Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire
Leśne mokradła
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Leśne mokradła
Kilka kilometrów od cmentarza w Salisbury łagodne pagórki zamieniają się w gęsty, porośnięty cierniami las. W samym jego sercu kwitną mokradła. Nikt o zdrowym rozsądku nie zapuszcza się tam samotnie. Mokradła pełne są niebezpiecznych magicznych stworzeń, które tylko na to czekają. Wśród nich są Zwodniki - bagienne demony o jednej nodze, wabiące zbłąkanych wędrowców na trzęsawiska. Miejscowi bajarze powiadają, że na mokradłach mieszka Ambrozjusz Bzik, który dobrych czarodziejów nagradza, wskazując im drogę do jaskini pełnej skarbów, a złych porywa i przywiązuje do drzewa.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
Na terenie lasu nie można się teleportować.
To robiło się coraz bardziej nużące. Samantha warknęła, kiedy Ramsey spartaczył najzwyczajniejsze Alohomora. Gdyby nie brało się pod uwagę nieudolności tej grupy Rycerzy Walpurgii, można by stwierdzić, że znalezienie Bzika i wyciągnięcie go z domku trupem czy nawet żywcem - wcale nie było takie trudne. To tylko jakieś fatum, antyfortuna... Jakby coś naprawdę nie chciało, by tym czarodziejom cokolwiek się tego dnia udało. Dołączyć do tego te dziecinne sprzeczki i mamy niezły kompot. Sam już nie była ani trochę przekonana co do tego czy jej następne zaklęcie się powiedzie. Prawdę mówiąc, robiła to już tylko, żeby nie wyszło na to, że tylko stoi i się patrzy - do czego miała zupełne prawo, ze względu na jej stan zdrowia. Komuś z nich musiało się przecież w końcu udać... Trzeba było próbować tak długo, dopóki nie poskutkuje. Bzik może miał niezły ubaw, kiedy słyszał inkantacje, lecz nie zauważał ich skutków. A może torował on sobie drogę ucieczki? Tak czy siak, nie mieli już więcej czasu ani godności (jeżeli ktokolwiek takową tam posiadał) do stracenia.
Weasley odsunęła się trochę od ściany i odeszła w bok, by nie trafić czasem Ramseya. Skierowała różdżkę metr obok drzwi, by - zamiast wchodzić kulturalnie - zrobić sobie wejście samemu.
- Deprimo! - powiedziała, chociaż nie wierzyła.
To jest niemożliwe... Dawno nam się tak źle nie powodziło. Wyglądamy jak dzieci...
Weasley odsunęła się trochę od ściany i odeszła w bok, by nie trafić czasem Ramseya. Skierowała różdżkę metr obok drzwi, by - zamiast wchodzić kulturalnie - zrobić sobie wejście samemu.
- Deprimo! - powiedziała, chociaż nie wierzyła.
To jest niemożliwe... Dawno nam się tak źle nie powodziło. Wyglądamy jak dzieci...
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Żadne z zaklęć, które miało na celu otworzenie zamka, nie poskutkowało. Nawet brutalna próba zniszczenia całej chaty. Jednak czy użycie magii było konieczne? Drzwi były zamknięte, to widzieliście gołym okiem, w końcu blokowały wam wejście do środka i otwartą konfrontacje z Bzikiem; jednak czy nie warto użyć siły, by wyłamać zamek? O ile, oczywiście, drzwi w jakikolwiek sposób są zablokowane - ani Samantha ani Ramsey nie podjęli się dotychczas próby wejścia do chaty, więc fakt, czy Bzik postanowił wam to zadanie w jakikolwiek sposób utrudnić, stanowił tajemnicę.
Z wnętrza chaty usłyszeliście ciche przekleństwo, najwyraźniej Bzik nie miał więcej szczęścia od was.
Samantha, skamielina, którą stworzył Samael, by zatamować głęboką i szeroką ranę, powoli przestawała spełniać swoją rolę. Nawet niewielkie uderzenie może spowodować, że odpadnie, a to może spowodować niewielkie krwawienie, na szczęście nie tak groźne jak poprzednie. Obecnie czujesz na swojej skórze ciepłą ciecz, nawet w najmniejszym stopniu nie tak obfitą jak wcześniej, lecz opatrunek zaczyna stopniowo przeciekać.
