Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire
Leśne mokradła
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Leśne mokradła
Kilka kilometrów od cmentarza w Salisbury łagodne pagórki zamieniają się w gęsty, porośnięty cierniami las. W samym jego sercu kwitną mokradła. Nikt o zdrowym rozsądku nie zapuszcza się tam samotnie. Mokradła pełne są niebezpiecznych magicznych stworzeń, które tylko na to czekają. Wśród nich są Zwodniki - bagienne demony o jednej nodze, wabiące zbłąkanych wędrowców na trzęsawiska. Miejscowi bajarze powiadają, że na mokradłach mieszka Ambrozjusz Bzik, który dobrych czarodziejów nagradza, wskazując im drogę do jaskini pełnej skarbów, a złych porywa i przywiązuje do drzewa.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Krążyli jakiś czas. Wystarczająco długo, by Samantha utwierdziła się w przekonaniu, że szczęście rzadko kiedy jest Rycerzom przychylne. Nie żeby Weasley bardzo tęskniła za Caesarem, ale niewątpliwie przydałby się on do ukończenia tej misji. Zresztą, Mulciber i Nott także. Cóż, widocznie nie było im pisane rozwiązanie tego problemu tak szybko. Musieli się pomęczyć, nic w życiu nie jest za darmo.
Stali teraz, Samantha, Samael i Crispin, na polanie, przy jaskini. Dziewczyna stwierdziła, że pozostawi zbadanie otoczenia mężczyznom, za to sama obserwowała czy czasem nic nie działo się po drugiej stronie, za ich plecami. W końcu ktoś, kto do tej jaskini wszedł, musiał też z niej jakoś wyjść. O ile nie było z niej drugiego wyjścia, a dana osoba już w niej nie siedzi, rzecz jasna.
Sam wyciągnęła różdżkę i postanowiła rozglądać się tak, dopóki nie dostanie sygnału od reszty, by za nimi podążyła.
Stali teraz, Samantha, Samael i Crispin, na polanie, przy jaskini. Dziewczyna stwierdziła, że pozostawi zbadanie otoczenia mężczyznom, za to sama obserwowała czy czasem nic nie działo się po drugiej stronie, za ich plecami. W końcu ktoś, kto do tej jaskini wszedł, musiał też z niej jakoś wyjść. O ile nie było z niej drugiego wyjścia, a dana osoba już w niej nie siedzi, rzecz jasna.
Sam wyciągnęła różdżkę i postanowiła rozglądać się tak, dopóki nie dostanie sygnału od reszty, by za nimi podążyła.
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Caesar we właściwym momencie otrząsnął się z fali strachu - powrót władzy nad własnym ciałem pozwolił mu uniknąć spotkania z kulą ognia, która miała podpalić jego szaty. I choć Ramsey wciąż utrzymywał demona na odległość za pomocą zaklęcia lumos, to jednak okazało się nadmierną ostrożnością – po nieudanej próbie ataku zwodnik zamarł w miejscu gdzie upadła jego latarnia, by jeszcze raz zawyć przeraźliwie i stopić się z otaczającą was mgłą. Poza ciemną, porzuconą lampką nie pozostał po nim żaden ślad, a zawodzenie zastąpiła ogłuszająca cisza.
Początkowo ciernie, teraz nieudane zaklęcia... najwyraźniej ten dzień nie należał do najlepszych dla Crispina. Dobrze jednak, że większa część dnia była już za nimi. Pomimo, że słońce wciąż pozostawało dla nich niewidoczne przez korony drzew to późna, listopadowa aura charakteryzowała się krótkimi dniami. Działanie analogiczne tym razem okazało się dla was decydujące – zaklęcie rzucone przez Samaela nie wykazało na obszarze polany oraz jaskini żadnej ludzkiej obecności poza waszą. Samantha, obserwacje lasu nie okazały się przydatne – ktokolwiek tutaj był, opuścił już to miejsce, a jedyny ślad jego dawnej obecności stanowiło pozostawione samemu sobie, dogasające już ognisko. Rozglądając się po ścianie drzew otaczających polanę nie dostrzegłaś niewielkiego śladu przypominającego rozsypany popiół, ciągnącego się aż do niewielkiego pniaka, który znajdował się w centralnej części łąki. Jednak zaledwie po chwili cała uwaga waszej trójki skoncentrowała się właśnie na tym miejscu, gdy znajdujące się tam powalone drzewo momentalnie zajęło się ogniem – najwyraźniej magicznym i błyskawicznie się rozprzestrzeniającym. Możecie zauważyć, że pojedyncze języki ognia liżą trawę. Jeśli nie zadziałacie natychmiast, ciężko będzie opanować żywioł.
