Wydarzenia


Ekipa forum
Wyspa Rzeźb
AutorWiadomość
Wyspa Rzeźb [odnośnik]04.12.16 0:43
First topic message reminder :

Wyspa Rzeźb

Ta bardzo mała wyspa mieszcząca tylko jedno niewielkie, czarodziejskie miasteczko oraz zabytkowy zamek na wzgórzu jest wyjątkowo urokliwym miejscem, które bez większego problemu można zwiedzić w kilka godzin. Nie trudno zobaczyć nad wodą ludzi zbierających mule czy też  statki rybackie gotowe do wyruszenia. To właśnie rybołówstwo jest głównym środkiem utrzymania tutejszej ludności, nieliczni przyjmują także gości w malutkich pensjonatach. O tym, jak magiczne jest to miejsce, zwiedzający mogą przekonać się dopiero wieczorem, kiedy ciała gospodarzy oraz wszystkich innych mieszkańców wyspy zaczynają twardnieć i przybierać szary odcień - w ciągu kilku minut ludzie nieruchomieją i zmienieni w kamień trwają, aż do życia nie przywrócą ich ponownie promienie wschodzącego słońca. Dotyczy do wszystkich, zarówno niemowląt, dzieci, dorosłych, jak i osób w podeszłym wieku, każda osoba urodzona na wyspie nocą staje się kamienną figurą. Nigdy nie śpią, lecz nie odczuwają zmęczenia. Gdy próbują odejść, tuż na granicy wyspy kamienieją, niezależnie od pory dnia i dochodzą do siebie dopiero po przeniesieniu ich z powrotem w głąb lądu. Podobno dawno temu na wyspę rzucono klątwę, aby zapobiec emigracji do dużych miast i stopniowemu wyludnieniu. Odwiedzającym nie grozi jednak żadne niebezpieczeństwo. Warto wspomnieć także o dość niezwykłej komunikacji z wyspą. Nad ranem, w porze odpływu, można tu dotrzeć pieszo, ścieżką - wieczorem jednak przypływ odcina dostęp do lądu, tworząc z Wyspy Rzeźb faktyczną wyspę i zmuszając odwiedzających do korzystania z magicznych środków transportu lub łodzi.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]03.06.17 18:47
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 40
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]07.06.17 4:06
[post uzupełniający - na prośbę Josie]

Po rzuceniu zaklęcia Josephine mogła mieć wrażenie, jakby ściana zaczęła się rozmywać i stała się przezroczysta - niczym szyba. Mogła dostrzec, że za ukrytymi drzwiami (których klamkę najpewniej trzeba było złapać na oślep) znajdowała się jedna, niska, drobna osóbka: najpewniej dziecko. Piąstką niespiesznie uderzało ścianę, która dzieliła je od wolności, miało opuszczoną głowę - przez to nie dało się ujrzeć jego twarzy. Zostało odziane w ciemne, luźne szaty, które zdawały się na nie za duże.

| Przepraszam za opóźnienie; w związku z tym, że dałam Wam możliwość "podzielenia" posta na dwie części, Josie ma dodatkowe 24h na dodanie drugiego posta z opisem wykonywanych czynności - po tym czasie rozpocznie się kolejna tura.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]07.06.17 11:14
Pytania, które pojawiły się niczym ściana ulewnego deszczu, zostały odparte przez współczucie do tej małej istotki, uwięzionej samotnie i najwyraźniej już tracącej nadzieję, że ktokolwiek zwróci na nią uwagę w rozgardiaszu uwolnień i eskort. Czemu była samotna? Dlaczego nie umieszczono ją w celi z innymi współwięźniami? Dlaczego drzwi były ukryte? To nie było już takie istotne, wiedziała tylko, że wyciągnie stąd to dziecko wraz ze wszystkimi innymi, niesprawiedliwie przetrzymywanymi. W tej chwili nie dopuszczała do siebie żadnej innej możliwości - widok tego dziecka, odzianego w zbyt duże szaty prześladowałby ją po nocach, gdyby odwróciła się od niego choćby bez próby udzielenia pomocy. - Poczekajcie tutaj - zwróciła się do swojej grupki uwolnionych, wzrokiem próbując wyszukać kobietę, z którą wcześniej rozmawiała. Zanim zbliżyła się do niewidzialnych drzwi, uwolniła się od osoby, którą eskortowała i wyciągnęła różdżkę. Wolną dłoń zbliżyła do ściany, mając nadzieję, że szybciej czy później natrafi na klamkę i otworzy drzwi, by stanąć twarzą w twarz z uwięzioną istotką.



these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3390-josephine-fenwick#58313 https://www.morsmordre.net/t3429-poczta-josephine#59532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f129-enfield-lavender-hill-145-8 https://www.morsmordre.net/t3519-skrytka-bankowa-nr-855#61428 https://www.morsmordre.net/t3428-josie#59531
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]09.06.17 0:27
Bertie
Więźniowie posłuchali się polecenia Bertiego - zarówno obie kobiety jak i nastolatek zdołali stosunkowo szybko (jak na ich skrajne wyczerpanie) pokonać długość korytarza.
- Ja pomogę Alexowi - powiedział Cassian, zanosząc się dziwnym, ciężkim kaszlem. Gdy wyszedł z celi, Bertie mógł dostrzec, że skóra mężczyzny nabrała jakby dziwnego, lekko zielonkawego koloru, a jego oczy były paskudnie przekrwione. Miał znacznie rozszerzone źrenice.

Josie, Magnolia
- Nie dam rady wziąć obu na raz - rzuciła żałośnie kobieta w odpowiedzi na słowa Magnolii i schyliła się, by podnieść jedną z bliźniaczek - w tym samym jednak momencie druga zaczęła głośno płakać. - Cicho sza, kruszynko - ciągnęła drżącym głosem, rozglądając się wokół: jeżeli z którejś strony nadeszliby strażnicy, byłby to dla nich koniec. Chwyciła obie bliźniaczki za dłonie i wyprowadziła je z celi - jednak dokładnie w tym samym momencie na ich nadgarstkach zacisnęły się kajdany. Pomóc dwóm osobom na raz nie była już realna. Gdy Josie chciała pomóc kobiecie przedostać się dalej, ta pokręciła stanowczo głową.
- Nie, weź dziewczynkę - powiedziała, wciskając ją w ręce przyszłej aurorki. Była to bliźniaczka, która łkała coraz mocniej. Josie jednak, poświęcona próbie otwarcia drzwi, nie zdołała pomóc małej czarownicy - ta, wciąż łkając, oddaliła się o krok. Odnalezienie klamki zajęło Josephine o wiele dłużej niż powinno; sekundy uciekały, zmieniały się w minuty, aż w końcu udało jej się otworzyć drzwi. Znajdujące się w środku dziecko było dziewczynką - a gdy ta uniosła głowę, Josie mogła dostrzec, że jej oczy mają odcień intensywnego błękitu.
Jednocześnie kajdany skuwające ręce Magnolii utrudniały jej niesienie pomocy staruszkowi. Okazało się jednak, że wcale jej nie pomocy - w trakcie wędrówki korytarzem to on ciągnął za sobą kobietę, podtrzymując ją, gdy zdawało się, że zaraz miała się przewrócić. Oboje więźniowie pomagali sobie jak tylko mogli i w ten sposób niesamowicie szybko przemierzyli cały korytarz.
Kobieta i mała dziewczynka, które ruszyły razem korytarzem, nie zdołały pokonać jego długości; przewróciły się w połowie drogi, tracąc siły i nie potrafiąc już ruszyć dalej. Druga z bliźniaczek - ta zapłakana - również była zbyt osłabiona, by dotrzeć do bezpiecznego miejsca.

Benjamin
Benjamin chwycił jasnowłosego mężczyznę - jeżeli go znał, mógł rozpoznać w nim Harry'ego Dawlisha - i wyciągnął go z celi; ruszył korytarzem i trafił po drodze zapłakaną kobietę silną Drętwotą. Ta natychmiast zamilkła i osunęła się na posadzkę; Benjamin podniósł ją i skierował się dalej, chcąc odstawić więźniów na drugi koniec korytarza. Tylko jeden z otumanionych mężczyzn (miał spektakularne, wielkie wąsy) zdecydował się za nimi podążyć: ostatkiem sił zdołał dobiec do bezpiecznego miejsca.

Alex
Zaklęcie rzucone na Bertiego okazało się skuteczne; działanie trucizny zostało zatrzymane.
Dzieci w celi wydawały się zbyt przerażone i zbyt zapłakane, by w ogóle zwracać uwagę na to, co mówił Alex; część z nich wciąż zanosiła się płaczem, inne udawały, że wcale nie łkają, ale ich twarze zachodziły bielą, a w oczach zbierały się grube krople łez. Gdy Alex łapał za pierwsze dwa z nich, u jego boku po sekundzie pojawił się Cassian. Selwyn mógł zauważyć wszystkie niepokojące objawy dostrzeżone wcześniej przez Bertiego - jako przyszły uzdrowiciel domyślił się także, że były spowodowane albo dziwną, nieznaną mu chorobą, albo potężną trucizną.
- Wezmę jedno, drugiego nie zdołam wytaszczyć z tym łańcuchem - wysapał Morisson, ale mogło się wydawać, że nie tylko kajdany stałyby mu na przeszkodzie - był niewyobrażalnie osłabiony. Jak powiedział, tak zrobił; uchwycił jedno z dzieci za przedramię i pociągnął je wzdłuż korytarza. W trakcie tej wędrówki znacznie utracił siły; zbladł jeszcze bardziej i upadł na kolana, popychając chłopca, którego prowadził, do przodu.
- Leć - charknął, a w jego ustach zaczęła zbierać się krew; mocno kaszlnął, brudząc posadzkę posoką i uniósł spojrzenie na mijającego go Bertiego. - Uwolnijcie... resztę - wykaszlał, krzywiąc się z bólu. - Ja sobie tu poleżę.

Kiedy Zakonnikom mogło zacząć się wydawać, że wszystko idzie po ich myśli, na korytarzach znów pojawił się gryzący, trujący dym - wkradał się wszystkim do ust i powoli zaczynał ich dusić. Magnolia mogła ze swojej perspektywy dostrzec, że paskudny dym nie opuszcza korytarzy: więźniom, którzy je opuścili, nic już nie groziło.

Cała grupa więźniów znalazła się w wielkim, pustym i ciemnym pomieszczeniu - jedyne światło, jakie padało, to to mające swoje źródło na korytarzach. Na przeciwległej do korytarzy ścianie, którą więźniowie zdołają dostrzec dopiero wtedy, gdy podejdą bliżej, znajdowały się wrota - były jednak zasłonięte grubą, wielką kratą i w pobliżu nie było widać żadnej wajchy, która mogłaby je otworzyć.
- Powinniśmy iść naprzód, poszukać wyjścia - powiedziała z lękiem brzydka kobieta z szarawą cerą i wielkim, orlim nosem. Żwawy staruszek pogroził jej palcem.
- Gdzie ty chcesz iść bez pomocy tych z różdżkami? - palnął, marszcząc mocno czoło i zerkając z ukosa na Magnolię - jakby oczekiwał jej wsparcia.
- To pewnie podstęp - mruknął bez entuzjazmu wąsacz, drapiąc się po wąsie. Wydawał się wyprany z emocji. - Sprawdzają, jak bardzo jesteśmy zdesperowani i jak daleko uciekniemy. A potem nas złapią, zamkną i znowu się zacznie.
Ruda kobieta znacznie zbladła.
- Słabo mi - rzuciła jeszcze cicho i oddaliła się o parę kroków od grupy - resztę więźniów dobiegły dźwięki podobne wymiocinom, ale przecież kobieta nie mogła opróżnić zawartości żołądka: był wszak pusty.
- Ćśśś - zaczął cichutko mały chłopiec, okularnik, przykładając palec do ust. Co dziwne, więźniowie rzeczywiście zamilkli. - Słyszę kroki. - Magnolia nie była w stanie usłyszeć tych dźwięków - czy chłopiec na pewno mówił prawdę?

| Jako że środkowy korytarz zawalony jest półprzytomnymi osobami, ST przedostania się więźniów samopas wynosi 90 niezależnie od ich wieku. Jeżeli Zakonnicy chcą pomóc komuś przedostać się przez korytarz, czynią to zgodnie z zasadami w poprzednim poście - z tym, że muszą dodatkowo wykonać rzut kością k100. ST przeprowadzania (lub przeniesienia) kogoś przez korytarz to 50, do rzutu dodaje się sprawność. Jeżeli ktoś przenosi więcej niż jedną osobę (dwójkę dzieci bądź Ben dwóch dorosłych), rzut należy wykonać dwukrotnie.

Na korytarzu wciąż obowiązują zasady z poprzedniego posta.

Kolejka czternasta. Na odpis macie 72h.
Magicus Extremos - II tura.
Rzut kością: link. Mapka: link (czerwony X nad postacią oznacza, że jest nieprzytomna).


Tabela z żywotnością:


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 15.06.17 2:28, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]09.06.17 12:18
Czas ponownie przyśpieszył, korytarze zdawały się coraz ciaśniejsze a odległość do przebycia - coraz większa. Benjamin pokasływał, biegnąc, skupiony wyłącznie na działaniu: właściwie nie oceniał kogo zdoła wyciągnąć z celi i wyszarpnąć do bezpiecznego miejsca, chwycił najbliższą osobę i pomknął z powrotem, po drodze instynktownie reagując, gdy dotarły do niego dźwięki wydawane przez jedną z rozhisteryzowanych kobiet. Uciszył ją od razu a potem podniósł, ciągnąc obydwoje nieszczęśników jak najdalej od cel. I od ewentualnego powrotu dymu, o jakim nie zapomniał: ciągle w tyle głowy coś szeptało mu o niebezpieczeństwie rozprzestrzenienia się trującej substancji. Na razie wykorzystywał jednak okienko w miarę swobodnego oddechu. Podziękował w duchu za utrzymanie kondycji - inaczej już dawno dostałby zadyszki - i nie poświęcając jasnowłosemu mężczyźnie większej uwagi, zostawił uratowanych wśród reszty grupy, wracając pędem do końca korytarza.
- Bierz dzieciaka, potem tego drugiego z korytarza, i w nogi - polecił Josie ochrypłym tonem, zerkając do celi na pozostałych dwóch mężczyzn. Przez sekundę kalkulował podjętą decyzję, ale pojawienie się dymu ukróciło proces myślowy. Zarówno łysy jak i kudłaty mężczyzna znajdowali się na końcu korytarza, wychodząc z niego mogli podeptać lub wręcz stratować resztę nieprzytomnej bądź dziecięcej kompanii znajdującej się na środku, a powrót do końca, w kłębach dymu, mógł nie być już możliwy. - Biegnij za nami, szybko! - krzyknął do łysego, jednocześnie wyszarpując tego z bujniejszą fryzurą na środek korytarza, by wyprowadzić go do bezpiecznego miejsca. Po drodze, na środku przejścia, chwycił dłoń jednej z bliźniaczek, ściskając ją mocno, z nadzieją, że zdoła wyprowadzić obydwoje na koniec rozwidlenia i wrócić po nieprzytomne osoby.

| rzut 1 włochaty, rzut 2 bliźniaczka


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]09.06.17 12:18
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością


#1 'k100' : 29

--------------------------------

#2 'k100' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]09.06.17 14:01
Czas. Iście magiczny twór - nad papierologią wlókł się nieubłaganie, a teraz bała się spojrzeć na zegarek, ile to jeszcze czasu pozostało im do świtu. Nie mogła się także otrząsnąć z wrażenia, że od ich pojawienia się na plaży minęły już całe wieki, a nie zaledwie godziny nieubłagalnie przybliżające wschód słońca. - Chodź, kochanie, pomogę ci... Musisz tylko pójść ze mną - zwróciła się łagodnie do dziewczynki, przykucając, tak by znaleźć się na wysokości jej wzroku. Niesamowitego wzroku - ten błękit był przerażający, ale nie potrafiła odwrócić spojrzenia. Tym bardziej nie potrafiła zatrzasnąć drzwi i odwrócić się od dziecka, zostawiając ją na pastwę losu. - Nie pozwolę cię tutaj ponownie zamknąć. Wszystko będzie dobrze. Daj mi rączkę - wyciągnęła w jej kierunku dłoń, by pociągnąć ją za sobą - o wiele szybciej przebędą korytarz, jeśli dzieci pójdą za nią.
Rozejrzała się za jedną z bliźniaczek, tą płaczącą, którą w między czasie zdążyła zgubić. Nigdy nie twierdziła, że byłaby najlepszą opiekunką czy guwernantką. Oszacowała sytuację na korytarzu, starając się odnaleźć dziewczynkę - całe szczęście nie oddaliła się zbytnio. W kilku krokach dogoniła zgubę - pozostawała jeszcze kwestia narastającego szlochu, jakże niepożądanego w ich sytuacji. - Cii... Kochanie... Nie płacz. Chodź ze mną, zaprowadzę cię do siostry, a potem pójdziemy do rodziców, dobrze? - kolejne uspokajające słowa, wszystko, by dać jej nadzieję i uspokoić. Taka próba była o wiele lepsza niż rzucenie na nią silencio, choć jeśli dziecko się nie uspokoi, nawet i do tego było zdolna. Ujęła jej rękę, wciąż przemawiając łagodnie, rzucając zapewnienia, które być może okażą się puste, jeśli nie wydostaną się stąd przed świtem. W momencie, gdy miała dwie dziewczynki u swojego boku, pozostawało tylko dostać się na drugi koniec korytarza, co wcale nie miało być takie łatwe. Wzięła kilka głębokich wdechów, by i sobie dodać odrobiny pewności siebie, po czym pociągnęła dzieci za sobą. To wszystko musi się udać.



these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3390-josephine-fenwick#58313 https://www.morsmordre.net/t3429-poczta-josephine#59532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f129-enfield-lavender-hill-145-8 https://www.morsmordre.net/t3519-skrytka-bankowa-nr-855#61428 https://www.morsmordre.net/t3428-josie#59531
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]09.06.17 14:01
The member 'Josephine Fenwick' has done the following action : rzut kością


#1 'k100' : 8

--------------------------------

#2 'k100' : 36
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]09.06.17 18:18
- Nie ma mowy, nie jesteś w stanie, on da radę!
Warknął w stronę Cassiana kiedy ten rzucił się z pomocą. Nie znał go, mignął mu jedynie w Kwaterze i teraz Bott był tym bardziej wściekły. Mężczyzna powinien potrafić wycenić swoje możliwości, kaszlał poważnie i był ewidentnie osłabiony. Bott nie mógł jednak w tej chwili nic zrobić, najważniejsi są ludzie dookoła. Zakonnicy liczą się z zagrożeniem, piszą się na nie z własnej woli, w przeciwieństwie do ludzi którzy zostali w to wciągnięci siłą. Oni też bardziej potrzebowali pomocy, a zachowanie Cassiana było jego decyzją.
Odstawiając swoją grupę i puszczając staruszka, zerknął w korytarz obok, by sprawdzić jak radzą sobie tamci - i cholera, wyglądało to źle. Nie przyglądał się jednak dokładniej, trzeba było się spieszyć. Zawrócił, chcąc pomóc Alexowi - nie był pewien, czy ten da radę ze wszystkimi dzieciakami, a to najmłodsi stanowią największy priorytet. Nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, pomoc dzieciom wydawała mu się najbardziej oczywista. Serce biło mu jak oszalałe z lęku, że ktokolwiek tutaj może stracić życie, miał wrażenie, że jego wnętrzności skręcają się w supeł i ociekają stresem z każdym krokiem, choć usiłował nie skupiać się na emocjach. Ważniejszy był czas, ważniejsze było samo działanie, jak najbardziej logiczne, muszą wyciągnąć stąd jak najwięcej ludzi.
Widząc, że Selwyn sobie radzi, zacisnął usta, natychmiast chcąc wracać do drugiego korytarza. Każda sekunda miała znaczenie - szczególnie, że znów pojawił się cholerny gaz. Bott miał wrażenie, że to co się tutaj dzieje nie jest do końca realne. Nigdy do tej pory nie walczył o życie - na pewno nie o cudze. Wiódł spokojne życie raczej obok wojny, wściekając się na wszystkie wydarzenia dookoła, irytując tym, o czym słyszał, jednocześnie nic nie mogąc zrobić, a przez to jak bardzo to wszystko go magicznym sposobem omijało, jakimś sposobem omijały go w każdym razie najgorsze aspekty (przede wszystkim nie należał do najbardziej poszkodowanej tym bagnem grupy ludzi mugolskiego pochodzenia), w tej chwili tym bardziej wszystko wydawało się jednocześnie nierealne, jak i swoją realnością rozbijało się po jego świadomości.
Wiedział jednak, co się dzieje, nie mógł nie widzieć i nie mógł się tym nie wściekać - dlatego wstąpił do Zakonu. Wstępując wiedział, że ryzykuje dużo, idąc po tych ludzi wiedział, że może wydarzyć się wiele - może być cholernie niebezpiecznie. Zwolnił na chwilę widząc Zakonnika - jednak to nie siebie mieli ratować, a był pewien, że coraz mocniej brakuje czasu dla mnóstwa ludzi w korytarzu obok. Serce mocniej mu zabiło, postanowił że tu zawróci jeśli tylko będzie szansa, jeśli tylko zostanie kilka sekund, postara się wyciągnąć stąd Cassiana. Coś z tyłu głowy podszeptywało mu, że ten już umarł - skąd te czarne myśli? Mężczyzna wyglądał strasznie, mógł być w bardzo złym stanie i Bott miał tylko nadzieję, że właśnie taka jest prawda - nic innego mu nie pozostawało.
Może Selwyn da radę zrobić cokolwiek?
- Dasz radę rzucić na niego to, co na mnie?!
Zawołał odwracając się tylko na sekundę. Czuł się zdecydowanie lepiej, może nie było to jakieś silne zaklęcie, jednak zawsze coś. Biegł jednak dalej, by wpaść na korytarz na którym znajdowali się pozostali. Na podłodze leżała jakaś kobieta i młody chłopak, oboje nieprzytomni. Nie był starszy od niego, może nawet młodszy - czym zawinił? Pochodzeniem? Kiepski moment sobie wybrałeś, Bott na podobne rozterki. To, co się działo było koszmarne, ale teraz pora na działania, nie rozmyślania.
Nie był pewien czy się uda, czy to co wpadło mu do głowy ma sens, wiedział jednak tyle, że musi próbować, dać z siebie wszystko.
- Mobilicorpus. - mruknął, kierując różdżkę w stronę kobiety w nadziei, że przy pomocy zaklęcia da radę przenieść ją do końca korytarza i będzie mógł zająć się chłopakiem.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]09.06.17 18:18
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością


'k100' : 87
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]10.06.17 7:08
[post uzupełniający - dla Bertiego]

Zaklęcie rzucone przez Bertiego okazało się poprawne; kobieta wzniosła się parę centymetrów nad ziemię i poczęła niespiesznie lewitować w stronę drugiego końca korytarza. Dopóki Bertie utrzymywał rzucone przez siebie zaklęcie, nieprzytomna czarownica konsekwentnie przemieszczała się w powietrzu we wskazanym kierunku. Jeżeli Bott przestanie się skupiać na rzuconym zaklęciu i jego uwagę zajmie udzielanie pomocy innym potrzebującym tego więźniom, urok przenoszący nieprzytomną kobietę może stracić swoją moc i nie donieść jej do celu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]10.06.17 22:20
Alexander złapał pierwszą dwójkę dzieci za ręce - wtedy jednakże zza pleców Selwyn usłyszał znajomy głos, głośniejsze warknięcie Botta w odpowiedzi i dźwięk łańcuchów, gdy ktoś wszedł do celi. - Cassian - powiedział, nie mogąc powstrzymać w głosie pewnej nuty, która wyrażała zdziwienie. Starszy uzdrowiciel wyglądał okropnie, młodzik nie potrzebował mieć ukończonego kursu by wiedzieć, ze z więzionym Zakonnikiem było źle. Przełknął ciężko, ale wiedział, że to teraz musi zaczekać. Nie mogli tu zostać - Cassian albo da radę, albo...
Nie dokończył myśli, kiwnął tylko krótko głową na słowa Morrisona nim nie minął go w drzwiach, biegnąc odprowadzić dzieci. Gdy wracał minął uzdrowiciela, leżącego na ziemi, plującego krwią. Selwyn stracił na chwilę oddech w piersi. Wewnętrzne krwawienie to był praktycznie wyrok śmierci, biorąc pod uwagę to, ze Alexander nie miał teraz jak nawet spróbować mu pomóc. Walczył ze sobą. Świadomość, że miało się zostawić kogoś na pewną śmierć zatrzymała go na te parę jakże cennych sekund. - Cassian - przystanął przy nim, przykucnął, lecz tylko na krótką chwilę. - Dziękuję. I przepraszam - powiedział i zerwał się do biegu. Czuł się pusty, mimo że przyzwyczajony był do widoku śmierci. Wiedział, że nie mógł nic zrobić, Cassian nie był tylko człowiekiem, z którym dzielił obowiązki w pracy czy prywatne wątpliwości. Cassian był Zakonnikiem. Oni wszyscy wiedzieli, że pewnego razu mogą po prostu nie wrócić. Wybór był ciężki, lecz jedyny, jakiego Selwyn mógł dokonać... choć dla niego tak właściwie nie było już żadnych wyborów. Były tylko jasno określone systemy wartości.

Mimo tego szło im dobrze. Zbyt dobrze. Gdy Alexander wrócił do celi zajmowanej przez dzieci uderzyło go to z całą mocą. Oddychanie trującym gazem, który został na nich wypuszczony nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń, jednakże wciąż było to niewiele. Dlaczego w dalszym ciągu żyli? Tudzież dlaczego w dalszym ciągu byli w stanie samodzielnie się poruszać, a nie zwijając się w konwulsjach leżeć na ziemi, czekając na przybycie oprawców? Alexander zaczął mieć bardzo niedobre przeczucia, co tylko sprawiło, że wszystko robił jeszcze szybciej.
- Chodźcie - wyciągnął ręce do ostatniej dwójki młodocianych więźniów i trzymając ich mocno puścił się biegiem w dół korytarza. I wtedy powrócił dym. Selwyn znów zaczął się krztusić, a jego oczy nabiegły łzami. Uparcie jednak parł do przodu, nie puszczając dzieci. Wydostał się z korytarza i zaniósł spazmatycznym kaszlem, gdy jego organizm usiłował pozbyć się trucizny. Widział wszystko niewyraźnie, a gdy w końcu dał radę się wyprostować przebiegł wzrokiem po twarzach zebranych w złączeniu korytarzy. Nie rozpoznał nikogo z Zakonu, toteż zadecydował, że zostanie z nimi. Zauważył kobietę leżącą na ziemi i podszedł do niej, lecz...
- Maggie - wyszeptał, gdy dotarło do niego, kogo widzi obok. - Maggie, nie pytaj proszę - powiedział, kładąc delikatny nacisk na ostatnie słowo i ujmując kobietę za ramiona. - Będziesz mieć oko na dzieci? I trochę na innych, ja rozejrzę się za wyjściem - powiedział, jeszcze trochę załzawionymi i zaczerwienionymi od dymu oczami patrząc w błękitne tęczówki kobiety. Zapomniał niestety, że nie wygląda jak on. Na szczęście dalej brzmiał jak Alexander Selwyn.
Zostawił Magnolię i zaczął rozglądać się wokół siebie - musieli znaleźć wyjście. Skąpe oświetlenie lochu nie pomagało, toteż Selwyn zaczął krążyć po otaczającej go przestrzeni, oddalając się krok za krokiem od ujścia trzech korytarzy. Szedł wzdłuż ściany,  gdy natknął się na kratę. A za nią znajdowały się masywne drzwi. Alexander obrzucił je uważnym spojrzeniem i uniósł dłoń dzierżącą różdżkę do góry.
- Abspectus - powiedział szeptem, mając nadzieję, że będzie w stanie dojrzeć to, co znajduje się za wrotami.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wyspa Rzeźb - Page 12 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]10.06.17 22:20
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]11.06.17 16:32
Miał nadzieję, że da sobie radę, chciał wyciągnąć kogokolwiek więcej, choć jego uleczyło zaklęcie Alexandra wiedział, że pozostali jego towarzysze najpewniej czują się gorzej, co dopiero więc przerażeni wycieńczeni i skuci więźniowie? Nie chciał zostawiać kogokolwiek na korytarzu, liczył że da radę wyciągnąć obydwoje, szybko się jednak przekonał, że nie jest w stanie skupić się wystarczająco na obu czynnościach. Został więc przy chłopaku, odprowadzając kobietę przy pomocy zaklęcia do pozostałych, chwilowo bezpiecznych więźniów. Starał się pochylać i zakrywać usta, jakimkolwiek sposobem bronić się przed gazem. Zaklęcie przenosiło kobietę powoli, jednak nie sądził by biegnąc z nią w obie strony oszczędził czas. Odczekał więc ile trzeba, aż poszkodowana nie znajdzie się między pozostałymi.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 12 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]11.06.17 23:30
Odwróciła się tylko, gdy doszły ją słowa kobiety, której poleciła zabranie obu bliźniaczek. Chwilę później z przerażeniem dojrzała kajdany na nadgarstkach nie tylko swoich, ale również i otaczających ją więźniów. Nogi miała jak z waty, umysł chłonął informacje jak gąbka, ale trawił je znacznie wolniej, czuła się z tego powodu ociężała, oddech stał się również cięższy. Chciała pomóc starszemu mężczyźnie, ale ostatecznie wyszło na to, że to on pomógł jej. Gdy znaleźli się na końcu korytarza, w ciemnym pomieszczeniu, dopiero poczuła, jak słabe ma mięśnie nóg. Oczywiście, że była zmęczona, a jej żołądek już pokładał się z głodu, ale nie zamierzała się poddawać, nie zamierzała stawać się ofiarą podobną do kobiety trafionej zaklęciem odrętwiającym albo tą… psidwacza mać. Zdążyli umknąć nim dym po raz kolejny zalał korytarze.
- Nie ruszajmy się stąd, dopóki nie przybędzie reszta. Nie otworzymy drzwi gołymi rękami... jeśli jakiekolwiek znajdziemy – poparła staruszka, patrząc na dorosłych tylko przez chwilę. – Jesteśmy słabi, trzymajmy się w kupie.
Otworzyła szeroko oczy, kiedy dostrzegła wymiotującą kobietę. Jej wzrok od razu odszukał dzieci, na co chwilę później zareagował znajomy głos. Nie widziała wcześniej Alexa, dzielący ich korytarz uniemożliwił jej dojrzenie gdzieś w ciemności jego młodzieńczej sylwetki. Nie miała pojęcia, co tu robił – Frank powiadomił go o jej zniknięciu? Mung wysłał eskadrę ratowniczą, która miała za zadanie ocalić porwanych przez Ministerstwo mugolaków? Dobre sobie.
Miała jednak nie pytać. Więc nie pytała. Pokiwała tylko głową.
- Leć, Alex, zajmę się nimi – uśmiechnęła się do niego słabo, nie patrząc już na to, w którą stronę się udaje.
Odnalazła wzrokiem dzieci – jasnowłosego malucha, piegowatą dziewczynę, chłopca z okularami na nosie i kilka kolejnych młodych gąsek, które dopiero co dołączyły do ich powiększającej się „rodziny”. Natychmiast podeszła bliżej nich, chociaż osłabienie i ciężkie kajdany na rękach przypominały o sobie na każdym kroku. Zerknęła jeszcze raz na wymiotującą kobietę - była dla nich zagrożeniem, nie oszukujmy się – i zaczęła przyciągać do siebie dzieci, by znalazły się jak najdalej od źródła torsji. Przez krótką chwilę nasłuchiwała, ale kiedy do jej uszu nie doszły żadne bardziej niepokojące odgłosy, uznała, że chłopcu coś się przesłyszało.
- Hej, skarby, podejdziecie do mnie? Chodźcie, trzymajcie się blisko, nie zgubicie się w tych ciemnościach – mdłe światło padające ze strony korytarzy niezbyt dobrze pokazywało ich rysy, ale potrafiła ocenić ich lokalizację dzięki niskiemu wzrostowi.
Wpadła na pomysł, który nawet mógł mieć sens, ale w jego wykonaniu przeszkadzały jej kajdany. Niech to wszystko Salazar pożogą spali…
Będą ją opóźniać w ten sposób, ale na litość Merlina, to były dzieci, musiała pomóc w ich ratunku! Choćby ze względu na to, że jednym z nich mogła być Daisy, jej malutka, kochana Daisy. Sukienkę i tak już miała dostatecznie mocno porwaną.
- Złapiecie się mojej sukienki? Jeśli będziemy blisko siebie, nic nam się nie stanie – popatrzyła na dzieciaki, skupiając się na racjonalności swoich działań, a nie na ich bladych, przerażonych twarzyczkach. – Jesteście bardzo dzielni, ale musicie jeszcze chwilę wytrzymać.
Chciała ich pocieszyć, że niedługo wrócą do rodziców, ale… chyba lepiej milczeć niż puszczać słowa na wiatr.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 12 z 25 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18 ... 25  Next

Wyspa Rzeźb
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach