał w moim stłumionym głosie. - Przed chwilą widziałem tacę z napojami, zaraz wrócę - skłoniłem się płytko i poszedłem na poszukiwania napojów. W tym czasie tańczyła kolejna para.
- Lady to zapewne szyszymora? - Odwróciłem się stojąc już przy tacy, sięgając po dwa drinki. Postanowiłem zaufać Ofelii, dwie szklanki z ginem rozcieńczone tonikiem i dodatkowo przystrojone arbuzem znalazły się w moich dłoniach, gdy wracałem na zajmowane wcześniej miejsce. Musiałem przejść dookoła, by nie wpaść na żadną z tańczących par. Wreszcie jednak znalazłem się na miejscu, oferując kobiecie szklankę wypełnioną przejrzystym płynem.
- Za miłe spotkania w nowym roku - wzniosłem toast i odchylając maskę upiłem łyk. Na szczęście opanowałem już tę sztukę wystarczająco, bym nie musiał odsłaniać przy tym twarzy. Dobrze czułem się ze swoją anonimowością.
And my name on the lips of the dead
Kiedy na parkiet wkroczyła kolejna para, Una rozwiała wszelkie myśli, chcąc skupić się na obecnych przebraniach. Mężczyznę już poniekąd kojarzyła – rozmawiali ze sobą jeszcze przed tańcem. Miała wrażenie, że znam skądś jego głos, ale tym akurat nieszczególnie się zdziwiła. Większość tutejszych gości pochodziła przecież z jej otoczenia, tylko z niektórymi nie mogła się widywać.
Co do motywu... Męskiego była niemal pewna. Chodziło o chimerę. Mitologicznego stwora z głową lwa, tułowiem kozy i ogonem smoka. Nie mogło być inaczej. Za wiele razy widziała to stworzenia na kartach książek, by się pomylić.
Kolory, jak i materiały, z jakich został wykonany strój, w zupełności się zgadzały. Nie wspominając o rękawiczkach przypominających kopyta czy wibrysach na masce.
Uroczy strój, choć wydawało jej się, że jest dość ciężki do noszenia. Projektant Uny przynajmniej zapewnił jej swobodę pomimo zbyt oszałamiającego efektu dodanego do sukni, za co była mu dozgonnie wdzięczna. Fakt, kreacja miała dosyć dużo warstw tiulu, by nadać jej nieco więcej objętości, ale była w miarę wygodna. Co ważniejsze to że nie miała niesamowicie długiego trenu, który mógł być utrudnieniem nie tylko przy tańczeniu ale i chodzeniu.
– Chimera – rzuciła w końcu prosto. Tego była obecnie więcej niż pewna. Ale co z partnerką nieznajomego? Zastanawiała się, co za motyw dostała. Zwierzę, postać, uosobienie? Skłamałaby, mówiąc, że zna odpowiedź na to pytanie. Musiała trochę pomyśleć i przeanalizować każdy szczegół, zanim mogłaby orzec, co według niej przedstawia strój nieznajomej.
How long ago did I die?
Where was I buried?
- Szyszymora oraz chimera, doskonale! - Jej dłoń spoczęła na ramieniu Eddarda, zapraszając go do kolejnego tańca.
Isabella, Lupus, Ignotus i Una otrzymują po punkcie. Lupus poprawił swoje faux pas. Do tańca jako kolejna postać wybrany został Eddard, wraz z partnerką ma na odpis 48 godzin, a pozostałe postaci od odpisu drugiej postaci z pary lub od upływu terminu na odgadnięcie strojów otrzymają 72 godziny.
I'll never wear your broken crown
Spojrzała na inne części stroju mężczyzny. Przy butach i skrywającą się pod skrzydłami partią dominował ciemniejszy kolor. Na pewno nie bez powodu. A zatem chodziło o hybrydę?
Una gorączkowo otwierała każdą szufladkę pamięci pełną wspomnień, które tak pieczołowicie przez laty segregowała. Czyżby to był... gryf? Nie, kolorystyka nie pasowała. Chodziło o coś biało-szarego z żółtymi oczami i ciemnymi nogami.
Żałowała, że nie była zainteresowana kiedyś opieką nad magicznymi stworzeniami. W takiej chwili wiedza z tego zakresu z pewnością by się jej przydała. Wówczas migiem odgadłaby potrzebną odpowiedź.
Więc może... bystroduch? Zdaje się, że też miał dziób, podobne oczy i upierzenie. I miał mieszane cechy, nie tylko ptasie!
Powinna się teraz odezwać czy nie? Poprzednia odpowiedź była trafna, a jak z tą? Okaże się celna czy sprowadzi na nią hańbę?
