Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Nottinghamshire
Sherwood [I]
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Sherwood
Tajemnicze, pełne magii lasy Sherwood przynależą do hrabstwa Nottinghamshire. Od stuleci znajdują się one pod opieką Nottów, którzy dbają o bezpieczeństwo na jego granicach oraz pilnują, by nikt niepowołany nie zakłócał spokoju żyjącym tam istotom ani nie niepokoił driad zamieszkujących osławiony dąb Major Oak. Czyjakolwiek obecność bez uzyskania pozwolenia ze strony opiekunów Sherwood skończy się tragedią, bowiem lasy te same potrafią się obronić przed niepotrzebną ingerencją. Każdy nieupoważniony zabłądzi w gęstwinach i nie znajdzie drogi powrotnej, dlatego lepiej uważać, czy rzeczywiście pragnie się móc podziwiać to piękno po raz ostatni.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 19.08.16 15:07, w całości zmieniany 1 raz
Była odosobniona. Stępowała konia w odległości od innych uczestników, krzywiąc się lekko na widok tych wytwornych dam i lordów. Spojrzenie jej złagodniało na moment, gdy zauważyła sylwetkę panicza Rosiera, jednak zaraz odwróciła wzrok. Wolała skupić się na gonitwie i poczuciu adrenaliny niż żewnie wspominać dawne czasy. Sentyment i melancholia to ostatnie czego potrzebowała.
Przemowy Nottów słuchała piąte przez dziesiąte. Wielkopomne słowa, wszechobecny patos i teatr. Nie kryła znużenia. Prawie przegapiła słowa, gdy zaczął zachęcać do startu, w ostatniej chwili pospieszając konia, by ruszył w stronę mety i wystartował z kopyta.
Leprechaun. Doprawdy, oby przyniósł jej szczęście!
Przemowy Nottów słuchała piąte przez dziesiąte. Wielkopomne słowa, wszechobecny patos i teatr. Nie kryła znużenia. Prawie przegapiła słowa, gdy zaczął zachęcać do startu, w ostatniej chwili pospieszając konia, by ruszył w stronę mety i wystartował z kopyta.
Leprechaun. Doprawdy, oby przyniósł jej szczęście!
I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Selina Lovegood' has done the following action : rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Nie miał ochoty na wdawanie się w niepotrzebne dyskusje, więc siedział spokojnie na koniu i jedynie witał się z nowo przybyłymi szlachcicami. - Myślę, że dam sobie radę - odpowiedział lady Nott, uśmiechając się kątem ust. Zaraz potem zauważył swoją kuzynkę, od razu przypominając sobie o ich ostatnim spotkaniu i pracy jaka musiał dla niej wykonać. Następnie spojrzał na przybyłego Ramseya i Katyę, na której nieco dłużej zawiesił swój wzrok, ostatecznie uśmiechając się życzliwie, tym samym przyjmując jej nieme wyzwanie. - To prawda - powiedział jedynie do Mulcibera, gdyż zaraz potem głos zabrał prowadzący gonitwe. Obserwował z zainteresowaniem innych podczas minuty ciszy, samemu uważając to za pic na wodę. - Powodzenia - powiedział osobom stojącym obok niego, samemu uspokajając swojego konia, który akurat przed startem postanowił zrobić się niespokojny. Jeszcze nieco poddenerwowany czekał na start, lecz Edgar miał nadzieję, że to tylko oznaka jego niecierpliwosci i okaże się świetnym partnerem na wyścig. Po usłyszeniu sygnału, wystartował.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Słuchał przemówienia, poprawiając skórzane rękawiczki i właściwie w krótkim czasie pożałował tego, że nie poświęcił swojej uroczej małżonce stuprocentowej uwagi - coś na kształt niedowierzania przemknęło przez twarz Avery'ego, jakiś rodzaj buntu zabulgotał w trzewiach, gdy przysadzisty czarodziej nawiązywał do okrutnej tragedii, która nie powinna się nigdy wydarzyć, a wydarzyła się dokładnie w sali balowej i ogrodzie najznakomitszej rezydencji rodu, który organizował gonitwę. Zmarli zostali już pochowani, honory zostały im oddane, a jednak mężczyzna wspominał dramatyczne wydarzenia, jakby zupełnie odcinając od nich ród Nottów, którzy dostali olbrzymi kredyt zaufania. Być może niesłuszny.
Zacisnął usta w wąską linię, wyłapując z tego zbędnego monologu wyłącznie niezbędne informacje o trasie, przeszkodach i chorągiewkach. Gdy nadszedł odpowiedni moment, po raz ostatni skrzyżował spojrzenia z Lilith, by następnie ująć pewnie lejce, docisnąć łydki do końskich boków i rozpocząć gonitwę.
Zacisnął usta w wąską linię, wyłapując z tego zbędnego monologu wyłącznie niezbędne informacje o trasie, przeszkodach i chorągiewkach. Gdy nadszedł odpowiedni moment, po raz ostatni skrzyżował spojrzenia z Lilith, by następnie ująć pewnie lejce, docisnąć łydki do końskich boków i rozpocząć gonitwę.
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
Podążyłam wzrokiem za spojrzeniem Victorii, żeby móc poprzyglądać się jej przyszłemu narzeczonemu. Wątpiłam, żeby zauważył jak się na niego patrzymy, tak był pochłonięty innymi sprawami, więc nawet nie ukrywałam, że to robię.
- Nie wygląda jakby chciał tu podchodzić. To niezbyt miło z jego strony - zauważyłam, a mojej uwadze nie uszło, że Victoria była z tego powodu zawiedziona, nawet jeśli na głos go tłumaczyła. - Nie jest taki zły - stwierdziłam z lekkim uśmiechem, nie mogąc specjalnie dyskutować o tym, jaki był w rzeczywistości, chociaż nie wątpiłam, że daleko mu było do Aarona.
Powoli ruszyłam za Victorią. Miała rację, po chwili zaczęła się przemowa, której prawdę mówiąc nie miałam ochoty słuchać. Wingle nie stał specjalnie spokojnie podczas tej minuty ciszy, czy musieli na każdym kroku wszystkim przypominać o tym co się stało? Ustawiłam się wreszcie na starcie i wraz z sygnałem uderzyłam boki konia piętami - ruszyliśmy.
- Nie wygląda jakby chciał tu podchodzić. To niezbyt miło z jego strony - zauważyłam, a mojej uwadze nie uszło, że Victoria była z tego powodu zawiedziona, nawet jeśli na głos go tłumaczyła. - Nie jest taki zły - stwierdziłam z lekkim uśmiechem, nie mogąc specjalnie dyskutować o tym, jaki był w rzeczywistości, chociaż nie wątpiłam, że daleko mu było do Aarona.
Powoli ruszyłam za Victorią. Miała rację, po chwili zaczęła się przemowa, której prawdę mówiąc nie miałam ochoty słuchać. Wingle nie stał specjalnie spokojnie podczas tej minuty ciszy, czy musieli na każdym kroku wszystkim przypominać o tym co się stało? Ustawiłam się wreszcie na starcie i wraz z sygnałem uderzyłam boki konia piętami - ruszyliśmy.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Liliana Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Selwyn ledwo zdążył wsiąść na konia, a już rozległ się głos czarodzieja, który jął im wykładać, dlaczego dziś się tutaj znaleźli. Młody uzdrowiciel wwiercał się w niego wzrokiem, gdy ten przywołał Sabat, powodując bolesne ściśnięcie się serca młodziana. Przeklinał on bowiem dzień Sabatu tak, jak nikt jeszcze nie klął. Słuchał ciszy, która zapadła na tych parę ulotnych chwil, jakby nawet konie nie zamierzały jej mącić. Na wspomnienie o różdżce Alexander odruchową sięgnął by sprawdzić, czy ta jest na swoim miejscu. Upewniwszy się, że jest bezpieczna w specjalnie zmodyfikowanej w tym celu wysokiej cholewie buta, przysłuchiwał się dalszym słowom przysadzistego czarodzieja.
Chorągiewki, punkty, przeszkody, meta, nagroda. No tak, typowa gonitwa. Powiódł jeszcze wzrokiem po startujących, zastanawiając się, czy wszyscy będą zamierzali przestrzegać zasad fair play. Zaraz jednak wrócił myślami w obręb własnej osoby i przydzielonego mu konia, jeszcze raz zdążył klepnąć zwierzę po szyi, poprawić smoliście czarne, skórzane rękawice na dłoniach i dobrze złapać za lejce, gdy wybrzmiał sygnał do startu. Ścisnął nogami boki Kopciuszka, mając nadzieję że nie robi tego nazbyt dla konia boleśnie, ale i na tyle mocno, by ruszyć z miejsca z kopyta.
Chorągiewki, punkty, przeszkody, meta, nagroda. No tak, typowa gonitwa. Powiódł jeszcze wzrokiem po startujących, zastanawiając się, czy wszyscy będą zamierzali przestrzegać zasad fair play. Zaraz jednak wrócił myślami w obręb własnej osoby i przydzielonego mu konia, jeszcze raz zdążył klepnąć zwierzę po szyi, poprawić smoliście czarne, skórzane rękawice na dłoniach i dobrze złapać za lejce, gdy wybrzmiał sygnał do startu. Ścisnął nogami boki Kopciuszka, mając nadzieję że nie robi tego nazbyt dla konia boleśnie, ale i na tyle mocno, by ruszyć z miejsca z kopyta.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Evelyn w spokoju przygotowała konia, jednoczesnie obserwując innych uczestników. Zauważyła wśrod nich wiele znajomych twarzy, w tym rodzenstwo Rosier, których powitała z daleka i nawet miała podejść i zamienic chociaż kilka zdań przed gonitwą, korzystajac z okazji do spotkania z krewnymi, ale wtedy zaczęla się wstępna przemowa. Najwyżej porozmawiają pózniej, po wyscigu na pewno będzie na to czas. Evelyn wysluchala jej uważnie, jednak myślami krążyła już wokół nadchozącego startu. Wskoczyła na konia i kiedy rozlegl się sygnał do startu, ruszyła, majac nadzieję się nie skompromitowac, zwłaszcza przed osobami nieczystego pochodzenia. Chciała dorównać swoim krewnym i znajomym, nie lubiła być tą słabszą. Przecież jezdziła od lat i w dodatku zawsze lubiła to robić.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Evelyn Slughorn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Słów pękatego czarodzieja wysłuchała obojętnie, przypadkowo jedynie przez chwilę zaszczycając go nieobecnym spojrzeniem. Umysłem przebywała już przecież znacznie dalej, gładkim łukiem wchodząc w pierwszy zakręt leśnego traktu i czując, jak przenikliwy ziąb zaczyna odtajać na skupionej twarzy. Przykładnie skłoniła głowę, zgodnie z oczekiwaniami towarzystwa przywołując na twarz smutny wyraz, chociaż tak naprawdę potrafiła skupić się jedynie na nieprzyjemnie łaskoczących zgięty grzecznie kark włosach. Wydarzenia Sabatu bolały- uderzały jednak nie w jej uczucia, a w rodową dumę, zamiast smutku budząc wściekłość. Kto mógł- a raczej, kto śmiał skalać dobre imię jej rodu, dusząc je zarzuconym wbrew woli czarnym kirem żałoby? I kto śmiał podnieść rękę na prawdziwych czarodziejów, dobrych czarodziejów, w ich własnym domu?
Jeśli istniała rzecz, której Ulla nie znosiła bardziej od całej reszty świata, była to bierność i śmieszność, na które ktoś ważył się wystawić ich wszystkich. I musiał za to zapłacić.
Leniwym gestem dłoni upewniła się, że różana różdżka tkwiła bezpiecznie za jej pasem, gotowa do użycia. Obojętność powoli, acz konsekwentnie ulatywała, mieszając się z mroźnym powietrzem, które po raz pierwszy od dawna zaczynało budzić Ullę do życia.
Łapiąc spojrzenie Katyi, posłała jej porozumiewawczy uśmiech; po chwili zawahania uśmiechnęła się także do Inary, zwalczając cisnący się na usta grymas. Życzenie powodzenia zdusiła jednak w zarodku; i tak nagięta boleśnie duma groziła pęknięciem z głośnym trzaskiem.
-Teraz to Ty jesteś nieznośny- odmruknęła półgębkiem do przejeżdżającego tuż obok Percivala. Tylko po to, żeby w ślad za nim pobieżnie skontrolować wzrokiem dopięcie popręgów jego konia i wysokość strzemion; skoro tego nie widział, nie mogło się liczyć jako nadmiar troski, a przecież musiała czuć pewność. Przynajmniej w jego przypadku; kiedy odjeżdżał, fuknęła na tyle głośno, żeby to usłyszał, chociaż na ustach zadrgał jej uśmiech. Musiała uważać na ich oboje.
Na sygnał startu ruszyła więc, bez życzeń powodzenia i bez wylewnych pożegnań, skupiając się już tylko na jednym nadrzędnym celu. Zapach lasu Sherwood nęcił, obiecując przygodę; odetchnęła głęboko, spinając Fina łydkami, i pozwalając mu szybkim, płynnym krokiem przekroczyć linię mety.
Jeśli istniała rzecz, której Ulla nie znosiła bardziej od całej reszty świata, była to bierność i śmieszność, na które ktoś ważył się wystawić ich wszystkich. I musiał za to zapłacić.
Leniwym gestem dłoni upewniła się, że różana różdżka tkwiła bezpiecznie za jej pasem, gotowa do użycia. Obojętność powoli, acz konsekwentnie ulatywała, mieszając się z mroźnym powietrzem, które po raz pierwszy od dawna zaczynało budzić Ullę do życia.
Łapiąc spojrzenie Katyi, posłała jej porozumiewawczy uśmiech; po chwili zawahania uśmiechnęła się także do Inary, zwalczając cisnący się na usta grymas. Życzenie powodzenia zdusiła jednak w zarodku; i tak nagięta boleśnie duma groziła pęknięciem z głośnym trzaskiem.
-Teraz to Ty jesteś nieznośny- odmruknęła półgębkiem do przejeżdżającego tuż obok Percivala. Tylko po to, żeby w ślad za nim pobieżnie skontrolować wzrokiem dopięcie popręgów jego konia i wysokość strzemion; skoro tego nie widział, nie mogło się liczyć jako nadmiar troski, a przecież musiała czuć pewność. Przynajmniej w jego przypadku; kiedy odjeżdżał, fuknęła na tyle głośno, żeby to usłyszał, chociaż na ustach zadrgał jej uśmiech. Musiała uważać na ich oboje.
Na sygnał startu ruszyła więc, bez życzeń powodzenia i bez wylewnych pożegnań, skupiając się już tylko na jednym nadrzędnym celu. Zapach lasu Sherwood nęcił, obiecując przygodę; odetchnęła głęboko, spinając Fina łydkami, i pozwalając mu szybkim, płynnym krokiem przekroczyć linię mety.
I guess the truth works two ways
Maybe the truth's not what we need
Maybe the truth's not what we need
Ulla Nott
Zawód : pracownica Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
lend me your hand and we'll conquer them all;
but lend me your heart and I'll just let you fall
but lend me your heart and I'll just let you fall
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Ulla Nott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Adrien odwzajemniał uśmiechy i grzeczności, jak zwykle zresztą, gdy tylko takimi go obsypywano. A gdy takimi go nie uraczono to cóż...to wynajdywał w tym przyjemność.
Widząc bowiem nieco cyniczny uśmiech Seliny Lovegood Adrien zareagował natychmiastowo i puścił ku niej figlarne oczko pokazując zaraz również swoje ząbki w szerokim uśmiechu.
Jaka ta młodzież pełna werwy...serce rosło od samego patrzenia.
Brew Adriena się uniosła gdy posłyszał, a potem dostrzegł Darcy Rosier. Diva spięła się momentalnie i zastrzygła uszami. Miała zamiar jakby czmychnąć, lecz ustała w miejscu za perswazją Carrowa.
- Czy zamierzam wygrać wyścig? Głupie pytanie. Oczywiście, że nie. - Uśmiechnął się pod wąsem - Nie chcę psuć zabawy słabszym, Lady Rosier. - Brew zafalowała mu sugestywnie dając upust rodowej rywalizacji. Kącik ust mu się wygiął do góry, a zaraz potem skinieniem głowy wskazał na konia za którego łbem skryła się jego drobna Iskierka. Złapał z nią jeszcze kontakt wzrokowy niemo życząc udanej jazdy swej córce, jak i słodkiej Kati. Dawno tej kruszyny nie widział.
- Wybaczcie mi, życzę powodzenia - pożegnał jeszcze zebranych i już miał zamiar kierować kroki Divy w stronę kuzyna, którego chyba frak za bardzo opinał pozbawiając go tlenu bo...typowo się nie zachowywał, jednak w tym samym momencie rozniósł się dźwięk sygnalizujący początek całej zabawy.
Czarodziej nie dał sobie popsuć humoru wspomnieniem sabatu. Nie mógł się jednak potrzymać by w czasie trwania ciszy nie zerknąć na Inarę, która wówczas została raniona. Żal do siebie się w nim zebrał, Diva niespokojnie zatupała.
- Shhh....ma beauté - poklepał swego rudzielca po szyi wiedząc, że jego emocja jej się udzielają. Nie potrzebowali goryczy tego dnia, a powiewu wolności!
Widząc bowiem nieco cyniczny uśmiech Seliny Lovegood Adrien zareagował natychmiastowo i puścił ku niej figlarne oczko pokazując zaraz również swoje ząbki w szerokim uśmiechu.
Jaka ta młodzież pełna werwy...serce rosło od samego patrzenia.
Brew Adriena się uniosła gdy posłyszał, a potem dostrzegł Darcy Rosier. Diva spięła się momentalnie i zastrzygła uszami. Miała zamiar jakby czmychnąć, lecz ustała w miejscu za perswazją Carrowa.
- Czy zamierzam wygrać wyścig? Głupie pytanie. Oczywiście, że nie. - Uśmiechnął się pod wąsem - Nie chcę psuć zabawy słabszym, Lady Rosier. - Brew zafalowała mu sugestywnie dając upust rodowej rywalizacji. Kącik ust mu się wygiął do góry, a zaraz potem skinieniem głowy wskazał na konia za którego łbem skryła się jego drobna Iskierka. Złapał z nią jeszcze kontakt wzrokowy niemo życząc udanej jazdy swej córce, jak i słodkiej Kati. Dawno tej kruszyny nie widział.
- Wybaczcie mi, życzę powodzenia - pożegnał jeszcze zebranych i już miał zamiar kierować kroki Divy w stronę kuzyna, którego chyba frak za bardzo opinał pozbawiając go tlenu bo...typowo się nie zachowywał, jednak w tym samym momencie rozniósł się dźwięk sygnalizujący początek całej zabawy.
Czarodziej nie dał sobie popsuć humoru wspomnieniem sabatu. Nie mógł się jednak potrzymać by w czasie trwania ciszy nie zerknąć na Inarę, która wówczas została raniona. Żal do siebie się w nim zebrał, Diva niespokojnie zatupała.
- Shhh....ma beauté - poklepał swego rudzielca po szyi wiedząc, że jego emocja jej się udzielają. Nie potrzebowali goryczy tego dnia, a powiewu wolności!
Ostatnio zmieniony przez Adrien Carrow dnia 09.08.16 16:15, w całości zmieniany 1 raz
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Sherwood [I]
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Nottinghamshire