Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart
Zakazany Las
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów [bylobrzydkobedzieladnie]
Zakazany Las
Zakazany Las opodal Hogwartu jest jednym z jego najbardziej tajemniczych miejsc - zamieszkiwany przez wiele magicznych istot i wypełniony wieloma magicznymi roślinami stanowi ewenement na czarodziejskiej mapie krajobrazu. Gęste zarośla przyciągają wielu ciekawskich czarodziejów, a zwłaszcza młodocianych uczniów Hogwartu, jednak ze względu na grom czających się w nim niebezpieczeństw wstęp jest kategorycznie zabroniony.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.01.21 14:43, w całości zmieniany 4 razy
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Rozejrzał się po jaskini. Zaraz jednak spojrzenie ponownie trafiło na napastnika. Kiedy ten jednak się wydarł, poinformował że nie zamierza odpowiadać na jakiekolwiek pytania, a następnie splunął na ziemię, Anthony wzruszył jedynie ramionami. Spodziewał się takiej reakcji.
- W porządku - odpowiedział Macmillan, uśmiechając się słabo, szczególnie że w tym momencie Jamie wypowiedziała zaklęcie. Słysząc z kolei prośbę panny Tonks, kiwnął głową i ruszył w stronę wyjścia z jaskini. Słysząc jednak o wyrywaniu zębów, a następnie groźby Keatona, na chwilę się zatrzymał i obejrzał się przez ramię, jak gdyby oczekując, że takie działania nastąpią natychmiast. Szybko jednak zwrócił się ponownie ku wyjściu i zostawił nieszczęśnika na łaskę losu dwójki towarzyszy. Miał swoje zadanie, nie mówiąc o tym, że zależało mu na bezpieczeństwie Magoriana i towarzyszy.
Stanął w pobliżu centaura. Różdżkę skierował ponownie w stronę nieba by wypowiedzieć zaklęcie, które do tej pory najlepiej mu wychodziło:
- Oculus.
- W porządku - odpowiedział Macmillan, uśmiechając się słabo, szczególnie że w tym momencie Jamie wypowiedziała zaklęcie. Słysząc z kolei prośbę panny Tonks, kiwnął głową i ruszył w stronę wyjścia z jaskini. Słysząc jednak o wyrywaniu zębów, a następnie groźby Keatona, na chwilę się zatrzymał i obejrzał się przez ramię, jak gdyby oczekując, że takie działania nastąpią natychmiast. Szybko jednak zwrócił się ponownie ku wyjściu i zostawił nieszczęśnika na łaskę losu dwójki towarzyszy. Miał swoje zadanie, nie mówiąc o tym, że zależało mu na bezpieczeństwie Magoriana i towarzyszy.
Stanął w pobliżu centaura. Różdżkę skierował ponownie w stronę nieba by wypowiedzieć zaklęcie, które do tej pory najlepiej mu wychodziło:
- Oculus.
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Justine wzmocniła swoich towarzyszy magią, na jej słowa o zębach mężczyzna splunął jej gdzieś pod nogi, najwyraźniej nijak nieprzejęty subtelną groźbą. Jamie go uciszyła - choć brał oddech, by kontynuować krzyk, głos, jaki wydobył się z jego krtani okazał się znacznie słabszy; na tyle, że nie wychodził raczej poza wnętrze jaskini.
Powaga w oczach zbója zarysowała się dopiero, gdy głos zabrał Keaton. Jego wyraz twarzy zmieniał się stopniowo - od kpiącego, gdy Keat zapytał o Franka, przez ostrożny, gdy wsparł słowa Justine, po zlękniony, gdy sięgnął po konkretniejsze słowa. Cios Keata może nie był wystarczający, by zranić mężczyznę - ale zapewne wystarczający, by go dopełnić złożonych obietnic i przekonać go do swojego zdania.
- To tajna misja - wyznał, wciąż z zawahaniem, gdy jednak spojrzał w oczy swego oprawcy splunął raz jeszcze na bok, zbierając myśli. - Z rozkazu samego Ministra Magii. A może i wyżej - wzruszył lekko ramionami, nie było tajemnicą, że Minister Malfoy został ministrem z namaszczenia samego Lorda Voldemorta. Pojmany przez was człowiek przede wszystkim był przestraszony, ale przebijała się przez niego również wściekłość - może wobec siebie, może was, może nawet wobec ludzi, dla których pracował. Zawahanie znów zalśniło w jego oczach, ale otarł obolały nos o ramię i zaczął mówić dalej:
- Przysłano nas tutaj, żeby zawrzeć pakt z olbrzymami. Centaury kazano nam zabijać od razu - nie są skore do rozmów z ludźmi. Uprzedzano nas, że będą przeszkadzać. - Informację tę przekazał tak, jakby mówił o pogodzie - bez żadnej empatii. - Mieliśmy upewnić się, że olbrzymy będą z nami współpracować, że nie sprzeciwią się rozkazom władzy. Mają zostać wykorzystane... w celach, jak to było, politycznych. Więcej nie wiem, robię to, co mi kazali. Wypuśćcie mnie stąd. - Zmarszczył czoło, unosząc spojrzenie na Keata.
Jamie i Anthony opuścili jaskinię, dołączając do centaura - Macmillan przywołał oculusa, który zawisnął nieopodal niego samego. Ledwie jednak opuścili jaskinię, dostrzegli, że coś było nie tak - centaur wybił do przodu kilka kroków, czujnie spoglądając w dal - przypominając nieco myśliwskie zwierzę czujnie wypatrujące zwierzynę. Przesunął się jeszcze kilka kroków w kierunku drzew, aż w końcu odwrócił się gwałtownie w stronę swoich nowych ludzkich sojuszników.
- Słyszycie to? Nadchodzą. - Żadne z was nie słyszało niczego. - Nie ma czasu, będą tu lada moment. Powiedzcie przyjaciołom, że muszą się pośpieszyć, zaraz będzie nam trzeba uciekać. - Eliksiry przekazane przez Justine wciąż leżały przy wejściu do jaskini.
Jamie, Anthony, Keaton +23 do rzutu kością
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Anthony Oculus 1/3
Zbój - quietus 1/3
jeżeli odpiszecie w przeciągu 24 godzin otrzymacie bonus +10 do kości
Powaga w oczach zbója zarysowała się dopiero, gdy głos zabrał Keaton. Jego wyraz twarzy zmieniał się stopniowo - od kpiącego, gdy Keat zapytał o Franka, przez ostrożny, gdy wsparł słowa Justine, po zlękniony, gdy sięgnął po konkretniejsze słowa. Cios Keata może nie był wystarczający, by zranić mężczyznę - ale zapewne wystarczający, by go dopełnić złożonych obietnic i przekonać go do swojego zdania.
- To tajna misja - wyznał, wciąż z zawahaniem, gdy jednak spojrzał w oczy swego oprawcy splunął raz jeszcze na bok, zbierając myśli. - Z rozkazu samego Ministra Magii. A może i wyżej - wzruszył lekko ramionami, nie było tajemnicą, że Minister Malfoy został ministrem z namaszczenia samego Lorda Voldemorta. Pojmany przez was człowiek przede wszystkim był przestraszony, ale przebijała się przez niego również wściekłość - może wobec siebie, może was, może nawet wobec ludzi, dla których pracował. Zawahanie znów zalśniło w jego oczach, ale otarł obolały nos o ramię i zaczął mówić dalej:
- Przysłano nas tutaj, żeby zawrzeć pakt z olbrzymami. Centaury kazano nam zabijać od razu - nie są skore do rozmów z ludźmi. Uprzedzano nas, że będą przeszkadzać. - Informację tę przekazał tak, jakby mówił o pogodzie - bez żadnej empatii. - Mieliśmy upewnić się, że olbrzymy będą z nami współpracować, że nie sprzeciwią się rozkazom władzy. Mają zostać wykorzystane... w celach, jak to było, politycznych. Więcej nie wiem, robię to, co mi kazali. Wypuśćcie mnie stąd. - Zmarszczył czoło, unosząc spojrzenie na Keata.
Jamie i Anthony opuścili jaskinię, dołączając do centaura - Macmillan przywołał oculusa, który zawisnął nieopodal niego samego. Ledwie jednak opuścili jaskinię, dostrzegli, że coś było nie tak - centaur wybił do przodu kilka kroków, czujnie spoglądając w dal - przypominając nieco myśliwskie zwierzę czujnie wypatrujące zwierzynę. Przesunął się jeszcze kilka kroków w kierunku drzew, aż w końcu odwrócił się gwałtownie w stronę swoich nowych ludzkich sojuszników.
- Słyszycie to? Nadchodzą. - Żadne z was nie słyszało niczego. - Nie ma czasu, będą tu lada moment. Powiedzcie przyjaciołom, że muszą się pośpieszyć, zaraz będzie nam trzeba uciekać. - Eliksiry przekazane przez Justine wciąż leżały przy wejściu do jaskini.
Jamie, Anthony, Keaton +23 do rzutu kością
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Anthony Oculus 1/3
Zbój - quietus 1/3
jeżeli odpiszecie w przeciągu 24 godzin otrzymacie bonus +10 do kości
Wysunęła się z jaskini i rozejrzała się uważnie po otoczeniu. Szybko dostrzegła, że Magorian zachowywał się dziwnie i niespokojnie się poruszał. Najwyraźniej usłyszał coś, czego nawet spostrzegawcze zmysły Jamie nie zdołały jeszcze wychwycić. W końcu biegał po tym lesie całe życie i musiał być wyczulony na dźwięki nie pasujące do zwykłych okoliczności. McKinnon nie miała powodu, by nie zaufać jego ostrzeżeniom.
- Jeszcze nie, ale ostrzegę pozostałych – powiedziała natychmiast. Wiedziała, że będzie musiała przerwać Justine i Keatowi „rozmowę” z pracownikiem ministerstwa. Czy w tak krótkim czasie zdążyli cokolwiek od niego wyciągnąć? Tego nie wiedziała, bo po wyjściu z jaskini już nie słyszała ich słów.
Wsunęła głowę do środka, ale nie schodziła na dół groty, jedynie zatrzymała się w takim miejscu, by Justine i Keat mogli ją usłyszeć.
- Magorian mówi, że się zbliżają. Pospieszcie się, musimy się zwijać – rzuciła szybko, po czym znów wysunęła się na zewnątrz. Naprawdę miała nadzieję, że zdążyli się czegokolwiek dowiedzieć, choć niestety nie otrzymali wiele czasu. Tamci najwyraźniej zbyt szybko wpadli na ich trop. Może jednak usłyszeli wcześniejsze krzyki tego, którego zabrali ze sobą.
Gdy znowu znalazła się przed grotą, postanowiła ponowić zaklęcie, które wcześniej już dwa razy zepsuła. Ale naprawdę przydałoby się rozeznanie w tym, gdzie znajdują się najbliżsi ludzie i ilu ich jest.
- Homenum revelio – mruknęła pod nosem, zakreślając różdżką odpowiedni ruch, starając się zrobić to dokładniej niż poprzednim razem. Do trzech razy sztuka, prawda? Pozostawała czujna, mając nadzieję, że nawet jeśli zaklęcie nie wyjdzie, to przynajmniej coś usłyszy lub zauważy. Choć póki co nie widziała niczego, to wyobraźnia podpowiadała jej już obrazy czarodziejów przedzierających się ku nim przez chaszcze.
- Jeszcze nie, ale ostrzegę pozostałych – powiedziała natychmiast. Wiedziała, że będzie musiała przerwać Justine i Keatowi „rozmowę” z pracownikiem ministerstwa. Czy w tak krótkim czasie zdążyli cokolwiek od niego wyciągnąć? Tego nie wiedziała, bo po wyjściu z jaskini już nie słyszała ich słów.
Wsunęła głowę do środka, ale nie schodziła na dół groty, jedynie zatrzymała się w takim miejscu, by Justine i Keat mogli ją usłyszeć.
- Magorian mówi, że się zbliżają. Pospieszcie się, musimy się zwijać – rzuciła szybko, po czym znów wysunęła się na zewnątrz. Naprawdę miała nadzieję, że zdążyli się czegokolwiek dowiedzieć, choć niestety nie otrzymali wiele czasu. Tamci najwyraźniej zbyt szybko wpadli na ich trop. Może jednak usłyszeli wcześniejsze krzyki tego, którego zabrali ze sobą.
Gdy znowu znalazła się przed grotą, postanowiła ponowić zaklęcie, które wcześniej już dwa razy zepsuła. Ale naprawdę przydałoby się rozeznanie w tym, gdzie znajdują się najbliżsi ludzie i ilu ich jest.
- Homenum revelio – mruknęła pod nosem, zakreślając różdżką odpowiedni ruch, starając się zrobić to dokładniej niż poprzednim razem. Do trzech razy sztuka, prawda? Pozostawała czujna, mając nadzieję, że nawet jeśli zaklęcie nie wyjdzie, to przynajmniej coś usłyszy lub zauważy. Choć póki co nie widziała niczego, to wyobraźnia podpowiadała jej już obrazy czarodziejów przedzierających się ku nim przez chaszcze.
The member 'Jamie McKinnon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 3
'k100' : 3
Poczuł przypływ sił; magiczne wsparcie, którego udzieliła im ponownie Justine, było teraz niezwykle potrzebne, o czym dowiedzieli się chwilę później, zaalarmowani okrzykiem Jamie. Pościg się zbliżał. Musieli wydostać się z jaskini - nim jednak to zrobią, pozostało jeszcze dokończyć rozmowę z mężczyzną, którego twarz zmieniała się w kalejdoskopie wyraźnie zarysowujących się emocji.
Jedynie udawał? Czy naprawdę zaczął odczuwać strach i uznał, że czas zatroszczyć się o samego siebie?
Burroughs nie odrywał od niego spojrzenia, doszukując się każdej mikroekspresji czegoś, co mogłoby świadczyć o kłamstwie; jednak to, co mówił, zdawało się mieć potwierdzenie w chaosie minionych zdarzeń.
Tajna misja. Srebrna przypinka z logiem Ministerstwa, znaleziona przez Tonks. I w końcu - atak na centaury, a także… olbrzymi problem.
Zakończył pokaz, nie zamierzał już argumentem siły czegokolwiek udowadniać - niemniej jednak wyraz jego twarzy nie zmienił się; agresywne spojrzenie osadzało się ostrzegawczo na pojmanym, bruzda przecinała czoło, a górująca nad mężczyzną sylwetka dobitnie podkreślała to, w jakiej znalazł się sytuacji. Jak niewiele trzeba, by Keat spełnił swoją obietnicę.
- Was? Ilu dokładnie? Jak liczne są grupy, na które was podzielono? W których częściach lasu można się na was natknąć? To pierwszy dzień tej tajnej misji? Czy przygotowania do niej trwały już dłużej? Brałeś w nich udział? Jakie było ostatnie polecenie, które usłyszałeś? Miałeś ruszyć w stronę olbrzymów? Jak do nich dotrzeć? - mężczyzna mógł odnieść wrażenie, że Burroughs przypiera go pytaniami do ściany, nie dając mu chwili wytchnienia; chciał, by ten nie miał czasu do namysłu, by odpowiadał intuicyjnie, nie kombinując, jak zafałszować obraz. Pytanie. Chwila na odpowiedź. Kolejne pytanie. - Do czego… Minister - a być może nie tylko on - chce wykorzystać olbrzymy? Jak mieliście je nakłonić do współpracy? - czym dokładnie zamierzali je przekupić? Co chcieli im oferować? - Czy układ został omówiony już wcześniej? - Jamie, jak i centaur, wspomnieli o tym, że olbrzymy już schodziły z gór… coś musiało je do tego nakłonić. - Powiedz wszystko, co wiesz, a damy ci spokój - dodał jeszcze w odpowiedzi na prośbę, by go wypuścili. Spokój nie oznaczał jednak uwolnienia. Ale o tym nie musiał wiedzieć.