Caesar, Ramsey możecie brnąć dalej w głąb trzęsawisk lub spróbować wydostać się z powrotem na suche tereny, by odnaleźć resztę grupy. Nie będzie jednak należało to do zadań najłatwiejszych – prowadzi jeden z was, a ST wydostania się wynosi 71. Jeśli ilość oczek będzie zbyt niska, możecie spróbować ponownie (jeden raz), zamieniając się rolami. Szczęśliwie żaden z was nie wejdzie na wyjątkowo grząskie tereny, w których można się zapaść.
Na polanie wybuchł, póki co niewielki pożar wywołany niezamrożonymi jajami popiełka, pozostawionymi tam przez węża, który znalazł doskonałe warunki do rozwoju w zbyt długo płonącym ognisku. Powstały pożar nie należy do najłatwiejszych do opanowania.
Każdego z was stopniowo ogarnia zmęczenie, a głód staje się coraz to bardziej uciążliwy. Wszyscy, niezależnie od grupy otrzymują -1 pkt do następnego rzutu.
Na odpis macie 48h.
Początkowo ciernie, teraz nieudane zaklęcia... najwyraźniej ten dzień nie należał do najlepszych dla Crispina. Dobrze jednak, że większa część dnia była już za nimi. Pomimo, że słońce wciąż pozostawało dla nich niewidoczne przez korony drzew to późna, listopadowa aura charakteryzowała się krótkimi dniami. Działanie analogiczne tym razem okazało się dla was decydujące – zaklęcie rzucone przez Samaela nie wykazało na obszarze polany oraz jaskini żadnej ludzkiej obecności poza waszą. Samantha, obserwacje lasu nie okazały się przydatne – ktokolwiek tutaj był, opuścił już to miejsce, a jedyny ślad jego dawnej obecności stanowiło pozostawione samemu sobie, dogasające już ognisko. Rozglądając się po ścianie drzew otaczających polanę nie dostrzegłaś niewielkiego śladu przypominającego rozsypany popiół, ciągnącego się aż do niewielkiego pniaka, który znajdował się w centralnej części łąki. Jednak zaledwie po chwili cała uwaga waszej trójki skoncentrowała się właśnie na tym miejscu, gdy znajdujące się tam powalone drzewo momentalnie zajęło się ogniem – najwyraźniej magicznym i błyskawicznie się rozprzestrzeniającym. Możecie zauważyć, że pojedyncze języki ognia liżą trawę. Jeśli nie zadziałacie natychmiast, ciężko będzie opanować żywioł.
Caesar, Ramsey możecie brnąć dalej w głąb trzęsawisk lub spróbować wydostać się z powrotem na suche tereny, by odnaleźć resztę grupy. Nie będzie jednak należało to do zadań najłatwiejszych – prowadzi jeden z was, a ST wydostania się wynosi 71. Jeśli ilość oczek będzie zbyt niska, możecie spróbować ponownie (jeden raz), zamieniając się rolami. Szczęśliwie żaden z was nie wejdzie na wyjątkowo grząskie tereny, w których można się zapaść.
Na polanie wybuchł, póki co niewielki pożar wywołany niezamrożonymi jajami popiełka, pozostawionymi tam przez węża, który znalazł doskonałe warunki do rozwoju w zbyt długo płonącym ognisku. Powstały pożar nie należy do najłatwiejszych do opanowania.
Każdego z was stopniowo ogarnia zmęczenie, a głód staje się coraz to bardziej uciążliwy. Wszyscy, niezależnie od grupy otrzymują -1 pkt do następnego rzutu.
Na odpis macie 48h.
Avery rozsądnie zauważył, iż wkroczenie do jaskini nie byłoby mądrym posunięciem. Podejrzewał, iż martwy, zatopiony las niejednym jeszcze mógł ich zaskoczyć, toteż wolał posłużyć się magią (po coś została im ofiarowana; prometejski ogień dla rasy nadludzi), by uniknąć niefortunnych zdarzeń i niepotrzebnego narażania życia. Przede wszystkim swojego.
Zaklęcie wykazało, że w pobliżu prócz nich nie ma żywej duszy - powinien zaniepokoić się, czy aby rzeczywiście oddalili się na tak znaczącą odległość od Mulcibera i Lestrange'a? - Avery już zamierzał opuścić różdżkę i podjąć marsz w przeciwnym kierunku, gdy niespodziewanie między drzewami zaczęły błyskać języki ognia. Pożar trawił zarośla, zacieśniając się w kręgu dookoła nich, nadal jednak dość sporego, by mogli nie myśleć o śmierci, rodem z średniowiecznych podań.
-Nebula exstiguere - rzekł, jeszcze spokojnie, kierując różdżką w kierunku największego skupiska płomieni.
Zaklęcie wykazało, że w pobliżu prócz nich nie ma żywej duszy - powinien zaniepokoić się, czy aby rzeczywiście oddalili się na tak znaczącą odległość od Mulcibera i Lestrange'a? - Avery już zamierzał opuścić różdżkę i podjąć marsz w przeciwnym kierunku, gdy niespodziewanie między drzewami zaczęły błyskać języki ognia. Pożar trawił zarośla, zacieśniając się w kręgu dookoła nich, nadal jednak dość sporego, by mogli nie myśleć o śmierci, rodem z średniowiecznych podań.
-Nebula exstiguere - rzekł, jeszcze spokojnie, kierując różdżką w kierunku największego skupiska płomieni.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 11
'k100' : 11
- Cholera jasna! - wycedziła w gniewie, gdy ujrzała płomienie szybko rozprzestrzeniające się po polanie. Ta cała eskapada już naprawdę źle na nią działała. Irytacja, zdenerwowanie, brak poczucia bezpieczeństwa sprawiały, że dziewczyna traciła cierpliwość i puszczały jej nerwy. Wtedy naprawdę nie przejmowała się tym, co ktoś o niej sobie pomyśli i czy to co robi jest etyczne. Ten stan jednak jeszcze nie nastąpił. W tym momencie była po prostu bardzo zdenerwowana - chciała jak najszybciej i najprościej zgasić pożar, znaleźć Cezara i resztę, znaleźć Bzika, najlepiej go zabić, wziąć książkę i oddać ją Riddle'owi. Chciała, żeby to wszystko się już skończyło.
Tak bardzo chciała, by to zaklęcie się jej udało...
- Aqua Eructo! - wycelowała różdżką w źródło ognia.
Musi zadziałać... Musi, cholera, musi!
Tak bardzo chciała, by to zaklęcie się jej udało...
- Aqua Eructo! - wycelowała różdżką w źródło ognia.
Musi zadziałać... Musi, cholera, musi!
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 87
'k100' : 87
Jaka jest definicja pecha?
Już spieszę z tłumaczeniem. Małe ciernie wbite w nogę, dwa nieudane zaklęcia, kilkugodzinna podróż przez las pełen grząskiego gruntu i krwiożerczych roślinek, zgubienie połowy grupy i ogień. Ogień?
Nie powinienem być przecież specjalnie zdziwiony, że to Samaelowi udało się zaklęcie, a nie mi. Od dłuższego czasu miałem już wrażenie, że moja różdżka się na mnie obraziła albo przestała działać. Najprostsze czary nie były mi posłuszne, a co dopiero takie o oczko wyżej. Chyba, że mój badylek wiedział z góry, że nikogo nie ma w jaskini. Bo to właśnie się okazało. Ani śladu tego całego Bzika, ani śladu reszty naszej kompanii. Gorzej być nie może.
Tak przynajmniej myślałam, więc widocznie życie postanowiło mnie zadziwić. Fantastycznie. Normalnie wyglądający pieniek po prostu w mgnieniu oka zajął się ogniem. W środku wilgotnego lasu, kiedy udało nam się trafić na kawałek suchej ziemi ta od razu zaczęła płonąć. Czy nie jest to najpiękniejsza ironia losu? Jako, że płomień nie rozniecił się od niedopałka należy działać szybko. Idąc w ślad za moimi towarzyszami sięgam po różdżkę. Podobno do trzech razy sztuka.
- Nebula exstiguere - mówię spokojnie, chociaż głos lekko mi drży. Jeśli tym razem się nie uda moja duma naprawdę poważnie ucierpi.
Już spieszę z tłumaczeniem. Małe ciernie wbite w nogę, dwa nieudane zaklęcia, kilkugodzinna podróż przez las pełen grząskiego gruntu i krwiożerczych roślinek, zgubienie połowy grupy i ogień. Ogień?
Nie powinienem być przecież specjalnie zdziwiony, że to Samaelowi udało się zaklęcie, a nie mi. Od dłuższego czasu miałem już wrażenie, że moja różdżka się na mnie obraziła albo przestała działać. Najprostsze czary nie były mi posłuszne, a co dopiero takie o oczko wyżej. Chyba, że mój badylek wiedział z góry, że nikogo nie ma w jaskini. Bo to właśnie się okazało. Ani śladu tego całego Bzika, ani śladu reszty naszej kompanii. Gorzej być nie może.
Tak przynajmniej myślałam, więc widocznie życie postanowiło mnie zadziwić. Fantastycznie. Normalnie wyglądający pieniek po prostu w mgnieniu oka zajął się ogniem. W środku wilgotnego lasu, kiedy udało nam się trafić na kawałek suchej ziemi ta od razu zaczęła płonąć. Czy nie jest to najpiękniejsza ironia losu? Jako, że płomień nie rozniecił się od niedopałka należy działać szybko. Idąc w ślad za moimi towarzyszami sięgam po różdżkę. Podobno do trzech razy sztuka.
- Nebula exstiguere - mówię spokojnie, chociaż głos lekko mi drży. Jeśli tym razem się nie uda moja duma naprawdę poważnie ucierpi.
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Crispin Russell' has done the following action : rzut kością
'k100' : 33
'k100' : 33
Zagrożenie ustało, choć gorąc kuli ognia połaskotał przyjemnie jego ramię - zimno nie było mu dziś przyjacielem i najchętniej ogrzałby się przy potencjalnym ognisku czy domu, do którego, jak sądził przez krótką chwilę, zmierzali. Jego dłoń spoczęła na ramieniu Ramsey'a w geście wyrażającym skąpą podziękę. Na słowa nie było go stać, nawet na tak proste i ludzie przecież dziękuję. Ale w tym gronie nikt nie oczekiwał od siebie wdzięczności. Przynajmniej nie otwartej. Ani szczerej, tryskającej z ust potokiem serdecznych słów, sympatii.
Czy chciał szukać tamtej czwórki? Miał nadzieję odnaleźć Juliusa - gdzie się podziewał? Jak sobie radził, do cholery? Zbyt pewnie - nie można było jednak nazwać tego zaufaniem - czuł się w towarzystwie Mulcibera, by chcieć je jeszcze opuszczać w poszukiwaniu pojękiwań nadętego Avery'ego czy przeklętej, psiej mordy Weasley. Szczerze współczuł Russelowi i Nottowi, którzy prawdopodobnie musieli ich znosić. I jeszcze bardziej Samaelowi, który współpracować musiał sam ze sobą.
Bez słowa ruszył przed siebie nadal spoglądając z uwagą pod nogi, czując jednocześnie coraz dziwniejszy niepokój, gdy szedł w głąb trzęsawisk, jak gdyby wkraczał w paszczę lwa. I zmęczenie, które sprawiło, że zaczął zastanawiać się, jak dużo czasu spędzą jeszcze na poszukiwaniach. I czy ich wędrówka nie prowadzi donikąd?
Czy chciał szukać tamtej czwórki? Miał nadzieję odnaleźć Juliusa - gdzie się podziewał? Jak sobie radził, do cholery? Zbyt pewnie - nie można było jednak nazwać tego zaufaniem - czuł się w towarzystwie Mulcibera, by chcieć je jeszcze opuszczać w poszukiwaniu pojękiwań nadętego Avery'ego czy przeklętej, psiej mordy Weasley. Szczerze współczuł Russelowi i Nottowi, którzy prawdopodobnie musieli ich znosić. I jeszcze bardziej Samaelowi, który współpracować musiał sam ze sobą.
Bez słowa ruszył przed siebie nadal spoglądając z uwagą pod nogi, czując jednocześnie coraz dziwniejszy niepokój, gdy szedł w głąb trzęsawisk, jak gdyby wkraczał w paszczę lwa. I zmęczenie, które sprawiło, że zaczął zastanawiać się, jak dużo czasu spędzą jeszcze na poszukiwaniach. I czy ich wędrówka nie prowadzi donikąd?
Ostatnio zmieniony przez Caesar Lestrange dnia 19.03.16 23:35, w całości zmieniany 1 raz
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Caesar Lestrange' has done the following action : rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Zniknął. Wyparował. Po prostu rozpłynął się w powietrzu, gdy tylko Caesar zdążył się uchylić. Nie było już zagrożenia, gdyby nie liczyć ich samych, bo choć stali po jednej stronie barykady, kto wie, do czego byli tak naprawdę zdolni. Spojrzał na swojego towarzysza, gdy jego chłodna dłoń zetknęła się z jego ramieniem, ale nic nie odpowiedział. Nie przyglądał mu się też dłużej niż to było konieczne, bo nie oczekiwał żadnej wdzięczności. Działał tak, jak powinien w obliczu zagrożenia, nie tylko po to, by ratować Dziwnemu tyłek. Byli drużyną — i o ile nie zamierzał wracać się po pozostałą część kompanii, tak jeden z nich obok siebie był doskonałą polisą ubezpieczeniową. Bez obrazy, moi drodzy, mogli po prostu działać wspólnie i pomagać sobie wzajemnie.
Minął Caesara i westchnął ciężko, przekładając różdżkę do prawej dłoni, chociaż generalnie był leworęczny.
— Zaczynam wątpić w sens tej misji— rzucił pod nosem, rozglądając się dookoła. — Ta przeklęta księga z pewnością znajduje się gdzieś indziej. — Żałował, że nie może od tak, uruchomić swojego daru jasnowidzenia w tej chwili i przewidzieć, czy to brodzenie po uszy w bagnie jest całkowicie bezcelowe. Miał wrażenie, że im dalej brnęli w las tym mniejsze było prawdopodobieństwo znalezienia swojego "skarbu", chyba, że w towarzystwie samego Bzika, który kompletnie oszalał i zaszył się w puszczy, stroniąc od czarodziejów.
Minął Caesara i westchnął ciężko, przekładając różdżkę do prawej dłoni, chociaż generalnie był leworęczny.
— Zaczynam wątpić w sens tej misji— rzucił pod nosem, rozglądając się dookoła. — Ta przeklęta księga z pewnością znajduje się gdzieś indziej. — Żałował, że nie może od tak, uruchomić swojego daru jasnowidzenia w tej chwili i przewidzieć, czy to brodzenie po uszy w bagnie jest całkowicie bezcelowe. Miał wrażenie, że im dalej brnęli w las tym mniejsze było prawdopodobieństwo znalezienia swojego "skarbu", chyba, że w towarzystwie samego Bzika, który kompletnie oszalał i zaszył się w puszczy, stroniąc od czarodziejów.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
Cezar, choć ruszyłeś jako pierwszy, i to w głąb trzęsawisk, najwyraźniej niezrażony spotkaniem ze zwodnikiem, twój wybór okazał się być błędny – im dłużej kroczyliście, tym bardziej teren zdawał się być podmokły. Unikaliście także świecących świateł, wiedząc, co się za nimi kryje - żadne ze świateł nie przywodziło na myśl ukrytej na mokradłach chaty - być może lokalni mieszkańcy się mylili, być może Bzik jest tylko legendą, albo po prostu jego samotnia kryje się w innej części lasu? Najwyraźniej twoje łowieckie instynkty dziś nie spisywały się zbyt dobrze, być może winne temu wszystkiemu było zmęczenie. Gdy w końcu zeszło z ciebie napięcie spowodowane spotkaniem ze zwodnikiem, nic w tym dziwnego, że czułeś się wycieńczony, jednak te tereny nie nadawały się najlepszym miejscem na odpoczynek. Dopiero Ramseyowi udało się odnaleźć lepszą drogę – co prawda nie odnaleźliście tutaj żadnej księgi, jednak po niecałych dziesięciu minutach marszu, udało wam się wyjść na suchą, leśną ścieżkę. Możecie tutaj odpocząć lub spróbować odnaleźć pozostałą część grupy.
Z różdżki Samaela wystrzeliły tylko pojedyncze kłębuszki, przypominające dym z fajki wypuszczany przez wprawnych palaczy. Crispin miał tym razem odrobinę więcej szczęścia, jednak jego zaklęcie nie było wykonane na tyle poprawnie, by poradzić sobie z zagrożeniem. Ogień zaczął się stopniowo rozprzestrzeniać i gdyby nie interwencja Samathy, najpewniej szybko objąłby swoim zakresem całą polanę. Niestety, woda okazała się skuteczna tylko doraźnie, powstrzymała rozprzestrzenianie się pożogi, jednak pniak i jego pobliże wciąż płonęło – może tym razem uda wam się całkowicie ugasić pożar?
Caesar, Ramsey, przypadkiem udało wam się wydostać z trzęsawisk, które nie kryły na swoich terenach żadnych skarbów, poza zwodnikami. Jeśli spróbujecie odnaleźć pozostałą część grupy, rzucacie kością k100; Caesar otrzymujesz -5 oczek do kolejnego rzutu, natomiast Ramsey -2 oczka. Wszystkiemu winne jest zmęczenie spowodowane spotkaniem ze zwodnikiem i zbyt długim marszem.
Crispin, Samael, Samantha, polana wciąż płonie i gaszenie ognia wodą w tym wypadku okazuje się mało skuteczne.
Na odpis macie 48 godzin.
Z różdżki Samaela wystrzeliły tylko pojedyncze kłębuszki, przypominające dym z fajki wypuszczany przez wprawnych palaczy. Crispin miał tym razem odrobinę więcej szczęścia, jednak jego zaklęcie nie było wykonane na tyle poprawnie, by poradzić sobie z zagrożeniem. Ogień zaczął się stopniowo rozprzestrzeniać i gdyby nie interwencja Samathy, najpewniej szybko objąłby swoim zakresem całą polanę. Niestety, woda okazała się skuteczna tylko doraźnie, powstrzymała rozprzestrzenianie się pożogi, jednak pniak i jego pobliże wciąż płonęło – może tym razem uda wam się całkowicie ugasić pożar?
Caesar, Ramsey, przypadkiem udało wam się wydostać z trzęsawisk, które nie kryły na swoich terenach żadnych skarbów, poza zwodnikami. Jeśli spróbujecie odnaleźć pozostałą część grupy, rzucacie kością k100; Caesar otrzymujesz -5 oczek do kolejnego rzutu, natomiast Ramsey -2 oczka. Wszystkiemu winne jest zmęczenie spowodowane spotkaniem ze zwodnikiem i zbyt długim marszem.
Crispin, Samael, Samantha, polana wciąż płonie i gaszenie ognia wodą w tym wypadku okazuje się mało skuteczne.
Na odpis macie 48 godzin.
Leśne mokradła
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire