Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire
Leśne mokradła
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Leśne mokradła
Kilka kilometrów od cmentarza w Salisbury łagodne pagórki zamieniają się w gęsty, porośnięty cierniami las. W samym jego sercu kwitną mokradła. Nikt o zdrowym rozsądku nie zapuszcza się tam samotnie. Mokradła pełne są niebezpiecznych magicznych stworzeń, które tylko na to czekają. Wśród nich są Zwodniki - bagienne demony o jednej nodze, wabiące zbłąkanych wędrowców na trzęsawiska. Miejscowi bajarze powiadają, że na mokradłach mieszka Ambrozjusz Bzik, który dobrych czarodziejów nagradza, wskazując im drogę do jaskini pełnej skarbów, a złych porywa i przywiązuje do drzewa.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
Utknęli. Robiło się przy tym niemiłosiernie gorąco, ponieważ płomienie zacieśniały się wokół nich, jakby zaklęcie Samanthy nie było w stanie ich ugasić. Avery odetchnął głęboko, chcąc zanalizować sytuację i nie działać pod wpływem nadmiernych emocji. Tylko stoicki spokój mógł ich uratować; jedynie tego był pewny. Prócz Caesara i Mulcibera, chyba nawet sam Salazar ich opuścił - skazując na śmierć w płomieniach? - a Samaela przepełniały niewesołe myśli. Wręcz depresyjne, adekwatne do sytuacji, w której się znajdował. Razem z Russelem, czarodziejem półkrwi oraz podłą zdrajczynią, słusznie wydaloną z rodu.
- Nebula exstiguere - spróbował ponownie, z nadzieją, że tym razem zaklęcie się powiedzie a oni cało wyjdą z opresji. Może przy okazji nie tylko uratują swoją skórę, ale także w końcu natrafią na coś odkrywczego
- Nebula exstiguere - spróbował ponownie, z nadzieją, że tym razem zaklęcie się powiedzie a oni cało wyjdą z opresji. Może przy okazji nie tylko uratują swoją skórę, ale także w końcu natrafią na coś odkrywczego
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 43
'k100' : 43
Płoooonie ognisko w lesieee...
Irytacja zaczęła wzbierać i pewnie gdyby dało się ją zmaterializować i nadać jej jakiejś barwy to byłaby karmazynowa. Na szczęście pozostawała zamknięta w ciele, które nie dawało jej ujścia, a spokojna twarz Mulcibera ledwie tężała w trakcie mijających minut. Szli przed siebie, błądząc przez jakiś czas po mokradłach, aż w końcu udało im się wyjść na suchą ścieżkę. Cóż za ulga dla stóp odzianych w ciężkie buty, które przez tak długi czas brodziły w bagnie. Więc gdy tylko stanęli na stabilnym gruncie (suchym przede wszystkim!), oparł się barkiem o drzewo, by chwilę odpocząć i rozejrzał dookoła, szukając ewentualnego celu ich dalszej wędrówki. I pewnie ku waszemu zaskoczeniu... nic nie dostrzegł. Wszędzie tylko las i pomiędzy nim ścieżka prowadząca dalej, w głąb i w drugą stronę. Osobiście nie miał ochoty wracać do bagna, ale może idąc ścieżką w przeciwnym kierunku mieli szansę dojść do tych nicponiów, którzy się pogubili.
Spojrzał w końcu na Lestrange'a i uniósł brwi w pytającym geście pt. "co robimy?".
Irytacja zaczęła wzbierać i pewnie gdyby dało się ją zmaterializować i nadać jej jakiejś barwy to byłaby karmazynowa. Na szczęście pozostawała zamknięta w ciele, które nie dawało jej ujścia, a spokojna twarz Mulcibera ledwie tężała w trakcie mijających minut. Szli przed siebie, błądząc przez jakiś czas po mokradłach, aż w końcu udało im się wyjść na suchą ścieżkę. Cóż za ulga dla stóp odzianych w ciężkie buty, które przez tak długi czas brodziły w bagnie. Więc gdy tylko stanęli na stabilnym gruncie (suchym przede wszystkim!), oparł się barkiem o drzewo, by chwilę odpocząć i rozejrzał dookoła, szukając ewentualnego celu ich dalszej wędrówki. I pewnie ku waszemu zaskoczeniu... nic nie dostrzegł. Wszędzie tylko las i pomiędzy nim ścieżka prowadząca dalej, w głąb i w drugą stronę. Osobiście nie miał ochoty wracać do bagna, ale może idąc ścieżką w przeciwnym kierunku mieli szansę dojść do tych nicponiów, którzy się pogubili.
Spojrzał w końcu na Lestrange'a i uniósł brwi w pytającym geście pt. "co robimy?".
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Powoli odczuwał palące jego gardło pragnienie oraz dokuczliwy głód, który miał ochotę zabić jedną z kanapek od swej najdroższej narzeczonej, lecz powstrzymał się uznając, że na odpoczynek przyjdzie pora, gdy nareszcie będą już wszyscy razem. Choć preferował - nie od dziś - współpracę z nie większą liczbą towarzyszy jak magiczne jeden. Większym grupom sprzyjała większa siła, aczkolwiek uwaga zdawała się być rozproszona, a szlacheckie kwasy wżerały się głęboko w żyły i zatruwały jeszcze mocniej przesiąknięte i tak czarną magią powietrze.
Odpoczęli jednak chwilę, przystanęli na pewnym gruncie, aby wziąć wdech przed kolejną serią walk z wiatrakami. A do domu - czyż nie? - wrócą zapewne z gołymi rękoma, aby w pokorze i gorzkim smakiem porażki w ustach powiadomić Toma o miażdżącej porażce. Czyż nie? Nie będzie tak?
-Znajdźmy ich najpierw -zaproponował niechętnie - Potem odpoczniemy na dłużej i ruszymy dalej - o ile ich odszukamy.
Jak rzekł, tak też uczynili. Ruszyli na poszukiwanie zaginionej czwórki.
Nie zapominajmy, że gdzieś tam błąkał się zagubiony Julius! Och, żebyśmy tylko go odnaleźli!
Odpoczęli jednak chwilę, przystanęli na pewnym gruncie, aby wziąć wdech przed kolejną serią walk z wiatrakami. A do domu - czyż nie? - wrócą zapewne z gołymi rękoma, aby w pokorze i gorzkim smakiem porażki w ustach powiadomić Toma o miażdżącej porażce. Czyż nie? Nie będzie tak?
-Znajdźmy ich najpierw -zaproponował niechętnie - Potem odpoczniemy na dłużej i ruszymy dalej - o ile ich odszukamy.
Jak rzekł, tak też uczynili. Ruszyli na poszukiwanie zaginionej czwórki.
Nie zapominajmy, że gdzieś tam błąkał się zagubiony Julius! Och, żebyśmy tylko go odnaleźli!
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Caesar Lestrange' has done the following action : rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Zadziałać, zadziałało, ale chyba nie tak, jak sobie wyobrażała to Samantha. Strumień wody nie dał rady zgasić płomieni do końca. Wprawdzie jej zaklęcie zrobiło więcej niż próby Crispina i Samuela, ale to nadal było za mało. Więcej czasu już stracić nie mogli, dlatego postanowiła podążyć za towarzyszami i użyć zaklęcia, które przed chwilą bezskutecznie rzucili. Komuś w końcu musi się udać.
- Nebula exstiguere - wyrecytowała.
Nie była pewna co było gorsze: spłonąć w pożarze lasu czy wrócić do Toma Riddle'a bez księgi, po którą zostali wysłani. Coś jej podpowiadało, że ogień byłby o wiele łagodniejszy w zabijaniu, ale wolała jednak nie sprawdzać tego tak wcześnie.
- Nebula exstiguere - wyrecytowała.
Nie była pewna co było gorsze: spłonąć w pożarze lasu czy wrócić do Toma Riddle'a bez księgi, po którą zostali wysłani. Coś jej podpowiadało, że ogień byłby o wiele łagodniejszy w zabijaniu, ale wolała jednak nie sprawdzać tego tak wcześnie.
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
- Kurwa - rzuciłem, uderzając się otwartą dłonią w czoło z nadzieję, że nastąpi jakieś nagłe olśnienie, objawienie czy inne nienie, które mi pomoże. Wszystko szło krótko mówiąc do dupy.
Kurwa, kurwa, kurwa
Ani ja, ani Samael nie zdołaliśmy ugasić tego pioruńskiego ognia. Jedynie strumień wody wyczarowany przez Samanthę dał jakiś efekt i sprawił, że nie piekliśmy się jeszcze niczym kiełbaski na rożnie. Powinniśmy całować ją po stopach, ale to nie był czas ani miejsce na dziękowanie za ratunek, bo wciąż wielce prawdopodobnym było, że tylko wydłużyliśmy sobie życie o kilka minut. Salwa kolejnych, nieudanych zaklęć sprawia, że mam ochotę znów sobie poprzeklinać. Skupiam się jednak nad rzuceniem jeszcze jednego czaru. Ostatniej próbie, wóz albo przewóz.
- Nebula exstiguere - Jestem do cholery aurorem czy nie? Nie chcę zginąć podczas poszukiwań książki w wilgotnym lesie od pożaru z jaj popiołka. Nie zgadzam się.
Kurwa, kurwa, kurwa
Ani ja, ani Samael nie zdołaliśmy ugasić tego pioruńskiego ognia. Jedynie strumień wody wyczarowany przez Samanthę dał jakiś efekt i sprawił, że nie piekliśmy się jeszcze niczym kiełbaski na rożnie. Powinniśmy całować ją po stopach, ale to nie był czas ani miejsce na dziękowanie za ratunek, bo wciąż wielce prawdopodobnym było, że tylko wydłużyliśmy sobie życie o kilka minut. Salwa kolejnych, nieudanych zaklęć sprawia, że mam ochotę znów sobie poprzeklinać. Skupiam się jednak nad rzuceniem jeszcze jednego czaru. Ostatniej próbie, wóz albo przewóz.
- Nebula exstiguere - Jestem do cholery aurorem czy nie? Nie chcę zginąć podczas poszukiwań książki w wilgotnym lesie od pożaru z jaj popiołka. Nie zgadzam się.
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Ostatnio zmieniony przez Crispin Russell dnia 23.03.16 17:26, w całości zmieniany 1 raz
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Crispin Russell' has done the following action : rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Zrezygnowaliście z dłuższego postoju, pomimo zmęczenia. Odnalezienie pozostałej części grupy wydawało się o wiele ważniejsze niżeli znużenie i obolałe mięśnie. Ruszyliście w przeciwnym kierunku niż mokradła, z których dopiero co wyszliście. Teren stawał się coraz to suchy, a mgła traciła na intensywności, więc widzieliście na dalsze odległości – niestety, same drzewa i chaszcze, przez które się przedzieraliście. Dopiero po kilku minutach marszu, podczas których zmienialiście kierunki wędrówki, wzrok Caesara padł na plamy na ściółce; jeśli zdecyduje się je zbadać, okaże się, że to stara, zakrzepła krew, a nieopodal dalej, tuż przy konarze jednego z wielkich drzew znajdzie więcej posoki wraz z potarganymi strzępami liny i bawełnianej koszuli, które nijak nie pasują do leśnego środowiska. Czyżby Bzik naprawdę istniał, a lokalne legendy o przywiązywaniu ofiar okazały się prawdziwe? Możecie się tylko pocieszać, że ta krew na pewno nie należy do żadnego z towarzyszy, którzy się odłączyli – Caesar, możesz poznać, że te ślady mają już około tygodnia. Ramsey, jako pierwszy poczułeś swąd spalenizny, który dobiegł cię wraz ze wschodnim wiatrem – póki co nie widzisz źródła zapachu, ale na pewno niedaleko od was dzieje się coś niepokojącego.
Crispin, dopiero tobie udało się ugasić ogień. Z twojej różdżki wyleciała gęsta chmura fioletowego dymu, która nałożyła się na płomienie, uniemożliwiając dalszy rozwój, ale także całkowicie gasząc płomienie. Waszą trójkę pali gardło od dymu, którego się nawdychaliście, lecz poza tym nic wam nie dolega. Gdy fioletowo-szara mieszanina opadnie, zobaczycie doszczętnie zwęglone pozostałości trawy i drewna.
Jeśli chcecie zbadać leśny teren lub się rozejrzeć, rzucacie kością k100.
Na odpis macie 48 godzin.
Crispin, dopiero tobie udało się ugasić ogień. Z twojej różdżki wyleciała gęsta chmura fioletowego dymu, która nałożyła się na płomienie, uniemożliwiając dalszy rozwój, ale także całkowicie gasząc płomienie. Waszą trójkę pali gardło od dymu, którego się nawdychaliście, lecz poza tym nic wam nie dolega. Gdy fioletowo-szara mieszanina opadnie, zobaczycie doszczętnie zwęglone pozostałości trawy i drewna.
Jeśli chcecie zbadać leśny teren lub się rozejrzeć, rzucacie kością k100.
Na odpis macie 48 godzin.
#YODO
Nie zginęli (jeszcze) w płomieniach (zapewne trafią się inne przeszkody) i choć dym gryzł w płuca, a chmura utrudniała rozeznanie się w terenie, Avery odczuwał pewną ulgę. Minimalną, ponieważ wciąż znajdował się w niekomfortowej sytuacji z dwojgiem ludzi, z jakimi za nic nie chciałby zostać połączony w żaden sposób. Kiwnął głową Crispinowi, który skutecznie zapobiegł dalszemu rozprzestrzenieniu się ognia - skuteczna rehabilitacja za uprzednie niezbyt udane popisy aurorzyny. Zacisnął palce na rękojeści różdżki i uniósł ją lekko, wpatrując się w las oraz baczniej - w podłoże, zasłane wypaloną trawą. Zastanawiające, dlaczego mieli aż tak okrutnego pecha - albo raczej, kto sprawiał, że spotykały ich serie niefortunnych zdarzeń.
-Carpiene rzekł cicho, licząc, że uda mu się poprawnie rzucić zaklęcie. Z profesji Russela, jeśli Samaelowi się nie powiedzie (wątpliwe, był doskonały we wszystkim (hahahahaha)), inicjatywę przejmie p r o f e s j o n a l i s t a. O Samancie niemal zapomniał.
Nie zginęli (jeszcze) w płomieniach (zapewne trafią się inne przeszkody) i choć dym gryzł w płuca, a chmura utrudniała rozeznanie się w terenie, Avery odczuwał pewną ulgę. Minimalną, ponieważ wciąż znajdował się w niekomfortowej sytuacji z dwojgiem ludzi, z jakimi za nic nie chciałby zostać połączony w żaden sposób. Kiwnął głową Crispinowi, który skutecznie zapobiegł dalszemu rozprzestrzenieniu się ognia - skuteczna rehabilitacja za uprzednie niezbyt udane popisy aurorzyny. Zacisnął palce na rękojeści różdżki i uniósł ją lekko, wpatrując się w las oraz baczniej - w podłoże, zasłane wypaloną trawą. Zastanawiające, dlaczego mieli aż tak okrutnego pecha - albo raczej, kto sprawiał, że spotykały ich serie niefortunnych zdarzeń.
-Carpiene rzekł cicho, licząc, że uda mu się poprawnie rzucić zaklęcie. Z profesji Russela, jeśli Samaelowi się nie powiedzie (wątpliwe, był doskonały we wszystkim (hahahahaha)), inicjatywę przejmie p r o f e s j o n a l i s t a. O Samancie niemal zapomniał.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Patrzył przez chwilę na towarzysza, bo jemu samemu było wszystko jedno. Najchętniej to zostawiłby ich wszystkich w pizdu, bo i sami mogli ruszyć dalej, ale logiki nie dało się oszukać: w razie kłopotów razem mieli większe szanse na powodzenie, a to osiągnięcie celu było najważniejsze w tym "przyjemnym spacerku". Skinął więc głową i westchnął ciężko, powstrzymując się od wywrócenia oczami, bo skoro dał mu prawo wyboru musiał liczyć się z tym, że będą musieli wrócić. Poza tym poza rudawą panną było jeszcze dwóch obywateli, którzy — BYĆ MOŻE — nie radzili sobie z misją i potrzebowali pomocy bardziej doświadczonych i lepiej operujących różdżkami czarodziejów.
— Myślisz, że jeszcze żyją? — spytał z rozbawieniem i uśmiechnął się, równając się z nim.
Szli przed siebie, po suchej ścieżce, oddalając się od mokradeł, ale wciąż idąc we względnym półmroku, widząc tylko... drzewa, drzewa... a później drzewa. Dla odmiany czasem też inne zarośla, ale w całym tym opisie dominują drzewa, prawda? Powietrze było wilgotne i ciężkie przez większość ich wędrówki, ale gdy od wschodu zawiał wiatr pachniał inaczej. Był suchszy, mniej świeży, przypominający smród palonych liści, wilgotnego drewna. Zmarszczył więc brwi, a wraz z nimi nos, rozglądając się za potencjalnym źródłem, lecz niczego konkretnego nie dostrzegł. — Lestrange— zagaił, wypatrując wśród DRZEW czegokolwiek. — Jak bardzo prawdopodobne, że reszta naszej... nieustraszonej, hyh, kompanii postanowiła sobie urządzić ognisko z pieczeniem kiełbasek by odpocząć i poczekać na zbawienie?— Przekrzywił głowę, uznając, że wiatr niosący smród spalenizny musiał ich prowadzić.
— Myślisz, że jeszcze żyją? — spytał z rozbawieniem i uśmiechnął się, równając się z nim.
Szli przed siebie, po suchej ścieżce, oddalając się od mokradeł, ale wciąż idąc we względnym półmroku, widząc tylko... drzewa, drzewa... a później drzewa. Dla odmiany czasem też inne zarośla, ale w całym tym opisie dominują drzewa, prawda? Powietrze było wilgotne i ciężkie przez większość ich wędrówki, ale gdy od wschodu zawiał wiatr pachniał inaczej. Był suchszy, mniej świeży, przypominający smród palonych liści, wilgotnego drewna. Zmarszczył więc brwi, a wraz z nimi nos, rozglądając się za potencjalnym źródłem, lecz niczego konkretnego nie dostrzegł. — Lestrange— zagaił, wypatrując wśród DRZEW czegokolwiek. — Jak bardzo prawdopodobne, że reszta naszej... nieustraszonej, hyh, kompanii postanowiła sobie urządzić ognisko z pieczeniem kiełbasek by odpocząć i poczekać na zbawienie?— Przekrzywił głowę, uznając, że wiatr niosący smród spalenizny musiał ich prowadzić.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Udało się! Nareszcie się udało! Siłą woli powstrzymałem się przed odtańczeniem triumfalnego tańca zwycięstwa, gdy w końcu zaklęcie zadziałało jak trzeba. Z tryumfem w oczach przyglądałem się chmurze fioletowego dymu, która nareszcie kończy tę niebezpieczną zabawę z ogniem. Robiło się już naprawdę gorąco i nie chcę myśleć, bo by się stało, gdyby moja próba spełzła na niczym. Starczy, że już teraz dym nieprzyjemnie drapie mnie w gardle. Cóż, nigdy nie byłem zbytnim fanem ognisk.
Uśmiecham się kącikiem ust, gdy Samael kiwa głową. Nie spodziewałem się po nim aż takiej aprobaty, ale widocznie nawet jemu musiało zrobić się gorąco. Nie skupiam się jednak na tym. Wciąż moją uwagę pochłania napawanie się zwycięstwem, zaklęciem, które w końcu raczyło zadziałać jak trzeba. Nawet niezbyt udana próba Avery'ego w kolejnym popisaniu się umiejętnościami niezbyt mnie obchodzi. Zamiast tego skupiam się na otoczeniu. Dym w końcu opadł ukazując spopielone trawy, ale także znacznie więcej.
- Musimy odnaleźć Bzika albo resztę naszej kompanii - rzucam do moich uroczych towarzyszy rozglądając się dookoła za najlepszą możliwością kontynuowania naszej podróży.
Uśmiecham się kącikiem ust, gdy Samael kiwa głową. Nie spodziewałem się po nim aż takiej aprobaty, ale widocznie nawet jemu musiało zrobić się gorąco. Nie skupiam się jednak na tym. Wciąż moją uwagę pochłania napawanie się zwycięstwem, zaklęciem, które w końcu raczyło zadziałać jak trzeba. Nawet niezbyt udana próba Avery'ego w kolejnym popisaniu się umiejętnościami niezbyt mnie obchodzi. Zamiast tego skupiam się na otoczeniu. Dym w końcu opadł ukazując spopielone trawy, ale także znacznie więcej.
- Musimy odnaleźć Bzika albo resztę naszej kompanii - rzucam do moich uroczych towarzyszy rozglądając się dookoła za najlepszą możliwością kontynuowania naszej podróży.
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Leśne mokradła
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire