Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Katakumby
AutorWiadomość
Katakumby
Tuż pod nogami spacerowiczów zwiedzających urokliwe zakątki Doliny Godryka znajduje się coś na kształt podziemnego miasta. O katakumbach krąży wiele legend, ale powszechnie uważa się je za wyssane z palca bajki dla młodych czarodziejów. A jednak istnieją naprawdę. Zbudowane przez założyciela miasta podczas wojny z goblinami miały służyć jako miejsce schronienia dla zagrożonej ludności. Ochroniono je potężnymi zaklęciami, dzięki czemu wszelkie magiczne próby odszukania wejścia czy choćby potwierdzenia istnienia katakumb spełzają na niczym. Nie oznacza to jednak, że nie można się do nich dostać. Wejście znajduje się na cmentarzu, obok grobu Ignotusa. Po wyczarowaniu czerwonego napisu PEVERELL i umieszczeniu go na kamieniu, grób otworzy się ukazując schody prowadzące w dół. Schodząc nimi dotrzeć można do labiryntu korytarzy, w których łatwo się zgubić. Utrzymane są w zaskakująco dobrym stanie, magia świetnie ochroniła katakumby przed destrukcyjnym działaniem czasu. Wchodząc jednak zbyt głęboko natrafić można na kości tych, którzy przecenili swoje możliwości i uwięzieni pod ziemią dokonali żywota. Używanie magii jest tam bowiem możliwe, jednak nic za pomocą czarów nie może się do środka dostać ani stamtąd uciec.
Elizabeth i Charlus, po teleportacji partnerów, zeszli w dół stromymi schodami. Potter jako urodzony gentleman prowadził Elizabeth, oświetlając różdżką drogę. Schody, poza niezwykłą stromością i lekko obsuwającymi się kamykami, nie stanowiły większego wyzwania. Aurorzy stanęli u wejścia długiego korytarza, z którego wydaje się, że jest tylko jednego wyjście – to którym właśnie zeszli. Gdy Elizabeth dołączyła do Charlusa, stając na posadce, kamienny sufit zadrżał, a schody zniknęły, pozostawiając po sobie tylko gładką ścianę. Cóż… Wydostanie się stąd może okazać się niemałym wyzwaniem, lecz przemytnicy musieli jakoś wrócić na zewnątrz, więc na pewno podziemia nie okażą się także grobowcem dla dwójki aurorów, którzy oświetlając drogę różdżkami, niepewnie ruszyli dalej. W środku panuje zimno i wilgoć, jak to pod ziemią, a światło z różdżek rozwiewa mrok. Podłogi są czyste, nie widać tutaj obecności żadnych szczurów ani... Kości nieszczęśników, którzy nie trafili do wyjścia. Już po chwili mogliście dojść do wniosku, że doskonale zachowane katakumby wcale nie są małe; kto wie, czy nie ciągną się pod całym cmentarzem… A może nawet i Doliną Godryka?
Po minucie wędrówki dochodzicie do odnogi w kształcie litery Y, rozdzielającej korytarz na dwie części, w każdej z nich płoną magiczne, nigdy niegasnące pochodnie - nie są jasne, ich ogień jest dziwny, zielonkawy, lecz w przypadku zagrożenia nie zostaniecie pozbawienie jednego ze zmysłów, gdy z końców różdżek znikną wątłe światełka. Po przyjrzeniu się odnogom możecie dojrzeć ślady, stosunkowo świeże, jakby po zakurzonej podłodze ktoś ciągnął coś ciężkiego. Którą wybierzecie, a może zaryzykujecie rozdzielenie?
Jeśli podczas wędrówki chcecie się rozejrzeć, rzucacie kością k100.
Na katakumby nałożone są zaklęcia uniemożliwiające deportację, jak i aportację.
Po minucie wędrówki dochodzicie do odnogi w kształcie litery Y, rozdzielającej korytarz na dwie części, w każdej z nich płoną magiczne, nigdy niegasnące pochodnie - nie są jasne, ich ogień jest dziwny, zielonkawy, lecz w przypadku zagrożenia nie zostaniecie pozbawienie jednego ze zmysłów, gdy z końców różdżek znikną wątłe światełka. Po przyjrzeniu się odnogom możecie dojrzeć ślady, stosunkowo świeże, jakby po zakurzonej podłodze ktoś ciągnął coś ciężkiego. Którą wybierzecie, a może zaryzykujecie rozdzielenie?
Jeśli podczas wędrówki chcecie się rozejrzeć, rzucacie kością k100.
Na katakumby nałożone są zaklęcia uniemożliwiające deportację, jak i aportację.
Schody nie były znowu takie złe. Ostrożnie zszedłem na dół, stając na kamiennej, zimnej posadzce. Kiedy Elizabeth stanęła obok mnie, grób znowu się zamknął, za to schody jakby wniknęły w ścianę na co ja zareagowałem cichym syknięciem. Chociaż trzeba przyznać, że spodziewałem się takiego obrotu spraw. Nie pozostało nam nic innego jak iść naprzód. Korytarz był wyjątkowo zadbany. Żadnych szczurów, żadnych kości, co znaczy, że albo ktoś je sprzątnął, albo jeszcze nikt tutaj nie umarł. Świeciłem nam pod nogi. Korytarz ciągnął się dosyć długo, w końcu jednak udało nam się dojść do pierwszego rozwidlenia. Katakumby wydawały się być wielkie. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że mogą rozlegać się pod całą Doliną Godryka. Skierowałem koniec różdżki na podłogę. Wygląda jakby ktoś wlókł coś ciężkiego. Przykucnąłem przyglądając się śladom. Spojrzałem na Fawley.
-Poszedłbym prawą odnogą. Nie radzę również się rozdzielać.-rzuciłem. Spojrzałem na nią. Skoro ślady były stosunkowo świeże. Ktoś grzebał przy grobie Ignotusa, który jest wejściem do katakumb, a zniknęła dziennikarka, która ma coś z tym wspólnego, to liczyłbym się z tym, że gdzieś tu jeszcze jest. Albo chociaż jej ciało. Wykorzystując trochę swoją władzę na dzisiejszej misji ruszyłem prawą odnogą. Nie szedłem szybko, raczej dokładnie oświetlałem podłogę, ściany i coś co powinno być nad moją głową, szukając jakichkolwiek szczegółów, które mogłyby mnie zainteresować.
-Poszedłbym prawą odnogą. Nie radzę również się rozdzielać.-rzuciłem. Spojrzałem na nią. Skoro ślady były stosunkowo świeże. Ktoś grzebał przy grobie Ignotusa, który jest wejściem do katakumb, a zniknęła dziennikarka, która ma coś z tym wspólnego, to liczyłbym się z tym, że gdzieś tu jeszcze jest. Albo chociaż jej ciało. Wykorzystując trochę swoją władzę na dzisiejszej misji ruszyłem prawą odnogą. Nie szedłem szybko, raczej dokładnie oświetlałem podłogę, ściany i coś co powinno być nad moją głową, szukając jakichkolwiek szczegółów, które mogłyby mnie zainteresować.
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Charlus Potter' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 54
'k100' : 54
Jak można było się spodziewać od razu, gdy stanęła na posadce wejście zniknęło. Podobne scenariusze miała większość książek przygodowych, które czytywała, ale optymizm płynął z nich taki, że bohaterom zawsze udawało się wydostać. Oni nie byli jednak herosami z powieści, ale jeśli przemytnikom udawało się tu odnajdywać drogę to oni też powinni dać radę. Przynajmniej w teorii było to dosyć proste, ale miała obawy, że katakumby mogłyby przerazić ją swoją wielkością. Na szczęście mogli używać magii co dodawało jej otuchy, dawało im ona ochroną i zawsze była z nimi od urodzenia. Zaskoczył ją porządek tutaj panujący, zupełnie nie pasował do podziemnych korytarzy. Nie było tu szczurów i ku ich szczęściu kości- widać było, że nie jest to opuszczone miejsce. Krótko po rozpoczęciu ich wędrówki dotarli do pierwszej odnóży, zapewne nie ostatniej podczas tej misji.
- Rozdzielenie nie wchodzi w grę.- zgodziła się z nim. Aurorzy nigdy nie pracują sami, to zbyt ryzykowne. Partnerzy zawsze się ubezpieczali a będąc sami byli po prostu słabsi. – Może być prawa, ty tu rządzisz. – Każda z tych dróg to był ślepy traf i obojętnie co wybiorą nie mają pewności co do słuszności swojej decyzji. Lewa, prawa co za różnica jeśli żadna z ich nie jest ani gorsza ani lepsza. Na podłodze zauważyła świeże ślady i od razu pomyślała o Carter. Ostatnie wiadomości były od niej trzy dni temu, a ktoś był tutaj całkiem niedawno. Przynieśli jej ciało? A może zostawili ją tutaj na śmierć z głodu? W końcu po co mieliby zachować jej życie? Była tylko zagrożeniem, chyba, że ich moralność nie pozwoliła im na ten czyn. Jednak była to wersja optymistyczna, w którą ciężko było jej uwierzyć. Szła za Potterem rozglądając się we wszystkie strony szukając śladów, dowodów czy oznak niebezpieczeństwa.
- Rozdzielenie nie wchodzi w grę.- zgodziła się z nim. Aurorzy nigdy nie pracują sami, to zbyt ryzykowne. Partnerzy zawsze się ubezpieczali a będąc sami byli po prostu słabsi. – Może być prawa, ty tu rządzisz. – Każda z tych dróg to był ślepy traf i obojętnie co wybiorą nie mają pewności co do słuszności swojej decyzji. Lewa, prawa co za różnica jeśli żadna z ich nie jest ani gorsza ani lepsza. Na podłodze zauważyła świeże ślady i od razu pomyślała o Carter. Ostatnie wiadomości były od niej trzy dni temu, a ktoś był tutaj całkiem niedawno. Przynieśli jej ciało? A może zostawili ją tutaj na śmierć z głodu? W końcu po co mieliby zachować jej życie? Była tylko zagrożeniem, chyba, że ich moralność nie pozwoliła im na ten czyn. Jednak była to wersja optymistyczna, w którą ciężko było jej uwierzyć. Szła za Potterem rozglądając się we wszystkie strony szukając śladów, dowodów czy oznak niebezpieczeństwa.
The member 'Elizabeth Fawley' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 78
'k100' : 78
Korytarz katakumb wił się na różne strony, lecz nie było w nim żadnych rozwidleń. To działało na korzyść aurorów – żaden z nich nie pomyślał przyszłościowo... o oznaczeniu drogi powrotnej. Kamienie pozostawały gładkie, nieprzyozdobione żadną roślinnością ani nawet splotami starych pajęczyn. Aż do czasu. Elizabeth kroczyła za Potterem, który prowadził ten krótki korowód, gotowy przyjąć ewentualne pierwsze ciosy na siebie. Korytarz stopniowo stawał się coraz to wilgotniejszy, powietrze było nieprzyjemnie ciężkie, o dziwnym zapachu, jakby coś zaczęło się rozkładać. Z pośród kamieni wyłaniały się niewielkie pędy, które po kilku krokach pokrywały już całe ściany. Czy to tylko wrażenie, czy Elizabeth dostrzegła, jak poruszają się - jakby cofają na obecność dodatkowego źródła światła. A właśnie światło… Pochodnie wydają się rzadziej rozstawione, wobec czego w korytarzu istnieją punkty nieprzeniknionej ciemności, w której może kryć się wszystko… Właśnie nie tak dawno aurorzy przeszli bezpiecznie kilka z nich, lecz w następnej… Potter zatrzymał się gwałtownie, gdy jego twarz obkleiła nieprzyjemna pajęczyna ulokowana pomiędzy ścianami. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że podłoże kilka stóp przed nim zmienia się z kamiennego na bardziej kopulaste i białe… Niczym sieć całych tysięcy pajęczyn. Nie zdążył nawet zawołać o pomstę do Merlina, gdyż usłyszał łomot… Coś ciężkiego opadło z sufitu kilkanaście, a może kilkadziesiąt stóp za kroczącą jako drugą Elizabeth. Wielki kształt poruszył się niespokojnie, wyraźnie zaklekotały szczękoczułki. W ciemności błysnęły cztery pary ogromnych oczu.
Szedłem przed siebie korytarzem. Nie spodziewałem się, że coś lepkiego skoczy mi na twarz. Generalnie szybko ściągnąłem sobie jak się okazało pajęczynę z twarzy i okularów, która i tak zostawiła na nich swoje ślady. Zakląłem w myślach, a potem spojrzałem nad swoje stopy, czując jak zmienia się grunt przed nami. Coś mi się wydawało, że już wiedziałem z czym mamy do czynienia, ale nadal się chyba łudziłem, że to tylko wielka kolonia małych pajączków zagnieździła się w katakumbach. Nie sądziłem, że przyjdzie mi się zmierzyć z ich wielką krewną. Chociaż z drugiej strony powinienem być przygotowany na wszystko. Dlatego kiedy tylko usłyszałem łomot instynktownie złapałem Elizabeth za ramię odciągając ją na bok, a koniec różdżki, który niedawno służył nam jeszcze jako latarkę wyciągnąłem w stronę wielkiego zwierzęcia.
-Arania Exumei!-wypowiedziałem formułę zaklęcia. Miałem nadzieję, że to ostatni z rodu, ale podejrzewałem, że za chwilę nadejdzie ich zdecydowanie więcej. Trzeba było iść jednak w lewo, Potter.
-Arania Exumei!-wypowiedziałem formułę zaklęcia. Miałem nadzieję, że to ostatni z rodu, ale podejrzewałem, że za chwilę nadejdzie ich zdecydowanie więcej. Trzeba było iść jednak w lewo, Potter.
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
(rzucę, bo nie rzuciłam przy poście)
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Charlus Potter' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 100
'k100' : 100
Było zaskakująco spokojnie i bezpiecznie przez co tworzyła w głowie najróżniejsze scenariusze wydarzeń jak przeciwnik nadchodzący z tyłu, spadający z sufity albo po prostu na nich czekający. Nie było już żadnych rozwidleń, ale im dłużej tu przybywała tym większy czuła niepokój. Wszystko wydawało się identyczne i nie mogła znaleźć żadnego wyróżniającego się punktu do zapamiętania. Do jej nozdrzy doszedł zapach rozkładającego się ciała, który był nieporównywalny z niczym innym. Jej nadzieję, że znajdą Molly Carter żywą zmniejszały się z każdym krokiem, choć od początku były małe. Czy jej się to przewidziało? Popatrzyła uważnie na ściany gdzie przed chwilą była roślina, a zaraz potem jej nie było. Pokręciła głową i chciała już zapytać Pottera czy też to widział, ale wpadł on w pajęczyny. Gdzie się podziała ta sterylność tego miejsca? Wolała ją o wiele bardziej niż ten dowód na występowanie tu istot żywych. Chyba właśnie odkryła co się poruszało i uciekało od światła- pająki. Jej uwaga jednak szybko została skierowana na istotę, która z łomotem upadła na ziemie. Już się odwróciła, aby rzucić zaklęcie, gdy nagle została odciągnięta na bok. Wybawiciel Potter się znalazł, jakby potrzebowała jakiejkolwiek pomocy. Można być gentelmanem, ale niech będzie przy tym rozsądny.
- Mam nadzieję, że kiedyś zgrywanie takiego bohatera nie doprowadzi Cię do śmierci. – powiedziała nie mówiąc nic więcej na ten temat. W czasie, gdy on ją odciągał mógł być już martwy, bo zamiast atakować odciągał ją na bok.
- Mam nadzieję, że kiedyś zgrywanie takiego bohatera nie doprowadzi Cię do śmierci. – powiedziała nie mówiąc nic więcej na ten temat. W czasie, gdy on ją odciągał mógł być już martwy, bo zamiast atakować odciągał ją na bok.
Potter zareagował błyskawicznie, być może nagły skok adrenaliny i chęć ochronienia Elizabeth pomogła mu bezbłędnie rzucić odpowiednie zaklęcie. Pająk, choć nie tak wielki jak dorosła akromantula, zapiszczał przeraźliwie, w ostatnim podrygu desperacji próbował ruszyć do przodu, lecz tylko zachwiał się z boku na bok, by ostatecznie upaść, podwijając pod siebie wielkie odnóża i wijąc się w bólu.
Magiczne stworzenie jest otępione i chwilowo niegroźne, lecz pomimo mistrzowsko rzuconego zaklęcia taki stan nie powinien trwać długo - wszak, to akromantula, a nie zwykły domowy pajączek. Aurorzy stają przed kolejnym wyborem - mogą wrócić się z powrotem do rozwidlenia i ruszyć drogą, którą zignorowali lub brnąć dalej przed siebie wśród pajęczyn, w których sami mogą stać się ofiarami mieszkających w korytarzu pająków.
| Wybierajcie - wracacie i wybieracie inną drogę, czy idziecie dalej? By się rozejrzeć rzucacie kością k100.
Magiczne stworzenie jest otępione i chwilowo niegroźne, lecz pomimo mistrzowsko rzuconego zaklęcia taki stan nie powinien trwać długo - wszak, to akromantula, a nie zwykły domowy pajączek. Aurorzy stają przed kolejnym wyborem - mogą wrócić się z powrotem do rozwidlenia i ruszyć drogą, którą zignorowali lub brnąć dalej przed siebie wśród pajęczyn, w których sami mogą stać się ofiarami mieszkających w korytarzu pająków.
| Wybierajcie - wracacie i wybieracie inną drogę, czy idziecie dalej? By się rozejrzeć rzucacie kością k100.
Sam nie wiedziałem jakim cudem udało mi się to zaklęcie, a przede wszystkim nie wiedziałem dlaczego nie wykorzystałem na przykład Drętwoty, która powinna zadziałać. No nieważne. Mieliśmy mało czasu, bo chociaż akromantula nie była znowu aż taka duża to jednak jej stan oszołomienia nie potrwa zbyt długo, a ja kochałem swoje wszystkie kończyny i w ogóle każdy kawałek swojego ciała. i proszę mi nie przypominać o dziwnych myślach samobójczych rok temu, kiedy straciłem nadzieję na odnalezienie mojej żony. Oczywiście w takich chwilach bardzo pomocny był Finncik, a także Garrett, którzy wierzyli, że mi się uda.
W każdym razie ostrożnie odszedłem od stworzenia, ciągle trzymając różdżkę przed sobą, wycelowaną w stworzenie. Na mojej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech, chociaż nie zaszczyciłem panny Fawley swoim spojrzeniem.
-Swoją dozgonną wdzięczność wyrazisz później. Idziemy dalej, czy się cofamy?-spytałem patrząc na partnerkę. W końcu współpracowaliśmy tak? Poza tym jak coś pójdzie nie tam nie chciałem mieć odpowiedzialności tylko na sobie. Dobra, akurat to był najmniejszy problem, ale trzeba mieć poczucie humoru, prawda?
W każdym razie ostrożnie odszedłem od stworzenia, ciągle trzymając różdżkę przed sobą, wycelowaną w stworzenie. Na mojej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech, chociaż nie zaszczyciłem panny Fawley swoim spojrzeniem.
-Swoją dozgonną wdzięczność wyrazisz później. Idziemy dalej, czy się cofamy?-spytałem patrząc na partnerkę. W końcu współpracowaliśmy tak? Poza tym jak coś pójdzie nie tam nie chciałem mieć odpowiedzialności tylko na sobie. Dobra, akurat to był najmniejszy problem, ale trzeba mieć poczucie humoru, prawda?
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Mimo, że Potter rzucił naprawdę doskonale to zaklęcie to nie mieli wiele czasu na podjęcie decyzji co robić dalej. Każda opcja miała swoje plusy i minusy, które mogły sprowadzić na nich śmierć albo dać im łaskę życia. To była akromantula, a otoczenie jasno mówiło, że może mieć ona liczne potomstwo. Z drugiej strony w tamtym korytarzy mogły na nich czekać jeszcze gorsze stworzenia, a na razie są zdani tylko na siebie. Nie wiedziała ile czasu zajmie sprowadzenie posiłków, ale obecnie nie mieli co liczyć na wsparcie. Również wyjście było niemożliwe, więc pozostało im tylko brnąć przed siebie. Wybór mieli co do korytarza: wypełniony akromantulami czy wielka niewiadoma. Nie wyobrażała sobie jednak, aby przemytnicy przemierzali tę trasę i to w dodatku z łupami. Była ona niebezpieczna, ale dawała również obronę. Może oni znali sposób, aby kroczyć tymi drogami bezpiecznie a owe stworzenia były świetną obroną ich skarbów. Popatrzyła zaskoczona na Pottera, on jej się pyta gdzie mają iść? Chęć przeniesienia odpowiedzialności na drugą osobę? Przeniosła swój wzrok na leżącą istotę na ziemi obawiając się, że zaraz się obudzi. Jeśli pójdą przed siebie czeka ich ciężka przeprawa, ale wiedzieli, że zagrożenie czai się od strony akromantul. Były to jednak zwierzęta i bały się ona ognia- to było ich atutem. Jednak ciężko jej było uwierzyć, że ktoś często pokonywałby tę trasę.
- Wróćmy, wole nie myśleć ile dzieci ma ta akromantula. – powiedziała do niego i mijając szybko ciało stworzenia wrócili do rozwidlenia.
- Wróćmy, wole nie myśleć ile dzieci ma ta akromantula. – powiedziała do niego i mijając szybko ciało stworzenia wrócili do rozwidlenia.
The member 'Elizabeth Fawley' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 89
'k100' : 89
Katakumby
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka