Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk
Kasyno
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Kasyno
Kasyno znajduje się na głównej ulicy Cliodny, niedaleko pubu Siwy Dym. Taka lokalizacja nie jest przypadkowa - wszak pijani klienci przynoszą największe zyski. W tym miejscu nie gra się w Eksplodującego Durnia, lecz nawet nieletni mogą obstawiać zakłady, o ile zostaną na ulicach do otwarcia lokalu. Toczy się tu nocne życie; oprócz rozrywki z zawierania zakładów, można także zażyć rozkoszy alkoholowych (a nieoficjalnie również cielesnych), przez co zdarza się, że w ruch idą pięści niepoprawnych hazardzistów. W kasynie gra się przede wszystkim w pokera, black jacka, a także w kości kłamców. Wśród miejscowych chodzą plotki, że stali bywalcy kasyna gromadzą się raz w tygodniu w pomieszczeniu nieudostępnionym przez właściciela, gdzie razem grają w rosyjską ruletkę.
Możliwość gry w czarodziejskie oczko, kościanego pokera
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:36, w całości zmieniany 4 razy
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Rozejrzałem się wnikliwe po wnętrzu kasyna. Panował półmrok, trudno było dostrzec wszystkie detale z całą pewnością. Jednak na szczęście udało mi się zyskać ogólny zarys tego, co widziałem. Smród spalenizny przyprawiał o mdłości, bo nie tylko dotyczył drewna oraz przedmiotów, ale także ludzkiego ciała. Niby czułem ten smród nie raz i nie dwa w szpitalnych murach, ale nigdy nie udało mi się do niego przyzwyczaić. Nie inaczej było tym razem. Skrzywiłem się lekko, mimo to rozglądając się dalej. Przewrócone przedmioty, potłuczone szkło, istny chaos w najczystszej postaci. Do tego prawdopodobnie popiół przykrywający grubą kołdrą wszystkie powierzchnie wokół. Najdziwniejsze były jednak dźwięki przypominające szuranie oraz skrzypienie szkła mogące sugerować, że jednak ktoś tu był. Lub coś. Może to anomalia, ale przecież powinna ona zostać naprawiona, dlatego nic mi się nie zgadzało.
- Carpiene – spróbowałem pomimo średniego doświadczenia z obroną przed czarną magią. Nigdy nie byłem szczególnie biegły w zaklęciach defensywnych, ale poczułem, że przynajmniej muszę spróbować się rozejrzeć za czymś podejrzanym. Miałem tylko nadzieję, że nie przypłacę tego poważnymi konsekwencjami. O te jednak było łatwo szczególnie, że coś dziwnego stało się z Cassandrą. Quentin pomógł już jej wstać, ale wcale nie zmieniło to faktu, że sprawa była co najmniej niepokojąca. Już myślałem, że będę musiał zacząć ją leczyć, ale słowa kobiety jasno wskazywały na to, że miała wizję. Bardzo niepokojącą. Wzdrygnąłem się, tym bardziej chcąc się upewnić czy nie ma tutaj kogoś niepożądanego. Lub czegoś, co mogłoby nas ostrzec zawczasu.
- Carpiene – spróbowałem pomimo średniego doświadczenia z obroną przed czarną magią. Nigdy nie byłem szczególnie biegły w zaklęciach defensywnych, ale poczułem, że przynajmniej muszę spróbować się rozejrzeć za czymś podejrzanym. Miałem tylko nadzieję, że nie przypłacę tego poważnymi konsekwencjami. O te jednak było łatwo szczególnie, że coś dziwnego stało się z Cassandrą. Quentin pomógł już jej wstać, ale wcale nie zmieniło to faktu, że sprawa była co najmniej niepokojąca. Już myślałem, że będę musiał zacząć ją leczyć, ale słowa kobiety jasno wskazywały na to, że miała wizję. Bardzo niepokojącą. Wzdrygnąłem się, tym bardziej chcąc się upewnić czy nie ma tutaj kogoś niepożądanego. Lub czegoś, co mogłoby nas ostrzec zawczasu.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 78
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 78
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Z różdżki Quentina błysnęło światło, dzięki któremu wszyscy mogli zobaczyć to, co we względnej ciemności udało się dostrzec wcześniej Lupusowi. Kasyno wyglądało na doszczętnie zniszczone, wokół wszędzie leżały porozwalane stoły, krzesła, niektóre z nich były nadpalone, inne połamane. Na podłodze walały się śmieci i potłuczone szkło, szczególnie wokół pękniętego i spalonego do połowy baru. Wszędzie wkoło znajdowała się gruba warstwa kurzu lub popiołu. Cassandra w jednej chwili, po szybkiej próbie dojścia do siebie zmieniła się w czarną wronę. Jej ciało zniknęło w powietrzu, a zamiast niego echem rozniósł się trzepot skrzydeł. Doskonały ptasi wzrok pozwolił uzdrowicielce na o wiele dokładniejsze przyjrzenie się wszystkiemu, co wokół nich się znajdowało, pomimo iż zaklęcie Valerija się nie powiodło. Kurz, który osiadał na wszystkim, został rozdmuchany ruchem powietrza spod jej skrzydeł. Jej paciorkowe oczy mogły dostrzec, że kurz lekko mienił się w słabym świetle. Lupus, chwilę po tym jak rzucił zaklęcie poczuł, że różdżka wskazuje mu właściwe miejsce — za barem znajdował się człowiek. Poza nim w tym miejscu nie było już żadnej innej żywej duszy, nie wykrył również obecności żadnych pułapek.
| Na odpis macie 24h.
| Na odpis macie 24h.
I nastaje światłość. Tak szczerze to sądziłem już, że nawet najprostsze zaklęcie świata okaże się dla mnie nie do przeskoczenia. A jednak koniec różdżki żarzy się lekkim promieniem, rzucającym nikłą poświatę na wnętrze kasyna. Okropny tu syf, widać, że miejsce zapomniane przez świat. Bardziej jednak mnie zadziwia Cassandra przeobrażająca się we wronę więc tak trochę się gapię na nią. Może nawet więcej niż nachalnie. Wreszcie odejmuję wzrok od tego ciekawego zjawiska i koncentruję się na wnętrzu. Niestety nic nie przykuwa mojej szczególnej uwagi. Gdybym był spostrzegawczy i łyknął eliksir kociego wzroku może moje wlepianie się w przestrzeń miałoby jakiś sens, ale na chwilę obecną to nie ma. Zaklęć rzucać nie mogę skoro chcę robić za powszechną pochodnię, przynajmniej do momentu, w którym ktoś inny nie zdecyduje się na próbę wyczarowania kolejnego źródła światła.
Za to dowiadując się, że za barem znajduje się człowiek, trochę nieroztropnie próbuję się do niego zbliżyć. Staram się stawiać kroki jak najciszej i uważnie, żeby nie nadepnąć na coś bolesnego lub innego, co mogłoby mi zaszkodzić. Nie wiem po co to robię, ale na chwilę obecną nie mam lepszego pomysłu na dalszy przebieg naszego spotkania, więc staram się jakoś przemieścić do baru i w razie czego być blisko. Nie wiem co miałbym zrobić jeśli ten człowiek żyje, mógłbym go najwyżej trzepnąć kociołkiem, a i tak zero gwarancji, że mógłbym trafić, ale cóż. Mogę też się na niego rzucić modląc się, że akurat przyduszę, ale to też marna perspektywa.
Za to dowiadując się, że za barem znajduje się człowiek, trochę nieroztropnie próbuję się do niego zbliżyć. Staram się stawiać kroki jak najciszej i uważnie, żeby nie nadepnąć na coś bolesnego lub innego, co mogłoby mi zaszkodzić. Nie wiem po co to robię, ale na chwilę obecną nie mam lepszego pomysłu na dalszy przebieg naszego spotkania, więc staram się jakoś przemieścić do baru i w razie czego być blisko. Nie wiem co miałbym zrobić jeśli ten człowiek żyje, mógłbym go najwyżej trzepnąć kociołkiem, a i tak zero gwarancji, że mógłbym trafić, ale cóż. Mogę też się na niego rzucić modląc się, że akurat przyduszę, ale to też marna perspektywa.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Lumos maxima - próbuje ponownie, a zaciskana na różdżce dłoń nieznacznie zadrżała. Pomieszczenie było obszerne. Silne światło mogące je oświetlić i wypłoszyć bądź ujawnić czające się po kątach strachy wydawało sie Rosjaninowi czymś potrzebnym. Tym bardziej gdy wszyscy zachowywali się tak niepokojąco, jak i te wszystkie niepokojące zwiastuny co do tego, że coś tu czeka i jest nie poprawiały samopoczucia Valerija, który wolał mieć również swobodę czarowania.
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 3
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 3
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Przekrzywiła lekko głowę, wpatrując się w błyszcząc kurz - odnotowała ten fakt w pamięci, zamierzając go podjąć, kiedy wróci do formy, w której będzie w stanie pomówić ze swoimi towarzyszami. Teraz - z niepokojem rozglądała się wokół, wbijając się ku jednemu z wyższych punktów - na samą górę baru lub szafy nieopodal, gdzie wydawało się być najwięcej zniszczeń - by mieć lepszy widok na przestrzeń, móc objąć ją wzrokiem w całości. Długie cienie na ścianach przypominały strachy z wizji.
bo ty jesteś
prządką
prządką
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
Wstrzymałem na chwilę oddech obserwując uważnie promień zaklęcia. Niby nie miałem w sobie wielkiej nadziei, ale jednak trochę miałem. Gdzieś tam podskórnie liczyłem, że magia jednak usłucha moich żarliwych prób. Dlatego uśmiechnąłem się lekko, kiedy snop światła opuścił moją różdżkę pokazując, że istniał człowiek gdzieś tam za barem. Cassandra mówiła, że gdzieś tutaj leżało ciało, może to właśnie ono. A może wcale nie, może to był jakiś intruz, choć wątpiłem, by mógłby się ostać ktoś żywy. Poinformowałem cicho pozostałych co zobaczyłem, po czym spokojnym krokiem zacząłem iść w stronę baru. Uważnie stawiając kroki, a różdżkę mając w pogotowiu.
- Lumox Maxima – rzuciłem widząc, że Valerijowi się to nie powiodło. Magia była teraz kapryśna, raz się udawało, raz nie, mi również mogło to nie wyjść, ale Dolohov miał rację. Musieliśmy wyczarować jakieś źródło światła, które nie uniemożliwiałoby nam rzucania zaklęć. Starałem się, by ewentualna kula zawisła gdzieś bardziej w stronę baru, byśmy mogli przyjrzeć się człowiekowi lub jego trupowi, w zależności od tego co tam faktycznie było. Z dwojga złego wolałem, by znalazł się tam denat, on teoretycznie nie mógłby nam zrobić krzywdy. Teoretycznie, bo w dobie szalejących anomalii to niczego nie można być pewnym.
- Lumox Maxima – rzuciłem widząc, że Valerijowi się to nie powiodło. Magia była teraz kapryśna, raz się udawało, raz nie, mi również mogło to nie wyjść, ale Dolohov miał rację. Musieliśmy wyczarować jakieś źródło światła, które nie uniemożliwiałoby nam rzucania zaklęć. Starałem się, by ewentualna kula zawisła gdzieś bardziej w stronę baru, byśmy mogli przyjrzeć się człowiekowi lub jego trupowi, w zależności od tego co tam faktycznie było. Z dwojga złego wolałem, by znalazł się tam denat, on teoretycznie nie mógłby nam zrobić krzywdy. Teoretycznie, bo w dobie szalejących anomalii to niczego nie można być pewnym.
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 62
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 62
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Szósty zmysł Quentina podpowiedział mu o obecności jakiejś istoty, choć Lupus nie zdążył podzielić się nowiną z towarzyszami. Telepatyczne zdolności skłoniły alchemika do zbliżenia się do baru, zza którego mógł usłyszeć ciche szuranie, a może też ciche pojękiwanie. Światło wydobywające się z jego różdżki oświetlało jego znaczną część. Na pierwszy rzut oka widać było jedynie połamane stropy, gruz i śmieci. To jednak spod nich dochodziły dziwne dźwięki. To pod tym ukrywał się tajemniczy osobnik, którego pokrytą pyłem zakrwawioną i brudną nogę mógł dostrzec Burke. W tym czasie Cassandra pod postacią wrony szybowała wysoko nad głowami Rycerzy. Jeszcze zanim spoczęła na zniszczonej i lekko nadpalonej szafie zdążyła omieść wzrokiem praktycznie całe kasyno, nie potrzebowała do tego światła, choć blask z różdżki Quentina wiele ułatwiał. Całe kasyno było doszczętnie zrujnowane - wyglądało, jakby sukcesywnie trawił je ogień - nie było jednak doszczętnie spalone lub w porę odratowane. Zze swojej strategoicznej pozycji widziała poprzewracane stoły, krzesła, a także cały bar i to co było za nim. Dostrzegła też ruch, zarówno ten na wierzchu, gdy kurz przesuwał się po ziemi — jakiś człowiek ruszał nogą. Była pokryta ranami. Jako uzdrowicielka od razu wiedziała, że były to bardzo poważne poparzenia. Widziała też ruch gdzieś dalej pomiędzy połamanymi stropami - musiał być nimi przygnieciony. Magia użytkowa nie była najmocniejszą stroną Valerija, a wyczarowanie światła przychodziło mu z trudem - z pewnością jego własna piwnica nie wymagała takich pokładów światła, eliksiry lepiej dochodziły w półmroku. Poprawił zaklęcie po nim Lupus. Dzięki niemu tuż pod złamanym stropem zawisnęła jarząca się intensywnie kula światła, która wszystkim pozwoliła dokładnie obejrzeć zniszczony lokal. W świetle wszyscy również widzieli, że pył, który osadzał się na ziemi i przedmiotach nieco się błyszczał. Valerij i Lupus mogli też teraz zobaczyć to, co znajdowało się za barem, wystarczyło do niego podejść. Rosjan wciąż wyczuwał wokół siebie silne pokłady czarnej magii.
| Na odpis macie czas do wtorku g. 21:00.
| Na odpis macie czas do wtorku g. 21:00.
Nie tylko użytkowa - jakakolwiek magia nie była najmocniejszą stroną Valerija. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a jednak w tej ponurej atmosferze mocno liczył na to, że ta mimo wszystko się od niego tak nie odwróci. Przełkną ślinę gorączkowo zastanawiając się co dalej. Bał się zagłębić w pomieszczenie, bał się jednak również je opuścić. Stał więc zastanawiając się czy nie zostanie przez towarzyszy uznany za autystycznego jeżeli spróbuje wywołać zaklęcie po rz trzeci. Na szczęście ubiegł go Lupus. Dolohov wdzięcznie na niego spojrzał. Przynajmniej do momentu w którym nie wyszło, że obaj znajdują się blisko baru. Jako że Rosjanin nie zrobił jeszcze nic konstruktywnego poczuł iż wypada by to on się wychylił stając się potencjalną ofiarą. Robiąc dobrą minę do złej gry podszedł dostrzegając człowieka. Podsycony paranoicznymi sugestiami Cas, jak również ponurą atmosferą nie bardzo miał zamiar do niego podchodzić i mu pomagać. Czy w ogóle powinien? To było dobre pytanie. Do tego gruzy którymi był przysypany wyglądały na ciężkie. Aż Dolohov czuł rwanie w swych wiotkich ramionach. Ostatecznie nie pochylając się, a stojąc przy człowieku wskazał różdżką na gruz, na największy jego fragment.
- Wingardium Leviosa - wypowiedział, mając wylewitować problem.
- Wingardium Leviosa - wypowiedział, mając wylewitować problem.
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Pomieszczenie nie było tak duże, jak się jej początkowo wydawało - jasność rozgoniła mroki, objawiła przed nimi przestrzeń, zapełnioną przez tylko jednego intruza - którego wyraźnie dostrzegała pod gruzami. Nie była pewna, co robić, mogła zaleczyć jego rany - ale nie wiedziała, kim lub czyn ten człowiek był. Miała w pamięci zwłoki, które ujrzała trzecim okiem: czy drgająca noga mogła być w półżywym trupem? Podejrzewała badane przez siebie zwłoki o bycie czymś w rodzaju inferiusa: człowiek nie wołał pomocy, czy nie był w stanie? Ruszał się - coś było z nim nie tak.
Ostrożnie sfrunęła z szafy, zbliżając się do gruzów - przysiadając na bardziej stabilnym odłamku, kiedy zaklęcia Valerija zawiodło - gotowa do odlotu w każdej chwili - zamierzając przyjrzeć się dziwnemu stworzeniu. Był człowiekiem? Był żywy? Nie budził ani litości ani współczucia, uczucia innych stawiała na szali niżej od własnego życia. Nie zamierzała zrobić nic, co mu pomoże, póki nie upewni się, że milczące to nie mogło skrzywdzić ich. I póki nie nabierze przekonania, że to mogło mówić - i objaśnić im sytuację.
Przyglądała się wystającej nodze, szukała innych części ciała, głowy, próbowała ocenić, czy przygnieciony gruzami mógł być żywy, czy raczej musiał nie mieć dostępu do powietrza. Przyglądała się tym kawałkom ciała, które dostrzegła - ich barwie, fakturze, szukając oznak tego, co martwe.
Ostrożnie sfrunęła z szafy, zbliżając się do gruzów - przysiadając na bardziej stabilnym odłamku, kiedy zaklęcia Valerija zawiodło - gotowa do odlotu w każdej chwili - zamierzając przyjrzeć się dziwnemu stworzeniu. Był człowiekiem? Był żywy? Nie budził ani litości ani współczucia, uczucia innych stawiała na szali niżej od własnego życia. Nie zamierzała zrobić nic, co mu pomoże, póki nie upewni się, że milczące to nie mogło skrzywdzić ich. I póki nie nabierze przekonania, że to mogło mówić - i objaśnić im sytuację.
Przyglądała się wystającej nodze, szukała innych części ciała, głowy, próbowała ocenić, czy przygnieciony gruzami mógł być żywy, czy raczej musiał nie mieć dostępu do powietrza. Przyglądała się tym kawałkom ciała, które dostrzegła - ich barwie, fakturze, szukając oznak tego, co martwe.
bo ty jesteś
prządką
prządką
Kasyno
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk