Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Kościół z cmentarzem
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Kościół z cmentarzem
Kościół stojący przy głównym placu Doliny Godryka robi największe wrażenie ze wszystkich znajdujących się tam budowli. A może raczej nie tyle, co robi największe wrażenie, ale bardzo się wyróżnia. W przeciwieństwie do innych zabudowań jest cały z drewna, bardzo stary. W jego oknach stoją kolorowe witraże przedstawiające sceny biblijne. W środku zaś niewielkie ławy i wiszące nieliczne obrazy tworzą to święte miejsce bardzo przytulnym. Charakterystyczny zapach sosnowych bali unosi się w nim nieprzerwanie od setek lat i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie sytuacja ta miała się zmienić.
Z tyłu kościoła znajduje się cmentarz. Niewielki, ale bardzo stary. Znaleźć można na nim groby nie tylko wielu mugoli, którzy w Dolinie Godryka zmarli, ale także licznych czarodziejów. Wśród nich rodziny Dumbledorów, leżą na nich kwiaty od tych, którzy wdzięczni są Albusowi za walkę w ich obronie, do której stanął i w której stracił własne życie. Innym nagrobkiem mogącym budzić zainteresowanie, jeśli odgarnie się z niego liście bluszczu jest tajemnicza, stara mogiła ze znienawidzonym znakiem Grindenwalda wyrytym w kamieniu. Niemalże zamazany napis głosi zaś „Ignotus”.
Z tyłu kościoła znajduje się cmentarz. Niewielki, ale bardzo stary. Znaleźć można na nim groby nie tylko wielu mugoli, którzy w Dolinie Godryka zmarli, ale także licznych czarodziejów. Wśród nich rodziny Dumbledorów, leżą na nich kwiaty od tych, którzy wdzięczni są Albusowi za walkę w ich obronie, do której stanął i w której stracił własne życie. Innym nagrobkiem mogącym budzić zainteresowanie, jeśli odgarnie się z niego liście bluszczu jest tajemnicza, stara mogiła ze znienawidzonym znakiem Grindenwalda wyrytym w kamieniu. Niemalże zamazany napis głosi zaś „Ignotus”.
CHARLENE, CEDRIC
Treść wskazówki zaprowadziła was na cmentarz, w porównaniu do reszty terenu zabawy – wyjątkowo cichy i ciemny, z jednej strony osłonięty szpalerem drzew, z drugiej ścianą mugolskiego kościoła. Czarodziejów było tu niewielu, większość zdecydowała się mimo wszystko spędzić ostatni dzień roku wśród żywych. Przed wami rozciągały się więc rzędy przysypanych śniegiem nagrobków; posiadających co prawda wyryte napisy, zawierające informacje o imieniu, nazwisku, dacie narodzin i śmierci, w większości pogrążone jednak w półmroku na tyle gęstym, że odczytanie ich wymagało podejścia blisko, niemal do samej tablicy. Wiedzieliście, że sprawdzenie wszystkich grobów w poszukiwaniu tego należącego do Albusa Dumbledore’a mogło zabrać wam długie godziny, musieliście więc spróbować przypomnieć sobie, w której części został pochowany – lub rozejrzeć się za wspomnianymi w rymowance roślinami.
Na odpis macie 48 godzin.
Treść wskazówki zaprowadziła was na cmentarz, w porównaniu do reszty terenu zabawy – wyjątkowo cichy i ciemny, z jednej strony osłonięty szpalerem drzew, z drugiej ścianą mugolskiego kościoła. Czarodziejów było tu niewielu, większość zdecydowała się mimo wszystko spędzić ostatni dzień roku wśród żywych. Przed wami rozciągały się więc rzędy przysypanych śniegiem nagrobków; posiadających co prawda wyryte napisy, zawierające informacje o imieniu, nazwisku, dacie narodzin i śmierci, w większości pogrążone jednak w półmroku na tyle gęstym, że odczytanie ich wymagało podejścia blisko, niemal do samej tablicy. Wiedzieliście, że sprawdzenie wszystkich grobów w poszukiwaniu tego należącego do Albusa Dumbledore’a mogło zabrać wam długie godziny, musieliście więc spróbować przypomnieć sobie, w której części został pochowany – lub rozejrzeć się za wspomnianymi w rymowance roślinami.
- zadanie:
- Aby wejść w posiadanie klucza, musicie najpierw odszukać grób Albusa Dumbledore’a. Może wam w tym pomóc wiedza z dziedziny historii magii (ST przypomnienia sobie, obok których czarodziejów został pochowany, jest równe 60, a do rzutu dolicza się bonus przysługujący za odpowiadającą biegłość) lub zielarstwa (ST rozpoznania kwiatów wspomnianych we wskazówce ma ST równe 60, a do rzutu dolicza się bonus przysługujący za odpowiadającą biegłość). Jeżeli którakolwiek z postaci z drużyny jest mieszkańcem Doliny Godryka, może pominąć rzut, zakładając powodzenie. Możecie zastosować też każdą inną taktykę i użyć dowolnych zaklęć, pamiętając o zasadach mechaniki. Wynik waszych działań zostanie podsumowany przez Mistrza Gry.
W trakcie jednej kolejki każde z was może wykonać maksymalnie jedną akcję. Powodzenia!
Na odpis macie 48 godzin.
Poszukiwanie skarbu.
Dobrze, że zdecydowano się nie objąć działaniem zaklęć podnoszących głośność muzyki tego miejsca. Ciszy i spokoju cmentarza, pochowanych tu zmarłych, nie należało zakłócać. Ja także umilkłem, a jeśli otwierałem już usta, by odezwać się do panny Leighton, mówiłem bardzo cicho. Wesołość, wywołana zabawą i całusem w policzek od młodej dziewczyny, zniknęła. Poczułem, że wbrew woli moje usta przestają się uśmiechać, a mięśnie twarzy tężeją. Nic nie mogłem na to poradzić. Nie potrafiłem cieszyć się w tym miejscu.
– Jestem pewien, że to gdzieś tutaj… – mruknąłem pod nosem. Panna Charlene mogła nie dosłyszeć. Nie oglądałem się przez ramię, pilnując, czy idzie za mną. Mogła zaczekać przy bramach cmentarza, jeśli nie miała ochoty wędrować jego alejkami, posród grobów tych, którzy odeszli.
Przy płytach wyglądających na bardzo stare kucałem i ścierałem dłońmi śnieg, by odczytać nazwiska. Szukałem płyty, na której wygrawerowano imię Kendra i Ariana Dumbledore, krewnych słynnego czarodzieja, bo wiedziałem, że blisko nich pochowano niego samego. Na wielu mogiłach jawiły się kwiaty, które nie więdły i nie przemarzały pomimo niepogody, dzięki czarom, lecz nie miałem zielonego pojęcia jak wyglądały maciejki. Wiedziałem jak wyglądają czerwone róże i tulipany, bo ich bukiety przynosiłem Allyi. Uwielbiała je. Inne rośliny pozostawały dla mnie zagadką.
Cmentarz był nieduży, a ja wychowałem się w Dolinie Godryka. Mniej więcej pamiętałem gdzie można odnaleźć dany grób. Na mogile Albusa Dumbledore'a sam składałem także wiązanki, kiedy odwiedzałem to miejsce. A robiłem to częściej, niż powinien mężczyzna w moim wieku. We wschodniej części cmentarza, którą z premedytacją dziś omijałem, leżał pochowany mój ojciec, a także i żona i nasze dziecko.
– Panno Leighton?
Odezwałem się trochę głośniej, by zwrócić na siebie jej uwagę. Mogła do mnie podejść. Znalazłem grób Kendry, po kilku chwilach zaś stałem nad mogiłą samego Albusa Dumbledore'a, na którym złożono wiązanki z drobnych, fioletowych kwiatów.
– To maciejki? – zapytałem swą towarzyszkę, domyślając się, że jako kobieta ma o nich większą wiedzę ode mnie.
Dobrze, że zdecydowano się nie objąć działaniem zaklęć podnoszących głośność muzyki tego miejsca. Ciszy i spokoju cmentarza, pochowanych tu zmarłych, nie należało zakłócać. Ja także umilkłem, a jeśli otwierałem już usta, by odezwać się do panny Leighton, mówiłem bardzo cicho. Wesołość, wywołana zabawą i całusem w policzek od młodej dziewczyny, zniknęła. Poczułem, że wbrew woli moje usta przestają się uśmiechać, a mięśnie twarzy tężeją. Nic nie mogłem na to poradzić. Nie potrafiłem cieszyć się w tym miejscu.
– Jestem pewien, że to gdzieś tutaj… – mruknąłem pod nosem. Panna Charlene mogła nie dosłyszeć. Nie oglądałem się przez ramię, pilnując, czy idzie za mną. Mogła zaczekać przy bramach cmentarza, jeśli nie miała ochoty wędrować jego alejkami, posród grobów tych, którzy odeszli.
Przy płytach wyglądających na bardzo stare kucałem i ścierałem dłońmi śnieg, by odczytać nazwiska. Szukałem płyty, na której wygrawerowano imię Kendra i Ariana Dumbledore, krewnych słynnego czarodzieja, bo wiedziałem, że blisko nich pochowano niego samego. Na wielu mogiłach jawiły się kwiaty, które nie więdły i nie przemarzały pomimo niepogody, dzięki czarom, lecz nie miałem zielonego pojęcia jak wyglądały maciejki. Wiedziałem jak wyglądają czerwone róże i tulipany, bo ich bukiety przynosiłem Allyi. Uwielbiała je. Inne rośliny pozostawały dla mnie zagadką.
Cmentarz był nieduży, a ja wychowałem się w Dolinie Godryka. Mniej więcej pamiętałem gdzie można odnaleźć dany grób. Na mogile Albusa Dumbledore'a sam składałem także wiązanki, kiedy odwiedzałem to miejsce. A robiłem to częściej, niż powinien mężczyzna w moim wieku. We wschodniej części cmentarza, którą z premedytacją dziś omijałem, leżał pochowany mój ojciec, a także i żona i nasze dziecko.
– Panno Leighton?
Odezwałem się trochę głośniej, by zwrócić na siebie jej uwagę. Mogła do mnie podejść. Znalazłem grób Kendry, po kilku chwilach zaś stałem nad mogiłą samego Albusa Dumbledore'a, na którym złożono wiązanki z drobnych, fioletowych kwiatów.
– To maciejki? – zapytałem swą towarzyszkę, domyślając się, że jako kobieta ma o nich większą wiedzę ode mnie.
becomes law
resistance
becomes duty
Charlie taka już była. Została wychowana na osobę skromną i prostolinijną, pewności siebie i przebojowości zawsze jej brakowało, zwłaszcza wobec mężczyzn. Niemniej jednak, choć pocałunki były wymuszone i nie miały nic wspólnego z prawdziwym uczuciem, to wystarczyło by elfy podarowały im kluczyk i kolejną wskazówkę, z którą oboje się zapoznali. Ewidentnie chodziło w niej o cmentarz, więc to tam skierowali swoje kroki. Dolina Godryka była miejscem, które mocno kojarzyło się z Dumbledorem. I również młoda alchemiczka była pewna, że gdyby wielki czarodziej pokonał Grindelwalda i przeżył, ich świat mógłby dziś wyglądać inaczej, może lepiej. Może nie działoby się to, co działo się teraz?
Szła obok niego, przytrzymując się oferowanego jej ramienia, by nie poślizgnąć się na zdradliwych oblodzeniach ukrytych pod śniegiem. Niedługo później dotarli do bram cmentarza, a potem znaleźli się na nim. Rzeczywiście mógłby uchodzić dziś za miejsce opuszczone przez żywych, bo poza ich dwójką nie widziała w pobliżu nikogo innego. Większość czarodziejów wolała bawić się na placu głównym lub w innych bardziej atrakcyjnych miejscach. Tak więc kontrast między tym miejscem a tym, które przed chwilą opuścili, był wyraźnie zauważalny.
Nie spoczywał tu co prawda nikt z jej najbliższej rodziny, ale idąc między nagrobkami nie mogła nie pomyśleć o jasnym kamieniu ustawionym gdzieś na małym cmentarzu w Tinworth, pod którym leżała jej dziewięcioletnia siostra. Niemniej jednak rozglądała się po nagrobkach, próbując wypatrzeć nazwisko „Dumbledore”. Cedric jako mieszkaniec Doliny Godryka zdawał się wiedzieć, dokąd iść, więc szła za nim, ale też się rozglądała. Było na tyle ciemno, że należało podchodzić do płyt bardzo blisko, aby odczytać wyryte na nich napisy.
- Jeśli napisu nie przysypał śnieg, to na pewno zaraz go znajdziemy – powiedziała cicho, czując, że mówienie głośno byłoby nie na miejscu, zupełnie jakby zmarli rzeczywiście mogli usłyszeć podniesiony głos. I wiedziała, że gdyby Cedric nie dorastał w tej miejscowości, mogliby szukać nagrobka godzinami.
W końcu jednak Cedric wypowiedział jej nazwisko. Przyspieszyła, po chwili stając tuż obok niego.
- To tu? – zapytała cicho, patrząc na grób, przy którym się zatrzymali. Spojrzała jednak na kwiaty. – Tak, to maciejki – potwierdziła. Nieduże, fioletowe kwiaty były jej znajome, jej matka też je lubiła. A Charlie interesowała się zielarstwem i od kilku miesięcy poszerzała swoją wiedzę w tym zakresie, więc coraz lepiej radziła sobie z rozpoznawaniem różnych roślin. Miała więc nadzieję, że poprawnie rozpoznawała te z zagadki, ale Cedric jak każdy mieszkaniec Doliny Godryka musiał wiedzieć takie rzeczy jak to, gdzie spoczywa Dumbledore. To na pewno mogło zaoszczędzić im sporo czasu. Utkwiła więc spojrzenie w grobie, próbując odnaleźć wzrokiem kluczyk lub kolejną wskazówkę, cokolwiek co mogło się przydać.
Szła obok niego, przytrzymując się oferowanego jej ramienia, by nie poślizgnąć się na zdradliwych oblodzeniach ukrytych pod śniegiem. Niedługo później dotarli do bram cmentarza, a potem znaleźli się na nim. Rzeczywiście mógłby uchodzić dziś za miejsce opuszczone przez żywych, bo poza ich dwójką nie widziała w pobliżu nikogo innego. Większość czarodziejów wolała bawić się na placu głównym lub w innych bardziej atrakcyjnych miejscach. Tak więc kontrast między tym miejscem a tym, które przed chwilą opuścili, był wyraźnie zauważalny.
Nie spoczywał tu co prawda nikt z jej najbliższej rodziny, ale idąc między nagrobkami nie mogła nie pomyśleć o jasnym kamieniu ustawionym gdzieś na małym cmentarzu w Tinworth, pod którym leżała jej dziewięcioletnia siostra. Niemniej jednak rozglądała się po nagrobkach, próbując wypatrzeć nazwisko „Dumbledore”. Cedric jako mieszkaniec Doliny Godryka zdawał się wiedzieć, dokąd iść, więc szła za nim, ale też się rozglądała. Było na tyle ciemno, że należało podchodzić do płyt bardzo blisko, aby odczytać wyryte na nich napisy.
- Jeśli napisu nie przysypał śnieg, to na pewno zaraz go znajdziemy – powiedziała cicho, czując, że mówienie głośno byłoby nie na miejscu, zupełnie jakby zmarli rzeczywiście mogli usłyszeć podniesiony głos. I wiedziała, że gdyby Cedric nie dorastał w tej miejscowości, mogliby szukać nagrobka godzinami.
W końcu jednak Cedric wypowiedział jej nazwisko. Przyspieszyła, po chwili stając tuż obok niego.
- To tu? – zapytała cicho, patrząc na grób, przy którym się zatrzymali. Spojrzała jednak na kwiaty. – Tak, to maciejki – potwierdziła. Nieduże, fioletowe kwiaty były jej znajome, jej matka też je lubiła. A Charlie interesowała się zielarstwem i od kilku miesięcy poszerzała swoją wiedzę w tym zakresie, więc coraz lepiej radziła sobie z rozpoznawaniem różnych roślin. Miała więc nadzieję, że poprawnie rozpoznawała te z zagadki, ale Cedric jak każdy mieszkaniec Doliny Godryka musiał wiedzieć takie rzeczy jak to, gdzie spoczywa Dumbledore. To na pewno mogło zaoszczędzić im sporo czasu. Utkwiła więc spojrzenie w grobie, próbując odnaleźć wzrokiem kluczyk lub kolejną wskazówkę, cokolwiek co mogło się przydać.
Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
CHARLENE, CEDRIC
Chociaż początki waszych poszukiwań były problematyczne, to kolejne z zadań okazało się bajecznie proste: Cedric, jako wychowanek Doliny Godryka, bez trudu odnalazł właściwą, prowadzącą do grobu Albusa Dumbledore’a ścieżkę, oszczędzając sporo czasu, który inaczej musielibyście spędzić na odczytywaniu zasypanych śniegiem nagrobków. Charlene z kolei natychmiast rozpoznała w drobnych kwiatach maciejki; zauważyła również, że między listkami – nietypowo zielonymi, jak na tę porę roku – pobłyskiwały obwiązane białymi wstążeczkami klucze, maleńkie i złote; do każdego przyczepiony był też blankiecik ze znajomym wam już charakterem pisma, wskazującym na następne miejsce, które musieliście odwiedzić w trakcie poszukiwań.
Udało wam się zdobyć drugi klucz – gratulacje! Treść otrzymanej wskazówki otrzymacie drogą prywatnej wiadomości.
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Chociaż początki waszych poszukiwań były problematyczne, to kolejne z zadań okazało się bajecznie proste: Cedric, jako wychowanek Doliny Godryka, bez trudu odnalazł właściwą, prowadzącą do grobu Albusa Dumbledore’a ścieżkę, oszczędzając sporo czasu, który inaczej musielibyście spędzić na odczytywaniu zasypanych śniegiem nagrobków. Charlene z kolei natychmiast rozpoznała w drobnych kwiatach maciejki; zauważyła również, że między listkami – nietypowo zielonymi, jak na tę porę roku – pobłyskiwały obwiązane białymi wstążeczkami klucze, maleńkie i złote; do każdego przyczepiony był też blankiecik ze znajomym wam już charakterem pisma, wskazującym na następne miejsce, które musieliście odwiedzić w trakcie poszukiwań.
Udało wam się zdobyć drugi klucz – gratulacje! Treść otrzymanej wskazówki otrzymacie drogą prywatnej wiadomości.
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Poszukiwanie skarbu
No oczywiście. Przecież nie istniała żadna szczelina, na którą Bott nie znalazłby sposobu. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy między nimi rodził się nowy plan wspólnego wyjścia. – Zarobiony? – parsknęła cicho, nie mogąc sobie jakoś tego wyobrazić. – A co cię tak zajmuje, Matt? – zapytała, rozmyślając po cichu, czy to faktycznie rozkwit Bottowej kariery czy jednak bardziej nowa dziewczyna. – Z weekendami może być krucho, ale coś wymyślę. Może Keata wcisnę za bar – stwierdziła rozbawiona, choć dało się też wyczuć nutkę wyraźniej ironii. Brat chyba nie do końca byłby zadowolony. Choć znał się na rzeczy, to jednak miał mnóstwo światów poza Parszywym.
– Zgoda, nie umrzesz z głodu – oznajmiła, kiwając lekko głową, a później jeszcze odgarnęła kilka pofalowanych kosmyków, które przywiał nagły wiatr między jej oczy. – Jak szczur, powiadasz? Nie wątpię – zamruczała w tym jakże teatralnym uznaniu. Jasne, przecież tam mieszkał. Na pewno miał jakieś swoje sposoby i planowała dowiedzieć się o tym odrobinę więcej, choć może bez niepotrzebnego wysiłku. Widoki brzmiały kusząco. Nokturn to dzielnica, do której nie zaglądało zbyt wielu jej klientów, większość oblewał zimny pot na myśl o tych niepewnych uliczkach. Ucieszyła ją perspektywa ucieczki z portowych zaułków. – Świetnie, liczę, że będą niezapomniane – dodała na koniec wyraźnie usatysfakcjonowana taką opcją.
Na szyi kudłonia poruszył się klucz. Nigdzie nie widziała Botta, ale to teraz nieistotne. Wpatrywała się w błyszczący przedmiot mocno – zupełnie tak jakby siłą woli, a nie magią próbowała go do siebie przyciągnąć. Zaklęcie jednak działało prosto, a przeszkoda w postaci łańcuszka owiniętego wokół futrzaka niestety zablokowała całą jej koncepcję. Jasna cholera! Zaciskała mocno pięści, dusząc się swoją złością. Nie mogła być głośna, bo znów im zwierzak zwieje i tak się będą sto lat bujać z tym zadaniem. Wtedy też zauważyła czuprynę Matta. Zwierzę nie przestawało się w nią wpatrywać i tak nagle ręce mężczyzny znalazły się przy nim. Szybko zdjął klucz, a nim Philippa zdążyła jakkolwiek zareagować, kudłoń pomknął przestraszony w las. – Udało ci się! – zawołała, podbiegając do niego. W kieszeni różowego futerka niuchacz kwiknął zdziwiony tym nagłym zrywem energii. – Dokąd teraz? – zapytała, zerkając na kolejną wskazówkę. – Chyba wiem – mruknęła i bez chwili na oddech już go ciągnęła do kolejnego miejsca. To miała być już ostatnia lokacja. Zawiedziona własnymi niepowodzeniami czuła rosnącą irytację i chociaż tym razem chciała jakoś skutecznie wspomóc swojego… partnera.
Tak dotarli na cmentarz. – Ponure miejsce – stwierdziła krótko, owijając się szczelnie futerkiem. Zrobiło jej się nagle zimniej.
No oczywiście. Przecież nie istniała żadna szczelina, na którą Bott nie znalazłby sposobu. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy między nimi rodził się nowy plan wspólnego wyjścia. – Zarobiony? – parsknęła cicho, nie mogąc sobie jakoś tego wyobrazić. – A co cię tak zajmuje, Matt? – zapytała, rozmyślając po cichu, czy to faktycznie rozkwit Bottowej kariery czy jednak bardziej nowa dziewczyna. – Z weekendami może być krucho, ale coś wymyślę. Może Keata wcisnę za bar – stwierdziła rozbawiona, choć dało się też wyczuć nutkę wyraźniej ironii. Brat chyba nie do końca byłby zadowolony. Choć znał się na rzeczy, to jednak miał mnóstwo światów poza Parszywym.
– Zgoda, nie umrzesz z głodu – oznajmiła, kiwając lekko głową, a później jeszcze odgarnęła kilka pofalowanych kosmyków, które przywiał nagły wiatr między jej oczy. – Jak szczur, powiadasz? Nie wątpię – zamruczała w tym jakże teatralnym uznaniu. Jasne, przecież tam mieszkał. Na pewno miał jakieś swoje sposoby i planowała dowiedzieć się o tym odrobinę więcej, choć może bez niepotrzebnego wysiłku. Widoki brzmiały kusząco. Nokturn to dzielnica, do której nie zaglądało zbyt wielu jej klientów, większość oblewał zimny pot na myśl o tych niepewnych uliczkach. Ucieszyła ją perspektywa ucieczki z portowych zaułków. – Świetnie, liczę, że będą niezapomniane – dodała na koniec wyraźnie usatysfakcjonowana taką opcją.
Na szyi kudłonia poruszył się klucz. Nigdzie nie widziała Botta, ale to teraz nieistotne. Wpatrywała się w błyszczący przedmiot mocno – zupełnie tak jakby siłą woli, a nie magią próbowała go do siebie przyciągnąć. Zaklęcie jednak działało prosto, a przeszkoda w postaci łańcuszka owiniętego wokół futrzaka niestety zablokowała całą jej koncepcję. Jasna cholera! Zaciskała mocno pięści, dusząc się swoją złością. Nie mogła być głośna, bo znów im zwierzak zwieje i tak się będą sto lat bujać z tym zadaniem. Wtedy też zauważyła czuprynę Matta. Zwierzę nie przestawało się w nią wpatrywać i tak nagle ręce mężczyzny znalazły się przy nim. Szybko zdjął klucz, a nim Philippa zdążyła jakkolwiek zareagować, kudłoń pomknął przestraszony w las. – Udało ci się! – zawołała, podbiegając do niego. W kieszeni różowego futerka niuchacz kwiknął zdziwiony tym nagłym zrywem energii. – Dokąd teraz? – zapytała, zerkając na kolejną wskazówkę. – Chyba wiem – mruknęła i bez chwili na oddech już go ciągnęła do kolejnego miejsca. To miała być już ostatnia lokacja. Zawiedziona własnymi niepowodzeniami czuła rosnącą irytację i chociaż tym razem chciała jakoś skutecznie wspomóc swojego… partnera.
Tak dotarli na cmentarz. – Ponure miejsce – stwierdziła krótko, owijając się szczelnie futerkiem. Zrobiło jej się nagle zimniej.
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
Poszukiwanie skarbu
- Bycie przykładnym obywatelem jest cholernie czasochłonne, Moss - żachnąłem się rozkładając bezradnie ramiona. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że w moich ustach brzmiało to co najmniej abstrakcyjnie, a może bardziej jak kolejna rzucona na wiatr żartobliwość. Daleko mi było w rzeczywistości do robieniakariery. Byłem w końcu jednym z wielu szarych pracowników od wszystkiego, zarabiałem trochę więcej niż do tej pory lecz kosztem niemal codziennej, wielogodzinnej pracy. Brakowało mi trochę tego okazyjnego ciułania, tego plątania się po knajpach dniami, zahaczenia się o jakąś szybką intensywną robotę, nie zawsze legalną za to pozwalającej w tydzień wypracować pieniądze na cały miesiąc. Odnosiłem jednak wrażenie, że Moss nie do tego piła. Miała ochotę chyba (słusznie zresztą) doszukiwać się drugiego dna mojego braku czasu. W końcu nie kryłem się z tym, że przyszedłem tu w towarzystwie kobiety, a nie chcącego się nawalić grona kumpli. Pozwoliłem sobie jednak jedynie tajemniczo się uśmiechnąć udając, że nie wiem o mogłoby innego jej chodzić.
Kudłoniowa akcja przebiegła tym razem tak jak miała - staliśmy się właścicielami drugiego klucza! Zagadka, która nam tym razem wpadła wydała mi się trudna. W głowie miałem pustkę dlatego, kiedy Moss zarządziła wymarsz to potulnie podążyłem za nią.
- Tak, jak przystało na miejscówkę pełna sztywniaków - rzuciłem niesmacznym żartem trochę walczyć z ponurą aurą, która to tak na złość starała się zacisnąć się wokół mnie siłą. To będzie już chyba z pół roku kiedy to grzebałem w piachu jedną z bliskich mi przyjaciółek. Już teraz nie czułem takiego żalu ale jednak trochę ciężej się na sercu robiło kiedy zdawałem sobie sprawę, że w tym roku to nie zbiję z nią kieliszka noworocznego szampana. Sapnąłem więc pod nosem starając się rozglądać po okolicy. Spojrzenie przyciągały mieniące się kolorami lampiony za szkłem których wiły się niepokorne ogniki.
- Bycie przykładnym obywatelem jest cholernie czasochłonne, Moss - żachnąłem się rozkładając bezradnie ramiona. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że w moich ustach brzmiało to co najmniej abstrakcyjnie, a może bardziej jak kolejna rzucona na wiatr żartobliwość. Daleko mi było w rzeczywistości do robieniakariery. Byłem w końcu jednym z wielu szarych pracowników od wszystkiego, zarabiałem trochę więcej niż do tej pory lecz kosztem niemal codziennej, wielogodzinnej pracy. Brakowało mi trochę tego okazyjnego ciułania, tego plątania się po knajpach dniami, zahaczenia się o jakąś szybką intensywną robotę, nie zawsze legalną za to pozwalającej w tydzień wypracować pieniądze na cały miesiąc. Odnosiłem jednak wrażenie, że Moss nie do tego piła. Miała ochotę chyba (słusznie zresztą) doszukiwać się drugiego dna mojego braku czasu. W końcu nie kryłem się z tym, że przyszedłem tu w towarzystwie kobiety, a nie chcącego się nawalić grona kumpli. Pozwoliłem sobie jednak jedynie tajemniczo się uśmiechnąć udając, że nie wiem o mogłoby innego jej chodzić.
Kudłoniowa akcja przebiegła tym razem tak jak miała - staliśmy się właścicielami drugiego klucza! Zagadka, która nam tym razem wpadła wydała mi się trudna. W głowie miałem pustkę dlatego, kiedy Moss zarządziła wymarsz to potulnie podążyłem za nią.
- Tak, jak przystało na miejscówkę pełna sztywniaków - rzuciłem niesmacznym żartem trochę walczyć z ponurą aurą, która to tak na złość starała się zacisnąć się wokół mnie siłą. To będzie już chyba z pół roku kiedy to grzebałem w piachu jedną z bliskich mi przyjaciółek. Już teraz nie czułem takiego żalu ale jednak trochę ciężej się na sercu robiło kiedy zdawałem sobie sprawę, że w tym roku to nie zbiję z nią kieliszka noworocznego szampana. Sapnąłem więc pod nosem starając się rozglądać po okolicy. Spojrzenie przyciągały mieniące się kolorami lampiony za szkłem których wiły się niepokorne ogniki.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
MATTHEW, PHILIPPA
Treść wskazówki zaprowadziła was na cmentarz, w porównaniu do reszty terenu zabawy – wyjątkowo cichy i ciemny, z jednej strony osłonięty szpalerem drzew, z drugiej ścianą mugolskiego kościoła. Czarodziejów było tu niewielu, większość zdecydowała się mimo wszystko spędzić ostatni dzień roku wśród żywych. Przed wami rozciągały się więc rzędy przysypanych śniegiem nagrobków; posiadających co prawda wyryte napisy, zawierające informacje o imieniu, nazwisku, dacie narodzin i śmierci, w większości pogrążone jednak w półmroku na tyle gęstym, że odczytanie ich wymagało podejścia blisko, niemal do samej tablicy. Wiedzieliście, że sprawdzenie wszystkich grobów w poszukiwaniu tego należącego do Albusa Dumbledore’a mogło zabrać wam długie godziny, musieliście więc spróbować przypomnieć sobie, w której części został pochowany – lub rozejrzeć się za wspomnianymi w rymowance roślinami.
Nim zdążyliście to zrobić, występujący na scenie Rick Charlie i Jego Zmiatacze skończyli wykonywać coraz popularniejsze już Wypędzić ghula i otaczająca was muzyka umilkła, a po Dolinie Godryka potoczyły się słowa wokalisty. – Ta piosenka została zadedykowana przez anonimowego czarodzieja, dla wszystkich, którym nie jest obce zmaganie się ze szkodnikami; oby w Nowym Roku było ich coraz mniej – powiedział, odczytując słowa z niewielkiego skrawka pergaminu. – Mamy też do przekazania prośbę od organizatorów trwającego właśnie poszukiwania skarbu, żeby wszyscy uczestnicy, oraz ci, którzy chcieliby obejrzeć rozstrzygnięcie, wyruszyli w tej chwili w kierunku namiotu przy kolejowym trakcie – wygląda na to, że niektórzy wykonali już swoje zadanie! – Zaraz po tych słowach wszystkie klucze, za wyjątkiem tych, które mieliście już ze sobą, rozpłynęły się w powietrzu. – Życzymy poszukiwaczom powodzenia, a w międzyczasie mamy kolejną dedykację. – Odchrząknął. – Rudowłosa Liljo! Zgłodniałem i zmarzłem na tyle, że bez ciebie żaden piernikowy tłuczek czy grzane wino nie da rady postawić mnie na nogi. Twoja, stęskniona, wyczekująca przy bufecie Najlepsza Kanapka z Serem – przeczytał; zaraz potem rozległy się pierwsze nuty zadedykowanego utworu, Uciekasz mi jak znicz.
Wszystkich – bez względu na to, ile udało wam się zdobyć kluczy – zapraszam do powrotu na trakt kolejowy, gdzie odbędzie się ostatnia część zabawy. Czas na odpis wynosi – standardowo – 48 godzin.
Treść wskazówki zaprowadziła was na cmentarz, w porównaniu do reszty terenu zabawy – wyjątkowo cichy i ciemny, z jednej strony osłonięty szpalerem drzew, z drugiej ścianą mugolskiego kościoła. Czarodziejów było tu niewielu, większość zdecydowała się mimo wszystko spędzić ostatni dzień roku wśród żywych. Przed wami rozciągały się więc rzędy przysypanych śniegiem nagrobków; posiadających co prawda wyryte napisy, zawierające informacje o imieniu, nazwisku, dacie narodzin i śmierci, w większości pogrążone jednak w półmroku na tyle gęstym, że odczytanie ich wymagało podejścia blisko, niemal do samej tablicy. Wiedzieliście, że sprawdzenie wszystkich grobów w poszukiwaniu tego należącego do Albusa Dumbledore’a mogło zabrać wam długie godziny, musieliście więc spróbować przypomnieć sobie, w której części został pochowany – lub rozejrzeć się za wspomnianymi w rymowance roślinami.
Nim zdążyliście to zrobić, występujący na scenie Rick Charlie i Jego Zmiatacze skończyli wykonywać coraz popularniejsze już Wypędzić ghula i otaczająca was muzyka umilkła, a po Dolinie Godryka potoczyły się słowa wokalisty. – Ta piosenka została zadedykowana przez anonimowego czarodzieja, dla wszystkich, którym nie jest obce zmaganie się ze szkodnikami; oby w Nowym Roku było ich coraz mniej – powiedział, odczytując słowa z niewielkiego skrawka pergaminu. – Mamy też do przekazania prośbę od organizatorów trwającego właśnie poszukiwania skarbu, żeby wszyscy uczestnicy, oraz ci, którzy chcieliby obejrzeć rozstrzygnięcie, wyruszyli w tej chwili w kierunku namiotu przy kolejowym trakcie – wygląda na to, że niektórzy wykonali już swoje zadanie! – Zaraz po tych słowach wszystkie klucze, za wyjątkiem tych, które mieliście już ze sobą, rozpłynęły się w powietrzu. – Życzymy poszukiwaczom powodzenia, a w międzyczasie mamy kolejną dedykację. – Odchrząknął. – Rudowłosa Liljo! Zgłodniałem i zmarzłem na tyle, że bez ciebie żaden piernikowy tłuczek czy grzane wino nie da rady postawić mnie na nogi. Twoja, stęskniona, wyczekująca przy bufecie Najlepsza Kanapka z Serem – przeczytał; zaraz potem rozległy się pierwsze nuty zadedykowanego utworu, Uciekasz mi jak znicz.
Wszystkich – bez względu na to, ile udało wam się zdobyć kluczy – zapraszam do powrotu na trakt kolejowy, gdzie odbędzie się ostatnia część zabawy. Czas na odpis wynosi – standardowo – 48 godzin.
stąd
No pięknie! Jamie gdzieś poszła, Keat gdzieś został, a Steffen został całkowicie sam, bez wsparcia przyjaciół ani czarodziejskich służb. A kto wie, kim jest śledzony i czy to ktoś niebezpieczny?
Wypatrzywszy czarodzieja w tłumie, Cattermole dzielnie truchtał za nim, trzymając się w bezpiecznej odległości. Pod bramą cmentarza zrozumiał jednak, że nie ma gdzie się ukryć i że każdy dostrzeże samotnego człowieka wśród nagrobków.
Na szczęście, nie był tylko człowiekiem. Nie zastanawiając się ani chwili, zwolnił kroku, skręcił w lewo i przywarł do cmentarnego muru. Rozejrzał się, upewniając się, że nikt go nie widzi i przemienił się w szczura.
Te gryzonie biegają zadziwiająco szybko, szczególnie jeśli mogą to robić w ciemności i przy bezpiecznych w swoim mniemaniu powierzchniach typu mury. Steffen-szczur natychmiast pognał za mężczyzną, usiłując go wyprzedzić i dostrzec jego twarz.
W sumie, nadal było mu samemu trochę nieswojo, a pamiętał, że miał tutaj nowych kolegów.
-Pi pi pi! - To ja, przyjaciele!
Popiskiwanie myszy nocą na cmentarzu nie powinno nikogo dziwić.
-Piii pii? - Jesteście tu jeszcze, czy objadacie się w Dolinie Godryka?
-Piii piiii pipipipi! - Ścigam mężczyznę, który chciał zjeść caaałe jedzenie! Ale nie wiem czy to on! Czy wygląda na kogoś niedobrego? - pytał dalej, ufając że zwierzęca intuicja się nie myli. W końcu psy lubiły tylko dobrych ludzi, dlaczego ze szczurami miało by być inaczej?
Piszczał tak sobie i nasłuchiwał, biegnąc coraz szybciej i kryjąc się w cieniu nagrobków.
pasywnie (szczurza) retoryka I
rzut na zwinność (dogonienie i wyprzedzenie faceta), +36 w szczurzej postaci
No pięknie! Jamie gdzieś poszła, Keat gdzieś został, a Steffen został całkowicie sam, bez wsparcia przyjaciół ani czarodziejskich służb. A kto wie, kim jest śledzony i czy to ktoś niebezpieczny?
Wypatrzywszy czarodzieja w tłumie, Cattermole dzielnie truchtał za nim, trzymając się w bezpiecznej odległości. Pod bramą cmentarza zrozumiał jednak, że nie ma gdzie się ukryć i że każdy dostrzeże samotnego człowieka wśród nagrobków.
Na szczęście, nie był tylko człowiekiem. Nie zastanawiając się ani chwili, zwolnił kroku, skręcił w lewo i przywarł do cmentarnego muru. Rozejrzał się, upewniając się, że nikt go nie widzi i przemienił się w szczura.
Te gryzonie biegają zadziwiająco szybko, szczególnie jeśli mogą to robić w ciemności i przy bezpiecznych w swoim mniemaniu powierzchniach typu mury. Steffen-szczur natychmiast pognał za mężczyzną, usiłując go wyprzedzić i dostrzec jego twarz.
W sumie, nadal było mu samemu trochę nieswojo, a pamiętał, że miał tutaj nowych kolegów.
-Pi pi pi! - To ja, przyjaciele!
Popiskiwanie myszy nocą na cmentarzu nie powinno nikogo dziwić.
-Piii pii? - Jesteście tu jeszcze, czy objadacie się w Dolinie Godryka?
-Piii piiii pipipipi! - Ścigam mężczyznę, który chciał zjeść caaałe jedzenie! Ale nie wiem czy to on! Czy wygląda na kogoś niedobrego? - pytał dalej, ufając że zwierzęca intuicja się nie myli. W końcu psy lubiły tylko dobrych ludzi, dlaczego ze szczurami miało by być inaczej?
Piszczał tak sobie i nasłuchiwał, biegnąc coraz szybciej i kryjąc się w cieniu nagrobków.
pasywnie (szczurza) retoryka I
rzut na zwinność (dogonienie i wyprzedzenie faceta), +36 w szczurzej postaci
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 12
'k100' : 12
- Kolejny? - zapytał na tyle spokojnie, na ile potrafił; kolejny świstoklik, który zniknął; kolejny mężczyzna, który zachowywał się podejrzanie, czy...? Obrzucił rudowłosego uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, o co mężczyźnie dokładnie chodziło, choć nie miał pewności, na ile tamten był skłonny do zwierzeń.
Jak niuchacz Philie widząc jedynie błysk świecidełka, sięgnął po nie rękę, bezmyślnie zaciskając niechronione żadnym materiałem palce na przedmiocie niewiadomego pochodzenia, mogącym równie dobrze być obłożonym paskudną klątwą. Klucz z hipogryfem? Dość osobliwe pióro. Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem logo pubu Pod Hipogryfem nie wygląda niemal identycznie.
Gdy rudowłosy wysyłał patronusa, wsunął klucz do kieszeni spodni, wiedziony jedynie intuicją.
Odprowadził wzrokiem Jamie, wraz z policjantem kierującą się w stronę domu Dumbledore'a; w międzyczasie sam zaczął łowić spojrzeniem sylwetkę Steffa, nieco zaniepokojony, że może się on znaleźć w towarzystwie poszukiwanego mężczyzny zupełnie sam.
Procenty buzujące w krwi popchnęły go do kolejnej niekoniecznie przemyślanej decyzji.
- Proszę tu poczekać na wsparcie, w międzyczasie dołączę do mojego przyjaciela, który chyba jest już w drodze do kościoła... nie ma sensu, żebym tu z panem czekał - nim funkcjonariusz miał szansę przeanalizować wypowiedź Keata, ten niknął już w tłumie, zaciskając dłoń na fakturze różdżki.
Iglica drewnianego kościoła przekłuwała niebo, wskazując, w którą stronę ma podążać, by dotrzeć na cmentarz. Przechodząc przez bramę, wbił wzrok w ciemność, starając wypatrzeć dwie męskie sylwetki.
| spostrzegawczość, I
Jak niuchacz Philie widząc jedynie błysk świecidełka, sięgnął po nie rękę, bezmyślnie zaciskając niechronione żadnym materiałem palce na przedmiocie niewiadomego pochodzenia, mogącym równie dobrze być obłożonym paskudną klątwą. Klucz z hipogryfem? Dość osobliwe pióro. Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem logo pubu Pod Hipogryfem nie wygląda niemal identycznie.
Gdy rudowłosy wysyłał patronusa, wsunął klucz do kieszeni spodni, wiedziony jedynie intuicją.
Odprowadził wzrokiem Jamie, wraz z policjantem kierującą się w stronę domu Dumbledore'a; w międzyczasie sam zaczął łowić spojrzeniem sylwetkę Steffa, nieco zaniepokojony, że może się on znaleźć w towarzystwie poszukiwanego mężczyzny zupełnie sam.
Procenty buzujące w krwi popchnęły go do kolejnej niekoniecznie przemyślanej decyzji.
- Proszę tu poczekać na wsparcie, w międzyczasie dołączę do mojego przyjaciela, który chyba jest już w drodze do kościoła... nie ma sensu, żebym tu z panem czekał - nim funkcjonariusz miał szansę przeanalizować wypowiedź Keata, ten niknął już w tłumie, zaciskając dłoń na fakturze różdżki.
Iglica drewnianego kościoła przekłuwała niebo, wskazując, w którą stronę ma podążać, by dotrzeć na cmentarz. Przechodząc przez bramę, wbił wzrok w ciemność, starając wypatrzeć dwie męskie sylwetki.
| spostrzegawczość, I
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
Steffen dotarł do bram cmentarza jako pierwszy, a dzięki dobremu refleksowi, zdołał skryć się w cieniu, nim nieznajomy mężczyzna zdążyłby się zorientować, że jest śledzony. Przemiana w szczura nie sprawiła mu trudności: w jednej chwili całe jego ciało się skurczyło, włosy na głowie zdawały się wpełznąć do czaszki, a zamiast tego nagą skórę porosła gęsta sierść; Steffen opadł na alejkę, od razu ruszając w pogoń za czarodziejem i popiskując; początkowo odpowiedziała mu wyłącznie cisza, ale po chwili do jego uszu dotarły piski, dobiegające z różnych stron i nakładające się na siebie wzajemnie, które – dzięki szczurzej postaci – był w stanie zrozumieć. – Tam za dużo czarodziejów, za dużo świateł – pisnął żałośnie jeden ze szczurów, prawdopodobnie odpowiadając na pytanie o obżarstwo. – Dlaczego go ścigasz? Ma jedzenie przy sobie? – odezwał się inny. – Wygląda jak oni wszyscy – usłyszał jeszcze Steffen.
W międzyczasie mężczyzna zatrzymał się, przystając przy jednym z grobów; Cattermole nie miał problemu, żeby go dogonić.
Policjant spojrzał na Keata, ale w odpowiedzi na jego pytanie, jedynie pokręcił głową; być może nie był uprawniony do dzielenia się informacjami z czarodziejami niebędącymi członkami magicznej policji, może nie chciał wzbudzać niepotrzebnej paniki; rozejrzał się dookoła, widocznie czekając na wsparcie, i po chwili rzeczywiście spomiędzy tłumu wyłoniło się kilka sylwetek, które dołączyły do rudowłosego brodacza; mężczyzna przywołał ich gestem dłoni i zaczął im szybko zarysowywać sytuację.
Keat w międzyczasie zabrał z torby klucz; przyjrzawszy mu się bliżej, był w stanie rozpoznać, że wygrawerowany w metalu symbol był w istocie identyczny jak ten zdobiący szyld pubu Rozbrykany Hipogryf.
Policjant nie odpowiedział już na słowa Keatona, nie próbował go też zatrzymać; Burroughs, przecisnąwszy się przez tłum, dotarł na cmentarz i przeszedł przez bramę, kiedy się jednak rozejrzał, nie dostrzegł nigdzie Steffena; zauważył za to męską postać w czarnym płaszczu, znikającą w bocznych alejkach.
Mężczyzna, za którym podążali Keat i Steffen, wyciągnął przed siebie różdżkę, po czym machnął ją kilkakrotnie w powietrzu; na kamieniu nagrobka, nad którym stał, pojawiły się świecące w ciemności litery, obaj sojusznicy Zakonu Feniksa znajdowali się jednak za daleko, by odczytać napis. To, co nie mogło im umknąć, to fakt, że gdy litery wygasły, grób się otworzył, a kamienna płyta przesunęła się na bok, ukazując prowadzące w dół schody, na które nieznajomy czarodziej wkroczył bez zawahania; kolejne machnięcie różdżki sprawiło, że na jej końcu pojawiło się migotliwe światło, rzucające drżące cienie na kamienne ściany podziemnego przejścia.
Żaden z was nie rozpoznał w ciemności twarzy czarodzieja.
W międzyczasie mężczyzna zatrzymał się, przystając przy jednym z grobów; Cattermole nie miał problemu, żeby go dogonić.
Policjant spojrzał na Keata, ale w odpowiedzi na jego pytanie, jedynie pokręcił głową; być może nie był uprawniony do dzielenia się informacjami z czarodziejami niebędącymi członkami magicznej policji, może nie chciał wzbudzać niepotrzebnej paniki; rozejrzał się dookoła, widocznie czekając na wsparcie, i po chwili rzeczywiście spomiędzy tłumu wyłoniło się kilka sylwetek, które dołączyły do rudowłosego brodacza; mężczyzna przywołał ich gestem dłoni i zaczął im szybko zarysowywać sytuację.
Keat w międzyczasie zabrał z torby klucz; przyjrzawszy mu się bliżej, był w stanie rozpoznać, że wygrawerowany w metalu symbol był w istocie identyczny jak ten zdobiący szyld pubu Rozbrykany Hipogryf.
Policjant nie odpowiedział już na słowa Keatona, nie próbował go też zatrzymać; Burroughs, przecisnąwszy się przez tłum, dotarł na cmentarz i przeszedł przez bramę, kiedy się jednak rozejrzał, nie dostrzegł nigdzie Steffena; zauważył za to męską postać w czarnym płaszczu, znikającą w bocznych alejkach.
Mężczyzna, za którym podążali Keat i Steffen, wyciągnął przed siebie różdżkę, po czym machnął ją kilkakrotnie w powietrzu; na kamieniu nagrobka, nad którym stał, pojawiły się świecące w ciemności litery, obaj sojusznicy Zakonu Feniksa znajdowali się jednak za daleko, by odczytać napis. To, co nie mogło im umknąć, to fakt, że gdy litery wygasły, grób się otworzył, a kamienna płyta przesunęła się na bok, ukazując prowadzące w dół schody, na które nieznajomy czarodziej wkroczył bez zawahania; kolejne machnięcie różdżki sprawiło, że na jej końcu pojawiło się migotliwe światło, rzucające drżące cienie na kamienne ściany podziemnego przejścia.
Żaden z was nie rozpoznał w ciemności twarzy czarodzieja.
-Pii, piii pipipipi! - popiskiwał Steffen, odpowiadając na pytania swoich małych przyjaciół.
-Spokojnie, mówiłem wam, że tam jest bezpiecznie! Czarodzieje są zajęci, w ciemności nawet was nie zauważą. - przejęło go współczucie dla głodnych szczurków, ale potem przypomniał sobie, że ma pilniejsze sprawy do załatwienia.
-On... - szczury nie pojęłyby co to kradzież świstoklika, więc szybko wymyślił inną analogię. -Zjadł MOJE jedzenie. Ścigam go żeby mu pokazać, że tak nie wolno i znaleźć...jego jedzenie! Jeśli mi pomożecie go śledzić, to wrócę do Doliny po więcej jedzenia i przyniosę je tutaj, dla was, no i zjemy wszystko, co on ma! - obiecał. Nabiegał się już dzisiaj tyle, że jeszcze jedna rundka na Plac Główny i cmentarz nie będzie problemem.
Dobiegł do grobu, wytężając w ciemnościach oczka aby dostrzec twarz czarodzieja i rozpoznać litery na nagrobku. Jako szczur widział w ciemnościach nieco lepiej niż człowiek - kolejny plus przebywania we właśnie takiej postaci.
Zamarł, widząc jak grób rozsuwa się przed nieznajomym. To zdecydowanie podejrzane!
-Piii piiii pippi?!?! - wiecie co tam jest, przyjaciele? Czy ktoś już tam dzisiaj wchodził? - zapytał natychmiast szczurów, które kręciły się przecież na cmentarzu całą noc. Musiał biec za czarodziejem, choć zdecydowanie raźniej byłoby mu w szczurzym albo ludzkim towarzystwie - czy małe gryzonie zdecydują się mu pomóc?
Obejrzawszy się jeszcze na resztę cmentarza, dostrzegł nagle znajomą sylwetkę. Szczurze oczka wbiły się w Keatona z przenikliwą intensywnością, a Steffen pisnął rozpaczliwie:
-PIPIPIPII! - to ja, stary, ale nie mogę ci tego pokazać, bo nie mamy czas do stracenia!
A potem skoczył w ciemność - rozświetloną już magią nieznajomego czarodzieja. Pobiegł w stronę światła, rozglądając się bacznie i usiłując dogonić faceta, aby wreszcie dostrzec jego rysy twarzy.
spostrzegawczość II
-Spokojnie, mówiłem wam, że tam jest bezpiecznie! Czarodzieje są zajęci, w ciemności nawet was nie zauważą. - przejęło go współczucie dla głodnych szczurków, ale potem przypomniał sobie, że ma pilniejsze sprawy do załatwienia.
-On... - szczury nie pojęłyby co to kradzież świstoklika, więc szybko wymyślił inną analogię. -Zjadł MOJE jedzenie. Ścigam go żeby mu pokazać, że tak nie wolno i znaleźć...jego jedzenie! Jeśli mi pomożecie go śledzić, to wrócę do Doliny po więcej jedzenia i przyniosę je tutaj, dla was, no i zjemy wszystko, co on ma! - obiecał. Nabiegał się już dzisiaj tyle, że jeszcze jedna rundka na Plac Główny i cmentarz nie będzie problemem.
Dobiegł do grobu, wytężając w ciemnościach oczka aby dostrzec twarz czarodzieja i rozpoznać litery na nagrobku. Jako szczur widział w ciemnościach nieco lepiej niż człowiek - kolejny plus przebywania we właśnie takiej postaci.
Zamarł, widząc jak grób rozsuwa się przed nieznajomym. To zdecydowanie podejrzane!
-Piii piiii pippi?!?! - wiecie co tam jest, przyjaciele? Czy ktoś już tam dzisiaj wchodził? - zapytał natychmiast szczurów, które kręciły się przecież na cmentarzu całą noc. Musiał biec za czarodziejem, choć zdecydowanie raźniej byłoby mu w szczurzym albo ludzkim towarzystwie - czy małe gryzonie zdecydują się mu pomóc?
Obejrzawszy się jeszcze na resztę cmentarza, dostrzegł nagle znajomą sylwetkę. Szczurze oczka wbiły się w Keatona z przenikliwą intensywnością, a Steffen pisnął rozpaczliwie:
-PIPIPIPII! - to ja, stary, ale nie mogę ci tego pokazać, bo nie mamy czas do stracenia!
A potem skoczył w ciemność - rozświetloną już magią nieznajomego czarodzieja. Pobiegł w stronę światła, rozglądając się bacznie i usiłując dogonić faceta, aby wreszcie dostrzec jego rysy twarzy.
spostrzegawczość II
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Klucz wsunął do wewnętrznej kieszeni zwęglonej nieco kurtki (nie ma tego złego, będzie mógł opowiadać, jak to w ferworze szaleńczej walki ze smokiem zaczęła mu się fajczyć, kiedy miał ją jeszcze na sobie), postanawiając, że przejdzie się do pubu nieco później, żeby to sprawdzić.
Tymczasem przekraczając upiornie zadzierającą się ku niebu cmentarną bramę wyłowił tylko jeden cień - noszący ciemny, czarny płaszcz, nie był to więc Steffen… może Cattermole wcale nie ruszył za drugim osobnikiem, którego wskazała Jamie? Teraz nie miało to jednak większego znaczenia, liczyło się tylko to, co rozgrywało się przed oczami Burroughsa - a był to, trzeba przyznać, dość osobliwy widok.
Nie miał szans, by z tej odległości odczytać płonący przez chwilę w ciemnościach napis, który uformował się na kamiennej płycie, lecz gdy nagrobek przesunął się, odsłaniając przejście… miał ochotę uszczypnąć się w przedramię, aby upewnić się, czy tylko mu się to nie przywidziało. Co, do kurew Merlina, się tu działo?
Nie miał najmniejszej ochoty wchodzić tam w pojedynkę, być może przejście prowadziło do miejsca, gdzie znajdowali się sojusznicy tego mężczyzny, kimkolwiek by nie był; Keat też czułby się pewniej, gdyby wiedział, że może liczyć na kogoś więcej niż funkcjonariuszy magicznej policji, którzy najpewniej wkrótce tu dotrą…
Zdjął z głowy niebieską przepaskę, przewiązując ją wokół gałęzi tuż nad nagrobkiem, by już z daleka można było zobaczyć ten element, niepasujący do całej reszty. Ułamał drugą gałąź i na warstwie śniegu naskrobał pospiesznie UKRYTE PRZEJŚCIE, dorysowując strzałkę skierowaną w stronę nagrobka. Kto wie, czy płyta za chwilę nie wróci do poprzedniego położenia…
Nie uśmiechało mu się niemal grzebać się żywcem, zamarł z ręką zaciśniętą kurczowo na rączce różdżki, wpatrując w niknący strumień rozchybotanego światła, którym mężczyzna schodzący po schodach oświetlał sobie drogę.
Tuż obok niego przemknął jakiś popiskujący szczur, którego Keat odprowadził bezrefleksyjnie wzrokiem; dopiero po chwili w jego umyśle pojawiła się jedna myśl - gdyby było tam naprawdę niebezpiecznie, zwierzęcy instynkt zadziałałby w porę, prawda?
Uznał, że podejmie jedną tylko próbę, by zaalarmować kogoś, kto był na Sylwestrze, i kto z pewnością będzie wiedział, co w tej sytuacji zrobić. Pomyślał o Justine, kiedy wracając do najszczęśliwszych chwil z dzieciństwa spróbował przywołać cielesnego patronusa, by przekazać jej wiadomość.
A potem postawił pierwszy, nerwowy krok, wchodząc do mogiły ziemi.
próbuję wyczarować patronusa
Tymczasem przekraczając upiornie zadzierającą się ku niebu cmentarną bramę wyłowił tylko jeden cień - noszący ciemny, czarny płaszcz, nie był to więc Steffen… może Cattermole wcale nie ruszył za drugim osobnikiem, którego wskazała Jamie? Teraz nie miało to jednak większego znaczenia, liczyło się tylko to, co rozgrywało się przed oczami Burroughsa - a był to, trzeba przyznać, dość osobliwy widok.
Nie miał szans, by z tej odległości odczytać płonący przez chwilę w ciemnościach napis, który uformował się na kamiennej płycie, lecz gdy nagrobek przesunął się, odsłaniając przejście… miał ochotę uszczypnąć się w przedramię, aby upewnić się, czy tylko mu się to nie przywidziało. Co, do kurew Merlina, się tu działo?
Nie miał najmniejszej ochoty wchodzić tam w pojedynkę, być może przejście prowadziło do miejsca, gdzie znajdowali się sojusznicy tego mężczyzny, kimkolwiek by nie był; Keat też czułby się pewniej, gdyby wiedział, że może liczyć na kogoś więcej niż funkcjonariuszy magicznej policji, którzy najpewniej wkrótce tu dotrą…
Zdjął z głowy niebieską przepaskę, przewiązując ją wokół gałęzi tuż nad nagrobkiem, by już z daleka można było zobaczyć ten element, niepasujący do całej reszty. Ułamał drugą gałąź i na warstwie śniegu naskrobał pospiesznie UKRYTE PRZEJŚCIE, dorysowując strzałkę skierowaną w stronę nagrobka. Kto wie, czy płyta za chwilę nie wróci do poprzedniego położenia…
Nie uśmiechało mu się niemal grzebać się żywcem, zamarł z ręką zaciśniętą kurczowo na rączce różdżki, wpatrując w niknący strumień rozchybotanego światła, którym mężczyzna schodzący po schodach oświetlał sobie drogę.
Tuż obok niego przemknął jakiś popiskujący szczur, którego Keat odprowadził bezrefleksyjnie wzrokiem; dopiero po chwili w jego umyśle pojawiła się jedna myśl - gdyby było tam naprawdę niebezpiecznie, zwierzęcy instynkt zadziałałby w porę, prawda?
Uznał, że podejmie jedną tylko próbę, by zaalarmować kogoś, kto był na Sylwestrze, i kto z pewnością będzie wiedział, co w tej sytuacji zrobić. Pomyślał o Justine, kiedy wracając do najszczęśliwszych chwil z dzieciństwa spróbował przywołać cielesnego patronusa, by przekazać jej wiadomość.
A potem postawił pierwszy, nerwowy krok, wchodząc do mogiły ziemi.
próbuję wyczarować patronusa
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kościół z cmentarzem
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka