Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart
Zakazany Las
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów [bylobrzydkobedzieladnie]
Zakazany Las
Zakazany Las opodal Hogwartu jest jednym z jego najbardziej tajemniczych miejsc - zamieszkiwany przez wiele magicznych istot i wypełniony wieloma magicznymi roślinami stanowi ewenement na czarodziejskiej mapie krajobrazu. Gęste zarośla przyciągają wielu ciekawskich czarodziejów, a zwłaszcza młodocianych uczniów Hogwartu, jednak ze względu na grom czających się w nim niebezpieczeństw wstęp jest kategorycznie zabroniony.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.01.21 14:43, w całości zmieniany 4 razy
Pech chciał, że nie potrafił się skoncentrować. Był wyraźnie zaskoczony zarówno szybkością reakcji panny McKinnion, jak i tego, że właściwie drobne chwile dzieliły ich od większych problemów. Justine spetryfikowała napastnika, Jamie chwyciła za różdżkę, a on (Macmillan) stał jak głupek i próbował rzucać zaklęcie, które znowu mu nie wyszło. Kiedy już czarodziej padł, Anthony w myślach pomyślał sobie, że bardzo dobrze, że padł. Przeklęci ludzie Ministra tylko plączą się pod nogami i przeszkadzają.
– Oby – dodał pod nosem, kiedy Magorian zasugerował, że człowiek może coś wiedzieć. Nawet jeżeli wiedział, to najpierw powinni to z niego wyciągnąć... a to oznaczało (zapewne) użycie siły. – Homenum Revelio – powtórzył równie cicho za panną McKinnion, mając nadzieję, że obecnie był bardziej skupiony. Chciał wiedzieć czy ten przeklęty drugi osobnik był w pobliżu.
Ruszył też za pozostałymi, mając nadzieję, że drugi mężczyzna ich nie znajdzie. Powinni być szybcy, żeby jak najszybciej znaleźć bezpieczne miejsce i przepytać napastnika. Skupianie na sobie uwagi innych było niepotrzebne. Macmillan zamknął pochód, a przy tym zerkał co chwilę za siebie. Keaton przecież niósł nieszczęśnika, a ktoś musiał zabeczpieczać tyły.
– Oby – dodał pod nosem, kiedy Magorian zasugerował, że człowiek może coś wiedzieć. Nawet jeżeli wiedział, to najpierw powinni to z niego wyciągnąć... a to oznaczało (zapewne) użycie siły. – Homenum Revelio – powtórzył równie cicho za panną McKinnion, mając nadzieję, że obecnie był bardziej skupiony. Chciał wiedzieć czy ten przeklęty drugi osobnik był w pobliżu.
Ruszył też za pozostałymi, mając nadzieję, że drugi mężczyzna ich nie znajdzie. Powinni być szybcy, żeby jak najszybciej znaleźć bezpieczne miejsce i przepytać napastnika. Skupianie na sobie uwagi innych było niepotrzebne. Macmillan zamknął pochód, a przy tym zerkał co chwilę za siebie. Keaton przecież niósł nieszczęśnika, a ktoś musiał zabeczpieczać tyły.
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Zaklęcie Justine zdołało skuć mężczyznę żelaznymi kajdanami, rozbrojony, spetryfikowany, nie był w stanie się przed tym obronić. Uniesienie bezwładnego ciała pracownika ministerstwa musiało stanowić wyzwanie, ale nie dla Keata, którego ramiona były wystarczająco zaprawione; czuł jego ciężar, lecz był w stanie napiąć mięśnie i wykorzystać swoją siłę, nie spowalniając marszu pozostałych. Jamie wiedziała, że to samo zadanie przerosłoby ją - była znacznie mniejsza od powalonego mężczyzny i słabsza od Keata, nie byłaby w stanie pomóc.
Zaklęcia tak Anthony'ego jak Jamie nie odniosły efektu - Macmillan zszedł na tyły pochodu, gdy wszyscy wyruszyli za centaurem.
Istota parła przed siebie, wasz nieoczekiwany sojusznik niewątpliwie znał las najlepiej, wszyscy jednak musieliście zdawać sobie sprawę z tego, że biorąc pod uwagę niedawne obrażenia, jego stan, konieczność dojścia do zdrowia, przytomności umysłu, jego zmysły musiały być przytępione; mógł być przewodnikiem na leśnych ścieżkach, lecz obarczanie go mocą decyzyjną najprawdopodobniej mogło sprowadzić na was dość łatwo zgubę. Z pewnością był mniej czujny niż zwykle, nieco otępiały, wolniejszy. Centaury były dumnymi istotami, a takie nigdy nie przyznają się do słabości, tego jednego mogliście być całkowicie pewni. Czy to dobrze, w waszej sytuacji raczej nie. Skoncentrowani na drodze nie mogliście wiedzieć, czy ktoś za wami podążał, czy był daleko, wasza magia zawiodła, przedzieraliście się przez chaszcze, krzewy, pośród których centaur torował wam drogę, za drzewa, zagajniki, przez wysokie trawy, wzdłuż brzegu wąskiego strumyka, prąc gdzieś w północno-wschodnim kierunku. Po bokach przemykały cienie, trzęsły się liście, smagane może magią, może ludzkim dotykiem, może wieczornym wiatrem. Las wydawał się zdecydowanie zbyt cichy jak na wcześniejsze słowa centaura.
Magorian zatrzymał się, zdać by się wpierw mogło, pośrodku niczego; nieopodal leśnego pagóra, między rozłożystymi kasztanami - wystarczyło jednak odgarnąć młode gałęzie drzewa, by odkryć przejście do ukrytej jaskini. Było wąskie, nieduże, ale wystarczające, by każdy z was z mniejszym lub większym trudem mógł się przez nie przeczołgać, wskakując do jaskini poniżej - kamienna powierzchnia znajdowała się około połtora metra niżej. Od wewnątrz grota zdawała się być pogrążona w spokojnym półmroku, nocne światło padało na jej wnętrze gdzieś od góry i wszystko wskazywało na to, że była pusta, od zewnątrz była jedynie niskim pagórem skrytym w gęstwinie drzew, okrytym mchem i darnią.
- Tam nikt was nie znajdzie - zarządził, choć oczywistym było, że on sam nie jest w stanie przeczołgać się przez wąskie przejście. - Zostanę na czatach - zarządził.
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Zaklęcia tak Anthony'ego jak Jamie nie odniosły efektu - Macmillan zszedł na tyły pochodu, gdy wszyscy wyruszyli za centaurem.
Istota parła przed siebie, wasz nieoczekiwany sojusznik niewątpliwie znał las najlepiej, wszyscy jednak musieliście zdawać sobie sprawę z tego, że biorąc pod uwagę niedawne obrażenia, jego stan, konieczność dojścia do zdrowia, przytomności umysłu, jego zmysły musiały być przytępione; mógł być przewodnikiem na leśnych ścieżkach, lecz obarczanie go mocą decyzyjną najprawdopodobniej mogło sprowadzić na was dość łatwo zgubę. Z pewnością był mniej czujny niż zwykle, nieco otępiały, wolniejszy. Centaury były dumnymi istotami, a takie nigdy nie przyznają się do słabości, tego jednego mogliście być całkowicie pewni. Czy to dobrze, w waszej sytuacji raczej nie. Skoncentrowani na drodze nie mogliście wiedzieć, czy ktoś za wami podążał, czy był daleko, wasza magia zawiodła, przedzieraliście się przez chaszcze, krzewy, pośród których centaur torował wam drogę, za drzewa, zagajniki, przez wysokie trawy, wzdłuż brzegu wąskiego strumyka, prąc gdzieś w północno-wschodnim kierunku. Po bokach przemykały cienie, trzęsły się liście, smagane może magią, może ludzkim dotykiem, może wieczornym wiatrem. Las wydawał się zdecydowanie zbyt cichy jak na wcześniejsze słowa centaura.
Magorian zatrzymał się, zdać by się wpierw mogło, pośrodku niczego; nieopodal leśnego pagóra, między rozłożystymi kasztanami - wystarczyło jednak odgarnąć młode gałęzie drzewa, by odkryć przejście do ukrytej jaskini. Było wąskie, nieduże, ale wystarczające, by każdy z was z mniejszym lub większym trudem mógł się przez nie przeczołgać, wskakując do jaskini poniżej - kamienna powierzchnia znajdowała się około połtora metra niżej. Od wewnątrz grota zdawała się być pogrążona w spokojnym półmroku, nocne światło padało na jej wnętrze gdzieś od góry i wszystko wskazywało na to, że była pusta, od zewnątrz była jedynie niskim pagórem skrytym w gęstwinie drzew, okrytym mchem i darnią.
- Tam nikt was nie znajdzie - zarządził, choć oczywistym było, że on sam nie jest w stanie przeczołgać się przez wąskie przejście. - Zostanę na czatach - zarządził.
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Niesienie czarodzieja nie należało do najłatwiejszych zadań; nie chodziło nawet o ciężar, lecz o samo lawirowanie pomiędzy przeszkodami, na które przyszło im się natknąć w trakcie pospiesznego przemierzanie kolejnego odcinka, dzielącego ich od wielkiej niewiadomej.
- Dokąd dokładnie zmierzamy? - zapytał w końcu, kiedy zupełnie stracił już rachubę czasu i poczucie, ile mogli przejść. Miał wrażenie, że mijają po raz kolejny to samo drzewo, wiedział jednak, że to tylko wina jego ograniczonych zmysłów, Magorian znał ten las jak nikt inny.
Nie był też pewien, czy udało im się zgubić tych, których wezwał na pomoc spetryfikowany mężczyzna. Na razie jednak nikt ich nie zaatakował.
Nie dostrzegł niczego niepokojącego w ciszy, koncentrując się jedynie na tym, by nie opóźniać marszu; zatrzymał się dopiero wtedy, gdy zrobił to centaur i zerknął na niego pytająco. Kiedy dostrzegł wejście do ukrytej jaskini, jasne stało się, że stworzenie się przez nie nie przeciśnie; nie do końca podobało mu się to, że mieli się rozdzielić.
- Wejdę pierwszy, popchnijcie jego ciało w moją stronę - rzucił, zanim pochylił się, by przedostać się do środka jaskini. Kiedy znalazł się już w grocie, sięgnął dłońmi po ciało mężczyzny, unosząc je, by później położyć je na kamiennej powierzchni, nieco dalej od wejścia.
- Dokąd dokładnie zmierzamy? - zapytał w końcu, kiedy zupełnie stracił już rachubę czasu i poczucie, ile mogli przejść. Miał wrażenie, że mijają po raz kolejny to samo drzewo, wiedział jednak, że to tylko wina jego ograniczonych zmysłów, Magorian znał ten las jak nikt inny.
Nie był też pewien, czy udało im się zgubić tych, których wezwał na pomoc spetryfikowany mężczyzna. Na razie jednak nikt ich nie zaatakował.
Nie dostrzegł niczego niepokojącego w ciszy, koncentrując się jedynie na tym, by nie opóźniać marszu; zatrzymał się dopiero wtedy, gdy zrobił to centaur i zerknął na niego pytająco. Kiedy dostrzegł wejście do ukrytej jaskini, jasne stało się, że stworzenie się przez nie nie przeciśnie; nie do końca podobało mu się to, że mieli się rozdzielić.
- Wejdę pierwszy, popchnijcie jego ciało w moją stronę - rzucił, zanim pochylił się, by przedostać się do środka jaskini. Kiedy znalazł się już w grocie, sięgnął dłońmi po ciało mężczyzny, unosząc je, by później położyć je na kamiennej powierzchni, nieco dalej od wejścia.
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wędrowała za centaurem, ufając mu. Zgodzili się pomóc i zamierzali dotrzymać słowa. Wywiązać się ze swojej strony umowy by zdobyć to, po co przyszli. Zaciskała dłoń na białej różdżce nasłuchując uważnie i rozglądając się za potencjalnym niebezpieczeństwem. Gdy zatrzymali się spojrzała na Magoriana. Skinęła mu głową, zgadzając się na zaproponowane przez Keatona rozwiązanie. Sama sięgnęła do torby grzebiąc w niej szybko.
- To wieczny płomień, nie pali rzeczy, ale zada wszystkim obrażenia w jego zasięgu. A Smocza Łza działa ochronnie. Wiggen znasz. - powiedziała wyciągając w jego kierunku dłoń z eliksirami. Weszła w przejście by znaleźć się w miejscu o którym mówił. Mężczyznę trzeba było przeszukać, możliwie jak najszybciej. Dlatego ściągnęła z niego petryfikusa, licząc, że nie przyniesie to problemów.
Daję eliksiry centaurowi, włażę do dziury i w niej chciałabym ściągnąć petryfikusa z pracownika MM
jeśli to za dużo to zdaje się na MG <3
przepraszam za opóźnienie, znów nie umiem liczyć.
Smocza Łza (1 porcja)
Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20) [od Cyrusa]
Eliksir wiggenowy (1 porcje, stat. 35, moc +5)
- To wieczny płomień, nie pali rzeczy, ale zada wszystkim obrażenia w jego zasięgu. A Smocza Łza działa ochronnie. Wiggen znasz. - powiedziała wyciągając w jego kierunku dłoń z eliksirami. Weszła w przejście by znaleźć się w miejscu o którym mówił. Mężczyznę trzeba było przeszukać, możliwie jak najszybciej. Dlatego ściągnęła z niego petryfikusa, licząc, że nie przyniesie to problemów.
Daję eliksiry centaurowi, włażę do dziury i w niej chciałabym ściągnąć petryfikusa z pracownika MM
jeśli to za dużo to zdaje się na MG <3
przepraszam za opóźnienie, znów nie umiem liczyć.
Smocza Łza (1 porcja)
Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20) [od Cyrusa]
Eliksir wiggenowy (1 porcje, stat. 35, moc +5)
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Podążała tuż za Keatem i niesionym przez niego mężczyzną, gotowa pomóc, gdyby okazało się konieczne niesienie go w dwójkę, za ramiona i nogi. Sama nie dałaby rady, gdyż mężczyzna był od niej znacznie postawniejszy. Zakazany Las był ogromny i nie była pewna, w której dokładnie jego części się znajdują. Wciąż była odrobinę zdezorientowana przez niedawną „przygodę” z zostaniem myszą. Centaur po wcześniejszych obrażeniach mógł być osłabiony, ale nadal orientował się w lesie lepiej od nich, a oni podążali za nim, brnąc przez chaszcze. Jamie przez cały czas zachowywała czujność, mając nadzieję, że jeśli ktoś znowu postanowi ich zaatakować, uda jej się zauważyć go w porę. Póki co nie spotkali nikogo, nikt też ich nie atakował, ale nigdy nie wiadomo, kiedy ta sytuacja się zmieni. Czy oddalili się od tamtego miejsca wystarczająco, by zgubić ogon, czy może cały czas go mieli? Niestety jej zaklęcie okazało się zbyt słabe i nie dało jej odpowiedzi, nie wydobyło z mroku żadnych skradających się sylwetek, co nie znaczyło, że ich tam nie było. Może po prostu nie udało jej się wystarczająco skupić.
Przeszli obok jakiegoś strumyka, a po jakimś czasie Magorian przystanął obok czegoś, co wyglądało na pagórek, w którym jak się okazało, znajdowało się niewielkie przejście do jaskini, do której z pewnością nie dałby rady wejść centaur, ale oni powinni sobie z tym poradzić.
- Homenum revelio – wymamrotała pod nosem, ponawiając zaklęcie, które wcześniej jej się nie udało, a które mogłoby im powiedzieć, czy wrogowie byli blisko, czy może chwilowo mogli nacieszyć się chwilą względnego bezpieczeństwa.
Później, gdy Keat wszedł do groty jako pierwszy, zbliżyła się tam.
- Pomogę ci – rzekła, pomagając mu przepchnąć spetryfikowane ciało schwytanego czarodzieja przez przejście. W dwójkę mieli szansę się z tym uporać. Przepchnęła go w jego stronę, by ułatwić Keatowi przechwycenie go, i dopiero gdy go zabrał i umieścił w grocie, sama zaczęła przeciskać się przez przejście. Na szczęście była szczupła i zwinna, więc po chwili także znalazła się w środku, zeskakując na twarde podłoże. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, jak oni niby mają zmusić tego delikwenta do gadania. Spojrzała na niego z ukosa, wiedząc, że będą coś musieli wymyślić i to szybko, nie mogli siedzieć tu przez kilka godzin. Potem przeniosła wzrok na Keata i na Justine. Czas mijał nieubłaganie, a w lesie nadal znajdowało się wielu innych ministerialnych sługusów. Nie zapominała też o zagadce schodzących z gór olbrzymów. Może przy odrobinie szczęścia uda im się dowiedzieć, co tu się działo.
Przeszli obok jakiegoś strumyka, a po jakimś czasie Magorian przystanął obok czegoś, co wyglądało na pagórek, w którym jak się okazało, znajdowało się niewielkie przejście do jaskini, do której z pewnością nie dałby rady wejść centaur, ale oni powinni sobie z tym poradzić.
- Homenum revelio – wymamrotała pod nosem, ponawiając zaklęcie, które wcześniej jej się nie udało, a które mogłoby im powiedzieć, czy wrogowie byli blisko, czy może chwilowo mogli nacieszyć się chwilą względnego bezpieczeństwa.
Później, gdy Keat wszedł do groty jako pierwszy, zbliżyła się tam.
- Pomogę ci – rzekła, pomagając mu przepchnąć spetryfikowane ciało schwytanego czarodzieja przez przejście. W dwójkę mieli szansę się z tym uporać. Przepchnęła go w jego stronę, by ułatwić Keatowi przechwycenie go, i dopiero gdy go zabrał i umieścił w grocie, sama zaczęła przeciskać się przez przejście. Na szczęście była szczupła i zwinna, więc po chwili także znalazła się w środku, zeskakując na twarde podłoże. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, jak oni niby mają zmusić tego delikwenta do gadania. Spojrzała na niego z ukosa, wiedząc, że będą coś musieli wymyślić i to szybko, nie mogli siedzieć tu przez kilka godzin. Potem przeniosła wzrok na Keata i na Justine. Czas mijał nieubłaganie, a w lesie nadal znajdowało się wielu innych ministerialnych sługusów. Nie zapominała też o zagadce schodzących z gór olbrzymów. Może przy odrobinie szczęścia uda im się dowiedzieć, co tu się działo.
The member 'Jamie McKinnon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Nie podobało mu się to, że dekoncentracja nie pozwalała mu na rzucenie kolejnego zaklęcia. Szli dalej, a on rozglądał się co chwilę z różdżką przygotowaną do obrony lub ataku. Zatrzymał się jedynie wtedy, kiedy zatrzymał się Magorian. Rozejrzał się po okolicy. Przyjrzał się jeszcze centaurowi, a następnie Jamie. Chciał spróbować jeszcze raz, ale ostatni raz jeżeli chodziło o to zaklęcie.
– Homenum revelio – dopiero po tym mógł pomóc w przeniesieniu spetryfikowanego czarodzieja do jaskini, do której następnie wszedł. Różdżkę skierował w stronę nieznanego mężczyzny, choć w międzyczasie zerknął w stronę panny Tonks. – Nie próbuj żadnych podejrzanych ruchów – dodał, kierując swoje słowa do wcześniejszego agresora, być może jeszcze spetryfikowanego. Miał też nadzieję, że Keaton, który był najbliżej nieznajomego mężczyzny, był w stanie przeszukać mężczyznę. Anthony chciał mieć możliwość zadziałania w razie, gdyby nieprzyjaciel chciał zaatakować. – Mamy kilka pytań.
|Przepraszam za jakość posta i (prawie?) spóźnienie, ale jestem w dużym i niespodziewanym zabieganiu, o którym nie mogłam poinformować wcześniej.
– Homenum revelio – dopiero po tym mógł pomóc w przeniesieniu spetryfikowanego czarodzieja do jaskini, do której następnie wszedł. Różdżkę skierował w stronę nieznanego mężczyzny, choć w międzyczasie zerknął w stronę panny Tonks. – Nie próbuj żadnych podejrzanych ruchów – dodał, kierując swoje słowa do wcześniejszego agresora, być może jeszcze spetryfikowanego. Miał też nadzieję, że Keaton, który był najbliżej nieznajomego mężczyzny, był w stanie przeszukać mężczyznę. Anthony chciał mieć możliwość zadziałania w razie, gdyby nieprzyjaciel chciał zaatakować. – Mamy kilka pytań.
|Przepraszam za jakość posta i (prawie?) spóźnienie, ale jestem w dużym i niespodziewanym zabieganiu, o którym nie mogłam poinformować wcześniej.
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
- W bezpieczne miejsce, młodzieńcze - odparł centaur na słowa Keata, kiedy znaleźliście się już na miejscu. - Miejmy nadzieję, że nie podążyli naszym śladem. Skryjcie się w środku i wyciągnijcie z tego człowieka, ile się da. - Przyjął od Justine eliksiry ze skinięciem głowy, położywszy je nieopodal siebie na trawie - nie miał ich do czego włożyć - po czym przyglądał się wam z kamienną miną.
Jamie i Keat zsunęli spetryfikowanego mężczyznę w dół jaskini, wkróce wszyscy Zakonnicy znaleźli się w środku - owalna jaskinia rzeczywiście była od góry nieco odkryta, dzięki czemu nie otaczały was całkowite ciemności. Od środka dostrzegaliście także wąski tunel prowadzący wgłąb jaskiń - spowity już w ciemnościach. Justine bez większych trudności ciągnęła z człowieka Ministerstwa petryfikusa - spętany kajdanami nie był jednak w stanie wykorzystać pozornej wolności dla swojej przewagi. Nie był w stanie atakować, nie mógłby również próbować uciekać.
- FRANK?! - Wciąż miał jednak gardło, z którego najwyraźniej zamierzał uczynić użytek; jego głos poniósł się echem po wnętrzu jaskini. - FRANK, TU JESTEM!!!! - Mogliście usłyszeć nerwowy stukot kopyt centaura. - Nie zamierzam odpowiadać na żadne pytania! - Splunął w kierunku Anthony'ego.
Ani Jamie ani Anthony nie wykryli w okolicy żadnej obecności ponad tą, o której wiedzieli.
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Jamie i Keat zsunęli spetryfikowanego mężczyznę w dół jaskini, wkróce wszyscy Zakonnicy znaleźli się w środku - owalna jaskinia rzeczywiście była od góry nieco odkryta, dzięki czemu nie otaczały was całkowite ciemności. Od środka dostrzegaliście także wąski tunel prowadzący wgłąb jaskiń - spowity już w ciemnościach. Justine bez większych trudności ciągnęła z człowieka Ministerstwa petryfikusa - spętany kajdanami nie był jednak w stanie wykorzystać pozornej wolności dla swojej przewagi. Nie był w stanie atakować, nie mógłby również próbować uciekać.
- FRANK?! - Wciąż miał jednak gardło, z którego najwyraźniej zamierzał uczynić użytek; jego głos poniósł się echem po wnętrzu jaskini. - FRANK, TU JESTEM!!!! - Mogliście usłyszeć nerwowy stukot kopyt centaura. - Nie zamierzam odpowiadać na żadne pytania! - Splunął w kierunku Anthony'ego.
Ani Jamie ani Anthony nie wykryli w okolicy żadnej obecności ponad tą, o której wiedzieli.
Justine wykorzystana moc Gwardii 1/4
Jamie - różdżka funkcjonariusza MM
Znaleźli się w jaskini wszyscy czworo. Dzięki prześwitowi od góry nie panowały tam egipskie ciemności. Zdjęła zaklęcie wiedząc, że musi móc mówić, ale popełniła błąd. Kiedy zaczął się wydzierać zacisnęła wargi spoglądając po kolei na wszystkich. To był błąd. Pozostawiać Magoriana samego. Potrzebowali go, tak samo jak potrzebowali informacji od mężczyzny.
- Podzielimy się. Na wypadek, gdyby wpadł Frank. - skinęła głową Anthonyemu i Jamie. Nie prowadziła jeszcze prawdziwych przesłuchań a te i to i tak miało być inne, niż te przeprowadzane w Departamencie Przestrzegania Prawa. Magorian był osłabiony, ale nie chciała by ich wiezień usłyszał tą informację. Oni wszyscy zdawali sobie nadal z tego sprawę. - Magicus Extremos. - wypowiedziała chcąc wspomóc swoich towarzyszy, jeśli wspomniany człowiek rzeczywiście miał nadejść. Obróciła różdżkę w palcach spoglądając na niego a potem przesuwając wzrok na Keatona. - Mogę mu wyrwać po kolei wszystkie zęby, sprawdzimy po którym zrobi się rozmowny. - w tym momencie przekonanie mężczyzny do współpracy nie miało być łatwe, ale zamierzała zawierzyć dokowemu wychowaniu Keatona. Nie zabrała veritaserum, które zdecydowanie by pomogło. Musieli więc poradzić sobie inaczej.
- Podzielimy się. Na wypadek, gdyby wpadł Frank. - skinęła głową Anthonyemu i Jamie. Nie prowadziła jeszcze prawdziwych przesłuchań a te i to i tak miało być inne, niż te przeprowadzane w Departamencie Przestrzegania Prawa. Magorian był osłabiony, ale nie chciała by ich wiezień usłyszał tą informację. Oni wszyscy zdawali sobie nadal z tego sprawę. - Magicus Extremos. - wypowiedziała chcąc wspomóc swoich towarzyszy, jeśli wspomniany człowiek rzeczywiście miał nadejść. Obróciła różdżkę w palcach spoglądając na niego a potem przesuwając wzrok na Keatona. - Mogę mu wyrwać po kolei wszystkie zęby, sprawdzimy po którym zrobi się rozmowny. - w tym momencie przekonanie mężczyzny do współpracy nie miało być łatwe, ale zamierzała zawierzyć dokowemu wychowaniu Keatona. Nie zabrała veritaserum, które zdecydowanie by pomogło. Musieli więc poradzić sobie inaczej.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Magia znowu ją zawiodła, ale udało jej się wgramolić do groty bez większego problemu, po wcześniejszym przepchnięciu mężczyzny, by Keat mógł go sprawnie przenieść i umieścić w jaskini. W środku panowały ciemności, ale nie całkowite, od góry dostawała się odrobina światła, mogła więc dostrzec coś, co wyglądało jak tunel biegnący dalej już w zupełny mrok. Dokąd prowadził? Tego nie wiedziała, miała tylko nadzieję, że nie kryje się tam nic niebezpiecznego. Przez chwilę nasłuchiwała, ale mężczyzna szybko zmącił ciszę i zaczął się wydzierać od razu po odpetryfikowaniu.
- Och, zamknij się! – burknęła do niego nieprzychylnym tonem. Miała ochotę go kopnąć, ale zamiast tego znowu ścisnęła w palcach drewienko różdżki. Poprzednim razem czar z dziedziny transmutacji kompletnie jej nie wyszedł, ale zaklęcie, którego zamierzała użyć, było dużo prostsze. Skierowała koniec różdżki na skutego czarodzieja. – Quietus – rzuciła, zamierzając osłabić siłę głosu mężczyzny, by nie mógł już się tak głośno drzeć. Jednocześnie nie chciała uciszyć go całkiem, bo wtedy nic by nie powiedział, dlatego silencio odpadało. Lepiej, żeby Frank tutaj nie przyszedł. Pozostawało mieć nadzieję, że byli na tyle daleko od tamtych i że jaskinia na tyle tłumiła dźwięki, że nikt go nie usłyszy.
- Wyjdę na zewnątrz i będę obserwować – mruknęła po słowach Justine, która zasugerowała podzielenie się. Nie byli tu potrzebni wszyscy, a ktoś musiał mieć baczenie na centaura, który przecież nie miał różdżki i nie mógł obronić się przed ewentualnymi zaklęciami sam. Jednocześnie miała świadomość, jak wiele miało teraz zależeć od jej wciąż lichych umiejętności. Nie mogła być pewna, czy drugi raz uda jej się wyczarować dostatecznie silną tarczę, takie nie wychodziły jej za każdym razem.
Ale zwinnie wygramoliła się na zewnątrz tą samą drogą, którą tu wcześniej weszła i bezszelestnie wysunęła się z jaskini. Zamierzała blisko wejścia znaleźć jakąś kryjówkę, krzak lub cokolwiek, by móc się za nim ukryć i obserwować otoczenie przy jednoczesnym nie rzucaniu się w oczy. Jej spostrzegawczość mogła tu być największym atutem, może dlatego Justine postanowiła postawić na czatach właśnie ją, bo miała największą szansę szybko dostrzec zagrożenie.
Przyczaiła się, mając baczenie na centaura i jednocześnie nasłuchując dźwięków. W dłoni trzymała różdżkę, gotowa jej użyć, choć naprawdę liczyła na to, że obejdzie się bez niespodzianek i że Justine i Keat zdążą szybko przesłuchać tego ministerialnego dupka, a potem będą mogli dostarczyć centaurowi odpowiedzi, których potrzebował.
- Och, zamknij się! – burknęła do niego nieprzychylnym tonem. Miała ochotę go kopnąć, ale zamiast tego znowu ścisnęła w palcach drewienko różdżki. Poprzednim razem czar z dziedziny transmutacji kompletnie jej nie wyszedł, ale zaklęcie, którego zamierzała użyć, było dużo prostsze. Skierowała koniec różdżki na skutego czarodzieja. – Quietus – rzuciła, zamierzając osłabić siłę głosu mężczyzny, by nie mógł już się tak głośno drzeć. Jednocześnie nie chciała uciszyć go całkiem, bo wtedy nic by nie powiedział, dlatego silencio odpadało. Lepiej, żeby Frank tutaj nie przyszedł. Pozostawało mieć nadzieję, że byli na tyle daleko od tamtych i że jaskinia na tyle tłumiła dźwięki, że nikt go nie usłyszy.
- Wyjdę na zewnątrz i będę obserwować – mruknęła po słowach Justine, która zasugerowała podzielenie się. Nie byli tu potrzebni wszyscy, a ktoś musiał mieć baczenie na centaura, który przecież nie miał różdżki i nie mógł obronić się przed ewentualnymi zaklęciami sam. Jednocześnie miała świadomość, jak wiele miało teraz zależeć od jej wciąż lichych umiejętności. Nie mogła być pewna, czy drugi raz uda jej się wyczarować dostatecznie silną tarczę, takie nie wychodziły jej za każdym razem.
Ale zwinnie wygramoliła się na zewnątrz tą samą drogą, którą tu wcześniej weszła i bezszelestnie wysunęła się z jaskini. Zamierzała blisko wejścia znaleźć jakąś kryjówkę, krzak lub cokolwiek, by móc się za nim ukryć i obserwować otoczenie przy jednoczesnym nie rzucaniu się w oczy. Jej spostrzegawczość mogła tu być największym atutem, może dlatego Justine postanowiła postawić na czatach właśnie ją, bo miała największą szansę szybko dostrzec zagrożenie.
Przyczaiła się, mając baczenie na centaura i jednocześnie nasłuchując dźwięków. W dłoni trzymała różdżkę, gotowa jej użyć, choć naprawdę liczyła na to, że obejdzie się bez niespodzianek i że Justine i Keat zdążą szybko przesłuchać tego ministerialnego dupka, a potem będą mogli dostarczyć centaurowi odpowiedzi, których potrzebował.
The member 'Jamie McKinnon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
W bezpieczne miejsce? Pomiędzy ludzi z Ministerstwa? Na pogawędkę z olbrzymami? Czy może na małe tete-a-tete z rozwścieczonymi centaurami? Każda z tych perspektyw daleka była od tego, co można było uznać za bezpieczne, nikt jednak nie obiecywał im, że to będzie nudny spacer po lesie.
Nie dopytywał, uznając, że nie ma to sensu, Magorian ewidentnie nie chciał podzielić się z nimi odpowiedzią na to pytanie. Nim wszedł do jaskini, Burroughs rzucił mu ostatnie spojrzenie, nieco zaniepokojony faktem, iż centaur ma zostaje na czatach w pojedynkę.
Przelotnie zerknął w otchłań czerni ciągnącego się gdzieś w nieznaną dal tunelu, lecz otchłań ta, wbrew temu, co zwykło się mówić, nie odpowiedziała tym samym, wciąż jednak skryte w mroku tajemnice nie dawały mu spokoju; chciał sprawdzić, czy nie kryje się w niej nic niepokojącego, lecz jego uwagę skutecznie odwróciły słowicze trele ich więźnia.
Jakby to ująć… nigdy nie był zbyt cierpliwy, a tego mężczyznę miał już powyżej tiary na głowie. - Kim jest ten cały Frank? To twój wyimaginowany przyjaciel? - łypnął na niego mało przychylnym wzrokiem, jednocześnie wkładając różdżkę do tylnej kieszeni spodni. Uśmiech na jego twarzy pojawił się dopiero wtedy, gdy Tonks subtelnie zasugerowała to, co i jemu zaczęło chodzić po głowie. W żadnej mierze uśmiech ten nie miał w sobie nic z wesołości. - Słyszałem, że to paskudne zaklęcie… Wyrwanie któregoś boli najbardziej? Może zacznij od tych największych… - zasugerował niewinnie, przenosząc z powrotem wzrok na mężczyznę.
Dopiero wtedy zrobił w końcu krok w jego stronę. Powolny, wciąż drapieżnie patrząc się w jego oczy; potem postawił drugi, dłoń sama zacisnęła się w pięść.
- Dobra, skurwysynu, możemy się bawić po twojemu, ty będziesz jeszcze przez chwilę powtarzał, że nic nam nie powiesz, ale w końcu się złamiesz, po tym jak ja złamię ci każdą kość. Uwierz, odkryjesz istnienie takich, o których nie miałeś do tej pory najmniejszego pojęcia… nawet jeśli stracisz przytomność, zadbamy o to, by nie trwało to zbyt długo, a potem zabawa zacznie się od nowa, co ty na to? - mówił spokojnie, roztaczając swoją wizję pewnym siebie głosem, jakby wcale nie gonił ich czas. Jakby nie mieli na karku ścigających ich bez wątpienia ludzi. To jednak nie liczyło się w tym momencie - istotne było tylko to, by schwytany mężczyzna dostrzegł w nim szaleńca zdolnego do wszystkiego, potrafiącego przysporzyć takiego bólu, jakiego jeszcze nigdy w życiu pracownik Ministerstwa nie zaznał. Czy to wystarczyło, by zaczął się bać?
Keat nie był pewien, czy wygląda na wystarczająco przekonanego - a nie lubił być gołosłowny. - Zacznij gadać, co tu robicie - rozkazał, skracając dystans do minimum i pochylając się nad skutym w kajdany. - W końcu i tak to z ciebie wyciągniemy.
Wtedy też prawa pięść bez ostrzeżenia pomknęła w stronę twarzy mężczyzny.
- Teraz - dodał w chwili, gdy dłoń niemal sięgała już nosa.
nos - potężny cios
(&zastraszanie I)
Nie dopytywał, uznając, że nie ma to sensu, Magorian ewidentnie nie chciał podzielić się z nimi odpowiedzią na to pytanie. Nim wszedł do jaskini, Burroughs rzucił mu ostatnie spojrzenie, nieco zaniepokojony faktem, iż centaur ma zostaje na czatach w pojedynkę.
Przelotnie zerknął w otchłań czerni ciągnącego się gdzieś w nieznaną dal tunelu, lecz otchłań ta, wbrew temu, co zwykło się mówić, nie odpowiedziała tym samym, wciąż jednak skryte w mroku tajemnice nie dawały mu spokoju; chciał sprawdzić, czy nie kryje się w niej nic niepokojącego, lecz jego uwagę skutecznie odwróciły słowicze trele ich więźnia.
Jakby to ująć… nigdy nie był zbyt cierpliwy, a tego mężczyznę miał już powyżej tiary na głowie. - Kim jest ten cały Frank? To twój wyimaginowany przyjaciel? - łypnął na niego mało przychylnym wzrokiem, jednocześnie wkładając różdżkę do tylnej kieszeni spodni. Uśmiech na jego twarzy pojawił się dopiero wtedy, gdy Tonks subtelnie zasugerowała to, co i jemu zaczęło chodzić po głowie. W żadnej mierze uśmiech ten nie miał w sobie nic z wesołości. - Słyszałem, że to paskudne zaklęcie… Wyrwanie któregoś boli najbardziej? Może zacznij od tych największych… - zasugerował niewinnie, przenosząc z powrotem wzrok na mężczyznę.
Dopiero wtedy zrobił w końcu krok w jego stronę. Powolny, wciąż drapieżnie patrząc się w jego oczy; potem postawił drugi, dłoń sama zacisnęła się w pięść.
- Dobra, skurwysynu, możemy się bawić po twojemu, ty będziesz jeszcze przez chwilę powtarzał, że nic nam nie powiesz, ale w końcu się złamiesz, po tym jak ja złamię ci każdą kość. Uwierz, odkryjesz istnienie takich, o których nie miałeś do tej pory najmniejszego pojęcia… nawet jeśli stracisz przytomność, zadbamy o to, by nie trwało to zbyt długo, a potem zabawa zacznie się od nowa, co ty na to? - mówił spokojnie, roztaczając swoją wizję pewnym siebie głosem, jakby wcale nie gonił ich czas. Jakby nie mieli na karku ścigających ich bez wątpienia ludzi. To jednak nie liczyło się w tym momencie - istotne było tylko to, by schwytany mężczyzna dostrzegł w nim szaleńca zdolnego do wszystkiego, potrafiącego przysporzyć takiego bólu, jakiego jeszcze nigdy w życiu pracownik Ministerstwa nie zaznał. Czy to wystarczyło, by zaczął się bać?
Keat nie był pewien, czy wygląda na wystarczająco przekonanego - a nie lubił być gołosłowny. - Zacznij gadać, co tu robicie - rozkazał, skracając dystans do minimum i pochylając się nad skutym w kajdany. - W końcu i tak to z ciebie wyciągniemy.
Wtedy też prawa pięść bez ostrzeżenia pomknęła w stronę twarzy mężczyzny.
- Teraz - dodał w chwili, gdy dłoń niemal sięgała już nosa.
nos - potężny cios
(&zastraszanie I)
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zakazany Las
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Zamek Hogwart