Baron
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Baron
Kod do listu:
Baron nie jest sową, jest jastrzębiem. To ptaszysko o brązowym upierzeniu dotrze wszędzie i w każdą pogodę. Trochę czasem grymasi, dlatego dobrze mieć dla niego jakiegoś krakersa. Jak trafisz na jego zły dzień, to nawet krakers nie uchroni cię przed dziobnięciem w palce, które znaczy tylko tyle, że masz się pośpieszyć z tym marnym listem, bo on chce wrócić już do siebie. Tonks nie gryzie, bo Tonks go karmi. Każdy inny narażony jest jednak na jego pogardliwy wzrok i ostry dziób.
Kod do listu:
- Kod:
<div class="sowa"><div class="ob1" style="background-image:url('LINK DO OBRAZKA TWOJEJ SOWY');"><!--
--><div class="sowa2"><span class="p">Przeczytaj </span><span class="pdt"><!--
--> NADAWCA <!--
--></span><div class="sowa3"><span class="adresat"><!--
--> ADRESAT <!--
--></span><span class="tresc"><!--
--> TREŚĆ WIADOMOŚCI <!--
--><span class="podpis"><!--
--> PODPIS <!--
--></span></span></div></div></div></div>
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Rineheart
Tonks, Nie wiem, skąd w ogóle wpadł ci do głowy pomysł, żeby z podobnymi rzeczami pisać do mnie. Jestem najmniej kompetentną osobą w sprawach sercowych, ZWŁASZCZA, JEŚLI CHODZI O MOJEGO BRATA I MOJĄ NAJLEPSZĄ PRZYJACIÓŁKĘ RAZEM. ZOSTAW GO DLA WŁASNEGO DOBRA.
To obrzydliwe, Tonks.
To obrzydliwe, Tonks.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Rineheart
Tonks Wciąż jestem wściekła i pod wrażeniem tego listu. I teraz sobie myślę, że w gruncie rzeczy naprawdę nie wiem, po co do mnie napisałaś. Nie zapytałaś o to, jakie wrażenie wywarł na mnie wracający po JEDENASTU CHOLERNYCH LATACH Vincent. Nie zapytałaś, jak przebiegła rozmowa albo czy może widział już swojego ojca. A może nie pytałaś, bo Ci o wszystkim opowiedział?
Jeśli spotykacie się już regularnie, to poszło wam lepiej niż mi i ojcu. Nie wiem, co mam o tym myśleć, więc nie będę myślała już o tym wcale. Lepiej by Ci było, gdybyś usłyszała od Hann "a nie mówiłam". Jackie
Jeśli spotykacie się już regularnie, to poszło wam lepiej niż mi i ojcu. Nie wiem, co mam o tym myśleć, więc nie będę myślała już o tym wcale. Lepiej by Ci było, gdybyś usłyszała od Hann "a nie mówiłam". Jackie
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Rineheart
Tonks, Teraz chcesz o tym rozmawiać? Następnym razem pomyśl trzy razy, zanim cokolwiek napiszesz.
I już nie pisz. Mam lepsze rzeczy do roboty niż myślenie o cudzych romansach.
I już nie pisz. Mam lepsze rzeczy do roboty niż myślenie o cudzych romansach.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
28 lutego '57
Tonks, Ja i Steffen odzyskaliśmy amulet, o który go prosiłaś. Niestety młody trochę oberwał klątwą Eirs, więc dałam mu eliksir, żeby się przespał. Zabezpieczyłam amulet i ukryłam. Powiedz mi, kiedy mam Ci go przekazać.
Marcella
Marcella
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
20 lutego '57
Tonks,Nie wiem jak to przekazać, co więcej proszę Cię, żebyś zachowała pewną dyskrecję. Zdobyłam spory datek na rozbudową Oazy. Dwa czeki po 5 000 galeonów... Mam nadzieję, że zrobicie z tego dobry użytek. Jeśli chcesz, mogę je przekazać na najbliższym spotkaniu, lub wcześniej, jeśli tylko masz czas się spotkać.
Nie, to nie jest żart.
Marcella nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
04.04.1957
Just,Zrobiłem coś bardzo impulsywnego, ale nie żałuję tego w najmniejszym stopniu. Dwa dni temu wypowiedziałem umowę w Mungu, nie zamierzam pracować dla Lowego ani dnia dłużej skoro w czystokrwistej wierze popiera masowy mord na ludziach.
To jednak nie koniec. Wczoraj kupiłem małą chatkę w Dolinie Godryka i zamierzam otworzyć tam lecznicę. Jako, że całe biuro aurorów kultywuje teraz wolontariat pod Longbottomem to mam dla Ciebie propozycję. Nie wiem, czy zawsze będę w stanie płacić w galeonach, bo ze względu na różne braki pewnie będziemy w lecznicy uznawać też handel wymienny; niemniej jednak szukam ludzi, którzy byliby chętni w lecznicy pracować. Jestem ja, jest też Ida Lupin, którą niedługo Ci przedstawię; to jednak za mało, biorąc pod uwagę ilu czarodziejów, charłaków a także i mugoli wciąż pozostaje bez pomocy medycznej. Nie chciałabyś do nas dołączyć? Przydałby nam się ktoś, kto zna pracę w terenie.
Zastanów się i daj mi znać. Przez najbliższe dwa tygodnie raczej jeszcze nie ruszymy, więc czasu masz sporo.
To jednak nie koniec. Wczoraj kupiłem małą chatkę w Dolinie Godryka i zamierzam otworzyć tam lecznicę. Jako, że całe biuro aurorów kultywuje teraz wolontariat pod Longbottomem to mam dla Ciebie propozycję. Nie wiem, czy zawsze będę w stanie płacić w galeonach, bo ze względu na różne braki pewnie będziemy w lecznicy uznawać też handel wymienny; niemniej jednak szukam ludzi, którzy byliby chętni w lecznicy pracować. Jestem ja, jest też Ida Lupin, którą niedługo Ci przedstawię; to jednak za mało, biorąc pod uwagę ilu czarodziejów, charłaków a także i mugoli wciąż pozostaje bez pomocy medycznej. Nie chciałabyś do nas dołączyć? Przydałby nam się ktoś, kto zna pracę w terenie.
Zastanów się i daj mi znać. Przez najbliższe dwa tygodnie raczej jeszcze nie ruszymy, więc czasu masz sporo.
05.04.1957
Just,kiedy używasz słowa "ordynator" zaczynam stresować się tym całym przedsięwzięciem jakieś milion razy bardziej; ale chyba tak, chyba można tak powiedzieć.
Z Twojej odpowiedzi wnioskuję, że się zgadzasz - świetnie! A co do komunikacji to właśnie jest największa bolączka tego wszystkiego. Zamierzam zamieścić notatkę w Proroku, to powinno sięgnąć całkiem daleko. Rozważam też napisanie do Ulyssesa żeby zapytać go, czy jest możliwym przekształcenie na naszą korzyść zaklęcia, którego używa rządowe pogotowie. To jednak nie załatwi sprawy niemagicznych. Powiedzmy, że jest jeszcze wiele rzeczy, które muszę przemyśleć albo wymyślić, więc jakbyś miała jakieś pomysły to śmiało mi je podsyłaj.
Z Archibaldem widzę się jutro i zamierzam poruszyć ten temat w rozmowie. Być może coś napomknę też na dzisiejszym spotkaniu Zakonu, chyba nie zaszkodzi. Co się zaś tyczy Olivera to jeżeli jesteś go pewna - byłbym wdzięczny, jakbyś się do niego odezwała. I chyba nie miałem jeszcze okazji poznać Kerstin (?), ale każda pomoc się przyda. Zwłaszcza, że mam jeszcze u siebie Louisa Botta (długa historia, w skrócie to udało mi się go wyciągnąć z Londynu pierwszego kwietnia i teraz mieszka ze mną) i Charlotte, którzy również są w stanie pomagać. Lottę przeszkalam z zakresu dawkowania eliksirów (które, jeżeli się zgodzi, będzie nam warzyć Charlene), także mogliby stworzyć całkiem zgrany zespół. W sumie, może Louis będzie w stanie pomóc z wymyśleniem jakiegoś sposobu komunikacji z mugolami i charłakami? Muszę z nim o tym porozmawiać.
Z Twojej odpowiedzi wnioskuję, że się zgadzasz - świetnie! A co do komunikacji to właśnie jest największa bolączka tego wszystkiego. Zamierzam zamieścić notatkę w Proroku, to powinno sięgnąć całkiem daleko. Rozważam też napisanie do Ulyssesa żeby zapytać go, czy jest możliwym przekształcenie na naszą korzyść zaklęcia, którego używa rządowe pogotowie. To jednak nie załatwi sprawy niemagicznych. Powiedzmy, że jest jeszcze wiele rzeczy, które muszę przemyśleć albo wymyślić, więc jakbyś miała jakieś pomysły to śmiało mi je podsyłaj.
Z Archibaldem widzę się jutro i zamierzam poruszyć ten temat w rozmowie. Być może coś napomknę też na dzisiejszym spotkaniu Zakonu, chyba nie zaszkodzi. Co się zaś tyczy Olivera to jeżeli jesteś go pewna - byłbym wdzięczny, jakbyś się do niego odezwała. I chyba nie miałem jeszcze okazji poznać Kerstin (?), ale każda pomoc się przyda. Zwłaszcza, że mam jeszcze u siebie Louisa Botta (długa historia, w skrócie to udało mi się go wyciągnąć z Londynu pierwszego kwietnia i teraz mieszka ze mną) i Charlotte, którzy również są w stanie pomagać. Lottę przeszkalam z zakresu dawkowania eliksirów (które, jeżeli się zgodzi, będzie nam warzyć Charlene), także mogliby stworzyć całkiem zgrany zespół. W sumie, może Louis będzie w stanie pomóc z wymyśleniem jakiegoś sposobu komunikacji z mugolami i charłakami? Muszę z nim o tym porozmawiać.
Przeczytaj 8 IV 1957
Tonks, chciałbym napisać, że ta informacja stanowi dla mnie zaskoczenie, ale właściwie nie spodziewałem się niczego innego. Prawdę mówiąc, jeżeli coś mnie dziwi, to nie fakt, że mnie szukają, a to, że jeszcze nie znaleźli. Martwi mnie tylko, że dotarli do Burroughsa (widzę, że słusznie podejrzewałem, że to on jest autorem anonimowego ostrzeżenia, które znalazłem w kurtce kilka dni temu); jak dobrze go znasz? Czy mogę mu ufać?
Dziękuję. Za uprzedzenie i za ofertę. Jeżeli o mnie chodzi, to zrobię wszystko, żeby ten problem nie stał się dla nas balastem - podjąłem już odpowiednie kroki, żeby w razie ich sukcesu a mojej porażki nie byli w stanie wyciągnąć ze mnie niczego siłą.
Czy przez "ten zakres" rozumiesz magiczne stworzenia? Byłem magizoologiem zanim zostałem smokologiem - a chociaż od kilku lat zajmuję się głównie smokami, to czarodziejska fauna nigdy nie przestała mnie fascynować. Jeżeli napiszesz mi, jaki dokładniej obszar Cię interesuje, będę w stanie powiedzieć więcej.
Dziękuję. Za uprzedzenie i za ofertę. Jeżeli o mnie chodzi, to zrobię wszystko, żeby ten problem nie stał się dla nas balastem - podjąłem już odpowiednie kroki, żeby w razie ich sukcesu a mojej porażki nie byli w stanie wyciągnąć ze mnie niczego siłą.
Czy przez "ten zakres" rozumiesz magiczne stworzenia? Byłem magizoologiem zanim zostałem smokologiem - a chociaż od kilku lat zajmuję się głównie smokami, to czarodziejska fauna nigdy nie przestała mnie fascynować. Jeżeli napiszesz mi, jaki dokładniej obszar Cię interesuje, będę w stanie powiedzieć więcej.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Przeczytaj V. Rineheart
Droga Justine, Chaos makes the muse.
Jeszcze przed przeprowadzką, trafiłem w Waszych książkowych zbiorach, na mały tomik amatorskiej poezji. Nazwisko zapisane na pierwszej stronie jest tajemnicze, nieznajome. Jednakże treści, które prezentuje, wydają się barwne, wyszukane i trafne. Zainspirowany ów lekturą, zamieściłem ten najbardziej poruszający, adekwatny do sytuacji werset.
Zapewne zastanawiasz się, dlaczego składam na twe ręce tak oficjalną korespondencję. Ostatnimi czasy, ogrom obowiązków, trud dnia codziennego nie daje wytchnienia. Mimo współdzielenia przestrzeni, mam wrażenie, że nie widziałem, nie słyszałem Cię od wieków. Nie mówiąc już o wymianie kilku beztroskich zdań, dotyczących jakiegokolwiek, nawet najgorszego zdarzenia. Rozmijamy się w doczesnych obowiązkach, zapominając o chwili wytchnienia. Dlatego też, postanowiłem, że odgórnie zaaranżuję takowy moment.
Chciałbym, abyś na chwilę zwolniła, zapomniała o najgorszym. Pozwoliła porwać w zupełnie inny, nietypowy świat. Odkryła go na nowo, ujrzała nieprzerywalne, całoroczne piękno, zachwyciła. Zobaczyła, że świat mimo brunatnych barw, potrafi zaskoczyć, urzec i obezwładnić. Nie przyjmę, ani jednego słowa sprzeciwu, żadnej, wyszukanej i oryginalnej wymówki. Nie przyjmuję też pytań.
15 kwietnia, popołudniową porą zjaw się w miejscu zwanym potocznie „Wiśniową Doliną”. O nic się nie martw, po prostu zaszczyć to wyjątkowe miejsce swą obecnością. Dress code: koktajlowa elegancja. Potraktuj to jako oficjalne zaproszenie.
Będę czekać!Vincent
Jeszcze przed przeprowadzką, trafiłem w Waszych książkowych zbiorach, na mały tomik amatorskiej poezji. Nazwisko zapisane na pierwszej stronie jest tajemnicze, nieznajome. Jednakże treści, które prezentuje, wydają się barwne, wyszukane i trafne. Zainspirowany ów lekturą, zamieściłem ten najbardziej poruszający, adekwatny do sytuacji werset.
Zapewne zastanawiasz się, dlaczego składam na twe ręce tak oficjalną korespondencję. Ostatnimi czasy, ogrom obowiązków, trud dnia codziennego nie daje wytchnienia. Mimo współdzielenia przestrzeni, mam wrażenie, że nie widziałem, nie słyszałem Cię od wieków. Nie mówiąc już o wymianie kilku beztroskich zdań, dotyczących jakiegokolwiek, nawet najgorszego zdarzenia. Rozmijamy się w doczesnych obowiązkach, zapominając o chwili wytchnienia. Dlatego też, postanowiłem, że odgórnie zaaranżuję takowy moment.
Chciałbym, abyś na chwilę zwolniła, zapomniała o najgorszym. Pozwoliła porwać w zupełnie inny, nietypowy świat. Odkryła go na nowo, ujrzała nieprzerywalne, całoroczne piękno, zachwyciła. Zobaczyła, że świat mimo brunatnych barw, potrafi zaskoczyć, urzec i obezwładnić. Nie przyjmę, ani jednego słowa sprzeciwu, żadnej, wyszukanej i oryginalnej wymówki. Nie przyjmuję też pytań.
15 kwietnia, popołudniową porą zjaw się w miejscu zwanym potocznie „Wiśniową Doliną”. O nic się nie martw, po prostu zaszczyć to wyjątkowe miejsce swą obecnością. Dress code: koktajlowa elegancja. Potraktuj to jako oficjalne zaproszenie.
Będę czekać!Vincent
* Do listu włożonego w elegancką kopertę, przywiązany był malutki, ozdobny bukiecik podsuszanych, fioletowych wrzosów, które za pomocą odrobiny magii, nie straciły na sile intensywnego zapachu.
My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Przeczytaj Ulysses Ollivander
Droga Tonks, Również żywię nadzieję, że trzymasz się dobrze.
Zgadza się, bywają takie sytuacje. Wszystko jest możliwe, o ile całkowita odpowiedzialność pozostaje wyłącznie na Tobie - najlepiej jeśli omówimy sprawę osobiście. Odwiedź mnie w Lancaster Castle; dołączam dyspozycyjność w notce, wystarczy, że odeślesz datę listownie albo posłańcem. W razie pytań, umówiliśmy się na kontrolę i szlif różdżki.
Uważaj na siebie. U. Ollivander
Zgadza się, bywają takie sytuacje. Wszystko jest możliwe, o ile całkowita odpowiedzialność pozostaje wyłącznie na Tobie - najlepiej jeśli omówimy sprawę osobiście. Odwiedź mnie w Lancaster Castle; dołączam dyspozycyjność w notce, wystarczy, że odeślesz datę listownie albo posłańcem. W razie pytań, umówiliśmy się na kontrolę i szlif różdżki.
Uważaj na siebie. U. Ollivander
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
14 kwietniaHannah Wright
Just,poinformował mnie od razu, więc chyba możesz być zadowolona, świetnie wykonał Twoje polecenie. Myślałam Dobrze się spisał.
Cały czas jestem w domu, Just. Udało mi się zarejestrować różdżkę, muszę zrobić porządek ze sklepem, zabrać wszystkie rzeczy, jakoś je zabezpieczyć, zanim go zostawię, a oni w tym czasie zniszczą go doszczętnie. Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale coś wymyślę. A później nie wiem, zobaczy się.
Każdy potrzebuje oddechu, każdy też na niego zasługuje. Ty również. Ale to chyba nie jest dobry czas na to, żeby wszystko rzucić, jesteś nam potrzebna. Nam wszystkim. Ale myślę, że możemy coś zrobić z tym oddechem i winem. I całym tym egzystenczonalnym dylematem. Jakoś wydaje mi się, że można to połączyć ze sobą.
Jeśli znasz jakieś miejsce, w którym będziemy mogły się bezpiecznie upić (nie chcę wylądować w Tower pijana) to się tam wybierzmy. W ostateczności jak ukryjemy się w starej chacie na strychu to nikt nie powinien mieć nam tego za złe.
Nie powinien, prawda?
PS A jednak sylwestrową wróżba się sprawdziła. A nie mówiłam, niedowiarku?
PS 2 Spotkałam go w Londynie jakiś czas temu.
Hannah
Cały czas jestem w domu, Just. Udało mi się zarejestrować różdżkę, muszę zrobić porządek ze sklepem, zabrać wszystkie rzeczy, jakoś je zabezpieczyć, zanim go zostawię, a oni w tym czasie zniszczą go doszczętnie. Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale coś wymyślę. A później nie wiem, zobaczy się.
Każdy potrzebuje oddechu, każdy też na niego zasługuje. Ty również. Ale to chyba nie jest dobry czas na to, żeby wszystko rzucić, jesteś nam potrzebna. Nam wszystkim. Ale myślę, że możemy coś zrobić z tym oddechem i winem. I całym tym egzystenczonalnym dylematem. Jakoś wydaje mi się, że można to połączyć ze sobą.
Jeśli znasz jakieś miejsce, w którym będziemy mogły się bezpiecznie upić (nie chcę wylądować w Tower pijana) to się tam wybierzmy. W ostateczności jak ukryjemy się w starej chacie na strychu to nikt nie powinien mieć nam tego za złe.
Nie powinien, prawda?
PS A jednak sylwestrową wróżba się sprawdziła. A nie mówiłam, niedowiarku?
PS 2 Spotkałam go w Londynie jakiś czas temu.
Hannah
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
14 kwietniaHannah Wright
Just,myślisz, że są takie, które mogą ich powstrzymać? Jeśli potrafisz to zrobić i w tym wszystkim znajdziesz czas, którego nie będziesz musiała poświęcić komuś innemu, to wiesz, będę wdzięczna.
Jednym wieczorze, czy jednej osobie? Nie chcę Cię niepokoić, Just, ale chyba źle z Tobą. A ja chyba wiem, co Ci dolega…
Mi pasuje. Spotkajmy się w Oazie, przy zatoce i razem znajdziemy odpowiednie miejsce.
PS Następnym razem się mnie słuchaj, wiem co mówię! Nie chodziłam na wróżbiarstwo, a teraz żałuję. Może coś by z tego było.
PS 2 Powiem Ci, jak się spotkamy.
Hannah
Jednym wieczorze, czy jednej osobie? Nie chcę Cię niepokoić, Just, ale chyba źle z Tobą. A ja chyba wiem, co Ci dolega…
Mi pasuje. Spotkajmy się w Oazie, przy zatoce i razem znajdziemy odpowiednie miejsce.
PS Następnym razem się mnie słuchaj, wiem co mówię! Nie chodziłam na wróżbiarstwo, a teraz żałuję. Może coś by z tego było.
PS 2 Powiem Ci, jak się spotkamy.
Hannah
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Przeczytaj 3 IV 1957
Tonks, zgodnie z poleceniem, przesyłam raport z misji, sporządzony na podstawie relacji mojej i Jackie - ze względu na to, że w trakcie zadania rozdzielaliśmy się dwukrotnie, uzupełniliśmy wzajemnie luki i zebraliśmy fakty w całość.
Celem wyznaczonej nam misji było odnalezienie Elisabeth Moore, znanej jako Mirabella - i sprowadzenie jej do Oazy. Późnym wieczorem 27 marca, ja i Jackie, pod dowództwem Brendana, udaliśmy się więc do mieszkania Mirabelli - zastaliśmy je jednak pustym. Kobieta, oraz ludzie, których ukrywała, zdążyli już zniknąć. Na miejscu odnaleźliśmy dokumenty, fotografie i mapy, w tym listę dwudziestu nazwisk osób ukrywających się przed rządem. Z zapisków wynikało, że Mirabella miała tej nocy pomóc im wydostać się z kraju, oraz że mieli zrobić to na pokładzie okrętu pływającego pod rumuńską banderą. Wiedzieliśmy, że ktoś oprócz nas deptał im po piętach, niezwłocznie wyruszyliśmy więc do portu, by odszukać wskazany statek.
Na pokładzie nie spotkaliśmy żywej duszy, lecz rzucone zaklęcie odkryło obecność dziewięciu osób ukrywających się pod nim, w skrzyniach służących do transportu małych smocząt (zmarły mąż Mirabelli był opiekunem w Peak District - podejrzewaliśmy, że przyjaciele męża pomagali jej w zorganizowaniu ucieczki). Rozdzieliliśmy się: Jackie i Brendan pozostali na górnym pokładzie, żeby zaczekać na Mirabellę i zabezpieczyć teren, podczas gdy ja próbowałem namówić uciekinierów do ewakuacji przygotowanym wcześniej świstoklikiem, prowadzącym na wybrzeże w Kornwalii. Udało mi się zdobyć ich zaufanie i podzielić na dwie grupy, oraz zabrać pierwszą z nich, liczącą cztery osoby. Wylądowaliśmy w cieniu klifów, gdzie rzuciłem ochronne zaklęcia i kazałem im czekać - a sam teleportowałem się z powrotem, żeby zabrać drugą grupę. W międzyczasie do Jackie i Brendana podeszła kobieta, której towarzyszyło dwóch mężczyzn (w tym jeden pod peleryną niewidką, trzymający się z tyłu), próbując dostać się na statek i twierdząc, że Mirabella miała pomóc im wydostać się z kraju. Zapytani o nazwiska, podali jednak takie, których nie było na liście znalezionej w mieszkaniu Mirabelli - a przyłapani na kłamstwie, zaatakowali. Kobietą była Deirdre Tsagairt, towarzyszyli jej Craig Burke i Alphard Black.
Kiedy wróciłem do portu, walka już trwała, a dolny pokład wydawał się pusty (założyłem, że pozostali mugolacy przezornie schowali się z powrotem w skrzyniach), niezwłocznie dołączyłem więc do Jackie i Brendana. Wtedy Rycerze Walpurgii zaprzestali walki i zrobili się rozmowni - może zainteresować Cię fakt, że chcieli, żebym poszedł z nimi, i byli gotowi w zamian pozostawić Mirabellę i chronionych przez nią ludzi w spokoju. Trudno mi powiedzieć, czy blefowali - nie mieliśmy okazji się przekonać.
W trakcie walki udało nam się skutecznie unieszkodliwić Tsagairt i jej towarzyszy. Jeżeli interesuje Cię cały przebieg starcia, mogę przesłać dokładniejszy raport - w tym pozwoliłem sobie zawrzeć spostrzeżenia, które uznałem za najbardziej interesujące:
- Tsagairt posługiwała się różdżką, której z jakiegoś powodu nie mogłem utrzymać w dłoni. Udało mi się ją jej odebrać, ale promieniowała czarną magią tak potężną, że nie byłem w stanie jej dzierżyć - nawet przez materiał peleryny ze smoczymi włóknami, chroniącymi przed poparzeniami. Żeby nie mogła jej odzyskać, cisnąłem różdżkę do Tamizy.
- Tsagairt zdawała się dowodzić całej trójce, kiedy jednak znalazła się w pułapce, rozbrojona i obezwładniona, żaden z jej towarzyszy nie zdecydował się jej pomóc. Kiedy obezwładniony został Black, Burke rzucił się do ucieczki - zdaje się, że żadne z nich nie było skore do nadstawiania karku za pozostałych.
- Zaklęcie pola antymagicznego sprawia, że przemienieni w mgłę Rycerze odzyskują materialną postać (szczególnie efektywne, gdy znajdują się wysoko).
- Wszyscy troje zostaliśmy rozpoznani - nie dało się tego uniknąć.
Gdy już udało nam się unieszkodliwić całą trójkę, Jackie użyła patronusa, by wysłać wiadomość do Mirabelli. Ona sama zjawiła się w porcie niedługo później, początkowo nam nie ufając, ale wreszcie zgadzając się pójść z nami. Było z nią jedenaście innych osób. W tym czasie Tsagairt była nieprzytomna, a Burke ratował się ucieczką, Black zniknął jednak w tawernie, szukając pomocy u portowych bywalców i istniało spore prawdopodobieństwo, że powiadomi Ministerstwo Magii - musieliśmy więc się spieszyć. Rozdzieliliśmy się ponownie, Brendan teleportował się do Hogsmeade wraz z ludźmi ze statku, Jackie - z Mirabellą i jedenastką towarzyszących jej osób. Ja wróciłem do Kornwalii, żeby zabrać stamtąd ewakuowanych wcześniej mugolaków. Finalnie wszyscy - Mirabella i dwudziestu ukrywających się przed rządem czarodziejów - znaleźli się w Oazie.
Odpowiedzią na to, czy dało się coś zrobić lepiej, niech będzie fakt, że Rycerzom Walpurgii udało się zbiec - wierzę jednak, że w tamtym momencie naszym priorytetem słusznie stał się cel misji.
Odnośnie wniosków końcowych - ludzie, których doprowadziliśmy do Oazy, będą na pewno potrzebować pomocy - są wystraszeni i nie mają ze sobą nic oprócz ubrań, które mieli na sobie. Jeżeli potrzebna będzie osoba, która zajmie się zorganizowaniem dla nich schronień i zapasów, chciałbym zgłosić swoją kandydaturę.
Celem wyznaczonej nam misji było odnalezienie Elisabeth Moore, znanej jako Mirabella - i sprowadzenie jej do Oazy. Późnym wieczorem 27 marca, ja i Jackie, pod dowództwem Brendana, udaliśmy się więc do mieszkania Mirabelli - zastaliśmy je jednak pustym. Kobieta, oraz ludzie, których ukrywała, zdążyli już zniknąć. Na miejscu odnaleźliśmy dokumenty, fotografie i mapy, w tym listę dwudziestu nazwisk osób ukrywających się przed rządem. Z zapisków wynikało, że Mirabella miała tej nocy pomóc im wydostać się z kraju, oraz że mieli zrobić to na pokładzie okrętu pływającego pod rumuńską banderą. Wiedzieliśmy, że ktoś oprócz nas deptał im po piętach, niezwłocznie wyruszyliśmy więc do portu, by odszukać wskazany statek.
Na pokładzie nie spotkaliśmy żywej duszy, lecz rzucone zaklęcie odkryło obecność dziewięciu osób ukrywających się pod nim, w skrzyniach służących do transportu małych smocząt (zmarły mąż Mirabelli był opiekunem w Peak District - podejrzewaliśmy, że przyjaciele męża pomagali jej w zorganizowaniu ucieczki). Rozdzieliliśmy się: Jackie i Brendan pozostali na górnym pokładzie, żeby zaczekać na Mirabellę i zabezpieczyć teren, podczas gdy ja próbowałem namówić uciekinierów do ewakuacji przygotowanym wcześniej świstoklikiem, prowadzącym na wybrzeże w Kornwalii. Udało mi się zdobyć ich zaufanie i podzielić na dwie grupy, oraz zabrać pierwszą z nich, liczącą cztery osoby. Wylądowaliśmy w cieniu klifów, gdzie rzuciłem ochronne zaklęcia i kazałem im czekać - a sam teleportowałem się z powrotem, żeby zabrać drugą grupę. W międzyczasie do Jackie i Brendana podeszła kobieta, której towarzyszyło dwóch mężczyzn (w tym jeden pod peleryną niewidką, trzymający się z tyłu), próbując dostać się na statek i twierdząc, że Mirabella miała pomóc im wydostać się z kraju. Zapytani o nazwiska, podali jednak takie, których nie było na liście znalezionej w mieszkaniu Mirabelli - a przyłapani na kłamstwie, zaatakowali. Kobietą była Deirdre Tsagairt, towarzyszyli jej Craig Burke i Alphard Black.
Kiedy wróciłem do portu, walka już trwała, a dolny pokład wydawał się pusty (założyłem, że pozostali mugolacy przezornie schowali się z powrotem w skrzyniach), niezwłocznie dołączyłem więc do Jackie i Brendana. Wtedy Rycerze Walpurgii zaprzestali walki i zrobili się rozmowni - może zainteresować Cię fakt, że chcieli, żebym poszedł z nimi, i byli gotowi w zamian pozostawić Mirabellę i chronionych przez nią ludzi w spokoju. Trudno mi powiedzieć, czy blefowali - nie mieliśmy okazji się przekonać.
W trakcie walki udało nam się skutecznie unieszkodliwić Tsagairt i jej towarzyszy. Jeżeli interesuje Cię cały przebieg starcia, mogę przesłać dokładniejszy raport - w tym pozwoliłem sobie zawrzeć spostrzeżenia, które uznałem za najbardziej interesujące:
- Tsagairt posługiwała się różdżką, której z jakiegoś powodu nie mogłem utrzymać w dłoni. Udało mi się ją jej odebrać, ale promieniowała czarną magią tak potężną, że nie byłem w stanie jej dzierżyć - nawet przez materiał peleryny ze smoczymi włóknami, chroniącymi przed poparzeniami. Żeby nie mogła jej odzyskać, cisnąłem różdżkę do Tamizy.
- Tsagairt zdawała się dowodzić całej trójce, kiedy jednak znalazła się w pułapce, rozbrojona i obezwładniona, żaden z jej towarzyszy nie zdecydował się jej pomóc. Kiedy obezwładniony został Black, Burke rzucił się do ucieczki - zdaje się, że żadne z nich nie było skore do nadstawiania karku za pozostałych.
- Zaklęcie pola antymagicznego sprawia, że przemienieni w mgłę Rycerze odzyskują materialną postać (szczególnie efektywne, gdy znajdują się wysoko).
- Wszyscy troje zostaliśmy rozpoznani - nie dało się tego uniknąć.
Gdy już udało nam się unieszkodliwić całą trójkę, Jackie użyła patronusa, by wysłać wiadomość do Mirabelli. Ona sama zjawiła się w porcie niedługo później, początkowo nam nie ufając, ale wreszcie zgadzając się pójść z nami. Było z nią jedenaście innych osób. W tym czasie Tsagairt była nieprzytomna, a Burke ratował się ucieczką, Black zniknął jednak w tawernie, szukając pomocy u portowych bywalców i istniało spore prawdopodobieństwo, że powiadomi Ministerstwo Magii - musieliśmy więc się spieszyć. Rozdzieliliśmy się ponownie, Brendan teleportował się do Hogsmeade wraz z ludźmi ze statku, Jackie - z Mirabellą i jedenastką towarzyszących jej osób. Ja wróciłem do Kornwalii, żeby zabrać stamtąd ewakuowanych wcześniej mugolaków. Finalnie wszyscy - Mirabella i dwudziestu ukrywających się przed rządem czarodziejów - znaleźli się w Oazie.
Odpowiedzią na to, czy dało się coś zrobić lepiej, niech będzie fakt, że Rycerzom Walpurgii udało się zbiec - wierzę jednak, że w tamtym momencie naszym priorytetem słusznie stał się cel misji.
Odnośnie wniosków końcowych - ludzie, których doprowadziliśmy do Oazy, będą na pewno potrzebować pomocy - są wystraszeni i nie mają ze sobą nic oprócz ubrań, które mieli na sobie. Jeżeli potrzebna będzie osoba, która zajmie się zorganizowaniem dla nich schronień i zapasów, chciałbym zgłosić swoją kandydaturę.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
3 kwietnia '57
Tonks, Zamieszczam raport z misji, którą odbywałam ze Steffenem:
Celem misji było przejęcie ładunku luksusowych towarów, które z Bliskiego Wschodu płynęły statkami transportowymi, by dostać się w ręce rodziny Shafiq. Udaliśmy się do portu, gdzie odnaleźliśmy odpowiedni statek i w czasie, kiedy Steffen pozbył się zabezpieczającej klątwy, ja odwracałam uwagę marynarzy pilnujących statku. By nie zorientowali się za szybko, stworzyliśmy duplikaty ładunku, które zostały na statku, gdy transport do Oazy pojawił się w umówionym miejscu.
Wszystko przebiegło bez najmniejszych problemów. Przetransportowaliśmy skrzynie na wóz transportowy z pomocą latających dywanów. Poszło idealnie, w czasie, bez problemów, żadnych przeszkód nie napotkaliśmy.
Wnioski: Rozgromiliśmy ich.
Marcella
Celem misji było przejęcie ładunku luksusowych towarów, które z Bliskiego Wschodu płynęły statkami transportowymi, by dostać się w ręce rodziny Shafiq. Udaliśmy się do portu, gdzie odnaleźliśmy odpowiedni statek i w czasie, kiedy Steffen pozbył się zabezpieczającej klątwy, ja odwracałam uwagę marynarzy pilnujących statku. By nie zorientowali się za szybko, stworzyliśmy duplikaty ładunku, które zostały na statku, gdy transport do Oazy pojawił się w umówionym miejscu.
Wszystko przebiegło bez najmniejszych problemów. Przetransportowaliśmy skrzynie na wóz transportowy z pomocą latających dywanów. Poszło idealnie, w czasie, bez problemów, żadnych przeszkód nie napotkaliśmy.
Wnioski: Rozgromiliśmy ich.
Marcella
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
przeczytaj 4/5 IV 1957
Droga Tonks, Sprawy miały się, jak następuje:
Wybraliśmy się do hrabstwa Durham 27. marca, we trójkę, poza mną w skład grupy wchodzili Gabriel Tonks oraz Lucan Abbott. Cel misji nie został nam przedstawiony jasno, mieliśmy udać się do posiadłości rodziny Madouc, która od dłuższego czasu nie dawała oznak życia i nie kontaktowała się z nikim. Dochodziły nas też słuchy o mugolskiej rodzinie. Madoucowie byli nieocenionymi dostawcami, byli w stanie załatwić bardzo rzadkie i cenne ingrediencje, lecz od zawsze pozostawali dosyć skrytą rodziną i z oczywistych względów nie dzielili się swoimi sekretami ani sposobami. Na miejscu okazało się, że nie tylko my jesteśmy zainteresowani ich losem. W altanie nieopodal domostwa Madouców dostrzegliśmy dwóch mężczyzn, jednym z nich bez wątpienia był Edgar Burke, drugiego nie byliśmy w stanie rozpoznać.
Gabriel i Lucan wyszli im naprzeciw, ja pozostawałem w ukryciu, pod peleryną niewidką - kierowałem się w stronę domu, usiłując wykryć pułapki, znajdujące się w jego okolicy, rozglądałem się za śladami żywych istot. Zaklęcia nie wykazały nic specjalnego, magia nie była tego wieczoru zbyt posłuszna, a przynajmniej nie stała po naszej stronie. Niestety, w pewnym momencie sprawa zaczęła rozwijać się gwałtownie i nie zdołałem dotrzeć do budynku. Nie mieliśmy - a w każdym razie ja nie miałem - wątpliwości, że Burke i jego wspólnik działają z ramienia Rycerzy, zwłaszcza nieznajomy szastał czarną magią na prawo i lewo. Początkowo defensywa naszych szła pomyślnie, ale z czasem zaczęła słabnąć, oni zaś nie mieli wyraźnych potknięć albo zdołali się wzmocnić. Jak sama wiesz, Gabriel nie przeżył tego starcia, Lucana także nie oszczędzono - poza Cruciatusem dostał paskudną klątwą, która utrudniła mu posługiwanie się ręką. W przykrym zbiegu okoliczności odkryli też moją obecność, ale nie zmieniło to wiele.
W międzyczasie między drzewami wyłoniły się cztery postaci - początkowo Burke podjął z nimi rozmowę, na szczęście nie czyniąc im krzywdy. Krok po kroku zdołałem do nich dotrzeć, Rycerze postanowili skierować się do domostwa, a Lucan zajął się ciałem Gabriela. Czwórka okazała się mugolami, którzy byli przetrzymywani przez Madouców, ojciec, matka i dwójka dzieci. Udało mi się zdobyć ich zaufanie, niestety matka nie zdołała doczekać końca historii. Resztę udało nam się wyprowadzić wgłąb lasu, wezwać uzdrowiciela oraz finalnie przetransportować do Oazy. Nie mamy pojęcia, czy Burke i jego kompan dotarli do domu, ani co tam znaleźli. Więcej szczegółów można spróbować wycisnąć z trójki ocalałych mugoli, ale nie ulega wątpliwości, że było to dla nich skrajnie traumatyczne przeżycie, naciskanie w tej sytuacji może znacznie pogorszyć ich stan.
Wraz z raportem muszę zaznaczyć, że nie wybiorę się więcej na podobną misję. Moja rola powinna zamknąć się w czysto naukowej postaci, może doradczej, jeśli uznacie, że taka jest Wam potrzebna. Co można było zrobić lepiej? Prawdopodobnie zaopatrzyć się w solidny zapas Felix Felicis. Nie sądzę, że byłem właściwą osobą na właściwym miejscu, skoro nawet auror nie zdołał ich powstrzymać. Na szczęście - w nieszczęściu - udało nam się wyprowadzić stamtąd kogokolwiek żywego.
Przepraszam, że musiałaś czekać. Szczerze mówiąc, nie jestem zbyt skłonny do przesyłania tak szczegółowych raportów listownie i miałem nadzieję wręczyć Ci opis misji na spotkaniu, co nie umniejsza winie - mogłem choć wysłać znak na ten temat. Szastanie nazwiskami i faktami w papierowej formie to skrajnie ryzykowna praktyka. Rozważcie proszę nadanie pseudonimów - trudno mi powiedzieć, jak podejdą do tego inni, ale sądzę, że podwyższenie ostrożności to uzasadnione posunięcie. Zarówno w listach, jak i w wyprawach w nieznane.
Bywaj zdrowa. Do zobaczenia niebawem, U. O.
Wybraliśmy się do hrabstwa Durham 27. marca, we trójkę, poza mną w skład grupy wchodzili Gabriel Tonks oraz Lucan Abbott. Cel misji nie został nam przedstawiony jasno, mieliśmy udać się do posiadłości rodziny Madouc, która od dłuższego czasu nie dawała oznak życia i nie kontaktowała się z nikim. Dochodziły nas też słuchy o mugolskiej rodzinie. Madoucowie byli nieocenionymi dostawcami, byli w stanie załatwić bardzo rzadkie i cenne ingrediencje, lecz od zawsze pozostawali dosyć skrytą rodziną i z oczywistych względów nie dzielili się swoimi sekretami ani sposobami. Na miejscu okazało się, że nie tylko my jesteśmy zainteresowani ich losem. W altanie nieopodal domostwa Madouców dostrzegliśmy dwóch mężczyzn, jednym z nich bez wątpienia był Edgar Burke, drugiego nie byliśmy w stanie rozpoznać.
Gabriel i Lucan wyszli im naprzeciw, ja pozostawałem w ukryciu, pod peleryną niewidką - kierowałem się w stronę domu, usiłując wykryć pułapki, znajdujące się w jego okolicy, rozglądałem się za śladami żywych istot. Zaklęcia nie wykazały nic specjalnego, magia nie była tego wieczoru zbyt posłuszna, a przynajmniej nie stała po naszej stronie. Niestety, w pewnym momencie sprawa zaczęła rozwijać się gwałtownie i nie zdołałem dotrzeć do budynku. Nie mieliśmy - a w każdym razie ja nie miałem - wątpliwości, że Burke i jego wspólnik działają z ramienia Rycerzy, zwłaszcza nieznajomy szastał czarną magią na prawo i lewo. Początkowo defensywa naszych szła pomyślnie, ale z czasem zaczęła słabnąć, oni zaś nie mieli wyraźnych potknięć albo zdołali się wzmocnić. Jak sama wiesz, Gabriel nie przeżył tego starcia, Lucana także nie oszczędzono - poza Cruciatusem dostał paskudną klątwą, która utrudniła mu posługiwanie się ręką. W przykrym zbiegu okoliczności odkryli też moją obecność, ale nie zmieniło to wiele.
W międzyczasie między drzewami wyłoniły się cztery postaci - początkowo Burke podjął z nimi rozmowę, na szczęście nie czyniąc im krzywdy. Krok po kroku zdołałem do nich dotrzeć, Rycerze postanowili skierować się do domostwa, a Lucan zajął się ciałem Gabriela. Czwórka okazała się mugolami, którzy byli przetrzymywani przez Madouców, ojciec, matka i dwójka dzieci. Udało mi się zdobyć ich zaufanie, niestety matka nie zdołała doczekać końca historii. Resztę udało nam się wyprowadzić wgłąb lasu, wezwać uzdrowiciela oraz finalnie przetransportować do Oazy. Nie mamy pojęcia, czy Burke i jego kompan dotarli do domu, ani co tam znaleźli. Więcej szczegółów można spróbować wycisnąć z trójki ocalałych mugoli, ale nie ulega wątpliwości, że było to dla nich skrajnie traumatyczne przeżycie, naciskanie w tej sytuacji może znacznie pogorszyć ich stan.
Wraz z raportem muszę zaznaczyć, że nie wybiorę się więcej na podobną misję. Moja rola powinna zamknąć się w czysto naukowej postaci, może doradczej, jeśli uznacie, że taka jest Wam potrzebna. Co można było zrobić lepiej? Prawdopodobnie zaopatrzyć się w solidny zapas Felix Felicis. Nie sądzę, że byłem właściwą osobą na właściwym miejscu, skoro nawet auror nie zdołał ich powstrzymać. Na szczęście - w nieszczęściu - udało nam się wyprowadzić stamtąd kogokolwiek żywego.
Przepraszam, że musiałaś czekać. Szczerze mówiąc, nie jestem zbyt skłonny do przesyłania tak szczegółowych raportów listownie i miałem nadzieję wręczyć Ci opis misji na spotkaniu, co nie umniejsza winie - mogłem choć wysłać znak na ten temat. Szastanie nazwiskami i faktami w papierowej formie to skrajnie ryzykowna praktyka. Rozważcie proszę nadanie pseudonimów - trudno mi powiedzieć, jak podejdą do tego inni, ale sądzę, że podwyższenie ostrożności to uzasadnione posunięcie. Zarówno w listach, jak i w wyprawach w nieznane.
Bywaj zdrowa. Do zobaczenia niebawem, U. O.
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Baron
Szybka odpowiedź