Crispin, choć podniosłeś się z kamienia i przez dłuższy czas wpatrywałeś uważnie w szuwary, nic nie rzuciło się w twoją stronę. Może to zmysły płatają ci figle, a może to po prostu jedno ze stworzeń żyjących na mokradłach? Pamiętaj, że wciąż możesz się rozglądać - może uda ci się wypatrzyć w otoczeniu coś podejrzanego.
ST wyłamania drzwi wynosi 25, choć pamiętajcie, że nie wiecie, czy drzwi są w jakikolwiek sposób zablokowane.
Samantha, zadana rana staje się wrażliwa (minęło 7 wyznaczonych wcześniej kolejek). Główna część skamieliny zapewne odpadnie, lecz sama krzepliwość krwi w tym czasie zdążyła zadziałać na twoją korzyść - na pewno się nie wykrwawisz, choć pomoc uzdrowiciela mogłaby się okazać przydatna, szczególnie, że stoicie o krok przed konfrontacją z Bzikiem. Jednak czy Samael będzie gotów ci pomóc, pomimo że jako jedyna osoba z waszej grupy zna się na magii leczniczej?
Crispin, by określić czy cokolwiek dojrzałeś, rzucasz kością k100.
Przypominam także, że ponad dwa tygodnie temu zaszły zmiany w regulaminie, dotyczące edycji postów po rzucie kością. Takie posty od tej chwili będą uważane za niebyłe.
Na odpis macie 48 godzin. Powodzenia ♥
Z wnętrza chaty usłyszeliście ciche przekleństwo, najwyraźniej Bzik nie miał więcej szczęścia od was.
Samantha, skamielina, którą stworzył Samael, by zatamować głęboką i szeroką ranę, powoli przestawała spełniać swoją rolę. Nawet niewielkie uderzenie może spowodować, że odpadnie, a to może spowodować niewielkie krwawienie, na szczęście nie tak groźne jak poprzednie. Obecnie czujesz na swojej skórze ciepłą ciecz, nawet w najmniejszym stopniu nie tak obfitą jak wcześniej, lecz opatrunek zaczyna stopniowo przeciekać.
Crispin, choć podniosłeś się z kamienia i przez dłuższy czas wpatrywałeś uważnie w szuwary, nic nie rzuciło się w twoją stronę. Może to zmysły płatają ci figle, a może to po prostu jedno ze stworzeń żyjących na mokradłach? Pamiętaj, że wciąż możesz się rozglądać - może uda ci się wypatrzyć w otoczeniu coś podejrzanego.
ST wyłamania drzwi wynosi 25, choć pamiętajcie, że nie wiecie, czy drzwi są w jakikolwiek sposób zablokowane.
Samantha, zadana rana staje się wrażliwa (minęło 7 wyznaczonych wcześniej kolejek). Główna część skamieliny zapewne odpadnie, lecz sama krzepliwość krwi w tym czasie zdążyła zadziałać na twoją korzyść - na pewno się nie wykrwawisz, choć pomoc uzdrowiciela mogłaby się okazać przydatna, szczególnie, że stoicie o krok przed konfrontacją z Bzikiem. Jednak czy Samael będzie gotów ci pomóc, pomimo że jako jedyna osoba z waszej grupy zna się na magii leczniczej?
Crispin, by określić czy cokolwiek dojrzałeś, rzucasz kością k100.
Przypominam także, że ponad dwa tygodnie temu zaszły zmiany w regulaminie, dotyczące edycji postów po rzucie kością. Takie posty od tej chwili będą uważane za niebyłe.
Na odpis macie 48 godzin. Powodzenia ♥
Może to namiętna chęć odnalezienia nowego kompana sprawiła, że mój umysł sam zaczął go sobie tworzyć? Chociaż lubię Lestrange'a to nie był on w tym momencie najlepszym towarzyszem niedoli. Zwłaszcza, że wkurzył mnie swoim szczeniackim zachowaniem niemiłosierni. Nie miałem ochoty na uszczerbek na zdrowiu przez jego skrajną głupotę i nieodpowiedzialność, którymi się dzisiaj wykazał. Bardzo możliwe, że to zawartość szlachectwa we krwi wpływa na obniżenie logicznego myślenia. Taka teoria zresztą wiele by tłumaczyła.
Niestety długie i żmudne przyglądanie się poruszanym przez lekki wiatr szuwarom nie przyniosło żadnych rezultatów. Ani pozostali kompani nie wydawali się wracać, ani nic innego nie miało miejsca. Musiałem chwilę walczyć z przemożnym uczuciem ruszenia do przodu, na przekór wodzie przeć przez bagnisko, aby odnaleźć pozostałych. Miałem już dość tej chwili przerwy w przeprawie, zregenerowałem swoje siły w nadmiarze i dłużyło mi się oglądanie cały czas tego samego krajobrazu. Zwalczyłem jednak to uczucie dziwnym poczuciem obowiązku. Nie miałem żadnego długu wdzięczności wobec Caesara, chyba byłem po prostu wspaniałomyślny.
Chciałem już wracać z powrotem na mój przeklęty kamień, ale nie mogłem. To dziwne uczucie, aurorski zmysł nadal pulsował alarmująco, a ja nie potrafiłem go zignorować. Dlatego dla świętego spokoju rozejrzałem się znów uważanie po okolicy, szukając nie do końca sam wiem czego.
Niestety długie i żmudne przyglądanie się poruszanym przez lekki wiatr szuwarom nie przyniosło żadnych rezultatów. Ani pozostali kompani nie wydawali się wracać, ani nic innego nie miało miejsca. Musiałem chwilę walczyć z przemożnym uczuciem ruszenia do przodu, na przekór wodzie przeć przez bagnisko, aby odnaleźć pozostałych. Miałem już dość tej chwili przerwy w przeprawie, zregenerowałem swoje siły w nadmiarze i dłużyło mi się oglądanie cały czas tego samego krajobrazu. Zwalczyłem jednak to uczucie dziwnym poczuciem obowiązku. Nie miałem żadnego długu wdzięczności wobec Caesara, chyba byłem po prostu wspaniałomyślny.
Chciałem już wracać z powrotem na mój przeklęty kamień, ale nie mogłem. To dziwne uczucie, aurorski zmysł nadal pulsował alarmująco, a ja nie potrafiłem go zignorować. Dlatego dla świętego spokoju rozejrzałem się znów uważanie po okolicy, szukając nie do końca sam wiem czego.
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Crispin Russell' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
/ech, podejrzewam, że ukradłeś mi dobrą kostkę
Przypominało to coraz większą farsę. Śmieszne przedstawienie, w którym dzieci usiłują popisać się swoimi wątpliwymi umiejętnościami przed ukochanymi rodzicami, bijącymi brawa mimo wszystko. Z jedną drobną różnicą. Avery wątpił, by mogli liczyć choćby na aplauz, o owacji czy też triumfie nawet nie wspominając. Bzik był w chatce. Oni stali na zewnątrz, nie mogąc się do niego dostać. Zgrzybiały staruszek zamierzał się przed nimi ukryć, wysadzić swój dom w powietrze, pozabijać ich i siebie na ostatek? Samael mógł wyłącznie domniemywać i snuć rozważania wyłącznie na podstawie nielicznych informacji, jakie posiadał. Wciąż nieco niejasnych i uniemożliwiających stworzenie pełnego portretu Bzika. Człowieka niezrównoważonego? Prawdopodobnie; aczkolwiek, jeśli miał się im do czegoś przydać, musieli go dostać żywego. Na pewno był ważniejszy od jego drogiej kuzyneczki - póki nie umierała, Avery ani myślał zaprzątać sobie nią głowy.
-Defodio - spróbował raz jeszcze, celując różdżką w ścianę sypiącej się chatki. Nawet, jeśli drzwi zostały zablokowane wymyślnymi czarami, może uda im się dostać do środka przez pokaźną dziurę.
Przypominało to coraz większą farsę. Śmieszne przedstawienie, w którym dzieci usiłują popisać się swoimi wątpliwymi umiejętnościami przed ukochanymi rodzicami, bijącymi brawa mimo wszystko. Z jedną drobną różnicą. Avery wątpił, by mogli liczyć choćby na aplauz, o owacji czy też triumfie nawet nie wspominając. Bzik był w chatce. Oni stali na zewnątrz, nie mogąc się do niego dostać. Zgrzybiały staruszek zamierzał się przed nimi ukryć, wysadzić swój dom w powietrze, pozabijać ich i siebie na ostatek? Samael mógł wyłącznie domniemywać i snuć rozważania wyłącznie na podstawie nielicznych informacji, jakie posiadał. Wciąż nieco niejasnych i uniemożliwiających stworzenie pełnego portretu Bzika. Człowieka niezrównoważonego? Prawdopodobnie; aczkolwiek, jeśli miał się im do czegoś przydać, musieli go dostać żywego. Na pewno był ważniejszy od jego drogiej kuzyneczki - póki nie umierała, Avery ani myślał zaprzątać sobie nią głowy.
-Defodio - spróbował raz jeszcze, celując różdżką w ścianę sypiącej się chatki. Nawet, jeśli drzwi zostały zablokowane wymyślnymi czarami, może uda im się dostać do środka przez pokaźną dziurę.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
Czy to zmęczenie, czy czarodzieje zapomnieli ludzkich rozwiązań? Prawdopodobnie obie odpowiedzi są poprawne. Nikt przecież nie pomyślał o tym, że drzwi do chaty mogły być najzwyczajniej w świecie otwarte. Ani Ramsey, ani Samantha nie pomyśleli, żeby pociągnąć za klamkę i sprawdzić czy wejście jest zablokowane. Szukali trudniejszych rozwiązań, zamiast pochylić się nad banalnymi. Weasley była już chyba na tyle zmęczona bawieniem się magicznymi patykami, które z jakiegoś powodu ich tego dnia nie koniecznie słuchały, że w końcu do jej głowy wpadł ten genialny pomysł: chwyć klamkę i popchnij drzwi.
Schowała więc różdżkę i wepchnęła się między drzwi a Mulcibera.
- Pieprzyć to wszystko. - warknęła znów i spróbowała otworzyć drzwi, a w ewentualności po prostu je wyłamać.
Ten odgłos zdenerwowania wywołany był też następującymi na jej ranie zmianami. Skamielina powoli odpadała, a rana pozostawała bez opatrunku, wrażliwa na przeróżną ingerencję z zewnątrz. Nie miała raczej co prosić Averego. Jeżeli nie chciał nawet wejść na górę chaty, nie będzie mógł jej pomóc. Co do Mulcibera - ten prawdopodobnie nie znał się w ogóle na magii leczniczej.
Oby Bzik nie czekał wewnątrz z różdżką wymierzoną w wejście do chaty i zaklęciem zawieszonym na ustach. Samantha chciałaby się jeszcze na coś przydać Riddle'owi po wykonaniu tej przeklętej misji.
Schowała więc różdżkę i wepchnęła się między drzwi a Mulcibera.
- Pieprzyć to wszystko. - warknęła znów i spróbowała otworzyć drzwi, a w ewentualności po prostu je wyłamać.
Ten odgłos zdenerwowania wywołany był też następującymi na jej ranie zmianami. Skamielina powoli odpadała, a rana pozostawała bez opatrunku, wrażliwa na przeróżną ingerencję z zewnątrz. Nie miała raczej co prosić Averego. Jeżeli nie chciał nawet wejść na górę chaty, nie będzie mógł jej pomóc. Co do Mulcibera - ten prawdopodobnie nie znał się w ogóle na magii leczniczej.
Oby Bzik nie czekał wewnątrz z różdżką wymierzoną w wejście do chaty i zaklęciem zawieszonym na ustach. Samantha chciałaby się jeszcze na coś przydać Riddle'owi po wykonaniu tej przeklętej misji.
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Najwyraźniej byli zbyt biegli w ciężkich i trudnych zaklęciach czarnomagicznych a polegli na amatorszczyźnie, zapominając najprostszych podstaw. Może w tym wszystkim przeceniali Bzika? Mulciber już miał na języku Hexa Revelio, skoro Weasley pierwsza ruszyła do drzwi, by je otworzyć. Bo musiało się wydawać, że skoro ktoś jest twórcą tak ważnej dla Riddle'a księgi to musi być też potężny. Nikt z nich nie wyobrażał go sobie jako niedołężnego starca, który ze strachu ukrywa się w chacie. Ale może to dobrze, że od razu zakładali najczarniejsze scenariusze, zamiast bezmyślnie dać się złapać w pułapkę?
Może i Samanta zabrała się za otwarcie drzwi, może przystąpiła do działania, ale jej stan był tragiczny. Nie przyglądał się ranie, nie zaprzątał sobie tym głowy. Pewnie każdy rasowy szlachcic posłużyłby się nią jako mięsem armatnim w razie ataku, ale Mulciber nie był szlachcicem. Wychował się wśród Rosierów, znał więc doskonale sposób w jaki obi wszyscy myśleli o całym świecie. I on wysługiwał się innymi, nie chcąc sobie brudzić rąk, ale nie był tchórzem, a Samanta stanowiła słabą przeszkodę. Dzielił ich krok od sukcesu lub przykrej porażki, ale indywidualne działania nie zdawały egzaminu. Może najwyższa pora, aby przestali patrzeć wyłącznie na własny interes.
— Odsuń się — powiedział do niej, wystawiając przed siebie różdżkę w gotowości. Miał większe szanse na szybką reakcje niż ona, krwawiąca i cierpiąca. Zresztą, była po prostu kobietą.
/Nie wiem czy mam rzucać, skoro Samanta już zareagowała, ale rzucam.
Może i Samanta zabrała się za otwarcie drzwi, może przystąpiła do działania, ale jej stan był tragiczny. Nie przyglądał się ranie, nie zaprzątał sobie tym głowy. Pewnie każdy rasowy szlachcic posłużyłby się nią jako mięsem armatnim w razie ataku, ale Mulciber nie był szlachcicem. Wychował się wśród Rosierów, znał więc doskonale sposób w jaki obi wszyscy myśleli o całym świecie. I on wysługiwał się innymi, nie chcąc sobie brudzić rąk, ale nie był tchórzem, a Samanta stanowiła słabą przeszkodę. Dzielił ich krok od sukcesu lub przykrej porażki, ale indywidualne działania nie zdawały egzaminu. Może najwyższa pora, aby przestali patrzeć wyłącznie na własny interes.
— Odsuń się — powiedział do niej, wystawiając przed siebie różdżkę w gotowości. Miał większe szanse na szybką reakcje niż ona, krwawiąca i cierpiąca. Zresztą, była po prostu kobietą.
/Nie wiem czy mam rzucać, skoro Samanta już zareagowała, ale rzucam.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
Wszystko zadziało się w podobnym czasie. Samael spróbował ponownie stworzyć alternatywne wejście do chaty. Tym razem mu się udało, kawałki drewna odłupały się w miejscu, gdzie uderzyło zaklęcie, rozrzucając wokół deszcz drzazg i większych, drewnianych odłamków, które opadły na wąską werandę, a także wprost w wody bagniska.
W tym samym czasie Samantha zdecydowała się na całkowicie niemagiczne rozwiązanie, które ukazało się skuteczniejsze niż próba otwarcia wejścia za pomocą czarów. Drzwi postawiły tylko niewielki opór, najpewniej zablokowane wiekowymi, przeżartymi od wilgoci zamkami. Wejście zostało otwarte, lecz to jednak Ramsey wkroczył jako pierwszy do środka, odsuwając na bok Samanthę, być może umożliwił mu to fakt, że przed oczami kobiety, po uderzeniu w drzwi, powstały mroczki z bólu, dobitnie przypominające o jej stanie. Niestety, obydwoje nie mieli czasu, by rozejrzeć się po wnętrzu, gdyż z prawego rogu, znajdującego się po dłuższej przekątnej od wejścia, w kierunku Mulcibera śmignęło zaklęcie.
Crispin, dłuższą chwilę rozglądałeś się wokół siebie, nie dostrzegając nic szczególnego. Być może twoja bierność uśpiła czujność twojego nowego towarzysza, który wygrzebał się z bagna. Stworzenie przypominało kraba, jednak liczyło prawie pół metra i miało zadziwiająco duże kły. Jeszcze poruszyło szczypcami nim ruszyło w kierunku przeciwnym niż znajdował się Crispin - do gniazda, które z jakiegoś powodu znajdowało się na brzegu - być może spadło z drzewa, a być może osadziło się na jakiejś przeszkodzie, a poziom wody zdążył opaść.
Ramsey, Bzik rzucił w ciebie zaklęcie Levicorpus - ST uniknięcia jest równe ST czaru.
Na odpis macie 48 godzin.
W tym samym czasie Samantha zdecydowała się na całkowicie niemagiczne rozwiązanie, które ukazało się skuteczniejsze niż próba otwarcia wejścia za pomocą czarów. Drzwi postawiły tylko niewielki opór, najpewniej zablokowane wiekowymi, przeżartymi od wilgoci zamkami. Wejście zostało otwarte, lecz to jednak Ramsey wkroczył jako pierwszy do środka, odsuwając na bok Samanthę, być może umożliwił mu to fakt, że przed oczami kobiety, po uderzeniu w drzwi, powstały mroczki z bólu, dobitnie przypominające o jej stanie. Niestety, obydwoje nie mieli czasu, by rozejrzeć się po wnętrzu, gdyż z prawego rogu, znajdującego się po dłuższej przekątnej od wejścia, w kierunku Mulcibera śmignęło zaklęcie.
Crispin, dłuższą chwilę rozglądałeś się wokół siebie, nie dostrzegając nic szczególnego. Być może twoja bierność uśpiła czujność twojego nowego towarzysza, który wygrzebał się z bagna. Stworzenie przypominało kraba, jednak liczyło prawie pół metra i miało zadziwiająco duże kły. Jeszcze poruszyło szczypcami nim ruszyło w kierunku przeciwnym niż znajdował się Crispin - do gniazda, które z jakiegoś powodu znajdowało się na brzegu - być może spadło z drzewa, a być może osadziło się na jakiejś przeszkodzie, a poziom wody zdążył opaść.
Ramsey, Bzik rzucił w ciebie zaklęcie Levicorpus - ST uniknięcia jest równe ST czaru.
Na odpis macie 48 godzin.
Zaklęcie uderzyło z łomotem w ścianę, która się rozpadła. Kawałki z trzaskiem spadły do wody i na werandę, więc naturalnie musieli się odsunąć, aby nie oberwać rykoszetem. Ale to było do przewidzenia, liczył się skutek, a cel uświęca środki, nawet jeśli mieli przypominać cholerne jeżozwierze sztucznie ponabijane setkami drzazg. Uniknąwszy kontaktu z zawilgoconym choć wciąż niebezpiecznym drewnem spojrzał na drzwi, które zaskrzypiały i w momencie znalazł się w progu, unosząc różdżkę przed siebie. jedyne, co zdążył zobaczyć to wielki, wypełniony mrokiem pokój. Nie zdążył się dobrze rozejrzeć, bo szelest, jakiemu towarzyszyło zaklęcie, może świst, może blade światło pomknęło w jego stronę.
— Protego — rzucił odruchowo, zaciskając palce na różdżce, ale jego reakcja, choć natychmiastowa, mogła okazać się zbyt późna w stosunku do przygotowanego na czyjeś wejście Bzika.
— Protego — rzucił odruchowo, zaciskając palce na różdżce, ale jego reakcja, choć natychmiastowa, mogła okazać się zbyt późna w stosunku do przygotowanego na czyjeś wejście Bzika.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
Wybuch wstrząsnął starą chatką, która zadrżała w posadach; Avery ze swojej pozycji miał dogodny widok na wszystko, co dzieje się nad nim, gdy ściana eksplodowała, pozostawiając ogromną wyrwę w konstrukcji budynku. Nie musiał wysilać się na wdrapywanie po niepewnej drabinie, skoro sam stworzył sobie pierwszorzędny punkt obserwacyjny. Z którego dokładnie widział wysiłki Samanthy. Samael poważnie wątpił w siłę wiotkich, kobiecych mięśni (czemu nie obeszła chatki i nie wykorzystała powstałego wyłomu?), aczkolwiek gdy udało jej się wyważyć drzwi, jął się jedynie zastanawiać, czy dobrze, że zmarnował czas, aby jej pomóc, skoro wyraźnie i całkiem dobrowolnie się nadwyrężała. Avery zacisnął dłoń na różdżce, obserwując postać Bzika, któremu... w tej chwili z chęcią uścisnąłby dłoń. Nie mógł powstrzymać mściwego uśmieszku, gdy ujrzał, jak niewidzialna siła podrywa Ramseya za kostki u nóg i unosi w powietrze. Miał jednak ogromną nadzieję, że nie upuścił różdżki - mimo że w tej chwili nie życzył mu najlepiej, znał jego potencjał. Przydatny.
-Expelliarmus! - zawołał, celując różdżką w kierunku Bzika. Ryzykował, nie widział do dokładnie, lecz ufał, że instynkt i tym razem go nie zawiedzie.
-Expelliarmus! - zawołał, celując różdżką w kierunku Bzika. Ryzykował, nie widział do dokładnie, lecz ufał, że instynkt i tym razem go nie zawiedzie.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Leśne mokradła
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Wiltshire