Ruszył w stronę w wyjścia; gdy tylko znalazł fragment skały, który wydał mu się solidnie przytwierdzony do faktury ściany groty, podciągnął się na nim, po czym obrócił się, by zaoferować pomoc Justine, jeśli tylko jej potrzebowała.
Jak dużo czasu im zostało?
zastraszam (I)
Jedynie udawał? Czy naprawdę zaczął odczuwać strach i uznał, że czas zatroszczyć się o samego siebie?
Burroughs nie odrywał od niego spojrzenia, doszukując się każdej mikroekspresji czegoś, co mogłoby świadczyć o kłamstwie; jednak to, co mówił, zdawało się mieć potwierdzenie w chaosie minionych zdarzeń.
Tajna misja. Srebrna przypinka z logiem Ministerstwa, znaleziona przez Tonks. I w końcu - atak na centaury, a także… olbrzymi problem.
Zakończył pokaz, nie zamierzał już argumentem siły czegokolwiek udowadniać - niemniej jednak wyraz jego twarzy nie zmienił się; agresywne spojrzenie osadzało się ostrzegawczo na pojmanym, bruzda przecinała czoło, a górująca nad mężczyzną sylwetka dobitnie podkreślała to, w jakiej znalazł się sytuacji. Jak niewiele trzeba, by Keat spełnił swoją obietnicę.
- Was? Ilu dokładnie? Jak liczne są grupy, na które was podzielono? W których częściach lasu można się na was natknąć? To pierwszy dzień tej tajnej misji? Czy przygotowania do niej trwały już dłużej? Brałeś w nich udział? Jakie było ostatnie polecenie, które usłyszałeś? Miałeś ruszyć w stronę olbrzymów? Jak do nich dotrzeć? - mężczyzna mógł odnieść wrażenie, że Burroughs przypiera go pytaniami do ściany, nie dając mu chwili wytchnienia; chciał, by ten nie miał czasu do namysłu, by odpowiadał intuicyjnie, nie kombinując, jak zafałszować obraz. Pytanie. Chwila na odpowiedź. Kolejne pytanie. - Do czego… Minister - a być może nie tylko on - chce wykorzystać olbrzymy? Jak mieliście je nakłonić do współpracy? - czym dokładnie zamierzali je przekupić? Co chcieli im oferować? - Czy układ został omówiony już wcześniej? - Jamie, jak i centaur, wspomnieli o tym, że olbrzymy już schodziły z gór… coś musiało je do tego nakłonić. - Powiedz wszystko, co wiesz, a damy ci spokój - dodał jeszcze w odpowiedzi na prośbę, by go wypuścili. Spokój nie oznaczał jednak uwolnienia. Ale o tym nie musiał wiedzieć.
Ruszył w stronę w wyjścia; gdy tylko znalazł fragment skały, który wydał mu się solidnie przytwierdzony do faktury ściany groty, podciągnął się na nim, po czym obrócił się, by zaoferować pomoc Justine, jeśli tylko jej potrzebowała.
Jak dużo czasu im zostało?
zastraszam (I)
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 51
'k100' : 51
Posłał Oculusa naprzód, chcąc rozejrzeć się za niebezpieczeństwem. Następnie zerknął jedynie na pozostawione wcześniej eliksiry, których centaur w ogóle nie zabrał. Podniósł je wszystkie i podszedł bliżej Magoriana. Ten wydawał się być bardzo niespokojny.
- Magorianie, wiem że jesteś silny i niełatwo zrobić tobie krzywdę, ale ze względu na twoje bezpieczeństwo sugerowałbym wzięcie tych eliksirów ze sobą. Proszę - dodał, wręczając mu przy tym wcześniej dane przez Justine eliksiry, najpierw podając smoczą łzę i poprzez stanowcze spojrzenie sugerując, że szczególnie ją centuar powinien mieć przy sobie lub nawet wypić. Uśmiechnął się dość słabo, bo w sytuacji w której centaur mógł ponownie stać się pierwszą ofiarą nie było mu do śmiechu. Jedynie oczy zdradzały, że był śmiertelnie poważny.
Słysząc o niebezpieczeństwie kiwnął jedynie głową, mając nadzieję, że zostanie ono w razie czego zauważone przez oko. Przygotował się także na to, żeby w każdym przypadku zastosować jakiekolwiek zaklęcie. Szybko jednak zmienił swoje zdanie i postanowił rzucić dodatkowe zaklęcie, przeklinając przy tym fakt, że mógł być usłyszany z daleka w tak cichym lesie, w wyjątkowo cichym otoczeniu.
- Homenum revelio - powtórzył ponownie po Jamie, starając się robić to niezbyt głośno, ale jednocześnie nie nazbyt cicho ze względu na chęć wypowiedzenia zaklęcia dobrze i wyraźnie. Może poprzednio nie mógł nic wyczuć ze względu na to, że mamrotał pod nosem, a przez to w jakiś pokręty sposób zniekształcał inkantację. Za raz za tym obejrzał się wokół siebie, jak gdyby próbując dostrzec nadchodzące niebezpieczeństwo. - W razie czego stań za mną, Magorianie - zwrócił się dodatkowo w stronę centaura, choć podejrzewał, że ten zachowa się tak, jak dobrze mu znany nestor, który zawsze chciał pokazać się z tej walecznej strony... a to oznaczało, że zapewne w ogóle go nie posłucha ze względu na swoją dumę i chęć zostania obrońcą lasu.
Miał nadzieję, że pozostali już kończyli przesłuchanie.
| Jeszcze raz proszę Magoriana o wzięcie eliksirów ze sobą.
- Magorianie, wiem że jesteś silny i niełatwo zrobić tobie krzywdę, ale ze względu na twoje bezpieczeństwo sugerowałbym wzięcie tych eliksirów ze sobą. Proszę - dodał, wręczając mu przy tym wcześniej dane przez Justine eliksiry, najpierw podając smoczą łzę i poprzez stanowcze spojrzenie sugerując, że szczególnie ją centuar powinien mieć przy sobie lub nawet wypić. Uśmiechnął się dość słabo, bo w sytuacji w której centaur mógł ponownie stać się pierwszą ofiarą nie było mu do śmiechu. Jedynie oczy zdradzały, że był śmiertelnie poważny.
Słysząc o niebezpieczeństwie kiwnął jedynie głową, mając nadzieję, że zostanie ono w razie czego zauważone przez oko. Przygotował się także na to, żeby w każdym przypadku zastosować jakiekolwiek zaklęcie. Szybko jednak zmienił swoje zdanie i postanowił rzucić dodatkowe zaklęcie, przeklinając przy tym fakt, że mógł być usłyszany z daleka w tak cichym lesie, w wyjątkowo cichym otoczeniu.
- Homenum revelio - powtórzył ponownie po Jamie, starając się robić to niezbyt głośno, ale jednocześnie nie nazbyt cicho ze względu na chęć wypowiedzenia zaklęcia dobrze i wyraźnie. Może poprzednio nie mógł nic wyczuć ze względu na to, że mamrotał pod nosem, a przez to w jakiś pokręty sposób zniekształcał inkantację. Za raz za tym obejrzał się wokół siebie, jak gdyby próbując dostrzec nadchodzące niebezpieczeństwo. - W razie czego stań za mną, Magorianie - zwrócił się dodatkowo w stronę centaura, choć podejrzewał, że ten zachowa się tak, jak dobrze mu znany nestor, który zawsze chciał pokazać się z tej walecznej strony... a to oznaczało, że zapewne w ogóle go nie posłucha ze względu na swoją dumę i chęć zostania obrońcą lasu.
Miał nadzieję, że pozostali już kończyli przesłuchanie.
| Jeszcze raz proszę Magoriana o wzięcie eliksirów ze sobą.
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Obserwowała mężczyznę z zaciśniętymi wargami, kiedy splunął pod jej nogi. Nie była przerażająca, nie była też straszna. Trudno było oczekiwać że ktoś się jej przestraszy tylko na nią patrząc. Była niewysoką blondynką o jasnych włosach. Ale to był zawsze ich błąd - niedoceniani jej siły. Nie widzieli w niej odpowiedniego przeciwnika, to dawało jej przewagę. Spoważniał jednak, kiedy odezwał się Keaton. Obserwowała mężczyznę i słuchała go dokładnie. Pakt z olbrzymami. Było jeszcze gorzej niż sądziła. Zmarszczyła brwi. Zabijanie centaurów od razu było przejawem największej głupoty, ale czego więcej spodziewać się po nich. Jeśli ktoś nie działa z nimi, jest ich wrogiem. Milczała, niezmiennie celując w mężczyznę różdżką, przestając jedynie na chwilę by wzmocnić swoich towarzyszy. Kolejne pytania leciały z ust Keatona i musiała przyznać, że odrobinę zaimponował jej tą surowością i skłonieniem czarodzieja do mówienia tak szybko. Liczyła, że dostaną odpowiedzi na zadane na niego pytania, ale gdy ostrzeżenie Jamie spłynęło do nich cofnęła się o krok. Zostawić go? Tak po prostu by mógł zawołać przyjaciół było ryzykowne. Mogła czegoś spróbować. Innego, ale odpowiedniego na tą chwilę.
- Obliviate. - wypowiedziała bez mrugnięcia okiem, wskazując na złapanego człowieka. Chciała usunąć z jego wspomnień wszystko co zdarzyły się w ostatniej chwili. Fakt, że ich spotkał, widział twarze, zaatakował centaura. Wszystko, co byłoby w stanie potem ich znaleźć, albo wiedzieć że i oni wiedzą, czego chcą ludzie w lesie.
Gdy opuściła rękę odwróciła się do wyjścia, musieli iść. Pozwoliła by Keaton pomógł jej wyjść.
| rzucam Oblivate i chciałabym wyjść
- Obliviate. - wypowiedziała bez mrugnięcia okiem, wskazując na złapanego człowieka. Chciała usunąć z jego wspomnień wszystko co zdarzyły się w ostatniej chwili. Fakt, że ich spotkał, widział twarze, zaatakował centaura. Wszystko, co byłoby w stanie potem ich znaleźć, albo wiedzieć że i oni wiedzą, czego chcą ludzie w lesie.
Gdy opuściła rękę odwróciła się do wyjścia, musieli iść. Pozwoliła by Keaton pomógł jej wyjść.
| rzucam Oblivate i chciałabym wyjść
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Być może w nerwach, Jamie nie zdołała poprawnie rzucić zaklęcia. Poprawił je jednak Anthony - dostrzegał czwórkę nadchodzących postaci, dwójkę blisko, dwójkę nieco dalej, trudno powiedzieć, czy poza obszarem pierścienia objętego jego magią szedł ktoś jeszcze.
Mężczyzna - ze zrezygnowaniem - po chwili zawahania odpowiedział na dalsze pytania Keata:
- Cztery grupy, po pięć osób każda. Moja grupa i grupa Franka była niedaleko was zanim... gdzie my właściwie jesteśmy? - żachnął się, domyślając, że pewnie nie usłyszy odpowiedzi - Mówiłem im, psia mać, że to za dużo ludzi - tu trzeba kogoś dyskretniejszego. Tam tylko ściągnęliśmy na siebie uwagę całego otoczenia. Nie wiem, gdzie jest reszta i nie wiem, gdzie ich można znaleźć. Wszyscy szliśmy na Północ, żeby ściągnąć olbrzymy, ale natknęliśmy się na centaury. Nikt nam nie powiedział, jak to zrobić - mieliśmy zrobić i już. - Ani Keaton, ani Justine nieco lepiej czytająca emocje z ludzkich twarzy, nie dostrzegli u niego niczego, co mogłoby wskazywać na kłamstwo. Zgodnie z przewidywaniami Keata - odpowiadał szybko, na jednym wdechu. - Nas tu przysłali dzisiaj. Nie wiem, co robili wcześniej. Ja tu jestem od roboty, nie myślenia. Mieliśmy zrobić wszystko, co będzie trzeba, żeby je zmusić do współpracy. Olbrzymy to wielkie bestie, a Ministerstwo szykuje się do otwartej wojny. Chcą, żeby stanęły po ich stronie. Żeby pomogły. Potraficie sobie wyobrazić, co może zrobić olbrzym z mugolem? W pojedynkę wyrżnie całą wioskę! Więcej nie wiem, mogę iść?
Nie mógł - zaklęcie Justine błysnęło, odejmując mu pamięć, zostawiając go spętanego kajdanami w ciemnej jaskini.
Centaur spojrzał na Anthony'ego, który podniósł pozostawione przez centaura eliksiry. Nie miał kurtki, w której mógłby mieć kieszenie, nie miał też pasa przewieszonego przez kłęb. Nie miał żadnej torby. Mógłby wziąć fiolki do rąk, ale w biegu prędzej czy później pewnie wypadną i się potłuką.
W końcu przyjął od Anthony'ego fiolki, biorąc trzy fiolki w dwie dłonie. Najpewniej nawet, gdyby chciał jakąś wypić, nie miałby rąk, żeby ją odkorkować. Wydawał się skonfundowany.
Głośno wypowiadane inkantacje zaklęć niewątpliwie pomogły was namierzyć; dwa niecelne promienie błysnęły wpierw obok Jamie, potem obok Anthony'ego, cienie napastników przemknęły między krzewami; byli bardziej osłonięci zaroślami od was. Centaur nerwowo uderzył kopytem o ziemię.
- Wiecie coś? - zwrócił się do wychodzących z jaskini czarodziejów.
Jamie, Anthony, Keaton +23 do rzutu kością 2/3
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Anthony Oculus 2/3
Zbój - quietus 2/3
jeżeli odpiszecie w przeciągu 24 godzin otrzymacie bonus +10 do kości
Mężczyzna - ze zrezygnowaniem - po chwili zawahania odpowiedział na dalsze pytania Keata:
- Cztery grupy, po pięć osób każda. Moja grupa i grupa Franka była niedaleko was zanim... gdzie my właściwie jesteśmy? - żachnął się, domyślając, że pewnie nie usłyszy odpowiedzi - Mówiłem im, psia mać, że to za dużo ludzi - tu trzeba kogoś dyskretniejszego. Tam tylko ściągnęliśmy na siebie uwagę całego otoczenia. Nie wiem, gdzie jest reszta i nie wiem, gdzie ich można znaleźć. Wszyscy szliśmy na Północ, żeby ściągnąć olbrzymy, ale natknęliśmy się na centaury. Nikt nam nie powiedział, jak to zrobić - mieliśmy zrobić i już. - Ani Keaton, ani Justine nieco lepiej czytająca emocje z ludzkich twarzy, nie dostrzegli u niego niczego, co mogłoby wskazywać na kłamstwo. Zgodnie z przewidywaniami Keata - odpowiadał szybko, na jednym wdechu. - Nas tu przysłali dzisiaj. Nie wiem, co robili wcześniej. Ja tu jestem od roboty, nie myślenia. Mieliśmy zrobić wszystko, co będzie trzeba, żeby je zmusić do współpracy. Olbrzymy to wielkie bestie, a Ministerstwo szykuje się do otwartej wojny. Chcą, żeby stanęły po ich stronie. Żeby pomogły. Potraficie sobie wyobrazić, co może zrobić olbrzym z mugolem? W pojedynkę wyrżnie całą wioskę! Więcej nie wiem, mogę iść?
Nie mógł - zaklęcie Justine błysnęło, odejmując mu pamięć, zostawiając go spętanego kajdanami w ciemnej jaskini.
Centaur spojrzał na Anthony'ego, który podniósł pozostawione przez centaura eliksiry. Nie miał kurtki, w której mógłby mieć kieszenie, nie miał też pasa przewieszonego przez kłęb. Nie miał żadnej torby. Mógłby wziąć fiolki do rąk, ale w biegu prędzej czy później pewnie wypadną i się potłuką.
W końcu przyjął od Anthony'ego fiolki, biorąc trzy fiolki w dwie dłonie. Najpewniej nawet, gdyby chciał jakąś wypić, nie miałby rąk, żeby ją odkorkować. Wydawał się skonfundowany.
Głośno wypowiadane inkantacje zaklęć niewątpliwie pomogły was namierzyć; dwa niecelne promienie błysnęły wpierw obok Jamie, potem obok Anthony'ego, cienie napastników przemknęły między krzewami; byli bardziej osłonięci zaroślami od was. Centaur nerwowo uderzył kopytem o ziemię.
- Wiecie coś? - zwrócił się do wychodzących z jaskini czarodziejów.
Jamie, Anthony, Keaton +23 do rzutu kością 2/3
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Anthony Oculus 2/3
Zbój - quietus 2/3
jeżeli odpiszecie w przeciągu 24 godzin otrzymacie bonus +10 do kości
Krew mroziła się w żyłach, gdy słyszał odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania, starał się jednak koncentrować tylko na tym, by padło następne, nie dając pojmanemu chwili wytchnienia nawet wtedy, gdy on sam jej potrzebował - kiedy oczy rozszerzone niepokojem pozostawały reakcją na użyte przez mężczyznę sformułowanie.
Otwarta wojna.
Więc właśnie na to musieli się przygotować?
Żadnej ziemi niczyjej, żadnych różdżek, które mogą pozostać niewykorzystane do walki ścierających się czarodziejów. Uzurpatorzy wszechmocy już wcześniej zdecydowali się na sięgnięcie po konszachty z czarnomagiczną siłą, teraz przyszła kolej na arsenał broni niemniej zabójczej. Wypuścił powietrze ze świstem, obrazując sobie to, o czym wspomniał pojmany. Całe wioski mugoli zabijane przez jedno tylko stworzenie. Dwadzieścia pięć stóp żelaznych mięśni. Skóra tak twarda, iż zaklęcia z trudem się przez nią przebijają. One wszystkie - na smyczy Ministerstwa, które od dawna siedzi już w kieszeni wiadomej osoby.
Zrobił kilka kroków w tył, zrównując się z Justine; w żaden sposób nie skomentował tego, czego właśnie się dowiedział, w milczeniu przetwarzając informacje - tworząc z nich całość na tyle spójną, na ile pozwalało mu w tym momencie to, jaką wiedzą dysponował.
To ona - drobna blondynka niesłusznie zlekceważona przez ich więźnia - miała w sobie wystarczająco dużo determinacji, by zrobić coś, co wydawało się koniecznym ruchem. Wciąż liczyli przecież, że uda im się zbiec, nim pojawią się ci, którzy ich ścigają.
Bez większych emocji przyglądał się przez chwilę strumieniowi światła, rozświetlającego półmrok jaskini i zaciemniającego pamięć tego, od którego odwrócił się z beznamiętnością podobną do tonu, w jakim pracownik Ministerstwa opowiadał o pozbywaniu się centaurów. Jakby jego życie nie miało większego znaczenia. W istocie nie miało większego. Nie zaryzykowałby ani swoim, ani swoich współtowarzyszy, tylko po to, by opóźnić ich wszystkich, próbując wyciągnąć mężczyznę z groty. Jeszcze chwila, a jego głos najpewniej ponownie zacznie się nieść po Zakazanym Lesie, nawołując pomoc.
Obiecał mu spokój - nie złamał danego słowa.
Zaczęło robić się nerwowo. Nie był pewien, czy tym razem uda im się uciec w porę. Prześlizgnął się wzrokiem po otaczających ich drzewach, szukając świadectwa czyjejś obecności; spojrzenie zatrzymał dopiero na trzech eliksirach, które centaur z trudem utrzymywał w swoich dłoniach. - Te dwa na razie nie będą ci potrzebne - ostrożnie sięgnął po wieczny płomień i wiggen, oddając je Justine. Smoczą Łzę centaur powinien mieć pod ręką - mogła mu się przydać, gdyby zawiodła ich magia.
Ledwie odwrócił się z powrotem w stronę stworzenia, w kierunku Jamie i Anthony'ego pomknęły zaklęcia - szczęśliwie chybiły; wpatrywał się w trajektorię lotu, gotów, by wyczarować tarczę, gdyby okazało się to niezbędne. Na pytanie centaura odpowiedział pospiesznie, na jednym wdechu, przyciszonym tonem, by tylko ich grono mogło te słowa usłyszeć. - W lesie znajduje się dwadzieścia osób z Ministerstwa, rozdzielonych na cztery pięcioosobowe grupy. To tajna misja, otrzymali polecenie, by kierować się na Północ, aż napotkają Olbrzymy, które mają nakłonić do współpracy. Dostali też rozkaz, by napotkane centaury zabijać od razu. Natomiast olbrzymy chcą przeciągnąć na swoją stronę, bo... Ministerstwo szykuje się do otwartej wojny - a oni właśnie znaleźli się na polu bitwy. W fatalnym położeniu - metaforycznie i dosłownie, ich przeciwnicy kryli się za rekwizytami przyrody, oni, natomiast, stali nieosłonięci. Zacisnął różdżkę na dłoni, kierując ją w stronę miejsca, z którego ktoś rzucił zaklęcie mające sięgnąć Anthony'ego. - Orcumiano - wypowiedział inkantację, a jego spojrzenie wróciło do centaura. Gotów, by ruszyć za nim biegiem. To Magorian musiał wskazać im kierunek. On był ich przewodnikiem.
staram się pomóc centaurowi z eliksirami, przekazując dwa zbędne Justine, o ile Magorian będzie skłonny je oddać
Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20) [od Cyrusa]
Eliksir wiggenowy (1 porcje, stat. 35, moc +5)
jeśli centaur zacznie uciekać, idę za nim
Otwarta wojna.
Więc właśnie na to musieli się przygotować?
Żadnej ziemi niczyjej, żadnych różdżek, które mogą pozostać niewykorzystane do walki ścierających się czarodziejów. Uzurpatorzy wszechmocy już wcześniej zdecydowali się na sięgnięcie po konszachty z czarnomagiczną siłą, teraz przyszła kolej na arsenał broni niemniej zabójczej. Wypuścił powietrze ze świstem, obrazując sobie to, o czym wspomniał pojmany. Całe wioski mugoli zabijane przez jedno tylko stworzenie. Dwadzieścia pięć stóp żelaznych mięśni. Skóra tak twarda, iż zaklęcia z trudem się przez nią przebijają. One wszystkie - na smyczy Ministerstwa, które od dawna siedzi już w kieszeni wiadomej osoby.
Zrobił kilka kroków w tył, zrównując się z Justine; w żaden sposób nie skomentował tego, czego właśnie się dowiedział, w milczeniu przetwarzając informacje - tworząc z nich całość na tyle spójną, na ile pozwalało mu w tym momencie to, jaką wiedzą dysponował.
To ona - drobna blondynka niesłusznie zlekceważona przez ich więźnia - miała w sobie wystarczająco dużo determinacji, by zrobić coś, co wydawało się koniecznym ruchem. Wciąż liczyli przecież, że uda im się zbiec, nim pojawią się ci, którzy ich ścigają.
Bez większych emocji przyglądał się przez chwilę strumieniowi światła, rozświetlającego półmrok jaskini i zaciemniającego pamięć tego, od którego odwrócił się z beznamiętnością podobną do tonu, w jakim pracownik Ministerstwa opowiadał o pozbywaniu się centaurów. Jakby jego życie nie miało większego znaczenia. W istocie nie miało większego. Nie zaryzykowałby ani swoim, ani swoich współtowarzyszy, tylko po to, by opóźnić ich wszystkich, próbując wyciągnąć mężczyznę z groty. Jeszcze chwila, a jego głos najpewniej ponownie zacznie się nieść po Zakazanym Lesie, nawołując pomoc.
Obiecał mu spokój - nie złamał danego słowa.
Zaczęło robić się nerwowo. Nie był pewien, czy tym razem uda im się uciec w porę. Prześlizgnął się wzrokiem po otaczających ich drzewach, szukając świadectwa czyjejś obecności; spojrzenie zatrzymał dopiero na trzech eliksirach, które centaur z trudem utrzymywał w swoich dłoniach. - Te dwa na razie nie będą ci potrzebne - ostrożnie sięgnął po wieczny płomień i wiggen, oddając je Justine. Smoczą Łzę centaur powinien mieć pod ręką - mogła mu się przydać, gdyby zawiodła ich magia.
Ledwie odwrócił się z powrotem w stronę stworzenia, w kierunku Jamie i Anthony'ego pomknęły zaklęcia - szczęśliwie chybiły; wpatrywał się w trajektorię lotu, gotów, by wyczarować tarczę, gdyby okazało się to niezbędne. Na pytanie centaura odpowiedział pospiesznie, na jednym wdechu, przyciszonym tonem, by tylko ich grono mogło te słowa usłyszeć. - W lesie znajduje się dwadzieścia osób z Ministerstwa, rozdzielonych na cztery pięcioosobowe grupy. To tajna misja, otrzymali polecenie, by kierować się na Północ, aż napotkają Olbrzymy, które mają nakłonić do współpracy. Dostali też rozkaz, by napotkane centaury zabijać od razu. Natomiast olbrzymy chcą przeciągnąć na swoją stronę, bo... Ministerstwo szykuje się do otwartej wojny - a oni właśnie znaleźli się na polu bitwy. W fatalnym położeniu - metaforycznie i dosłownie, ich przeciwnicy kryli się za rekwizytami przyrody, oni, natomiast, stali nieosłonięci. Zacisnął różdżkę na dłoni, kierując ją w stronę miejsca, z którego ktoś rzucił zaklęcie mające sięgnąć Anthony'ego. - Orcumiano - wypowiedział inkantację, a jego spojrzenie wróciło do centaura. Gotów, by ruszyć za nim biegiem. To Magorian musiał wskazać im kierunek. On był ich przewodnikiem.
staram się pomóc centaurowi z eliksirami, przekazując dwa zbędne Justine, o ile Magorian będzie skłonny je oddać
Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20) [od Cyrusa]
Eliksir wiggenowy (1 porcje, stat. 35, moc +5)
jeśli centaur zacznie uciekać, idę za nim
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Zakazany Las
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart