Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Kościół z cmentarzem
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Kościół z cmentarzem
Kościół stojący przy głównym placu Doliny Godryka robi największe wrażenie ze wszystkich znajdujących się tam budowli. A może raczej nie tyle, co robi największe wrażenie, ale bardzo się wyróżnia. W przeciwieństwie do innych zabudowań jest cały z drewna, bardzo stary. W jego oknach stoją kolorowe witraże przedstawiające sceny biblijne. W środku zaś niewielkie ławy i wiszące nieliczne obrazy tworzą to święte miejsce bardzo przytulnym. Charakterystyczny zapach sosnowych bali unosi się w nim nieprzerwanie od setek lat i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie sytuacja ta miała się zmienić.
Z tyłu kościoła znajduje się cmentarz. Niewielki, ale bardzo stary. Znaleźć można na nim groby nie tylko wielu mugoli, którzy w Dolinie Godryka zmarli, ale także licznych czarodziejów. Wśród nich rodziny Dumbledorów, leżą na nich kwiaty od tych, którzy wdzięczni są Albusowi za walkę w ich obronie, do której stanął i w której stracił własne życie. Innym nagrobkiem mogącym budzić zainteresowanie, jeśli odgarnie się z niego liście bluszczu jest tajemnicza, stara mogiła ze znienawidzonym znakiem Grindenwalda wyrytym w kamieniu. Niemalże zamazany napis głosi zaś „Ignotus”.
Z tyłu kościoła znajduje się cmentarz. Niewielki, ale bardzo stary. Znaleźć można na nim groby nie tylko wielu mugoli, którzy w Dolinie Godryka zmarli, ale także licznych czarodziejów. Wśród nich rodziny Dumbledorów, leżą na nich kwiaty od tych, którzy wdzięczni są Albusowi za walkę w ich obronie, do której stanął i w której stracił własne życie. Innym nagrobkiem mogącym budzić zainteresowanie, jeśli odgarnie się z niego liście bluszczu jest tajemnicza, stara mogiła ze znienawidzonym znakiem Grindenwalda wyrytym w kamieniu. Niemalże zamazany napis głosi zaś „Ignotus”.
Poszukiwania skarbu
Steffen prawie dobiegł do kościoła z Jackie, nową znajomą o ładnym płaszczu, jeszcze ładniejszym uśmiechu i dziwnie znajomym nazwisku.
-Przepraszam, ale masz na nazwisko Rineheart, jak ten auror typowany przez Pro...PLOTKI, na nowego szefa Biura? Znasz go? - wypalił w końcu, gdy już obgadali treść zagadki. W ostatniej chwili zreflektował się, że nie powinien jawnie mówić o Proroku Codziennym, ale na szczęście PLOTKI też typowały pana Kierana na szefa.
Ciekawe czy to jego kuzynka albo coś!
-I widziałem, że znasz sir Weasley'a! Ja też go znam, z... z... Ministerstwa! Jestem klątwołamaczem i czasem pracuję z aurorami. - paplał dalej, zadowolony, że ma wymówkę by znać Brendana poza Zakonem.
Oczywiście, jego wrodzona ciekawość nie ograniczała się tylko do znajomości Jackie - był równie rozentuzjazmowany zagadką.
-To właśnie profesor Dumbledore naprowadził mnie na trop cmentarza! - i jego domu i wielu innych miejsc, zanim Jackie wybrała właściwe. -Szukajmy! - zarządził, z gorliwym respektem podbiegając do nagrobnej płyty szanowanego czarodzieja.
Steffen prawie dobiegł do kościoła z Jackie, nową znajomą o ładnym płaszczu, jeszcze ładniejszym uśmiechu i dziwnie znajomym nazwisku.
-Przepraszam, ale masz na nazwisko Rineheart, jak ten auror typowany przez Pro...PLOTKI, na nowego szefa Biura? Znasz go? - wypalił w końcu, gdy już obgadali treść zagadki. W ostatniej chwili zreflektował się, że nie powinien jawnie mówić o Proroku Codziennym, ale na szczęście PLOTKI też typowały pana Kierana na szefa.
Ciekawe czy to jego kuzynka albo coś!
-I widziałem, że znasz sir Weasley'a! Ja też go znam, z... z... Ministerstwa! Jestem klątwołamaczem i czasem pracuję z aurorami. - paplał dalej, zadowolony, że ma wymówkę by znać Brendana poza Zakonem.
Oczywiście, jego wrodzona ciekawość nie ograniczała się tylko do znajomości Jackie - był równie rozentuzjazmowany zagadką.
-To właśnie profesor Dumbledore naprowadził mnie na trop cmentarza! - i jego domu i wielu innych miejsc, zanim Jackie wybrała właściwe. -Szukajmy! - zarządził, z gorliwym respektem podbiegając do nagrobnej płyty szanowanego czarodzieja.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
STEFFEN, JACKIE
Treść wskazówki zaprowadziła was na cmentarz, w porównaniu do reszty terenu zabawy – wyjątkowo cichy i ciemny, z jednej strony osłonięty szpalerem drzew, z drugiej ścianą mugolskiego kościoła. Czarodziejów było tu niewielu, większość zdecydowała się mimo wszystko spędzić ostatni dzień roku wśród żywych. Przed wami rozciągały się więc rzędy przysypanych śniegiem nagrobków; posiadających co prawda wyryte napisy, zawierające informacje o imieniu, nazwisku, dacie narodzin i śmierci, w większości pogrążone jednak w półmroku na tyle gęstym, że odczytanie ich wymagało podejścia blisko, niemal do samej tablicy. Wiedzieliście, że sprawdzenie wszystkich grobów w poszukiwaniu tego należącego do Albusa Dumbledore’a mogło zabrać wam długie godziny, musieliście więc spróbować przypomnieć sobie, w której części został pochowany – lub rozejrzeć się za wspomnianymi w rymowance roślinami.
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Odnośnie dodatkowych rzutów na spostrzegawczość z głównego opisu wydarzenia (bo pojawiły się wątpliwości): pamiętajcie, że aktualnie znajdujecie się na zabawie o ograniczonym czasie na odpis w kolejce, w której chronologicznie zdarzenia dla poszczególnych drużyn dzieją się jednocześnie. Wchodząc więc w interakcję z Mistrzem Gry, wynikającą z wykonanego rzutu na spostrzegawczość, czynicie to w czasie, w którym trwa zabawa, a pozostałe drużyny zajmują się poszukiwaniem wskazówek i wykonywaniem zadań. Nielogicznym i zakrzywiającym czasoprzestrzeń (oraz nieco niesprawiedliwym w stosunku do innych graczy) byłoby więc rozegranie kilku kolejek w czasie, w którym pozostali rozgrywają jedną. Decydując się na wykonanie dodatkowego rzutu na spostrzegawczość w trakcie zabaw, musicie mieć świadomość, że skazujecie się tym samym na wybór pomiędzy kontynuowaniem zabawy, a rozegraniem interakcji z Mistrzem Gry.
Treść wskazówki zaprowadziła was na cmentarz, w porównaniu do reszty terenu zabawy – wyjątkowo cichy i ciemny, z jednej strony osłonięty szpalerem drzew, z drugiej ścianą mugolskiego kościoła. Czarodziejów było tu niewielu, większość zdecydowała się mimo wszystko spędzić ostatni dzień roku wśród żywych. Przed wami rozciągały się więc rzędy przysypanych śniegiem nagrobków; posiadających co prawda wyryte napisy, zawierające informacje o imieniu, nazwisku, dacie narodzin i śmierci, w większości pogrążone jednak w półmroku na tyle gęstym, że odczytanie ich wymagało podejścia blisko, niemal do samej tablicy. Wiedzieliście, że sprawdzenie wszystkich grobów w poszukiwaniu tego należącego do Albusa Dumbledore’a mogło zabrać wam długie godziny, musieliście więc spróbować przypomnieć sobie, w której części został pochowany – lub rozejrzeć się za wspomnianymi w rymowance roślinami.
- zadanie:
- Aby wejść w posiadanie klucza, musicie najpierw odszukać grób Albusa Dumbledore’a. Może wam w tym pomóc wiedza z dziedziny historii magii (ST przypomnienia sobie, obok których czarodziejów został pochowany, jest równe 60, a do rzutu dolicza się bonus przysługujący za odpowiadającą biegłość) lub zielarstwa (ST rozpoznania kwiatów wspomnianych we wskazówce ma ST równe 60, a do rzutu dolicza się bonus przysługujący za odpowiadającą biegłość). Jeżeli którakolwiek z postaci z drużyny jest mieszkańcem Doliny Godryka, może pominąć rzut, zakładając powodzenie. Możecie zastosować też każdą inną taktykę i użyć dowolnych zaklęć, pamiętając o zasadach mechaniki. Wynik waszych działań zostanie podsumowany przez Mistrza Gry.
W trakcie jednej kolejki każde z was może wykonać maksymalnie jedną akcję. Powodzenia!
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Odnośnie dodatkowych rzutów na spostrzegawczość z głównego opisu wydarzenia (bo pojawiły się wątpliwości): pamiętajcie, że aktualnie znajdujecie się na zabawie o ograniczonym czasie na odpis w kolejce, w której chronologicznie zdarzenia dla poszczególnych drużyn dzieją się jednocześnie. Wchodząc więc w interakcję z Mistrzem Gry, wynikającą z wykonanego rzutu na spostrzegawczość, czynicie to w czasie, w którym trwa zabawa, a pozostałe drużyny zajmują się poszukiwaniem wskazówek i wykonywaniem zadań. Nielogicznym i zakrzywiającym czasoprzestrzeń (oraz nieco niesprawiedliwym w stosunku do innych graczy) byłoby więc rozegranie kilku kolejek w czasie, w którym pozostali rozgrywają jedną. Decydując się na wykonanie dodatkowego rzutu na spostrzegawczość w trakcie zabaw, musicie mieć świadomość, że skazujecie się tym samym na wybór pomiędzy kontynuowaniem zabawy, a rozegraniem interakcji z Mistrzem Gry.
Słowa Steffena wzbudziły natychmiast jej czujność tak, że odwróciła się w jego stronę z brwiami zmarszczonymi w ostrym grocie na mostku nosa.
– Proszę? – te same brwi zaraz utworzyły dwie zderzające się o siebie fale. Nie dowierzała, co gorsza, ta informacja była tak dziwna, że wręcz wymusiła na niej krótkie parsknięcie. – Niech ziemia Bones lekką będzie, ale mój ojciec nie ma raczej nic wspólnego z jej posadą. Miejmy tylko nadzieję, że Wizengamot wytypuje kogoś ze swojego urzędu. Skąd w ogóle masz takie plotki? – przyjrzała mu się dobrze, gdy wędrowała powoli między nagrobkami, by za chwilę znów spojrzeć na nazwiska wyryte na kamieniu. Usiłowała przypomnieć sobie okoliczności tamtego zdarzenia. Była na pogrzebie, cały Hogwart był. Kordon czarnych trenów ciągnął się rzeką przez ulice Doliny Godryka. Największy czarodziej ich czasów zmarł. Porzucone nadzieje rozbijały się na drobne kawałeczki niczym zrzucony z wysoka lód. Huk łamanych serc brzmiał echem jeszcze przez kilka miesięcy. Musieli położyć go obok jego rodziny, więc grobów musiało być kilka albo były połączone. Rozejrzała się za największymi, kiedy je przyuważyła, ruszyła w ich kierunku. – Sir Weasley? – zdziwiła się, jak osobliwie brzmiało to w ustach chłopaka. Jakby Brendan został pasowany na rycerza Okrągłego Stołu. W gruncie rzeczy… pasowało to do niego. Był jednym z niewielu, którym naprawdę ten tytuł się należał. Tytuł prawdziwego Rycerza. – Pracujemy razem. Też jestem aurorem. – zerknęła na niego. – Nie widziałam cię nigdy w Ministerstwie. Jesteś świeży? – zazwyczaj miała pamięć do twarzy. Steffen poza tym wydawał się bardzo energiczny, głośny, rozchichotany. Kolorowa persona. – Wydaje mi się, że powinien leżeć koło tego dyrektora Hogwartu… jak mu było… jakoś po smoku… Walter Dragon? Nie, Aragon – pochylała się nad kolejnymi nagrobkami, żeby przeczytać napis. Było ich mnóstwo. – I Slughron. Czy on nie powinien leżeć między nimi? Sekcja nauczycieli Hogwartu… – mamrotała niby do siebie, choć w rzeczywistości do Steffena, bo zwyczajnie tak jej się lepiej myślało.
| rzucam na historię magii (poziom I)
– Proszę? – te same brwi zaraz utworzyły dwie zderzające się o siebie fale. Nie dowierzała, co gorsza, ta informacja była tak dziwna, że wręcz wymusiła na niej krótkie parsknięcie. – Niech ziemia Bones lekką będzie, ale mój ojciec nie ma raczej nic wspólnego z jej posadą. Miejmy tylko nadzieję, że Wizengamot wytypuje kogoś ze swojego urzędu. Skąd w ogóle masz takie plotki? – przyjrzała mu się dobrze, gdy wędrowała powoli między nagrobkami, by za chwilę znów spojrzeć na nazwiska wyryte na kamieniu. Usiłowała przypomnieć sobie okoliczności tamtego zdarzenia. Była na pogrzebie, cały Hogwart był. Kordon czarnych trenów ciągnął się rzeką przez ulice Doliny Godryka. Największy czarodziej ich czasów zmarł. Porzucone nadzieje rozbijały się na drobne kawałeczki niczym zrzucony z wysoka lód. Huk łamanych serc brzmiał echem jeszcze przez kilka miesięcy. Musieli położyć go obok jego rodziny, więc grobów musiało być kilka albo były połączone. Rozejrzała się za największymi, kiedy je przyuważyła, ruszyła w ich kierunku. – Sir Weasley? – zdziwiła się, jak osobliwie brzmiało to w ustach chłopaka. Jakby Brendan został pasowany na rycerza Okrągłego Stołu. W gruncie rzeczy… pasowało to do niego. Był jednym z niewielu, którym naprawdę ten tytuł się należał. Tytuł prawdziwego Rycerza. – Pracujemy razem. Też jestem aurorem. – zerknęła na niego. – Nie widziałam cię nigdy w Ministerstwie. Jesteś świeży? – zazwyczaj miała pamięć do twarzy. Steffen poza tym wydawał się bardzo energiczny, głośny, rozchichotany. Kolorowa persona. – Wydaje mi się, że powinien leżeć koło tego dyrektora Hogwartu… jak mu było… jakoś po smoku… Walter Dragon? Nie, Aragon – pochylała się nad kolejnymi nagrobkami, żeby przeczytać napis. Było ich mnóstwo. – I Slughron. Czy on nie powinien leżeć między nimi? Sekcja nauczycieli Hogwartu… – mamrotała niby do siebie, choć w rzeczywistości do Steffena, bo zwyczajnie tak jej się lepiej myślało.
| rzucam na historię magii (poziom I)
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
-OOOOCH, JESTEŚ CÓRKĄ PANA RINEHEARTA?! - wykrzyknął Steffen, mącąc spokój zmarłym, a groźna minka Jackie w ogóle nie zmąciła jego spokoju. Może za chwilkę zauważy jej zmarszczone brwi, ale na razie był zbyt podekscytowany.
-Wow, znaczy przepraszam, że podniosłem głos, ale nigdy nie spotkałem bliskiego krewnego kogoś, o kimś pisali w... Proroku/b] - zniżył lekko głos. Jak ktoś był w gazecie to był sławny, bo o osobach z "Czarownicy" to sam pisał, a w ogóle to ciekawe czy mógłby napisać o panu Rinehearcie? Może jednak lepiej nie... [b]-W sensie... ehem... takie były tam plotki! - odchrząknął, bo nie był do końca pewny, czy dobrze zrobił, przyznając się Jackie do czytania Proroka, ale w sumie skoro znała Brendana to musiała być godna zaufania, nie? Sir Weasley zadawał się w końcu tylko z dobrymi i szlachetnymi ludźmi, chyba.
-I sama jesteś aurorem! Jak Twój tata! WOOOOOOW... - przeciągnął "ooo", wpatrując się w Jackie z mieszanką zainteresowania i podziwu i decydując w duchu, że jest prawie równie fajna jak sir Weasley. Jakby jeszcze była w Zakonie to dostałaby jeszcze dodatkowy bonus do podziwu Steffena, ale samo bycie KOBIETĄ AUROREM na razie wystarczało.
-Nie jestem tak zupełnie nowy, bo od dawna pracuję w dziale łamania klątw, ale dopiero od niedawna dają mi poważniejsze zadania jak współpraca z aurorami, bo wcześniej byłem asystentem takiego jednego klątwołamacza, ale... - ale zginął w pożarze i zanim Steffenowi zrobiło się z tego powodu smutno, to zdał sobie sprawę, że stoi nad złym grobem.
-...ale znalazłem grób Alfreda Dipplemore... - westchnął smutno, przy okazji uświadamiając sobie, że Jackie już chyba nie słucha historii jego życia. Zmarszczył brwi, spoglądając na zagubioną dziewczynę wśród ciemnych grobów. Sam niewiele widział, nie w tej postaci. Musiałby podchodzić do każdego grobu z bliska.
-W rymowance było też coś o maciejkach... - problem w tym, że nie za bardzo wiedział, jak one pachną i wyglądają. -Musimy się rozdzielić, tak szybciej go znajdziemy! - zadecydował nagle i nim Jackie zdążyła zaprotestować, odbiegł za ścianę kościoła.
Bertie mieszkał w Dolinie i na pewno by wiedział, gdzie leży Dumbledore, a nie może pozwolić, by Bott się z niego śmiał. Trudne zagadki wymagają ekstremalnych środków.
Steffen upewnił się, że Jackie nie patrzy (nie był wszak gotowy na zdradzenie jej tak poważnej tajemnicy, nawet w imię zagadek), po czym przemienił się w szczura. Na cmentarzu muszą być inne gryzonie, które znają to miejsce lepiej niż on. Jako szczur, mógł komunikować się z innymi przedstawicielami swojego gatunku - a szczury przecież widzą lepiej w ciemności, mogą kojarzyć gdzie na cmentarzu rosną ładnie pachnące kwiatki, albo gdzie kręci się więcej ludzi niż zwykle. Profesor Dumbledore był przecież znany i szanowany i z pewnością ktoś nadal go odwiedza?
nie muszę rzucać na transmutaję, więc rzucam na komunikację ze szczurami jeśli MG pozwoli! (ONMS I, ale i tak mnie chyba lubią)
-Wow, znaczy przepraszam, że podniosłem głos, ale nigdy nie spotkałem bliskiego krewnego kogoś, o kimś pisali w... Proroku/b] - zniżył lekko głos. Jak ktoś był w gazecie to był sławny, bo o osobach z "Czarownicy" to sam pisał, a w ogóle to ciekawe czy mógłby napisać o panu Rinehearcie? Może jednak lepiej nie... [b]-W sensie... ehem... takie były tam plotki! - odchrząknął, bo nie był do końca pewny, czy dobrze zrobił, przyznając się Jackie do czytania Proroka, ale w sumie skoro znała Brendana to musiała być godna zaufania, nie? Sir Weasley zadawał się w końcu tylko z dobrymi i szlachetnymi ludźmi, chyba.
-I sama jesteś aurorem! Jak Twój tata! WOOOOOOW... - przeciągnął "ooo", wpatrując się w Jackie z mieszanką zainteresowania i podziwu i decydując w duchu, że jest prawie równie fajna jak sir Weasley. Jakby jeszcze była w Zakonie to dostałaby jeszcze dodatkowy bonus do podziwu Steffena, ale samo bycie KOBIETĄ AUROREM na razie wystarczało.
-Nie jestem tak zupełnie nowy, bo od dawna pracuję w dziale łamania klątw, ale dopiero od niedawna dają mi poważniejsze zadania jak współpraca z aurorami, bo wcześniej byłem asystentem takiego jednego klątwołamacza, ale... - ale zginął w pożarze i zanim Steffenowi zrobiło się z tego powodu smutno, to zdał sobie sprawę, że stoi nad złym grobem.
-...ale znalazłem grób Alfreda Dipplemore... - westchnął smutno, przy okazji uświadamiając sobie, że Jackie już chyba nie słucha historii jego życia. Zmarszczył brwi, spoglądając na zagubioną dziewczynę wśród ciemnych grobów. Sam niewiele widział, nie w tej postaci. Musiałby podchodzić do każdego grobu z bliska.
-W rymowance było też coś o maciejkach... - problem w tym, że nie za bardzo wiedział, jak one pachną i wyglądają. -Musimy się rozdzielić, tak szybciej go znajdziemy! - zadecydował nagle i nim Jackie zdążyła zaprotestować, odbiegł za ścianę kościoła.
Bertie mieszkał w Dolinie i na pewno by wiedział, gdzie leży Dumbledore, a nie może pozwolić, by Bott się z niego śmiał. Trudne zagadki wymagają ekstremalnych środków.
Steffen upewnił się, że Jackie nie patrzy (nie był wszak gotowy na zdradzenie jej tak poważnej tajemnicy, nawet w imię zagadek), po czym przemienił się w szczura. Na cmentarzu muszą być inne gryzonie, które znają to miejsce lepiej niż on. Jako szczur, mógł komunikować się z innymi przedstawicielami swojego gatunku - a szczury przecież widzą lepiej w ciemności, mogą kojarzyć gdzie na cmentarzu rosną ładnie pachnące kwiatki, albo gdzie kręci się więcej ludzi niż zwykle. Profesor Dumbledore był przecież znany i szanowany i z pewnością ktoś nadal go odwiedza?
nie muszę rzucać na transmutaję, więc rzucam na komunikację ze szczurami jeśli MG pozwoli! (ONMS I, ale i tak mnie chyba lubią)
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
STEFFEN, JACKIE
Jackie przechadzała się między grobami, słusznie łącząc postać Albusa Dumbledore’a z bliskimi mu za życia czarodziejami; póki co żaden nagrobek nie wyglądał jednak znajomo, a ona nie rozpoznawała wyrytych na granicie nazwisk. Steffen skorzystał z animagicznych umiejętności, przemieniając się w szczura, mroźne powietrze nie zachęcało jednak tych stworzeń do snucia się po cmentarzu. Jeśli skierował się ku kościołowi, znalazł ich kilka w jednej z bocznych naw, lecz żaden ze szczurów zdecydowanie nie potrafił czytać, nie znały też nazw magicznych roślin; jeśli Steffen chciał uzyskać od nich wskazówkę, musiał dostosować zadane pytanie do możliwości swoich rozmówców.
Na odpis macie 48 godzin.
Aktualna punktacja znajduje się w tutaj.
Jackie przechadzała się między grobami, słusznie łącząc postać Albusa Dumbledore’a z bliskimi mu za życia czarodziejami; póki co żaden nagrobek nie wyglądał jednak znajomo, a ona nie rozpoznawała wyrytych na granicie nazwisk. Steffen skorzystał z animagicznych umiejętności, przemieniając się w szczura, mroźne powietrze nie zachęcało jednak tych stworzeń do snucia się po cmentarzu. Jeśli skierował się ku kościołowi, znalazł ich kilka w jednej z bocznych naw, lecz żaden ze szczurów zdecydowanie nie potrafił czytać, nie znały też nazw magicznych roślin; jeśli Steffen chciał uzyskać od nich wskazówkę, musiał dostosować zadane pytanie do możliwości swoich rozmówców.
Na odpis macie 48 godzin.
Aktualna punktacja znajduje się w tutaj.
W szczurzym ciałku zrobiło mu się jeszcze zimniej, niż wcześniej. Te ludzkie płaszcze to jednak są pożyteczne. Dygocząc lekko, instynktownie skierował się ku kościołowi, zakładając, że tak zrobiła reszta jego pobratymców. Nie przeliczył się - najpierw wywęszył, a potem znalazł kilka szczurów w bocznej nawie.
-Piii piiii pipipi piii? - zapiszczał, pojednawczo. Czołem, bracia, w tą mroźną pogodę, czy jesteście stałymi mieszkańcami tego miejsca?
-Piii piii pi pi pi pi pi pi! - Przebyłem daleką drogę, aby powiedzieć wam, że niedaleko jest ludzkie jedzenie - mnóóóstwo jedzenia, a oni są zbyt skupieni na sobie, by nas odgonić, o bracia!
Mając nadzieję, że szczury połknęły haczyk, postanowił strategicznie nie zdradzać jeszcze, że tona kociołkowych piegusków i innych pyszności jest ulokowana na placu głównym Doliny Godryka.
-Pii piii pi pi pi piiiiii! - Ale w zamian zdradźcie mi, o bracia, nad którym kamieniem gromadzi się dużo ludzi? Dawno temu była ich cała masa, ale nadal go odwiedzają - starzy i młodzi! Wyróżnia się tym, że odwiedzają go tacy, którzy wcale nie pachną jak zmarły albo jak oni nawzajem! - zakładał, że profesora Dumbledore odwiedza o wiele więcej osób spoza rodziny niż przeciętnego mieszkańca cmentarza.
-Pii pii pip pip! - Niedawno powinien być tam też pojedynczy człowiek, który ukrył tam metalową rzecz, nie do jedzenia?
Zamachał zachęcająco ogonkiem, gotów pokierować szczury do Doliny Godryka, gdy tylko mu pomogą.
(szczurza?) retoryka I
-Piii piiii pipipi piii? - zapiszczał, pojednawczo. Czołem, bracia, w tą mroźną pogodę, czy jesteście stałymi mieszkańcami tego miejsca?
-Piii piii pi pi pi pi pi pi! - Przebyłem daleką drogę, aby powiedzieć wam, że niedaleko jest ludzkie jedzenie - mnóóóstwo jedzenia, a oni są zbyt skupieni na sobie, by nas odgonić, o bracia!
Mając nadzieję, że szczury połknęły haczyk, postanowił strategicznie nie zdradzać jeszcze, że tona kociołkowych piegusków i innych pyszności jest ulokowana na placu głównym Doliny Godryka.
-Pii piii pi pi pi piiiiii! - Ale w zamian zdradźcie mi, o bracia, nad którym kamieniem gromadzi się dużo ludzi? Dawno temu była ich cała masa, ale nadal go odwiedzają - starzy i młodzi! Wyróżnia się tym, że odwiedzają go tacy, którzy wcale nie pachną jak zmarły albo jak oni nawzajem! - zakładał, że profesora Dumbledore odwiedza o wiele więcej osób spoza rodziny niż przeciętnego mieszkańca cmentarza.
-Pii pii pip pip! - Niedawno powinien być tam też pojedynczy człowiek, który ukrył tam metalową rzecz, nie do jedzenia?
Zamachał zachęcająco ogonkiem, gotów pokierować szczury do Doliny Godryka, gdy tylko mu pomogą.
(szczurza?) retoryka I
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie lubiła zbyt energicznych ludzi. Albo raczej – nie była do nich przyzwyczajona. Oswajanie się z tak rozkrzyczaną (dziwne, Jackie) postacią przychodziło jej z trudem. Ale nie zamierzała narzekać, mieli w końcu wspólny cel, a ten, jak wiadomo, zbliżał do siebie ludzi.
– Nie krzycz tak! – powiedziała Jackie, krzyknąwszy na niego. – Jestem, jestem, co w tym nienaturalnego. Stary jest, to i córkę ma – i syna, ale o tym zdał się już zapomnieć. – Ale nie pamiętam, żeby pisali o nim w Proroku – zerknęła na Steffena, słysząc, jak zniżył głos. – Coś ukrywasz – rzuciła do niego, krzywiąc usta w niezadowolonym grymasie. Faktycznie brał udział w zabawie czy się tylko wygłupiał? A może w ten niezbyt wyszukany sposób usiłował ukryć swój prawdziwy cel – miał zamiar ją śledzić? On?
Pokręciła tylko głową i wróciła do szukania nagrobków z poszczególnymi nazwiskami. Będzie szukała tego właściwego pół wieku, a czas leciał. Zaczęła przechadzać się wśród stojących kamieni szybciej, wzrokiem omiatając poszczególne litery. Albus Dumbledore. Nie wiedziała o nim praktycznie nic – albo raczej o jego rodzinie, ale przecież tak znane nazwisko musiało leżeć wśród innych, równie znanych nazwisk.
– Dipplemore? Na pewno nie są alfabetycznie poustawiane, to głupie… co? – obejrzała się na niego nagle, kiedy zawołał, żeby się rozdzielili. – Ten cmentarz jest mały, gdzie ty chcesz… – rozejrzała się dookoła, ale zniknął jej z pola widzenia. Westchnęła. Jej oczy, dotąd błyszczące, zaszły ciemniejszą mgłą. – Brawo, Jackie. To nie ojciec zostanie sam, tylko ty, bo ludzie od ciebie uciekają na kilometr udając, że muszą się rozdzielić na CMENTARZU. Idź do tej pieprzonej Gwardii, przynajmniej zginiesz w dobrej sprawie. – szeptała do siebie ostro, oczami błądząc po nagrobkach i zaraz je unosząc, żeby sprawdzić, czy nikt jej nie słyszał. Zmarszczyła brwi. – Nie wiem jak wyglądają maciejki, na oczy ich nie widziałam! – zawołała sama do siebie, w głębi ducha licząc jednak, że Steffen po prostu poszedł za róg za fizjologiczną potrzebą. – Jak cię nie znajdę, Dumbledore, to odejdę z Zakonu, zobaczysz – szepnęła znów, szukając w pośpiechu członków jego rodziny leżących po którymś podpisanych kamieni.
| znów na historię magii - poziom I
– Nie krzycz tak! – powiedziała Jackie, krzyknąwszy na niego. – Jestem, jestem, co w tym nienaturalnego. Stary jest, to i córkę ma – i syna, ale o tym zdał się już zapomnieć. – Ale nie pamiętam, żeby pisali o nim w Proroku – zerknęła na Steffena, słysząc, jak zniżył głos. – Coś ukrywasz – rzuciła do niego, krzywiąc usta w niezadowolonym grymasie. Faktycznie brał udział w zabawie czy się tylko wygłupiał? A może w ten niezbyt wyszukany sposób usiłował ukryć swój prawdziwy cel – miał zamiar ją śledzić? On?
Pokręciła tylko głową i wróciła do szukania nagrobków z poszczególnymi nazwiskami. Będzie szukała tego właściwego pół wieku, a czas leciał. Zaczęła przechadzać się wśród stojących kamieni szybciej, wzrokiem omiatając poszczególne litery. Albus Dumbledore. Nie wiedziała o nim praktycznie nic – albo raczej o jego rodzinie, ale przecież tak znane nazwisko musiało leżeć wśród innych, równie znanych nazwisk.
– Dipplemore? Na pewno nie są alfabetycznie poustawiane, to głupie… co? – obejrzała się na niego nagle, kiedy zawołał, żeby się rozdzielili. – Ten cmentarz jest mały, gdzie ty chcesz… – rozejrzała się dookoła, ale zniknął jej z pola widzenia. Westchnęła. Jej oczy, dotąd błyszczące, zaszły ciemniejszą mgłą. – Brawo, Jackie. To nie ojciec zostanie sam, tylko ty, bo ludzie od ciebie uciekają na kilometr udając, że muszą się rozdzielić na CMENTARZU. Idź do tej pieprzonej Gwardii, przynajmniej zginiesz w dobrej sprawie. – szeptała do siebie ostro, oczami błądząc po nagrobkach i zaraz je unosząc, żeby sprawdzić, czy nikt jej nie słyszał. Zmarszczyła brwi. – Nie wiem jak wyglądają maciejki, na oczy ich nie widziałam! – zawołała sama do siebie, w głębi ducha licząc jednak, że Steffen po prostu poszedł za róg za fizjologiczną potrzebą. – Jak cię nie znajdę, Dumbledore, to odejdę z Zakonu, zobaczysz – szepnęła znów, szukając w pośpiechu członków jego rodziny leżących po którymś podpisanych kamieni.
| znów na historię magii - poziom I
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
JACKIE, STEFFEN
Pomysł Steffena zdawał się szalony – ale w tym szaleństwie musiała czaić się metoda, bo szczury, choć początkowo nieufne względem obcego przybysza, żywo zainteresowały się wspomnieniem darmowego posiłku. Kiedy pozostający pod animagiczną postacią czarodziej skończył popiskiwać, stworzonka przeprowadziły krótką naradę, po czym wybiegły razem z kościoła, prowadząc Steffena we właściwe miejsce. Do przycupniętego w zachodniej części cmentarza grobu dotarł jednocześnie z Jackie, której również udało się przypomnieć, gdzie znajdowało się właściwe miejsce: oboje ujrzeli nagrobek ozdobiony kwiatami, kwitnącymi mimo zimowej pory, a jeśli się przyjrzeli, zauważyli również, że wśród zielonych listków coś migotało. Złote kluczyki, powtykane między rośliny, miały przywiązane do siebie również pergaminowe blankiety ze starannie wypisaną wskazówką.
Udało wam się zdobyć pierwszy klucz – gratulacje! Treść otrzymanej wskazówki otrzymacie drogą prywatnej wiadomości.
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Pomysł Steffena zdawał się szalony – ale w tym szaleństwie musiała czaić się metoda, bo szczury, choć początkowo nieufne względem obcego przybysza, żywo zainteresowały się wspomnieniem darmowego posiłku. Kiedy pozostający pod animagiczną postacią czarodziej skończył popiskiwać, stworzonka przeprowadziły krótką naradę, po czym wybiegły razem z kościoła, prowadząc Steffena we właściwe miejsce. Do przycupniętego w zachodniej części cmentarza grobu dotarł jednocześnie z Jackie, której również udało się przypomnieć, gdzie znajdowało się właściwe miejsce: oboje ujrzeli nagrobek ozdobiony kwiatami, kwitnącymi mimo zimowej pory, a jeśli się przyjrzeli, zauważyli również, że wśród zielonych listków coś migotało. Złote kluczyki, powtykane między rośliny, miały przywiązane do siebie również pergaminowe blankiety ze starannie wypisaną wskazówką.
Udało wam się zdobyć pierwszy klucz – gratulacje! Treść otrzymanej wskazówki otrzymacie drogą prywatnej wiadomości.
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Pognał radośnie za przekonanymi szczurami, zadowolony z sukcesu własnej retoryki. Zarazem zwierzęcy instynkt walczył w nim z ludzką ambicją - może zamiast szukać jakiegoś skarbu aby poprzechwalać się przed ludzkimi przyjaciółmi, powinien pobiec ze szczurzymi przyjaciółmi na wyżerkę w śmietniku?
Otrzeźwiła go dochodząca do grobu ludzka sylwetka - o nie! Liczył na to, że cwaniacko zjawi się tu sam, ale Jackie najwyraźniej go dogoniła. Musiał szybko pożegnać się z pomocnymi szczurami i dyskretnie wrócić do ludzkiej postaci.
Jackie mogła ujrzeć nagrobek i usłyszeć popiskiwanie szczurów. Oby nie bała się gryzoni!
-Piii, pii, pipipipi, piii piii pipipi pi! - Dziękuję wam, szlachetni bracia! Udajcie się prosto i w prawo, w stronę Doliny; na pewno poczujecie zapach jedzenia! Ludzie są zajęci tańcem, znaczy wykonywaniem dziwnych ruchów i dziwnymi dźwiękami, nie zauważą jak zjecie wszystko ze śmietnika, a może nawet dorwiecie się do świeżego jedzenia?
-Piii pii piiii, pi! - Chętnie pobiegłbym z wami, ale może dołączę później! Miło was poznać!
Zagłuszając wyrzuty sumienia z powodu nasłania gromady szczurów na towarzyską imprezę, pomknął szybko w stronę kościoła. Ledwo zniknął w drzwiach, przemienił się z powrotem w człowieka, mając nadzieję, że nie widzą go już ani szczury ani ludzka towarzyszka.
Zaraz potem, wybiegł z kościoła i zdyszany (nawet nie musiał pozorować zmęczenia, szczurza retoryka wyczerpuje!) dobiegł prosto nad grób, do Jackie. Przez ten czas miała zapewne moment aby znaleźć klucze i przeczytać zagadkę. Miał nadzieję, że jego minutowa wycieczka do kościoła nie zabrała im cennego czasu.
-W okolicy kościoła nic nie ma, wszedłem nawet do środka i nic...ooo, znalazłaś co trzeba?! - udał zdziwienie, nachylając się nad ramieniem Jackie aby odczytać treść zagadki.
-Dobrze, że chociaż tobie się udało, to jednak głupi pomysł tak się rozdzielać! Chodźmy dalej! - ponaglił, bo rozwiązanie było dla niego oczywiste.
kłamstwo I
/zt
Otrzeźwiła go dochodząca do grobu ludzka sylwetka - o nie! Liczył na to, że cwaniacko zjawi się tu sam, ale Jackie najwyraźniej go dogoniła. Musiał szybko pożegnać się z pomocnymi szczurami i dyskretnie wrócić do ludzkiej postaci.
Jackie mogła ujrzeć nagrobek i usłyszeć popiskiwanie szczurów. Oby nie bała się gryzoni!
-Piii, pii, pipipipi, piii piii pipipi pi! - Dziękuję wam, szlachetni bracia! Udajcie się prosto i w prawo, w stronę Doliny; na pewno poczujecie zapach jedzenia! Ludzie są zajęci tańcem, znaczy wykonywaniem dziwnych ruchów i dziwnymi dźwiękami, nie zauważą jak zjecie wszystko ze śmietnika, a może nawet dorwiecie się do świeżego jedzenia?
-Piii pii piiii, pi! - Chętnie pobiegłbym z wami, ale może dołączę później! Miło was poznać!
Zagłuszając wyrzuty sumienia z powodu nasłania gromady szczurów na towarzyską imprezę, pomknął szybko w stronę kościoła. Ledwo zniknął w drzwiach, przemienił się z powrotem w człowieka, mając nadzieję, że nie widzą go już ani szczury ani ludzka towarzyszka.
Zaraz potem, wybiegł z kościoła i zdyszany (nawet nie musiał pozorować zmęczenia, szczurza retoryka wyczerpuje!) dobiegł prosto nad grób, do Jackie. Przez ten czas miała zapewne moment aby znaleźć klucze i przeczytać zagadkę. Miał nadzieję, że jego minutowa wycieczka do kościoła nie zabrała im cennego czasu.
-W okolicy kościoła nic nie ma, wszedłem nawet do środka i nic...ooo, znalazłaś co trzeba?! - udał zdziwienie, nachylając się nad ramieniem Jackie aby odczytać treść zagadki.
-Dobrze, że chociaż tobie się udało, to jednak głupi pomysł tak się rozdzielać! Chodźmy dalej! - ponaglił, bo rozwiązanie było dla niego oczywiste.
kłamstwo I
/zt
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Poszukiwanie skarbu
Całowanie się z obcym mężczyzną było dla Charlie czymś zawstydzającym, nawet jeśli to był tylko niewinny buziak w dłoń i w policzek. Wiele innych dziewcząt pewnie nie miałoby z tym problemu, ale Charlie nie należała do przebojowych i pewnych siebie dziewcząt. Może dlatego, choć za pół roku miała skończyć dwadzieścia cztery lata, nadal była sama. Kompletnie nie wiedziała jak obchodzić się z mężczyznami, była bardzo niewinna i tak bardzo skupiona na pracy i nauce, że nie zwracała większej uwagi na płeć przeciwną. No, może z jednym wyjątkiem, na myśl o którym na jej policzkach często pojawiały się lekkie rumieńce. Nawet miała nadzieję, że dzisiaj gdzieś napotka ten wyjątek, ale niestety, jak dotąd go nie widziała. Może nadal czuł się zbyt kiepsko na większe towarzyskie wyjścia? Naprawdę się o niego martwiła.
Wyglądało jednak na to, że elfom wystarczyły te subtelne, nieśmiałe i najprawdopodobniej dość pokraczne buziaki, bo po tym pocałunku jedno ze stworzonek przysiadło na ramieniu Charlie. Miało ze sobą klucz, więc alchemiczka ostrożnym i delikatnym ruchem sięgnęła do niego, zamierzając wziąć kluczyk i wskazówkę. Elf nie protestował, więc w dłoni czarownicy po chwili znajdował się już i klucz, i kolejna podpowiedź. Rozwinęła malutki świstek pergaminu.
- Kolejna zagadka – odezwała się, kilkukrotnie odczytując wersy. Tym razem nawet jej, chociaż nie była mieszkanką Doliny Godryka, dość jednoznacznie skojarzyło się to z cmentarzem. Bo czym innym miałoby być miasto opuszczone przez żywych? – Jestem niemal pewna, że chodzi o cmentarz. Chyba nie pozostaje nic innego jak to sprawdzić?
Ruszyli w tamtą stronę, ku mugolskiej budowli zwanej kościołem, gdzie znajdowały się okna zdobione kolorowymi szkiełkami, a dalej rozpościerał się cmentarz pełen grobów, zapewne zarówno czarodziejów jak i mugoli, bo wioskę zamieszkiwali i jedni i drudzy. Podobnie jak jej rodzinne Tinworth, gdzie czarodzieje też dzielili przestrzeń z mugolami i potrafili żyć w pokoju. Cmentarz, jak każde miejsce tego typu, emanował specyficzną atmosferą, jakiej nie miały żadne inne zakątki. Było tu też ciszej niż na hałaśliwym placu głównym, więc Charlie miała nadzieję, że się nie pomylili i tym razem rzeczywiście dobrze wytypowali miejsce. Zagadka mówiła o ostatnim domu tego, co poległ, więc jednym z pierwszych skojarzeń był Dumbledore, poległy w starciu z Grindelwaldem przed laty i pochowany na tym właśnie cmentarzu. A w poprzednim zadaniu zostali doprowadzeni pod pomnik, który przedstawiał właśnie jego. Spojrzała jednak na Cedrica, i gdy dotarli do cmentarza zaczęła się rozglądać za jakąś wskazówką, czymkolwiek co mogło być istotne, by mogli wykonać swoje zadanie, jakiekolwiek miało ono być.
Całowanie się z obcym mężczyzną było dla Charlie czymś zawstydzającym, nawet jeśli to był tylko niewinny buziak w dłoń i w policzek. Wiele innych dziewcząt pewnie nie miałoby z tym problemu, ale Charlie nie należała do przebojowych i pewnych siebie dziewcząt. Może dlatego, choć za pół roku miała skończyć dwadzieścia cztery lata, nadal była sama. Kompletnie nie wiedziała jak obchodzić się z mężczyznami, była bardzo niewinna i tak bardzo skupiona na pracy i nauce, że nie zwracała większej uwagi na płeć przeciwną. No, może z jednym wyjątkiem, na myśl o którym na jej policzkach często pojawiały się lekkie rumieńce. Nawet miała nadzieję, że dzisiaj gdzieś napotka ten wyjątek, ale niestety, jak dotąd go nie widziała. Może nadal czuł się zbyt kiepsko na większe towarzyskie wyjścia? Naprawdę się o niego martwiła.
Wyglądało jednak na to, że elfom wystarczyły te subtelne, nieśmiałe i najprawdopodobniej dość pokraczne buziaki, bo po tym pocałunku jedno ze stworzonek przysiadło na ramieniu Charlie. Miało ze sobą klucz, więc alchemiczka ostrożnym i delikatnym ruchem sięgnęła do niego, zamierzając wziąć kluczyk i wskazówkę. Elf nie protestował, więc w dłoni czarownicy po chwili znajdował się już i klucz, i kolejna podpowiedź. Rozwinęła malutki świstek pergaminu.
- Kolejna zagadka – odezwała się, kilkukrotnie odczytując wersy. Tym razem nawet jej, chociaż nie była mieszkanką Doliny Godryka, dość jednoznacznie skojarzyło się to z cmentarzem. Bo czym innym miałoby być miasto opuszczone przez żywych? – Jestem niemal pewna, że chodzi o cmentarz. Chyba nie pozostaje nic innego jak to sprawdzić?
Ruszyli w tamtą stronę, ku mugolskiej budowli zwanej kościołem, gdzie znajdowały się okna zdobione kolorowymi szkiełkami, a dalej rozpościerał się cmentarz pełen grobów, zapewne zarówno czarodziejów jak i mugoli, bo wioskę zamieszkiwali i jedni i drudzy. Podobnie jak jej rodzinne Tinworth, gdzie czarodzieje też dzielili przestrzeń z mugolami i potrafili żyć w pokoju. Cmentarz, jak każde miejsce tego typu, emanował specyficzną atmosferą, jakiej nie miały żadne inne zakątki. Było tu też ciszej niż na hałaśliwym placu głównym, więc Charlie miała nadzieję, że się nie pomylili i tym razem rzeczywiście dobrze wytypowali miejsce. Zagadka mówiła o ostatnim domu tego, co poległ, więc jednym z pierwszych skojarzeń był Dumbledore, poległy w starciu z Grindelwaldem przed laty i pochowany na tym właśnie cmentarzu. A w poprzednim zadaniu zostali doprowadzeni pod pomnik, który przedstawiał właśnie jego. Spojrzała jednak na Cedrica, i gdy dotarli do cmentarza zaczęła się rozglądać za jakąś wskazówką, czymkolwiek co mogło być istotne, by mogli wykonać swoje zadanie, jakiekolwiek miało ono być.
Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Rumieńce, które pojawiły się na policzkach panny Leighton były naprawdę urocze. Zawsze wydawała mi się bardzo nieśmiała i cicha. To nie typ przebojowej kobiety, otwartej w kontaktach z mężczyznami, Charlene miała w sobie dużo dziewczęcej niewinności, choć była już dorosłą kobietą. Jej dłoń ucałowałem przelotnie, po dżentelmeńsku, nie chciałem, by poczuła się niekomfortowo. Zdziwiłem się nawet, kiedy zdecydowała się mimo wszystko obdarować mnie całusem w policzek, zdobywając tym samym przychylność elfów. Uśmiechnąłem się, ale nic nie powiedziałem, aby dodatkowo alchemiczki nie zawstydzić. Tak jak sądziłem nasze wymuszone czułe gesty przyniosły oczekiwany skutek. Urocze stworzenie usiadło na ramieniu kobiety i podarowało jej klucz, przy którym znalazła kolejną wskazówkę.
– Tym właśnie usłane są poszukiwania skarbów, panno Leighton, zagadkami i łamigłówkami.
Uśmiechnąłem się pod nosem w odpowiedzi na zmartwienie dziewczyny. Nie potrafiłem (a może raczej nie chciałem?) powstrzymać wypływających z pamięci wspomnień o wszystkich zabawach, które organizował dla mnie mój ojciec. Niekiedy sprawdzał, czy słuchałem jego opowieści naprawdę uważnie, odtwarzając trudności (w uproszczonej formie), napotkane przez niego samego podczas dalekich podróży.
– Pozwól proszę – poprosiłem. Wyciągnąłem dłoń ku dziewczynie, aby i mnie oddała mi zwitek pergaminu, bym mógł odczytać wskazówkę. Tym razem nakreślone atramentem słowa nie pozostawiły we mnie żadnych wątpliwości. – Tak, niewątpliwie miasto przez żywych opuszczone to cmentarz, mamy tu jeden leżący w blasku barwnych szkiełek. Chodzi o witraże kościoła. Tu czekał na nas pomnik Albusa Dumbledore’a. Na cmentarzu znajduje się grób jego rodziny. Wielu składa tak kwiaty i dla niego. – Ostatnie słowa i wspomnienie przegranego pojedynku z Gellertem Grindelwaldem wprawiły mnie w chwilowy, ponury nastrój. Byłem pewien, jak wielu innych, że gdyby Dumbledore wtedy zwyciężył, wszystko ułożyłoby się inaczej i kraj w chwili obecnej nie trwałby w stanie czynnej wojny.
To nie był czas, by ponownie to roztrząsać i rozważać co byłoby gdyby. Podałem pannie Leighton ramię i poprowadziłem ja właściwą ścieżką przez Dolinę Godryka, oddalając się jednocześnie od głównej, bardzo głośnej ulicy. Przy kościele było zdecydowanie ciszej.
– Odnajdźmy grób Dumbledore'ów – zaproponowałem cicho, przechadzając się pomiędzy cmentarnymi alejkami, próbując wzrokiem odnaleźć odpowiednie nazwisko na cmentarnych płytach. Przy niektórych kucałem i ścierałem dłońmi śnieg. Z premedytacją unikałem wschodniej części cmentarza, gdzie znajdowały się groby mojego ojca, a obok żony i dziecka.
– Tym właśnie usłane są poszukiwania skarbów, panno Leighton, zagadkami i łamigłówkami.
Uśmiechnąłem się pod nosem w odpowiedzi na zmartwienie dziewczyny. Nie potrafiłem (a może raczej nie chciałem?) powstrzymać wypływających z pamięci wspomnień o wszystkich zabawach, które organizował dla mnie mój ojciec. Niekiedy sprawdzał, czy słuchałem jego opowieści naprawdę uważnie, odtwarzając trudności (w uproszczonej formie), napotkane przez niego samego podczas dalekich podróży.
– Pozwól proszę – poprosiłem. Wyciągnąłem dłoń ku dziewczynie, aby i mnie oddała mi zwitek pergaminu, bym mógł odczytać wskazówkę. Tym razem nakreślone atramentem słowa nie pozostawiły we mnie żadnych wątpliwości. – Tak, niewątpliwie miasto przez żywych opuszczone to cmentarz, mamy tu jeden leżący w blasku barwnych szkiełek. Chodzi o witraże kościoła. Tu czekał na nas pomnik Albusa Dumbledore’a. Na cmentarzu znajduje się grób jego rodziny. Wielu składa tak kwiaty i dla niego. – Ostatnie słowa i wspomnienie przegranego pojedynku z Gellertem Grindelwaldem wprawiły mnie w chwilowy, ponury nastrój. Byłem pewien, jak wielu innych, że gdyby Dumbledore wtedy zwyciężył, wszystko ułożyłoby się inaczej i kraj w chwili obecnej nie trwałby w stanie czynnej wojny.
To nie był czas, by ponownie to roztrząsać i rozważać co byłoby gdyby. Podałem pannie Leighton ramię i poprowadziłem ja właściwą ścieżką przez Dolinę Godryka, oddalając się jednocześnie od głównej, bardzo głośnej ulicy. Przy kościele było zdecydowanie ciszej.
– Odnajdźmy grób Dumbledore'ów – zaproponowałem cicho, przechadzając się pomiędzy cmentarnymi alejkami, próbując wzrokiem odnaleźć odpowiednie nazwisko na cmentarnych płytach. Przy niektórych kucałem i ścierałem dłońmi śnieg. Z premedytacją unikałem wschodniej części cmentarza, gdzie znajdowały się groby mojego ojca, a obok żony i dziecka.
becomes law
resistance
becomes duty
(przepraszam, ja tylko kończę, już mnie nie ma! )
Dziwnym trafem groźba podziałała. Jeśli Dumbledore przyglądał im się zza rogu, to na pewno była jego sprawka – ducha albo niewidzialnej duszy. Dotarła do właściwego nagrobka, ozdobionego kwiatami, domyślając się, że drobne główki otoczone jasnymi płatkami na wyjątkowo szczupłej łodyżce, to maciejki. Już miała pochylić nad delikatnie lśnieniem wśród zielonych liści, ale przeszkodziły jej w tym dziwnie znajome piski. Odwróciła się szybko w stronę źródła odgłosów, a gdy tylko zobaczyła śliskie, długie szczurze ogony, pisnęła w podobnym tonie i cofnęła się natychmiast, następując stopą na nierówną krawędź grobu, co poskutkowało ostatecznie bolesnym upadkiem na twarde. Przyglądała się przez długą chwilę zbieraninie szarych gryzoni, nie do końca rozumiejąc zapału integracji jej towarzyszącego. Zazwyczaj szczury uciekały przed ludźmi, te jednak zdawały się nie zwracać na Jackie uwagi. W dodatku jeden z nich szybko uciekł i zaraz zza kościoła wypadł Steffen. Zmarszczyła brwi, wykrzywiając usta w gest pełen niezrozumienia. Czy to możliwe?
Podniosła się ze śniegu, otrzepując z niego tylną część swojego ciała. Upadła na tyłek, siniak pewnie zakwitnie rano. Pomasowała biodro, czując promieniujący chwilowo ból.
– Szukałeś grobu w kościele? Ciekawe! – mruknęła do niego. – Jesteś szczurołapem, animagiem czy zwierzęcoustym? Bo te szczury były dziwnie komunikatywne… Jestem aurorem, nie musisz bać się, że naskarżę. Nie wiem zresztą komu mogłabym – na jej ustach pojawił się nieco pobłażliwy uśmiech, ale najwidoczniej usiłowała nawiązać z nim jakąś nić porozumienia. – Tak, znalazłam. – wróciła do grobu Dumbledore’a i podniosła kluczyki razem z kolejną wskazówką. Przeczytała ją szybko, ale już po pierwszych słowach domyślała się, o jakie miejsce chodziło. Zerknęła jeszcze na mapę, by się upewnić. – Przeklęty kościół, mhm – pokiwała głową Steffenowi i już miała za nim iść, ale zawahała się ostatecznie.
Zerknęła na niego, po czym wyciągnęła swoją różdżkę i szepnęła zaklęcie Orchideus, łagodnie łapiąc za chwilę bukiet kwiatów, które stworzyła swoją magią. Jasne, delikatnie różowe płatki maciejek były niemal muśnięte wiosenną aurą. Już niedługo, panie profesorze. Już niedługo wojna przeminie, a ludzie, których próbował pan chronić, odzyskają wolność. Ukucnęła i pociągnęła za jeden koniec błękitnej wstążki ze swojego koka, rozpuszczając włosy. Związała nią bukiecik i położyła całość przy odśnieżonym nagrobku. Przetarła lekko imię i nazwisko największego czarodzieja w dziejach, by zetrzeć z niego świeży śnieg. Poświęcenie. Jeśli ktokolwiek mógł pojąć jego wielkość i wartość – był nim profesor Albus Dumbledore. Wstała po tej chwili zadumy i ruszyła za Steffenem, nie oglądając się już za siebie.
| zt
Dziwnym trafem groźba podziałała. Jeśli Dumbledore przyglądał im się zza rogu, to na pewno była jego sprawka – ducha albo niewidzialnej duszy. Dotarła do właściwego nagrobka, ozdobionego kwiatami, domyślając się, że drobne główki otoczone jasnymi płatkami na wyjątkowo szczupłej łodyżce, to maciejki. Już miała pochylić nad delikatnie lśnieniem wśród zielonych liści, ale przeszkodziły jej w tym dziwnie znajome piski. Odwróciła się szybko w stronę źródła odgłosów, a gdy tylko zobaczyła śliskie, długie szczurze ogony, pisnęła w podobnym tonie i cofnęła się natychmiast, następując stopą na nierówną krawędź grobu, co poskutkowało ostatecznie bolesnym upadkiem na twarde. Przyglądała się przez długą chwilę zbieraninie szarych gryzoni, nie do końca rozumiejąc zapału integracji jej towarzyszącego. Zazwyczaj szczury uciekały przed ludźmi, te jednak zdawały się nie zwracać na Jackie uwagi. W dodatku jeden z nich szybko uciekł i zaraz zza kościoła wypadł Steffen. Zmarszczyła brwi, wykrzywiając usta w gest pełen niezrozumienia. Czy to możliwe?
Podniosła się ze śniegu, otrzepując z niego tylną część swojego ciała. Upadła na tyłek, siniak pewnie zakwitnie rano. Pomasowała biodro, czując promieniujący chwilowo ból.
– Szukałeś grobu w kościele? Ciekawe! – mruknęła do niego. – Jesteś szczurołapem, animagiem czy zwierzęcoustym? Bo te szczury były dziwnie komunikatywne… Jestem aurorem, nie musisz bać się, że naskarżę. Nie wiem zresztą komu mogłabym – na jej ustach pojawił się nieco pobłażliwy uśmiech, ale najwidoczniej usiłowała nawiązać z nim jakąś nić porozumienia. – Tak, znalazłam. – wróciła do grobu Dumbledore’a i podniosła kluczyki razem z kolejną wskazówką. Przeczytała ją szybko, ale już po pierwszych słowach domyślała się, o jakie miejsce chodziło. Zerknęła jeszcze na mapę, by się upewnić. – Przeklęty kościół, mhm – pokiwała głową Steffenowi i już miała za nim iść, ale zawahała się ostatecznie.
Zerknęła na niego, po czym wyciągnęła swoją różdżkę i szepnęła zaklęcie Orchideus, łagodnie łapiąc za chwilę bukiet kwiatów, które stworzyła swoją magią. Jasne, delikatnie różowe płatki maciejek były niemal muśnięte wiosenną aurą. Już niedługo, panie profesorze. Już niedługo wojna przeminie, a ludzie, których próbował pan chronić, odzyskają wolność. Ukucnęła i pociągnęła za jeden koniec błękitnej wstążki ze swojego koka, rozpuszczając włosy. Związała nią bukiecik i położyła całość przy odśnieżonym nagrobku. Przetarła lekko imię i nazwisko największego czarodzieja w dziejach, by zetrzeć z niego świeży śnieg. Poświęcenie. Jeśli ktokolwiek mógł pojąć jego wielkość i wartość – był nim profesor Albus Dumbledore. Wstała po tej chwili zadumy i ruszyła za Steffenem, nie oglądając się już za siebie.
| zt
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Kościół z cmentarzem
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka