Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Katakumby
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Katakumby
Tuż pod nogami spacerowiczów zwiedzających urokliwe zakątki Doliny Godryka znajduje się coś na kształt podziemnego miasta. O katakumbach krąży wiele legend, ale powszechnie uważa się je za wyssane z palca bajki dla młodych czarodziejów. A jednak istnieją naprawdę. Zbudowane przez założyciela miasta podczas wojny z goblinami miały służyć jako miejsce schronienia dla zagrożonej ludności. Ochroniono je potężnymi zaklęciami, dzięki czemu wszelkie magiczne próby odszukania wejścia czy choćby potwierdzenia istnienia katakumb spełzają na niczym. Nie oznacza to jednak, że nie można się do nich dostać. Wejście znajduje się na cmentarzu, obok grobu Ignotusa. Po wyczarowaniu czerwonego napisu PEVERELL i umieszczeniu go na kamieniu, grób otworzy się ukazując schody prowadzące w dół. Schodząc nimi dotrzeć można do labiryntu korytarzy, w których łatwo się zgubić. Utrzymane są w zaskakująco dobrym stanie, magia świetnie ochroniła katakumby przed destrukcyjnym działaniem czasu. Wchodząc jednak zbyt głęboko natrafić można na kości tych, którzy przecenili swoje możliwości i uwięzieni pod ziemią dokonali żywota. Używanie magii jest tam bowiem możliwe, jednak nic za pomocą czarów nie może się do środka dostać ani stamtąd uciec.
Brawo, to się nazywa aurorstwo pełną gębą. Szef by nas zwolnił, gdyby zobaczył, że nie potrafimy wyczarować patronusa w sytuacji podbramkowej. No, ale nie czas na dyrdymały. Spojrzałem na Molly Carter, była tylko wścibską dziennikarką. I za to przyszło jej zapłacić być może nawet i życiem, nie wiedziałem w końcu czy uda nam się na czas odesłać ją do Munga.
Mogłem podnieść Molly za pomocą zaklęcia, ale wtedy moja różdżka byłaby nieprzydatna. Dlatego postanowiłem ją najzwyczajniej w świecie zanieść. Jej bezwładne tułowie opadło na moje ramię tak, że głowa stykała się z moją głową, a ja sam objąłem ją w udach i podniosłem. Może nie byłem żadnym napakowanym czarodziejem mającym prawie dwa metry wzrostu, ale nie zapominajmy, że byłem aurorem i jednak miałem trochę siły. Niech katakumby za nami nie tęsknią, pewnie jeszcze tutaj wrócimy, na razie jednak trzeba się stąd wydostać. Ruszyłem więc przed siebie, za Elizabeth. Oczywiście, że nie miałem zamiaru się teraz na nią obrażać tylko dlatego, że to ona powiedziała na głos to co było oczywiste. Przecież ona nie niosłaby ledwo żywej dziennikarki.
Mogłem podnieść Molly za pomocą zaklęcia, ale wtedy moja różdżka byłaby nieprzydatna. Dlatego postanowiłem ją najzwyczajniej w świecie zanieść. Jej bezwładne tułowie opadło na moje ramię tak, że głowa stykała się z moją głową, a ja sam objąłem ją w udach i podniosłem. Może nie byłem żadnym napakowanym czarodziejem mającym prawie dwa metry wzrostu, ale nie zapominajmy, że byłem aurorem i jednak miałem trochę siły. Niech katakumby za nami nie tęsknią, pewnie jeszcze tutaj wrócimy, na razie jednak trzeba się stąd wydostać. Ruszyłem więc przed siebie, za Elizabeth. Oczywiście, że nie miałem zamiaru się teraz na nią obrażać tylko dlatego, że to ona powiedziała na głos to co było oczywiste. Przecież ona nie niosłaby ledwo żywej dziennikarki.
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Molly Carter znalazła się w ramionach Pottera, znacząco utrudniając mu walkę, gdyby takowa się nawiązała, jednakże nierozsądnie byłoby całkowicie blokować różdżkę aurora zaklęciem niewidzialnych noszy. Aurorzy ruszyli przed siebie, lecz po krótkiej chwili Elizabeth mogła zauważyć dziwną zmianę. Nie tym korytarzem trafili do sali, gdzie znaleźli wścibską reporterkę. Czyżby zdenerwowana znaleziskiem, a także porażką w wyczarowaniu patronusa pomyliła kierunki? Nie, to nie możliwe. Para doświadczonych aurorów powinna pluć sobie w body, że w żaden sposób nie oznaczyła drogi do wyjścia, w końcu nawet w zwykłej sieci przejść i korytarzy można zabłądzić, a co dopiero, gdy drogi zmieniają swe ustawienie samoistnie. Gdzie się znajdowali? Blisko wyjścia, a może już po drugiej stronie Doliny Godryka, pod którą ciągnął się niezwykły podziemny labirynt? Jedno jest pewne - dziś nie do końca szczęście się do nich uśmiechało.
[By się rozejrzeć rzucacie kością k100]
[By się rozejrzeć rzucacie kością k100]
Jeśli myślała, że droga powrotna będzie miła i przyjazna szybko musiała zmienić zdanie. Nie napotkali więcej żadnych stworzeń, ale dosłownie się zgubili. Prawdę mówiąc wolałaby teraz spotkać kolejny raz sfinksa, bo wtedy miałaby przynajmniej pewność, że do czegoś zmierza. Skarbu, tajemnicy po prostu celu. A teraz? Niewiadoma pełna identycznie wyglądających korytarzy, które dodatkowo się przemieszczają – takie miała przynajmniej wrażenie. W każdej chwili mogli wrócić przemytnicy, Potter niósł reporterkę, a nawet Elizabeth była sprawniejsza od tego chudzielca, więc wiedziała, że jest mu ciężko. No i te akromantule. Nie wiadomo czy czasem ich terytorium nie rozciąga się również do miejsca gdzie obecnie byli. No właśnie, gdzie oni w ogóle byli? Bliżej wejścia, akromantul czy zupełnie gdzie indziej? Na szczęście jednak na razie droga była pozbawiona komplikacji, choć nieco przerażające było się zgubić w takim miejscu. Trzeba było pomyśleć. Była czarownicą! Poznała w ciągu swego życia tyle zaklęć, że na pewno było takie, które mogłoby im ułatwić powrót. Musiała się jednak na nim skupić o wiele bardziej niż na Patronusie, bo nie mieli czasu na takie zabawy i niechlubne wyczyny. Przystanęła na chwilę i uśmiechnęła się delikatnie, gdy zaklęcie wpadło jej do głowy. Jednak, gdy ona rzuci to zaklęcie nie będzie mogła się w ogóle bronić w razie zagrożenia. Potter i tak już nosił Carter, więc jego reakcja byłaby opóźniona. Odwróciła się, by spojrzeć na partnera.
- Znasz to zaklęcie prawda? My to mamy szczęście. – westchnęła głośno przyznając, że nie wiedziała gdzie ma iść by dojść do wyjścia. Ruszyła dalej przed siebie rozglądając się, aby nic jej nie zaskoczyło. Chociaż dzisiaj naprawdę nie był jej dzień i niech najszybciej i bezpieczniej się skończy.
- Znasz to zaklęcie prawda? My to mamy szczęście. – westchnęła głośno przyznając, że nie wiedziała gdzie ma iść by dojść do wyjścia. Ruszyła dalej przed siebie rozglądając się, aby nic jej nie zaskoczyło. Chociaż dzisiaj naprawdę nie był jej dzień i niech najszybciej i bezpieczniej się skończy.
The member 'Elizabeth Fawley' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 12
'k100' : 12
Chciałem już stąd wyjść, ale chyba byłem tak zaaferowany sytuacją, że zapomniałem o tak prostej czynności, jaką było oznaczenie drogi powrotnej w jakikolwiek sposób, nawet poprzez zostawienie okruszków jak w tej mugolsiej bajce. W mocnym uścisku trzymałem bezwładną kobietę. Miałem jedynie nadzieję, że nie niosłem zwłok. Życzyłem tej kobiecie jak najlepiej, a poza tym chyba nikt nie chciałby tułać się po katakumbach z trupem na rękach. Może i była sprawniejsza, ale nie zapominajmy o tym, że sprawność męska i żeńska nie są do końca porównywalne, czego dowodzą chociażby normy podzielone na męskie i żeńskie. Sprawniejszy, nie znaczy silniejszy, ale jak się tak upierała, to mogłem jej oddać Molly, nie ma sprawy. Spojrzałem na nią, po czym wywróciłem teatralnie oczyma.
-Ty byś beze mnie zginęła.-rzuciłem. Taaa, grunt to zachować powagę, ale jakby ktoś nie zauważył to u mnie z zachowaniem powagi było dosyć ciężko. W każdym razie wyciągnąłem różdżkę i w pamięci wyszukałem formułę zaklęcia.
-Kloste.-powiedziałem, starając się tego nie zawalić jak na przykład zaklęcia patronusa.
-Ty byś beze mnie zginęła.-rzuciłem. Taaa, grunt to zachować powagę, ale jakby ktoś nie zauważył to u mnie z zachowaniem powagi było dosyć ciężko. W każdym razie wyciągnąłem różdżkę i w pamięci wyszukałem formułę zaklęcia.
-Kloste.-powiedziałem, starając się tego nie zawalić jak na przykład zaklęcia patronusa.
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Charlus Potter' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 40
'k100' : 40
Na prośbę Elizabeth, Potter rzucił jedno z zaklęć ułatwiających powrót. Lecz jako czarodziej wychowany w typowo czarodziejskim środowisku, zapewne nie znał Greckiego mitu o Adrianie, która podarowała swojemu ukochanemu Tezeuszowi kłębek nici, który pozwolił mu na bezpieczne wyjście z labiryntu w oparciu, o które zostało stworzone zaklęcie. Kto wie, może nigdy nie było żadnej kobiety, która podarowała nić, a sam Tezeusz był zarówno twórcą zaklęcia, jak i czarodziejem? Czar działał tak jak nić, wobec czego musiało zostać rzucone zaraz na początku wędrówki.
Natomiast Elizabeth niekrępowana przez ciążącą w ramionach Molly Carter, jak i rzucanie zaklęć, próbowała odnaleźć się w korytarzu, który widziała po raz pierwszy. Ściany nie były powleczone pajęczynami, nigdzie nie zauważyła także obecności sfinksa. Panna Fawley weszła do większej sali, która posiadała wielkie wgłębienie pośrodku, pełne niezachęcającej, ciemnej, najwyraźniej gorącej, bo parującej wody... Całość sprawiała upiorne wrażenie, lecz pokój wydawał się całkowicie pusty. Mogli uznać to szczęście, wszak to jedno z pierwszych miejsc, gdzie nie natknęli się na żadne niebezpieczne stworzenia. Czyżby powrót, pomimo braku orientacji, miał okazać się spokojny i bezpieczny?
Natomiast Elizabeth niekrępowana przez ciążącą w ramionach Molly Carter, jak i rzucanie zaklęć, próbowała odnaleźć się w korytarzu, który widziała po raz pierwszy. Ściany nie były powleczone pajęczynami, nigdzie nie zauważyła także obecności sfinksa. Panna Fawley weszła do większej sali, która posiadała wielkie wgłębienie pośrodku, pełne niezachęcającej, ciemnej, najwyraźniej gorącej, bo parującej wody... Całość sprawiała upiorne wrażenie, lecz pokój wydawał się całkowicie pusty. Mogli uznać to szczęście, wszak to jedno z pierwszych miejsc, gdzie nie natknęli się na żadne niebezpieczne stworzenia. Czyżby powrót, pomimo braku orientacji, miał okazać się spokojny i bezpieczny?
Traciła coraz bardziej nadzieję, że szybko wyjdą z tych katakumb. Droga się ciągnęła, nadal nie wiedziała gdzie jest i dziwne uczucie z tyłu głowy coraz bardziej jej dokuczało. Nienawidziła tego jak bezradna obecnie była i że jedyną nadzieją było szczęśliwe znalezienie wyjścia. Żadne z nich nie pomyślało nawet o zaznaczeniu drogi i teraz musieli płacić za swoją bezmyślność. Jak nie nieumiejętność w rzucaniu zaklęć, to zapominanie o podstawowych sprawach. Jeśli ta reporterka umrze to pewien pierwiastek winy będzie należał do nich, choć skłamałaby mówiąc, że odczuwałaby przez to ogromną żałobę. Nie była do Carter przywiązana emocjonalnie, to była tylko jej praca, którą zrujnowała. Dostała jednak nauczkę, więc następnym razem szlak korytarzy nie będzie jej straszny. Na razie jednak było źle, choć znaleźli kolejną salę. Była ona pusta co od razu wydawało się jej podejrzane, a na jej środku znajdował się akwen z parującą wodą. Od razu jednak zwątpiła, że to miejsce będzie bezpieczne. Były stworzenia, które uwielbiały wilgotne miejsca i brak światła. Od razu do głowy przeszły jej Inferiusy, ale co w takim miejscu miałyby robić owe istoty. Kto miałby być ich stwórcą? Czyżby przemytnicy parali się kilkoma pracami? Nie, na pewno to były inne stworzenia. Jednak trzeba było zachować czujność, mogli tu spotkać najbardziej egzotyczne zwierzęta, o których nikt nigdy w Anglii nie słyszał a tym bardziej nie widział. Nie czuła się w tym pomieszczeniu pewnie, już samym swoim wyglądem powodowało u niej ciarki na plecach. Zrobiła kilka kroków naprzód, ale zatrzymała się jeszcze przed chmurą pary wodnej. Wchodząc w jej strefę na pewno straciłaby pole widzenia i byłaby zupełnie bezbronna.
The member 'Elizabeth Fawley' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 83
'k100' : 83
Przez jakieś głupie, mugolskie wierzenia czar działał nie w tą stronę co trzeba i masz babo placek! No nieważne, zacząłem myśleć nad jakimś zaklęciem, które pozostawiłoby ślad na ścianach, abyśmy bezsensownie nie kluczyli po korytarz, bo skoro raz zmieniły ułożenie to mogą to zrobić po raz kolejny. Taki ze mnie Sherlock. Nadal nie mogłem sobie wybaczyć tego, że nie zaznaczyłem w żaden sposób drogi powrotnej.
-Coloritum.-mruknąłem, a w głowie wyobraziłem sobie bardzo intensywny żółty, który nawet w ciemnościach powinien być widoczny. Następnie ruszyłem za Elizabeth wchodząc do pomieszczenia ze zbiornikiem wodnym. Jak znajdę tu jakieś trytony to słowo daję, że wyjdę z siebie i stanę obok. Mało mieliśmy już atrakcji? Najwyraźniej tak. W sumie, nie obraziłbym się, jakbyśmy stąd już wyszli.
-Coloritum.-mruknąłem, a w głowie wyobraziłem sobie bardzo intensywny żółty, który nawet w ciemnościach powinien być widoczny. Następnie ruszyłem za Elizabeth wchodząc do pomieszczenia ze zbiornikiem wodnym. Jak znajdę tu jakieś trytony to słowo daję, że wyjdę z siebie i stanę obok. Mało mieliśmy już atrakcji? Najwyraźniej tak. W sumie, nie obraziłbym się, jakbyśmy stąd już wyszli.
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Charlus Potter' has done the following action : Rzut kośćmi
'k100' : 37
'k100' : 37
Oznaczenie ściany mogło pomóc aurorom w odnalezieniu się w katakumbach. Lepszy jakikolwiek pomysł niż żaden. Niestety, Potterowi nie starczyło na nic innego czasu. Z drugiego końca sali usłyszeli kroki, lecz dźwięk szybko zamarł w momencie, gdy osoba znalazła się wystarczająco blisko, by przez unoszącą się mgłę zobaczyć zarysy postaci. Czyżby znaleźli swojego porywacza i przemytnika?
- Expulso - dało się słyszeć zanim zaklęcie pomknęło w kierunku Elizabeth i stojącego za nią Pottera wraz z Carter.
- Expulso - dało się słyszeć zanim zaklęcie pomknęło w kierunku Elizabeth i stojącego za nią Pottera wraz z Carter.
Wiedziała, że coś wisi w powietrzu. Może to było tylko głupie przeczucie pesymisty, a może nawet sama myśląc o tym sprawiła, że szansa na taki rozwój sytuacji się zwiększyły. Wszystko szło na razie zbyt prosto i teraz w bardzo krótkim czasie mogło się zepsuć. Najważniejsze to było być ostrożnym i chronić swoje własne życie, bo sama Molly Carter nie zdziała nic i to oni byli odpowiedzialni za wydostanie ich stąd. Może nie było to najbardziej etyczne, ale nie przejmowała się tym zbytnią. Skłamałaby jednak mówiąc, że spodziewała się takiego obrotu wydarzeń, nawet lata doświadczenia nie potrafią przygotować na wszystko. Przykładem były katakumby, które sprawiły im nie lada problem, a sama misja z każdą chwilą robiła się coraz bardziej niebezpieczna. Nikt ich nigdy nie uczył jak poradzić sobie w labiryncie i byli zdani tylko na własny spryt i doświadczenie. Niestety, nie szło im najlepiej. Jednak to nie kolejne magiczne stworzenie, lecz człowiek (choć patrząc na to z drugiej strony również był on zwierzęciem) szarżował na ich życie. Usłyszała kroki i po chwili zaklęcie pomknęło w ich stronę.
- Protego!- automatycznie wymówiła zaklęcie wykonując przy tym ruch różdżką.
- Protego!- automatycznie wymówiła zaklęcie wykonując przy tym ruch różdżką.
The member 'Elizabeth Fawley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Świetnie, no po prostu wspaniale. Za chwilę dosłownie przestanę wierzyć w coś takiego jak łut szczęścia, bo my go w ogóle nie mieliśmy, chociaż gdybyśmy nie mieli go w ogóle to sfinks by nas rozszarpał o ile nie zrobiłyby tego prędzej akromantule. Teraz pojawił się pewnie jeden z przemytników, którzy byli odpowiedzialni za zatrzymanie i znęcanie się nad Molly Carter. W przeciwieństwie do Elizabeth nie byłem tak bezduszny i zależało mi na tym, aby ta kobieta przeżyła. Bo jeżeli nie uda mi się jej doprowadzić żywej do szpitala św. Munga to będzie moja osobista porażka.
Mężczyzna rzucił w stronę Elizabeth i naszą również zaklęcie. Schowałem się nieco za Elizabeth, jako, że ona rzuciła zaklęcie obronne. W takim razie czas na atak.
-Expelliarmus!-powiedziałem, celując różdżką w naszego przeciwnika.
Mężczyzna rzucił w stronę Elizabeth i naszą również zaklęcie. Schowałem się nieco za Elizabeth, jako, że ona rzuciła zaklęcie obronne. W takim razie czas na atak.
-Expelliarmus!-powiedziałem, celując różdżką w naszego przeciwnika.
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Katakumby
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka