Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata
Strych
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Strych
Poddasze, na które prowadzą drewniane schody, zostało podzielone ścianką działową na dwie części. W jednej z nich znajduje się pokój gościnny, a w drugiej - strych, na którym po odbudowie chaty urządzono pracownię alchemiczną. Pomieszczenie jest niewysokie, rozległe, lecz przy tym dość ciemne. Jedynym źródłem światła jest jedno okno dachowe i zaczarowana świeca lewitująca zawsze przy obecnym na strychu czarodzieju. Na pierwszy rzut oka na półkach zalegają głównie fiolki z eliksirami i ingrediencje w szklanych słojach, jednak na innych regałach można natknąć się na różne równie przydatne rzeczy. Fałszoskopy, stare kociołki, księgi traktujące o obronie przed czarną magią, starożytnych runach, astronomii i nie tylko - Zakonnicy znajdą tutaj wszystko to i jeszcze więcej. Wystarczy tylko odrobina chęci i czasu poświęconego na przeszukanie zbiorów. Niestety, przedmioty zgromadzone na strychu są powiązane z kwaterą potężnym zaklęciem. Każda próba wyniesienia ich z chaty zakończy się fiaskiem. Również tutaj, jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu.
Jeżeli istniała jakaś dziedzina, w której Norweg posiadał jakieś szczątkowe zalążki temperamentu, to była to nauka. Dlatego w odpowiedzi na chłodny ton Prewetta zmrużył oczy, wciąż obserwując Anglika. To prędko przerodziło się w milczącą bitwę na spojrzenia. Niebieskie oczy emanowały uporem tak samo, jak te zielone, kiedy Ingisson powiedział – wycedził? – w odpowiedzi, używając dość naburmuszonego tonu:
– Pamiętam.
Wyraz twarzy alchemika pozostał nieco zacięty kiedy podawał toksygologowi pergaminy, samemu odsuwając się na krześle i zakładając ręce na piersi. W pomieszczeniu na strychu zapanowała chwila ciszy tak gęstej, że prawdopodobnie dałoby się ją pokroić nożem, gdyby tylko spróbować. W czasie gdy Prewett przekopywał się przez linijki obliczeń Norweg zaryzykował krótkie spojrzenie na Percivala, jednak prędko oderwał wzrok od smokologa gdy ponownie odezwał się Archibald.
Postawa Åsbjørna złagodniała momentalnie, ustępując zastanowieniu i ciekawości. Przejął znów pergaminy i zerknął na tablice, ponownie podstawiając do równania odpowiednie dane, przeliczając i mamrocząc pod nosem. W końcu odetchnął z ulgą i spojrzał na obu towarzyszących mu mężczyzn.
– To by się zgadzało – przyznał, kiwając głową wpierw nieco powolnie, a za chwilę zdecydowanie bardziej energicznie. – Tak, zdecydowanie bardziej pasuje – przyznał, po czym zaryzykował zawieszenie spojrzenia na wciąż naburmuszonym Archibaldzie. – Dziękuję – skinął toksykologowi, a następnie siedzącemu obok smokologowi. – Trzeba jeszcze spisać raport z dzisiejszego posiedzenia, ale mogę to zrobić sam – powiedział, nie chcąc zatrzymywać obu czarodziejów. I tak poświęcili mu dziś wiele czasu, kilka długich godzin spędzonych na ciężkiej, umysłowej pracy. Był wystarczająco kompetentny, aby ich dzisiejsze dokonania odpowiednio opracować i spisać na dalszy użytek badań.
Uporządkowanie pergaminów nie zajęło zbyt wiele czasu. Wpierw należało sporządzić szkic dla notatek, upewnić się czy wszystko było aby na pewno przejrzyste. Dopiero potem trzeba było spisać ostateczny raport. Norweg bardzo nie lubił chaosu w dokumentacji i zapiskach, a za chaos uważał zdecydowaną większość notatek prowadzonych innym systemem, niż ten, który on sam sobie wypracował. Przepisał więc na czysto na nowo dostosowane równania, podstawiając do nich odpowiednie wartości numerologiczne dla wybranych przez nich dziś ingrediencji. Dla pewności przejrzał jeszcze odpowiednie rozdziały poświęcone częściom jelenia i ciemiernika, lecz składniki pasowały właściwie idealnie. Po skreśleniu ostatniego słowa w raporcie Norweg wyprostował się na krześle i przeciągnął. Musiał jeszcze zebrać wszystkie książki, część z nich odłożyć na strychowe regały, a także posprzątać własne alchemiczne przyrządy. Ingisson wykonywał jednak te wszystkie czynności tak, jakby wstąpiła w niego nowa energia: poczynili dziś ogromne postępy, zamykając część stricte teoretyczną i przygotowawczą. Teraz czekała go praktyka.
| zt
– Pamiętam.
Wyraz twarzy alchemika pozostał nieco zacięty kiedy podawał toksygologowi pergaminy, samemu odsuwając się na krześle i zakładając ręce na piersi. W pomieszczeniu na strychu zapanowała chwila ciszy tak gęstej, że prawdopodobnie dałoby się ją pokroić nożem, gdyby tylko spróbować. W czasie gdy Prewett przekopywał się przez linijki obliczeń Norweg zaryzykował krótkie spojrzenie na Percivala, jednak prędko oderwał wzrok od smokologa gdy ponownie odezwał się Archibald.
Postawa Åsbjørna złagodniała momentalnie, ustępując zastanowieniu i ciekawości. Przejął znów pergaminy i zerknął na tablice, ponownie podstawiając do równania odpowiednie dane, przeliczając i mamrocząc pod nosem. W końcu odetchnął z ulgą i spojrzał na obu towarzyszących mu mężczyzn.
– To by się zgadzało – przyznał, kiwając głową wpierw nieco powolnie, a za chwilę zdecydowanie bardziej energicznie. – Tak, zdecydowanie bardziej pasuje – przyznał, po czym zaryzykował zawieszenie spojrzenia na wciąż naburmuszonym Archibaldzie. – Dziękuję – skinął toksykologowi, a następnie siedzącemu obok smokologowi. – Trzeba jeszcze spisać raport z dzisiejszego posiedzenia, ale mogę to zrobić sam – powiedział, nie chcąc zatrzymywać obu czarodziejów. I tak poświęcili mu dziś wiele czasu, kilka długich godzin spędzonych na ciężkiej, umysłowej pracy. Był wystarczająco kompetentny, aby ich dzisiejsze dokonania odpowiednio opracować i spisać na dalszy użytek badań.
Uporządkowanie pergaminów nie zajęło zbyt wiele czasu. Wpierw należało sporządzić szkic dla notatek, upewnić się czy wszystko było aby na pewno przejrzyste. Dopiero potem trzeba było spisać ostateczny raport. Norweg bardzo nie lubił chaosu w dokumentacji i zapiskach, a za chaos uważał zdecydowaną większość notatek prowadzonych innym systemem, niż ten, który on sam sobie wypracował. Przepisał więc na czysto na nowo dostosowane równania, podstawiając do nich odpowiednie wartości numerologiczne dla wybranych przez nich dziś ingrediencji. Dla pewności przejrzał jeszcze odpowiednie rozdziały poświęcone częściom jelenia i ciemiernika, lecz składniki pasowały właściwie idealnie. Po skreśleniu ostatniego słowa w raporcie Norweg wyprostował się na krześle i przeciągnął. Musiał jeszcze zebrać wszystkie książki, część z nich odłożyć na strychowe regały, a także posprzątać własne alchemiczne przyrządy. Ingisson wykonywał jednak te wszystkie czynności tak, jakby wstąpiła w niego nowa energia: poczynili dziś ogromne postępy, zamykając część stricte teoretyczną i przygotowawczą. Teraz czekała go praktyka.
| zt
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strych
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata