Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kornwalia
Bodmin Moor
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Bodmin Moor
Bodmin Moor to jedna z najbardziej znanych części Kornwalii z licznymi skalnymi pagórkami, które otaczane są przez dziesiątki kilometrów dzikich wrzosowisk. Zwykle tereny te służą mugolom jako pastwiska, lecz czarodzieje bardziej kojarzą je z przedostatnimi Mistrzostwami Świata w Quidditchu, gdzie u podnóża najwyższego szczytu Kornwalii Anglia rozgromiła albańską drużynę. Tereny te podlegają rodowi Macmillanów, którzy chętnie po dziś dzień przeprowadzają tu mniejsze jak i większe rozgrywki. Efektem sportowych rywalizacji jest niewielki stadion, którego granice wyznacza koryto biegnącej rzeki.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.10.16 17:01, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Kafel dosłownie musnął palce wyciągniętych rąk Alexandra, przelatując dalej, aż przeleciał i przez jedną z obręczy. Selwyn chwycił znów mocno miotłę i wyhamował, zatrzymując się w powietrzu. Skrzywił się, fuknął i poszybował na powrót na swoje miejsce, mniej więcej na środku obręczy, skupiając się na grze. Szybko niestety akcja znów potoczyła się nie po myśli trolli, jego bramaka zaraz po raz kolejny będzie oblegana a do tego... ten cholerny tłuczek. Oczy Alexandra otworzyły się trochę szerzej, a serce zabiło mu mocniej w piersi. W ostatnim meczu tłuczki wybitnie się na niego uwzięły. Wykonał ruch, chcąc odbić w lewo, spróbować wyminąć morderczą piłkę zagłady i jednocześnie spróbować ustawić się w lepszej pozycji do łapania kafla.
Wtedy jednak jego problemy jeden po drugim się rozwiały niczym pył na wierze. Z prędkością błyskawicy między Selwynem a tłuczkiem pojawił się Benjamin, posyłając ten czarci pomiot w stronę przeciwnej drużyny, a kafel, do którego pewnie znów by nie zdążył, wylądował bezpiecznie w rękach Glaucusa.
- Dzięki, wielkoludzie - zawołał do Wrighta, uśmiechając się z lekka. Naprawdę był wdzięczny, bowiem spotkanie trzeciego stopnia z tłuczkiem nie było tym, o czym Selwyn marzył. Wrócił więc do obserwowania gry... w końcu nie chciał puścić przypadkiem kolejnej bramki, nawet jeżeli grało to na nerwach lady Black.
Wtedy jednak jego problemy jeden po drugim się rozwiały niczym pył na wierze. Z prędkością błyskawicy między Selwynem a tłuczkiem pojawił się Benjamin, posyłając ten czarci pomiot w stronę przeciwnej drużyny, a kafel, do którego pewnie znów by nie zdążył, wylądował bezpiecznie w rękach Glaucusa.
- Dzięki, wielkoludzie - zawołał do Wrighta, uśmiechając się z lekka. Naprawdę był wdzięczny, bowiem spotkanie trzeciego stopnia z tłuczkiem nie było tym, o czym Selwyn marzył. Wrócił więc do obserwowania gry... w końcu nie chciał puścić przypadkiem kolejnej bramki, nawet jeżeli grało to na nerwach lady Black.
Z satysfakcją przyglądała się, jak piłka przelatuje przez obręcze, wyrównując szale. Parkinson definitywnie brylował o wiele lepiej na salonach niż na boisku w ostatnim czasie, bo jego zagrania były co najmniej leniwe i niezbyt forsujące, kiedy prawie wypuścił kafla z rąk, przejmując go po tym, jak minęły bramki. Śledziła akcje podążając za resztą ścigających, dając im oddech na to, by sami wykonali akcje. Normalnie przejęłaby sama piłkę, nie dopuszczając do tego, by cokolwiek działo się bez jej interwencji. Ale patrzenie z góry na skupioną twarz osoby, która kierowała się do przeciwnego obrońcy, hipnotyzowała ją ciągle jak rzecz kompletnie niespotykana w naturze. Lisy na miotłach w końcu nie były zbyt częstym zjawiskiem, prawda? I to pieprzone rozproszenie i cząstka zaufania zaowocowała tym, że kompletnie stracili szansę. A do tego spóźniła się na odpowiednią inteferencję, kiedy Glaucus zdołał bardzo zgrabnie przejąć pałeczkę i niechybnie oddalać się. Zanurkowała, wyklinając wszystkie rude kity, jakie były w pobliżu, by w końcu dogonić przeciwnika, zrównać się z nim, i wyjątkowo nieelegancko uderzyć w niego barkiem, a właściwie całym bokiem ciała, jakby mając nadzieję, że to rozluźni jego chwyt i każe mu wypuścić jej przedmiot z rąk, a tym samym pozwoli jej to na przejęcie kafla.
I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Selina Lovegood' has done the following action : rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Patrzyła jak kafel przelatuje przez obręcze, nie to co trzeba było. Rzuciła wściekłe spojrzenie Selwynowi. Jak mógł tego nie obronić? Czy on naprawdę myśli, że drużyna będzie odwalać jego robotę. Druella już raz to zrobiła. Drugi raz jednak nie dała rady powtórzyć swojego wyczynu. Co gorsza, nie mogła się przydać drużynie nawet po odzyskaniu kafla. Tłuczek, który się jej uczepił nie pozwalał jej szaleć. Musiała najpierw się go pozbyć. Pędził w jej stronę i Dru ledwo zauważyła, jak brodaty pałkarz, który nie był Benjaminem próbuje ją obronić. Niestety nie był Wrightem (który świetnie poradził sobie z tłuczkiem lecącym w stronę Alexandra znowu ratując jego szlacheckie cztery litery przed obiciem) i Druella z przeklętą piłką musiała radzić sobie sama. Wykonała szybki zwrot mający pomóc jej uniknąć tłuczka. Tak, wolałaby się jednak nie połamać.
Gość
Gość
The member 'Druella Black' has done the following action : rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Fortunne pochwycenie kafla i na tyle szybkie podanie, że Marcel uniknął utraty piłki. Zdawało się, że to prosta droga do zdobycia kolejnych punktów, gdyby nagle pomiędzy Frederickiem a bramkami nie stanęła Sophia. Jej interwencja nie była zbytnio skuteczna, ale na tyle rozpraszająca, że kafel został niezbyt celnie rzucony do bramki i być może rzut nie zostałby obroniony, gdyby nie reakcja kolejnego ze ścigających, Glaucusa. Bez większego problemu chwycił piłkę, która być może zostałaby przekazana dalej, gdyby nie mocne uderzenie wykonane przez Selinę, wszak gra ścigających jest równie brutalna i bolesna. Tym razem tyle wystarczyło, by Travers wypuścił piłkę, która trafiła do rąk Lovegood.
Samuelowi nie udało się odbić w tłuczka w kierunku Notta; za to Benjamin poradził sobie z obroną Alexandra, posyłając piłkę prosto w Tonks, której przed uderzeniem nie uchroniła nawet interwencja Douglasa, a tym bardziej próba wychylenia się, by uniknąć ciosu - tłuczek pędził zbyt szybko, by zmylić go w taki sposób. Szukająca Gnomów została także ugodzona w biodro, na którym powstanie krwiak. Natomiast Druella dalej zaskakiwała swoją grą - zwrot zmylił piłkę - choć kto wie, gdyby piłka była równie szybka, co ta wysłana w kierunku Tonks, lady Black nie miałaby tyle szczęścia? Tłuczki wybrały nowe ofiary - Percivala Notta oraz... no właśnie, tłuczek pomknął w kierunku Fredericka, lecz w połowie drogi zawrócił i zaczął błąkać się po boisku bez konkretnego celu.
Pogoda zaczęła się wyraźnie psuć, tym samym znacznie utrudniając grę, szczególnie szukającym. Złapanie znicza w takich ciemnościach to nie lada wyzwanie; tym bardziej gdy burza zbliża się w kierunku grających, a błyskawice oślepiają na ułamek sekundy - właśnie tyle wystarczyło Tamunie, by stracić małą piłeczkę po raz kolejny z oczu, a tym samym szansę na jej dorwanie, gdy szukającą przeciwników zaabsorbował tłuczek.
Kafel znajduje się w rękach Seliny, a ST jego odebrania dla drużyny przeciwnej wynosi 112.
Tłuczek mknie w kierunku Percivala (ST 27), natomiast druga z piłek zrezygnowała z próby ataku Fredericka i obecnie czeka wskazanie jej nowego celu przez pałkarza z dowolnego zespołu.
Czas odpisu: 48h. Powodzenia!
Samuelowi nie udało się odbić w tłuczka w kierunku Notta; za to Benjamin poradził sobie z obroną Alexandra, posyłając piłkę prosto w Tonks, której przed uderzeniem nie uchroniła nawet interwencja Douglasa, a tym bardziej próba wychylenia się, by uniknąć ciosu - tłuczek pędził zbyt szybko, by zmylić go w taki sposób. Szukająca Gnomów została także ugodzona w biodro, na którym powstanie krwiak. Natomiast Druella dalej zaskakiwała swoją grą - zwrot zmylił piłkę - choć kto wie, gdyby piłka była równie szybka, co ta wysłana w kierunku Tonks, lady Black nie miałaby tyle szczęścia? Tłuczki wybrały nowe ofiary - Percivala Notta oraz... no właśnie, tłuczek pomknął w kierunku Fredericka, lecz w połowie drogi zawrócił i zaczął błąkać się po boisku bez konkretnego celu.
Pogoda zaczęła się wyraźnie psuć, tym samym znacznie utrudniając grę, szczególnie szukającym. Złapanie znicza w takich ciemnościach to nie lada wyzwanie; tym bardziej gdy burza zbliża się w kierunku grających, a błyskawice oślepiają na ułamek sekundy - właśnie tyle wystarczyło Tamunie, by stracić małą piłeczkę po raz kolejny z oczu, a tym samym szansę na jej dorwanie, gdy szukającą przeciwników zaabsorbował tłuczek.
Kafel znajduje się w rękach Seliny, a ST jego odebrania dla drużyny przeciwnej wynosi 112.
Tłuczek mknie w kierunku Percivala (ST 27), natomiast druga z piłek zrezygnowała z próby ataku Fredericka i obecnie czeka wskazanie jej nowego celu przez pałkarza z dowolnego zespołu.
Czas odpisu: 48h. Powodzenia!
Nieprzewidywalność tłuczków zawsze podnosiła ciśnienie...w grze. Nie tylko pałkarzom, którzy przecinali niebo na spotkanie pędzących piłek. Bolesne spotkania nie omijały nikogo, co chwilę zmieniając trajektorie lotu i odnajdując nowy cel dla ataku. I na tym skupiał się Skamander, kiedy miarkował kolejny, chociaż tym razem nieudany cios. Z cichą satysfakcja przyjął, ze ciemnowłosa ścigająca zwinnie uniknęła uderzenia, a tłuczek pomknął gdzieś w ciemność, znikając między zawodników. I Samuel wiedział, że za chwilę musiały powrócić, odnajdując zupełnie nowe obiekty.
Kafel wciąż (czy może kolejny raz?) odnalazł się w rekach Seliny, ale ich kapitan również nie próżnował. Katem oka wyłapał drobna sylwetkę Just, która tym razem oberwała dosyć poważnie. Zatrzymał spojrzenie chwilę dłużej, ale - każdy biorąc udział musiał się liczyć z możliwymi obrażeniami. Quidditch nie był tak dziecinny, jak się niektórym zdawało. A na poziomie aktualnej gry - stanowiło nawet niebezpieczną rozgrywkę, która aurorowi, przynosiła raczej przyjemne rozruszenie. Adrenalina krążyła coraz szybciej, wypłukując z umysłu niepotrzebnie dręczące myśli. Skupienie było podstawą, a jak zdążył się przekonać, meczowa rzeczywistość potrafiła wykorzystać każda słabość.
Zawrócił miotłę sunąc do góry, by z lepszej perspektywy objąć widok ich podniebnego boiska. Blade, pełgające na wietrze światło lampionów nie ułatwiało sprawy, ale zdążył wypatrzeć swoje cele. Jeden z tłuczków, zupełnie, jakby odczytując pierwotny zamiar Skamandera, własnie kierowało się ku zielonookiemu szlachcicowi. A drugi...no własnie. Co z nim było? Zmrużył oczy, gdy zarejestrował nagły zwrot lotu i zataczając nierównomierne kręgi, wirowało w powietrzu. Nie mógł nie wykorzystać okazji i pomknął ku niezdecydowanej piłce, nadając jej wybrany przez siebie cel. I chociaż wiatr nie ułatwiał większych wypowiedzi, przynajmniej uśmiechnął się do własnych myśli. Tym razem chciał trafić w Selinę, którą najpierw odszukał wzrokiem, by posłać tłuczek ku jej sylwetce. Może drobne przypomnienie Złośnico?
Kafel wciąż (czy może kolejny raz?) odnalazł się w rekach Seliny, ale ich kapitan również nie próżnował. Katem oka wyłapał drobna sylwetkę Just, która tym razem oberwała dosyć poważnie. Zatrzymał spojrzenie chwilę dłużej, ale - każdy biorąc udział musiał się liczyć z możliwymi obrażeniami. Quidditch nie był tak dziecinny, jak się niektórym zdawało. A na poziomie aktualnej gry - stanowiło nawet niebezpieczną rozgrywkę, która aurorowi, przynosiła raczej przyjemne rozruszenie. Adrenalina krążyła coraz szybciej, wypłukując z umysłu niepotrzebnie dręczące myśli. Skupienie było podstawą, a jak zdążył się przekonać, meczowa rzeczywistość potrafiła wykorzystać każda słabość.
Zawrócił miotłę sunąc do góry, by z lepszej perspektywy objąć widok ich podniebnego boiska. Blade, pełgające na wietrze światło lampionów nie ułatwiało sprawy, ale zdążył wypatrzeć swoje cele. Jeden z tłuczków, zupełnie, jakby odczytując pierwotny zamiar Skamandera, własnie kierowało się ku zielonookiemu szlachcicowi. A drugi...no własnie. Co z nim było? Zmrużył oczy, gdy zarejestrował nagły zwrot lotu i zataczając nierównomierne kręgi, wirowało w powietrzu. Nie mógł nie wykorzystać okazji i pomknął ku niezdecydowanej piłce, nadając jej wybrany przez siebie cel. I chociaż wiatr nie ułatwiał większych wypowiedzi, przynajmniej uśmiechnął się do własnych myśli. Tym razem chciał trafić w Selinę, którą najpierw odszukał wzrokiem, by posłać tłuczek ku jej sylwetce. Może drobne przypomnienie Złośnico?
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Udało mi się odebrać kafla Fredowi, do którego uśmiechnąłem się jeszcze raz. Tym razem z lekkim zadowoleniem. Nie chciałbym, żeby to mnie zgubiło, więc skupiłem się na nowo na grze. Właśnie pędziłem w kierunku pętli przeciwników gotów podać piłkę jednej ze ścigających, ale niestety wtedy jak spod ziemi wyrosła kapitan przeciwnej drużyny. Co więcej miała w sobie tyle siły, by zepchnąć mnie na boczny tor i zabrać kafla w swoje ręce. Wiedziałem, że nie mam z nią szans; jest przecież zawodowcem. Ale mimo to chwyciłem mocniej za trzon miotły, nad którą się pochyliłem i próbowałem dogonić Selinę. I tak nie miałem nic lepszego do roboty, więc usiłowałem odebrać jej kafla złorzecząc w duchu na warunki atmosferyczne i egipskie niemal ciemności. Lampiony migotały gdzieś dookoła, a do tego rozpoczął się oślepiający koncert błyskawic. Nie wierzyłem za bardzo w swoje szczęście, które do tej pory mi dopisywało, a odebranie piłki w tych warunkach graniczyło z cudem, ale zawziąłem się. Zrównałem się z Osą żeby jakimkolwiek sposobem dostać kafla w swoje ręce.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
Zaklęłam. A właściwie to wyklęłam każdego z założycieli Hogwartu począwszy od Roweny, przez Helgę i Gryffindora aż po Salazara, a potem jeszcze do wszystkiego dołożyłam Merlina. Tłuczek który dotarł do mojej nogi sprawił że ból rozlał się po moim całym ciele promienistymi falami i przez chwilę straciłam panowanie nad miotłą. Zatrzymałam się powietrzu i sapnęłam z bólu. Biodro aż pulsowało do bólu i jakieś irracjonalne myśli mówiły mi że całe jest w częściach. W końcu zdrowy rozsądek dorwał się do głosu i uspokoił że całe jest tylko krwiak wielki będzie.
Minęło kilka długich sekund w ciągu których tylko wisiałam w powietrzu zaciskając dłonie na trzonie miotły. Choć mądre to nie było przymknęłam powieki. Musiałam dać sobie chwilę by przywyknąć do bólu który nadal pulsował w biodrze.
W końcu z nową energią otworzyłam oczy. I przypomniałam sobie że nie przeklęłam jeszcze Bena więc zanim zaczęłam się za zniczem rozglądać spojrzałam na niego. I gdy mój wzrok odnalazł jego sylwetkę przeklęłam i jego.
W końcu mogłam wrócić do gry. Niestety błyskawice, czy burza w całym swoim jestestwie nie pomagała ani trochę. Za każdym razem gdy błyskawica rozdarła niebo wzdrygałam się i dopiero po którymś razie udało mi się w miarę przyzwyczaić do grzmotów. Rozejrzałam się po boisku baczniej zwracając uwagę na latające tłuczki i mając nadzieję że już więcej żaden mnie nie trafi. W końcu dostrzegłam małą złotą piłeczkę i wychylając się na miotle pomknęłam w jej stronę.
Minęło kilka długich sekund w ciągu których tylko wisiałam w powietrzu zaciskając dłonie na trzonie miotły. Choć mądre to nie było przymknęłam powieki. Musiałam dać sobie chwilę by przywyknąć do bólu który nadal pulsował w biodrze.
W końcu z nową energią otworzyłam oczy. I przypomniałam sobie że nie przeklęłam jeszcze Bena więc zanim zaczęłam się za zniczem rozglądać spojrzałam na niego. I gdy mój wzrok odnalazł jego sylwetkę przeklęłam i jego.
W końcu mogłam wrócić do gry. Niestety błyskawice, czy burza w całym swoim jestestwie nie pomagała ani trochę. Za każdym razem gdy błyskawica rozdarła niebo wzdrygałam się i dopiero po którymś razie udało mi się w miarę przyzwyczaić do grzmotów. Rozejrzałam się po boisku baczniej zwracając uwagę na latające tłuczki i mając nadzieję że już więcej żaden mnie nie trafi. W końcu dostrzegłam małą złotą piłeczkę i wychylając się na miotle pomknęłam w jej stronę.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 51
'k100' : 51
Na moment rozległa się kompletna ciemność. A potem błysnęło. I powtórka z rozrywki. Naprawdę mieli niezły spektakl pogodowy. Widoczność pozostawiała wiele do życzenia, jednak nie była osobą, która miałaby narzekać na coś tak prozaicznego jak głupi deszcz.
Z satysfakcją odebrała kafla. Na boisku było jednak dziwnie pusto. Leciała więc samotnie w stronę obcych obręczy, zdeterminowana by choćby rozegrać tą akcję sama. Zanim cokolwiek zauważyła, usłyszała przez wiatr trzepotanie szaty. Dopiero potem pojawił się obok niej znany cień. I nie grał tak ostro jak ona, a mimo wszystko, jakimś kompletnie niewytłumaczalnym sposobem odebrał jej kafla. A może to głuchy stukot pałki ją rozproszył? Zwłaszcza, że z zadziwiającą prędkością jeden z tłuczków zaczął się zbliżać w jej stronę. Na tej linii znajdowała się tylko jedna osoba. I nawet z tej odległości i w tych warunkach byłaby w stanie rozpoznać Skamandera.
-Pożałujesz tego!-zapowiedziała mu, by chwilę przed zderzeniem z tłuczkiem poderwać gwałtownie miotłę do góry i wykonać mini oś, która miała zmylić piłkę. Choć na chwilę! Ostatnie co chciała, to ryzykować kontuzje przed poważniejszymi meczami. Rozgrywane tu akcje i tak nie były na tyle szybkie i intensywne, by działo się zbyt wiele. Nie mieli żadnej taktyki. Typowy, podwórkowy mecz. Próba odnalezienia się w tym chaosie to pomyłka. I tu liczyło się tylko szczęście. Bo to sprzyjało Traversowi, prawda? Może przygnał ze sobą morze, z którym tak mocno był związany jego ród? W końcu w towarzystwie wody musiał czuć się jak ryba. Obecność deszczu mogła pomagać nabierać mu powietrza w płuca (skrzela?).
Z satysfakcją odebrała kafla. Na boisku było jednak dziwnie pusto. Leciała więc samotnie w stronę obcych obręczy, zdeterminowana by choćby rozegrać tą akcję sama. Zanim cokolwiek zauważyła, usłyszała przez wiatr trzepotanie szaty. Dopiero potem pojawił się obok niej znany cień. I nie grał tak ostro jak ona, a mimo wszystko, jakimś kompletnie niewytłumaczalnym sposobem odebrał jej kafla. A może to głuchy stukot pałki ją rozproszył? Zwłaszcza, że z zadziwiającą prędkością jeden z tłuczków zaczął się zbliżać w jej stronę. Na tej linii znajdowała się tylko jedna osoba. I nawet z tej odległości i w tych warunkach byłaby w stanie rozpoznać Skamandera.
-Pożałujesz tego!-zapowiedziała mu, by chwilę przed zderzeniem z tłuczkiem poderwać gwałtownie miotłę do góry i wykonać mini oś, która miała zmylić piłkę. Choć na chwilę! Ostatnie co chciała, to ryzykować kontuzje przed poważniejszymi meczami. Rozgrywane tu akcje i tak nie były na tyle szybkie i intensywne, by działo się zbyt wiele. Nie mieli żadnej taktyki. Typowy, podwórkowy mecz. Próba odnalezienia się w tym chaosie to pomyłka. I tu liczyło się tylko szczęście. Bo to sprzyjało Traversowi, prawda? Może przygnał ze sobą morze, z którym tak mocno był związany jego ród? W końcu w towarzystwie wody musiał czuć się jak ryba. Obecność deszczu mogła pomagać nabierać mu powietrza w płuca (skrzela?).
I care for myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Selina Lovegood
Zawód : ścigająca Os, naczelna zołza, bywalczyni kolumn Czarownicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
pride
will be always
the longest distance
between us
will be always
the longest distance
between us
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Selina Lovegood' has done the following action : rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
Bodmin Moor
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Kornwalia