– Czy to może... bystroduch? – spytała z lekkim zawahaniem. Nie była pewna odpowiedzi. W końcu każda kolejna runda okazywała się trudniejsza. Nie wiedziała, czy lady Nott może to wszystko zaplanowała, czy może to młodej Bulstrode nie służyło zbyt długie i intensywne myślenie, ale Una zaczynała się czuć trochę słabo. Kręciło jej się lekko w głowie, jednak nadal trzymała się jeszcze na nogach.
A może to kwestia zaduchu? Już sama nie wiedziała. Może po prostu za dużo emocji naraz, podobno to typowe zjawisko u dam. Powinna teraz zemdleć, ale postanowiła dzielnie walczyć o stan trzeźwości umysłu.
Możliwość wypicia za dużo od razu wykluczyła – tej nocy pociągnęła jak na razie tylko jeden łyk z kieliszka, nie wychyliła nawet napoju do końca. Zresztą, nie miała słabej głowy i nigdy nie przesadzała z alkoholem. Więc o czym tu mówić?
How long ago did I die?
Where was I buried?
Zdecydował się odpuścić sobie tę turę gry, kiedy to jego brat tańczył na parkiecie. Nie było zresztą słuszne, aby zgadywał jego przebranie, gdy był z nim zapoznany o wiele dłużej od pozostałych osób bawiących się podczas tego sabatu. Nie chciał też dać lady Carrow odczuć, że stanowi element widowiska, sądząc, że już i tak jest jej ciężko.
Przyszedł czas na kolejną parę. Lordowska kreacja przyciągnęła jego wzrok w pierwszej kolejności. To pióra stanowiły element, który dominował w całym stroju. Gama odcieni szarości po biel. Maska prezentowała im też żółte oczy podkreślone przez czarną obwódkę. Jedna z dam wyrzuciła odpowiedź pierwsza, ale w przypadku bystroducha chyba mieliby jeszcze zaprezentowane łuski. Sam wpadł na inny trop, lecz brakowało mu odpowiedniej wiedzy o magicznych stworzeniach, aby mógł mieć pewność, że rozumował dobrze.
– Hipogryf? – wyrzucił z siebie z nutą zawahania, przez co zabrzmiał tak, jakby pytał, a nie udzielał odpowiedzi. Nie był do końca pewien, czy wyciągnął poprawny wniosek po analizie elementów stroju.
and giving it up
Tak długo czekała na ten dzień, na tak ważną noc w roku, a gdy wreszcie nadeszła nie czuła tak dużego entuzjazmu jak inne dziewczęta; pojawiła się w Hamton Court w nienajlepszym nastroju, którego nie osłodził ani list od lorda Notta, ani skierowane na nią spojrzenia. Wciąż zastanawiała się cóż kierowało jego ciotką przy wyborze przebrania dla niej. Prawdziwych uczuć Fantine nie można było jednak dostrzec - pod materialną maską nosiła drugą, pełen entuzjazmu, promienny uśmiech, radość i zadowolenie rozbrzmiewały w tonie jej głosu, gdy ujmowała rękę lorda i zapewniała, że uczyni mu ten zaszczyt i zgodzi się towarzyszyć. Milczała jedynie więcej, niż zwykle, gdy lady Adelaide wraz z Ministrem Magii swym tańcem dali początek zabawie; przypatrywała się innym damom i lordom, zauważając, że w tym szlachetnym towarzystwie znaleźli się czarodzieje i czarownice, którzy tańczyć kontredansa zupełnie nie potrafili - i zastanawiała się co tu w ogóle robią. Okazja, by pokazać im jak należy to zrobić natrafiła się niedługo później; Królowa Kier położyła dłoń na ramieniu jej towarzysza, a Fantine podała mu swoją, pozwalając, by porwał ją do tańca, na środek parkietu, gdzie wszyscy mogli ujrzeć jak prezentuje się w uszytej specjalnie na tej jeden wieczór kreacji - góra sukni, w cielistym kolorze, przylegała do ciała, obszyta była złotymi nićmi; wokół rękawów wiły się czarne, błyszczące sploty; od pasa w dół wąska spódnica pojawiały się lśniące, cętkowane łuski, miała również zwężający się tren, zaczarowany tak, by nie zaplątał się między kostki. Oko bardziej przykuwała jednak maska - obcej kobiety o czarnych jak nocna otchłań oczach, ustach tak czerwonych, że przywodziły na myśl kolor krwi i ściągniętym brwiach we wzbudzającym niepokój wyrazie; a jednocześnie była uśmiechnięta, jakby właśnie dokonała satysfakcjonującej zemsty. Ciemne włosy kazała służkom starannie wyczesać, na końcach zakręcić, by opadały na plecy; dopełnieniem kreacji była złota biżuteria z onyksami.
Rozbrzmiały takty muzyki i Fantine się jej poddała, tak jak zawsze, odnajdując ogromną przyjemność w tańcu, w którym płynęła z lekkością i wdziękiem, prowadzona przez lorda Eddarda.
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
Wychodzi na to, że naprawdę dobrze sprawdza się w roli obserwatora. Im dłużej przyglądał się tańczącej parze, tym bardziej skupiał się na damskim stroju. Skoro podał już odpowiedź odnośnie motywu dla męskiej kreacji, mógł całkowicie skupić się na sylwetce damy, aby spróbować odgadnąć znaczenie dla elementów prezentowanych w jej stroju. Cętkowane łuski i zwężający się tren przywodziły na myśl gadzi ogon. Góra sukni swym odcieniem pozwalała mu również przypuszczać, że strój miał przedstawiać połączenie kobiecej sylwetki z wężowym ciałem. Bardzo ważną wskazówką wydawała się również maska, której nie dało się przeoczyć. Wymalowane były na niej czarne oczy i usta tak czerwone, że aż można byłoby uznać je za pokryte krwią. Podobna istota prawdopodobnie nigdy nie istniała – o ile nie była wynikiem bardzo nieudanej i nieodwracalnej transmutacji. Spróbował więc odszukać nawiązań w mitologii, w pierwszej kolejności analizując tę grecką. I był już prawie pewien, że zna prawidłową odpowiedź.
– Prawdopodobnie to Echidna – podzielił się swoim pomysłem ze wszystkimi, ciekaw tego, czy ponownie udało mu się podać prawidłową odpowiedź. Przesunął spojrzeniem po innych bawiących, nie odnajdując u nikogo braku zrozumienia, ani również potwierdzenia. Oczekiwanie było większe, ponieważ wciąż nie było wiadomym, za jaką istotę przebrany jest mężczyzna. Zapewne za jakieś pierzaste zwierzę, tylko tego był pewien całkowicie.
and giving it up
Alphard otrzymuje dwa punkty, Fantine i Eddard po jednym. Elise oraz wybrany przez nią partner mają na odpis 48 godzin, pozostali 72 godziny na odgadnięcie prawidłowych odpowiedzi od upływu terminu lub od daty odpisu drugiej postaci z pary.
Następnie, gdy Eddard i jego partnerka już zeszli ze środka parkietu, ciotka podeszła do niej i położyła dłoń na jej ramieniu. Najwyraźniej nadeszła wreszcie kolej, by to najmłodszy klejnot Nottów zaprezentował swój strój i umiejętności taneczne. Nie musiała długo czekać, by jeden z lordów zaproponował partnerowanie jej w tańcu. Z gracją podała mężczyźnie dłoń przyobleczoną w czarną, lekko połyskującą rękawiczkę i pozwoliła, by poprowadził ją na parkiet. Lubiła być w centrum uwagi, błyszczeć w towarzystwie, więc spojrzenia innych jej nie peszyły. Czekała na ten moment, kiedy wzrok wszystkich zwróci się właśnie na nią i jej kreację.
Dzisiejszego dnia Elise nie występowała w rodowych zieleniach Nottów, więc poza członkami rodziny prawdopodobnie nikt nie mógł poznać w niej Nottówny. Jej kreacja była utrzymana w czerniach. Suknia była długa i elegancka, wykonana z lejącego się materiału, który w miejscach, gdzie najmocniej padało światło wydawał się mieć lekki, nieco srebrzysty połysk przywodzący na myśl błyszczącą sierść. Za sprawą solidnie wykonanej pracy krawcowej układała się na jej ciele naprawdę dobrze, dając wrażenie pewnej gibkości i zmysłowości, zwłaszcza gdy płynnie poruszała się w tańcu. Na jej dłoniach znajdowały się sięgające łokci rękawiczki z podobnego czarnego, lekko połyskliwego materiału. Wąski tren spływający ku ziemi nieco przypominał ogon. Istotnym elementem przebrania była porcelanowa maska w kolorze czarnym. Na policzkach delikatnymi pociągnięciami jaśniejszej farby wymalowano cieniutkie wąsy. Wokół mających kształt migdałów otworów na jej oczy namalowano srebrną, mocno błyszczącą obwódkę mającą imitować oczy istoty, w którą dziś się zmieniła. W dolnej części maski wymalowano również pyszczek; to od niego odchodziły cienkie wąsy. Dolna część jej twarzy pozostawała odsłonięta, ale usta nie zostały podkreślone żadnym mocnym, wyrazistym kolorem. W starannie upięte włosy była wsunięta opaska z przyczepionymi do niej uszami wykonanymi z tego samego materiału co suknia.
Arystokratyczne powinności, chociaż ociosane rodową dumą i przenikane łowczą naturą, wydawały się - od czasu do czasu - przyjemna odmianą. Oczywiście, nie należał do grona najbardziej popularnych, pływających w światku plotek i manipulacyjnych gierek - szlachciców, ale - miał swój udział. Obserwował barwne sylwetki i przebrania, których korowód przesunął się przez balową salę, niby smukły wąż. Skojarzeń stworzeniowych miał więcej, ale pozostawił je dla własnych myśli, by w rytm płynącej melodii podążyć dalej, delikatnie ujmując dłoń jednej z lady.
Musiał przyznać, że pomysł, jaki stał się źródłem rozgrywające zabawy - podobał mu się. Nie miał w zwyczaju udzielać się bardziej, niż było to konieczne, ale najpierw, bez namysłu, wzniósł toast, potem, przysłuchując się kolejnym odpowiedziom, podziwiając też kunszt strojów. Na środku, zawsze pozostawała para, których tożsamość kryły finezyjne maski i materiały, malujące nowe skojarzenia. Pozostawał też blisko, gdy kolejne sylwetki występowały na parkiet, prezentując taniec.
Nie potrafiła określić impulsu, który kazał mu wysunąć dłoń do lady, którą, jako kolejną wyznaczyła gospodyni balu, na prezentację. Być może była to specyficzna zmysłowość gestów, a możne czerń lejącej się sukni, czy też migniecie jasnego, migotliwego w delikatnej poświacie spojrzenia - nieważne. Podjął kobiecą dłoń, skłaniając się z gracją i nachylając nad drobną dłonią, by zaraz unieść spojrzenie - Pozwól, Pani - odezwał się cicho, by tylko arystokratka usłyszała jego głos. Nie oglądał się więcej, nie zastanawiał się nad krokami, które przyszły z łatwością, gdy jedną ręką objął smukłą talię dziewczyny, w drugiej dłoni, zamykając tę kobieca, obleczoną w czerń rękawiczek. Gdzieś, mimowolnie, mignęła mu sylwetka Elaine i to ona, jako jedna z niewielu, wiedziała, kim dzisiaj był.
Pamiętał zbyt dobrze treść listu i zaproszenia, które otrzymał. Pamiętał też prośbę, jaką otrzymał i chociaż ta, wysyłała lekkie skrzywienie, pozwolił, by kombinacja stroju zajęli się specjaliści. Nie dał się namówić na żadną wirtuozerię, pozostawiając swoisty, surowy wyraz, naciskając na wydźwięk drapieżności. Całość, utrzymywana była w dwóch barwach, przeważającej czerni, odrobiny srebra i motywów czerwieni, które miały podkreślać ten pierwszy. Szata była idealnie dopasowana począwszy od wysokich butów, których boki, zdobiły grawerowane wyraźnie kształt, przypominające łuski. Podobnie rzecz się miała na ciemnych, przypominających skórzane, spodniach, aż po czarną, połyskliwą w barwie koszulę, tylko fular w barwie krwi, wydawał się bardziej gładki. Przez barki, opadając na ramiona faktura materii, przypominała lekko dawne, rycerskie naramienniki, ale i tu, maleńkie elementy, przypominające, nakładające na siebie płytki mogły sugerować grubą skórę lub łuski. Obie dłonie kryły się w rękawicach, przy czym na palcu wskazującym lewej reki znajdował się srebrny pierścień, o ostro zakończonej końcówce, ruchomy, poruszając się niby szpon przy każdym geście właściciela.
Płaszcz, bardziej peleryna zdawała się być równie połyskliwa czernią, przetykana srebrna nicią tylko w niektórych momentach, niby sieć skrzydlatych żyłek, spięta tylko na jedno ramię, chociaż z wyraźnym rozcięciem na środku.
Twarz - jak u większości - zdobiła maska, kryjąca tylko góra połowę twarzy. Równie czarna, ale bardziej surowa, z wyraźnie zaznaczonymi wokół oczu łuskami. Gładko przechodziła do góry, zakrywając nos i czoło i wydłużając się w górę i do tyłu w postaci dwóch rogów. Włosy miał na tę okazję zaczesane do tyłu z góra częścią ciasno zaplecioną, stanowiącą przedłużenie rogów z maski, pozostałe pozostawiając rozpuszczone. To, co dodatkowo mogło przyciągnąć wzrok - jeśli tylko ktoś spojrzał dostatecznie długo, były ślepia - żółte, z pionową kreską, które niosły wrażenie czujności, ale ze złowrogą dumą, obserwując otoczenie.
He'll fight because he knows he cannot hide
- Za miłe spotkania w nowym roku - powtórzyła za nim, upijając odrobinę ze swojej szklanki. Jej partner dobrze odgadł przebranie następnej osoby, a na parkiet akurat wszedł wreszcie ktoś, kogo z łatwością rozpoznała pod maską; po prostu dlatego, że znała jego przebranie jeszcze przed rozpoczęciem balu. Z zadowoleniem i odrobiną dumy przyglądała się tańczącemu bratu, kątem oka próbując też wyłapać stopień zadowolenia ciotki. Nie miała na to jednak zbyt wiele czasu, przebrania zostały odgadnięte, przyszedł czas na kolejną parę. Dorian nie był jej krewnym, czuła jednak dumę patrząc również na niego, gdy zaprezentował się wraz ze swoją partnerką. Był przedstawicielem jej rodu, nawet jeśli przynależność do niego zdobyła nie przez przodków, lecz przez życie, które dała ich dziedzicowi. - Pierwsze i ostatnie. - Kolejne słowa wypowiedziała po chwili, nieco ciszej. Przekonana, że jak dotąd nie została rozpoznana postanowiła na głos zadeklarować, że nie zamierza odsłaniać siebie ani trochę bardziej, niż za sprawą ubrań. Odgadywanie przebrań i próba domyślenia się, na ile zgodne były z osobami, które miały je na sobie uważała za dość interesujące, wzajemne poznawanie siebie przez pryzmat zachowań, które zwykle ustępują wagą imieniu i tytułowi prawdziwie ją zajmowało, dociekania dotyczące tych ostatnich jednak były tą częścią jej codzienności, od której chciała choć na chwilę się uwolnić, choć na chwilę uciec. A okazja ku temu była doskonała.
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Następnego przebrania była jednak pewna. A przynajmniej kobiecego. Chodziło o kota, bardzo specyficznego.
– Damski motyw to matagot. – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu. Po kolejnej przegranej walce zaczynała tracić motywację. Miała nadzieję, że nie potrwa to długo. Im bardziej wiedziała, że nie ma szansy wygrać, tym bardziej się frustrowała. Czy naprawdę ktoś z rodu Bulstrode mógł sobą reprezentować tylko tyle?
Matagota była niemalże pewna, ale... Bystroducha i innych odpowiedzi też była. A okazały się zupełnie błędne.
Tutaj również wszystko analizowała. Zaczęła od wąsów i czarnej maski, one wyglądem przypominały jej jedynie kota. Nic innego nie przychodziło jej do głowy. Musiał to być kot albo jakieś kotowate zwierzę.
Cały strój opierał się praktycznie na czerni, więc stworzenie to musiało mieć wszędzie czarną sierść. To również wskazywało na matagota.
No i makijaż na ustach... A raczej jego ograniczona ilość. Nie mogło chodzić o jakąś postać. Inaczej zostałyby pewnie podkreślone.
Poza tym jak dobrze pamiętała, matagoty były popularne we Francji. Wielu arystokratów na dzisiejszym balu miało francuskie korzenie. Osobiście nigdy nie rozumiała fascynacji tym krajem, ale cóż. Gdyby to Francja była jej ojczyzną, pałałaby do niej pewnie tak samo gorącą miłością co teraz do Anglii. Taki urok kraju, w którym się rodzi.
Jeżeli jednak tańcząca kobieta była niejako powiązana z Francją, to musiało chodzić o matagota. Inny kot Unie niestety nie przychodził do głowy. Chociaż... Może ta obwódka wokół oczu świadczy o kreaturze innej niż wymieniona? Matagoty miały oczy jasnoniebieskie, a obwódka wokół oczu przy masce była srebrna.
Czy to tylko kwestia interpretacji czy celowy zabieg? – zmartwiła się Una. Żałowała, że nie ma komu wyznać wszystkich swoich obaw. Co prawda wielu by ją wyśmiało, w końcu to mało istotne lęki, ale zawsze miała wrażenie, że czuła się lepiej, gdy mogła wszystko z siebie wyrzucić. Niestety, ostatnimi czasy najbardziej zaufanej osoby w jej życiu wyraźnie brakowało.
A co z męskim przebraniem? Czyżby–
– Męski motyw to smok? Przypomina mi trochę rogogona węgierskiego. – dopowiedziała szybko, orientując się, że widziała coś podobnego w jednej z książek.
How long ago did I die?
Where was I buried?