Poczekalnia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Poczekalnia
Po wyjściu z windy, tuż po lewej stronie znajduje się poczekalnia z ciasno ustawionymi ławkami, na których, po przedstawieniu celu wizyty i odebraniu przepustki, mogą oczekiwać przybyli goście. Niektórzy trafiają tu w charakterze świadka lub też chcą złożyć donos, inni znów liczą na przyjęcie przez urzędników. Czas oczekiwania bywa różny, lecz nierzadko można dostrzec tu zirytowane miny petentów.
Przez wielkie okna do pomieszczenia wpływa duża ilość świtała, rzucającego mieniące się refleksy na zaczarowane obrazy. To właśnie one stanowią pewne urozmaicenie dłużących się minut - w ramach desperacji można podjąć się rozmowy z uwiecznionymi postaciami, nikt jednak nie gwarantuje, na jakie tory zejdzie dyskusja; mówi się, że malowidła mają dość nietypowe usposobienie.
Przez wielkie okna do pomieszczenia wpływa duża ilość świtała, rzucającego mieniące się refleksy na zaczarowane obrazy. To właśnie one stanowią pewne urozmaicenie dłużących się minut - w ramach desperacji można podjąć się rozmowy z uwiecznionymi postaciami, nikt jednak nie gwarantuje, na jakie tory zejdzie dyskusja; mówi się, że malowidła mają dość nietypowe usposobienie.
Na moment oderwał wzrok od Nanette, by wbić zielone spojrzenie w płonące akta. Mógłby już odwrócić się i odejść, ale jest perfekcjonistą i ma zamiar doczekać, aż fioletowe płomienie spopielą wszystko, każdą kartkę.
-Prawie wszystko. Proszę nie używać nazwiska Diggory'ego ani nazw tych akt w żadnych dokumentach. - uściślił, spoglądając na Nanette przenikliwe. To, że Biuro Dezinformacjiniszczyło przejmowało czasem akta nie było tajemnicą, podobnie jak jego służbowe obowiązki - choć rzecz jasna lepiej, by nigdy nie został po nich ani jeden ślad. Diggory musiał natomiast zniknąć, nikt nie miał powiązać chłopaka z Departamentem Niewłaściwego Użycia czarów. Nigdy. Rodzina chłopaka kultywowała długie tradycje w Ministerstwie, obejmując ważne funkcje w Wizengamocie i innych departamentach z pokolenia na pokolenie. Biuro Dezinformacji zadba dziś nie tylko o przyszłość młodego Diggory'ego, ale i o spuściznę Diggorych w Ministerstwie. Stary Diggory będzie mu wdzięczny - i jeszcze dziś otrzyma dobre wieści, przekazane osobiście. Za dwie godziny Wizengamot miał przerwę w obradach, Cornelius akurat zdąży dopracować oficjalną wersję wydarzeń z Wiltshire. Amnezjatorzy mieli już odpowiednie dyspozycje, wymażą pamięć wszystkim świadkom wybryku młodego Diggory'ego.
Ojciec naprawdę powinien skierować syna do magipsychiatry, ale Sallow nie miał zamiaru wtrącać się w sprawy rodzinne. Kimże był, by udzielać rad dotyczących zdrowia i rodzicielstwa? Dopóki młody nie dojdzie do siebie, wymaże za to jego winy, jakiekolwiek by nie były. Sędzia był zbyt ważnym sojusznikiem.
-Dziękuję za współpracę, panno McKinnon. - uśmiechnął się lisio, kiwając Nenie głową na pożegnanie. Mogła być pewna, że zapamięta jej twarz i jej nazwisko. Czy to dobrze? Jeśli ktokolwiek upomni się o akta, z pewnością tak.
Oddalił się w kierunku własnego gabinetu, gdzie poświęcił kolejne dwie godziny dopieszczaniu narracji. Niefortunny pożar w Wiltshire, spowodowany przez rebeliantów. Zgrywał się ładnie z narracją "Walczącego Maga" o Zakonnikach, którzy zginęli w pożarze w Lancashire - pomniejsze płotki naśladowały aurorów z listów gończych, zagrażając mieszkańcom hrabstwa. Z łatwością sfałszuje wiadomości o ujęciu sprawców. Dokończywszy notatki, zlecił pracownikom Biura przekazanie odpowiednich informacji policji. Sam udał się do ministerialnej kawiarni, gdzie spotka się z sędziom Diggory'm. Nie dość, że zadbał o komfort cennego sojusznika Rycerzy, to osobiście okiełznał potencjalną plamę propagandową na wizerunku Wiltshire, hrabstwa samego Ministra. Może i obowiązki były dość prozaiczne jak na kompetencje Rzecznika, ale dziś mógł poświęcić im czas i wiedział, że osobiste zaangażowanie zostanie docenione - był z siebie zadowolony.
/zt x 2
-Prawie wszystko. Proszę nie używać nazwiska Diggory'ego ani nazw tych akt w żadnych dokumentach. - uściślił, spoglądając na Nanette przenikliwe. To, że Biuro Dezinformacji
Ojciec naprawdę powinien skierować syna do magipsychiatry, ale Sallow nie miał zamiaru wtrącać się w sprawy rodzinne. Kimże był, by udzielać rad dotyczących zdrowia i rodzicielstwa? Dopóki młody nie dojdzie do siebie, wymaże za to jego winy, jakiekolwiek by nie były. Sędzia był zbyt ważnym sojusznikiem.
-Dziękuję za współpracę, panno McKinnon. - uśmiechnął się lisio, kiwając Nenie głową na pożegnanie. Mogła być pewna, że zapamięta jej twarz i jej nazwisko. Czy to dobrze? Jeśli ktokolwiek upomni się o akta, z pewnością tak.
Oddalił się w kierunku własnego gabinetu, gdzie poświęcił kolejne dwie godziny dopieszczaniu narracji. Niefortunny pożar w Wiltshire, spowodowany przez rebeliantów. Zgrywał się ładnie z narracją "Walczącego Maga" o Zakonnikach, którzy zginęli w pożarze w Lancashire - pomniejsze płotki naśladowały aurorów z listów gończych, zagrażając mieszkańcom hrabstwa. Z łatwością sfałszuje wiadomości o ujęciu sprawców. Dokończywszy notatki, zlecił pracownikom Biura przekazanie odpowiednich informacji policji. Sam udał się do ministerialnej kawiarni, gdzie spotka się z sędziom Diggory'm. Nie dość, że zadbał o komfort cennego sojusznika Rycerzy, to osobiście okiełznał potencjalną plamę propagandową na wizerunku Wiltshire, hrabstwa samego Ministra. Może i obowiązki były dość prozaiczne jak na kompetencje Rzecznika, ale dziś mógł poświęcić im czas i wiedział, że osobiste zaangażowanie zostanie docenione - był z siebie zadowolony.
/zt x 2
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Poczekalnia
Szybka odpowiedź