Wydarzenia


Ekipa forum
Wnętrze
AutorWiadomość
Wnętrze [odnośnik]16.07.16 18:40
First topic message reminder :

Wnętrze

Wnętrze pubu tonie w mroku; za ladą brodaty barman gromi wszystkich spojrzeniem, nieprzerwanie wycierając szmatką kufle. Co dziwne, te i tak zawsze są brudne i kleją się do dłoni oraz ust. Nie przeszkadza to jednak miłośnikom wysokoprocentowych trunków oraz hazardu, którzy i tak licznie gromadzą się tutaj każdej nocy. Stoliki są od siebie dość oddalone - na tyle, aby dźwięki rozmów i zawieranych umów nie docierały do nieodpowiednich uszu.
Sala ma wysoki sufit i kilka okien, przez co pomieszczenie to wydaje się być dużo większe, niż jest w rzeczywistości. W nocy oświetlone jest dzięki nie gaszącym się świecom. Między kilkoma stołami, przy których niemal zawsze zasiada komplet gości, lawiruje kelnerka starająca się dopilnować, aby każdy z gości miał zawsze pełny kufel.

Czarodziejskie oczko, Kościany Poker
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:56, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wnętrze [odnośnik]02.01.19 7:15
– Słucham? To okropne.
Zmarszczyła brwi, mimowolnie czując irytację podczas słuchania Rudolfa. Oczywiście wiedziała, że niektórzy naprawdę robią to swoim dzieciom, jednak osobiście zawsze uważała to za ograniczanie swobody, nawet jak na arystokrację, jej kuzyn zaś przecież naprawdę nie robił nic aż takiego. A przynajmniej nic, o czym wiedziała, aczkolwiek oburzona Melania niekoniecznie brała to pod uwagę. Po prostu sama nie wyobrażała sobie zlecić skrzatom śledzić swoje dziecko – i tak, łatwo było mówić, kiedy Logan nie miał nawet czterech lat, aczkolwiek święcie wierzyła, że nie zmieni zdania nawet, gdy jej syn osiągnie wiek Rudolfa.
Z drugiej strony, może będzie miała okazję się przekonać, bo znajdzie się na miejscu ojca towarzysza. Choć, prawdę powiedziawszy, wolałaby, aby pierworodny miał jednak silniejsze nerwy od niej i inne sposoby okazywania oburzenia niż włóczenie się... gdzieś. Po zapomnianych przez Merlina spelunach.
Cóż. Krytykowanie arystokracji naprawdę przychodziło łatwiej nim sama nie urodziła dziecka.
– Na ten moment przyjmę, że rozumiem. Brzmi dosyć jasno –
stwierdziła powoli. Z jej perspektywy Rudolfowi szły całkiem nieźle tłumaczenia, aczkolwiek słaby z niej sędzia, skoro nie może ocenić, na ile jego słowa mają się do rzeczywistych zasad. Jeśli on wiedział na temat mugolskiego świata, nie tylko gier, niewiele, wiedza Melanii wręcz nie istniała. Mugole zawsze istnieli dla niej gdzieś obok, wierzyła w możliwość egzystowania dwóch światów w harmonii, aczkolwiek nigdy nie zawracała sobie głowy poznawaniem bliżej czegoś, co nie dotyczy i dotyczyć nie będzie jej samej. W tej kwestii zgadzała się więc z Rudolfem praktycznie w stu procentach. Pomijając oczywiście, że jej nikt nie obeznawał z podstawami mugolskiego hazardu.
To znaczy, poza tym konkretnym momentem.
– Granie na pieniądze z amatorem, który pierwszy raz ma w ręku karty, byłoby chyba nieetyczne –
zauważyła nieco rozbawiona, na pytanie zaś pokręciła głową. – Nie, nie wydaje mi się, acz czas pokaże, na ile rzeczywiście zrozumiałam.
Absolutnie zgadzała się, że zasady łatwiej przyswoić w trakcie gry, poza tym nie uczyła się przecież gry, by faktycznie coś sobie utrwalić. To miało służyć oderwaniu myśli i spędzeniu czasu w towarzystwie, które lubiła. I które miało, najwyraźniej, jeszcze gorzej od niej. Co byłoby pocieszające, gdyby Melania umiała pocieszać się tym, że ma lepiej od kogoś – a nie umiała.
– To nie tak... Po prostu nie przywykłam. Nie chcę, by wyszło na to, że marudzę –
zaprzeczyła, unosząc lekko dłonie w obronnym geście. Bo i naprawdę nie marudziła aż tak, nawet w duchu. Po prostu nigdy nie była w miejscu nawet zbliżonym do tego. A głos ściszyła odruchowo. To chyba jakaś zasada dobrego wychowania, by nie wygłaszać uwag o miejscu, niekierowanych do gospodarza, głośno. Chyba. Na pewnym etapie życia trudno stwierdzić, które odruchy sobie wyrobiłeś sam, a które przyszły wraz z nauką dobrych manier.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]04.01.19 1:05
-Można się przyzwyczaić- Odpowiedział zgodnie z prawdą. Przez pewien czas jemu również przeszkadzali mali szpiedzy jego ojca, ale z czasem nauczył się z tym żyć, albo czasami umiejętnie unikał ich towarzystwa.
-Ze skrzatami często jest tak, ze wystarczy je przyłapać, aby czmychnęły spłoszone. Oczywiście złożą raport z tego co widziały lub słyszały, ale jest zawsze szansa na to, że nie zobaczą zbyt wiele- Chłopak wiedział, że z jego tytułem wiążę się jednocześnie ograniczona wolność, co wcale nie oznaczało, że miał zamiar od tak poddać się temu. Tam gdzie wiedział, że jego zdanie ma jakie kolwiek znaczenie, tak długo będzie je wyrażać i wyrywać się, aby tylko na zawsze nie utknąć na salonach, albo aby to chociaż odroczyć w czasie tak długo jak się da. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego wybryki pewnego dnia przestaną być tolerowane i rodzina, albo sam nestor znajdzie mu żonę z dobrego domu, która będzie miała za zadanie sprowadzenie młodego lorda, na dobrą drogę. Póki co całe szczęście skutecznie się temu przeciwstawiał.
-Gra z amatorem na pieniądze to pewna wygrana. Wielu z tego korzysta- Rudolf zdawał sobie sprawę z tego, że Melania w tym wypadku kierowała by się wpojonymi zasadami etycznymi, ale w hazardzie takowych zasad raczej się nie uświadczy, ale z drugiej strony też blondyn nie namawiał swojej kuzynki na czynny udział w tak plugawych dla szlachcianki rozrywkach...a przynajmniej nie codziennie. W końcu chłopak zaczął rozkładać karty, spoglądając co jakiś czas na kuzynkę, nawet się do niej lekko uśmiechnął, tylko ten jego uśmiech był już tak wyćwiczony, a może to sam Rudolf słabo się tym razem postarał nad tym, aby był przekonywujący.
-Powiedz mi...kiedy byłaś małym dzieckiem uciekałaś przed własnym cieniem, albo usiłowałaś go pochwycić?- Zapytał się zaciekawiony chwytając swoje karty, po czym po prostu zaczął się im przyglądać, a zaraz potem układać w tylko sobie znanej kolejności. Czemu zwrócił się z tym pytaniem akurat do kuzynki, a nie do innego szlachcica tak jak mu doradzał Lucan. Może dlatego, że chłopakowi po prostu łatwiej jest rozmawiać z ludźmi, których znał, i którym ufał. Łatwiej powierzyć komuś mroki naszego serca w momencie, kiedy mamy pewność, że ten mrok nie ujrzy światła dziennego.
Rudolf Abbott
Rudolf Abbott
Zawód : Stażysta w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Czasami lepiej umrzeć od razu, niż każdego dnia po trochu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6470-rudolf-abbott#165263 https://www.morsmordre.net/t6536-samira#166708 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow
Re: Wnętrze [odnośnik]08.01.19 2:00
Uniosła lekko brew, jednak zrezygnowała z komentarzy. Być może Rudolf miał rację. Być może dało się przywyknąć – ponoć do wszystkiego się da. Być może to tylko ona nie potrafiła sobie tego wyobrazić, wychowana w zupełnie inny sposób, choć również pilnowana.
– Niektóre potrafią się nieźle ukrywać –
stwierdziła jedynie, nadal niespecjalnie przekonana. Nie chciała wypadać na naiwną idealistkę, rzucając jakieś banały, że kuzyn nie powinien się na to godzić. Mogła uważać samą sytuację za poniżającą, aczkolwiek zdawała sobie sprawę z braku wpływu dzieci na takie postanowienia rodziców. Co prawda samo postępowanie Rudolfa również z pewnością nie pomagało mu zyskać zaufania ojca, jednakże... kto nie próbował się wyrwać jak najdalej od przypisanego mu w arystokracji miejsca, nie czując się częścią tego świata? Nie czując się wystarczająco dobry? Nie czując, że traktują go poważnie? Cóż, może wiele osób, acz Melania do nich nie należała. Nie miała więc prawa oceniać.
– Nie wątpię, jednak śmiem wierzyć w twoją uczciwość. Albo przynajmniej odrobinę litości dla kuzynki –
zaśmiała się krótko na jego uwagę. Ależ wiedziała, że nie wszyscy są praworządni, szczególnie w hazardzie. Nie podejrzewała jednak Rudolfa o przekonywanie swej osoby do przegrania z nim większości posiadanych na podorędziu pieniędzy. Czy raczej wszystkich, skoro miała to być pierwsza rozgrywka w jej życiu. Uniosła kącik ust w odpowiedzi na uśmiech kuzyna, choć wzrok błądził jej głównie po kartach, które przypadły jej w udziale. Ułożyła je wygodnie w dłoniach, próbując przeanalizować to, co widzi, dlatego też pytanie Rudolfa ją nieco zdekoncentrowało. Uniosła spojrzenie na towarzysza, wyraźnie zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.
– Och, jako dziecko uciekałam przed wieloma rzeczami. Jestem przekonana, że cień był jedną z nich. Na pewno wydawała mi się chwilami straszna perspektywa posiadania wciąż takiego towarzystwa, potrafiącego się stopić z największymi ciemnościami. Czasem nocą nachodziła mnie myśl, co jeśli on czeka na okazję, by zamienić się ze mną miejscami, a nikt nie zauważy... To brzmi niedorzecznie, czyż nie? –
spytała lekkim tonem, choć słychać było, że jest on nieco wymuszony. Jako mała dziewczynka nie miała w sobie nic z odwagi czy śmiałości cechującej Greengrassów, za to wciąż bała się zastąpienia, wszak nie była najlepszym dzieckiem rodziców. Choć dawne lęki zdawały się teraz niedorzeczne, nadal pamiętała uczucie towarzyszące pełnej wierze w te wizje. – Dlaczego pytasz? – zagaiła, chcąc poznać źródło nietypowego pytania.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]21.01.19 18:24
Rudolf słuchał uważnie słów kuzynki, nie odrywał jednak oczu od kart, które dzielnie układał i oceniał swoje realne szanse. Dopiero po chwilce odrzucił dwie karty, aby ze stosiku wolnych pobrać również dwie, i na nowo im się przyglądał.
-Ja w swoją uczciwość nie zawsze wierzę- Mruknął po czym zaśmiał się cicho. Uczciwy sam ze sobą przestał być już całe wieki temu, a przynajmniej tak on uważał, że tyle czasu minęło. Uczciwość przeważnie kojarzyła się mu z okresem dziecięcym. Świat był prosty, nie wymagał okłamywania siebie samego. Po prostu żyło się z dnia na dzień.
-A kiedy zrozumiałaś, że cień, to nieodłączna ciebie? przestałaś się go bać?- Mogłoby się wydawać, że te pytania nie mają sensu, ale ten kto znał Rudolfa wiedział, że jego pytania rzadko kiedy bywały bezpodstawne. Bardzo często też nie były to oczywiste pytania, nie dotyczyły one codziennych spraw ludzi. Interesowały go te może mniej ciekawe rzeczy, bardziej zawiłe.
-Może z czystej ciekawości, a może szukam osoby, która czuja się podobnie- Trudno było żyć w przekonaniu, że jest się jedynym z takimi lękami, chociaż Lucan usiłował go przekonać, że tak na pewno wcale nie jest. Tylko z jakiejś dziwnej przyczyny wszyscy ludzie, którzy go otaczali potrafili znaleźć sobie miejsce. Nawet Melania, której początki życia z nazwiskiem Abbott nie było wcale takie proste i kolorowe jak mogłoby się wydawać, to jakoś się odnalazła. A on...cały czas szedł na oślep nie mogąc znaleźć sobie miejsca w swoim własnym domu, przy rodzinie, która powinna być dla niego największą wartością. On po prostu uciekał od nich jak tylko mógł. Bardziej od przesiadywania z ojcem, matką, czy innymi, ukochał sobie samotne spacery po lesie. Od samego początku zarzucał swojej rodzinie, że go po prostu nie rozumieją, ale on sam również nie był w stanie wykrzesać z siebie chociażby odrobinę zrozumienia. Był hipokrytą, i sam coraz częściej zaczynał to rozumieć, a to jednocześnie sprawiało, że czuł się sam ze sobą jeszcze gorzej.
-Dwie pary...- Powiedział kładąc karty na stół odsłaniając tym samym figury, które przypadły mu w udziale.
Rudolf Abbott
Rudolf Abbott
Zawód : Stażysta w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Czasami lepiej umrzeć od razu, niż każdego dnia po trochu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6470-rudolf-abbott#165263 https://www.morsmordre.net/t6536-samira#166708 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow
Re: Wnętrze [odnośnik]05.02.19 0:22
W odpowiedzi na słowa kuzyna Melania posłała mu jedynie nieco wymowne spojrzenie. Ona sama żartowała i chciała wierzyć, że również młody lord odpowiedział w podobnym tonie, coś jednakże kazało jej w to wątpić. Rudolf stanowił dla lady Abbott zagadkę – nie tylko zresztą dla niej, co wnioskowała po jego nienajlepszych kontaktach z rodzicami. I z pewnością Melania nie stanowiła osoby, która koniec końców powinna z nim podejmować dyskusje na takie tematy. Szczególnie nie ostatnimi czasy.
– Czy ja wiem... Zdaje mi się, że po prostu przestałam skupiać na nim uwagę –
odparła, wzruszając nieznacznie ramionami. – Aczkolwiek nadal nie lubię obrócić się w półmroku i dostrzec ciemny kształt, który dopiero po chwili okazuje się moim cieniem. Myślę że nikt tego nie lubi w gruncie rzeczy, nie uważasz?.
Odpowiadając na te dosyć niecodzienne pytania, zarazem jakoś dziwnie pasujące w swej dziwności do Rudolfa, starała się równocześnie nie dekoncentrować, szukając we własnych kartach jednej z kombinacji, jakie chwilę temu tłumaczył jej kuzyn. Coś wyrzuciła, coś dobrała, ale zaczynała odnosić wrażenie, iż znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Teraz również dosłownie, karcianie, a nie tylko dojmującej dramatyzmem przenośni.
– Podobnie? To znaczy nieufnie wobec własnego cienia? –
zapytała, przyglądając się rozmówcy znad kart. – Czy może chodzi o coś innego, wrażenie, że nigdy, niezależnie od starań i prób, nie będzie się pasowało gdziekolwiek, tak jak nie będzie się nigdy zupełnie samym, bez cienia? – Być może Melania znalazła sobie wreszcie swoje miejsce, ale nie znaczyło to, iż nigdy nie czuła się w nim obco; nie budziła z chwilą zastanowienia co właściwie robi. Była zresztą starsza od Rudolfa, kiedy nareszcie udało się jej odnaleźć tę lukę o kształcie, zdawałoby się, dobranym na podobieństwo lady Abbott. Co nie oznacza, że zawsze czuła się zrozumiana – częściej raczej wręcz przeciwnie, choć różnica pomiędzy kuzynami leżała chyba w tym, iż ona podchodziła do faktu z łagodną akceptacją stanu rzeczy. Nie mogli jej przecież w pełni rozumieć, bo nie taka miała być i jeśli chciała spokoju, sama musiała wyciągnąć pierwsza rękę do zgody, akceptując oczekiwania wobec siebie. Była tylko jedną z setek osób w podobnej sytuacji, trybikiem wielkiego zegara i nie widziała sensu w sprzeciwianiu się. Mogłaby dorzucić jakiś oklepany morał, radę, jednak nie sądziła, aby Rudolf tego chciał. W ogóle ciężko było jej domyślić się, dokąd może zmierzać ich rozmowa.
Westchnęła za to ciężko, widząc karty nauczyciela i odsłoniła swoje z rezygnacją.
– Jedna para –
Machnęła lekko dłonią, jakby przedstawiała afisz teatralny. – Czy nie było jakiegoś powiedzenia o szczęściu w kartach?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wnętrze [odnośnik]15.08.19 21:40
3 stycznia

Nigdy nie sądziła, że przyjdzie jej wziąć w noworocznym sabacie arystokracji; nigdy wszak o tym nie marzyła, cały ten przepych, blichtr, sztywna atmosfera i dziwaczne dworskie protokoły, szlachecka etykieta, średniowieczne konwenanse bynajmniej Sigrun nie pociągały, jednakże na zaproszenie samej lady Adelaide Nott nie wypadało odsyłać odpowiedzi odmownej. Zjawiła się tam jako reprezentantka kręgu najwierniejszych Czarnemu Panu czarnoksiężników, jego wartości i władzy, poszła tam też po części z czystej ciekawości. Wyobrażenia w konfrontacji z rzeczywistością okazały się bardzo bliskie prawdy: preferująca swobodną atmosferę, rozpasanie i swawolę Sigrun, lejący się jak z fontanny alkohol i nielegalne używki, wynudziła się wśród tego towarzystwa, które zdawało się połknąć kil od miotły. Jedno oddać musiała - bardzo drogie alkohole zasługiwały na uznanie. Były naprawdę wyśmienite. Mogłaby postarać się o zamążpójście za lorda, byleby mieć całą piwniczkę podobnych win. Cóż to jednak był za nowy rok, skoro musiała być oszczędna, by trzymać fason do świtu? Nowy rok zasługiwał na to, aby oblać go porządnie.
Zbiegł się także z kolejną okazją i powodem, aby sięgnąć po alkohol i mniej legalne używki w ramach świętowania. Z początkiem stycznia puchacz lorda nestora rodu Avery przyniósł do Harrogate list informujący o awansie Sigrun. Powierzono czarownicy dowództwo nad całą grupą łowców - co uznawała za swój duży sukces, pracowała wszak dla niego od niespełna pół roku.
W wielu miejscach w kraju panowała wciąż dość ciężka, gęsta atmosfera, niektórzy nadal nie mogli pogodzić się z nową władzą i panowaniem Lorda Voldemorta, na którego cześć wyprawiono ostatni sabat, z wprowadzanymi przezeń nowymi porządkami; ale nie w pubie Pod Wypatroszonym Zającem, gdzie nie dbano o politykę, a własne, brudne interesy i dobrą zabawę. Większość bywalców tego niezbyt ekskluzywnego przybytku miała polityczne zawirowania w głębokim poważaniu, troszczyli się wyłącznie o własne tyłki. Był trzeci stycznia, a oni wciąż świętowali w pubie nowy rok oraz zniknięcie anomalii. Ministerstwo Magii natychmiast przypisało sobie ten sukces, ale Sigrun znała prawdę - nie zdążyli powstrzymać Zakonu Feniksa. Myśl o wściekłości Czarnego Pana działała na nią paraliżująco, przyprawiała o gęsią skórkę, to on był jedynym, którego naprawdę się lękała. Chwilowo odsuwała ją od siebie, za dwa dni miała nadejść chwila, by o tym podyskutować - podczas kolejnego zebrania Rycerzy Walpurgii.
Skupiła się na towarzystwie starszego brata. W ostatnich miesiącach rzadko mieli chwilę na rozmowę, lecz przy podobnej okazji Augustus nie mógł siostrze odmówić - takiego awansu nie otrzymuje się często, chciała uczcić go z kimś, komu prawdziwie ufała. Po kilku godzinach brat zniknął w pijanym tłumie na dużej, a Sigrun zaczęła nudzić się siedząc samotnie przy stoliku. Ciemnozielona szata, przylegała do jej ciała, a czarny, skórzanym pas podkreślał wąską kibić. Powiodła znużonym spojrzeniem po tłumie, niecierpliwie wiercąc się w miejscu. Zdążyła opróżnić butelkę whisky, Augustusa zaś wciąż nie było. Wykrzywiła pociągnięte czerwoną szminką usta w niezadowolonym grymasie, wstała z miejsca i podeszła do baru, na którym barman właśnie stawiał butelkę ognistej.
- To ostatnia - oznajmił, a Sigrun instynktownie wyciągnęła rękę, zaciskając palce na szyjce.
Tylko, że nie jedynie ona wpadła na ten pomysł.
Przeniosła spojrzenie brązowych oczu, ciężkich nie tylko przez specyficzne powieki, ale i ciemnego makijażu, na nieznajomego mężczyznę, który najwyraźniej whisky zamówił.
- Moja - oznajmiła mu władczym tonem, żądającym by cofnął własną rękę.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wnętrze [odnośnik]16.08.19 18:44
Nowy Rok, bynajmniej do tej pory, nie zdołał go niczym zaskoczyć. Ludzie wciąż byli tak samo nieostrożni; podstawiali mu pod nos swoje sakiewki pełne monet. Aż trudno było się nie skusić, by podebrać jedną czy dwie przy okazji. Wszak wcale nie przyszedł tu imprezować w akompaniamencie taniego alkoholu, który przyszłoby mu pić z brudnych kieliszków. Przecież takie miejsce to dla niego kopalnia złota. Choć zdawał się być niezainteresowanym niczym innym, z wyjątkiem książki ściskanej w dłoni, on cały czas uważnie obserwował lokal. Lektura była dodatkową rozrywką, która wcale nie skupiała całej jego uwagi. Do tej pory zdążył zauważyć w tłumie parę znajomych twarzy; wszystkie z nich należały do lumpów, którzy często pojawiali się w jego okolicy. Niektórzy byli tamtejszymi stałymi bywalcami, a inni od czasu do czasu, gdy nie mieli własnego grosza na trunek, odwiedzali tych pierwszych. Scaletta nie podejrzewał, że takie szumowiny jak oni w ogóle pojawiają się w jakichś pubach lub barach. A tu proszę. Kręcili się tu już od dobrej godziny, łypiąc z góry na barmana, wyraźnie już zmęczonego ich pijackimi pretensjami. Ale przecież nie mógł ich stąd wyprosić; z wyjątkiem rzucania głośnych przekleństw i nieustannych próśb o kolejną porcję, na którą nie mogli już sobie pozwolić, nie robili niczego złego. Jeszcze.
Zamknął książkę, na tyle drobną, że mógł włożyć ją tylnej kieszeni swoich spodni. Odpalił papierosa, którego wyjął uprzednio z papierośnicy i wygodnie rozłożył się w krześle. Czy miał już kogoś na oku? Jeszcze nie, ale dawał sytuacji jeszcze trochę czasu. Niebawem może przyjdą nowi klienci, z portfelami cięższymi od dziurawych kieszeni tej bandy alkoholików. W którymś momencie, postanowił wstać z miejsca i skierować się do baru, by stamtąd zamówić whisky. Przecież czymś musiał zająć się na poczekaniu. W pobliżu serca lokalu, dostrzegł znajomą mu twarz. Zaciągnął się dymem i zbliżył do kobiety, spoglądając na jej gniewne spojrzenie rzucone staremu pijaczynie. Konflikt pojawił się, a jakże, przez złocistą substancję.
- Odpuść sobie Jack, z takimi jak ona lepiej nie zadzierać - powiedział, klepiąc faceta po ramieniu. Ten w końcu dał sobie spokój. I tak nie było go to stać. Zirytowany, podniósł się leniwie z drewnianego stołka, po czym skierował się do wyjścia. Jedna moczymorda mniej. - To jak już teraz przygarnęłaś sobie całe zapasy, to może chociaż ze mną się podzielisz? Przy partyjce kościanego pokera? - rzucił w stronę Rookwood, strzepując popiół, do jednej z pustych szklanek, z żarzącego się końca fajki. Barman z niezadowoleniem zabrał naczynie, podstawiając mu popielniczkę. W sumie to i tak nie było tu nikogo, kto byłby wart jego uwagi. Pytanie tylko, czy Sigrun i tym razem podejmie rzucone wyzwanie i zdecyduje się na rozgrywkę.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Wnętrze [odnośnik]25.08.19 15:05
- Chyba sobie kpisz paniusiu, nie wkurwiaj mnie le... - zaperzył się starszy czarodziej, na którego twarzy lata nadużywania wszelakich (zwłaszcza tanich) alkoholi odbiły sobie piętno. Czerwone, nalane policzki, plamy wątrobowe, wszystko to czyniło go jeszcze starszym, niż w metryce. W oczach błyszczała jednak zawziętość, przygaszona radą młodszego znajomego. Rookwood kątem oka dostrzegła zbliżającego się mężczyznę, lecz jeszcze przez kilka chwil mierzyła pijaczynę ostrzegawczym spojrzeniem, dopóki nie cofnął ręki.
- Radziłabym zastosować się do tej rady - wycedziła, wykrzywiając usta w kpiącym uśmiechu; zacisnęła palce na szyjce butelki i przyciągnęła ją do siebie władczym gestem. Barman zgarnął kilka monet, rzuconych przez wiedźmę lewą dłonią i uniósł ręce w bezradnym geście, sugerującym, że nie ma zamiaru się wtrącać. Moczymorda zerknął to na Michaela, to na blondynkę i wycofał się, psiocząc pod nosem, na własne szczęście. Sigrun przeniosła leniwie spojrzenie na znajomą, choć dawno niewidzianą twarz. - Michael, kopę lat - odezwała się po chwili, próbując sobie przypomnieć, kiedy miało miejsce ich ostatnie spotkanie i jak właściwie brzmiało jego nazwisko. Było obce, dziwne, często umykało czarownicy z pamięci. Widzieli się chyba kilka tygodni wcześniej, ale wtedy wcale nie była w nastroju do radosnego wlewania w siebie ognistej whisky i gry w karty; pogrążona w złości na innych Rycerzy Walpurgii, przez których boleśnie doświadczyła gniewu Czarnego Pana, wyrzuciła z siebie kilka opryskliwych słów i zniknęła. Nadal nie dali mu powodu do zadowolenia, odsuwała jednak od siebie tę myśl, pozostawiając to na nadchodzące zebranie.
- Nie potrafisz sam o siebie zadbać? - spytała tonem niewiniątka, rzucając mu prowokujące spojrzenie. Nawet, jeśli nie miał przy sobie złota, to chyba nie było to dla niego żadnym problemem, czyż nie? Puściła mu perskie oczko, nigdy nie ganiła go za drobne zbrodnie, których się dopuszczał - i na jakich go dawniej przyłapała. To naprawdę było nic. - Niech ci będzie, tą się podzielę, ale jeśli wygram partię, ty stawiasz... albo załatwiasz kolejną - oznajmiła, nonszalancko wzruszając przy tym ramieniem; jej słowa zabrzmiały dwuznacznie, tak jak zwykle, miała uszczypliwe poczucie humoru. Ruszyła w kierunku wcześniej zajmowanego stolika, machnęła na niego dłonią, by ruszył za nią i posadził zadek na drugim krześle.
W dłoni czarownicy znikąd pojawiła się różdżka. Zniknęła szklanka Augustusa z niedopitą whisky i pojawiła się nowa, czysta, a obok talia kart. Przesunęła butelkę w stronę Włocha, by rozlał alkohol, a sama zajęła się tasowaniem.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wnętrze [odnośnik]27.08.19 21:14
Jack. Nawet nie pamiętał w jakich okolicznościach miał (nie)przyjemność poznać tego dziadygę. Ale był jednym z wielu tych, którzy nie kryli się ze swoim uzależnieniem. Pewnie pojawił się parę razy na Crimson Street, stąd Michael w ogóle go kojarzy. Musiał się też raczej czymś wyróżnić, skoro zdołał połączyć jego czerwoną twarz z imieniem. Pijacka przyśpiewka i nocne krzyki się do tego nie zaliczały. Prośby o sykla również. Najwyraźniej nie słynął jednak z buntowniczej natury, wszak odstąpił ostatniej butelczyny. Znając życie, pewnie i tak nie miał na nią pieniędzy. A tak przynajmniej nie zaśnie na wypolerowanym drewnie lady baru. Choć dla niego takie szczegóły pewnie nie miały znaczenia; rynsztok zdawał się nie być dla niego wcale taką złą opcją. Alkohol liczył się bardziej od godności.
Rookwood. Jedna z nielicznych, którzy mieli pewność co do jego złodziejskich ekscesów. Na szczęście, miast tępić czy gdzieś to zgłaszać, zdawała się go nie oceniać. A nawet jeśli to robiła, Scaletta nie za bardzo miał o tym pojęcie. W każdym razie, o swoją sakiewkę nie musiała się martwić. Miał pokojowe nastawienie, ale tak jak z innymi, raczej nie skracał dystansu, który uznawał za naturalny. I bezpieczny/ Nie znał jej za dobrze, niewiele wiedział, a już na pewno nie miał świadomości względem jej poglądów politycznych. Bez obaw, jego promugolskie podejście nie będzie z niczym kolidowało. Był elastyczny. Myśli dostosowywał do osoby i sytuacji. Nie nadstawiał karku. Ani dla tych paru szczerych słów, ani dla cudzego tyłka. Wyglądało na to, że w najbliższym czasie raczej nie ulegnie to zmianie, o ile nie dojdzie do wniosku, że dodatkowe ryzyko może przynieść mu korzyści. Jednak musiałyby one być bezcenne, by się na to zdecydował.
- Akurat tego nie można mi zarzucić - odrzekł z subtelnym uśmiechem, dostarczając kolejną porcję dymu do płuc. Mówiąc to, wyobrażał sobie tych szlachciców, te damulki, dla których różdżka stanowiła przedłużenie ręki. Oczywiście nie miał w tej materii zbyt dużej wiedzy, nie obracał się nigdy w takim towarzystwie, ale wyobrażał sobie tę warstwę społeczną jako wyjątkowo nieporadną. Dla niego oni wszyscy mieli po prostu dwie lewe ręce. Aż dziw, że przetrwali jakoś ten okres anomalii. On nie miał z tym takiego problemu; na co dzień i tak ograniczał użycie mocy. Tęsknił tylko za inkantacjami, których używał do ogarniania swojej klitki na błysk. Wówczas, musiał wykonywać te wszystkie nużące zajęcia sam. Może powinien pomyśleć o skrzacie.
- Stoi - przystał na warunki, gasząc papierosa w popielniczce. Podążył za nią, zajmując puste miejsce naprzeciw. Sigrun zajęła się tasowaniem, on z kolei rozlał po pierwszej porcji whisky. Rozdawanie kart przypadło również jemu. Na wygranej jakoś specjalnie mu nie zależało, dopóki nie grali na pieniądze, a stawką były złociste procenty, nie przejmował się rozgrywką. Ani tym, jak dobre wartości pojawią się w jego łapach.

|para; suma 16


Ostatnio zmieniony przez Michael Scaletta dnia 27.08.19 21:16, w całości zmieniany 1 raz
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Wnętrze [odnośnik]27.08.19 21:14
The member 'Michael Scaletta' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 4, 3, 1, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wnętrze [odnośnik]07.09.19 11:36
Czas zatarł w pamięci jasnowłosej wiedźmy dokładnie okoliczności ich pierwszego spotkania po Hogwarcie; była od niego kilka roczników wyżej, w latach szkolnych nie mieli okazji, by się lepiej poznać, dzieliło ich zbyt wiele. Los przeciął ich ścieżki dopiero, gdy powróciła z Rumunii - może w maju, może w czerwcu? Anomalie zakłócały już działanie czarów - w wyjątkowo nieodpowiednim dla Michaela momencie. Przyłapała go na gorącym uczynku, niemal złapała za rękę podczas kradzieży, w której zdecydowała się mu nie uniemożliwiać. Wsunęła sobie dobrą kartę do rękawa, może nie asa, drobne kradzieże nie były ciężką zbrodnią - na później, na moment, w którym będzie zmuszona z niej skorzystać. Sigrun nawet przez głowę nie przeszły myśli rozważające, czy uczynek ten był dobry, czy zły, czy powinna na niego donieść, czy też nie - skąd. Zastanawiała się jedynie nad tym jak ona będzie mogła to wykorzystać, bo warto było mieć drobnego złodziejaszka i oszusta po swojej stronie. Wszędzie być nie mogła, potrzebowała oczu i uszu w Londynie, cichego i nikomu bliżej nieznanego informatora. Scaletta okazał się naprawdę wdzięcznym źródłem informacji, do tego dobrze grał w karty i miał poczucie humoru, wieczory przy butelce whisky w jego towarzystwie były zdecydowanie zabawniejsze. To jak zarabiał na swoje utrzymanie nie stanowiło dla jasnowłosej wiedźmy najmniejszego problemu; mógł nawet i obdzierać mugoli ze skóry, przerabiać ją na abażury do lamp i sprzedawać, a nie drgnęłaby jej powieka. Przy tak skrzywionym kręgosłupie moralnym jak jej własny (a właściwie to jego brak) kradzież nie robiła na niej wrażenia. To przysłowiowy pikuś, nic takiego; miała zaburzone postrzeganie dobra i zła, bo w czynach, których sama się dopuszczała - morderstw, tortur, prześladowań - nie widziała nic zdrożnego. Czyniła to przecież, bo musiała, dla większego dobra i dla słusznej sprawy, do tego, by zaspokoić własne żądze.
- Pewnie - zaśmiała się krótko Sigrun; Michael miał słuszność, potrafił doskonale o siebie zadbać, lepiej niż większość arystokratów. Żadna to sztuka żyć mając wszystko podsunięte pod nos na złotej tacy: edukację, pracę, dach nad głową, pieniądze na życie. Większość z nich nie miała nawet pojęcia skąd biorą się smakołyki na ich srebrnych talerzykach, kto i gdzie je kupuje. Nie poradziliby sobie w rzeczywistości. Trzeba było mieć spryt i bystry umysł, by nie mając nic przetrwać w tym w brudnym i szarym świecie.
Scaletta rozdawał karty, ona zaś sięgnęła po papierosa i potarła jego koniec, by w magiczny sposób się rozżarzył; wzięła swoje do rąk i spojrzała na nie uważnie.
- Obyś w przyszłym roku miał więcej szczęścia, niż w kartach - stwierdziła ironicznie, leniwie układając własne w dłoniach. - Zabaw mnie rozmową, Michael, wydarzyło się ostatnio coś, o czym powinnam wiedzieć? - skupiła spojrzenie ponad kartami, na jego przystojnej twarzy, a w brązowych tęczówkach błysnęło zainteresowanie; złodziejaszek bywał tu i tam, z pewnością nadstawiał ucha i widział nie jednego - a Rookwood zależało na tym, by wiedzieć co się działo.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Wnętrze [odnośnik]07.09.19 11:36
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 2, 4, 3, 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wnętrze [odnośnik]14.09.19 20:39
Dawno już nie myślał o szkole. O tym, że spędził tam gorzkie siedem lat, nie mogąc doczekać się ucieczki z tego gniazda. Nie żeby na nie jakoś bardzo narzekał, po prostu usilnie pragnął w swoim życiu tej kompletnej wolności i indywidualności. Rzeczywistość okazała się być jednak cierpka; być może nie byłaby taka, gdyby, miast tracić czas na głupoty i łamanie regulaminu, wykorzystywał swój potencjał. A on, jakby nieświadom realiów, zachowywał się przez ten cały czas jak głupi gówniarz. Nie wyzyskał danej mu szansy, a ego i wizja niskich zarobków nie napędzały jego łap do fizycznej pracy. Stąd też znalazł się w tym miejscu, trwając tak już od kilku lat swojej pełnoletności, oszukując wszystkich naokoło i polegając na ulotnym szczęściu. Raczej nie myślał o przeszłości, nie analizował tego co było kiedyś, wszak zawsze zauważyłby w sobie jakąś kolejną wadę, jakąś kolejną negatywną cechę charakteru. Nigdy nie będzie perfekcyjny i doskonale o tym wie, a taka retrospekcja do uczniowskich czasów przyniosłaby mu tylko niepotrzebne poczucie beznadziei. Jeszcze nie czas na kryzysy, tym będzie się przejmował za dwadzieścia lat. O ile w ogóle dożyje.
Wiedziała o nim zdecydowanie zbyt wiele. Pewnie dlatego też wybrał ścieżkę współpracy, bo w rękawie miała tego asa, który w dużej mierze determinował jego byt. Nie znał jej, nie sądził też, by zaufanie było w tej kwestii rozsądnym ruchem, dlatego zachowywał typowy dla siebie dystans. Rezerwa nie zaprzeczała jednak tej niby szczerze sympatycznej gadce, coby to nie przyszedł jej do głowy jakiś pomysł. Nie mógł wiedzieć, że ona sama pod względem moralnym nie była lepsza, więc o swój los zbytnio obawiać się nie musiał; po prostu zachowywał się odpowiednio, licząc że przyniesie to zamierzony efekt. I jak do tej pory chyba się to sprawdzało, bo do jego mieszkania nie zapukał żaden auror. Nie warto jednak sądzić, że ten stan rzeczy takim pozostanie, bo takie babki jak Sig (przynajmniej tak to sobie w swojej głowie Scaletta wywnioskował) mogą prędko zmieniać zdanie, a rzeczony przełom może okazać się dla niego destrukcyjny.
Znudzone spojrzenie spoczęło na wartościach kart. Cholera, że też sam rozdał sobie taki chłam. Miał tylko parę, najprostszy, a zarazem najmniej wartościowy z układów. Rookwood z kolei trafił się duży strit. Nie przejmował się jej prowadzeniem, choć zdążył już wczuć się w rozgrywkę. Wypił whisky ze swojej szklaneczki.
- Dobrze, że gramy tylko o flaszkę - stwierdził z przekąsem na jej ironiczną uwagę. Słysząc sugestię, westchnął tylko i przeniósł wymowny wzrok na jej brązowe oczy. - A co właściwie chciałabyś wiedzieć? Ja mam nudne życie, może ty mi coś poopowiadaj, Rookwood. - Gdyby rzeczywiście miał w zanadrzu jakieś hipotetycznie wartościowe informacje, pewnie nie miałby problemu się z nią nimi podzielić. Z tym że naprawdę nie było niczego, co mógłby jej przekazać. A nie chodziło jej przecież o nieistotne bajdurzenie; w końcu nie była głupią babą, którą interesowały pierdółki. Zresztą, on sam też przesadnie gadatliwy nie był. W ogóle nie za bardzo potrafił obchodzić się z innymi ludźmi, o ile nie chodziło o ich sakiewki z pieniędzmi. Uzupełnił alkoholem puste naczynia, rozpoczął też nową turę, mając nadzieję na lepszy układ kart.

|trójka, suma 26


Ostatnio zmieniony przez Michael Scaletta dnia 15.09.19 12:12, w całości zmieniany 2 razy
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Wnętrze [odnośnik]14.09.19 20:39
The member 'Michael Scaletta' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6, 4, 6, 4, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wnętrze [odnośnik]22.09.19 10:42
Myśląc o szkole Rookwood miała mieszane uczucia. Dla niej była ucieczką od despotycznego, wiecznie niezadowolonego ojca, którego nienawiść odcisnęła na niej piętno. To tam zaznała pierwszej wolności, a tę prawdziwą musiała sobie wyszarpać - bo regulaminy, zakazy i zasady nie przestały ją obowiązywać w dniu ukończenia Hogwartu jak to miało miejsce w przypadku Michaela. Kobiecy los był o wiele bardziej wyboisty i trudniejszy, zwłaszcza, jeśli przychodziło się na świat w rodzinie o bardzo konserwatywnych poglądach.
- Wszystko, co warto wiedzieć. Kto komu podpadł, kto komu złoił skórę, kto z kim teraz trzyma, no wiesz. - Odpowiedzi towarzyszyło przewrócenie oczyma i lekkie wzruszenie ramion. Doskonale wiedział o co pyta - chciała być na bieżąco z tym, co działo się w przestępczym półświatku, on zaś obracając się w nim ciągle na pewno nie jedno słyszał i widział. Najwyraźniej nie miał w zanadrzu nic wartego uwagi, dotąd nie wzbraniał się przecież przed dzieleniem się z wiedźmą tą wiedzą. Zatrzymała na nim wzrok na chwilę dłużej, kiedy wyzwał ją, by to ona opowiedziała mu coś ciekawego - o tak, takich opowieści miała wiele. Jej życie w ostatnich miesiącach znacząco przybrało rumieńców. Czy chciał posłuchać o tym jak przed dwoma księżycami Czarny Pan uczynił jej ten zaszczyt i wypalił na przedramieniu Mroczny Znak, dopuszczając wiedźmę tym samym do kręgu najwierniejszych sług? O stoczonych z Zakonem Feniksa potyczkach? O tym jak obróciła w popiół opuszczony statek, na którym ukrywali się rebelianci i szlamy? Szatańska pożoga straciła wszystko, nie przeżył nikt - ani mężczyzna, ani kobieta, ani dziecko. Czy może o próbie wyprzedzenia Zakonu Feniksa i zagrodzenia im drogi do Azkabanu? To z pewnością ciekawsze, choć większość tych opowieści malowała się w czarnych barwach, przez Jego gniew, ale o niczym nie mogła mu opowiedzieć - nie był nawet sojusznikiem Rycerzy Walpurgii. Sigrun nie wiedziała nawet, czy by się do tego nadawał. Może i kradł, ale to wcale nie była tak wielka przewina. Nie przypominała sobie, aby usłyszała z ust Scaletty choć jedno zdanie potępiające mugolaków - to też jeszcze o niczym nie znaczyło, nie wszyscy obnosili się z poglądami politycznymi i wrogim nastawieniem do szlam tak jak ona - czy odwrotnie. Mimo wszystko stanowił dla niej wciąż pewną zagadkę. Skryty, zamknięty, tak naprawdę niewiele o nim wiedziała. Jeszcze.
- Ciekawią cię polowania na wilkołaki, Scaletta? Bo podobnych opowieści mam na pęczki, ale nie wiem, czy będziesz mógł później zmrużyć oko... - odpowiedziała mu kąśliwym tonem, uśmiechając się kącikiem ust; puściła mu jednak perskie oczko, miała jedynie uszczypliwe poczucie humoru. - Chcesz zagrać o coś więcej? - zaśmiała się blondynka, patrząc na jego karty. Oby mial więcej szczęścia w miłości.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Wnętrze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach